• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Niewinna Polana
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 15:55     

    Potok słów jakim go uraczyła, potwierdził tylko, że czuła się mocno winna. Zatrzymał się w miejscu i patrzył na nią z wykrzywionymi ustami.
    Był zniesmaczony zarówno jej postawą jak i swoją. Mógłby oczywiście tłumaczyć, że to ona go sprowokowała... Ale po co? Oboje byli winni. On, bo rzucił się na nią jak wygłodniały pies, a ona bo go nie zatrzymała i pociągnęła grę.
    Obserwował gdy się ugryzła i gdy wbiła paznokcie w skórę. Kiedy nabrała takich nawyków? Zakrawało to trochę o masochizm, mężczyźnie wcale nie podobały się takie zachowania. Nie u niej, nie u jego Tulki która skrzywdzona przez los i tak się dobrze trzymała. Przynajmniej do czasu kiedy nie uciekła.
    Nie odzywał się, dał jej się wygadać. Sam zadał jej pytanie, zdał sobie sprawę, że faktycznie brzmiało głupio. Przecież dorosła, na pewno skosztowała już życia. Nawet jeśli nie kochała się z nikim dotąd, to na pewno zetknęła się z tematem seksu.
    Gdy odwróciła się do niego plecami i zaczęła gadać głupoty, zagryzł zęby. No tak, zapomniał już o jej tendencji obwiniania się o winy całego świata. Był mocno zirytowany ale przynajmniej już nie dygotał.
    Otarł twarz dłonią, ścierając wcześniejsze łzy. Musiał nabrać powagi. Ich spotkanie po latach stało się katastrofą, nie tak to miało wyglądać. Faktycznie powinien się ucieszyć, rozpłakać ze szczęścia. Może ją przytulić, powiedzieć coś w stylu: "Nie gniewam się, Malutka".
    Ale gniewał się. Odeszła od niego, porzuciła go. Czy zdawała sobie sprawę co tą ucieczką zafunduje samemu Bane'owi. Sześć lat... Sześć lat katorgi, nieprzespanych w spokoju nocy, krzyków i żalu. Pytań bez odpowiedzi. Dlaczego odeszłaś...
    Słysząc słowa o ponownym odejściu, spiął się i szybko doskoczył do dziewczyny. Chwycił ją za ramię i nieco brutalnie przyciągnął do siebie tak, by oparła twarz na jego piersi. Przytulił ją mocno, podbródek oparł na czubku jej głowy.
    - Nigdzie cię już nie puszczę... - warknął ale chwilę później jego twarz złagodniała - ...Kruszyno. Moja Kruszyno. - dodał, całując jej włosy.
    No tak. Nie mógł się gniewać długo. Przecież wróciła, może nie o niego, ale wróciła! Spotkał ją co prawda przypadkiem, ale z tego co mówiła i tak miała zamiar wrócić do Kliniki.
    Trzymał ją w ramionach, zaczął dłonią głaskać jej puchate skrzydła.
    - Może nasze spotkanie nie wypadło najlepiej... Przepraszam. - powiedział, mając nadzieję, że Tulka wybaczy mu to, że się do niej dobierał - Nie odbierz tego źle... Jest mi wstyd, że cię dotknąłem. - wcale, że nie było mu wstyd, tak w głębi duszy - Ale... Jeśli chcesz, jeśli tego potrzebujesz... - wymruczał do jej ucha. Brzmiało jak propozycja i było propozycją.
    Trzymał w ramionach piękną kobietę. Fakt, że była Tulką wstrząsnął nim ale po tym jak się już z tym oswoił, postanowił podejść inaczej. Była już dorosła, może potrzebowała chwili wytchnienia. Jeśli tak, to Bane mógłby ją zaspokoić, byłaby na pewno bezpieczniejsza niż w ramionach jakiegoś obcego gacha.
    - A Blaszkę zostawiłem w domu. Bałem się, że mogę ją zgubić. Jest schowana z listami. - powiedział, tłumacząc się dziewczynie.
    Westchnął głośno z ulgą. Tak dużo emocji, tak dziwny dzień... Ale ostatecznie ją odnalazł!
