Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Na prychnięcie dziewczyny uniósł jedynie brew, a kiedy dołączyły do tego jej słowa, roześmiał się cicho. Kolejny poirytowany człowiek, kolejny przyjemny posmak zwycięstwa, kolejne pytanie, które w pełni wyrażało podenerwowanie innej istoty. Może powinien zmienić profesję lub rasę i przestawić się z jedzenia na emocje innych – przynajmniej uzasadniłby swoje ciągoty do wprowadzania innych w stan poirytowania.
- Och. Kompletnie nie rozumiesz sztuki medytacji – chociaż jemu także nie przypadł ten zaszczyt, nie przeszkodziło mu to w wywróceniu oczyma i sprezentowaniu Vedze cierpkiego uśmiechu. Machanie ręką trochę go zaskoczyło – najpierw myślał, że odganiała jakąś muchę, a dopiero później dotarło do niego, że dziewczyna… odwołuje swoje słowa? Skrzywił się lekko, jednak przyjął mapę, bez słowa wysłuchał dokładnego opisu mapki i przyłapał się na myśleniu, że nie zależy mu na tym jakoś… bardzo-bardzo. Poudawał, że rozumie, usłyszał pełne entuzjazmu słowa kobiety i powlókł się za nią, oświetlając sobie drogę latarką. Kiedy zatrzymała się i – znowu – machnęła ręką na drzwi po prawej, kiwnął głową. Nie do końca pojął, po co do otwierania drzwi w opuszczonym, pustym budynku potrzebna była jej broń, aczkolwiek wyglądało to przekomicznie, więc nie uzewnętrznił swoich wątpliwości – za to cała akcję Duma skomentował parsknięciem śmiechu. A potem… Potem postanowił obejrzeć pokój.
Światło latarki powoli muskało ściany, kiedy podziwiał wymalowane na ścianie dzieła, tak odmienne od tagów i graffiti, którego się spodziewał. Ołtarzyk i tablica… Znał ją! Chyba. Na pewno widział ją w kilku książkach. Oui… Oj… Och, cholera, na pewno miała jakąś skomplikowaną nazwę. Nie warto się nad tym zastanawiać.
- W tym budynku mieszkali bezdomni. Jeżeli to była ich rozrywka na długie, letnie wieczory… – a świtem pewnie medytowali razem z Dumą. Podszedł do tabliczki i podniósł ją, mrużąc oczy. – Ui… Oui… Ouija.
Francuski to przy tym pikuś. Odłożył ją na ziemię, poświecił na Vegę i uśmiechnął się szeroko. Może i była w tym uśmiechu jakaś nuta niepokoju, ale… Hej, Lunatycy się nie boją. Ilu Lunatyków poznałeś w swoim życiu, Dumo?
- Gramy? – nie chciał zaproponować jej wywoływania duchów – to nie brzmiało aż tak dobrze. Niby nie powinien tego robić ot tak, ale powiedzmy, że dewiza carpe diem nie mieszkała w głowie chłopaka… chciał po prostu spróbować. Konsekwencje? Nie psujcie zabawy!
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 31 Sierpień 2015, 10:30
Co takiego sprawia, że człowiek potrafi myśleć o sobie w złudnej, skazującej go na porażkę perspektywie; jednocześnie zdając sobie z tego bajkopisarstwa sprawę? Czy w obliczu strachu złorzeczenie wobec siebie może być przyczyną błędnego koła? A zatem, czy strach jest tylko tak wielki, na ile sami go uważamy?
W obliczu nieznanego warto chwycić się każdej myśli, nawet tej najbardziej surrealistycznej, lecz w imieniu powyższego nie ma to sensu. Chyba, że ktoś jest samobójcą.
Zamiar tworzy rzeczywistość.
Dlatego Vega zamiast myśleć o tym, jak może zginąć, myśli o tym, jak bardzo spodziewany, wręcz pewny rezultat, może być obłudą – prawdopodobieństwo, to miara, jaką mierzy obserwowane wydarzenia i ich alternatywne zakończenia. Kwestię samej alternatywy woli jednak pominąć, choć czyni od tego odstępstwa.
I tak oto Duma na powrót stał się w jej oczach elfem, choć do aniołów pasowałby jej również ktoś skrzydlaty.
- Sądzę, że bezdomni lokatorzy to nie jedyny rodzaj społeczeństwa, które się tu zapuszcza. No chyba, że już mi bank wystawił hipotekę
To jej raczej nie groziło, z niczym nie zalegała – zatem prawdopodobieństwo wynosi zero koma zero.
- Czy gramy? Bardziej pasuje tutaj pytanie:.. - pauza pełna poszukiwania słów, których jednak nie znalazła. - Albo nie. Po prostu porozmawiajmy z nimi – wskazała na obecne tu anielice.
Vego, prowokujesz dobrą stronę do złych czynów; choć jak diabeł nie tak straszny jak go malują, tak i anioł może nie być taki piękny, prawdy? Lepiej więc nie patrz, zamknij oczy, otwórz umysł i daj się unieść zabłąkanym duchom. A ktokolwiek widział i ktokolwiek wie, już ci nie pomoże.
Pozostawiła plecak pod ścianą, usiadła wygodnie i położyła obok siebie pistolet. Na duchy nie ma prawa zadziałać, ale dla materialnych ustrojstw każdego typu, kulka winna być potencjalną męczarnią. Nie to, że czuje się bezpieczniej z pistoletem w dłoni, a po prostu jest wtedy bezpieczniejsza – wedle swojego uznania. Zamknięte drzwi to zawsze jakaś niewiadoma, to zawsze droga do wyjścia. Albo wejścia. Pozostały więc tylko lekko uchylone.
- Czy kiedykolwiek miałeś bezpośredni kontakt z takimi istotami? Ja dotąd nigdy nie miałam okazji ich przywoływać. Możliwe, ze niektóre chciałyby mnie rozszarpać za dotykanie ich trucheł, zazwyczaj już tylko kości...
