• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Dyniowe Miasteczko » Mały Ryneczek.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Aphrael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Październik 2012, 21:51   Mały Ryneczek.

    Gdzieś nieopodal centrum tej dziwacznej metropolii, jaką było Dyniowe Miasteczko znajdował się mały Ryneczek. Było to miejsce co najmniej osobliwe, by nie powiedzieć dziwaczne, ale jak na standardy Dyniowego Miasteczka - całkiem przeciętne. Ryneczek miał dość nieregularny kształt, wyłożony zaś był kostką w czarno-pomarańczową szachownicę. Całości dopełniało niebo, czarne jak smoła, rozświetlone jedynie dyniowymi lampionami. Ogólny wydźwięk tego niejako psychodelicznego obrazka psuła idąca dość pewnym, szybkim krokiem nastolatka, ubrana w krótkie zielone spodenki i takąż kurtkę oraz cienką, białą bluzkę z rękawem przewiązaną pod biustem czarną tasiemką. Całości dopełniał czarny kapelusik na opasce i ciężkie buty do pół łydki. Najbardziej jednak przyciągał uwagę czarny futerał, który niosła na ramieniu. Tak, proszę państwa. Skrzypce.
    Aphrael wybrała sobie tylko znanymi kryteriami miejsce, rzuciła na bruk kapelusz na drobne, położyła ostrożnie futerał na ziemi i wyciągnęła z niego instrument. Przez chwilę przebiegała palcami po strunach, po czym podniosła się i jakby z namaszczeniem przeciągnęła po nich smyczkiem raz, później drugi. Usatysfakcjonowana, z uśmiechem na twarzy zaczęła wydobywać ze swych skrzypiec pierwsze dźwięki melodii. Czuła, jak początkowe podniecenie opada, ustępując pewnemu niesamowitemu rodzajowi spokoju, wyciszenia, gdy instrument poddaje się jej zręcznym palcom i robi dokładnie to, co mu karze, a jej ciało zaczyna reagować. Potem zaczyna się taniec. Dwa kroki w bok, obrót i skłon. Wychył na prawo i chwila zawieszenia, by powrócić do pionu i wykonać serię skoków w rytm szybkich, krótkich pociągnięć smyczka. Coś, co kochała, kochała nad życie, i co dzień sprawiało jej taką samą nieziemską przyjemność. Nie zwracała uwagi na ludzi, czy też na ich brak, chociaż zdarzało się, obdarzyła kogoś uśmiechem. Robiła to bardziej dla siebie niż dla nich, aczkolwiek uwielbiała dzielić się swoją pasją.
    Na razie Ryneczek był pusty. Nie przeszkadzało jej to. Była tylko ona, jej skrzypce i bruk, po którym delikatnie stąpały jej stopy w tanecznych zawijasach. Nie liczyło się nic więcej.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 17 Październik 2012, 21:54   

    MG

    Różne skazy dotykają zdrowy umysł. Jedne są mniej natarczywe, inne bardziej - te drugie często sponiewierają gdzieś na dnie (lub co gorsza - całkowicie wyniszczają) istotę człowieczeństwa: moralne zasady i poprawne, wedle społeczeństwa, emocje i uczucia. Tak oto powstaje margines. Ten, który natura zalicza do marginesu błędu i stara się zniwelować selekcją naturalną, ale nie zawsze odnosi to sukces.


    Muzyko ma...
    Chodź tutaj czym prędzej... czmychniemy razem, gdziekolwiek, gdzie tylko nam to dane, Muzyko!
    Twe głosy, zaklęte w tańcu sentencji, pełne w nieziemskie brzmienie raz za razem rytmicznym dźwiękiem okiełznywane, Muzyko!

    Nie, to tylko kolejny wirtuoz, wydobywający dźwięki z drewnianej skrzyni...
    Przeklęci! Pastwią się nad losem mej ukochanej, mej jedynej, mej jakże okazałej istoty, mojej!
    Bestie, szumowiny, niewdzięcznicy... Wstrętne imitacje, sztuczności, zachłanni niby-muzycy... Nie wiedzą jak to jest, jak ma jedyna posiada jedyne prawo wygrywać te dźwięki!
    Szukam jej i znajdę, czym prędzej, ale nie tutaj...
    Co za wstrętna dziewczyna, przez nią znów jej nie odnajdę! A także pięknie się wiła w tych dyniowych ciemnościach... Nie, to nie ma Pani - owa nie gra na skrzypcach, a sama w sobie jest instrumentem!


    Wyszedł z cienia pobliskiego budynku, o typowych dla tego miasta kształtach - kulistych, na wzór dyni. Miał na sobie biały płaszcz - czysty, jak na symbol niewinności i... czystości przystało. Mierzył niewiele, może lekko ponad półtorej metra wzrostu. Zwyczajny chłopczyk, którego jasna cera twarzy nakazuje dać mu nie więcej jak piętnaście wiosen. Jego dość długie, jasne włosy, niemal śnieżnobiałe, zakrywają czoło, po części prawe oko oraz wiją się po przeciwnej stronie, sięgając ramion. W prawej dłoni trzyma parasol o szarym materiale, którego suchość, wraz ze smolistym niebem, świadczy o braku potrzeby posiadania go. A może po prostu wybiera się w deszczowe krainy? Albo też przybywa z takowych, gdzie mokry klimat jest codziennością, której akurat dziś nie zaznał?
    Pojawił się w zasięgu wzroku Aphrael, zmierzając w jej stronę, ze wzrokiem utkniętym w brukowej kostce. Światło z pobliskich latarni pozwalało dostrzec jego jasne, jeansowe spodnie, których nogawki spoczęły na.. tak, jasnych, srebrno-białych bucikach, z domieszką błękitu, w postaci sznurowadeł, zaciskających skórzaną fakturę obuwia na jego stopach.
    - Twa muzyka nie płynie z serca, a instrumentu. Powiesz że wkładasz w to serce, ale za strunami dostrzegam tylko pustkę... - Niemile skomentował jej poczynania z tańcem i dźwiękiem. - Tak nie wolno robić... - Ot, niewinną zapowiedzią groźby ze swej strony w jej kierunku zakończył na tę chwilę swój słowotok.
    Zatrzymał się na kilka metrów przed nią, podnosząc na nią wzrok, wypływający z błękitnych ocząt.

