To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Lisia norka

Gawain Keer - 3 Marzec 2018, 18:29

Ciągnięcie Kogitsunemaru rozbawiło również Yako, czego nie można było powiedzieć o ofierze żartu. Dąsał się i warczał, ale sam był sobie winny. Nie mieli czasu czekać na niego całymi wiekami. Musiał się dostosować. Stado to stado. Wszyscy trzymają się razem. Skoro nawet mały Yuuki otrzymywał im kroku, to Cosiek tym bardziej był w stanie to zrobić. Zbierał więc żniwo swojego uporu w postaci lepiącego się do niego śniegu. Nie tylko jemu się oberwało. Schnee został obwarczony z góry na dół, ale spłynęło to po nim jak po kaczce i dalej ujadał i łaził po wozie, póki nie został uspokojony przez Yako. Cosiek również się uspokoił. Ziąb dał mu w kość. Im wszystkim. Dobrze, że mieli koce, a Kitsune swoje ogony. Grzał jak szalony! - Też prawda - wycedził przez zaciśnięte zęby, bo inaczej dzwoniłyby jak szklanki w szafce podczas przejazdu pociągu. Ani myślał odsuwać się od Demona. Było mu zbyt cieplutko.
Mieli spokój. Przez chwilę. Cosiek postanowił się uwolnić. Opornie mu to szło i nie poradził sobie z nieznanym mechanizmem. Do tego trząsł się jak osika, bo miał na sobie tylko tunikę. W taki mróz wyziębi się raz dwa, a potem chory będzie! Kto mu będzie dawał rosołek i ziółka? Gawain. Kto mu będzie robił okłady? Gawain. Nosz cholera brała go na samą myśl o kolejnej przeziębionej osobie. Do tego z dziećmi nie szło tak prosto. Gorączkowały mocniej, wyły i grymasiły.
Przewrócił oczami, gdy Cosiek się rozpłakał i przeszedł przed Lisa, gdy ten go przytulił. -Chodźcie no, zrobimy po pingwiniemu! - powiedział i objął Kogitsune od tyłu, by spleść ręce na szyi Yako. Mały znalazł się między mężczyznami i dzięki temu szybko odzyskiwał ciepłotę ciała. - Nie wyj mały. Patrz - szepnął mu do jego futrzatego ucha i obrócił jego główkę w kierunku Norki, gdy pomalutku wjeżdżali na niewielkie wzniesienie.
Światło dobywające się z okien domu rozpływało się na świeżym puchu pokrywającym ogród i uśpione w nim drzewa. Japoński daszek wyglądał teraz jakby ugiął się pod zalegającą warstwą śniegu. Malowniczy i spokojny zakątek, ukryty pośród drzew.
- Tutaj normalnie mieszkamy. Wcześniej byliśmy u mnie, w Mrocznych Zaułkach, bo mamy remont. Naprawiamy ten dom z drobną pomocą, więc nie bój się panów w środku i bądź dla nich miły - szepnął zachęcającym tonem.
Woźnica podjechał pod dom, a Keer zeskoczył z wozu jako pierwszy, by pomóc wszystkim zejść. Furora nie liczył, bo ten doskonale radził sobie sam. Merdając ogonem już czekał pod drzwiami aż Cień wpuści go do ciepłego wnętrza. Nie kazał nikomu długo czekać i po chwili cała lisia zgraja mogła wejść do środka. Ekipa mruknęła coś na przywitanie. Gawain od razu zapytał o Nailsów.
Yako mógł zobaczyć jak wiele zmieniło się od jego ostatniej wizyty. Po pierwsze nie wchodzili już przez taras, a nowe drzwi wejściowe. Pokój odmalowano, deski podłogowe wymieniono, lecz czekały jeszcze na lakierowanie.
Keer zszedł na dół w towarzystwie dwóch wysokich mężczyzn. Ich czerwone oczy połyskiwały z zainteresowaniem. Kruczoczarne, odrobinę przydługie włosy mieli zaczesane do tyłu.
- Lusianie! - zawołał do lisołaka i stanął odrobinę z boku. - Poznaj, proszę, panów Owena i Randala Nailsów - wskazał kolejno na jednego, a potem na drugiego bliźniaka. Jakim cudem Gawain ich nie mylił? To proste. Mieli plakietki na swoich idealnie skrojonych garniturach. W zasadzie były bardziej dla ich klientów niż dla nich - jednej osoby w dwóch ciałach. - Panowie, poznajcie swego zleceniodawcę. Pan Lusian Foxsoul, właściciel tejże posiadłości. Ma dla was dodatkowe zadania, o których wspominałem wcześniej - dokończył oficjalne zapoznanie obu stron. Bracia wyciągnęli do Demona ręce, przyzywając swe najcieplejsze uśmiechy. Cień już widział ich w akcji i od razu wiedział, co się święci. Lawina pytań ruszy za trzy, dwa, jeden... i ruszyła!
Jakie będą wymiary akwarium? Jakie gatunki będą w nim trzymane? Czy szyba ma być podwójna? Akwarium będzie używane przez okres całego roku czy jedynie okresowo? A to jedynie przedsmak, gdyż Nailsowie nie wiedzieli jeszcze o reszcie planów. Yako mógł zauważyć nieznaczne rozbieżności w charakterze mężczyzn. To Randal prowadził. Zawsze zaczynał zdanie, był żywszy niż jego brat. Inicjatorr. Z kolei Owen jawił się jako wykonawca woli Randala. Oszczędniejszy w gestach i odrobinę spokojniejszy w obyciu dokładnie notował spostrzeżenia, zachcianki i pomysły swego klienta.
Gdy Kruki męczyły Lisa, Gawain poszedł przygotować herbatę dla Cośka. Dałby mu grzańca, ale był na to za smarkaty. - To jakiej chcesz? Zielonej, czarnej, a może owocowej? - zapytał, gdyż wiedział, że dzieci czuły się ważne, gdy dawało się im wybór. Nawet jeśli dotyczył jedynie herbaty. - Potem pomyszkujemy i zobaczymy, co tu jest, co? Albo pooglądamy kanarki, o, tam są - wskazał palcem na klatkę z różnokolorowymi ptaszkami. Musiał czymś zająć malca. - I wypnę cię z tego - dodał jeszcze i odpiął smycz, lecz zostawił szelki.

Cosiek - 4 Marzec 2018, 15:30

Nie podobało mu się to, że został przytulony, tak będzie mu ciężej uciec. Chciał odtrącić obejmujących go mężczyzn, ale przerwał w połowie ruchu. W tej chwili i tak nie mógł nigdzie odejść bo trzymali go na smyczy, a przynajmniej trochę się ogrzeje. Ciepło nieco poprawiło mu nastój i przestał płakać, gdzieś zniknęły też myśli o byciu zjedzonym. Gdyby porywacze mieli złe zamiary to już by nie żył. -Pingwiniemu?- Wyszczękał pytanie, zimne powietrze paliło w płuca. Poprawił się nieco, bo uścisk utrudniał oddychanie i jak reszta poświęcił się oglądaniu krajobrazów. Jeszcze nigdy nie widział tylu rzeczy naraz. To świat jest taki wielki? Z zawrotną prędkością mijali drzewa i przedziwne norki dwunożnych. Czemu budowali je do góry zamiast kopać w ziemi? Ciężej tak wszystko ogrzać. Przynajmniej Gawain miał choć trochę rozsądku, bo sądząc po pozycji okien większość jego domu znajdowała się pod powierzchnią gruntu.
Dojechali do jakiegoś budynku i zatrzymali się. Światło ze środka sugerowało, że się pali, ale nigdzie nie było widać płomieni. Zresztą jak cokolwiek mogłoby płonąć w takiej temperaturze? Śnieg i wiatr bez problemu zgasiłyby każdy pożar, prawda? Nie zrozumiał wszystkiego co do niego powiedzieli, za dużo słów na raz, a do tego malec był zziębnięty, zmęczony i nadal trochę obrażony. Mimo wszystko posłusznie zmienił się w lisa i uczepił zębami koca, żeby nie odebrano mu ciepełka.
W środku wybrał się na zwiedzanie. Trzymanie koca w zębach zmuszało go do wykręcania głowy w bok co znacznie utrudniało mu orientację i w efekcie szedł bokiem. Zmienił postać na ludzką i owinął się nową zdobyczą. Zakładał, że tak będzie mu się łatwiej rozejrzeć, ale wszechobecny zapach drewna, zarówno tego dopiero co użytego do remontu jak i palącego się w kominku, przesłonił wszystko i chłopiec widział jak przez mgłę. Siadł na podłodze i ponowił próbę pozbycia się smyczy. Tak go to zajęło, że obcych mężczyzn zauważył dopiero gdy znaleźli się tuż przy nim. Spróbował zjeżyć futerko pokazując, że nie ma ochoty na zapoznanie i prychnął na nich zadziornie. Nie miał ochoty znowu uciekać, ten kawałek podłogi był teraz jego!
Z ociąganiem ruszył za Gawainem do kuchni. Nie wiedział po co, a do tego został zalany potokiem pytań. -Wszystko!- Odpowiedział. Chyba chodziło o coś miłego co Cień chciał mu dać i nie widział powodu żeby się ograniczać. Czekając na dobroci zapatrzył się na wskazane mu kanarki. Wyglądały naprawdę apetycznie, ale niestety były za metalowymi kratami. Z ulgą zauważył, że smycz została odpięta. No to pozostało jeszcze pozbyć się jakoś szelek i tuniki. Na razie to mogło poczekać, bo pierzasta przekąska nic nie robiła sobie z obserwującego drapieżnika. Wsunął rączkę między druty próbując chwycić ptaka. Niestety zwierzę uciekło w ostatniej chwili pozostawiając po sobie tylko jedno małe piórko. Chłopiec się nie zamierzał się poddawać i czekał na kolejną szansę. W skupieniu obserwował kolorową kotłowaninę nieświadomie wysuwając lekko języczek.

