To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Różany pałac

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 21:37

Czarnowłosa padła na ziemię z cichym plaśnięciem. Niestety nie było nikogo, kto by ją złapał, albo przynajmniej wyśmiał jej niezdarność przy brnięciu przez schody. Ale to chyba nawet lepiej, w ten sposób wyzbyła się przynajmniej tego nieprzyjemnego skurczu w brzuchu gdy ktoś nieznajomy się do niej zbliżał. Podniosła się więc ostrożnie i najpierw poprawiła maskę, a zaraz po niej także sukienkę, zgarniając ramiączko z barku na swoją pierwotną pozycję. Na szczęście nie musiała unosić sukienki w obawie o przydeptanie, bo kreacja nie sięgała ziemi - zatrzymywała się nieco nad kolanem, odsłaniając białe jak mleko nogi, teraz sunące w takt muzyki w kierunku muzyków.
Dziewczyna nie mogła się powstrzymać od wykonania kilku piruetów w trakcie drogi. Bynajmniej nie były niezgrabne. Można w nich wyczuć akcentację rytmu, choć pierwsze co się rzuca w oczy to fakt że wydawała się nie iść, a płynąć. Węzeł czarnych włosów podrygiwał przy gwałtowniejszych ruchach, a zakołysał się już całkiem gdy jeden z Dachowców z orkiestry pospieszył się z jedną nutą. Fakt, błąd ten był niemal niewyczuwalny i nie mogło to przeszkodzić innym w tańcu, jednak dla niej było to niewybaczalne i po prostu podłe. Wybiło ją z rytmu i zmusiło do pewniejszego kroku w stronę parawanu. Nie przejmowała się już obecnymi, choć nadal wymyślnie manewrowała w tłumie by przypadkiem kogoś nie szturchnąć, czy choćby otrzeć się o niego.
Z wymalowanym na twarzy uśmiechem dotarła do swojego zbioru instrumentów, który już na nią czekał i stanęła za zasłoną z papieru, na której były wymalowane typowe dla domu motywy różane - jedna biała, zaś druga czerwona. Mała istotka odłożyła lutnię i sięgnęła po srebrny flet poprzeczny, który po chwili odezwał się swym melancholijnym głosem wraz z fortepianem, za którym chował się jeden z Muzykantów. Oba instrumenty wydawały się zapraszać pary do walca, który wręcz wwiercał się w umysły, porywał serca i skradał dusze.
Sama Amry w tym czasie miała okazję się zrelaksować. Za parawanem nie było jej widać, jedynie blady cień majaczył na ściankach zasłony. Ona zaś zamknęła oczy i dała się wciągnąć w wir partytur, których fragmenty pojawią się i tutaj.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 21:52

