To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Rdzawa Kamienica - Lokum Gawaina

Cosiek - 17 Luty 2018, 01:38

-Kooo...nnnnnnnn...ru?- Próbował powtórzyć, ale nie za bardzo wiedział co i jak.-Cosiek dobre imię!- Sam je wymyślił i był z tego dumny. Kto inny miał mu je dać, jeśli nie on sam?-Gaw? Kogiś?- Może można się nazywać na wiele sposobów? Gawain był Cieniem i Gawem, Duży Lis Yako, to może i Cosiek może być Ko... Ko-cośtam, Kogiś. Na razie niech im będzie, byleby dobrze go traktowali.
-Mniej mięsa, więcej mięsa? Suszone mięso więcej?- Dziwna ta logika. Mniej mięska nie może oznaczać, że bardziej się naje!
Jak to nie ma mięsa? A co niby jadł? -Spiżarnia? Cosiek pilnuje!- Może nie rozumiał słowa, ale sens już tak. Będzie pilnował skrytki z jedzeniem, nawet jeśli nie ma tam mięsa. Może znajdzie się więcej bananów? Przynajmniej dostał zgodę, na prośbę o zadanie- Cosiek pilnuje rzeczy!- Ha! Przechytrzył ich i teraz będzie miał całe ich jedzenie!
-Cosiek nie jest jedzenie!- Podkreślił na wszelki wypadek.-Ile to tydzień? Dużo? Mało? Cień je mało?

Był w wygodnym ciasnym i ciemnym miejscu kiedy wybuchł pożar. Paliła się jakaś dziwna kulka, ale płomień nie parzył. Zamiast dymu z ognia wydobywała się piana. Pskudna, miętowa, chłodząca wszystko. Wdzierała się siłą do ust koszmarnie chłodząc. Robiło się jej coraz więcej i więcej, aż lisek zorientował się, że sam ją tworzy szczoteczką. Miniaturka kija na lisy na stałe utknęła przy jego zębach i choćby nie wiem co nie mógł przestać nią poruszać. Umył już wszystko co się dało, ale okrutny przedmiot przyklejony do ręki nadal się poruszał drapiąc dziąsła.

Yako - 17 Luty 2018, 14:20

Zaśmiał się - Ko-gi-tsu-ne-ma-ru - powiedział to wolno i wyraźnie - tak to jest jedno słowo - przytaknął ukochanemu. Wiedział, że na bank sprawi problem, ale może z czasem się nauczą. Nie miał innego pomysłu na imię, a samo Kogiś nie było takie trudne. No i pasowało tez do małego dzieciaka. Trochę minie zanim urośnie więc będą mieli czas, żeby przyswoić sobie to imię.
Domyślił się, że trochę namieszał małemu w głowie. Cóż...sam miał mętlik, ale to głównie przez to, że nie był w formie. Ale miał nadzieję, że z czasem mu to przejdzie. I oby jak najszybciej, bo chyba tu jakiejś cholery dostanie i zacznie się kiwać i przeżuwać swój kocyk. Ale może zrobi mu się lepiej chociaż trochę, gdy wyrwie się z tego mieszkania i zobaczy swoją Norkę? Właśnie! Będzie musiał zajść do szklarni bo na pewno jest tam pełno rzeczy, które mógłby jutro wykorzystać do obiadu dla tego małego rudzielca.
- Spiżarnia to takie specjalne miejsce w norce, gdzie trzyma się jedzonko - spróbował krótko i jasno to wytłumaczyć. Miał nadzieję, że tym razem nie namiesza mu w głowie. Ciekawe jak zareaguje na lodówkę. Tam tez przecież trzyma się jedzonko.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że Cosiek będzie pilnował rzeczy. A co jak bedzie musiał wyjść albo zamieszka w Norce? Tam też będzie pilnował, czy może uprze się, że miał pilnować tutaj. Będą musieli to sprawdzić.
- Tjaaa...ale jestem na to zbyt leniwy - wzruszył ramionami. No jak już coś przeczytał to da swoje poprawki, ale nie robił tego z wielką chęcią - tak...wilkołaka - potwierdził to co mówił wcześniej. Wyszczerzył się wrednie - teraz już wiesz, czemu filmy kręci się tak długo - zaśmiał się. Uspokoił się jednak, gdy Cień zaczął coś mówić. Demon podrapał się po karku i spojrzał gdzieś w bok - jedni muszą się tego nauczyć, a inni to po prostu mają - wzruszył ramionami - dla mnie jakoś nie ma znaczenia, czy przede mną stoi jedna osoba, kamera czy jestem na deskach teatru - dodał jeszcze. Ale uśmiechnął się do kochanka z wdzięcznością.
Prychnął rozbawiony - Twoje życzenie może się spełnić, a nie wiem czy jakakolwiek budowla wytrzyma z samymi lisami i rudzielcami - pokazał mu język. Nie miał zamiaru jednak zdradzać co dokładnie ma na myśli.
Wyjaśnianie czasu zostawił kochankowi. Był zmęczony i obolały. Nie chciało mu się aż tak tłumaczyć wszystkiego dzieciakowi. Zaśmiał się cicho na szept ukochanego.
Przytaknął głową - to jak się ogarnę i chwilę odpocznę to go ubierzemy, chyba, że sam chcesz spróbować - spojrzał na rudzielca. Skupił się na myciu swojej paszczy. Opuścił uszy, słysząc, że lekarstwo przecież jest przygotowane. W końcu jednak wyszedł z łazienki i dokuśtykał do pracowni, wziął ziółka i usiadł na krześle. Zawołał do siebie Yukiego i podał mu lekarstwa. Całe szczęście, że już się tak nie wyrywał. Gdy już załatwił wszystko, podszedł do Gawa i naparł na niego, opierając głowę o jego ramię. Może i był dużym, starym lisem, ale pieszczochem był i tak i teraz potrzebował odrobiny uwagi swojego ukochanego.

