To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Różany pałac

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 06:39

Chciał odpowiedzieć komplementem na komplement, lecz nagle jego uwagę zwróciło co innego. Mężczyzna który wyszedł był chyba gospodarzem balu, choć Luffy nie był tego pewien. Jednak jego przemówienie wszystko wyjaśniło i było bardzo udane. Zaczął się zastanawiać czy nie spotkał nigdy owego mężczyzny, lecz było to daremne gdyż miał on maskę na twarzy. No cóż wiadomym tylko było iż miał niemałą wprawę w organizowaniu takich bali, a zarazem musiał też być bogaczem skoro go na to stać. Luffiemu przypomniały się znów dawne czasy ale musiał o tym zapomnieć. Co było już nie wróci nigdy chociaż starał się o to jak mógł najlepiej. Może gdyby założył rodzinę udałoby się jakoś odbudować jego ród. Ale nie czas teraz na takie rozmyślania ponieważ przyszedł się tu bawić. Spojrzał ponownie na Yuki i nieco zawstydzony postanowił zaproponować jej taniec.
-M..masz ochotę zatańczyć?
Jeśli tak to miał nadzieję na jakiś ciekawy temat do rozmowy podczas tańca. O sam taniec nie musiał się martwić ponieważ wpajano mu to od małego, żeby na przyszłość był dobrą głową rodu i umiał tańczyć na balach.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 14:31

Gdy Aurea usłyszała muzykę wiedziała że bal się zaczął, szybko to nastąpiło ale to dla niej żaden problem. Zbytniej ochoty na zabawę nie miała, lecz miała na owym balu spotkać Ichiro i Yokai. Na twarz założyła maskę. Czerwoną niczym krew, zdobioną złotym wzorem, na około zdobiona była krótkimi piórkami tak aby co najmniej pół twarzy zakrywała. Wyszła z pokoju i spokojnym krokiem ruszyła w kierunku sali balowej. Na schodach przystanęła na chwilę aby choć przez chwilę popatrzeć na zadowolonych gości. Chwilę również i cały wystrój podziwiała. Dzień ten miałbyć wyjątkowy dla jej pana, zabawa trwająca do samego rana? Nieco już szybszym krokiem zeszła po schodach, dołączając do towarzystwa. Suknia w której na balu się pojawiła była również w kolorze krwi, z licznymi złotymi wzorami oraz licznymi ozdobami, głownie różami. Na rękach widaniały długie również czerwone rękawiczki. Na szyi ozdobna, czarna obróżka z nieco gotyckiego stylu zaczerpinięta. Wyróżniała się nieco w całym towarzystwie, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało. Teraz ważne było tylko aby się dobrze bawić. Wtopiła się gdzieś w tłum obserwując uważnie każdą osobę. Jednak nie widziała nikogo jej znanego ani Yokai czy Ichiro...a nawet jej pana. No cóż wyglądało na to że bawić się będzie musiała sama.
Anonymous - 13 Styczeń 2011, 16:28

Drobne kroki zapewne odbiłyby się echem po marmurach willi, gdyby nie puszyste dywany i tłum gości zagłuszający tak intymne dźwięki. To właśnie mała Amarylis pędziła ze swoją lutnią w ramionach by przy jak najszybciej przyłączyć się do swojego kwartetu smyczkowego i pianisty w postaci Nocnych Muzykantów. Tak, najznamienitsi muzycy w swoim zawodzie przysiedli się w koło, umilając dzisiaj czas gościom. Obok nick stał rozłożony parawan z cienkiego papieru, pozwalający dojrzeć jedynie cienia istoty ukrytej za nim. Właśnie tam dążyła dziewczyna.
Na drodze stanęły jej schody, te same na których dopiero co wygłosił mowę Tyk. Wystarczyło tylko zejść, skręcić w lewo i dostać się do muzyków, jednak... No właśnie. Nie była w stanie tego zrobić, zamarła. Rozejrzała się przerażonym spojrzeniem po maskach i feerii barw i po prostu nie była w stanie się ruszyć więcej niż o krok. Nigdy nie przepadała za tłumami, tak, tyle że dla niej tłum oznaczał trzy osoby - a co powiedzieć o sali pełnej gości? Kolana odparły na to lekkim klekotem, zaś twarz pokryła się rumieńcem, którego nie skrywała nawet maska. Opuściła więc głowę, by czarnymi kosmykami zasłonić nieco swoje lico i ruszyła przed siebie niepewnie. Patrzyła na stopy, żeby przypadkiem nie sturlać się ze schodów jak piłeczka. Co za wstyd! Wszyscy pewnie by ją wtedy zauważyli. Ją i jej kreację, na którą nigdy nie mogłaby sobie pozwolić gdyby nie życie tutaj.
Miała jednak nadzieję, że zejście było na tyle efektowne że nikt go nie zauważył. Czuła się nawet usatysfakcjonowana faktem, że stopnie nie ugięły się pod nią do tej pory i... i wykrakała. Drobna stópka przekrzywiła się na kancie jednego z nich i pchnęła czerwono oką prosto na ziemię, na co ta odpowiedziała zduszonym piskiem. Z misternego planu nici. Parawan zaś daleko.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 17:02

