To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Przypadki chodzą parami.

Anonymous - 16 Wrzesień 2016, 12:47
Temat postu: Przypadki chodzą parami.
Dzień jak co dzień. Zlokalizuj cel, upewnij się, iż nie ma świadków, a potem uderz. Tym razem nie było inaczej. Były to czasy, w których jeszcze pracował jako najemnik. Czasy kiedy nie zależało mu na swojej przyszłości. Celem stał się jakiś chłopak, który wszedł w posiadanie platynowego chipu i robił za kuriera. Problemem nie było strzelić mu w łeb, a dorwać go i unieszkodliwić. Całe szczęście, że sam był nieuchwytny. Gdyby nie teleportacja nigdy nie udałoby mu się go dosięgnąć, a zadania spisałby na straty. Po dłuższym pościgu wreszcie położył na nim swoje łapy i uderzył głową swojej ofiary o ścianę, aż ten stracił przytomność. Związał mu wnet ręce i nogi, a na głowę zarzucił kaptur. Nazywał się Jim, ale po cholerę mu była ta wiedza. Zależało mu głównie na posiadanym przez niego przedmiocie, którego zażądali jego pracodawcy, a o którym nie wiedział nic. I szczerze wisiało mu to i obchodziło tyle, co zeszłoroczny śnieg.
- Jim Cranberry.
Przejrzał dowód osobisty znaleziony w kieszeni jego odbiorcy. Nawet nie drżał, będąc w zupełnie beznadziejnej sytuacji. Przyznał jednak, że szaleńczo polubił ten pościg, ale w końcu nerwy mu puściły. Gdy tamten się wspinał, Agrios rzucił odpaloną laskę dynamitu i rozwalił pomost, po którym biegł mężczyzna. Dalsza część poszła z górki, a teraz klęczał tu przed nim.
- Rozumiesz chyba, w jak wielkie gówno wdepnąłeś, prawda?. Dorywcza praca oferująca dobre wynagrodzenie i ani pomyślałeś o potencjalnych zagrożeniach z niej wynikających. Odwaga? Idiotyzm? Desperacja? ... Niewiedza?
Zatrzymał się tuż przed nim i wyciągnął swoją strzelbę. Sprawdzając amunicję oraz jeden nabój trzymany w ręku, który pokrótce załadował do broni, wycelował mu w głowę. Irytował go brak odpowiedzi ze strony Jima, ale czy mógł go za to winić? Podziwiał go za wytrwałość i za to, że do tej pory jego duch się nie ugiął przed Agriosem.
- Nie przejmuj się tym. To naprawdę nic osobistego, acz życie nie było dla Ciebie uprzejme. Zmów paciorek do swojego Stwórcy, niedługo bowiem do Niego dołączysz.
Po tych słowach rozległ się huk w okolicy wywołany wystrzałem z broni palnej. Brudna robota, ale ktoś musi ją wykonać. Byłby gotów pozbyć się zwłok, lecz nagle dostrzegł z oddali sylwetkę kobiety. Być może dlatego, że ona w ogóle się nie chowała przed niego polem widzenia. W milczeniu przyglądał się jej dokładnie, a broń trzymał w pogotowiu. Sojusznik Jima? Czy losowy przechodzień? Oby za chwile się dowiedział prawdy, zanim podejmie jakiekolwiek kroki. Jakby nie patrzeć nie lubił mieć rąk pełnej roboty, a zwłaszcza w momentach, gdy przypadkowe wydarzenia wchodziły mu w paradę.

