To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Mroczne Zaułki - Skrzydła Nocy

Yako - 27 Styczeń 2017, 01:26

Właśnie miał upić kolejny łyk swojego drinka, gdy zobaczył wychodzących z łaźni mężczyzn. Spojrzał na nich rozbawiony. Kapelusznik i Upiorny, no co za ciekawe połączenie. Przyglądał im się z niemałym rozbawieniem w oczach. Uszy miał wysoko postawione, by wyłapały jak najwięcej. W końcu nigdy nie wiesz co pijanemu nagle wpadnie do głowy, a ci dwaj wyglądali na całkiem zalanych. Poruszył lekko ogonem, nie odrywając od nich wzroku.
Coś kombinowali, a lis jak to lis był bardzo ciekawy co to takiego. Normalnie nie skupiałby się na ich rozmowie, w końcu nie wypada, jednak skoro byli pijani, to im pewnie i tak było wszystko jedno. Planowali im zrobić psikusa. Ale jakiego? Tego nie umiał określić. Na chwilę oderwał od nich wzrok, tylko po to by zobaczyć jak sztylet Gawaina ląduje w palcach rogacza. Lusian najeżył się widząc to, jednak nie ruszył się z miejsca. Nie po ostrzył ten sztylet, żeby teraz byle Arystokrata się nim zabawiał. Jego ogon zaczął się poruszać nerwowo, a w oczach mogłoby się wydawać, że płonie błękitny ogień. Czekał jednak na reakcję swojego towarzysza. W końcu to jego sztylet, a Yako nie miał zamiaru wpychać się w jego sprawy.
Słyszał jednak dokładnie co powiedział arystokrata na temat odliczania czasu. Kapelusznik prawie dusił się ze śmiechu.
Cień podszedł do mężczyzn z zamiarem odzyskania swojej broni. Lusian obserwował ich uważnie. Jednak w przeciwieństwie do Gawaina nie bał się Arystokracji no i nie był takim milusim demonkiem na jakiego mógł wyglądać. Ot zwykły Dachowiec z dziwnym ogonkiem. Wpadł mu nagle do głowy pewien pomysł, nie wiedział jednak czy warto go teraz realizować. Z jednej strony byłoby zabawnie, z drugiej, nie chciał aby Upiorny nagle poczęstował sztyletem serce Cienia.
Uznał więc, że poczeka na rozwój wydarzeń. Odsunął się od ściany i podszedł do mężczyzn, bawiąc się pustą już szklanką. Czekając na to czy oddadzą grzecznie Gawainowi sztylet czy raczej będzie miał okazję się trochę pośmiać.

Thorn - 27 Styczeń 2017, 01:54

No i nie czekali długo. Rudzielec miał nietęgą minę i Thorn przez ułamek sekundy mógł dostrzec w jego oczach chęć mordu. A może mu się wydawało? Był przecież pijany a pijani widzą i słyszą różne rzeczy.
Jak dobrze, że Arystokrata po alkoholu nie łapał agresora. Gdy okradziony mężczyzna podszedł do niego, rogaty wyprostował się i z jego twarzy na chwilę zniknął uśmiech. Przestał się też kołysać na boki, przeniósł ciężar ciała na nogę którą wspierał na swojej kunsztownie zdobionej lasce.
Gdy rudowłosy sięgnął po swój sztylet, Thorn nie oponował i po prostu mu go oddał. Po co miał mu go zabierać? Nie potrzebny mu nóż, ma własną broń i pewnie potrafiłby się nią lepiej posługiwać niż sztylecikiem. Nie do tego był szkolony.
- Oczywiście. - powiedział z powagą i spojrzał mężczyźnie w oczy. Przez chwilę wpatrywał się w nie w milczeniu. Miały ciekawy kolor i bardzo przypominały mu jego własne, zwłaszcza ta czerń twardówek. Z tym, że Thorn nie wyczuł próby użycia mocy, wyglądało na to, że facet miał takie oczy na co dzień.
Gdyby Thorn był głupi i agresywny oraz zwyrodniały, mógłby spróbować na czarnych oczach rudzielca swojej drugiej mocy. I stojący przed nim mężczyzna boleśnie odczułby próbę ale zobaczyłby, że Arystokrata też ma czarne oczka!
Ale na szczęście Thorn nie był ani głupi, ani agresywny, ani zwyrodniały.
Posłał mężczyźnie uśmiech, który pewnie zostałby nazwany rozbrajającym, gdyby nie fakt, że Upiorny już wcześniej rozbroił swojego rozmówcę.
- Proszę wybaczyć moją zuchwałość, chciałem się zwyczajnie popisać. - powiedział i wzruszył ramionami - I dziękuję za komplement, o ile oczywiście dobrze odebrałem pana słowa. - skinął głową. Maniery i kultura zawsze na pierwszym miejscu!
Przeniósł wzrok na Dachowca który zbliżył się do nich ale nie odezwał ani słowem. Upiorny uśmiechnął się do niego przyjaźnie ale nie nawiązał rozmowy.
Gopnik dusił się ze śmiechu. Thorn klepnął go mocno w plecy - nie chciał przecież by kumpel padł mu zaraz nieprzytomny na ziemię.
Posłał przepraszający wzrok rudowłosemu a uśmiech nie schodził mu z ust. Arystokrata znowu wbił spojrzenie w oczy stojącego przed nim mężczyzny.
- Proszę tego źle nie odebrać, ale mam wrażenie, że jest pan majętny. Dlaczego więc nosi pan przy sobie zwykły kawał żelastwa? - wskazał na sztylet - Czy to z przywiązania do tego akurat egzemplarza? A może preferuje pan prostotę? - zapytał wprost ale w jego pytaniu nie było ani krzty drwiny. Ot, po prostu był ciekawy. Bynajmniej, nie chciał urazić mężczyzny.
- A, właśnie. Wracając jeszcze do żartu... - powiedział i zerknął przez ramię rudowłosego, by zobaczyć obsługę zmywającą zalaną podłogę w Czarnej Otchłani - Mam wrażenie, że sprzątanie trochę im zajmie. Dlatego zapraszam panów na szklaneczkę bądź kieliszek przez panów wybranego alkoholu. - znowu wyszczerzył zęby - W ramach przeprosin oczywiście.
Ukłonił się lekko w ich stronę co miało oznaczać tylko i wyłącznie tyle, że darzy ich szacunkiem. Fakt, że nie rzucili się na niego z łapami potwierdzał tylko, że byli rozsądni. A rozsądek był na tyle rzadką cechą w Krainie Luster, że trzeba było go cenić i szanować.
Czekał na reakcję mężczyzn mając nadzieję, że skuszą się na propozycję. To nie tak, że świerzbił go nadmiar gotówki w portfelu. Thorn po prostu lubił towarzystwo ciekawych istot. A zarówno rudowłosy z czarnymi oczami jak i Dachowiec z puchatym ogonem i szeroką klatą wydali mu się być wystarczająco interesujący do... małej pogawędki? Ale to od nich dwóch zależało, czy wybiorą towarzystwo pijanego Kapelusznika i Upiornego Arystokraty. I tylko ich decyzja miała zaważyć czy coś na tym przypadkowym spotkaniu stracą, czy zyskają.

Gopnik - 27 Styczeń 2017, 02:51

Gopnik przez chwilę zamarł, widząc, jak rudowłosy się do nich zbliża. Przez chwilę myślał, że dojdzie tu do jakiejś bójki, zresztą rudowłosy mężczyzna sprawiał wrażenie zimnego i bezwzględnego. Z twarzy Gopnika na chwilę znikł uśmiech. Obserwował wymianę uprzejmości między rudzielcem, a arystokratą.
Powiało chłodem. Tym razem jednak nie było to oziębienie spowodowane temperaturą, a dość gwałtowne ostudzenie emocji. Napięcie lekko puściło, gdy Gopnik usłyszał komplement rudego posłany w kierunku Thorna. Uznał to za dobry znak - mężczyzna może i był wściekły, ale raczej nie planował wyciągać z tej sytuacji żadnych konsekwencji... Albo dobrze to ukrywał. Tak czy siak, słowa faceta rozluźniły lekko Kapelusznika, na którego twarzy ponownie zagościł cyniczny, sygnaturowy uśmieszek.
Podczas konfrontacji milczał i spoglądał to na arystokratę, to na rudzielca, to na dachowca. Ten ostatni początkowo wyglądal na wyraźnie zdenerwowanego - machał ogonem w podobny sposób, co normalne koty, gdy są niepewne, jednak, podobnie jak Gopnik, gdy sytuacja zaczeła się wyjaśniać, rozchmurzył się. Gdy Thorn i jego ofiara zakończyli rozmowę, Kapelusznik znowu parsknął śmiechem, mimo ogromnego wysiłku, by jednak powstrzymać te niekontrolowane napady. Klepnięcie w plecy bardzo mu pomogło, opanował się na chwilę, by jednak chwilę po tym znowu przypomnieć sobie sytuację i zaśmiać się głośno, jednak po tym już skupił się na opanowaniu emocji.
Dopiero, gdy Thorn skomentował wygląd ostrza, Gopnik uświadomił sobie, że to, o co spytał Arystokrata było pytaniem. Zaiste, sztylet faceta był prosty, takich ostrzy było wiele zarówno po tej stronie Lustra, jak i w Świecie Ludzi. W zasadzie, gdyby Kapelusznik chciał sobie sprezentować broń, wybór padłby właśnie na taki sztylet bądź ludzki współczesny nóż bojowy. Gdyby jeszcze umiał nim walczyć...
Gopnik też miał pytanie dotyczące broni, jednak póki co nie chciał przerywać. Szczerze powiedziawszy, zaskoczony był tym, jaką klasę potrafił zachować Upiorny, nawet pomimo, bądź co bądź, stresującej sytuacji i silnego upojenia alkoholowego.
Gdy usłyszał o możliwości wspólnego picia, ucieszył się. I to bynajmniej nie z powodu pretekstu do wypicia kolejnej porcji alkoholu. Zaciekawiła go postać kryjąca się jak dotąd w przysłowiowym cieniu rudowłosego. Dachowiec wyglądał, jakby coś planował, a Michaiła ciekawiło, co mu chodzi po głowie. Poza tym, poznał już jedną świetną istotę, może pozna kolejne wyjatkowe dwie. Dodał zatem:
- Wiecie państwo, jak to jest po pijaku, głupie pomysły przychodzą do głowy. Ale hej, w grupie jest raźniej, zatem również zapraszam na kieliszek, bądź szklaneczkę trunku oraz przyjazną pogawędkę. A jakby któryś z Panów nie był pewny, co zamówić, proszę poprosić o szklankę wody - wtedy pokażę inną, kompletnie niegroźną i przyjazną sztuczkę z rekwizytem. To jak? Styl wypowiedzi Gopnika nie był nawet zbliżony do charyzmy Thorna. Wszak jego towarzysz był dumnym arystokratą, zaś Michaił swoim chłopem, który najlepiej dogadywał się z dresiarzami przy flaszce wódki lub bimbru. Potrafił zachować oficjalny ton, ale teraz przeszkadzał mu w tym alkohol. Niemniej jednak liczył na przyjęcie zaproszenia przez mężczyzn. Był ciekawy, kim byli, a, jak zresztą kolejny raz się dziś przekonał, czy to w Świecie Ludzi, czy w Krainie Luster najłatwiej poznawać ludzi przy kieliszku.