    Jako narrator muszę uznać, iż niewątpliwie jest to osoba, która nie budzi swym zachowaniem większych podejrzeń, która być może się nieco zagubiła i która, po prostu, albo chce na siebie zwrócić uwagę, albo też zwyczajnie ma inne gusta. Ale może też budzić w co poniektórych nutkę strachu, wszak mamy noc i albinosa w bieli.
    Może jedyny dźwięk z jakim przebywa, to Długi Dźwięk Samotności?...
    - Pójdziesz ze mną. - Wyszeptał to stwierdzenie, prawie niesłyszalnie, jednocześnie końcówką parasola stukając o bruk.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Aphrael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Październik 2012, 20:25   

    Otworzyła oczy, wyrywając się ze snu, z nieświadomości, która opanowywała ją podczas tańca. Zwolniła, a ostatni dźwięk zawisł w przestrzeni, niedokończony. Spojrzała na stojącego przed nią chłopca.
    Twa muzyka nie płynie z serca, a instrumentu. Powiesz że wkładasz w to serce, ale za strunami dostrzegam tylko pustkę...
    Jak to? Nie rozumiała... Zawsze była przekonana o tym, że kocha to, co robi; że muzyka jest jej pasją, że wkłada w nią całe serce. Nie było tak? A może inni tego nie dostrzegali? Skonfundowana, chwyciła się jedną ręką za głową, aż w końcu po chwili się odezwała:
    - Co więc mam zrobić, by w mojej muzyce słychać było, ile serca w nią wkładam? - zapytała cicho, patrząc prosto w oczy chłopaka.
    Nieznajomy stuknął parasolem o bruk.
    Pójdziesz ze mną
    Zamrugała, w pierwszej chwili odrobinę zdziwiona, po czym uśmiechnęła się.
    - Czemu nie? A gdzie mnie zaprowadzisz?




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 20 Październik 2012, 13:46   

    Te słowa skrzywdziłyby niejednego artystę. Wielu z nich mogłoby zareagować w sposób agresywny, ale nie nasza kapeluszniczka - jej dystans do tej opinii, a zarazem chęć jej zrozumienia oraz, przynajmniej pozorna, ufność młodzieńcowi zdecydowanie mogły być na rękę jednemu bądź drugiemu rozmówcy - w zależności kto i jak te kwestie wykorzysta.
    - Czyż nie dostrzegasz, że to tylko dźwięk któremu się poddajesz? Zmuszasz martwicę do grania melodii pod którą tańczysz. Nie znasz Muzyki, znasz jej imitację. - Nieco zwiększył ton wypowiedzi, ale jeszcze nie krzyczał. Był wkurzony na nią i widać było, że coś go gryzło, nie dawało spokoju.
    Rozłożył parasol jednym szybkim ruchem dłoni. Po wewnętrznej stronie okazał się być całkowicie czarny, Pierwszy czarny akcent w całym nim. Właściwie to kim on jest? Pojawia się znikąd, pokazuje swoje odmienne uwielbienie do muzyki i stwierdza co jego rozmówczyni uczyni.
    Snucie podejrzeń, ze po coś mu parasol potrzebny jest jak najbardziej na miejscu. Zakręcił rączką parasola by następnie puścić i pozwolić kręcić się samodzielnie, niczym bączek.
    - Tam, gdzie nie znajdą nas... gdzie twa pasja znajdzie apogeum doskonałości.i
    Prędkość obrotowa umbrelki wzrosła z bliżej nieokreślonego powodu, wywołując przy tym mało przyjemny dźwięk słusznie kojarzony z wiertłem, ale mimo to tkwiła w nim melodia bardzo przyjemna dla ucha, o brzmieniu podobnym do skrzypiec. Spytasz cóż to za przedmiot? Magiczny generator dźwięku, dowolnego, zależnego od prędkości obrotowej i stopnia otwarcia parasolki. Hipnoza dźwiękiem, oczywiście, bo cóż by innego, za cel obrało sobie naszą Aphrael.
    - Więc chodźmy.
    Podszedł do niej, zostawiając kręciołka samego sobie i wyciągając w jej stronie swoją dłoń.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Aphrael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Październik 2012, 20:18   

    Uśmiechnęła się delikatnie.
    - Zatem pokażesz mi prawdziwą Muzykę? - spytała pogodnym głosem.
    ...Tam, gdzie nie znajdą nas... gdzie twa pasja znajdzie apogeum doskonałości.
    Spodobało jej się to. Oj, bardzo się jej spodobało. Z nieukrywaną ciekawością spojrzała na kręcący się niczym bączek parasol.
    Iść z nim? Właściwie, czemu nie...
    I nie wahając się dłużej, podała dłoń małemu nieznajomemu.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 25 Październik 2012, 23:06   

    Hipnoza zaczęła działać - choć nie mógł tego jeszcze w pełni wywnioskować z jej zachowania, to był tego pewien i tak właśnie też było. Pozostało mu teraz pokazać, to, co jej obiecuje.
    - Owszem, a nawet więcej: poznasz ją.
    Ruszył z nią, prowadzona za rękę w kierunku jednych z bliższych zabudowań, zależało mu na szybkim opuszczeniu ego miejsca. Parasol miał pod ręką, a ten nadal się obracał, choć nieco zwalniał, tym samym zmniejszając tempo wydobywających się dźwięków.
    - Powinno Ci się spodobać... czuję to, tak po prostu.
    Zniknęli za winklem dyniowatej budowli, skąd zabrał ich magiczny kompas w cel ich podróży. Hipnoza lada chwila zacznie słabnąć, szybciej niż się tego spodziewał, czuł to. Mimo to liczył, że plan się uda.

    z/t x2
    //Post w nowej lokacji pojawi się jutro, a w sumie to dzisiaj ;p
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 10 Listopad 2012, 00:14   