Gawain Keer - 21 Luty 2018, 20:27

Nie tylko on miał problem z powtórzeniem długiego imienia. Yako pewnie widział w nich teraz zupełnych przygłupów. Cosiek był jednak mniejszym idiotą. Bronił się i kombinował. Nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Cosiek dobre imię i koniec. Dziecięca logika była prosta z punktu widzenia dziecka, dla dorosłych pozostawała pokrętna. - Gaw albo Wain. Różnie mi mówią. Tak się robi, gdy kogoś lepiej znasz i go lubisz, Kogisiu - powiedział, choć było mu niesamowicie głupio i niezręcznie. Nadawali imię komuś, kogo przetrzymywali w zamknięciu, a Keer wolał się nie przywiązywać do dzieciaka. Jeszcze będzie musiał go ubić i co wtedy? To tak jak z owieczką lub świnką. A potem płacz, że baranina piecze się nad ogniem, a ukochana Mięciusia zaginęła w lesie i rodzice nawet nie idą jej szukać. Wiesz mały, Chrumcio zmienił imię na Bekon. Smacznego. Spojrzał gdzieś w bok. Byłby okropnym ojcem. Rudym i wrednym.
- Mięsa jest tyle samo. Jest po prostu suche, bez wody, więc jest lżejsze. Zobaczysz jak będziemy suszyć - odparł zmęczony ciągłymi pytaniami. Skąd mięso? Jakie? Ile? Dużo. Mało. Dobre. Suszone. Mięso. - Tak, Kogitsune-ma-ru - musiał podzielić słowo, bo japoński był wyraźny i ostry w przeciwieństwie do kluskowego, angielskiego bełkotu. Aż skrzywił się z wysiłku. - Trzeba jej pilnować, choćby przed Furorem, bo ta szuja zjadłaby wszystko - spojrzał na bestię, która krążyła po mieszkaniu i łypała na nich spod byka. Furbo sprawdzał, czy może bezpiecznie psocić.
Jajcarz z niego, ale dobrze było widzieć go w lepszym humorze. - Taa, a pół ekipy musi odkudlać całą resztę co ujęcie - dogryzł mu. Jego mieszkanie tonęło w futrze i to nie był żart. Było wszędzie. Kłaki w kawie, na dywanikach, tapicerkach. Jego czarne golfy cierpiały najmocniej.
Wbił wzrok w swoje dłonie. Niepotrzebnie to mówił! Tylko wychodził na głupka. Pewnie Yako słyszał już takie słowa nieraz albo czuł się skrępowany przez komplement. A może chodziło, że powiedział to zbyt ogólnikowo? Tak, to może być to. - Ale ty jesteś najlepszy - dodał cicho, gdy Lis skończył swoje tłumaczenie. Cień uśmiechał się delikatnie, mrużąc powieki. Szczęśliwie móc spędzać czas z ukochaną osobą. Nie potrzebował róż i serenad. Dla zakochanych Walentynki są codziennie. Yako wcinał swoje ulubione żelki lub soczyste owoce, a on pił kawę, która zawsze czekała na niego, gdy wstawał. Czy mogło być coś piękniejszego?
Podniósł głowę i spojrzał na niego zaskoczony. - Tylko się nie farbuj na rudo! - wypalił ze śmiertelną powagą. - Przystojny jesteś i w ogóle ciacho, ale nawet nie potrafię sobie Ciebie takiego wyobrazić - mówił i oglądał go sobie, próbując przypasować dowolny odcień rudości. Jak już to złoty blond, ale nie rude! No chyba, że byłyby falowane, a sam Yako ubrałby się bardziej po europejsku... ale i tak wolał go takiego. Swojego siwka z przypadku, a nie jakiegoś przebierańca!
- Nawet o tym nie myśl! - wycelował w niego palcem, by zaraz odwrócić się do Cośka, który nadal męczył ich swoimi pytaniami. Ale siły malca też się wyczerpywały, gdy przyswajał i analizował odpowiedzi, więc nie było tak źle.
- Siedem dni i siedem nocy. A siedem to tyle.. - pokazał odliczając na palcach. - Więc jak codziennie będziesz liczył, to będziesz wiedział, kiedy minie tydzień - zachęcał chłopaka. Podrapał się po policzku. - Dla mnie raz na tydzień to dużo, chyba że jestem chory lub osłabiony. Gdy się oszczędzam potrafię wytrzymać prawie trzy miesiące, czyli dwanaście tygodni! O, tyle! - pokazał na palcach. - A dwanaście tygodni tooo... siedem...czternaście... osiemdziesiąt cztery dni - policzył szybko i znów zobrazował, ile to dni wypychając przed siebie rozczapierzone dłonie. - Ale ty powinieneś jeść codziennie, bo inaczej zostaniesz taki mały - poklepał go między uszami.
- Jasne - kiwnął głową i dał Lisowi czas. I tak był zajęty małą, śniącą teraz istotą. Uśmiechnął się pod nosem. Niech Ci będzie. Śpij bez snów i strachu. - zamknął oczy i zacisnął usta w wąską kreskę. Bezbronny Kogitsune właśnie zyskał swego Dręczyciela. Został jego drugim żywicielem, na którym będzie żerował. Ale to nawet dobrze. Szybciej zacznie mu ufać.
Pochłonął sen pełen piany, szczoteczek do zębów i ognia. Gdyby wszystkie koszmary były takie śmieszne! Cienia jednak niepokoił dziwaczny sen. Dzieci już tak miały, że gdy gorączkowały, śniły o największych pierdołach, by budzić się z krzykiem na ustach i łzami na policzkach. Miał nadzieję, że to zwykłe przemęczenie i stres, a nie choroba.
Wrócił do pracowni, by posprzątać po gotowaniu. Zmył naczynia, przetarł blaty. Właśnie wycierał patelnię, gdy poczuł napierający na niego ciepły ciężar. - Czekaj, bo zaraz będę znowu mokry - mruknął cicho pod nosem i szybko dokończył, po czym osuszył dłonie. - Chodź, wygrzejemy się przy piecu - wskazał kierunek ruchem głowy, kładąc dłoń na jego plecach. Na ławie rozrzucił ułożone w jej kąciku poduszki, by było im miękko. Gawain usiadł pierwszy i poklepał miejsce obok siebie. Było go dość, by Yako mógł położyć się na plecach, z głową na jego kolanach. Dobrze wiedział, czego chce Demon. Był niczym psiak, gdy opierał o niego brodę i czekał na reakcję. Nie mógł się teraz zmieniać. Chodził taki przybity. Żal patrzeć, jak chłop łazi struty. Wyglądał na silnego. Góra mięśni, nie? Uśmiechnięty i tryskający pewnością siebie. Jednak wewnątrz był lisem. Trochę magicznym, ale nadal potrzebującym uwagi, ciepła i dotyku. Zwierzakiem lubiącym polowania, tarzanie się w trawie i wygrzewanie się na słońcu. Przed nim nie musiał niczego ani nikogo udawać.

Yako - 22 Luty 2018, 20:42

Prychnął i spojrzał na rudzielca z powątpiewaniem - pamiętasz, że w Świecie Ludzi mam krótkie włosy, prawda? - zapytał, uśmiechając się delikatnie - same włosy mi nie wypadają tak mocno jak sierść z ogona czy ogólnie lisich części ciała. Więc nie ma co odkudlać - pokazał mu język po czym wyszczerzył się, poruszając leniwie swoją białą kitą.
Położył po sobie uszy i lekko nachylił się do ukochanego, ale szybko się cofnął, spoglądając na młodego. Gdy nie zalewał ich pytaniami lub nie próbował uciec to był dość cichutko i Yako szybko zapominał, że on tam jest - dziękuje - wyszeptał i uśmiechnął się miło. Naprawdę cieszył się, że Gawain tak uważa. Zdanie innych się nie liczyło, ale zdanie Dręczyciela już tak. Był w końcu jego prywatnym Dręczycielem.
Otworzył szeroko oczy widząc oburzenie Cienia. Oparł brodę na dłoni i przyglądał mu się spod przymkniętych powiek - a co mi zrobisz, jeśli się przefarbuję? - zapytał mrucząc zalotnie. Chciał się z nim podroczyć. Odwrócić swoją uwagę od bólu oraz ich wspólną uwagę od problemów, która ostatnio coraz bardziej narastały.
W końcu jednak, niezależnie od odpowiedzi ukochanego, podniósł ręce do góry, w geście poddania się - dobrze dobrze, już o tym nie myślę - powiedział. Nie miał zamiaru jednak dotrzymać obietnicy. Niestety czasami nie można zachować swojego koloru włosów. A mówiąc dokładniej czasem zależy to od tego w jakim filmie się będzie grać. Czasem trzeba być łysym (choć do tego na szczęście nie trzeba się całkiem golić), czasem trzeba mieć tęczowe włosy, a czasem jeszcze inne i nie zawsze da się to załatwić peruką. Niestety.
Przysłuchiwał się rozmowie Cienia z Małym Lisem. Nie wtrącał się jednak. Jeśli rudzielec potrzebował, używał mu jednak swoich palców, by łatwiej było mu pokazać jakieś liczby na palcach. Będzie trzeba pomyśleć jak będą młodego uczyć, bo będzie z nim naprawdę sporo roboty. Trzeba go nauczyć porządnie mówić, pisać, czytać, liczyć....ech...sporo tego. A dodatkowo obaj muszą iść za niedługo do pracy i żaden z nich nie może sobie pozwolić na to by go ze sobą zabrać. Będą musieli mu znaleźć jakąś niańkę-nauczyciela. Nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Co prawda Lusian jeszcze trochę posiedzi w domu, ale potem zniknie na potem dłużej. Pół biedy, że mają kręcić w Kraju, niedaleko Glassville więc nie będzie tak źle, ale i tak co wtedy, jeśli Cień też będzie musiał być poza domem? Miał tylko nadzieję, że nie dostanie jakiejś super niebezpiecznej misji.
Mruknął coś niezrozumiale, gdy Keer kazał mu czekać, ale posłusznie odsunął się od niego, by ten czasem znów się nie zmoczył. Poszedł za nim i uśmiechnął się delikatnie. Usiadł na ławie i odłożył na bok kule, żeby położyć się i oprzeć głowę na kolanach ukochanego. Spoglądał na niego z dołu. Sięgnął dłonią i pogładził go po policzku - jak myślisz ile mały będzie spał? - zapytał cicho. Chciał się nacieszyć tą chwilą spokoju, ale jednocześnie musieli pamiętać, że trzeba go jeszcze ubrać. Najprawdopodobniej nie będą mogli już tego zrobić gdy ten się obudzi. Widział jak nie chciał się ubierać i pewnie będzie wielki bunt, ale będzie trzeba to jakoś przeboleć. Nie mogli go zostawić samego, a obaj musieli wyjść. Dodatkowo chcieli wyjść razem dlatego musieli ze brać całe to schronisko ze sobą. Nagle zachichotał. Wziął dłoń Gawain'a i położył sobie na lekko ciepłym czole. Nie miał już takiej gorączki, ale nadal miał lekką temperaturę - Gaw, może zamiast tego ogrodu otworzymy schronisko dla lisowatych? Co Ty na to? - zażartował. W końcu ostatnio wokół nich pojawiało się tych istot coraz więcej, miał jednak nadzieję, że choć na chwilę to teraz przystopuje.