Nie przypominała sobie, by odkopała humanoidalne stworzonka ze skrzydłami, więc powinna być bezpieczna w obliczu tej dwójki ze ścian. O ile to oni zechcą przyjść, bo z reguły gdy woła się jedną osobę po imieniu, odwraca się też kilka innych.
- Tak, archeologia jest mi bliska. – wyjaśniła skąd te kości, siadając po jednej stronie tabliczki w tureckim układzie i stawiając na niej metalową nakrętkę od posiadanego bidonu.
Żart z hipoteką byłsłaby, ale Duma nie miał siły go skrytykować, tylko kiwnął głową, jakby uznał to za całkowitą prawdę. Ilość nieprzespanych nocy nakładała się na siebie, przypominając rozumowi o tym, że nawet tej części świadomości, choć zazwyczaj nieużywanej przez chłopaka, należy się odpoczynek. Przetarł oko dłonią, mruknął coś od siebie, po czym z powrotem uniósł na nią zieleń oczu, marszcząc nos na propozycję.
- Z nimi nie skontaktujesz się poprzez taką tabliczkę. To… nie jest jej celem… Tak mi się wydaje – powiedział co wiedział, starannie analizując wszelkie horrory, w których takowa występowała. Zazwyczaj były to potępione dusze, które miały coś do załatwienia, a nie niewinne istoty po stronie Pana. Raczej zgadywał, że istoty miały pomóc w zabezpieczeniu miejsca przed co gorszymi postaciami z zaświatów. O ile taka komunikacja była możliwa…
Duma zdecydował się dalej nie informować jej, że również posiada broń – niech myśli, że nie jest absolutnie do niczego przygotowany. Ot, mężczyzna plączący się po okolicy w bliżej nieokreślonym celu, którego nie chce ujawnić. Trochę podejrzane, ale Duma podejrzany był i bez tego.
Również usiadł, naprzeciw Vegi, wpatrując się w tabliczkę. Pokręcił głową.
- Tylko filmy – odparł chyba zbyt szczerze.
Usiłował sobie wmówić, że był już w dziwniejszych sytuacjach, ale ta plasowała się w pierwszej dziesiątce. Spotkanie różowowłosej dziewczyny w opuszczonej fabryce i odnalezienie tutaj tabliczki do przywoływania duchów… Już tamten tunel byłby bardziej wiarygodny i prostszy do wytłumaczenia się z niego. Ale Vega archeolożka… I to jeszcze ubrana w tak dziwaczny sposób jak na swój zawód…
Powiedzmy, że jej uwierzył.
– Vego, nawiążesz… kontakt? – w końcu kobiety mają pierwszeństwo!
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 3 Wrzesień 2015, 01:24
Miała podejrzenia, że jest nieco przemęczonym. Bardziej jednak interesowało ją, dlaczego tak łatwo się na to wszystko godzi, a nie, jak to znosi. Nie żeby jej to specjalnie przeszkadzało, pomimo małej zmiany planów, ale podejrzliwą nie być, to nie w jej stylu.
- Czekaj, z nimi nie? - zapytała, zdumiona, że z aniołkami się nie skontaktuje. Przecież są tu tak ładnie namalowa-ne... I przyszło do niej olśnienie. Dzień Dobry.
- Rozumiem. Racja, duchy przychodzą, czasem coś gorszego. Skoro wosk i ołtarz i świece, to miały chronić przed zagrożeniem. Bo zagrożenie towarzyszy desce, a nie element wiary. Nie potrzeba symboli i aniołów, aby uwierzyć w ducha, kiedy posiada się taką tabliczkę - potrzebna wiara, aby móc ducha przepędzić, jeśli stanie się niemiłym.
Tak, tą wiedzę nabywała, lecz nie pamiętała w tak zgrabnej formie, w jakiej sobie to teraz przedstawiła.
- Ja z kolei coś zasłyszałam, niby historie prawdziwe, czytałam i oglądałam dokumenty na ten temat. I uczucia mam mieszane.
Zatem się uzupełniacie: zeznania z fantastyką. Brakuje tylko czystych dowodów; dowodów zbrodni.
Ale to przecież nie jest zbrodnia?
- Czemu mnie posyłasz? Czyżby w myśl: złego diabły nie biorą; powinnam być bezpieczna? - mówiąc to, nie omieszkała przyznać sobie racji. Choćby dlatego, że religijna wcale nie była, wszelka metafizyka nie miała u niej wsparcia; zwłaszcza odkąd przekonała się o istnieniu magii. Po co komu wiara w bożka, skoro ma magię i może samemu cuda zdziałać?
i dlatego albo magiczność wynika z mitów, albo odstawia całkowicie religie ze scenariusza.
- To nawet może się sprawdzić. - dodała po chwilowym zastanowieniu, skupiając wzrok na osobie Dumy.
Spojrzała na jego ubiór i dostrzegła błękitne zabarwienie na spodniach oraz podobne plamy na ręce.
- Czy to twoje? Że.... niby krew? - Zapytała, nieświadoma, że jej dłonie już znalazły się na tabliczce i dotknęły nakrętki-wskaźnika.
Gdy przyszedł czas na powierzenie większej ilości czasu tabliczce, wzięła kilka głębszych oddechów i skoncentrowała się na rozmowie z artefaktem.
- Jeśli jest tu duch obecny, niech mi odpowie. - Wyrecytowała, skupiając wzrok na tabliczce. Lekki dreszczyk przeszedł po jej skórze. Bała się, a jakże, bała się tego, że coś ją nagle i bezzasadnie wystraszy. Coś, czyli na przykład magia.
Vega od strachu woli doświadczenie.
