• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 00:06   

    Poczuł ulgę, gdy Luci pomogła mu z kluczami. Nie był jakiś bardzo spity, ale emocje i wysiłek również dołożyły swoją cegiełkę. Odwiesił płaszcz i zrzucił buty. Chwilę siedział w fotelu rozkoszując się miękkością obicia i patrzył na utykającą kobietę. Nadal uważała na nogę i szła powoli, ale jej oddech nie świszczał już z bólu i zmęczenia. Jutro będzie musiał zdjąć jej szew z czoła, by blizna była jak najmniejsza, ale coś mówiło mu, że na tak starym ciele powinien był zobaczyć choć jedną pamiątkę po jednej z jej przygód. Tymczasem nie zobaczył nawet zadrapania.
    Słyszał jak się przebierała i obrzucił piętrzące się na stole słoiczki niewdzięcznym spojrzeniem. Pieprzyć to! Jutro się tym zajmę - jak pomyślał, tak zrobił. Zabrał się za przygotowanie herbaty dla lisicy. Nie był pewien czy poprosiła go o napar by zyskać więcej czasu dla siebie, czy faktycznie go potrzebowała.
    Luci wróciła odziana w jego ubrania, akurat gdy przelewał napar do kubków. Tak, aż dwóch, bo sam też był zziębnięty.
    - Nie, zostaw. Nie mam już dziś do tego głowy - powiedział słysząc jej propozycję odnośnie pomocy przy ziołach. Znów usiadł w fotelu, tym razem z ciepłym naparem w rękach i podał Luci jej kubek.
    Jak to brzmiało. Jej kubek. Zupełnie jakby zaanektowała sobie część jego mieszkania, jego wyposażenia, jego życia. Upił mały łyk, ale zupełnie stracił ochotę na napój. Trzymał go w zgrabiałych od chłodu dłoniach i patrzył na malutką taflę płynu. Wyciąg parował i stygł, ale Cień nic sobie z tego nie robił. Debil ze mnie... w takim tempie zginę, nim się obejrzę i nic po mnie nie zostanie - pomyślał gorzko. Jednak czy powinno coś po nim zostać? Wszak nie był osobą godną naśladowania. Potrafił tylko uśmiercać, zastraszać i śledzić innych. Podporządkowywać sobie otoczenie manipulując ich oczekiwaniami i pragnieniami, które odkrył w ich snach. - Pij i idziemy spać - zakomenderował chłodno. Była marchewka, to teraz nadszedł czas na kij. Wszystko miało swoje miejsce w jego życiu, w przestrzeni, którą zajmował.
    Nawet Luci.
    Dopił swoją herbatę w paru łykach i poszedł odłożyć sztylet do szafy oraz przebrać się w luźne spodnie. Nie spał w koszulkach, gdyż jego łóżko było blisko pieca i zawsze było mu ciepło. Tak czy siak zawsze skopywał z siebie kołdrę przez sen, a tak ubrany by się ugotował. Spokojnie czekał, aż lisica do niego przyjdzie, ułoży się wygodnie i zaśnie. Dopiero gdy wyczuje, że zasnęła, odda się w objęcia Morfeusza.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 00:39   

    Wzruszyła ramionami, słysząc, że ma nie ruszać słoików i przyjęła od Gawaina kubek. Usiadła na jednym z krzeseł, trzymając naczynie obiema rękami i powoli sączyła napar. Spoglądała w jeden ze słoików, częściowo zapełniony ziołami. Zamyśliła się. Dopiero chłodny głos Cienia wyrwał ją z tego stanu. Spojrzała na niego po czym posłusznie wypiła zawartość kubka. Wstała i odniosła go do zlewu po czym umyła oba naczynia. Zarówno swoje jak u Cienia. Odłożyła je do wyschnięcia i ruszyła w stronę sypialni.
    Westchnęła z ulgą, słysząc jak mężczyzna odkłada broń do szafy. Słysząc wcześniej jego chłodny ton, obawiała się, że znów będzie nad nią siedział jak nad jakimś skazańcem i nie będzie mogła nawet kichnąć bez jego zgody. A tak miło udało im się spędzić ten wieczór i znów ich relacje stały się chłodne.
    Westchnęła cicho i doczłapała do łóżka. Ułożyła się na jego skraju, tyłem do Gawaina. Leżała tak chwilę próbując się wygodnie usadowić. W końcu ułożyła się w pozycji embrionalnej i prawie całkowicie zniknęła pod kołdrą.
    - Dobranoc - powiedziała chyba trochę zbyt niechętnie i zamknęła oczy. Trochę zajęło zanim udało jej się odpłynąć w krainę snów. Za dużo myśli krążyło jej po głowie. Miała w pamięci nadal obraz Gawaina, który z fascynacją spoglądał na jej lisie płomienie, jak złapał ją za rękę jakby z troską, mówiąc, że nie powinna się jednak przemęczać. Jak niósł ją do skały, trzymając jak swoją zdobycz i szczypał ją delikatnie w nogę. A potem? Potem znów stał się chłodny, jakby powiedziała czy zrobiła znów coś nie tak. Ale co?
    Warknęła sama na siebie, na tyle głośno, że Cień mógł to spokojnie usłyszeć, po czym w końcu udało jej się zasnąć.

    Znów śniła o polowaniu. Tym razem było to najzwyklejsze na świecie polowanie w lesie. Chyba w Świecie Ludzi, gdyż otaczająca ją natura w ogóle nie odznaczała się niczym nadzwyczajnym. Polowała na młodego, silnego zająca. Tropiła i goniła go. Samotny, idealny drapieżnik, któremu bardzo trudno było zbiec. Jak zawsze sam i zdany tylko na siebie i swoje własne umiejętności.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 01:25   