Owszem, Tsukichi nosił maskę. Ale nie otrzymaną od nikogo, tylko własną. Posiadł ją w czasie kiedy jego ostatnie dni pobytu w Świecie Ludzi zbliżały się niemiłosiernie. Była ona wykonana z metalu, typowa samurajska maska, a raczej jej kawałek, zakrywający jedynie oczy. Na jej szczycie wystawały dwa rogi, sięgające grzywy lunatyka. A nawet wystawały przez nie, układając włosy mężczyzny w jeszcze bardziej niekonwencjonalny sposób. Był przyzwyczajony do noszenia masek, toteż nawet zapomniał że nosi ją na twarzy. To jak z noszeniem ciężkiego stroju. Po jakimś czasie ciało się przyzwyczaja do dodatkowego ciężaru.
Mający kłopoty z odpowiednim skupieniem się w tłumie, nie zauważył że minął się z celem. Tak to jest kiedy nie mając ochoty obracać głowy o całe 90 stopni, przetwarza się tylko informacje zdobyte przez wzrok przed właścicielem szanownych oczu.
Nie wiedział dokładnie, jaka jest Dark, kiedy ujrzał ją w Stowarzyszeniu, sprawiała wrażenie dosyć tajemniczej i zamkniętej. Lepiej dla niego byłoby wiedzieć z kim się zadaje. Przy okazji też się zastanawiał, czy jest jedynym członkiem Róży tutaj nie licząc pani z królisiem. Tsukichi potrafił szybko rozgryźć czyjś charakter, chyba że ten sprytny ktoś bardzo dobrze go maskował. Jeżeli chodzi o Dark możliwością było że jej dystans bierze się z braku zaufania do innych, zapewne poprzez ciężkie przeżycia albo po prostu zagadkowy charakterek.
O wilku mowa. Zareagował instynktownie. Ledwo co dotknęła materiału jego ubrania, a on już odskoczył i wykonał obrót. Równie szybko wyprostował się, starając się rozluźnić i przywrócić sztuczny uśmiech. Nie rozglądał się wokół, mając nadzieję że nikt nie zauważył tego wygłupu. Przed nim stała Dark, w swojej masce, na balu, wyglądała jeszcze bardziej tajemniczo. Poczuł lekkie mrowienie w czaszce, nie domyślając się jednak jakiej mocy dziewczyna użyła. Po prostu poprawił troszkę maskę, zwalając na właśnie na nią całą winę. Przez krótką chwilę milczał, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Chyba najlepiej będzie odpowiedzieć na pytanie, mimo że brzmiało retorycznie.
- Tak, oto ja... - odpowiedział pustym głosem, jakby nie przejmował się niczym, jakby rozmowa z Dark była jak każda inna. Nieciekawa, niepotrzebna. Objął ją wzrokiem od góry do dołu dokładnie, jeszcze raz. Czy to kierowało nim przyzwyczajenie, czy zwyczajna ciekawość, czy jeszcze coś innego, zawsze dobrze było zwrócić uwagę na wyposażenie drugiej osoby. Jego uwagę zwrócił jakiś pluszak, wystający z torby. Nie sprawiał wrażenia zwykłego. W końcu Dark, taką jaką dotychczas ją poznał... czy pasuje do niej zabawa takimi rzeczami? Niezbyt. Musi więc to być kolejna tajemnica, której prawdopodobnie szybko nie odkryje. Prawdopodobieństwo że służy jako broń jest duże. A także może jako jedyne, odpowiednie dla niej towarzystwo. Kolejne pytania wraz z analizą nasuwały się z prędkością światła. Zatrzymał ich natłok, koncentrując się na obecnej sytuacji. Wszystko w swoim czasie. Tak, wszystko w swoim czasie.

Anonymous - 13 Styczeń 2011, 23:51

Nawet jeśli pycha uważała się za nie wiadomo kogo i można by przypuszczać, że takie bale trafiają perfekcyjnie w jej gust... to wcale tak nie było. Bez przesady ona miała tylko 17 lat, kto normalny cieszył się takimi rzeczami? Psychopata. Wpadła tylko po to, by się rozejrzeć w przyszłych ofiarach, jak to mówią - uprzednie rozeznanie przyszłego posiłku. Mówią tak? Nie, ale co z tego, od dzisiaj mogą. Zeszła ze znudzeniem po schodach rozglądając się dookoła. Czuła niesamowitą narastającą irytację na widok tylu ludzi. Nawet jeśli Loutreur była łowczynią to wręcz nienawidziła tłumów i zbyt obfitego towarzystwa. Zacisnęła dłonie jeszcze mocniej na swoim łańcuchu, który został zmuszony do przerwania krwawego słowotoku i zamilkł w wyraźnym respekcie dla swojej właścicielki. A przynajmniej tak twierdziła ta rąbnięta schizofreniczka, bo przecież ten łańcuch wcale nie gadał - tak wykluczając wszelkie podejrzenia innych osób co do owego przedmiotu. Wiecie, anielskie posągi też raczej nie piszczą ze strachu.
Jej wzrok padł na jednego z 'kelnerów', który miał w rękach tacę z przystawkami. No i proszę, znalazła swoją pierwszą ofiarę! Właśnie miała zamiar zamachnąć się 'bronią' i zdzielić go po głowie z taką siłą, by upadł na ziemię lub owinąć łańcuch wokół jego gardła i przyciągnąć go do siebie jednocześnie dusząc. To by było zabawne... tylko, że ktoś śmiał ją wyprzedzić! W dodatku polujący chłopak zdawał się w pewnym momencie zmienić w ofiarę. TO było dosyć ciekawe trzeba było przyznać. Tylko, że zawinął jej wszystkie przekąski z tacy! Co prawda Loutreur na co dzień nie żywiła się ludzkim jedzeniem, ale to jest ten typ, że jak się na coś uprze to musi to dostać. Nie bacząc na to czy kogoś zdepcze, popchnie czy też trzepnie łańcuchem przedarła się przez tańczących idąc w stronę jedzącego dachowca. Gdyby nie fakt, że miał maskę dobrze by zapamiętała jego twarz i dopadła go w przyszłości. Chociaż z drugiej strony wydawał się być jedyną normalną osobą w tym chorym dla niej towarzystwie. Kiedy więc znalazła się już naprzeciwko niego opuściła swój łańcuch w geście pojednawczym, czy coś w tym stylu. Dzisiaj odpuści sobie mordowanie, dręczenie i tak dalej. No, może nie do końca, ale chyba potrafi być w miarę miła, prawda? Rzuciła bardzo elegancko swą broń gdzieś w bok nawet się za nią nie oglądając i oparła się obok niego o ścianę.
- Podzielisz się?
Jezusie przenajświętszy, Buddo, Zeusie, Boże i inni znani bądź nieznani bogowie, ich synowie, córki, matki i tak dalej - to ona potrafiła mówić cichym, spokojnym głosem normalnej młodej dziewczyny bez wspominania na każdym kroku jakim to jest cudownym stworzeniem? Co za szok! A nie zaraz, nie znał jej więc nie znał jej prawdziwej natury, nie mógł więc być zszokowany. Co za szkoda. Patrzyła więc spokojnie na Bartimaeusa, chociaż nawet tego mógł się jedynie domyślać po tym, że jej twarz wraz z maską była zwrócona w jego stronę. Nawet jeśli mogła sobie znaleźć drugiego faceta z tacą to najpierw zobaczyła tego, którego on upolował pierwszy. No ale chyba się podzieli z niewinnym dziewczęciem?