    Choć był środek dnia, czarne chmury kłębiące się nad Dyniowym Miasteczkiem nie przepuszczały nawet pojedynczych promieni słońca. W świetle dyniowych lampionów twarz Oleandra wydawała się być jeszcze bledsza niż zwykle. Szedł dziarskim krokiem samym środkiem alejki, zadzierając głowę do góry, ażeby choć sprawiać wrażenie osoby patrzącej na wszystkich z góry. Mijały go przeróżne, potworne i mniej potworne kreatury. Czasem zawadzał o którąś z nich ramieniem, a potem tylko odburkiwał kilka nieuprzejmych słów o tym, jak to każe zamordować je na miliard okrutnych sposobów za tak lekceważący stosunek do wielkiego dziedzica rodu de Roitelette. Rozglądał się dookoła, wypatrując czegoś ciekawego. Rynek był dziś nieco zatłoczony, co utrudniało paniczowi poszukiwania. Czego takiego jednak poszukiwał, sam chłopak nie wiedział. Zaglądał na każdy stragan, by rozeznać się w dobrach oferowanych przez mieszkańców Dyniowego Miasteczka. Jako pierwsze, uwagę Oleandra przykuło stoisko oferujące laleczki voodoo. Prowadziła je starsza kobieta, zapewne czarownica, co paniczyk wywnioskował po charakterystycznym kształcie czarnego kapelusza. Chłopiec miał wrażenie, jakby jej wysoki, ochrypły głos wwiercał się w jego głowę. Musiał jednak przyznać, że wyroby miała wspaniałe. Laleczki były wykonane z niezwykłą dokładnością. Pożeracz Serc brał do rąk i dokładnie oglądał każdą z nich, przy okazji oceniając jakość materiałów, z jakich je pozszywano. Starowinka zapewniała, że każda z lalek ma w sobie duszę osoby, na której podobieństwo została wykonana. „Gdy wbija się w nie szpilki, czasem można usłyszeć płacz udręczonych duchów!” – przekonywała. Ta informacja wyraźnie zaciekawiła chłopca. Po dość długiej chwili namysłu, która poskutkowała zebraniem się za Oleandrem kolejki zniecierpliwionych klientów, zdecydował się na zakup dwóch lalek – jednej wyglądającej jak panna młoda w obdartej, zniszczonej sukni ślubnej oraz drugiej, ucharakteryzowanej na dżentelmena w cylindrze. Oleander ruszył dalej. Trzymając w objęciach dwie szmaciane zabawki, na nowo począł rozglądać się po stoiskach. Tym razem jednak nie zaszedł daleko. Zaledwie po paru krokach ujrzał straganik po brzegi wypełniony rozmaitymi słoikami, na którego widok oczy rozbłysły mu dziecięcą radością. W wekach, zatopione w gęstej substancji, pływały przeróżne części ludzkich i nieludzkich ciał. Całe stoisko otaczał lekki cmentarny fetor, który jednak nie zniechęcił Oleandra. Paniczyk z zaciekawieniem oglądał zawartość każdego słoika.
    To łapa wilkołaka czystej krwi. Prawdziwy kolekcjonerski rarytas! – szepnął sprzedawca widząc, jak Ollie przygląda się eksponatowi.
    Chłopak jedynie mruknął w odpowiedzi. Już po chwili miał w ręku inny słój.
    Widzę, że ma panicz doskonały gust! To serca strzygi. Tak, te straszne bestie mają dwa, połączone ze sobą serca. Dlatego tak ciężko jest je ukatrupić. – ciągnął handlarz.
    Nie sprawiał wrażenia osoby uczciwej. Chował twarz pod czarnym kapturem, zaś ciało miał wydłużone i wygięte w przypominający spiralę kształt. Mimo to, Oleander uśmiechnął się i powiedział:
    Wezmę je oraz tamtą łapę wilkołaka i płetwę syreny. Choć smocze łuski też wyglądają ślicznie... Chcę te złote. I zatopioną w bursztynie wróżkę różaną.
    Chłopiec zmarszczył brwi, jeszcze raz oglądając każdy słoik i pudełko ustawione na straganie.
    Poproszę też głowę marcepanowego zająca. – dodał po chwili. – Nie tę! Tę drugą! – skarcił sprzedawcę, a ten, speszony, szybko podał mu właściwe opakowanie.
    Cały zgromadzony majdan zdecydowanie utrudniał paniczykowi poruszanie się. Obładowany był zakupami do tego stopnia, że nie widział dokąd idzie – słoiki i inne nabytki sięgały powyżej jego głowy. Idąc niemalże na oślep, przystanął przy krawężniku, po czym położył manatki na chodniku i przycupnął obok nich, by chwilę odetchnąć.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Amadeusz
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Listopad 2012, 00:48   

    Nie wiedzieć czemu Dyniowe Miasteczko było jednym z tych miejsc, przy których Amadeusz postawiłby plusa, na znak swego zamiłowania do owej pozycji. Ciemne chmury, pomarańczowe, potwornie wycięte lampiony i kreatury straszące na ulicach przypominały mu nocne mary z dzieciństwa. Ach, dzieciństwo... To były czasy. Sielanka, pierwsze, bardziej bądź mniej krwawe, sekcje zwłok, zapach i smak posoki... Na samą myśl jego usta wyginał delikatny uśmiech. Uśmiech, który sprawiał, że innym przechodziły po plecach ciarki, bo jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek się tak uśmiechał, to z pewnością nie miał dobrych zamiarów...
    Tak czy inaczej podążał za paniczem Oleandrem niczym cień... w sumie bardziej trafne byłoby napisanie "jak strach", więc niech będzie.
    Podążał za paniczem Oleandrem jak strach. Praktycznie krok w krok, co rusz chowając się za najbliższym słupem, mieszkańcem czy turystom. Tak jak i on, przystanął przy stoisku z laleczkami voodoo. Co prawda nie interesowała go ta dziedzina magii, ale nic nie stało na przeszkodzie, by nie pooglądać szmacianek. Niektóre rzeczywiście robiły wrażenie. Kilkukrotnie przelatywał po nich wzrokiem, opuszkami palców badał fakturę materiału, jednak ostatecznie odszedł z niczym stwierdzając, że dużo zabawniejsze byłoby zwyczajne ożywianie, czy kopanie dołów niż jakieś tam voodoo...
    Ponownie wbił spojrzenie w plecy panicza, ba, był już coraz bliżej i pewnie złapałby go wcześniej, gdyby jakieś monstrum nie zaszło mu drogi. Wielkie bydle zatarasowało całe przejście i biada temu, kto próbował się przecisnąć. Sam Amadeusz, choć wzrostem to on nie grzeszył, musiał się nieźle namęczyć. Blade policzki nabrały rumieńców, a oddech przyspieszył, gdy wreszcie mu się udało. Odetchnął kilkukrotnie opierając dłonie na swych kolanach. Odchrząknął i rozejrzał się. Zmarszczył brwi nie mogąc dostrzec znajomej postaci. Już miał fukać i hukać, przeklinać i machać łapami gdy... zapach śmierci dotarł do jego nozdrzy. Wciągnął go, pozwolił wypełnić całą głowę zapanować na mózgiem i poprowadzić nogi prosto do celu. Trupy, przegniłe zwłoki, tryskająca krew, trzewia... nic nie pachniało piękniej... Dla Amadeusza, oczywiście, Amadeusza, który całe życie spędził pośród tych mniej ruchliwych...
    Stopy same prowadziły go w odpowiednim kierunku, oczy miał zmrużone, a usta wykrzywione w tym samym uśmiechu. Był o krok od celu, gdy czyjeś plecy ponownie rzuciły mu się w ślepia. Uchylił gały szerzej, uniósł obie brwi i nagle przypomniało mu się, co w zasadzie robił już od dłuższego czasu. Przystanął, w bezpiecznej odległości. Tak, by obserwować, ale nie być obserwowanym. Przekrzywił łepetynę na bok i przejechał spojrzeniem po towarach oferowanych przez sprzedawcę.
    Gdyby miał zegarek co rusz by na niego zerkał, ileż można było robić zakupy?...
    Skrzyżował ręce na piersi, kilkukrotnie tupnął nogą i wreszcie odetchnął ruszając w dalszą drogę za swą "ofiarą". W zasadzie gdyby zapytać go o przyczynę takiego "śledzenia", pewnie sam nie znałby odpowiedzi... Jeszcze moment trzymał się bezpiecznej odległości, aż w końcu, w podskokach, niczym najbardziej urocze dziecko zamieszkujące obie krainy, ruszył w kierunku Oleandra. Zatrzymał się tuż przed nim, ba, nawet lekko pochylił.
    - Dzień dobry, paniczu. - rzucił na powitanie. Oczywiście towarzyszył temu głęboki ukłon.
    - Bardzo miło panicza widzieć. - mruknął szczerząc się w uśmiechu. I tym razem nikt nie powiedziałby, że to śliczne, rumiane dziecię może w tym momencie myśleć "a niech cię piorun strzeli i zetrze na proch nieznośny..."
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 23 Listopad 2012, 21:06   

