• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Morze Łez » Plaża
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Aria
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Grudzień 2015, 14:39   

    Dziewczyna leciała już dłuższy czas, wiedziała, że niebawem jej skrzydła rozsypią się w drobny mak i cała cudowna wyprawa może skończyć się kalectwem. - Co tam, przecież koty spadają na cztery łapy, prawda? - Pomyślała. - A jeśli to tylko taka psia propaganda? - Dodała i zaśmiała się w duchu. Wróżka zniżyła znacznie lot i bacznie przyglądała się otoczeniu. Miejsce nad którym teraz leciała było bardzo znajome. Uderzyła ją znajoma bryza, woda zaszumiała przyjaźnie, a wszystko inne wydawało się tak ciche i spokojne jak przy jej ostatniej wizycie. Powoli przymierzała się do lądowania, jednak jej skrzydła odmówiły posłuszeństwa już kilka metrów od ziemi i po prostu zniknęły. Aria zaskoczona tym nagłym zwrotem akcji, zdążyła pisknąć znacząco i wpadła swoją śliczną buźką w piach. Przypominała teraz kota, którego właśnie przejechał ogromny walec.
    - Czyli jednak Dachowce spadają na pyszczek... - Wyjęczała z bólem, jakby właśnie przebiegła maraton. Podniosła się szybko, wypluła cały piasek, który zalegał jej w buzi i otrzepała swoją białą sukienkę.... no już może nie taką białą. Popatrzyła z politowaniem na swoją kreację, zmarszczyła lekko czoło i westchnęła z bólem.
    - Muszę poćwiczyć lądowanie. - Powiedziała sama do siebie, po czym pstryknęła palcami, a jej lekko ubrudzona sukienka zmieniła się w nowiutką, śnieżnobiałą kreację, jakby jej wcześniejszy upadek w ogóle nie istniał. Dziewczyna nadal dyszała dziko, zaklęcie, którego używa aby wyczarować sobie skrzydła jest samo w sobie niesamowicie wykańczające, a co dopiero kiedy dodaje do tego jeszcze drobne sztuczki z życzeniami. Głupiutki kotek! Całą plażę pokrywał piasek, jednak Dachowczyni udało się wypatrzeć duży głaz, na którym mogłaby spocząć i troszkę odpocząć. Mozolnie stawiała kroczek po kroczku, zbliżając się do swego nowego siedziska. Wdrapała się na skałę i odetchnęła z ulgą. Zapowiadał się kolejny, nudny dzień... cisza, spokój i zero frajdy. No ludzie, była kotem, pragnęła przygód, nowych doznań a nie tylko siedzenia w miejscu i oglądania zachodów słońca. Zdjęła swoje buciki i zanurzyła stopy w zimnej wodzie. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, woda to było coś. Nawet naszła ją ochota popływać ale... była zbyt zmęczona aby wyczarować sobie nowy strój kąpielowy. Tak, tak, zimno jej nie przeszkadza. Niby kotki lubią ciepełko i poduszeczki i mrr... tak, zazwyczaj tak. Jednak Aria ma trochę inne upodobania. Jasne, ciepełko, poduszki, wygoda, luksusy... jednak zimny wietrzyk, śnieg, wolność, świeże powietrze w płucach - to jest to! Dziewczyna zlustrowała otoczenie, jest sama, żadnych istot w pobliżu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Uwielbiała śpiewać, jej rasa była w tym najlepsza. Dachowcy słynęli z tego, że ich muzyka zachwycała każdego, jednak Aria swoją muzyką działała... różne rzeczy. Między innymi, osoby, które usłyszą jej śpiewa, lgną do niej jak muchy i stają się zupełnie bezbronni. Dlatego Aria śpiewała tylko w momencie, w którym była pewna, że nie zwabi nieumyślnie do siebie jakiejś bezbronnej duszyczki.
    - Dam wolność egzystencji, śpiewając przysięgi buntu - zabrzmiało z mocą po całej plaży. Zastanawiała się, dlaczego jej głos potrafi być tak mocny i donośny, kiedy całe ciało niemal umiera ze zmęczenia. - Koniec zawieszenia broni od stóp do głów w próżności... - Kolejne dźwięki były delikatniejsze ale nie utraciły na mocy. - Stłukłam lustro w którym widziałam cię! - Postać którą spowijał ból i cierpienie - ciągnęło się bez końca, a młoda wróżka zatopiła się w zupełności, we własnej muzyce. Jej kluczyk, który miała na szyi zaczął połyskiwać radośnie, i kołysać się delikatnie w rytm muzyki. Dziewczyna sama nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje, jednak nie przeszkadzało jej to zbytnio. Z każdym nowym dźwiękiem do jej ciała napływały nowe siły.
    Aruella
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2015, 21:52   

    To był dobry dzień. Bardzo, bardzo dobry dzień. Idealny na zbieranie muszelek! Czy też innych morskich tworów. W każdym razie! Aruella zerwała się bardzo, ale to bardzo wcześnie rano, żeby zająć sobie najlepsze miejsce poszukiwawcze i, żeby nikt się nie odważył jej go zabrać! Uwielbiała zbierać muszelki i wszelkie inne znaleziska, bo przecież kto by nie lubił? Morska bryza, ciepły piasek pod stopami i grzejące słoneczko to było wszystko, czego każdy mógł chcieć do szczęścia. Zerwała się na nogi, co chwila coś przewracając z podekscytowania, albo o mało co samej się nie wywracając. W końcu jednak znalazła swój koszyk - a raczej wyjęła go z kapelusza - i ruszyła w drogę. Niemalże jak króliczek, skakała przez całą dróżkę na plażę, choć zręcznie omijała wszystkich dookoła. Po drodze jeszcze wstąpiła do lasu, przegryzając po drodze ciastko, by zebrać trochę kwiatków. Ładnie będą się komponowały z muszelkami, pomyślała, uśmiechając się szeroko. Mimowolnie troszkę ją zmęczył ten bieg i usiadła na środku wielkiej polany, otoczona kwiatkami, które delikatnie zrywała. Zupełnie jak gdyby nie chciała im zrobić krzywdy. No cóż, w końcu Aru była Kapelusznicą, więc takie myślenie było jak najbardziej prawdopodobne. Poprawiła kapelutek na głowie, by przypadkiem jej się nie zsunął i przesunęła wzrok w górę, nadymając policzki. No nie! Znowu jej się włosy potargały! Jak to się działo, że zawsze, kiedy biegła, jej włosy się targały, mimo, że potem nagle się znowu układały? To było takie frustrujące... Dziewczyna wypuściła silniejszy podmuch powietrza z ust, by zdmuchnąć parę kosmyków z czoła, ale to nic nie dało. Naburmuszyła się jeszcze raz w zabawny sposób i spędziła tak kilka następnych minut, zanim w końcu nagle i niespodziewanie przyszło jej do głowy, że przecież może użyć ręki, żeby to zrobić! Głupiutka Aru... Zaśmiała się sama do siebie, po czym znowu skoczyła na nogi, a jej uśmiech zmienił się na zdecydowany. Musiała dotrzeć na plażę nim będzie za późno! Złapała koszyk z kwiatkami i szybkim krokiem prędziutko wyszła z lasu, kierując się w miejsce, gdzie ziemię pokrywał piach, a morze uspokajało swym szumem. Matko, jakie to poetyckie wyszło. Potrząsnęła do siebie głową, w której kręciło się jej coraz bardziej w miarę jak zbliżała się do plaży. Nagle, do jej uszu dotarł śpiew, a jej źrenice rozszerzyły się, zaś ciało przejęło kontrolę nad umysłem. Nie puszczając koszyka, prawie biegiem puściła się do źródła tego słodkiego głosu - musiała go znaleźć, po prostu musiała! Wkrótce jej oczy oślepił blask słońca, ale nie zatrzymała się, brnąc przez piasek. W końcu ukazała się jej postać Dachowca, dokładniej dziewczyny, która siedziała na kamieniu i śpiewała. Aru zareagowała tak, jak jej ten słodki śpiew kazał - podeszła do kamienia i usiadła przed nim, wpatrując się w nieznajomą, gotowa na wszystko, co miałoby się zdarzyć, a jednocześnie taka... Nieobecna.
    Aria
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Grudzień 2015, 13:50   

