• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Październik 2017, 11:11   

    Odetchnął głębiej. Był już na granicy snu, ale głos Lusiana utrzymywał go jeszcze w stanie przytomności. Ta była co najmniej wątpliwa, a Cień reagował z opóźnieniem, ale przynajmniej sklecił słowa w miarę zwięzłą wypowiedź - No już trudno. Ważne, że moja ręka nie dołączyła do ręki Kradzieja - mruknął pod nosem.
    Piec grzał, Yako również. Było mu cieplutko, ale ciężko zasnąć bez przykrycia. Chciało się czymś otulić, skrawek wcisnąć pod głowę i wystawić poza to wszystko girę. Pościel nadawała się tylko do prania. Praczki pewnie naklną na niego i zażądają dodatkowego grosza, ale wcale im się nie dziwił. Nie chciał wszystkiego wyrzucać. Jakość materiału była o wiele wyższa niż w masówkach ze Świata Ludzi.
    - Mhm... jutro wykrzesam z ciebie trochę iskier - zaśmiał się jeszcze, ale nie doczekał już życzeń Yako. Po prostu zasnął, nie wiedząc kiedy. Gdy Lis również oddał się odpoczynkowi, poruszył się delikatnie, jakby ktoś go szturchnął. Silniej zadziałała na niego aura snu ukochanego.
    Gawain wbił spojrzenie w sufit i rozejrzał się po pokoju. Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że jest przecież u siebie, miał remont i dlatego jego sypialnia wygląda teraz inaczej. Światło dnia w Mrocznych Zaułkach niewiele dawało, ale teraz widział kolory nawet bez pomocy lamp i świec. Poznał też koc, który kupił dla Yako. Miętosił go chwilę w dłoniach z delikatnym uśmiechem na twarzy. Demon był uroczy... jak jego dzisiejszy sen.
    Był głodny. Pokój na moment zawirował mu przed oczami. Aura nie była zbyt obiecująca. Wyczuwał... radość. Białe chmurki, pączusie w lukrze. Zupełnie nie w jego guście, ale musiał wchłonąć ten sen, bo czuł, że zwariuje, jeśli tego nie zrobi.
    Natychmiast pożałował podglądania. Wolał tego nie widzieć. Jak na jakimś kwasie! Nie dość, że kolorowo, jakby ktoś ćpał Skittlesy, to jeszcze jasno. A Lani... rany. Tego nie śmiał komentować nawet we własnej głowie. Wchłonął ten sen, bo nie wiedział, jak długo demon będzie spał. Kolejne marzenie mogło już dziś nie nadejść. Obrócił się na drugi bok i spał dalej.
    Gdy Yako wymknął się z łóżka, Cień tylko rozwalił się bardziej i spał dalej, a wygrzane przez bruneta miejsce zajął Furor.
    Obudził go miły i spokojny głos Lusiana oraz zapach kawy. Cień otworzył oczy i przeciągnął się, po czym uśmiechnął się leciutko - Raaany... pobudka jak w reklamie... albo w romansidle - zażartował, siadając. Nagle zamrugał oczami i nawet udało mu się zrobić zeza. Lusian, pokój, wszystko było w jakichś innych barwach! Obraz na moment wrócił do normalności, po czym znów rozbłysł na tęczowo. Gawain przycisnął dłonie do powiek, ale wiedział, że jego wysiłki są marne i spełzną na niczym. Miał "czkawkę". Taką specyficzną dla Cieni, które zjadły coś, czego nie powinny. - Nie wierzę... strułem się - mruknął i sięgnął po kawę. Już odrobinę przestygła, ale nadal była gorąca. - Dzięki. Ty już ubrany? Gdzie byłeś? - zapytał i wstał z łóżka. Klepnął Furora w jego chudy zad, ale ten tylko na niego zapiszczał po lisiemu i spał dalej. Gawain przeszedł do zawalonej łazienki i przerzucał rzeczy z wanny na stertę obok, popijając małą czarną. Do toalety też musiał. Dobrze, że była niedaleko drzwi. Przeniósł książki do sypialni, po czym odstawił kawę i zaczął taskać dużą, metalową skrzynię. Nie był pewien, czy nie zarysował kafelek, ale pieprzyć to. Inaczej nie dało się tego zrobić. - Damy ją potem do składziku. Nie powinna być na widoku - sapnął i wyprostował się. - Ciężkie cholerstwo, ale przynajmniej można do łazienki w ogóle wejść - powiedział i zabrał swoją kawę. Przymknął na moment oczy. Zaczynało go to wkurwiać. Migało mu to. Tęcze, kolorowe mknące w powietrzu iskierki i nagłe rozbłyski aż prosiły się, by dodać do tego zapach słodkich ciast i karmelu. Upił jeszcze dwa duże łyki i dał znać, że idzie wziąć szybki prysznic.
    Kawa i woda budziły go najlepiej. Dziesięć minut i był czysty oraz ubrany. Ciuchy lekko dawały ogniskiem, ale trudno. Przynajmniej parę swetrów udało się uratować od brudu.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Październik 2017, 11:50   

    Sam się zaśmiał - tak spokojnie wyglądałeś, że zastanawiałem się w ogóle czy Cię budzić czy nie - przyznał. Otworzył szerzej oczy, widząc jak rudzielec zezuje. Przekręcił głowę w bok, tak, że jedno jego ucho trochę oklapło. Przyglądał mu się trochę zaniepokojony - strułeś się? Czym? - zapytał niepewnie - dobrze się czujesz? - wdać było, że się martwi o swojego ukochanego. Miał lekko zmarszczone brwi i obserwował uważnie Cienia.
    Wzruszył ramionami słysząc pytania - poszedłem na spacer. Kupiłem kilka rzeczy i przyniosłem Ci kawusię - opowiedział ogólnikowo i odsunął się od łózka by zrobić kochankowi miejsce. Rozejrzał się jeszcze po mieszkaniu, by zobaczyć je w świetle dziennym, nawet jeśli nie było go zbyt wiele. Naprawdę się tutaj zmieniło i to na lepsze.
    Usiadł na łóżku, gdy Cień poszedł do łazienki i zaczął głaskać i drapać śpiącego Furora. Spoglądał przy tym co też wyrabia gospodarz tego domu. Widząc jak ciągnie wielką skrzynię, podszedł do niego i zaczął ją oglądać. Nie pytał jednak co w niej jest. W szczególności słysząc, że nie powinna być na wierzchu. Pewnie Keer ma tam jakieś swoje tajemnice. Przytaknął tylko, że pomoże mu to potem przenieść.
    Czekał Cierpliwie na ukochanego, zastanawiając się, gdzie może ulokować dynie, które przytaszczył. Taki mały akcencik nie zaszkodzi, a może dodać trochę mroczności temu miejscu.
    Gdy Gaw wyszedł już z łazienki, zakradł się do niego od tyłu i przytulił - teraz Twój zapach pasuje do Twoich włosów - wymruczał, czując zapach ogniska. Po chwili jednak go puścił i odsunął się. Skinął głową na skrzynie - a to co? Zanosimy to do składzika, póki nie ma tu jeszcze robotników? - zapytał i jeśli tylko Gaw wyraził takie chęci, to pomógł mu ją znieść na dół. Cały czas jednak obserwował rudzielca, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Październik 2017, 16:30   