    Nie mogła zobaczyć jego twarzy bo opierał podbródek o jej głowę, wtulając jej twarz w tors. Nie mogła zobaczyć uśmiechu który zagościł na jego twarzy.
    Uśmiechu łączącego w sobie pełnie szczęścia i perwersyjną satysfakcję.
    Tryumf! Zwycięstwo! Tulka znowu będzie przy nim. Nie wypuści jej tak łatwo z łap. Nie tym razem.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 17:45     

    Spięła się zaskoczona, gdy mężczyzna chwycił ją za ramie i przyciągnął do siebie. Zerknęła w górę, czując jak ją przytula. Słysząc jego słowa, znów się rozpłakała. Tym razem był to jednak płacz ulgi - tak bardzo tęskniłam, tak bardzo chciałam do Ciebie wrócić...ale nie potrafiłam - powiedziała cicho - przepraszam, że musiałeś na mnie tyle czekać - dodała wtulając się w niego tors. Była taki ciepły.
    Zamknęła oczy i powoli się uspokajała. Głaskanie po skrzydłach jej w tym pomogło. Oddychała spokojniej, jednak nadal drżała. Poruszała delikatnie swoim puchatym, rudym ogonkiem. Uszka miała położone, rozluźniła się. Ból powoli ustępował. Poczuła wielką ulgę. Znów poczuła się jak w domu - wróciłam...nareszcie wróciłam do domu - wyszeptała cichutko.
    - To ja przepraszam, powinnam Ci od razu powiedzieć - powiedziała jednak nie podnosiła wzroku. Słysząc jego następne słowa, pokręciła głową - sama jestem sobie winna, mogłam przestać, ale nie potrafiłam...cóż aktorką nigdy nie byłam dobrą - przyznała, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Słysząc jego propozycję, zerknęła lekko w górę, zaskoczona nią. Przed chwilą krzyczał na nią jakie to niestosowne, a teraz sam to proponował? Zaśmiała się lekko -myślę, że najpierw poczekam, aż oficjalnie skończę to magiczne osiemnaście - powiedziała, ale jednocześnie wtuliła się do niego mocniej. Wyswobodziła swoje skrzydła spod jego dłoni i otuliła zarówno jego jak i siebie, przyciskając go lekko nimi do siebie. Nie chciała już odchodzić, nie teraz, gdy w końcu udało jej się wrócić. Znów była na swoim miejscu.
    Słysząc jego słowa o Blaszce, westchnęła z wyraźną ulgą - tak się bałam, że listy nie dojdą, albo że o mnie zapomniałeś - połasiła się lekko głową do jego torsu. Stała tak chwilę, z zamkniętymi oczami.
    W końcu wzięła się na odwagę - wujku? - zapytała niepewnie - jak myślisz, czy pan Anomadner przyjąłby mnie na praktykę do Kliniki? - odsunęła się lekko od niego i spojrzała mu nieśmiało oczy -bo widzisz... ja nie do końca pisałam prawdę co do tego, czego uczyłam się w ciągu ostatnich sześciu lat - uśmiechnęła się do niego, a jej ranki, które przed chwilą sama sobie zrobiła, zalśniły na moment delikatnym białym blaskiem i po kilku sekundach nie było już śladu po zranieniach. Nie powiedziała nic więcej, uśmiechając się tylko tajemniczo. Miała nadzieję, że Bane zrozumie czym zajmowała się skrzydlata dziewczynka w trakcie swojej nieobecności.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 21:16     

    Gdy się rozpłakała, oparł usta na czubku jej głowy i co chwilę dało się usłyszeć odgłos pocałunków.
    Pozwolił jej się wypłakać, sam też miał ochotę ale wyczerpał już na dzień dzisiejszy zapas łez. Twarz stężała i przybrała na powrót kamienną maskę.
    Czekał na nią sześć lat. Sześć cholernie długich, pieprzonych lat...
    Miał ochotę jednocześnie skakać z radości z nią w ramionach i złoić jej tyłek za zachowanie. Jak mogła sprawić mu tak wielki ból? Gdyby tylko widziała go przez te wszystkie lata...
