• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Skarb Pompei
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Siedem Nieszczęść: Gniew

    Godność: Ira Inferveo
    Wiek: około 20
    Rasa: Cień
    Lubi: Ogień, ciekawe i niezwykłe rzeczy
    Nie lubi: Sezamu, idiotów i dręczycieli, nazywania jej Irką
    Wzrost / waga: 172cm / 55kg bardzo żywej wagi
    Aktualny ubiór: Czarna kurtka o głębokich kieszeniach, szara koszulka z logo jakiegoś mało znanego zespołu, brązowe spodnie myśliwskie, wojskowe buty, solidny pasek, pomarańczowa bandana. Event: Wojskowe buty, spodnie myśliwskie, sweter, pas.
    Znaki szczególne: Blizna po oparzeniu na lewym nadgarstku
    Zawód: Kucharz / dorywczo tancerka z ogniem
    Pod ręką: zapalniczka zippo, klucze, scyzoryk climber victorinox, komórka, zegarek
    Broń: noże - Camillus Heat w kieszeni kurtki i nóż myśliwski z hakiem na pasku, na plecach
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    Dołączył: 06 Lis 2016
    Posty: 138
    Wysłany: 9 Maj 2018, 13:51   

    Ira przyjrzała się swojej ręce. Nadal był na niej szmaragdowy pył. Szkoda, że tu nie ma odkurzaczy. Łatwiej by to było wyczyścić.
    - Jeżeli to byłoby ukryte pomieszczenie to jego umieszczenie by było idiotyczne. Na pierwszy rzut oka by było widać, że coś się nie zgadza w rozmiarach pomieszczenia. Nawet bez planu. Winda to raczej nie jest, bo by było widać coś podobnego na planie drugiego piętra. Byłaby też absurdalnie duża. Przemysłowa skala, a nie do domu.
    Wyraziła swoją opinię na temat prostokąta na piętrze, który był nie wiadomo czym. Sama nie miała pomysłu co to może być. Równie dobrze to mogło być wielkie akwarium jak i cholerne organy.
    - Jeżeli by był na statku to by ułatwiło sprawę. - powiedziała bez większego przekonania.
    Nie musieli by przeszukiwać domu. Jeden punkt gdzie wszystko może się sypnąć mniej. Jednak w życiu nie ma tak dobrze.
    - Na pewno lepiej by była czujką niż by była na pierwszej linii ze swoimi możliwościami ruchu na lądzie.
    Nie miała nic przeciwko syrence, ale była realistką. Jak by przyszło wiać to ona miała najmniejsze szansę na powodzenie.
    _________________
    Ogień to siła, która niszczy lub tworzy - zależy jak ją pokierujesz. Tak jak gniew...


    Ognista ręka
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 11 Maj 2018, 14:44   

    Spotkanie w relatywnie niewielkim pomieszczeniu zaczynało być nieco męczące dla Vyrona. Półmrok, skrzypienie, kurz i niewygodne krzesło dało się od biedy jakoś przecierpieć, w końcu podczas wojny też nie było jakichś specjalnych wygód, ale teraz, nad unoszącą się w pomieszczeniu atmosferę tajemnicy i konspiracyjnych knowań, wybijał się, jak to eufemistycznie określał guwerner Viridiana węsząc odór padliny, „charakterystyczny zapach” plebsu, którego to nozdrza arystokraty znieść nie mogły.
    Lord Laraziron wielokrotnie zastanawiał się nad tym, że ów smró … „charakterystyczne zapach” pojawiał się zawsze wtedy, gdy było mu to na rękę. Ani chwili wcześniej czy później. Trzeba skończyć spotkanie bo rozmówca zaczynał się naprzykrzać lub prosić o cokolwiek? Żaden problem, wystarczy zmarszczyć nos, przeprosić, powiedzieć, że atmosfera stała się zbyt duszna i opuścić pokój. Jedno zmarszczenie kształtnego nosa i owo subtelne stwierdzenie, ucinało rozmowę, ignorowało suplikę i odkładało sprawę do czasu aż „atmosfera nieco się oczyści”. Niektórzy petenci czekali na to już ponad 100 lat, ale pomimo najszczerszych chęci ze strony Jaśnie Pana, fetor plebejskości nie ustępował, a nawet stawał się silniejszy wraz z każdym wspomnieniem o sprawie. Cóż, niektórych spraw nie da się przeskoczyć.
    Słuchał tego co mówili zebrani, ale jego myśli krążyły w koło planu budynku i pomieszczeń. Przez chwilę zawiesił wzrok na Aeronie gdy ten mówił o Harzu Syngdjunte po czym ziewnął zasłaniając usta dłonią
    - Daruj – powiedział patrząc na drugiego arystokratę, jeśli ten przestał na chwilę mówić, unosząc dłoń w charakterystycznym układzie „pardon”, czyli wnętrzem do rozmówcy z kciukiem skierowanym do wewnątrz a pozostałymi palcami wyprostowanymi - To nie był komentarz do Twojej wypowiedzi, to tylko zwykłe ziewnięcie. – dodał jakby na wyjaśnienie.
    Skupił się na planie.
    Zachowanie i prywatne emocje Ede niewiele go obchodziło. Słysząc o planie pozostawienia nieszczęsnej dziewojoryby (patrząc od góry) lub rybobaby (patrząc od ogona) pokiwał tylko głową z aprobatą.
    Słuszna uwaga, dziewczyno. pomyślał odrywając wzrok od planów i przenosząc go na chwilę na białowłosą. Ira miała racje i myślała trzeźwo, choć prędzej słońce wzejdzie na zachodzie, zanim on, Lord Krainy Luster, werbalnie przyzna rację furiackiej, charakterystycznie pachnącej (w jego mniemaniu) plebejuszce. Może kiedyś to nastąpi, ale z pewnością nie będzie to teraz.
    - Nie wiem kto sporządził te plany i czy można im zaufać, ale na pierwszy rzut oka to dość dziwna struktura. Zwraca uwagę duża ilość ślepych punktów, litych ścian oraz mała liczba okien. Na dole jest ich raptem osiem, na górze zaś o dwa mniej. Ze strategicznego punktu widzenia siedziba ta nie ma walorów obronnych, ale jest w niej coś co wygląda interesująco … – powiedziawszy to wstał z krzesła i pochylił się nad stołem. Kryształ z głowicy laski położył na stole obok prawej dłoni - Tu. – powiedział wskazując palcem lewej ręki „ślepy” prostokąt znajdujący się na parterze budynku na wysokości trzeciego okna licząc od ściany z oddzielnym wejściem - Jeśli nałoży się plany jeden na drugi, to okaże się, że niewielkie prostokątne pomieszczenie z parteru znajduje się po środku „pokoju” na piętrze.
    Przekrzywił lekko głowę na bok i przenosił wzrok po poszczególnych pomieszczeniach.
    - Należy liczyć się z tym, że w tym domu będzie pełno ludzi. Zatem zwiad w nim nie pójdzie raczej tak łatwo. Niemniej większość drzwi otwiera się do środka pomieszczeń, zatem da się je zablokować uniemożliwiając wyjście zakwaterowanym, ale to raczej marny pomysł.
    Przez chwilę myślał nad kwestią klucza. Gdyby on sam miał taki klucz to nosiłby go stale przy sobie. Wiadomo wszakże, że lepiej dmuchać na zimne i nie kusić losu bo jak to mawiają okazji czyni złodzieja. Jeśli już miałby go gdzieś zostawić, to wybrałby do tego miejsce najbardziej odosobnione (zapewne gabinet lub sypialnię), do którego wiodło tylko jedno wejście przechodzące przez wiele pomieszczeń. Takie uwarunkowania spełniał pokój na piętrze znajdujący się na planie w lewym górnym rogu. Podzielił się swoimi przemyśleniami z resztą obecnych w pokoju. Może to co mówił było komunałem, ale w końcu nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że nie wykazał dobrej woli i ducha współpracy.
    Ach, jakże on cudownie współpracuje. Ba! Nie tylko współpracuje ale też daje dojść do głosu innym. Ciekawe czy to kwestia znudzenia tematem zebrania i chęć do zrobienia czegokolwiek sensownego, czy też daleko idąca i zakorzeniona w naturze potrzeba socjalizacji i kontaktów z otoczeniem.
    Odwrócił się i przysiadł na stole jednocześnie przenosząc wzrok na Aerona.
    - Niby można by to wszystko zrobić po mojemu, ale ze względu na walory estetyczno-konspiracyjne zapytam, czy masz może jakiś subtelny pomysł wynikający z doświadczenia w zawodzie? – zapytał dość cicho z ironicznym uśmiechem i wziął do lewej dłoni zielony kryształ by dalej się nim bawić - Pamiętaj tylko, że kompania piechoty czy szwadron dragonów raczej nie wchodzą w grę, czego skądinąd żałuję. Nic tak nie poprawia pamięci „sług opornych” jak włóczenie końmi – dodał z jeszcze bardziej jadowitym uśmiechem a w jego oczach pojawiły się figlarne diabliki.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 15 Maj 2018, 20:22   

