To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Lisia norka

Yako - 22 Styczeń 2017, 21:08

Luci nie zauważyła kiedy mężczyzna się obudził. Była zbyt zajęta ogarnianiem wszystkiego po jej małej wycieczce. Usłyszała jednak jak zniknął w łazience. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła na huśtawce, zarzucając wcześniej na siebie szlafrok z naszytym na niego wzorem, przypominającym kwitnące magnolie.
Słysząc jego słowa, spojrzała na niego pytająco, odrywając wzrok od książki. Przyglądała się jak sprawnie przygotowuje kuszę. Zaśmiała się krótko słysząc powód, dla którego miałaby znaleźć sobie innego lekarza - Ty lubisz strzelać do dziewczyn, ja lubię podkradać facetom klucze i dobierać się do ich broni - powiedziała zadziornie.
Uśmiechnęła się gdy ją pocałował w policzek - nie masz za co dziękować- powiedziała spokojnie - gdybym straciła swoją naginatę, czułabym się jakby mi ktoś odciął rękę i domyślam się, że sam czułeś się tak samo. Nie mogłam więc postąpić inaczej - poruszyła lekko swoim ogonem - mam tylko nadzieję, że będziesz zadowolony z tego podarku - powiedziała nieśmiało. Widząc jednak jak gładzi palcem grawer, domyśliła się, że prezent się mężczyźnie spodobał.
Słysząc jego pytanie, zamyśliła się na chwile. W końcu wstała i rozejrzała się po ogrodzie, jakby próbując sobie coś przypomnieć. W końcu chwyciła mężczyznę za rękę i pociągnęła za sobą, nic jednak nie mówiąc. Po drodze zapalały się małe latarnie i pochodnie, oświetlając im drogę. Blask był jednak delikatny i nie przeszkadzał w obserwowaniu rozgwieżdżonego nieba.
W końcu dotarli do starego, spalonego, mocno powykręcanego drzewa - nie jest to wymagający przeciwnik ale mam nadzieję, że na sprawdzenie broni wystarczy - wyjaśniła z uśmiechem - bo za robienie Ci za ruchomy cel na pewno się nie zgodzę - dodała z naburmuszoną minką. Jeśli Gawain uznał, że to mu wystarczy, odsunęła się do niego, tak, że stała kilka metrów za jego plecami. Usiadła na zamszonym kamieniu i przyglądała się jak Cień sprawdza swoją nową zabawkę.

Gawain Keer - 22 Styczeń 2017, 23:08

Uśmiechnął się słysząc jak Luci chętnie dobiera się do broni facetom. Wczoraj miała okazję zaprezentować swoje umiejętności w tej dyscyplinie. I to podwójnie. Skończył smarowanie cięciwy i założył ją na łuczysko. Wziął jeszcze parę bełtów zakończonych grotami tarczowymi i w zasadzie był gotowy. - Wytrzymałbym bez niej tydzień lub dwa. Poza tym to ja powinienem kupować ci prezenty. Nie na odwrót - bąknął zażenowany. Dlatego właśnie nie lubił niespodzianek! Nie zawsze okazywały się niemiłe, ale nigdy nie wiedział jak ma się po czymś takim zachować. Gdyby nie to, że Luci tak się wykosztowała i pewnie zaszantażowała czymś rzemieślnika specjalnie dla niego, to nie wiedział, czy przyjąłby taki prezent. Teraz będzie jej zakładnikiem na rok, jeśli kiedykolwiek miał się wypłacić. - I to jeszcze jak! - zapewnił ją o swoim szczęściu i dał pociągnąć się za rękę wgłąb ogrodu. Szedł za nią, bosy, z lekko wilgotnymi włosami i uradowany. Mocniej ścisnął jej dłoń. - Serio? Dalej chcesz ciągnąć temat pożarów? - uśmiechnął się kręcąc głową i przyjrzał się drzewu. Za cel obrał sobie jeden z sęków. Spojrzał jeszcze gdzie znajduje się Luci, by przypadkiem nie wlazła na linię strzału. Przycupnęła na kamieniu i obserwowała go fioletowymi oczyma. Włożył bełt na miejsce i wycelował. W zasadzie jedyne co nie zostało zmienione to mechanizm spustowy. Chodził gładko i bez problemu. Bełt ugrzązł w drewnie. Odrzut też był w normie. Za to trzask z jaką cięciwa wystrzeliwała pocisk z pewnością spłoszy całą zwierzynę w okolicy. Będzie potrzebował nowego tłumika. Może nawet sam jakiś zrobi, jak już powyrywa kłaki z ogona głupiej Yako. Może i mu wszystko spaliła, ale to była też jego wina. Naprawdę nie musiała mu nic kupować. - Czym ci zawiniło to biedne drzewo? - zapytał drwiąco. Wcześniej zakładał cięciwę, więc nie musiał jej naciągać do pierwszego strzału. W końcu przyszedł na to czas. Tym razem za cel obrał małe, charakterystyczne pęknięcie. Nie chciał strzelać dwa razy w to samo miejsce. Może na niektórych robiło to wrażenie, ale najczęściej kończyło się uszkodzeniem bełtów i grotów. A tych zawsze było szkoda. Oparł kolbę o siebie i złapał oburącz za cięciwę. Siła naciągu była nieco większa, niż w jego starej kuszy. - Rany... jak na tura - sapnął, ale dał radę. Do czasu aż się do niej nie przyzwyczai, będzie musiał naciągać ją 'z buta', zwłaszcza na dłuższych polowaniach. Nałożył drugi bełt i wystrzelił. Trochę mu zszedł, ale nieznacznie. Poza tym prawdziwą próbę sprzętu przeprowadzi w terenie na jakiejś zwierzynie. Chyba jest winien Luci kolację przy świecach. Nie miał doświadczenia w kucharzeniu, ale od czego są książki.
Obrócił się do Yako - jest świetna! Chcesz spróbować? - zapytał i wyciągnął dłoń w jej stronę. Jeśli lisica przyjęła propozycję, poczekał aż do niego podejdzie, jeśli nie sam do niej podszedł i przytulił ją dziękując raz jeszcze.