    Ale już była przy nim, trzymał ją w ramionach i ponownie otaczał opieką. Przytulał do serca i najchętniej by jej nie wypuszczał. Mógłby tak trwać do końca swoich dni.
    - Wróciłaś do mnie. - powiedział cicho, jakby to zdanie było czymś w rodzaju gąbki która zmazuje z tablicy wszystkie nagromadzone na niej słowa goryczy.
    Serce mocno biło, ale był spokojny. Ten dzień powinien oczywiście zacząć się inaczej, ale powinien nadejść już dawno.
    Gdy tłumaczyła się ze swojego 'psikusa' Bane ponownie zaczął myśleć o ich zbliżeniu. Było w tym coś nieodpowiedniego ale hej! w końcu nie byli powiązani więzami krwi. Przesadzili, to było aż zbyt oczywiste... ale było im przez tę krótką chwilę dobrze. Ona wiła się i jęczała, a on zachęcany jej pomrukami był gotów przychylić jej nieba.
    Jego propozycja była niemoralna i za późno ugryzł się w język. Ale czy nie tego właśnie pragnął? Więzi emocjonalnej połączonej z rozkoszami kontaktu fizycznego?
    Zaśmiała się słodko i to co powiedziała w następnej kolejności zbiło go z tropu. Ona...Nie powiedziała nie. Nie zarumieniła się, nie odepchnęła zboczeńca jakim zapewne w jej oczach był teraz Bane. Ona powiedziała, że poczeka.
    Uścisnął ją mocno i wyszeptał w jej włosy krótkie "Dziękuję". Za zaufanie, za to, że go nie odtrąciła mimo, że prawie doszło między nimi do seksu.
    Też poczekam. A gdy będziesz gotowa, przypomnę swoją propozycję. Wolę osobiście pokazać ci jak piękne jest zbliżenie. Byś nie musiała pamiętać, jak krzywdził cię twój pan, wtedy w piwnicy. I byś nie poszła do łóżka z przypadkowym mężczyzną, który może okazać się być beznadziejny.
    Jej skrzydła były miękkie i opatulając ich oboje, dały im trochę ciepła. Mężczyzna nadal był bez górnej części garderoby, ale akurat w tej chwili nie miał ochoty puszczać małej i się ubierać.
    Małej... Tak. Małej. Bo nadal była jego małą, uśmiechniętą dziewczynką.
    - Jak mógłbym o tobie zapomnieć. Przez te wszystkie lata wyłem do księżyca, błagając bogów by mi cię oddali. - powiedział cicho - Gdybyś mnie wtedy zobaczyła... - wymsknęło mu się, ale postanowił, że nie pociągnie tematu. Koniec. Wróciła i to jest najważniejsze.
    Słowo 'wujek' nabrało nieprzyjemnego, źle kojarzącego się wydźwięku. Już nigdy nie zapomni gdy w czasie miłosnego uniesienia jęknęła do niego, demaskując się.
    Nagle poczuł się staro. Sześć lat. Sześć dodatkowych lat które przybyło w jego metryczce. To ile ich teraz różniło? Tulka miała prawie osiemnaście, bo odeszła w wieku dwunastu... A on? Tamtego dnia miał koło 33, może 35... Był więc podstarzałym perwersem, macającym młodziutkie dziewczęta. Skrzywił się na samą myśl. Co musiała sobie o nim pomyśleć Tulka? Z pewnością gdzieś w głębi siebie uważała go za żałosnego starszego pana. Dyskwalifikując go już na wstępie...
    Jego wcześniejsza propozycja wydała mu się być jeszcze bardziej niewłaściwa ale nie cofnął słów. Doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie tego chciał i na to czekał.
    Pytanie o Anomandera przywróciło jasność umysłu. Puścił dziewczynę i odsunął się odrobinę. Jej ranki na twarzy zniknęły najpierw w blasku mocy a później całkowicie. Jakby nigdy ich tam nie miała.
    Czyli zapanowała nad mocą. Bez jego pomocy. Zdolna dziewczyna.