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 12:23

Powoli powstał, puszczając jej łapki. Zajął miejsce obok niej na ławce, patrząc po ogrodzie.
-Masz dużo racji, tu jest piękniej.
Zaczerpnął powietrza, po czym zdjął kapelusz, kładąc go sobie na kolanach, oraz także maskę.Założy z powrotem jak będzie miał zamiar wejść do pałacu, ot co.Uśmiechnął się delikatnie na jej drugie słowa, po czym swoją dłonią, znów uchwycił jej delikatną łapkę.
-Wybawiłem się już w życiu, a teraz właśnie rozmawiam..
Powiedział pogodnie, a gdy jego ręka zacisnęła się bardziej, kontynułował.
-A jak bym powiedział że już nie pójdziesz w swoją stronę, co ?

[gomenne, nie mam weny jakoś, o.]

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 12:52

Kiedy zgodziła się na taniec rozpromienił się i pokiwał na znak, że rozumie.
-Nie szkodzi. Sam kiedyś nie byłem w tym najlepszy.
O tak to była szczera prawda. Każdej dziewczynie z którą tańczył deptał po palcach i nawet matka która to uczyła go tańca, miała nikłą nadzieję na zmianę tego. On jednak uparcie dążył do celu i wreszcie nauczył się tańczyć. Złapał dłoń Yuki i poszli na parkiet po czym zaczęli tańczyć. Luffy wybrał wolny taniec, żeby móc z nią porozmawiać jak najdłużej. Na początku nie wiedział czy jeszcze pamięta jak się tańczy ale wszystko było dobrze, A Yuki radziła sobie bardzo dobrze. Zanim jednak poszli tańczyć widział, że coś ją trapiło i postanowił o to zapytać.
-Nad czym tak rozmyślałaś?
Czekając na odpowiedź rozglądał się ukradkiem po sali obserwując resztę osób która przybyła na bal, szukając na później kogoś do rozmowy ponieważ nie będzie tu zajmować Yuki czasu. Miała prawo się bawić i rozmawiać z kim chciała.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 15:28