Gawain Keer - 27 Styczeń 2017, 04:42

Uśmiechy spełzły żartownisiom z twarzy, którzy albo spodziewali się innej reakcji, albo uznali, że to jednak nie był taki dobry pomysł. Przez moment wydali się Gawainowi spięci, a może nawet wystraszeni. Cóż, przywykł do tego. Zawsze roztaczał wokół siebie aurę nieprzyjemnego chłodu lub nieokiełznanego ognia. Jego gniew przybierał wiele odcieni, gdyż był to najczęściej przeżywany przez niego stan emocjonalny.
Czuł na sobie badawcze spojrzenie tęczowych oczu Arystokraty. Wyraźnie coś zaprzątało jego myśli, co zaniepokoiło Cienia. Całe szczęście brunet zwrócił Gawainowi sztylet.
Zastanawiało go, co takiego przykrego przytrafiło się mężczyźnie, że tak utykał. Nie wyglądał na weterana wojennego, ani na kogoś lubiącego sporty ekstremalne. Jego twarz była bez skazy, bez śladów jakiejkolwiek walki. Jednak cała reszta wręcz krzyczała do Keera, że jest inaczej. Mundurowy krój stroju, oficerki i żołnierska postawa mówiły same za siebie. Patrząc na Upiornego z tej perspektywy, brak blizn okazywał się przerażający. Musiał być niezrównany w walce, choć możliwe, że była to również zasługa medyków Krainy Luster. Niedawno Gawain sam był świadkiem, jak barwny Kapelusznik poskładał Yako tak, że nikt nie uwierzyłby, że jeszcze przedwczoraj nie mógł nawet chodzić, a dziś wywijał na parkiecie nie gorzej od profesjonalnego tancerza.
Za to Kapelusznik był zupełnym przeciwieństwem swojego towarzysza. Wyglądał na starszego, jego strój był trochę niedbały, no i te paski jak od dresu. Ale spróbuj zrozumieć kapeluta, a sam postradasz zmysły. Widocznie uznał żart za wyśmienity, bo raz po raz wybuchał śmiechem, próbując powstrzymać się przed każdym parsknięciem. Mimo irytacji Keera wynikającej z uprzedzeń, mężczyzna był tak niepozorny, żeby nie powiedzieć normalny, że zaciekawił sobą Cienia.
Ponownie spojrzał w tęczówki Upiornego. Tęczówki, w jego przypadku nie istniało lepsze określenie na kolor jego oczu.
- Nie ukrywam, że początkowo wprawiło mnie to w osłupienie. Mam nadzieję, że wybaczy mi pan moją ciekawość, ale czy umie pan tak robić również z innym przedmiotami? - ciągnął oficjalny ton. Dobre wychowanie i odrobina ogłady nieraz uratowała mu skórę.
Pewnie Lusianowi opadnie szczęka. Jeszcze tak mało o mnie wiesz. Nie musiał spoglądać za siebie, by domyślić się, że Yako stoi zaraz za jego plecami. Świadczyły o tym spojrzenia skierowane w tamtą stronę. Widocznie wzięli go za Dachowca o trochę nietypowym wyglądzie. Biedny lis, tak lubił lśnić w towarzystwie, a teraz został przyćmiony przez młodszego i niższego mordercę do wynajęcia.
Odpowiedział uśmiechem na uśmiech i już miał zamiar schować broń, gdy z ust tajemniczego Upiornego padło pytanie.
- Owszem, cenię sobie prostotę, ale nie żywię zbytniego przywiązania do tego ostrza - zważył sztylet w otwartej dłoni, po czym schował go w przeznaczonej dla niego skórzanej kieszeni. - Inkrustowane rękojeści i fantazyjne kształty może i robią wrażenie, ale głównie na złodziejach, nie wspominając już o użytkowym aspekcie takiej broni - powiedział spokojnie. Zastanawiał go cel tej dyskusji. Arystokrata najpewniej chciał ostrożnie wybadać z kim ma do czynienia.
Co do majątku z pewnością prezentował się nieco skromniej od tego jaki posiadał Upiorny lub Yako, ale Gawain nie mógł narzekać na biedę. Jako płatny zabójca nie zarabiał mało. W końcu był gościem, który potrafił wyeliminować cel przebywający w pomieszczeniu zaryglowanym od środka. Potem musiał wszystko sam otwierać, by nikt niczego nie zwęszył. Ewentualnie po krótkiej szamotaninie pozorował samobójstwo ofiary.
W każdym razie stać go było na wygody, ale jego to nie interesowało. Duży dom witałby go ciszą i pustką, drogie ubrania spłynęłyby krwią. Nie kupował niczego, co mógłby znaleźć lub zdobyć sam, miał wystarczająco dużo czasu na wszystko i do nikogo nie było mu spieszno. Bez rodziny, ze społeczeństwem w głębokim poważaniu, tak naprawdę mógłby spędzić całe życie na polowaniu i bieganiu po lesie. Musiał jednak coś jeść i gdzieś spać. No i w głuszy nie znajdzie wanny wypełnionej gorącą wodą. Lubił te małe, proste wygody. Poduszkę wypełnioną puchem, smak nalewki na języku i szmer przewracanej stronicy.
Poza tym ilość złota nie sprawiała, że rzeczy stawały się tańsze. To ilość dostępnych rzeczy wzrastała. Nie lubił szastać pieniędzmi, woląc zachować je na czarną godzinę. W końcu zdrowie i życie miał tylko jedno i cenił je niezwykle wysoko.
Do tego nie lubił zwracać na siebie zbyt dużej uwagi i przyciągać niepożądanych spojrzeń, tak jak miało to miejsce teraz. Miał tylko nadzieję, że brunet nie zainteresuje się źródłem jego dochodów.
Westchnął smutno, słysząc, że na tę chwilę musi obejść się bez kąpieli. Naprawdę chciał już wskoczyć do wody.
- Z miłą chęcią. Nie śmiałbym odmówić żadnemu z panów - zaśmiał się krótko i lekko klepnął lisołaka dłonią w jego odsłonięty tors. - Lusianie, co ty na to? - zwrócił się do Yako. Nie chciał, żeby towarzystwo tkwiło w błędzie zbyt długo i myślało, że demon jest jego ochroniarzem lub kimś w tym stylu. Gawain był boleśnie świadom stereotypu na temat Dachowców. Dużo z nich było grajkami, aktorami, pokojówkami i służącymi na dworach. Pełni naturalnego wdzięku często stanowili ozdobne akcesorium swoich panów.