Chłopak stał przy swojej kuzynce, która cały czas trzymała go kurczowa za rękę. Czyżby bała się, że zgubi się w tłumie? Chociaż z drugiej strony nie było to teraz wykluczone, bowiem na bal przybyli liczni goście, którzy tworzyli teraz ten tłum. Wszyscy tańczyli, chociaż nie wszystkim to wychodziło. Niektórzy jednak stali samotnie i wyglądali jakby oczekiwali na kogoś. Tylko na kogo? To pytanie było raczej bez odpowiedzi, ale chłopak przypomniał sobie o czymś w tej chwili. Przecież przyszli tutaj do Aurei... Ona musi gdzieś tutaj być... W tej chwili jakby na jego życzenie w tłumie można było dostrzec czerwony kolor, który teraz znacznie odróżniał się od reszty. Wszyscy goście byli jakby smutni, przygnębieni. A może po prostu nudni? Jednak ta osoba miała na sobie piękną, czerwoną balową sukienkę. Przecież to musiała być ona, to musiała być Aurea. I rzeczywiście. Teraz już dokładnie widać było jej twarzy i wieczny grymas na niej. Zapewne nas szuka - pomyślał Ich, po czym bez większego zastanowienia ruszył w kierunku dziewczyny, jednocześnie ciągnąc za sobą Yokai. Gdy chłopak zauważył, że dziewczyna skręca w jakiś korytarz zawołał szybko, zanim odejdzie ona zbyt daleko:
- Hana! ... Aurea! Tutaj jesteśmy! - krzyknął jednak zbyt głośno i wszystkie oczy spoglądały teraz na niego. W pierwszym momencie trochę się tym przejął, ale szybko o tym zapomniał. Po prostu dalej przepychał się przez żywy tłum i kierował w stronę drugiej kuzynki. Co chwilę oglądał się tylko, czy Yokai na pewno się jeszcze nie zgubiła po drodze i nie oddzieliła się od niego...

