To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Klinika - Pokój nr 1

Rosemary - 18 Luty 2017, 18:48

Nie pozabijamy się huh? Gopnik tak niewiele o niej wiedział. Tyle co nic. Więc nie dziwo że od razu założył z góry iż go nie zabije. Może i zdążyła go polubić. Nie zmieniło to jednak jej natury. Gdy stanie się dla niej niewygodny czy kłopotliwy pozbędzie się go bez większego problemu. Nie chodzi o to że Rusek się nie umie pojedynkować czy coś w ten desen. Szło raczej o sfere emocjonalna. Gopnik jest całkiem w porządku jednak nie jest dla niej nikim specjalnym. Poza tym... Czy ona kiedykolwiek w zyciu miała kogoś kto byłby specjalny? Nie licząc mężczyzny od którego zaczęło się to spaczenie w jej umyśle.
Nigdy nie zwraca uwagi na uczucia innych. Bo co one ją interesują? Nigdy nie oczekiwala i nie wymagała od nikogo jakichkolwiek ciepłych uczuć względem jej osoby. Takie uczucia ją brzydziły. Brała to co chciała, dawała tyle ile chciała i znikała.
Niezadowolenie Gopnika gdy usłyszał uwagę Banego było dość zabawne. Jego męskie ego widocznie nie lubiło być karcone. Jak prawie każdego.
Na wzmiankę o ordynatorze dokładnie skupiła się na słowach pana doktorka.Vyvern. Niczym ten mityczny gad ze średniowiecznych podań? Dwunożny, wielki gad ze skrzydłami. Czyżby w jakiś sposób nawiązywało do historii jego rodu lub pochodzenia? No ewentualnie wyglądu ale... Tak czy siak Rosemary coraz bardziej chciała go poznać. Jego imię też było dość nietypowe. Ponadto miała wrażenie jakby gdzieś je już słyszała. Tylko czy to możliwe?
To że klinika działa jak te u ludzi było lekkim zawodem. A może to i lepiej? Nie będziesz musiała się babo uczyć obsługiwać jakichś dziwnych sprzętów. Do swojego laboratorium i tak będzie musiała sprowadzić sprzęt ze świata ludzi. Trzeba będzie się rozejrzeć za czarnym rynkiem.
Spodziewała się tego co Bane powiedział o pacjentach. Miało to sens. W świecie ludzi szpitale też straciły swój prestiż. Odkąd ktoś wpadł na wizyty domowe nikomu dupy się z domu nie chciało ruszać. Lepiej obrastac tluszczem przed telewizorem wpieprzajac chrupki. A potem mieć pretensje do świata o to że jest taki nie dobry. Gezz.
Gdy Bane w końcu postanowił się nią zająć posłała mu zadziorny uśmieszek. Prawdę mówiąc przeziębienia nie doświadczyła nigdy. Nie żeby narzekała. Wręcz przeciwnie. Przeziębienie byłoby strasznie irytujące. Jak miała by zabić po cichu senatora gdy z nosa leciała by jej woda i miałaby gorączkę? Za takie rozrywki dziękuję bardzo.
Gdy obrócił ją tyłem do siebie, oparla ręce o ścianę najpierw jednak przekładając całe włosy przez lewe ramię by mu pracy nie utrudniać. Tak. Potrafi być miła. Czasami. Noo bardzo rzadko.
- Do dzieła doktorku. Przekonamy się czy jesteś taki dobry na jakiego się kreujesz- powiedziała cicho, była lekko zniecierpliwiona. Gdy mężczyzna przykucnal, świecąc się tą swoją bielą, Rosemary poczuła ukłucie ekscytacji. W jakiś sposób była pewna że pytanie o blizny było retoryczne. Bane wyglądał na osobę która lubi być dumna ze swojej dobrze wykonanej pracy. Zirytowała się lekko gdy poczuła jak mężczyzna ją dotyka. Było to tak subtelnie delikatne...
Nikt do tej pory nie dotykal jej w taki sposób. Było to jednocześnie pobudzające co denerwujące. W tym momencie była rozbudzona. Wolałaby by mężczyzna dotykał jej bardziej stanowczo a potem wziął na szpitalnym wyrku. A co.
Na ustach miała perwersyjny uśmieszek, jej elektryzujaco niebieskie oczy jakby pojaśniały. Przez obecność dwóch przystojnych facetów z nią nagom w jednej sali narobiła sobie ochoty na igraszki.
Na jej skórę bezwiednie wstąpiła gęsia skórka bo ciepłe mrowienie pod skórą w połączeniu z fachowym dotykiem lekarza było dość stymulijącym bodźcem. A fakt że kapelusznik na to wszystko patrzył... Cholera jasna by ich wszystkich wzięła...
Jego dłonie gdy skończyły z praca nad pregami na pośladkach powędrowały na plecy. Tutaj cicho westchnęła. Była coraz bardziej zniecierpliwiona. Gdy znów obrócił ją przodem do siebie mógł zobaczyć wymalowaną na jej twarzy zarówno irytacje jak i zadowolenie. Kto by się spodziewał że tak delikatny dotyk może być choć trochę fajny?
Pod koniec zajął się jej szyja. Widziała wtedy w jego oczach coś bardzo dobrze sobie znanego. Te specyficzna dzikosc. Dzikosc którą budziła w każdym mężczyźnie. Czasem mniej lub bardziej celowo.

Gopnik - 18 Luty 2017, 19:31

Choć Gopnik nie zwracał uwagi na organizację kliniki, wyłapał jedno nazwisko - Anomander van Vyvern, było warto je zapamiętać. Nigdy nie wiadomo, kiedy ta wiedza się przyda. Samo nazwisko było bardzo charakterystyczne, wiwerna, to był bodajże mitologiczny, a prefiks van wskazywał na arystokratyczne pochodzenie pana Anomandera. Resztę puścił koło uszu, nie interesowało go to. Co innego rodzaje schorzeń obsługiwanych w tym miejscu. Więc najczęściej były to różnorakie kontuzje, a na dodatek częste były wizyty domowe. To miało sens, po co iść kawał drogi, skoro lekarz może ją pokonać za ciebie? Tak czy owak, w ich przypadku to nie mogło tak zadziałać, gdyż mimo wszystko musieliby pozostać pod obserwacją.
Zauważył dziki wzrok lekarza padający na ciało dziewczyny. Najwyraźniej doktorek miał również tak mocną ochotę na nią, jak i rusek. Nie czuł zazdrości, zresztą on i tak nie traktował żadnego związku poważnie, zawsze był to tylko przygodny seks. Było miło, ale to tyle, do widzenia. Jak do tej pory nawet nie kumplował się z dziewczynami, z którymi spał. Do tej pory, bo do Rosemary czuł pewną sympatię, a poza tym była intrygująca, ciekawa.
Znów salę wypełniło białe światło. Ciało lekarza pokryły tatuaże. Gopnik teraz mógł dokładniej obejrzeć moc Bane'a. Była istotnie efektowna, jednak i tak jego uwagę bardzo skutecznie odwracały pośladki Rosie. Pośladki, które ku jego niezadowoleniu, zostały teraz zasłonięte przez lekarza, który przykucnął, by dokładniej obejrzeć krwawe pręgi. Szkoda, że Gopnik tak nie potrafił uzdrawiać. Wtedy mógłby macać sobie dowoli pod pretekstem zasklepiania ran. Gorzej tylko, gdyby miał więcej męskich pacjentów, niż damskich.
Leczenie Rosemary trwało dłużej, niż ruska. Kapelusznik domyślał się, czemu. Doktorek nie był aż tak bardzo profesjonalny, korzystał z tego, że ma tak seksowną pacjentkę. Ha, Michaił na jego miejscu postępowałby dokładnie tak samo.
Gdy Bane odwrócił pacjentkę przodem do siebie, rusek zerknął na jej twarz. Wcześniejsze westchnięcia, gęsia skórka na dłoniach, a teraz jej wyraz twarzy - kobiecie też się to widocznie podobało. Bardzo podobało, ale równocześnie ta delikatność najwyraźniej wpieniała blondynę. Kapelut zdążył już wcześniej zauważyć, że takie pieszczoty nie są w jej stylu, ba, niecierpliwią i męczą blondynę. Po ocenie jej odczuć wrócił z powrotem do "obserwacji procesu leczenia".
Za to doktorek zdawał się ciągle delektować swoją pracą. To z pewnością nie było tylko leczenie. Gdy skończył, Gopnik spojrzał w jego stronę. Jeśli ich spojrzenia się spotkały, kiwnął mu porozumiewawczo brodą, uśmiechając się szeroko. Podoba ci się, co nie? Ha ha, mi też! - zaśmiał się w myślach.
W powietrzu czuć było seks. Wszyscy troje byli niczym sterta siana, której wystarczy iskra, by zapłonęła. Potrzebowali boźdzca, jakiegoś sygnału, by zacząć działać. Gopnik doskonale zdawał sobie z tego sprawę i podejrzewał, że pozostali również o tym wiedzieli. Tymbardziej, że czarnowłosy coraz bardziej niecierpliwie czekał na owy bodziec.