Yako - 27 Styczeń 2017, 11:01

Lusian uśmiechnął się pod nosem widząc jak uśmiechy spełzają z ust żartownisiów. Czyżby wystraszyli się Gawaina? Niewątpliwe.
Kitsune oglądał obu mężczyzn. Arystokrata utykał na jedną nogę i opierał się o kunsztowną laskę. Ubrany w wojskowym kroju, z twarzą modela. Przyznał się, że chce się popisać przed kolegą, dlatego zwinął Gawainowi sztylet. Lusian rozluźnił się, widząc jak oddaje Cieniowi broń. Cały czas jednak był czujny. Arystokrata przez upojenie alkoholowe oraz utykanie, nie wyglądał na zbyt groźnego. Jednak pozory mogą mylić. Yako nie musiał daleko szukać innego przykładu kogoś kto wyglądał na kogoś innego niż był. Mógłby się założyć, że brali go za Dachowca z dość nietypowymi jak na tę rasę zwierzęcymi elementami. Ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Patrząc na to jak na wszystkie informacje o nim zareagował Gawain, wolał nie zdradzać swojej prawdziwej rasy. Może dzięki temu będzie nawet zabawnie?
Z trudem powstrzymał się od warknięcia na Kapelusznika. Może to dlatego, że denerwował go jego rechot? A może to przez sposób ubierania się? Gdy podróżował po Świecie Ludzi miał wiele okazji do spotkania różnych ugrupowań i raczej za tymi w dresach nie przepadał. Rzadko kiedy dało się z nimi pogadać, a zabawić można było tylko przy flaszce alkoholu lub waląc się po mordach. Ciekawiło go, czy Kapelusznik zawitał w Świecie Ludzi czy po prostu podpatrzył ten styl u kogoś innego. W końcu z tą rasą nigdy nic nie wiadomo.
Trochę zaskoczył go sposób w jaki wypowiadał się Gawain. Tego się po nim nie spodziewał, ale nie dał po sobie nic poznać. Przyglądał się nadal mężczyznom, nie mówiąc jednak nic. Widział, że jak na razie to Cień zgarnia całą uwagę na siebie. Nie przeszkadzało to Lusianowi. Może i uwielbiał być w centrum uwagi, jednak nie był od tego uzależniony. No przecież od tego się nie umiera!
Uśmiechnął się ledwo zauważalnie słysząc, że Gawain wygląda na majętnego. Nie znał finansów swojego towarzysza i szczerze mało go interesowały, jednak wiedział, że gdyby pokazał się tu w swoich starych, znoszonych ubraniach to najpewniej nie robiłby takiego wrażenia. I tutaj znów Lusian był do tyłu. Ubrany w luźne spodnie, których używał od dawna do ćwiczeń oraz koszulka, która też nie była pierwszej nowości. Ale cóż. Nie lubił szastać pieniędzmi i nigdy nie uważał, że musi mieć wszystko to co najlepsze. Kupował drogie ubrania, patrząc na ich jakoś i wytrzymałość oraz to, żeby były wygodne, a nie po to by świecić się jak choinka by wszyscy na niego patrzyli. Nie potrzebował do tego strojów, wystarczył on sam. Zauważył przecież kątem oka jak Arystokrata mu się przygląda. Nie uważał go od razu za jednego z tych, którzy wolą mężczyzn co tym bardziej podbudowywało ego demona.
Stał za Gawainem w lekkim rozkroku, trzymając ręce skrzyżowane na piersi. Był wyprostowany i pewny siebie. Może uznają go za ochroniarza Cienia, ale tak przynajmniej będzie zabawnie. A może by tak...?
Jego rozmyślania przerwało zaproszenie Arystokraty, a następnie dokładna Kapelusznika. Słysząc jego akcent, skierował swoje uszy w jego stronę. Czyli jednak mamy tu kogoś kto w Świecie Ludzi spędził nie mało czasu Zaśmiał się w duchu, słysząc wyraźny rosyjski akcent. W myślach już zacierał swoje łapska, planując jakby tu porobić sobie z ruska żarty.
Spojrzał na Gawaina, gdy ten przyjął zaproszenie po czym zwrócił się do niego - panie Gawain dobrze pan wie, że nigdy panu nie odmówię jakiegoś drinka - powiedział oficjalnym tonem - do tego byłoby wielkim nietaktem odmówić tak dostojnym panom, przyjęcia zaproszenia - skinął w ich stronę głową i założył na siebie koszulkę. Skoro nici jak na razie z kąpieli to nie było po co świecić przed nimi klatą. W szczególności, że upatrzył sobie teraz rolę, która dość mocno odbiegała od rzeczywistości - bardzo chętnie również skorzystam z zaproszenia szanownego pana Kapelusznika, na obejrzenie tej sztuczki, której przed chwilą wspomniał - uśmiechnął się miło po czym znów zwrócił w kierunku Cienia - oczywiście jeśli nie ma pan nic przeciwko - dodał jeszcze. To jak Gawi bawimy się? Czy będziesz zaraz prostował, że wcale nie masz swojego prywatnego Dachowca?
Zwracał się do każdego z mężczyzn z należytym (albo też i nie) szacunkiem, uniżając się przed nimi. Może i był demonem, jednak był też aktorem i lubił się czasem pobawić i porobić innych w konia.
W trakcie swojej wypowiedzi, przeniósł ręce za plecy i stał teraz w pełni wyprostowany, z lekkim uśmieszkiem na ustach. Stał jednak cały czas za plecami Gawaina, to on teraz był w centrum uwagi i tak miało zostać.

Thorn - 27 Styczeń 2017, 13:00

Rudowłosy mężczyzna wydawał się być pewny siebie. Zachowywał dystans, może to z szacunku, może z obawy przed Thornem.
Na jego komentarz, Cierń zaśmiał się. Oficjalny ton i to charakterystyczne spięcie wprowadziły go w wesołość, ale nie chcąc urazić jegomościa, zamienił śmiech w uprzejmy uśmiech, od ucha do ucha.
- Proszę nie zwracać się do mnie tak oficjalnie, nie jestem Arcyksięciem. - powiedział - Proszę mówić do mnie po imieniu, jestem Cierń. - przedstawił się i skinął głową w stronę rudowłosego i stojącego za nim Dachowca.
Dłużej przyjrzał się temu drugiemu. Sprawiał wrażenie znudzonego, ale doświadczony przez długowieczne życie Thorn wiedział, że tacy są najniebezpieczniejsi. Dachowiec patrzył na nich z lekkim uśmieszkiem, nie przerywał rozmowy. Coś w jego zachowaniu mówiło, że należy do rudowłosego... Ale z drugiej strony Upiorny wątpił, by ich związek opierał się na służbie.
- Umiem. - powiedział krótko po czym rozglądnął się po głównej sali. W powietrzy fruwały skrzydlate panienki, niczym wygłodniałe drapieżniki szukające ofiary flirtu. Jeśli dobrze pamiętał... Kilka z nich miało metalowe sprzączki przy kolorowych, wyzywających w kroju biustonoszach.
Thorn wyciągnął dłoń i palcami wykonał gest, jakby próbował rozpiąć jedną ręką guzik. I nagle po sali rozległ się pisk - pięciu panienkom dosłownie spadły górne części garderoby. A że paradowały tylko w nich, pozostały obnażone, z piersiami na wierzchu.
Piszczały i zakrywały swoje atuty, barman parsknął śmiechem i posłał Thornowi wyciągnięty w górę kciuk.
Kobiety uciekły szybko gdzieś w bok, prawdopodobnie do pokoi dla nich przeznaczonych na garderobę. A szkoda, nie dały nacieszyć wzroku swoim obnażonym pięknem.
- Oprócz takich głupawych sztuczek, używam swej mocy również do bardziej praktycznych celów. - błysk w tęczowym oku i drapieżny uśmiech mógł dać mężczyznom do myślenia, ale Thorn mając dobry humor, nie miał zamiaru jawnie ich zastraszać.
Zmienili temat co w sumie ucieszyło Upiornego. Nie miał ochoty dalej ciągnąć kwestii jego mocy, już i tak pokazał za dużo kart.
Napotkani mężczyźni albo nie mieli nic innego do roboty, albo uznali, że rozmowa może być ciekawa bo swoją postawą przestali wyrażać znudzenie i irytację. Cierń uśmiechał się przyjaźnie, zachęcając do rozmowy.
- Szanuję pana gust. - powiedział i skinął głową z aprobatą - Jednakże nie chodziło o wysadzanie klejnotami czy złocenie. Raczej miałem na myśli materiał z jakiego został wykonany, zwykła stal, raczej średniej jakości. - powiedział tonem znawcy - Ja również preferuję prostotę, kwestia przyzwyczajenia. Jednak czasem w zwykłym sztylecie można zawrzeć piękno, choćby na przykład przez użycie damasceńskiej stali. Zna pan? - zapytał. Jego głos pozostawał uprzejmy, Thorn nie chciał rudowłosemu niczego udowodnić czy go upokorzyć, po prostu był ciekaw co tamten wie. No i kim może być. "Pokaż mi swoją broń, a powiem ci kim jesteś"...
Dachowiec stał wyprostowany i miał ręce skrzyżowane na piersi, przez co wydawał się być jeszcze większy niż jest w rzeczywistości. Już jakoś tak jest, że jak facet napręży mięśnie, nagle dostaje niczym za pomocą jakiegoś dopalacza, dodatkowych centymetrów w obwodzie ramion i klatki piersiowej.
Thorn posłał mu uśmiech. Chciał rozluźnić atmosferę. Może ich spotkanie nie zaczęło się zbyt dobrze... Mogło jednak dobrze się skończyć. Upiorny był mocno zainteresowany mężczyznami. Rudowłosym o ponurym usposobieniu i nienagannych manierach (może był Upiornym? tylko...gdzie rogi?) i Dachowcem, który sprawiał wrażenie "szarej Eminencji".
Ich zgoda sprawiła, że Thorn przesunął się i gestem zaprosił ich do jednego ze stolików. Dłonią zwrócił uwagę barmana, który skinął głową przygotowany na przysłanie kelnerki.
- Śmiałby pan, proszę nie udawać tak pokornego. - powiedział rozbawiony rogaty - Czasy szlachty będącej ponad innymi rasami już dawno minęły, choć muszę przyznać, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę... - przerwał na chwilę i rozglądnął się po sali jak drapieżnik broniący terytorium - Ja jednak jestem tolerancyjny i uznaję równość rasową. - zęby znowu zalśniły w uśmiechu - "Szacunek zdobywa się czynami, nie urodzeniem". - dodał, cytując kogoś, a może samego siebie?
Dachowiec również zwracał się do nich w ten sztywny, oficjalny sposób który z jednej strony mile łechtał ego Arystokraty, a z drugiej po dłuższej chwili zaczynał irytować.
- Pana również proszę o porzucenie oficjalnego tonu. Nie ma potrzeby, by tytułował mnie pan epitetami które niekoniecznie do mnie pasują. - oczy błyszczały mu zadziornie. Granatowe rogi opalizowały przyciągając wzrok niczym szlachetny kamień wśród pospolitych kamyczków.
Jeśli mężczyźni podążyli za Thornem, zaprowadził ich do dużej loży w której mogli spokojnie zasiąść. Thorn usiadł na środku, po swojej prawicy usadowił Gopnika (pociągnął go za rękę i spojrzeniem wyrażającym niemą prośbę, poprosił by Kapelusznik zajął miejsce po prawej Upiornego - będzie się w ten sposób czuł pewniej). Nowo poznanym mężczyznom pozostawił decyzję gdzie chcą usiąść.
Kelnerka przyniosła dzbanek z wodą i cztery szklanki.
- Co sobie panowie życzą? Może coś na ząb? A może od razu przejdziemy do podziwiania sztuczki mojego przyjaciela? - mówiąc ostatnie, objął Gopnika ramieniem. Między mężczyznami wykształciła się więź na tyle mocna, że Arystokrata pozwolił sobie na ten gest poufałości. Może przesadził naruszając tym samy sferę osobistą kolegi, ale przecież oboje byli wypici, więc takie czyny zazwyczaj uchodziły pijanym na sucho.
Wzrok zawiesił na Dachowcu z nietypowym ogonem i ciekawym wyglądem. Czuł, że nie powinien pomijać go przy rozmowie, nie powinien traktować jak służącego, niezależnie czy czarnowłosy nim był czy nie.