    - Dobranoc - odrzekł, ale sam nie czuł się na tyle senny, by zmrużyć oko. Do jego uszu doszło ciche warknięcie lisicy. Była zła, o tak, możliwe nawet, że na niego. I dobrze. Jeśli myślała, że tak łatwo go udobruchać to pomyliła się. Może i dbał o jej samopoczucie, ale nie robił tego kierowany uczuciem czy emocjami. Tych starał się wyzbyć, pokazując je jedynie, gdy musiał komunikować się z innymi inaczej, niż werbalnie.
    Luci w końcu zasnęła, tym samym pozwalając Gawainowi głęboko odetchnąć. Ostatnich kilka godzin było relaksujących, ale nie wystarczająco. Teraz, gdy lisołak smacznie spał, był pewien, że nic mu nie grozi. Był psychicznie wyczerpany. To on powinien smacznie spać, a Luci zamartwiać się, czy nic mu nie jest. To on powinien być otaczany opieką i uwagą. Miała do niego lgnąć, niczym ćma do ognia. Nie na odwrót. Zupełnie stracił kontrolę. Ten jeden głupi odzew sumienia, który kazał mu wtedy pomóc lisicy, skazał go na tę udrękę. Odwrócił się do Luci plecami.
    Czuł jej sen. Po tym jak oddał jej swoją energię znów odczuwał lekki głód. Sen był kuszący, ale wiedział, że kobieta śni coś dobrego. I to nie w kwestii jego 'smakowych' preferencji. Nie zabierał marzeń. Taką miał zasadę i tego się trzymał. Zwłaszcza, że istoty słabe często okazywały się nieprzewidywalne. Albo zupełnie się poddawały, albo atakowały z całą siłą walcząc o przeżycie. Przez chwilę był w jej śnie i widział jak goni tego biednego zająca. Może i on nim był. Obojętne. Niech się dziewczyna wyżyje, skoro tego jej było trzeba.
    W końcu zasnął umęczony przeżyciami minionego dnia i swymi rozterkami, a noc minęła mu niezmiernie szybko. Pozbawiona snów, zawsze zdawała się ułamkiem sekundy. Zamykał oczy wczoraj i otwierał je dzisiaj.
    Za oknem było już jasno, a przynajmniej jaśniej, biorąc pod uwagę standardy Mrocznych Zaułków.
    Jeśli Luci wstała przed nim, poszedł ją odnaleźć, wcześniej sprawdzając, czy nadal ma klucz na szyi. Jednak jeśli spała, starał się jak najciszej opuścić łóżko, by móc w spokoju pójść się wykąpać i ogolić.
    Tak czy inaczej jego głowę zaprzątały plany na dzisiaj. Musiał zdjąć Luci szew, pewnie dać jej trochę energii, dorwać dla niej jakieś kule i zabrać nad jezioro, zakładając, że nie zdążyła się jeszcze rozmyślić.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 02:00   

    Luci nie spała długo. Obudziła się w środku nocy. Nie miała nastroju na sen, jakkolwiek to brzmi. Była zła i zdezorientowana tym co się wydarzyło. Gawain już sobie spał, więc starała się zachowywać jak najciszej. Wstała i spojrzała na niego. Gdyby się w tym momencie obudził, na pewno by się przeraził widząc, demonice stojącą nad nim i wlepiającą w niego swoje fioletowe ślepia.
    Był taki spokojny...a za dnia wydawał się kłębkiem nerwów. Czuła, że nadal jej pilnuje, że mimo zmęczenia, czekał aż sama zaśnie i coś jej mówiło, że nie kierowała nim troska. Westchnęła cichutko i delikatnie zdjęła mu klucz z szyi. Otworzyła szafę i wyciągnęła z niej sztylet, po czym klucz szybko znalazł się ponownie na szyi mężczyzny. Oparła się o ścianę i przyjrzała dokładnie ostrzu. Upewniła się, że Gaw śpi i wyszła po cichu do kuchni, zamykając za sobą drzwi. Szybko znalazła przyrządy do konserwacji broni i zaczęła dokładnie czyścić i ostrzyć sztylet mężczyzny. Pewnie się wkurzy, ale to ją relaksowało. Gdy było po wszystkim odłożyła sztylet na szafkę obok łóżka, po stronie po której spał mężczyzna i wyszła po cichu.
    W kuchni opadła na krzesło zastanawiając się co dalej ze sobą zrobić. Do świtu miała jeszcze kilka godzin, a do łóżka nie miała zamiaru wracać. Z jednej strony co prawda chciała z drugiej jednak musiała skupić się na czymś innym jeśli ma spędzić z mężczyzną kolejny dzień i nie doprowadzić do nagłego zgonu któregokolwiek z nich.
    Przypomniała sobie o ziołach. Przecież jeszcze nie wszystkie trafiły do słoików. Skupiła się na kilku lampkach, które znajdowały się w kuchni i zapaliła je swoją mocą. Na stole stała też jeszcze nalewka, nalała więc jej trochę do kieliszka i zabrała się do pracy.
    Nim Gawain wstał, zioła były już posegregowane, jedyne co zostało do zrobienia to opisanie ich. Nie wiedziała czy Cień nie ma jakiegoś swojego sposoby opisywania ich, więc uznała, że nie będzie tego zadania ruszać.
    Gdy mężczyzna pojawił się w kuchni, szukając lisicy, ta siedziała w fotelu znów czytając sennik i popijając jakiś napar. Zerknęła na niego kontrolnie czy wszystko z nim w porządku i skinęła mu głową, po czym wróciła do swojej lektury.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 03:31   