    Spojrzał na Lisa pytająco. Rozespany jeszcze nie do końca jarzył, kto, co, gdzie i kiedy, ale szybko się ogarnął. - Po prostu zjadłem coś, czego nie mam w zwyczaju i teraz mam... objawy. Kolorowo mi - powiedział machnąwszy palcami przed swoimi oczami, jakby chciał zobrazować to, co widział. Uśmiechnął się blado, choć wcale nie było mu do śmiechu. Ta ciekawa dla innych ras przypadłość mogła trwać parę minut, dzień albo tydzień. Nie dało się tego dokładnie określić. To nie była migrena spowodowana przeładowaniem się snami, lecz niestrawność. Gawain zwykle był ponury, a jego humor okrutny, więc taki wesołkowaty sen był mu wyjątkowo nie w smak. - Nie ma się czym przejmować. Musi samo przejść - wzruszył jeszcze ramionami. Bardziej ciekawił go poranny wypad Lisa, lecz odpowiedź była zdawkowa. Węszył podstęp. Taki z tych, co tylko Yako mógł wybaranić. Kupił rzeczy, więc albo mieli coś dziś robić, albo w torbach na fotelu kryły się jakieś podarki. To przypomniało Cieniowi o żelkach, które kupił dla bruneta. Miał mu je dać wczoraj, ale najpierw był śmiertelnie przestraszony, potem wściekły, a na koniec zwyczajnie wyczerpany. Taki mały szczegół, jak paczka słodkości, zupełnie mu umknął.
    - Ależ mi słodzisz! - prychnął rozbawiony - Więc ja też ci posłodzę... a raczej osłodzę, bo coś dla ciebie mam. To nic wielkiego... - puszczony poszedł po torbę i zaraz z nią wrócił - ale wiem, że je lubisz - uśmiechnął się i wyciągnął papierową torbę sporawych rozmiarów. Podał ją Yako, życząc mu smacznego.
    Zerknął na skrzynię - To? To moje skarrrrby! - wskazał na nią ręką. - I tak, przeniesiemy, ale za momencik. Najpierw potrzebuję pomocy z czymś innym - pociągnął Lusiana do siebie i złapał go za nadgarstek. Ujął w dłoń jego kciuka, mocno ścisnął i przeciągnął. Zabolało i zapiekło, poczuł wilgoć w dłoni. Przeniósł rękę nad skrzynię i skopił ją krwią, tak jak zrobił to parę tygodni temu. Mechanizm odpowiedział zgrzytaniem i pykaniem, odblokowywał kolejne zamki, aż wieko nie odskoczyło, pozwalając właścicielowi zajrzeć do środka.
    Grzebał w niej trochę, aż nie znalazł bliźniaczych sztyletów. Miały rękojeści w żywej barwie szafiru nakrapianego złotymi drobinkami, a głownie mieniły się niczym łuski morskich potworów. Eleganckie, piękne, wyważone. Gawain sięgnął po pierwszy i wstał, by podać go Yako. - Pierwszy dla ciebie, proszę - powiedział z tajemniczym uśmiechem, po czym wrócił do zawartości skrzyni - A drugi dla mnie! - powiedział zadowolony. Przynajmniej nie będzie już całkowicie bezbronny. Sięgnął po koszulę z wczoraj i starł nią krew z wieka, po czym zamknął skrzynię. Chwilę klikała, aż zupełnie zamilkła. - To co? Pomożesz mi z nią teraz? - zapytał i jeśli demon się zgodził, to zaczął z nim taskać tę kupę żelastwa. Spokojnie weszła do składziku pod ławą, choć Gawain nasapał się przy tym nieziemsko. Wszedł po schodkach z powrotem - No, to teraz ty się pochwal, co takiego przyniosłeś z wyprawy - zachęcił Lusiana i przyssał się do rany.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Październik 2017, 18:48   

    Westchnął ciężko, odpuszczając - powiedz mi chociaż co takiego mi się śniło, że tak się tym strułeś - powiedział zrezygnowany. Wolał wiedzieć, czego Cień nie powinien jeść. Sam z racji, że rudzielec zamciał jego sen, nie pamiętał go. Ale często się zdarzało, że nie pamiętał znów, nawet przed Gawainem.
    Zaśmiał się nisko. Szybko jednak postawił uszy do pionu, gdy usłyszał, że Gaw ma dla niego coś słodkiego - co to takiego? - zapytał, odbierając torebkę. Otworzył ją i praktycznie wsadził do niej nos i pół twarzy - żelki! - zamerdał wesoło ogonem. Wziął długą glizdę i oblizał się ze smakiem - dziękuję, rozpieszczasz mnie - powiedział i dał mu całusa w polik - jeszcze się do tego przyzwyczaję i co wtedy? - zapytał i wsadził sobie robala do ust - będę leniwym tłustym lisem, który zamiast chodzić to będzie się toczył - Uśmiechnął się i podszedł od skrzyni, ze zwisającym z jego ust wielkim żelkiem.
    Odłożył torebkę, żeby mu nie przeszkadzała zastanawiając się jak może pomóc ze skrzynią inaczej niż poprzez przeniesienie jej. Uniósł jedną brew, gdy rudzielec złapał jego kciuk - ej! Co robisz? - wyrwał szybko rękę i zlizał krew ukochanego z pazura. Spoglądał z otwartymi oczami jak ten kapie krwią na wieko. Podniósł zainteresowany uszy, słysząc szczęk zawiasów - ciekawa zabawka, skąd ją wytrzasnąłeś? - zapytał zaciekawiony. Zajrzał do środka przez ramię kochanka. Cóż...był lisem i to bardzo ciekawskim. Jednak nie wypytywał o przedmioty.
    Przyjął broń, zaskoczony i obejrzał ją sobie. Przejechał po ostrzu, rozcinając palec. Ostre. Wsadził palec do ust - ładne scyzoryki...jak pójdziemy zamówić kuszę to kupimy może coś na nie? Bo raczej nie będziemy chodzić z nagą bronią prawda? - zapytał. Odłożył sztylet na bok. Złapał za skrzynię i pomógł ukochanemu ją przenieść.
    Ruszył do fotela i przyniósł na łóżko swoje zakupy - ja kupiłem trochę rzeczy do Twojej norki - powiedział i wyciągnął pościel, kołdrę i poduszki - wszystko pewnie pachnie pożarem, to będziesz miał świeżutkie i ciepłe na zbliżającą się zimę - powiedział i wypakował jedną poduszkę i rzucił nią w kochanka - pościel mi się po prostu spodobała i miałem wrażenie, że Tobie też się spodoba - powiedział i pokazał na wzorek. Wszystko było pierwszego gatunku. Po chwili poklepał drugą siatkę - a tu mam kilka dyń - wyszczerzył się - możemy je sobie jakoś powycinać i postawić tutaj w różnych miejscach, tak dla ozdoby. Mam też świeczki do nich - powiedział machając na boki ogonem. Wyraźnie zadowolony z siebie - myślę jednak, że mogą poczekać aż pozałatwiamy ważniejsze sprawy - dodał jeszcze i wyciągnął jedną z dyni by pokazać ją Cieniowi.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Październik 2017, 23:55   