Anonymous - 16 Wrzesień 2016, 22:28

Kurwa, ledwo uciekłam tym świrom, a kolejni się trafiają.
Vivienne spokojnie siedziała w mieszkaniu oblizując krew z palców. Czasem przydawało się wyrwać na nocną robotę. W tym świecie pieniądze zbyt szybko się kończyły. Przyglądała się ze spokojem, jak z mężczyzny u jej stóp wypływa krew. Minie dzień lub dwa zanim sąsiedzi zadzwonią po policję, a jej już nie będzie. Nie, by miała coś do ludzi czy też marnych pijaczków, którzy myślą, że kobieta zrobi wszystko za pieniądze. Oj nie, po prostu przez noc się najadła.
Tak więc przy pierwszych przebłyskach słońca Viv położyła się do łóżka na drzemkę, niedaleko trupa.
O dziwo dzisiaj spała spokojnie. Nic jej się nie śniło, piękna pustka. Wstała, wykąpała się w starej wannie ochlapując całą podłogę. Przeszukała mieszkanie, zabrała papierosy, parę tandetnych wisiorków i pieniądze, które mężczyzna chciał jej zapłacić.
Wyszła przez okno i zeszła klatką przeciw pożarową. Nikt nimi nie schodził, bo często się zawalały. Zeskoczyła na ziemię i zaszła za róg kamienicy. Zatrzymała się w miejscu widząc dwie sylwetki. Skupiła wzrok używając swej mocy i uśmiechnęła się jadowicie.
Cóż szykuje mi się obiad.
Kobieta ubrana w czarny płaszcz, wysokie szpilki, kabaretki, wyjątkowo krótkie spodenki i krótką bluzkę z wiązaniem gorsetowym wyciągnęła papierosy i odpaliła jednego. Spokojnie przyglądała się, jak mężczyzna wyciąga strzelbę i celuje. Nie obchodziły ją wcześniej wypowiedziane słowa, były głupotą i obłudą ludzką.
Mori poprawiła włosy zaplątane w dwa warkocze i spokojnie podeszła klaszcząc w ręce z szalonym błyskiem w oczach.
-Brawo, piękna robota, naprawdę profesjonalna, a teraz spadaj, bo zaraz przyjedzie policja. Ja się nim zajmę.
Po co to powiedziała? Mogła zacząć krzyczeć i uciekać, by jakoś zwrócić jego uwagę na coś innego. Albo wołać policję. Tylko, że jej policja zobaczyć nie może, a trup wyglądał apetycznie i młodo. A ona uwielbiała młode, świeże mięsko.

Anonymous - 17 Wrzesień 2016, 09:50

Zmierzył ja groźnie spojrzeniem, a na jej słowa wyglądał na iście zdezorientowanego. Na pewno nie była człowiekiem, gdyż ci ludzie są bardziej konwencjonalni i... przewidywalni w swoich działaniach. Wyglądała mu na cyrkowca, a w oczach kompletne szaleństwo i brak racjonalności. Zląkł się lekko, ale nie dał po sobie poznać żadnych oznak niepokoju w głębi duszy. Po dłuższej chwili ciszy przymknął oczy i wzruszył obojętnie ramionami.
- Jak sobie chcesz. I tak miałem zamiar pozbyć się zwłok, bo mam czego chciałem.
Odwrócił się na pięcie i nie oglądając się za siebie w celu upewnienia, co tak naprawdę planowała zrobić zwłokom martwego już Jima, zamierzał pójść w swoim kierunku. Policją się nie przejmował, a bardziej wojskiem, siłami specjalnymi lub samą MORIĄ. Ci ostatni mieli swoje mroczne sekrety, ale tak naprawdę słyszał je w formie plotek i od niektórych cyrkowców napotkanych na drodze.
- Teraz tylko dostarczyć ten chip...
Powiedział bardziej do siebie, aniżeli do kogokolwiek innego. Upewniając się, że ma wszystko przy sobie, włącznie ze zdobytym przedmiotem, gotów był pójść w swoją stronę. Zatrzymał się jednak, bo coś nie dawało mu spokoju?
- A kim ty właściwie do cholery jesteś!?
Rzucił przez ramię w jej stronę.