    Przewrócił się na bok, ale nie było mu wygodnie, więc wybrał drugi. Dopiero wtedy zauważył, że ma podejrzanie dużo miejsca na tę szamotaninę. Miejsce, które zajmowała Luci było puste. Ręka Gawaina od razu powędrowała na jego pierś, na której spoczywał kawałek metalu. Całe szczęście dalej na niej był. W sąsiednim pokoju ktoś siedział przy moździerzu i zawzięcie coś z nim majstrował, bo Cień wyraźnie słyszał charakterystyczny dźwięk pocierania kamienia o kamień. A jednak nie śpisz snem sprawiedliwego. Wstał i poszedł się wykąpać. Mały kluczyk niemiłosiernie mu ciążył i wchodził w drogę jego mokrym palcom. Zupełnie jakby chciał o sobie przypomnieć. Zanurzył się cały w wodzie, pozwalając by letnia woda zmyła z niego resztki senności. Po kąpieli szybko wytarł się, ubrał i ogolił. Wyszedł z łazienki z ręcznikiem zarzuconym na wilgotne włosy. Już miał udać się do kuchni, gdy dojrzał ostrze na szafce nocnej. I patrz, co narobiłeś - przeszło mu przez myśl. Wziął sztylet i dokładnie go obejrzał. Był świeżo naostrzony. Mógłby nim ciąć papier niczym powietrze. Gawain rzucił mokry ręcznik na krzesło i poszedł do Luci.
    Siedziała przy stole czytając sennik jego matki i piła sobie nalewkę, jakby nigdy nic. Zioła włożyła do słoików, choć te nadal nie były opisane. Jakim prawem rządziła się w jego domu? Ile jeszcze będzie mąciła mu w głowie? Najpierw chciała by schować broń, potem sama ją wyciągała. Sama na początku wzięła jego energię, by następnie odmówić jej przyjęcia. Kusiła i odrzucała, przeplatała prawdę z fikcją i kłamstwem, doprowadzając go do obłędu.
    Keer był niezwykle spokojny. Niemal zadowolony. Dostarczając mu pretekstu, odciążyła jego sumienie. Więcej nie było mu potrzeba - Dzień dobry - powiedział zachęcająco, ale w środku czuł jak krew zaczyna się gotować. Dzień dobry. Uprzejmość zawsze zostawiał dla nieznajomych, osób mu obojętnych lub dla ofiar. Nie miał pojęcia, którym stanie się zaraz Luci. Zwrócił też uwagę na jej oczy. Czerwień powoli zagrzewała w nich swe miejsce. Idealnie.
    Złapał lisicę za włosy i mocnym szarpnięciem postawił ją do pionu. Kieliszek spadł na stół, a potem na podłogę tłukąc się. Trunek rozlał się na starannie zapisane stronice. Przyparł kobietę do ściany i przyłożył krawędź ostrza do jej szyi, lekko nacinając skórę. Jeśli przygotowywała ten sztylet dla siebie to nawet lepiej. Cięcie będzie niemal bezbolesne. Zapiecze, ale zanim cokolwiek poczuje, zostanie pozbawiona drogocennego tlenu. - ZADOWOLONA Z SIEBIE JESTEŚ?! - wykrzyknął jej w twarz. Dłoń z włosów przeniósł na jej uszy, za które złapał i mocno pociągnął - TY PIERDOLONA SZUJO! POWINIENEM BYŁ CIĘ ZAPIERDOLIĆ W TYM LESIE! - docisnął ostrze mocniej, ale nie przeciągnął go. Miast tego cisnął Luci na ziemię jak worek ziemniaków. Z trudem zmusił się, by nie poczęstować jej kopniakiem. Wyżył się na najbliższych obiektach znajdujących się wokół niego. Słoje, papier, moździerz, wszystko zostało zepchnięte ze stołu przez Gawaina, którego blada twarz ściągnięta w niemal nieludzkim grymasie wyrażała ślepą furię. Oddychał głęboko i szybko, zagłębiając ostrze w blacie, o który oparł swe dłonie. Zwiesił głowę. - Wynoś się - wycedził przez zaciśnięte zęby i powoli odwrócił się w stronę lisicy. Znów chwycił rękojeść sztyletu - zejdź mi z oczu... - dopowiedział już nieco ciszej. Ruszył do sypialni, zręcznie omijając szkło. Zerwał klucz z szyi, otworzył szafę i zaczął przeładowywać kuszę. - Raz... Dwa... - zaczął odliczanie, choć nie miał pojęcia do ilu miał zamiar liczyć. Może do pięciu, może do dziesięciu. Kto to mógł wiedzieć? Chyba Luci, bo przecież jej wydawało się, że wie wszystko.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 04:22   

    Uśmiechnęła się miło do mężczyzny, słysząc jego powitanie. Już miała odpowiedzieć tym samym, gdy Gawain postawił ją na równe nogi. Chwyciła się za włosy, zaskoczona mocno. Sapnęła głośno gdy przycisnął ją do ściany i przeniósł uścisk z włosów na jej uszy. Zaskomlała cicho czując jak rozcina jej skórę na szyi, po której szybko zaczęła ciec czerwona krew. Patrzała na niego wzrokiem, w którym można było wyczytać mieszankę wściekłości, strachu i ... przeprosin? Tak, bo domyśliła się na co Gawain jest taki wściekły, mimo to przesadził i wystraszył ją mocno.
    Nie broniła się zbytnio. Wiedziała, że jedno niewłaściwe szarpnięcie i ostry sztylet rozetnie jej gardło bez najmniejszego problemu. Wszak sama go ostrzyła, a miała w tym o wiele większą wprawę niż Cień. Była cała spięta, trzęsła się, w szczególności, gdy docisnął ostrze do jej skóry.
    Lądując na podłodze, niefortunnie upadła na potłuczone szło, raniąc sobie ręce, poczuła też jak coś się dzieje z nogą. Czyżby szwy w końcu nie wytrzymały? Nie miała czasu by o tym myśleć, bo chwilę później spadł na nią deszcz słoików i innych przedmiotów, leżących na stole. Cudem moździerz nie wylądował na jej głowie. Niestety ze słoikami nie było już tak miło. Roztrzaskały się zaraz obok twarzy kobiety, przystrajając jej włosy błyszczącymi odłamkami, oraz ziołami, które rozdrabniała przez ostatnie kilka godzin. Część odłamków poraniła jej policzek.
    Tego było za wiele. Wspomnienia nagle się obudziły, gdy Gawain kazał jej się wynosić z mieszkania. Podniosła się na czworaka i zaczęła śmiać. Jednak nie był to wesoły dźwięk, lecz upiorny, jak na prawdziwego demona przystało. Yako była wściekła i zrozpaczona za razem. Mimo braku energii zadziałała adrenalina. Pojawiły się pozostałe ogony, a jej kły i paznokcie lekko się wydłużyły.
    Nagle podłoga, oraz wszystkie meble zajęły się błękitnym płomieniem. Lisica wstała i ruszyła do wyjścia. Płomienie nie dotykały jej. Spojrzała w kierunku mężczyzny, pokazując się mu w pełnej krasie. Piękna, groźna, niebezpieczna, wściekła. Oczy lśniły dziką czerwienią, ogony falowały, a jego ubrania zamieniły się w piękne, ręcznie zdobione czarne kimono z błękitnymi kwiatami.
    Płomienie pożerały wszystkie meble. Zostawiały jednak w spokoju to co się w nich i na nich znajdowało. Znikała powoli także podłoga, a mężczyzna mógł ze zdziwieniem zauważyć, że jest mu ciepło, ale błękitny płomień nie robił mu krzywdy.
    Oby jednak nie próbował celować w tym momencie w lisicę, gdyż to oznaczałoby dla niego również utratę ukochanej broni. Wystarczyłaby bowiem mała myśl rozwścieczonej kobiety by również drewniane elementy kuszy poszły z dymem.
    Stała chwilę w drzwiach wściekła, uśmiechając się drapieżnie, jednak z jej oczu leciały łzy, a jej wzrok pokazywał wielki ból. Jednak nie był on fizyczny. Bolało ją serce, ponieważ znów jak tylko zdradziła komuś kim jest, została wygnana.
    W końcu jedna odwróciła się i spuszczając swoje wspaniałe ogony, oraz obolałe uszy, ruszyła w kierunku Malinowego Lasu. A przynajmniej taki miała zamiar, gdyż zaraz z pierwszym krokiem przyszedł ból. Upadła na podłogę tracąc przytomność.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 13:33   