    Nie spodziewał się, że jego słowa wywołają zaskoczenie lub podziw. Ale spodziewał się, że wywołają jakąkolwiek reakcję. Tymczasem reszta tylko słuchała nie komentując tego, co właśnie się dowiedziała. Ale może to i lepiej? To spotkanie przedłużało się w nieskończoność i Arystokrata najchętniej przeszedłby do działania. Im dłużej będą po prostu siedzieć i gadać, tym gorzej będzie dostać się do klucza. Być może marnowali czas w ciągu którego ktoś już donosił, że podejrzana zbieranina zebrała się na statku i coś knuje. Ściany mogły mieć uszy, bo czemu nie?
    Kiedy Vyron ziewnął, Thorn przerwał i uniósł jedną brew. Jego spojrzenie momentalnie stało się chłodniejsze. Co jak co, ale Upiorny Arystokrata nie powinien w tak ostentacyjny sposób okazywać znudzenia, zwłaszcza przy równym sobie.
    Słysząc jednak przeprosiny, jego wzrok złagodniał a sam Aeron kiwnął nieznacznie głową na znak, że przyjął do wiadomości powód ziewnięcia. Nie czas i miejsce by roztrząsać. Z resztą... starego psa nie da się nauczyć nowych sztuczek. Jeśli Laraziron miał braki w dobrym wychowaniu, ruganie go w tej chwili nic nie da. Może go jedynie rozzłościć, a tego młody Vaele nie chciał robić.
    Skończył mówić a wtedy skupił całą swoją uwagę na mapie. Nie była specjalnie skomplikowana i właśnie to go martwiło. Obraz przedstawiał zwykły dom, z prostym układem pomieszczeń. Oczywiście musiał przyjąć to, że ktoś kto ją stworzył prawdopodobnie w pośpiechu nakreślił szkic a potem poprawił rysunek. Niemożliwe, by stworzył ją mieszkaniec tego domostwa. Dlatego też równie dobrze mapa mogła być błędna.
    Spojrzał na Irę która jako pierwsza wyraziła swoje zdanie. Przez chwilę przyglądał się jej uważnie i jeśli wyłapała jego spojrzenie, posłał jej lekki uśmiech. Tylko on sam wiedział, czy był szczery czy sztuczny.
    Potem spojrzał na Viridiana bo ten postanowił zabrać głos jako kolejny. Oboje mówili z sensem, co spodobało się Thornowi. Jak na razie był sceptycznie nastawiony do całego planu bo... był pozornie prosty. Za mało szczegółów, dużo miejsc gdzie można się zwyczajnie wyłożyć. Ale kto wie, może nie zakończy się tylko na planowaniu i wreszcie ruszą dupska z tych niewygodnych krzesełek?
    Uśmiechnął się pod nosem na komentarz o beznadziejnych walorach obronnych a raczej ich braku. Vyron był ulepiony z podobnej gliny co sam Aeron. Łączyła ich nie tylko rasa, sława czy podobny stan skarbca ale i doświadczenie zdobyte przez lata na wojnach i wojenkach toczonych w Szkarłatnej Otchłani i Krainie Luster. Swoje przeszli i kiedy przychodził na to czas, korzystali z nabytej wiedzy.
    Powędrował wzrokiem za palcem Upiornego. Faktycznie w tym miejscu plany dwóch pięter były niespójne. Nałożone na siebie, tworzyły dziwną przestrzeń dokładnie w środku 'pomieszczenia' znajdującego się na górze.
    Kwestia wysyłania Syrenki jako zwiadu była mu właściwie obojętna. Owszem, znał ją i nawet lubił bo była słodko nieporadna, ale w tej chwili był skupiony na mapie. I z każdą sekundą coraz bardziej bolała go od tego wszystkiego głowa.
    Nie lubił działać bez przygotowanego wcześniej planu. Równocześnie, nie chciał w tej chwili sam go układać bo prawdę mówiąc... działali jak zwykli złodzieje. Pal licho, że Harz był kim był, okradanie go było tak samo haniebne jak zwykłe włamanie. Niezależnie jakie motywy nimi kierowały.
    Że też wszystko musiało być takie niepewne...
    Pochylił się i podparł na splecionych dłoniach. Myślał, gorączkowo szukał rozwiązania w miarę bezbolesnego. Jak wkraść się do budynku pozostając niezauważonym? Jak zrobić to tak, by nie powiązano go z tą całą akcją? Był Gwardzistą i aspirował na naprawdę wysokie stanowisko w Stowarzyszeniu Róży, dlatego nie mógł pozwolić sobie na nadszarpnięcie reputacji.
    Z zamyślenia wyrwało go pytanie Vyrona. Tylko on jeden mógł zobaczyć w tej chwili subtelne sygnały, że Vaele przestał się czuć komfortowo w tej sytuacji. Lekko zmarszczone brwi, maleńkie ruchy powiek mrużące oczy i usta zaciśnięte w poziomą kreskę.
    Thorn przez chwilę patrzył prosto w zielone oczy Rywala jakby chciał przesłać mu telepatycznie jakiś komunikat.
    W końcu jednak zamknął oczy, skrzywił się i odchylił na siedzeniu. Skrzyżował ręce na piersi co było chyba wystarczającym sygnałem, że jego postawa w tej chwili zmieniła się na zamkniętą.
    - Nie podoba mi się to. - powiedział sceptycznie - Te plany są tylko z pozoru proste, podobnie jak cała ta akcja. - otworzył oczy i spojrzał na każdego z osobna - Harz byłby idiotą gdyby chował klucz w domu. Byłby też idiotą gdyby trzymał go na statku. On trzyma go przy sobie. - brwi zmarszczyły się jeszcze bardziej - Dlatego też to jego w pierwszej kolejności powinniśmy zlokalizować. - zrobił pauzę po czym spojrzał na Vyrona.
    Wiedział jak zielonooki działa. Był sukinsynem jakich mało, załatwiał sprawy w siłowy sposób, jak najbardziej krwawy bo wierzył, że tym daje przykład. Bawił się w przedstawienia. Okrutny, bezlitosny typ. Gorszy od Harza, ba! tysiąc razy gorszy od tego pirata.
    Dlatego poleganie na Larazironie mogło się opłacić, przynajmniej w tej sprawie. Nie mogą jednak zrzucać wszystkiego na jednego Arystokratę bo Viridian w razie sukcesu upomni się o swoją stosownie powiększoną działkę. Oj, upomni się. A w razie porażki... cóż, smutno Thornowi będzie bez ich rywalizacji, przekomarzania i gierek. W końcu takie coś również urozmaica życie.
    Aeron miał już dosyć. Plan nie był idealny ale... ileż można gadać o jednym i tym samym? Powinni zacząć się zbroić, znaleźć Harza i wydrzeć mu klucz. Przecież każdy z nich dysponował mocą, mniej lub bardziej przydatną. Nie mogą cały czas siedzieć i planować bo niczego nie da się do końca przewidzieć!
    Patrząc na zielonookiego westchnął cicho. Chyba obaj byli już zmęczeni bezczynnością.
    - Jeśli tak po prostu władujemy się do posiadłości Syngdjunte, nie minie godzina a pirat dowie się o wszystkim. I nie będzie skłonny się z nami spotkać, by porozmawiać tylko zwyczajnie zwieje a wtedy nigdy go nie złapiemy. Wątpię by przybył się mścić, owszem, pasuje to do niego, ale wbrew pozorom myśli. - powiedział - I ma możnego protektora z którym ja na przykład nie chcę zadzierać, powtarzam. - zaznaczył ponownie - Dlatego proponuję wywabić go z kryjówki. Jest łasy na artefakty. Co prawda nigdy nie spotkałem go osobiście ale myślę, że to tylko kwestia mocniejszego zaciekawienia go przedmiotem. Jeśli się połasi na spotkanie oko w oko... sprawa klucza zostanie rozwiązana w miarę bezboleśnie. Jeśli nie... cóż, przejdziemy do planu B.
    Ponownie spojrzał na Viridiana a jego spojrzenie przez chwilę wyrażało jedno: "Dobra, chodźmy już stąd...Zacznijmy działać!"
    _________________




    Zapomniana

    Godność: Kalto
    Wiek: Na oko 19
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Wszekkiej maści słodycze, wodę oraz urocze, małe zwierzątka
    Nie lubi: Ciemności, samotności... a, no i zimna
    Wzrost / waga: 170 cm /ok. 50 kg
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj: Top, przepaska, skromne ozdoby, ostatnio naszyjnik z kolorowego piórka Event: puchata, podbita kurtka i nauszniki na te długaśne uszy
    Znaki szczególne: Rybi ogon/nogi czasem pokryte łuskami, długie uszy, skrzela, woń morskiej wody
    Pod ręką: Składany wózek inwalidzki
    Stan zdrowia: 100%
    Dołączył: 18 Sty 2017
    Posty: 82
    Wysłany: 18 Maj 2018, 20:09   

    Kalto nie widziała planu domu, toteż nie ingerowała w dyskusję pozostałych na temat rozkładu pomieszczeń czy innych rzeczy na ów temat. Usilnie unikała spojrzeń Vyrona. Strasznie źle mu z oczu patrzyło; jeżeli miała być ze sobą całkiem, ale to całkiem szczera, to nie chciałaby zostać z nim sam na sam. Bała się, że może coś mu wpadnie do głowy. Wolała kogokolwiek z zebranych poza nim.
    Postawiła szpiczaste uszy, kiedy Ede wspomniała o niej. Miała zostać... wabikiem? To znaczy - miała siedzieć w jednym miejscu i czatować? A co, jeśli ją znajdą; jeśli ją złapią i zechcą coś zrobić? Nie chciała przez nieuwagę skończyć jako sushi czy inne sashimi!
    - Jesteście pewni, że dam sobie radę? - zapytała nerwowo. - Ale będę mogła potem stanąć za sterami?
    Rzecz jasna, jeżeli nie będzie innego wyboru, to oczywiście, że pomoże. Zrobi wszystko, co w ich mocy, byleby udało im się ujść z życiem, a najlepiej i ze skarbem.
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 24 Maj 2018, 19:33   