    Patrzył dziwnie na Lisa. Czego tak się spinał? Przecież to normalne. Każdemu się zdarzyło przejeść, zjeść coś nieświeżego lub zupełnie olać dietę lub zalecenie lekarza. Słysząc pytanie, położył ręce na biodrach i zacmokał, kręcąc głową - No dobra! Powiem ci! - podszedł do niego i spojrzał mu w oczy, jakby niósł jakąś złą wiadomość lub zamienił się w zwiastuna apokalipsy. - Jest źle, kochany. Rozumiesz?! - popchnął go nagle - Oczywiście, że nie rozumiesz, bo nigdy nie żarłeś snów starego demona! - wydarł się na niego i bezlitośnie zaczął go łaskotać - To za lamorożce! Tęcze! Lani w tutu! Koniki! Kucyki! Kotki i inne słodkości! - wyliczał niskim warkotem, gilgocząc i dzióbiąc ile wlezie. Nie męczył Lisa jednak zbyt długo. Oderwał się od niego, symbolicznie otrzepał dłonie z niewidocznego pyłu.
    Widok ucieszonego Yako zawsze go poruszał. Sam czuł się wtedy szczęśliwy. Może to nic. Może to tylko głupia paczka żelków, ale radość była prawdziwa. Przez moment stał tak i patrzył, jak jego ukochany zachwyca się drobnym upominkiem. - Wtedy? Dieta i trening! - zaśmiał się krótko. To było chyba oczywiste.
    Odrobinę zasępił się, gdy został zapytany o pochodzenie skrzyni. - Krwawa skrzynia na krwawą forsę - zaczął ponurym tonem i oparłszy się o ścianę łypnął na Lusiana. - Miałem zlecenie. Daaawno temu. Zleceniodawca chciał zawartości, a ja, dobry wykonawca, postanowiłem wziąć jako zapłatę samą skrzynię. Jest więcej warta niż dokumenty, które w niej były, więc nie było o co się targować. Miałem skrzynię, miałem krew właściciela, czego więcej chcieć? Zadanie wykonane. Ten parszywiec pewnie w dalszym ciągu rozpowiada historię o frajerze, który nie chciał złota, tylko wybrał żelazo. Acha... jak wyłamiesz wieko jakimś cudem, to nic tam nie znajdziesz. Kradzież skrzyni dałaby złodziejowi tylko stres i ból pleców - uśmiechnął się kpiarsko i usiadł na wieku, by je poklepać. Nawet nie przestrzegał Lisa przed dotykaniem ostrza. Już niejedno w życiu widział. - Co ty? Braterstwo krwi chcesz zakładać? - zapytał zirytowany, gdy Yako się zaciął. Tylko westchnął cicho, ale nie opieprzał go. - Kupimy jakieś ładne skórki. Wezmą odcisk i jutro będą gotowe - zapewnił demona. Zastanawiał się też, czy nie powinien zmienić uprzęży. Nie wiedział jednak, które ostrze powinien wybrać.
    Gdy nadszedł czas Yako, Cień usiadł obok niego na łóżku i przyglądał się, co też ten jego pomysłowy kochanek kupił. Uśmiechnął się, słysząc o pościeli. - Jeszcze trochę i w ogóle mnie z łóżka nie wypuścisz, co? - zaśmiał się zmieszany i badał materiał palcami. Był porządny, gruby i o gęstym splocie. Do tego w czerni i chłodnym fiolecie, co bardzo odpowiadało Gawainowi. Czarne, patykowate drzewa u dołu sięgały nocnego nieba. - Bo tak jest. Dziękuję. Naprawdę nie musiałeś - bąknął zupełnie zawstydzony. To on był tutaj gospodarzem i to on powinien wszystko zapewnić swemu Lisowi. Było mu okropnie głupio, ale jednocześnie miło. Czuł, że może polegać na ukochanym, dzielić z nim problemy i troski. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś pomógł mu z własnej, nieprzymuszonej woli.
    Dynie odwróciły jego uwagę od wspomnień i przemyśleń. To był dobry pomysł z tym wycinaniem, ale Cień nigdy nie był artystą. Owszem, nie miał kłopotów z posługiwaniem się nożem, lecz zwyczajnie nie dawało mu to tak dużej frajdy jak Yako, który cieszył się na samą myśl dekorowaniu mieszkania. - Mimo męskiej postaci, nie będzie brakowało temu miejscu kobiecej ręki - zaśmiał się nisko i pogładził Lisa między uszami.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 25 Październik 2017, 00:32   

    Zmarszczył brwi, gdy Gaw do niego podszedł, zmieniając nagle ton swojej wypowiedzi. Gdy ten go popchnął, zrobił krok w tył - ej...już dobra... - chciał mu przerwać, gdy Cień nagle się na niego wydarł...za nic! Naprawdę za nic. Za to, że się nie o niego martwił. Położył po sobie uszy i już miał zawarczeć, gdy Gaw zaczął go łaskotać - do...dobra prze-przestań! - śmiał się i z trudem trzymał się na nogach. Kuląc się ze śmiechu. W końcu jednak rudzielec zaprzestał ataku, a demon wyprostował się, ocierając łzę z oka.
    Słodycze naprawdę go ucieszyły. Prychnął jednak, gdy Keer wspomniał o diecie i treningu - a jakbyś zmusił taką futrzastą kulkę do tego, żeby cokolwiek robiła? - zapytał, mrużąc oczy i chowając paczkę za sobą, zupełnie jakby pilnował, żeby rudzielec mu nie zabrał jego słodkości.
    Słuchał opowieści uważnie, przyglądając się kupie żelastwa z coraz większym zainteresowaniem - gdybym miał taką w Świecie Ludzi i zrobił z niej sejf, to już w ogóle nie musiałbym się martwić, że ktoś niepożądany dobierze mi się do dokumentów - zaśmiał się po czym podszedł do ukochanego i lekko pomasował go dłonią po karku - ale z drugiej strony Ty byś nie mógł z niego korzystać, więc w sumie nie jest aż tak super - przyznał.
    Spojrzał na ukochanego, gdy ten odezwał się do niego zirytowany. Spojrzał na swój palec po czym nagle przyłożył go do jego policzka i przesunął po nim - zostajesz przyjęty do tajemniczego bractwa krwi, które jest tak tajemne, że nawet ja jego założyciel nie znam jego nazwy to jest wielką tajemnicą, której nawet wtajemniczeni nie mogą poznać - powiedział oficjalnym tonem i zaśmiał się. Oblizał palec i pomógł dziwnookiemu ze skrzynią. Przytaknął głową, że rozumie iż pochwy będą gotowe następnego dnia. Choć nie zdziwiłby się jakby były gotowe tego samego dnia. Zależy gdzie je zamówią.
    Prychnął rozbawiony - a po co wychodzić z łóżka? Wszystko czego nam trzeba mamy tutaj, a napoje można sobie przygotować na dłuuugi czas - wyszczerzył wrednie, swoje białe, demoniczne uzębienie. Widząc, że trochę speszył ukochanego, przytulił go do siebie mocno - skoro to też mój dom, to chciałem dać coś od siebie, ta samo jak Ty możesz spokojnie dodawać coś w Norce w Malinowym. W końcu to nie tylko mój dom - westchnął i puścił go, żeby pokazać dalszą część zakupów. Wpierw najpierw wsadził sobie w usta kolejnego robala. Ten jednak do złudzenia przypominał żelkowego ślimora bez skorupki.
    Zrobił lekko naburmuszoną minkę - skoro jestem i jednym i drugim to trudno, żeby tu nie było kobiecej ręki - powiedział, jednak szybko zamknął oczy i zamruczał, zadowolony z bycia głaskanym.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 25 Październik 2017, 15:32   