Gopnik - 27 Styczeń 2017, 15:38

Kapelusznik patrzył na każdego z uczestników tej sytuacji. Co chwilę przekręcał głowę to na Dachowca zwanego Lusianem, to na rudzielca, a to na Thorna. Od tego szamotania głową w pewnym momencie zakołysał się, jednak nie jakoś mocno, po prostu cofnął się lekko w tył. Postanowił postarać się obserwować sytuację bez nadmiernego kręcenia łbem.
Zarówno Cierń, jak i stojący przed nim facet zachowywali formalny ton. Traktowali siebie z szacunkiem, być może wymuszonym, ale jednak nie okazywali wobec siebie pogardy, zniechęcenia, ale także nadmiernego zaciekawienia ani sympatii. Jeżeli coś siedziało w ich głowach, nie było widoczne zbytnio na zewnątrz.
Gopnika zaczęła już lekko denerwować ta oficjalna formuła. Chciał bawić się, żartować, jego pijane ja chciało przyjaźni z kolejnymi, nowopoznanymi osobami, tym bardziej, że teraz sytuacja się klarowała na plus. Arystokrata i rudzielec zaczęli wymieniać wobec siebie uprzejme uśmiechy, co było dobrym znakiem. Jednocześnie nadal utrzymywali poważny ton, co wprawiało Kapelusznika w zakłopotanie i irytację. Dobrze, że nie musiał samemu rozmawiać z mężczyznami, dostałby szału, próbując zachowywać ogładę w takim stanie.
Z kłopotu na szczęście wyprowadził go Upiorny. Gdy tylko Cierń się przedstawił, Gopnik podszedł z wyciągniętą ręką kolejno do rudego i Dachowca, witając się uprzejmie
- Gopnik jestem. Mam nadzieję, że to będzie początek jak najlepszej znajomości.

Kolejność, jaką wybrał, była przypadkowa i wynikała po prostu z tego, że Lusian po prostu stał dalej. Dopiero, gdy podał i jemu rękę, zauważył, że ten ma poobijaną twarz i rozciętą wargę. Cóż, może odbił dziewczynę nie temu, co trzeba, w każdym razie Gopnik w to nie wnikał. Ten świat jest szalony i różne rzeczy się tu dzieją, a ocenianie po pozorach może okazać się błędne, o czym zresztą już się dziś przekonał, sądząc jedynie na podstawie wyglądu, że Thorn jest bucem. Tymczasem jego kompan okazał się być naprawdę w porządku. Jednak, gdyby miał już ocenić mężczyzn tylko na podstawie wyglądu, rudzielca określiłby jako zimnego, wyrachowanego i stonowanego, praktycznie bez uczuć, natomiast Dachowca jako nieco znudzonego, może zmuszonego do bycia tutaj, zobojętniałego faceta.
W tym czasie Thorn pokazał drugą sztuczkę. Ta ucieszyła Gopnika jeszcze bardziej, niż poprzednia, ale tym razem zamiast pękać ze śmiechu, z wyraźnym zadowoleniem patrzył na walory kobiet. Szkoda, że tak szybko zakryły się i uciekły poza zasięg wzroku, ale co zobaczył, to jego. Przy okazji zauważył kciuk w górę pokazany przez barmana - widocznie musiał znać moc Thorna, a zarazem uznał żart za dobry. Dopiero, gdy dziewczyny gdzieś zniknęły, Gopnik pozwolił sobie na śmiech. Za szybko uciekły, oj za szybko!
- Nu, to ci się udało, bratan! - skomentował krótko, kończąc się śmiać.
Słuchał dalszej wymiany zdań na temat broni. Sam nie był znawcą, toteż nie mógł się wypowiedzieć, jednak kiedyś coś słyszał o Damasceńskiej stali. Jedyną bronią, z jaką miał do czynienia, to nielegalnie posiadane pistolety jego kumpli z Rosji, jednak sam nigdy nie strzelał ani nie trzymał pukawki w dłoniach.
Ucieszył się z tego, że nowo poznani towarzysze zgodzili się na wspólny toast. Mimo pijackiego otępienia zauważył, jakie stosunki łączą Lusiana i Gawaina. Najwyraźniej ten drugi był właścicielem Dachowca. Być może to był sprawcą siniaków. Z drugiej strony Lusian wydawał się być silniejszy, a Gawain traktował go mimo wszystko równo, mimo że Dachowiec zachowywał się, tak jakby rudzielec był jego panem. Może zatem był ochroniarzem Gawaina. Tak czy siak, Gopnik każdego będzie traktował równo. Poza tym miał do wykonania kolejną sztuczkę - która miała być też reklamą sklepu, który miał zamiar otworzyć.
Niezależnie od tego, czy spotkani mężczyźni ruszyli za Thornem, czy nie, Gopnik ruszył wraz z Arystokratą w kierunku loży. Już miał siadać naprzeciwko, gdy Thorn pociągnął go za rękaw, sugerując miejsce. W sumie, Gopnikowi było to obojętne, więc usiadł obok.
Woda i szklanki miały być elementem "sztuczki" Gopnika. Cierń z pewnością wiedział, jaki to będzie trik, jednak rudzielec i Dachowiec nie mogli mieć pojęcia, o co chodzi. Gdy Rogaty objął przyjaźnie Kapelusznika, ten odwzajemnił uścisk. Nie miał nic przeciwko, wszak byli już przyjaciółmi. Przynajmniej, dopóki alkohol krążył w ich żyłach, ale pewnie nadal będą się spotykać przy kieliszku bądź na parkiecie, próbując poderwać jakieś panienki.
Jeżeli mężczyźni wyrazili chęć napicia się, Gopnik zapytał z uśmiechem na ustach:
- Jakiego trunku sobie Mili Państwo życzą? Mam tylko jeden warunek, wszyscy musicie być zgodni, co do wyboru alkoholu! Czekał na decyzję gości, co do tego, co będą jeść, bądź pić.