    Rosemary zwracała uwagę na takie szczegóły. Niestety dla Ede, ale dostrzegła te subtelne zmiany w niej po tym jak ustalili, że to ona dostarczy list.
    Pytanie tylko, cieszyła się bo chciała być użyteczna i to pokazać, czy jednak naprawdę pakują się w pułapkę a Ede ma być incognito. Rosie nie pokazała po sobie krzty wątpliwości lub większego zainteresowania istotą. Na razie będzie obserwować.
    Przyglądała się planowi w ciszy, nasłuchując jednocześnie uwag pozostałych. Kwatera tego gościa wyglądała co najmniej dziwnie. Kilkanaście małych pokoi, wyglądających jak cele, kilka korytarzy, większych pokoi, dziwny pokój na piętrze, tuż naprzeciwko schodów. Mógł być czymś w rodzaju łazienki, może biblioteczki czy jakiegoś magazynu. Dużo ślepych „dróg”. Dwa wejścia, mało okien no i gwoździe programu. Dwa ślepe pokoje, bez drzwi, okien i schodów. Jeden mikro, drugi dość spory. Jak słusznie Vyron dostrzegł, nakładały się na siebie.
    Cały obiekt był dziwnie rozplanowany, miał masę wadliwych strategicznie miejsc. Sam w sobie wydawał się dość słaby w razie ataku. Nie znała się na architekturze czy budownictwie, ale te dwa ślepe „pokoje” aż za bardzo rzucały się w oczy, co słusznie zauważyła Ira.
    Wszystko się kupy nie trzymało, wszędzie są wielkie niewiadome, domniemania. Nie wiedzą praktycznie nic, wszystkiego mogą się jedynie domyślać.
    Plusem było to, że Thorn tyle wiedział o celu. Wydawał się pewny w tym co mówi. Spojrzała na zebranych, zastanawiając się nad tym jak to rozegrać.
    Vyron wyglądał na takiego, co się w tańcu nie pierdoli. Władowywuje się z całą ekipą, robi rzeźnie i załatwione. Thorn wyglądał na myśliciela, który załatwia sprawy bez niepotrzebnego rozgłosu i ofiar. Ira była w oczach Rosie pytajnikiem, Kalto wyglądała na taką co na myśl o czymś takim, szczypie się w rękę próbując wybudzić się z koszmaru.
    Ede wydawała się żmiją. Kombinuje, jest niewiadomą, może okazać się całkiem inna niż jest. To w jaki sposób działa, też było jednym wielkim domysłem.
    Ona sama najchętniej wślizgnęła by się do środka w roli prostytutki czy jak tam kto woli panienki do zabawiania. Uśpiłaby ich czujność alkoholem, tańcem i wyszła do toalety przypudrować nos. W tym czasie zrobiłaby szybkie rozeznanie po pomieszczeniach i jeśli by nic nie znalazła, zajęła by się celem. Upity, rozochocony facet to dość łatwy cel.
    Nie podobało jej się to, że Ede próbuje wszystko co wydaje się ważne i istotne, wziąć na siebie. Przeszukanie statku…
    - Śmiało, ale tylko jeśli Thorn albo Vyron z Tobą pójdą. We dwoje bezpieczniej, w razie ataku łatwiej się obronić a i dwoje nie rzuca się aż tak bardzo w oczy by był to zły pomysł.- uśmiechnęła się słodziutko do Ede. No i w razie gdybyś próbowała nas wychujać, Thorn czy Vyron będą naszym zabezpieczeniem.
    Kalto obserwatorem? Nie jest to zły pomysł.
    - Spoko. W iny sposób raczej się nie przydasz na razie, więc bycie obserwatorem to nie głupi pomysł.- kiwnęła głową, skubiąc od środka policzek w zamyśleniu.
    Wywabienie celu nie było złym pomysłem. Łowcy skarbów są dość prości ale niestety bardzo ostrożni. Zwykle potrafią zwietrzyć kłopoty, zanim te się jeszcze zaczną.
    - Pytanie tylko, co byłoby na tyle dla niego interesujące by się na to pokusił? W jaki sposób on się o tym dowie? I czym zapewnimy go, że mowa o autentycznym artefakcie? Kolekcjonerzy czy łowcy skarbów mają nosa do przekrętów czy spisków. - skierowała to pytanie do ogółu, mając odchyloną głowę w tył i wpatrując się w sufit. Było jej gorąąąco. Miała ochotę na kąpiel z bąbelkami.
    _________________
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 30 Maj 2018, 05:03   

    Marionetka słuchała uważnie stojąc przez cały czas w tym samym miejscu. Nie poruszała się, nawet nie wodząc wzrokiem po zebranych, którzy akurat zabierali głos. W błędzie byłby jednak ten, który stwierdziłby, że rozładowały jej się baterię, bądź z innego powodu odpłynęła.
    Słuchała uważnie tego jak reszta drużyny komentowała zebrane przez nią plany, lecz dopiero dźwięk słów Thorna, który uprzednio przyjęte zamierzenia modyfikował, zmusił ją do reakcji.
    - Nie sądzę, żeby nosił klucz przy sobie. - Zaczęła cichym głosem, jakby zdanie wyrwało jej się całkowicie przypadkowo z głowy. Spojrzała po wszystkich i dodała - tym razem głośniej - Jest nas jednak dostatecznie dużo, żeby sprawdzić wszystkie możliwości. - położyła dłonie na stole i po zapewnieniu wszystkich, że jest to tylko propozycja kontynuowała: - Jeżeli sprawdzilibyśmy w tym samym czasie statek, dom oraz samego kapitana mielibyśmy pewność, że nie przeoczymy niczego, a także, że niczemu nie uda się wymknąć z naszych rąk. - Statek mógł opuścić port, a dom będący jak na razie tylko fanaberią kolekcjonera błyskotek (acz pirata co prawda) mógł zostać ufortyfikowany. Z drugiej strony w głosie Ede dało się wyczuć, że ma pewne wątpliwości. - Zdaje mi się, że negocjowanie z Syndgjunte lepiej powierzyć jednej osobie. To ryzykowne. Jednak wydaje mi się, że ktoś taki nie przystąpi do negocjacji bez przewagi. Gdyby tylko zajął się tym ktoś, kto byłby w stanie łatwo się wymknąć z takiej rozmowy, reszta mogłaby się zająć przeszukaniem statku i domu. Odliczając naszą syrenkę oraz kogoś kto pozostanie pilnować statku pozostają nam cztery osoby. - Westchnęła cicho i dała im chwile na przemyślenie. Sama najwidoczniej z niej skorzystała, gdyż kilka chwil później dodała jeszcze:
    - Tylko że będziemy rozdzieleni i jeżeli komukolwiek się nie uda, to nasza wyprawa się poważnie skomplikuje, a to nie jedyne kłopoty na jakie możemy trafić... - Urwała nagle w połowie i przez dłuższą chwilę milczała, dając wszystkim wypowiedzieć swoje kwestie. Na słowa Rosemary o tym, żeby Thorn lub Vyron poszedł z nią tylko kiwnęła głową, na znak, że się zgadza. I dopiero gdy Zjawa powiedziała już wszystko Ede zabrała głos ponownie:
    - Chciałabym zaproponować głosowanie dotyczące rozdzielenia się. Musimy zdecydować czy skupimy się na jednym, czy podzielimy się i postaramy się zbadać wszystkie tropy. Zgadzacie się?
    I dała wszystkim się wypowiedzieć co do tego, czy nie mają nic przeciwko podjęciu pierwszej podczas tej wyprawy wiążącej decyzji, która może mieć duży wpływ na przebieg ich wyprawy. Jeżeli wszyscy, a przynajmniej większość się zgodziła Marionetka kontynuowała. W innym wypadku w tym miejscu kończy się post.
    - Nie powinniśmy ignorować zdania organizatora, a pan Njestd najprawdopodobniej chce pozostać przy swojej wiedzy i pierwotnym planie. Dlatego pozwolę sobie zaliczyć jego głos na skupienie się na samej posiadłości. Natomiast jeżeli chodzi o mój głos, to uważam że... - wstrzymała się na chwilę, zapewne próbując wybrać w końcu jedną z opcji - powinniśmy się rozdzielić.
    Dodając jeszcze małą uwagę o charakterze technicznym. Wiadomo, że wszyscy muszą się wypowiedzieć co do faktu, czy głosowanie się odbędzie. Żeby jednak nie przedłużać niech głosy będą oddawane tak jak tutaj na końcu posta ze wskazaniem, że ta część posta dotyczy tylko sytuacji, w której do głosowania dojdzie. A! Jeszcze mały detal. Jeżeli ktoś zagłosuje za bieganiem grupą, to niech będzie tak miły i od razu wypowie się czy wolicie przeszukiwać statek/posiadłość czy może spotkać się z piratem. Chociaż to wszystko będzie liczone jako jedno na potrzeby tego głosowania, to w wypadku wygrania opcji ścisłej współpracy dochodzi potrzeba zdecydowania gdzie postawić pierwsze kroki.
    _________________

    *****




    Siedem Nieszczęść: Gniew

    Godność: Ira Inferveo
    Wiek: około 20
    Rasa: Cień
    Lubi: Ogień, ciekawe i niezwykłe rzeczy
    Nie lubi: Sezamu, idiotów i dręczycieli, nazywania jej Irką
    Wzrost / waga: 172cm / 55kg bardzo żywej wagi
    Aktualny ubiór: Czarna kurtka o głębokich kieszeniach, szara koszulka z logo jakiegoś mało znanego zespołu, brązowe spodnie myśliwskie, wojskowe buty, solidny pasek, pomarańczowa bandana. Event: Wojskowe buty, spodnie myśliwskie, sweter, pas.
    Znaki szczególne: Blizna po oparzeniu na lewym nadgarstku
    Zawód: Kucharz / dorywczo tancerka z ogniem
    Pod ręką: zapalniczka zippo, klucze, scyzoryk climber victorinox, komórka, zegarek
    Broń: noże - Camillus Heat w kieszeni kurtki i nóż myśliwski z hakiem na pasku, na plecach
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    Dołączył: 06 Lis 2016
    Posty: 138
    Wysłany: 2 Czerwiec 2018, 00:32   