Gawain Keer - 24 Luty 2018, 00:43

Lekko wydął usta, naburmuszony. Nie chciał wtrącać się Yako we wszystko, ale wolał go w długich włosach. Krótkie podkreślały męskie rysy, cechy typowego samca. Faceci nie należeli do obiektów zainteresowania Keera. Yako był wyjątkiem, a i tak nie poszedłby z nim na całość. A już na pewno nie byłby pasywny! - Nie ma też co z nimi zrobić. Jesteś skazany na jedną fryzurę. Ale przynajmniej nie musisz czekać, aż Ci odrosną - mruknął niezadowolony z faktu, że postanowił obciąć swoje. To było głupie, ale chciał się podobać, a poza tym nawet fryzjer stwierdził, że jego włosy są w tragicznym stanie.
Gawain odchylił się nieznacznie, gdy Lis nagle postanowił znaleźć się bliżej jego twarzy. Cień uśmiechnął się delikatnie - Komu? Mi za komplement, czy sobie za wspaniałość? - zażartował. Z Yako była dziś straszliwa przylepa. Jak rzep psiego ogona się uczepił! Zaraz przypomniał sobie, że obok stoi Cosiek. I dobrze. Nie życzył sobie dziecięcych i pokręconych prób tłumaczenia innym charakteru ich związku. Małe móżdżki jeszcze tego nie ogarniały. Milczenie w tej kwestii było złotem. Jestem nim nawet gotów zapłacić.
- Głupek! - ofuknął go krótko. - Co innego, jeśli będziesz musiał, ale w tych jasnych włosach też jest Ci do twarzy. Zwłaszcza z czerwonymi tęczówkami. Choć czasem trochę boli - przyznał, po czym skrzywił się na wzór czegoś, co miało być uśmiechem, a jego dłoń instynktownie powędrowała do oczu na wspomnienie nieprzyjemnego uczucia. W słabym świetle nie miał problemu, ale śnieg, białe elementy ubioru, wyglądu i otoczenia zwyczajnie go oślepiały. Inni też się skarżyli, a nie mieli takiego wzroku jak on. Może dlatego częściej wolał brunetki?
- A jak mam to sprawdzić? Nie potrafię w nich czytać - ciągnął żart Lisa. Choć i tak wiem wiele i widzę dużo. - Może tylko tak mówisz, a tak naprawdę planujesz całkowicie rudą rodzinkę. Choć to by było dziwne... jeszcze niedawno twierdziłeś, że rude to wredne i fałszywe - uśmiechnął się drwiąco, lecz w oczach zabłysł ból i smutek. Bo był fałszywy. Jeszcze niedawno tak cholernie bał się być sobą. Musiał się tego nauczyć. W jednym Cierń miał rację. Nie okazywał ciepła, emocji. Na pierwszy rzut oka zwiastował problemy, a obojętność i chłód okazywały się odpychające. Szybko odgonił złe myśli. Tamte czasy nie powrócą. Teraz był z Yako. Kimś, kto go kochał takim jakim jest! Nadal nie potrafił w to uwierzyć. Miał wrażenie, że to sen, który minie podobnie do wszystkich marzeń. Tego obawiał się najbardziej.

Odetchnął głęboko, gdy Yako się położył. Brakowało mu zawieszonych w ciszy chwil przeznaczonych tylko dla nich. Przymknął powieki, by w pełni móc poczuć ciepło gładzącej go dłoni, fakturę skóry, kształt palców. - Nie wiem. Bez koszmarów dłużej - wyszeptał i przytrzymał na moment dłoń Demona przy swojej twarzy.
Zmarszczka pomiędzy brwiami znów pojawiła się na twarzy Cienia. Yako nadal gorączkował. Mniej niż poprzednio, wracał do zdrowia, ale i tak martwiło to Gawaina. - Jak się czujesz, Lisku? - zapytał i przeniósł dłoń na jego ucho. Miętosił je w palcach lub leciutko za nim drapał. Pieszczoty były odprężające również dla rudzielca. Mógłby tak siedzieć godzinami. Dać mu jeszcze książkę i coś do picia, a mógłby głaskać Yako bez przerwy. - Ty chyba faktycznie jesteś chory! - Pomysł był zupełnie od czapy! Schronisko! Jakby cztery lisy mu nie wystarczyły! - Ułóżmy chociaż tę trójkę! - dodał i pokręcił głową, ale jego spojrzenie nagle pociemniało. - Dobrze, że chociaż Ty jesteś grzeczny... - szepnął. Zwłaszcza Ty. - Ale przyznaj się... marzy Ci się bycie Lisim Władcą, co? - wymruczał nisko i pogładził go pod brodą. - Chociaż Twoja świta już jest dość pokaźna, a jeszcze trochę i stanie się również reprezentacyjna - dodał, choć w głębi miał nadzieję, że jednak stanie na ogrodzie. Nie musiał mieć ogromnej, botanicznej kolekcji, ale przy Yako mógłby hodować, co tylko by chciał. Rzadkie i przydatne gatunki.
Nagle Cień parsknął śmiechem - Ej! Wyobraź sobie, że zamiast rozkwitu roślin i tak dalej, gdy masz dużo energii, to pojawiają się nowe lisy! Wiesz, pojawiałyby się i rosły, ale tak jak zielsko! - wypalił, wyobrażając sobie małe szczeniaki rosnące niczym ziemniaki na polach. Uszaste łebki lub ogony wystające z ziemi. Głupie i niedorzeczne. Może dla Yako nawet nieśmieszne, ale Gawain się tym nie przejmował. Cieszył się bliskością i zaufaniem. Niegdyś mógł tylko pomarzyć. Czasem myślał, że po prostu nie zasługuje lub robi coś źle. Innym razem obwiniał wszystko i wszystkich o niesprawiedliwości, jakie go spotykały. Teraz widział, że musiał trafić na odpowiednią osobę. Nie zamierzał zostawiać wszystkiego przypadkowi. Nie miał zamiaru go wypuszczać albo dopuścić do sytuacji, w której Yako choćby przelotnie pomyślałby, że coś mu nie pasuje.
- Dla mnie już nim jesteś, wiesz? Władcą - powiedział, wpatrując się w oczy Demona. - Jedz. Mam dużo sił, w zasadzie jem za dwóch - zachęcił go i oparł się o ścianę. - I nawet nie mów, że nie chcesz bo mnie to osłabi. Jak Cosiek będzie tyle śnił, to dostanę migreny z przejedzenia - przyznał. - Ale nie martw się, to Twoje sny uwielbiam - zaczął bawić się pasmami długich, białych włosów. Przeplatał je między palcami, by w końcu układać je w mały warkocz z boku głowy Yako. Nawet mu pasowało. Tak młodzieżowo. Może jego "staruszek" przestanie tak jojczeć. Ciekawe, ile już trwa ten kryzys wieku średniego? Szybkie samochody, siłownia, wyskoki i psoty. Ile z tego faktycznie wynikało z lisiej natury Demona, a ile z jego użalania się nad sobą? Kupa facetów zazdrościła mu wszystkiego, kobiety z chęcią zemdlałyby w jego ramionach, a ten jeszcze szukał dziury w całym. Gawain podejrzewał jednak o ten stan jeszcze jedną rzecz. Brak stałości. Jako dojrzały facet Kitsune miał posiadłości, karierę, pieniądze. Rodzinę też miał, lecz na krótko. Dla niego to pewnie mgnienie oka. - Kocham Cię Yako - wyszeptał chrapliwie, acz czule i skulił się, by przytulić do siebie Lisa. Jeśli nie potrafił pokazać, to mógł to chociaż powiedzieć.