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 17:47

Drzwi otworzyły się cichutko i do środka jakby od niechcenia wpadł Tsukichi. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to nie wcale wygląd tego miejsca, ani otoczenie. Pierwsze co zrobił to otarł pot z czoła. Dotarcie tutaj zajęło mu więcej czasu niż mógł kiedykolwiek podejrzewać. Co prawda od całkiem niedawna przebywał w tych okolicach, ale talent do gubienia się zachował już od wczesnego dzieciństwa, kiedy to zgubił się w parku niedaleko swojego domostwa.
Lunatyk wykonał kilka nieśmiałych kroków do przodu. Mógł już odetchnąć z ulgą, skoro jest na miejscu a świat się jeszcze nie zawalił. Dopiero teraz poświęcił trochę więcej czasu na przyjrzenie się swojemu strojowi. Czarna Róża najwidoczniej wie czego potrzebują członkowie, zaopatrując jego w odpowiedni strój, którego sam nijak by zdobył. Wypolerowane pastą obuwie lśniło pięknie, wyróżniając się spośród otaczającego je koloru podłogi. Patrząc wyżej można było zauważyć rzecz jasna spodnie. Długie, zakrywające kostki, także barwy czarnej. Nie przyszedłby przecież w niebieskich, a tak ten ciemny odcień pasował doskonale do reszty stroju. Skoro o tym mowa, nigdy nie lubił przyciasnych marynarek. Szczególnie tych dwurzędowych. W obecnym stanie i sytuacji akurat mu nie przeszkadzała. Nie nosił jednak muszki. Nie-ma-mowy. Sam nie wiedział czemu zawsze nosząc ją, czuł dziwny ucisk w gardle. I w końcu ostatnia widoczna część garderoby, czyli czerwonego koloru koszula, na którą została nałożona wymieniona marynarka. Ogółem jego wystrój przypominał smoking, ale czerwony kolor nadawał mu trochę innego charakteru. Miał jeszcze na wysokości piersi przyczepioną do górnej części garderoby różę. To, czy był to znak rozpoznawczy, czy może wyraz dobrego gustu, można zostawić ewentualnie na później. Albo lepiej, nigdy nie przedyskutować.
Nasz elegancik pozostał chwilę w zamyśleniach nad tym, czy obecny wygląd podkreśla jego tajemniczy wyraz twarzy. Westchnął i zmusił siebie do sztucznego uśmiechu. Nie chciał nawet wiedzieć czy mu wyszedł. Zrobił kilka kroków, tu, tam i jeszcze raz tu, decydując się w końcu by odnaleźć Dark, jeżeli znajduje się w pobliżu. Gubić się ponownie nie zamierzał. A jak małe dziecko, czuł się nieco zagubiony. Nikogo jeszcze nie znał, najlepiej więc zacząć od osoby, która go nieco "zmusiła" do przyjścia. Obierając drogę usłaną różami, raz kłującymi, raz ich płatkami, właściwie zmusił sam siebie. Przydałoby mu się towarzystwo. I kto wie, można odnajdzie to, czego mu brakuje? Póki co lepiej nie zbaczać z kursu.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 18:23

Kiedyś już był u jegomościa Tyyka, jednakże nie lubił za bardzo tego miejsca,przeciwnie co do persony która zamieszkiwała pałac. Darzył go jako jednego z nielicznych szacunkiem.Wstąpił do sali w której wszyscy byli zgromadzeni, po czym popatrzył na Fiam, uśmiechając się delikatnie. Pochylił się delikatnie, tak by jego usta były tusz przy jej uchu, po czym wyszeptał jej kilka słów, brzmiących następująco : -Daję ci swobodę, jednak gdy nadejdzie tańcu czas, odnajdę twą personę. Gdyby ktoś się narzucał, powiedz mi.
Gdy już oddalił się od marionetki jego zielone ślepia penetrowały pomieszczenie. Jedną z pierwszych rzeczy jakie rzuciły mu się w oczy była osoba jego niewolnicy, ale to nawet lepiej że przyszła tutaj, a on nie musiał jej ściągać. Jeżeli to była Yokai, w końcu gdy tłum ma maski, trudniej mu było stwierdzić czy kogoś już spotkał na swojej drodze.. No cóż, na razie nie planował psuć zabawy, choć i tak wydawało mu się że kilka osób na swojej drodze już napotkał.Przystanął gdzieś bliżej muzykantów, jednak nie patrzył bezpośrednio na nich, nie chcąc ich rozproszyć, bo to mogło by się zakończyć katastrofą.

