• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Polowanie na Ra (Loullie)
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Listopad 2011, 18:01   Polowanie na Ra (Loullie)

    I znowu jesteśmy w lesie. Musiałabym policzyć, który raz, ale mniejsza z tym. Pogoda nie prezentowała się tego dnia zbyt ciekawie. Właściwie z powodzeniem można stwierdzić, że było dokładnie odwrotnie. Nad lasem zbierały się ciemne chmury, i nie jest to bynajmniej przenośnia. Najciekawszym jednak może wydać się fakt, że tuż za granicą zielonej kurtyny wesoło przygrzewało słoneczko, toteż większość niefortunnych spacerowiczów najpewniej wolała nie zapuszczać się w gęstwiny - co najwyżej wygrzewać się na ich granicach. A jednak jak zwykle znalazł się ktoś, kto zechciał złamać ustalony przez większość schemat. Polacy mają to chyba we krwi, tak przynajmniej wynika z moich nieoficjalnych obserwacji. Chociaż osobiście ja i moja nauczycielka angielskiego jesteśmy zdania, że to dobra cecha. Możliwe, że same tym sposobem łamiemy schemat dotyczący poglądów, że łamanie schematów jest niekorzystne. Zresztą, nie wnikajmy. To temat na doktorat.
    Tak czy owak, cel przybywającej tu istotki był doprawdy nietypowy. Mianowicie - chciała oswoić pewne zwierzątko, będące właściwie na granicy wyginięcia. Skoro tak, to nie ma czasu do stracenia! Jeszcze ją ktoś wyprzedzi albo stworzonko postanowi uciec w siną dal...
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Listopad 2011, 19:42   

    Loullie szła spokojnym krokiem przed siebie, zanurzając się coraz bardziej w głąb Malinowego Lasu, który dzisiejszego dnia wyjątkowo nie rozkoszował pięknymi, rozszczepionymi promieniami słońca, acz lekkim mrokiem. Lou wiedziała, że było to spowodowane nadciągającymi chmurami. Dziewczę miało na sobie wygodne, jeansowe spodnie o pięknym, seledynowym kolorku, fioletowy top, szeroki pas okraszający biodra, a także seledynową kurteczkę - żakiet i pstrokaty szal, który chronił przed chłodem. Odrastające włoski zawijały się w łagodne fale, zachwycając soczystą barwą błękitu. Złociste ślepia przeczesywały okolicę, zaś malinowe usteczka rozciągały się w nieznacznym uśmiechu. Szklane skrzydła zadźwięczały tajemniczo, gdy postąpiła kolejny krok przed siebie. Dziewczynę ogarniała dziwna nostalgia. Była w tym miejscy około dwóch lat temu, kiedy zawitała do Spectrofobii po raz pierwszy, prawdopodobnie to tutaj zaraziła się Anielską Klątwą, to tutaj do świata żywych zawitał Kolorek, Senna Zjawa pochodząca z jej snów, ptaszek, malutki nie większy od wróbla, pstrokaty, o zachwycającym głosiku przypominającym rozstrojone skrzypce. W tym lesie rozpoczęło się nowe życie Llie, tutaj musiała pożegnać się z dziecinną powłoką i pozwolić spaść różowym szkiełkom.
    Westchnęła, odgarniając szczupłą dłonią grzywkę z czoła. Tak, ona zawsze odbiegała od schematu zawsze robiła wszystko na odwrót, jednak nie była to złośliwość z jej strony, ponieważ do niej dziewczę nie było zdolne. Taka była jej natura.
    Na ramieniu Opętanej poruszyła się jakaś dziwna jaszczurka, mająca błękitne ubarwienie, szczerozłotą grzywę, pancerz przypominające czaszkę jakiegoś kopytnego oraz pierzaste skrzydełka. Smuga dymu wydostała się z jego nozdrzy.
    - Wiem, wiem, jednak chcę pomóc temu ostatniemu Ra! Cała trójka oddała się pod opiekę, albo inaczej, postanowiła towarzyszyć jakimś ludziom, być może i ten Ra zechce mnie wysłuchać i przyjmie moją propozycję. Musi czuć się bardzo samotny - odezwała się Lusia, patrząc przez chwilę na Aureum usadowionego na jej ramieniu. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Listopad 2011, 20:58   