    - Domyślam się. - skwitował a w oczach pojawiły się błyski rozbawienia - Twoje listy były dość ogólnikowe. Szalałem z ciekawości co właściwie porabiałaś. No cóż. Teraz gdy już jesteśmy razem, am nadzieję, że wytłumaczysz kilka 'nowości'. - mówiąc ostatnie zdanie wskazał na jej grzywkę i tatuaż. Brew uniosła się w niemym pytaniu.
    Podniósł też ciuchy z ziemi. Kwiaty nadal pulsowały w swoim szaleńczym tańcu kolorów. Ubrał się i szczelnie zapiął, aż po szyję. Zawiesił torbę na ramieniu a płaszcz... Podszedł i zarzucił jej płaszcz na ramiona. Ale nie tak normalnie, na odwrót. Tak, że guziki przednie znalazły się na jej plecach. Obszedł Tulkę i zapiął kilka pojedynczych między skrzydłami.
    Płaszcz był za duży i śmiesznie wisiał na wątłym ciele lisiej dziewczyny, ale zapewniał ciepło. Patrzenie jak dygotała już mu się znudziło.
    Jeśli protestowała, cmoknął tylko kilka razy udając zniecierpliwienie.
    Bez dyskusji, młoda damo. I tak już dzisiaj pokazałaś, że masz pazurki.
    - A co do Anomandera. No cóż, nie wiem czy pamiętasz, ale żeby przyjął pod swoje skórzaste skrzydła trzeba udowodnić najpierw swoją wartość. - powiedział wymijająco. Oczywiście, że się za nią wstawi u swojego szefa ale nie zmienia to faktu, że będzie musiała pokazać czego się przez te sześć lat nauczyła. A Anomander musi zdecydować, czy jest to przydatne.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Luty 2017, 22:23     

    Słysząc jego ciche "Dziękuję" uśmiechnęła się tylko i poruszyła ogonem. Jej lisie dodatki o dziwo urosły razem z nią, wyglądała teraz jakby naprawdę się z nimi urodziła. Nie czuła się przez to zbyt pewnie gdy ich nie miała. Jednak na spotkaniach Stowarzyszenia lub gdy Arcyksiążę prosił ją o towarzyszenie w jakiś zebraniach, nie mogła sobie pozwolić na zbytnie rzucanie się w oczy. Przy Banie jednak mogła być sobą i nie musiała niczego ukrywać.
    Wtulała się do niego ufnie, mając zamknięte oczy. Bardzo za nim tęskniła. Tak jej brakowało tego kontaktu, nawet jeśli wcześniej był tak bardzo ograniczony do minimum.
    Słysząc jego kolejne słowa, posmutniała - wiem jak cierpiałeś....czułam to - powiedziała cichutko - czułam to wszystko dzięki Blaszce, jednak nie zdjęłam jej póki nie kazano mi jej odesłać, żebyś przestał mnie szukać. Żebym mogła skupić się na nauce, a nie zamartwianiu o to co zrobiłam...bardzo Cię za to przepraszam, ale powiem Ci, że mi też nie było wtedy łatwo.
    Poruszyła parę razy ogonkiem, gdy się od niej odsunął. - Przepraszam, że pisałam w taki sposób ale trafiłam na...dość skrytych nauczycieli, którzy sprawdzali każdy list czy nie mówię w nim za dużo - przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się - do tego chciałam Ci zrobić niespodziankę, że poszłam w Twoje ślady - słysząc jego następne pytanie, położyła płasko uszka i trochę speszyła - no..wiesz jak to jest z nastolatkami prawda? Bunt i te sprawy - zaśmiała się - zaczęło mnie denerwować, że cały czas mnie kontrolują co robię, z kim się spotykam i co mu mówię i po prostu uciekłam. Zniknęłam im z radaru na jakieś dwa czy trzy tygodnie - zaśmiała się - tatuaż zaprojektowałam jakiś czas temu i po prostu nadarzyła się okazja i zrobiłam go sobie jako prezent na szesnaste urodziny - wzruszyła ramionami, jednocześnie lekko unosząc koszulę, by pokazać cały rysunek - a grzywka.... - zarumieniła się lekko - po tym jak odesłałam blaszkę, nie miałam nic co by mi o Tobie przypominało, stąd ta zmiana koloru akurat na ten, a dzięki samej grzywce mogłam ukrywać swoją dwukolorową tęczówkę, przez co trudniej im było mnie namierzyć - powiedziała niepewnie, nie wiedząc jak Bane zareaguje na te informacje - ale potem grzecznie wróciłam i przeprosiłam...po prostu musiałam się chyba wyszaleć trochę. - podrapała się po głowie lekko speszona - mam jeszcze jedną pamiątkę z czasu mojej nieobecności - powiedziała i odsunęła grzywkę odsłaniając bliznę na brwi - tak bardzo spieszyło mi się do latania, że wylądowałam raz na ostrych skałach i bojąc się, że dostanę burę za latanie bez nadzoru, bo wtedy jeszcze latać za bardzo nie umiałam, że odkryłam, że sama siebie też mogę leczyć, a że był to pierwszy mój raz to pozostała mała pamiątka - wyszczerzyła swoje białe ząbki.