Tyk - 13 Styczeń 2011, 18:44

UWAGA! Po to macie maski by nie wiedzieć z kim rozmawiacie. Nie psujcie wołaniem tej tajemnicy
Nie słyszał swoi kroków, lecz doskonale je wyczuwał. Miękki dywany ułożony na prowadzących w dół stopniach. Inaczej chodziło się przecież po odsłoniętym kamieniu, inaczej marmurze, a jeszcze inaczej po ziemi nie pokrytej człowieczym tworem. Rzadko kiedy zwraca się na to uwagę, lecz Rosarium padł ofiarą paradoksu. Gdy zbyt wiele rzeczy mamy do przemyślenia, zwracamy uwagę na fraszki, nic nie znaczące szczególiki. Jego wzrok skierowany był przed siebie. Miał jeszcze wiele czasu by spojrzeć na całość. Oczywiście nie wiedział nic o wypadkach biednej Amry. Nie przez ignoranckie kierowanie wzroku przed siebie, lecz po prostu dlatego, że byli w innej części sali balowej. Przez myśl przeszło mu dlaczego ludzie tu przyszli. Myślał nad ich motywami, lecz szybko zakończył wraz z dotknięciem butem podłogi sali balowej. Dopiero w tej chwili odrzucił wszelkie mniej lub bardziej istotne rozważania i spojrzał na wszystkich. Wielobarwne stroje i maski, choć nie wszyscy wiedzieli jak ubrać się odpowiednio. Jakieś krzyki, wołanie. Pokiwał głową bo przecież nie o to w tym balu chodziło. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, którego nie zmyło nawet zdziwienie. Był zaskoczony gdyż już teraz, na samym początku ktoś szedł w jego kierunku. Nawet gdyby nie miała na twarzy maski nie poznałby jej. Prawdę mówiąc to nigdy się nie widzieli, a przynajmniej nie rozmawiali. Co najwyżej kiedyś się mijali. Tak więc nie przejął się tym, że ona go zna, on natomiast pierwszy raz jej imię słyszy. O wiele bardziej tym, że podchodzi tu w tak wczesnej fazie przyjęcia. Może jakaś skarga? Czemu miałby wykluczyć podziękowanie? Równie dobrze mogła być jakimś zabójcom. Wiele różnych myśli, lecz nie przypuszczał, że ta okaże się być jego siostrą. Niezbyt się przejmował brakiem oficjalnych zwrotów, wszak nawet ich braku nie zauważył.
-Medeline wybacz mi jednak nasza znajomość umknęła mojej pamięci.
Odpowiedział na pierwsze słowa. Oczywiście gdyby Dark spojrzała na drugą rękę to i białą różę by ujrzała. Tak się jednak nie stało. Jego siostra natomiast rozpoczęła mowę o czymś, co Rosarium uznał za kłótnię. Od razu był pewien, że nie było to nic istotnego. W końcu nie pamiętał jej. Może powinien, lecz on z rodziną kontakty zerwał dość szybko, tak więc niska szansa na zdobycie o niej zmalała do zera.
-Mylisz się moja droga, zdecydowanie biała bardziej pasuje do przeprosin. Jest w końcu symbolem niewinności i czystości, czy nie uważasz, ze znakomity znak twoich intencji? Nie pamiętam jednak żadnej kłótni, więc martwić się niczym takim nie musisz. Nie psujmy sobie jednak zabawy niemiłymi wspomnieniami.
Tutaj przerwał gdyż został mu wręczony kwiat. Odebrał chwytając go za kwiat od dołu. Teraz też kontynuował swoją przemowę.-Zapraszam więc po balu, a teraz do tańca namawiam.
Ciekawym jest też czemu nie przyszła w innym terminie, gdy ten miałby więcej czasu na przemyślenia. Może w jakowyś starych dziennikach znalazłby coś o niej i jej osobę by wspomniał. Może gdyby twarzy jej nie ukrywała maska, skrywająca również wszelkie uczucia? Teraz tak w związku z wyjaśnieniem. Wybaczcie mi moi drodzy, lecz źle się czuje. Reszta zaplanowanych wydarzeń odbędzie się wraz z poprawą, teraz oko na was Amry mieć będzie.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 19:02

