To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Wieczna Księga Chaosu - czyli dzieje Panienki Ludożerki

Verna de Clare - 11 Maj 2011, 14:58
Temat postu: Wieczna Księga Chaosu - czyli dzieje Panienki Ludożerki
    Prolog

    Czyli jak powstało to niedorzeczne życie - Pamiętnik



    Zacznijmy więc od samego początku, a przynajmniej od tego, który utkwił w mej pamięci. Nie pamiętam, kim byłam przed ponownymi 'narodzinami'. Nie wiem, kim byli moi biologiczni rodzice. Miałam przyjaciół? Pracę? Chłopaka? Dzieci?
    Nie wiedziałam. I wiedzieć na pewno nie chciałam. Na pewno nie teraz, nie w tej postaci, którą się stałam. Ważne, że nawet jeżeli posiadałam to wszystko, utraciłam to bezpowrotnie. Nie było co rozpaczać.

    Niezwykle jaskrawe światło przedzierało się przez zamknięte powieki, powodując nieznośne pieczenie. Coś wilgotnego spływało wolno kącikami oczu. Nie pamiętałam, jaką nosiło nazwę.
    Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza. Zabolało, gdy świszczący haust przedarł się przez spierzchnięte... usta, paląc podrażniony przełyk. Chciało mi się pić. Pragnienie ów zapierało dech w piersi.
    Dlaczego to światło razi tak jasno?!
    Spróbowałam uchylić powiek, jednakże spotkało mnie ponure zaskoczenie: nie potrafiłam!
    Serce wykonało gwałtowny skok, gubiąc rytm, gdy panika wolniutko wkradała się do mego wnętrza. Chciałam krzyczeć, a jednak milczałam.
    Uspokój się! - Nakazałam stanowczo własnemu ciału. Gdyż to było moje ciało, prawda? Dezorientacja powodowała jeszcze więcej chaosu. Kolejnym, czego doświadczyłam, był ból - ból tak nieznośny w swej intensywności, iż miałam ochotę komuś wyrwać serce z piersi. To nie były moje odczucia. Przecież nigdy taka nie byłam? A może się mylę?
    Nie pamiętałam!!
    Strach, on napędzał krew w mych żyłach. Może miałam coś z głową, skoro nie mogłam nic sobie przypomnieć? Co się ze mną działo? Gdzie ja byłam? Dlaczego wszystko mnie boli? I, do jasnej cholery, niech te pieprzone powieki w końcu się uchylą!
    I otworzyły się, gwałtownie, bez ostrzeżenia, tak jakby wewnętrzny wybuch odblokował coś w moim organizmie.
    Jęknęłam. Było to jedyne, co mogłam w obecnej sytuacji uczynić.
    Blask jarzeniowych żarówek przez krótką chwilę oślepił mnie, wdzierając się milionem sprzecznych komend do mojego umysłu, który aż wołał o pomoc: za jasno, za jasno!
    Instynktownie uniosłam ramię, by osłonić źrenice przed szkodliwym wpływem oświetlenia. Musiałam leżeć długo nieprzytomna, skoro światło tak negatywnie wpływało na zmysł wzroku.
    Jęknęłam raz jeszcze, tym razem zagryzając dolną wargę, by nie krzyknąć. Moje ciało! Płonęło żywym ogniem, bólem wszechstronnym, otaczającym mnie zewsząd, od zewnątrz, jak i od wewnątrz.
    -Uch - sapnęłam głośno, zaciskając dłonie w pięści, które, co dziwne, dopiero po chwili zareagowały, jakby połączenia nerwowe potrzebowały więcej czasu, niż przeciętnie, na dostarczenie sygnału do palców. Dziwne. Czułam się ospała, obolała i ... spragniona. Cholernie spragniona, mało tego. Spróbowałam przełknąć ślinę, jednak okazało się, że nawet tego mi brakuje. Język suchy jak wiór, gardło paliło, dłonie drżały, a oddech stawał się urywany i chrapliwy. Nie wiedzieć czemu, odczułam to jako coś bardzo nieprzyjemnego, jakby moja chęć zaspokojenia potrzeby była odbierana stokrotnie bardziej, niż zazwyczaj. Ale jakie było to zazwyczaj? Przecież musiałam taka być zawsze?
    Postanowiłam przestać się mazać i przedsięwziąć jakieś działania. Zamknęłam oczy, jednocześnie odsuwając wolno przedramię od twarzy. I znowu to dziwne uczucie opóźnienia reakcji, jakby moje ciało dopiero się przyzwyczajało do bycia... żywą? Dziwne, bardzo to dziwne, ale stwierdziłam, iż zajmę się tym później. Najpierw coś do picia.
    Znowu odczekałam kilka sekund, z wolna, metodycznie rozwierając powieki, które kleiły się do siebie. Dookoła panowała niczym nie zmącona cisza, poza szelestem papieru ułożonego na kozetce, na której przebywałam, jak uświadomiłam sobie znacznie później, oraz oddechem, który niewątpliwie należał do mnie.
    Oczy już nie piekły, nie łzawiły, ani nie zamykały się. Po niedawnej słabości pozostały jedynie mokre ślady... tego czegoś na moich skroniach i policzkach. Pragnienie wzrastało z każdą sekundą. Jeszcze nigdy nie czułam takiego... głodu? Czy to było to? Spragnione ciało domagało się składników odżywczych?
    Rozejrzałam się dookoła, wolno, zagryzając zęby na wargach. W najdziwniejszych miejscach swędziała mnie skóra, jakby coś się goiło, ale to przecież nie możliwe, bym miała niemal całe ciało zszywane, czyż nie? Chęć rozejrzenia się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, a silna pokusa spojrzenia na swoje ciało i zaspokojenie męczącego pragnienia, walczyły ze sobą usilnie, starając się o mą uwagę i pierwszeństwo wykonania. Sprzeczne bodźce spowodowały, iż znieruchomiałam na dobrą minutę, patrząc tępo w przeciwległą ścianę, z dziwnie przekrzywioną głową. Musiałam wyglądać przekomicznie.
    Dopiero z upływem czasu dowiedziałam się, że przypominam przyczajoną modliszkę, lub niebezpiecznego skorpiona gotowego do ataku, w podobnych chwilach, jak ta...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group