    Ha! Ta mała zemsta smakowała wybornie! Wczoraj nie miał już siły na przekomarzanki, ale dziś był najedzony i wyspany. Co prawda od kolorowych kształtów dostawał istnego oczopląsu, ale dało się wytrzymać.
    Uniósł brew, gdy demon schował za sobą żelki. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią - Hmm... myślę, że przestałbym cię karmić. Najpierw musiałbyś mnie dogonić - mruknął ni to wesoło, ni poważnie. Cień cieszył się, że Yako smakują słodycze, choć jak na lisa to miewał momentami apetyt na nietypowe rzeczy. Rozumiał, że demon jadł dla smaku i przyjemności, ale nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek od tego przytył.
    Niemalże czuł na sobie spojrzenie Kitsune, a jego słowa sprawiły, że lekko się spiął. Sejf z pewnością mógł nim pachnieć, bo przecież też z niego korzystał, ale na dokumentach nie powinno być śladu. A może przeoczył coś? Jakiś sznureczek, zakładkę lub inny mały element mogący świadczyć o przeczytaniu dokumentów przez kogoś obcego.
    W zwyczajnej sytuacji byłby spokojny, gdy Yako go tak dotykał, ale przez moment odniósł wrażenie, że brunet zwyczajnie mu grozi. Dopiero reszta zdania sprawiła, że nagły stres odpuścił. - Też racja. Jeśli chcesz, to mogę dać ci "klucz" na czarną godzinę - odrzekł słabym głosem. Każdy bzdet stresował go bardziej niż powinien. Tutaj nie dało się niczego zabić, walczyć mógł tylko słowami. Zatęsknił nagle za maską, bo wiedział, że Lis potrafi go dobrze rozczytać. Dobrze, że mógł się wymówić tym "zatruciem".
    Gawain obrzucił Yako zniecierpliwionym spojrzeniem. Właśnie się umył, a ten go krwią upaprał i jeszcze odgrywał scenki. Nie potrafił się na niego złościć, gdy był taki uroczy i śmieszkowaty, jak cieszył się ze wspólnie spędzanego czasu i starał się ze wszystkich sił, by i jemu poprawić humor. - Dobrze, najwyższy kapłanie. Pozwól jednak, bym zmył z siebie krew, bo robotnicy właśnie schodzą - powiedział i poszedł szybciutko do łazienki. Faktycznie było słychać, że ktoś tłucze się u góry, a ktoś inny schodzi po schodach, a jeszcze jeden układa coś przy oknie pracowni.
    - Choćby po to, żeby iść do łazienki - zaśmiał się krótko wycierając ręce i twarz ręcznikiem. Odłożył go i wrócił do demona. Przytulony poczuł się dziwnie. Również objął Yako, lecz zdecydowanie delikatniej i przymknął oczy, słuchając jego słów. Nic nie mówił, tylko pogładził bruneta po plecach.
    Wcisnął palcem ślimaka do ust Yako. - Nie powiedziałem, że mi się to nie podoba - powiedział jeszcze i poszedł otworzyć drzwi. Furor już pod nimi był i warczał, popiskiwał i stroszył futro. Musiał wywalić go do dziennego i zamknąć razem z Yako.
    Ekipa była lekko zaskoczona, w końcu pierwszy raz widzieli właściciela remontowanego przez nich mieszkania. Mówili trochę o robocie, o tym ile fuszerek poprzedników udało im się znaleźć. Nie zostało im dużo pracy, bo zaledwie kilka listew i maskownic. Pół nocki i mogą wracać do domów. Gawain zapewnił, że pójdzie do firmy jeszcze tego samego dnia oraz pochwalił pracę robotników. Nie był gołosłowny, bo każdy dostał po złociszu. Niech mają, a poza tym lepiej się o nim na mieście będzie mówiło. Łatwiej wtedy o pomoc domową, służbę lub asystenta, a nie wiadomo kiedy mu się ktoś taki przyda.
    Otworzyli okienko i wsunęli przez nie listwy i deseczki, a drugi paroma ruchami rąk uniósł regały w powietrze i odsunął je lekko od ściany, a trzeci już montował elementy. Cień poinformował jeszcze, by klucze zostawili braciom, a on odbierze je przy zapłacie.
    - To co? Zbieramy się? - rzucił do Yako, gdy wrócił do niego i zaczął ubierać się do wyjścia. Furor pałętał mu się między nogami, sapiąc z wywalonym jęzorem i merdając ogonem. Wiedział, że skoro wychodzi Gawain, to on z nim! Cień złapał go za grzywę i poprowadził przez pracownię, by zwierze nie rzuciło się na nikogo z zębiskami i szybko złapał torbę. Puścił Furora, gdy byli już na zewnątrz i poczekał jeszcze na Yako.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 25 Październik 2017, 17:04   

    Westchnął ciężko, opuszczając ręce z rezygnacją - no to mnie masz...tylko nie wiem czy z tak wielkim brzuszyskiem byłbym w stanie w ogóle się poruszać - przyznał, jednak w jego oczach czaiły się wesołe iskierki.
    Widział jak rudzielec się spiął, ale tylko uśmiechnął się na to w duchu. Wyglądało na to, że Cień postanowił poprzeglądać sobie jego dokumenty, ale akurat w tym sejfie demon nie trzymał nic czym by się z kochankiem nie podzielił. Nie był więc na niego za to zły. Nie powiedział też nic, żeby go bardziej nie stresować, poza tym nie miał żadnej gwarancji czy to dlatego tak zareagował. Może chodziło mu to po prostu po głowie i tyle?
    - Klucz? - zapytał, taszcząc skrzynię - mówisz o swojej krwi? Może...kiedyś...jak znów pójdziesz na jakieś zlecenie czy coś, ale tak to zostawię Twoje skarrrrby - powiedział i posłał mu miły uśmiech.
    Zaśmiał się na słowa ukochanego - a więc idź i ukryj swą przynależność do bractwa, aby żaden niewierny nie dowiedział się o jego istnieniu - powiedział oficjalnie i oblizał dokładnie palec. Prychnął głośno - oj tam oj tam...też wymyślasz jakieś łazienki. Po prostu powiedz, że nie chciałby ze mną leżeć cały czas w łóżeczku i tyle - powiedział ale w jego głosie dało się wysłyszeć rozbawienie.
    Przytulony przymknął oczy i zamruczał zadowolony lekko poruszając swoją czarną kitą. Wciągnął ślimaka i połknął go w całości, gdy Cień wepchnął mu go do ust - to cieszę się, że się podoba - przyznał z uśmiechem.
    Cierpliwie poczekał aż Gaw pogada z robotnikami. Sam zajął się Furorem, żeby choć trochę go uspokoić, by tak nie warczał pod drzwiami pokoju. Drapał go po karku i za uszami.
    Przytaknął ukochanemu. Wziął żelki i porwał garść z torebki, resztę wkładając do swojej torby, którą miał zamiar zostawić. Schował ją jednak do łazienki, aby nikomu nie przeszkadzała. Zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i wyszedł za Gawainem, życząc pracownikom miłego dnia.
    Ruszył do wyjścia z kamienicy, pochłaniając powoli kolejne słodycze, gdy nagle się zatrzymał. Cały spiął i postawił wysoko uszy. Już wcześniej wyczuł tu jakiś znajomy zapach, który kompletnie mu nie pasował. Nie było go tutaj gdy byli tutaj ostatnim razem, a wątpił, by pewna urocza wampira pomagała przy remoncie. Poza tym Gaw by chyba go o tym poinformował.
    Szybko zrównał się z nim - albo ktoś lubi tutaj niebezpieczne dziwki, albo nie lubię już jednej z twoich współlokatorek - westchnął i ruszył przed siebie.
    - To od czego zaczynamy? - zapytał spoglądając na ukochanego.