    Podeszła do niego i wzięła go za rękę. Podwinęła lekko rękaw i palcem wodziła chwilę po skomplikowanym wzorze - może teraz Ty mi opowiesz, o niektórych nowościach? - zapytała i spojrzała na niego - i wyjaśnisz jakim cudem mogę Cię pocałować i nie piecze mnie w ustach tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu? - przekręciła głowę pytająco, spoglądając w jego zielone źrenice.
    Zaśmiała się, gdy założył jej płaszcz. Powtarzała, że go nie potrzebuje ale w końcu odpuściła i pozwoliła sobie zapiąć go tył na przód. Przynajmniej nie krępował ruchów jej skrzydeł, które w obecnym rozmiarze wyglądałyby dość śmiesznie pod ubraniem. Poczuła się w nim znów jak małe dziecko. Przyglądała się sobie chwile po spojrzała zadziornie na mężczyznę i zawołała radośnie - BU! - po czym zaczęła krążyć wokół niego z rozłożonymi rękami. Dawno nie czuła się tak szczęśliwa. Śmiała się wesoło, póki nie potknęła się o coś i nie runęła jak długa. Usiadła i rozmasowała głowę, jednak nic sobie nie zrobiła. Spojrzała na znalezisko. Wzięła je do ręki i spojrzała na wujka pytająco. Jeśli przyznał, że to jego, oddała mu butelkę.
    Słysząc wypowiedź na temat Anomandera, uśmiechnęła się zakłopotana - tak pamiętam...i nadal się go chyba trochę boję, ale postaram się ze wszystkich sił, żeby mnie przyjął i żebyś mógł być ze mnie dumny - powiedziała radośnie otrzepując płaszcz z białych płatków kwiatów.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Luty 2017, 23:10     

    Nie wiedział, że Blaszka ma takie zastosowanie. Patrzył na dziewczynę uważnie, kiedy tłumaczyła mu co i jak. Faktycznie...teraz jak tak o tym pomyślał... Czasem miał gorsze dni i czuł się przeciążony, mimo iż dopiero co wstał. Naszyjnik wtedy ciążył niemiłosiernie, jakby był wykonany z ołowiu.
    Nie przerywał gdy mówiła. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej. O tajemniczych nauczycieli nie pytał, miał jednak nadzieję, że nie wyrządzili jej krzywdy. Chyba by ich własnoręcznie zabił, gdyby dowiedział się, że mała choć raz była przez nich źle potraktowana.
    Na słowa o pójściu w jego ślady ożywił się i uniósł obie brwi.
    - W moje ślady? - zapytał. Błagam, tylko niech mi zaraz nie powie, że zgwałciła nieznaną osobę i wsiadła w samochód po pijaku by się zabić...
    Odetchnął z ulgą gdy zmieniła temat. Prawdopodobnie chodziło jej wcześniej o to, że tak jak on postanowiła zostać medykiem. Ach, cudownie! To bardzo miłe i szlachetne. Jednakże czy Tulka wiedziała, co skłoniło go do obrania właśnie takiej drogi?
    Parsknął śmiechem na wieść o buncie.