Gawain Keer - 27 Styczeń 2017, 17:25

Więc to tak nazywał się Upiorny. A przynajmniej tak mówił na samego siebie, bo rudzielec jakoś nie wierzył, że rodzice faktycznie nadali mu takie miano.
Musiał przedstawić się swoim prawdziwym imieniem. Miał parę aliasów, ale Yako nie znał żadnego z nich, co tylko naraziłoby ich obu na szwank. Nie uważał też, by kłamstwo było opłacalne. Zachowywać pewne fakty dla siebie, a je zmyślać, to zupełnie dwie różne rzeczy.
- Jak sobie życzysz Cierniu - uśmiechnął się półgębkiem. Arystokrata jednak nie miał kija w tyłku. Zresztą samo pochodzenie nie warunkowało charakteru, a każdy ród trochę inaczej wychowywał swoich potomków. Z jakiego by nie pochodził mężczyzna przed nim, polubił go trochę bardziej.
Przynajmniej trzymanie sztywnej formy wypowiedzi stało się zbędne. Mierziło go to gadanie o pogodzie, miliony powitań i formułek koniecznych do zachowania właściwego savoir-vivre. Nadal jednak był czujny i ostrożny -Gawain Keer - przedstawił się i skinął głową Upiornemu, jak i uścisnął śmiesznie mówiącemu Kapelusznikowi dłoń.
Gdy Cierń zaczął rozglądać się po sali, Cień powiódł za nim wzrokiem. Nie wiedział, w którą stronę patrzeć, nie znając jego planów. Nagle usłyszał piski skrzydlatych dziewcząt, łapiących się za swoje dekolty. Na twarzy Keera wykwitł szeroki uśmiech. Rozświetlonymi oczyma obserwował całe zajście, ciesząc się jak mały chłopiec. Było słychać śmiechy zebranych, a obnażone panny uciekały w popłochu, by skryć się przed gapiami. Tak pięknymi widokami nie dało się nasycić, choćby jego życie miało trwać tysiąc lat i dłużej, ale i tak było szkoda, że schowały się na zapleczu.
- Kawał pierwsza klasa! - parsknął śmiechem zachwycony, patrząc jak koleżanki ofiar żartu szukają biustonoszy. Kapelusznik widocznie podzielał jego zdanie i roześmiał się dopiero teraz. Wtrącał dziwne słówka, ale nie brzmiały dla Gawaina całkiem obco. Musiał spędzić trochę czasu, w którymś z krajów dawnego bloku wschodniego w Świecie Ludzi.
- Nie powiedziałbym, żeby to było niepraktyczne - uśmiechnął się szelmowsko patrząc na to zamieszanie. Sam chciałby tak umieć. Koniec męczenia się z rozpinaniem tego diabelskiego wynalazku!
Uważnie słuchał dalszego wywodu o dotyczącego rękojeści i głowni. Mężczyzna miał wprawne oko, ocenił sztylet bezbłędnie. - A słyszałem - odpowiedział, ale wtedy uśmiech zszedł z jego twarzy, a blask w oczach nieco zmatowiał - może kiedyś sprawię sobie jeden, choć wolałbym go nie potrzebować - dodał nieco zachmurzony. Upiorny niczym go nie uraził, wręcz przeciwnie, był uprzejmie zdystansowany, co bardzo spasowało Gawainowi.
Prawda była taka, że ledwo pamiętał, by z kimś kiedyś skrzyżował tę klingę. Służyła do podcinania gardeł i zatrzymywania bijących serc. Zawsze w zupełnej ciszy i przyjemnej ciemności. Tutaj miała głównie odstraszać potencjalnych agresorów, a w ostateczności poratować.
Dopiero po chwili pozwolił sobie na blady wyraz ulgi. Bardzo chciał zmienić temat.
- Nie myśl o mnie źle! Nadal jestem w trakcie nadrabiania zaległości, jeśli chodzi o nastroje społeczne. Dopiero co wróciłem w rodzinne strony - pomachał przed sobą dłońmi nieco zakłopotany.
Więc ja nie zasługuję na żaden...- skomentował w myślach słowa o szacunku, zaciskając zęby. Daleko było mu do bohatera i miłej osoby.
Yako chyba spodobała się jego nowa rola, bo nie miał zamiaru z niej wychodzić. "Panie Gawain", "Jeśli nie ma pan nic przeciwko". Wywołało to jego tajemniczy uśmiech, mile łechcząc ego. Aż zrobiło mu się goręcej! Lubił odrobinę ryzyka, a skoro panowie Cierń i Gopnik zrobili im żart, to oni też mogli się trochę zabawić. Zostałeś demonem na uwięzi, Lusianie. Może nawet nie będziesz chciał się z niej już zerwać - pomyślał z satysfakcją. Przynajmniej lis ubrał koszulkę i nie robił mu wstydu. W końcu chyba mu nie wypadało, prawda?
Gdy Cierń zwrócił się do lisołaka, by ten mówił do nowo poznanych osób po imieniu, Keer odwrócił się w stronę swojego "ochroniarza" i porozumiewawczo skinął głową. Teraz do niego należała każda decyzja i tak się zachowywał.
- Ja również chętnie obejrzałbym tę sztuczkę z wodą - powiedział idąc za mężczyznami. Trochę rozśmieszyło go, jak Cierń przyciąga do siebie Kapelusznika, by ten go nie zostawiał. Zasłaniał się nim jak żywą tarczą. Gdyby nie spojrzenie z jakim Upiorny pociągnął go na miejsce, to Keer pomyślałby, że po prostu pilnuje swojego pijanego kolegi. Rany... serio jestem, aż tak przerażający? Nic na to nie poradzi.
Wysportowane i smukłe ciało Yako pewnie też zrobiło na nich wrażenie. Do tego był poobijany, ale nadal pewny siebie. Każdy ruch mówił "Nie boję się nikogo." Gdyby Gawain go nie znał, to też zachowywałby daleko posuniętą ostrożność.
Gestem wskazał Lusianowi miejsce obok Gopnika, a sam usadowił się obok Upiornego. Co prawda Kapelusznik wzbudzał jego zainteresowanie, ale przedstawiciele tej rasy byli dość nerwowi, humorzaści i zwykle krzywili się na jego ponurą minę. Zdecydowanie lepiej będzie się bawił przy błękitnookim demonie.
Cierń przyjaźnie objął Gopnika ramieniem. Zwykły braterski gest pijących facetów, który uświadomił coś rudzielcowi.
Dopiero teraz uderzyło go to, co mogli pomyśleć o nim i Lusianie. Tak przywykł do jego docinków, podtekstów i sugestywnych gestów, że sam zaczął mu odpowiadać tym samym, jednocześnie wystawiając jego cierpliwość na próbę. Do tego dochodziła poufałość z jaką się do siebie odnosili. Dobrze, że się nie rumienił, bo skóra dorównałaby jego rudej czuprynie.
- Nie krępuj się, jeśli czegoś chcesz - bąknął do Lusiana i sam zastanowił się czego chciałby się napić. Nie mógł zaproponować wina, to byłby gwóźdź do trumny dla nich wszystkich, pomijając odpornego Yako. - Co byście powiedzieli na kapkę rumu? - uniósł brew z uśmiechem i oparł ramiona na stole.

Yako - 27 Styczeń 2017, 18:30

Lusian z trudem powstrzymał się, żeby nie zareagować śmiechem na "imię" Kapelusznika. Przydomek ten (bo najprawdopodobniej nim się Kapelusznik przedstawił) idealnie pasowało do stojącego przed nimi mężczyzny. - Lusian Foxsoul - przedstawił się, uśmiechając się miło. Skłonił się lekko Arystokracie i uścisnął rękę ruskowi. Jednocześnie zastanawiało go, czy Kapelut skojarzy jego imię, skoro spędził w Świecie Ludzi na tyle dużo czasu, żeby zakorzenił się w nim ruski akcent.
Przyglądał się chwilę dresiarzowi, widząc, że ten też co chwila lustruje go swoim upitym wzrokiem. Jego uwagę odwrócił dopiero pisk dziewczyn. Spojrzał w górę i w tym momencie na jego twarzy wylądował jeden ze staników. Nie ruszał się chwilę, zaskoczony tym co się stało po czym zaczął się śmiać swoim niskim, wibrującym głosem. Zdjął biustonosz z twarzy i gwizdnął na dziewczyny, chcąc zwrócić ich uwagę, po czym rzucił stanik w górę by złapała go jednak z koleżanek, biednych ofiar kawału Arystokraty. Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech, ba! Nawet lekko się oblizał widząc uciekające dziewczęta. Może i dla niego płeć nie miała znaczenia, ale skoro grał już ochroniarza Gawaina, to czemu by nie miał poudawać normalnego faceta, napalonego na takie widoczki? A poza tym! I tak takie widoki uwielbiał, bo kto by tego nie lubił? Szkoda tylko, że przez ten cholerny stanik miał mniej czasu niż pozostali mężczyźni, na obejrzenie przedstawienia!
Kiwnął Cierniowi z uznaniem, a na jego ustach nadal błądził uśmieszek.
Poruszył lekko uchem, słysząc zmianę tonu jego towarzysza. Coś sprawiło, że spochmurniał, nie powiedział jednak nic, a jego wyraz twarzy się nie zmienił. Mogłoby to źle nakierować na ich relacje. Przecież teraz Lusian robił za jego ochroniarza, a nie kumpla. Stał zerkając ukradkiem na dziewczyny, które próbowały przemknąć niezauważone to innych pomieszczeń. Na nieszczęście dla lisa, były już ubrane i to bardziej niż wcześniej. Na dzień dzisiejszy impreza się już chyba dla nich skończyła.
Słysząc słowa Arystokraty, skierowane w jego kierunku, zerknął na Gawaina. Widząc jak ten kiwa mu głową, delikatnie pokłonił się Arystokracie - wedle życzenia, Cierniu - powiedział. Nadal można było wyczuć w jego słowach oficjalny ton. Cóż, widać tak został wyszkolony, by zwracać się do innych z odpowiednim szacunkiem. Nawet jeśli ten ktoś ledwo trzymał się na nogach.
Gdy przeszli do loży, poczekał aż pozostali mężczyźni usiądą i dopiero wtedy zajął miejsce, które wskazał mu Cień. Rozbawiło go zachowanie Arystokraty Czyżbyś jednak nie był taki pewny swego na jakiego pozujesz? Pomyślał. Słysząc słowa, które skierował do niego Gawain, zaprzeczył tylko głową - podziękuję, dobry trunek wystarczy i zdaję się z jego wyborem na pana - powiedział poważnym tonem. Wyglądał jednak na zrelaksowanego. Mimo to jego uszy nadal wyłapywały wszystkie otaczające ich dźwięki. Przytaknął głową, słysząc o rumie i przeniósł wzrok na Kapelusznika, czekając na tę jego wspaniałą sztuczkę.

