To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogród Strachu - Spiżarnia Mirany

Mirana - 12 Luty 2016, 00:21
Temat postu: Spiżarnia Mirany


Spiżarnia ulokowana jest w szczelinie pomiędzy dwoma klifami, których strome, pionowe skały stanowią ścianki boczne – lewą i prawą stronę. W górze znajduje się oszklony dach, wznoszący się kilka pięter ponad poziomem gruntu. Do środka można wejść z poziomu gruntu, niczym w przesmyk którym ta spiżarnia de facto jest. Przytłaczającą jest duża ilość szuflad, półek, regałów i akwariów; a w nich ulokowana kolejna liczebność sadzonek, okazów umieszczonych w słojach i butelkach, wysuszone zioła, narzędzia, roztwory, księgi traktujące o roślinach i ich mocach; i inne, różne zdobycze Mirany.
Korytarz, szeroki na około dwa metry, z obu stron wprowadza w gęstwinę lasów, przy czym z jednej strony jedynie kilka kroków oddziela spiżarnię od wodospadu spływającego koło Lehlaki.
Swobodę przemieszczania zapewniają Miranie silne pnącza rosnące pionowo, które stają się agresywne wobec nieproszonego gościa, bo tylko w towarzystwie Anastasii lub Mirany można tu bezpiecznie przebywać.
Liczebność znajdujących się tu okazów i pozorna ich nikła wartość sprawia, że byle złodziej właściwie nie wie, co powinien ukraść. Nie ma tu żadnych zamkniętych szuflad czy specjalnych półek oznaczonych hasłem „niebezpieczne”. Z kolei niespokojne dłonie mogą roztłuc flakoniki i buteleczki, gdyż wiele z nich ustawionych jest nad krawędziami podtrzymujących je półek. Wiatr tutaj nie wieje, a cisza kłębi się, lekki zaduch sprzyja wzroście roślin w szkółkach. Czasami Mirana spędza tu tyle czasu, że spotkać ją można przemęczoną i śpiącą na ziemi bądź w pustych wnękach regałów.


***


Mirana, przechadzając się pewnego dnia po okolicy, spostrzegła to ciekawe miejsce o stromych klifach, przez które nie hulał nigdy wiatr, a temperatura jest nieco wyższą niż wokoło. Postanowiła bliżej zapoznać się z tym miejscem, a wówczas zrodził się w jej umyśle plan o utworzeniu tutaj pewnego rodzaju spiżarni, która pozwoli jej kolekcjonować okazy z Ogrodu i trzymać je wszystkie w jednym miejscu; i badać, przyglądać się cechom charakterystycznym. Wiele bowiem gatunków jest dla niej wciąż nieznanych. Zaś bliskość z domostwem Anastasii tylko utrwalało myśl o tym, że to najlepsze miejsce w okolicy na takie przeznaczenie.
Ze starych, powalonych drzew, znalezionych w lesie, uformowała trochę regałów i półek. Podczas kilku wizyt w innych miejscach Szkarłatnej Otchłanii, postarała się o wzięcie starych gratów: mebli i okien, które pozwoliły jej jeszcze lepiej zagospodarować spiżarnie. Z czasem półki zapełniały się kolejnymi roślinami z ogrodów, pozwalając Miranie spełnić się w swojej naturze - mieć wszystkie te nowe dla siebie gatunki obok siebie i uszczęśliwiać je swoją obecnością, obdarzać opieką...