Bartimaeus patrzył ze znudzeniem na tańczące pary, czy grupki rozmawiających osób.
Oczekiwał czegoś innego. Czego? On sam nie potrafił tego sprecyzować. Jedno było pewne bal to zdecydowanie nie jest rozrywka dla niego. Za mało się tutaj działo. Ale czego miał się spodziewać?
Miał nadzieję, że dowie się czegoś ciekawego. Chociaż po krótkim zastanowieniu takie informacje na niewiele by mu się zdały. Bo cóż z tego, że będzie wiedział, skoro później i tak będą nikłe szanse, że rozpozna tożsamość ów osoby? Poza tym nikogo tu nie zna. Mimo to nadal nasłuchiwał.
Jego podekscytowanie tymi wszystkimi dekoracjami najwyraźniej minęło. Nie żeby te wszystkie ozdoby przestało mu się podobać, nie. Po prostu w tym momencie bardziej interesowało go jedzenie. Nie miał zupełnie pojęcia co jadł, ale nie zmieniało to faktu, że smakowało wyśmienicie.
Właśnie był w trakcie konsumpcji kolejnego przysmaku, gdy jego kocie uszy wyłapały jakiś dźwięk. Słowa "podzielisz się?' wypowiedziane były z pewnością przez dziewczynę. Miała cichy, spokojny głos. Uniósł wzrok przed siebie na zebranych, by ją ujrzeć. Zapewne mówiła do kogoś, kto miał przy sobie coś do jedzenia. Raczej nie do kelnera. Może do znajomego? Dopiero wtedy zrozumiał, że to pytanie było skierowane do niego. Odwrócił głowę w bok i ujrzał złotowłosą dziewczynę. Wcześniej był zbyt zajęty by zwrócić uwagę na jej obecność. To nie tak, że przekąska była ważniejsza. No... w sumie to tak było, ponieważ był głodny, ale w normalnej sytuacji to oczywiste, że to ona skupiłaby całą jego uwagę. Choć nie mógł zobaczyć jej oczu, to nawet teraz mógł uznać, że była nieprzeciętnej urody.
Tylko czemu akurat podeszła akurat do niego, hm? W końcu po sali chodziło kilku kelnerów z tacami. Może również zmierzała w tym kierunku, a on przypadkiem zabrał jej wszystko z przed nosa? Może...
Całkiem prawdopodobne jest również to, że szukała pretekstu by do niego zagadać. Do kogokolwiek. Chociaż pierwsza opcja bardziej przypadła dachowcowi do gustu.
- Oczywiście, częstuj się - odparł uśmiechając się do niej, a jednocześnie pomyślał:
~ Phew, niby czemu miałbym się z tobą dzielić, hm?
Nie podobał mu się fakt, że on przebył istny tor przeszkód i nieomal nie umarł na zawał, by teraz dzielić się zdobyczą. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać. Zachowywał się naturalne jak na grzecznego chłopczyka przystoi.
Jednakże nie chciał być nieuprzejmy, ostatecznie była to pierwsza osóbka, która się do niego odezwała tego wieczoru. Oby okazała się kimś ciekawym.
- Widzę, że lubisz się wyróżniać. Dobrze widzisz przez tą maskę? - zagadał uważnie jej się przyglądając.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 15:33

Ich stał teraz przy swoich kuzynkach i wydawać by się mogło, że słucha ich rozmowy, ale w rzeczywistości jego myśli krążyły wokół coraz to nowszych tematów. Najpierw chłopak zainteresowany był przybyłem na bal kapitanem. Następnie jego myśli przeniosły się na orkiestrę, która według niego nie była za dobra, ale nie może dużo od nich wymagać. Przecież to on jest tutaj najlepszym muzykantem (No, może poza Amry). W tej chwili chłopaka przeszył dreszcz. Była to myśl, która w tej samej chwili zawitała do jego głowy i nie chciała za nic opuścić tego miejsca. "A co jakby teraz, w tym miejscu wydało się, iż jestem jednym z Nocnych Muzykantów? Cały mój wysiłek poszedłby na marne!" - pomyślał chłopak z grymasem przerażenia na twarzy. Ale nie, nie mógł się teraz tym zadręczać! W końcu to bal! A w dodatku maskowy... No właśnie, nie miał na sobie maski. Ale mimo to był opanowany. Postanowił wykorzystać w końcu swoje umiejętności. Malutką chwileczkę chłopak skupiał się na czymś co miał głęboko w umyśle po czym jego twarz powróciła do normalności. Teraz jednak coś było inaczej... Nie było słychać dźwięków rozmów i muzyki. Ustały nawet tańce, które jeszcze przed chwilą zajmowały cały parkiet. Ludzie natomiast zastali z niemym wyrazem twarzy. Tak, Ichiro znów zatrzymał czas dla niezbyt ważnej kwestii. Mianowicie chodziło jedynie o zdobycie maski. Chłopak już wcześniej miał na oku podstarzałą kobietę z dwoma maskami w ręku. Zanim zastała wyglądała, jakby zastanawiała się, którą wybrać. Ichiro wykorzystał, więc sytuację i szybko wyrwał maskę, która bardziej przypadła mu do gustu i zastąpił ją talerzykiem, który leżał na pobliskim stoliczku. Teraz miał już wszystko co było mu potrzebne. Znów, więc się skupił i wszystko wróciło do normy. Założył maskę i dalej udawał, że słucha kuzynki. Jednak po jakimś czasie zdał sobie sprawę, iż może to wyglądać dość niegrzecznie. Powiedział, więc tylko:
- No, to chyba wszyscy jesteśmy sami... A propos, gdzie jest Aranv? - zapytał z pytającym uśmieszkiem chłopak i postanowił zaczekać na odpowiedź, którejś z dziewczyn. Jak na razie jednak chłopakowi wydawało się, że patrzą one z wielkim niedowierzaniem na jego nową maskę, czyżby jeszcze nie przywykły?