    Przemilczała, że to dość ograniczone spojrzenie na sytuację. To, że sprawdzi się wszystkie potencjalne miejsca nie oznacza jeszcze, że znajdzie się wszystkie potencjalne kryjówki. Znalezienie takiej banalnie prostej skrytki w panelu podłogi bez wiedzy o niej lub naprawdę dużej ilości czasu graniczy z cudem.
    Ira zrobiła dość skonfundowaną minę i przerwała Ede.
    - Zaraz. Chyba mieszają mi się te dziwne nazwiska. Czy ten Syngjunte cały to nie był ten, któremu mieliśmy gwizdnąć dzwonek? - kiedy to się zmieniło na negocjacje z nim? Przysnęła czy ki diabeł?
    Niespecjalnie rozumiała w jaki sposób ona dochodzi do takich wniosków. Były jednocześnie bardzo precyzyjne i zupełnie nie związane z sednem problemu. Chyba, że ona czegoś tu nie widziała i nikt jej nie chciał oświecić.
    - Bo jak wszystkim się nie uda to będzie lepiej? Każdy tu chyba zdążył zauważyć, że to ryzykowna sprawa. A jak nie to jest skończonym durniem. - odparła dość złośliwie na wątpliwości Marionetki.
    Głosowanie? Pass. Nie zna się na tym.
    - Zostawiam decyzję panom. Możemy się nie zgadzać w pewnych kwestiach, ale mają doświadczenie najbardziej przydatne w obecnej sytuacji. - powiedziała z dość cierpką miną, ale szczerze. Robiła szemrane rzeczy w swym życiu, ale sama. To dość zasadnicza różnica.
    Prychnęła tylko słysząc o organizatorze. Gdyby nie cholerna ciekawość to by już zrezygnowała przez jego podejście. Przynajmniej reszta uczestników wydawała się na tyle trzeźwo myśląca, że może coś z tego wyjdzie nawet z kimś takim kto to wymyślił.
    - Tyle, że go tu nie ma i to nie on się pakuje w to wszystko więc mam gdzieś co on sądzi.
    _________________
    Ogień to siła, która niszczy lub tworzy - zależy jak ją pokierujesz. Tak jak gniew...


    Ognista ręka
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 4 Czerwiec 2018, 04:44   

    To całe planowanie zaczynało być zwyczajnie nudne. Ile można siedzieć i wymyślać plan, który i tak zapewne nie wypali? Nie tyle przez uczestników co przez zbyt wiele zmiennych by móc cokolwiek przewidzieć. Dla przykładu, w budynku i na statku mogli być ludzie. Każdy ruch owych ludzi to jedna zamienna, która należy uwzględnić. Problem w tym, że poza zmiennymi pozostawały jeszcze niewiadome w postaci ilości osób na statku lub w domu, ich ostrożności, podejrzliwości i uzbrojenia. Dodatkowo trzeba było uwzględnić wypadkową, którą w tym wypadku stanowił rezultat lub suma zaistniałych czynników.
    Zatem opracowywanie szczegółowego planu działania, uwzględniającego podział na grupy lub działanie zbiorcze mając jedynie plany budynku i przypuszczenia przypominało przepowiadanie przez siedzącego, starego wieśniaka pogody poprzez unoszenie w powietrze jąder osła. Wszystko było dobrze do czasu, gdy po uniesieniu jaja owego upartego stworzenia odsłaniały był barometr, kwiaty powoju lub choćby butelkę z pijawkami. A jeśli nie? No właśnie, wówczas było to działanie podobne do ich obecnego planowania. Były plany domu (czyli jaja osła), byli oni (czyli stary wieśniak), było działanie (czyli podniesienie owych jąder) ale co dalej? Dalej powinny być kwiaty powoju, butelka z pijawkami lub barometr czyli to, co trzeba było uznać za niewiadomą i zmienną.
    W prawdzie planowanie działać grupowo lub pojedynczo miało sens, bo w końcu nie mogli wejść do domu pirata i szwendać się po nim radośnie całą bandą, a zapytani o to co robią, wypalić z pytaniem „Wybacz dobry człowieku, ale gdzie tu się można wysrać?”. Trzeba było wymyślić jakieś inne działanie. Od biedy dom mogły sprawdzić kobiety (zwłaszcza Rosie), bo w końcu kto zabroni szefowi sprowadzać sobie panienki? Statek zaś mogli przeszukać choćby pod pretekstem zamustrowania się czy zwykłej dostawy zaopatrzenia. Przecież załoga też musi coś pić i jeść, prawda? Sprawdzanie arystokraty pod kątem posiadania klucza Viridian (po krótkim namyśle) osobiście by sobie odpuścił, ale nie chciał bronić innym rozrywki.
    W końcu gdy się żyje ponad pięćset lat to zabijanie też staje się jakąś formą rozrywki.
    Postanowił jednak zabrać głos by dokonać niejako podsumowania faktów.
    - Mamy zatem trzy możliwości. Pierwszą jest dom, drugą statek a trzecią sam pirat. – powiedział obojętnym głosem nie przerywając zabawy kryształem – Zakładając, że ów pirat ma ten klucz przy sobie, musimy przyjąć założenie, że raczej nie opatrzył go stosownym podpisem ułatwiającym weryfikację. Ponadto zdecydowanie nie nosi go na wierzchu. Jeśli odrzucimy najmniej skomplikowaną metodę, jaką jest eliminacja celu i wydarcie wszelkich dostępnych kluczy z jego stygnącego trupa, to jak winniśmy wejść w jego posiadanie? – zapytał patrząc po zebranych - Z resztą nawet gdybyśmy go wyeliminowali, to na truchło prędzej czy później, a znając szczęście wszystkich zabójców – prędzej, ktoś się napatoczy, a wtedy okolica może zrobić się nad wyraz ciasna i nieprzyjemna. – rozłożył dłonie w geście „no co ja na to poradę?” i mówił dalej - Rzecz jasna możemy przebrać się np. w mundury gwardzistów i dokonać jego aresztowania, zabrać gdzieś gdzie ptaki w locie zawracają a mgła konie dusi, przesłuchać i zakopać albo spalić. W końcu piraci mają wielu wrogów. Niestety problem w tym, że podjęte później kroki mające na celu wykrycie domniemanych sprawców i ukaranie bandytów za podszywanie się pod gwardię z pewnością odbiłyby się na lokalnej ekonomii, a to wielu osobom nie było by na rękę. – mówiąc to popatrzył na swój zielony kryształ.
    Mówił to tonem zupełnie pozbawionym emocji (nawet do pewnego stopnia znudzonym), ale prawda była taka, że zarówno Viridiana jaki i Bękarta zatrzymanie i zamknięcie przemytniczych hersztów, a co za tym idzie dezorganizacja siatek przemytniczych, paserskich, kupieckich i transportowych, mocno trzepnęłoby po kieszeni. Kolejnym problemem było to, że Aeron Vaele vel Bękart, będący dowódcą Gwardii, zmuszony byłby interweniować niszcząc własne siatki, bowiem w trosce o własne stanowisko a może nawet skórę, musiałby być skuteczny w tym co robi. W końcu nie od dziś wiadomo, że na zdecydowane kroki przychodzi pora wtedy, gdy bandyci zaczynają podszywać się pod stróżów prawa. Niestety, nagłe zubożenie i utrata części rynku przez ród Vaele była w tym momencie wysoce niewskazana. Ponadto należało brać pod uwagę, że ostatnimi czasy na arenie gospodarczo-ekonomicznej co raz aktywniejszy stawał się ród Venefici, którego aktualne priorytety pozostawały dla Viridiana nieznane. Może Bękart będzie miał jakieś informacje? Będzie musiał przy jakiejś okazji zapytać.
    - Niemniej nic nie stoi na przeszkodzie by spotkać się z imć Piratem i porozmawiać, kto wie, może sam odda kluczyk lub powie gdzie owego szukać? Zastanówmy się zatem, czego ponad wszystko mógłby pragnąć przemytnik narażony na łaskę i niełaskę losu? Prawdopodobnie możliwości swobodnego przemieszczania się, bezkarności i możliwości ucieczki przed każdym patrolem. Cóż, jest na to sposób, a skoro ów jegomość o niewymawialnym nazwisku jest na dodatek kolekcjonerem błyskotek, to skłonić go do spotkania, będzie rzeczą prostą. – powiedziawszy to odłożył na stół będący głowicą laski kryształ, którym się do tej pory bawił i sięgnął po kieszeni. Już po chwili w jego dłoni pojawił się nieco mniejszy kawałek czerwono-fioletowego kryształu przypominający kolorami erytryn . Przez chwilę trzymał go w dłoni i oglądał niczym jubiler sprawdzający wartość materiału, z którym przyjdzie mu pracować.
    Kryształ był czysty, nie miał skaz ani inkluzów innego typu a jego struktura dawała ładny ogień na wstępnie ukształtowanych fasetkach. Do tego był dość twardy i dość drogi.
    Będzie jak znalazł – pomyślał Viridian zabierając się do formowania.
    Miał już wstępne wyobrażenie tego co zrobi. Myślami powędrował do czasu zatrzymania Scarlet i odebrania jej krzyżyka MORII. Skupił się właśnie na krzyżyku. Na jego kształtach i wyglądzie ogólnym.
    Kryształ rozbłysnął delikatnym zielonym światłem po czym zaczął rosnąć, rozchodzić się na boki i zawijać. Formował się w krzyż, a każde jego zagięcie czy ukształtowany szlif, wydobywało z minerału dodatkowe blaski i ognie.
    Trwało to tylko chwilę i krzyż był gotowy.
    - Myślę, że krzyż MORII będzie dostatecznym wabikiem. – powiedziawszy to rzucił krzyżyk na stół tak aby każdy kto zechce mógł go obejrzeć - W końcu nikt, kogo sumienie jest czyste, nie wie, jak naprawdę wygląda krzyż MORII. A jeśli chodzi o jego działanie i właściwości teleportacje, to ze zrozumiałych względów nie ma możliwości jego przetestowania. Zakup w ciemno. Uprzedzając ewentualne uwagi dodam, że jeśli okaże się, iż nasz nieszczęsny pirat wie jak wyglądają krzyże tej organizacji i jak się ich używa, wówczas z pewnością znajdą się takie osoby, które zainteresują się nim nad wyraz ochotnie, a wtedy kluczyk będzie najmniejszym z jego problemów.
    Przerwał na chwilę i spojrzał na Aerona
    - Abstrahując od naszej misji. Orientujesz się może w aktualnych priorytetach rodu Venefici ? - zapytał biorąc do reki odłożony chwilę wcześniej kryształ.
    Wyprawa - wyprawą a misja - misją, ale rękę trzeba trzymać stale na pulsie. Z tego też powodu obaj Arystokraci musieli mieć pewność, że pod ich nieobecność ekonomiczno - gospodarcze status quo zostanie utrzymane, lub w najgorszym razie zmieni się tylko nieznacznie.