    Dachowczynii wciąż pogrążona w kojących dźwiękach własnej muzyki, nóżką wciąż mąciła wodę w Morzu Łez.
    - Mam cię w garści, teraz pokaż mi drogę przez światło! - Niemal wykrzyczała tę frazę, od nowa pobudzona do życia. Nagle do jej uszu dobiegł cichy szmer, tak jakby szelest piasku. Tak, ta dziewczyna naprawdę słyszała takie drobne, mało znaczące dźwięki w jej otoczeniu. Miała dość spore uszy i genialny słuch, którym odznaczała się jej rasa, dlatego nawet podczas śpiewu potrafiła zauważyć, że coś się do niej zbliża. Była jednak przekonana, że to jakieś drobne zwierzątko błądzi po plaży.
    - Wątpliwość woła lecz odwrócić się... - Przerwała nagle, gdyż wcześniejsze dźwięk stały się głośniejsze i jeśli nadal uważała, że to jakieś zwierze, to musiałby nim być co najmniej jakiś drobny kangurek, a wątpiła, że znajdzie tu jakiegoś kangura, nawet jeśli była to Kraina Luster. Otworzyła oczy i zauważyła, że przed jej dosyć wygodnym głazem spoczywa jakaś drobna duszyczka. Tak na oko była znacznie niższa niż Aria, jednak wyglądała na starszą niż Dachowczynii, może nie za dużo ale jednak. Była blada i jej długie, delikatnie zaróżowione włosy omiatały właśnie piasek na plaży. Niestety Rose dobrze wiedziała, dlaczego ta urocza duszyczka się tu znalazła, tak to była jej wina, jak zwykle z resztą. Nikt chyba nie zdaje sobie sprawy jakie to jest dla niej irytujące. Ma ładny głos, potrafi śpiewać i bardzo lubi to robić, jednak gdy zaczęła bawić się magią jej głos zaczął wyczyniać z ludźmi dziwne rzeczy, nawet jeśli wcale tego nie chciała. Oczywiście, ta umiejętność, jest również przydatna i służy nie tylko do obrony jak i wabienia ale bez przesady! Gdziekolwiek ten kotołaczek by nie był, swoim głosem zwabiał niczego nieświadome istoty, które musiały oderwać się od swoich zajęć tylko dlatego, że usłyszały śpiew Arii. Teraz jednak przestała śpiewać, umilkła na chwil parę, więc i czar musiał prysnąć. Niestety wiedziała, że skoro już zwabiła tutaj tą biedną niewiastę, kultura nakazuję przywitać się i ewentualnie wyjaśnić, że to przez nią ów właścicielka pięknego kapelusza, błąka się po plaży. Wróżka zeszła szybko na ziemię i wyciągnęła rączkę w stronę dziewczyny aby pomóc jej wstać.
    - Nazywam się Aria Rose, miło mi Panienkę poznać - Powiedziała bez cienia zawahania, spoglądając błagalnie na nowo poznaną osóbkę. Cóż, spotkała się z sytuacjami, kiedy ktoś starał się nie podawać swojego imienia, jednak uważała, że należy wiedzieć z kim ma się do czynienia, prawda? W sumie, miło byłoby nawiązać jakąś nową znajomość.
    Aruella
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Grudzień 2015, 12:31   

    Aruella siedziała jak w transie - co zresztą chyba nie było dalekie od prawdy - i po prostu patrzyła się na śpiewającą dziewczyną. Och, cóż to było za uczucie, cóż to był za stan! Błoga nieświadomość i kompletne posłuszeństwo wobec śpiewaczki. Słodki głos, który przeistaczał wyrazy w najlepszy śpiew, jaki kiedykolwiek słyszała i wiedziała, po prostu wiedziała, że nie może mu się sprzeciwić, że musi zrobić wszystko, żeby ta piękna melodia trwała wciąż i wciąż, i wciąż, i wciąż. W środku wiedziała jednak, że coś jest nie tak, że powinna właśnie robić coś innego, a nie siedzieć tu i słuchać, ale nie mogła się ruszyć. Nie chciała się ruszyć. Po dłuższej chwili melodia gwałtownie się urwała, a Aru poczuła jednocześnie rozczarowanie i ulgę - rozczarowanie, że ten piękny śpiew został jej odebrany, a ulgę, że odzyskała władzę nad swoim umysłem i ciałem. Zamrugała wielce zaskoczona, widząc, jak Dachowiec się do niej zbliża i jeszcze chwilę oszołomione siedziała na pisaku, przecierając oczy. Przyjęła pomoc od dziewczyny, ale minęło kolejne parę minut zanim zdobyła się na jakąkolwiek odpowiedź. Była rozkojarzona i zastanawiała się, czemu nie zbiera muszelek, tylko siedzi i słucha jakiejś śpiewaczki. Dziwne, słyszała o tym, że ludzie mają zaniki pamięci, ale ona ich nie miała! Chyba. A może jednak? O matko, zaczynała się gubić we własnym życiu. No, ale teraz musisz się pozbierać i odpowiedzieć tej panience!, upomniała samą siebie w myślach, kręcąc na siebie głową i marszcząc niezadowolona brwi, ale zaraz jej czoło się wypogodziło, kiedy skierowała wzrok na kocią panienkę.
    - Cześć! - uśmiechnęła się tak szeroko, że mogłoby się wydawać, że zaraz sobie rozerwie kąciki ust, ale jakimś cudem jej twarz nadal była cała. Oczy nabrały radosnego blasku, który był tam niemalże zawsze. Spojrzała na jej łapkę w swoich dłoniach i zaczęła mówić, energicznie nią potrząsając.
    - Nazywam się Aruella Kirkea, strasznie miło mi Cię poznać! Często tu przesiadujesz? Matko, masz niesamowity głos! Oddałabym wszystko, żeby taki mieć, ale ja kompletnie nie umiem śpiewać, niestety. Za to umiem robić słodycze! Tak mi się wydaje, bo nikomu jeszcze ich nie dałam do spróbowania, ale jestem prawie pewna, że smakują dobrze, inaczej ja bym się źle czuła po ich zjedzeniu, nie sądzisz? Jesteś Dachowcem, ale fajnie! - słowa wydobywały się z niej z niesamowitą prędkością, ale ani razu nie zlepiły się w jedność, bo mówiła wyraźnie. Cały czas też potrząsała ręką Arii, dopiero teraz ją puszczając i uważniej przyglądając się nowej znajomej. Też była blada, miała białe włosy i równie jasne kocie uszy na łebku. Aruella nie mogła powstrzymać się od chichotu i śmiesznego zamachania rękami.
    - Tak w ogóle, mów mi Aru. Miło Cię poznać raz jeszcze, Ario! Naprawdę ślicznie śpiewasz i nie mam pojęcia jak, ale przyciągnęłaś mnie tu swoim głosem. Może to dobrze, bo i tak miałam zbierać muszelki, nawet mam kwiatki, popatrz! - podstawiła jej koszyk z roślinami praktycznie pod nos, ale zaraz go odsunęła, bo uznała, że koleżanka może to uznać za niegrzeczne. - Więc co, codziennie przychodzisz na plażę i tak sobie śpiewasz? Och, wybacz, jeśli mówię za szybko, to mi powiedz, ale jestem taka podekscytowana! Zawsze tak mam przy poznawaniu nowej osoby! Hej, mam świetny pomysł! Możesz pozbierać muszelki razem ze mną, co Ty na to?
    Aria
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Grudzień 2015, 15:41   

