• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Styczeń 2017, 19:35   

    W jakiś dziwny sposób był usatysfakcjonowany, słysząc kasłanie towarzysza. Może i był silniejszy i wyższy od Gawaina, ale nadal dało się go normalnie zranić, choć Cień wiedział, że jego ciało jest mniej wrażliwe od serca.
    - Jak do wielu innych rzeczy - powiedział smętnie, a jego głos odbił się od pustych ścian i podłóg - czasem sam siebie zaskakuję - westchnął. Lisołak jak zwykle dokazywał, ale on nie miał humoru na żarty. Czasem tęsknił za tą małą Senną Zjawą, przy której brak uśmiechu nie był problemem. Swoją drogą, musiało być z nią coś bardzo nie halo, że jej spektrum wyrażanych emocji było tak wąskie.
    Przymknął okna i wrócił do rozłupywania drzwi na kawałki. Pozbierał rozszczepione drwa i wrzucił do pieca. Chciał się wykąpać po pracy, bo łazienka była w zasadzie nienaruszona, ale dalej musiał nagrzać czymś wodę. - Trochę ci zazdroszczę. Zabijać tak bezkrwawo w objęciach kochanka lub kochanki, szamotając się w nieco inny sposób, niż tradycyjny, a do tego jak przyjemnie... - posłał demonowi pytające spojrzenie, po czym wskazał otwartą dłonią na piec - mógłbyś? - wytrzepał rękawiczki. Pracując w nich, przynajmniej nie powbijają mu się drzazgi. Oparł się o kafelki - Możesz sobie z tego żartować, ile chcesz, ale naprawdę nie jestem wtedy przyjemny - zaszurał butem, rozgarniając popiół na boki i parsknął z kwaśnym uśmiechem na ustach - Też bym chciał wiedzieć, jaki jestem i jaki będę. Może ciebie to nie trapi, ale mnie owszem, choć okazyjnie - odepchnął się od pieca i wrócił do pracy. W łazience przerobionej na prowizoryczny składzik wygrzebał jakąś miotłę i wiadro, do którego nalał wody. Skropił pył, by nie unosił się w powietrze i zaczął zamiatać. -Akceptacja to słowo osób mających swodobę wyboru tego, co chcą dostrzegać. Jesteś taki i koniec kropka. Nikt na to nic nie poradzi - odpowiedział krótko, zbywając wesołkowaty ton lisołaka. Wypowiadając te słowa, Gawain miał na myśli zarówno demona, jak i siebie samego. Wszystkie nowo poznane fakty zaskakiwały, ale nie było to związane z tolerancją lub jej brakiem. Do tego rudzielec wysnuwał podejrzenie, że Lusian czerpie radość z wkurzania go i wbijania szpil w jego przywary. - To mógłbyś chociaż wziąć trochę energii. Znając twój upór, pewnie nie zrobiłeś sobie nawet jednej przerwy, a nie spieszy mi się do kolejnej akcji z dorożką - odstawił miotłę i zdjął rękawicę. Z lisem, jak z dzieckiem, oporne to było niesłychanie i jeszcze zamierzało się rządzić. - I to teraz, bo twoje oczy były lekko fioletowe już wcześniej - nakazał tonem nieznoszącym sprzeciwu i podszedł do Lusiana niezależnie od jego ewentualnych protestów. Zawsze było mu żal tego pięknego ametystowego blasku, ale lisołak nadal był osłabiony. Gawain zastanawiał się, czy podświadomie nie woli widzieć purpury zamiast innych kolorów w jego oczach. Demon był wtedy bezpiecznie głodny i trochę słabszy, więc naturalnie stwarzał mniejsze zagrożenie dla Cienia.
    Westchnął i lekko przywalił mu w bark nagą dłonią, która już na nim została. Obrócił mężczyznę odrobinę, by uważniej zbadać jego tatuaż. Niezależnie w jakiej formie przebywał demon, symbol pozostawał niezmienny. - Ciekawe, czy gdybym zgolił ci futro, to też bym go zobaczył - powiedział zaczepnie, mając nadzieję, że rozbawi lisa. Ostatnie czego chciał to krępująca cisza, zwłaszcza po całym zamieszaniu z pocałunkiem. Nie chciał robić Lusianowi nadziei. Gdyby nie ta bitka, powiedziałby te same słowa, ale zamiast ust przytknąłby mu ostrze sztyletu. Za to teraz miał pewność, że płeć, zarówno demona jak i jego partnera, jest bez znaczenia. Dla Gawaina nadal się to liczyło, choć głównie doceniał charakter swojego żywiciela. Gdyby nie on, w życiu nie zwróciłby większej uwagi na swoją 'pacjętkę'.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Styczeń 2017, 20:59   

    Zerknął na Gawaina, nie przerywając swojej pracy - uwierz mi, że większość tych zabójstw wcale nie wynikała z pobierania energii, a raczej z myśli, że skoro jestem wysłannikiem bóstwa to wolno mi wszystko - starł znów krew, która jak na złość nie chciała zakrzepnąć, tamując krwawienie - i powiem Ci, że czerpałem z tego dziką przyjemność, z odbierania życia i oglądania krwi na ostrzu mojej naginaty - wzruszył ramionami - i tym się różnimy, gdyż mnie to jakoś nigdy nie ruszało. W pewnym momencie chyba mi się to po prostu znudziło, a poza tym zbyt wielkie zwracanie na siebie takiej uwagi też nie było raczej dobry pomysłem zamilkł na chwilę.
    Widząc jak Gawain wskazuje ręką na piec, poruszył tylko ogonem i ruszył w stronę kuchni, nim jednak tam dotarł, w piecu już wesoło trzaskał niebieski płomień, nagrzewając kafle oraz podwyższając trochę temperaturę w mieszkaniu. Lisołak w międzyczasie chwycił w dłoń butelkę wody i upił z niej parę łyków.
    - Nie miałem zamiaru z Ciebie żartować - westchnął i odłożył wodę na blat - próbuję tylko jakoś rozluźnić tę atmosferę - spojrzał w stronę Cienia - nie wiem czy jesteś przyjemny wtedy czy nie, w końcu nie miałem okazji Cię takiego spotkać, ale chyba lepiej, żebyś nawiedził mnie niż zbyt ostro zabawił się z jakąś lasencją z klubu i potem miał problemy bo okaże się, że ona jest delikatna jak skrzydło motylka, a uwierz mi z takimi nigdy nic nie wiadomo. Trochę pracowałem w tej branży i napotkałem na wiele panienek, które robiły to dla sportu, ale tylko do czasu, póki było im przyjemnie, w przeciwnym razie od razu miałeś na karku ich alfonsów - prychnął, wyrzucając jeszcze kilka drew za okno po czym je również przymknął.
    Słowa o akceptacji zbył milczeniem. Nie miał nastroju na dyskusje na takie tematy, a domyślał się, że Gawain też ma już dość kłótni jak na ten jeden dzień. W końcu od rana już przeżywał szok za szokiem. Najpierw dowiedział się, ze jego kochanka może zamieniać się w faceta, potem jakoś się przemógł by go pocałować. Lusian domyślał się jednak, że nie było to kierowane uczuciami, a raczej chęcią przekazania informacji, które przekazał mu już po. Najważniejsze jednak było, że już się uspokoił.
    Zerknął lekko rozbawiony na rudowłosego - mówiłem Ci, że nie będę dziś potrzebował energii, nawet mimo tego, że cały dzień pracuję- powiedział, ale był wdzięczny Gawainowi za to, że pilnuje jego stanu. - I miałem przerwę, skoczyło do sklepu po jakieś owoce i wodę, żeby poczuć w ustach coś innego niż smak pyłu i popiołu i przy okazji sobie coś "przegryzłem" jeśli można to tak nazwać - zaśmiał się. Nie protestował jednak gdy Cień do niego podszedł i klepnął go w bark. Zerknął tylko na niego, czując jak ten przesuwa go nieznacznie by lepiej przyjrzeć się lisowi na jego plecach. W międzyczasie lisołak pobrał trochę energii, tak by oczy nabrały odrobinę niebieskiego koloru. Czuł, że Gawain nie był pełni sił i nie chciał go za bardzo obciążać tym, że musi jeszcze wyżywić pewnego wrednego demona. Nic jednak nie powiedział.
    Zaśmiał się jednak słysząc komentarz na temat tatuażu - nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale nie sądzę, żebym dał Ci podejść na tyle, żebyś miał okazję ogolić mi grzbiet. - powiedział rozbawiony - jednak jak wrócimy możesz to sprawdzić odgarniając po prostu sierść - odwrócił się do Gawaina i poczochrał go po głowie, zrzucając pozostałe większe kawałki drewna na kupkę. Dorzucił też trochę do pieca, pilnując aby płomienie zaczęły trawić też nowe dostawy paliwa. Zapewnił też Cienia, że energii mu wystarczy. Spojrzał mu też w oczy pokazując, że tęczówki nie są już czysto fioletowe, a nabierają lekko błękitnego odcieniu.
    Po chwili poszedł do łazienki by uporządkować to co tam wcześniej nawrzucał - co byś powiedział na mały masaż gdy wrócimy do mnie? - zapytał nagle nie patrząc nawet na Gawaina - myślę, że Ci się przyda po dniu pełnym wrażeń - dodał zaczynając składać pościel, która wcześniej wylądowała w wannie. Po chwili jednak sobie coś uświadomił i spojrzał na Cienia rozbawiony - ale nie martw się, zdobię Ci go będąc pod postacią Luci, żebyś nie czuł się taki skrępowany i rozluźnił trochę - wyszczerzył lisie zęby w drwiącym uśmieszku. - no chyba, że chcesz - dodał z nutą rozbawienia w głosie, wracając do składania ubrań i pościeli.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 25 Styczeń 2017, 00:39   