    Wiatr targał koronami drzew w wybitnie nieprzyjemny i odpychający sposób. Nawet ktoś zupełnie nieznający się na meteorologii mógł z powodzeniem stwierdzić, iż niebawem z tych ciemnych, kłębiastych chmur lunie deszcz, jeśli nie burza. O, pardon, nie deszcz. Ulewa. W najgorszym przypadku prawdziwe oberwanie chmury, jakby ktoś tę pierzastą strukturę naciął wzdłuż jakimś ostrym narzędziem, sprawiając tym samym, że, niby krew taka, zaczynają z niej wyciekać krople, nie jednak zabarwienia szkarłatu, a przezroczyste, jakoby kryształowe - woda. Takie niby nic, a tak ładnie można to określić za pomocą kilku prostych metafor. Język polski ma moc. Te wszystkie formy, tryby, czasy, liczny, osoby, et cetera, et cetera... Można się w tym pogubić. Ciekawe, jak to brzmi z perspektywy obcokrajowca. Pewnie ciekawie.
    Lou dość pewnie przekroczyła granicę lasu, wstępując tym samym w teren objęty podwyższonym zagrożeniem dla ubrań czytaj wcześniej wspomnianym deszczem, jednak zdawała się tym nie przejmować. W miarę, jak zagłębiała się coraz bardziej w las, robiło się tak jakby... Ciemniej. Korony drzew stopniowo robiły się gęstsze, przepuszczając coraz mniej światła, aż w końcu redukując ją do minimum niezbędnego, by cokolwiek jeszcze widzieć. Zważywszy na obecny brak słońca, nie była to zbyt ciekawa sytuacja, ale niemożliwe jest niemożliwym tylko wtedy, kiedy my tak uważamy. Kwestia psychiki, ha. Nagle coś śmignęło wysoko, wysoko ponad głową Loullie i wylądowało nieopodal, robiąc dość dużo hałasu. Biorąc pod uwagę, że Ra mają skrzydła, może warto by udać się w tamtą stronę i sprawdzić, cóż to za nieszczęsny pilot?
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Listopad 2011, 21:41   

    Loullie przystanęła na moment, zadzierając pstrokatą główkę ku górze, gdzie psotliwy dzisiaj wiatr tarmosił nic niewinne włosy drzew. Złociste ślepia błysnęły krótko, gdy zabłąkany promyk światła uderzył po jej tęczówkach, odbijając kolorowe refleksy. Błękitne źrenice zwężyły się gwałtownie, a zaraz potem rozkurczyły. Lusia uniosła lewą dłoń, tą sprawną, gdyż prawą jeszcze pokrywał unieruchamiający opatrunek, i przytknęła ją do czoła. Na wargach dziewczęcia zamajaczył niewyraźny uśmiech. Ostatnimi czasy Llie wydawała się jakaś taka markotna, pozbawiona tej dziecięcej iskry, bezgranicznej wesołości, jakby jakiś duch, koszmar postanowił przysiąść na plecach jej duszy, by zagrać fałszywą melodię na strunach uczuć serca. Westchnęła krótko i ruszyła dalej. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, mrok zaciągał swój płaszcz, powietrze gęstniało z każdą sekundą, gdy zbliżało się urwanie chmury. Już dawno nie miała okazji doświadczyć takiego zjawiska, jak deszcz, a tęskniła za tym okrutnie. Niegdyś siadała na parapecie swego okna i przypatrywała się nawałnicom, jak krople wody zmieniają kolory w szarość. To zadziwiające, jak wszystko zaledwie w kilka chwil mogło ulec zmianie.
    Aureum zacisnął mocniej szpony na kurtce Lou. Dziewczyna spojrzała na niego ciepłym wzrokiem, dotykając palcem wskazującym jego kościanej główki.
    - Dziękuję, że tym razem postanowiłeś ze mną zostać. Miło jest mieć kogoś u swego boku, nie uważasz? - odezwała się melodyjnym głosem, który przez te tygodnie uległ zniekształceniu, nabierając dojrzalszych nut. To już nie była ta sama Lusia, różowowłosa dziewuszka z nieodzownym uśmiechem na twarzy, wyglądająca co najwyżej na dziesięć lat. Zmieniła się, wydoroślała, w sumie, i prawdziwe, z dnia na dzień.
    Wtem coś śmignęło wysoko w górze, mącąc i tak wzburzone korony drzew. Lou uniosła raz jeszcze głowę, jednak nie zauważyła nic, poza cieniem. Zmarszczyła równe brewki i bez wahania, jak to miała w zwyczaju, ruszyła przed siebie, tam, gdzie jak podejrzewała, powędrował dziwny kształt. Nie mogła wiedzieć, cóż to jest, jednak znając jej psie szczęście, prawdopodobnie będzie to ktoś, kto znowu będzie chciał ją skrzywdzić. Ostatnimi czasy nie miała szczęścia...
    Mimo to nieulękła się, być może zwyciężyła ciekawość.
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Listopad 2011, 20:35   