Yako - 4 Marzec 2018, 22:19

Spojrzał na Gawa i poprawił na nich koce. Pochylił się w jego stronę, by Cośkowi było cieplej. Otulił go też swoimi ogonami. W końcu to on teraz marzł najbardziej. Był najbardziej lekko ubrany, nawet w lecie mogłoby mu tak być chłodno, a teraz to pewnie zamarzał teraz na kość, a nie mogli pozwolić na to, żeby się rozchorował. Mieli już za dużo na głowie i samo pojawienie się Cośka było bardzo problematyczne, a już tym bardziej jakby się rozłożył to chyba by musieli prosić o pomoc kogoś z zewnątrz bo by po prostu nie ogarnęli wszystko na raz. W szczególności, że Lis nie do końca wiedział kiedy jego rudzielec wraca do pracy.
Dojechali spokojnie, bez jakiś większych przygód. I dobrze, bo Lusian na prawdę nie czuł się na siłach na cokolwiek, ale wiedział, że muszą to załatwić teraz, by mogli się szybko przenieść do Norki. Tam jest więcej miejsca i ogród oraz możliwość dania jednego pokoju Kogitsune. Nawet jeśli z nimi nie zostanie na stałe to i tak przecież musi gdzieś spać, a oni też chcą choć trochę czasu spędzić razem. Nacieszyć się sobą, w szczególności jak Demon już uwolni się od tego cholernego gipsu, którego już miał powyżej swoich lisich uszu!
Najpierw podał Gawowi małe lisy, a potem dopiero zszedł ostrożnie sam z wozu. Zaśmiał się cicho, widząc jak Cosiek nie chce oddać koca. Widać, że już zbiera swoje rzeczy.
Wszedł do środka i otworzył szeroko oczy, zaskoczony tym co tu się stało. Naprawdę spora różnica. Aż zagwizdał w zachwycie. Rozglądał się i nawet nie zauważył kiedy jego ukochany zniknął na piętrze. Dopiero, gdy go zawołał odwrócił się do niego i uśmiechnął uprzejmie, widząc mężczyzn - miło mi panów poznać - powiedział, podając im rękę na powitanie - jestem pod wrażeniem. Takie efekty, w tak krótkim czasie - znów się rozejrzał. Musiał ich pochwalić, bo naprawdę się spisali.
Słysząc lawinę pytań, zaśmiał się zakłopotany - myślę, że powinno mieć rozmiary około trzech i pół metra na metr na półtora - zaczął odpowiadać i podszedł w miejsce, gdzie powinno się znajdować - głównym jego zadaniem będzie przechowywanie moich karpi koi, które obecnie zamarzają w oczku, na czas zimowy, by jednak ich liczebność nie spadła, bo sprowadzanie ich jest dość kłopotliwe, dlatego powinno być przykryte, ale mieć możliwość by się do niego łatwo dostać i przenieść ryby, bo z tego co widziałem największe osobniki jeszcze trochę i będą miały metr długości - powiedział, drapiąc się za uchem i opierając się lekko o ścianę, by było mu łatwiej utrzymać równowagę - a w pozostałym okresie jeszcze nie wiem co w nim będzie - wzruszył ramionami - szyba powinna być podwójna i najlepiej jakby było też jakieś sztuczne oświetlenie oraz filtr, który oczyści wodę, bo karpie strasznie syfią, a jak w oczku to tak nie przeszkadza i się naturalnie czyści to tutaj nie ma takiej możliwości - dodał jeszcze.
Odpowiadał cierpliwie na ich pytania, z delikatnym uśmiechem na ustach. Widać było, że był do tego przyzwyczajony, bo czyż paparazzi nie są czasami gorsi? Oczywiście, że tak! A on odpowiadał na wszystko cierpliwie i tak by jak najlepiej wyczerpać temat. Takiego klienta to Nailsowie chyba nie mieli.
Gdy zakończyli sprawy z rybami, poprowadził ich do kanarków i zaczął wyjaśniać co chciałby osiągnąć, jaką klatkę dla nich przewidział. Powiedział im jakby on to widział i cierpliwie wysłuchał ich pomysłów, trochę je prostując. Klatkę dało się przesunąć więc nie było problemów. Na pewno chciał by mogły przejść do klatki na zewnątrz, by miały głęboką kuwetę z wysuwanym dnem oraz miejsce w rodzaju małego oczka wodnego, z którego będą mogły pić oraz będą mogły się trochę potaplać. Poczochrał też Cośka, który widocznie miał ochotę na małe ptaszki. Zapytał czy mogą na moment wyjść na zewnątrz i jak tylko mężczyźni byli gotowi, omówili zewnętrzną klatkę, po czym zaprowadził ich na skraj ogrodu, niedaleko dziury po drzewie i przedstawił im plan na stajnię, z piętrem dla lisów. W końcu Schnee nie będzie wiecznie taki malutki. Jego klacz też do najmniejszych nie należała, a Gawowi też przyda się wierzchowiec. Uznał, że stajnia powinna pomieścić cztery konie, mieć drugie pomieszczenie na siano, zboże oraz osprzęt i mieć kładkę na piętro, gdzie będzie też słoma i oczywiście mieszkanko lisów, gdzie powinno być dość ciepło by mogły tam spać nawet gdy mrozi, ale tez na tyle wytrzymałe, by utrzymać tam Yukiego oraz mężczyzn. Opisał im też pastwisko, które byłoby połączone ze stajnią, do której miały być dwa wejścia. Główne, dla zwierząt oraz boczne dla "ludzi".
Gdy skończyli z tym i wrócili do środka, zdjął kurtkę i poprosił ich jeszcze na górę, do drugiej sypialni. Tam opisał im plan pokoju Cośka. Pomysł z łóżkiem na antresoli, by przypominało coś w rodzaju dziupli, pod tym biurko na przyszłość, niech ma też coś ludzkiego. Skrzynie na zabawki oraz oczywiście kładki do biegania. Poprosił też o dodatkowe zamknięcia u góry drzwi na balkony oraz przy drzwiach na taras, by młody nie miał do nich dostępu. Wolał dmuchać na zimne, by potem nie szukać go po całej Krainie Luster.
Gdy już wszystko zostało ustalone, wrócił na dół, pytając czy robotnicy i braciszkowie też się napiją, po czym zniknął w kuchni i zaczął przygotowywać aromatyczny grzaniec. Nie spieszył się jedna i przysiadł na krześle by dać odpocząć zdrowej nodze, plecom oraz rękom. W końcu się teraz trochę nałaził.
Trochę im też zajęło omówienie wszystkiego, bo Cienie chciały wiedzieć więcej niż Demon przypuszczał nawet, że trzeba przemyśleć. Wymęczyli go porządnie, choć jak na razie nie dawał sobie tego po sobie poznać. był twardym przeciwnikiem i tylko Keer, który już go trochę znał, mógł wyczytać w jego spojrzenia zmęczenie, że miał już dość. W sumie to najchętniej by się przespał choć trochę, bo teraz chyba tego potrzebował najbardziej, w szczególności, że gdy się trochę rozgrzał, noga znów dawała o sobie trochę znać, ale nie było to aż tak denerwujące by nie mógł myśleć. Musiał jednak dać ciału trochę odpocząć.