Yako - 22 Styczeń 2017, 23:56

- Jeszcze będziesz miał okazję, nie martw się - uśmiechnęła się wesoło i pomachała czarną kitą. Westchnęła z ulgą słysząc, że prezent mu się spodobał.
Poprowadziła go ścieżką, wyściełaną miękką, chłodną trawą. Drzewo stało na środku małej polany. Wokół niego widać było suchą trawę, która jak na złość nie chciała rosnąć. Jakby coś jej przeszkadzało. - Chyba lepiej, żebyś strzelał do martwego drzewa, niż do tych zdrowych, które nas otaczają prawda? - powiedziała poważnie. Nie chciała ranić roślinności. Co prawda dzięki jej mocy wszystko by szybko wróciło do normy, jednak po co w ogóle uszkadzać tak piękne drzewa? Nie dodała jednak nic więcej.
Rozsiadła się na kamieniu i przyglądała jak Gaw testuje broń. Lekko przykuliła uszy, słysząc głośny trzask cięciwy. Widać, sprzedawca nie zamontował wszystkiego co jest potrzebne. Ale miała nadzieję, ze Cieniowi nie będzie to zbytnio przeszkadzać, albo, że jakoś sobie z tym poradzi.
Słysząc jego pytanie, poruszyła nerwowo ogonem - pokłóciłam się tutaj z jednym idiotą, który bardzo chciał pokazać, że jest mnie wart. Problem polegał jednak na tym, że chciał tylko moich pieniędzy oraz tego, by miał się kim pochwalić przed swoimi koleżkami, nawet wpadł na genialny pomysł, żeby się mną dzielić - powiedziała, a w jej głosie było słychać irytację - chciałam go wystraszyć, więc spaliłam drzewo, okazało się jednak, że skubaniem miał jakąś moc, która umartwiała naturę, w sumie, kolejny powód dla którego nie powinnam się z nim w ogóle spotkać, i zrobił coś, co sprawiło, że trawa naokoło tego drzewa nie chce już odrosnąć. Mimo tego jak działa moja moc - westchnęła i wzruszyła ramionami, nie chcąc ciągnąć tego tematu.
Trochę się zmartwiła, widząc, że mężczyzna ma lekki problem z naciągnięciem kuszy. Wmówiła sobie jednak, że jest to spowodowane tym, że broń jest nowa. W końcu nie znała się na broni miotającej. Westchnęła głośno z ulgą, słysząc opinię na temat kuszy, po czym aż się wyprostowała, słysząc pytanie mężczyzny - nie, nie trzeba - pokręciła szybko głową - wierzę Ci na słowo - westchnęła cichutko widząc, że mężczyzna nie naciska. Wstała gdy do niej podszedł i przytulił się do niej - niech Ci służy jak najdłużej - powiedziała wtulając się w niego - tylko z niej już do mnie nie celuj, bo następnej Ci nie kupię - zaśmiała się radośnie - no i teraz będziesz mógł kiedyś upolować mi jakąś dziczyznę na obiadek - pokazała mu język, chcąc jakoś odwrócić jego uwagę od tego, że jest jej coś winien i pokazać, że w sumie sama miała w tym jakiś interes, nawet jeśli wymyśliła to rozwiązanie w tym momencie.
- Ale najpierw musisz dojść do siebie - dodała po chwili poważnie i spojrzała na niego z troską - jak się w ogóle czujesz? - spojrzała mu w oczy - przez tę całą sytuację, mogłam trochę przesadzić z pobieraniem energii, a nie chcę Cię mieć na sumieniu - powiedziała szczerze i pogładziła go delikatnie dłonią po świeżo ogolonym policzku.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 01:16

Pogładził ją po włosach. - Jakbyś zmieniła kiedyś zdanie, to wszystko ci pokażę. Pod warunkiem, że ty też do mnie nie strzelisz - pstryknął ją w nos i obejmując lisicę w pasie, spojrzał w górę. Trochę go zastanawiało, czy inni też mogą zobaczyć tyle gwiazd co on. - Czytasz mi w myślach... - zaczął, wgapiając się roziskrzony nieboskłon - planowałem polowanie, więc jeśli masz jakiś ulubiony rodzaj dziczyzny, po prostu mi powiedz - przeniósł wzrok na nią i podrapał ją za uchem. Niepotrzebnie tak się o niego martwiła. Złapał dłoń, którą go gładziła i przyłożył ją do swojej lewej piersi - nadal bije, więc chyba ze mną dobrze - mruknął i odsunął się od niej. Wrócił do drzewa by wyciągnąć z niego bełty. Gdy to zrobił, oparł się o nie plecami i oglądał pocisk obracając go w palcach. - Jeśli ten drań tu kiedyś wróci, będziesz wiedziała gdzie mnie znaleźć. Będę tu czasem ćwiczył w czasie mojego pobytu, oczywiście jeśli ci to nie przeszkadza - klepnął spalony pień otwartą dłonią i założył pasek kuszy na ramię. To było trochę dziwne, słyszeć, że Luci miała w przeszłości tak zidiociałego adoratora. Facet chyba nic o niej nie wiedział lub był całkowicie pozbawiony wyobraźni. Chciał zostać alfonsem demona! Ha! A to dobre! Szkoda tylko, że zostawił po sobie tak nieprzyjemną pamiątkę. Doskonale świadczyła o jego usposobieniu. Kimkolwiek był, za wszelką cenę chciał by ostatnie słowo należało właśnie do niego. Choć Luci raczej nie potrzebowała obrońcy i tak czuł, że powinien jej to zaproponować.
Przejechał bosą stopą po suchej trawie. Kłuła i szeleściła. Nawet ziemia była sucha. Ciekawie było się dowiedzieć, że moc Yako nie jest nieskończona. Mogło to oznaczać ni mniej, ni więcej, że jej magia jest taka sama jak innych Lustrzan. Słysząc o tym jak została 'wymodlona', wziąłby ją za Senną Zjawę, ale ona miała marzenia i koszmary. Demony. Pewnie były gdzieś jeszcze jakieś inne, jak świat długi i szeroki, prócz tej jednej samotnej lisicy. Pytanie, czy przepadałaby za kimś podobnym do siebie. On sam stronił od towarzystwa Cieni, które były mu raczej obojętne.
- To dość niespotykane... - szepnął do siebie i zaczął uważniej oglądać drzewo. Obszedł je dookoła i spojrzał pytająco na Luci - przecież nikt nie może używać swoich mocy bez przerwy, a przynajmniej nie słyszałem o takim przypadku - odłożył kuszę na ziemię i zaczął wspinać się na drzewo. Robił to powoli i ostrożnie. Drzewo było od dawna martwe, a jego gałęzie łamliwe. Nie potrzeba im było kolejnej kaleki. - jesteś pewna, że czegoś przy nim nie majstrował? Wiesz, jakieś magiczne przedmioty czy coś? - powiedział do niej głośno, gdyż był już dość wysoko nad ziemią. - Może ono samo jest źródłem problemu? - zapytał, myśląc ile zajęłoby wycięcie drzewa. Sądząc po tonie w jakim Luci mówiła o tamtym mężczyźnie, raczej nie chciała zachować martwej rośliny jako przestrogi dla siebie. Tylko szpeciło okolicę, brzydka blizna na licu zadbanego ogrodu. Nikomu nie było potrzebne. I tak planował zrobić sobie parę tarcz ze słomy lub długiej, wysuszonej trawy, a Yako też będzie szczęśliwsza.