Gdyby zapytała go wprost o brak zaprzeczeń, zapewne otrzymałaby w zamian wzruszenie ramionami i oschły komentarz, w żaden sposób nienawiązujący do tematu, który by usiłowała rozpocząć. Duma nie był fundacją, która pomagała w zrozumieniu Dum i stworzeń mu podobnych – bliżej mu raczej do starego dziada mieszkającego na pustkowiu, przechadzającego się po swoim terytorium ze strzelbą, którą gotów był wycelować w każdego niepożądanego gościa. Z kolei podejrzliwość bardziej przypominała mu wścibskość, niż zdrową ciekawość, która była (oczywiście) prerogatywą Lunatyka. Kiedy dochodziło do tego zmęczenie… Nie było za bardzo nawet czego tłumaczyć, jeśli takowe organizacje wspierające jego rozmówców w ogóle by się do tego zgłosiły – zmęczony znaczy zły. Zły znaczy niezbyt rozmowny, niemniej wciąż zdolny do odpyskowania swojej ofierze. Skoro już w rolę ofiary wcieliła się Vega…
Oświecenie skwitował bardzo złośliwym uśmiechem, nie zwracając uwagi na słabą łunę światła, która na pewno uwypukliła jego wyraz twarzy.
Po dokonaniu przez dziewczynę odkrycia, wstał, by zapalić świece przy ołtarzyku – nie wiedział dokładnie, do komu i czemu poświęcony jest ten ołtarz, ale… Tak. Ochrona od byle jakiego bożka powinna pomóc, a Dumie nie zależało zbytnio na specjalnych tytułach protektora. Mógł mieć nawet na imię Maciek i chodzić do gimnazjum, jeżeli miał uchronić go od… efektów ubocznych. Usiadł z powrotem naprzeciw kobiety, znowu mierząc ją zielonkawym spojrzeniem.
- Wieeesz… Teoretycznie te filmy też były oparte na faktach – rzucił lekko, jak zwykle żeby podważyć słowa rozmówcy. Nie, nie miało to na celu choćby podtrzymania rozmowy – potrzeba przyczepienia się do czegoś była większa niż pragnienie konwersacji. Ale powinieneś z kimś porozmawiać, prawda?
Czasami głosy w jego głowie bardzo go irytowały.
- Uważasz się za aż tak złą, że myślisz, że nawet diabły omijają cię szerokim łukiem? – zmrużył oczy. Kolejna zaczepka, ale tym razem był dosyć ciekaw odpowiedzi. Dosyć – jak na niego to i tak dużo.
Na pytanie sam zmierzył swoją rękę spojrzeniem, a wyraz twarzy Dumki stężał. Na chwilę, bo zaraz na jego twarzy zamigotało coś podobnego do satysfakcji, którą przynosiło mu każde zwycięstwo nad swoim towarzyszem. Odruchowo dotknął popielatych włosów…
- Czego człowiek musi się nauczyć, żeby skończyć archeologię? Nie… Chyba nie potrzeba skończenia podstawówki, żeby stwierdzić, że krew jest czerwona – przesadzasz. A nie odpowiedziałeś na pytanie!
Idąc jej śladem, prawa dłoń sięgnęła nakrętki. Zazwyczaj było to bardziej fachowe osprzętowanie, ale skoro nie ma niczego innego… Duma póki co nie będzie narzekał na złe warunki na wywoływanie duchów - pewnie reklamację zaadresowaną do właściciela fabryki napisze za jakieś dwa tygodnie, kiedy przypomni mu się, że urząd ochrony praw konsumenta daje mu na to miesiąc.
Ugryzł się w język, by nie poprawić jej już przy pierwszym pytaniu (chyba naprawdę zaczynał przejmować maniery innych, szczególnie te najgorsze), ale umysł Lunatyka bardziej zajęty był gorączkowym przebieraniem informacji zebranych weń. Pytania? Pragnienia? Cele w wywoływaniu duchów?
Po słowach Vegi pierwsze co poczuł, był chłód. Tylko chłód, bo na pewno nie poczuł wiatru, który przyczynił się do zdmuchnięcia jednej ze świec i głośnego trzaśnięcia drzwi, którymi weszli. Duma mrugnął, a jego twarz… Chyba zapomniał o tym, że ma się przestraszyć – albo to do niego jeszcze nie dotarło – ale wpatrywał się wielkimi oczyma w drżącą lekko tablicę. Zaraz uniósł spojrzenie na towarzyszkę, głównie by pokazać, jak bardzo zdziwiony jest tym, co właśnie się działo. Hm, a może było to spojrzenie ostrzegające przed żartami, które pewnie popchnęły ją do trzęsienia tabliczką…? Zdecydowanie było w nim coś, co Lunatyk dusi w sobie praktycznie zawsze – strach. Nie ten ogromny, który zatyka mu gardło, ściska płuca i zwala z nóg, ale zwykły, ludzki strach przed nieznanym. Nakrętka zatoczyła koło na środku tablicy. To chyba była próba kontaktu.
- Czy to jest jakiś żart? – pytanie nie porażało typową dumną zadziornością, ale nikt nie powie, że nie było dostosowane do powagi sytuacji. Wywoływanie duchów w starych fabrykach jest przecież śmieszne! Adresat pytania, którym był ten cały duch, na pewno jest w szampańskim humorze, gotów odpowiedzieć na każde twoje pytanie, Dumko.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 5 Wrzesień 2015, 00:07
Zapalenia świec nie uważała za czynność obowiązkową, ale jeśli używa się z jakiejś rzeczy, warto korzystać z dołączonej do niej instrukcji obsługi. Bo potem dzieją się różne rzeczy, głównie dyktowane tym, że albo się czegoś nie wiedziało, albo uznało za zbyteczne, albo też zwyczajnie sądziło się, że wie lepiej. A potem pretensje, niewykorzystane okazje, utracone szanse, rozwody, gwałty i inne zbrodnie.
A wystarczyło czasem zapalić świeczkę! Później też można, owszem, ale dla zbrodni najbardziej wskazanym miejscem staje się już tylko grobowa płyta.
- Oczywiście.– Niewzruszenie potwierdziła sposób konstruowania filmów. Ale czy rzadko zdarza się, że wspornik nie wytrzymuje ciężaru? Zdecydowanie na tyle gęsto, aby myśleć rozważnie przy doborze masy.