Gawain Keer - 5 Marzec 2018, 00:21

Im dłużej Cień przytulał się do Lisów, tym nabierał silniejszego przekonania o tym, że najprawdopodobniej wykazywały inną ciepłotę ciała niż on. Yako zawsze był od niego odrobinę cieplejszy, a gdy miał gorączkę zdawał się wręcz palić, jakby energia, którą się żywi, była jądrowa. Kogitsune przestał beczeć i trochę się wiercił, ale w końcu Cień mógł podziwiać zimowy krajobraz w należnej nocy ciszy.
- Są takie zwierzęta. Pingwiny. To ptaki nieloty, ale za to świetni pływacy. Żyją w mroźnej krainie i gdyby nie grzały się wzajemnie, jak my teraz, zamarzłyby na śmierć. Są czarne z białym brzuchem i żółtym dziobem, ale nie mają typowych piór. Są takie... łuskowate. I są grube, bo muszą się grzać, przez co tak śmiesznie kiwają się na boki, gdy chodzą na kaczkowatych stopach. Potrafią też ślizgać się na brzuchach - tłumaczył próbując namalować obraz słowami. Zastanawiał się, jak edukować Cośka i inne istoty Krainy Luster bez prądu i internetu. Jak pokazać wszystkie dziwy i cuda Świata Ludzi. Odległe miejsca, bogactwo fauny i flory, wynalazki oraz zwykłe, codzienne życie. Nie musiał myśleć długo, ale wiedział, że bez pomocy Yako się w tym względzie nie obejdzie. Potrzebował taśm. Materiałów. A przede wszystkim działającego kinematografu. Będą musieli obejść się bez dźwięku lub puszczać go oddzielnie. Tylko jak zgrać jedno z drugim w czasie?
Keer nie był zły za przywłaszczenie koca przez małego. Nie trzeba było wciskać mu go na siłę, jak musiał kombinować z ręcznikami i szlafrokiem. Cień odpiął również Yukiego, by pozwiedzał nowe, nieznane mu jeszcze miejsce i zerknął na Yako, który produkował się pod natłokiem pytań. Nailsowie byli czasem pasywno-agresywni i nie dawali się spławić, ale Demon przeganiał ich w tej sztuce o tysiąckroć. On dawno by już wymiękł.
- Dobrze, nie ma sprawy - zrobił zaskoczoną minę, po czym wzruszył ramionami. Wszystkie, to wszystkie! Wody nastawił dość. Korzystając z tego, że Cosiek zajął się kanarkami, przygotował trzy herbaty i poszukał czegoś do chrupania lub żucia. Znalazł orzeszki. Nerkowce sądząc po kształcie. Yako je uwielbiał, więc może małemu też zasmakują? Przesypał garść do miseczki a napoje posłodził. Gotowe!
Jego uwagę odwróciła złość Furora. Lisie, nerwowe dźwięki wypełniły pomieszczenie. Pies najeżył się i wbijał ślepia w jednego z robotników. Coś wyraźnie mu nie pasowało, ale Gawain nie był pewien co. Facet jak facet. Wyglądał i zachowywał się normalnie, nie licząc strachu na jego twarzy.
- Furor! Dość! - Cień huknął i odciągnął przerośniętego lisa na bok. Wyraźnie nie rozumiał za co ta bura i podkulił ogon, lecz nie odrywał wzroku od mężczyzny i nadal obnażał kły. - Durne bydlę... - warknął pod nosem i mocnymi pociągnięciami za luźną skórę na karku wypieprzył go do ogrodu. Niech sobie polata po śniegu, ostudzi gorącą głowę. I się odleje! Mniej marznięcia z tym skurwielem! - Przepraszam za niego. To złośnik, ale zwykle hamuje się przy mnie - podrapał się po karku zakłopotany zajściem, lecz jednocześnie przypatrywał się robotnikowi. Szatyn o niebieskich oczach w grubych, lnianych spodniach oraz koszuli z podwiniętymi rękawami. Kiedyś miał złamany nos. Jego dłonie wyrażały lata solidnej pracy. Nic, co przyciągałoby szczególną uwagę lub zapadało w pamięć. Jednak Kogitsunemaru oraz Yako mogli wyczuć od niego charakterystyczną żywiczną woń. Dostało mu się za tego rudego nicponia. Facet burknął coś w złości i wrócił do pracy, ale trzaskał piorunami z oczu za każdym razem, gdy spoglądał na Keera.
Cień ustawił wszystko na tacy i podszedł do Kogitsunemaru. - Nie są do jedzenia. Nawet o tym nie myśl... Lusian albo by cię zjadł, albo spróbował obsadzić cię w roli jednego z kanarków, a ta klatka jest zdecydowanie za mała, by pomieścić cię... w normalny sposób - powiedział chłodno, zamyślony i nieobecny. Jeśli w ogóle przetrwa na tyle długo, by w ogóle spróbować... Spoglądał na ćwierkające ptaki przez moment. Zdradliwie piękno zamknęło je w tej klatce. Pochylił tacę ku dziecku. - Herbaty. Ta jasna jest zielona, ta ciemna czarna, a czerwona owocowa. W miseczce masz orzeszki. No, śmiało. To wszystko dla ciebie - powiedział, lecz przemilczał fakt niesłodzenia zielonej herbaty. - Reszta na ciebie poczeka. Po prostu wybierz kubek, a ja poniosę orzeszki i idziemy zwiedzać - ponaglił go. - To duża norka. Będziesz miał własny... własną odnogę - poprawił się. Nie chciało mu się teraz tłumaczyć, co to jest pokój i dlaczego wszystko jest tak, a nie inaczej. Westchnął odrobinę zmęczony tygodniami wypełnionymi po brzegi obowiązkami i emocjami. Nowe miejsca, twarze. Rany i blizny. Choć wrócił niedawno, to czuł się jakby minęły całe miesiące od tamtego czasu.
Yako wrócił z wojaży. Przetrwał, ale Cień dojrzał znużenie kochanka. Taki jakiś cichszy, odrobinę przyklapnięty. Zaczepił białowłosego. - Może nie wracajmy dziś do mnie? Ranek coraz bliżej, robotnicy zmyją się stąd na twe zawołanie, a z tego co podsłuchałem, to i tak będą musieli czekać na materiały. Lakierowanie podłogi poczeka dzień lub dwa. Niech zaniosą narzędzia do szopy, gdy wypiją grzańca. A woźnica i tak musi wrócić, to zabierze ich ze sobą, bo chłopaki są z Mrocznych Zaułków. Prześpijmy się tutaj - zaproponował kochankowi. Był padnięty i nałaził się z Nailsami. Starczy na dziś. Powinien wypoczywać, a nie bawić się gospodarza. Dziś był klientem, a klient nasz pan, więc niech idzie do łóżka zanim rozłoży go jakieś dodatkowe cholerstwo. - Za to z Cośkiem idziemy pomyszkować, co nie mały? - uśmiechnął się szelmowsko i puścił Kogitsune oczko. - Kto wie, jakie skarby się tu kryją - wymruczał sugestywnie, lekko unosząc brwi, po czym przeniósł spojrzenie na Yako i przechylił głowę w bok. Kiedyś odkryję je wszystkie! - pomyślał i lekko klepnął Małego Lisa w ramię, uważając by ten nie rozlał herbaty - Chodź! - zachęcił go i ruszył do piwnicy. Wolał zacząć od dołu. - Zawołaj mnie na grzańca! - odwrócił się jeszcze do Demona zanim zniknął mu z oczu.

Cosiek - 5 Marzec 2018, 18:20

-Pingwiny?- Próbował sobie wyobrazić grubego ptaka. A do tego z łuskami! Całe zwierzę pokryte metalowymi rurkami?! Widział takie raz u porywacza kiedy czyścił broń po polowaniu. Cień musiał zmyślać! Reszty wypowiedzi nie rozumiał, ale to na pewno i tak bujda. -Gawain kłamie, łuski zimne!- Mimo to nie obraził się bardziej, Nie-Lis pewnie chciał go tylko rozśmieszyć.
Yako otworzył drzwi na zewnątrz co stanowiło szansę do ucieczki, ale zimny wiatr odstraszył chłopca. Tam byłby w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż w środku. Bez jedzenia i schronienia nie miał żadnych szans. Dobrze wiedział jak twarda ziemia potrafiła się stać zimą uniemożliwiając wykopanie nawet najmniejszej norki.
Furor odwrócił jego uwagę od kanarków złoszcząc się na jednego z obcych. Chłopiec nie wiedział dlaczego, bo przez masę nowych zapachów nie mógł rozpoznać tego należącego do mężczyzny. Zawierzył ocenie lisa i też wyszczerzył zęby w kierunku robotnika. Rozstawił szerzej nogi i przykucnął gotowy do skoku wyciągając przed siebie szponiaste dłonie. Widząc, że czworonóg dostaje burę za swoje zachowanie odwrócił się znów do klatki z miną niewiniątka. Miał nadzieję, że Gawain nie zauważył jego reakcji i nie wyrzuci go na mróz.
-Nie do jedzenia? Czemu?- Nie rozumiał po co innego by tu były. Na wieść, że zostałby zabity za zjedzenie jakiegoś schował szybko rączki pod koc. Demonstracyjnie wgapiał się w ściany udając, że te piękne kolorowe kąski ani na chwilę go nie zainteresowały. Może i chciał być niezależny, ale znał granice swoich sił i z Dużym Lisem zadzierać nie zamierzał. Nawet jeśli do chodzenia używał tych dziwnych kijków to inne lisy na pewno słuchały się go nie bez powodu.
Popatrzył na podstawione mu pod nos kubki zawierające herbatę. Każda była inna i żadnej jeszcze nie znał. Policzył naczynia i z dumą powiedział -trzy!- Pokazał też tę liczbę na palcach. Może jeśli się wykaże to Gawain nie powie Yako, że majstrował przy klatce? Wziął ostrożnie jednego orzeszka i dokładnie obejrzał, był inny niż te które do tej pory jadł. Delikatnie nadgryzł koniec i przekonał się że nie ma twardej łupiny, a do tego jest całkiem smaczny. Zjadł całego i stanął przed dylematem: wziąć więcej smakołyków do chrupania czy picia? Gawain powiedział, że reszta poczeka, a on przecież ich nie zje. W końcu dokonał wyboru i w obie dłonie chwycił wielki kubek pełny czerwonego płynu. Ten pachniał najsłodziej i bardziej znajomo niż pozostałe. -Duża.- Przytaknął człapiąc za Cieniem i starając się nie rozlać przy okazji herbaty. Nie był przyzwyczajony do takich czynności. Kto to widział, żeby nosić ze sobą picie? Do wodopoju się idzie! Ale z drugiej strony fajnie jest móc pić gdzie się chce. -Co to odnoga?
-Pomyszkować?- To słowo kojarzyło mu się z małym gryzoniem. To przynajmniej to można tu zjeść? -Idziemy polować? Cosiek da jeść.- Tak! Wreszcie jakieś zadanie dla niego! Złapie mysz na kolację i wszyscy wreszcie go docenią. I nikt już nie będzie na niego krzyczeć ani trzymać na sznurku.
W piwnicy było ciemno. I zimno, a przynajmniej zimniej niż w reszcie norki. Dziwne, bo pod ziemią powinno być w zimie cieplej niż nad nią. Dlatego dwunożni mieszkali na powierzchni? U Gawaina było ciepło, może Cienie mają inaczej. No ale to może jakaś tajemnica, którą kiedyś odkryje.
Poczuł napięcie w brzuszku, znak że jedzonko chce wyjść. -Gawain czeka- poprosił nie chcąc się zgubić. Odstawił starannie kubek na podłogę i odszedł do kąta by załatwić potrzebę fizjologiczną.