Yako - 23 Styczeń 2017, 02:03

- Pomyślę na co miałabym ochotę - uśmiechnęła się do niego, słysząc, że chętnie wybierze się na polowanie - kto wie, może kiedyś wybiorę się z Tobą - zaproponowała - co prawda nie umiem korzystać z broni, która nadaje się do polowań, ale jako lis też się na coś przydam, na przykład na wypłoszenie zwierzyny z nory - poruszyła lekko uszami, uśmiechając się niepewnie. W sumie przydałoby jej się trochę ruchu. Ćwiczenia to jedno, a wybieganie się pod lisią postacią to drugie. Uwielbiała polować, ale nie miała nigdy okazji robić tego z kimś. Miała tylko nadzieję, że Cień nie będzie miał problemów z celowaniem i przypadkiem znów jej nie postrzeli.
Przekręciła lekko głowę i przymknęła oczy, gdy podrapał ją za uchem. Spodobało jej się to i sapnęła niezadowolona gdy przestał. Uśmiechnęła się z ulgą, gdy przyłożył jej dłoń do swego serca - cieszę się, że wszystko w porządku - powiedziała, poruszając leniwie ogonem.
Zaskoczył ją tekstem na temat jej adoratora. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością - już Ci mówiłam, że masz się czuć jak u siebie. O ile nie uznasz, że poniszczysz sobie ogród to nie mam nic przeciwko temu, żebyś sobie tu ćwiczył. - powiedziała zgodnie z prawdą.
Przyglądała się uważnie Gawainowi, gdy ten obchodził drzewo, zastanawiając się co takiego mu chodzi po głowie - można powiedzieć, że moja moc działa bez przerwy, chyba, że zabraknie mi dostępu do energii, choć nie panuję nad tym jak moja obecność wpływa na okoliczną roślinność - powiedziała wzruszając ramiona. Również podeszła do drzewa i przyglądała się Cieniowi, jak ten wspina się na spalone drzewo. Poruszała ogonem trochę niezadowolona z tego co robi, w końcu jest już noc, a drzewo nie było w dobrym stanie.
Słysząc jego opinię pokręciła głową - obejrzałam całe drzewo i nic nie znalazłam...chyba, że schował coś w korzeniach albo w samym drzewie. - Zamyśliła się i zamieniła w lisa. Zaczęła obchodzić całe drzewo i je obwąchiwać. W końcu jednak usiadła i spoglądała na mężczyznę - nic tu nie czuję takiego, co by nie pasowało do reszty powiedziała i wróciła do swojej lisołaczej postaci. - Ale można kiedyś spróbować je usunąć...z tego co zauważyłam, to ta martwica się nie rozszerza, więc nie ma pośpiechu, żeby się tego pozbyć - uśmiechnęła się do Gawaina miło - dziękuję, że mi to zaproponowałeś - dodała jeszcze. Odeszła kawałek od spalonego drzewa i nagle runęła w wysoką trawę, znikając w niej całkowicie. Nic jej się jednak nie stało. Yako po prostu uznała, że poleży sobie w miękkiej trawie, spoglądając na rozgwieżdżone niebo i rozmyślając nad czymś intensywnie.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 02:52

Dostrzegł jej wahanie. Nawet jeśli kiedyś zgodzi się pójść z nim na polowanie, to nie stanie się to prędko - doceniłbym taką pomoc, ale musiałabyś zaczekać w tej norze, aż nie oddałbym strzału. Mam szybkie refleksy, a ty jak na lisa jesteś dość duża, ale i tak bałbym się, że pomylę pędzące masy futra albo wejdziesz na linię strzału, goniąc za zwierzyną - cierpliwie tłumaczył. Nie lubił, gdy kładła po sobie uszy, to był taki przykry widok. Nigdy z nikim nie polował, ale taki drapieżnik, jakim była Yako, raczej miał pojęcie o tej sztuce.
- Nie martw się, nie zniszczę go. Ewentualnie nazbieram jakichś ziół, bo cały zapas poleciał. Chyba, że znasz jakiegoś Kopciuszka co mi pomoże - powiedział i cmoknął krzywiąc się na myśl o tym, ile czeka go pracy. W końcu nadal mógł potrzebować leków. No i mógłby przygotować kiedyś kąpiel dla lisicy, skoro zapach tych aromatycznych roślin tak jej się podobał. Bardzo mu zależało, by móc się jakoś odwdzięczyć za podarki i miłe słowa.
Słysząc jej komentarze odnośnie drzewa, tylko wzruszył ramionami - może to i lepiej. Takie rzeczy bywają niebezpieczne. Jeśli chcesz, to mogę zająć się usunięciem drzewa i wywiezieniem martwej ziemi gdzieś poza twoje włości. Szkoda, zanim nowa sadzonka wyrośnie, minie trochę czasu. Ewentualnie w miejsce dziury można zrobić kolejną sadzawkę - mówił złażąc z drzewa. Patrzył pod nogi, by głupio na czymś nie objechać i nie spaść. - Nie ma za co - opowiedział jej i wyszedł zza drzewa. - Luci? - zapytał idąc w kierunku leżącej kobiety. Przyspieszył kroku i dopadł do niej, bojąc się, że magiczna martwica nie dotknęła jedynie drzewa i jego okolicy, ale również ją.
- Głupia! - pacnął trawę rosnącą wokół, tak by trafiła lisicę w twarz - ty wariatko! Tak mnie straszyć! - machał łapskami, uśmiechając się wrednie. Odsapnął siadając na piętach, a potem położył się obok Yako. - Straszny z ciebie lekkoduch... - powiedział patrząc w niebo i złapał ją za rękę. Przestraszyła go nie na żarty. Poczekaj tylko, jeszcze się odkuję. Ciekawe, czy będzie Ci wtedy do śmiechu - pomyślał, mając już plan słodkiej zemsty. - Hej, coś ty taka cicha? - zapytał i szturchnął ją ramieniem, gdy Luci leżała i gapiła się w niebo nieco nieobecna duchem.

