-Za każdym razem kiedy patrzę na nią, nie mogę uwierzyć, że jest naszym dzieckiem!
-Izzy spokojnie, nie miała na to wpływu jaka się urodziła. Widziałaś jej talent do malowania? Na pewno ma go po tobie. Proszę Cię, nie mów tak w tym domu, kiedy Siofra może Cię usłyszeć.
-Jak uważasz. Lecz wiem jedno - ty również przyglądając się jej oczom czujesz pustkę, która obezwładnia Cię od środka.
-Nie możesz mieć pewności co się dzieje w mojej głowie... Nie czuję wtedy pustki, czuję żal.
Słysząc ich rozmowy co nocy przyzwyczaiłam się już do świadomości, że jestem inna oraz przynoszę smutek rodzicom. Na tym świecie, mimo szerokich granic różnorodności i wiedzy, panują utarte formy. Formy, z których nie powinno się wychodzić. Ja niestety wyszłam z tej utartej formy i teraz muszę płacić za to cenę. Mimo tego że moi rodzice byli źli na ten stan rzeczy i często również na mnie, to nigdy mnie nie zostawili. Wysyłali mnie nawet na kurs posługiwania się bronią białą.
-Pamiętaj, to dlatego, że akurat dostaliśmy jeden darmowy bon na to!- powiedziała moja rodzicielka kiedy mnie poinformowała o szkoleniu.
Często również uczyła mnie malować.
-Nie myśl sobie, że robię to dlatego, że lubię. Nie chcę po prostu by moje dziecko nie miało żadnego talentu w przyszłości.
Mimo tych kłujących słów, nigdy nie myślałam o tym, że mnie nie kochają. Pomimo wyrzutów chcieli dla mnie dobrze. Dzięki nim mogłam się rozwijać i doskonalić swoje umiejętności. Chciałam dla nich jak najlepiej, lecz jednej rzeczy nie mogłam zrobić. Nie mogłam żyć całkowicie odizolowana. Mieszkałam na pierwszym piętrze, miałam swój własny pokój, a w nim sztalugę. W większości na tym kończył się mój świat. Nie pozwalali mi wychodzić na dwór, gdy chciałam coś nabyć miałam powiedzieć im o tym, a oni by mi to kupili. Miałam styczność jedynie z osobami, które mieszkały w tym samym budynku, a naturę widziałam jedynie przez okno i w książkach, które znalazłam w małej biblioteczce. Malując tworzyłam swój własny świat. Zapożyczałam pomysły z książek, obrazów mojej mamy, opowiadań ludzi z bloku i zatracałam się w utopii. Niestety ten okres trwał bardzo krótko. Gdy miałam 16 lat zachciałam więcej. Więcej wiedzy, poznania, uczuć, a co najważniejsze, więcej wolności. Poprosiłam swoją sąsiadkę o pomoc w ucieczce i na szczęście się zgodziła. Choć może nie powinnam mówić “na szczęście” biorąc pod uwagę to, co stało się później.
Gdy stałam przed drzwiami frontowymi, nie byłam pewna czy można tak po prostu wyjść. Całe życie byłam uwięziona w tej małej przestrzeni, która była dla mnie całym światem,a tu nagle stoję przed czymś o wiele większym. To nie tak, że bałam się tego świata. Wiedziałam o nim wiele z książek, opowiadań oraz tyle, co widziałam z okna mojego pokoju. Ja po prostu nie wiedziałam czy ten świat mnie zaakceptuje. Sądziłam, ze skoro moi rodzice ledwo co mnie akceptują na co dzień, to czemu te obce mi społeczeństwo miałoby to zrobić? Ale nie można przecież przyjąć, że ta iluzja świata, w którym żyłam jest wszystkim, więc zrobiłam ten krok i wyszłam na zewnątrz. Tylko co teraz? Skoro mam już tą upragnioną wolność, to czemu nie wiem co mogę zrobić? Przecież nie przygotowałam sobie listy: Co zrobię gdy wyjdę na zewnątrz. Pozostała mi improwizacja. Moja sąsiadka, Kate, dała mi trochę pieniędzy dzięki czemu mogłam pójść do najbliższego sklepu i sobie coś kupić. Idąc, w swoim czarnym płaszczyku, wpatrując się w niebo, nie zauważyłam istoty stojącej przede mną i nie chcący na nią wpadłam. Nie patrząc jej w oczy szybko przeprosiłam i chciałam odejść, lecz ta osoba nie dała mi przejść. Gdy spojrzałam na jej sylwetkę, nie mogłam oderwać wzroku. W moim bloku nie było żadnego mężczyzny, oprócz mojego ojca, a tutaj widzę młodego chłopaka. Cudem powstrzymałam się od dotknięcia nieznajomego. Chociaż bardziej chodziło o wykorzystanie tego doświadczenia do moich malunków. Po tym jak już obejrzałam go od stóp do tułowia, zerknęłam na jego twarz. Baśniopisarz. O nie, nie, nie… Rodzice zawsze mi powtarzali, że najgorzej będzie gdy spotkam innego przedstawiciela mojej rasy. Ale skoro chcę wolności to nie będę unikać za każdym razem wszystkiego o czym mi mówili, prawda? Od teraz sama poznam realia tego świata. Spojrzałam mu prosto w oczy, ale nie zauważyłam w nich nic niebezpiecznego. Krótka rozmowa, zapytał mnie czy chcę skoczyć na coś ciepłego, zgodziłam się. Gdy zapytał o rasę odpowiedziałam, że na razie to tajemnica. A więc ten dzień wyglądał tak:
Zrobienie z siebie głupka wpadając na kogoś-zrobione ✓
Wypicie za darmo herbaty-zrobione ✓
Pierwsza rozmowa z przedstawicielem płci męskiej wyszła nawet, nawet-zrobione ✓
Pierwsze tajemnice przed owym osobnikiem-zrobione ✓
Wylanie na siebie herbaty-zrobione ✓
Opowiedzenie jakiegoś kłamstwa, dlaczego nie mogę wrócić do domu-zrobione ✓
Zaproponowanie przez towarzysza pewnego lokum, które on wynajmuje oraz przyjęcie tej oferty-zrobione ✓
To nie tak, że chciałam go okłamywać, ja po prostu ledwo go znałam i nie wiedziałam jak zareaguje na prawdę. Byłam bardzo szczęśliwa gdy zaproponował mi dach nad głową. Nie miałam gdzie mieszkać, a wiec jego propozycja trochę mnie uspokoiła. Miałam dla siebie małe mieszkanko i płaciłam za nie tyle co nic. Prawie codziennie do mnie przychodził i rozmawialiśmy. Raz nawet, gdy powiedziałam mu o tym, że walczę bronią biała, kupił mi piękny czarny sztylet. Z dnia na dzień czułam do niego coraz więcej. Po 3 miesiącach zapytał ponownie jaką mam rasę. Byłam mu wdzięczna, że przez ten okres czasu uszanował to, że nie chcę o tym mówić, a więc chciałam mu okazać wdzięczność za to ile dla mnie zrobił. Opowiedziałam mu o moim dzieciństwie ze spuszczoną głową i wreszcie gdy spojrzałam w jego oczy poczułam ból. Patrzył na mnie z nienawiścią. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, lecz złapał mnie za rękę. Powiedział, że i tak nie mam dokąd pójść, więc, żebym tu została. Nie wiedziałam co zrobić, przed chwilą, przecież był wściekły. Nie przyszło mi wtedy nawet do głowy co zamierza zrobić.
Od tamtego momentu za każdym razem gdy przyszedł do mnie nie obyło się bez komentarzy typu: “Nie uważasz, że niektórzy nie powinni się urodzić?”, “Odmieńcy powinni znać swoje miejsce.”, “Skoro nie masz kolorów, to czy na pewno w ogóle masz uczucia?” Z tych wszystkich komentarzy najbardziej nie lubiłam słyszeć tych ostatnich. Jak mogłabym nic nie czuć, skoro wiem, że go kocham? Chciałam wiele rzeczy powiedzieć, ale nigdy się na nie, nie odważyłam. Wolałam milczeć. Nie wiem czy było to z głupoty, miłości czy ze strachu. Wiem tylko jedno, za każdym razem gdy mówił te zdanie czułam, że coś we mnie znika. Po miesiącu zauważyłam, że nie mogę się zmusić do wielu emocji. Gdy przechodziłam obok kogoś rannego nie czułam empatii jak zawsze, widząc małego kotka nie czułam szczęścia, oglądając gwiazdy w nocy nie czułam radości. Nie chciałam tego, nie chciałam się tak czuć, nie mogłam znieść tej obojętności. Wtedy zrozumiałam dlaczego to się stało. Za każdym razem gdy osoba, którą kochałam mówiła, że nie mam uczuć to naprawdę je traciłam. Dopiero wtedy postanowiłam, że dłużej tak nie będzie. Wyniosłam się z tego mieszkania zostawiając po sobie jedynie kartkę z napisem: “Żegnaj”.
Od tego momentu, przez 3 długie lata chodziłam z jednego miejsca do drugiego zastanawiając się jak teraz będzie wyglądało moje życie. W końcu, gdy znalazłam stałą pracę jako kelnerka w pewnej restauracji oraz mieszkanie, wymyśliłam też dla siebie życiowy cel. Zbiorę wszystkie emocje, które utraciłam. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Przypomniałam sobie wtedy sytuację, która zdarzyła się gdy miałam 18 lat. Rozmawiałam wtedy z mężczyzną w barze, który opowiedział mi o swoim gniewie. Gdy mówił o całej tej sytuacji, która go spowodowała, ja również poczułam gniew, mimo że przez krótki okres czasu. Wtedy na to nie zwróciłam uwagi, ale przypomnienie sobie tego pomogło mi w wymyśleniu sposobu na utracone uczucia. Będę w wolnych chwilach poznawać ludzi i wysłuchiwać ich historii, wtedy może utracone emocje wrócą. I tak od 80 lat wykonuję daną czynność. Nie powiem, że jest łatwo, ludzie mają swoje własne sprawy, często się śpieszą, nie chcą, lub są zawstydzeni. W większości przypadków muszę wykorzystywać moją moc wizualizacji obrazów jako kartę przetargową, ale moim zdaniem to nic złego. Takim sposobem odzyskałam kilkanaście emocji… A więc ogromny świecie, wyruszam odzyskać całą resztę.