Yako - 5 Marzec 2018, 21:28

Zachichotał, słysząc reakcję na opis pingwinów. Nie wtrącał się jednak. Wiedział, że czeka go dużo biegania po Norce i gadania z tymi całymi Nailsami, więc chciał oszczędzać tę energię ile się da. Nim zszedł z wozu, to schował też swoje ogony, żeby aż tak się nie rzucać w oczy, a dodatkowo nie wiedział jak mu się będzie chodzić o kulach z tyloma białymi kitami. Jedna mu nie przeszkadzała, ale dziewięć może już być problemem, a wolałby nie zaliczyć nawet widowiskowej gleby, przed osobami, które właśnie remontują jego dom.
Rozmowa naprawdę go zmęczyła i mimo iż nie potrzebował normalnie snu, to teraz bardzo chętnie uciąłby sobie chociażby drzemkę. Zdrowa noga już też była zmęczona i potrzebowała wytchnienia, a dodatkowo samo ciągłe granie nie należało do przyjemnych, nie gdy miało się gorączkę i starało się nie pokazywać bólu. W końcu nie wszyscy muszą wiedzieć, że leki na niego nie działają. Im mniej osób wie tym lepiej.
Spojrzał na Cienia, gdy ten do niego podszedł - tak chyba będzie najlepiej, bo nam się młody przeziębi. Skoro było tak zimno jak tutaj jechaliśmy to w drodze powrotnej to już w ogóle nam tyłki przymarzną do tej ławki - zaśmiał się krótko. Poruszył swoim białym ogonem. Miał nadzieję, że dzięki temu będzie mógł sobie odpocząć choć trochę. Nie chciał spać przy Cośku, ale jedna musiał. Musiał odpocząć jeśli miał mieć możliwość skupienia się nad czymkolwiek.
Machnął ręką na rudzielce, gdy Keer poprosił, by Lis go zawołał jak grzaniec będzie gotowy. Podszedł do barku, by wybrać jakieś wino, odpowiednie do napoju, gdy zauważył, że Yuki, który do tej pory łaził po salonie, unikając pracowników, albo cicho na nich poszczekując, siedział przy drzwiach na taras i chciał chyba wyjść. Jednak jak otworzył drzwi to maluch wyskoczył, szybko załatwił swoje potrzeby i już chciał wracać. Demon nawet nie zdążył się oddalić od drzwi, więc wpuścił go, a biały lisek znów zaczął łazić i co chwila się wywracać, jak to szczeniak.
Lusian pokręcił głową rozbawiony i wziął butelkę, by dokuśtykać do kuchni. Wyjął wszystkie przyprawy i zajął się robieniem grzańca. W międzyczasie zagadał znów do Braci, by zapytać czy byłaby możliwość, aby na dziś i jutro zrobili sobie wolne. Dom nadawał się do mieszkania, reszta, mogła poczekać te dwa dni. Nie chciał im opóźniać pracy ani też ich wyganiać. Wyjaśnił jednak, że jeszcze dochodzi do siebie i lepiej jak zostaną tutaj w Norce teraz. Na szczęście nie mieli nic przeciwko. Na spokojnie jednak chcieli skończyć co mieli teraz zaplanowane, poza oczywiście lakierowaniem podłogi, co mogło poczekać. Gdy już skończyli, zanieśli spokojnie narzędzia do szopy by nikomu nie przeszkadzały oraz by nic im się nie stało i poszli się ogarnąć, gdy Lis kończył robić grzańca dla wszystkich, wyciągając odpowiednią ilość kubków.

Gawain Keer - 5 Marzec 2018, 23:44

Chyba się nie zrozumieli w kwestii łusek pokrywających pingwiny, ale co poradzić. Przecież Kogitsune nigdy ich nie widział. - Nie kłamię. To po prostu bardzo krótkie pióra. Tak maleńkie, że wyglądają jak sierść na psie - wzruszył ramionami nieprzejęty oskarżeniem. Kto jak kto, ale nie lubił kłamać. Znacznie wygodniejsze było milczenie, powiernik wszelkich tajemnic i niewygodnych faktów.
Jeden warkot zmieszał się z drugim, lecz tym razem reakcja Cośka rozbawiła Cienia. Stał taki mały i szczerzył swoje bielutkie ząbki, rozczapierzając paluszki, a potem udawał, że nic się nie stało. Był jednak zbyt zajęty Furorem, by obejrzeć cały spektakl, który właśnie rozegrał się na twarzy chłopca. Trochę szkoda, że w Krainie Luster nie działają komórki. Z chęcią zrobiłby mu zdjęcie, by potem móc zawstydzać go przez resztę żywota. Spojrzał za Yako ze świadomością, że Kogistune wkrótce urośnie i przestanie być taki milutki. Tym razem jednak Keer mu odpuścił, bo wyraźnie próbował dostosować się do stada, wytworzyć jakiś wzorzec zachowania na podstawie obserwacji. Jako szczeniak po prostu ich wszystkich papugował.
- Bo Lusian je lubi. Są kolorowe i śpiewają. Poza tym to marny cel do polowań. Karmione i pojone nie mają żadnych trosk. Nie przeżyłyby na zewnątrz nawet dnia. Nie uciekałyby. Siadają ci na ręce albo skaczą po tobie nie czując zagrożenia - wytłumaczył z głębszym chłodem niż wcześniej, zastanawiając się na ile sam jest takim kanarkiem. Gdzieś w środku czuł, że obawy Yako co do jego demonicznej natury nie są bezpodstawne. Oni wszyscy byli takimi ptaszkami. Piękni, młodzi, silni, by zniknąć bezpowrotnie. Mgnienie oka dla Demona. Dla kanarka całe wieki. Pogładził delikatnie medalion przez materiał swetra, odmawiając w myślach cichą modlitwę o to, by jego piękny sen na jawie nie okazał się okrutnym kłamstwem. Nie było w niej imion żadnego boga, siły wyższej. Było za to słowo "proszę" i "błagam". W końcu dzieliły ich całe wieki. Im bardziej szukał wspólnego mianownika, tym gorsze się okazywały. Obaj byli mordercami zafascynowanymi sobą nawzajem i tak po prawdzie nikim więcej. Nie łączyło ich nic, prócz wspólnych przeżyć i problemów. A teraz również Kogitsunemaru. Cień uśmiechnął się smutno do dziecka i pogładził go po włosach, gdy policzył herbaty. - Dokładnie trzy. Brawo - lakonicznie pochwalił chłopaka. - Widzisz, jak Twój krewniak szybko się uczy? - zapytał Demona, nawet nie mając pewności, czy dziecko faktycznie ma z nimi coś wspólnego. Szuje z MORII mogły zrobić go specjalnie pod nich. Wrzucić żmiję do ich gniazda, jeszcze niewyklutą między inne jaja, by w kluczowym momencie pozwolić jej wypełznąć i położyć kres ich nowo formującej się familii.
- A więc postanowione - stwierdził krótko, gdy Lis się namyślił, choć nie bez cienia rozbawienia w chrapliwym głosie. Dziś był odleglejszy niż zwykle i trudno było mu to ukryć. Może to widok nieznanych mu twarzy powodował u niego ponowne zamykanie się w skorupie nieufności, podejrzliwości i lodowatej logiki, która uparcie usiłowała walczyć z ogniem roznieconym przez Yako. Krzyczała. O śmierci i miłości. Podsuwała obrazy jego zguby. Ale Dręczyciel był ślepy i głuchy. - Wypocznij, a my z Cośkiem postaramy się być cicho. Może w końcu pokażę mu słowo pisane - mówiąc to uśmiechnął się tęsknie i poszedł z małym, by ten się nie niecierpliwił.
Wybór owocowej herbaty nie był żadnym zaskoczeniem. Lekko kwaskowata, pachnąca i ciepła. Cień jednak posłodził ją porządnie, by nie wykręcała młodej twarzyczki. - Spokojnie. Nie zjem ich, przecież wiesz. Dam Ci więcej, jak tylko o to poprosisz - zapewnił go z ręką na sercu prowadząc go na dół. - Tak. Nie rozlej - mruknął w odpowiedzi i utrzymywał powolne tempo, by Kogiś nie wyrżnął na schodach. - W sensie pokój. Twoja norka wewnątrz tej norki. Miejsce, gdzie możesz spać, bawić się i uczyć. Taka tylko dla ciebie - mówił idąc w ciemność tak gęstą, że jego oczy zdawały się z nią zlewać. Zamyślony całkiem zapomniał o świetle dla Lisa. - Odkrywać tajemnice. Szukać tego, co ukryte - odparł niskim głosem, po czym przystanął na sygnał chłopca. Dopiero wtedy zorientował się, że już dawno powinien był rozlać herbatę, potknąć się na którymś stopniu, zahaczyć tuniką o kamienną ścianę. A on poruszał się w mroku równie dobrze, co on. Już otwierał usta, by zapytać o to, czy dobrze go widzi, gdy zobaczył jak dzieciak kuca i unosi ogon. - Ja pierdolę! Czekaj! Nie tu! Proszę! Wytrzymaj! - wystrzelił jak z karabinu. Słowa oraz jego nogi i ręce. Odstawił orzeszki i porwał małego.
Szybkie, nerwowe dudnienie było słychać chyba w całej Norce. Cokolwiek było jego źródłem, zbliżało się właśnie do salonu, by po paru sekundach objawić się w pełni glorii i chwały. Gawain.
- Już! Z drogi, kurna! - wykrzyknął gniewnie do towarzystwa, biegnąc ile sił w nogach. Trzymał przed sobą dziecko na wyciągniętych rękach i przemknął przez salon spanikowany i obrzydzony jednocześnie, po czym z łoskotem wpadł z nim do łazienki. Kibel. Klapa. Dziecko. Dopiero potem zatrzasnął drzwi i odetchnął. - Tu masz robić! Nie po kątach! - odgarnął zmierzwione włosy z czoła, wbijając w Kogitsune gniewne spojrzenie zdolne teraz kruszyć skały. - Tam do środka. Do wody masz robić... jasny gwint - wskazał dłonią na muszlę, po czym odwrócił się plecami do dziecka. Udawał, że go tam nie ma, choć lepsze to niż zapieprzanie ze szmatą i łopatką. - Jak skończysz to masz umyć ręce - powiedział jeszcze i czekał, aż dzieciak skończy pozbywać się skutku ubocznego przemiany materii.