Yako - 23 Styczeń 2017, 03:40

Przytaknęła, słuchając uważnie co by miała robić w trakcie takiego polowania. Musi się chyba jeszcze trochę do tego przekonać. Nie ufała Cieniowi aż tak. Mimo tego co dla niej zrobił. Jego wybuchy złości trochę ją jednak nastraszyły.
- Częstuj się - uśmiechnęła się zachęcająco - jak zejdziesz z góry, od strony ogrodu- pokazała kierunek -trafisz na Polanę Melodii, na której się spotkaliśmy, więc myślę, że na pewno znajdziesz to czego potrzebujesz, jak nie tutaj to tam - poruszyła wesoło uszami - i nie musisz ograniczać się do ziół, kwiaty i owoce też możesz zrywać - dodała jeszcze wesoło - chętnie Ci z nimi pomogę, ale pod warunkiem, że tym razem nie zrzucisz mi na głowę słoików wypełnionych ziołowym pyłem. - zaśmiała się.
Uważnie przyglądała się jak mężczyzna schodzi z drzewa - byłabym bardzo wdzięczna, ale nie chcę za bardzo Cię wykorzystywać - powiedziała nieśmiało. Co prawda sama może mu pomóc. Lusian ma wystarczająco siły aby zająć się takimi sprawami. Po prostu nie pomyślała nigdy o tym, żeby usunąć to uschnięte drzewo. Ale skoro Gawain to sam zaproponował, to przecież mu nie zabroni. Kto wie...może do tego czasu pozna jej drugą naturę i razem się tym zajmą? Nie wiedziała tego, ale dopuszczała do siebie taką możliwość.
Zaskoczyła ją panika w głosie mężczyzny. Zaśmiała się dźwięcznie - nie miałam takiego zamiaru - powiedziała szczerze i uścisnęła lekko jego dłoń. Uśmiechnęła się tylko na wzmiankę o lekkoduchu i zapatrzyła w jasne gwiazdy, pogrążając w sobie tylko znanych myślach.
Ocknęła się dopiero gdy poczuła mocne szturchnięcie - wybacz - spojrzała na Gawaina przepraszająco - po prostu cieszę się, że znów jesteś taki wesoły - przyznała z uśmiechem - obawiałam się, że nie zaakceptujesz tego kim jestem i cieszę się, że już nie unikasz kontaktu ze mną - powiedziała, ściskając lekko jego dłoń.
Przymknęła lekko oczy - dziękuję, że zgodziłeś się zostać - dodała po chwili szeptem. Leżała tak jeszcze chwilę, rozkoszując się miękkością trawy, gdy zawiał zimny wiatr, a Luci przeszedł dreszcz - może wracajmy już do środka? - zaproponowała, wstając powoli - robi się trochę zimno, a chyba dobrze by było, żebym jednak się na chwilę położyła. Ten dzień był naprawdę męczący i domyślam się, że sam pewnie też być coś przekąsił- uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę, by pomóc mu wstać.
- Nie zapomnij tylko swojej nowej zabawki - zaśmiała się i gdy tylko zabrał swoją kuszę, ruszyła w kierunku domu - poza tym chciałabym Ci dać jeszcze jedną rzecz - powiedziała poważnie, nie patrząc na niego.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 04:30

A co ja jestem? Krowa? - pomyślał na wzmiankę o częstowaniu się. Gdyby nie potrzebował, to nie zbierałby tych ziół. Jasne, że mógł kupić leki, ale jak to z kupowanymi rzeczami bywało, trzeba było za nie płacić. Gawain zdecydowanie wolał wydawać pieniądze na przyjemności, choć zawsze odkładał jakąś sumę na czarną godzinę. Kiwnął głową na znak, że przyjął do wiadomości jej instrukcje. - Jak mi ze wszystkim będziesz pomagała, to nie zostanie mi nic do roboty - machnął rękoma i opuścił je, klepiąc się w uda. Przekrzywił głowę na bok z pobłażliwym wyrazem twarzy - dlatego wezmę się za to drzewo już jutro, zanim postanowisz mi pomóc również z tym - zmierzwił jej włosy. Czasami była taka słodka i niepozorna. Zdecydowanie wolał ją drapieżną. Nie wynikało to z jakiejś perwersji czy dzikich fantazji. Gawain po prostu czuł się przy takich niewinnych osobach jak intruz. Może i Yako zabiła parę razy, ale miał wrażenie, że wynikało to z jej natury. Czy ktoś osądza lwa, że dorwał jagnię bo był głodny? Nie. Do tego Luci zdawała się szczerze żałować, nie to co on.
Tak jak wcześniej przy Otome, Cień wydawał się sobie brudny, niegodny. Był zgorzkniałym zabijaką. Samotnikiem z wyboru. Nie potrafił bawić się w dom i udawać, że wszystko jest w porządku. Bał się, że to spieprzy. Poczuł ucisk w klatce piersiowej, słysząc jak Luci cieszy się z jego lepszego humoru. Gdyby wiedziała, jak wygląda jego 'wesołość' zaraz po pracy, zmieniłaby zdanie i chyba pogodziłaby się z jego codziennym chłodem. Również ścisnął jej dłoń, czując gulę w gardle. Nic nie powiedział, głos by go teraz wydał, więc tylko ucałował wierzch jej dłoni. Odetchnął, gdy powiedziała, żeby wracali do domu - przydałoby się, wymęczyłaś mnie trochę, a jutro też będziesz potrzebowała się do mnie poprzytulać - powiedział zmęczonym głosem, złapał jej dłoń i odepchnął się od trawy. Szybko podbiegł do drzewa, wszystko pozbierał i wrócił do niej. Szedł za nią, zastanawiając się, co też takiego może mu jeszcze dać. Przecież miał już wszystko, czego potrzebował. Kolejna niewiadoma spowodowała tylko, że jego serce zamarło. Zacisnął zęby i mocniej złapał za pasek kuszy aż skóra zatrzeszczała. Nie śmiał jej jednak przerywać. Wielkim nietaktem byłoby jej teraz odmówić po tym wszystkim. Jeszcze przez parę dni wytrzyma i wyjątkowo będzie robił dobrą minę do złej gry, a potem pójdzie mieszkać do siebie. Tak będzie lepiej dla nich obojga. Oczywiście pewnie by go odwiedzała, a on ją, ale nic więcej. A przynajmniej w to chciał wierzyć Gawain.