    Gawain ledwo widocznie uśmiechnął się do swoich myśli. Przecież właśnie to robiły bóstwa. Jedne przynosiły ukojenie, inne siały zamęt, ale każde z nich, nawet najbardziej pokojowe, potrafiło stanowić niszczycielską siłę. Choć Cień nie wierzył w żadne. Musiało istnieć jakieś wytłumaczenie, dlaczego Yako przyszedł na świat jako lisi demon. Z magią chyba już tak było, że czasem płatała figle. - Odbieranie życia szybko uzależnia. Wystarczy rzucić okiem na powojenny wysyp lustrzan niepotrafiących funkcjonować bez tej adrenaliny - ciągnął temat, zdając sobie sprawę, w jak podobnych kategoriach rozumują. Różnica polegała na tym, że on faktycznie się przejmował, ale demon wziął to chyba za odzew sumienia. Gawain nie bał się zabijania, a śmierci. Wybrał kojącą samotność jako środek zapobiegawczy, a ta z czasem w niego wrosła i zaczęła dusić. Po raz pierwszy miał okazję porozmawiać o tym bez ogródek, ale nie potrafił zdobyć się na zbytnią wylewność.
    Podskoczył, gdy drewno w piecu zajęło się ogniem. Zamknął drzwiczki. Fizyka zrobi za nich resztę, nagrzewając wodę w płaszczu. Uniósł brew w zdziwieniu - Chyba nie myślałeś, że podszedłbym do pierwszej lepszej i zaproponował jej igraszki z repertuaru markiza de Sade? Mam stałe partnerki - spojrzał na Lusiana powątpiewająco. Za kogo on go miał? Za dzikusa z lasu? Nic już więcej nie powiedział, tylko pokręcił głową z niedowierzaniem i zamiatał dalej. Kupka popiołu rosła w oczach. Spokojnie wypełniłaby całą taczkę. Będzie musiał iść z wiadrem na zewnątrz z dziesięć razy. Wylał wodę do toalety i zaczął wachlować łopatą. Nic nie mówił póki nie napełnił pojemnika po brzegi.
    - Czyli teraz mam u ciebie mieszkać tylko dla towarzystwa? - zapytał słysząc o 'przekąsce' i założył rękawicę. Chlip. A już myślałem, że zachowasz wierność! - klepnął demona. Wredne stworzenie! - Zobaczysz, kiedyś umyjesz włosy wodą utlenioną i nie będzie ci tak do śmiechu - uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Nie brudź mnie! - syknął i poprawił włosy, gdy Lusian go po nich poczochrał. To że był umorusany nie znaczyło, że można było go bardziej świnić. Wzdrygnął się znów widząc mroźny błękit w oczach lisołaka. Momentami zdawało mu się nawet, że widzi w nich języki niebieskich płomieni, uśmiechających się do niego chłodno. Upłynie trochę czasu, nim się przyzwyczai do tego widoku.
    Zdębiał słysząc propozycję mężczyzny, ale Lusian szybko sprowadził jego wyobrażenia na właściwy tor. Dziwnie będzie być dotykanym przez Luci, wiedząc o jej zmianach płci. Dobrze, że nie śnił, bo miałby o tym koszmary. Masaż dobrze by mu zrobił. Po paru godzinach spędzonych na dywanie, spacerze i sprzątaniu tego syfu był cały spięty i obolały. - Wolę zgrabniejsze rączki - zapewnił, unosząc dłoń w górę w obronnym geście. Czuł narastającą irytację. Teraz lisołak będzie się z niego wyśmiewał przy każdej nadarzającej się do tego okazji. Lepiej, żeby przestał, bo Gawain nie ręczył za siebie dzisiaj. Miał ochotę zetrzeć ten kpiący uśmieszek kolejnym uderzeniem pięści. Jednak, gdy spojrzał na postawione w szpic lisie uszy i falujący ogon, uświadomił sobie, że wszystko co zrobi Lusianowi, odbije się też na twarzy Luci. Cała złość uleciała z niego w ułamku sekundy - Skoro ty oferujesz masaż, to ja zapraszam cię na piwo. Niedaleko jest klub, ponoć całkiem niezły. Jak zrobisz trochę miejsca w łazience, będziemy mogli się umyć, ja w tym czasie wyniosę popiół - zaproponował i poszedł z wiadrem na zewnątrz. Mały klin też mu dobrze zrobi.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 25 Styczeń 2017, 02:00   

    - Może faktycznie to uzależnia, albo po prostu ktoś rodzi się do tego by odbierać innym życie, ale nie mnie to oceniać - wzruszył ramionami.
    Od zawsze coś go pociągało w zabijaniu, wtedy naprawdę mógł się poczuć jak jakieś bóstwo, mógł decydować czy czyjś czas na tym świecie się skończył, czy biedna duszyczka może sobie pobiegać jeszcze w tym skórzanym wdzianku, nazywając je własnym ciałem. Nie hamował się przed odebraniem życia komukolwiek. Wręcz uwielbiał jak zastawiali na niego pułapki i zasadzki, by potajemnie pozbyć się czarnowłosego demona ze swojej wioski. Nawet z dalszych stron przybywali zabójcy. W końcu skoro mieli dużo plonów to też mogli sobie pozwolić na większe wydatki. A Yako? Przynajmniej miał zapewnioną jakąś rozrywkę i mógł sobie potrenować z prawdziwym przeciwnikiem. W tamtych czasach nie rozstawał się nawet na krok ze swoją bronią, a teraz? Jego śmiercionośna naginata stała w kącie pokoju i łapała kurz. Będzie musiał za niedługo potrenować.
    Słysząc o partnerkach Gawaina, spojrzał tylko na niego kątem oka, a w jego wzroku można było wyczytać coś na znak...zazdrości? Błysk jednak szybko zniknął gdy mężczyzna zajął się dalej porządkami. Co jakiś czas kontrolował czy ogień nie dogasa. W przeciwieństwie do zwykłego ognia, lisi płomień nie strawi nic na co mu nie pozwoli Yako, dlatego też demon co jakiś czas musiał nim lekko manipulować by przeskakiwał również na nowo dokładane drwa.
    Słysząc pytanie Cienia, wyprostował się, po czym złapał go nagle mocno pod brodę i lekko uniósł jego głowę. Zbliżył swoją twarz blisko jego i spojrzał mu głęboko w oczy. - skoro Ty możesz mieć partnerki to tego by się zaspokoić to ja mogę czasem skubnąć sobie trochę energii kogoś innego - powiedział lodowatym, głębokim głosem - poza tym nie mam pojęcia czy tak częste zabieranie Ci energii, nie wpłynie na Ciebie jakoś negatywnie, w szczególności po tym jak przeleżałeś cały dzień na podłodze, więc skorzystałem z nadarzającej się okazji, że sprzedawca podał mi dłoń, życząc powodzenia w remoncie - puścił Gawaina i odsunął się od niego, nadal jednak wlepiając w Cienia swoje lodowate spojrzenie - poza tym nie powiesz mi, że gdybyś teraz nie był głodny, a mnie by nie było pod ręką abym poszedł grzecznie spać, to Ty nie skubnął byś snu jednego z sąsiadów - machnął lekko zirytowany ogonem, pokazując palcem na sufit.
    Zaśmiał się jednak, widząc reakcję Gawa na czochranie po włosach - no już nie bądź taki delikatny, w końcu to tylko trochę popiołu, a nie jakieś szambo. - Pokręcił głową rozbawiony i wziął się za porządkowanie łazienki. Słysząc odpowiedź rudzielca na temat masażu wzruszył tylko ramionami, przyjmując do świadomości, że woli aby masowała go kobieta. Dla Yako płeć nie miała znaczenia, jednak nie miał w zwyczaju nikogo do niczego zmuszać. Może i opór mu się podobał, jednak gwałty go nie bawiły. Tak samo namawianie kogoś do zmiany nastawienia. Nie chce tak to będzie inaczej, w większości przypadków i tak to Yako wychodził na swoje.
    Słysząc jego propozycję, uśmiechnął się - o ile znów nie spijesz się w trupa to chętnie wyskoczę na jakieś zimne piwko - powiedział - ja się tu wszystkim zajmę - dodał jeszcze i zajął się ogarnianiem łazienki by można z niej spokojnie skorzystać.
    Poszło mu to o wiele szybciej niż Gawainowi, więc napuścił ciepłej wody do wanny po czym obejrzał jakie jeszcze olejki znajdzie w mieszkaniu Cienia. Wybrał jeden o zapachu świeżo ściętej trawy i wlał kilka kropel do wody. Może i mieszkanie było po pożarze, nie znaczyło to jednak, że muszą śmierdzieć dymem na kilometr. Woda spokojnie wypełniała wannę, a Yako poszedł zaspokoić pragnienie, dając tylko rudowłosemu znać, żeby to on poszedł pierwszy się wyszorować.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 25 Styczeń 2017, 03:23   