Thorn - 27 Styczeń 2017, 19:14

Miał wrażenie, że atmosfera trochę się przerzedziła i stała bardziej przyjazna. Przede wszystkim chyba dlatego, że przeszli na "Ty".
Gawain Keer. Rudowłosy miał ładne, dźwięczne imię, szybko zapadało w pamięć. Dachowiec również się przedstawił i znowu podał ciekawe imię, brzmiące bardzo arystokratycznie. Może w istocie nie pochodził z kasty służących? Chociaż sposób w jaki odnosił się do Gawaina i to spojrzenie jakim go obdarzał... No cóż. Thorn jest tolerancyjny nie tylko w kwestii równości rasowej. Nie przeszkadzały mu odmienne orientacje seksualne, choć sam preferował towarzystwo głównie damskie, jeśli chodzi o 'te' sprawy.
Zerwanie bielizny z ładnych pracownic klubu wywołało większy efekt niż przypuszczał. Trochę obawiał się, że sztuczka będzie odebrana jako idiotyczna i dziecinna, jednak tak się nie stało. Stojący przy nim mężczyźni zarechotali zgodnie - dobry znak. To, że Gopnik był wyluzowany Thorn już wiedział. A zachowanie nowych znajomych ukazało, że i oni nie mają kija w tyłku. Kto wie, może nawet się zaprzyjaźnią?
Tylko Lusian wydawał się być zawiedziony całą sytuacją, bo biustonosz jednej ze spłoszonych kobiet wylądował centralnie na jego twarzy. Szkoda, biedaczek nie zobaczył tego co pozostali. Trzeba będzie to nadrobić. Zwłaszcza, że patrzył wygłodniałym wzrokiem na panienki, jakby miał wyjątkowo wielką chcicę.
Ach, łaskawy i miłosierny Thorn zadba o potrzeby uszatego. Nie osobiście oczywiście! Zaproponuje mu, tak jak wcześniej Gopnikowi, towarzystwo panny. Bo czemu nie.
Słuchał uważnie Gawaina, poświęcając mu chwilowo całą uwagę. Tak wypadało, może i Arystokrata był pijany ale o kulturze pamiętał zawsze.
- Ależ nie myślę źle. - powiedział gdy kierowali się do stolika - Dopiero co was poznałem, zaczynacie więc z czysta kartą. - wyjaśnił posyłając mężczyznom szczery uśmiech.
Gdy już się usadowili, zauważył, że zarówno Gawain jak i Lusian przyglądają mu się badawczo. Czyżby wyczuli delikatne zdenerwowanie i dystans? Nawet jeśli, to czy mogli się temu dziwić? Facet z uszkodzoną nogą, wspierający się o lasce pozostaje czujny w obecności nieznanych mu dwóch, jakby nie patrzeć groźnie wyglądających mężczyzn.
Przeniósł wzrok na Gopnika bo przyjaciel właśnie proponował rozpoczęcie zabawy.
- Ja dostosuję się do pozostałych. - powiedział a gdy usłyszał, że wybrali rum, uśmiechnął się tylko. Swoje już wypił, ale przecież kolejna szklaneczka nie zaszkodzi, prawda?
Pochylił się delikatnie w stronę Lusiana i posłał mu szyderczy uśmieszek.
- Masz może ochotę na którąś z panien, mój drogi? - zapytał wprost po czym wyprostował się - Jeżeli chcielibyście towarzystwa kobiet, wystarczy powiedzieć. Dzisiaj ja dbam o zadowolenie nas wszystkich. - i podobnie jak wcześniej tylko przy Gopniku tak i teraz chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Wiedział, że faceci, niezależnie od tego co robią w życiu, gdzie pracują i jakiej majętności są, mają ciężko. Poniekąd więc solidaryzując się z pozostałymi panami, chciał zapewnić dzisiejszego wieczora atrakcje dla wszystkich, nie dbając o koszty.
- Jeszcze raz wybaczcie mi mój dowcip. - powiedział kłaniając się Gawainowi i Lusianowi - Wiem, nie powinienem prowokować. Obiecuję, że już się to nie powtórzy, nie będę 'dotykać' twej broni. - dodał.
Czekał aż Gopnik wyczaruje alkohol, chciał wznieść toast za dzisiejszą noc. Była jeszcze młoda, a zawroty głowy ustały co oznaczało, że jeszcze można pić.

Gopnik - 27 Styczeń 2017, 20:02

Kapelusznik ścisnął mocno rękę rudzielca i przeszedł do Dachowca, któremu również się przedstawił. Gopnik nie zauważył drobnej zmiany w mimice Lusiana, gdy mu się przedstawił. Był zbyt pijany, by spostrzec tak drobne szczegóły. Drugi pokaz Thorna był ciepło przyjęty przez mężczyzn. To dobrze, może da radę się z nimi napić i nie zanudzić na śmierć, ani nie bać o własne życie. Cała czwórka rozsiadła się w loży. Gopnik pomyślał, że miłoby było się i z nimi zaprzyjaźnić. Wtedy mogli by tworzyć bardzo specyficzną bandę szturmującą kluby i organizującą imprezy. Na pewno nigdzie indziej nie było tak specyficznej grupy. Upiorny Arystokrata emanuujący dumą, lecz mimo to bardzo sympatyczny, silny i przystojny Dachowiec o lisim ogonie, który podporządkowuje się jednak chłodnem i poważnemu Gawainowi Keer i zrusyfikowany kapelusznik, wiecznie roześmiany dostawca alkoholu jako wisienka na torcie. Z daleka wyglądaliby na pewno przekomicznie. A co dopiero, gdy już będą pijani. Ha, to byłby kabaret.
Gopnikowi nie dawało spokoju nazwisko - Foxsoul. Był pewny, że skądś je znał, tylko nie mógł sobie przypomnieć skąd, jednak kojarzyło mu się dobrze.
Usłyszawszy ponownie propozycję panienek przy loży, zastanowił się. Z jednej strony chciałby doznać trochę kobiecego dotyku tego wieczoru, acz, podobnie jak podczas upijania się z Cierniem sam na sam, myślał, czy aby obecność kobiet nie zaburzy męskiego wieczoru i ograniczy swobodę.
- Jeżeli ktoś się skusi, to ja też. - odpowiedział dyplomatycznie.
Wszyscy zgodnie wybrali rum. To dobrze, Gopnik uwielbiał ten alkohol. Postawił na czarny rum z Karaibów. Wziął do ręki dzbanek z wodą.
- Widzę, że jesteście zgodni, dobrze niech będzie rum. A teraz czas na sztuczkę! Proszę was wszystkich o uwagę. - powiedział do towarzyszy. - Patrzcie na zawartość dzbanka. - Gdy skończył to mówić, woda w naczyniu zaczęła ciemnieć, co było zauważalne nawet pomimo lichego światła w sali klubu. Przelał zawartość do każdej z czterech szklanek i złapał za jedną z nich, podnosząc ją wysoko w górę.
- Za dzisiejszy wieczór i za początek nowej, oby jak najbardziej udanej znajomości. Na zdarowie!
Wziął łyk i odstawił szklankę na stół. Po pokazie i toaście rzucił do Lusiana:
- Lucjan, masz piękny ogon, ale wydawało mi się, że Dachowce mają tylko kocie, no, może tygrysie bądź lwie ogony. Twój jednak przypomina lisi? Jak to z tobą jest, jesteś lisem czy kotem? Oczywiście Gopnik omyłkowo przekręcił nazwisko domniemanego Dachowca, co mogło albo rozśmieszyć, albo rozgniewać Lusiana. Mogło to też rozbawić Ciernia, wszak jego towarzysze broni często przekręcali prawdziwe imię Upiornego.
Po odpowiedzi uszatego Gopnik nagle parsknął śmiechem. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- Przepraszam za ten wybuch, ale przypomniałem sobie śmieszny zbieg okoliczności. - zaczął mówić, starając się opanować śmiech. - Lucek, masz bardzo, hm, specyficzne nazwisko. Otóż była sobie w Świecie Ludzi pewna bardzo znana panienka, posługująca się Twoim, Lucjan, nazwiskiem, imienia niestety nie pamiętam i sobie nie przypomnę. Była aktorką, ale taką, która wiecie, pracuje bez ubrań! Branża tylko dla dorosłych. Mówię wam, panowie, co ona wyczyniała w tych filmach, nawet sobie nie wyobrażacie, że tak można. Ah gdybym tylko miał okazję na noc z nią. Ta to dopiero ma pazur... - rzekł rozmarzony Gopnik, nadal przekręcając imię Lusiana. Nie wiedział jednak, że owa aktorka siedzi teraz przed nim i pije sobie rum, pod postacią męskiego lisołaka. Ba, nawet nie podejrzewał o to Foxsoula, myślał, że to po prostu zbieg okoliczności, a tamta pani jest zwykłym człowiekiem, a nie demonem, który potrafi zmieniać postać i właśnie udaje ochroniarza Gawaina. Zresztą, o prawdziwej rasie Lusiana też nie miał pojęcia.