    Oleander aż do ostatniej chwili nie zdawał sobie sprawy, że ktoś za nim podąża. Choć zapewne nawet, gdyby o tym wiedział, nie zachowałby się inaczej pod żadnym względem. Po prostu nie zwykł traktować służby lepiej niż powietrze, a nawet jeśli w przypływie dobrego nastroju uśmiechnął się bądź nie określił żadnym niemiłym słowem, to i tak owy stan nigdy nie trwał zbyt długo. Paniczyk z natury był stworzeniem wyjątkowo wyrachowanym, wykorzystującym każdą okazję, by tylko zrobić komuś na złość.
    Twarz Oleandra nie zdradzała praktycznie żadnych emocji. Wpatrywał się różnobarwnymi ślepiami w przestrzeń. Z początku nie wykazywał nawet najmniejszego zainteresowania pojawieniem się służącego, ani słowami jakie skierował do panicza. Dopiero po chwili, jakby wyrwawszy się z transu, spojrzał na Amadeusza i uśmiechnął się uroczo. Gwałtowanie wstał, po czym otrzepał swój surdut, tak dokładnie, że nawet najmniejsza drobinka kurzu nie miała prawa na nim zostać. Wyprostował się i lekko zadarł głowę do góry, jak to miał w zwyczaju. Byli niemal równi wzrostem, jednak Oleander wprost musiał jak najbardziej podkreślić tę niewielką różnicę centymetrów, o którą był wyższy. Miło było tak patrzeć na kogoś choć trochę z góry. Na ustach chłopca wciąż gościł ten sam przesłodki uśmieszek, który widziany u kogoś innego mógłby wywołać westchnienie zachwytu, jednak w przypadku Oleandra co najwyżej ciarki i złe przeczucia.
    Och, jak miło! To się nazywa dobry sługa! Nie wspomniałem ani słowem dokąd i po co idę, a sam wpadłeś na to, żeby tu przyjść. Doskonale. To łap się za moje zakupy. – zwrócił się do Amadeusza przesłodzonym głosem, w którym jednak z każdym kolejnym słowem coraz wyraźniej rozbrzmiewała nuta drwiny.
    Uśmiech panicza w moment zmienił się ze słodkiego w wredny, gdy wskazywał ręką na niewielką górę ułożoną ze swoich zakupów. Słoiki z pływającymi w środku częściami ciał różnych stworów, lalki voodoo i inne pakunki piętrzyły się na chodniku i wcale nie sprawiały wrażenia lekkich. A co gorsza, Oleandrowi wciąż było mało i już wodził wzrokiem po innych, nieco odleglejszych stoiskach. Nieczęsto wyściubiał na dłużej nos ze swojej ukochanej Szkarłatnej Otchłani, więc skoro już to zrobił, musiał okazję wykorzystać. Pieniędzy mu nie brakowało. Co najwyżej mogło zabraknąć rąk do noszenia jego majdanu. Oleander przeciągnął się leniwie, czekając, aż sługa wykona jego polecenie. Zrobił kilka kroków na przód, zaglądając na niedaleki stragan. Wymalowany brunatną cieczą na kawałku deski (prawdopodobnie udającej szyld) napis głosił, że można tam nabyć trucizny pochodzenia naturalnego. Oczy Króliczka aż się zaskrzyły.
    Jak już się z tym zabierzesz, przyjdź tam. – wskazał na stragan. – Słyszałem, że w okolicy można dostać truciznę, której tak szukałem. Może ją tam mają! – ciągnął z radością w głosie, niczym małe dziecko na wieść o tym, że dostanie wymarzoną zabawkę. – Pokojówka ostatnio mi podpadła, mógłbym na niej wypróbować czy faktycznie tak koszmarnie dobrze działa. Jak będziesz grzeczny, dostaniesz to, co z niej zostanie.
    I pomaszerował w stronę straganu, na którym sprzedawała równie groteskowa postać, co dwie poprzednie. Jegomość wzrostem nie przewyższał Oleandra, ale jego twarz przypominała raczej teatralną maskę, ledwie widoczną spod plątaniny krwistoczerwonych włosów. Chłopiec natychmiast zaczął przebierać w butelkach, flakonikach i słoiczkach, w poszukiwaniu toksyny, którą tak bardzo chciał wypróbować na nieposłusznej służącej.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Amadeusz
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Listopad 2012, 11:25   