Anonymous - 18 Wrzesień 2016, 16:39

Widziała zdziwienie mężczyzny stojącego przed nią. Podeszła bliżej zachowując dystans może, jedynie metra odległości. Wyczuła jego strach i uśmiechnęła się szerzej czując dreszcze na skórze. Uwielbiała to uczucie, kiedy ktoś się jej bał, wyczuwała strach niczym dziki zwierz. nakręcał ją również do działania. Oj tak, była potworem żywiącym się strachem innych, nie tylko strachem jednak w większości nim.
Widząc jak mężczyzna się oddala podeszła do zwłok zrzucając torbę z ramienia i spokojnie zatopiła tygrysie pazury w zwłokach wyrywając z nich serce.
Zachichotała pod nosem naciskając na serce i imitując jego bicie. Spojrzała na ściekającą krew po jej już ludzkiej ręce, przełożyła serce do drugiej dłoni i zlizała purpurową ciecz oblizując palce z rozmarzeniem kobiety w euforii. Słysząc krzyk już odchodzącego mężczyzny spokojnie wstała dalej trzymając palec przy ustach i zakrwawione serce w dłoni. Uśmiechała się na pół uroczo i na wpół szalenie. Spokojnym krokiem podchodząc do mężczyzny.
-Jestem tylko przypadkowym przechodniem oferującym swą pomocną dłoń.
Mówiąc to spokojnie się ukłoniła udając gest wielmożnej pani i ukazała swą okrwawioną dłoń z sercem, w geście podania dłoni. Przy tym wszystkim uśmiechała się niczym szaleniec świdrując spojrzeniem czerwonych oczu mężczyznę.

Anonymous - 18 Wrzesień 2016, 21:36

Zmarszczył brwi. Przypadkowy przechodzień zwykle trzymałby się z daleka od gościa mierzącemu drugiemu z broni w głowę, a nie gratulował i skonsumował, co z nieszczęśnika by pozostało. Widział, jak bawiła się sercem nieboszczyka, a potem jakby nigdy nic zlizała z krwi tą samą rękę, w której trzymała ów ludzki organ. Poczuł, jak w żołądku wszystko mu się cofa, a strach ustąpił obrzydzeniu i lekkiej wzgardzie. A więc przyszło mu spotkać się z tak zwanym ludożercą. Nawet ci bardziej zwariowani nie konsumowali zwłok w obecności innej osoby, ta zaś zrobiła sobie bufet bez pardonu. Znośnie wytrzymał to jak szyderczo i bardzo szaleńczo cieszyła się z posiłku, o ile mógł w ten sposób to ująć.
- Jakoś ostatnio nie wierzę w przypadkowe przypadki.
Tak, tak. Masło maślane ze strony Agriosa, ale cóż innego mogło mu przyjść do głowy? Nie wyglądała na taką, co pragnęła jego śmierci, ale sama obecność tej kobiety pozbawiała go komfortu i swobody ruchu. Pomyśleć, że to jemu nadarzały się takie przypadki. Nie wyglądała na taką co potrzebowałaby od niego czegoś więcej. Raczej zadba o samą siebie, a on zaś mógł udać w swoją stronę.
- Widzę jak bardzo pomocna dłoń, a właściwie żuchwa. W każdym razie jak już mówiłem... nic tu po mnie. Bywaj, o pomocna nieznajoma kobieto!
Tym razem zmierzał w kierunku miasta, w którym spędzał w noce w jednym z hoteli.