Dziewczyna bacznie obserwowała otoczenie w którym się znajdowała wypatrując z tłumu swoja kochana kuzynkę Auree. Czasami się tylko uśmiechała na przywitanie do nowo przybyłych ludzi, ale nie zwracała na to takiej uwagi jak na spełnienie swojego planu. Na chwile oderwała się od poszukiwań i obejrzała twarze przybyłych, wszyscy mieli maski zakrywające ich buzie, a to akurat pech, bo Yokai całkiem zapomniała włożyć swojej wiec szybko wyszperała w torebce i odnalazła to co chciała. Maska z ciemnym odcieniem szarości i piórkami wystającymi na rogach. Doskonale pasowała do sukienku, która miała na sobie. Byla czarna z koronkami przy bufiastych rękawach i kołnierzyku, sukienka przepasana była białym pasem ze wszytymi srebrnymi wstążeczkami, które miały przyciągnąć wzrok. Nie dodawała do Niej zbyt dziecinnych dodatków tylko ubrała czarna bransoletkę na rękę, a w dłoni trzymała małą torebkę ozdobiona wstążeczką. Włosy miała wysoko spięte w kok, a wpięta w nie była wstążka w kolorze czarnym. Na nogach miała zgrabne, czarne buty na obcasie. Yokai wyglądała pięknie i tego nie dało się nie zauważyć, poruszała się z gracja i wdziękiem żeby sobie czasami nie zrobić przypału na tak szykownym balu. Jej oczy przemierzały tłum wypatrując właściciela domu i organizatora balu, ale nie mogla go dostrzec. Dala sobie spokój, bo usłyszała krzyk Ichiro, który najwyraźniej wołał Auree. Zaczęła dynamicznie przewracać swoimi pięknie wymalowanymi oczami i w końcu ja ujrzała, piękna , zgrabna dziewczyna w czerwonej sukni, która przebijała się najwyraźniej przez tłum ludzi. Nagle, przez przypadek, dostrzegła Aleksandra i nawet nie patrzała się na Niego długo tylko przelotnie, miała nadzieje, ze jej nie dostrzegł, bo i tak miała na twarzy maskę, ale ten kto ja chociaż raz widział zauważy jej pięknie lśniące, brązowe i delikatne włosy, które były znakiem rozpoznawczym tylko u Yokai. Poczuła jak Ichiro pociągnął ja za rękę i bala się aby czasami nie zostać od Niego rozdzielona, ale tym się nie przejmowała, bo wciąż jej wzrok był wtopiony w Aleksandra chociaż nie wiedziała czemu. W drodze do Aurei prawie się przewróciła potykając się o kogoś nogę, ale odzyskała równowagę i już po chwili ona i Ich stali przy swojej pięknej kuzynce. Uśmiechnęła się szeroko , a jej oczy przybrały dziwnie słodki wyraz.
- Witaj Skarbie. Przepraszam , ze musiałaś na nas tak długo czekać.
Zastanowiła się i po chwili dodała :
- Dużo ludzi się tu zebrało, znalazłaś już sobie partnera do tańca?
Zaśmiała się cicho i znów skierowała swój wzrok na Aleksandra.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 19:50

W przeciwieństwie do Aleksandra, ona nigdy nie wybierała się na salony od czasów swojej przygody z teatrem. Właśnie dlatego teraz pochłaniała całe otoczenie błękitnymi źrenicami spozierającymi zza złotej maski. Nawet nie usłyszała, a może raczej nie chciała usłyszeć słów Marionetkarza, który prędko zniknął w tłumie. Nie, teraz bardziej liczył się fakt, że była w miejscu które aż nadto przypominało jej zamierzchłe czasy. Zakasała fałdy bordowej spódnicy i przeszła wręcz widmowym krokiem przez tłum, kierując się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie była w stanie stać, więc po prostu krążyła, obserwując zamaskowanych ludzi, ich kreacje, a także zachowanie. Choć nie słyszała muzyki, jej chód podświadomie wyrównał się w takt, tworząc tak naturalny i niespotykany taniec, że sama zdziwiła się swoim zachowaniem.
Trzeba było się jednak czymś zająć, zamiast chodzić w kółko. Tylko czym? Ot, całym sekretem było znaleźć dogodne miejsce do obserwacji, choćby tak oddalone żeby nikt się do niego nie zbliżył. Właśnie dlatego Fiammetta odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła z budynku by przysiąść na jednej z ławeczek w ogrodzie. Tutaj poczeka na taniec, a potem ucieknie z czystym sumieniem, dopełniwszy swoją zapłatę.