z/t

Anonymous - 13 Sierpień 2016, 22:31

Piraci…? Pomyślała chwilkę, jakby musiała dopiero przypomnieć sobie znaczenie tego słowa. Polityka i wszelkie zdarzenia mające miejsce poza jej ogródkiem mało ją obchodziły, więc dopóki kule armatnie nie pukały do jej drzwi, nie zamierzała się tym ani nazbyt interesować, ani przejmować. Może nawet na rękę byłoby Meredith, gdyby w okolicy rozgorzał jakiś konflikt? Na moment wróciła do wspomnień, do okresu wojny. Wcale źle tamtych czasów nie wspominała, a zajęcia, różnego rodzaju zajęcia, miała wtedy aż nadto. Tylko czy to właśnie nie te burzliwe okresy psuły marionetkę od wewnątrz, ciągnęły na złe ścieżki? I czy warto byłoby poświęcić jej kochane roślinki dla takiej sprawy? One też stanowiły zajmujący, pasjonujący, a przede wszystkim - w dziwny sposób uspokajający temat. Natura Świetlika łagodniała podczas pracy w ogrodzie, ale niemal nikt dotąd nie miał okazji jej takiej odkrywać. Kto wie, może to Mirana pierwszą zaglądającą w lepszą stronę lalki będzie?
Nie rzekła nic, kiedy zielona skóra przegrała w starciu z żrącą krewką, bo i co mogła zrobić? Użyć swojej leczącej chłonki? Nawet przez myśl jej to nie przeszło - że mogłaby jej pomóc, drobnym wysiłkiem wysłać poparzenia w zapomnienie. Braki w empatii dawały o sobie znać, a zdarzenie to prędzej wywołałoby u niej ciekawość i pewną zazdrość - o to, że Mircia nie jest w ten sam sposób zepsuta, że dotyk i ból jej nieobcy.
- I ja nie wiedziałam, że ktoś jeszcze te ogrody wybrał sobie na mieszkanie. Niektórzy, obcy, się tu czasem zapuszczają, ale ile z nich wraca? - uśmiechnęła się, jakby odpowiedź na to pytanie doskonale jej była znana i cieszył ją ten wynik. Zdążyła się już zadomowić w Strachogrodzie, może wciąż znała tylko jego wycinek, ale to wystarczyło by przywiązała się do tego miejsca. Miranę zaczynała traktować niemal jak naturalną część, kolejny okaz magicznej rośliny, tym razem odrobinę bardziej rozumnej od pozostałych. Za to osoba Anastasii wcale jej się tu nie podobała, zwłaszcza że widać większe plany wobec swojego otoczenia miała. Rywalka. Tak o niej marionetka zaczynała myśleć, a zazdrość o fakt, że tak ładnie się zdążyła urządzić w sercu ogrodów coraz bujniej w niej wzrastała. Do głowy Świetliczkowi nie zaświtało, że być może widać tutaj nadzieję na współpracę i wspólny cel - na razie była podejrzliwa, a jedynie Miranę potrafiła obdarzyć w jakimś stopniu zaufaniem.
Przyjmując słowa o swoim latarnio-likorysie, oczy na chwilkę się jej szerzej otworzyły w mieszance zdumienia i zadowolenia. Zaraz jednak zreflektowała się, ukryła te emocje za woalką dumy. Łasa była na komplementy, zwłaszcza jeśli dotyczyć miały jej własnej pracy i umiejętności, ale wdzięczności za nie pokazać nie chciała, czy może po prostu - nie umiała.
Skinęła głową, pozwalając pokazać sobie ścieżkę, po raz kolejny mając Miranę za przewodniczkę. Lżej się jakoś jej szło, i już nie wiedziała czy to obecność kobiety tak na nią działała, czy to przechadzka po ogrodach sama w sobie. Ale tak sielankowo nie mogło być zawsze, w końcu i na biednego Świetliczka przyszła pora. Kolejne pytanie wybiło ją z rytmu, przystanęła aż w pół kroku. Na twarzy wymalował się głęboki wyrzut, chociaż jej rozmówczyni wiedzieć przecież nie mogła, że temat owego Stwórcy tak drażliwy był dla lalki.
- Nie. - odpowiedziała w końcu, stanowczo i z chłodem jakimś. - Nie znam, nie pamiętam i nie szukam. - co prawdą nie do końca było, bo gdyby tylko Mer poznać miała swojego Marionetkarza, to uczynić chciałaby wszystko, by gorzko pożałował ułomności jej lalkowego ciałka. Splotła ramiona, pazurki po raz kolejny zaczęły wbijać się w jej skórę, niebezpiecznie głęboko. Spochmurniała cała, ale ruszyła w dalszy spacer, wyraźnie jednak w nieprzyjemnych myślach pogrążona.
Świetliczek powolutku zaczęła się ożywiać w miarę zbliżania się do obranego przez Miranę celu. Dużo racji było w stwierdzeniu, że odwiedziny w spiżarni mogą poprawić Mer humor, może nawet bardziej niż to było spodziewane przez obie strony. Zaczynała rozumieć co to za miejsce, i jak skromnie przy tym wypadłyby jej zbiory i badania prowadzone w szklarniogrodzie.
- Jak roślinna biblioteka… - wyrwało jej się mimowolnie, z zachwytem. Wcześniej trzymając się blisko swojej przewodniczki, teraz oddaliła się od niej nieco, na własną rękę chcąc poznać spichlerz. Wciąż pozostając w jej pobliżu, ale nie czekając na pozwolenie swojej gospodyni, otworzyła kilka szufladek, przejrzała zawartość gablotek, zerknęła na grzbiety książek. Widać było po Meredith, że orientuje się w tej tematyce, część szczepek czy ziarenek pewnie znała i mogła nawet pewne nazwy ich wymienić, by Miranę uświadczyć w swoich umiejętnościach. Jednakże, ogół spiżarnianych zbiorów wybiegał dalece poza jej wiedzę i tym samym utwierdził Świetlika w przekonaniu, że warto było tu zostać. Zaczynała liczyć też na to, że pod okiem zielnej pani czegoś jej się jeszcze o roślinnym świecie nauczyć uda.
Przestała się tak po chwili krzątać, stanęła na środku klifowego korytarza. Zadarła głowę, wodząc oczami po mnogości półek.
- Sama wszystkie te okazy zebrałaś? - domyślać się mogła, że ktokolwiek spiżarnię założył, zaczął to dzieło ku lepszemu poznaniu roślin, zachowaniu ich i ochronie. Ale może i ukryte tu motywy były, których nie zauważała, czekała więc aż Mirana nakreśli jej jakąś historię tego miejsca.