    Urocza Panienka pochwyciła rączkę Arii i podniosła się z ziemi. Białowłosa wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilkę aby ocenić, czy ów istotka nie ma czasem ochoty rzucić się z pięściami na Dachowczynię. Całe szczęście, ta młoda osóbka wydawała się całkiem przyjaźnie nastawiona, więc Rose poczuła ulgę. Przecież nie chciała wdać się w bójkę z tak ładną dziewczyną, chociaż wiedziała, że czasem należał się jej porządny kop w tyłek za te jej natrętną magię. Aruella - bo tak właśnie przedstawiła się niewiasta, potrząsała energicznie łapką kotołaczki, a z jej ust wypływało więcej słów niż Aria mogła sobie wyobrazić. Pytanie za pytaniem, stwierdzenie za stwierdzeniem a to wszystko z takim uśmiechem i zapałem, że biednej Dachowczyni aż zakręciło się w głowie. Nie przypomina sobie kiedy ostatnio spotkała tak żywą i rozgadaną istotę na swej drodze. Zazwyczaj natrafiała na osoby bardzo ciche i nieufne, a tu proszę, takie sympatyczne dziewcze! Kotka zwróciła również uwagę na kapelusz, który mieścił się na głowie Aru. Poczuła nagły przypływ wspomnień, kiedy to odpoczywała w tym miejscu, pogrążona w swoim śpiewie, gdy przydreptała się tutaj (oczywiście z pomocą magii Arii) mała dziewczynka - Kapelusznik. Ciekawe co dzieje się teraz z Iv, może kiedyś jeszcze ją spotka, przynajmniej miała taką nadzieję. Aruella w ogóle jej nie przypominała ale może chociaż są spokrewnione, kto wie. Ale co to, wróć dziewczyno na ziemię, przecież kultura wymaga udzielenia odpowiedzi na zadane pytania. Nastolatka wsłuchiwała się z uwagą aby wychwycić każde słowo.
    - Byłam tutaj kilka razy, to miejsce jest naprawdę wspaniałe. Zazwyczaj nie ma tu za dużo ludzi, otoczenie wydaje się takie spokojne, szum wody, szelest piasku wprawianego w ruch przez wiatr... każdy element tego miejsca sprawia, że czuje się tutaj naprawdę swobodnie... - Powiedziała to z takim spokojem w głosie, że pod jego wpływem nawet skała mogłaby się rozpłynąć. - Poza tym uwielbiam pływać, woda to jednak mój żywioł! - Wskazała wolną dłonią na Morze i uśmiechnęła się promiennie do swojej nowej znajomej, która wciąż zasypywała ją nową ilością pytań. Aria musiała się nieźle natrudzić aby wszystko zapamiętać i niczego nie pominąć.
    - Więc mówisz, że podoba ci się mój głos? - Wiedziała, że jej głos był ładny i nawet nieźle potrafiła śpiewać, jednak nigdy nie była przekonana, że to co ludzie sądzą o jej głosie, nie jest spowodowane tą magią, która nieźle mąci w głowie ludziom. - Dla nas Dachowców to nic takiego, wszyscy tak mamy... chyba. W sumie nie znam wielu przedstawicieli mej rasy - Zamyśliła się na chwilę. Była to jednak prawda, pomijając fakt, że nie za często wdawała się w rozmowy z przypadkowo spotkanymi istotami, Dachowców widywała bardzo rzadko. - Śpiew są u nas tak jak kocie uszy czy ogon - od urodzenia! Niektórzy rodzą się ze skrzydłami i rogami a my mamy wrodzoną umiejętność śpiewu, tak po prostu. - Dodała pośpiesznie, zanim z ust Aruelli nie wypłynęły kolejne słowa w odniesieniu do tego co Rose przed chwilą powiedziała.
    - Ciastka mówisz? Uwielbiam słodycze! - Uśmiechnęła się promiennie nastolatka a w jej oczach zabłysnęły iskierki. - Może kiedyś dasz mi spróbować, mogę przysiąc na mały palec, że szczerze je ocenie. - Zaśmiała się i pokazała Aru swój mały palec. To była prawda, Aria zawsze starała się być szczera, ponieważ uważała, że każdy zasługuje na prawdę i nie powinno się nikogo okłamywać.
    Po tych słowach Aruella wytoczyła z siebie kilkanaście szybkich zdań i pomachała swoim uroczym koszyczkiem pełnym różnokolorowych kwiatów przed nosem. Kiedy tylko ich pyłek dostał się do nosa kotki, ta kichnęła uroczo.
    - N-Niech Panienka troszkę zwolni, bo naprawdę zaraz się zgubię. - Dodała szybciutko, uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała przepraszająco na dziewczynę. - Muszelki... cóż czemu nie, wydaje mi się, że nie mam nic innego do roboty. - Uwolniła swoją rączkę, która niemal nadal drżała po poddaniu jej tak wielkim wstrząsom. Aria pstryknęła palcami i w jej dłoniach pojawił się maleńki koszyczek przewiązany białymi kokardkami.
    - No to szukajmy! - Zawołała wesoło i przybrała pozę niczym jakiś poszukiwacz z filmu, nie ukrywajmy - musiało to wyglądać komicznie. - Może opowie mi Panienka... - Zastanowiła się troszkę czy taki oficjalny zwrot nie przeszkadza dziewczynie - Aru... coś więcej o sobie - Zaproponowała, starała się jednak nie wyjść na taką ciekawską jaką naprawdę była.
    Aruella
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Maj 2016, 19:49   