    Widząc uśmiech chłopaka zaczął żałować, że w ogóle tu przyszedł. Cofnął się o krok, gdy ten gwałtownie wstał, po czym wyszczerzył się tak sztucznie, że można było zacząć się zastanawiać, czy jego twarz nie jest przypadkiem z plastiku. Schował ręce do tyłu, przekrzywił głowę na bok i wbił w panicza tak intensywne i nachalne spojrzenie, że gdyby tylko mogło, wywróciłoby Oleandrowe wnętrzności na drugą stronę.
    - Oczywiście, dobry sługa musi znać myśli swego pana, jak to dobrze, że się pojawiłem, w innym wypadku istniałaby możliwość, że pod naporem takich ciężkich zakupów mógłby panicz... no nie wiem... - zamyślił się na moment opierając palec wskazujący na dolnej wardze. Zaraz uniósł go w triumfalnym geście.
    - O... już wiem! Złamać kręgosłup, na przykład. Leczenie byłoby bardzo nieprzyjemne. Trzeba by go wyciągnąć, a tego nie przeżył nikt, więc musiałby się paniczem zająć grabarz... - brakowało jeszcze tego, by wyciągnął metr i zaczął "trumienne pomiary". Pewnie gdyby akurat miał przy sobie miarkę, tak właśnie by zrobił. Spojrzał na zakupy, na chłopaka, znowu na zakupy i znowu na chłopaka.
    - Oczywiście, już się za to biorę. - kiwnął delikatnie głową i choć uśmiech wciąż gościł na jego twarzy w oczach można było zobaczyć tylko coś na kształt "wepchnę ci te słoiki w gardło, a twoje truchło własnoręcznie rozerwę, zszyję, zakopię, wyzwę cię zza grobu i zabiję jeszcze raz". Zbliżył się do tobołów, pochylił i wbił spojrzenie w jedną z części ciała zanurzoną w mazi. Oczy mu się zaświeciły. Brudnym, długim paznokciem postukał w szkło.
    - Piękne... - mruknął sam do siebie. Przysiadł na chodniku biorąc w dłonie jeden ze słojów i unosząc go na wysokość oczu. Okręcał i przekręcał, śmiał się sam do siebie i pewnie trwałoby to wieki, gdyby panicz ponownie się nie odezwał. Drgnął o mało nie upuszczając słoja. O, co by to było, gdyby go potłukł?... Kiwnął delikatnie łepetyną. Chyba nigdy nie zrozumie zamiłowania do trucizn. Jeśli już pozbawiać kogoś życia to najlepiej tak, by kończyny latały we wszystkich kierunkach, z truciznami w ogóle nie było zabawy...
    - Jasne, już się za to biorę. - klasnął w dłonie.
    - To co z niej zostanie? - uniósł nieznacznie jedną brew. - Po truciźnie to raczej całkiem dużo, chyba, że działa jak bomba i wysadzi ją od środka... - na samą myśl zachichotał. Złączył ze sobą palce obu dłoni. Powodził wzrokiem za chłopakiem, po czym rzeczywiście wziął się za podnoszenie zakupów. Jakimś cudem zmieścił wszystko w ramionach i nieco chwiejnym krokiem ruszył we wskazanym kierunku. Przystanął tuż obok Oleandra. Kilkukrotnie zmierzył wzrokiem sprzedawcę i oczywiście zaczął gadać. Niby to szeptem, jedynie do chłopca, ale na tyle głośno, by słyszeli go wszyscy wokoło.
    - Ten sprzedawca jest dziwny... nie uważa panicz, że wygląda dziwnie? Ja tam bym nic od niego nie kupował, pewnie wszystko wycisnął z tych okropnych kudłów, niech panicz lepiej uważa, bo zaraz paniczowi wciśnie jakiś syf... A syf nie jest dobry. Zwłoki wyglądają okropnie, jeśli ktoś umiera na jakiegoś syfa, tyle ciężkiej pracy, zanim doprowadzi się je do porządku...
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 3 Grudzień 2012, 23:20   

    Nie martw się, mój sługo. Nie tak łatwo złamać kręgosłup, szczególnie tak zdrowy i silny, jak mój. Dźwiganie tych „ciężarów” nie spowodowałoby uszkodzenia, które wymagałoby leczenia operacyjnego. – odparł chichocząc pod nosem. – Poza tym, wiesz, że mam dodatkowe ręce do pomocy, ale zawsze lepiej, gdy moje manatki są niesione czyimiś rękoma. – tym razem zaśmiał się nieco bardziej szyderczo.
    Oleander nawiązywał, oczywiście, do jednej ze swoich mocy, pozwalającej mu na stworzenie kilku potwornych łapsk, którymi swobodnie przeniósłby cały ładunek bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, a tym bardziej bez bólu w plecach. Jednak po cóż miałby się niepotrzebnie męczyć i nadużywać mocy, skoro sługa może przytaszczyć do zamku cały majdan za niego?
    Takie „mordercze” spojrzenia zawsze bawiły Oleandra i tylko podsycały w nim chęć robienia innym na złość. Lubił prowokować, zwłaszcza tych, którzy nie mogli (bądź teoretycznie nie powinni) mu się sprzeciwiać. Jedną z ulubionych rozrywek panicza było denerwowanie służby i patrzenie, jak wielką ochotę mają na zrobienie mu krzywdy, jednak z obawy o posadę lub czasem o swoje zdrowie i życie nie robili nic, poza przytaknięciem bądź skinieniem głową.
    Widząc, jak Amadeusz bezczelnie obłapia jego zakup, zmarszczył brwi i szybko dopowiedział:
    Tylko mi tego nie pobrudź! – zamilkł na krótką chwilę. – Choć z drugiej strony – możesz pobrudzić. I tak nie ja będę czyścić te słoiki. – dodał z nutą złośliwości w głosie.
    Oleander coraz dokładniej przyglądał się każdej buteleczce. Z wyraźnym zaciekawieniem czytał etykietki, na których niedbałym pismem wypisane były nazwy trucizn i ich składy.
    To, czego szukam to bardzo specyficzna trucizna. Robiona jest z jadu rzadkiego gatunku bestii żyjącej na krańcach Namalowanej Pustyni. Kiedy dostanie się do krwiobiegu, zmienia krew w swego rodzaju kwas, co powoduje, że nieszczęśnik jest dosłownie trawiony od środka. Niestety, by naprawdę rozpuścić człowieka, potrzeba ogromnej ilości toksyny, toteż zwykle umiera się w straszliwych cierpieniach od krwotoków wewnętrznych i uszkodzeń organów. – wyjaśnił, nie odrywając wzroku od szklanego flakoniku wypełnionego płynem o delikatnym błękitnym zabarwieniu. – W miejscach, gdzie skóra jest cieńsza mogą pojawiać się paskudne rany, nawet przy małej dawce trucizny.
    Co prawda, znalazł kilka toksyn, które wydawały się interesujące, jednak wciąż nie mógł znaleźć tego, czego od dawna szukał. Westchnął ciężko. Jakby mało było tego, że nie widział nigdzie upragnionej trucizny, to na domiar złego Amadeusz paplał mu do ucha jakieś głupoty! Zmarszczył brwi i gwałtownym ruchem odstawił flakon na blat, nieomal go przy tym tłukąc. Sprzedawca też nie wydawał się zachwycony tymi niepochlebnymi słowami płynącymi z ust Stracha, bo jego twarz przypominająca maskę nieznacznie się wykrzywiła.
    Gdybym rozmawiał tylko z nie-dziwnymi, to raczej nigdy nie dostałbyś pracy u mnie. – prychnął tylko.
    Owszem, zarówno stoisko, jak i sprzedawca nie prezentowali się szczególnie profesjonalnie, ale czegóż innego oczekiwać od małego rynku w Dyniowym Miasteczku? Tu wszystko tak wyglądało, ale jednak można było obłowić się w wiele interesujących rzeczy, sprzedawanych po atrakcyjnych cenach.
    Sprzedawca zaczął grzebać pod ladą, aż wyciągnął spod niej kilka drewnianych kuferków. Otworzył je i podsunął Oleandrowi. Zawierały kilka fiolek z przezroczystymi substancjami. Standardowo, każda miała stosowną nalepkę. Najwidoczniej po opisie działania trucizny, rozpoznał czego potrzebuje panicz. W Królisiowych oczach aż zatliły się małe iskierki. Skierował dłoń w stronę kuferków, jednak zawahał się. Nie wiedział, który flakonik obejrzeć najpierw.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Amadeusz
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Grudzień 2012, 21:14   