Bane - 19 Luty 2017, 17:50

Mógł leczyć ją szybciej. Nie wpatrywać się w każdy cal jej skóry, nie czerpać przyjemności z wodzenia po nim palcami. Ale kto mu zabroni? Przecież jest lekarzem, wie co robi!
Rosie zaczęła się niecierpliwić, widział to po jej minie. Uniósł brew nie przerywając leczenia. Jej ciało mówiło coś innego - miała ciarki, gdy delikatnie jeździł po ranach, widział gęsią skórkę. A że była naga, to zobaczył też co podniecenie robi z jej dolnymi partiami ciała.
Uśmiechnął się i przerwał raptownie, ale nie przestał się świecić. Obszedł dookoła kobietę, oceniając fachowym okiem czy gdzieś nie opuścił jakiejś ranki. Została tylko szyja, która notabene wprawiała go w ekstazę - sam chciałby zobaczyć jak to jest dusić kobietę w trakcie stosunku. Czy to jakoś zwiększa doznania?
Po chwili zbliżył się do niej i złapał świecącą dłonią za jej szyję. W tym ruchu nie było nic z delikatności. Oczy mu rozbłysły gdy zaciskał palce ręki na wątłej szyjce, w miejscu pręgi. Ścisnął trochę mocniej, jednak nie na tyle by kobieta zaczęła się dusić. Jeśli spotkał jej wzrok, uśmiechnął się do niej uśmiechem szaleńca który właśnie spełnia swoją zachciankę.
Wcześniej już widział wzrok Gopnika. Facet szczerzył się jakby znał myśli Bane'a - nic bardziej mylnego, mój drogi! Ty masz ochotę na jej ciało, ja mam ochotę na jej krzyk.
Stał tak z wyciągniętą ręką, ściskając szyję Rosemary. O tak. Taki stan mu się podobał. Naga kobieta będąca na łaskach jego, białowłosego.
A co mogła poczuć sama Rosie? Mrowienie, bo pręga wbrew pozorom leczyła się od mocy Bane'a, ciepło rozchodzące się po skórze no i ucisk, spowodowany tym, że Bane zrezygnował z delikatności.
Patrzył na nią wyzywająco a szaleństwo czające się w jego oczach, mieszało się z pożądaniem.
I nagle ją puścił, tatuaże wygasły, oczy złagodniały i zniknął uśmiech wariata. Bane cofnął się o krok i wygładził kitel. Jak gdyby nigdy nic.
- Już po wszystkim. - powiedział - Znowu jesteś piękna. I w takiej wersji chyba bardziej spodobasz się światu. - dodał rozcierając nadgarstek. Niby nie musiał tego robić, ale z przyzwyczajenia, po skończonej robocie miał swoje odruchy.
Podszedł do szafki z medykamentami i wyjął potrzebne narzędzia - igły, strzykawki, paski uciskowe. Zakomunikował, że musi każdemu pobrać krew i jeśli nie mieli nic przeciwko, podszedł do Gopnika, zawiązał mu pasek powyżej zgięcia łokcia i wkłuł się w wyeksponowaną w ten sposób żyłę. Nie dbał czy mężczyzna się krzywi czy nie, musiał pobrać krew by przeprowadzić badania. To samo zrobił z Rosie, też nie siląc się na przesadną delikatność. Po wszystkim przystawił każdemu waciki nasączone płynem dezynfekującym.
Usłyszał burczenie w brzuchu i uśmiechnął się zarówno do Rosie jak i Gopnika.
- Jesteście głodni, nie mylę się? - zapytał, choć nie musiał - Możecie zająć salę w której już teraz jesteście. Powiem pielęgniarce by przyniosła wam piżamy i śniadanie. - dodał, wziął probówki z krwią i ruszył w stronę drzwi - Jeśli któreś z was zapragnie porozmawiać z dyrektorem, to może się udać godzinę po zapadnięciu zmroku i sygnale kurantu, bezpośrednio do jego gabinetu. Powinien być dostępny. W razie problemów, możecie mnie szukać w bocznym skrzydle. Na drzwiach mojego gabinetu jest plakietka z nazwiskiem. - stanął w drzwiach i jeszcze raz spojrzał na pacjentów - Miłego przedpołudnia, przybędę po obiedzie by zapytać o samopoczucie a pierwsze badania odbędą się jutro. Oczywiście nie jesteście przywiązani do łóżek, ale radziłbym nie opuszczać placówki. Do dyspozycji jest park należący do niej.
I wyszedł.

Kilka minut po jego wyjściu, do sali weszła Alice z miłym uśmiechem na ustach. Położyła na jednym z łóżek dwie, śnieżnobiałe piżamy z miłej w dotyku bawełny i chwilę później wniosła dwie tace ze śniadaniem - grzankami z masełkiem, jajecznicą na talerzykach, kilkoma plasterkami szynki i sera żółtego, słodką bułeczką z budyniem na deserek i kubkami z gorącą wodą i na małym spodeczku, odrobiną liściastej herbaty usypanej na kupkę. Posłała pacjentom uśmiech i bez słowa wyszła.

z/t

Rosemary - 19 Luty 2017, 19:28

Oh tak. Dokładnie tego szukala. Może i poprzedniej nocy wydobyła zwierza z Gopnika ale to nie było to.
To coś zobaczyła dopiero w oczach Bana. To urocze szaleństwo które jest istnym darem od życia. Gdy złapał ją w końcu za szyję, czuła że chciałby zacisnąć dłoń mocniej. Pytanie tylko czy zrobiłby to dla satysfakcji z duszenia czy może liczył na krzyk? Jeśli na to drugie to próżno szukać tego u niej. Oddychala szybciej niż zwykle. Patrzenie na jego twarz już samo w sobie powodowało ekstaze. Odchylila głowę lekko do tylu. Jedną dłonią poglaskala go po policzku posylajac mu w odpowiedzi swoje spojrzenie. Spojrzenie kompletnego obłędu. Spojrzenie kogoś kto oskurowałby Ci dziecko gdybyś się tylko odwrócił. Kogoś kto czerpał przyjemność z coraz to większych ilości bólu. Jej źrenice prawie zniknęły a usta rozszerzyły się do uśmiechu niczym kota z Cheshire. Te oczy wyrazaly wyzwanie. Tak. Wręcz zadaly by użył całej siły. Były niczym dwie niebieskie dziury które Cie w siebie wciagaly pozbawiając zdrowego rozsądku.
Ale nasz doktorek skończył swoją robotę. Słodki uśmieszek i to kochane spojrzenie znikły a wróciła nudna maska. Maska którą posługiwał się na codzień. A skąd to wie? A stąd że jest podobna. Tyle ze on tłamsi swoje szaleństwo. Ona jedynie je ogranicza.
Westchnęła rozczarowana. Spuściła na chwile głowę w dół tak że włosy całkiem zasłonily jej twarz. Czuła palący ból w trzewiach. Musi zjeść. Już. Teraz. Inaczej przestanie nad sobą panować. A wtedy może pomarzyć o swoim laboratorium w tym miejscu.
W końcu powoli obejrzała swoje ciało. Nie spieszyła się jakoś specjalnie a na jej ustach majaczyl uśmieszek zadowolonej kobiety. To co zobaczyła podczas tego leczenia było bardzo satysfakcjonujące.
A Bane odwalil kawal dobrej roboty. Po nocnych hatcach nie było śladu na jej ciele.
Ubrała się dopiero po tym jak Bane pobrał jej krew. Co z resztą przyjęła z obojętnością. Uśmiechnęła się kpiarsko na slowa lekarza o pizamie i śniadaniu. Oj tak zje. Ale na pewno nie tutaj. Będzie musiała na chwile się stąd wyrwać.
Informacja o dostępności ordynatora była cenna. I z pewnością przyda jej się. Będzie musiała do niego zajść.
- Do zobaczenia Bane - szepnęła cicho gdy mężczyzna juz wychodził. Oh tak. Zaintrygował ją. Kim jesteś Bane? Tak naprawdę? Kim są osoby przed którymi musi się chować?
Gdy pielegniara z recepcji przyniosla pizamy i sniadanie Rosie nic nie powiedziała. Dopiero gdy wyszła doskoczyła do Gopnika.
- Nie wiem jak to zrobimy ale potrzebuje mojej torby od Ciebie z mieszkania. Z krwią sama sobie poradzę. Nie włożę tego czegoś na siebie a ten mizerny posiłek jest dla mnie niczym rogalik dla wyglodnialego faceta na wojnie. Rozumiesz? - nie mówiła jakoś specjalnie głośno ale jej ton jasno mówił jak ważne to jest.