Ty także powinnaś, Vego, rozważnie dobierać ilość kłamstwa, którym się otaczasz.
- Może nie tyle złą, co zwyczajnie odporną? Nawet jeśli w tym kryje się fantazja, to jest tego potwierdzeniem. Możesz się przekonać, ile we mnie odnajdziesz z Diablicy. Chętnie odkryję swoje karty.
Tak, to brzmiało jak zaproszenie-do-nie-wiadomo-czego. Może do otwarcia się jak księga, może do sprawienia mu nieprzyjemności, a może tylko niewinna sugestia bycia czymś ponad rodzajem ludzkim?
Nigdy nie wiesz z kim rozmawiasz, jeśli nie zakończysz trwającej rozmowy.
By się uśmiała na temat jego uwagi gdyby nie fakt, że uważała ją za zbędną.
- Hemocyjaniny barwią krew niektórych zwierząt na niebiesko. Teoretycznie można hemoglobinę podmienić na wspomniany barwnik, choć nie gwarantuje to sprawności oddechowej. Łatwiej i taniej jest wierzyć w bajki o arystokracji. – Zaczęła pleść biologiczne ustrojstwa trzy po trzy, lecz po tym nadszedł czas na swobodną konkluzję. – Nie wiem czym się uwaliłeś, ale szybko zaschło i wygląda jak krew. Jeśli jakiś skorupiak albo mięczak się tu pałęta, to coś go zraniło. A jeśli – tutaj się już zaśmiała, choć kto wie, kiedy ona mówi poważnie? - jesteś arystokratą, nie musisz się tego wstydzić. – Ta uwaga brzmiała bardzo wiarygodnie, choć niewiele jej brakowało do kpiny.
Zapytała standardowo, choć zapomniała o dołożenia do tego jakiegoś przywitania. Ale że przywitanie czasem tożsame jest z zapraszaniem, lepiej jednak tego unikać. Choć z drugiej strony, albo ducha zapraszamy, albo wołamy tylko po to, by odpowiedzieć mu brzydko, na przykład per pstro.
Dlatego też trochę żałowała, że nie zwróciła się do poszukiwanego per „Witaj”, czy czymś w tym stylu, dopóki… No właśnie - przedstawienie czas zacząć, moi mili.
Nie jesteśmy tutaj sami.
Obserwowała dziwy tego pomieszczenia, próbując w logiczny sposób wytłumaczyć każde z kolejnych następstw burzących spokój tego miejsca. Jeszcze zanim festiwal uległ zakończeniu, podkuliła się bardziej w sobie; upewniła wzrokowo, że pistolet jest zabezpieczony; że są tutaj tylko we dwoje i żadne z nich nie posiada dodatkowych par rąk; a ona sama faktycznie wywołuje duchy, a nie rozmawia z kawałkiem deski.
W końcu zebrała się na wnioski:
- Te drzwi nie są na nitce, którą pociągnąłeś; tamta osamotniona kratka wentylacyjna raczej nie dmucha na tyle, aby zagasić płomień, a ja nie stresuję się tak bardzo by nakrętką sunąc po deszczułce.
I dreszcz przebiegł po jej ciele.
-Nie masz mocy telekinezy, prawda? Nie jesteś też jasnowidzem, by przewidzieć co się stanie i jak zareaguję; aby odpowiednio wywołać te efekty tak, bym tego nie przyuważyła? A jeśli o to samo mnie zapytujesz, to zasmucę cię faktem nieposiadania któregokolwiek z wymienionych elementów.
Uznajesz istnienie siły wyższej w tym miejscu, dostałaś na to garść dowodów. Co dalej? Jak już zaczęłaś rozmawiać, dokończ rozmowę. Choćby po to, aby dowiedzieć się, kim jest rozmówca.
- Czy burzymy Twój spokój? – zapytała, powoli akcentując każde ze słów i upewniając się, że nie ma żadnych znaków wskazujących na czyjąkolwiek materialną obecność. Bo o tej niematerialnej była bliska przekonania się.
Chłód pływał na jej ciało, zimne poty wraz z nim grały swoją symfonię. Nigdy nie była tak pewna istnienia czegoś niewytłumaczalnego jak teraz. Poszukiwanie tajemnic ludzkich dowódców obecnie stawało się znacznie mniej ciekawszym zajęciem od badania zjawisk paranormalnych. Na ile jednak starczy ci psychiki, Vego, by ten niewidzialny ciężar unieść? A może to jest Twoje prawdziwe powołanie?
Cholera, czemu właśnie teraz coś za oknem, na podwórku, tak nagle trzasnęło, jakby deski!
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 5 Wrzesień 2015, 23:10
W sumie MG nie powinien się wpychać w fabułę wyłącznie po to, żeby namieszać, ale zostawienie was, gołąbki, poczynających sobie z duchem jak sami chcecie byłoby z mojej strony nie do pomyślenia. ♥
Po zatrzaśnięciu drzwi temperatura w całym pomieszczeniu zauważalnie się obniżyła - na tyle, by nasi protagoniści odczuli to wyraźnie pomimo długich rękawów. Gorsza była jednak świadomość, że coś ich obserwowało, coś z nimi było, niemal przytłaczając swoją obecnością - tym bardziej, że doświadczali świata astralnego po raz pierwszy.
Tabliczka do kontaktowania się z duchami przesunęła się o cal, a potem naprawdę powoli, nakrętka, na której poszukiwacze niespotykanego trzymali palce, przesunęła się na literkę "n", następnie leniwie zatoczyła koło i stanęła na "i". Po kolejnej wędrówce, zakończonej na "e", prowizoryczny znacznik duchowy zamarła tam na dobre. Nie wiadomo jednak, czy to proste słówko było odpowiedzią na pytanie Dumy czy też Vegi.
W tej samej chwili i Ludź, i Lunatyk zaczęli mieć mocne przeświadczenie, że należałoby zgasić też drugą świecę, której wątły blask padał na anioła z lewej.