    ~zt.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 6 Lipiec 2016, 17:46   

    Nie mogło być inaczej. Po prostu nie mogło. Naprawdę nie miała pojęcia, skąd nagle u niej takie sentymenty i dlaczego tak łatwo daje im się ponosić, jednakże opuszczając Namalowaną pustynię, nogi same ją tutaj poniosły. Wiele czasu minęło nim zdążyła w pełni odzyskać sprawność po wydarzeniach mających miejsce gdzieś tam w oddali, nawet nie wiedziała, czy potrafiłaby dokładnie określić miejsce, w którym leżała wyspa. Owszem, pamiętała w jaki sposób się na nią dostała, ale obecnie nie miała ze sobą mapy – oby ta przeklęta kartka przepadła czort wie gdzie i nigdy już nie pokazała się kotce na oczy – ani też obecna pogoda nie pozwalałaby jej dostrzec. Był mglisty poranek. Dość chłodny, jak na spędzanie go na plaży Morza łez, a przede wszystkim nadto wilgotny jak na standardy samej Hebi. Wszystko to sprawiało, że usilnie wmawiała sobie, że podczas jednej z podróży przez obraz musiała porządnie uderzyć się w głowę, przez co teraz robi rzeczy, których sama do końca nie rozumie. I nawet nie spróbuje tego zrobić.
    Wyciągnęła przed siebie prawą rękę, poruszyła nią w nadgarstku, zacisnęła i rozluźniła kilka razy. Dalej dawało się odczuć swoiste skutki powrotu kości na swoje miejsce, ale taką cenę warto było płacić w zamian za pełną sprawność i odzyskanie swojej własności. Tego nie znosiła. Jak, do cholery, ktoś śmiał przywłaszczać sobie jej rzeczy? I to nie byle jakie, całkiem mocno osobiste.
    - Co powiesz na to, hm? Nyaha, naiwna, głupia kapłanko. Tępi ludzie, którzy nie chcieliście grać wedle mojego planu! Macie za swoje. Mam nadzieje, że pozdychacie. I ta cholerna kraina razem z wami, nya. A ja mam się już dobrze, naprawdę całkiem dobrze, widzieliście? Nie pokonacie mnie, spróbujcie szczęścia! Nyahahaha. – Krzyczała gdzieś w niebyt, absolutnie zadowolona, że może wyrzucić to z siebie, choć zarazem potęgowało to w niej potrzebę rozerwania się w dobrze jej znany sposób. Czyż odwiedzenie Świata ludzi nie byłoby idealnym wyjściem teraz?
    Zaraz potem siły i odwaga ją opuściły, opadła powolnie na wątpliwie suchy piasek, który wcześniej uporczywie próbował wedrzeć się do butów, a teraz miał możliwość zaatakować większą powierzchnię jej ciała. Ale i sama Anastasia nie pozostawała mu dłużna. Pragnął bliskości? Więc ją otrzyma! Zebrała kilkoma ruchami niewielką kupkę, którą zaraz potem uklepała z każdej strony, tworząc ostrosłup. Widząc to, jej pupil nie pozostawał biernym, sam zaraz zabrał się za kopanie dołu, który miał mu służyć w bliżej nieznanym celu. Ale zabawy miał z tego sporo i to było najważniejsze. Natomiast Straszka, utworzoną figurę poprzecinała pazurem prostymi liniami wzdłuż i wszerz, po czym skwitowała pracę niemrawym uśmiechem. Piramida, świetnie. I na co jej ona? Takich nawet na oczy nie widziała, chociaż ludzie mieli je w swoim świecie gdzieś daleko, dalej niż w mieście połączonym przejściem ze Szkarłatną bramą. Zaraz potem zbudowała drugą, niemalże identyczną, a między nimi spoczął zmutowany, bo skazany na brak zdolności twórczych Topielicy, kot. Dookoła wysypała grunt zrobiony z drobnych kamyków wyrzuconych na brzeg przez wciąż falujące morze. Na szczęście były suche. Ale całość prezentowała się dość... ubogo. Skoro już zdecydowała się ubrudzić ręce i spędzić jakże relaksującą chwilę nad zabawą w architekta, to czemu by nie pociągnąć tego dalej. Przemieściła się, aby zdobyć więcej budulca, a kiedy usypana góra zasłoniła jej widok, zaczęła ją formować w obrzydliwy, monumentalny prostopadłościan. To doskonały wstęp do paskudnego zamczyska, jakiego obraz miała w głowie, a jakie na pewno nigdy nie powstanie. Życie. Dookoła budowli wykopała wąski, ale głęboki rów, czy tam fosę, jak kto woli, włożyła do niego nieco kępek plażowej trawy, które miały delikatnie zakryć podstępną pułapkę zastawioną tam na wrogów, po czym zabrała się do wykończenia zamku. U dołu, na frontowej ścianie wgniotła prostokątny kształt, odpowiedni dla kawałka kory drzewa, który znalazła, a dzięki spruciu części rękawa, zamocowała wszystko tak, by ulepszyć pałac o most zwodzony. Na górze prostopadłościanu zbudowała kolejny, mniejszy, w nim wgniotła muszlowe okiennice, a całość uwieńczyła kilkoma, dość krzywymi i nieidentycznymi wieżyczkami. Łał. Miała zamek strzeżony przez piramidy i kota. Każdy dzieciak o takim marzył.
    Długo jednak nie cieszyła oczu tym widokiem. Gwałtowny wstrząs ziemi zmusił morze do wyrzucenia z siebie fali o dalekim zasięgu. Zmiotła ona z powierzchni niemalże całą budowlę, a także nie zapomniała zmoczyć Anastazji, która prychając odskoczyła kilka metrów dalej. Rozrywki jej się zachciało.
    Oburzona wycisnęła wodę z ubrań i nie czekając na kolejną niespodziankę, ostatni raz rzucając wrogie spojrzenie na morską toń, odeszła wraz z pupilem w kierunku czegoś… białego puchu, który mignął jej w oddali. A może to tylko mgła?

    zt
    _________________
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 13 Lipiec 2016, 04:13   

    Nie wiem jak długo byłam nie przytomna wiem jednak, co sprawiło, że w końcu się obudziłam. Niemal żadna pobudka nie jest przyjemna a już szczególnie taka, którą spowodował ból i chłód. Ocknęłam się na plaży, po moim ciele rozlewały się fale bólu. Zmarznięta, mokra i obolała leżałam niczym szmaciana lalka wrzucona w kałużę. Piasek oblepiał mnie chyba z każdej strony, a fale rozbijały się o mnie miarowo. Słona woda podrażniała każde choćby najmniejsze zadrapanie, skóra piekła niemiłosiernie a w ustach czułam nieprzyjemną suchość. Byłam spragniona, czułam, że nie mam siły się podnieść. Leżałam starając się zidentyfikować największe ogniska bólu w swoim ciele. Z każdą chwilą, gdy stawała się przytomniejsza, ból stawał się bardziej dotkliwy zaś jego głównym źródłem okazała się ręka. Gdy tylko spróbowałam poruszyć ręką moje cierpienie przybrało na sile, zacisnęłam mocno zęby i zasyczałam z bólu. Niepewność zmusiła mnie do otworzenia, a to, co zobaczyłam sprawiło, że natychmiast napłynęły do nich łzy… Chciałam krzyczeć, drzeć się z przerażenia jednak gardło miałam nagle tak ściśnięte że jedynymi dźwiękami jakie się z nich wydostawały były piski mieszające się z łkaniem. Strach wyzwolił w moim ciele znaczącą dawkę adrenaliny, która pozwoliła mi podnieść się do siadu i przyjrzeć się bliżej temu co tak mną wstrząsnęło. Zdrową dłoń zacisnęłam na nadgarstku tej, z której rozchodziły się ból, dłoń była pozbawiona jednego z palców oraz części śródręcza. Wpatrywałam się w swoją okaleczoną dłoń, dzikim lecz zarazem mętnym od łez wzrokiem. Nagle moją głowę zaatakowały migawki wspomnień dotyczące wydarzeń z przeklętej wyspy. Scena śmierci kapłanki, jej bijące serce w mojej dłoni…. Wszystko działo się tak nagle, tak szybko…. A potem… Tamte stworzenia, dziwne istoty o okazałym porożu, „ludzkich” rysach i… Moje myśli zakotłowały się w stop klatkach widziałam nagle to co się stało, to w jaki sposób zostałam porwana przez te stworzenia z resztą nie sama… tamtą dwójkę też zabrały. Sceny, których nigdy nie chciałabym mieć w pamięci wryły się w nią jakby ktoś wyrył je tam stalowym dłutem. Krew, ból i dźwięki rozrywanych tkanek… a potem ciemność. Mrok, chłód, szum fal i porykiwanie Lazura… Lazur!

    Oczy nagle rozwarły mi się szerzej, nerwowo zaczęłam oglądać się na wszystkie strony. Po policzkach ciekły mi łzy a z rany sączyła się krew. Ale teraz moje własne cierpienie zeszło na dalszy plan, teraz liczył się ktoś ważny dla mnie, kogo musiałam odszukać. Łamiącym się głosem wykrztusiłam z siebie wołanie.
    -L-lazur?! Gdz-ie jesteś? Lazur?!
    Z niemałym trudem podniosłam się z ziemi, jednocześnie oceniając stan reszty swojego ciała a przynajmniej tą cześć obrażeń, jaka była wyraźna na pierwszy rzut oka. Liczne rany, zadrapania oraz tępy ból odzywający się w podbrzuszu jednak żadnych więcej ubytków w ciele. Mogłam iść, choć z trudem, wiedziałam jednak, że muszę. Ubrania ciężkie od wody zwisały ze mnie niczym szmaty i tylko dodatkowo sprawiały trud w poruszaniu się. Buty? Miałam je na pewno na wyspie, teraz jednak moich stóp nic nie dzieliło od mokrego piasku.