    ZT x2
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Październik 2017, 01:43   

    Powitała ich cisza, ciepło i karteczka na stalowym blacie, dumnie głosząca, że robotnicy zakończyli prace, klucz wrzucili do skrzynki, skoro Gawain już zapłacił za remont oraz podziękowania za napiwki. Cień ostrożnie odłożył kuszę i zdjął torbę, po czym przeprosił demona na moment i pobiegł do skrzynki na listy. Klucz faktycznie był w środku, więc czym prędzej wyciągnął go i wrócił do lisów. Zamknął za sobą drzwi i zasłonił okno. Resztą się nie przejmował. Nadal w butach, płaszczu i rękawiczkach podszedł do Yako. - Dziękuję! Jest wspaniała! - szepnął i mocno go do siebie przytulił, by następnie poklepać go po plecach i oderwać się od niego. Był szczęśliwy, ale zachowywał dystans względem demona. Zdjął rękawiczki i odrzucił je na bok, zaraz obok kuszy, po czym posłał brunetowi drapieżne spojrzenie - Ty jesteś wspaniały.. - powiedział nisko obserwując Kitsune. Zdjął i odwiesił płaszcz, założył włosy za ucho, by nie przeszkadzały mu w zdejmowaniu butów. Bił się z własnymi myślami. Nigdy nie czuł takiego pociągu do kogoś tej samej płci, ale Yako nie był jakimś pedałem. Był facetem, któremu mogła pozazdrościć ponad połowa męskiego świata. Nawet jeśli nie myślał o nim w ten sposób, to trudno było na niego nie patrzeć. No i znał prawdę. Lis miał trzy postacie. Każda była inna, więc inaczej na nie reagował, ale kochał jedną osobę. Demon... a ma trzy postaci niczym bóg - zaśmiał się w myślach, odkładając buty. - Chcesz czegoś do picia? Składzik przetrwał twój atak. Serio... to ironiczne, że tylko pomieszczenie z jedzeniem dało radę - klepnął demona w ramię i wyciągnął czajnik. Nalał wody i postawił go na palniku. Kubki nadal były gdzieś wciśnięte, więc postanowił, że nie będzie parzył napojów oddzielnie, tylko zrobi od razu cały garnek tego, co wybierze Lusian. - Umm... pozwolisz? - spojrzał wyczekująco na Yako. Przez to wszystko zapomniał o tych przeklętych zapałkach. Niby taka pierdoła, malutka wykałaczka z odrobiną odpowiedniej substancji na czubku, a obejść się bez tego nie można. Przeniósł wzrok na meble i ściany, po czym oderwał się od blatu i sięgnął po garnki. Trzeba było nakarmić głodną bestię, bo jeszcze trochę i wyhoduje nową. Już warczała mu w brzuchu i sprawiała, że Furor był markotny.
    Tak naprawdę Cień usiłował zająć się czymkolwiek, byleby nie myśleć o Yako. Nadal nie pojmował. Czy to dlatego, że mu odmawiam i się stawiam? Co się stanie, gdy ulegnę? Może uznać, że mnie już zdobył w każdy możliwy sposób. Że moje reakcje są nudne i przewidywalne. Przecież pewnie miał już wielu takich... żyje osiemset lat, a ja mam ledwo sześćdziesiąt. Zwykłe szczenię. A jak się nie zgodzę... to pewnie i tak by mnie zmusił. Tacy nigdy nie przegrywają, nie?
    - To jak? Pokażesz mi, co jedzą lisy? - zapytał nie zdając sobie sprawy, jak brzmi to pytanie i postawił garnki na blacie, po czym zabrał kuszę, by móc schować ją do szafy. Stojak miał gdzieś w łazience, więc musiał poczekać na swą kolej. Jeśli woda się już zagotowała, to zszedł jeszcze do składziku i przyniósł to, o co poprosił go wcześniej Yako.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 31 Październik 2017, 02:36   

    Westchnął zadowolony, gdy w końcu wrócili od mieszkania. Jeszcze chyba nie do końca wydobrzał po tym ataku z dnia poprzedniego. Miał ochotę po prostu odpocząć i spędzić czas z ukochanym. Przepuścił go w drzwiach, sam zdjął buty i kurtkę, którą powiesił na wieszaku. Odłożył też na miejsce zakupy oraz zakupioną broń.
    Spojrzał na rudzielca zaskoczony, gdy ten mu podziękował - ale...za co mi dziękujesz. Przecież sam ją kupiłeś - powiedział ale sam go do siebie przytulił i westchnął zadowolony. Szkoda tylko, że trwało to tak krótko, bo Cień prawie od razu się od niego odsunął. Nie przytrzymywał go jednak. Słysząc jego komplement, podszedł do niego i ucałował w głowę - nie jestem - wyszeptał i poszedł do swoich rzeczy, które zostawił tam gdy wychodzili.
    Wyciągnął z torby słoiczek z kawą. Tą samą, którą Gaw pił w willi, tuż przed wyjściem do pracy.
    Podszedł do stalowego blatu, akurat wtedy gdy Keer zaproponował coś do picia - może dlatego, że o nim nie wiedziałem? - zaśmiał się i postawił przed ukochanym słoiczek - myślę, że to się nada bo wiesz...- odwrócił wzrok jakby lekko zakłopotany - obiecałem, że przywitam Cię tą kawą, jak wrócisz z pracy - dodał jeszcze, po czym zostawił rudzielca by ten zajął się napojem. Sam za to powyciągał wszystko co będzie mu potrzebne do zrobienia posiłku dla rudego lisa.
    Nawet się nie odwrócił, szukając jakiejś miski czy czegoś w czym może zrobić Furorowi coś na kształt przystawki. Będzie musiał poczekać aż jedzenie się zrobi i ostygnie, więc po prostu da mu wcześniej coś mniejszego do jedzenia, by ten im tu nie marudził. Zapalił palnik i postawił miskę na stole.
    Zerknął na ukochanego słysząc pytanie - oczywiście - uśmiechnął się i sięgnął po tran, jajka, ser, mięso i śmietanę. Wrzucił wszystkie składniki do miski i wymieszał porządnie - najpierw dostanie to, żeby tutaj nie umarł z głodu, a zaraz zrobimy mu danie główne - wyjaśnił i położył miskę na ziemi, tak by im nie przeszkadzała - masz strzapoku - powiedział i wyprostował się. Wyciągnął garnek i nalał do niego wody - możesz pokroić mięso w kostkę? Tak jedną czwartą tego co nam zostało - poprosił. Sam w tym czasie obrał i pokroił dwie marchewi, które wrzucił od razu do wody. Gdy Keer już to zrobił, demon wrzucił mięso do garnka i przykrył - to teraz poczekamy aż mięsko się ugotuje, potem dodamy makaronu i gdy będzie gotowe poczekamy aż ostygnie i mamy jakieś dwa posiłki z głowy - powiedział, siadając do stołu i przyglądając się swojemu ukochanemu.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Październik 2017, 13:35   