Duma [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Wrzesień 2015, 22:16
Nie wyglądała mu na diablicę, chociaż miał podstawy do podejrzeń, że sama sobie tych włosów nie przefarbowała na różowo i na pewno była to interwencja sił nadprzyrodzonych. Kolejna złośliwość w myślach? Duma, tracisz kondycję!
- W takim razie nie krępuj się i odkrywaj sobie, co chcesz – nieporuszone spojrzenie wciąż napotykało równie niewzruszone spojrzenie, twarzyczka chłopca znowu nie drgnęła ani na milimetr, przyozdabiając ją tym samym, krzywym wyrazem – no dobrze… jedynie jedna brew uniosła się nieznacznie, pewnie ze względu na ukazanie, jak odbiera swoje słowa. Swoje, nie jej. Niechybnie następna prowokacja. Teraz zaczynał żałować użycia tej miny, w końcu mógł w zainwestować w głupkowaty uśmiech, tak typowy dla przedstawicieli jego płci… Poczekamy, zobaczymy.
Na pieprzenie o cyjanoglobinie czy innej bzdurze, po prostu zrobił mądrą minę. Na kwestie wyższych sfer społecznych zadarł lekko głowę, wyglądając jeszcze inteligentniej i szlachetniej (o ile można było, w końcu do Duma) niźli ktokolwiek by się tego spodziewał.
Milczenie, którym poczęstował znowuż Vegę, teraz sprawiało wrażenie lekceważącego i ciężkiego. Dwa takie przymiotniki łączyć ze sobą? To nie jest dobry pomysł.
Myśli Lunatyka… Pierwsza karciła go za to, że przestraszył się tylko częściowo, a nie na wszystkich płaszczyznach, jak zdarzało mu się to normalnie. Druga rozpoczęła analizę słów dziewczyny, które znów przypominały bełkot. Ugh, trudno jest być pozytywistą w świecie, w którym napędzane nie-wiadomo-czym (ulubionym surowcem energetycznym każdej nienormalnej istoty zaraz po „magii”) wrota przenosiły człowieka do krainy, gdzie istoty podobne do człowieka, z pozoru lepiej przystosowane („bo mają moce”) do życia, nie były w stanie stworzyć tak podstawowego przedmiotu jak komputera. Dobrze, może i udowodnisz istnienie wrót, ale materia, z której się te wrota składają…?
- Telekinezę zostawiłem akurat w domu, sznurek co prawda przywiązałem, ale to duch pociągnął – już daruj sobie te żarciki, bo naprawdę ci nie wychodzą. Najlepiej… wycisz się… na co najmniej jeden seans spirytystyczny.
Potem… nakrętka znowu zaczęła wędrować, tym razem przez literki. Dobrze, nie to nie. Uznał, że jest to odpowiedź uniwersalna, i dla niego, i dla tej drugiej, mniej ważnej osoby, dlatego czekał na więcej pytań od Vegi – najwyraźniej swoje już wyczerpał.
Duma – jak to Duma – zawsze był podatny na sugestie. Zanim zdążył pomyśleć o konsekwencjach zerwania kontaktu z tablicą, nakrętką i kontraktu z anielską agencją bezpieczeństwa, pozbył się ostatniego wątłego ognika zapewniającego im wyraźne widzenie. Jeżeli Vega chciała go zatrzymać… Śmiało, mogła spróbować. Najlepiej w sposób zdecydowany, bo raczej sugerowanie mu, żeby nie robił tego na niego kompletnie nie podziała...
Uniósł głowę i rozejrzał się, nagle dostrzegając zmiany – już nie siedzi, a stoi. Na dodatek w innym miejscu, między tablicą a świecą. Spojrzał na Vegę, jeszcze raz ogarnął całym spojrzeniem pokój, przeanalizował to, co zrobił…
- Po co właściwie ją zgasiłem? – …i wreszcie odblokował opcję podejrzliwość.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 9 Wrzesień 2015, 17:58
Prychnęła na jego poszukiwanie darmowej okazji. Po to użyła metafory karty, aby mógł rozgryźć ją dopiero przy odrobinie pomyślności, a nie w kolejnym kroku spowiadać się ze wszystkiego. Jeszcze tak nisko nie upadła.
Podobnie nisko upadły jednak jej próby negocjacji o kolorze znalezionej cieczy i jej pochodzeniu - została zmuszona do puszczenia tematu bocznicą prosto do hangaru. Nic na niego nie masz, kochana.
Sznurki, duchy, telekinezy –machnęła ręką, aby się uciszył, bo Vega próbuje zrozumieć, co tu się właściwie dzieje. Padła odpowiedź na przynajmniej jedno z pytań, ale na ile była dla nich prawdziwa – to już leży w kwestii psotnego ducha.
Otuliła się dłońmi wokoło i zmrużyła oczy na widok anioła rozświetlanego drgającym niespokojnie płomieniem.
- Potrzebny brak światła, brak światła... - Mówiła do siebie, a gdy Duma tego dokonał, już nie mętnym, a zaskoczonym głosem stwierdziła jego - brak.
Zrobiła duże oczy i spojrzała na tablicę. Założyła noktowizor i widziała wszystko bardzo wyraźnie. Doszło dopiero teraz do uszu Gwiazdki pytanie o intencje bohaterskiego czynu - odpowiedziała tak, jakby wcale wcześniej nie kibicowała jego poczynaniom:
- A kazał ci ktoś? – zapytała z głupa, za takie same mając jego pytanie.
Niedługo potem zrobiło jej się jakoś dziwnie.
- Nie wiem czemu, ale czuję motylki w brzuchu. Znaczy ktoś siedzi koło mnie i koło Ciebie, ale czuję go inaczej, odwrotnie. Jakby był w moim wnętrzu… Czuję jak ducha.
Pogładziła się tak, jakby chciała nieproszonego gościa wyczuć, przez ubranie, pod swoją skórą.