    Przestał liczyć i trzymał Yako na muszce, gdy zmieniła swoją postać. Bił od niej pierwotny gniew. Śmiała się do rozpuku, a błękitne języki płomieni rozkwitły podobne do kwiatów wyszytych na jej kimonie. Albo to ona zapierdoli mnie. Strzelił, lecz było już za późno. Wystraszony przez płonący obiekt w jego dłoniach, chybił. Bełt wbił się z głuchym łoskotem nad drzwiami. Odskoczył od palącej się szafy za jego plecami i odrzucił kuszę na bok. Była już bezużyteczna. Sztylet został w kuchni, a on był odcięty od wyjścia. Belki zawalały się pod swoim ciężarem, składając pokłon starożytnej potędze. Wszystko płonęło na błękitno. No prawie. To był najdziwniejszy pożar jakiego Gawain był świadkiem. Ogień trawił jedynie podłogę i meble, resztę pozostawiając nietkniętą. Bo jak inaczej wytłumaczyć poskładane ubrania, stertami wysypujące się z półek, kupki pachnących ziół przesypujących się przez płonące deski i mieszających się z popiołem, książki wybijające dziurę w poczerniałym i popękanym blacie biurka? On sam czuł jedynie przyjemne ciepło i szczerze to miał większy problem niż płomienie, choć wymagało to od niego dużo samozaparcia, by nie uciec lub nie zacząć wszystkiego gasić. Instynkty nie były jednak po nic. To nadal był ogień, dym wypełniał niskie pomieszczenie w zastraszającym tempie. Już teraz Gawain ledwo co widział. Wiedział, że jak otworzy okno, to ogień będzie większy, ale nie było groźby wybuchu, gdyż Yako otworzyła wcześniej drzwi wyrównując ciśnienie.
    Brakowało powietrza, a on nie mógł już wziąć oddechu, jeśli nie chciał natychmiastowo stracić przytomności. Odruch organizmu prawie rozerwał mu płuca zmuszając go by odetchnął. Jeszcze nie teraz, zaraz. Dosięgnął do okna i przekręcił zamek ostatkiem sił. Otworzyły się gładko i pozwoliły napłynąć świeżemu powietrzu. Kolejne belki spadały, podłoga była już tylko wspomnieniem. Nawet jeśli zabezpieczył ją przed ogniem, to widocznie nie przed tym magicznym. Wygramolił się przez małe okienko na ulicę. Był cały umorusany i walił dymem na kilometr. Przetarł szczypiące i łzawiące oczy. Zbiegowiska nie było. Jedynie parę osób patrzyło z okien, ale większość jeszcze smacznie spała. Gawain zajrzał z powrotem do środka. Pożoga i syf. Hajcowało się jak jasny piernik i chyba nie zamierzało przestać.
    Żył, ale nadal nie wiedział jakim cudem. Parę sekund więcej i mógłby żegnać się ze światem. Wdychałby beztlenowe powietrze, dusząc się jak ostatnia ryba w mętnym stawie. Poczłapał na bosaka do wejścia. Yako nadal tam była. Leżała nieprzytomna, jej ogony i ciemne włosy rozsypały się wokół przypominając wachlarze. Szkło poraniło jej twarz i ręce. Chwycił za poły kimona i chwilę stał nad nią w bezruchu zastanawiając się, co powinien zrobić z tą suką. Najlepiej byłoby wrzucić ją do płonącego mieszkania i zamknąć drzwi i okno. Pozwolić się jej udusić i zwalić wszystko na pożar. Normalnie by tak zrobił i poszedł w swoją stronę, ale nic co działo się przez ostatnich parę dni nie było normalne. Nie mógł zmusić się, by przeciągnąć ją do środka. Kurwa, Gaw, to tylko parę metrów. Dasz radę chłopie. Co z tobą?! Nie potrafił. Nie wiedzieć czemu, gdy tylko próbował ruszyć się w tamtą stronę, jego ciało było jak z ołowiu. Chciał pozbyć się Luci i uczuć, które w nim obudziła. Tyle lat miał całkowity spokój. Wszystko trafił szlag przez tę jedną osóbkę. Odciągnął ją do drzwi wyjściowych z budynku i oparł o framugę. - Nie żałuję... nie żałuję - powtarzał w myślach tę krótką mantrę usiłując przekonać samego siebie o prawdziwości tych słów.
    - Luci... - potrząsnął nią lekko. - Luci proszę, obudź się.. - łkał, choć sam nie wiedział dlaczego. Łzy jakoś same popłynęły po policzkach mieszając się z czarnym pyłem i tworząc brzydkie smugi na prawie białej skórze. Oparł czoło o jej własne, trzymając dłoń na nieporanionym przez szkło policzku i gładził ją próbując się uspokoić. Miał ochotę zwinąć się w kłębek i zdechnąć. Z dymem poszło nie tylko mieszkanie i kusza, ale także opanowanie, chłodna maska, za którą dotychczas skrywał przez sobą osłabiające go uczucia. - Przepraszam Yako...
    Nie żałuję...
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 14:27   