    Uderzenie tego... Czegoś? Niewątpliwie świadczyło o masie tego dziwacznego lotnika. Ewentualnie na dźwięk, jaki dotarł do uszu Loullie w chwilę po niespodziewanej kolizji ów stworzenia z ziemią miała wpływ jego prędkość. Albo lepiej! Masa plus prędkość. Mieszanka wybuchowa i do tego nieznośnie bolesna, jeśli tą masą jest istota żywa.
    Przez niebo przetoczył się grom. Krótką chwilę po tym na ziemię spadło kilka przeźroczystych kropelek. Deszcz. Zalążek ulewy, która niebawem miała nastąpić. Sytuacja nieciekawa, zwłaszcza, że Lou chyba nie miała przy sobie parasola. Zresztą, przy takim wietrze, jak teraz - utrzymując, że utrzyma się on do końca deszczu - i tak nie zdałby się na zbyt wiele.
    Dziewczyna poszła w stronę, gdzie, według przewidywań, rozbiło się to tajemnicze coś. Co zabawne, okazało się to być Ra, rozciągniętym teraz na ziemi. Jedna z jego łap po części była wygięta pod co najmniej nienaturalnym kątem. Mimo tego, bestyjka spróbowała się podnieść, co oczywiście zakończyło się fiaskiem - znów opadła na ziemię. Po chwili Ra rozejrzał się i, chcąc nie chcąc, jego wzrok padł na Lou. Przez chwilę w jego oczach zabłysło szczere zdziwienie, które po chwili zamaskował chłodnym opanowaniem. Nie dał jeszcze świadectwa swoim zdolnościom telepatycznym, jednakowoż jego spojrzenie wyrażało tyle, co Raffaello - więcej niż tysiąc słów.
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Listopad 2011, 14:43   

    Dziewczyna wzdrygnęła się, gdy jej uszu doszedł huk wytworzony zderzeniem ciała z ziemią, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła. Przystanęła na moment, rozglądając się. Czuła, jak pierwsze krople deszczu rozbijają się o drzewa, by delikatną bryzą opaść na ziemię. Aureum poruszył się na jej ramieniu, dotknął nosem jej policzka, a potem rozprostował skrzydła i wzleciał ku górze, rosnąc w oczach do przynajmniej trzech metrów długości. Dziewczyna zrozumiała, że właśnie została sama. Błękitny smok za nic nie przegapiłby ulewy, która produkowała niesamowite ilością prądów powietrza. Samiec uwielbiał wyzwania. Westchnęła, kręcąc głową, a miała nadzieję, że tym razem będzie ktoś przy niej.
    Poszła dalej, kierując się w stronę, gdzie rozległ się huk, a przynajmniej próbowała. Zaś co się tyczyło parasola, to na nic by się zdał w takiej sytuacji, tylko by oko jej wybił, jakby postanowił poddać się wiaterkowi.
    Kiedy dotarła do domniemanego miejsca zderzenia ciała z ziemią, krzyknęła cicho, przerażona. Oczywiście, nie bała się o siebie, raczej wstrząsnął nią widok dostojnego Ra leżącego na ziemi z najwyraźniej uszkodzoną nogą! Łzy żałości zalśniły w złocistych ślepkach Lou, gdy ujrzała, jak biedaczysko stara się podnieść, chociaż oczywiście zaraz opadł na ziemię.
    Odetchnęła i zanuciła piękną, hipnotyczną melodyjkę. Wtedy, po jakichś dziesięciu minutach, z krzaków malin wychynął niewielki, puszysty, biały cień, który okazał się Innocenzą, Sophie. Suczka o pięknych, dużych czekoladowych ślepkach rozejrzała się bacznie dookoła, a gdy dostrzegła swą przyjaciółkę w kilku susach pokonała odległość i wskoczyła w wyciągnięte za czasu ramiona Loullie. Przytuliła się do opętanej, merdając puchatym ogonkiem.
    - Lusia! Co się stało? - zaszczebiotała psina, patrząc uważnie na Opętaną. Loullie pogłaskała pieszczotliwie suczkę za uchem. - Widzisz tego szlachetnego Ra? Chyba złamał łapę, czy, gdy pozwoli nam podejść, zdołasz go uleczyć swymi cudownymi łzami? - zapytała niebieskowłosa Innocenzę. Suczka przeniosła spojrzenie brązowych ślepi na Ra, dopiero teraz go dostrzegają. Westchnęła smutno, najwyraźniej przejmując się losem pięknego stworzenie. Skinęła łebkiem. Postawiła Sophie na ziemi i zrobiła kilka kroków w stronę białego Ra.
    Skłoniła mu się lekko, okazując mu należyty szacunek.
    - Wybacz, że cię niepokoję, ale pomyślałam, że zechcesz pozwolić sobie pomóc. Zapewniam, że nie mam złych zamiarów! - odezwała się cichym głosem w stronę Ra.
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Listopad 2011, 20:39   