Anonymous - 19 Wrzesień 2016, 17:37

Dziewczyna słysząc odpowiedź zabójcy uśmiechnęła się spokojnie z przerażającą iskrą w oku. Ścisnęła serce w dłoni, aż rozleciało się na kawałki. Dalej trzymając je w wyciągniętej ręce.
-Jeśli nie wierzysz w przypadki, może to oznaczać, że przybyłam tu specjalnie. Może by upomnieć cię, że nie masz oryginału, tylko falsyfikat przy sobie.
Czy prowokowała go? Oczywiście, tylko dlatego Vivienne jeszcze żyła. Chciała się bawić na całego nie zwracając uwagi a ryzyko, jakie podejmowała. Jej białka na chwilę zaświeciły czernią. Dziewczyna spokojnie spojrzała przez ubranie mężczyzny zauważając chip. Cóż nie obchodziło ją właściwie co tu się działo, jednak spodobał jej się strach w oczach tego mężczyzny chciała zobaczyć go więcej i więcej. Chciała by samo jej wspomnienie wywoływało koszmary.
O tak, chciała by skończył jak jej ukochany psychiatra.
Z daleka dało się usłyszeć syreny. Vivienne ściągnęła płaszcz wycierając ręce z krwi i rzuciła zwłoką.
-Masz, przykryj się.
Podniosła torbę z ziemi i ruszyła przed siebie. Kiedy minęła mężczyznę odezwała się spokojnie i z uśmiechem.
-Jeśli się chcesz dowiedzieć po co tu jestem proponuję się przenieść w spokojniejsze miejsce. Nie wiem jak ty, ale ja za strażnikami prawa nie przepadam.
Właściwie to liczyła, że z samej ciekawości będzie w stanie zaoszczędzić na ciepłym jedzeniu i może zaszantażuje go, o jakiś mały pokój z ciepłą wodą w kranie. Och, jak jej się marzyły godne warunki mieszkalne od dłuższego czasu to nikt nie wie.
Vivienne ruszyła dalej przed siebie skręcając w lewo między kamienicami.

Anonymous - 20 Wrzesień 2016, 14:41

Powoli gniew i irytacja malowały się na jego twarzy, aż wreszcie nie było mowy o strachu, a co najwyżej o podniesionym ciśnieniu. Fakt, zaskoczyła go nader mocno, a sposób, w jakim obeszła się ze zgliszczami, a potem z sercem wzbudziło w nim obawy. Pod koniec jednak okazała się mniej więcej taka sama jak większość cyrkowców. Zbzikowani.
- Hę? Mówisz o chipie? Nie pogrywaj sobie ze mną, dobre? Potrafię sięgnąć po odpowiednie środki jeśli zajdzie taka potrzeba.
W tym momencie ręka jakby szła w kierunku broni, a ostatecznie podrapał się za głową. W międzyczasie przechylił głowę na bok w taki sposób, iż dosłyszeć można było chrupnięcie. Bez słowa przyglądał się płaszczowi w ręku, lecz okazał się nie tyle mały w rozmiarze, a na dodatek ubrudzony był krwią. Pogięło ją? Nie było mowy, by się w to wbił, dlatego pokrótce zwinął go jedynie w kłębek, jak tylko ruszyła w tę samą stronę co uprzednio i on. Rację musiał przyznać w jednym. Nawet półgłówek zorientowałby się po takim huku, iż potencjalnie mogło dojść do zbrodni, a narastające syreny sygnalizowały zbliżające się dla niego kłopoty. Dzień był jeszcze jasny, a jedyną możliwą opcją dla niego było zejście na dół do ścieków i owymi drogami zakręcić się w pobliżu miejsca pobytu Agriosa.
- Śmierdzi jak z dupy T-Rexa.
Zapach panujący tutaj atakował jego nozdrza, a on sam miał nadzieję na szybkie przemieszczenie się z punktu A do punktu B, zanim zemdleje od tego odoru. Nie zajęło mu to długo i zaraz był blisko wyjścia na powierzchnię. Dźwięki radiowozów ucichały, aż wreszcie ten irytujący dźwięk umilkł. Postanowił przyśpieszyć, a nie martwiąc się wiele o dopiero poznaną ludożerczynię wiedział, że znowu się spotkają. W końcu przypadki chodzą parami.