    Lisica z trudem otworzyła oczy. Zakaszlała lekko. Nie miała jeszcze problemów z oddychaniem, ale było widać, że ma bardzo mało sił. Słyszała odgłosy gasnącego już mieszkania Znowu to zrobiłam pomyślała ze smutkiem. Znowu spanikowała i zostawiła po sobie tylko zgliszcza. Spalony dom. Zupełnie jak w Japonii na pewnej małej wyspie. Z jej świątyni nie zostało wtedy nic poza popiołem. To samo tyczyło się świętej łąki. Wszystko zostało spalone.
    Spojrzała w oczy Gawaina. Jej spojrzenie było zmęczone, pełne bólu, gasnące. Oddychała powoli. Z jej oczu znów popłynęły łzy. Patrzała na niego swoim krwisto czerwonym wzrokiem. - Przepraszam - wyszeptała - ja...chciałam tylko pomóc, a potem...- zaczęła łkać - potem się wystraszyłam...ja nie chciałam....
    Opuściła głowę i zaczęła płakać. Zakryła twarz rękoma. Cała się trzęsła z szoku i wyczerpania. W takim stanie Cień jej jeszcze nie widział. Naprawdę żałowała tego co zrobiła. Chyba faktycznie byłoby dla wszystkich lepiej jakby Gawain wziął i ją dobił na tej polanie, zamiast ją ratować.
    Było jej strasznie zimno, nie miała sił na nic. Bała się spojrzeć mężczyźnie w twarz. Poniosło ją, nie powinna tak się zachować, ale strach i wspomnienia zrobiły swoje. Może i miała setki lat za sobą, to nie znaczyło jednak, że potrafiła sobie poradzić w każdej sytuacji. Nie była pozbawionym uczuć strachem. Była demonem, to prawda, jednak nawet demon coś czuje, nawet ona, która zabijała dla przyjemności, zdobywając energię i zabierając całą jak pasożyt, mimo iż nie musiała wcale odbierać życia, czuła. Bała się, wściekała...może była nawet zdolna do tego by kogoś pokochać...teraz to jednak nie miało znaczenia.
    Chciała stąd odejść, jak najdalej od tego wydarzenia. Chciała wrócić do swojego azylu, do cichego domku, w którym mogła odciąć się od zewnętrznego świata. Chciała zostać sama, ale jednocześnie, chciała żeby Gawain z nią został. Nie rozumiała tego jednak, tak było. Coś się w niej zmieniło i ta przemiana ją przerażała chyba najbardziej.
    - Gaw.... - zaczęła niepewnie - proszę...weź mnie do domu.... - wyszeptała łkając. Miała nadzieję, że mężczyzna usłucha jej prośby. Jeśli miała pożegnać się ze światem, chciała to zrobić w swoich czterech ścianach, a nie porzucona na podłodze kamienicy. Tak bardzo potrzebowała teraz odpoczynku....
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2017, 15:12   

    Żyła! Wyglądała koszmarnie, cała zakrwawiona i straszliwie słaba. Również płakała i zakryła się przed nim. Gawain szybkim ruchem dłoni otarł łzy i przytulił ją do siebie ostrożnie. Oboje okazali się być głupcami przeceniając swoją siłę po stokroć. - Ja też... jak jeszcze nigdy. Przepraszam Luci... - szeptał trzęsąc się z emocji i delikatnie kiwał się z przytuloną lisicą na boki. Było mu tak wstyd. Myślał, że zniesie to wszystko, że da radę. Przerosło go to. Nigdy wcześniej nie zwracał na nikogo uwagi, ani na to co czują, ale w przypadku tego demona było inaczej. Początkowa fascynacja, a potem złość i nieufność, a na końcu otwartość zespoliły jego serce z tą osobą. Nie mógł dłużej grać przed sobą, że jest mu całkowicie obojętna.
    Była teraz całkowicie bezbronna i przerażona. To musiało być dla niej okropne, dla istoty, która do tej pory była podziwiana za swą siłę i piękno. Im wyżej się wzniesiesz, tym z większym łoskotem upadniesz, a Luci spadła z samego szczytu nieboskłonu. - Poczekaj chwilę, proszę... - powiedział uspokajająco i szybko poszedł rzucić okiem na dopalające się drwa, które kiedyś składały się na wyposażenie jego mieszkania. Przedmioty faktycznie przetrwały. Gawain zaczął zbierać najpotrzebniejsze rzeczy. Otrzepał buty z pyłu i ubrał je na bose stopy. Przeszedł przez popiół i pękające pod podeszwami szkło. Zamknął okno, znalazł pieniądze i sztylet. Prawie nadepnął na metalowe części pozostałe po kuszy. Wziął jeszcze koc dla Luci i zamknął mieszkanie na klucz. Nie chciał by szabrownicy dobrali się do pogorzeliska, a znajdowały się w nim rzeczy, które nie powinny trafić w niepowołane ręce.
    Wrócił do Luci i owinął ją kocem uważając na poranione ręce. Uniósł delikatnie jej wątłe ciało układając ręce tak, by miała kontakt z jego skórą.
    Wyszli na ulicę. Keer znał okolicę i nawet jeśli trochę zmieniła się podczas jego nieobecności, to przystanek dla dorożek nadal był w tym samym miejscu. Czuł na sobie nieco spanikowany wzrok fiakra, starego dachowca w przyciasnym surducie, ale nie było czasu niczego tłumaczyć. Chciał już zaproponować im trasę do kliniki, ale Gawain stanowczo odmówił - Nie, jedziemy do niej. Zna pan taki dziwny dom? Piętrowy, jasne drewno, charakterystyczny dach, taki wygięty, na polanie z mostkiem i szklarnią. To chyba gdzieś w Malinowym Lesie... - mówił szybko próbując przypomnieć sobie wszystkie szczegóły budynku, który widział w śnie ledwo żywej Yako. Gawain chyba po raz pierwszy widział taki dom w Krainie Luster, więc szansa, że kocur go skojarzy. Dachowiec chwilę się zastanawiał, w tym czasie pomagając Cieniowi ułożyć lisicę na siedzeniu. Pokiwał twierdząco głową, zwinnie przeskoczył do przodu na swoje miejsce i pogonił konie.
    Keer usiadł obok Luci i pochylił się ku niej. - Nadal mam sporo sił... - wyszeptał jej do ucha, nie chcąc zdradzić jej tajemnicy. Miał nadzieję, że lisica nie odmówi mu w takiej sytuacji. Przytulił ją do siebie, była nieprzyjemnie chłodna i leciała mu przez ręce. Trzymał ją mocno by nie zsunęła się ze swojego miejsca.

    z/t x2
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 22 Styczeń 2017, 18:12   