Yako - 24 Luty 2018, 11:07

- Oczywiście, że sobie - uniósł wysoko głowię i spojrzał groźnie na rudzielca, spod przymkniętych powiek. Szybko jednak się zaśmiał, dając tym samym znać, że żartuje i że dziękował za komplement
Zachichotał - Gaw, serio myślisz, że chciałbym zostawiać Yukiego samego? Jeszcze by biedak dostał kompleksów, że jako jedyny ma białe futerko. No patrz na niego już się martwi - pokazał na liska, który właśnie postanowił podrapać się po łebku, przez co wylądował na grzbiecie. Szybko się jednak ogarnął i kichnął, rozglądając wesoło. Po chwili pobiegł po resztki rękawiczki Cienia i zaczął z nią biegać, potrząsając przy tym wesoło głową. Biegał po cały mieszkaniu, wskakując też na fotele i łóżko. Widać czuł się już lepiej bo zaczynała rozpierać go energia.
Zmrużył oczy, uśmiechając się tajemniczo i wlepiając swój demoniczny wzrok w ukochanego - to dobrze, że nie umiesz czytać w myślach, by byś był nie tylko rudy, ale i czerwony, jakbyś wiedział co mi chodzi po głowie - powiedział niskim, wibrującym głosem. Zaśmiał się też nisko i oblizał delikatnie. Jakoś wzięło go na droczenie się, ale może to i lepiej? Może oznaczało to, że w końcu zaczyna wychodzić z gorączki i dołka?

Przytaknął głową ukochanemu. Przymknął na chwilę oczy, gdy Keer zaczął mu miziać białe ucho - lepiej. Chyba ten spacer mi trochę pomógł, jednak nie jestem jeszcze w stanie, w którym mogę spokojnie powiedzieć, że nie byłoby lepiej, żebym poleżał jeszcze - westchnął smutno. Nadal był obolały, ale już naprawdę czuł się lepiej. Cieszył się tą chwilą praktycznie sam na sam z Gawem, mogli chwilkę sobie odpocząć od wszystkiego, a Demon, póki leżał, też nie miał specjalnie na co narzekać.
Zaśmiał się krótko - wiem wiem....poza tym nie będę ryzykował, że znajdziesz sobie jakiegoś fajniejszego liska - powiedział i pokazał mu język. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok, gdy usłyszał, że jest grzeczny. Tego się naprawdę nie spodziewał. Wzruszył ramionami - szczerze to wystarczy mi nasze małe stadko - powiedział i wrócił wzrokiem do rudzielca.
Uniósł jedną brew, gdy Cień nagle parsknął śmiechem. Słuchał go uważnie i próbował sobie to wyobrazić. Sam się zaśmiał - to by było zabawne i naprawdę dałoby się zrobić z tego lisią apokalipsę - zachichotał - ale nie próbuj czegoś takiego hodować, bo nie oddam Cię żadnym innym lisom - powiedział, mrużąc groźnie oczy, po czym jednak zaśmiał się i pokręcił głową, nadal mając w głowie obraz ziemniaczanych lisków, które wychodziłyby z ziemi. Tylko kto by się tym całym zwierzyńcem zajmował, zanim to weźmie i stanie się samodzielne?
Uśmiechnął się do ukochanego - ale proszę przerwij mi jakbyś czuł, że już za dużo dobrze?- poprosił go i przymknął oczy, wzdychając i zaczynając pobierać energię - bo póki młody tu jest, albo nie przyzwyczai się do nas to wolałbym się żywić zanim pójdziesz spać - przyznał, ale nie opierał się. Grzecznie się pożywiał, powoli, bez pośpiechu.
W pewnym momencie chwycił je dną dłoń kochanka i zaczął ją sobie oglądać. Wyginać delikatnie palce, głaskać ją, bawić się nią. Ucałował ją w wierzch na znak szacunku - ja Ciebie też - wymruczał - i dziękuję, że tu jesteś - westchnął i splótł swoje palce z jego, nie chcąc puścić jego dłoni. Zamknął oczy i wtulił się w ukochanego na tyle na ile mógł.
Oddychał powoli, spokojnie, ale nie zasypiał - musimy ubrać tego smarkacza - wyszeptał sennie. Nie miał ochoty wstawać, było mu tutaj dobrze, przy jego Dręczycielu, ale wiedział, że pewnie nie mają na to za dużo czasu. Musiał też trochę poleżeć, bo dziś już się sporo nałaził, a jeśli mieli jeszcze gdzieś wychodzić, to wolał jednak trochę odpocząć.

Gawain Keer - 24 Luty 2018, 16:07

Och, spójrzcie jaki skromniś! Czy nie po to właśnie były komplementy, żeby druga osoba czuła się wspaniała i doceniona? Nie potrzebował podziękowań. Wystarczyło, że Yako poczuł się pewniej.
- Jak na mój gust, to on ma gdzieś swoje futerko i z chęcią wytarzałby się w czymś mocno dającym po nozdrzach. Za to polubił się z moją rękawiczką. Muszę kupić nowe... - zakończył, zwieszając głowę i wzdychając. Czemu wszystkie jego rzeczy ulegały zniszczeniu? Cień przez moment śledził szaloną zabawę Yukiego. - Jak to jest, że Tobie trafił się taki słodziak, a mnie dwójka łobuzów i uparciuchów? - zapytał. Chwila. W zasadzie to trzech, bo z Yako też było niezłe ziółko. Przynajmniej potrafili dojść do porozumienia, choć bywało z tym ciężko.
Keer znieruchomiał na moment z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy, lecz postawa i aura Demona wymusiła na nim głębsze oddechy. Chyba nie chciał wiedzieć. - Domyślam się... - odparł cicho i przełknął ślinę. Czuł się osaczony i zagrożony, a jednocześnie nie chciał odpychać Kitsune. Nie mógł jednak zgadzać się na wszystko. A już na pewno na tak obrzydliwy akt! Nie wiedzieć czemu ufał Lisowi na tyle, by wierzyć, że ten nie zrobi niczego bez jego zgody.

Odpowiedź go uspokoiła. Na przyszłość również, gdyż słyszał, że do uszastego łba jednak coś dotarło. - Jeszcze trochę i pojedziemy do Kliniki. Pewnie będziesz musiał ćwiczyć i chodzić na masaże, ale nie spędziłeś miesięcy w łóżku, więc powinno być Ci łatwiej - pogładził go po brodzie odrobinę szybciej i żywiej, chcąc podnieść go na duchu.
Zerknął z góry na Kitsune. I kto to mówi? Parę dni temu dowiedziałem się, że mam rywala... Odetchnął głęboko i spojrzał gdzieś w bok, wyraźnie zły. - Nawet tak nie mów... mam tylko Ciebie. Musiałbyś się sklonować, żeby mnie wrobić - odparł. Zauważył jak Kitsune ucieka wzrokiem. A więc wersja Aerona się potwierdza. Lis czuł się winny. A Cień to wzmocnił, bo pokazał, że mu ufa i pokłada w nim nadzieję. Oby to go trochę pohamowało. Nie mógł naciskać na Yako zbyt mocno. - Mi też - uśmiechnął się, ale w głębi się niepokoił. Demon uwielbiał poklask. Jego żywiołem była uwaga tłumu, z którym mógł robić, co mu się żywnie podoba. Gawain nie dawał wiary, że to mu starczy.
- Nawet gdyby były zielone i pachniały fiołkami? - zapytał smutno. Gdyby miał okazję, to hodowałby je dla samej hecy! Takie roślinne zwierzątka pasowałyby do Demona. - Potrzebowałyby tylko słońca i wody! No i czasem minerałów, ale to pobierają z ziemi, gdy śpią - opowiadał niestworzone rzeczy o nieistniejących istotach, choć czy tego można być całkowicie pewnym w Krainie Luster? Ciągnął żart. Lubił słyszeć, że Yako go nikomu nie odda, że jest jego. Chciałby słyszeć to częściej. Nie śmiał się, a spoglądał na Lisa oczarowany. Jeszcze... Mów mi tak dalej...
Kiwnął głową i pozwolił swemu kochankowi czerpać z siebie garściami. Dziś był czulszy i delikatniejszy, a Cień najedzony, więc powinien mieć jeszcze siły. - Wiem, ja również, ale skoro mamy wyjść, to lepiej, żebyś nie zasłabł na oczach Kogitsune. Nie wiem, jakbym wrócił z wami dwoma pod pachami - powiedział cicho, by nie budzić małego i nie burzyć atmosfery.
Przyglądał się poczynaniom Demona. Urzekło go to, jak badał jego dłoń. Nigdy wcześniej nie czuł takiej bliskości. Nieerotycznej. Nikt nie był nim zafascynowany do tego stopnia. Oddychał głębiej. Nawet nie przez upływ energii, a emocje. Poruszony do głębi, starał się nie rozkleić, powstrzymać napływające łzy wzruszenia. - Yako - wypowiedział imię ukochanego z nieukrywanym zaskoczeniem, gdy ten ucałował jego dłoń. - To ja dziękuję! - sapnął i przycisnął go do siebie mocniej, osłaniając przed całym światem. Demon mógł wyraźnie słyszeć mocno bijące serce Dręczyciela, jego gorący oddech prześlizgujący się przez pasma śnieżnobiałych włosów. - Jesteś wspaniały, absolutnie cudowny! - szeptał gorączkowo i wydostał się spod Yako. Szybko znalazł się nad nim, a jego usta odnalazły drogę sekundę później. Całował gorąco i tęsknie. Odsunął się po dłuższej chwili, by znów odnaleźć ukojenie w ramionach Lisa. - Starczy... - powiedział w końcu. Karmił Yako nie pierwszy raz, więc zaczynał wyczuwać, kiedy powinien przestać. Zresztą mógł to również zaobserwować po reakcjach swojego ciała.
- Nim się zbudzi... Jesteś gotów? - odpowiedział cicho i zerknął na rozleniwionego Yako. Usiadł powoli na skraju ławy. Sam potrzebował jeszcze minutki, ale lepiej było ubrać małego teraz. - Trzeba będzie kupić mu jakieś dobroci, żeby nie robił fochów za ten podstęp. Chodźmy na gorącą czekoladę, ulepmy bałwana czy coś. Jak się nauczy, że na zewnątrz jest fajnie, nawet w szelkach, to łatwiej będzie przy kolejnych wyjściach - myślał głośno i wstał, by przeciągnąć się i otworzyć drzwiczki pieca. Chwilę grzał dłonie, bo zrobiło mu się chłodno przez drenaż, po czym dołożył drewna i zamknął je. Powinno się jeszcze żarzyć, gdy wrócą. - Dobra, to gdzie te szelki? - uśmiechnął się wrednie do Lisa.