Darmowych okazji? Niby jakich darmowych okazji? Mimo że uśmiechnął się, słysząc jej prychnięcie, zgodnie z zasadami gry, które właśnie ustalał sobie w pustej, dumnej główce, nie zamierzał dawać jej żadnej satysfakcji, co trochę komplikowało jego plany hołdujące rozwiązaniu supełka, jakim była Vega. Nie z ciekawości – raczej ze sztuki dla sztuki, opierającej się na zasadach, że bez złamania człowieka dzień byłby straconym… Wątpił, by obojgu nie przyświecał ten sam cel – rozgryźć swojego przeciwnika, ale to on miał zamiar udowodnić, że potrafi i zrobi to lepiej od niej. Nawet jeżeli dotrzeć do celu miałby idąc pod górkę i taranując wszelakość drzew, które miałyby mu w tym przeszkodzić. Po co szukać ścieżki, skoro można uprzeć się i obstawiać przy sile fizycznej, zamiast sprytu?
Chociaż… Duma… Nie pasuje do ciebie ani jedno, ani drugie.
Przerwała. Mu.
Lico Dumy, dotychczas rozjaśnione faktem, że mógł dopiec Vedze, stężało gwałtownie i nic nie wskazywało już na to, że grymas poirytowania miało zastąpić coś innego… a jednak – znana wszystkim, doskonale skrojona beznamiętność po raz enty odniosła triumf wobec jakichkolwiek grymasów i odczuć chłopaka. Grzeczny chłopiec. Trochę wytrącony z równowagi, wściekły, ale wciąż grzeczny.
„A kazał ci ktoś?”
Do tablicy powrócił po omacku – spodziewaliście się po nim aż tak prostej drogi z powrotem? Ha. Najpierw okrążył pokój i wpadł na drzwi, dopiero potem odnajdując dziewczynę po ramieniu, które odnalazł w mroku… usiadł i z powrotem położył rękę nakrętce. Druga sięgnęła po latarkę, bo mimo wszystko chciał zobaczyć, co miał do powiedzenia nowoprzybyły martwy.
- Czego w takim razie od nas potrzebujesz? – wymamrotał do ducha, całkowicie i dość bezczelnie ignorując wylewność Vegi odnośnie jej stanu. Tak długo jak nie umiera lub nie ma jakichś problemów – jest okej. A duchy we wnętrzu nie wpisują się w problemy rozwiązywalne dla Dumy, tylko dla dobrego psychiatry.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 17 Wrzesień 2015, 22:20
Gdy ostatni płomyk zgasł, ciemność zdawała się być jeszcze bardziej zimna, przytłaczająca i nienormalna niż była. A była i tak niepokojąca, bo bez światła wszystkie cienie wydają się dzieciom potworami spod łóżek.
Tabliczka ouija znów drgnęła, zaś palce naszych milusińskich niepokojąco szybko pojechały w kierunku literki "s". Wraz z dotknięciem "t" powietrze zgęstniało do tego stopnia, że protagoniści dokładnie czuli każdą uncję tlenu, którą próbowali nabrać w płuca, zaś zapomniane przez wszystkich z MG na czele "r" wzniosło krzyk u sąsiada i aż spowodowało gęsią skórkę pod rękawami. "A" było torturą przedłużającej się ciszy i bezruchu, aż wreszcie, niby z powodu gęstego powietrza, nakrętka powoli ruszyła ku "c". Litery "h" pewnie już nie dostrzegli, bo w ich umysłach rozbłysła niezwykle realistyczna wizja osoby, której się najbardziej lękali, która nękała w snach i na jawie, której nie spodziewali się się spotkać w takim miejscu.
Projekcje były oddzielne dla Dumy i Vegi, zależne od ich wspomnień i doświadczeń. Gdy się otrząsnęli (o ile się otrząsnęli?), znacznik spoczywał na napisie "koniec", a drzwi ponownie zostały otwarte, choć najzwyczajniejsze już, zakurzone powietrze przesycał intensywny zapach spirytusu.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 18 Wrzesień 2015, 23:05
Obecność.
Duchy zdecydowanie nie będą jej specjalnością, a po dzisiejszym zyska jakiś rodzaj fobii. Należy jej się, bo zdecydowanie zbyt mało strachliwa jest osóbką. Choć nieadekwatnie do tego zdolną panikować, a i tak nadal nie wyróżnia się i w tej skali in minus.
Dotknął jej, na co zareagowała z właściwą sytuacji ucieczce w bok. Spostrzegła, ze to tylko on, lecz ulga była znikomą. Całokształt wydarzeń tego pomieszczenia jest na tyle niewytłumaczalnym, że właściwym byłoby wyjść stąd i pójść w cholerę. Albo pójść do domu.
A jednak ciekawość wraz z nią pozostawała pomimo usilnych prób jej rozgonienia przez trzeźwość myślenia.
Nie, żadna trzeźwość - odór spirytusu wskazywał jednoznacznie na jej ułomność.
Przeczytała wykreślony napis i spodziewała się kolejnych pokazów psionicznych mocy.
Skończyło się na nawiedzeniu jej umysłu.
Widziała wizję osoby nieznanej z twarzy, władającej MORIĄ, a nawet więcej, I pragnącą ją stracić ze świata żywych, po tym, gdy będzie tego pragnąc po wielu torturach, w czasie których powie wszystko, nawet nieprawdę, obciążającą jej bliskich.
Ciężar powietrza zbywał jej chęci odejścia, gęsia skórka potęgowała odczuwany chłód, cisza nasilała napięcie.
I rzeczywistości stała się zadość - drzwi uchyliły się, a po dokonanych tutaj zmianach klimatycznych nie było śladu.
Powstała i zaczerpnęła powietrza z korytarza. Swój ekwipunek zabrała z podłogi i próbowała ułożyć to wszystko, co zaszło w tym miejscu.
- Żyjesz, Dumo? Też masz przekonanie, że to wszystko... co trwało? - trwa? - było zbyt realistyczne, aby nie traktować jako metafizyczne doświadczenia?
Szczerze wierzyła, że tabliczka posłużyła za medium, duch się zjawił i zrobił im sieczkę, wygrał arię na emocjach. Zawiodłaby się, gdyby nie przyznał jej racji.