    Tymczasem krople deszczu padały coraz gęściej, mocząc sobą wszystko dokoła. Nie oszczędzały nikogo i niczego - ubranie Loullie zaczęło moknąć, podobnie jak drzewa i krzewy wokoło, grunt, a także sam Ra. Ze wszystkiego ściekały malutkie kropelki, tak czy siak rozbijając się o podłoże. Gdyby spadały pojedynczo, byłby to praktycznie bezszelestny zabieg, jednak teraz, gdy na jedną sekundę opadało ich tyle, wywoływały dość mocne stukanie. O liście, o podłoże, o skórę, jednak dźwięk ten wcale nie był uciążliwy. O wiele mniej przyjemne było zimno, odczuwalne na zwilżonym deszczem ciele wtedy, kiedy zaczynał wiać wiatr.
    Ra przyglądał się dziewczynie i jej pupilowi z nieodgadnionym wyrazem diamentowych ślepi. Kryło się w nich pewne zdumienie wobec tego, że oboje wyrazili najwyraźniej chęć przyniesienia mu pomocy, a także lekka, prawie nieodczuwalna irytacja. On, majestatyczny Ra, uchodził za stworzenie wręcz nienaganne. Legendarne. Silne. A tymczasem leżał bezsilnie na ziemi, w towarzystwie dziewczynki, która najwyraźniej mogła okazać mu miłosierdzie. Jednakowoż najwyraźniej nie miał w tej kwestii wielkiego wyboru. Ból w łapie stawał się wprost nieznośny i gdyby był istotą cielesną, Ra zapewne obrócił by go w proch. Ale takiej możliwości nie było, a szkoda, doprawdy. Może wybrałby tę drugą opcję?
    Niemniej stworzenie skinęło lekko głową w stronę Loullie.
    - Zakładam, że wiesz, co zrobić? - rozbrzmiał męski głos w głowie dziewczyny. Nie ma chyba wątpliwości, do kogo on należał?
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Listopad 2011, 21:41   