    Viridian postanowił wstrzymać się od głosu, aż do chwili gdy wszyscy się wypowiedzą na temat sposobu działania i miejsc, które należy sprawdzić. Niemniej, ze względów organizacyjnych prawdopodobnie przychyli się do działania w rozdrobnieniu lub dwu osobowych zespołach.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 7 Czerwiec 2018, 00:59   

    Wysłuchał zdania każdego z uczestników rozmowy ze spokojem. Gdy ktoś zabierał głos, przenosił na niego spojrzenie swoich tęczowych oczu i słuchał, bez przerywania, bez robienia min... Bezrefleksyjnie niemal. Zdarzyło się kilka razy, że wyłączył mózg. Dla niego cel był jasny, skoro mieli zacząć od odebrania klucza, powinni przede wszystkim skupić się na tym, a nie planować wszystko po kolei. Jakoś już tak jest, że gdy plan wchodzi w życie, zaczyna się walić na łeb, na szyję.
    Zdawało mu się, że najtrzeźwiej myślącą osobą w tym pomieszczeniu jest niestety Vyron, ale nie brało się to z niczego. Znał go bardzo długo bo ponad 200 lat. Przez ten czas obserwowali się nawzajem, uczyli siebie by wiedzieć czego mają się spodziewać. I chociaż nie wszystkie ruchy dało się przewidzieć, Aeron był pewien Viridiana i tego, że Upiorny nie otworzy ust jeśli uwaga nie jest przemyślana.
    Dodatkowo mieli podobne doświadczenie. Obaj odsłużyli swoje w wojsku i naprawdę potrafią planować. W końcu utrzymanie majątku to nie tylko wydawanie rozkazów Służbie, każdy z nich miał podstawowe nauki dotyczące biznesu i ekonomii w małym paluszku.
    Thorn miał wrażenie, że Ede sama nie do końca wie co robić. A niestety taki Przywódca to marny Przywódca. Jeśli ma zastąpić nieobecnego Njesdta, powinna być pewna swoich słów i w wielu wypadkach nie pytać ich o zdanie. Głosowanie? Dobra rzecz, ale niepotrzebna. Gdyby dostali jasne wytyczne, zabraliby się za robotę a tak... Ede sprawia wrażenie chwiejnej, niegodnej zaufania i zwyczajnie podejrzanej. Nie wiedzieli o niej nic i nie było czasu na bliższe poznawanie się, dlatego lepiej wypadłaby gdyby była pewniejsza siebie.
    Ale Vaele nie miał zamiaru uczyć jej jak dowodzić. Zamiast tego wymieniał spojrzenia z Viridianem. Toczyli niewerbalną rozmowę i zgadzali się w wielu aspektach. Upiorni zwyczajnie wiedzieli, że mimo iż są Rywalami od wielu, wielu lat, tylko na siebie mogą liczyć w razie problemów. Ich relacje były dziwne, bo nie znosili się jak psy ale jednocześnie nie potrafili przestać o sobie myśleć, nie potrafili wykluczyć z planów i obliczeń ruchów drugiej strony. Nawet w biznesie Aeron brał pod uwagę politykę Viridiana, a Vyron z pewnością obserwował i analizował poczynania młodego Vaele.
    Zmarszczył brwi kiedy zielonooki zaczął mówić o podszywaniu się pod Gwardzistów. To absolutnie nie wchodziło w grę nie dlatego, że grzechem byłoby splamić mundury tak niecnym postępkiem. Thorn zwyczajnie miał za dużo do stracenia. Jego pozycja w Gwardii Arcyksiążęcej była bardzo wysoka i zapewne zniknięcie kilku kompletów ubrań byłoby zamiecione pod dywan, ale Aeron nie mógł ryzykować swoim dobrym imieniem.
    Zaniepokoił się tylko dlatego, że Laraziron w chwili mówienia o podszywaniu się, patrzył na własny kryształ. Czarnowłosy stracił więc kontakt wzrokowy a tym samym zerwana została ich milcząca konwersacja.
    Obserwował jak rogaty wyjmuje pięknie zabarwiony kryształ. Uśmiechnął się, kiedy tamten zaczął formować go nadając mu kształt krzyża. Obaj Upiorni doskonale wiedzieli co miała imitować ta błyskotka. I prawdę mówiąc Fałszywy Krzyż MORII wyszedł Vyronowi pięknie.
    Aeron sięgnął po klucz który wylądował na stole i przyjrzał mu się z bliska, obracając go w palcach.
    - Piękny, ale czegoś mu brakuje. - powiedział, patrząc wyzywająco na Viridiana. Chwycił błyskotkę w lewą dłoń, drugą natomiast wygiął i wykonał zgrabny ruch. W kącie pomieszczenia coś zatrzeszczało i wyrwane nie wiadomo skąd, poszybowało w stronę dłoni. Rogaty złapał w locie zwykły, żelazny widelec z wyłamanym jednym ząbkiem i przyjrzał się mu dokładnie. W następnej chwili położył narzędzie na krzyżyku, w lewej dłoni i ponownie wykonał prawą kilka ruchów, zgięć palcami.
    Widelec zaczął się giąć, rolować i wydłużać. Metal z którego został wykonany uformował się w cieniutki drucik i zaczął oplatać kryształ, tworząc fantazyjne wzory, zupełnie jakby pracował nad tym nie on, Aeron Vaele, a znamienity Jubiler. Już po chwili błyskotka była gotowa, uzupełniona o element metalowy, co nadawało jej elegancji i sprawiało, że wyglądała zupełnie jak oryginał.
    Thorn ujął krzyż i dmuchnął z uśmiechem, jakby chciał pozbyć się z niej kurzu. To sprawiło, że metal oplatający kryształ zrzucił brzydką śniedź i przebarwienia, stając się błyszczący niczym srebro.
    Po wszystkim mężczyzna odłożył Fałszywy Artefakt i przesunął go na środek, by inni mu się przyjrzeli, jeśli mieli ochotę.
    Prawda była taka, że gdyby Vaele i Laraziron chcieli działać razem, ich współpraca byłaby naprawdę owocna i dawałaby zjawiskowe efekty. Szkoda, że zwyczajnie się nie znosili i przy pierwszej lepszej okazji, w towarzystwie innych, dogryzali sobie jak tylko mogli.
    Spojrzał najpierw na Rosemary, potem na Irę. Obie miały jakiś pomysł na rozpoczęcie całej akcji i widać było, że podobnie jak mężczyźni, również i one miały dosyć gadania.
    - Nie chcę decydować za wszystkich. Skoro ma to być głosowanie, nie będę nikomu odbierał prawa głosu. - powiedział i zaplótł ręce na piersi - Jeśli zaś chodzi o mnie, jestem za wyznaczeniem dwuosobowych zespołów i rozdrobnieniem. Nie mnie jednak rozdzielać grupy, nie mnie oceniać gdzie kto nada się najlepiej. - wzruszył ramionami - Nie ja jestem Organizatorem. - spojrzał na Ede unosząc głowę nieco wyżej - Jaka szkoda, że nie ma go z nami. - dodał a w jego oczach błysnęła złośliwość, bo miał już serdecznie dosyć roztrząsania spraw nieważnych. Zwyczajnie zaczął się nudzić. Miał wrażenie, że nie ustalili jeszcze niczego a rozmowa rozwlekała się już nie na minuty ale godziny. Ile czasu minęło? Może i Upiorni Arystokraci żyją o wiele dłużej, lecz jak każde inne istoty cenią sobie czas i nie trwonią go na czcze gadaniny.
    Kiedy Vyron zadał pytanie, Thorn odchylił głowę nieco do tyłu i spojrzał na niego spod półprzymkniętych oczu. Przez chwilę milczał, oceniając mimikę twarzy Rywala, czytając z ruchu jego zmarszczek.
    - Niestety niewiele wiem o rodzie Venefici. - powiedział ściszonym głosem, niemniej podszytym śmiertelną powagą - Obawiam się jednak, że Venefici wiedzą o nas więcej niż my o sobie sami, drogi przyjacielu.
    Lekkie drgnięcie brwi powinno dać Viridianowi sygnał, że sprawa wcale nie jest łatwa i na pewno nie można o niej dyskutować na nieznanym terenie, wśród nieznanych osób. Jednocześnie poza jaką teraz prezentował Aeron wskazywała na pewność siebie i to, że to tylko kwestia czasu zanim znany z przemysłu sukienniczego ród Venefici, zostanie rozpracowany a polityka rodu Vaele odpowiednio zmieniona, dostosowana do nowych okoliczności.
    _________________




    Zapomniana

    Godność: Kalto
    Wiek: Na oko 19
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Wszekkiej maści słodycze, wodę oraz urocze, małe zwierzątka
    Nie lubi: Ciemności, samotności... a, no i zimna
    Wzrost / waga: 170 cm /ok. 50 kg
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj: Top, przepaska, skromne ozdoby, ostatnio naszyjnik z kolorowego piórka Event: puchata, podbita kurtka i nauszniki na te długaśne uszy
    Znaki szczególne: Rybi ogon/nogi czasem pokryte łuskami, długie uszy, skrzela, woń morskiej wody
    Pod ręką: Składany wózek inwalidzki
    Stan zdrowia: 100%
    Dołączył: 18 Sty 2017
    Posty: 82
    Wysłany: 10 Czerwiec 2018, 21:01   