Yako - 24 Luty 2018, 17:38

- Mnie tam nie pytaj. Może dlatego, że ja sam jestem taki słodziusi i los uznał, że bardziej na niego zasługuje? - zapytał zamyślony, patrząc gdzieś w bok - a może sprawdza się moja teoria na temat rudzielców? - spojrzał na niego uważnie po czym wzruszył ramionami, jakby nie było tematu.
Zaśmiał się, widząc reakcję rudzielca na swoje słowa. Wyszczerzył się wrednie, po czym puścił Cieniowi oczko. Droczył się z nim i było to widać. Przecież nie zrobi swojemu ukochanemu nic na co ten się nie zgodzi. Bo przecież zawsze może go do tego nakłonić, a wtedy nie będzie to już zmuszanie, czyż nie?

Westchnął i przetarł dłońmi twarz - ćwiczenia i masaże nie są takie złe. Przynajmniej będę mógł się zmieniać i swobodnie ruszać...wiesz jakie to upierdliwie musieć leżeć cały czas na plecach - spojrzał kochankowi głęboko w oczy. Widać naprawdę go to denerwowało. No cóż. Był lisem, potrzebował dużo ruchu, żeby jakoś funkcjonować nawet jeśli był leniuchem, to nie mógł cały czas być w domu i do tego w łóżku. Zazwyczaj jego lenistwo polegało na tym, że nie robił tego co powinien, ale w zamian znajdował sobie inne zajęcia. Takie jak treningi. Ech...będzie je musiał zacząć prawie od początku bo już wiedział, że jego postawa nie będzie taka jak wcześniej...nie po takim urazie.
Uśmiechnął się delikatnie i odetchnął. Połasił się lekko głową do ukochanego. Był pieszczochem i cieszył się, że teraz Cień poświęca mu swoją uwagę. Tego mu było teraz trzeba. Nie wielbiących go tłumów, nie jakiś przydupasów tylko jego prywatnego Dręczyciela, który wiedział czego Lisowi potrzeba, a teraz potrzebował tylko jego obecności.
Spojrzał na Cienia, uchylając tylko jedną powiekę - pozwól Yukiemu wytarzać się w trawie i powąchaj mu tyłek, wyjdzie na to samo - zaśmiał się - a tak serio to ciekawe by to było, takie roślinki, tylko co jakby się rozbiegły na wszystkie strony? - zastanawiał się głośno, ale uśmiechał się. Rozbawiła go ta wizja. Zerknął na ukochanego i wyszczerzył się jakby coś kombinował. Zachichotał nawet złowieszczo. Coś mu chodziło po tej posiwiałej łepetynie, ale co?
Uśmiechnął się - coś mi się zdaje, że mogę zasłabnąć niezależnie od tego ile zjem - powiedział, kładąc po sobie uszy - ale czuję się na tyle dobrze, żeby wyjść - dodał jeszcze, uśmiechając się niepewnie. Jednak i tak będą musieli wziąć jakiś wóz, więc nie powinno być aż tak źle. Przez większość drogi będzie siedział, więc nie powinien mieć problemów z tym, że się poślizgnie lub zakręci mu się w głowie. Miał tylko nadzieję, że te ich szczeniaki nie będą mu biegać między kulami gdy będzie musiał jednak kawałek przejść.
Zamruczał i zamerdał zadowolony, gdy Gaw go do siebie przytulił. Zamknął oczy i po prostu cieszył się tą krótką chwilą. Keer zaskoczył go tym co zrobił w następnej chwili. Otworzył szerzej oczy by po zaraz oddać pocałunek, mrucząc głośniej. Objął go swoimi mocnymi ramionami i pogłębił jeszcze pocałunek. Gdy Cień powiedział, że starczy, przytaknął tylko głową i przestał się pożywiać. Nie chciał jednak by ten się od niego odsuwał, było mu tak zbyt dobrze.
Westchnął ciężko i puścił ukochanego. Sam usiadł i potarł oczy. Był jakiś bez energii i nie wynikało to z tego, że był głodny, raczej organizm domagał się odleżenia choć częściowego. Zgodził się z dziwnookim i ruszył po ubrania i szelki - można też mu kupić jakąś zabawkę, żeby miał co robić, gdy siedzimy w domu. I nie wiem jak to będzie z bałwanem, skoro będzie miał na sobie tylko tunikę - westchnął ciężko.
Po chwili wrócił z ciepłą tuniką oraz szelkami - najpierw załóżmy tunikę, a potem szelki, żeby nie mógł jej zdjąć - powiedział i podał ubranie ukochanemu. Sam oglądał paski, żeby dobrze je ustawić, by móc je potem założyć dzieciakowi. Obok siebie położył jeszcze jedne. Te były mniejsze i były przeznaczone dla Schnee, w końcu to też szczeniak i może wychodzi grzecznie na siku, ale jak się zacznie bawić i ganiać to zaraz im zniknie w śniegu.
Ubrania zostawił Gawowi, powinien sobie z tym poradzić i gdy tylko tunika znalazła się na maluchu, szybko założył mu szelki i dopasował je do niego - no to jeden szczeniak z głowy - powiedział po czym zawołał Yukiego, który podbiegł wesoło, nie spodziewając się nawet tego co go czeka.

Gawain Keer - 24 Luty 2018, 19:27

- Wredniak - machnął na niego ręką - Tak, bo my rudzielce mnożymy się poprzez pączkowanie - nadal się z nim droczył. Yako bywał uroczy niezależnie od postaci, choć najbardziej w swej prawdziwej. Jako Luci był drapieżny, psotny i zabawny, a Lusian był agresywniejszy i bardziej terytorialny. Hormonów nie oszukasz.
Gawain zaśmiał się krótko. Tak było prościej. Zapytać o coś poważnego, by w razie porażki obrócić to w żart. Yako często wracał do tego tematu. Czy go akceptuje i chce? Co zrobiłby, gdyby Yako był głównie Lusianem? Keer nie poświęcał temu zbyt wiele uwagi. Dopóki Demon będzie trzymał się od jego tyłka zdaleka, to może se być nawet Królową Anglii.