    Lusia stała na wprost stworzenia, przyglądając mu się łagodnymi złotymi ślepiami przeciętymi okrągłą, błękitną źrenicą. Kiedy deszcz począł padać żywiej, wygrywając swą nieziemską melodię, skrzydła Lou również dźwięczały w tak uderzeń kropli, niczym niebiańskie werble. Czekała spokojnie na odpowiedź majestatycznego Ra, mając złożone ręce na podołku. Odrastające, niebieskie włosy dziewczęcia poczeły zwijać się w sprężynki, wilgotne strąki okalające drobną, bladą twarzyczkę.
    Pomimo niefortunnej sytuacji, w której spotkała Ra, nadal jawił się jako piękne i silne zwierzę.
    Sophie przestępowała z łapki na łapkę, patrząc to na swą przyjaciółkę, to na dziwne stworzenie. Nie wiele o nim mogła powiedzieć. Patrząc na złamaną nogę, Innocenza czuła wielką litość i współczucie. Musiał bardzo cierpieć. Niemal się nie uśmiechnęła, ponieważ wydało się to dziwnym zbiegiem okoliczności, ponieważ niemal w podobnej sytuacji poznała Loullie...
    Wyżej wymieniona skłoniła się lekko Ra, nie okazując zdziwienia, gdy w jej głowie rozbrzmiał donośny, męski głos. Teraz obudził się w niej instynkt nie tyle naukowca, co lekarza. Gdy dostała przyzwolenie na pomoc, zbliżyła się szybko do stworzenia i obejrzała łapę. Złamana na sto procent. Westchnęła, przykucając przy nim i spojrzała w jego pysk.
    - Nim Sophie cię uleczy, muszę nastawić złamaną kość, inaczej źle się zrośnie. Postaraj się nie ruszać, inaczej ostre krawędzie kości uszkodzą tkanki, a może żyły, dobrze? Postaram się zrobić to jak najszybciej - patrzyła mu w oczy. Głos miała zarówno delikatny, jak łagodny, niosący ukojenie. Zdjęła pospiesznie kurtkę, rozcinając ją przy okazji o ostre krawędzie szklanych skrzydeł. Rzuciła ją na bok. Wydawała się nie czuła na chłód. Teraz to nie ona się liczyła. Przesunęła delikatnie dłońmi po zranionej nodze, szukając odpowiedniego miejsca uchwytu, gdy je znalazła, zatrzymała się.
    - Zrobię to na trzy... - poinformowała. - Raz...dwa...
    I szybkim, silnym ruchem pociągnęła kość, wstawiając ją na swe miejsce. Aż dziw brał, że ta drobna istotka miała w sobie tyle siły. Ra mógł poczuć okropny ból. Musicie wiedzieć, że złamania nie bolą same w sobie, ponieważ kość pozbawiona jest receptorów czucia, nie licząc jej powierzchni. Ból wywoływało ocieranie o miękką tkankę kości.
    Innocenza podbiegła szybko i przysunęła pyszczek do nastawionej kończyny, roniąc bajeczne łzy na nogę Ra. Krople tworzyły błękitno złote rozbryzgi, a następnie wchłaniały się w skórę, dalej przez tkanki mięśni, naprawiając to, co zostało uszkodzone.
    Loullie uśmiechnęła się lekko pod nosem. Zbadała po kilku minutach raz jeszcze kończynę, sprawdzając, czy wszystko w porządku.
    - No dobrze, teraz wstań, proszę i sprawdź, czy noga jakoś ci doskwiera - poleciła ciepłym tonem, odsuwając się o kilka kroków.
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Listopad 2011, 18:02   

    Ra w dalszym ciągu mierzył dziewczynę uważnym spojrzeniem. Ją i jej zwierzaka. W pewien sposób dziwiło go, w jaki sposób ona mogłaby mu pomóc? Nie znał się zbytnio na ludziach. Może to dlatego, że nigdy zbytnio się do nich nie zbliżał. Był samotnikiem z wyboru. Szkoda tylko, że nie własnego. Tak zadecydowały najróżniejsze czynniki, które uczynił z niego to jestestwo, którym był obecnie. Osobiście nawet nie zwrócił uwagi, jakie to były czynniki. Raczej go to nie obchodziło. W ogóle się nad tym nie zastanawiał, zwyczajnie nie uważał za stosowne wiedzieć, co ukształtowało jego osobowość. Kto wie, może się mylił? Może coś jeszcze przekona go do zmiany zdania i zastanowienia się nad własną przeszłością, o ile jeszcze o niej pamięta?
    Krople deszczu spływały po całym jego ciele. Osobiście lubił deszcz, ale teraz, w takiej, a nie innej sytuacji, irytowało go wszystko, łącznie z nim. Znacie to uczucie, kiedy jesteście bezsilni i obwiniacie o to wszystkie rzeczy i jednostki istniejące na świecie? Bo mniej więcej właśnie tak czuł się ten stwór. Niesamowicie ludzkie uczucie, hm?
    Istotnie, przy nastawianiu kości poczuł okropny ból, aż z jego gardzieli mimowolnie wydarł się skrzek, nieco przypominający orli. Gdy jednak Innocenza zapłakała nad jego nogą, ból począł ustępować. Chwilę później wstał, wedle polecenia Loullie i z pewnym zdumieniem stwierdził, że nie, noga już ani trochę go nie bolała, co więcej, była całkiem sprawna. Spojrzał na dziewczynkę, tym razem nieco inaczej.
    - Dziękuję. Jest coś, co... mógłbym dla ciebie zrobić, odwdzięczyć się? - zapytał z lekka niepewnie, być może samemu będąc zdumionym swoimi słowami.
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Listopad 2011, 18:23   