Anonymous - 20 Wrzesień 2016, 20:10

-Odpowiednie środki tak? Lepiej współpracuj, bo grożąc nie dowiesz się, gdzie jest oryginał.
Vivienne uśmiechnęła się spokojnie, z pewnością siebie. Przez jedno zdanie potrafiła go wyprowadzić z równowagi. Cóż za wspaniała zabawa! Wdziała jak mężczyzna chciał sięgnąć po broń. Mógł spokojnie po nią sięgnąć i wymierzyć w Vivienne, jednak nigdy już by się nie dowiedział, czy dziewczyna mówiła prawdę. Jednak zastanawiała się po co zabrał płaszcz z trupa. Przecież był brudny i z mięsa, a widziała obrzydzenie na twarzy mężczyzny, kiedy miała serce w ręce.
No nic spokojnie dała się wyprzedzić i widząc jak mężczyzna wchodzi do kanałów zmarszczyła nos z obrzydzenia.
-Świr.
Pokręciła głową w niezadowoleniu i wyciągnęła okulary słoneczne z torby. Założyła je i ruszyła dalej ulicą. Dzięki mocy widziała rozmieszczenie kanałów jak również, którędy szedł mężczyzna. Tak więc spokojnie czekała w odpowiedniej odległości od włazu z odświeżaczem powietrza w ręku.
Gdy tylko zobaczyła mężczyznę zaatakowała go zapachem, który chodź na parę chwil mógł pomóc. Ona sama nie miała już okularów, a jej oczy miały normalny wygląd (o ile ona wygląda normalnie).
-O cholera, chyba chińska dzielnica miała promocje - 90%. Idź się umyć kałowy potworze.
Dziewczyna zasyczała jak kot, po czym sprej przestał działać. Wzruszyła ramionami i wyrzuciła puszkę za siebie gdzieś daleko. Usłyszała huk wywracanego śmietnika, syk przestraszonych kotów i przekleństwa jakiegoś menela, który się obudził przez to wszystko.
-Przepraszam.
Rzuciła przez ramię z niepewną miną.

Anonymous - 22 Wrzesień 2016, 16:07

Radośnie pobiegł w stronę wyjścia i już w myślach wyobrażał sobie przyjemny kontakt ze świeżością. Owszem, doczekał się świeżości, lecz nie takiej wypełnionej chemią i atakującej jego oczy oraz drogi oddechowe. Kiedy odgonił od siebie opary dezodorantu, hałas dobiegł z oddali, w którym coś jakby uderzyło o metalowy śmietnik. Zdecydowanie za szybko go znalazła, ale nie czuł potrzeby przed nikim aż tak uciekać, a teleportacji nie marnotrawił na byle zachcianki.
- Khe, khe! Co do...
Dopiero wtedy nerwy nim szarpnęły, a brwi zmarszczył na znak wielkiego niezadowolenia. Psikać w nim jakimś damskim badziewiem, a potem nic sobie z tego nie zrobić? Oraz kałowy potworze!?
- Nie no, miarka się kurwa ją mać przebrała!
Wyciągnął broń i prawie wymierzył w jej stronę, ale kompromitacji nie było końca. Na lufie bowiem znajdowała się skórka od banana, która jakimś cudem się do niej przykleiła i dyndała tak, aż wreszcie z gracją upadła na ziemię. Chwila zawstydzenia, spięcia, a przede wszystkim niezręcznej ciszy. W końcu schował powoli broń, skąd ją wyciągnął, a poirytowany zacisnął nerwowo zęby.
- Mam już tego wszystkiego po dziurki w nosie.
Spojrzał na rękę, w której dalej to trzymał płaszcz.
- A do chuja ciężkiego z tym gównem!
Cisnął nim mniej więcej w tym samym kierunku co ona potencjalnie zużytym dezodorantem. Zmierzył ją groźnie spojrzeniem, całkiem zły z zaistniałych okoliczności.
- Chrzanić to! Idę do siebie się... ogarnąć. Miłej zabawy i w ogóle... i sraty taty. Cześć.
Tym razem udał się do swojego miejsca, po drodze obrzydzając wieczór przypadkowym przechodniom swoim odorem.