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 15:47

Rozmawiał? Och, prędzej by go posądziła o słuchanie mowy kwiatów niż rozmowę z jej marną osobą. Ogólnie rzecz biorąc czuła się dość dziwnie, gdy Pirat znajdował się obok, ale rozumiała to przez szacunek. Był marionetkarzem, tym najlepszym w całej Krainie Luster. Właśnie dlatego jego dzieła musiały być piękne, a nie przypominać to, czym była ona - zlepek porcelany z wypłowiałą burzą blond włosów.
- Nie uwierzyłabym. Nie, raczej i tak poszłabym w swoją stronę. Jak zwykle.
Wyznanie było dobitne, ale szczere. W porównaniu z innymi przywiązanymi do ludzi kukłami, ona straciła właściciela już dawno i nie miała zamiaru zawierać z nikim kontraktu. Do czasu. To samo pewnie tyczyło się uczuć. Nie masek, które zakładała na co dzień, a głębokich, prawdziwych uczuć które uzyskała wraz z tchnieniem życia.
- To było dziwne pytanie.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 16:09

Dziewczyna skierowała znów swój wzrok w stronę Ichiro i Aurei. Chyba to, ze wciąż wpatrywała się w Aleksandra było nie do zniesienia nawet dla Niej, bo co w gole się na Niego patrzyła? Nie wiedziała, ale jej wzrok wciąż tam wracał jakby była nim oczarowała albo jakby sam ja zaczarował. Dobrze, ze poszedł , bo nie mogłaby znieść tej ciągłej zmiany kierunku. Teraz skupiła się na Aurei, która wyglądała bardzo pięknie i szykownie.
- Ale taka dziewczyna nie powinna stać przy ścianie, powinna się bawić z chłopakami. - zaśmiała się cicho po tej sugestii i dalej ciągnęła : - A tak przy okazji wyglądasz pięknie, siostro.
Mówiła całkiem szczerze i nie ukrywała tego, a nawet dla bardziej przekonującego efektu patrzała w oczy Aurei by czasami nie czuła się zrażona, ze to fałsz. Teraz zwróciła uwagę na Ichiro, który poruszył temat Arnava.
- Arnav... On... Nie wiem.
Po tej odpowiedzi widać było błysk łzy w jej oku, ale wiedziała, ze tak czy siak jej nie widać, bo cień z maski okrywał jej piękne niebieskie ślepia.
- Wybaczcie mi na chwilkę, pójdę sprawdzić co tu podają.
Nie chciała jeść, ale także nie chciała ciągnąc tematu o Arnavie z którym ostatni nie dogadywała się dobrze, a nawet czasami myślała o zerwaniu, ale teraz to nie było istotne, teraz ważne było to by Yokai się zabawiła i nie myślała o tym co niszczyło jej humor. Podeszła do stołu z przekąskami przy którym stal jakiś chłopak przypominający kota i pewnie nim był, a druga osoba znajdująca się z owym kotkiem to jakaś dziewczyna, ale nie zwróciła na Nia zbytniej uwagi tylko przelotnie się do nich uśmiechnęła pokazując swoje białe żeby. Stala tak chwile zastanawiając się co by tu wziasc żeby nie wrócić z pustymi rekami do swojej siostry i kuzyna, ale nic nie mogla wymyslec wiec improwizowała. Poprawiła sobie rękoma sukienkę, a ręką przeczesała grzywkę i sprawdziła czy czasami nie rozluźnił jej się kok na głowie.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 17:38