Gawain Keer - 27 Styczeń 2017, 21:30

Uśmiechnął się szeroko słysząc zgodę wśród zebranych. A więc będą pili rum, choć Gawain nie miał pojęcia skąd go wezmą. Spojrzał na Upiornego, gdy ten nagle poruszył się obok niego i nachylił do Lusiana. Kto jak kto, ale lisołak potrzebował pomocy w zdobywaniu panienek najmniej. Co innego dresowy kapelut, utykający, acz dumny rogacz i wiecznie niezadowolony rudy.
Nie chciał nadużywać gościnności Ciernia, stać go było, żeby za siebie zapłacić. Początkowo planował wyrwać tamtą skrzydlatą, ale poniósł fiasko. A zresztą, trudno się mówi. Z kurtyzaną będzie łatwiej wystawić Lusiana na próbę. W końcu tyle mu mówił, że ma stałe partnerki i w ogóle.
Keer nie zamierzał tego zmieniać. Pójdzie z jakąś panną, trochę pocałuje i klepnie w tyłek, zamknie się z nią w pokoju i będzie sączył szampana. Wyuzdana wyobraźnia demona zrobi resztę.
Co innego, gdyby właśnie wrócił po wykonanym zleceniu. Kazałby przyprowadzić je wszystkie. Zadawałby pytania, lustrował spojrzeniem swoich dziwacznych oczu i jeśli którakolwiek by się nadawała, spędził z nią parę godzin. On, jego skórzane rękawiczki i jej wypięte pośladki.
Niestety każda z nich mogła odmówić i często tak się działo. Wystarczyło, że się nie spodobał, a bywało i tak, że na samo wspomnienie rodzaju rozkoszy w jakiej się lubował, grożono mu wykopaniem za drzwi.
Kto wie, może gdzieś kręciła się tu taka, która odważyłaby się na taką przygodę.
- Nie chciałbym się narzucać, ale po tym pokazie ze stanikami... - uśmiechnął się zawadiacko i przeciągnął kciukiem po dolnej wardze - w zasadzie czemu nie? - rozłożył ręce w pytającym geście, po czym z powrotem ułożył je na blacie. - Ale to może poczekać - dopowiedział jeszcze i nachylił się nieco bardziej, by obserwować sztuczkę Gopnika, jednocześnie słuchając przeprosin Upiornego.
- Och, przestań - machnął na to dłonią - nie było sprawy - powiedział spokojnie. Nie było sensu roztrząsać wygłupów. Cierń oddał sztylet po dobroci, a potem wynagrodził to (nie)przyzwoitym pokazem. Już dawno zdążył mu wybaczyć.
Patrzył uważnie na dzban. Doskonale widział zmianę koloru wody. Gdy ujął szklankę w dłoń, przytknął do niej nos. To faktycznie był alkohol! Gopnik wzniósł toast z charakterystycznym okrzykiem na koniec. - Na zdarowie! - Gawain również uniósł swoją szklankę, próbując naśladować melodyjny akcent Kapelusznika. Nie miał pojęcia jak mu to wyszło, ale liczą się chęci. Lubił Gopnika coraz bardziej. Mówił do rzeczy i nie ubierał się, jakby wybierał ciuchy na oślep. Może wcale nie był kapelutem, tylko kimś innym?
Upił łyk. Rum spokojnie mógłby konkurować z tym, co Lusian trzymał w barku.
- Świetna rzecz! - uśmiechnął się do niego, czując jak trunek przegania chłód. - I pyszna! - spojrzał na zawartość szklanki.
Gdy Gopnik przekręcił imię Yako, Keer uśmiechnął się pobłażliwie. Musiał wlać w siebie chyba pół gorzelni dzisiejszego wieczora, ale z takim talentem, wcale mu się nie dziwił. Coś tam paplał o ogonie Lusiana, a potem wybuchł głośnym, niemal rubasznym śmiechem.
Początkowe pijackie bajdurzenie uśpiło jego czujność. Już miał upić kolejny łyk ciemnego trunku, gdy Kapelusznik wspomniał o Luci.
Pazur! Żeby tylko jeden! Dalej miał zadrapania na plecach po tych brzytwach. Dobrze, że ślady po ugryzieniu były już ledwo widoczne. Po drobnych i ostrych zębach zostały tylko lekko zaróżowione rzędy kropek. No i zaliczył omdlenie przez upływ energii, choć był pewien, że Yako miałaby tyle pary, by doprowadzić go do identycznego stanu samymi pieszczotami. Do tego widział jeden z tych "filmów" praktycznie na żywo, w śnie demona. Serce podskoczyło mu do gardła.
Posłał lisołakowi pełne paniki spojrzenie i zaczął dosłownie żłopać rum. Palący alkohol skutecznie odwrócił jego uwagę od słów Gopnika i pozwolił mu się nie uśmiechnąć. Opadł na oparcie sofy.
- Jak teraz tak o tym wspomniałeś, to faktycznie sobie przypominam. Też spędziłem trochę czasu w Świecie Ludzi. Chociaż ja akurat kojarzę ją z plakatów kinowych superprodukcji - powiedział chrypiącym od alkoholu głosem, gdy trochę się uspokoił.

Yako - 27 Styczeń 2017, 22:23

Lusian zerknął na Ciernia, gdy ten nachylił się w jego stronę. Zamrugał zaskoczony propozycją. No tego to się nie spodziewałem, ale skoro oferują to chyba lepiej nie odmawiać Wyprostował się i rozejrzał po sali, spoglądając na kręcące się nieopodal panienki, przymrużonymi oczami. Poruszył lekko ogonem i wrócił wzrokiem do Arystokraty - bardzo kusząca propozycja i chyba mimo moich dzisiejszych przygód z podrywaniem pewnej panienki i konfrontacją, jak się okazało z jej chłopakiem, który, jak wcześniej płakała, zerwał z nią kilka dni wcześniej - powiedział nieświadomie przejeżdżając dłonią po kolorowym licu - powiem Ci, że chętnie się skuszę, skoro ten wieczór tak dobrze się zapowiada, to czemu nie zrobić go jeszcze lepszym? - uśmiechnął się zawadiacko i znów zerknął na panienki, które już zdążyły lisa zauważyć.
Już miał spojrzeć na Gawaina i zapytać czy nie ma nic przeciwko temu, żeby jednak demon poszedł się trochę pobawić, gdy Cień również odpowiedział, że chętnie skorzysta z propozycji. Nie było więc sensu pytać o pozwolenie, bo co innego by mógł robić? Stać pod drzwiami i pilnować, żeby nikt nie wszedł? No bez przesady. Poza tym, kto powiedział, że musi od razu iść z taką do łóżka, poprzytulać też się można.
Nie zwrócił zbytniej uwagi na przeprosiny Ciernia, w końcu jego one w ogóle nie dotyczyły. To był sztylet Gawaina, chociaż jeśli coś takiego zrobiłby z jego naginatą, oj to chyba lisołak nie miałby już wstępu do tego klubu o ile nie wylądowałby w jakimś zapyziałym lochu.
Przyglądał się z niemałym zainteresowaniem na istne czary-mary. Uniósł szklankę w toaście i upił łyk rumu. Lekko położył uszy i poruszył ogonem. Czarny rum karaibski, jak dawno nie miał tego trunku w ustach. Szkoda, że w Glassville jest on tak trudno dostępny, gdyż na pewno znalazłby się w jego barku i to na honorowym miejscu!
- Muszę przyznać, że taki talent jest na wagę złota - zaśmiał się, delektując ciemnym trunkiem - powiem Ci drogi kamracie, że chyba kiedyś Cię odwiedzę z pełną butelką wody by zaopatrzyć się w ten trunek, bo takiego smaku jeszcze nie spotkałem - skinął mu głową, unosząc lekko szklankę w geście uznania.
Słysząc jego pytanie oraz to jak przekręcił jego imię, zaśmiał się - wiesz Gópniku, nie wszystkie Dachowce mają kocie ogony - powiedział zgodnie z prawdą. Jednak w przeciwieństwie do Kapelusznika przekręcił jego imię specjalnie, zrobił to jednak tak naturalnie, że wydawało się to zwykłym przejęzyczeniem - u mnie w rodzinie co jakiś czas pojawia się ktoś z lisimi dodatkami już od kilku stuleci, stąd właśnie moje nazwisko brzmi Foxsoul, jako zaznaczenie tego faktu, gdyż u nas zdarza się to najczęściej, ale poza tymi lisimi elementami i całkowitym brakiem talentu muzycznego, nie różnię się niczym od zwykłego Dachowca - wzruszył ramionami.
Zerknął na Kapelusznika jak na wariata, gdy ten zaczął się nagle śmiać jak opętany. Lekko się nawet od niego odsunął. Słysząc o jakimś zbiegu okoliczności już domyślał się co ruskowi chodzi po głowie. Słuchał go jednak z zainteresowaniem - faktycznie dość zabawny zbieg okoliczności - przyznał i zaśmiał się krótko. Upił łyk rumu, słysząc jednak dalszą część wypowiedzi, zachłysnął się alkoholem. Kaszłał chwilę - była aż tak dobra, że chciałbyś z nią wskoczyć do jednego łóżeczka? - zapytał wyraźnie rozbawiony - może ja się nie znam, ale czy czasem w tych ruchomych obrazkach, jak im tam było...filmach, czy czasem wszystko nie jest udawane? - zapytał przekręcając lekko głowę w bok. - Tak przynajmniej słyszałem od osób, które zawitały w Świecie Ludzi - wzruszył ramionami - skąd więc wiesz, że nawet ta rozkosz na ekranie nie była udawana? - zapytał Gopnika.
W jego oczach było widać wyraźne zainteresowanie i rozbawienie tym, że można marzyć o kimś kto nawet może tak naprawdę tak nie wyglądać jak w tym śmiesznym pudełku. W głębi duszy śmiał się jednak do rozpuku.
Zerknął zaskoczony na Cienia, gdy ten wypił nagle całą zawartość swojej szklanki po czym sam pociągnął dalej temat. Lusian przekręcił głowę pytająco, marszcząc lekko brwi - niech pan wybaczy, ale .... superpr...co? - zapytał jakby pierwszy raz usłyszał to słowo. W końcu był Dachowcem z Krainy Luster! Miał prawo nie znać tak trudnych słów!