Anonymous - 29 Wrzesień 2016, 17:27

Kiedy wyciągnął w jej stronę broń podniosła ręce do góry i zrobiła przerażoną minę. Chociaż nie, to nie była przerażona mina, była to mina podobna do tej należącej do pewnego sławnego kota. Wykrzywiła usta w dziwną podkowę i rozszerzyła oczy.
Jednak widząc skórkę z banana na lufie zmieniła wyraz swej twarzy. Pokerowa mina ukrywała drgający z rozbawienia kącik ust. Stała tak chwilę słuchając wywodów rozzłoszczonego mężczyzny. Kiedy powiedział, że idzie się ogarnąć od razu wyczuła okazję. W końcu mogła go spokojnie znaleźć, zabrać chip i zaszantażować jakoś by było ciekawie.
Uśmiechnęła się i pomachała mężczyźnie na pożegnanie.
-To do potem.
Poczekała aż mężczyzna się oddalił i poszła za nim w okularach, by nikt nie przestraszył się jej oczu. Spokojnie widziała go z dużej odległości więc nie mógł się zorientować, że jest śledzony.

Anonymous - 1 Październik 2016, 18:36

Złorzecząc pod nosem, mijał kolejno przechodniów, z niektórymi nawet zderzając się ramionami. Miał tak podły nastrój, że jeśli ktoś zwróciłby mu uwagę lub skomentował jego zapach, rzuciłby mu groźne spojrzenie. Fakt, w świecie ludzi uwielbiano obgadywać za plecami nawet te bardziej człekopodobne istoty z Krainy Luster. Złowrogie rzucenie danej osobie przez ramię skutkowało, tak więc nie musiał się stosować do wybranych osób brutalnie, a poza tym wolał i tak oszczędzić sobie zamieszania na środku ulicy. W pewnym momencie skręcił w uliczkę, a tamtędy obrał drogę na skróty, by po kilku minutach znaleźć się przed hotelem, na którym neonowe napisy napierdalały jak Niemcy z ckm-ów. Wszedł do środka, a przy wejściu siedział starszy pan, którego wiek nie szczędził. Nie wspominając już o owłosieniu na głowie, ale zmierzył go tylko wzrokiem i wzruszył ramionami, kiedy Agrios bez słowa wszedł po schodach na górę.
- Co za kuźwa dzień!
Kiedy dotarł na miejsce, otworzył drzwi do swojego pokoju, a potem zamknął je za sobą, by rozebrać się z brudnych ciuchów, rzucić je na podłogę, a samemu powędrował do łazienki. Bądź co bądź wypadałoby wreszcie usunąć ten smród podobny do zapachu unoszącemu się w powietrze, jak gdyby stado małp się ruchało.

Anonymous - 3 Październik 2016, 10:25

Leila spokojnie trafiła pod hotel, w którym mieszkał mężczyzna. Spokojnie weszła do niego, starszy mężczyzna przy wejściu chyba chciał coś powiedzieć, jednak schował się głębiej w swej budce widząc uzębienie Vivienne ułożone w szeroki, szalony uśmiech. Kobieta weszła na piętro, na korytarzu ubrała luźną, kraciastą koszulę, którą wzięła z mieszkania swej ofiary. Na to założyła bluzę z dresu i wyciągnęła jakiś zeszyt. Zapukała do mieszkania znajdującego się nad zabójcą.
Otworzyła jej jakaś kobieta w negliżu.
-Dzień dobry kontrola jakości hoteli, czy mogę się rozejrzeć.
Mori minęła kobietę i weszła do pokoju, z toalety słyszała kobiecy głos. Widocznie kobieta, która jej otworzyła była innej orientacji. Ona też mruknęła coś pod nosem zarumieniona, że musi pomóc siostrze w toalecie.
-Spokojnie, tylko się rozejrzę.
Vivienne otworzyła okno i wychyliła się za nie. Z wprawą marnego włamywacza otworzyła okno upewniając się, że nie ma w pokoju mężczyzny. Wskoczyła przez okno uderzając o podłogę.
-Eh, muszę to opatentować.
Cyrkowiec wstał, zamknął okno i rozłożył się na łóżku słysząc, że właściciel mieszkania zmywa z siebie odór kanałów.