Cassandra weszła zdecydowanym kokiem do posiadłości a za nią dreptała cichutko jej wierna lalka. Nie miała nawet zielonego pojęcia po co tu przyszła, zresztą i tak nie lubiła towarzystwa innych osób. Mimo to po dłuższych przemyśleniach postanowiła wpaść na chwilę, ot tak na pół godzinki może więcej. Wreszcie gdy dotarła do sali balowej, przy okazji podziwiając po drodze wnętrza, ujrzała tłum bawiących się ludzi i jeszcze raz naszła ją ochota by cofnąć się i wrócić z powrotem do domu by zaszyć się w swojej pracowni. Mimo to nie uczyniła tego jednak zamiast zagadnąć do kogoś stanęła przy ścianie obok jakiegoś mężczyzny, którego w ogóle nie kojarzyła, może przez tę maskę?

Wiem, krótko ale nie chciało mi się rozpisywać na początek xD

Tyk - 14 Styczeń 2011, 18:04

Jakże Dark była naiwną istotką. Sądziła, że zmanipulowała Rosarium, a tak naprawdę to nie zyskała nic. Nie tylko się jej pozbył, lecz jeszcze nie dał stuprocentowej pewności spotkania później. W końcu kto wie jak to jest. Równie dobrze może ona zapomnieć o tym, bądź Agasharr może być zbyt zajęty innymi sprawami. Mówiąc prościej jej manipulać była pozorna. Co zabawniejsze nawet gdyby ujrzał jej twarzy nie poznałby jej. Była zbyt mało istotna by się kimś takim przejmował. Nie, on nie był jednym z tych, co całe życie chcą zemsty na jednej osobie. Przez chwilę tylko przyglądał się jak Dark odchodzi, po czym skierował swoje spojrzenie w stronę gdzie była orkiestra. Oczywiście o spóźnieniu Amry nic nie wiedział, w końcu tą częscią balu wyłącznie ona się zajmowała. Dłonią przesunął po rękojeści swojej szabli i rozejrzał się. Już na samym początku ujrzał osobę opartą o ścianę niedaleko niego. Dziwny to widok. Przecież dość ma tutaj kolumn i podpór, nie potrzebuje kolejnych - ludzkich. Nie organizował też tego balu by ktokolwiek się nudził. Za wcześnie było jeszcze na przedstawienie, więc musiał osobiście się tym zająć, choćby tylko informacje miał zdobyć. Zrobił krok w kierunku Cas i zatrzymał się przy niej, choć bokiem. Nie opierał się o ścianę, lecz stał w podobnej pozycji, tyle, że wyprostowanej. Westchnął cicho po czym przemówił.
- Mam nadzieję, że nie nudzisz się na moim przyjęciu, przecież nie po to zapraszałem tu tych wszystkich ludzi gestem dłoni pokazał na bawiących się gdzieś w głębi sali. Gdy dłonie jego opadły do poprzedniej pozycji kontynuował. - By ktoś stał znudzony przy ścianie. Chętnie więc posłucham co jest powodem tego dziwnego zachowania. Chyba, że nie chcesz mówić, wtedy nalegać nie mogę.
Oczywiście szczytem subtelności to nie było, lecz nie zapominajmy, że wciąż starał się ogarniać cały bal, a to nie było łatwe z miejsca, w którym się znajdował.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 18:27

Głos nieznajomego, który sadzać po jego słowach okazał się być gospodarzem, obudził ją z zamyślenia i spojrzała na niego poprawiając przy okazji maskę, która omal co nie zsunęła się z jej nosa. Podparła się dłońmi i lekko odepchnęła się od ściany opierając się już na własnych nogach po czym zaczerpnęła powietrza i odparła.
- Nie nie nudzę się, wręcz przeciwnie, bawię się nawet bardzo dobrze, chociaż innym może się tak nie wydawać - powiedziała niezbyt szczerze i zerknęła na gości, którzy bynajmniej nie robili tego samego co ona. Lub raczej takowych nie spostrzegła - A ty? Skoro jesteś tutaj gospodarzem, czemu stoisz sam? Czy może tez preferujesz taki rodzaj rozrywki? - spytała i spojrzała prosto w oczy rozmówcy, które kryły się za maską.