Gopnik - 19 Luty 2017, 22:17

Lekarz najwyraźniej uległ swoim żądzom i ścisnął szyję kobiety. Zarówno jego jak i jej twarz miały szalony wyraz, tak jakby uciekli ze szpitala psychiatrycznego i teraz oddawali się jakimś wariackim uciechom. On wyglądał jak psychopata, który dopiął swego celu, jednak to mina Rosie była straszniejsza. Ta czerpała z dominacji Bane'a jakąś chorą satysfakcję, jej wzrok był niczym wyjęty z horrorów. Teraz wyglądała jak bestia w ludzkiej skórze. Bestia w ludzkiej skórze... Ta myśl skłoniła Gopnika do refleksji, czym właściwie była Rosemary. Czy było to monstrum tylko przyjmujący postać kobiety, a może sadystka mogąca stać się bestią, ale jednak bardziej ludzka niż potworna. A może była i tym i tym rownocześnie. Na pewno była niebezpieczna, a doktorek albo był podobny do niej, albo jej nie doceniał. Mimo wszystko teraz dotarło do niego, że użyczenie mieszkania mogło być wyrazem nadmiernego zaufania wobec kobiety. Tak czy siak nie miał zamiaru się wycofywać z propozycji, a póki co teraz jest bezpieczny. No, przynajmniej bezpieczniejszy, niż u siebie w domu.
Gdy lekarz wreszcie zakończył, kobieta wyglądała tak samo, jak przed igraszkami. Cera była wolna od jakiejkolwiek skazy. Rosie jednak było mało, chciała więcej, a tu nagle koniec zabawy. Wyglądała jednak mimo wszystko na zadowoloną. Natomiast mina Bane'a spoważniała nagle, przybrała swój prawdopodobnie codzienny wyraz. Ot, wyglądał jak profesjonalista leczący ludzi, tak jakby to, co robił przed chwilą, nie robiło na nim wrażenia.
Wkłucie nie bolało zbytnio. Pobieranie krwi może nie należało do najprzyjemniejszych, ale Bane musiał mieć w tym wprawę, gdyż uczucie igły w żyle nie bylo aż tak bardzo niekomfortowe. Na kobiecie zabieg też nie zrobił większego wrażenia. Rusek postanowił jeszcze raz spojrzeć na jej ciało, gdy ta się ubierała.
Wysłuchał pouczenia Bane'a. Więc dostali wspólną sale. To dobrze. Niedobrze, że nie mogli opuszczać tego miejsca. Dobrze, że dostaną jedzenie. Szpitalne piżamy były mu w sumie obojętne. Jedzenie... Ciekawe, czy to, co dostaną, chociaż chwilowo pomoże blondynce. Na pewno będzie potrzebować krwi. Oby nie jego, ostatnio już wystarczająco dużo oddał, teraz będzie mógł zostać dawcą dopiero za kilka dni, gdy się zregeneruje. Niefajnie byłoby doliczyć do chorej wątroby anemię.
- wzajemnie, Doktorze - powiedział uprzejmie. Gdy Bane wyszedł, spojrzał na Rosie, lekko zagubionym wzrokiem. Dziwnie się czuł, zostając w klinice. Na dodatek stracił początkowy entuzjazm wobec blondynki. Nadal go do niej ciągnęło, ale z każdą chwilą nabierał do niej dystansu. No, ale będzie musiał tu sobie jakoś z nią żyć.
Gdy do sali weszła marionetkowa pielęgniarka, by podać jedzenie, Gopnikowi znów zaburczało w brzuchu. Niemal od razu rzucił się na jedzenie. W mgnieniu oka opałaszował swoją porcję. Potem spojrzał na piżamy. Dotknął swojej. Była przyjemna w dotyku, pewnie wygodna, ale poza tym nic specjalnego. Tak czy owak ona mu nie przeszkadzala, mogłaby być może jedynie słusznej marki Adibas... Ale nie można mieć wszystkiego.
Gdy Rosie rozkazała mu znaleźć torbę, niemal się zakrztusił. Podróż do domu nie była dla niego żadnym problemem, ale ton, którego użyła, nie cierpiał sprzeciwu i podkreślał powagę sytuacji. Pół biedy, że nie powiedziała "Nie wiem, jak to zrobisz" tylko "...jak to zrobimy".
- Dobra, to ja się tym zajmę. I tak miałem wziąć parę rzeczy z chaty. To znikam, do potem. - odpowiedział i ruszył w kierunku korytarza. Wyszedł na dziedziniec, skręcił w ustronne miejsce i, upewniwszy się, że nikt go nie widzi, teleportował się w obłoku dymu do swojego mieszkania. Szybko zlokalizował torbę Rosie, jednak przyszedł też po coś dla siebie. Wziął 5 litrowych butelek i zaczął napełniać je kranówką. Musiał się jakoś zabezpieczyć przed pragnieniem. Wątroba wątrobą, ale Gopnik nie kaktus, pić musi. Po napełnieniu butelek schował je do kapeluta, wział w rękę torbę Rosemary niczym jakąś reklamówkę i ponownie teleportował się na dziedziniec i wrócił do pokoju.

Rosemary - 22 Luty 2017, 15:42

Skrzywiła się gdy przyglądała się jak Gopnik pochłania swoją porcję. Taka głodna... Ledwie dawala rade na niego patrzeć. Co dopiero słuchać. Zawsze jak jest głodna tak bardzo wyczula się jej zmysł słuchu i powonienia że wręcz słyszy szum jego krwi w żyłach.
Wolała nie tykac normalnego jedzenia. W najlepszym razie zmagałaby się z wymiotami.
W głowie nadal miała spojrzenie kapelusznika. Zmieszany strach i niepewność. Była z siebie zadowolona. A dlaczego? Dlatego ze czuła się tak jakby Gopnik uważał ja po prostu za kota co lubi drapac...
Dlaczego on to tak długo je?? Ze zniecierpliwienia gryzla swój policzek od środka. Dawno już nie czuła tak sporego głodu. Normalnie tak jakby na powrót była w pierwszym roku swojego istnienia. Wtedy nie miała pojęcia czym powinna się żywic. Dlatego zarla mase ale to mase zwykłego ludzkiego jedzenia. Które jej organizm tak szybko spalal że jadla coraz to więcej. Aż pewnego dnia w końcu odkryła. Był to jeden z tych dni w których po prostu głód nad nią panowal. Spedzala wtedy noc z jakimś facetem. Zadrapala go tak mocno że krew z jego karku skapnela prosto na jej usta. W życiu ale to w życiu nie poczuła już więcej tak wielkiej euforii i ulgi. Biedak stety niestety nie przeżył. Najadla się jak cholera.
W sumie nie powinna teraz o tym rozmyślać. Brzuch aż ją bolał.
Na szczęście Gopnik nie robił żadnych problemów. Ogarnął się i wyszedł z pokoju. Wiedziała ze zajmie mu to długo. Oj długo. W końcu mieszkał kawał drogi stąd.
Przez cały czas lazila po pokoju. Po prostu krążyła. Starała się nie myśleć o niczym. Nawet lepiej no i tak chaos panował w jej głowie.
Nagle stanęła jak wryta. Dlaczego? A to dlatego że Gopnik wrocil. Nie było go może z godzinę? Półtora? To było wręcz szokujące. Jak on to zrobił? Przecież oni sami szli całą noc. A on się uwinal w tak krótkim czasie?
No nic. Wzięła od niego czym prędzej torbę. Rzuciła ją na swoje łóżko i gruntownie przetrzepala. Seksowna bielizna i koszule nocne, gustowne ciuszki, kosmetyki, masa naboi do broni, wiatrówka, łańcuch, puste fiolki po krwi. PUSTE. Tak więc nie miała czym zaspokoić głodu. Zaklęła głośno.
- Idę do parku. Może znajdzie się coś... - nie dokonczyla a czym prędzej wyszła. Jesc. Jesc. Jeść.