    Wbijał spojrzenie w panicza, podczas gdy tamten tłumaczył mu działanie trucizny. Brzmiało interesująco, choć zapewne "grabarz" tak czy siak wolałby nieco inne sposoby. Pokiwał energicznie łepetyną.
    - Kwas... ciekawe, ciekawe. Ale to też nic dobrego... rozumiem oblać kogoś kwasem, wtedy trzeba zrekonstruować okaleczoną część ciała, ale rekonstruować wnętrzności? Po co to komu... - pokręcił łepetyną i teatralnie westchnął przy okazji wywracając swoimi wielkimi oczętami. zamrugał kilkukrotnie trzepocząc rzęsami, po czym przestąpił z nogi na nogę i powrócił spojrzeniem do sprzedawcy, by jeszcze raz zmierzyć go od stóp po sam czubek głowy. Ten osobnik wyjątkowo mu się nie podobał! Choć zapytany o powód, pewnie nie potrafiłby dokładnie tego wyjaśnić, po prostu coś go ściskało od środka jak przyglądał się owej personie. Odchrząknął.
    - Podobno ciągnie swój do swego... przynajmniej tak mówią, więc wychodzi na to, że nie tylko JA jestem dziwny. Panicz też jest DZIWNY. Nawet dziwniejszy, bo rozmawia z DZIWNIEJSZYMI. - zmarszczył brwi. Skrzywił nieznacznie wargi. Z początku owy grymas mógł wydawać się uśmiechem, jednak po dłuższym przyjrzeniu tracił wszelkie jego cechy. Zaczynał przypominać raczej głębokie, potworne zniesmaczenie.
    Ponownie odchrząknął, tym razem głośniej i wyraźniej. Ba, zmrużył nawet gały i oparł ręce na stoisku pozwalając kilku słoikom wyślizgnąć się ze swych objęć. Skoro i tak stali, to po co miał niepotrzebnie dźwigać? Każda sekunda odpoczynku jest ważna. Pytanie tylko, czy kupcowi spodoba się jego zachowanie? No cóż... Amadeusza to w zupełności nie obchodziło, bo już za chwilę wszystkie zakupy panicza oblegały każde wolne miejsce pomiędzy truciznami. A Strach stał bardzo blisko Oleandra wgapiając się w kuferki podane przez sprzedawcę.
    Kolejne chrząknięcie, choć to bynajmniej jak takowe nie brzmiało. Raczej jakby zaczął się dusić. Własną śliną. Przystawił pięść do ust.
    - Syf... - rzucił pomiędzy kolejnymi dziwnymi i wyjątkowo obleśnymi odgłosami, jakie wydawał. Przysunął się jeszcze bliżej. Kątem oka obserwował kupca.
    - Panicz uważa, bo zaraz on panicza pożre wzrokiem. Albo doszczętnie oskubie. Ja tam bym się bał cokolwiek kupo... Hej, a w zasadzie do czego to służy? Jak działa? A to? O, a ta? Ta wygląda lepiej! Jak działa ta?... - kolejno dotykał swoimi brudnymi paluchami każdej możliwej fiolki. Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy, a w oczach dało się dostrzec... coś jakby iskierki, tylko czy na pewno były to iskierki radości?...
    No cóż, trzeba przyznać, że Amadeusz był dosyć... uciążliwym towarzyszem zakupów. Bo i należał do osób, które z natury, w każdej sytuacji są dosyć uciążliwe. Aż dziw, że ktokolwiek jeszcze tolerował jego zachowanie. A może już za moment się to zmieni?...
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 16 Grudzień 2012, 14:49   