Thorn - 27 Styczeń 2017, 23:13

Gopnik wyczarował rum i to nie byle jaki! Upiorny podniósł szklankę w toaście, posyłając wszystkim uprzejmy uśmiech. Gdy zanurzył usta w cieczy, poczuł jakby wyjątkowo rozpalona kochanka złożyła na nich swój płomienny pocałunek. Rozkoszował się trunkiem, trzymając go długo w ustach, zanim przełknął. A gdy już to zrobił, płynny żar rozlał się po gardle i skierował w dół.
Na twarzy Ciernia pojawił się błogi uśmiech. Chwycił Gopnika za ramię i poklepał go przyjaźnie.
- Zdecydowanie. Musisz założyć własny biznes. Takiego rumu to ja jeszcze w Krainie Luster nie piłem. - powiedział z uznaniem - Jest fantastyczny!
Obaj nowo poznani mężczyźni przystali na propozycję zaproszenia panienek, chociaż Gawain skwitował, że kobiety mogą poczekać. Jego decyzja mile połechtała Thorna, oznaczało to, że rudowłosy chce jeszcze przez chwilę z nim i Gopnikiem posiedzieć.
Lusian był bardziej w tej kwestii zdecydowany dlatego Arystokrata ponownie się ku niemu pochylił.
- Wybierz którąś. Jeśli będziesz zdecydowany, po prostu do niej podejdź i zaproś na stronę. - powiedział z szyderczym uśmieszkiem - Jeśli będzie oponować, powiedz tylko, że jesteś z Cierniem. - dodał poważnym tonem po czym powrócił na swoje stanowisko.
Rozsiadł się w loży wygodniej i popijał alkohol stworzony przez jego przyjaciela. Korzystał z chwili w której trzej mężczyźni zajęli się rozmową ze sobą. On sam już dużo powiedział tej nocy. Zdecydowanie więcej niż dotychczas, nie był bowiem typem milczka, ale wojsko nauczyło go by nie kłapać bezsensownie ozorem.
Lusian był rozluźniony, chyba dobrze czuł się w tym towarzystwie. Gawain również. Początkowo rogaty wziął go za ponuraka, typa spod ciemnej gwiazdy, może nawet jakiegoś truciciela albo skrytobójcę... Nie wiedział czym się ów para i chyba chwilowo nie chciał o to pytać, ale jeśli faktycznie okazałoby się, że rudowłosy potrafi szybko i skutecznie zlikwidować cel... Taka znajomość byłaby baardzo Thornowi przydatna.
Z resztą ani Gawain, ani Lusian nie wiedzieli kim na prawdę był Arystokrata. Nie wiedzieli ile mogą zyskać przez znajomość z nim. Poczynając od pieniędzy, które w razie kłopotów Thorn mógłby im pożyczyć, a kończąc na protektoracie jednego z Gwardzistów. A nie co dzień spotyka się tak...tolerancyjnego i skorego do nawiązywania przyjaźni Gwardzistę.
Oczywiście sam Upiorny również zyskiwał na znajomościach z nimi. Nie wspominając o Gopniku i jego cudownych dłoniach dających płynne szczęście (ha! jak to brzmi!), Thorn bardzo potrzebował znajomych. Potrzebował by czymś zająć umysł, czymś zająć ciało i uciszyć sumienie oraz powracające wspomnienia.
Przysłuchiwał się grzecznie wymianie zdań trzech rozmówców ale nie odezwał się ani słowem. Zamyślił się i na chwilę uśmiech zniknął mu z twarzy, brwi ściągnęły się lekko ku dołowi a tęczowe oczy stały się nieobecne. Kręcił szklanką w dłoni, mieszając powoli płyn który celowo ogrzewał dłonią.
Przeszłość zostawił już za sobą. Co miał teraz? Majątek. Rezydencję. I świadomość tego, kim był naprawdę. Wiedzę, która ciążyła jak gruby łańcuch zawieszony u szyi wątłego zwierzęcia. Co miał właściwie począć? Miał tak po prostu żyć, z dnia na dzień? Czy może zrobić z pozyskanych informacji walutę, zaszantażować kogo trzeba i domagać się... No właśnie. Czego niby miał się domagać? Pieniędzy? Przecież miał ich w bród. Pałacu? Pff. Ma rezydencję która i tak stoi pusta, po co mu coś większego.
Władzy?
Wolną ręką dotknął niemalże z czułością swojej laski o ciekawej poskręcanej gałce. Upił zawartość szklanki i odstawił ją na blat stołu.
Ile jeszcze kłamstw będzie musiał powiedzieć, jak długą sieć intryg zbudować by w końcu być szczęśliwym? Tak naprawdę szczęśliwym?
Ocknął się z odrętwienia i przeniósł wzrok na towarzyszy. Chyba dobrze się bawili co spowodowało wykwit szerokiego uśmiechu na twarzy Thorna - cieszył się, jak gospodarz widzący zadowolonych zabawą gości.
- Nie wiem jak wy, moi drodzy, ale ja trochę zgłodniałem. - powiedział szczerze - Czy macie na coś ochotę? - zapytał. Oczywiście nie będzie zamawiał całego obiadu bo i nie pora na obiad, ale mała przekąska mogłaby się nadać, bo czemu nie.

Gopnik - 28 Styczeń 2017, 00:13

Jako, że póki co tylko Lusian zdawał się wyłamać i rzeczywiście chciał iść na dziewczynki, Gopnik stwierdził, że pozostanie przy stole. Chciał lepiej poznać rudzielca. Być może ta znajomość także okaże mu się pomocna, kto wie. W każdym razie, wolał w nim mieć przyjaciela, niż wroga. Miał dziwne przeczucie, działające bardziej na podświadomość, niż świadomość, że ta istota jest niebezpieczna.
Przy toaście wyraźnie wyłapał udawany akcent. Był całkiem niezły, ale odbiegał sporo od wymowy rodowitych Rosjan. Ich poziomu nie osiągnął nawet żyjący tam wiele lat Gopnik, chociaż mimo to mówił z wyraźnym wschodnim akcentem.
Kapelusznik wyraźnie się ucieszył, słysząc komplementy dotyczące jego trunku. Rzeczywiscie, rum mu "wyszedł" przepyszny, ale cóż, taki miał talent. Może rzeczywiście powinien założyć własną działalność. Miał już w tym pewne doświadczenie, tyle, że towarzyszy gopników zadowalał bimber, wódka, czy czysty spiryt, a ich kubki smakowe były nieskalane szlachetnym smakiem koniaku, burbonu czy rumu. Zresztą, oni i tak pewnie by przechylili butelkę i wlali sobie zawartość w gardło. Tym bardziej się radował, że doceniono jego umiejętności.
- Dziękuję, cieszę się, że wam smakuje. Zapraszam, oczywiście, przychodźcie jeśli chcecie, przemienię wam wodę w najlepsze trunki pod słońcem. Za odpowiednią ołatą, ha ha ha! - powiedział, kończąc pół-żartem. Nie był jeszcze pewny, czy pakować się w taki biznes, wszak Kraina Luster nie była tak bezpieczna, jak Świat Ludzi, jeżeli chodzi o prowadzenie takich interesów. Nawet w Rosji było względnie bezpiecznie. Towarzysze z ławeczki ochraniali Michaiła, gdyż ten zapewniał im alkohol, zresztą, gdyby nie on, musieli by kupować drogą, gorszej jakości, legalną wódkę. Oczywiście nie mieli pojęcia, jak wytwarzał trunki, ani gdzie dokładnie był jego warsztat. Jeszcze MORIA by się dowiedziała o jego magicznej działalności i byłby ugotowany. Po drugiej stronie Lustra jednak nie miał jeszcze takich znajomych, jak rosyjska młodzież, którzy obronili by go. No, być może z wyjątkiem Thorna. Polubił tego Rogacza i wydawało mu się, że ten drugi także uznaje go za przyjaciela.
Puścił koło uszu przejęzyczenie Lusiana. Każdemu się zdarza. Wywód Dachowca o kocich ogonach go zaciekawił, teraz już przynajmniej wie, skąd się wzięło Foxsoul. Foxsoul, tak jak ta aktorka porno, ha ha.
- Oczywiście udają. To znaczy, robią to serio, ale emocje są udawane. Jednak nie o to mi chodzi akurat. Po prostu jej ruchy... Są niesamowite. Wije się jak kobra, drapieżna jak lew, taka ślicznotka w moim łóżku... To marzenie. Chyba, że poza kamerami leży jak kłoda, ha ha ha, wtedy to wszystko zmienia. - kontynuował niemalże z pasją, marząc o tej ponętnej i dzikiej kobiecie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ktokolwiek z tu zgromadzonych ją zna, nie mówiąc o tym, że przed chwilą pił z nią, a właściwie obecnie nim, rum.
Spostrzegł, że Thorn ucichł i zamyślił się, a także jakby trochę posmutniał. Klepnął go lekko w plecy i spytał trochę ściszonym głosem:
- Wszystko w porządku? Nagle zamilkłeś, coś nie tak? Po chwili jednak Thorn jakby wrócił do żywych i spytał, czy podniebienia gości oprócz popity życzą sobie strawy. Na jego słowa Gopnik zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście jest głodny.
- Oj przekąsiłbym coś, ale takiego tłustego. W zasadzie to nie jadłem nic od ostatniego posiłku! - powiedział, nie zdając sobie sprawy z bezsensu tych słów. Wypita już szklaneczka rumu przywróciła stan upojenia do poprzedniego poziomu. - Ja poproszę pieczeń wołową w sosie grzybowym, jeśli łaska. Wy pewnie nie macie aż tak dużego apetytu, prawda, towarzysze?
Zgłodniały kapelusznik czekał na swoje jedzenie. Choć nie zdawał sobie z tego sprawy aż do sugestii Arystokraty, był już bardzo głodny. Gdyby nie słowa Ciernia, tkwiłby pewnie w błogiej nieświadomości o swoim apetycie. Czasami tak jest, że nie jesteśmy głodni, dopóki ktoś na przykład nie zacznie jeść, tak było właśnie teraz w przypadku Gopnika.
Popatrzył na nowo poznanych towarzyszy. Zauważył, że Lusian najlepiej się trzyma z nich wszystkich. Oczywiście, Gopnik i Thorn nie mieli co stawać w szranki, ale nawet po Gawainie, który wypił przy nich zaledwie szklankę rumu, było widać pierwsze oznaki upojenia, natomiast Lusian był w pełni trzeźwy. Cóż, albo to jego pierwsze łyki alkoholu, albo miał bardzo mocną głowę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group