Z. T

Gopnik - 22 Luty 2017, 17:47

Gdy Gopnik zjadł swoją porcję, spojrzał na Rosemary. Patrzyła na niego niemal jak na kawałek mięsa. W jej oczach był zwierzęcy głód. Musiało jej bardzo brakować krwi.
Gdy wrócił z przechadzki, zobaczył, jaki szok wywarł na dziewczynie. No tak, zapomniał, że do jego meliny w sumie był kawałek drogi, a on wrócił błyskawicznie. Cóż, teleportacja, choć odrobinę męcząca, jest strasznie przydatna. Ile to razy niespodziewanie pojawiał się w zamkniętych damskich natryskach, coby sobie popatrzeć. A ile razy dostał w pysk - tego już nie zliczył. Ale zwykle było warto! Co do szoku dziewczyny, cóż, ona zamienia się w potwora, to i on ma swoje sztuczki na szybkie przemieszczanie się. Bardzo przydatne, swoją drogą. Widząc twarz blondyny zaśmiał się.
Ślicznotka wyrwała mu torbę i zaczęła maniakalnie w niej grzebać. Tak, jakby sprawdzała, czy jest w niej jakiś skarb, który mógł zginąć bądź zostać skradziony. Wyrzucała po kolei fatałaszki, mazidła, amunicję, jakieś puste fiolki. Puste fiolki, no tak, olśniło go. Musiała tam być krew. Szukała pożywienia.
- Powodzenia. Coś albo ktoś na bank się nawinie. - rzekł puszczając oczko. Serio, miał nadzieję, że krwiopijczni coś upoluje. Kolejnego upuszczania posoki mógł nie przeżyć, a akurat na tym świecie mu się dobrze żyło. Gdy dziewczyna wyszła, usiadł, bo zciemniało mu się przed oczami i zakręciło w głowie. Karmienie dziewczyny, niemal bezsenna noc, niedawno zaspokojony głód i teleportacja zrobiły swoje. Był przemęczony. Spojrzał na talerz z jedzeniem Rosie. Szkoda, by się zmarnowało, więc zabrał się za pałaszowanie i jej porcji. Zjadł zimne już grzanki z szynką i serem, bułkę i popił wystygniętą wodą. Nawet przeszło mu przez myśl, by zamienić ją w jakieś piwko albo chociaż miód pitny, ale nie będzie pił sam. Zresztą póki co jeszcze przejmował się swoją wątrobą. Zimny budyń i jajecznicę zostawił. Pewnie i tak już się nie za bardzo nadawały do jedzenia.
Po zjedzeniu śniadania wszedł pod prysznic. Obmył ciało relaksującym strumieniem niemal gorącej wody. Nie mył się dokładnie - pozwolił sobie raczej na masaż płynący ze słuchawki natrysku. Po kilku minutach wyszedł, wytarł się, wszedł nago do głównego pokoju sali i założył kolejno świeżą bieliznę i piżamę
Usiadł na fotelu bujanym i zaczął rozmyślać o zdarzeniach bieżących. Czy serio miał chorą wątrobę? Przecież nie tylko on dużo pije - jest masa Lustrzaków, którzy w temacie alkoholu stanowczo nie są jaroszami, a żyją i mają się dobrze. Ba, dożywają sędziwego wieku. Na przykład tacy Lunatycy, Gopnik słyszał, że chleją niemal na równi z ruskimi, a nie słyszał o śmierci z powodu wątroby. No cóż, ciekawe, co powie lekarz, potem się zobaczy, jak to będzie z piciem.
Kapelusznik siedział i powoli się bujał. Ciepły prysznic i miłe huśtanie relaksowało jego ciało, ale jego myśli ciągle błądziły. Miał zamknięte oczy i wyglądał, jakby przysypiał, ale tak na prawdę był rozbudzony. Przypomniała mu się ruda kita. Czyżby tu pracowała? Jeśli tak, to ciekawe, kim była - sekretarką, lekarką, pielęgniarką? A może była w odwiedzinach. Co prawda nie widział tu żadnych pacjentów, ale może po prostu ktoś sobie drzemał cicho w innej sali. Tego Gopnik nie mógł wiedzieć. Tak czy siak, ciekawe, jak ta pani wyglądała. Czy była młoda, czy może stara, piękna, a może odrażająca. Widział tylko jej figurę. Piękny rudy ogon i duże skrzydła o upierzeniu w podobnym kolorze. Miała cechy dachowca i opętańca. Mieszaniec? A może Anielska Klątwa zaczęła atakować istoty magiczne. Rusek nie znał się zbytnio na anatomii i nie miał pojęcia czemu tak było, a te dwa wytłumaczenia zdawały się być logiczne.
Ciekawa jest ta kobieta, pewnie jeszcze ją spotkam - pomyślał. Kobieta... Kim jest ta kobieta, która ze mną tu będzie mieszkać... Czy mogę jej ufać. Myśli popłynęły w kierunku Rosie. Przypomniał sobie jej wzrok. Nie ten pożądania - ten pełny głodu. Głodu krwi. Wyglądała, jakby ledwie się powstrzymywała od rzucenia się na biednego Kapeluta, musiała być okropnie głodna. Przypomniał sobie, jak opowiadała o piranii. Brrr! Z pewnością ta rybka w jej żołądku okropnie doskwierała, cud, że Gopnik nie ma jeszcze rozszarpanej szyi. I ona miała z nim zamieszkać, co prawda na krótko i tymczasowo, ale jednak. Ponadto, jej druga forma. Tej się bał, mimo, że póki co ani ludzka ani bestialska postać nie zrobiła Michaiłowi większej krzywdy.
- Co by nie było, skoro już pozwoliłem jej zamieszkać, to niech sobie mieszka. Byle nie długo. I bylebym z tego coś miał. - powiedział do siebie i położył się na wznak na materacu.

Tulka - 22 Luty 2017, 21:32

Przytaknęła Bane'owi, że powinni już wracać. W końcu sama powiedziała, że praca ma być na pierwszym miejscu. Wstając otrzepała ubranie z trawy i zawołała Amber. Ruszyli w stronę Kliniki, a dziewczyna cieszyła się ostatnimi chwilami z mężczyzną.
Gdy weszli do Kliniki, przytaknęła głową, że rozumie iż ma nie przeszkadzać. Życzyła mu miłej pracy, a sama udała się do Alice, tak jak kobieta ja o to prosiła. Okazało się, że Marionetka, zaprowadziła ją do magazynu, gdzie z jej pomocą, dziewczyna znalazła odpowiedni dla siebie strój pielęgniarki. Jedyne co musiały zrobić, to wyciąć otwory na skrzydła i ogon - Tulka nie miała zamiaru ukrywać swoich lisich atrybutów, chciała w końcu być sobą. Podziękowała kobiecie, która powiedziała, że jak tylko Julia się przebierze, to niech się do niej zgłosi, Alice powie jej co ma robić. Tulka uśmiechnęła się miło i ruszyła do swojego pokoju, gdzie przygotowała legowisko dla Amber, do którego lisiczka od razu chętnie weszła i zwinąwszy się w kulkę, zasnęła. Skrzydlata za to przebrała się szybko, na nowo uczesała włosy w długi warkocz i ruszyła znów do recepcji, gdzie Alice dała jej karty pacjentów, które ma dać na na łóżka oraz poprosiła by dziewczyna zabrała tace po śniadaniu i skontrolowała czy na pewno wszystko zjedli. W końcu powinni zwracać na coś takiego uwagę, prawda?
Ruszyła do sali numer jeden. Tej samej, w której sama spędziła kilka dni. Zapukała cicho i weszła do środka, uprzedzając, że wchodzi. Nie chciała nikogo przestraszyć. Wchodząc, rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. Wyglądało dokładnie tak jak je zapamiętała. Uśmiechnęła się delikatnie. W tym momencie zauważyła mężczyznę, leżącego na jednym z łóżek. Jeśli ten poruszył się w jakiś sposób, uśmiechnęła się do niego przepraszająco - dzień dobry, nie obudziłam pana? - zapytała uprzejmie. Może i zbliżało się południe, ale z tego co pamiętała, pacjenci przybyli rano, bardzo więc możliwe, że chciał się zdrzemnąć po śniadaniu - niech się pan nie przejmuje, zabiorę tylko tace i już mnie nie ma - powiedziała spokojnie. Założyła na łóżka, na razie puste karty i zaczęła zbierać naczynia po śniadaniu na jedną tackę, a drugą podłożyła pod nią.
Coś jednak jej nie pasowało. Dwie karty i z tego co mówiła pani Alice, powinna tu być jeszcze kobieta - przepraszam, ale gdzie jest pana towarzyszka? - zapytała spokojnie. Nie byli przywiązani do łóżek, jednak wolała wiedzieć, gdzie ma szukać pacjentów w razie jakiś problemów. No i lepiej, żeby nie opuszczali terenu Kliniki.