St-stopa? Duchy kuternogi w starych fabrykach mogły przypominać Powracającą falę, ale robotnikowi bardziej potrzebna była ręka, niż stopa. I lekarz… Ach, ci synowie. Str-strop. Doskonale wiesz, dokąd to zmierza. Ręka drgnęła, sunąc wraz z dłonią Vegi i krążkiem. Nie. Nie. Nie. Zabierz rękę. Nie. Nie. Nie. Duma zamarł z twarzą skrzywioną w bardzo brzydki, dumny nie-dumny sposób – to było nie tyle przerażenie, co obrzydzenie.
Fiat voluntas tua.
Czyja?
Drzwi drgnęły, ale nie uchyliły się; tak jakby postać znajdująca się za nimi walczyła z ich ciężarem. Po kilku skrzypnięciach starych zawiasów, wiktorię zaanonsowała obuta w czarnego trampka noga, badając surowy grunt, który odnalazła pod swoją podeszwą. Każda myśl to pętla z drutu i z każdą myślą bliżej do szaleństwa; jakby serce było w odciskach butów, a ja bez nóg miałbym biec gdzieś tam, bez oczu widzieć wszechświat. Hej. Zjawa (demon?) żądała strachu, więc strach otrzyma. Nawet ten najlepszy jakościowo – obawę czystą i naturalną, nad jej niewinności-… Hej, a może po prostu na tego rodzaju produkcie ktoś zamazał „made in China” i usiłuje przekonać cię do patriotycznego zakupu poprzez nabazgranie „made in UK”?
Zielone oczy nacięły się na mętne, szmaragdowe wejrzenie. Long time no see. Zapadnięte policzki, wory pod oczami, popielate siano na głowie, lekko rozszerzone źrenice. Prawa dłoń trzymała jakieś zdjęcie, lewa obejmowała szyjkę butelki po piwie. Popękane wargi, roztrzęsione ręce i krzywy krok. Ubrania jako-tako utrzymywały się na wychudłej sylwetce, ale zza paska za dużych spodni wyglądała broń. Nieważne, która.
Ważne było to, że naprawdę nie spodziewał się wizyty Dumy.
Postać zignorowała kompletnie Vegę, idąc na Lunatyka z siłą, której nie można było oczekiwać po tak wynędzniałej aparycji, chociaż nie do końca radziła sobie z samą techniką chodzenia – zataczała się lekko, nieomal nie wymierzając kopniaka tablicy i siedzącej przy niej dziewczynie. Duma – ten fałszywy, oczywiście – wyciągnął przed siebie fotografię i zaczął machać nią w ciemności, wrzeszcząc coś jak opętany. Nie. Nie. Nie. Chłopak siedzący na ziemi podciągnął kolana pod brodę i zatkał sobie uszy, nie odrywając spojrzenia od postaci – sam miał ochotę wrzeszczeć ile sił w płucach. Ale wiedział, że nikt go stąd nie zabierze. Że nikt go nie uratuje. Że wszystko, co osiągnął… Drę skórę na kawałki, głową w ścianę, pióro w serce, gdzie horyzont zapomniałem. Ślepy, głuchy, kaleki, głupi, masz leki kumpli – ja mam chęć siebie ukatrupić. On może to wszystko popsuć. On nie może tutaj podejść. Oddech zamarł, jakby płuca zapomniały o zwykłych dla ataków paniki płytkich wdechach i wydechach chłopca. Oczy może i powinny piec, ale Duma miał inne metody formowania barykady. Duma się zbliżał. Duma w końcu musi spotkać się z Dumą, prawda? Muszą się dogadać… Mają tyle do przedyskutowania… W końcu bez rozwiązania spraw z przeszłości trudno jest odgadnąć, dokąd udać się z teraźniejszością…
Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo.
Dłonie zeszły z uszu, by wcisnąć się w oczy, trąc je, usiłując wybić z głowy ten obraz. To nie istnieje. Tego nie ma. Wobec tego, dlaczego on idzie, coraz bliżej, dlaczego…? Ach. Bo jesteś skazany na porażkę. Porażkę, którą jesteś ty.
Boisz się w taki symboliczny sposób. Nawet to u ciebie musiało urosnąć do rangi dramy. Zwykły, ludzki strach.
Długo się nie ruszał.
- Skończ. Pierdolić – ale na jej bełkot odpowiedział, a jakże. Chrapliwym, nietypowym dla Dumki tonem, ale odpowiedział, nie odrywając dłoni od twarzy. Wstał po kolejnej dłuższej chwili, gwałtownie, nie kryjąc białego jak pergamin lica i pogardliwego grymasu, na który zdecydowało się chłopię. Fajki. Telefon. Fajki. Zanim opuścił pomieszczenie wziął ze sobą latarkę Vegi (szybko, jakby nie chciał, by dostała się w jej dłonie), a wyszedłszy zamknął z hukiem drzwi do pomieszczenia (może powinien nakreślić na nich jakiś znak? „Don’t dead, open inside” chociażby). Roztrzęsioną dłonią wydobył paczkę papierosów z kieszeni; kiedy już zechciał odpalić jednego, nagle zmienił zdanie i wysunął opakowanie w jej stronę.
- Chcesz? – jeżeli chciała, podał jej zapalniczkę. W momencie podpalania papierosa pzez Vegę, Duma ze spokojem godnym Sokratesa podczas słynnego procesu butem wgniatał resztę opakowania wraz z zawartością w ziemię. Jeśli podziękowała, zrobił to samo, z dodatkowym urozmaiceniem – ciśnięciem zapalniczki o ścianę naprzeciw nich. Rozprysła się, nie rozprysła – pal licho. Chciał zrobić to samo z telefonem, ale... To by utrudniło mu oddychanie jeszcze bardziej. Nie chciał.