Yako - 23 Styczeń 2017, 04:54

Zaśmiała się i pokręciła głową, słysząc jak Gawain garnie się do pracy - nie mam zamiaru nic robić za Ciebie, nie tym razem- poruszyła parę razy ogonem, szeleszcząc nim o trawę - u Ciebie po prostu nie mogłam usiedzieć na miejscu, a że nie mogłam spać to znalazłam sobie inne zajęcie - uśmiechnęła się.
Westchnęła z ulgą słysząc, że mężczyzna też chce już wracać. Spojrzała na niego drapieżnie, słysząc o przytulaniu - aż tak Ci się spodobały igraszki z demonem i jednocześnie bycie jego przekąską, że chciałbyś tak codziennie? - zaśmiała się, jeżąc lekko swoje miękkie futerko - nie potrzebuję jeść codziennie, nie jak jestem zdrowa, ale z drugiej strony nie mogę się przejeść, więc jak tak bardzo Ci zależy to chętnie jutro też się do Ciebie po-przy-tu-lam - powiedziała zalotnie. Ostatnie słowo wymruczała mu do ucha i ruszyła w stronę domku. Po drodze wzięła tylko książkę, nie chcąc jej zostawiać na zewnątrz.
Gdy weszli do środka, ruszyła do drzwi wejściowych, prosząc go by zamknął taras. Zaczęła coś szukać w małej skrzyneczce na stoliczku przy rozsuwanych drzwiach. Po chwili wróciła do niego i ujęła jego dłoń. Położyła coś na niej i zacisnęła jego palce - skoro masz tu jakiś czas mieszkać, to chyba dobrze by było, żebyś mógł spokojnie wychodzić i wracać, kiedy Ci wygodnie - mówiła poruszając leniwie ogonem. Ruszyła powoli w stronę swojej sypialni - dzięki temu nie będziesz zależny od tego czy jestem w domu czy też nie - dodała nie odwracając się już do niego. Gdyby mężczyzna postanowił zerknąć na przedmiot, zauważyłby, że jest to srebrny kluczyk, taki sam jakim otwierał drzwi, gdy przyniósł tu rano ranną Yako.
Lisica już się nie zatrzymywała i szła od razu do swojej sypialni. Nim jednak w niej zniknęła rzuciła jeszcze - to jak? Sprawdzasz dziś swoje łóżko czy masz problem z zasypianiem w nowych miejscach i potrzebujesz towarzystwa? - zapytała z wrednym uśmieszkiem, pozbywając się ze swoich ramion szlafroka i układając pod kołdrą, w swoim łóżku. Nasłuchiwała chwilę, by zorientować się co postanowił zrobić Cień. Po czym odpłynęła w błogą nieświadomość.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 05:38

Teraz też nie mogła usiedzieć, ale mniejsza z tym. Przynajmniej jak narozrabia to u siebie. - I bardzo dobrze, bo ty masz odpoczywać! A póki co szalejesz z płomieniami i przemianami - dźgnął ją palcem w bok.
Tuż przed tarasem zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Jej słowa sprawiły, że pod Gawainem niemalże ugięły się nogi. Przełknął ślinę czując suchość w ustach. Nagle przestała być taka niewinna, w okamgnieniu przeganiając złe myśli. Może nawet nie będzie musiał rozbijać się po nocnych klubach i burdelach, by się uspokoić po cięższych zleceniach. Zwłaszcza, że Luci pewnie dałaby się namówić na coś ostrzejszego niż zmysłowe pieszczoty. W zamian pewnie zostałoby mu parę szram po jej szponach, ale oboje mogliby się wyszaleć. Może dałby radę normalnie przy niej funkcjonować, jeśli tylko by zaakceptowała to, czym się zajmował. Byłaby pierwszą osobą, która wiedziałaby o nim wszystko. Kto wie? Warto dać temu szansę w przyszłości, skoro jakaś istnieje. Klepnął ją mocno w tyłek, gdy schylała się po książkę - i co? Może jeszcze będziesz ciągać mnie na łańcuszku, bym zawsze był pod ręką? - parsknął, zasuwając drzwi na taras. Spoważniał, oczekując na Luci. Wcisnęła w jego dłoń mały, srebrny kluczyk.
- Dziękuję. Będę go pilnował jak oczka w głowie - zapewnił i zacisnął dłoń. Nic więcej nie dodał, przecież potem go odda. Odetchnął z ulgą, że nie dostał niczego zupełnie nieoczekiwanego. Klucz był przydatny i oferował odrobinę swobody im obojgu. Ucieszył go ten dowód zaufania. Ruszył za Luci na piętro, ale najpierw sprawdził, czy wszystko jest należycie zamknięte. Nie życzył sobie nieproszonych gości.
- Sprawdzę, gdy tylko utulę cię do snu... - wyszeptał jej do ucha i przycupnął obok niej na łóżku. Chwilę gładził ją po włosach, ale robił to coraz delikatniej, w miarę jak Luci zasypiała. Gdy już smacznie spała, złożył jej szlafrok i ułożył go po drugiej stronie łóżka. Poszedł do swojego pokoju. Odłożył kuszę i resztę szpargałów po szafkach, zdjął ubrania i w samych bokserkach padł na łóżko. Nie był senny, więc zapalił lampę i sięgnął po książkę. Zanim lisicy coś się przyśni minie trochę czasu. Nie musiał przy niej siedzieć, żeby móc pożywić się snem. Jeszcze tylko niepotrzebnie by ją budził, łażąc między pomieszczeniami.

Yako - 23 Styczeń 2017, 11:04

Warknęła zadziornie gdy mężczyzna dał jej klapsa. Była już naprawdę zmęczona tym dniem, ale czuła ulgę, że Gawa trzyma się dobry humor. Może to za sprawą jego nowej zabawki, a może czegoś innego? Ale w sumie nie jest to ważne, najważniejsze, że nie patrzy na nią cały czas tak, jakby go zaraz miała zabić samą swoją obecnością.
- Są lepsze sposoby na utrzymanie kogoś przy sobie niż jakieś tam łańcuszki - wymruczała i oblizała delikatnie usta, patrząc mężczyźnie w oczy. Podała mu klucz i smyrnęła go ogonem po twarzy, ruszając powoli do swojej sypialni.
Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak Gaw głaszcze ją po głowie. Uspokajało ją to. Nigdy nie miała kontaktu z taką czułością. Co najwyżej mogła liczyć na przytulenie, a i tak w większości przypadków jej partnerzy i partnerki zasypiali szybko, upojeni rozkoszą i nie raz też alkoholem.
- Dobranoc - wyszeptała jeszcze, zasypiając spokojnie, choć ten spokój nie trwał długo...