    Oleandra niekoniecznie interesowało zdanie Amadeusza na temat trucizny. I tak zamierzał ją kupić, po czym obserwować, jak znielubiona służka kona w okrutnych męczarniach. Tak, to byłoby wspaniałe widowisko dla Królisiowych oczu! Sam jasnowłosy również lubił nieco brutalniejsze metody pozbywania się irytujących osób, jednakże był arystokratą! Nie mógł zbyt często pozwalać sobie na krwawe „zabawy”, bo a nuż rodzina go nakryje i znów będzie musiał wysłuchiwać godzinnych tyrad na temat tego, dlaczego nie wolno tak jawnie pozbywać się ludzi i w jaki sposób niszczy to opinię ich rodu oraz uszczupla służbę.
    Mnie tam nie obchodzi co będziesz rekonstruować. Lubię patrzeć i słuchać jak ludzie krzyczą i wiją się w agonii, nie wiedząc dlaczego właściwie śmierć się o nich upomniała. Jeżeli obleję kogoś kwasem, nie uświadczę tego pytającego, pełnego boleści spojrzenia. – na samą myśl Oleander uśmiechnął się perfidnie. – Ale jak nie, to po prostu resztki rzucę zamkowym potworom na pożarcie. Nie będą wybrzydzać, w przeciwieństwie do ciebie. Trucizna nie działa zbyt długo, toteż nie powinny dostać niestrawności. – i zaczął rozmyślać na temat delikatności żołądków swoich potwornych pupilków, chowających się po najciemniejszych zakamarkach rodzinnej posiadłości.
    Oleander pokręcił tylko głową z politowaniem na kolejne słowa służącego. Zapewne Amadeuszowi oberwałoby się po głowie za ten cały wywód o dziwności panicza, ale nie miał w zwyczaju dotykać kogokolwiek, prócz siebie gołymi rękoma, a teraz akurat nie miał przy sobie żadnych rękawiczek. Najwyżej wytarga go za te różowe kudły, jak już wrócą do zamku i znajdzie jakąś parkę, najlepiej gumowych rękawic.
    Mam świetny pomysł! Kupię je wszystkie i wypróbuję na tobie! Wtedy sam będziesz mógł odkryć jak działają. – odpowiedział Oleander uśmiechając się wyjątkowo słodko. – A teraz pozbieraj moje zakupy. Pozwoliłem ci je położyć? Nie? To trzymaj, ty mały, leniwy darmozjadzie, bo sam będziesz potrzebował grabarza! – paniczyk uniósł głos, a uśmiech momentalnie ustąpił miejsca grymasowi irytacji.
    Zachowanie służącego względem sprzedawcy nie przeszkadzało Oleandrowi. Bo i niby czemu? Sam wychodząc gdziekolwiek zachowywał się okropnie, nie raz zdarzyło mu się niszczyć cudzą własność czy wręcz demolować wnętrza, toteż dopóki Amadeusz nie przeszkadzał jemu samemu, nie widział żadnego problemu. Ale kiedy położył Oleandrowe rzeczy na brudnym, sklepowym blacie, w paniczyku aż się zagotowało! Jak on w ogóle śmiał?! Miarka się przebrała! Aż zaczął szukać po kieszeniach, czy aby jakieś rękawiczki mu się jednak nie uchowały. Niestety, Amadeusz miał szczęście i jasnowłosy niczego nie znalazł. W przeciwnym razie Strach musiałby taszczyć ten cały majdan będąc solidnie poobijanym. Warknął tylko groźnie, posyłając mu przy tym spojrzenie, z którego łatwo można było odczytać, że jeszcze trochę i dostanie solidną nauczkę. Chłopak wziął głęboki wdech, po czym wrócił do oglądania trucizn. Nie może przecież pozwolić na to, by w tym zamieszaniu zapomnieć, po co tu zajrzał. Jeszcze raz dokładnie zlustrował wzrokiem zawartość kuferków, po czym wyciągnął jeden z flakonów. W środku przelewał się prawie przezroczysty płyn, o delikatnie żółtawym zabarwieniu. Oleander uważnie przestudiował etykietkę, po czym uśmiechnął się promiennie. To było to! Trucizna, której szukał! Postanowił jednak zerknąć też na inne buteleczki, gdyż mogły zawierać coś o równie piorunującym działaniu. Gdy paniczyk tak przyglądał się truciznom, sprzedawca nachylił się i zwrócił do niego przyciszonym głosem. Jednak nie na tyle cichym, by Amadeusz nie mógł go usłyszeć.
    Na małego uciążliwca polecam panu ten specyfik. – szepnął, wskazując na buteleczkę zawierającą czerwonawy płyn.
    Oleander wziął flakon do ręki i zaczął przyglądać się mu z zaciekawieniem, uśmiechając się przy tym w ten swój perfidny sposób.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Amadeusz
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Grudzień 2012, 18:05   

    Przekrzywił głowę na bok wreszcie zostawiając w spokoju fiolki z truciznami. Głośno odetchnął i wbił spojrzenie w panicza.
    - Jeśli nie obleje panicz komuś oczu, to zobaczy ostatnie spojrzenie, chyba, że obleje gały, wtedy zobaczy coś lepszego. - i zachichotał. Tym swoim cichym, trochę niepokojącym chichotem, który tak często wypełniał jego zakład pogrzebowy, a później zalegał w zakamarkach obitego czymś miękkim pokoju bez klamek. Kolejne słowa Oleandra sprawiły, że energicznie pokręcił łepetyną.
    - Nie, nie, nie. Zajmę się nią, zajmę się osobiście. - przytaknął czerepem i powrócił do obserwowania sprzedawcy. Uśmiech zniknął z jego lica, ustępując miejsca czemuś na kształt zainteresowania. Uchylił delikatnie wargi i uniósł obie brwi.
    - Cóż za rozrzutność paniczu! - powrócił spojrzeniem do Oleandra, ba, nawet się lekko skłonił.
    - Powinienem czuć się zaszczycony tym, że raczył mnie panicz ostrzec, będę mógł, przed zgonem, załatwić wszystkie swoje sprawy. - wywrócił oczami i pokręcił delikatnie głową. W tonie jego głosu dało się wyczuć coś jakby... kpinę? W każdym razie powinien czasem ugryźć się w język i uważać by pewnego razu nie przeholować, bo rzeczywiście nastanie dzień, w którym już się nie obudzi. Należał jednak do osób, które nie bały się śmierci czy bólu, ba, miał za sobą na wpół udaną, na wpół nieudaną próbę samobójczą...
    - Z drugiej strony to bez sensu, bo o ile będę czuł jak działają to w agonii niestety nie będę w stanie tego zobaczyć z punktu widzenia osoby trzeciej, nawet jeśli będę umierał przed lustrem. - co prawda gadał rzeczy zupełnie pozbawione sensu, ale czego spodziewać się po takim małym, różowowłosym Amadeuszu, którego jedynym hobby jest zabawa ze zwłokami, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało? Czego spodziewać się po starcu uwięzionym w ciele dzieciaka? Na pewno niczego mądrego i przede wszystkim NORMALNEGO. Normalność stracił jako pierwszą. Krzyki panicza sprawiły, że uniósł ku górze obie brwi.
    - Raju, niechże się panicz tak nie denerwuje... zaraz pozbieram. Ciężkie to to, to położyłem by mi rąk nie urwało, panicz zobaczy jakie mam delikatne rączki. - i wystawił przed siebie łapy. Nie wyglądały na delikatne. W zasadzie jedyne co można było o nich powiedzieć to to, że wyglądały jakby urwał je jakiemuś nieboszczykowi i przyszył miast swoich - blade, kościste, brudne. Zupełnie nie mógł zrozumieć tego nagłego wybuchu! Począł więc zbierać całe te zakupy, oczywiście nie obeszło się bez psioczenia pod nosem, bo co jak co, ale psioczyć na wszystko i wszystkich to on wyjątkowo lubił...
    Tedy jednak coś mu przeszkodziło. Oczywiście, że usłyszał słowa kupca, bo bardzo starał się podsłuchiwać, nie byłby sobą, gdyby nie jego gumowe uszy tak bardzo łaknące wszystkiego, co ktokolwiek mówił dookoła. Czym prędzej się odwrócił i rzucił ze łzami... no dobra, może i bez łez dodających dramatyzmu...
    - Słyszał panicz?! Chce mnie wykończyć! Mnie! Na złość paniczowi, żeby panicz sam musiał taszczyć to wszystko!...
     