    Łkałam, choć starałam się jakoś zdusić w sobie płacz. Bałam się, że poza częścią siebie straciłam również wiernego przyjaciela, mojego oddanego opiekuna. Niespodziewanie poczułam jak o mój bok ocierają się mokre pióra, które po chwili ustąpiły twardej łusce. Momentalnie przywarłam do bestii, pozwalając łzom płynąć swobodnie.
    -Tak się bałam… Żyjesz, żyjemy… Przepraszam Cię to wszystko moja wina… Gdybym nie dała zwieść się…
    Przerwałam nagle w pół słowa, ponieważ nagle nasilił się ból, który teraz ścisnął mój żołądek z taką siłą że skończyło się to torsjami. Jasny piasek został zabrudzony mieszaniną krwi, morskiej wody i treści żołądkowych. Przez chwilę czułam jakbym znowu miała stracić przytomność, jednak to się nie stało. Słyszałam zmartwione pomruki, jakie wydawał z siebie Aurem, nie umiałam go jednak uspokoić.
    -Nie wygląda to dobrze… Musimy się stąd wydostać, musimy znaleźć pomoc.
    Lazur też doskonale o tym wiedział, przez chwilę obserwowałam jak stara się poderwać do lotu jednak nie było to możliwe, jedno z jego skrzydeł ucierpiało. Biało-błękitne pióra nosiły znamiona krwi. Powstrzymałam bestię przed dalszymi próbami wzbicia się do lotu. Korzystając z obecności wody obmyłam najpoważniejsze rany choć przypłaciłam to kolejną porcją bólu jakie powodowało pieczenie zawartej w wodzie soli…. Z znaczącej reszty tego co zostało z mojej bluzki wykonałam prowizoryczny opatrunek na swoją rękę, musiałam jakkolwiek zahamować krwawienie. Utrata kończyny albo i jej części dla każdego musi być traumatycznym przeżyciem… Mnie jednak utrata ta zabolała dodatkowo z racji tego iż pozbawia mnie możliwości robienia tego co kocham, czyli gry na flecie… Bo jak okaleczona ręka ma sprawnie grać na takim instrumencie? Nie było teraz jednak czasu na użalanie się, dlatego razem z Lazurem ruszyliśmy przed siebie w stronę lasu.

    Sytuacje znacznie utrudniał fakt, iż zupełnie nie wiedziałam, w jakim miejscu wylądowaliśmy i czy obrany przeze mnie kierunek był właściwym. Nim jeszcze udało nam się opuścić plaże jeden z moich upadków wzbogacił mnie o kolejną ranę.

    Gdy wkraczaliśmy coraz głębiej w las z nadzieją wypatrywałam jakiejś ścieżki albo czyichś siedlisk, nie natrafiliśmy jedynie na opustoszałą chatę, która wyglądała jakby byle podmuch wiatru mógł zaważyć jej istnienie. Przy tej właśnie chacie po raz kolejny odezwał się ból podbrzusza, ponownie zwymiotowałam tym jednak razem większą ilością krwi.

    Nie wiem ile czasu zajął nam ten morderczy marsz, nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na niewielkiej polanie pełnej krzewów, ich gałęzie były pełne sporej wielkości jasno różowych owocach o przyjemnie słodkim zapachu. Byłam spragniona a te owoce, choć całkiem obce wydawały mi się soczyste. Nie myśląc wiele niezgrabnie zaczęłam zrywać ich kiści lewą ręką, wiele z nich upadało na ziemie, reszta lądowała w moich ustach. Lazur, choć z większym ociąganiem w końcu przyłączył się do tej małej „uczty”. Niespodziewanie przed oczyma zamajaczyła mi czyjaś niewyraźna sylwetka, uradowana tym widokiem chciałam się podnieść i zawołać o pomoc. Nie udało mi się to, ponieważ przed oczami nagle zrobiło mi się ciemno a w ustach poczułam smak krwi… Ostatnim, co usłyszałam był wściekły ryk Lazura, oraz odgłos zbliżających się ku mnie kroków. W mojej głowie echem odbyły się też dwa słowa „ głupi kot…” słowa, które wypowiedział obcy męski głos...

    Zt. / C.D -> Tutaj
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Wspomnienie Senne

    Godność: Revi Destin / Mello Alisder
    Wiek: Wizualnie ok. 20 lat
    Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą.
    Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg
    Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego.
    Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy.
    Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x
    Pan / Sługa: Brak.
    Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte .
    Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x
    Bestia: Innocenza
    Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.)
    Stan zdrowia: 100 % hp
    Dołączyła: 24 Mar 2014
    Posty: 187
    Wysłany: 27 Lipiec 2016, 23:08   

    Właściwie wybór miejsca był dość spontaniczny, osobiście sądziłem, że udamy się do jakiejś knajpy, w której będzie można napić się czegoś ciepłego i najeść. Sam, więc nie wiem jak to się stało, że w końcu skończyliśmy na plaży. Może w Krainie Luster knajpy nie są już czynne nocami? A może Foku uznał, że tego rodzaju miejsce nie jest odpowiednim, aby rozmawiać o „interesach”? W sumie mógł mieć, co do tego rację. Gdyby członek jakiejś wrogiej organizacji podsłuchał naszą rozmowę to oboje moglibyśmy wpaść w tarapaty. Nie mniej jednak w dalszym ciągu nie czułem się w pełni swobodnie przy szkarłatnookim i wolałbym znaleźć się w miejscu gdzie, choć w oddali kręciliby się jeszcze jacyś ludzie. Ale nie, my wylądowaliśmy na plaży, nocą, sami… No może nie licząc dwóch parek, które zostawiliśmy za sobą jakiś czas temu. Zakochani zdecydowanie byli zadowoleni z faktu, że szybko zniknęliśmy z ich pola widzenia. Trudno z resztą się im dziwić. Kto by chciał, aby zakłócać mu romantyczny piknik nad brzegiem morza i to pod rozgwieżdżonym niebem. Zdążyłem nawet usłyszeć jak blond włosa kobieta wspomina coś o tym, że to właśnie dziś nadeszła wyjątkowa noc. Moje myśli względem jej wyjątkowości pobiegły w zupełnie innym kierunku, zawróciły dopiero, kiedy kobieta zaczęła tłumaczyć swemu lubemu o fenomenie deszczu spadających gwiazd.
    Zafascynowany posłyszaną informacją od razu uniosłem oczy ku niebu wypatrując tego fenomenu. Niebo już teraz wydawało mi się pięknym, jego bezkres potęgowało morze, w którego tafli niebo znajdowało swe odbicie. Morska bryza była chłodna, jednak zapach który z sobą niosła orzeźwiał. Szum fal rozbijających się o brzeg niósł ukojenie dla nerwów. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Ponownie moje myśli uciekły do postaci Aarona. Musi mieć niesamowity widok z swojej latarni… Ciekawe czy wie o deszczu spadających gwiazd… Niestety świat bywa okrutny dla tych, którzy zbyt długo błądzą z głową w chmurach ( a w tym wypadku z głową wśród gwiazd). Rozmarzony nawet nie spostrzegłem, kiedy pod moimi nogami pojawiła się jakaś wyrzucona na brzeg gałąź… Oczywiście musiałem o nią zahaczyć, nie brakowało wiele bym ponownie wylądował na ziemi… szczęśliwie w ostatniej chwili zdołałem ponownie złapać równowagę. Zażenowany od razu zerknąłem na czarnowłosego zastanawiając się czy zauważył moją wpadkę.
    _________________

    Revi
    ~
    Mello

    X X X X
     



    Biały Królik

    Godność: Foku
    Wiek: 20
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy.
    Nie lubi: Cieni i Dachowców.
    Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg
    Aktualny ubiór: *czarny garnitur *buty garniturowe *biała koszula *czarny krawat
    Zawód: Informator, płatny zabójca.
    Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce
    Stan zdrowia: W normie.
    Dołączył: 14 Lis 2015
    Posty: 49
    Wysłany: 28 Lipiec 2016, 15:29   