    Dzięki temu, że znalazła dorożkę, udało jej się bardzo szybko dotrzeć do Mrocznych Zaułków. Gdy dotarła na miejsce, szybko ruszyła w stronę mieszkania, w którym spędziła kilka ostatnich dni. Otworzyła drzwi i ze smutkiem rozejrzała się po tym co zostało z mieszkania Gawaina. Poczuła jednak też w pewnym sensie ulgę. Trochę mu zajmie uporządkowanie tego wszystkiego i umeblowanie mieszkania. Oczywiście lisica bardzo chętnie mu pomoże w tym, choć miała wrażenie, że Lusian by się do tego o wiele bardziej nadawał. Po chwili zastanowienia zamknęła za sobą drzwi i pozasłaniała wszystkie okna. Zamknęła na chwilę oczy i ponownie się zmieniła. Tym razem przybrała jednak postać wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny.
    Lusian szybko ogarnął wzrokiem całe mieszkanie i zaczął przestawiać spalone belki i kawałki mebli, starając się wydobyć jak najwięcej z tego co pozostało z dobytku Cienia. Otworzył okna, aby trochę wywietrzyć mieszkanie. Poukładał wszystkie książki i papiery na jedno miejsce, szanując jednak prywatność właściciela mieszkania i nie zaglądając co w nich jest. Powyciągał też wszystkie ubrania i ocenił ich stan. Niestety nie wszystko dało się wyratować. Część ubrań pod naporem spopielonych desek była tak brudna, że chyba tylko magia by mogła te ubrania wyratować. Lisołak szybko znalazł duża torbę i zaczął zbierać do niego te ubrania, które wymagały jedynie odświeżenia, gdyż pachniały pożarem. W końcu minęło od niego tylko kilka godzin.
    Zapakował też nalewkę oraz sennik. Udało mu się namierzyć także książkę którą Gawain czytał w trakcie pobytu Yako w jego domu.
    Przewiesił torbę przez ramię i zajął się zbieraniem tego co zostało po po kuszy. Przyjrzał się temu uważnie i zawinął to w prześcieradło brudne od popiołu.
    Rozejrzał się jeszcze i obszedł kilka razy mieszkanie, zbierając najpotrzebniejsze według niego rzeczy. I tak miał zamiar wybrać się na zakupy, więc nie musiał zbierać wszystkiego. W końcu Cień nie będzie paradował cały czas w jego ubraniach. No w końcu jakby nie patrzeć Lusian był od niego wyższy i mocniej zbudowany.
    Po skończeniu przeglądu zamknął okna i wyszedł z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
    Ruszył w stronę sklepu z bronią. Tam pokazał właścicielowi części i polecił mu skonstruowanie kuszy, która będzie je zawierać. Dodał również trochę wytycznych oraz kazał dodać do niej kilka rodzajów bełtów. Sklepikarz nie wyglądał na zadowolonego i wymawiał się, że nie zdąży tego zrobić w kilka godzin, gdy jednak zabrzęczały monety, od razu skinął głową i zniknął na zapleczu, biorąc się do pracy. Bycie bogatym jednak miało swoje zalety. Można było zdobywać rzeczy "spod lady" bez większego problemu.
    W czasie oczekiwania na zamówienie udał się jeszcze do sklepu z ubraniami by jednak zapełnić trochę szafę w drugiej sypialni. Kupił kilka koszul i par spodni, ze dwa golfy, choć osobiście Gawain wyglądał według niego lepiej w koszuli i bieliznę. Znalazł też buty w odpowiednim rozmiarze, bo domyślał się, że trudno będzie usunąć popiół ze skóry. Kupił też po drodze brzytwę oraz akcesoria do golenia. Sam tego nie potrzebował, ale Gawain na pewno.
    Szybko wrócił do sklepu z bronią i sprawdził zamówienie. Została mu zaprezentowana nowa kusza, która na boku na drewnie miała wygrawerowanego i wypalonego lecącego jastrzębia. Większość metalowych elementów pochodziła ze starej kuszy Gawaina. Lusian zapłacił pokaźną sumkę u ruszył do przystani z dorożkami, by wrócić do Malinowego Lasu, z nadzieją, że Gawain nie zorientował się jeszcze, że Luci gdzieś zniknęła.

    ZT
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Styczeń 2017, 20:55   

    Szedł długo, nie spieszył się. Starał się uspokoić. Kierował się w stronę mieszkania Gawaina, z zamiarem sprzątnięcia go po wczorajszym pożarze. Chociaż tyle mógł zrobić dla rudowłosego. Nie zwracał uwagi na nic ani na nikogo. Raz prawie wpadł pod dorożkę, jednak woźnica widząc jego minę uznał, że nie ma sensu zagadywać. A raczej byłoby to bardzo niebezpieczne. Lusian wyglądał bowiem jakby miał zaraz iść i kogoś zamordować.
    W końcu jednak dotarł na miejsce. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak to zostawił poprzedniego dnia. Rzucił torbę na ziemię. Schował do niej mieszek z pieniędzmi i klucz do mieszkania, by przypadkiem go nie wyrzucić razem z całym tym gruzowiskiem. Związał włosy czarną, wąską wstążką w niski kucyk, by przydługie kłaki mu nie przeszkadzały. Otworzył okna i zaczął zbierać to co ocalało z pożaru. Wszystkie papiery związał sznurkiem, którego Gawain używał do wiązania ziół i przeniósł do łazienki, którą chwilę wcześniej nawiedził z miotłą, by pozbyć się z niej popiołu. Zaczął tam układać papiery, książki, ubrania. Dopiero gdy wszystko tam przeniósł, zajął się rąbaniem spalonych belek i resztek mebli, by potem zacząć wyrzucać wszystko przez otwarte okno na ulicę. Potem wynajmie kogoś, kto to sprzątnie. Na razie musiał się zając wnętrzem.
    Już po kilkunastu minutach pracy jego ubrania i włosy zmieniły odcień na popielaty, jednak demon w ogóle nie zwracał na to uwagi, skupiając całą swoją uwagę na oczyszczaniu mieszkania.

    ***

    Do wieczora pracował bez przerwy. Udało mu się wyrzucić większość spalonego drewna. Był cały brudny i spocony. Koszulki pozbył się już dawno. Skupiał się tylko na danym sobie samemu zadaniu. Wyszedł tylko na chwilę by kupić kilka owoców i coś do picia by jednak nie odwodnić organizmu. Jednak poza tą jedną przerwą właściwie nie opuszczał swojego stanowiska pracy.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Styczeń 2017, 22:17   