Musiał się nad sobą poużalać, jak na pacjenta przystało. To była forma samoklepania się po plecach, która dawała psychiczną ulgę. - I dlatego dziś wychodzimy, bo inaczej wszyscy zwariujemy - powiedział słodko. - Kupimy sobie coś dobrego na drogę i wio! Pozałatwiasz z Nailsami co trzeba, a ja spróbuję ogarnąć ten zwierzyniec - powiedział na luzie. Trzeba było kiedyś stąd wyjść i ogarnąć życie. Remont, Kogitsune, zwierzaki. Odkładanie spraw działało na ich niekorzyść.
Skrzywił się i klepnął Yako w ramię - Błee! No weź! - zaśmiał się. - Sam se wąchaj! - dodał i poprawił się nieznacznie pod Lisem, bo mimo wszystko swoje ważył. - Wędrowne chwasty. W życiu byśmy ich nie wyplenili. Najbardziej ekspansywna i agresywna roślina, jaką zobaczyłby świat - zabrzmiał poważniej. Widać było, że trochę wciągnęła go ta wizja i zastanawiał się nad konsekwencjami hodowli takich stworzeń. - Co Cię tak śmieszy, co? - zmrużył oczy, zastanawiając się, jaki pomysł miał Lis tym razem. Był dziś pod tym względem wyjątkowo płodny.
- Najwyżej będę przynosił Ci wszystko do wozu. Paź Gawain. Zdegradowałeś mnie - teatralnie pociągnął nosem. Jego "najwyżej" było bardziej zapewnieniem niż przypuszczeniem. Podobnie do Kitsune potrzebował ruchu. Reszta domowników też.
Orzeźwiające uczucie lekkości i swobody. Przy Yako nie musiał bać się, że zrobi coś nie tak. Mógł iść na żywioł, dać się ponieść chwili i rozkoszować się bliskością ukochanego bez ograniczeń. Tym bardziej podobała mu się odpowiedź Demona na pocałunek. Cholernie satysfakcjonująca! Wcale nie miał ochoty przerywać, wypuszczać go z objęć, a tym bardziej na zewnątrz. Gdyby miał taką moc, zatrzymałby go tu na zawsze.
- Oj, jak wrócimy, to znów sobie tak poleżymy! - powiedział ciepło i przyciągnął go do siebie, łapiąc za bark. Poklepał go pokrzepiająco. - Ciekawe jak Kogiś zareaguje na tyle nowych istot - prychnął pod nosem rozbawiony i wyobraził sobie dziecięce, szeroko otwarte w zaskoczeniu oczka. - To zawlokę go do sklepu i przeżyje najszybszą przymiarkę w swoim życiu - wzruszył ramionami. - Szycie ubrań na miarę jest bezsensu. Za trzy miesiące wszystko będzie do wywalenia lub oddania - dodał. Cosiek miał szpony i był okropnie ruchliwy, więc Cień czarno widział przyszłość jakiejkolwiek części garderoby, która będzie miała czelność znaleźć się na ciałku dziecka.
Gawain na moment wyciszył wszystko. Co to za podkradanie się do dzieciaka, gdy musisz chodzić o kulach? Stanął z Demonem nad Kogitsunemaru, ułożył tunikę w dłoniach tak, by naciągnąć ją jednym szybkim ruchem i... rzucił się na Cośka. Wcisnął mu tunikę na głowę i starał się nakierować ręce na rękawy.
- Teraz! Szybko! - warknął do Yako i mocno trzymał dzieciaka za nadgarstki, bo spodziewał się dużego oporu. Za pierwszym razem był głodny i przerażony, ale nakarmili go porządnie. Będzie miał więcej sił do wyrywania się, darcia wniebogłosy i kopania na wszystkie strony. Miał dość bycia posiniaczonym i podrapanym. - Błagam, pospiesz się z tym dziadostwem! - ponownie warknął, lecz gdzieś w połowie cała ta sytuacja go rozbawiła. Dwóch facetów na jedno dziecko. Normalnie walnęłoby się go w brzuch lub głowę i po sprawie, ale on miał być ich dzieckiem. Chyba. To się jeszcze okaże.

Cosiek - 25 Luty 2018, 00:03

-Cosiek, Kogiś, Koginememaru?- Dużo tych imion. Po co aż tyle? No ale skoro się upierają.
-Cosiek suszy mięso?- Ucieszył się na myśl, że pozna tą tajemną sztukę. Do tego dostał pozwolenie na pilnowanie spiżarni! Tylko musi najpierw odkryć gdzie się ona znajduje, a wtedy całe jedzonko będzie bezpieczne. Głównie w brzuszku Cośka.
-Siedem.- Ułożył palce dokładnie tak jak Cień starając się zapamiętać. Czyli tydzień to siedem dni i tyle samo nocy. Ciekawe ile tygodni miał, nie pamiętał ile dni żył przed przemianą, a później nie miał okna by sprawdzić porę doby. Jednak na pewno miał ich już dużo. Był stary! -Miesiące?- Powtarzał wszystkie gesty Gawaina starając się skojarzyć słowa z układem palców. -Codziennie? Każdy dzień? Cosiek nie jadł codziennie, dlatego mały?- Co jeśli nie jest dzieckiem, a po prostu nie urósł? W końcu nie codziennie udawało się znaleźć dość jedzenia dla całego stada.
*
Obudziło go nagłe szarpanie, ale był jeszcze zbyt zaspany by zareagować. Zanim ociężałe ciało zaczęło odpowiedziało na gorączkowe myśli był już ubrany i zapięty w szelki. Wściekle miotał się po łóżku prychając, warcząc i próbując pozbyć się odzieży. Jeśli zamieniłby się w lisa mógłby z niej wyjść. Jak pomyślał, tak zrobił. Nic to nie dało, bo szelki nadal porządnie trzymały, ale przynajmniej zniknęła przebrzydła tunika. Zdenerwowany i zdradzony uciekł w jedyne znane mu bezpieczne miejsce- pod metalowe szafki.

Yako - 25 Luty 2018, 01:19

Uśmiechnął się do kochanka z wdzięcznością. Naprawdę chciał więcej wychodzić. Szkoda, że jego Norka była w remoncie, bo wtedy mógłby sobie siedzieć na tarasie, albo chociaż mieć jakiś wgląd na ogród, a tutaj przez te małe okienka nie dość, że nie wpadało za wiele światła to jeszcze było widać tylko ulicę. Nie mówił tego nigdy rudzielcowi ale trochę go to dołowało. Kochał naturę i nic na to nie poradzi - będę musiał zabrać sobie jakieś ciepłe ubrania z domu, żeby Cię nie okradać - zaśmiał się - i zabrać jakieś zimowe buty, bo te nie nadają się na taką pogodę - westchnął smutno. Gdy wyjeżdżali z Kliniki Cień na pewno o tym nie myślał. Pewnie skupiał się tylko by było mu wygodnie i by łatwiej było mu te buty zakładać i zdejmować. Nikt przecież nie przewidział, że śnieżyca nawiedzi Zaułki akurat gdy Demon postanowi wybrać się na zakupy.
- Lisi tyłek pachnie fiołkami - powiedział lekko zaskoczony - nie wiedziałeś o tym? - spojrzał na niego uważnie, unosząc jedną brew w niedowierzaniu. Cóż....widać Dręczyciel nie interesował się lisami tak bardzo jak robił to Kitsune, ale nie można przecież mu się dziwić. Od jak dawna się z nimi zadaje?
- Ta-je-mni-ca - wymruczał i zrobił znak zamykania ust na kluczyk, po czym wyrzucił go gdzieś za siebie. Nie miał zamiaru zdradzić mu swojego plany. Nie teraz. Wkrótce pewnie sam się dowie co takiego łazi Yako po głowie. Oczywiście poza dziwnymi wizjami, które Keer sam wywołał. Biegające lisie chwasty. Tego jeszcze nie grali.
Prychnął rozbawiony - sam się zdegradowałeś - pokazał mu język. Zamruczał na kolejne jego słowa - trzymam Cię za słowo, inaczej bardzo się obrażę - powiedział lekko rozmarzony. Nic złego nie chodziło mu po głowie, ale chętnie by sobie tak poleżał i poprosi pocieszył się obecnością ukochanego - pewnie będzie na nich warczał i chował się po kątach - westchnął ciężko. Miał tylko nadzieję, że nie pogryzie robotników, bo to by im tylko przysporzyło jeszcze więcej problemów.
Przytaknął głową - no dobrze...miejmy tylko nadzieję, że jakoś się przyzwyczai do ubrań, albo przynajmniej, że się go namówi, by nosił ich w zimie więcej, a w razie czego w lecie chociaż samą tunikę - naprawdę nie miał na to siły, ani ochoty.
Sprawnie zapiął małemu szelki. W samą porę bo ten się obudził i zaczął szarpać - Cosiek spokojnie - westchnął zrezygnowany, ale ten już schował się pod szafką. Przynajmniej wiedzieli, że szelki działają, a nie, że było to tylko czcze gadanie by sprzedać produkt.
Z Yukim nie poszło lepiej. Sam się wyrywał, bo nie wiedział co mu robią - Gaw mógłbyś mi przynieść kawałek tej baranicy? Dla Yukiego - poprosił - Yuki spokój. Jak dasz się ubrać to dostaniesz jedzonko - powiedział na tyle głośno by Kogiś również go usłyszał. Nie zobaczy, że jak będzie robił to co chcą to będzie za to nagradzany.
Gdy tylko dostał mięsko, pokazał je lodowemu lisowi i tan od razu się uspokoił i pomachał łapką, że chce. Demon szybko ubrał mu szelki i dał mu smakołyka, chwaląc go, przez co mały znów zaczął gonić po mieszkaniu, chwaląc się co takiego dostał w nagrodę. Kto wie, może gdyby Cosiek nie uciekł, a grzecznie dał sobie sprawdzić szelki to też by coś dostał?