    Wtem Kalto skupiła swój wzrok na położonym na stole przez Vyrona krysztale, który nagle zmienił się w krzyżyk. Co to było, jakiś dziwny artefakt? A może zwykła błyskotka go przypominająca? Określił go mianem Krzyża MORII. Co to była ta cała MORIA? Cokolwiek to było, sądząc po słowach nadętego arystokraty, nie należało ono do najbielszych na świecie - zarówno MORIA, jak i ten jej Krzyż. Czy piraci dadzą się nim przekupić? Może okaże się, że nawet będą się o niego kłócić, jeśli faktycznie zechcą go posiąść? To by im wtedy ułatwiło wtargnięcie do środka...
    W tym czasie nastał moment na głosowanie: rozdzielają się czy trzymają razem? Szprocia popatrzyła niespokojnie po zebranych. To mogło być niebezpieczne i osobiście wolałaby trzymać się z kimś obok. Sama niespecjalnie dałaby sobie radę na suchym lądzie.
    - Jestem za... podzieleniem się na dwójki - zabrała wreszcie głos, podjąwszy decyzję.
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 24 Czerwiec 2018, 13:25   

    Ona się do pertraktowania nie nadawała. To było jasne jak słońce, chyba nie tylko dla niej. Nie miała w zwyczaju rozmawiać, nie potrzebowała tego w pracy. Nawet jeśli przed wykonaniem zlecenia, musiała urobić sobie grunt do tego, to zwykle robiła to tak by nie musieć wylewać z siebie jakichś elaboratów. Wolała działać, niźli ciągle ględzić.
    Dlatego też gdy Ede powiedziała to, co było oczywiste Rosemary siedziała cicho, obserwując jedynie resztę. Z obecnych do tego nadawałby się najlepiej Thorn, od biedy Vyron. Gorzej, że są arystokratami. Mogą nie chcieć narażać swojego wizerunku. Ich udział w tym wszystkim był dość komiczny. Jakby nie patrzeć są to osoby publiczne. Do tego Thorn jest gwardzistą. Jak tylko w obieg pójdzie news, że arystokraci bawią się w najemników, okradają pirata i szukają skarbu, to ich reputacje raczej na tym ucierpią. Dlaczego więc się zdecydowali na wzięcie udziału w tym wszystkim?
    Przydałyby się krótkofalówki. Sęk w tym, że w jej torbie były tylko dwie. Wzięła je i kilka innych drobiazgów w razie wu. Musiała mieć na uwadze to, jak bardzo ten świat jest ograniczony względem technologi i jak bardzo może to utrudnić powodzenie misji. Dodatkowo, z tu zebranych chyba tylko Ira zdawała się osobom która zrozumiałaby do czego służą krótkofalówki.
    Westchnęła.
    - Mam dwie krótkofalówki. Jeśli żadne z tu zebranych, nie posiada mocy telepatycznych, możemy ich użyć. Problemem jedynie jest to, że są tylko dwie. - dotychczas nie pracowała w zespole. Była wolnym strzelcem, więc to całe omawianie wszystkiego, głosowania i inne bzdety wielce ją irytowały.
    - Pokrótce wyjaśnię czym jest krótkofalówka, z racji że chyba tylko Ira wie co to, a niewiedza bywa problematyczna. Są to urządzenia ze Świata Ludzi. Służą do przesyłania między poszczególnymi odbiornikami informacji głosowych, używając do tego fal krótkich od 3 do 30 Mhz. Czyli załóżmy, że Thorn kilknie na guzik z boku tego puzderka, powie coś do niego, to Vyron trzymający drugą krótkofalówkę usłyszy to przez swoje puzderko. Mają zasięg do mniej więcej dwóch- trzech mili. Dzięki nim dwie grupy mogą utrzymać między sobą kontakt, bo jak już wspomniałam, posiadam tylko dwie.- zakręciła wokół swojego palca, pasmo blond włosów. Jak tak sobie teraz myślała, to doszła do wniosku, że jest głodna.
    Ah ta demokracja. Tej zgrai naprawdę brakowało jednego przywódcy który podjął by wszystkie decyzje i w końcu by ruszyli z czymkolwiek.
    - Rozdzieleni przetrząśniemy więcej miejsc, jednak zmniejszają się tym samym nasze możliwości bojowe. Do tego kontakt będzie utrudniony.- spojrzała wymownie w sufit.
    - Jestem za.- uśmiechnęła się słodziutko. Ira w końcu powiedziała coś co zgadzało się z myślami Rosie.
    - Njestd może i organizuje to wszystko, ale nie bierze czynnego udziału, tak więc liczenie jego zdania na ten temat jest lekką abstrakcją. To nie on się będzie narażać, więc może sobie swój głos wsadzić głęboko w tyłek.- przeciągnęła się i położyła głowę na stole. Zaczynała się nudzić.
    Poczekała aż Vyron skończy mówić. A mówił z sensem, dobrze się tego słuchało. Poczuła mrowienie w koniuszkach palców, gdy zeszło na temat zabijania pirata. Oh, jakże bardzo miałaby ochotę to zrobić. A jeszcze gdyby okazał się on jakąś ciekawą rasą! Jakże cudownie byłoby w nim poszperać… Zebrać próbki do badań. Myśląc o tym miała lekko rozmarzone spojrzenie.
    Nie wiedziała czym jest MORIA i dlaczego jej krzyż byłby tak rozkoszną wizją dla tego pirata. Wyłapywała więc ze słow Thorna i Vyrona, którzy ten krzyż stworzyli, każdą istotną informację. Oryginalny krzyż ma moc teleportacji. Dość ryzykowne zagranie. Podobało jej się. MORIA najwidoczniej była jakąś szajką lub organizacją, wnioskując po tym jak Vyron się o niej wypowiadał.
    Swoją drogą moce obydwojga arystokratów były interesujące. Korciło ją by wziąc jakoś od Vyrona próbkę kryształu, ale się wstrzymała. Będą inne okazje.
    - Czyli podsumowując. Rybcia będzie na jakiejś wieży robiąc za nasze oczy. Jedno z nas musi pilnować statku, pozostała czwórka dzieli się na dwie pary i przetrząsa to co trzeba. Tylko dwa zespoły dostana krótkofalówki, tym którzy nie wiedzą co i jak, ja albo Ira pokażemy jak ich używać.- Potrzebowała się napić.
    _________________
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 4 Sierpień 2018, 18:28   

    Czas mijał, a zebrani
    e przeciągało się niemiłosiernie, tak że każdy chyba miał już dość mozolnych ustaleń i zbaczania z drogi przy każdej okazji.
    Ede jednak wydawała się cierpliwie słuchać wszystkiego co uczestnicy wyprawy mówili, choć i w jej wypadku dało się dostrzec znużenie. Zamiast reagować żywo na każde słowo i aktywnie uczestniczyć we wszystkim, nawet jeżeli nic nie mówiła, stała po prostu i słuchała tego co każdy z zebranych miał do powiedzenia.
    -Wiem, że to dość ryzykowne, jednak z naszej grupy do rozmowy z piratem najlepiej chyba będą pasować panowie Upiorni. Dlatego proponuje, żeby powierzyć im to zadanie wspólnie. Nasza syrenka dostanie jedno z tych dziwnych rzeczy - o ile te rzeczywiście działają - i ulokuje się w miejscu, z którego będzie widzieć możliwie jak najwięcej. Drugie będzie przeznaczone dla grupy, która będzie musiała przeszukać dom, w której będzie pozostała trójka, aczkolwiek ja dołączę dopiero gdy sprawdzę statek.
    Po tych słowach spojrzała po wszystkich, jakby chcąc się upewnić, że dobrze odczytała poczynione przez nich ustalenia. W końcu do negocjacji nie nadawał się ani Ira, ani Rosemary, ani Njestd, który najpewniej by odrzucił ten pomysł, ani też sama Ede. A skoro było już ustalone, że syrenka zajmie się obserwacją i ostrzeganiem, to dalszy podział był niemal oczywisty. Marionetka sama chciała sprawdzić statek i nie był to cel priorytetowy, nie było więc sensu odciągać aż dwóch osób do tego zadania i pozostawania sporej posiadłości tylko dla jednej pary oczu.
    I teraz mała uwaga od MG. Mógłbym tutaj jeszcze zostawić nieco miejsca na ewentualne spory i ewentualne zmiany tego podziału zadań, jednak rozciągnęłoby to początek eventu jeszcze bardziej. Dlatego jeżeli ktoś uważa, że taki podział jest niedopuszczalny niech skontaktuje się ze mną prywatnie i wtedy ustalimy nowy, który będzie odpowiadał wszystkim. Na tę chwilę pozwólcie jednak, że przejdziemy dalej.
    Jeśli Ede nie usłyszała żadnych głosów sprzeciwu zebrała list i schowała go ponownie do kieszeni, natomiast mapę podała tej z duetu RosIra, która znajdowała się bliżej, aby obie dziewczyny mogły wspólnie się jej przyjrzeć i ustalić co powinny zrobić. Krzyż natomiast został w rękach tych, którzy go stworzyli - w końcu to ich zadaniem było go wykorzystać.
    Na nieco dłużej zatrzymała się przy krótkofalówkach. Wzięła nawet jedną z nich do ręki i oglądała przez chwilę, jednak nie zdecydowała się jej użyć, a raczej potwierdzić swoje obawy, że te nie będą działać. Niestety bowiem te okażą się być całkowicie bezużyteczne, gdy już dojdzie do prezentacji czy testów.
    Na zakończenie Ede powiedziała im jeszcze gdzie mogą znaleźć jej kajutę i tam właśnie można skierować się, gdyby ktoś chciał nawiązać z marionetką jakiś kontakt.
    A co z tymi, którzy nie chcą? Moglibyśmy już przybić do portu, lecz dam wam jeszcze możliwość porozumienia się między sobą. Powiedzmy, że każdy ma maksymalnie trzy posty i może wykorzystać je na spotkanie się z innymi członkami wyprawy. Możecie poświęcić ten czas na omówienie planu, demonstracje działania krótkofalówek czy nawet na jakieś niegodziwości. Jeżeli ktoś będzie potrzebował mogę zwiększyć ograniczenie postów do pięciu dla tej osoby.