    - No tak, doskonale rozumiem. - powiedział rozbawiony. Nie miał jej za złe, że zrobiła tatuaż, ba, nawet jej się podobał dlatego gdy odchyliła bluzkę pochylił się by się mu dokładniej przyjrzeć.
    - Jest piękny. - powiedział tylko po czym powrócił do wyprostowanej postawy. Gdy zaczęła mówić o grzywce poczuł ciepło zalewające jego duszę. Tulka nie chciała o nim zapomnieć, dlatego postanowiła mieć na sobie element kojarzący jej się z Bane'm. To było takie... słodkie.
    Nie odezwał się bo gula stanęła mu w gardle. Był rozczulony tym co mówiła i jednocześnie dumny, że przez te sześć lat poradziła sobie sama w wielkim świecie jakim była niewątpliwie Kraina Luster.
    Pamiątka na brwi nie wydawała się być groźnym bliznowcem dlatego postanowił nie proponować jej operacji. Przecież wiedziała, że w razie czego może go o to poprosić a on nie weźmie od niej ani grosza. To chyba naturalne.
    Gdy podeszła i podwinęła rękaw, on patrzył na to co robi. Dotknęła jego wzorów, białych zawijasów zdobiących całe ciało. W tym dotyku nie było nic z erotyzmu jednak i tak poczuł ciepło rozlewające się po ciele.
    - To? - zapytał wykręcając rękę na wszystkie strony tak, by oglądnęła wzory z każdej strony - Ach, pojawiały się stopniowo. Z każdym użyciem mocy rozrastały się jak pędy. Gdy zacząłem leczyć w domach, jeżdżąc do pacjentów. - wyjaśnił i wzruszył ramionami - To taka mała pamiątka po czasach gdy wpadłem w pracoholizm i nadużywałem mocy, doprowadzając się do skrajnego wyczerpania. - dodał szczerze po czym sam krytycznie przyjrzał się swoim 'tatuażom' - Ale mnie się podobają.
    Na kolejne pytanie wyjął z torby mały flakonik, z którego pociągnął łyk przez ich 'zabawą'. Pokazał go Tulce.
    - To małe cudo na godzinę zmazuje ze mnie moje przekleństwo. - powiedział - Neutralizuje toksyny, przez co całując cię nie wyrządziłem ci krzywdy. - dodał po czym schował flakon - Dostałem to od Anomandera.
    Zachowanie Tulki zmieniło się i znowu była przed nim mała, roześmiana dziewczynka. Wirowała wokół z rozłożonymi rękoma a on zaśmiał się, kąciki ust powędrowały ku górze.
    Nie zdążył jej złapać. Może i refleks miał dobry, ale nie spodziewał się, że tak nagle upadnie. Gdy usiadła rozmasowując głowę, podszedł do niej i pomógł jej wstać. Pokazała mu butelkę a on poczuł że rumieniec wypływa mu na policzki. Pamiętał o co prosiła go mała, lisia dziewczynka, tuż przed ucieczką.
    - Tak, to moje. - powiedział zakłopotany - Ale nie otwarte! - dodał. No i po co się tłumaczył? Jak dziecko, no normalnie jak dziecko...
    Wziął od niej flaszkę i schował ją do torby, upychając między opatrunkami.
    - Na pewno będę dumny, już jestem bo wyrosłaś na piękną, mądrą kobietę. - powiedział łagodnie - No, mądrą ale też i skorą do specyficznych 'psikusów'. - puścił jej oczko - Obiecaj, że nikomu więcej nie wytniesz takiego... 'żarciku'. - dał je pstryczka w nos i otrzepał ubranie z migoczących płatków kwiatów - A teraz zapraszam cię do mojej części mieszkalnej Kliniki. Tam będzie trochę cieplej.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Luty 2017, 00:10     

    - Naprawdę Ci się podoba? - zapytała wyraźnie uradowana. Bała się, że Bane będzie na nią zły, że postanowiła sobie przyozdobić jakoś ciało. Nie wiedziała w końcu jakie ma podejście do tego. Jej nauczycielom się to nie spodobało, w szczególności, ze od razu rozpoznali symbolikę tego wzoru. Lis Czarnej Róży. Cóż...żarciki się jej wtedy trzymały, ale z tego co widziała, jesli ktoś nie był wtajemniczony to nie zauważał jego znaczenia. Ot po prostu zwykły rudy lis, z czarną różą. Nic niezwykłego.