    Lusia była bardzo ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Miała nadzieję, że dobrze nastawiła kość. Krzyk Ra wstrząsnął dziewczyną do głębi. Bóg jej świadkiem, że nie chciała go skrzywdzić, jeżeli jednak samiec nie chciał pozostać kaleką, musiała to zrobić, dla jego dobra.
    Sophie spojrzała przestraszona na Loullie i przylgnęła do jej nogi. Dziewczyna odgarnęła dłonią mokre włosy z czoła, krople wciskały się do oczu, ust, skapywały za dekolt niebieskiej bluzki. Trzęsła się lekko, a jej wargi zsiniały, jednak na chwilę obecną dziewczę się tym nie przejmowało.
    Czekała, aż Ra powstanie na łapy i wprawnym okiem obserwowała, jak zgina ją i bada. Na twarzyczce Lou zagościł wesoły, szczery uśmiech. Klasnęła w łapki.
    - Świetnie - wykrzyknęła, a w jej głosie można było dosłyszeć ogromną ulgę, jakby ktoś ciężar ściągnął z jej barków.
    Otarła brodę, ścierając krople wody.
    Zbliżyła się wolno do Ra i przejechała dłonią po nodze, na wszelki wypadek sprawdzając, czy kość nie zrosła się krzywo. Ciepłe palce dziewczyny przesunęły się po łuskowatych łapach i kiwnęła zadowolona głową.
    - Wygląda na to, że wszystko dobrze się skończyło - zapewniła.
    Kiedy samiec odezwał się, spojrzała na niego z uśmiechem.
    - Nie jesteś nic nam winien, to przyjemność móc komuś pomóc - wyrzekła miękkim głosem. Przekrzywiła lekko główkę. - Jednak, jeżeli zechcesz, z chęcią powitam cię w gronie mych przyjaciół, co o tym myślisz? - zagadnęła Ra.
    Sophie zamerdała ogonkiem.
    - Byłoby świetnie! - pisnęła Innocenza.
    Loire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Listopad 2011, 21:20   

    Ra widział doskonale, że Lou nie znajduje się w zbyt... Komfortowej, ujmijmy to, sytuacji. Bo kto czułby się dobrze przemoknięty do suchej nitki, kiedy do tego wieje wiatr potęgujący uczucie wszechogarniającego zimna? Znajdźcie mi kogoś takiego, a dostaniecie ode mnie karnet na dożywotni przydział herbaty i sernika mojej mamy. Chyba, że istnieje coś takiego jak masochizm, tyle, że tyczący się właśnie zimna, a ja o tym nie wiem, wtedy zwracam honor z odsetkami.
    Stworzenie machnęło energicznie skrzydłami, wbijając spojrzenie w niebo. Deszcz powoli ustawał, a jednak z szarego sklepienia wciąż opadały kropelki. Wciąż i wciąż, niknąc tak szybko, jak się pojawiały. Po chwili jakiegoś dziwnego zadumania bestyjka ponownie przeniosła wzrok na Lou. Dziewczyna mogłaby przysiąc, ze stwór się do niej uśmiecha.
    - Cóż, czuję się zobowiązany... Wobec tego zgadzam się - po raz kolejny Opętana usłyszała w swojej głowie ten głos, który od tej pory miał jej towarzyszyć od poranka aż do zmierzchu.

    Misja zakończona sukcesem.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 9