    Znowu się bał. Pierwotny, niepohamowany strach wypełnił go, a serce drgało, poruszone dźwięcznym głosem Lusiana. Forma, jaką przybrał demon, odzwierciedlała jego stan umysłu. Zmienił się nie do poznania. Pewny siebie, władczy, rozpościerający swoją dominację na wszystkie pola. Gawain zadarł z potęgą z jaką nigdy nie powinien był się zetknąć. Lgnął do takich osób jak ćma do ognia, chcąc je wesprzeć, ale źle ocenił Luci. Wszystko wysnuł, widząc ją słabą jak chyba jeszcze nigdy w jej życiu. Pobudził jej uczucia do siebie, by mieć żywiciela o jakim zawsze marzył. Uwikłał ją w swoją małą sieć półprawd, zapominając, że w silnych osobach drzemią równie silne emocje. A on właśnie na nich zagrał...
    Yako był zazdrosny i śmiertelnie poważny. Złapał go mocno, aż w karku coś nieprzyjemnie chrupnęło. Gdyby Lusian miał na to ochotę, mógłby mu go nawet skręcić. Keer był sparaliżowany i nawet przez moment nie oderwał wzroku od tych gniewnych oczu. Wiedział, że jeden zły ruch, jedno złe słowo wystarczy, by wydać na siebie wyrok śmierci. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że sam zgotował sobie taki los. Był chory, popierdolony, wybierając takich żywicieli, ale nie wyobrażał sobie mieć innej osoby przy swoim boku. Pragnął kogoś w nim zadurzonego, ale samodzielnego. Nie chciał nikogo obarczać winą, podkopywać pewności siebie i mówić, że nie stara się na tyle mocno, by zasługiwać na uwagę swego prześladowcy. Nigdy nie popadł w takie samouwielbienie, by robić innym wodę z mózgu i pławić się w morzu komplementów i przeprosin skierowanych w jego stronę. Stanowił wyjątkowo tragiczny przypadek Dręczyciela, ale nie potrafił inaczej.
    Już myślał, że Lusian wymusi na nim kolejny pocałunek, ale jednak go puścił. Dopiero wtedy odważył się poruszyć i rozmasować szczękę. Kolejne słowa lisołaka przywróciły mu rezon, ale sprawiły również wielką przykrość - staram się ograniczać tylko do jednego żywiciela naraz. Do tego zabieram tylko koszmary - odwrócił wzrok. Tymi słowami wyraził swoje przywiązanie do demona przed nim i przypieczętował swój los. Mógłby powiedzieć, że ma innych, że pochłania każdy sen jaki napotka albo nawet zażartować, że przecież jego sąsiadami też są Cienie. Tyle że jeśli by to zrobił, to Yako nie dawałby mu swych snów. Gawain wiedział, że lisołak zasypiał z uprzejmości. Kładł się tylko dla niego. Co prawda słowo 'dręczyciel' nie przeszło Keerowi przez gardło, ale nie chciał okłamywać Lusiana. Zwłaszcza nie po tym wybuchu, jakiego przed chwilą był świadkiem.
    Wrócił do swoich zajęć i zacmokał w złości na przytyk ze strony zmiennokształtnego. Przynajmniej jego towarzyszowi znów miał dobry humor. Gdy wrócił z pustym już wiadrem, podziękował Yako za przygotowanie kąpieli i poszedł się umyć.
    Woda była czarna i to tak, że Gawain nie widział swych palców, gdy je zanurzał. Wylazł z wanny i wyciągnął korek. Wytarł się i ubrał. Teraz to on przygotował kąpiel dla lisa i również dodał do niej olejku. Dał znać Lusianowi, że może wskakiwać i się odświeżyć, a sam poszedł pozamykać okna i ułożyć narzędzia na jedno miejsce.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 25 Styczeń 2017, 04:02   

    Lisołak widział strach w oczach Cienia, jednak jego wzrok nie złagodniał ani na moment. Był na niego zły, jednak nie miał zamiaru zrobić mu krzywdy. Bo też co by to dało? Zaczęliby się znów lać po pyskach i tylko oboje by ucierpieli.
    Wysłuchał uważnie słów Gawaina po czym odwrócił wzrok i opuścił uszy - rozumiem - powiedział już spokojnie i odwrócił się do rudowłosego plecami, porządkując podłogę w łazience i robiąc im łatwy dostęp do wanny - ja niestety nie mogę gwarantować tego samego, pobieranie energii jest zbyt niebezpieczne dla żywiciela, żebym mógł sobie pozwolić na to, by czasem nie podkraść komuś energii przy zwykłym podaniu sobie ręki - westchnął - pamiętasz co się stało po tym jak przyjechaliśmy do mnie...po moim ataku złości, którego skutki tu teraz sprzątamy...nie panowałem nad sobą, przez co straciłeś przytomność....wolałbym jednak nie znaleźć Cię pewnego dnia w łóżku zimnego i sztywnego - uszy miał nisko opuszczone, a ogon zwisał mu nieruchomo.
    Cierpliwie czekał aż Gawain się wykąpie. Siedział wtedy na blacie w kuchni, dopijając do końca wodę i spoglądając za okno. Słysząc, że łazienka jest już wolna skinął Cieniowi i sam poszedł się wymyć. Rozebrał się i rozwiązał włosy. Zanurzył się całkowicie w wodzie i leżał tak chwilę, by uspokoić swoje myśli. W końcu jednak wynurzył się i wyszorował dokładnie. Wyciągnął korek i zaczął się lekko suszyć. Nie robił tego jednak dokładnie.
    Wyszedł z łazienki nadal w samych spodniach i butach, a z jego przydługich włosów nadal kapało. Związał je znów w niski kucyk i przerzucił go sobie przez ramie, tak, że woda spływała po jego torsie. Podszedł do torby wypełnionej teraz książkami i papierami i wyciągnął z niej ciemną koszulkę z krótkim rękawem, trochę monet i klucz od mieszkania.
    - Raczej po wizycie w klubie dobrze by było już wrócić do domu - powiedział i rzucił Cieniowi klucz od jego mieszkania - ja nie potrzebuję snu, ale Ty tak i lepiej, żebyś mi nie padł gdzieś po drodze - wyprostował się i poruszył kilka razy swoim wilgotnym ogonem - jednak i tak musimy tu wrócić po torbę, żeby mieć tego następnym razem już mniej. - dodał jeszcze i wyszedł z mieszkania po czym cierpliwie zaczekał aż Gawain zamknie drzwi na klucz i ruszył za nim w stronę klubu.