Gawain Keer - 25 Luty 2018, 20:04

- KogiTSUnemaru - podkreślił wcześniej pomyloną sylabę. Mógł sobie tak gadać godzinami, bo informacje przyjmowane były w sposób losowy. Dzieciak rozumiał jedno, drugiego już nie. - Uhm. To nie jest trudne, ale wymaga trochę cierpliwości. Za to dobrze jest je mieć potem na cięższe wyprawy - dodał i podrapał się po brodzie. Suszył już zioła. Wymagały niższej temperatury, ale reszta warunków się nie zmieniała. Obieg powietrza, równy rozstaw i jak dbałość o to, by elementy były jak najdrobniejsze.
Cień poczuł coś na wzór dumy, czy to z pojętnego dziecka, czy z siebie, że podołał jako nauczyciel. Prawda zapewne leżała gdzieś pośrodku. - Tak! Właśnie! Bardzo dobrze! - uśmiechnął się, chwaląc małego. Może cud to nie był, ale z każdym dniem Kogitsune wiedział i rozumiał więcej. - To cztery tygodnie. Cztery po siedem dni - powiedział. - Tak mniej więcej. Ale miesięcy nauczę Cię oddzielnie - powiedział. - Będziesz duży, nie martw się, ale musisz odpowiednio się odżywiać - odgarnął rude włosy z jego twarzy, by przyjrzeć się jego oczom. Naprawdę był do niego podobny. Ciekawe jaki okaże się z charakteru.
Nie trzeba było być telepatą, by wiedzieć, że Yako dusi się w zamknięciu. Chciał ruchu, przestrzeni jak każdy Lis. Do tego w Mrocznych Zaułkach była naprawdę ciemno. On widział dobrze, zawsze wszystko zdawało się o połowę jaśniejsze, ale reszta towarzystwa bywała przybita lub senna. - Zabrakło mi prognozy pogody, a nie chciałem, żebyś musiał siedzieć w Klinice dłużej niż to konieczne. Nie wiedziałem, że śnieg będzie tak walił - rozłożył ręce w geście bezradności. - Chyba, że wiesz jak go przebłagać - wskazał na okno i uśmiechnął się przelotnie.
Dręczyciel przekrzywił głowę w bok, a jego mina wyrażała dezorientację. Pokręcił swym rudym czerepem na boki. - Sam mocno pachnę ziołami, więc po prostu sądziłem, że lisy nie śmierdzą tak bardzo, skoro niczego od nich nie czuć - wzruszył ramionami. - Wąchanie lisiej dupy jakoś nigdy nie znalazło się na liście rzeczy do zrobienia... - skrzywił się. Nie należał do psowatych. Po co miał komuś tyłek niuchać?
- Nooo dobrze - mruknął nisko i zmrużył groźnie oczy. Nie lubił tajemnic i niespodzianek, ale coś czuł, że ta może być nawet miła lub zabawna. Tak długo jak Demon był blisko niego, mógł być spokojny. Jego brak zaufania maskowała aura Yako. Nieświadomy proces, który pozwalał na szczęście uzależnionemu od swego kochanka Cieniowi.
- No to musisz mnie znów wynieść, bo inaczej nie będę mógł siedzieć z Tobą w wozie. Będę biegł! Zobaczysz! - uśmiechnął się wrednie. Mógłby mu zrobić wiochę przy wszystkich. Co go tam inni! Liczył się tylko wspaniały Lisi Demon przed nim. - Nie martw się, potrafię dotrzymać obietnicy - zaśmiał się. Yako strasznie domagał się jego uwagi. Keerowi nie trzeba było niczego więcej. - Pewnie tak. Będę miał na smyczy kulę rozpędzonego futra z ostrymi dodatkami - westchnął zaraz za białowłosym. Co oni mieli z tym Cośkiem? Chciałby już być po rozmowie z Pardonem. Móc chociaż przy niej być. Przecież nic gościowi nie zrobi skoro Yako sobie tego nie życzy. Po prostu sam miał do lekarza parę pytań, które niekoniecznie musiały mieć związek z dzieckiem. - W rękawicach ich tak łatwo nie ściągnie! - puścił Lisowi oczko.
Jakby dostał apopleksji! Opętane dziecko! - Przynajmniej nie próbował mnie rozszarpać... - mruknął i przeczesał zmierzwione włosy dłońmi. Yuki również się szarpał, dlatego pospieszył się z tą baraniną. - Trzymaj - podał mu odkrojony kawałek i pomógł przytrzymać małego Schnee w miejscu, bo kręcił głową za mięsem. Za to znacząco się uspokoił. Gawain powiódł wzrokiem za Yukim, który obiegł pokój jakby prezentował się przed jury.
Wstał, otrzepał się z futra i kurzu, po czym ubrał się do wyjścia. Tym razem do wysokich butów i płaszcza dołączył doczepiany żabkami kaptur oraz przyciemniane gogle. Cień naciągnął jeszcze golf na twarz i był gotowy do drogi. Chwycił za smycz Cośka i pociągnął za nią lekko - Noooo chodź! Będzie fajnie! Dostaniesz dobre rzeczy i zobaczysz ciekawe miejsca! Idziemy do Norki Yako! Nie chcesz wiedzieć, gdzie żyje taki duży Lis? - mówił i starał się jakoś pobudzić apetyt lub wyobraźnię dziecka. - Yuki jest mniejszy od Ciebie, a się nie mazgai! No chodź! - kontynuował. Może chociaż na ambicję mu wejdzie. - Jak chcesz pilnować spiżarni z takim nastawieniem? - dodał i jeśli i ta próba zakończyła się fiaskiem, to Cień straciłby cierpliwość i po prostu wyciągnął bezwładnego lisa spod szafki. - Idźcie przodem, bo ja muszę zamknąć, jak już go stąd wyciągnę - rzucił do ukochanego i podał mu klucze.

Cosiek - 26 Luty 2018, 16:31

-Kogitsunemaru- ponownie spróbował wypowiedzieć nowe imię i tym razem chyba mu wyszło, choć musiał podzielić je na sylaby.
Szeroki uśmiech rozkwitł na jego twarzy kiedy usłyszał pochwałę. Nadstawił główkę oczekując głaskania w nagrodę.- Miesięcy dużo? Różne?- Tylu rzeczy musiał się jeszcze nauczyć! Było to na swój sposób ciekawe i zabawne, ale zupełnie nieprzydatne. Do tej pory żył nie wiedząc tego wszystkiego i było dobrze. Jeszcze bardziej się ucieszył kiedy dowiedział się, że jednak urośnie. -Gawain nie lis? Oczy Gawaina lisie!- Nie do końca wierzył, że Cień nie jest lisem.
Siedział pod szafką obserwując poruszenie w mieszkaniu. Yuki też nie chciał szelek, ale jednak jakoś udało im się go zmusić. A potem biały lis dostał mięso! A Cosiek nie! Niesprawiedliwe! W dodatku chłopiec miał na sobie nie tylko uprząż, ale też tunikę! Należało mu się nawet więcej niż białemu! Poczuł szarpanie, ale zbyt słabe by go wyciągnąć z ukrycia. Na wszelki wypadek zaparł się mocniej czekając na kolejne pociągnięcia. Słowa Cienia sprawiły, że zupełnie zmienił nastawienie. Wychodzili! I Cosiek razem z nimi! To dawało tyle możliwości. Naprawdę myśleli, że po jednym dniu im zaufa? Wyszedł spod szafki i grzecznie stanął koło Cienia czekając na otwarcie drzwi.