Gopnik - 22 Luty 2017, 22:56

Gopnik leżał i nadal rozmyślał. O tym co się ostatnio wydarzyło, o tym co pamiętał, a także czego nie, o doktorze Banie, o Rosemary. Z zadumy wyrwało go pukanie i skrzypienie drzwi. Otworzył oczy i spojrzał w kierunku progu, w którym stała ruda kita. A w zasadzie śliczna, nastoletnia dziewczyna ubrana w biały kitel z białą grzywką i rudym warkoczem.
- Nie, skądże znowu, po prostu leżałem i... Po prostu leżałem. - powiedział, gryząc się w język w ostatniej chwili. Pewnie dziewczyny kompletnie nie obchodziły jego przemyślenia. Nawet jeśli dotyczyły jej. Ale skoro tu już jest, nie szkodzi zamienić słówka, tymbardziej, że te powracające myśli zaczynały go już męczyć, a rozmowa przeszkodzi im w nękaniu biednej głowy Kapeluta. Zasmucił się, gdy ta powiedziała, że jest tylko na chwilę.
- Możesz... To znaczy może Pani zostać i posiedzieć chwilę, chyba że obowiązki naglą. Swoją drogą mogę się zwracać na Ty? Wygladasz.. Wygląda Pani młodo, a ja jestem już starym pierdem, toteż, sama Pani rozumie, ha ha! Tak czy owak, Gopnik jestem. -rzekł, wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny. Jeżeli pozwoliła, pocałował delikatnie rękę rudzielca. Zbadał ją wzrokiem. Mimo młodego wyglądu miała czym oddychać, oj miała. Zauważył też oczywiście białe, pierzaste skrzydła i rudy ogon oraz zwierzęce uszy sterczące z jej włosów. Jej uszy wyglądały podobnie, jak Lusiana. Miała słodką, śliczną buzię. Gdy ta zajęła się czynnościami, od razu wstał z łóżka.
- Pomogę Pani, nie godzi się, by taka delikatna piękność krzątała się wokół leniącego się faceta. Swoją drogą intrygują mnie Pani skrzydła. Jakiej jest Pani rasy, po uszach stwierdziłbym, że dachowiec, jednak skrzydła temu przeczą. Ciekawi mnie ta sprawa, nie ukrywam. - rzekł, uśmiechając się i prosząc gestem o tacki, delikatnie chwytając za nie. Gdy spojrzał jej z bliska w oczy, dostrzegł jej bursztynowe oczy. No cóż, przynajmniej jedno z nich było bursztynowe, gdyż drugie zasłaniała biała grzywka. Nie ma co, zrobiła na Kapelucie wrażenie, ale zgoła odmienne, niż Rosie. Tamta była wulgarna i obsceniczna, natomiast ta tutaj słodka i urocza. Sprawiała też wrażenie lekko nieśmiałej, ale uprzejmej i miłej istoty. Może dlatego jest pielęgniarką. Może chce pomagać ludziom.
Gdy zapytała o towarzyszkę, facet szybko odpowiedział:
- Primo, nie gniewam się, ha ha! Secundo, wyszła do parku. - rzekł, dodając po chwili zamysłu - Tak, do parku. Przewietrzyć się. Wiesz, te mury jednak niektórych męczą. Są tacy, którzy wolą się leczyć w otoczeniu natury, śpiewu skowronków, blasku słońca. A inni, na przykład ja, wolą leżeć na materacu i się lenić, hah! Chyba, że trzeba pomóc miłej damie! - znów, świadomie, bądź nie, zwrócił się do dziewczyny na "ty". Mimo, że krył Rosemary, powiedział pewnie, mimo zamyślenia. Cóż, to zamyślenie mogło wynikać z czegoś innego, niekoniecznie z kłamstwa.
- No, to gdzie zanosimy te tacki? -rzekł w końcu z pełnym wigoru głosem, tak jakby był gotów do działania. Użył też liczby mnogiej, mimo, że tylko on miał na rękach jakieś przedmioty wymagające przeniesienia. Ot, chciał pomóc i nie robić wyrzutów. Jeśli dziewczyna wskazała kierunek, ruszyli zgodnie z jej wskazówkami.

Tulka - 23 Luty 2017, 00:03

Uśmiechnęła się miło, gdy mężczyzna zaczął się plątać, zwracając się do niej na przemian per pani i "ty". Ujęła dłoń, gdy się przedstawił - mam na imię Julia i może mi pan spokojnie mówić po imieniu, w sumie tak chyba będzie lepiej - zaśmiała się, a miły uśmiech nie schodził z jej twarzy. Zaskoczył ją całując ją w rękę, ale nie cofnęła jej. To było zwykłe przywitanie, z którym spotykała się już wielokrotnie, więc nie miała się czym przejmować. Uśmiechnęła się szerzej gdy powiedział, że wygląda młodo. Pewnie nawet nie podejrzewał, że ma mniej lat niż wygląda. W końcu jej ciało postarzało się o trzy lata, gdy ona leżała w śpiączce, a ona sama miała piętnaście lat. Ale nie czuła potrzeby by się tym chwalić.
Zerknęła na niego zaskoczona, gdy zaproponował pomoc - taka już moja praca, nie musi się pan tym przejmować - powiedziała spokojnie, ale podała mu tace. Skoro tak bardzo chce pomóc, to czemu nie. Słysząc jego pytanie zaśmiała się - może tego nie widać, ale jestem zwykłym Opętańcem - poruszyła delikatnie skrzydłami, a jej pióra mieniły się wszystkimi kolorami tęczy - kiedyś byłam najzwyklejszym w świecie człowiekiem - odpowiedziała spokojnie. Nie miała po co ukrywać swojej rasy. Nie wstydziła się jej.
Słysząc odpowiedź, skinęła głową - każdy woli przebywać w innych warunkach - przyznała - chociaż ja osobiście mile wspominam czas, który spędziłam w tej Klinice, jako pacjentka - powiedziała z uśmiechem, rozglądając się po sali - i w ramach ciekawostki, powiem panu, że spędziłam ten czas właśnie w tej sali - poprawiła swoją grzywkę, odsłaniając tym samym swoje dwukolorowe oko, oraz niewielką bliznę na brwi.
Po chwili jednak się zreflektowała - przepraszam, nie powinnam pana tak zagadywać - spojrzała na niego przepraszająco - czy jest coś czego by pan potrzebował? - zapytała jeszcze, poruszając delikatnie swoim ogonem. Tacki poprosiła by na razie odłożył. Weźmie je, gdy będzie wychodzić, jak na razie chciała skontrolować, czy na pewno wszystko jest w porządku i czy czegoś pacjentowi nie brakuje.