Cosiek - 6 Marzec 2018, 18:42

Te ptaki wydawały mu się coraz dziwniejsze. Te łuski były takie malutkie? Może pingwiny potrafiły strzelać nimi na wszystkie strony? Wtedy faktycznie mogłyby być grube i powolne. Trzeba będzie uważać jak jakiegoś spotka.
Gawain stał się dziwnie chłodny. Jego też denerwowała myśl, że kanarki mogłyby zostać zjedzone? A może bał się, że Yako coś mu zrobi jak nie dopilnuje Cośka. Chłopiec nie potrafił odgadnąć. Nie zaprzątał sobie tym głowy zbyt długo bo już dostał herbatkę.
-Norka w norce?Pokój to odnoga? Norka Cośka ciepła? Bawić się?- Przypomniał sobie o wcześniejszej obietnicy Cienia -Gawain da zabawka?
Zaczął kucać kiedy Gawain wykrzyczał coś bardzo szybko. Zaskoczony zamarł i czekał co będzie. -Ja pierdolę?- Zapytał o znaczenie niezrozumiałej frazy. Został gwałtownie poderwany do góry, a potem wszystko mijało go bardzo szybko. Dyndał z rąk Dręczyciela dość bezwładnie nie wiedząc co się właśnie stało i za co został skrzyczany. Uścisk trzymających go dłoni był nieco zbyt mocny. -Gawain boli!- Poskarżył się nałogowemu porywaczowi. Nie odważył się jednak szarpać, bo za bardzo bał się gniewu rudego. W łazience chłopiec został posadzony na czymś co wyglądało na źródełko. Cień nadal na niego krzyczał, ale nie było mowy o ucieczce. Mężczyzna biegał szybciej od Cośka, czemu właśnie dał doskonały pokaz. -Jasny gwint?-Skołowany chłopiec siedział i rozglądał się po pomieszczeniu. Tuż obok wisiało coś białego. Było w zasięgu ręki i wyglądało na miękkie więc tego dotknął. Pazurki przebiły delikatny papier i kiedy lisek chciał cofnąć dłoń rolka się rozwinęła. To było o wiele ciekawsze niż czekanie aż bura się skończy. Sięgnął znowu i tym razem pociągnął nowy obiekt do siebie. Naprawdę był mięciutki, świetnie nadawał się na posłanie. W swojej nowej norce zrobi sobie łóżeczko z tego i przykryje się kocem! To brzmiało jak dobry plan więc rozwinął całą rolkę przywłaszczając sobie papier. Dopiero kiedy ostatni kawałek wylądował w jego posiadaniu przypomniał sobie po co Cień go tu przywlókł. Załatwił co miał załatwić i wstał. Tylko gdzie miał umyć ręce, skoro umywalka była tak wysoko? Źródełko było tuż tuż, ale woda w nim była już zepsuta. Chociaż do picia już się nie nadawała, to może do mycia tak? Złożył papier najdokładniej jak mógł i wsunął za szelki żeby go nie zapomnieć. Nie za bardzo miał ochotę wkładać ręce do wody, ale lepsze to niż kolejna walka. Schylił się, żeby dokonać dzieła i zorientował się, że czegoś brakuje -mydło?- Wiedział, że Gawain nie uznaje mycia bez marnowania jedzenia i chciał się upewnić, że zrobi wszystko jak trzeba.

Yako - 6 Marzec 2018, 20:12

Postawił uszy i spojrzał w stronę rudzielców, gdy Gaw wspomniał mu o Cośku - mówiłem Ci, że to zdolniacha - wyszczerzył swoje białe kły.
Zmarszczył lekko brwi, gdy zauważył, że Cień znów zamyka się w sobie. Ale dlaczego? Może to przez to, że były tu obce osoby? A może znów mu coś głupiego łazi po tej ryżej łepetynie. Kto go tam wie. Nie chciał jednak teraz o to pytać, nie przy robotnikach. Porozmawia z nim jak już zostaną w Norce sami. Tak będzie bezpieczniej no i Dręczyciel też będzie chętniejszy na rozmowę niż przy świadkach. Poza tym chyba lepiej nie pokazywać, że coś ich łączy poza przyjaźnią czy nawet wspólnym mieszkaniem. Nawet w Kranie dużo istot się na to krzywo patrzyło, a nie chciał robić ukochanemu jakiejś fałszywej, złej renomy.
Przytaknął mu głową - jeśli nie masz nic przeciwko to jak już się wszyscy ulotnią to pójdę się zdrzemnąć z godzinkę - posłał mu zmęczony uśmiech. Jego stan naprawdę dawał mu się we znaki i denerwowało go to, że nie mógł być za bardzo pomocny. Jedynie mógł zawadzać i wymagać opieki rudzielca. Nie chciał tego, nie chciał mu dodawać roboty i zmartwień, ale tym razem naprawdę nie było to zależne od niego. On unikał walki, a przynajmniej się starał się nie wyszło...musi nad nim wisieć jakieś fatum czy inne pieroństwo bo to się starało aż nie normalne, ale może teraz się wszystko uspokoi. Miał taką nadzieję.
Skupił się na grzańcu. Już miał rozlewać go do przygotowanych kubków, gdy przypomniał sobie, że przecież na dole pewnie jest ciemno. Wiedział, że Keer ma świetny wzrok, ale nie wiedział jak bardzo no i był z nim Cosiek, a lepiej, żeby się o coś nie potknęli i nie zrobili sobie krzywdy. Już miał się skupić i zapalić pochodnie w piwnicy, gdy usłyszał dziwne dudnienie. Spojrzał w stronę drzwi prowadzących do jego sali treningowej, gdy akurat wybiegł z niej Gawain - Gaw wszystko w... - zaczął, ale gdy zobaczył gdzie się kieruje zakrył usta dłonią i zaśmiał się. No pięknie. Cień poznaje smaczki ojcostwa. Uroczo.
Skończył rozlewać grzańca i pozwolił robotnikom się częstować. Sam dokuśtykał do drzwi łazienki i zapukał do nich - Gawain, jak już skończycie to grzaniec już na Ciebie czeka - zawołał do niego z nutą rozbawienia w głosie. Nie miał zamiaru się narzucać. Jeśli dziwnooki będzie chciał pomocy to o nią poprosi. Niech się uczy, bo Demon nie zawsze będzie obok by pomóc. W końcu sam miał zamiar wrócić do pracy, więc na pewno będą sytuacje kiedy nie będzie go w pobliżu w razie podobnego kryzysu, ale w głębi serca miał nadzieję, że Kogitsunemaru szybko się nauczy podstaw i nie będą go musieli niańczyć na każdym kroku.