    Owoce i ogryzki po nich już dawno były wspomnieniem. Dobrze, że wybrał jabłka, a nie na przykład soczyste gruszki, bo jego rękawiczki całe lepiłyby się od słodkiego soku. Podczas podróży znacznie wydobrzał. Teraz chciał tylko odzyskać klucz do swojego mieszkania i poważnie pogadać z demonem. Nadal był wściekły, ale żaden jego ruch tego nie zdradzał. Chciał zachować gniew dla tej jednej, specjalnej osóbki. Nikt nigdy nie zaszedł mu jeszcze tak daleko za skórę. Kolejne kroki stawiał w równym, umiarkowanym tempie, aż nie trafił na swoją ulicę. Na bruku, przy jego skromnym lokum piętrzyło się już kilka pociętych, nadpalonych belek. Doskonale słyszał, w którym pokoju znajduje się Yako. Cień wślizgnął się przez okno do swojego mieszkania remontowanego pod przymusem i miękko wylądował na kamiennej posadzce. Popiół i miękkie buty, które jednak musiał jeszcze trochę rozchodzić, wyciszyły lądowanie. Zwłaszcza, że Gawain wybrał moment, tak by upaść w momencie robienia hałasu przez mężczyznę w sąsiednim pokoju. Gdyby nie to, że miał mu parę rzeczy do powiedzenia, to zapewne zrobiłby dobry użytek ze swojej mocy. Ostrożnie zajrzał przez framugę. Yako był cały umorusany i spocony. Zaciekle rąbał belki i resztki mebli. Tego gościa seryjnie powaliło. Przecież mógł spokojnie wyrzucić Keera za drzwi i mieć z nim święty spokój raz na zawsze. Albo po prostu go zabić i pozwolić mu usłyszeć te dzwonki, o których tyle mówił. Z tym, że demon wyraźnie sobie coś ubzdurał. Ciekawe, czy jak Cień pokaże mu jaki naprawdę jest, to nadal będzie paplał o akceptacji i byciu kochanym. Poza tym Yako już kiedyś był uwielbiany i co z tym zrobił. Odrzucił to.
    Gawain zacisnął pięści, w paru kocich ruchach doskoczył do drugiego mężczyzny. Jeśli Yako nie zauważył go dostatecznie wcześnie i nie zdołał się uchylić, z całą siłą zamierzył się na jego twarz. Jeśli nie dał rady go uderzyć, postarał się wyciągnąć sztylet z pochwy i przygotować na kontratak przeciwnika.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Styczeń 2017, 22:48   

    Lusian nie zauważył wejścia Gawaina do mieszkania. Za bardzo był skupiony na tym co robił. Akurat ocierał pot z czoła, gdy kątem oka zauważył, że ktoś go atakuje. Nie zdążył jednak odpowiednio szybko zareagować. Poczuł mocne uderzenie w twarz i zatoczył się lekko w tył. Upuścił przy tym siekierę, która z głośnym łoskotem spadła na kamienną posadzkę.
    Stał chwilę be ruchu, oddychając głęboko. W końcu zaśmiał się krótko i otarł krew, która pociekła z rozciętej wargi. Poruszył kilka razy szczęką i spojrzał na rudowłosego - widzę, że nasz ptaszek w końcu pokazał, że ma pazurki - powiedział głębokim głosem i wyprostował się.
    Przyglądał się chwilę Gawainowi. Poruszał leniwie ogonem i przyjął postawę lekceważącą, jakby nic sobie nie robił z tego, że chwilę wcześniej oberwał od Cienia w twarz. Nic więcej nie mówił przyglądając się tylko uważnie swojemu przeciwnikowi. Nie bał się Gawaina, nawet jeśli nie miał w ręku żadnej broni, a rudowłosy posiadał ostry jak cholera sztylet.
    Nagle uśmiechnął się półgębkiem i ruszył na Cienia. Próbował zadać mu kilka ciosów w brzuch i twarz. Jednocześnie jednak starał się unikać ciosów młodszego mężczyzny. Nie bił z całej siły, więc nawet jeśli trafił Gawa to i tak nie wyrządziłby mu większej krzywdy. Sam rudzielec, jeśli był dobrze skupiony, mógł z łatwością uniknąć ciosów. Problem mógł się pojawić, gdy Lusian nagle przykucnął i wykonując niski półobrót, spróbował kopnąć Gawaina w nogi i go z nich ściąć.
    Lusian w sumie miał na celu głównie pokazanie Cieniowi, że mimo iż nie miał przy sobie naginaty, to i tak stanowił dość trudnego przeciwnika. Cały czas uważnie obserwował sztylet, by nie musieć leczyć kolejnych ran.
    W końcu jednak zaprzestał ataku i odsunął się, uśmiechając się przyjaźnie - przyszedłeś tu powymieniać ciosy, pomóc w remoncie czy może po prostu pogadać? - zapytał poważnie po czym oparł się o blat w kuchni, który przetrwał wczorajszy pożar - stary Lusian zamienia się w słuch - dodał i skrzyżował ręce na piersi, pokazując tym samym, że nie ma zamiaru walczyć i zamienia się w słuch.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Styczeń 2017, 00:06   