    ZT x2
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 12 Marzec 2017, 23:40   

    Ze zwyczajowego przystanku bryczek nie miał daleko. Wlazł do swojego pokrytego czarnym pyłem lokum. Widać było fundamenty po tym jak wywiózł mieszaninę popiołu, szklanych odłamków i ziół. Wszystko, co się ostało, nadal leżało ułożone pod ścianą albo łazience.
    Tym razem również zdjął płaszcz i koszulę oraz odłożył broń, ale nie chwytał za siekierę lub łopatę. Sytuacja zmuszała go do przyspieszenia prac, a nic w tym nie pomagało tak, jak robił to pieniądz. Wynajmie kilka par rąk, które nie dość, że uprzątną cały ten syf to jeszcze sprawią, że mieszkanie nie będzie wyglądało jak stary, zapyziały bunkier. Położą nową podłogę, otynkują wszystkie ściany, wymienią okna i drzwi.
    Sięgnął po młot i stanął na środku pokoju. Butem przejechał parę razy po betonie szukając odpowiedniego miejsca. W końcu znalazł. Niepozorne sześć kropek ułożonych tak jak na kostce do gry, wskazywało położenie skrytki. Uniósł młot nad głowę i mocno walnął nim w podłogę, która zadrżała pod jego nogami.
    Ponad pół godziny, tyle zajęło mu dostanie się do metalowej, nitowanej skrzyni. W środku znajdowała się pokaźna część jego fortuny. Krwawa forsa, którą zbierał przez lata. Stękając głośno jakoś wydostał ją z tego kamiennego grobowca. Teraz musiał otworzyć to ustrojstwo, a nie posiadało ono dziurki od klucza.
    To Gawain był kluczem i nikt inny nie dałby rady choćby uchylić wieka. No, może poza osobą, która wytworzyła tak przydatny przedmiot.
    Podszedł do swoich rzeczy, ubrał się, znalazł swoją skórzaną torbę i wrócił do skrzyni. Naciął swój palec i pozwolił by krople krwi skapywały na metal. Dokładnie pół tuzina. Mechanizm odpowiedział i zaczął rytmicznie pykać odblokowując kolejne zamki z nieco donośniejszym kliknięciem. Wieko lekko odskoczyło pozwalając właścicielowi dobrać się do zawartości.
    Czego tam nie było! Złoto Krainy Luster, funty Wysp Brytyjskich, sakiewka pereł, biżuteria, cały komplet figur szachowych z kości słoniowej, para sztyletów o ozdobnych rękojeściach, które mieniły się niczym skóra morskiego węża i pełno innych klamotów, po które nikt się nie zgłosi. Martwi nie mieli w zwyczaju upominać się o swój dobytek.
    Zabrał trzy spore mieszki wypełnione złotem i gruby plik banknotów. Zamknął skrzynię i przesunął ją do łazienki. Dokładnie starł z niej krew i umył ręce. To pomieszczenie nie wymagało remontu, więc nikt nie powinien tu zaglądać. Przykrył skrzynię prześcieradłami i walnął na to parę książek.
    Ze sterty poskładanych ciuchów wygrzebał gogle, przeciwsłoneczne okulary i doczepiany skórzany czarny kaptur, które również wcisnął do torby.
    Teraz, gdy był już spakowany, mógł wziąć szybki prysznic, by zmyć z siebie pot i pył powstały przy rozbijaniu betonu.
    Rozebrał się do reszty, wlazł do wanny. Zupełnie zapomniał napalić wcześniej w piecu i właśnie boleśnie odczuł to na swojej skórze.
    - Ja pierdolę! Jaka lodowata! - wykrzyczał szybciej, niż myślał, że jest w stanie, natychmiast odsuwając się od źródła wody. Zakręcił kurek. Wystarczyło, że jest mokry. Namydli się, a potem szybko to spłucze i po sprawie.
    Jak pomyślał, tak zrobił, choć przez zaciśnięte zęby. Pod palcami czuł już gęsią skórkę, a on cały zmienił kolor. Bledszy już chyba być nie mógł. No, może poza tymi chwilami, w których bliżej było mu do trupa niźli oddychającej i chodzącej istoty.
    Gdy wyszedł natychmiast sięgnął po ręcznik i niemalże się w niego wtulił. Mięciutki i suchy stanowił obietnicę ciepła. Czym prędzej się wytarł i zaczął ubierać. Potarł dłonie i chuchnął w nie parę razy, choć na niewiele się to zdało.
    Wrócił do pokoju po koszulę i płaszcz rozglądając się po mieszkaniu i zastanawiając nad nowymi meblami. Nigdy nie przywiązywał do nich zbytniej wagi, ale teraz miał znajomych, a przy tym potencjalnych klientów. Wypadało mieć miejsce, w którym mógłby ich odpowiednio przyjąć, choć i tak pewnie będzie robił to w restauracjach, klubach i barach.
    Stalowy blat zostanie na swoim miejscu, ale reszta wystroju nie będzie już taka siermiężna i prosta jak poprzednio. Koniec z rozklekotanymi szafkami, brakiem zastawy i butami w kącie! Całe szczęście ktoś dobierze meble za niego, ale to później! Teraz musiał załatwić sprawę remontu i przygotować na kolejne spotkanie z Yako.
    Było dla niego jasnym, że musi zmienić swoje dotychczasowe zachowanie. Skoro przysłowiowy kij i marchewka nie działały, musiał być taki jak inni. Jak Cierń. Miły, uprzejmy i zabiegający o każdą zachciankę demona. Zresztą jego żywiciel też taki był i zapewne tego samego oczekiwał w zamian.
    Jednak wcześniej wypadałoby dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości Kitsune.
    A więc trochę ponad tydzień. Tyle wytrzymał w Krainie Luster, a teraz znów miał wrócić na ziemie należące do ludzi.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 19 Marzec 2017, 14:17   

    Zmaterializował się w bocznej uliczce Zaułków. Niedaleko stąd, dosłownie za rogiem był spalony dom, który mijał, gdy wyszedł z Rosie ze Skrzydlatej Nocy. Skojarzył fakty - Gawainowi spłonął dom, więc mieszkał u Lucka. No ale przecież to tylko tymczasowo, rudzielec musiał jakoś remontować hacjendę. Toteż bardzo prawdopodobne, że to spalone mieszkanie należy właśnie do niego, a sam Cień będzie tam pracował.
    Szedł raźnym krokiem, uśmiechnięty od ucha do ucha. Mimo, że w Mieście lalek szykowało się na deszcz, tutaj niebo spowiły różowe chmurki, spośród których wyglądało słońce. Po chwili stał już przed zgliszczami. Teraz jednak dopiero, gdy się przyjrzał, zauważył, że pożar musiał być wyjątkowy. Mieszkanie było doszczętnie spalone, ale mimo to niektore łatwopalne rzeczy były nietknięte. Stał tak wgapiony w budynek, aż usłyszał huk. Drugi. No nic, przeczeka jeszcze. Nie wiedział, jak dokładnie przywitać się z Cieniem. Musiał być zły na poczciwego ruska. No, oczywiście było to jedno wielkie nieporozumienie, ale właśnie w tym celu Gopnik tu przyszedł. By je wyjaśnić i przeprosić Gawaina.
    Postanowił jednak jeszcze przejść się, by pozbierać myśli. Spacerował uliczkami, układając w głowie scenariusze. W pewnej chwili chciał nawet porzucić pomysł wizyty, bojąc się zarżnięcia sztyletem. W końcu zdecydował jednak, że pójdzie tam odważnie, krzyknie przez okno i poczęstuje dobrą wódką. Pił kiedyś taką pyszną. Zwała się Belvedere, dobra, polska żytnia. Doskonale pamiętał ten łagodny smak, który przyjemnie rozgrzewał gardło, a mimo to nie odrzucał ani nie krzywił mordy. Butelki wody miał jeszcze w kapeluszu, może opakowanie nie będzie wykwintne, ale jak się nie ma, co się lubi...
    Wrócił pod kamienicę Gawaina. Patrzył się przez dziurę po oknie. W pewnym momencie zauważył rudzielca przechodzącego przez pokój.
    - Panie Kjir! Można pana prosić? - zapytał, a jeśli ten podszedł do okna, rusek kontynuował. - Chciałem Pana przeprosić za tę sytuację z Cukierkowej! To było jedno wielkie nieporozumienie. - rzekł ze skruszoną miną - - Wypijemy? Produkt prima sort. Jedna z najlepszych polskich wódeczek! No, tyle że przemieniona przeze mnie. Nu, to machniom? - powiedział, wyciągając z kapelusza butelkę z wodą, która już jednak się przemieniała w najlepszy alkohol. Ręce mu drżały z nerwów, jednak liczył na to, że Gawain go przyjmie ze spokojem i dojdą do porozumienia. To co było już się nie odstanie, ale to było jedynie nieporozumienie. Gopnik nie oceniał Cienia, a jedynie ukazywał to, co potrafią Cienie jako rasa.
    Stał tak z wyciągniętą ręką z wódką, oczekując na reakcję rudzielca. na ustach miał krzywy, wymuszony uśmiech, włosy powiewały na wietrze, pozbawione chroniącego je kapelusza, a nogi lekko się uginały. Gopnik był lekko zdenerwowany, tak jak nigdy nie miał problemów z nawiązaniem znajomości, czy zagadaniem, tak teraz miał tremę i był spięty.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 19 Marzec 2017, 22:49   