Gopnik - 23 Luty 2017, 00:31

Dziewczyna uśmiechała się uroczo. Aż żal było nie pomagać. Najwyraźniej Gopnik cały czas zaskakiwał Julię, ale były to z pewnością miłe niespodzianki.
- Praca pracą, ale tak jak już mówiłem, nie godzi się, by taka urocza dziewczyna jak ty sama się z tym męczyła. Z resztą i tak nie mam nic lepszego do roboty, a ruch dobrze mi zrobi. - uśmiechnął się, starając jak najżyczliwiej, jak tylko mógł i odebrał tacę.
Więc była Opętańcem. Ciekawe, skąd miała te lisie uszy i ogon. No i była człowiekiem, jak to się stało, że znalazła się tutaj. No, ale skoro Gopnik miał tu zostać, to jeszcze zdąży zadać pytania na ten temat.
- Twoje skrzydła... Są przepiękne. - rzekł z wyraźnym uznaniem, gdy pielęgniarka poruszyła skrzydłami. - Może Cię zaskoczę, ale byłem w Świecie Ludzi. Dokładnie w Rassiji. Piękny kraj, oj bardzo piękny. Słyszałaś może o Moskwie? Przepych i piękno, moskiewskie metro jest naprawdę cudowne, podobnie zresztą jak i Kreml. Tak właściwie, skąd pochodzisz, Julio? - rzekł, a gdy mówił, wyraźnie można było wyczuć wschodnioeuropejski akcent.
Zaskoczyło go to, że nastolatka również była tu pacjentką. A kolejnym zaskoczeniem było to, że przebywała podczas swej kuracji w tej samej sali.
- No patrz, cóż za zbieg okoliczności - zaśmiał się głośno - A czemu miło? Ja, choć sam nieczęsto byłem w szpitalu, to słyszałem, że jednak to przymusowe uziemienie niekoniecznie jest przyjemne. A przy okazji, opowiesz mi może coś o tutejszych lekarzach? Miałem poznać jednego... Miał chyba na imię Bane. Ciekawie wyglądał, te jego oczy, jak diody! A jego skóra, blady, wręcz szary jak trup, ale dobry z niego facet, profesjonalista. Przynajmniej tak mi się zdawało, gdy leczył mnie i moją przyjaciółkę - gadał, czuł potrzebę, by gadać. Nienawidził samotności, ciszy, a teraz dochodziły do tego jego własne, dziwne rozmyślania. Nie, nie chciał być sam, nawet przez chwilę! Dlatego, gdy dziewczyna go przeprosiła, wypalił, żartobliwie się oburzając.
- Przestań! Przestań, zarówno z przeprosinami, jak i z tym panem. Szczerze powiedziawszy, nienawidzę tego, ha ha! Nie, niczego nie potrzebuję, no, może oprócz towarzystwa. - mrugnął okiem, ale w jego słowach nie było żadnej dwuznaczności. Po prostu chciał sobie porozmawiać. A że towarzyszką byłaby śliczna, urocza nastolatka? Tym lepiej!
- Swoją drogą, masz ciekawy kolor oczu. Szczególnie tego jednego, wcześniej zakrytego grzywką. Naprawdę, jest to coś wyjątkowego, czemu to zasłaniasz, powinnaś być z tego dumna, między innymi właśnie takie drobne rzeczy odróżniają Cię od innych. - powiedział miłym, acz żywym głosem, nadal z rosyjskim akcentem. Odłożył tacki na szafkę i spojrzał dziewczynie prosto w jej bursztynowo-szare oczy.

Tulka - 23 Luty 2017, 01:16

Przyznała mu rację, że ruch mu dobrze zrobi. W sumie nie do końca jeszcze wiedziała, dlaczego Bane uznał, że przetrzyma tę parkę w Klinice. Raczej nic poważnego, może jakieś badania, bo dziewczyna nie dostała żadnych wyraźnych instrukcji względem nich. Mężczyzna, nie wyglądał jednak na takiego, który miałby zakaz wychodzenia z łóżka czy też ruszania się jakiegoś nadmiernego, więc dobrze by było, żeby jednak nie leżał non stop w łóżku.
Lekko się zarumieniła, ale tak delikatnie, słysząc komplement na temat jej skrzydeł - dziękuję panu bardzo - powiedziała grzecznie. Kiedyś nienawidziła tych pierzastych dodatków. Były one bowiem jednym z powodów, przez które jej pan zaczął ją molestować i gwałcić, jako karę, że stała się magiczną istotą, a on chciał Dachowca, który nie posiada żadnych mocy. Ale co biedne, jedenastoletnie dziecko miało zrobić? To nie była jej wina, że pasożyt ją zaatakował. No...nie do końca jej wina. Gdyby nie przeszła przez Lustro, to pewnie w ogóle by nie cierpiała, ale z drugiej strony nie poznałaby Bane,a, Jocelyn czy Anomandera. Teraz pewnie siedziałaby w szkole na nudnych zajęciach, a potem biegała po lesie z Amber, albo znów siedziała na jakimś balu, na którym ma być tylko po to, żeby jej rodzice mogli się pochwalić swoją córeczką. Jakoś nigdy nie czuła, żeby pasowała do tej rodziny. Tutaj czuła się o wiele lepiej, wiec nie ma tego złego.
Słuchała uważnie, wypowiedzi Kapelusznika, na temat Rosji - ja całe życie spędziłam w Anglii, jednak moja rodzina pochodzi z Francji. A jeśli chodzi o Rosję, to słyszałam o niej wiele, jednak nigdy nie byłam za granicą, więc nie wypowiem się na temat piękna tego państwa, bo nie miałam okazji zobaczyć go na żywo - wzruszyła ramionami, po czy poruszyła skrzydłami - teraz i tak jest to niemożliwe, ze względu na moje skrzydła, które bardzo trudno ukryć pod ubraniem. Ale jakoś nie martwię się z tego powodu. Nie lubię przepychu, a Kraina Luster wydaje mi się o wiele ciekawsza - przyznała zgodnie z prawdą. Słuchała jego dalszych pytań i wypowiedzi, jednak nie przerywała mu. Czekała aż skończy i dopiero wtedy odpowiedziała.
- Dlaczego miło? - zamyśliła się - może dlatego, że byłam wtedy jeszcze dzieckiem, które było przerażone tym wszystkim, a tutaj mogłam się poczuć bezpiecznie, do tego byłam otoczona opieką dwóch świetnych lekarzy, dzięki którym szybko doszłam do siebie - uśmiechnęła się na te wspomnienia - do tego spędziłam tu raptem kilka dni i nie miałam gdzie się udać, więc nie nazwałabym tego pobytu, przymusowym uziemieniem, w szczególności, że nikt mnie do łóżka nie przykuwał - zaśmiała się miło.
Zamyśliła się. Co może powiedzieć temu mężczyźnie o lekarzach, tak by nie zdradzać zbyt wiele.
- Obaj lekarze są profesjonalistami i znając się na swoim fachu - zaczęła - miałam okazję się przekonać o ich umiejętnościach, gdy tu trafiłam - zrobiła krótką przerwę - doktor Bane jest znakomitym chirurgiem, specjalizującym się w operacjach plastycznych - mówiła spokojnie, spoglądając na drzewa za oknem - to on mnie tu przywiózł, gdy złamałam skrzydło. O jego umiejętnościach przekonałam się, gdy usunął blizny, które miałam na policzkach, a które bardzo starałam się ukryć. To on też udzielił mi pierwszej pomocy, gdy złamałam skrzydło. Za do doktor Anomander - zamyśliła się - jest świetnym ortopedą, to on poskładał moją kończynę do kupy, żebym jednak miała możliwość by nauczyć się latać - powiedziała i na potwierdzenie tych słów, poruszyła skrzydłem, które swego czasu było uszkodzone. Teraz było silne i w pełni sprawne - do tego ma sporą wiedzę też w innych dziedzinach, nawet w tematach weterynaryjnych- spojrzała na czarnowłosego - gdy przybyliśmy tu z doktorem Banem, po krótkim obejrzeniu mojego lisa od razu wiedział, czego jej brakuje i zajął się również nią - wyjaśniła - do tego jest bardzo spostrzegawczy, więc radziłabym nie psocić za bardzo za jego plecami, bo na pewno szybko się o tym dowie - mrugnęła okiem do Gopnika - do tego jest dość zimny i surowy - o czym przekonałam się szczególnie dziś rano na swoim egzaminie wstępnym - ale potrafi też być miły. Niestety nie powiem, panu jak zachowuje się w stosunku do innych pacjentów. Na pewno bardzo profesjonalnie, jednak nie miałam okazji z nim jeszcze pracować.
Przytaknęła głową, że rozumie iż ma się do niego zwracać po imieniu, czy chyba raczej po pseudonimie. Zaśmiała się szczerze, słysząc komentarz na temat koloru swoich oczu - szczerze to nawet nie zwracam uwagi na to, że moje prawe oko jest w innym kolorze, zawsze tak było i dla mnie jest to coś normalnego - powiedziała szczerze i nadal miło się uśmiechała - nie zasłaniam go specjalnie, jednak gdy zaczeszę swoje białe włosy, razem z innymi nie wygląda to za ciekawie, więc wolę je nosić spuszczone na oko. - mówiąc to zaczesała ręką grzywkę ta, że na boku jej głowy widniał teraz biały pas jej włosów - grzywka mi nie przeszkadza w pracy czy w nauce, więc nawet nie zauważam, czy mam ją na oczach czy też nie. A poza tym, już to, że mam zarówno skrzydła jak i uszy i ogon, wysztarczająco wyróżniają mnie z tłumu. - wzruszyła jeszcze ramionami.
Milczała chwilę po czym zerknęła na mężczyznę - czy mogę zapytać co sprowadza Ciebie i Twoją towarzyszkę do Kliniki? Nie wyglądasz na kogoś chorego - przyjrzała się mu uważnie. Gdyby przyszli tu z błahostką, Bane nie kazałby im zostawać. Co prawda dziewczyna i tak pewnie się za niedługo dowie co im dolega, jednak skoro już tu jest to może zapytać. Sama zdradziła powód, przez który się znalazła w tym miejscu kilka lat temu. Teraz spoglądała na Kapeluta z zaciekawieniem, mając nadzieję, że mimo wszystko odpowie na jej pytanie.