Anonymous - 5 Październik 2016, 15:29

Rany... co za paskudny dzień. Miał tylko nadzieję, że z dostępnymi mu chemikaliami, mydłami i innymi rzeczami zdejmie z siebie ten aromat i kwintesencję wszystkich ścieków, odpadów pozostawionych po ludziach... ogólnego rozpierdolu dla nozdrzy. W końcu skończył, a zajęty swoimi sprawami nie spodziewał się żadnych nieoczekiwanych gości. Z ręcznikiem na dupie opuścił łazienkę, a po to, by znowu się wkurwić.
-T-ty!? Znowu!? Ile jeszcze razy dzisiaj się zoba-...
Ręcznik mu opadł na ziemię, kiedy złapał swoją głowę i zaczął wrzeszczeć. W mgnieniu oka schylił się, by podnieść go i zasłonić genitalia. Odchrząknął dla zbicia głupiej atmosfery, a następnie pomaszerował w stronę szafy po ubrania. Wnet pobiegł szybko z powrotem do łazienki z ubraniami w ręku, drugą zaś trzymając ręcznika w celu uniknięcia ponownej wpadki. W drzwiach jeszcze się zatrzymał i odwrócił w jej stronę.
- Tylko niczego nie dotykaj! I czekaj na mnie jak przyzwoity człowiek, jak na cyrkowca przystało!
Zatrzasnął za sobą drzwi i przystąpił do działania. Ale żenada...

Anonymous - 9 Październik 2016, 19:28

Kiedy mężczyzna wyszedł i zaczął na nią krzyczeć spojrzała zdziwiona z uśmiechem. Widząc opadający materiał na podłogę wyciągnęła palec wskazujący i pokazała nim ręcznik.
-Chyba coś ci spadło kotku.
Widząc speszenie mężczyzny z wrednym uśmiechem się mu przyglądała nie kryjąc tego. Spokojnie odprowadziła do wzrokiem do drzwi. Kiedy je zatrzasnął podeszła do brudnych ubrań i wyciągnęła z nich chip. Schowała go do stanika i spokojnie otworzyła drzwi do łazienki.
-Jeśli nie chcesz bym czegoś nie zniszczyła to lepiej miej na mnie oko.-Tutaj puściła oczko do mężczyzny.-Poza tym fajny tyłek.
Po tych słowach sama wyszła z łazienki i zostawiła otwarte drzwi kładąc się na łóżku. Wyciągnęła telefon z kieszeni i zaczęła szukać jakiejś piosenki, która by jej wpadła w ucho.

Anonymous - 15 Październik 2016, 17:19

Warknął pogardliwie, kiedy wbiła mu do łazienki. W trymiga kazał jej wynieść się do pokoju i grzecznie tam czekać, a sam szybko przywdział ubrania. Ta kobieta nie ma za grosz poszanowania prywatności. Mało mu było poniżenia na dziś? Skończył, a dopiero wtedy trzasnął za sobą drzwiami, wyrażając przy tym wielkie niezadowolenie i poszedł po swoje spodnie, jakby o czymś zapomniał.
- Cholera jasna!
Fuknął, a spodniami cisnął w kąt pokoju. Przeszedł kilka nerwowych kroków po pomieszczeniu, a potem wziął whisky i szklankę, którą wypełnił pierwszą rzeczą. Opróżnił zawartość szklanki do dna, a potem potrząsnął przecząco głową. Nie mógł tego zgubić... jeszcze jak wchodził do pomieszczenia, sprawdził przecież czy nadal je ma przy sobie.
- No dobrze. Rozłóżmy wszystkie karty na stół. Czegóż ode mnie chcesz kobieto?
Wyciągnął rękę w jej stronę, jakby czegoś od niej chciał.
- Wiem, że to masz. Oddawaj!
Wykazywał coraz większą niecierpliwość wobec jej osoby.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group