Yako biegała po lesie, polowała, co jakiś czas przeskakując jakieś przeszkody, które w normalnych warunkach musiałaby omijać, nadkładając sobie drogi. Mimo iż biegła w lesie, otoczona była aromatycznymi ziołami. Im jednak dalej zagłębiała się w las, tym robiło się mroczniej, a trawa i zioła marniały w oczach. Wszystko naokoło wydawało się martwe. Nagle usłyszała za sobą charakterystyczny trzask cięciwy, do złudzenia przypominający ten, który wydaje nowa kusza Gawaina. W pień obok jej głowy wbił się bełt. Rozejrzała się, jednak jedyne co rzuciło się w jej oczy to cień. Cień bez ciała. Po chwili w jej stronę poleciał kolejny pocisk. Zaczęła gorączkowo uciekać. Nie słyszała za sobą żadnych kroków czy szelestów. Jedynym dźwiękiem, słyszalnym w tej okolicy był trzask cięciwy. Nagle lis zmienił kierunek, zaraz po tym jak kolejny bełt świsnął jej koło ucha i zawróciła, chcąc rzucić się na napastnika. Gdy doskoczyła jednak do dziwnego cienia, ten zniknął i pojawił się w innym miejscy, a jego pogoń za czarną kitą rozpoczęła się na nowo...

Lisica obudziła się, nim jeszcze wzeszło słońce. Dopiero zaczynało świtać. Rozejrzała się zaspana i wstała z łóżka. Otworzyła okno, chcąc wpuścić świeże powietrze. Przewiesiła też kołdrę i poduszki przez balustradę balkonu i poprawiła łóżko po ich wczorajszych igraszkach. Zniknęła na chwilę w garderobie, ubierając na siebie dresowe szorty oraz krótką, luźną koszulkę, opadającą z jednego ramienia. Zeszła na dół, by poodsłaniać okna i sprawdzić co tam u jej podopiecznych. Ptaszki powitały ją wesoło, przyglądała się im chwilę po czym wyszła do ogrodu, pozostawiając taras otwarty. Poszła pobiegać. Musiała się rozbudzić i wolała to zrobić zanim wstanie jej gość.
Gdy Gawain postanowił już zejść na dół, znalazłby Yako, siedzącą na pomoście, ze zwieszonymi nogami i karmiącą pływające w stawiku karpie koi.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 13:25

W końcu zaczęła śnić. Aura snu Luci przyciągała Gawaina, niczym padlina wygłodniałe wilki. Zamknął na moment książkę, ułożył ją na sobie i uspokoił oddech. Po chwili był już po drugiej stronie.

Znalazł się w lesie. Bujna roślinność niemal zagłuszała drzewa, które rosły chude i wysokie, oddalone od siebie, by schwytać jak najwięcej życiodajnych promieni słońca. Coś przebiegło za jego plecami głośno sapiąc. Zaraz potem usłyszał głośny trzask i drżenie cięciwy oraz głucho wbijający się bełt. Pocisk aż zatrząsł marnym drzewkiem. Gawain przylgnął do pnia i obserwował napastnika. Zobaczył cień, ale taki zwykły, z tym, że nie miało co go rzucać. Przesuwał się po obiektach jakby ktoś tam jednak był. Warczący, czarny zwierz rzucił się na niego i zaczął go gryźć, ale cień i tak pojawił się w innym miejscu, nadal strzelając i goniąc lisa.

Szybko wyszedł z jej snu i wchłonął go, nadal leżąc na łóżku. Zmartwiło go to, co zobaczył. Najprawdopodobniej Yako nie bała się jego samego, ale tego jaki bywał. Chłodny, zły i zdeterminowany lub nawet uparty. O pełnym zaufaniu też nie było mowy. Nie dziwota po tym wczorajszym ataku. Sama kusza też zdawała się napełniać lisicę lękiem. Spojrzał na swoją broń ułożoną na półce i zawiesił oczy na wygrawerowanym jastrzębiu. A gdyby tak zorganizować jej zwierzęcego towarzysza? Może wtedy ośmieliłaby się pójść ze mną na polowanie - potarł swój policzek i wygramolił się z wyra. Luci już wstała i krzątała się po domu. Dość leżenia na dziś! Wyśpi się potem, teraz należało zająć się wycinką tego próchniaka w ogrodzie. Ubrał się szybko. Wziął te same luźne spodnie co wczoraj, ale zrezygnował z koszuli. Tylko krępowałaby jego ruchy. Sweter też odpadał. Zgrzałyby się niemożebnie i szybciej męczył. Będzie latał z nagim torsem, jak na sesji fotograficznej do rozkładówki, ale co zrobić. Tak było wygodniej. Na dole obuł buty i wyszedł do ogrodu skąpanego w porannym słońcu.
Szedł do szklarni. Miała małe zaplecze i najprawdopodobniej tam właśnie znajdzie narzędzia. Przyklęknął przy Luci, gdy wszedł na mostek. Ryby pływały pod jej stopami, łapiąc pokarm w rozdziawione, bezzębne mordy. Ich łuski mieniły się różnymi kolorami. Były w kropki i łaciate. Wyglądały jakby latały, pływając w przejrzystej wodzie. - Rekwiruję parę narzędzi jakby co - powiedział i wziął od niej szczyptę pokarmu. Wrzucił go do stawu, wstając z miejsca i powodując mały popłoch w wodnym świecie karpi koi. Na odchodne pacnął ją jeszcze w białą końcówkę ucha.
Obszedł szklarnię i wszedł do małego składzika na tyłach. Dziś potrzebował siekiery, młota i łopaty. Samą ziemią zajmie się kolejnego dnia, ale dobrze mieć taczkę, bo i tak będzie dobierał się do korzeni. Normalnie takie rzeczy zostawia się w spokoju, żeby zgniły z braku światła i dużej wilgotności, ale nie w tym przypadku.
Tak uzbrojony poszedł pod drzewo i dokładnie mu się przyjrzał. Było mocno wykręcone w jedną stronę i spokojnie mogło upaść w tamtym kierunku, nie zawadzając o nic. Łopatę i młot oparł o kamień i podszedł do pnia. Ustawił się bokiem i wypełnił ogród rytmicznym stukotem. Suche drewno nie poddawało się łatwo i mogło pęknąć w nieprzewidywalny sposób, dlatego Gawain nie spieszył się zbytnio. Klin, który wyciął powinien się nadać. Rzucił go na ziemię i zabrał się za nacięcie po przeciwległej stronie. Potem zaczął wbijać klin młotem, aż nie usłyszał charakterystycznego trzasku. Odsunął się od drzewa i patrzył jak opada. Brakowało jedynie szumu liści.