    Właśnie gotował się do wyjścia i sprawdzał czy w torbie wszystko jest na swoim miejscu, gdy usłyszał jak ktoś woła go z zewnątrz. Charakterystyczny akcent Gopnika poznałby nawet na drugim końcu świata. Zresztą nie było nikogo innego, kto mówiłby tak śmiesznie i jednocześnie znał go z imienia i nazwiska. Otworzył okno i oparł ramiona o parapet patrząc w górę na gadającego Kapelusznika.
    Przeprosić? Ale za co? Rudzielec przez sekundę stał tak w ciszy zupełnie zdezorientowany. Szybko przywołał wydarzenia z Kandyzowanego Placu i wtedy go olśniło.
    - Za tamto? - zapytał, a jego lewa brew powędrowała w górę. - Weź pan! Miałem po prostu gorszy dzień. - machnął dłonią, wodząc bursztynowym spojrzeniem za rękoma Gopnika, który właśnie wyczarowywał nimi wódkę. W jej jakość nie śmiał wątpić i niespecjalnie przejmował się sposobem produkcji. Wódka to wódka!
    Biedak wyglądał jak niedorośnięta gwiazda rocka przed swoim debiutanckim koncertem. Wyraźnie się bał. Jak Yako to robi, że jego, demona, się tak nie boją - pomyślał z irytacją, ale nie dał po sobie niczego poznać. Z drugiej strony pasowało mu to. Dystans, który zachowywali do niego inni zapewniał mu psychiczny komfort. Lubił być sam. Zawsze miał coś do roboty i nie musiał się przy tym zastanawiać, co może mówić, jak ma się zachowywać. Podobne dyrdymały zostawiał pannom na wydaniu.
    - Mam nadzieję, że nie fatygował się pan tutaj specjalnie dla mnie - wybąknął nieco zażenowany. Nie przywykł do przeprosin. Nie do takich wygłaszanych pod jego adresem. - Zaprosiłbym do środka, ale... - spojrzał przez ramię do środka, po czym odwrócił się z powrotem do Kapelusznika - sam pan widzi jak to teraz wszystko wygląda. Napić się oczywiście możemy, ale najpierw muszę zorganizować ekipę, która przywróci to miejsce do stanu jako takiej używalności. Poza tym, mów mi po imieniu, proszę - powiedział i zamknął okno. Szybko wziął broń, torbę i klucze, po czym wyszedł z mieszkania uprzednio je zamykając.
    Zastanawiał się, czy Gopnik widział jak wyciąga skrzynię oraz jej zawartość, choć szczerze w to wątpił. Przez osmalone szybki przedzierały się tylko najsilniejsze promienie słońca, a i bez tego było tu ciemno niby w mauzoleum.
    - To niedaleko. Zaledwie ulicę stąd. Powinno pójść szybko, najwyżej napijesz się ze mną kawy - wysilił się i uśmiechnął się do Kapeluta, choć w jego wykonaniu zapewne wyglądało to na grymas.
    Jeśli Gopnik zgodził się mu towarzyszyć i wytrzymać jeszcze chwilę, Gawain zaprowadził go na miejsce i razem weszli do "Nails Brothers", bo tak nazywało się to przedsiębiorstwo. Powitano ich z otwartymi ramionami. Niestety nie chciano ich potem z nich wypuścić. Gawain myślał, że tam weźmie i zdechnie z nudów. Oglądał kolejne katalogi, próbki materiałów, słuchał wywodów o zaletach i wadach każdego z nich. Połowę puszczał mimo uszu. Bracia, gwoli ścisłości bliźnięta, na przemian zaczynali i kończyli za siebie zdania, żywo przy tym gestykulując. Obaj byli wysocy jak tyki, o długopalczastych dłoniach, kruczoczarnych włosach i karminowym spojrzeniu.
    Bolała go głowa, mięśnie miał zakwaszone od wczorajszego wysiłku, a elegancko ubrani bruneci nie przymykali jadaczek nawet na sekundę. Natłok informacji i konieczność podjęcia w miarę szybkiej decyzji przytłaczał. Od czasu do czasu posyłał Gopnikowi spojrzenie, które niemalże krzyczało "Ratuj mnie, chłopie! Zanim jaja do krzesła mi gwoździami przybiją!"
    W końcu zdecydował się na usługi ich firmy. Wybrał te przeklęte framugi, deski, belki, okna i drzwi. Teraz uważnie czytał umowę, popijając aromatyczną, przyprawioną kardamonem kawę, którą przyniosła ich pracownica. Poprawił się na krześle i dyskretnie rozejrzał. Zostali sami. Bracia ulotnili się na moment, by dać mu czas do przeanalizowania warunków, kosztów i terminów.
    Czyszczeniem, wywozem odpadów i samym remontem miała zająć się pięcioosobowa ekipa, a całość zająć jej dziesięć okrąglutkich dni. Prace miały objąć tylko dwa pomieszczenia, łazienka była w nienaruszonym stanie.
    Gawain miał zaufanie do tej dwójki. Oni pewnie go nie pamiętali, ale on ich owszem. Wtedy to miejsce nazywało się jeszcze "Thomas Nails i synowie", a jego młodzieniaszkowie pracowali razem z majstrami i rzemieślnikami, powoli poznając tajniki zawodu od podstaw. Może gdyby zajrzeli od starych, pokrytych kurzem teczek, znaleźliby gdzieś jego stary kontrakt.
    Keer podpisał rzeczony dokument i wniósł zaliczkę, gdy bracia znów zasiedli za swym biurkiem. Jedna, pękata sakiewka złotych monet przeszła w ręce Cieni. Resztę zapłaci po ukończeniu zlecenia. Zostawił im jeszcze zapasowy klucz, który zdjął z kółeczka, uścisnął dłonie, podziękował za kawę i wyszedł ciągnąc za sobą Gopnika.
    - Myślałem, że nigdy się nie zamkną - rozmasował skronie. - Wybacz, że to tyle trwało. Idziemy gdzieś usiąść? Bo picie tutaj do najbezpieczniejszych nie należy - zagadnął, ciekaw decyzji Kapelusznika.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 20 Marzec 2017, 19:19   

    Gopnik odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że nie było sprawy. Może i nie było, ale jednak czuł się zobowiązany złożyć przeprosiny. Oficjalne. W ruskim stylu!
    - No, ale winy mojej było w tym dużo. Źle dobrałem słów, no i Pana, niechcący, bo niechcący, uraziłem. . Nie był już tak spięty, odbiór przeprosin był dla Kapelusznika kojący. Toteż przestał też się dygotać i stanął prosto i dumnie. Swoją drogą, to zadziwiające, jak szybko potrafiło się zmienić jego nastawienie. Przed chwilą był skłonny uciec, a teraz... Prawie cieszył się z tego spotkania i faktu, że zastał Cienia przy remoncie.
    - Nie, właśnie wyszedłem z Kliniki i nie pomyślałem, że może Pana odwiedzę, szczerze, miałem nadzieję Pana zastać. Wie pan, nienawidzę samotności. Dlatego też tam niemal zdychałem z nudów. - uśmiechnął się, jak zwykle, ironicznie.
    Popatrzył na wnętrze. Trzeba było przyznać, nie wyglądało zachęcająco. No ale cóż - przecież było to pogorzelisko, nie było się czemu dziwić. Rusek ocenił mieszkanie z uśmiechem:
    - W zasadzie i w gorszych warunkach zdarzało mi się gościć. Nie jest tak źle. Dach jest, na dworze ciepło, da się żyć! No i oczywiście. Gałejn. Nie Pan Kjir, jasna sprawa! - jego wyraźny ruski akcent był mocno wyczuwalny przy wymowie imienia Gawaina. Ciężko było Gopnikowi wyartykułować dane osobowe Cienia.
    - No, ale rozumiem, rozumiem. - uśmiechnął się, kończąć. Tuż po tym Jastrząb dodał zaproszenie do wspólnej przechadzki w celu załatwienia spraw z remontem. Gopnik ochoczo się zgodził. I tak nie miał nic lepszego do roboty, a tak to przynajmniej zabije jakoś czas - którego jeszcze miał aż nadto.
    "Nails Brothers". Pasująca nazwa. Miło ich powitano, od razu zaproponowano kawkę. To było miłe, choć osobiście Kapelusznik wolałby herbatkę. Z prądem. Albo sam prąd.
    Tymczasem obu facetów (wnioskując po minie Gawaina) męczono tysiącami projektów, propozycji, katalogów i próbek. Ponadto bracia żywo machali rękoma, z o wiele nadmiernym entuzjazmem. Ruskowi nawet się to podobało, gdyby nie to, że temat był fatalny i żmudny. Gdyby tak rozprawiali o piwach, ale'ach, stoutach, to co innego. Albo szkockiej, irlandzkiej. A tak to siedział i się nudził. Spojrzał jedynie na towarzysza i odpowiedział wzrokiem. Chciałbym, chłopie, ale nie mogę. Sam cierpię...]
    Spojrzał na wybrane projekty. Musiał przyznać - choć się nie znał - że owe materiały są eleganckie i chyba będą pasować do mieszkania.
    Cień podpisał umowę, zapłacił zaliczkę. Wydawało się, że miał odliczoną kwotę. Musiał znać tych ludzi. Gopnik dołączył do życzliwych podziękowań, choć jego były o wiele bardziej żywe i pełniejsze entuzjazmu. Wyszedł, niemal się potykając o framugę, za rudzielcem. Cień ciut za mocno go pociągnął.
    - Oj tak, ale nareszcie! Uff... Są sympatyczni, ale tyle gadają... I to o takich głupotach. Nigdy nie lubiłem projektowania wnętrz! - zaśmiał się - Nie ma sprawy, towarzyszu! Hmm, może przejdziemy się na Cukierkową Ulicę. Ostatnio mijałem tam jakiś przybytek. Uroczo się nazywał - Gospoda "Pod Zawiniętym Ogonem". Chciałem odwiedzić to miejsce z Rosemary, ale ta nienawidzi kotów - a tam jest dość puchato. Mam nadzieję, że nie jesteś uprzedzony, ha ha! - zaproponował, puszczając oczko do Cienia. Miał już dobry humor i miał nadzieję, że nic mu dziś go nie popsuje.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Marzec 2017, 15:20   