    W miarę, jak szli długim korytarzem prowadzącym do wyjścia z krateru temperatura stopniowo wzrastała. Gdy znaleźli się już na powierzchni, czarnowłosy z ulgą odczuł nagłe uderzenie ciepłego powietrza. Szczęśliwie ta mroźna pogoda była domeną jedynie tamtej rozpadliny. Chociaż, akurat tego nigdy nie można było być pewnym, w końcu mowa o Krainie Luster. Tutaj wszystko rządzi się swoimi prawami. Za kolejny punkt swojej wędrówki obrali dalsze niezbadane rubieże. Tak naprawdę, to Foku kompletnie nie miał pojęcia o lokalnej geografii. Z pewnych, niezależnych od niego przyczyn musiał wybrać się w "podróż służbową", którą postanowił wykorzystać do pozyskania nowych informacji. Jak dotychczas nie szło najgorzej. Poznał kilka ciekawych indywiduów, zawarł jedną ciekawą znajomość, a teraz trafił na kogoś w potrzebie. Taki z niego był altruista. Gdy tylko widział kogoś zatroskanego, pędził by mu pomóc. Jego dobroć serca wręcz mogła zadziwiać. Taaak. Dobry ziomek Foku. Pustym stepom miejsca ustąpiły pojedyncze drzewa i krzewy, by ostatecznie przegrać w tym starciu z piaszczystymi wydmami. Znów rozciągał się przed nim bezkres - tyle tylko, że oceanu. - Przydałoby się coś zjeść w niedługim czasie. - Już od kilku godzin męczyło go uczucie kłującego ssania w żołądku. Pech chciał, że znów znaleźli się na kompletnym odludziu. O jakiejś agroturystyce nie było raczej mowy. Mijali jakieś pojedyncze, zabłąkane osoby, lecz nic ponadto. Z lekką dezaprobatą spojrzał na blady piasek. Cmoknął niezadowolony, robiąc na nim pierwsze kroki. Kątem oka znów wychwycił tą samą, bladożółtą smugę, która szybko przebiegła po ciemnym, nocnym niebie. Nie wydawało mu się. Zastanawiał się, o co może chodzić z tym czymś. W tym czasie młodziak zaczął znów swoje pajacowanie, potykając się o coś. Mężczyzna zignorował to jednak.
    - Więc... porozmawiajmy o interesach. - odparł, rozkładając ręce na boki. - Może zacznę trochę od końca, wiem, że dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, jednak nie biorę zleceń w ciemno. Jesteś wypłacalny panie... - urwał na moment, szukając jego imienia w swojej pamięci.
    - ...Mello? - dokończył z lekkim akcentem pytającym.
    _________________
     



    Wspomnienie Senne

    Godność: Revi Destin / Mello Alisder
    Wiek: Wizualnie ok. 20 lat
    Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą.
    Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg
    Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego.
    Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy.
    Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x
    Pan / Sługa: Brak.
    Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte .
    Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x
    Bestia: Innocenza
    Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.)
    Stan zdrowia: 100 % hp
    Dołączyła: 24 Mar 2014
    Posty: 187
    Wysłany: 28 Lipiec 2016, 17:34   

    Wyglądało na to, że Pan Informator nic nie zauważył, co bardzo mnie zadowoliło. To ciało różniło się jednak od mego dotychczasowego, mogłem się spodziewać, że kilka wycieczek po pewnym gruncie nie załatwi sprawy. Spora zmiana w wzroście oraz wadze nie była w końcu bez znaczenia. Dalej ciężko było mi uwierzyć, że byłem w stanie w tak banalnie prosty sposób dokonać tak dużej zmiany, a to wszystko za sprawą magicznej obroży. Gdy tak o niej myślałem instynktownie wsunąłem palce za arafatkę upewniając się, iż zapięcie przy obroży czasem się nie poluzowało… Wizja tego, że magiczny przedmiot mógłby ześlizgnąć się z mojej szyi ujawniając mój sekret dalej napawał mnie sporą gamą niepokoju. Zapięcie działało jak należy, więc mogłem odetchnąć z ulgą.
    Kątem oka w miejscu niedaleko od tego, w którym właśnie się znajdowaliśmy dostrzegłem dwa spore konary, niemal w całości pozbawione kory. Po dokładniejszej obserwacji można było dostrzec, że oba konary zostały przystosowane do roli ławek. Nie zastanawiając się długo ruszyłem właśnie w kierunku łatek, miałem nadzieję, że Foku pójdzie w moje ślady. Gdy mężczyzna odezwał się zerknąłem jednak w jego stronę słuchając uważnie tego, co miał mi do powiedzenia.
    -Zgadza się, Mello.
    Odezwałem się jeszcze nim rozsiadłem się wygodnie na ławce utworzonej z drewna wyrzucanego przez morze. Brak kory sprawiał, że drewno było przyjemnie gładkie, wodziłem po nim palcami przez chwilę aż natrafiłem na czyjeś inicjały. Widać zwyczaje istot magicznych nie różniły się wiele od tych lidzkich.
    -A, co do kwestii wypłacalności… Wszystko zależy od tego na ile wycenisz to zlecenie. Myślę jednak, że jakoś się dogadamy. Przyjmujesz płatność również w ludzkiej walucie?
    Tak prawdę powiedziawszy wcale nie byłem taki pewny, co do kwestii mojej wypłacalności… W końcu nie zarabiałem, jako kelnerka i pomoc kuchenna szczególnie wiele. Nie miałem też pojęcia ile wynosiły stawki mężczyzny. Informacje kosztują musiałem się z tym liczyć. Zacząłem się zastanawiać nad tym co jeszcze mógłbym ofiarować czarnowłosemu w ramach ewentualnej zapłaty bądź dopłaty… Może nowy telefon komórkowy byłby w stanie go zainteresować?
    _________________

    Revi
    ~
    Mello

    X X X X
     



    Biały Królik

    Godność: Foku
    Wiek: 20
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy.
    Nie lubi: Cieni i Dachowców.
    Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg
    Aktualny ubiór: *czarny garnitur *buty garniturowe *biała koszula *czarny krawat
    Zawód: Informator, płatny zabójca.
    Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce
    Stan zdrowia: W normie.
    Dołączył: 14 Lis 2015
    Posty: 49
    Wysłany: 5 Sierpień 2016, 12:57   