    Tylko możecie sobie zadać pytanie co z kolejką? W końcu ktoś może nie skorzystać z tych postów i czekać na dalszą część misji, prawda? Dlatego też w następnym poście niech każdy napisze czy i jak zamierza wykorzystać ten czas, a ja odpowiednio ułożę kolejkę, by każdy wiedział po kim ma pisać!
    _________________

    *****




    Siedem Nieszczęść: Gniew

    Godność: Ira Inferveo
    Wiek: około 20
    Rasa: Cień
    Lubi: Ogień, ciekawe i niezwykłe rzeczy
    Nie lubi: Sezamu, idiotów i dręczycieli, nazywania jej Irką
    Wzrost / waga: 172cm / 55kg bardzo żywej wagi
    Aktualny ubiór: Czarna kurtka o głębokich kieszeniach, szara koszulka z logo jakiegoś mało znanego zespołu, brązowe spodnie myśliwskie, wojskowe buty, solidny pasek, pomarańczowa bandana. Event: Wojskowe buty, spodnie myśliwskie, sweter, pas.
    Znaki szczególne: Blizna po oparzeniu na lewym nadgarstku
    Zawód: Kucharz / dorywczo tancerka z ogniem
    Pod ręką: zapalniczka zippo, klucze, scyzoryk climber victorinox, komórka, zegarek
    Broń: noże - Camillus Heat w kieszeni kurtki i nóż myśliwski z hakiem na pasku, na plecach
    Stan zdrowia: Zdrowiutka
    Dołączył: 06 Lis 2016
    Posty: 138
    Wysłany: 18 Sierpień 2018, 09:48   

    Ira ziewnęła rozdzierająco. To zebranie było długie, a niespecjalnie ciekawe bądź produktywne.
    - Wszystko już ustalone? Bo się zdążymy zestarzeć zanim zaczniemy jak tak dalej pójdzie. - tu spojrzała na Rosemary - Jeśli walkie-talkie będą działać to się szczerze zdziwię. Po coś kupiłam mechaniczny zegarek mimo, że kwarcówki są dokładniejsze.
    Spojrzała z nadzieją na resztę. Niech to się w końcu skończy. Rzeczywistość i tak pewnie będzie wyglądać inaczej niż ich plany. Tak to w życiu bywa.

    [brak chęci do dalszego tracenia czasu chyba, że ktoś będzie chciał z Irą pogadać]
    _________________
    Ogień to siła, która niszczy lub tworzy - zależy jak ją pokierujesz. Tak jak gniew...


    Ognista ręka
     



    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Vyron Gravven Laraziron
    Wiek: Wygląda na 25 lat
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Wystawne bale, turnieje, polowania, dworskie intrygi, bezwarunkowe posłuszeństwo, być w centrum uwagi
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa, braku szacunku, istot niższego stanu
    Wzrost / waga: 182 / 72
    Aktualny ubiór: Na co dzień: https://i.pinimg.com/564x/0b/61/72/0b617208c5988c161ee8ef26f52f91f4.jpg W trakcie wykonywania zadań: http://i65.tinypic.com/a4lm9x.jpg
    Pod ręką: Pałasz, sztylet (w bucie), sakiewka pełna kryształowego piasku, sakiewka z pieniędzmi, bransolety z krzyształami na nadgarstkach i kostkach oraz medalion z dużym krzyształem
    Broń: Pałasz i sztylet (w bucie)
    Bestia: Kapeluterek
    Stan zdrowia: Zdrowy
    Dołączył: 14 Lis 2017
    Posty: 40
    Wysłany: 14 Wrzesień 2018, 23:43   