    Zadziwiające jak szybko Gopnik zmienił swoją postawę. Jeszcze mgnienie oka temu kulił się w sobie, a teraz stał przed nim taki dumny i pewny siebie. I dobrze! Miał już dość towarzystwa oferm i nadwrażliwców, a na spieranie się z kolejnym łajdakiem swojego pokroju też nie miał ani sił, ani ochoty. - Mojej również. Ale nie roztrząsajmy już tego. Gdyby wtedy nie zareagował tak impulsywnie, Kapelusznik nie poczułby się zobowiązany do jakichkolwiek przeprosin. A tak? Stał teraz nad nim z butelką wódki i oddawał się konwenansom społecznym oraz zajmował mu czas. Choć i tak nie miał się gdzie podziać, a zasięgnąć nieco języka nie zaszkodzi.
    - Musiało być z tobą krucho, że cię tam zatrzymali. W Krainie Luster raczej nie marnują środków na byle przeziębienie. Mam nadzieję, że ze zdrowiem już wszystko w porządku - wypowiedział oklepaną formułkę. Nie mógł przejmować się Gopnikiem mniej. Do tego w przeciwieństwie do niego lubił samotność. A teraz napatoczył się taki jeden. Trochę było mu to nie na rękę, ale w głowie nadal miał wieczór spędzony w klubie. Kapelusznik był wtedy z rogaczem i wydawali się dość dobrze nawzajem znać. Cierń był wtedy niezdrowo zainteresowany demonem i chyba bawił się wręcz znakomicie urządzając sobie podchody. Uprzejmy, miły i elokwentny Upiorny wyraźnie imponował Lusianowi. Poprzeczka od razu powędrowała znacznie wyżej, niż Gawain początkowo zakładał.
    - Żyć może i się da, ale co to za życie? - jojczał. - Źle faktycznie nie jest, a meble i tak miałem wymieniać. Choć może jeszcze nie teraz - również uśmiechnął się blado, choć nie przez podnoszące na duchu słowa Gopnika. Oczami wyobraźni przywoływał obraz rozjuszonej, dziewięcioogoniastej Luci. Falujące od ciepłych powiewów rozgrzanego powietrza poły kimona. Błękitne i przyjemnie ciepłe płomienie.
    Sam nie wiedział jak i kiedy to wszystko się stało, ale czuł, że jego miejsce jest przy demonie. Boleśnie. Z każdym krokiem, z którym znajdował się dalej od niego, czuł się tylko gorzej. Ale nie mógł jeszcze wrócić. Musiał wiedzieć i ogarniać więcej. Jak inaczej miałby utrzymać osiemsetletnią bestię na uwięzi?
    Z tej chwili zamyślenia wyrwało go jego imię. Gopnik wypowiadał je w przezabawny, choć miły dla ucha sposób. - Długo zabawiłeś w tej Rosji, że został ci ten akcent - parsknął cicho z niedowierzaniem w głosie. - Musisz mnie trochę poduczyć! - zaśmiał się krótko, ale humor wyraźnie miał lepszy.

    Nudy na budy. Po tym wszystkim Gawain naprawdę miał ochotę sobie nieco chlapnąć. Ból głowy trochę zelżał dzięki świeżemu powietrzu, ale zaraz mu się pogorszyło, gdy tylko usłyszał o Cukierkowej. Znowu się wszyscy będą gapili. Osobiście wolałby odwiedzić Upiorne lub Dyniowe Miasteczko, choć Kapelusznikowi po niedawnej rekonwalescencji faktycznie należał się odpoczynek w spokojniejszej okolicy, a Gawain nie szykował się na kolejną akcję ratunkową. Poza tym lubił koty. Może nie należały do zbyt posłusznych istot, ale to tylko dowodziło ich inteligencji. Bo tego, że potrafiłyby podać łapę, gdyby musiały, był pewien. Tylko liniały jak szalone. A jeśli chodzi o Dachowce to niezwykle utalentowane z nich gadziny, a on od lat był spragniony swojskich brzmień Krainy. - Niech będzie! Nie mam nic przeciwko! Ty prowadzisz, bo nie znam drogi. Słabo znam tamtejszą okolicę - rozłożył ręce w zapraszającym geście i uśmiechnął się szeroko. Może ten wieczór nie będzie taką stratą czasu? Nie gadali dużo, a już dowiedział się czegoś o tej tajemniczej Sennej. Choć wolałby słuchać o Cierniu, ale do tego potrzebna będzie ta wódka, którą wyczarował Gopnik. Jeśli w ogóle dojdą do jego tematu, bo faceci, w szczególności ci pod wpływem, woleli rozmawiać o kobietach i ich wdziękach.
    Jeśli Kapelusznik był gotów do drogi, obaj udali się do Gospody "Pod zawiniętym ogonem".

    z/t x2
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Październik 2017, 22:50   

    Droga mu się dłużyła. Zmęczenie i wydarzenia dzisiejszego dnia naprawdę pozwalały mu dziś już jedynie iść przed siebie, kupić banana dla spragnionego żółtego owocu Yako i dotrzeć do mieszkania.
    Otworzył drzwi i wcisnął głowę przez szparę, by zerknąć na swoje małe lokum. Wyprostował się i otworzył drzwi na oścież, po czym wszedł do środka i zaczął obracać się wokół własnej osi. - Ja tu mieszkam? - szepnął całkowicie zdumiony. Pokój się skrócił, ale jego rozkład i ułożenie mebli sprawiały, że miejsca zrobiło się więcej. W zasadzie to drzwi wejściowe też przesunięto, jak tak teraz się przyjrzał, a w starym miejscu zrobiono wnękę na szafę i półkę nad nią. Do tego miał teraz biuro tutaj. Wygodnie oddzielone ścianą i dużym oknem. Nowe regały tylko czekały na zapełnienie. Chciał, by Lis też mógł zobaczyć pokój i resztę mieszkania, tak dobrze jak on. Normalnie miał zapałki przy kuchence i piecu, ale nie miał pojęcia, gdzie je wcisnął.
    Obrócił się do bruneta - Umm.. Yako? Mogę cię prosić o światło? Świece są nabite - wskazał ręką żyrandol i położył torbę na blat. Gdy knoty mile zaskwierczały, Cień udał się na dalsze zwiedzanie. Każdy kolejny pokój krył niespodziankę. Tam ława, tu pojemne szafy. Najbardziej podobała mu się pracownia, ale musiał też pochwalić rozwiązanie przejścia do składziku. Wystarczyło podnieść ławę z jej zabudowy, by odkryć przejście do niego. Całe szczęście jego zapasy zostały nienaruszone.
    Do łazienki nawet nie zaglądał. Była zawalona jak jasny gwint. Dziś wystarczy im koc, nowiutki materac i ciepło pieca.
    Gawain ściągnął buty, płaszcz rzucił na fotel i położył się na łóżku. - Nawet nie myślałem, że da się tu tyle zrobić! Tyle miejsca, nawet po tym jak przedzielili pokój! - jego ręce wystrzeliły w kierunku sufitu. Nie mógł się nadziwić. Było tu elegancko i nie musiał pić kawy w pracowni. To brzydkie kaczątko przemieniło się w łabędzia i przestało być źródłem wstydu. Chyba faktycznie powinien otworzyć tutaj swój mały biznes. - Chyba powinienem ci podziękować za ten pożar - mruknął z tajemniczym uśmiechem, podnosząc się do siadu i spoglądając na Yako.