    Uśmiechnęła się, widząc reakcję wuja na to jak opowiada co skłoniło ją do wybrania akurat takiego koloru grzywki. Taka była prawda, chciała o nim pamiętać. Kojarzył jej się z białymi włosami dlatego jej grzywka miała właśnie taki kolor.
    Widziała jak Bane przygląda się jej małej pamiątce na prawej brwi. Nie chciała jej jednak usuwać. Była to pamiątka przypominająca jej okoliczności w jakich odkryła, że może leczyć sama siebie oraz to jak bardzo powinna uważać w trakcie ćwiczeń w powietrzu.
    Słuchała uważnie, jak Bane opowiada o swoich znakach na ciele. Przyglądała im się uważnie i z wyraźnym zainteresowaniem. Zmarszczyła brwi słysząc, że wujek się przepracowywał - ale już na siebie uważasz prawda? - zapytała z troską. Słysząc jego komentarz na temat wyglądu tych znaków, zamerdała ogonkiem - mnie też się bardzo podobają, pasują Ci - powiedziała z uśmiechem na ustach.
    Przyglądała się uważnie flakonikowi. Uśmiechnęła się słysząc jakie działa nie ma substancja w nim zawarta i odetchnęła też z ulgą - pan Anomander to jednak ma dobre serce, nawet jeśli na co dzień gra zimnego gada - uśmiechnęła się - no ale przynajmniej masz odpowiedź czemu wyglądałam na taką wystraszoną, znając właściwości Twojej śliny - zaśmiała się uroczo.
    Przyjęła pomocną dłoń, gdy się wywróciła. Zaśmiała się widząc jego zakłopotanie oraz zapewnienie, że buteleczka nie była otwarta - spokojnie, przecież dałam Ci zakaz picia tylko przy mnie - uśmiechnęła się - jesteś dużym chłopcem i wiem, że tacy czasem muszą sobie coś łyknąć na poprawę humoru, a pamiętając jak wyglądałeś wchodząc na polanę, to aż się dziwię, że butelka nie jest jeszcze opróżniona - dodała, przekręcając lekko swoją rudą główkę.
    Bardzo się ucieszyła słysząc, ze Bane jest z niej dumny. Aż nie mogła się powstrzymać i obdarowała go buziakiem w policzek. Zarumieniła się przy tym lekko. Po chwili jednak uśmiech zniknął i zastąpiła go naburmuszona minka - za kogo Ty mnie masz? - zapytała poważnie - nie bawię się tak z każdym napotkanym facetem...nadal mam problem z zaufaniem komuś obcemu...Tobie zrobiłam takiego psikusa bo Ci ufam i znam Cię...w innym wypadku nawet bym nie próbowała flirtować. - poruszyła zirytowana ogonem. Irytacja jednak szybko zniknęła, gdy zaprosił ją do siebie.
    - Bardzo chętnie, Twój płaszcz grzeje, ale w nogi i tak mi zimno - powiedziała i na potwierdzenie tych słów kichnęła lekko i owinęła się ciaśniej płaszczem. Prawdę mówiąc była też już zmęczona, ale nie chciała się jeszcze rozchodzić. Zbyt długo nie wiedziała białowłosego, żeby teraz ucinać spotkanie z tak błahego powodu jakim jest zmęczenie.
    Wzięła wuja pod rękę i ruszyła za nim w kierunku Kliniki

    ZT X2
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 22 Luty 2019, 12:52     

    Cień, choć miał torbę pełną liści i nasion babki lancetowatej, nadal brnął wgłąb Malinowego Lasu. Chciał zaprowadzić Furora na Polanę Melodii. Przynajmniej on mógłby lepiej korzystać z dnia i odrobinę potaplać się w strumieniu. W Szkarłatnej Otchłani próżno było szukać wody, którą tak ukochało przerośnięte, co rusz znikające bydle.