    Trochę im to zajęło, lecz wreszcie przeszli do konkretów - ku uciesze czarnowłosego. Powiódł wzrokiem za wątłą postacią, która usadowiła się na nagiej gałęzi. Od tego momentu zaczynało się robić najciekawiej. Zawsze z niecierpliwością czekał, jak zareagują jego zleceniodawcy, gdy dowiedzą się, że...
    - Ty będziesz moją zapłatą. - odparł głośno i wyraźnie, kierując palec wskazujący wprost na Mello. Oczy Lunatyka rozbłysły na moment intensywniejszym szkarłatem, a za jego plecami, niczym na zawołanie spadła kanonada gwiazd, dodając mu jeszcze większej dozy widowiskowości. Ba, jakby jej było mało, z impetem uderzył nogą w piach, wzbijając w powietrze pokaźnych rozmiarów tuman pyłu. Gdy zasłona opadła po kilku chwilach, oczom młodego chłopaka ukazał się zaskakująca konstrukcja. Oto obok Foku pojawił się zamek w stylu barokowym, wykonany tylko i wyłącznie z piasku. Magia.
    - Takie hobby. - posłał mu krótki uśmiech i ruszył w jego kierunku, pozostawiając małe dzieło sztuki samo sobie. Prawdopodobnie chciał w ten sposób przekazać mu, że nie jest pospolitą jednostką, a uzdolnionym... fachowcem. Trochę niecodzienne metody, aczkolwiek w zależności od typu osoby, z którą miał do czynienia mogło to dać nawet wymierne skutki.
    - Oczywiście, nie w dosłownym znaczeniu. Nie interesuje mnie waluta ludzi. Wątpię, czy posiadasz coś, co mogłoby mnie zainteresować, dlatego też chcę Ciebie, a dokładniej przysługi, którą będziesz mi winny, gdy nadejdzie odpowiedni czas. - wytłumaczył, nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy. Napawał się nieco tą chwilą. Lubił obserwować tę wewnętrzną walkę maluczkich. Zdarzało się to najczęściej, gdy trafiał na kogoś, kto nie był na tyle zdeterminowany, by zaprzedać samego siebie. Bywało, iż zdarzali się desperaci, nie mając nic do stracenia. Bardzo często przystawali na tego typu umowę bez namysłu, co było dla nich zgubne w skutkach, gdyż nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Traktowali Foku lekceważąco, a samo zawarcie zlecenia, jako jakieś luźne zobowiązanie. W tym temacie również zamierzał uświadomić Zjawę, lecz dopiero po usłyszeniu wstępnej odpowiedzi. Czerwonooki wziął krótki rozbieg i sprawnym susem znalazł się na przeciwległym konarze.
    - Więc jak? - odparł, wyciągając w kierunku nieznajomego dłoń.
    _________________
     



    Wspomnienie Senne

    Godność: Revi Destin / Mello Alisder
    Wiek: Wizualnie ok. 20 lat
    Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą.
    Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg
    Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego.
    Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy.
    Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x
    Pan / Sługa: Brak.
    Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte .
    Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x
    Bestia: Innocenza
    Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.)
    Stan zdrowia: 100 % hp
    Dołączyła: 24 Mar 2014
    Posty: 187
    Wysłany: 8 Sierpień 2016, 13:37   

    Przecież ja nie wierzę nawet w Boga… Więc tym bardziej irracjonalnym wydaje się to że właśnie mam wrażenie jakby objawił mi się jakiś złośliwy demon… Niecodzienna iście widowiskowa sceneria w postaci nocnego nieba które rozświetlały właśnie warkocze spadających gwiazd, w połączeniu z spojrzeniem intensywnym niczym światło szkarłatnego neonu… przez chwilę zmroziło mi krew. Znów naszyły mnie myśli, że to właściwy moment, aby zdecydować się na ucieczkę. Oczami wyobraźni już wertowałem kieszenie i przegrody plecaka zastanawiając się nad tym gdzie też umieściłem bursztynowy kompas. Już mogłem z tego wszystkiego wyciągnąć pewną lekcję. Kompas należy mieć przy sobie, najlepiej w kieszeni bluzy czy spodni, aby móc tylko swobodnie wsunąć do niej dłoń i niepostrzeżenie uaktywnić przedmiot.
    Co do mojej mimiki jak i ogółu reakcji na słowa czarnowłosego… Podejrzewam, że wyglądałem tak jakbym właśnie złapał za uszkodzony przewód elektryczny. Efekt można powiedzieć piorunujący. To też przez dobrą chwilę wpatrywałem się w Foku wzrokiem, który zdradzał niemal wszystkie me obawy… Oprzytomnienie spowodowała dopiero dalsza akcja, wzbita w powietrze chmura pyłu, za której ukazał się nie byle, jaki zameczek. Zamrugałem kilkukrotnie zastanawiając się jak owe dzieło miało prawo powstać. Jak On to…. Telekineza? A może inna moc…. Jeszcze chwilę temu myślałem, że sprawy przybierają pomyślny obrót. Co prawda dalej obawiałem się ceny i wychodzi na to, że słusznej. Przełknąłem ślinę starając się na powrót przybrać pewniejszą siebie postawę, która przy tym facecie okazała się równie trwała, co droga porcelana… Wsłuchałem się w kolejną wypowiedź czerwonookiego. Skinąłem głową na znak, że słucham, wzrokiem powiodłem jednak ku piaskowej konstrukcji. Robiła wrażenie trzeba było przyznać, była też dobrym punktem aby na chwile móc skupić spojrzenie na czymś bezpiecznym a w każdym razie czymś co nie wprawia mnie w niepokój…
    Co do posiadanych przeze mnie przedmiotów, cóż sadziłem, że czarnowłosy mógł być w błędzie, ja jednak nie miałem zamiaru go z niego wyciągać. Nie spieszno mi było do rozstawania się z swym magicznym dobytkiem jednak… do bycia czyimś chłopcem na posyłki również. Zapatrzyłem się na piaskową konstrukcję, błądząc spojrzeniem po jej licznych detalach. Przypomniała mi się scenka z pewnej bajki, którą to swą uwagą obarczałem od czasu do czasu zerkając w ekran niewielkiego telewizora podczas wykonywania codziennych obowiązków w kawiarni. Nim się obejrzałem to co malowało się w moich myślach przeszło do rzeczywistości za sprawą mojej mocy. Spod piasku zaczęły nagle wyrastać pędy rośliny przypominającej połączenie róży z orchideą o zaskakująco długich kolcach. Roślina, która można by powiedzieć pojawiła się znikąd zaczęła wyrastać wokół zamku, pnąc się ku górze, aby ostatecznie stworzyć wokół niego coś na kształt klatki.
    Przyglądałem się temu, co właśnie nieświadomie stworzyłem, ogarnęła mnie nutka niepokoju… jaką wywoływały kolce. Nawet niezwykle piękne i licznie pojawiające się na „klatce” fioletowe kwiaty nie były w stanie przyprawić mnie o większą pogodę ducha. Korzystając z tej mocy zwykle skupiony byłem tylko na jej pięknym wizualnie aspekcie, teraz jednak coś podsuwało mi jej inne zastosowanie.
    Z wiru myśli wyrwał mnie odgłos uderzenia o drewniany konar, podniosłem spojrzenie na wyciągniętą ku mnie dłoń. Pokręciłem nagle przecząco głową, po czym wyprostowałem się i odezwałem do czarnowłosego. Sam nie wiedziałem, jakim sposobem nagle udało mi się przywołać tyle stanowczości w swym głosie.
    -Wyświadczenie przysługi to bardzo obszerny temat. Dla jednego przysługą będzie zajęcie się jego kotem podczas wyjazdu dla innego usunięcie kogoś niewygodnego… Nie chce wchodzić w tak niejasny układ. Jakiego rodzaju przysług oczekujesz w zamian za informacje? Chciałbym usłyszeć jakiś przykład…
    _________________

    Revi
    ~
    Mello

    X X X X
     



    Dzieło Sztuki: Groteska

    Godność: Francisca Enjabre
    Rasa: Zjawa Senna
    Lubi: Uroczych naiwniaków, mężczyzn, płacz, mężczyzn, żałość, mężczyzn i zgrzytanie zębów. Wspominałam o przystojnych facetach?
    Nie lubi: Tych, którym wydaje się, że są tacy cwani, zimna
    Wzrost / waga: 173cm/67kg
    Aktualny ubiór: fabuła - http://goo.gl/38H3qu + chusta na głowie
    Zawód: Oszustka, złodziejka, mąciwoda
    Pod ręką: portfel
    Nagrody: Korale Zamiarne
    Dołączył: 14 Lip 2016
    Posty: 29
    Wysłany: 8 Sierpień 2016, 21:19   