Gawain Keer - 6 Marzec 2018, 22:23

Keer przymknął lekko oczy i szybko kilkakrotnie pokiwał głową zbijając lawinę pytań chłopca -Tak, tak, tak. I dostaniesz zabawkę, ale do tego będziesz musiał się bardziej ubrać, a nie tylko w tunikę. Musimy iść do specjalnego miejsca, gdzie jest pełno zabawek. Różnych. Mógłbyś sobie wtedy wybrać. Ale zabawki da się też zrobić samemu. A czasem nie trzeba ich w ogóle. W końcu w wodzie i na polowaniach jest zabawnie, prawda? - powiedział i tym razem o dziwo interesowała go odpowiedź Cośka. Chciał wiedzieć, co chłopak lubi, czym się interesuje. Może dzielili jakąś wspólną pasję albo chociaż lubili podobnie spędzać czas? Gawain, jeśli miał wytrzymać z tym nicponiem, musiał znaleźć coś takiego. Inaczej zwariuje, ani chybi go pokręci, a potem, w ramach późniejszej terapii, zamknie się w łazience z książkami na tydzień.
- Dobrze Ci zrobi - odparł Lisowi z wymuszonym uśmiechem. Białowłosy już się o niego martwił. Lepiej nie dawać mu dodatkowych ku temu powodów. Yako mierzył się z własnymi problemami i te powinny mu wystarczyć. Choć raz postarałbyś się wypocząć...
Znalazłszy się w sytuacji alarmowej, Keera nie obchodziło nowo nabyte słownictwo Kogitsunemaru. Miał w zanadrzu o wiele szpetniejsze wyrażenia. W myślach wymienił już chyba wszystkie dostępne i sam nie wierzył, że zdążył to zrobić w tak krótkim czasie. Kwiecie w ogrodzie Demona zwiędłoby, gdyby nie zrobiło tego jesienną porą.
Posłał mężczyźnie przelotne, gniewne spojrzenie. Do śmiechu było mu daleko. Zwykła, codzienna czynność dla miliardów istnień dla Gawaina była jedną z najobrzydliwszych. - To zaraz przestanie! - warknął w odpowiedzi na skargę chłopca, który nie mógł być do końca pewien, czy to groźba, czy też obietnica.
To cud, że zdążył, a mały wytrzymał. Ale udało się! Teraz już nie będzie tak źle. Chyba. - Tak się mówi, jak jesteś zły albo coś ci nie wyjdzie. Lub jak się boisz - wzruszył ramionami i zamarł na moment słysząc szum papieru. Odwrócił się do Kogitsune - Ech... to papier toaletowy. Tym się masz wytrzeć... pod ogonem. Aż będziesz czysty. Potem wrzucasz go do środka. Tam, gdzie idzie... reszta. - ponownie wskazał dłonią na muszlę. Widząc, jak Cosiek przywłaszcza sobie całą rolkę, podrapał się po brodzie zamyślony - Jak będziesz teraz grzeczny i bez narzekania wytrzymasz tutaj ze mną jeszcze chwilę, to dostaniesz takich trzy. Czystych. Będziesz mógł zrobić z nimi, co tylko będziesz chciał, ale ten papier ma iść do środka. Dobrze? - zaproponował, gdy mały wsuwał papier za szelki.
Byłby nawet grzeczny, ale nadal był durny. - Cosiek! Nie tam! - syknął cicho w irytacji i odciągnął chłopca od muszli siłą. Wyciągnął część papieru zza jego szelek, po czym sam go wytarł. Co miał kurna zrobić? Miał się z nim godzinę przekomarzać, żeby łaskawie wytarł dupsko?! - Tak! Super! Dzięki! - burknął do Yako w odpowiedzi, pochylony za Kogitsunemaru. Lepiej żeby był, kurwa, gorący jak wróci!
Wrzucił papier do muszli i spuścił wodę. - Widzisz? Tak to się robi - powiedział szybko. - Ręce zawsze myjesz w umywalce. Mydłem i ciepłą wodą. Potem dostaniesz podnóżek, żebyś sięgał. Dziś cię podniosę - dodał i jak powiedział, tak zrobił. Podniósł małego i odkręcił wodę, by ująć kolejno jego nadgarstki i zmoczyć dłonie. Potem namydlił je i spłukał. W tym czasie Kogistunemaru, jeśli nie patrzył na umywalkę, mógł przejrzeć się lustrze oraz dojrzeć niezwykle podobnego do niego Gawaina. Obaj mieli tę samą rdzę na głowie oraz spojrzenie drapieżcy. Cień był jednak znacznie bledszy, a na jego twarzy już pojawiał się kłujący zarost. Gdy małe, pazurzaste rączki zostały odpowiednio, według standardów Gawaina, umyte, puścił chłopca i sam umył swoje, choć zrobił to prawie po łokcie. Osuszył się i zgodnie z obietnicą wyciągnął z szafki trzy rolki papieru toaletowego. Napoczął je, by rozwijały się bez problemu i wręczył je Cośkowi. - Zasłużyłeś. No już. Leć - powiedział z ulgą i wypuścił Małego Lisa z łazienki, a sam dołączył na moment do Yako. Jemu też należał się order. Jego grzaniec.
Porwał kubek i oparł się o blat. Bez słowa wziął łyk. Nie spoglądał w stronę rozbawionego sytuacją Demona. - Nawet nie komentuj - mruknął, pragnąc chwili spokoju i wytchnienia. - Mały ma teraz zajęcie. Dostał papier... Yuki i Furor będą wniebowzięci - dodał ciszej, lecz uśmiechnął się. - Jest wyśmienity - powiedział z uznaniem, zerkając na Yako.

Cosiek - 7 Marzec 2018, 17:30

-Cosiek nie chce ubrać!- Zdecydowanie nie podobał mu się ten pomysł. Ubrania obcierały i nie pozwalały skórze oddychać przez co wszystko go swędziało. -Polowanie i woda dobre. Mycie nie.- Zgodził się, ale dla pewności uściślił której czynności nie lubił. Może Gawain uważał ją za dobrą zabawę i dlatego tak często robił? A nie rozumiejąc, że chłopcu się nie podoba zmuszał go do tego.
To dobrze, że zaraz przestanie, ale dlaczego musiało boleć teraz? Poszedłby o własnych siłach gdyby wiedział co go czeka. -Czemu Gawain zły? Wytrzeć? Trzy?- Zarzucił Cienia pytaniami, a w ostatnim słychać było nadzieję. Więcej tego...ee... papieru toaletowego to wygodniejsze łóżeczko.
Znowu zrobił coś nie tak, a przecież wcale nie chciał. Miał umyć ręce a to było jedyne dostępne miejsce. Nie dość, że został ofuczany to jeszcze zabrano mu papier. Macanie pod ogonem nie należało do najprzyjemniejszych przeżyć, podobnie jak patrzenie na rozmiękający w wodzie papier. Tyle dobra zmarnowane! Ale przynajmniej nauczył się, że nie wolno go moczyć. Gawain nacisnął jakiś przycisk nad źródełkiem i więcej wody hałaśliwie spłynęło do muszli wypłukując wszystko gdzieś daleko. Zmyślne. Mniej sprzątania. Wysłuchał szkolenia i dał się podnieść. Tym razem mężczyzna był ostrożniejszy i nie bolało. Już miał się wziąć za mycie kiedy zauważył, że przed nim jest jeszcze jeden Gawain. A właściwie nie jeden, dwóch. Jeden normalny i jeden mały. Większy był na czymś skupiony i nie patrzył przed siebie, a młodszy przechylił główkę w zaciekawieniu dokładnie tak jak Cosiek. Już miał powiedzieć o odkryciu, ale ten drugi zrobił to samo. Olśniło go. To odbicie! Wyglądał tak jak Cień, choć były pewne różnice. Cosiek miał na nosie bliznę i w przeciwieństwie do Gawaina futerko miał tylko na głowie i nad oczami. Po raz pierwszy oglądał swoją twarz i chętnie robiłby to dalej, ale został postawiony na ziemi. Zamknął oczy starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. -Cosiek jak Gaw? Dlatego Cosiek w stadzie? Cosiek też Cień?- Miał zupełny mętlik w głowie. Nie wiedział już czy chce odejść czy nie. W końcu mężczyźni pachnieli jak on, Cień nawet tak samo wyglądał i dali mu tyle jedzenia. Dlatego, że byli rodziną?
Patrzył dokładnie gdzie jest składowany papier. Nie żeby chciał kraść, tak na wszelki wypadek. Dokładnie wytarł ręce w tunikę, żeby nie zniszczyć nagrody i włożył na nie rolki tak jak bransoletki. Szczelnie owinął się kocykiem i odmaszerował do piwnicy. Odzyskawszy kubek z napojem udał się na dalsze zwiedzanie. Skoro miał tu zostać musiał znaleźć dobre miejsce do spania. W największym pomieszczeniu na parterze znalazł pojemnik na ogień. Już wiedział, że nie musi się go obawiać, bo jakby coś się działo to Yako jest niedaleko. Byłoby mu tu przyjemnie ciepło i miałby widok na cały salon. Z drugiej strony na niego też wszyscy mogliby patrzeć, ale w takie mrozy chyba zaryzykuje. Postawił herbatę blisko paleniska i wziął się za ścielenie. Starannie rozwinął papier i dokładnie ułożył go na podłodze. Chwilę zajęło mu układanie i poprawianie wszystkiego zanim uznał umeblowanie za udane. Wszystko przykrył kocem i pobiegł do piwnicy po orzeszki. Schował je bezpiecznie pod koc, żeby nikt nie ukradł i podążył za głosami i słodkim zapachem. Ich źródło znalazł w kuchni gdzie mężczyźni popijali coś z kubków. Sądząc po unoszącej się parze było gorące. -Co Yako i Gaw piją? Cosiek też chce!- Upomniał się o swoje.