Dark - 13 Styczeń 2011, 19:54

Uśmiechnęła się pod nosem. Wszystko poszło zgodnie z planem. Powiedział niemalże wszystko to co chciała. Ach, jak ona kochała swym zachowaniem manipulować innymi, a w szczególności Arystokracji. Wszystkim się wydaje, że robią co chcą, a na prawdę są niczym marionetki w jej drobnych i delikatnych rączkach, w których mimo wszystko jako taka siła drzemie. Z trudem powstrzymała chichot, który niemalże wydobył się z jej ust z rozbawienia sytuacją. Ach ta Dark, czasem można powiedzieć, że zachowuje się jak psychopatka, którą jakimś cudem nie była. Tak więc tym akcentem zabawa w kotka i myszkę się zaczyna. Nawet nie skomentowała tego, ze nic nie pamięta. Całe szczęście. Choć pewnie gdyby zobaczył jej twarzyczkę to przypomniałby sobie panienkę, która ze skwaszoną miną wylała na niego szklankę wody. Może i dobrze. Nigdy mu się nie przyznała jak się nazywa, a za maską jej nie rozpozna. Jupijej. Ostatnie słowa Agasharra już zupełnie trafiły w jej gust, uśmiechnęła się pod nosem po raz kolejny, po czym powiedziała dziwnie uprzejmym głosem.
- Z chęcią sobie potańczę... Dziękuję za znalezioną dla mnie chwilę.
W tym momencie wypadałoby się ukłonić, ale nie zrobiła tego. Ona tego nigdy nie zrobi, buahahahahah! Dobra, dobra, koniec. Teraz odejdzie, ale uprzednio musi coś mu powiedzieć.
-Zapamiętam twe zaproszenie, mój drogi...
Wyrzekła tajemniczym głosem i powolnym krokiem odeszła od jej braciszka.
Ach, wszystko idzie zgodnie z planem, Tencio.- pomyślała z zadowoleniem.
Oj tak, tak jak se wymyśliliśmy. Myślisz, Madiś, że ten Strażnik ze stowarzyszenia, coś go zaprosiła, przylezie?
Myślę, że nie, ale...

W tym momencie zamilkła. Przed jej oczami mignął strój, który przygotowała dla chłopaka i zostawiła mu, by mógł go założyć, w tym maska(bo choć o tym nie wspominałeś, mam nadzieję, że ją masz, choć na same oczy). Jednak przyszedł? Nie możliwe. Aż się zdziwiła, nigdy nie mogła na nikim polegać. Na nikim prócz Pana Królika i Kelnera, którego od wczorajszego dnia unikać będzie, o! A teraz? Nie patrząc na nic ruszyła za nim w tłum, jednak nie pędziła jak szalona, szła sobie powoli, on na szczęście przez zamyślenie też, dlatego po jakimś czasie zdążyła go dogonić i złapała delikatnie rękaw jego marynarki.
- Tsukichi?
Spytała niepewnie, choć wątpiła w to, że się myliła. Chwila ataku na myśli i już wiedziała, że to chłopak. Wyszła z jego głowy po kilku sekundach. Nie chciała słuchać o czym myśli, sprawdzała tylko kogo szuka, bo od razu widać było, że kogoś na pewno. Dowiedziała się, że poszukuje niejakiej Dark, czyli jej. Tak, to na pewno Tsuki. Nie wiadomo czemu się z tego ucieszyła. Może dlatego, że mając towarzystwo nie musi się bać, że ktoś się do niej przyczepi, o!

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 20:18

Gdy tylko drzwi otwierały się i zamykały spoglądał w jej stronę, kiedy w końcu zauważył że Fiam wychodzi z pomieszczenia. Mruknął cicho, coś nie zrozumiałego do swojej osoby, po czym ruszył w kierunku portalu. Przeciskał się przez tłum, ignorując osoby, które były wielce oburzone gdy na nie wpadł. Zamachał jeszcze koślawo do Yokai, miał pewność że to ona gdyż wciąż się na niego gapiła, po czym popchnął wrota. Powietrze na zewnątrz różniło się znacznie, to chyba wiadome. Jak ktoś niewychowany zeskoczył z schodków, jak by dziecko, bawiące się beztrosko, po czym wolnym krokiem ruszył ku marionetce. Gdy był przy niej uklęknął z niewiadomego powodu, łapiąc jej dłonie w swoje, i składając je na jej kolanach.
-Coś nie tak Fiammetto?-powiedział troskliwym głosem, który mogła już wcześniej usłyszeć na statku. Pomyśleć że w tak krótkim czasie wyraz jego twarzy się zmienił, gdy był w sali, jego usta tworzyły jednolitą linię, nie ukazującą nic, a teraz można wręcz powiedzieć że się szczerzył.-Możemy zawsze stąd odejść, Agasharr nie ucieknie, zdążę dać mu podarek..-powiedział normalnie, czekając na reakcję swojej towarzyszki.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 20:41