    Przez noc ciemną i ponurą szła sobie Chmarcia wesoło. Szła sobie borem i lasem, i nie wiedziała, co ze sobą w sumie zrobić. W większości miast miała już zbyt szeroką i ponurą sławę, aby móc się zabawić całkowicie luźno, nie myśląc o tych wszystkich strażnikach, plotkach i planujących zemstę maluczkich. Niestety, nuda ssała jej wnętrzności niczym pasożyt już od paru dni, a ona potrzebowała rozrywki. Podobno miała być niedługo noc spadających gwiazd, jednak nie obchodziło jej to zbytnio. W końcu co cennego może dać jej niebo? Jak takie niebo skrzywdzić, aby pozłorzeczyło pod jej adresem? Ukraść słońce i księżyc...? Zapiszmy to sobie w rubryczce "na kiedyś".
    Sama nie wiedziała, jak daleko zabrały ją jej nogi, ponieważ zazwyczaj wolała się trzymać z daleka od podobnej dziczy. Wszędzie chaszcze i kolczaste rośliny wydm, pochlastać się można. Tylko patrzeć, aż jakiś badyl rozerwie jej nową spódnicę! Było to tuż przed chwilą, kiedy to miała uprzeć się i zdecydować "Basta! Lecę sobie stąd!" i zamienić się w szalony rój, jednak zobaczyła w odległości 20-25 metrów jednego faceta, który drugiemu facetowi postawił zamek. I zbliżał się w jego kierunku. Ojejejej... gorzko gorzko! Może zaraz zaczną się obściskiwać? Jakie by to było urocze - i jakie zabawne! I Ojejejej! Już wyciąga rękę w jego kierunku! Ten żar! To napięcie! I róże, przepiękne róże pojawiające się znikąd! Może nie był to najlepszy możliwy moment, ale w Francisce obudziła się mała yaoistka. Ciekawe, jak potoczy się dalej to wszystko?
    Ojejej! A tamten kręci swoją słodką, chłopięcą główką! No jak on mógł, szczyl przebrzydły! Rujnować tak perfekcyjny moment? Jeśli nie zaraz zacznie się całowanie, którego tak bardzo wyczekiwała, zacznie się piekło dla nich obu! Chmara skuliła się lekko i zawołała tak, aby jej głos odbił się echem od pustej plaży:
    - Cobarde! Tchórz! Tchórz i impotent! - bo kopniaki trzeba dawkować, zanim zacznie się rozwalać czyiś łeb. Jeśli którykolwiek postanowiłby poszukać źródła jej głosu, ona zapewne uklękłaby za wydmą, otoczona zasłoną falujących cieni, licząc, że w absolutnej czerni nikt jej nie dojrzy.
    _________________

    Chmara theme - by bratke
     



    Biały Królik

    Godność: Foku
    Wiek: 20
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy.
    Nie lubi: Cieni i Dachowców.
    Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg
    Aktualny ubiór: *czarny garnitur *buty garniturowe *biała koszula *czarny krawat
    Zawód: Informator, płatny zabójca.
    Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami.
    Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce
    Stan zdrowia: W normie.
    Dołączył: 14 Lis 2015
    Posty: 49
    Wysłany: 18 Sierpień 2016, 15:28   

    Oho, trafił mu się skrupulatny. No dobrze, więc należało zacząć pertraktacje. Nie uda się czarnowłosemu zgarnąć całej puli nagród, ale to nic, tak będzie przynajmniej nieco ciekawiej. Mello nie musiał mu przecież wcale niczego ułatwiać, nie wszystko w końcu było oczywiste z jego perspektywy.
    - Hmmmm... - przyłożył palec wskazujący do ust i mruknął, niby to zastanawiając się nad doborem słów i odpowiednim naświetleniem sprawy. W rzeczywistości przykład miał już gotowy. Nawet kilka. W zależności od typu osoby wykorzystywał ten, który mógł być najbardziej... pomocny.
    - No więc... - rozpoczął, lecz zdania nie dokończył, gdyż przerwał mu czyiś krzyk. Przestrzeń na której się znajdowali była stosunkowo płaska, toteż, nawet pomimo niezbyt donośnego szumu wody, nie było szczególnie trudnym określić przybliżony kierunek, z którego dobiegł ich ów dźwięk.
    - Nie jesteśmy sami. - mruknął niezbyt zadowolony. Właśnie mieli przejść do sedna całej sprawy, a tutaj nieproszony gość, o niewiadomych zamiarach. Choć sądząc po słodkich słówkach, które padły z jego ust, to nie koniecznie był duszą towarzystwa. Prawdopodobnie nie mógł usłyszeć o czym rozmawiali, gdyż znajdując się zaledwie dwa metry od siebie, nie było potrzeby nadwyrężać strun głosowych. Nie zmieniało to jednak faktu, iż Foku nie czuł się na tyle bezpiecznie... Nie, wróć, to złe słowo. Na tyle pewnie, by kontynuować dobijania targu. W pierwszej chwili rozważał użycie Visum, lecz doszedł do wniosku, że da to pożądanego skutku. Plus, nie planował póki co, wplątywać się w żadne pojedynki czy konfrontacje. Postanowił się wstrzymać.
    - Oddalmy się nieco, dokończymy po drodze. - to mówiąc, zeskoczył z konaru z niebywałą gracją, wprost na nieoceniony w swej uciążliwości piasek. Wyczekał moment, aż Mello dorówna mu kroku i wrócił do poruszonego wcześniej przez nich tematu, jednocześnie wytężając przy tym swe zmysły, by móc obserwować otoczenie, zwracając szczególną uwagę na kontury i zarysy postaci, które mogłyby przemknąć w ich pobliżu.
    - Powiedzmy, że mamy skalę w przedziale od 1 do 10, a rodzaje przysług w zależności od poziomu trudności grupujemy w trzy przedziały. Od 1 do 3, od 4 do 6 i od 7 do 9. Poprosiłeś mnie o trzy rzeczy. Chciałeś: "Dowiedzieć się czegoś o działaniach Anarchs." , "Wiedzieć, do czego dążą." oraz "Skontaktować się z którymś z przywódców.". Pierwsze dwie, sądząc po ogólnikowości stwierdzeń, to w zasadzie chyba jedno i to samo, o ile się nie mylę, jeśli jest inaczej, to proszę o szersze wyjaśnienie. Wychodzę z założenia, że chcesz wiedzieć, jakie są ich idee i główny cel. Nie sądzę, by byli skorzy do dzielenia się szczegółowymi planami działań z osobami niewtajemniczonymi, a tobie, jak mniemam, osobie bez żadnych powiązań z tą organizacją, nie są one do niczego potrzebne. Druga sprawa, to znalezienie przywódcy. To ma być dokładnie przywódca, czy członek organizacji, który Cię do tego przywódcy doprowadzi? I w jakim celu, chcesz się z nim spotkać? I tutaj zaznaczam, nie pytam dlatego, iż chcę to wiedzieć. Nie ja, lecz oni będą chcieli to wiedzieć. Nie mam powodu, by być wścibskim, toteż zastanów się, co mam przekazać i co ty chcesz przekazać. Nie mam w zwyczaju wykonywania pustych przebiegów, mogę dać Ci namiary na konkretną osobę, ale czy ta wyrazi chęć spotkania się i kooperacji zależy w dużej mierze również od Ciebie. Wracając do meritum. Oceniam sumarycznie oba zadania na mocne trzy, więc... Jako zapłatę, będę oczekiwał w zasadzie czegoś podobnego do tego, czego ty wymagasz ode mnie. Przekazania informacji komuś lub zdobycie ich dla mnie, jednak nic, co mogłoby zagrozić twojemu życiu. Dbam o renomę, a eksterminacja własnych klientów, nie jest dobrym sposobem na reklamę. - mówił stosunkowo cicho, prawie na granicy szeptu. Starał się przedstawić wszystko w miarę czytelnie, by nie pozostawić większych wątpliwości. Na koniec uśmiechnął się przyjaźnie do młodzieńca, puszczając do niego oko, które chwilę później mimowolnie powędrowało na bok, zerkając za ich plecy.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,43 sekundy. Zapytań do SQL: 10