Gopnik - 23 Luty 2017, 12:46

Gopnik od razu zauważył delikatny rumieniec na licu młodej pielęgniareczki. Najwyraźniej była dosyć nieśmiała i nie przywykła do pochlebnych komentarzy dotyczących jej urody. Aż dziwne, bo naprawdę naprawdę była bardzo śliczna, prawie jak z obrazka. Gopnik co prawda kochał wszystkie (no, może prawie wszystkie) kobiety i lubował się zarówno w plastikowych blondi, agresywnych latynoskach, pewnych siebie słowiankach (tych to już w szczególności), wulgarnych wulkanach seksu takich, jak Rosie, ale też skromnych i niepozornych cnotliwych panienek, jak Julka.
- Ależ proszę bardzo, zawsze i wszędzie docenię piękno! - odrzekł na jej grzeczną odpowiedź. W zasadzie, jeżeli miała tyle lat, na ile wyglądała, to Gopnik mógł być z powodzeniem jej ojcem. Ba, tak właściwie to jego wiek pozwalał mu juz na zostanie dziadkiem pannicy w jej wieku. Ale to była Kraina Luster, miejsce, gdzie postaci mające kilkaset lat nadal wyglądały jak nastolatkowie. Nie słyszał jednak, by jakikolwiek Opętaniec przeżył aż tyle... Z drugiej strony ludzie dopiero od niedawna przybyli do tego świata - toteż i populacja Opętańców była stosunkowo niewielka. Oni przecież mimo wszystko byli tu gośćmi - niechcianymi jednak w swoim macierzystym kraju, ścigani przez MORIĘ jako wykolejeńcy. Ale jak tak uroczą, pomocną i miłą istotę możnaby było nazwać wykolejeńcem? Jak? Zbrodniarze, nic więcej.
Gdy dziewczyna opowiadała o Anglii, Kapelut słuchał, jednak aż paliło mu się, by zacząć opowiadać o pięknej ruskiej krainie. Mimo to pozwolił grzecznie dokończyć rudej kicie. Z jego twarzy na chwilę znikł uśmiech, gdy usłyszał, że nastolatka nie wróci do Świata Ludz. Tak, skrzydła zmieniały dużo. Pierdolona MORIA. Gopnik także musiał się ukrywać, choć dobrze mieszał się w tłum. Niemal nigdy nie teleportował się w Świecie Ludzi, a własnej alkomocy używał tylko zamknięty w szczelnie zabitej dechami melinie, pewien, że nikt go nie obserwuje. Od czasu ucieczki przed długami zresztą miał manię prześladowczą, która teraz na szczęście mu już minęła. Spokojne, no, może względnie spokojne lata życia w Rosji uspokoiły jego umysł, a przy okazji nabyta zapobiegliwość ochroniła go przed MORIĄ.
Gopnik usiadł na skraju materacu i gestem zaprosił towarzyszkę, by usiadła przy nim i zaczął mówić:
- Anglia, Anglia... Nigdy tam nie byłem, ale z chęcią bym się tam wybrał. Podobno auta tam jeżdżą po złej stronie drogi, ha ha! A co do przepychu... No cóż, to najprawdopodobniej jednak Rosja by ci się nie spodobała. Co prawda jest tam masa przepychu, ale tuż obok mieszka niemal skrajna biedota, no i gopniki prawie takie jak ja, ha ha! Wiesz, dresy, huligani, popijający czasem wódkę, ale bardzo wielu z nich w ogień by za tobą skoczyło - o ile tylko wcześniej zrobisz coś dla nich. W każdym razie według mnie i tak szkoda, że nie możesz wrócić do Świata Ludzi. - w tym momencie podszedł do młodej kobiety i poklepał ją po ramieniu, tuż przed jej skrzydłami. Był bardzo otwarty, a nawiązywanie nowych znajomości przychodziło mu bardzo łatwo. Dlatego tak dobrze poradził sobie w Rosji, mimo, że na poczatku nie umiał się nawet przywitać. A po drugie, bardzo dużo pomogły mu jego magiczne rączki. - Jest tam na prawdę bardzo dużo ciekawych miejsc, pięknych krain, zarówno zbudowanych przez ludzi, jak i tych utworzonych przez naturę, Boga, Bajkopisarzy, czy w kogo tam wierzysz. Zresztą tu też jest wiele przepięknych, malowniczych, a także jakże odmiennych od tych ludzkich, miejsc. Jak zapewne zauważyłaś, u nas nie ma określonych wierzeń, jednak podczas pobytu po tamtej stronie Lustra trochę słyszałem o chrześcijanach, o muzułmanach... Julio, jesteś wierząca? - zapytał z czystej ciekawości. Sam co prawda nie rozumiał tych wszystkich wierzeń. Ot, jakiś Jezus przemienił kiedyś wodę w wino. Też coś. Według Gopnika wódka była o wiele lepsza - szybciej wchodzi. Uleczanie ślepych? Bane posklejał i wyleczył rany i obicia zarówno u Gopnika, jak i u Rosie, więc mógł być taki ktoś potrafiący uleczać wzrok, może nawet wskrzeszać. A może Jezus był Lustrzakiem? To by było ciekawe!
Gdy ruda kita zaczęła opowiadać o pobycie tutaj i o lekarzach, Gopnik słuchał bardzo dokładnie. Te informacje z pewnością mu się przydadzą, a już na pewno ich znajomość nie zaszkodzi.
Czyli trafiła tu będąc dzieckiem. Z uwagi na to, że jest Opętańcem, jej wiek może pokrywać się z tym, na ile wygląda. Dodatkowo już wtedy była zarażona i miała blizny. Jakiś wypadek? Była przerażona, może przez wypadek, a może była torturowana. MORIA? Gopnik już dawno nie wykazywał się takim analitycznym umysłem. Ostatnio badał w ten sposób sprawy, gdy dostał się do Świata Ludzi.
Tak czy owak, jedno było pewne. Gopnik trafił na dobrych lekarzy, którzy, jeżeli Kapelutowi rzeczywiście coś dolega, czego sam po sobie zresztą nie czuł, na pewno mu pomogą. To się ceni. Z drugiej strony ortopeda i chirurg plastyczny niekoniecznie musieli się znać na dolegliwościach związanych z wątrobą. Doktor Anomander jednak musiał być dobry - to on tu dowodził, a po drugie jego wiedza była najwyraźniej bardzo szeroka: ortopeda, weterynarz, najstarsi Bajkopisarze wiedzą, co jeszcze. Ciekawe, co kryło się pod "bardzo spostrzegawczy". Gopnik tak czy siak znajdzie jakiś sposób, by przechylić małpeczkę, czy pofiglować z Rosie. Na pewno, a potem najwyżej spróbuje łgać w żywe oczy, odwracać kota ogonem. Na bank jakoś się wykaraska. Zresztą co mu ten Anomander może zrobić? Wyrzuci go najwyżej z kliniki.
- No dobrze dobrze, dzięki za te informacje. Teraz już jestem spokojny. A i ty bądź spokojna o mnie - ani ja, ani moja przyjaciółka nie mamy zamiaru nic psocić. - uśmiechał się ironicznie, jak to Gopnik. Zresztą ten uśmiech towarzyszył mu niemal cały czas. - A na co był ten egzamin wstępny? Kim chciałaś zostać i czy ci się, koniec końców, udało - zapytał. Przecież to, że tu pracuje, nie było równe temu, że zdała. Ucieszył się, gdy dziewczyna zgodziła się na zwracanie się na ty.
Gdy Julka zaczesała swoją grzywkę z resztą włosów, Gopnik przyznał jej rację. Nie wyglądało to tak dobrze, jak grzywka na oku.
- Mi pewnie by przeszkadzała. Jak widzisz, też mam dość długie włosy, pewnie gdybym nie miał kapelusza, widziałbym cię spomiędzy czarnych kosmyków, ha ha! - jakby na dowód swoich słów potrząsnął głową, ale niesforny kapelusz akurat opadł mu na oczy. Przeklnął cicho, ledwie słyszalnie i poprawił nakrycie głowy.
- Ha, zawsze spada mi ze łba, gdy najmniej tego chcę. A ty prawda, nawet z zakrytym okiem jesteś wyjątkowa. Ba, rzekłbym nawet, że pomimo tych skrzydeł, uszków, ogonków jesteś kimś wyjątkowym. W tym świecie niestety brakuje ludzi skłonnych do pomocy, za to o wiele łatwiej jest znaleźć takiego, który, gdy tylko się odwrócisz, wbije ci kosę w plecy. - mimo, że mówił o strasznych rzeczach, jego ton był niemal żartobliwy. A pochwała, mimo, że miała na celu zyskanie przychylności Julii, była szczera.
Gdy spytała o powód wizyty, Gopnik zaczął drapać się po karku:
- A widzisz, pozory mylą - puścił dziewczynie oczko - Cóż, mnie męczą problemy z wątrobą, choć sam tego nawet nie czuję, ale znajoma poradziła mi wizytę u lekarza. A moją przyjaciółkę... Miała wypadek, zanim jeszcze się poznaliśmy i cierpi na wstrząśnienie mózgu. No i przede wszystkim, gdy tu przyszliśmy, nie wyglądaliśmy tak ładnie, ha ha. Reszta to tak przy okazji. - wyjaśnił ze śmiechem. Nie widział powodu, dla którego miałby to ukrywać. Tak, czy siak przecież ona jako pielęgniarka by się dowiedziała o tym. Wszakże tu pracowała. Rozmowa toczyła się w całkiem miłej atmosferze, a między nimi nie było jakiegoś większego zażenowania, czy nieśmiałości. Gopnik nie wiedział, czy to on tak działał na dziewczynę, czy to może pozory niewinności nastolatki zmyliły Kapeluta.