    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Październik 2017, 00:52   

    Pokręcił głową - uwierz mi, na takich bankietach to jedzenie jest dla gości, a ja raczej bym do niech ne należał - powiedział spokojnie. Na ilu on już takich imprezach nie był. Zawsze go nudziły no ale jak mus to mus. Musiał się pokazywać publicznie inaczej plotki by go zniszczyły. Znał kilka takich osób, które straciły wszystko tylko dlatego, że nie przepadali za tłumami i takimi imprezami.
    Uśmiechnął się - jasne, że się wymyśli. Nie ma pośpiechu - powiedział i rozejrzał się po ogrodzie. Rozwijał się coraz bardziej. Będą dochodzić nowe rośliny. Może znajdzie też coś co by się spodobało jego ukochanemu? Oczywiście poza śliwami. Coś ozdobnego jakiś krzak, albo drzewko, które by tu sobie rosło. Będzie musiał nad tym pomyśleć.
    Zaśmiał się nisko - mała mi w zupełności wystarczy - zamruczał, zbliżając się do jego ucha - tylko nie sądziłem, że sam ją zaproponujesz. No chyba, że nie miałeś na myśli akurat tej postaci - ostatnie zdanie dodał odrobinę ciszej. Nie chciał zaciągać Gawa do łóżka jako Lusian. Wiedział, że ten nie chciał tego, ale jakoś i tak byłby mu lżej jakby wiedział, że nawet w tych tematach toleruje obie wersje. Choć patrząc na jego zachowanie może już się przekonywał coraz bardziej do Lusiana? A może udawał tylko, żeby poprawić demonowi humor i go uspokoić? Yako nie wiedział tego i chyba się jak na razie nie dowie.
    Na wieść o nadrabianiu zaległości, przytaknął mu tylko głową. Skoro tak mu zależało to nie miał nic przeciwko. W sumie dawno nic nie czytał z takiej literatury. Trzeba będzie to nadrobić. Możliwe nawet, że ma tę książkę w swojej bibliotece w Świecie Ludzi. Możliwe, że dostał ją od kogoś, ale jakoś jeszcze nie zabrał się za jej czytanie.
    Posłał mu ciepły uśmiech, słysząc, że spróbuje go nauczyć - nie muszę być przecież mistrzem, ale w razie czego chyba dobrze by było, żebym wiedział jak mniej więcej tego użyć a nie się samemu pociąć, prawda? - zaśmiał się. Słysząc jak Cień mówi o swojej broni w czasie przeszłym, a potem się garbi, przytulił go do siebie mocno - jeśli chcesz to pójdziemy jutro zamówić Ci nową kuszę i wybierzemy jakiś sztylet. Dobrze? - zapytał cicho - chyba, że chcesz używać tego od Ciernia - dodał jeszcze, zerkając na ukochanego. Chciał go jakoś pocieszyć. Wynagrodzić mu ten stres, który przeżył jak tylko wrócił.
    Pokiwał głową w zamyśleniu - można spróbować, ale to dopiero na wiosnę. Teraz na pewno by zmarzły, a szkoda, żeby obumarły - przyznał, ale w głowie obmyślał, gdzie by mógł takiego bananowca w ogóle posadzić.
    Prychnął i wyprostował się, prężąc klatę. Jednocześnie zadzierając nosa - prawdziwy facet, nie okazuje bólu. Prawdziwy facet dobija się swoją dumą - powiedział po czym sam parsknął śmiechem na swoje słowa. Były głupie, ale jakież prawdziwe.
    Wywrócił oczami - Gaw....jestem lisem i to dość niesfornym - przyznał i pogładził go wierzchem dłoni po licu - zawsze wpadałem w kłopoty i wpadać będę. Zawsze sobie coś robiłem, choć muszę przyznać, że chyba osiągnąłem nowy poziom gdy mnie postrzeliłeś, bo ranię się bardziej - zaśmiał się po czym pstryknął go w bok nosa -rzuciłeś na mnie klątwę rudzielcu. Przyznaj się.
    Opuścił smutno uszy i odwrócił wzrok - wiem... - westchnął - naprawdę się staram...nawet Pardon był w szoku, widząc, że siedzę w domu, mimo iż mnie wszędzie nosiło - przyznał - postaram się, żebyś nie musiał stać...ani nawet siedzieć przy moim łóżku w szpitalu - powiedział i połasił się do niego delikatnie. Może i wyglądało to dziwnie z zewnątrz, ale w końcu Yako to lis, a do tego straszny pieszczoch. Na ostatnie słowa rudzielca zaśmiał się tylko.
    Ruszył za swoim ukochanym, zamykając wcześniej drzwi na taras. Pokręcił rozbawiony głową, słysząc jak Cień nazwał ich małą grupkę.

    Lis zajadał się bananem, poruszając wesoło ogonem. Co ciekawe banan nie był wykrzywiony tak jak w świecie ludzi tylko całkiem prosty. Ale demonowi to nie przeszkadzało, bo w smaku był wyborny.
    - Hm? - zapytał, słysząc ukochanego. Próbował zajrzeć do środka, jednak ruda czupryna mu to uniemożliwiała. Gdy w końcu weszli, zapalił świeczki tak jak Gaw go o to prosił. Aż zagwizdał rozglądając się - na pewno nie pomyliłeś lokalu? Coś tutaj za ładnie - przyznał. Obejrzał sobie dokładnie co się pozmieniało. Cieszył się, że lokum jego ukochanego ma teraz więcej przestrzeni. Mieszkanko nie było wielkie, ale jednocześnie nie dało się odczuć już ciasnoty. Było po prostu przytulnie.
    - No postarali się - przyznał. Sam zdjął buty i zostawił kurkę. Usiadł obok za ukochanym - sam sobie podziękuj, Ty mnie sprowokowałeś - przyznał i nagle złapał rudzielca od tyłu i pociągnął go na łózko, zaczynając go lekko łaskotać. Robił to jednak krótko po czym po prostu się go niego przytulił - teraz przynajmniej masz własną, przytulną norkę i będziesz miał gdzie uciekać od pewnego czarnego liska - wymruczał mu we włosy, zamykając swoje oczy.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Październik 2017, 02:10   