Mirana - 4 Wrzesień 2016, 22:11

Ilu wraca? Miała błogą nadzieję, że wszyscy, a na pewno ci, którzy mają do czego i z czym wracać. Piraci, którzy się tu pojawili, nie powinni zbytnio namieszać - życzyła tak temu miejscu. Śmierć jest, śmierć się szerzy, a turyści przeceniają swoje możliwości. By przeżegnaniem się skomentowała to pytanie, ale nie trwogi jej trzeba, nie wiary w coś, czego nie ma - dość niespodzianek na co dzień można ujrzeć, a przy odrobinie szczęścia łase na emocje, duchy, czy inne Strachy.
Stanowczość. Brak spodziewanej odpowiedzi. Jak? Dlaczego? Te i podobne pytania nie powiedzą nic, jeśli nie zostaną wypowiedziane. Druga i kolejna odpowiedź mogą zaś nie wystarczyć. Pozostało zostawić kwestie na później, na lepszy moment. A będzie kiedyś taki?
Jej uwagę zwróciły pazurki wbijające się zbyt mocno, zbyt wrażliwie, zbyt... nierealnie? Czy to samookaleczenie? Nie, przecież ani jednak stróżka krwi nie upłynęła! To również puściła mimo… wzroku.
Pochwały. Dobre, szczere słowo ceni sobie wyjątkowo.
- Biblioteczka - powtórzyła za Świetlikiem to, ujmujące jej dzieło w zachwyt, słowo - choć zwykłam nazywać spiżarnią, bo kojarzy mi się z owocowymi zasobami... choć to niepełne porównanie jest.
...a nawet zdecydowanie nietrafione - gdybyś znała prawdziwy wygląd spiżarni i sposób ich zachowywania… a raczej przetwarzania - nie porównywałabyś tak tego. Czasem znajomość definicji nie przybliża do poznania prawdy, a ją lepiej czym prędzej ując w dłonie i nie czekać, nie zwlekać.
Obserwowała, jak raz z zauważalną biegłością, a raz z totalną niewiedzą, sięga po niektóre z jej okazów bądź dogląda tylko z bliska. W pewnym momencie jedna z pobliskich, masywnych łodyg mogła ując Świetliczkę w pasie i ponieść ją powyżej, ale wystarczyłby jeden ruch protestu, aby łodyga przeprosiła i wróciła do biernej postawy.
Po raz pierwszy Mirana widziała jak ktoś tak żywo interesuje się jej dorobkiem. Polubiła Świetliczke bardziej niż sądziła, bardziej, niż jeszcze minutę temu i prawdopodobnie mniej, niż za kolejną minutę to będzie mieć miejsce.
Brakuje jej kogoś, kto potrafi ją bardzo dobrze, a może nawet w pełni zrozumieć.
A skąd to wszystko?
- Wiele dni i nocy, trudu i cierpliwości. Prosty przepis - odparła zwięźle, uzupełniając po pauzie swoją wypowiedź:
- Część pochodzi z Krainy Luster, ale większość z tych Ogrodów... Strachogrodu, tak? - użyła formy, którą posiłkowała się Marionetka. Miała ona coś w sobie indywidualnego, oryginalnego. No i ukazywało pojedynczy strach; Straszkę? W takim rozumieniu nazwa byłaby przez Panienkę Anastasię zupełnie do przyjęcia, jak Mircia mniema.
- Nigdy wcześniej nie napotkałam się na tyle nowych gatunków, a poza tym nabrałam chęci wspierania innych osób swoimi siostrami. No i uroiłam sobie myśl, że zdołam dzięki nim wspierać innych w potrzebie. Że oni sami mogliby się nimi wspierać, mając na przykład, na co dzień, za biżuterię. Dlatego zechciałam badać ich specjalne właściwości i konstruować je tak, aby można było bezpiecznie nosić. Udaje mi się to stopniowo i tak na przykład posiadam parę sztuk naszyjników, bransoletek, przepasek na włosy czy też ozdób na dłonie.
Otworzyła się na Świetliczkę, ze skromnością opowiadając swoją przygodę, a przy tym posiliła się jednym z pnączy by wznieść się wyżej i popatrzeć w ogrom swoich zbiorów. Czasem, jak teraz, myślała kiedy możliwe się stało nagromadzenie tego aż tak wielkie ilości.

...

z/t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group