    Porcelanowy Panicz

    Karciana Szajka: Król
    Godność: Lord Oleander de Roitelette
    Wiek: Od dawna jest dorosły, choć wciąż wygląda na 16 lat.
    Lubi: Siebie, władzę, swoje bestie, wszystko co krwawe i potworne
    Nie lubi: Mleka, a fe!
    Wzrost / waga: 160 cm czystego zła! (+ 4 cm dzięki butom) / Lekka niedowaga
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula, brązowy krawat z przyczepioną kościaną broszą, czarne spodnie, wysokie skórzane buty zapinane na klamry i ozdobione z przodu króliczymi czaszkami, długi, czarny płaszcz. Do tego klasyczny, czarny kapelusz z doczepionym niewielkim ptasim szkieletem oraz kartą Króla Pik.
    Znaki szczególne: Androgyniczna uroda, dwubarwność tęczówki i ledwie widoczne źrenice
    Bestia: Yūrei – Morita, Eques – Pan Jednorożek, Noaliks – Christo, Avi – Dolly
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Duszy, Kłamstwożerca
    SPECJALNE: Administrator-Zombie, Grafik | Maskotka Forum
    Dołączył: 25 Lis 2010
    Posty: 2309
    Wysłany: 24 Grudzień 2012, 17:56   

    Panicz westchnął z boleścią, przykładając palce do skroni.
    Mogłem się domyślić, że nie zrozumiesz. No, ale czegóż innego można oczekiwać po zwykłym ignorancie ze skłonnościami do nekrofilii? – w głośnie Oleandra pobrzmiewała wyczuwalna na kilometr ironia.
    Och, ależ to żadna rozrzutność! Pieniędzy mam wystarczająco, a może nawet zanadto. – odrzekł. Zrobił przy tym minę iście narcystyczną i przeczesał długie, jasne włosy smukłymi palcami.
    Ale za to dowiedziałbyś się co dokładnie czuje ofiara, która padła ofiarą danych trucizn! Zaś twój pan udokumentowałby wyniki eksperymentu dla potomnych. – odpowiedział uśmiechając się jednocześnie słodko i złośliwie.
    Cóż, faktycznie stanowisko Amadeusza nie należało do zbyt sensownych. Sam Oleander aż poświęcił krótką chwilę na doszukiwanie się w nim sensu, gdyż jego zdaniem nie było lepszego sposobu na przetestowanie czegoś, niż wypróbowanie tego na samym sobie (mimo, iż nigdy nie próbował tego robić). Ostatecznie osoba trzecia może na przykład wiedzieć, że ofiara czuje ból, ale skąd będzie wiedzieć jaki to rodzaj bólu i jakiej intensywności? No, właśnie! Takie niezwykle ważne detale pozostaną dla obserwatorów tajemnicą.
    A powiedz mi, mój mały, denerwujący sługo, co mnie to obchodzi? Jak mówię trzymaj, to trzymasz! Ot i cała filozofia. Twoje biedne, obolałe rączki interesują mnie tyle, co zawartość procentowa żelaza we wskazówce zegara wielkiej Wieży Zegarowej. – stwierdził panicz z pogardą w głosie, choć irytacja zdecydowanie zelżała. Przynajmniej na razie. Nie wyglądał już jak wulkan złości gotowy wybuchnąć w każdej chwili, choć brwi nadal miał lekko zmarszczone.
    Obserwował jak Amadeusz zbiera jego zakupy, gotowy ochrzanić go w każdej chwili za jakikolwiek najmniejszy błąd. Zapewne gdyby nie miał ważniejszych rzeczy na głowie, Oleander zacząłby się zastanawiać po co w ogóle zatrudnia takie wstrętne darmozjady, które potem nie traktują z należytym szacunkiem jego własności (która w oczach panicza była warta więcej, niżeli życie służby). Czemuż go niebiosa tak okrutnie pokarały i nie można znaleźć dobrej służby? Takiej zawsze uprzejmej, posłusznej, co by mu w myślach czytała i przynosiła pod nos rzeczy, o które jeszcze nie zdążył nawet poprosić. Byłoby wprost idealnie! Ale nie. Został z takim różowowłosym czymś, czego nawet ukatrupić za bardzo nie może, bo obawia się, że prędzej się z tego ucieszy, niż załka przestraszonym głosikiem.
    Nic dziwnego. Zero z ciebie pożytku. Zero! Równie dobrze mógłbym zapłacić pierwszej lepszej osobie z Miasteczka za dotarganie mi tego do zamku i wyniosłoby mnie to mniej, niż twoja pensja. I ten ktoś z pewnością byłby mniej uciążliwy, niż ty! – stwierdził panicz. – Po namyśle, wezmę ją. – uśmiechnął się do sprzedawcy, wskazując na butelkę trutki na denerwującego służącego, jak to ją ochrzcił w myślach Oleander. – To jak? – znów odwrócił się do Amadeusza. – W domu napijemy się herbatki? – Królisiowa aluzja była aż nazbyt oczywista.
    Zgarnął jeszcze kilka flakonów, po czym przekazał je sprzedawcy, by ten je odpowiednio zapakował. Jegomość z upiorną maską w miejscu lica starannie i z należytą ostrożnością zawinął każdą fiolkę w kawałek burobłękitnego materiału, po czym pochował je do brązowej sakwy i przewiązał kawałkiem sznurka. Tak opakowane trucizny podał Oleandrowi, zaś panicz wręczył mu kilkanaście złotych monet wysupłanych z kieszeni surduta.
    Możesz zatrzymać resztę. – rzekł wielkodusznie do sprzedawcy.
    _________________

    Nagrody:


    ADMIN NA URLOPIE. W razie problemów, proszę kontaktować się z Tykiem i Mari.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 9