    Trafił lisołaka rozcinając mu tym wargę. Gdyby nie rękawice, to jego knykcie wyglądałyby podobnie. Głos, spojrzenie i pewne ruchy mężczyzny przed nim sprawiały, że każdy włos na jego ciele stawał dęba. - Jeszcze nie wiesz jakie - odpowiedział na zaczepkę, wyciągając sztylet. Gdyby trzymał go w dłoni wcześniej, Yako leżałby już u jego stóp wykrwawiając się w pył i popiół. Nie spodziewał się zobaczyć strachu w oczach istoty liczącej sobie tyle lat. I nie zobaczył. Tak samo jak wcześniejszej złości i bólu, który słyszał w jego głosie jeszcze kilka godzin temu.
    Uważnie mierzył demona wzrokiem. Stał spokojnie, ale Keer wiedział, że najprawdopodobniej zaraz na niego skoczy. Miał ułamek sekundy na reakcję. Nie pomylił się. Yako ledwo co się uśmiechnął i obsypał go gradem ciosów. Jakoś uchylił się przed pięściami wycelowanymi w jego brzuch i twarz, ale on sam też nie mógł trafić swojego przeciwnika. Był naprawdę dobry. Próbował ciąć przez bark, ale wtedy lisołak zręcznie uchylił się i przykucnął. Gawain stracił grunt pod nogami. Już miał przeturlać się w bok, gdy brunet odsunął się od niego. Nie tak miało wyglądać to starcie.
    Cień szybko wstał i dokładnie się otrzepał. Lusian... więc tego imienia używał będąc w tej postaci. Schował sztylet i podszedł do niego. Musiał zabezpieczyć broń inaczej nici z planu. - Po coś innego... - szepnął, choć jego głos nadal drżał ze złości. Położył dłonie na jego torsie i przysunął się powoli. Patrzył pod swoje nogi. Był kłębkiem nerwów. Jeszcze nigdy nie robił takich rzeczy z facetem. Choć Lusian był naprawdę drapieżny i przystojny, co trochę ułatwiało sprawę, Gawain i tak wolał przymknąć oczy i wyobrażać sobie, że to Luci. Przyłożył swoje usta do rozciętych warg demona i przesunął dłonie na jego kark, pogłębiając pocałunek. A potem przesunął je na jego szyję i zacisnął z całej siły, jednocześnie mocno go gryząc. - Takiego też mnie zaakceptujesz?! - warknął, gdy już się od niego oderwał. Cały czas mocno trzymał Lusiana za szyję, usiłując go udusić - zaakceptujesz jak przyjdę do ciebie cały zakrwawiony, potargany i zdesperowany po kolejnym zleceniu tylko po to, by cię przerżnąć, gdybyś był kobietą?! Powiesz, że to spoko, że zabijam dla pieniędzy i zaprosisz na kolejny ze swoich obiadków? - cedził słowa przez zęby, tak by przechodnie na ulicy nie mogli niczego usłyszeć. Cały czas intensywnie wpatrywał się w oczy Yako - Byłbyś wtedy moim 'kumplem'?! - szarpnął nim lekko, wyrzucając z siebie wszystko pogardliwym tonem. - I nie będziesz mi pierdolił o akceptacji, robiąc takie cyrki - puścił go popychając lekko na blat i odsunął się o kilka kroków, dysząc ciężko. Otarł usta wierzchem dłoni. Tak naprawdę nie chciał go zabić, a tylko pokazać, że nie jest tym, za kogo mógł go wcześniej brać Yako. Przeczesał swoje włosy palcami i spojrzał z powrotem na demona, chodząc po pokoju - Mogłeś normalnie o wszystkim powiedzieć albo nie mówić nic, ale tobie zachciało się podchodów, bo uznałeś, że tego potrzebuję, że musisz dawkować mi informacje. Może sobie ubzdurałeś, że ucieknę jak mi to wszystko powiesz. Łaski bez. Mam to w dupie - podniósł siekierę i zaczął ją sobie oglądać - jakikolwiek był twój powód, musisz wiedzieć, że niczego tak nie znoszę jak niespodzianek. I pewnie zapytasz o kuszę, więc powiem tylko tyle, że doceniam prezent, ale nienawidzę tego, że nie mam się wtedy czym odwdzięczyć - oparł narzędzie o ścianę, zdjął płaszcz i koszulę i zabrał się do pracy. W końcu to było jego mieszkanie. Pokręcił głową z westchnieniem i zaczął wymachiwać siekierą. - Klucz zostaw na blacie. O ile sobie przypominam miałeś odpoczywać - powiedział chłodno, przepoławiając drzwi szafy.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Styczeń 2017, 01:34   

    Lusian przyglądał się uważnie Cieniowi, gdy ten się do niego zbliżył, chowając wcześniej broń. Zastanawiał się po co innego mógłby tu przyjechać. Uniósł zdziwiony brew, gdy rudzielec położył mu dłonie na torsie i zaczął do niego zbliżać. Tego się nie spodziewał, że Gawain będzie zdolny do tego by go pocałować. Lisołak przymknął oczy oddając pocałunek i opierając się rękami o blat.
    Stęknął zaskoczony gdy Cień go ugryzł i zaczął dusić. Spoglądał na Gawa spod przymkniętych powiek, napinając mocno wszystkie mięśnie. Jednak nie drgnął mimo iż brakowało mu powietrza. Coś mu mówiło, że młodszy mężczyzna, chce mu coś przekazać, lub udowodnić, nie czuł więc przed nim strachu, choć w oczach można było wyczytać wielkie zaskoczenie i lekką obawę.
    Uszy miał płasko położone, a oczy prawie całkowicie zamknięte. Słuchał uważnie słów Keera, czekając aż ten go puści. Gdy to zrobił, Lusian rozmasował gardło i zakasłał lekko - muszę przyznać, że czegoś takiego się nie spodziewałem - powiedział z uznaniem - nie sądziłem, że byłbyś do tego zdolny - dodał z wyrazem lekkiego rozbawienia na twarzy.
    Oddychał chwilę głęboko by uzupełnić brak tlenu i odchrząknął - co do tego o co pytałeś, to czemu demon, który zabił kilkadziesiąt o ile nie nawet więcej osób tylko dlatego, że tak mu się chciało, albo miał taką ochotę, miałby Cię osądzać za to czym się zajmujesz - zapytał stawiając znów uszy i przekręcając lekko głowę. Odepchnął się lekko od blatu i otrzepał ręce. Zlizał z warg krew, która popłynęła mocniej przez działania rudowłosego. Czuł jak na jego licu powoli zaczyna pojawiać się spory siniak, który będzie widoczny również na policzku Luci.
    - Jeśli tego będziesz potrzebował to moje drzwi będą zawsze szeroko otwarte - westchnął, odpowiadając na zapowiedź zamiarów Cienia - ale ja i tak wiem, że to nie jesteś prawdziwy Ty, mimo, że sam możesz tego nie widzieć - powiedział poważnie i zaczął się krzątać po mieszkaniu, zbierając mniejsze kawałki drewna i wyrzucając je za okno - rozgryzłeś mnie - przyznał po chwili - bałem się, że tego nie zaakceptujesz, tak jak wielu innych przed Tobą i nie do końca wiedziałem jak Ci to przekazać - powiedział, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie - ale chyba już nie mam żadnych tajemnic, które by Cię mogły zaskoczyć...a jak mi się jakieś przypomną, to powiem Ci o nich wprost. - zaśmiał się, kontynuując swoją pracę.
    Słysząc polecenie młodszego mężczyzny, rozejrzał się niepewnie - Czuję się w porządku i mogę jeszcze zostać i zostanę, nie będziesz tu siedział całą noc sam - powiedział władczym tonem. - nawet nie myśl o tym, żeby mnie stąd wyrzucić, bo raczej Ci się to nie uda - mrugnął do rudzielca. Wypakował młot z torby i oparł go o ścianę. Do torby wsadził książki i papiery Gawaina, tłumacząc, że na czas remontu lepiej to wszystko zanieść do domu w Malinowym Lesie, żeby nic nie zawadzało. Zostawił torbę przy drzwiach i wziął młot do ręki. Poszedł do sypialni, zapalając wcześniej kilka lamp, żeby lepiej widzieć i dobił spalone biurko. To samo zrobił z pozostałymi meblami. Pościel wrzucił do wanny, aby zabrać ją przy następnej okazji po czym zajął się wyrzucaniem z mieszkania spalonych części mebli.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 10