Yako - 23 Styczeń 2017, 14:01

Luci siedziała spokojnie na mostku, przyglądając się jak ryby pochłaniają pokarm. Nie jadły kilka dni, więc nie dziwota, że jadły jak opętane. Zerknęła na Gawaina i kiwnęła głową na znak, że rozumie. Uśmiechnęła się gdy zabrał od niej trochę pokarmu i rzucił go karpiom, które chwile później się spłoszyły. Nie trzeba było jednak wiele by ochoczo wróciły do swojego posiłku. Zerknęła jeszcze na Cienia, gdy ten ją pacnął w ucho i przyglądała się jak wynosi narzędzia ze składzika. A może jednak mu pomogę? W końcu lepiej, żeby dowiedział się teraz niż sam odkrył prawdę przypadkiem Pomyślała i westchnęła.
Wstała spokojnie i odniosła resztę pokarmu na taras. Nie mogła przesadzać z karmieniem ryb, bo jeszcze trochę i woda będzie wyglądać jak w jakimś bagnie, a nie eleganckim stawiku obok domu. Zerknęła jeszcze czy Gawain jej nie widzi i wróciła do domu. Tam rozebrała się i zmieniła w Lusiana.
Yako wszedł do garderoby i założył na siebie bokserki i luźne, czarne, wiązane spodnie. Dobrał do tego wiązane buty, przypominające glany, w które wpuścił spodnie, by te mu nie przeszkadzały w pracy. Podobnie jak Gawain nie ubrał jednak nic na górę. Skoro i tak miał się spocić to po co przy tym brudzić dodatkowe ubrania?
Ruszył do ogrodu, przeczesując palcami czarne przydługie kłaki, rozrzucone po jego głowie w nieładzie. Szedł w kierunku składzika, ruszając przy tym ramionami, by na powrót przyzwyczaić się do tej formy. Poza poprzednim dniem to dawno nie chodził jako Lusian ale teraz nie miał większego wyboru. Nie miał zamiaru patrzeć jak Cień się sam męczy z tym spalonym kawałkiem drewna. No i im szybciej się dowie tym lepiej.
Zabrał ze składzika dodatkową łopatę, siekierę oraz piłę, by jakoś pociąć drzewo i ruszył w kierunku Cienia. Gdy podszedł już dostatecznie blisko, oparł się o jeden z grubych słupów, które kiedyś spełniały chyba jakieś zadanie, jednak teraz nikt nie pamięta jakie i bawiąc się w rękach łopatą zawołał do Gawaina - Hej rudzielcu - mówił przyjaznym głębokim głosem - może jednak Ci pomóc z drzewem?
Przybył akurat gdy Gawain ściął roślinę, ale zostały jeszcze do załatwienia korzenie. Lusian przyglądał się temu uważnie, poruszając leniwie swoją czarną kitą, a jego uszy sterczały wesoło w górę. Wpatrywał się w Cienia swoimi fioletowo-błękitnymi oczami.

Gawain Keer - 23 Styczeń 2017, 15:28

Przez zwalające się na ziemię drzewo, Gawain nie usłyszał jak lisołak zaczaił się za nim. Dopiero niski, przyjemny głos sprawił, że podskoczył wystraszony. Cień obrócił się napięcie, odruchowo unosząc młot. Jego serce waliło jak oszalałe, a on sam poczuł gwałtowny napływ adrenaliny. Stał przed nim mężczyzna przyglądający mu się z nieukrywaną nonszalancją. Był trochę wyższy od Keera i zdecydowanie lepiej zbudowany. Nie był typem kulturysty, ale miał zwinne, umięśnione ciało tancerza i biegacza. Długie, czarne włosy luźno spływały po jego nagich barkach. Prawdziwy lis zaklęty w prawie ludzkim ciele. Rudzielec dopiero po chwili zmarszczył brwi, dostrzegając lisie uszy i ogon, takie jak u Luci. Cofnął się o krok, opuszczając młot z metalicznym łoskotem. Widać było jak próbuje wszystko poukładać w jedną logiczną całość, połączyć fakty.
Więc jednak było więcej postaci, które Yako mogła... mógł przyjąć. Dlatego znalazł tyle ubrań w garderobie. Wróciły do niego kuszące słowa lisicy z poprzedniego dnia, Chętnie jutro też się do Ciebie po-przy-tu-lam, ale teraz rozbrzmiewały niskim, wibrującym głosem mężczyzny. Ciarki przeszły mu po plecach. Gdyby Yako dorwał go będąc w tej postaci, nie miałby żadnych szans, by jakoś się wyrwać z jego szponów. Do tego spał z nią, do jasnej cholery! A teraz była facetem! Był z nią, więc on był jego facetem!
Spojrzał na bawiącego się łopatą lisołaka, skołowany, zły i przerażony. Tak po prostu tam stał, zadowolony z jakiegoś powodu. Gniew zalał rudzielca, który mocniej ścisnął trzonek narzędzia, napinając wszystkie mięśnie. Oddychał szybko przez nos, patrząc na Yako spod byka. Uniósł młot z głośnym warkotem i cisnął go w stronę ściętego drzewa. Narzędzie uderzyło w pień wydając z siebie brzdęk, a Gawain ruszył w kierunku domu, wymijając demona bez słowa. Kopał ziemię, trawę i kamienie wściekły na cały świat. Prawie rwał rude kłaki z głowy - DEBIL! KURWA! Nie dość, że demon, to jeszcze pedał! Wparował do salonu, wziął pierwszą z brzegu karafkę z barku i pociągnął z niej parę łyków, osuwając się na podłogę. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz między nimi. Nieludzko zawył, przyciskając dłonie do powiek. Z każdą chwilą było tylko gorzej. Zaczynał mieć dość. - Ty pierdolony sadysto... - szepnął cicho, pociągnął jeszcze parę łyków trunku. Zamknął oczy, podkulił nogi, a dłonie wplótł we włosy. Wiedział, że Yako pewnie niebawem do niego przyjdzie, by się wytłumaczyć. Keer nie chciał z nim teraz rozmawiać. Gdyby mógł, najchętniej utopiłby się w wannie wódki lub porządnie czymś upalił. Spałem z tym czymś... gorzej, żywię do tej poczwary jakieś uczucia! Obrócił butelkę w dłoni tak by chłodziła mu czoło. Wszystko się popierdoliło. Powinien był iść i zająć się swoim mieszkaniem, a dał się wplątać w... no właśnie, w co? Może jutro Yako postanowi być jeszcze kimś innym albo nawet przybierze jego postać i go ukatrupi?
Wlał w siebie jeszcze trochę zawartości karafki, martwiąc się, że lisołak może chcieć od niego czegoś więcej, niż tylko energii i pomocy w domowych obowiązkach. Duża ilość szybko wypitego alkoholu skutecznie go znieczuliła. Nie było mu dobrze, ale przynajmniej szare komórki przestawały działać. Spojrzał w stronę ogrodu, ale świat trochę mu się rozjeżdżał i wirował. Jakby ktoś położył go na materacu na wodzie i mocno nim zakręcił. Parsknął pod nosem, wyobrażając to sobie, ale szybko zaczął myśleć o czymś innym, bo trunek nie chciał zostać na swym miejscu. Wbił wzrok w kanarki i liczył je powoli. Co chwilę się mylił, więc zaczynał od początku.