Yako - 7 Marzec 2018, 21:10

Widział, że Gaw nie jest za bardzo zadowolony z zachowania Demona, ale co miał poradzić? Rozbawiło go to, bo nigdy nawet nie przypuszczał, że zobaczy coś takiego. Cień po prostu mógł poczuć odrobinę ojcostwa, nawet jeśli Cosiek z nimi nie zostanie. Niech się nauczy czegoś nowego, to mu nie zaszkodzi, a nie wiadomo czy kiedyś mu się to nie przyda.
Zachichotał jeszcze raz, słysząc odpowiedź rudzielca. Stał chwilę przy drzwiach, nasłuchując co tam takiego się dzieje, po czym wrócił do kuchni, do robotników, którzy zachwalali jego grzańca. Byli też widocznie zadowoleni z wolnego, bo nie zaczną w tym czasie nic nowego, a mieli ostatnimi czasy sporo roboty. Teraz i tak musieli poczekać na materiały na akwarium, stajnię, płot oraz oczywiście na pokój Cośka. Nie spodziewali się, że dojdzie im aż tyle pracy, ale dzięki temu, że Gospodarze postanowili zostać teraz w Norce, Nailsowie będą mieli spokojnie czas na to, żeby wszystko sobie dokładnie zaplanować. Byli perfekcjonistami i artystami, więc na pewno im się to przyda.
Gdy Keer w końcu wypuścił Cośka z łazienki i sam dołączył do pozostałych dorosłych, Lusian uśmiechnął się do niego po czym uniósł ręce w geście poddaństwa. Nie będzie komentował, wiedział, że teraz lepiej, żeby się nie kłócili, więc wolał po prostu odpuścić.
Przytaknął głową, przyjmując do zrozumienia, że część papieru została przywłaszczona przez małego lisa. Puścił też Dręczycielowi oczko, słysząc jego pochwałę.
Chwilę później wszyscy goście uznali, że trzeba się zbierać, żeby się wyspać, by móc jak najlepiej skorzystać z wolnego. Demon odprowadził więc ich i szybko wrócił do swojego ukochanego. Westchnął ciężko i sam popijał grzańca.
Spojrzał odrobinę zmęczony na młodego, gdy ten postanowił do nich dołączyć - a czy czasem nie piłeś przed chwilą dobrej herbatki? - zapytał, unosząc jedną brew. No proszę...ciekawe po kim to ma, że ledwo się do czegoś przyzwyczaja to już chce alkoholu. Co prawda grzaniec ładnie pachniał, no ale wcześniej jakoś nie był zainteresowany tym bo z nimi coś robić.
Yako dopił szybko swojego grzańca i odłożył kubek do zlewu - zajmę się zmywaniem jak wstanę - powiedział i uśmiechnął się sennie - idę się przespać, jakby coś się działo to mnie obudźcie - poprosił i ruszył do sypialni. Tam zdjął z siebie golf i położył się pod kołdrę, podkładając sobie poduszkę pod nogę i zasnął prawie od razu. Był naprawdę wyczerpany tymi wszystkimi nowościami oraz ustaleniami i wycieczkami.

Gawain Keer - 8 Marzec 2018, 00:09

- To nie będzie zabawkowego pingwina - powiedział zobojętniale i wzruszył ramionami. Nie wiedział, czy w gdziekolwiek w Krainie Luster znalazłby pluszowego pingwina, ale niech go szlag! Zamówi go małemu lub skoczy na drugą stronę lustra, jeśli będzie trzeba! Byleby obyło się bez większych problemów wychowawczych. Wszelkie środki dozwolone! No... prawie. To tylko dzieciak. Przynajmniej taką miał nadzieję.
- Ale mycie jest ważne - przykucnął przy chłopaku. - Chcesz śmierdzieć i dorobić się całej chmary pcheł? Będą cię gryzły i możesz od tego poważnie zachorować - ostrzegł go. W zasadzie powinni wziąć całą trójkę zwierzaków do Kliniki na okresowe badania, może jakieś szczepienia. Nie wiedział, jak potoczyła się sprawa leków przeciwbólowych i nie uśmiechało mu się wracać do placówki pana van Vyverna, ale ani myślał zostawiać Yako samego.
Westchnął przeciągle i wywrócił oczami. - Jakbyś narobił w piwnicy, to musiałbym to posprzątać. Norka to nie las. Tutaj masz robić takie rzeczy. I tak, wycierać też się masz, bo ubrudzisz wszystko i będziesz śmierdział - odparł zrezygnowany. Ta, bo lisie dupska pachną fiołkami. Też mi coś. Pokazał palcami trójkę, by Cosiek szybciej zapamiętywał. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to jedyna cyfra, której się nauczy. - Trzy. Nie patrz tak na mnie! Więcej ci nie dam! - rozłożył ręce.
Kogitsunemaru był już czysty i osuszony. Najchętniej walnąłby go do wanny, ale już dostatecznie się dziś nawzajem wymęczyli. Gawain już miał wychodzić, gdy chłopiec zatrzymał go pytaniami. - Co? - zapytał, początkowo nie rozumiejąc. Spojrzał na małego i umywalkę. Czasem trzeba było cofnąć się o krok, by zrobić dwa do przodu. Lustro. - Nie widziałeś wcześniej swojego odbicia? - zapytał zdumiony i ponownie wziął Małego Lisa na ręce. Stanął z nim przed zwierciadłem. - Nie jesteś Cieniem. Mówiłem ci już. Tacy jak ja nie rzucają cienia. Ale fakt jestem nietypowy. Inni mają czerwone oczy, jak twoja owocowa herbata i czarne jak mój sweter włosy - odbicie rudowłosego pociągnęło za materiał. - Racja. Wyglądamy podobnie, choć ty jesteś lisem. Widzisz jakie masz uszy i ogon? Lusian też przecież takie ma, tylko białe - wytłumaczył, lecz nie potrafił zdobyć się na powiedzenie mu, że najprawdopodobniej jest ich synem stworzonym przy pomocy inżynierii genetycznej. Co za pojebany pomysł. Poza tym malec nie pojąłby tego. Dwa samce przecież nie mogą mieć naturalnego potomstwa. Wszystko by mu się pomieszało. Postawił Kogitsunemaru i pozwolił mu cieszyć się rolkami srajtaśmy. Włożył je sobie na ręce! Ciekawe jak je potem ściągnie. Oj, będzie płacz! Heh.
Cosiek coś kombinował przy kominku. Rozkładał, ścielił i układał, co pozwoliło mu wpuścić Furora do środka, gdy Yako odprowadzał Nailsów i ich pracowników. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, a woźnica popędził konia, Keer rozsiadł się z grzańcem na kanapie. Furor otrzepał się ze śniegu i od razu wywalił się przed kominkiem. Na ten moment papier go nie interesował, bo kuper nadal mu się trząsł. Trza było nie warczeć. - Przetrwałeś z nimi jakoś? - rzucił do Kitsune. - Ostrzegałem, że potrafią dać w kość - dodał rozbawiony. Ich spokój nie trwał długo, bo Cosiek zaraz znalazł się przy nich. - To nie dla-! - zaczął mówić, ale zakrztusił się winem aż łzy stanęły mu w oczach. Nie było to jednak na tyle poważne, by wymagał pomocy Yako. Parę walnięć pięścią w pierś pozwoliło mu uwolnić się od ataków uporczywego kaszlu. - To nie jest dla dzieci. Jesteś za mały na takie napoje - wychrypiał w końcu z kpiącym uśmiechem. Żebrak jeden! I alkoholik! Zerknął na Yako przepraszająco. Nie powinien był mu wtedy dawać tego piwa, ale to była najbezpieczniejsza opcja. - Proszę, powiedz, że barek jest zamykany na klucz - powiedział żartach. - Weź, zmyję kubki. Ile tego jest? To robota na dziesięć minut - machnął dłonią i przyciągnął do siebie Demona w mocnym uścisku - Śpij dobrze, kochany - wyszeptał zmysłowo i pogładził go po plecach, by zaraz się odsunąć. Na jego twarzy błąkał się tajemniczy uśmieszek. Grzaniec wyraźnie rozpędzał troski i obawy Gawaina. Tylko te kanarki... nie lubił ich. Tego jakie były zadowolone z życia w klatce. Irytował go ich trel. Trzepot skrzydeł. - Dobranoc - powiedział jeszcze i pochylił się do Kogitsu - Chcesz tu spać? - zapytał wskazując ruchem głowy na rozwalony na podłodze papier toaletowy. Przynajmniej Kogiś nie był cholerną Lani, która chciała go zeżreć, choć tak jak ona nie lubił ubrań. Cóż, wszystko przyjdzie z czasem. - Nie chcesz w łóżku? Na miękkim tak jak u mnie? - obrócił kubek w dłoniach. Zawsze mógł poczekać, aż Kogitsune zaśnie i przenieść go potem. Otrząsnął się lekko, gdy przeszedł go przyjemny dreszcz i zerknął w górę. Yako zasnął. Ile on tam był? Musiał być bardziej zmęczony niż przypuszczał. Zresztą mało kiedy sam domaga się snu. - Kogiś? To co chcesz robić? - na powrót wlepił swe oczy w malca. Mieli jeszcze trochę czasu na poszukiwania i zabawy.