    Każdy kamień jaki napatoczył się pod nogi Keera kończył tam, gdzie było jego miejsce. Kilka metrów dalej. Furor kręcił się przy swoim panu i trzymał się blisko, ale zawsze biegł za małymi kawałkami dawnych gór, by wymamlać je w pysku, merdając ogonem i lisio popiskując.
    - Po prostu nie wierzę... zrobiła sobie przez niego krzywdę i jeszcze stała i nad nim gruchała, jakby nigdy nic. - wyszeptał w materiał golfa przykrywający mu usta, uruchamiając program kosmiczny dla kolejnego kamienia. Cały czas robi sobie krzywdę. Ryzykuje. Może robi to specjalnie? Tylko po co, u diabła? Mogłaby chociaż pozwolić mi o siebie zadbać, a tak tylko mówi, że to nic takiego...
    Furor ruszył za kolejnym kamieniem, a Gawain powiódł za nim wzrokiem, by zaraz przystanąć i zmarszczyć brwi. Ścieżka kilkanaście metrów dalej była upstrzona białymi kwiatami. Rozejrzał się dokoła. Nigdy przedtem tu nie był. Nie poznawał tej okolicy.
    Gwizdnął na Furora dając mu znak, by ich ukrył, a sam wyciszył kroki, gdy podjął ponowną wędrówkę wzdłuż zatartej ścieżki. Gatunek był mu nieznany i właściwości rośliny pozostawały tajemnicą. Nie pachniały jakoś specjalnie, a do tego były niezmordowane by kwitnąć o takiej porze. Zanim zdążył złapać Furora za futro na karku, ten wyrwał do przodu. Kwiaty bujały się na długich łodygach, gdy się przez nie przedzierał. Wokół nie było żywej duszy. Cisza, a potem niewidzialność spłynęła z dwóch rudzielców. Byli tu zupełnie sami.
    Keer przyklęknął na skraju polany i wyciągnął z torby narzędzia, jednak gdy dotknął jednego z kwiatów, ten wybuchnął czerwienią tuż pod jego palcami. Natychmiast odskoczył i zakrył usta i nos kocem. Jednak nic więcej się nie wydarzyło. Żadnego pyłku czy soku.
    Sięgnął po łopatkę i wbił ją w ziemię zdecydowanym ruchem. Praktycznie wykroił kawałek ziemi okalający roślinę, by delikatnie ją wyciągnąć razem z kwiatem i umieścić w torbie. Babkę lancetowatą i jej nasiona przeniósł do innej kieszeni. Nie musiały być w idealnym stanie, skoro nie będzie suszył liści.
    Pozbierał wszystko i z sadzonką w torbie, wkroczył między białe kwiaty. Zostawiał za sobą czerwony trop, ale nie poświęcał mu wiele uwagi. Bardziej interesowało go kryształowe drzewo i świetlne refleksy, które rzucało na całą polanę. Obchodził łąkę, by móc obejrzeć je z każdej strony i nacieszyć oczy. W końcu po prostu przystanął i gapił się na nie. Pozwolił myślom swobodnie płynąć, a słowom zamilknąć. Skupiał się jedynie na plątaninie gałęzi i pokrywających je liściach.
    Potrzebował chwili dla siebie. Ciszy i spokoju. Najchętniej rozbiłby tu mały obóz i spędził kilka dnia na badaniu właściwości kwiatów, ale nie miał na to czasu. Ostatnio na nic go nie miał i nie zanosiło się na to by w najbliższym okresie miało się coś zmienić.
    Przeszedł w miejsce, gdzie kwiaty ustępowały miejsca mchowi i korzeniom, by rozłożyć koc i wyłożyć się na nim na moment. Tutaj czuł się bardziej u siebie niż w Norce lub Willi Yako. Tam tylko przeszkadzał i sprawiał problemy. Choć zawsze starał się ostrzegać i dmuchać na zimne, nikt go nie słuchał, toteż odzywał się coraz rzadziej.
    Furor przyszedł do niego, gdy już obwąchał co chciał. Trzeba było wracać, zwłaszcza, że zaczął marznąć, więc Keer zebrał swoje rzeczy i z ciężkim sercem opuścił polanę.

    [Z/T]
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 9