    Lis robił dla niego dużo. Zbyt wiele, bo nie miał się jak odwdzięczyć. Brakowało mu energii, by móc robić za jedynego żywiciela Yako. Jedyne czym naprawdę dysponował i co mógł oddać to czas, ale żyjący kilka wieków demon miał go chyba pod dostatkiem. Kurna. Miałem być przydatny, skromny i opiekuńczy, a nie wpadać prosto w jego pułapkę.
    - Zamówiłeś ją dla mnie, choć nie musiałeś. To po to wstałeś tak wcześnie, prawda? - zapytał, lecz nie oczekiwał odpowiedzi, tylko dalej robił swoje. Szkoda, że Yako nie przyjął komplementu, ale zarobił nim buziaka. Gawain domyślał się, czemu tak powiedział. Lusian, Luci i czarny lis. Pod tymi postaciami drzemał jeden demon, jedna władcza bestia, która kochała krzyk, krew i ból. Widać dziś miał ten dzień, w którym postanowił trochę się nad sobą poużalać, ale Keerowi nie przeszkadzała natura ukochanego.
    - A może dlatego, że było w nim jedzenie? Nie mów mi, że twój lisi nos niczego nie wyczuł. Poza tym schodziłem do niego po nalewkę! - droczył się z nim, sięgając po słoiczek i odkręcił wieczko. Powąchał kawę i przymknął oczy, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Pamiętałeś... - wyszeptał, po czym przestał się uśmiechać. Nasypał tylko kawy do czajnika. - Idę po kubki - rzucił i zniknął w pokojach. Wyciągał kolejne rzeczy. Coś musiało przetrwać. Kieliszki poszły wszystkie, ze szklanek ostały się trzy, w tym jedna o wyszczerbionej i ostrej krawędzi. Ostatni kubek, jaki się wpadł mu w ręce, nie miał uszka. Chyba będzie musiał iść na pocztę po katalog wysyłkowy, bo nie było mowy, by łaził za wszystkim osobiście. Wziął dwie szklanki, a uszkodzone naczynia poszły do kosza.
    Wrócił do pracowni i nalał im kawy. Uważnie obserwował, co robi jego ukochany. - Smakowałoby ci to? - zapytał z zniesmaczoną miną, zerkając na zadowolonego Furora. Wiedział, że smak gra drugoplanową rolę, ale po prostu musiał zapytać. - Mhm. Już! - mruknął, bo właśnie upijał łyczek swojej kawy. Odłożył szklankę i zabrał się za krojenie mięsa. Nie dostał żadnych dodatkowych instrukcji, więc nie zastanawiał się nad tym, czy powinien coś wycinać lub zostawiać na boku. Mięso zamienił na mięso w kostkę i już. Gdy Lis wrzucał wszystko do garnka, Keer schował pozostałe mięso, umył ręce i dołączył do demona w jadalni. Przyklęknął z kawą przy piecu i zajrzał do środka. Żar jeszcze był, więc dołożył parę szczapek i również usiadł przy stole. Oparł się plecami o ścianę za sobą i rozprostował nogi. Lewą zgiął parę razy, bo mięśnie mu dokuczały. Spiął się przez wysiłek. Pół dnia chodził lub stał, więc nic dziwnego. Nie dostał zwolnienia lekarskiego bez powodu. - Ile to będzie części mięsa na części makaronu lub innych węglowodanów? - dopytywał się i patrzył w swoją kawę. Teraz mogła być zatruta. Skoro z Lani nie wyszło, to mógłby go otruć. Nie podejrzewał o to Yako. Keer myślał w ten sposób praktycznie zawsze. Westchnął cicho. Dlatego nie nadaję się do polityki. Nie znam złotego środka - Niezwykle aromatyczna i pełna smaku. Nie wiem, czy to nie grzech pić ją dla kofeiny. Espresso wydobyłoby z niej każdy drogocenny olejek, a ja robię zwykłą zalewaję - spojrzał na Lisa zmieszany.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 31 Październik 2017, 15:02   

    Wzruszył ramionami - wiem jak nie lubisz niespodzianek, więc pomyślałem, że jak ją zobaczysz to ją weźmiesz sam od siebie. Wtedy nie musiałbym mówić, że ją zamówiłem - przyznał, odwracając wzrok. Przecież i tak nie potrzebował snu, więc co było w tym dziwnego, że wstał wcześniej? Wczoraj owszem potrzebował się przespać, ale robił to też głównie dla ukochanego. Wiedział, że na pewno będzie głodny. W końcu wiele razy mówił, że Yako jest jedynym jego żywicielem. Po takich ranach na pewno padał z głodu.
    Prychnął, ale w jego oczach czaiły się rozbawione iskierki - wiesz...wtedy raczej nie skupiałem się na zapachach jedzenia, ani gdzie znikasz w mieszkaniu - pokazał mu język. Wtedy skupiał się na głodzie i starał się nie myśleć o bólu. Dodatkowo był zainteresowany rudzielcem. Co było dla niego nowością. Nigdy nikt go tak nie rozpraszał jak on. Przez to zrobił tyle błędów, że o mało nie przypłacił tego swoim życiem. Ale czy nie skończyło się to dobrze?
    - Oczywiście... - chciał coś jeszcze dodać, ale Gaw ruszył po kubki. Demon westchnął tylko i zajął się jedzeniem. Spojrzał na rudzielca, gdy ten wrócił z kawą - sam nie wiem. Nigdy czegoś takiego nie jadłem. To tylko przekąska - powiedział zdawkowo. Podziękował ukochanemu za mięso i wrzucił wszystko do garnka - jeśli będzie Ci przeszkadzał zapach to po prostu otwórz okno - rzucił, siadając do stołu - nie każdy lubi zapach gotowanego mięsa, w szczególności bez żadnych przypraw - przyznał, upijając łyk kawy. Był jakiś zamyślony, może nie w humorze, choć sam na to nie zwracał uwagi. Spoglądał gdzieś w bok.
    Spojrzał na Cienia - w sumie nie zastanawiałem się nigdy na tym. Robię to na wyczucie i tyle...czemu pytasz? - upił kolejny łyk, patrząc z wyczekiwałem na rudzielca. Ten znów spoglądał w kawę, jakby analizował czy coś w niej ma czy nie. Demon tylko krótko westchnął na to, ale nie skomentował.
    Zaśmiał się jednak słysząc kolejne słowa kochanka - ważne, że Ci smakuje - uśmiechnął się delikatnie - to mnie najbardziej cieszy. Poza tym jest dla Ciebie, więc możesz ją pić jak Ci się podoba - dodał jeszcze i dopił swój napój. Wstał i sprawdził czy mięso jest już miękkie po czym wsypał do garnka makaronu i wymieszał dokładnie po czym wrócił do stołu - jeszcze chwila i odstawimy to na bok, żeby ostygło - poinformował rudzielca.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Październik 2017, 15:57   