Cosiek - 10 Marzec 2018, 17:40

Nie warto się ubierać. Po co mu jakiś głupi wymyślony ptak? Zresztą Yako pewnie i tak nie pozwoliłby na niego polować. -Śmierdzieć? Pcheł?- Mycie pozbawiało go zapachu. Skąd inni mają wiedzieć, że Cosiek to Cosiek jeśli wysmaruje się mydłem? Te pchły brzmiały niebezpiecznie, ale nie wiedział czy w nie wierzyć. Przytaknął zgadzając się wykonywać te wszystkie higieniczne czynności. Tylko szkoda tego papieru.
-Odbicia?- Kolejne słowo, którego jeszcze nie słyszał. Sam zrozumiał jego znaczenie kiedy Cień znowu pokazał mu lustro. -Cosiek nie Cień?- Upewnił się. Tyle się ostatnio działo i zmieniało w jego życiu, że niczego nie mógł być do końca pewny. -Czerwone. Czarne.- Uczył się nazw kolorów. -Cosiek trzy ogon.- Zamachał rudymi kitami, dopiero teraz orientując się, że jest ich za dużo. -Lusian jeden ogon. Cosiek bardziej lis?- Pamiętał, że dostał nowe imię, ale nie chciał go za bardzo używać. Było długie i skomplikowane, do tego brzmiało obco. Może jeśli kiedyś nauczy się lepiej mówić, to będzie go używał.
Nie przeszkadzało mu, że Furor chciał się wyłożyć przed kominkiem, ale przypilnował, żeby lis nie położył się na jego nowym łóżku. Dopiero kiedy wszystko było ładnie ułożone i miał pewność, że zapasy są bezpieczne poszedł do mężczyzn. -Herbatka dobra.- Przyznał rację, ale to nie znaczy że tak łatwo odpuści. -Co Yako i Gaw piją? Cosiek też chce!- Powtórzył dobitnie. -Cosiek mały. Cosiek pić, żeby być duży.- Zmyślił argument na poczekaniu, może zadziała. -Barek?- Czy to coś w rodzaju spiżarni na napoje? Dlaczego chcą przed nim zamykać wodopój? Przecież oprócz jedzenia potrzebuje też wody! -Cosiek teraz nie spać. Cosiek pić. Miękkie tak, dobre. Papier miękki, ciepło.
Zapach unosił się nie tylko z kubków, ale też z garnka stojącego jeszcze na piecu. Każdy kubek zdawał się mieć swojego właściciela, ale większe naczynie pozostawiono samemu sobie. No to Cosiek się nim zaopiekuje, żeby nie było mu smutno. Było trochę za wysoko. Jako podnóżka użył krzesła i już mógł sięgnąć. Metal był rozgrzany i pierwszy dotyk lekko poparzył rękę chłopca. Dmuchał na swoją dłoń, żeby szybciej przestało boleć jednocześnie zastanawiając się jak dorwać się do ukrywanego przed nim nektaru. Krótkimi szybkimi ruchami, tak żeby za długo nie dotykać gorącego, przysunął garnek do siebie. Zostało jeszcze trochę na dnie, zbyt głęboko żeby normalnie się napić. Ten problem rozwiązał wylewając czerwoną ciecz na podłogę. Trochę siebie też przy tym ochlapał, ale to nie ważne. Zszedł z krzesła i zaczął zlizywać wino. Było przyjemnie słodkie, czuł w nim też inne smaki, których dotąd nie znał, ale od razu polubił. Nie dla dzieci! Też coś, po prostu nie chcieli się dzielić czymś tak dobrym! Podłoga ochłodziła grzaniec, dzięki czemu można było szybciej pić. Zupełnie nie przeszkadzało mu to, że włosy posklejały się w strąki od napoju, ani to że cała tunika z przodu przemokła. Było ciepło więc zaraz wyschnie.

Gawain Keer - 10 Marzec 2018, 20:27

- Takie bardzo malutkie żyjątka, które wysysają krew. A śmierdzieć to brzydko pachnieć. Brak higieny, czyli między innymi kąpieli, sprawi, że będziesz śmierdział i możesz złapać parę pcheł lub innych podobnych żyjątek... i zarazisz nimi resztę stada - powiedział z przekonaniem, bo Kogitsune miał minę niedowiarka. Podejrzewał, że kręci, ot co. Całe szczęście zgadzał się na mycie bez konieczności dalszego tłumaczenia.
Już otwierał usta, lecz Cosiek zdawał się pojąć znaczenie nowego słowa, więc uśmiechnął się przelotnie, poprawiając chłopca na rękach. - Zdecydowanie nie Cień - odparł. - Mhm. My mamy rude włosy - dodał jeszcze i potrząsnął swoją głową, by rozczochrać swoją przydługawą grzywę, po czym parsknął śmiechem słysząc, że malec jest bardziej lisi niż Yako. Gdyby tylko zobaczył ile ogonów ma Demon, chyba opadłaby mu szczęka. - Wątpię. Po prostu masz trzy ogony - wzruszył ramionami. Ludzie przypisywali ilości ogonów różne znaczenia, ale w Krainie Luster zdecydowanej większości nie interesowały podobne kwestie.
Brwi Keera spięły się w złości na tę kiepską próbę wymuszenia na nim podania trunku - Grzane wino. I możesz chcieć, ale nie dostaniesz. Jak będziesz to pił, to właśnie, że nie urośniesz. I będziesz głupi. Durny. A ja nie chcę małego i durnego lisa w stadzie - powiedział równie dobitnie co dziecko przed nim. Pytanie o barek zupełnie zignorował. Za dużo pytań o rzeczy, które nie powinny zajmować głowy Kogitsunemaru. Nawet nie sięgał do szafek, a za picie chciał się brać. Miał tylko nadzieję, że jeśli spotkają Gopnika to nie będzie on na tyle nierozważny, by proponować mu alkohol. - Dobrze, ja też jeszcze nie idę - przyznał otwarcie. Jego warta się właśnie się zaczęła i potrwa dopóki małego nie położy. Dopił swoje wino, kiedy usłyszał, jak Cosiek przesuwa krzesło. Nawet Furor uniósł łeb w zaciekawieniu, bo odgłos dochodził z kuchni. Zaraz potem usłyszał przesuwany garnek i rozlewającą się ciecz. - Ej! Co ty tam kombinujesz?! - podniósł nieco głos i pospiesznie odłożył pusty kubek na stół, by ruszyć za Cośkiem. Zastał obraz nienapawający optymizmem.
Teraz będzie musiał wykąpać gnoja i umyć podłogę. Do tego tunika chłopca zrobiła się czerwona. W życiu tego nie spierze. Najpierw jednak najważniejsze. Chwycił Kogitsune za kark i mocno szarpnął odciągając go na bok. Dzieciak klapnął na tyłek. - Co ja ci mówiłem, co?! To nie jest dla dzieci! A do tego narozlewałeś i znowu jesteś brudny! Cały będziesz się lepił. I nie pij z podłogi! Idziemy! - ochrzanił go z góry do dołu i pociągnął ze sobą z powrotem do łazienki, nie zważając na protesty i płacze, mocno trzymając za szelki. Zamknął drzwi i przekręcił zamek. - Zdejmujemy - westchnął, po czym uwolnił chłopaka z pasków i tuniki. Zatkał odpływ i odkręcił wodę, po czym oparł się o umywalkę. - Nie wchodź jeszcze, jest za gorąca - powiedział tylko i czekał aż wanna się napełni. Duża i kamienna powinna spodobać się chłopcu. Przecież my z nim zwariujemy. Westchnął ciężko i zmienił ustawienie, by wyrównać temperaturę. Gdy zbiornik był już prawie pełen zamieszał wodę dłonią. - No, wskakuj. Cała twoja - powiedział już spokojniej, a sam zdjął z siebie golf. Cienia pod jego stopami wyraźnie ubyło. Nie zamierzał myć chłopaka, umiał zrobić to sam, więc postanowił, że skorzysta z okazji i się ogoli. Nałożył piankę, a brzytwa błysnęła w jego dłoni. Im dłużej myślał nad tym wszystkim, tym bardziej nabierał przekonania, że z czytania nici. Kogitsune znał za mało słów, nie potrafił sklecić poprawnego zdania. Niestety, takie przyjemności muszą zaczekać. - Nie rób tak więcej, dobrze? Gdybyś mógł, to dostałbyś wino, ale na dzieci działa za mocno. Znów byś wymiotował i kręciłoby ci się w głowie - mówił w odstępach między kolejnymi pociągnięciami ostrza na swojej skórze. Opłukał się, gdy skończył i wklepał wodę po goleniu. Gładki odwrócił się do Kogitsune i zdjął spodnie, by w samych bokserkach przysiąść na podłodze. Zanurzył nogi w wodzie i zamachał nimi trochę, ale Mały Lis nadal miał pełno miejsca by się pluskać. -Możemy zrobić pianę, chcesz? - zapytał. - Albo sprawdzimy, co pływa, a co nie - dodał jeszcze. Rzeczy w łazience było pełno i większości nic się nie stanie, jeśli się zamoczą. Mogli się trochę pobawić.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group