Teraz mierzył Vegę spojrzeniem. Nie mówiąc nic, nie okazując znowu żadnych emocji, nie zawracając sobie głowy zbędnymi gestami. To chyba próba przekazania jej bezgłośnie „decyduj, kobieto”. Bo teraz… Podejmowanie decyzji przez Dumkę nie było wskazane.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 22 Wrzesień 2015, 23:01
Jego bierna postawa, nie licząc pięknych dwóch słów irytacji (nie żeby klniecie ją drażniło - wręcz przeciwnie jest, na przekór zwyczajom panienki z arystokracji), zbytnio nie mogła zastanawiać Vegi - wszystko było popieprzone i to była jedyna poprawna dla niej definicja normalności. A teraz, jeśli, w końcu, coś się zacznie dziać... ach, wstał - Ty też powinnaś spróbować. Nie, nie wstać, a przebudzić się, przestawić na czas, kiedy do tego pomieszczenia jeszcze nie zajrzałaś. Będzie ci lepiej. Wszystkim będzie lepiej.
I faktycznie poczuła się raźniej.
Powinna była odmówić fajki, beknąć coś o ich szkodliwości i zamartwić się o swoje serduszko opalane nałogiem, który zaczyna się od niewinnych poczęstunków ale...
- Zdrowie gospodarza i jego sług.
O, sługa, patrz jakie ciekawe słowo, takie krótkie, brzmiące dumnie i w ogóle. Powinnaś móc z niego korzystać, ale... nawet cię na lokaja nie stać. Oficjalnie nie stać.
Pochwyciła papierosa w usta, a ten zapłonął, atakując dziewczynę garścią dymu. Zakłębił się w jej gardle, sięgnął płuc, rozlał się po wnętrzu jak niedawno wyczuwalny duch. Duch, duch! I zakrztusiła się, jak gdyby posmakowała felernego towaru.
- Ostatni raz... podpalałam na dworze rodzinnym, podkradając lokajowi pojedyncze fajki. A potem się wydało po przypalonej sukni. - Burknęła coś niezrozumiale pod nosem i zachichotała niewiele głośniej. - Specjalnie dla mnie na jakiś bal uszyta, a matka histeryzowała jakby był pogrzeb. Ech…
Wspominanie swojego dzieciństwa, choć zwykle niechętnie czynione, teraz było dla niej pozytywnym impulsem, pozwalającym odetchnąć od trudnych sytuacji, od natłoku dzikich.. zamknij się.
- Przyjmijmy, że dopiero zeszliśmy z góry, a jak pomyśli które z nas o tych drzwiach obok, to niech drugie mu przygrzmoci siarczyście tak, aby się opamiętało, dobra?
A od kiedy tak lubisz się oszukiwać, Vego?
Felerną pamięć? Zawsze. Niemiłe, nie mające znaczenia zdarzenia? Od jakiegoś czasu.
A bić chłopców?
Najpierw powinnam mieć jakiś chłopców nie tyle w znajomych, co być z nimi w kontakcie.
A racja.
- Szukasz może fuchy poszukiwacza skarbów? – zapytała znienacka, kierując się dalej korytarzem, tak jak ich początkowy plan zakładał i myśląc jak bardzo jest skłonny wierzyć w to, co się działo. Ona już poznała magie, była gotowa na takie cuda, a Duma? Czy go to ruszało? Trudności miała pojąc jak to odbiera, bo przecież go nie zna, w ogóle się na facetach nie zna.
To sobie zrób autopsję na Szopku.
Na opowieść Vegi znowu przyszło mu pokiwać głową – niestety nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Duma nie miał ani sukienki, którą mógłby przypalić (może to lepiej dla niego?), balu, doświadczenia w tańcu czy celebrowaniu czegoś w elegancki sposób... nie miał też rozhisteryzowanej matki. Właściwie nie do końca pamiętał, jaka ona była w ogóle, ale fakt, że pozwoliła mu biegać wkoło domu bez żadnego nadzoru dużo o tym mówił. Zresztą… Teraz jest jakaś moda na suknie i bale, w których Duma nigdy nie uczestniczył. Jakieś koligacje z Burbonami… właśnie. Napisz.
Uniósł na nią zielone oczy, dotychczas wbite bezmyślnie w ścianę za jej ramieniem i pokiwał powoli głową, po raz kolejny darując sobie serię niepotrzebnych pytań i odpowiedzi.
Dłoń Dumy wsunęła się do kieszeni spodni... Kiedy padło następne pytanie, ten uniósł szybko głowę, jakby przyłapany na jakimś niecnym występku.
- Szukam jakiejkolwiek pracy. Proponowano mi pracę na kasy, pracę sprzątacza, ale… przyznam się, że o poszukiwaczu skarbów dotąd nie słyszałem – rzucił zza jej pleców, uruchamiając tryb spacerowy gdy tylko zorientował się, że Vega ustaliła kolejny kierunek ich wyprawy. Jeżeli trafi na następny zamknięty pokój… - Dlaczego pytasz?
Brawo. W ten sposób okazujesz szczątkowe zainteresowanie rozmówcą! Ale wyciągnięcie telefonu tobie w tym nie pomoże Dumo… Mógłby pisać wiadomość idąc, ale dobrze wiedział, że gdyby spróbował poczynić choć krok do przodu, musiałby szybko zbierać się z podłogi. Nigdy nie był dobry w synchronizowaniu ruchu rąk i nóg, toteż…
- Idź, zaraz cię dogonię – rzucił i zaczął wstukiwać w klawisze zdania. Tym razem poszło mu szybciej – prawdopodobnie dlatego, że doskonale wiedział, co chciał napisać. Przeczytał raz. Przeczytał drugi. Za trzecim zrozumiał, że brzmi to absolutnie beznadziejnie, ale Vega już wyszła z zasięgu światła rozproszonego przez latarkę Dumy. Niewiele myśląc, kliknął "wyślij" i ruszył za nią. Naprawdę nie wystarczy Vedze wrażeń na dziś? Koniecznie musi znaleźć ten tunel?
Po co w ogóle się za nią wleczesz?
// jestem tak bardzo niezadowolona z tego postu... >>
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!