    - Niektóre bywają miłe - bąknął jeszcze w odpowiedzi. Zwłaszcza te od Ciebie. Większym problemem były dla niego długi. Chciałby się jakoś odwdzięczyć za prezenty i uwagę jaką poświecał mu demon. Zaoferować mógł pamięć, czas i swoje życie.
    Uśmiechnął się kwaśno w odpowiedzi. No tak... co za debil ze mnie. Rozejrzał się po pracowni. Nawet jeśli miał tu teraz ładnie, kafeleczki świeciły się jak psu jajca, drewna nie znaczyła żadna rysa, to było mu odrobinę szkoda. Brakowało mu stołu, na którym opatrywał Luci, przy którym siedziała i zajmowała się ziołami, choć nie musiała. Zatęsknił do ich wspólnych początków. Wtedy jeszcze niewiele wiedział o demonie. Wiedza to władza, ale ta okazała się być ciężka i bolesna.
    Tran, ser, jajka... przecież to musi smakować okropnie! - Nie mówię, że musisz. Byłem ciekaw, ale skoro Furor jest zadowolony, to niech zajada - mruknął bez przekonania. Uch, materia organiczna. Już wolałby kolejny ciężkostrawny sen. Kiwnął głową, ale nie miał zamiaru otwierać okien. Zrobi to zaraz przed snem, żeby zapachy go nie drażniły, ale ogólnie był do nich przyzwyczajony. Dopóki nic nie dawało zgnilizną, mogło sobie pachnieć. Kawa była bliżej, więc i tak maskowała większość aromatów dochodzących z pracowni. - Nie jem, więc nie mam wyczucia. Myślałem, że proporcje liczą się tutaj bardziej, ewentualnie przyswajalność poszczególnych form pokarmu - odpowiedział i również upił łyk. Posłał Yako ciepłe, ale zasmucone spojrzenie. Był wdzięczny za kawę.
    Dla Ciebie... dla Ciebie - te słowa rozbrzmiewały echem w umyśle Cienia, który najchętniej wyrzuciłby Lisa za drzwi, by ten mógł się do nich dobijać. Rozdarty i niepewny. Brunet był w sąsiednim pokoju, ale Gawain miał wrażenie, że dzielą ich lata świetlne i całe eony. Dopił swoją kawę, by nie smucić kochanka. Powinien rozpakować zakupy i odgruzowywać łazienkę, ale nie miał na to najmniejszej ochoty. Widział się teraz w łóżku pod kołdrą, ale nawet pościel dostał od Yako. Bawił się swoją szklanką, a gdy Kitsune znów zasiadł przy stole, objął ją dłońmi i obrócił się przodem do Lisa. Patrzył w bok, na ścianę i przygryzł wargę. Chciał zadać tyle pytań, wyrzucić z siebie kłębiące się pod czaszką myśli, ale nie mógł ryzykować kolejnego ataku paniki u Yako. - Doleję sobie jeszcze... chcesz? - zapytał łamiącym się głosem, bo zapominał o oddychaniu. Poszedł ze szklanką lub dwoma i ciężko oparł się o blat. Nie zwlekał zbyt długo z nalewaniem kawy. Potrzebował tylko chwili, by zebrać się w sobie i móc wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, patrząc brunetowi prosto w oczy. Wrócił do jadalni, ale nie siadał przy stole. Zajął miejsce na ławie. Łatwiej było mówić, gdy ktoś stał nieco dalej. No i Yako mógł się zdenerwować. Wolał oberwać szklanką niż jego pazurami.
    - Yako... Powiedz... czego Ty byś chciał? Cały czas dajesz mi prezenty, łazisz ze mną... chciałbym, żebyś był szczęśliwy... wiem, że pewnie Cię nudzę, widzę to. Nawet durnego obiadu nie możesz ze mną zjeść. Głupio mi, gdy tyle dla mnie robisz, a ja nie wiem jak się odwdzięczyć. A nie chcę udawać niczego przed Tobą - powiedział cicho, po czym wlepił gały w kawę.
    Gdzie podział się gniew i chłód? Zwykle po misji był agresywny, prawie zwierzęcy, gdy już wiedział, że może się wyżyć, a przy nim nie potrafił. Zamieniał się w kłębek zszarganych nerwów i czuł się coraz gorzej. Tak bardzo teraz chciał, żeby Yako przytulił go do siebie, ale nie śmiałby o to prosić. Poczucie winy by mu nie pozwoliło. Jak będę się narzucał to weźmie mnie za desperata. Już wczoraj dałem niezły pokaz. - Czemu w ogóle chcesz ze mną być? - dodał zrezygnowany. Czemu nie pójdziesz do kogoś innego? Czy byłbyś ze mną, gdyby nie Więź? Może oni wszyscy mieli rację i faktycznie nie wiem, co to prawdziwa miłość. Może jestem tylko pierdolonym, zazdrosnym draniem, który potrafi tylko trzymać innych na smyczy? Bo nie potrafiłbym Cię oddać, wiesz? Nikomu...
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 31 Październik 2017, 17:45   

    Spojrzał przez ramię zaskoczony. Keer i lubienie niespodzianek. A to nowina. Demon jednak wiedział, że nie może z nimi przesadzać bo naprawdę się na niego pogniewa i co wtedy?
    Widział jak jego kochanek przygasa, przez co taki nastrój przenosił się również na samego lisa. Sam zrobił się markotny. Na komentarz o jedzeniu, tylko wzruszył ramionami. Był w swoim świecie, rozmyślał na jakiś temat. Do tego czuł jak Cień robi się coraz bardziej markotny. Nie wiedział jednak czemu tak jest. Nie chciał mu jednak matkować i wypytywać co jest nie tak, co znowu zrobił nie tak. Tak bardzo nie chciał go teraz denerwować. Był taki radosny, gdy wrócili i dziękował mu za kuszę, a teraz? Co się stało?
    Westchnął smutno - bo normalnie tak jest, jednak nigdy nie interesowałem się jak to powinno wyglądać w przypadku karmienia zwierząt - przyznał lekko zawstydzony - kiedyś jeden ze znajomych z planu musiał wyjechać na miesiąc i nie miał z kim zostawić psa, więc go przygarnęliśmy. Kriss był zachwycony, że ma zwierzaka. Znajomy tuż przed wyjazdem pokazał mi jak go karmić i tyle - wzruszył ramionami - uznałem, że tutaj zadziała to tak samo poza tym... - zerknął na ukochanego - gdy będzie jadł gotowane to nie będzie mu aż tak dawać z pyska - zaśmiał się krótko. Taka była prawda. Gotowane mięso tak nie śmierdziało jak surowe, a Yako nie miał ochoty mieszkać w oparach psich wyziewów, które nie są jednak zbyt przyjemne. Mimo iż Kitsune jest psowaty, to nie znaczyło, że kochał śmierdzące zapaszki. Wręcz przeciwnie.
    Zmarszczył brwi, widząc jak niepewnie zachowuje się rudzielec - podziękuję - powiedział i odprowadził go wzrokiem. Co robił nie tak? Oparł czoło na dłoniach i złapał mocno swoje czarne kłaki. Musiał się uspokoić i myśleć logicznie. Dlaczego tak się dzieje? A może on tak naprawdę nie chce być z demonem, ale nie potrafi mu odmówić przez tę jego cholerną aurę? A może aż tak się go boi, że nie chce skończyć w jego paszczy, dlatego też tylko zaciska zęby i nic nie mówi?
    Gdy Gaw wrócił i usiadł o wiele dalej niż wcześniej, Yako to zabolało. Co on takiego zrobił? Wbił wzrok w szklankę i położył po sobie uszy. Czekał czy rudzielec coś powie czy też nie.
    Gdy padły pierwsze słowa, demon podniósł zaskoczony wzrok i postawił uszy. Jego serce przyspieszyło, a na jego ustach zawitał uśmiech - a więc o to Ci chodzi przez cały dzień? - zapytał i wstał, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zabrał od ukochanego szklankę i odstawił ją na bok. Uklęknął przed nim i ujął jego dłonie. Zaczął je delikatnie rozgrzewać - naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś? - zapytał cichym, miękkim głosem. Pełnym czułości - czy wyglądam Ci na takiego, który zrobiłby coś za nic? - spojrzał na niego i jeśli rudzielec odwracał wzrok, nakierował go dłonią, tak by spojrzał mu w oczy - robię to dlatego, że chcę Ciebie. Chcę, żebyś był mój, a jednocześnie bym ja był Twój - mówił dalej i pogłaskał go po bladym licu. Nagle pociągnął go mocno za ręce tak, że Keer wylądował na jego kolanach, a demon przytulił go mocno do siebie, siadając na podłodze - chcę być z Tobą, ponieważ wbrew pozorom jesteśmy tacy samy - wyszeptał, chowając twarz w zgięciu jego szyi. Przyciskał go mocno do siebie - obaj boimy się odrzucenia, obaj nie możemy uwierzyć, że ktoś chciałby być z kimś takim - szeptał, a jego głos delikatnie się łamał. W końcu jednak się oderwał od Cienia i spojrzał mu w oczy - jesteś pierwszym, który w pełni zaakceptował to kim jestem. Nie przeszkadza Ci, że tak na prawdę jestem zwierzęciem, nie przeszkadza Ci, że mam różne formy - pogładził go po boku głowy - mogę spędzać czas z innymi, spotykać się, jeść, ale to z Tobą chcę spędzać pozostały czas. To na Ciebie chcę czekać w domu, to Ciebie chcę widzieć, gdy wracam do Norki - uśmiech nie znikał z jego twarzy. Nagle przyciągnął Cienia do siebie i pocałował go mocno. Tak bardzo tego pragnął, tak za tym tęsknił. Całował długo, nie wypuszczając rudzielca ze swych objęć. Gdy się odsunął, znów go do siebie przytulił - pewnie jako myśliwy wiesz, że lisy nie są zwierzętami stadnymi - wyszeptał opierając czoło o jego bark - ale czy wiedziałeś, że gdy znajdą sobie partnera, to pozostają z nim do końca swoich dni?
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Październik 2017, 20:35   