    Cień prychnął w odpowiedzi na zaczepkę - Jak cię tu przytargałem, to nawet nie było porządnie uprzątnięte. Może było tu rustykalnie, ale w miarę wygodnie! - strzelił piorunami z oczu. Niby czemu miał mieć tutaj ładnie wcześniej? Nikt tu nigdy nie zaglądał i od lat używał tego mieszkania jako bazy wypadowej. Wpadał na dwa, trzy dni i wracał. Sam nie spodziewał się zobaczyć takiego efektu. Braciszkowie byli doskonałymi rzemieślnikami z artystycznym zacięciem. Gawain był do bólu praktyczny. Tyle dobrze, że potrafił się ubrać, żeby nie wieśniaczyć w towarzystwie.
    - Dobrze, że nie mieli obsuwy. Nienawidzę się rozbijać po hostelaaach! - mówił, po czym ziewnął, zakrywając całą twarz rękawami. Nie zauważył przez to nadchodzącego ataku Yako - Ty cholero! Aaaa-ahaha! Przestań! - wołał śmiejąc się, lecz w jego głosie pobrzmiewała nuta złości. Demon był jednak łaskawy i szybko zakończył torturę. Przytulony Cień, po prostu zamknął oczy i oparł się o niego z cichym westchnieniem. - Nie mówiłem, że będę uciekał... to też twój dom - powiedział cicho i zamilkł. Myślał o wszystkim, co dziś usłyszał. - Trzeba napalić w piecu... - wybełkotał sennie. Nie był zadowolony z faktu, że musi się jeszcze ruszać, ale chciał mieć rano ciepłą wodę i spokojnie spać. - A jutro muszę zapłacić resztę kasy za remont, zamówimy kuszę... sztyletu nie trzeba, mam jeszcze jakiś. Ten od Thorna może poczekać - mówił dalej, bardzo powoli siadając i zwlekając się z łóżka. Żeby iść spać przed świtem, kto to widział. Na tym kończyły się ich igraszki na dziś. Był trochę na siebie zły, że tak kusił i dawał się kusić, a teraz co? Szedł kurna spać. Baterie mu padały i nie było szans na nic więcej. Zupełnie nie tak wyobrażał sobie swój powrót. Poszedł tylko wsadzić drwa do pieca, zawołać na Yako i zamknąć drzwiczki, gdy ogień już wesoło trzaskał w środku. Wrócił do sypialni, niosąc poduszki i zrzucił z siebie wszystko prócz bielizny, by w końcu móc wtulić się w demona. - Jutro kupię zapałki, obiecuję - wymamrotał prosto w poduszkę. - Ciekawe, o której jutro przyjdą... - powiedział obracając się do Yako. Ułożył się wyżej i przytulił go do siebie. - Wybacz, wiem, że narobiłem dziś nadziei, ale muszę spać. - zamknął oczy. Przy Yako czuł się bezpiecznie. To była prawda, gdy mówił, że pomaga mu zasnąć. Dziwnie było dzielić z kimś łóżko, ale też przyjemnie. Było mu tylko głupio, bo wiedział, że Lis nie musi spać.
    Już zasypiał, gdy poczuł w nogach znajomy ciężar. Cień otworzył jedno oko - Och... Furor. Wybacz... - powiedział najpierw do rudego lisa, a potem do czarnego. Znów musiał wstać. Tym razem po to, by znaleźć jakąś miskę na wodę w łazience oraz rozłożyć skórę przy piecu. Grzebał się z tym strasznie, robiąc przy tym niezły raban, ale nie pozwoli, by Furor pił z kibla. Kopnął przy okazji w stertę ciężkich i okutych ksiąg, klnąc pod nosem. Czemu głupi palec u nogi zawsze musi tak boleć? - Ech... gdzie to do cholery jest? - mówił do siebie, przebierając rękoma w stertach rzeczy. Znalazł w końcu garnki i zabrał je od razu do pracowni. Tam nalał wody, bo dostanie się do umywalki w łazience wymagałoby lewitacji. Sam też napił się trochę kranówy i wrócił do prywatniejszej części mieszkania. - Czasem jesteś taki cichy, że nie potrzebujesz niewidzialności - westchnął kładąc garnek i skórę. Furor obwąchał niepewnie swoje tymczasowe legowisko, ale coś mu nie pasowało. Pewnie zapach. Gawain tylko przewrócił oczami - Głupek. Lani nie ma. Lani sobie pójść - wymamrotał i położył mu swoją koszulę na skórze. Podziałało, bo Furor zamerdał lekko ogonem i poszedł dalej wąchać mieszkanie i obserwować Mroczne Zaułki przez okno.
    Cień w końcu mógł odpocząć. Ułożył się tak, jak wcześniej, przepraszając jednocześnie za zamieszanie i szybko usnął.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Październik 2017, 02:59   

    - Przepraszam, że tak wyszło...zupełnie o niej zapomniałem i nie przewidziałem, że tak nabroi - opuścił smutno uszy, widząc jak Gaw jest zmęczony. Gdyby nie Lani, to pewnie już dawno by spał w Norce. A tak musieli przejść całą drogę do Mrocznych Zaułków.
    Sam się zaśmiał łaskocząc ukochanego. Słyszał jednak złość w głosie Cienia, więc nie męczył go zbyt długo. Chciał się jeszcze troszeczkę podroczyć. Słysząc o piecu, chciał zaprzeczyć, że sam to zrobi, ale nie chciał przerywać słów rudzielca. Uśmiechnął się - no dobrze, ale najpierw musisz się wyspać - przyznał.
    Gdy Gaw poszedł włożyć drwa do pieca, lis rozebrał się do bielizny. Nie chciał spać w ubraniach, a spanie nago byłoby już przesadzą, w szczególności jakby robotnicy ich tak zastali. Rozpalił w kominku jak tylko Cień dał mu znać, że ma to zrobić. Wziął od niego poduszki i ułożył, żeby było im wygodnie. Pachniały odrobinę dymem, ale nie był to jakiś drażniący zapach. Uznał, że będzie musiał też załatwić dla niego jakąś wygodną pościel. Co z tego, że miał poduszki i materac, skoro nie miał czym się przykryć? Wiedział, że Gaw się na to nie zgodzi, ale nadal było mu głupio za wszystko. Za spalenie mieszkania i zaniedbanie sprawy swojej Norki. Będzie musiał mu zrobić niespodziankę, mimo iż Keer ich nie lubił. Trudno...najwyżej się obrazi na niego.
    Przytulił go mocno do siebie, zapominając zupełnie o kocu - zapałki Ci się przydadzą jak mnie nie będzie tutaj. W przeciwnym wypadku ja jestem Twoją prywatną zapalniczką - wymruczał wzdychając cichutko.
    Pokręcił głową na przeprosiny - to tylko urozmaicenie, sen jednak jest Ci potrzebny, a ja mogę poczekać nawet jeszcze kilkadziesiąt lat - powiedział spokojnym głosem, zamykając swoje błękitne oczy.
    Wsłuchiwał się w trzaskanie ognia w piecu oraz spokojny oddech ukochanego, gdy usłyszał jak coś się zbliża do łóżka. Furor, zupełnie o nim zapomniał. Pozwolił Gawowi wstać i sam usiadł na łóżku, czekając na niego. Przyglądał się jak ten wyciąga miskę, przeklinając przy tym. Jak daje lisowi wodę oraz kładzie na jego posłaniu koszule. Pewnie pachniało Lani i dlatego Furbo nie chciał się na nim położyć. Na szczęście koszula podziałała.
    W międzyczasie przypomniał sobie też o kocu. Wstał i wziął go z torby, po czym rzucił na łóżko. Przytulił do siebie swojego rudzielca - dobranoc i smacznego - wyszeptał i pocałował go w czoło. Chwilę, przyglądał się jego spokojnemu obliczu, po czym sam zamknął oczy i odpłyną w Krainę Snów.

    Tym razem nie śniły mu się żadne koszmary. Chociaż...można to chyba za taki uznać. Ale raczej dla Gawaina niż lisa.
    Yako biegał sobie wesoło po polance pod postacią lisa. W pewnym momencie jednak wypił się mocno i zaczął biec po tęczy. Na jego grzebiecie pojawiły się male, puchate skrzydełka, a na jego głowie kręcony róg. Biegał sobie po tęczy, a wokół zaczęły się pojawiać różne dziwa. Lamorożce, koty sucharki, które jak latały to pozostawiały za sobą kolejne tęcze. Latające myszki-wróżki, ale kulminacyjnym momentem była sama Lani. Ubrana w różowe tutu, tańczyła na paluszkach pod swoją ludzką postacią i sama miała na głowie tęczowy róg. Włoski miała pokręcone i wyglądała wręcz przesłodko.


    Krótko po śnie demon wstał. Nie pamiętał snu. Wiedział tylko, że śniło mu się coś dziwnego. Widząc, że Cień nadal śpi pocałował go delikatnie w polik i wyplątał się z jego objęć. Szybko ubrał, zabrał klucze i pieniądze po czym wyszedł z mieszkania.
    Zaszedł najpierw do rzemieślnika, u którego ostatnim razem zamawiał kuszę. Poprosił o dokładną jej replikę. Uprzedził też, że przyjdzie z kimś i poprosił, by pokazał ją jako przykład, nie chciał bowiem, żeby Gaw dowiedział się, że lis zamówił ją sam. Przynajmniej nie od razu.
    Następnie poszedł i kupił puchową kołdrę oraz poduszki. Do tego czarno-fioletową, aksamitną pościel. Był na niej trochę mroczny wzór, przypominający łyse, czarne drzewa oraz latające wokół nich ptaki.
    Nim wrócił do mieszkania, uznał, że przyda się Cieniowi kawa. Więc zamówił dużą na wynos i zabrał ją w specjalnym kubku, który miał utrzymać temperaturę. Zauważył jednak obok stragan z dyniami. Zamyślił się na chwilę po czym wybrał kilka mniejszych. A tak dla ozdoby. Kupił też świeczki, które potem wsadzi do środka oraz nożyki, które przydadzą się do wycięcia wzorków. Potem mogą mu się przydać w kuchni, więc nie wyrzucił pieniędzy w błoto.
    W końcu dotaszczył wszystko do mieszkania. Wszedł cicho, uspokajając Furora, że to tylko on. Postawił zakupy na fotelu. Zdjął buty i podszedł do łóżka. Odkręcił kubek i zaczął nakierowywać aromat kawy na śpiącego rudzielca - Gaw, czas wstawać - powiedział spokojnym głosem - zaraz pewnie przyjdą robotnicy, wstawaj bo będą Cię oglądać w samych gaciach - potrząsnął nim lekko, jednak uważał by przypadkiem nie oblać ani jego ani siebie.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,71 sekundy. Zapytań do SQL: 9