Yako - 23 Styczeń 2017, 20:07

Spoglądał na Gawaina z poważną miną. Nie odzywał się jednak, dając mu to wszystko przetrawić. Gdy Cień rzucił młotem i minął Yako bez słowa, ten opuścił głowę i westchną głośno - i czego ja się spodziewałem? - powiedział cicho do siebie i oparł się plecami o słup. Spoglądał chwilę na zielone liście po czym wyprostował się i poszedł do ściętego drzewa. Patrzał na niego milcząc. Gawain naprawdę chciał mu z tym pomóc. Poczuł napływający w sobie gniew. Zacisnął dłonie w pięści i ruszył w stronę domu. Po drodze nie omieszkał przywalić pięścią za całej siły w jedno z mijanych drzew. Nie poczuł jednak bólu, nie miał on teraz znaczenia. Nie ten ból fizyczny.
Dlaczego tak bardzo zabolała go reakcja Cienia...przecież już kilku osobom zdradzał, że może zmieniać swoją postać i zawsze odbierał to spokojnie, wzruszając tylko ramionami. Więc czemu teraz tak nie mógł zrobić?
Gdy doszedł do wejścia na taras, usłyszał wycie swojego gościa oraz jego ciche słowa. Lusian poczuł potworny ból w sercu. Ale dlaczego? Czemu ten mężczyzna wzbudzał w nim takie uczucia?
Zacisnął mocno zęby i wszedł pewnym krokiem do salonu. Minął załamanego rudzielca i sam sięgnął do barku, zabierając z niego butelkę spirytusu. Alkohol i tak na niego nie działał, a wolał, żeby do mocnego trunku nie dobrał się Gawain. Patrząc na niego i tak pewnie będzie miał solidnego kaca. Odkręcił butelkę i usiadł za kanapą. Usadowił się tak, że Gawain mógł widzieć tylko jego nogę i ramię z fragmentem pleców.
- Już myślałem, że we mnie rzucisz tym młotem - powiedział po chwili ciszy, popijając mocny trunek z gwinta. Nawet nie spoglądał na rudzielca. Nie chciał, żeby poczuł, że Lusian coś od niego chce więcej poza energią i pomocą w domu. No przecież nie będzie go zmuszał do tego by z nim spał. Może i mu było obojętne jakiej płci jest jego partner, ale to nie oznaczało, że nie rozumiał, że każdy ma swoje poglądy. - chociaż może wtedy by Ci ulżyło - dodał, spoglądając na trzymaną przez siebie butelkę.
Uszy miał położone po sobie, a ogon leżał nieruchomo. Nie wiedział co ma powiedzieć Gawainowi. Widział, że Cień jest w szoku, jednak pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma powiedzieć. Normalnie pewnie zamieniłby się w Luci i zaczął z nim flirtować, próbując odwrócić uwagę od problemu. Jednak nie tym razem. Gawain musiał zaakceptować to co się stało, a jak nie, to Yako zniknie z jego życia.
Westchnął głośno - zawsze się zastanawiałem jak to jest móc się upić i choć na chwilę oderwać od problemów codziennego życia - zaśmiał się smutno i znów upił kilka łyków z butelki - ale niestety swojej natury się nie wybiera. - chciał jakoś dotrzeć do Cienia, pokazując, że to nie jest jego wina....taki powstał i nic nie mogło tego zmienić. Co prawda mógłby zostać w jednej postaci, ale wtedy nie byłby sobą.
Siedział dłuższą chwilę w ciszy, powoli opróżniając butelkę, tak jakby to była zwykła woda. Gdyby ktoś na niego spojrzał to pewnie gdyby nie zapach alkoholu to nawet by się nie zorientował, że właśnie wypił sporą ilość czystego spirytusu.
- Zawsze zazdrościłem innym...że mimo tego kim są to zawsze znajdą kogoś, kto ich zrozumie i zaakceptuje - wstał powoli i ruszył w stronę kuchni - czy nie mają cienia, czy są wynikami eksperymentów, każdy w końcu znajduje kogoś kto go zaakceptuje, kto wie...może nawet pokocha - mówił spokojnie, jednak wyraźnie i powoli - zjadasz sny? Emocje? Jesteś seryjnym mordercą czy po prostu wariatem... to i tak wszystko znika gdy okazuje się, że osoba, którą poznałeś umie zmienić się nie tylko w lisa ale także w przedstawiciela innej płci...- westchnął cicho - jak widać moja natura uniemożliwia mi nawet to by zdobyć dobrego kumpla, z którym można się posiłować czy wyskoczyć na piwo i tak wszyscy w końcu uciekają, wyzywając od dziwolągów, potworów, poczwar....chyba muszę się do tego przyzwyczaić - ruszył powoli na górę - ubiorę się i pojadę do Twojego mieszkania - zaczął, zatrzymując się w połowie schodów - jak dojdziesz do siebie to możesz do mnie dołączyć, trochę pracy Ci się przyda, jednak nie waż mi się pokazywać więcej w takim stanie - spojrzał na Cienia groźnie - i nie próbuj nawet sobie czegoś zrobić, bo przysięgam, że tego pożałujesz jak jeszcze niczego w życiu. - ruszył do swojej sypialni, podrzucając nerwowo klucz z mieszkania Gawaina. -gdy mieszkanie będzie się już nadawać do użytku, będziesz mnie mógł nawet zastrzelić z tej swojej nowej zabaweczki i tak nie zasługuję na nic innego - dodał jeszcze, grobowym głosem. Nabroił i pora aby to posprzątać. Chodźmy miał tam spędzić najbliższe kilka dni i nie wracać do domu, to doprowadzi to mieszkanie do porządku, nie będzie trzymał Cienia tutaj na siłę, a tym bardziej narażał na swoje plugawe towarzystwo.
Serce cały czas bolało niemiłosiernie, udowadniając mu, że nigdzie nie znajdzie dla siebie miejsca.
Poszedł do garderoby i założył na siebie koszulkę z krótkim rękawem. Nie było sensu się w żaden sposób stroić. Wziął też dużą torbę i pieniądze. Wyszedł przez taras, by zabrać z ogrodu siekierę i młot. Mogą mu się przydać do pozbycia się spalonych belek.
Nie przechodząc już przez dom, ruszył w stronę mieszkania Gawaina, tym razem jednak wybierając drogę pieszą.

ZT



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group