Tyk - 14 Styczeń 2011, 18:54

Rosarium lubił wiele zabaw, które można nazwać wręcz sztuką. Przecież nie łatwo jest zając czas tak by ten został wykorzystany efektywnie, a zarazem ciekawie. Nie okłamujmy się jednak tak bezczelnie. Stanie przy ścianie nie jest jedną z dobrych zabaw. Można nawet powiedzieć, że jest jawnym okazem jej braku. Dlaczego więc istota, która się ku niemu odezwała tak jawnie i bezczelnie skłamała. Rosarium dostrzegł to, co nieco go zirytowało. Nie jednak jak małe dziecko, że zaczął machać rękami jak szalony i krzyczeć niezrozumiale. Prawdę mówiąc uczucie, które zawitało w jego głowie nie odbiło się nawet kroplą w postawie, zachowaniu czy mimice Rosarium. Białowłosy był całkiem dobrym aktorem, choć zapewne roli w hamlecie to by nie dostał. Największym tego powodem jest niechęć do występowania przed publicznością inną, niż tą, którą sam sobie wybierze. Na razie jednak nic nie mówił. Przyglądał się wirującym parą i samotnikom, którzy również tańczą. Było jeszcze kilka osób, które do żadnej z tych kategorii się nie zaliczały. Czy to rozmawiający, czy też znużeni zabawą, która minut piętnaście nie trwała, i jedzący, aby siły odzyskać. Tyle istnień, a sam jeden Agasharr by ich wszystkich objąć. To też była odpowiedź na pytanie nieznajomej. Oczywiście pytanie nie było zbyt na miejscu, gdyby zgłębić się bardziej w postać Rosarium. Czemu miałby organizować przyjęcie, które nie będzie dla niego? Nie był przecież dobrym samarytaninem prawda?
- Zorganizowałem ten bal. Jestem chyba jedyną osobą, której przyjęcie całkowicie się podoba, w końcu sam je planował - Tutaj wdarło się małe przekłamanie, lecz nieistotne prawdę mówiąc.- Jedyny powód, dla którego nie jestem w tłumie to fakt, że jako gospodarz powinienem czuwać nad wszystkim, a nie w zabawie się zatracać. Odpłynięcie jest dla nich. I dla ciebie, więc korzystaj z niego.
Tutaj na chwilę przerwał i zrobił krok do przodu. W sumie postanowił iść już dalej, skoro osoba, z którą rozmawiał okazałą się niechętna do zabawy. Pytanie tylko co tutaj robi. Nie, to żeby nie była zaproszona. Jednak może lepiej gdyby poczekała, aż ten zorganizuje inny typ przyjęcia? Jeszcze raz przemówił obracając się.
- [color=#AD1111]Co więc spełnia twoje wymagania, skoro tutejszy klimat ci nie odpowiada? Mów śmiało, ja to przemyślę.[/coilor]
Zaczekał jeszcze na odpowiedź, po czym w dalszą drogę wyruszył.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 19:28

Oderwała swój wzrok od twarzy białowłosego i przeniosła go w tym samym kierunku co on, czyli na resztę osób w sali. Rzeczywiście, raczej nikt nie sterczał sam jak Cassandra i nikt nie preferował "jej" rodzaju zabawy. Chociaż tak szczerze mówiąc gdyby ktoś ją poprosił na pryzmując do tańca, z pewnością nie pogardziła by tym, jednak tym razem nie bardzo jej się chciało tańczyć.
- Rozumiem, jednak mam nadzieję, że oprócz pilnowania tego wszystkiego też sam będziesz miał z tego przyjęcia jakaś zabawę - oznajmiła i widząc, że gospodarz widocznie znudził się jej towarzystwem i postanowił odejść, podniosła rękę kiwnęła palcem na Gretę, która momentalnie się ożywiła i zrobiła parę kroków w stronę swojej pani- Nie mam zbyt wielu wymagań, jedyne czego mi tu brakuje to wolność wyboru rozrywki, ale skoro nalegasz bym przyłączyła się do reszty chętnie wypróbuje tę pozycję. Mam nadzieję, ze okaże się to być trafne i możliwe, że coś przypadnie mi do gustu - dodała z małą ironią i ruszyła w przeciwnym kierunku co jej były już rozmówca, w poszukiwaniu stołów z przekąskami, które widziała po drodze i tak na marginesie wyglądały bardzo apetycznie.