Gdy dziewczyna usłyszała krzyk kuzyna natychmiastowo zwróciła na niego wzrok.W końcu cała rodzinka się odnalazła.Miała ochotę podskoczyć z radaości ale to nie wypada na takim balu.Gdy Yokai i Ichiro wreszcie do niej dotarli Aurea odwzajemniła uśmiech siostry, lecz gdy usłyszała jej pytanie uśmiechnęła się nieco szerzej po chwili śmiejąc się pod nosem. Gdyby miała partnera nie stała by sama. Ale co tam! Ważne że się spotkali bo od razu poprawił się jej humor. Przez krótką chwilę rozglądała się jeszcze po sali przy okazji myśląc co ma powiedzieć Yokai. Ta zapewne z kimś przyszła więc zmarnowaniem czasu byłoby gdyby miała się o to pytać.
-Nic się nie stało przecież....ale siostrzyczko...żartujesz sobie ze mnie? Oczywiście że nie mam partnera zabawa indywidualna. A z resztą gdzieś na pewno jest mój pan, to on zorganizował ten wspaniały bal. - Odpowiedziała z nieznikającym uśmiechem, zauważyła że non stop spogląda na Aleksandra co trochę ją zdziwiło. Czyżby o czymś nie wiedziała? Nie chciała zawracać sobie tym głowy, bowiem teraz był czas na zabawę. A marnować każdą sekundę nie robiąc nic to grzech. Co prawda gdy partnera się nie ma, to na takim balu nic się nie zrobi. Zawsze jednak w zanadrzu ma się jakiś plan który później można wykorzystać.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 21:04

Och, powietrze było całkowicie inne niż w środku, to fakt. Tutaj można było odpocząć od hałasu, szeleszczących sukni czy też naporu ludzi na kruche ciało. Choć była istotą towarzyską i otwartą, teraz miała ochotę zostać tutaj i przypatrzyć się labiryntowi, czy choćby roślinności spowijającej ogród. Niestety nie było jej to dane na tak długi czas jak oczekiwała. W jej stronę już zmierzał Aleksander z szerokim uśmiechem, który, hm, w sumie nie była pewna co o nim myśleć. Po prostu sobie był i nieco ją niepokoił. Przecież miała wolne do czasu pierwszego tańca!
- Nic się nie stało, po prostu... tutaj jest piękniej niż w środku. - Wzruszyła lekko ramionami, czując jak jej dłonie obciążone także dłońmi chłopaka spoczęły na ich kolanach. Przeniosła więc spojrzenie na jego zamaskowaną twarz i także uśmiechnęła się lekko, przechylając przy tym głowę. Jak inne istoty mogły twierdzić że jest okrutny i niesprawiedliwy? Niewybaczalne! Aż pokręciła gwałtownie głową, by odrzucić te myśli.
- Ale przecież to bal, powinieneś się bawić i rozmawiać z innymi. Prezent nie powinien czekać, za to ja nie mam ciekawszego zajęcia. Posiedzę, potańczę, a potem pójdę w swoją stronę.
I choć te słowa zostały powiedziane spokojnie i bez zbędnych emocji, jakaś nieznana iskierka błysnęła w jej błękitnych oczach. Determinacja? Zawód? Albo po prostu wzięło jej na wspominki, które ciężko był wyciągnąć z kapryśnego umysłu w towarzystwie.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 21:10

Wsłuchiwałam się w wszystko co tu się działo i obserwowałam co się dzieje dokoła. Ale szczególną uwagę zwracałam na Luffy'ego oraz na to co mówił. Gdy zapytał się mnie czy mam ochotę na taniec z uśmieszkiem na twarzy powiedziałam delikatnym tonem głosu:
-Z miłą chęcią zatańczę. Tylko nie jestem w tym zbyt dobra, więc w razie czego przepraszam cię za wszystko.
Przekręciłam główkę leciutko na bok z słodkim uśmieszkiem. Muzyka która leciała była tak piękna, że miałam ochotę coś zrobić, co by raczej w tym momencie nie było by raczej stosowne. Przypomniało mi się coś co bardzo dawno robiłam i zastanawiałam się czy jeszcze w ogóle potrafię cokolwiek. Nie zastanawiałam się nad ty długo bo wolałam skupić całą uwagę na to co się teraz dzieje niż na coś innego, co w tej chwili raczej nie było potrzebne.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 21:16