    - To i tak masz więcej praktyki z nimi niż ja przez całe życie - odparł i również blado się uśmiechnął. Śmierdzący Furor to ostatnie, czego życzył sobie w mieszkaniu. Wystarczy, że przyłaził cały w liściach i patykach oraz umorusany krwią na pysku, jeśli jego łowy były pomyślne.
    Przez te przez te parę ułamków sekund myślał, że weźmie i zwariuje, tak bał się reakcji demona. Pragnął być z nim, stać się jego drugą połową. Już wielokrotnie podawał swoje serce na tacy, ale wyznanie było w najlepszym wypadku odrzucane, jeśli nie wyśmiewane. Raz nawet został opluty przez ojca dziewczyny. Nie dziwił mu się. Mało kto dałby córkę za Cienia, syna zielarki i myśliwego, który dorabiał jako kuśnierz. Nie wystarczyły miłe słowa, podarki, ogłada i nienaganny wygląd. Ani to, że zarabiał na siebie, miał gdzie mieszkać i potrafiłby obronić siebie i swoją wybrankę.
    Na pytanie pokiwał głową, ale dalej patrzył w swoją szklankę. Gdy odebrano mu jedyny przedmiot, który zajmował czymś jego ręce, spojrzał na drzwiczki pieca. W pokoju było przyjemnie, ale dłonie Lisa zdawały się cieplejsze od ognia, który buchał za żeliwną pokrywą. - Wiesz, że nie. Dlatego pytam - powiedział patrząc Lusianowi w oczy. Życie to nie cholerny wolontariat, żeby trwonić pieniądze lub marnować czas na to altruizm. Ich dwójka nawet grała na przysługi, więc o takich cnotach nie mogło być u nich mowy. Tak widział to jeszcze przed chwilą, zanim Yako nie wypowiedział kolejnych słów. Gawain słuchał go z szeroko otwartymi oczyma i mocno bijącym sercem. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Westchnął głośno, zaskoczony nagłym gestem z jego strony i wpadł na niego z cichym sykiem. Noga i ramię boleśnie się odezwały, lecz tylko na krótką chwilę. Objął go i przytulił go siebie, ocierając policzek o jego włosy. - Też tego chcę, mój demonie - wyszeptał i uścisnął go mocniej, jakby bał się, że zaraz mu ucieknie. Nadal drżał, bo wiedział, co powinien powiedzieć. Nie było mowy o partnerstwie, jeśli Yako nie będzie wiedział. Dla niego nie liczyło się, czy jego ukochany jest istotą z piekieł lub odrobinę magicznym lisem. Był piękny i cudowny jako całość. Gdy nie krył się ze swoją naturą. Już chciał to powiedzieć, gdy został pocałowany. Początkowo go nie odpychał, ale potem ułożył dłonie na jego torsie i delikatnie go od siebie odsunął.
    Jednak Lis się nie zamykał. Choć raz mógł zamilknął na moment i dać mu dojść do słowa. Zakręciło mu się w głowie, przez co ciężko oparł się o ścianę. Zsunął się z kolan demona. Spojrzał na niego i ukrył twarz w dłoniach. - Yako... ja- musisz coś wiedzieć... - zaczął mówić, po czym targnął nim tłumiony ze wszystkich sił szloch. Mógł mu powiedzieć na początku. Oszczędziłby im cierpienia i niepotrzebnego dramatyzmu. Nie tak to miało wyglądać, a beczał jak ostatni przegryw! - Jestem Dręczycielem, rozumiesz? - wyłkał przyciągając kolana do siebie i obejmując je ramionami. Skulił się pod ścianą niczym ranne zwierzę. - Ty masz swoją aurę, a ja swoją więź, która różnie działa. Dlatego mam jednego żywiciela! - warknął, a jego dłonie powędrowały między kosmyki ognistych włosów. Złapał za nie mocno - Żywiciele są wtedy milsi, życzliwsi, ufni! To nie cud... ale.. - urwał nagle i otarł łzy wierzchem rękawa, by delikatnie ująć dłoń demona i móc spojrzeć mu w oczy - Ja naprawdę Cię kocham, wiesz? - zacisnął palce boleśnie wpijając je w ciało. - To nie tak, że chciałem Cię zmusić! Nie usiłowałem Cię zaślepić! - skłonił się i przytknął czoło do ich splecionych dłoni, zwilżając je nadal cieknącymi łzami - Proszę, uwierz mi... nie zostawiaj mnie... - łkał raz po raz wstrząsany szlochem. - Naprawdę nie kłamię. Naprawdę Cię kocham - powiedział jeszcze cichutko. Płakał dalej, ale jego spazmatyczny oddech przyspieszył, a serce właśnie wybijało rytm tysiąca rytualnych bębnów. Chciał tylko móc być dla kogoś i z kimś. Poczuć, że jest cokolwiek wart. Przez krótką chwilę wierzył, że może faktycznie tak jest, ale czy ktoś taki zasługiwał na miłość? Zabijał, zastraszał, zatajał i teraz miałby być szczęśliwy?
    W myślach błagał, by Yako powiedział cokolwiek, byleby ta straszna chwila minęła czym prędzej. Znali się krótko. Dla demona to zaledwie kropla w morzu. Innym też kiedyś powiedział. Nie chciał kłamać, ale może był naiwny i głupi, by tak się odsłaniać i uzewnętrzniać. Każda normalna osoba powiedziałaby : Stop! Ten gościu jest jakiś pojebany! Uroczy na randkach i w ogóle, był fajny właśnie do tego momentu, a teraz przegiął. Dlaczego nie mogę poznać zwykłego, przystojnego i statecznego faceta, tylko samych desperatów?! Ci, którzy tak mówili, mieli rację. A nawet jeśli nie, to mieli prawo tak uważać, tak powiedzieć i działać w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Wiedział o tym, ale nigdy nie był gotowy na te słowa. Nadzieja, matka głupich, umierała ostatnia.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,74 sekundy. Zapytań do SQL: 10