Tulka - 23 Luty 2017, 14:50

- Nie tęsknię za Światem Ludzi - powiedziała zgodnie z prawdą - do mojej rodziny, miałam wrażenie, że nie pasuję, kolegów nie miałam, a jedyna osoba, za którą bym tęskniła to moja niania, ale ona odeszła jak jeszcze byłam mała - wzruszyła ramionami - a poza tym mam namiastkę Świata Ludzi tutaj. Mam ze sobą swojego lisa, do tego zarówno doktor Bane jak i doktor Anomander, znają tamtą stronę Lustra, więc nie czuję się tu wyobcowana - dodała.
Przysiadła na materacu, ale zostawiła spory odstęp między nią, a pacjentem. Nadal miała problemy z zaufaniem mężczyznom, ale starała się tego nie okazywać. Ot po prostu nie chciała za bardzo naruszać przestrzeni Gopnika. Słuchała uważnie, jak wychwalał Świat Ludzi. Mimo iż ona stamtąd pochodziła, nie podzielała jego entuzjazmu - Owszem jest tam wiele wspaniałych miejsc, które kiedyś chciałam zwiedzić - powiedziała spokojnie - ale jednocześnie jest tam pełno zanieczyszczeń i hałasu, za którym nie przepadam, w szczególności od kiedy mam te uszy - poruszyła radarami - dzięki nim słyszę prawie tak samo dobrze jak zwykły lis - uśmiechnęła się miło.
Naprawdę nie przepadała za hałasami, oraz od czasu jej przeszczepów, boi się burzy. Jest po prostu za głośna. Ostatniej nocy jakoś dała radę przetrzymać grzmoty tylko dlatego, że był z nią Bane, który skutecznie odwrócił jej uwagę. Choć zrobił to całkowicie nieświadomie. W końcu skąd może wiedzieć, że jego mała Tulcia boi się burzy? Przecież w trakcie jej pobytu tutaj, nie miała styczności z takimi warunkami pogodowymi.
Słysząc jego pytanie, zaśmiała się - nie, nie jestem wierząca, choć rodzice bardzo tego chcieli - poruszała delikatnie swoim ogonem - moja niania skutecznie wybijała mi to wszystko z głowy i w sumie dobrze. Gdybym była jakąś strasznie wierzącą katoliczką, to pewnie uważałabym się za Anioła, a Arystokratów za demony - zaśmiała się - no i raczej nie chciałabym pracować w Klinice, której dyrektor, również wygląda jakby pochodził z piekła, głównie przez jego lodowaty wzrok i błoniaste, wielkie skrzydła - poruszyła swoimi, chcąc je lekko rozprostować. Musi znaleźć chwilę, żeby polatać, to ją relaksowało. Może wieczorem przed snem, wymknie się na chwilę do parku, żeby przypomnieć sobie jak wygląda okolica z lotu ptaka.
Uśmiechnęła się z ulgą, gdy powiedział, że nie mają zamiaru psocić. Nie żeby podejrzewała mężczyznę o coś takiego, jednak zawsze lepiej wiedzieć, że takie rzeczy nie chodzą pacjentom po głowie. Przynajmniej nie będzie się martwić czy jak wróci to nie zastanie ich w jakiejś dziwnej sytuacji.
- Egzamin miał udowodnić doktorowi Anomanderowi, że jestem przydatna dla Kliniki - odpowiedziała spokojnie - jak widać musiałam zdać, skoro jestem tutaj teraz jako pielęgniarka - zaśmiała się i wstała z łóżka. Lekko rozprostowała skrzydła i podeszła do okna, cały czas jednak słuchając Kapelusznika. Spoglądała na park oraz na to co się tam dzieje. Było spokojnie i pusto. Idealne warunki dla osób, które szukają wyciszenia w naturze.
- Mam nadzieję, że szybko dojdziecie do siebie, bo tylko tacy wariaci jak ja, czy miejscowi lekarze, chcą mieszkać w Klinice, a myślę, że wy.... - nie dokończyła. Nagle po prostu urwała swoją wypowiedzieć, przyglądając się blondwłosej kobiecie. Widziała, że coś jest z nią nie tak.
- Przepraszam na chwilę - powiedziała i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. Wolała, żeby nie doszło do czegoś poważniejszego. Czuła, że kobieta potrzebuje pomocy.

ZT

Gopnik - 23 Luty 2017, 15:55

Uśmiech Gopnika, który zwykle mu towarzyszył, znikł przy wspomnieniach dziewczyny. Pomimo wieku był wrażliwy.
- To smutne, o czym mi opowiadasz. No ale przynajmniej tu znalazłaś pomocnych ludzi. I zapewniam, ja także się do nich zaliczam, zresztą też, jak zdążyłaś się przekonać, znam Świat Ludzi.
To, jak Julka usiadła obok Gopnika dało mu coś do zrozumienia. Ta dziewczyna rzeczywiście była nieśmiała, bądź miała złe wspomnienia związane z innymi ludźmi. Gopnik jednak nie był taki. Nigdy nie uderzył dziewczyny. No... Prawie nigdy. Ale za to na jej wyraźną prośbę!
Zaskoczyło go to, że jej lisie uszy słyszą równie dobrze, jak prawdziwe zwierzęce narządy.
- Mogę spytać, jak zdobyłaś te uszka? Ludzie przecież się z nimi nie rodzą. Ale jeżeli nie chcesz mówić, nie wnikam, droga Julko. - uśmiechnął się na tyle uprzejmie, jak potrafił, mówiąc te słowa. Może i był chorym zbereźnikiem, ale był też Kapelutem o dobrym, ciepłym sercu.
Gdy usłyszał jej wyznanie niewiary, zaśmiał się. Postrzeganie siebie jako anioła, a to heca. Jednak szczególnie ruska zainteresowała wzmianka o błoniastych skrzydłach Anomandera. Czyżby i on był Opętańcem? Postanowił jednak obrócić słowa Julii w żart:
- Swoją drogą do takiego małego aniołka niewiele ci brakuje, ha ha! To doktor Anomander jest aż taki straszny? Z pewnością musi być złym, złym diablikiem, ha ha! A tak szczerze, pozory mylą, nie raz się o tym przekonałem!
Gdy opowiedziała o egzaminie, Gopnik pogratulował dziewczynie zdania egzaminu, ale jednocześnie spytał:
- No, gratuluję. A pozwól, że spytam. Kim chcesz być w przyszłości? Zgaduję, że chcesz iść w ślady swoich mentorów, może Bane'a, może pana Anomandera. To szlachetne, muszę ci powiedzieć! Chwała ci za to! - serio tak uważał. Tak jak wcześniej stwierdził, niewiele osób było pomocnych w tym okrutnym świecie.
- O nas nie musisz się martwić, wszystko będzie okej, powiadam ci... Hej, Julia, co się stało? Hej, poczekaj - Gopnik zbladł. Spojrzał przez okno i zobaczył Rosemary. Czyżby umierała z głodu? Tak wyglądała, wyglądała żałośnie. Kapelut od razu wstał i szybko poleciał za rudą dziewczyną...
Z/T



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group