Wszyscy zajęli się własnymi sprawami, szukali znajomych, mimo iż ich twarze były zasłonięte. No cóż zawsze mogli siebie nawzajem poinformować w jakich strojach przyjdą, ale czy to teraz istotne?
Młody dachowiec zaczął żałować, że tutaj przyszedł. Zdecydowanie było tu zbyt dużo ludzi. Wprawdzie była to niewielka cząstka wszystkich mieszkańców Krainy Luster, lecz nawet czy takiej ilości czuł się jak nic nie znacząc, drobny pyłek. No ale nawet ten, gdy wpadnie oko może być naprawdę irytujący. Jednak ten argument wcale go nie przekonał. Lubił być kimś znanym, mającym choć odrobinę władzy. Źle uczynił, wybierając się na bal zanim zdążył się tu zapoznać z kimkolwiek.
Przede wszystkim brakowało tu uroczych panienek młodszych bądź będących w jego wieku. Właściwie wystarczyłoby gdyby na takie wyglądały. Niestety, najwyraźniej był najmłodszym uczestnikiem uroczystości. Chociaż nie. Były zapewne jakieś osóbki w tym zgromadzeniu, lecz w przeciwieństwie do Bartimaeusa miały towarzystwo.
Cóż mu więc pozostało? Dalej wędrować po sali w nadziei spotkania kogoś ciekawego, wymienieniu paru słów i może nakłonienia do tańca. Może przy okazji dowie się czegoś ciekawego, hm? Ale wpierw dorwie tego... ekhem co miał chodzić z przekąskami, o.
Jak postanowił, tak zrobił. Najpierw - obserwacja terenu. Wodził po sali swymi jadowicie zielonymi ślepiami szukając kogoś z tacą w ręce. Jest! Obiekt został namierzony. Teraz trzeba podejść do ofiary, tak by jej nie spłoszyć. Zadanie było niewiarygodne trudne. Mógł wybrać drogę naokoło i móc stracić go z oczu, bądź przedzierać się przez tańczące pary. Po krótkim namyśle, podczas którego jego cel zdołał się nieco przesunąć, zdecydował się na drugą opcję.
Machnął ogonem i ruszył naprzód, starając się nie podeptać czyjeś sukni, czy, co gorsza, nie wpaść na nikogo. Jaki byłby to za wstyd, gdyby teraz wywrócił się na środku sali. Uh, lepiej o tym nie myśleć. Gdy już przebrnął przez ten swego rodzaju tor przeszkód, ponownie rozejrzał się za tacą ze smakołykami. Ha! Żaden szczegół nie mógł umknąć jego uwadze, szybko wypatrzył to czego szukał i podążył w jego stronę.
Zaczął się powoli zbliżać, bezgłośnie, za plecami tak to ten moment gdy na horrorach główny bohater odwraca się wodzony dziwnym przeczuciem i nikogo nie zauważa. W tej chwili mężczyzna z przekąskami uświadomił sobie, że ktoś się za nim znajduje. Jego reakcja była tak błyskawiczna, że to sam Bartimaeus się wystraszył. Zabawne, to przecież on miał być napastnikiem. Zrezygnował z tego pomysłu, bo obawiał się, że jedzenie mogłoby przez to wylądować na podłodze, a przecież nie można pozwolić na takie marnotrawstwo, prawda?
Uśmiechnął się uprzejmie i przyjrzał się temu co ma do zaoferowania facet. Nigdy nie miał na oczy takich potraw, właściwie jego jadłospis był dość skromny więc mógłby się zdziwić widząc nawet coś bardzo popularnego. Nieufnie wziął kawałek do ust. Delicje!
Wziął następne, i jeszcze kilka na zapas. Na tacy zostało ostatnie. Zamyślił się chwilę i uznał, że nie jedno więcej mu nie zaszkodzi. Posłał niewinny uśmieszek zdziwionemu kelnerowi i zabrał także ostatni kawałek. Nie musiał się martwić o to, że będą się na niego dziwnie patrzeć. Większośc zwyczajnie nie zauważy, a reszta, cóż nierozpozna go. No chyba, że potencjalna partnerka do tańca, zauważy jaki z niego łakomczuch.
Oparł się o ścianę i zaczął pałaszować. Ha! Więc znalazł się choć jeden plus tej imprezy.
Naje się jak nigdy w życiu, o.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group