Yako - 26 Luty 2018, 21:38

Uśmiechnął się i poczochrał malucha - bardzo ładnie - pochwalił go, uśmiechając się do niego miło. Nie zawsze metoda kija była lepsza, w szczególności gdy w grę wchodziły dzieci.
Słysząc o suszonym mięsie, zamyślił się - trzeba sprawdzić szopę na mięso u mnie, czy zostało tam jeszcze coś z jelenia, bo trochę dałem do ususzenia, ale w sumie nie sprawdziliśmy czy Lani się do tego nie dobrała - powiedział do swojego rudzielca.
Uśmiechnął się, widząc jak maluch szybko łapie nauki. Miał nadzieję, że tak będzie dalej i że niezbyt szybko będzie miał okazję żeby nauczyć się czegoś nieodpowiedniego. W końcu przy kimś takim nie trudno się zapomnieć, w szczególności, gdy dzieciak jak jest cicho to nie rzuca się jakoś szczególnie w oczy. Będą musieli uważać.
Pokręcił głową - nie przejmuj się, wiem, ze to było na szybko - posłał mu delikatny uśmiech - wezmę jakieś wygodne, żeby mieć też potem w czym wyjść z Kliniki i nie odstać odmrożeń - zaśmiał się nisko. Już czuł jak jest mu zimno w gipsie, ale teraz aż tak nie zwracał na to uwagi, bo wiedział, że będzie miał okazję szybko się zagrzać, a dodatkowo teraz mieli podróżować wozem, więc nie będzie tak źle.
Spojrzał na Keera i zrobił szczenięce oczka - nawet mojej? - zapytał słodkim głosikiem po czym po prostu się roześmiał, bo to pytanie było serio bezsensowne. Wiedział, że Cień się na to nie skusi, ale podroczyć się z nim przecież mógł. Nikt mu tego nie zabroni!
Zmrużył groźnie brwi - ani mi się waż! Ktoś mnie musi grzać w wozie - powiedział, zadzierając nosa - Yuki ma za zimne futerko, a Cosiek i Furor nie usiedzą - powiedział, czekając na jego reakcję. Musiał się do kogoś poprzytulać, a tylko dziwnooki się do tego nadawał.
Zaśmiał się - no ale raczej nie są na tyle głupi, by podchodzić do warczącego zwierza, które nie jest jakimś pieskiem, który lubi siedzieć na podusi i nic więcej nie robić - powiedział rozbawiony. Właściwie to chyba będzie miał dwie puchate kulki, bo przecież Yako nie da rady poprowadzić Yukiego na smyczy. Wolał się zabezpieczyć by ten też nie zwiał, a przecież idąc o kulach i to w zimie nie trudno o wywrotkę, zwłaszcza z takim mały wariatem na smyczy.
Przytaknął ukochanemu, a propos rękawic. Podziękował mu też za to, że pomógł mu z białym liskiem, który schował się na chwilę do swojej norki i zjadł w spokoju mięsko. Z transporterka wystawał tylko jego pierzasty ogonek.
Wstał i ubrał znów golf, który wcześniej miał na sobie oraz buty i kurtkę. Zawołał szczeniaka i zapiął mu smycz oraz wziął plecak, który zarzucił sobie na plecy. Widząc jak jego ukochany męczy się z Cośkiem wziął od niego klucze, ale młody szybko wyszedł z kryjówki. Yako zaśmiał się i schylił, wyciągając z kieszeni kawałek suszonego mięska, na tyle duży by nadawał się na nagrodę i na tyle mały by Kogiś mógł go spokojnie zjeść idąc - masz w nagrodę, że grzecznie wyszedłeś - powiedział podając mu smakołyka i otworzył drzwi. Poczekał tam na pozostałą zgraję i podał Keerowi z uśmiechem również smycz małej Bestii, po czym ruszył do wyjścia, a następnie tam gdzie pokierował go Cień.

ZT x3

Gawain Keer - 9 Wrzesień 2018, 11:10

Kwestia prawdziwego wieku Demona, imię dla pluszowego pingwina i Specjalna Protestowa Przecena przestały się liczyć. Był w wozie z ledwo panującym nad sobą Demonem, dzieckiem, które dolewało oliwy do ognia oraz bestiami mogącymi zareagować w nieprzewidziany sposób na ich zachowanie.
- Chcesz dożyć szesnastu lat i doczekać się samicy? - zapytał, po czym wskazał na Yako. - To lepiej się go słuchaj i bądź grzeczny, bo faktycznie będziesz wąchał kwiatki od spodu. - dodał ciszej po tyradzie jaką wygłosił jego kochanek. Nie to chciałem powiedzieć! Co jest do cholery?! - myślał gorączkowo. Odruchowo pogładził Cośka i uśmiechnął się do niego, żeby go jakoś uspokoić. - Skoro aż tak ci z nami źle, to może chociaż piłka jest wygodna, hmm? - zapytał w nadziei na załagodzenie konfliktu.
Woźnica co rusz popędzał konie. Trzask bata i jego przekleństwa było słychać nawet w kabinie. Chyba miał ich dość i zaczynał bać się o swój żywot. Dzięki temu dotarli do Zaułków stosunkowo szybko jak na warunki pogodowe oraz tłum w Mieście Lalek.
- Zostawmy klamoty, nakarmmy małego i zbierajmy się. Chcę mieć to już za sobą. - szepnął do Yako otwierając drzwi mieszkania, po czym cicho przeklął pod nosem. Mówił co wiedział, mówił co czuł. Chyba jeszcze nigdy nie był tak obnażony, obdarty ze swej skorupy. Jego mur runął. Zachodził w głowę i nie potrafił znaleźć przyczyny dla której wszyscy zaczęli zachowywać się w podobny sposób. Czy to jakaś klątwa? Milczenie faktycznie było złotem, ale żeby je otrzymać musiałby sobie wyrwać język.
Wszedł do środka i wpuścił do mieszkania towarzystwo, po czym oparł się o stół wzdychając ciężko.
Miał być jego podporą, wspierać go, a teraz okazywało się ile jest w nim niepewności. Do tego gniew Demona praktycznie zwalał z nóg. - Yako... kurna, nie wiem czemu to mówię, jasne?! W każdym razie chciałem powiedzieć, że ściągam Blaszkę. Nie mogę tak, a nie wiem co się dzieje! - posłał Kitsune wystraszone i znerwicowane spojrzenie, grzebiąc pod koszulą w poszukiwaniu łańcuszka. Wypowiedział jego prawdziwe imię przy Cośku. Wystarczyło by odezwał się którykolwiek z nich, a nowe fakty wychodziły na wierzch. Czy naprawdę byli tak zakłamani? Tak zapatrzeni w fałszywy obraz samych siebie? Kogo chcieli udawać? Dwójka morderców i dzieciak z przypadku chcieli grać szczęśliwą rodzinkę jak w mydlanej operze? Niedoczekanie! - To niemalże obrzydliwe, jak można tyle ukrywać... ale ratowało nam to życia. - szepnął patrząc na Blaszkę na swojej dłoni, po czym ukrył ją w zaciśniętej pięści. Uwiązał Yako spojrzeniem swoich dziwnych oczu. - Znaczy... nie sądzę, żebyś był obrzydliwy. Bardziej ja. Chodzi mi o to, że zawsze mówiłem prawdę, ale nigdy nie całą. Po to by Cię chronić. Nie chciałbym, żebyś szukał winnych, których już nie ma i narażał się komuś powiązanemu z tymi sprawami. - wypalił i zatkał usta dłonią wbijając wzrok w podłogę. Powoli obrócił się do Demona plecami i w pokoju zapadła martwa cisza.

2/10 - Deszcz oczyszczenia
Głucha cisza - 1/4



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group