Anonymous - 14 Styczeń 2011, 21:26

Ha, miał szczęście że się zgodził, dziewczyna była już wystarczająco rozdrażniona całą tą szopką związaną z balem. Rozważała nawet pójście sobie precz z tego miejsca, chociaż jednocześnie nie spieszyło jej się do zostania pierwszą osobą, która wyjdzie. Dochodził do tego jeszcze fakt, że nie zdążyła nikogo zgnębić. Co za nudy.
Uśmiechnęła się lekko sugerując się stereotypową cudowną, słodką dziewczynką i zabrała mu jedną przekąskę. Właściwie to nie jadła zwykłego jedzenia od bardzo długiego czasu. No, ale przecież nie umrze od tego, nie? Chyba. Włożyła jedzenie do ust i odgryzła kawałek skupiając się na wykonywanej czynności w równym stopniu, jakby od tego zależało jej życie. Następnie westchnęła ciężko, a w jej głosie można było wyraźnie wyczuć znużenie.
- Myślałam, że chociaż poczuję jakiś smak. Co za zawód.
Mruknęła bardziej do siebie niż do chłopaka, jednak wzięła drugi gryz przystawki tym samym ją dokańczając. Przecież by jej nie wyrzuciła? Nawet jeśli fakt był taki, że czuła się jakby jadła powietrze, które dziwnym cudem osiągnęło stały stan skupienia. Założyła ręce na piersiach i oparła się o ścianę nie sięgając po następną.
- Jak się rodzisz doskonałym to wyróżnianie się masz we krwi.
Odpowiedziała bez większego zastanowienia na jego pytanie. Bardzo powoli docierało do niej, że nie rzuciła jakiegoś słodkiego tekstu, od którego nie tylko jej, ale i jemu zrobiłoby się niedobrze. Peszek. Co więcej nie zamierzała tego naprawiać.
- Właściwie to całkiem nieźle, może nie jest to widok idealny, ale dzięki odpowiedniemu kształtowi pozwala innym na wątpienie w to, że widzę cokolwiek. Dzięki temu nieco opuszczą gardę co ja zwinnie wykorzystam... niczym polujący lew chowający się w wysokiej trawie i obserwujący niczego nie spodziewające się gazele.
Przerwała gwałtownie swój wywód i obróciła ponownie głowę w jego stronę z lekkim uśmiechem, chociaż zdecydowanie różnił się od tego pierwszego zagranego na czyiś wzór. Nie, ten był całkowicie Loutreurowaty, zabarwiony nutą tajemniczości i szaleństwa.
- A gdyby tak wprowadzić nieco zamieszania?
Może by tak rzucić iluzję na paru uczestników? Albo stworzyć parę cienistych stworów? Albo, albo... och zamieszanie, tak zamieszanie! Gorzej jeśli chłopak należy do zgrupowania grzecznych istot nie niosących szkody innym bez względu na nic. Wtedy zostanie zdemaskowana i z zabawy nici. No, ale kto nie ryzykuje ten nie wygrywa, najwyżej ulotni się chyłkiem z balu zanim ją złapią. A właśnie, gdzie to jej łańcuch?
Tu mnie rzuciłaś idiotko! Szybko weź mnie do ręki! Głos rozbrzmiał jej w głowie, chociaż był nieco słaby. Wychyliła się nieco do przodu i spojrzała w lewo na ziemię poszukując broni. O tam była. Podeszła do niej i przywaliła w nią butem z zadziwiającą siłą jak na delikatne dziewczę. Delikatne dziewczę? Że niby w którym miejscu? Tak czy siak łańcuch jęknął wyraźnie, a ona podniosła go z ziemi udając, że nic się nie stało.
- Jeszcze jedno słowo parszywy kundlu i opuścisz moje wspaniałe dłonie lądując przy psiej obroży.
Syk ten był cichy, a przy muzyce nie było opcji, by ktokolwiek usłyszał jak gada do przedmiotu. Ale to on zaczął, chyba wszyscy słyszeli? A nie to tylko ona słyszała głosy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group