    - Cóż, jeśli o mnie chodzi to wisi mi dorodnym kalafiorem to, która część zadania mi przypadnie... – powiedział znudzonym głosem bawiąc się zielonym kryształem wydobytym z kieszeni - zastanawia mnie bardziej to, w jaki sposób przekonamy kapitana piratów do tego by oddał nam ten drogocenny kluczyk? – uśmiechnął do swoich myśl, a uśmiech ten był wyjątkowo paskudny - Mówiąc ściślej, jak przekonamy go do tego, bez stosowania rozwiązań radykalnych.
    Przeniósł wzrok na Bękarta i przez chwilę mu się przyglądał jakby szukał w tęczowych oczach gwardzisty odpowiedzi na swoje pytanie. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na Rosemary.
    „Krótkofalówki (…)” – słowo zabrzęczało w umyśle Vyrona niczym natarczywa mucha o uśmiechniętym obliczu kota z Cheshire, po czym z perwersyjna satysfakcją przysiadło na zwojach mózgu i za żadne skarby nie chciało się odczepić – „Krótkofalówki (…) urządzenia ze Świata Ludzi. Służą do przesyłania (…) informacji głosowych, używając do tego fal krótkich od 3 do 30 Mhz”.
    - Krót-ko-fa-lów-ki. – pomyślał Vyron sylabizując w myślach nowopoznane słowo i patrząc na przemawiającą kobietę - … czego to ci Ludzie nie wymyślą.
    Jego myśli poszybowały w dal ku wspomnieniom.
    Gdy ostatnio był w Świecie Ludzi odległość liczyło się w milach lub wiorstach, ciała sypkie w garncach lub łasztach a jednostki morskie w kablach lub węzłach. Cóż, Świat Ludzi poszedł widocznie do przodu, bo w tamtych czasach listy wysyłało się konnym omnibusem pocztowym lub specjalnym kurierem używającym rozstawnych koni. Niemniej te całe „krótkofalówki”, choć tak bardzo nowoczesne, wcale nie były takie skomplikowane jak by mogło się wydawać. Bystry umysł Viridiana szybko zrozumiał o co chodzi. Już w młodości wbijano mu do głowy, że woda doskonale przewodzi dźwięk, i niejednokrotnie to co dla członków załogi przebywających na jednej łodzi wydaje się niesłyszalne, jest doskonale słyszalne dla postronnych na brzegu. Z tego powodu nie powinno się prowadzić ważnych rozmów przebywając na wodzie. Urządzenia te pozwalały przesyłać wiadomości głosowe pomiędzy użytkownikami za pośrednictwem fal. Phi! Banał. Czyli taka „jakby-telepatia” dla plebsu i reszty gołodupców którzy chcą poczuć się wyjątkowo, a są zbyt biedni by pozwolić sobie na utrzymanie kuriera lub ptaków pocztowych.
    Jednakowoż owe „krótkofalówki” miały też swoje wady. Największą z nich było to, że miały zasięg dwóch lub trzech mil i z pewnością wymagały dobrej pogody. Podczas spokojnego, bezwietrznego dnia, fale z pewnością mogą mieć od 3 do 30 megaherców, ale podczas sztormu albo przy silnych podmuchach wiatru sprawa się komplikowała. Viridian nie znał skali dziwacznych „megaherców”, ale czesane mocnym wichrem fale spokojnie mogły osiągać wyniki większe niż 30 rzeczonych jednostek. To sprawiało, że nie było wówczas szans na przekazanie wiadomości. Tylko co działo się z taką wiadomością? Topiła się w odmętach czy może czekała, aż pogoda się poprawi aby dotrzeć do adresata? Drugim zasadniczym problemem był sposób nadawania wiadomości. Nawet jeśli te „krótkofalówki” magicznie wzmacniały głos, to przesłanie takiej wiadomości głosowej na odległość trzech mil wymagało wydarcia mordy na cały regulator. Jak oni wyobrażali sobie używanie tego podczas tajnego zwiadu?
    Viridian uśmiechnął się półgębkiem do swoich myśli, gdy wyobraził sobie scenę, w której ktoś staje pośrodku pogrążonych we śnie koszar, albo pokoju pełnego śpiących uzbrojonych piratów po czym nagle i niespodziewanie na cały regulator, ile natura dała, wydziera mordę do owej krótkofalówki „HEJ! ALE JAJA! WSZYSCY ŚPIĄ! DOBRA NASZA! IDĘ SZUKAĆ KLUCZA!”. Doprawdy, bardzo genialna ta ludzka technika. Ciekawe co będzie następne? Karabiny strzelające do użytkownika? Viridian nie miał zbyt wysokiego mniemania o przedstawicielach gatunku homo sapiens nie tylko ze względu na dość niedawną wojnę, ale też przez doświadczenia swojej pierwszej podróży do Świata Ludzi. Miał wtedy nie więcej niż 50 lat a na jego głowie dopiero zaczynały rosnąć rogi. Dziadek ze strony ojca, zostawił go wówczas i poszedł załatwiać swoje sprawy, zaś dzieciak miał się rozejrzeć po okolicy i nie odchodzić zbyt daleko. Jak każde dziecko, tak i Vyron, był niezwykle ciekawski. Podszedł zatem wydeptaną w ziemi ścieżką przed siebie, aż do jakiegoś dziwnego (dość dużego) domu o słomianym dachu, gdzie ujrzał brudnego, brodatego i półnagiego paroba, który stał na klepisku i z zapałem okładał zborze dziwnym narzędziem przypominającym dwa połączone pętlą kije. Vyron nigdy nie był specjalnie wstydliwy, dlatego podszedł i zapytał o nazwę dziwacznego ustrojstwa. Parobek z początku zaskoczony, zapewne nie nawykły do rozmów ze stanem szlacheckim i onieśmielony pytaniem zadanym w języku, którym zazwyczaj posługiwali się Upiorni Arystokraci, w końcu było to bardziej kulturalnie niż używanie prostackiego „wspólnego”, o to, cóż za dziwaczne urządzenie trzyma w swoich brudnych łapach, jął zachowywać się nader osobliwie. Podskoczył w górę niczym sarna łącząc ów popis sprawności fizycznej z dzikim okrzykiem, zaczął machać brudną łapą waląc się po czole i ramionach, a następnie rzucił narzędzie na klepisko, począł się w niebogłosy wydzierać, machać łapami, pokazywać paluchami i wrzeszczeć coś o jakimś „Spasyhospodydiboł!”. Vyron szybko obejrzał się za siebie szukając owego stwora lub czegokolwiek strasznego, ale widać ów brudny wieśniak miał znakomity wzroki, iście zwierzęcy instynkt przetrwania i doświadczenie wielu pokoleń chłopskich synów, bowiem od razu rzucił się do ucieczki. Vyron widząc, że ów bezecny wsiok, miast stanąć do walki w obronie Jaśnie Pana ucieka, pobiegł za nim. Dziadek zawsze mawiał że „mądrość ludowa opiera się na doświadczeniach” a sądząc po reakcji ten cały „Spasyhospodydiboł!”musiał być prawdziwą bestią i lepiej było brać przykład z wieśniaka.
    Chłop gnał na oślep niczym spłoszony dzik, a Vyron tuż za nim. Prawdę mówiąc zaczynało mu brakować sił, w końcu na swoich ziemiach nigdy nie musiał uciekać ani ganiać pachołków, ale wieśniak ilekroć obejrzał się za siebie dopingował go dzikimi okrzykami „Paszołtynachuj! Aaaaa! Spasyhospodydiboł!”. Obdarty chłop wpadł do sporego, drewnianego budynku o wieżach przykrytych kopułami, w których szczyty ktoś powbijał dwuręczne miecze z dziwacznie przekrzywionym dodatkowym jelcem osłanajacym ricasso. „Ładny budynek” – pomyślał w biegu Vyron po czym także wpadł do środka zatrzymując się w drzwiach. W środku poza rozemocjonowanym wieśniakiem który bezustannie mielił paszczą wypluwając z siebie potok niezrozumiałego bełkotu, był jeszcze spasiony, ubrany na czarno brodacz. Trzymał on w dłoniach taki sam dziwaczny miecz jak te powbijane w dachy budynku, choć nad wyraz krótki i ozdobiony rozciągniętą na głowni, jelcu i rękojeści podobizną mężczyzny długowłosego mężczyzny. Ciekawa broń. Chłop zaczął pokazywać brudną łapą na wrota budynku i z zapałem wołać „Spasyhospodydiboł!” na co Vyron z zapałem pokiwał głową uśmiechając się przepraszająco. W końcu głupio było tak wpadać do cudzego domu i to bez wcześniejszej zapowiedzi potwierdzanej przez posłańca trzy dni wcześniej, ale sytuacja tego wymagała. Sadząc po iście marsowej minie i masywnej budowie ciała, jegomość w czerni to lokalny rycerz i pogromca „Spasyhospodydiboł’ów”. Brodaty grubas krzyknął coś (ewidentnie ze zdziwienia a to znaczyło, że ów „Spasyhospodydiboł” to dość rzadka bestia) porwał za dziwaczną miotłę umieszczoną w wodzie i ochlapał Vyrona łapiąc w tym samym czasie dziwaczny miecz za ostrze.
    Viridian uśmiechnął się i podziękował serdecznie za ochłodzenie go po męczącym biegu, pomimo tego że wolałby by grubas od razu ruszył do walki. Może spotkany w budynku człowiek był brodatym spaślakiem, ale przynajmniej uprzejmym i wiedzącym jak usłużyć Arystokracji. Widząc sposób w jaki ubrany na czarno mężczyzna dzierży dziwaczny miecz, Vyron szybko zrozumiał, że nie jest to miecz, a młot bojowy dość osobliwej, by nie powiedzieć dziwacznej, konstrukcji. Grubas zaczął z wolna zbliżać się do drzwi pokrzykując coś i machając owym lekkim młotem. Vyron szybko uczynił mu miejsce zachęcając do rychłego wyjścia i zmierzenia się z nieznanym stworem. Jednocześnie zastanawiał się, czy dziadek kiedykolwiek widział takiego stwora jak „Spasyhospodydiaboł”. Szybko przesłał po telepatycznej nici do, której na czas wycieczki podczepił go dziadek, prośbę do o rychłe przybycie pod dziwaczną budowlę.
    Spasiony wojownik wrzeszczał co raz bardziej i co raz groźniej wymachiwał młotem. Vyron uśmiechnął się do niego i uniósł w górę zaciśniętą pięść na znak, że kibicuje mu podczas tej walki tym bardziej, że wychodzi on jedynie w samej szacie, bez tarczy czy zbroi. To musiał być zaiste wielki wojownik!
    Chwilę później, wśród tumanów kurzu wznieconego z podłogi, drewnianych rzeźb i ław pojawił się dziadek. W dłoni trzymał worek pełen siarki przez co bijący od niego zapach był dość nieprzyjemny. Vyron widząc Dziadka, pokazał palcem na grubasa, który widząc Seniora rodu poczuł się ewidentnie zakłopotany i onieśmielony bo zamiast ochotnie ruszyć do boju by pokazać swoje męstwo i siłę, cofnął się o kilka kroków i usiadł na tłustym dupsku z cichym plaśnięciem. Chłop zaś, jako że tchórzliwe było z niego bydle, schował się za kamiennym stołem przy którym, sądząc po plamach na obrusie, rycerz niedawno się posilał.
    Dziadek pokręcił głową i powiedział
    - Dziecka się boisz przygłupie?! Ja Ci zaraz pokaże co to znaczy się bać! – zrobił krok do przodu unosząc dłoń i sprawiając, że pojawiły się na niej płomienie – BŁEEE! Lękajcie się mnie brudne kmioty! Zjem wasze dzieci! AGRRRR! I zgwałcę wasz dobytek … z kozami włącznie!– wykrzyknął dziadek w języku używanym przez Arystokratów, kończąc swą wypowiedź z uśmiechem na twarzy. Szkoda, że ani spasiony rycerz w czerni ani chłop nie mogli go oglądać, gdyż uciekli chwilę wcześniej.
    Dziadek popatrzył na Vyrona i pokręcił głową. Malcowi zrobiło się głupio, że ściągał dziadka z tak błahego powodu, ale dziadek poczochrał go po włosach, po czym objął ręką i teleportowali się.
    - To były czasy. – westchnął do swoich wspomnień Viridian.
    Wrócił myślami do zebrania.
    Sądząc po sposobie działania tych „Krótkofalówek” zastępujących telepatię lub prędkiego posłanca, Świat Ludzi przez 500 lat chyba nie zrobił aż tak wielkiego skoku jakby mogło się wydawać.
    Broń palną mieli w prawdzie nowocześniejszą ale pozostałe urządzenia przypominały kozy na pastwisku. Leżały i srały pod siebie.
    - Z drugiej strony myślę, że nie ma co planować na zapas. Niektóre reakcje, zwłaszcza gdy m się do czynienia z osobami na pewnych stanowiskach bywają nieprzewidywalne. Razem Aeronem udamy się zatem na rozmowy, i zobaczymy co uda się wynegocjować bez pozbawienia pana kapitana niektórych części ciała tudzież życia. – powiedział wstając i poprawiając na sobie ubranie - Tymczasem pójdę się przebrać w nieco bardziej praktyczny strój. Może nie idziemy na wojnę, zatem daruję sobie pełną zbroję, ale nigdy nie wiadomo co przyda się podczas „rozmów i negocjacji”. Gdyby ktoś czegoś chciał będę u siebie. – uśmiechnął się bardziej do siebie niż do zgromadzonych, i poszedł do swojej kajuty.
    Kajuta nie była duża, ale Viridian nie spodziewał się wielkich wygód po takim okręcie. Otworzył kufer i wyjął z niego potrzebne rzeczy.
    Szybko zmienił odzienie zakładając strój przypominający uniform oficera huzarów pod który ubrał stalowy napierśnik z osłoną szyi. Do pasa przytroczył swój pałasz, a do kabury pod pachą włożył nabity rewolwer czarnoprochowy konstrukcją i sposobem działania przypominający rewolwer LeMat (9 naboi 10 mm i 1 śrutowy 16 ga) . Załadowany, zapasowy bęben włożył do wewnętrznej kieszeni uniformu. Do sakwy przy pasie wrzucił dwadzieścia pięć sporych kawałków kryształu a do sporego woreczka przypominającego sakiewkę cztery pełne garście kryształowego proszku. Na piersi po lewej stronie, w wewnętrznej kieszeni uniformu, umieścił piersiówkę z gorzałą. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie ochota na łyk czegoś mocniejszego. Sprawdził czy zielony kryształ w głowicy laski siedzi mocno, a następnie ujął laskę w dłoń i postawił ja przy drzwiach by zabrać ją gdy będzie wychodził.
    Przygotowawszy się i korzystając z chwili wolnego, ze stojącego w kajucie dzbanka, nalał sobie do pucharu wody. Jako że była chłodna wypił ją duszkiem, po czym ponownie napełnił naczynie i usiadł przy małym stoliku na kulawym taborecie. Odchylił się i oparłszy plecy o drewnianą ścianę zamknął oczy.
    Relaks przed nadchodzącą przygodą.
    _________________




    #3FFF00


    W trakcie wykonywania obowiązków SCR

    Zbroja codzienna




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 17 Wrzesień 2018, 20:58   

    Thorn oczywiście starał się wysłuchać każdą osobę, jeśli tylko ktoś zabierał głos. Rozmowa ta dłużyła się straszliwie, czuł potrzebę działania. Nawet jeśli zawsze najpierw myślał, potem działał, w tej chwili był już znudzony planowaniem. Zwłaszcza, że w całej misji było za dużo zmiennych. Zmiennych, które mogą sprawić, że trzeba będzie improwizować. Nie lubił tego, ale kilka razy w jego długim życiu był rzucony na głęboką wodę, dlatego wiedział jak się odnaleźć w takich sytuacjach. Przyparcie do muru nie zawsze oznacza koniec, jest wiele wyjść których normalny człowiek zwyczajnie nie zauważa, a weteran korzysta ze spokojem.
    Rosemary mówiła ciekawie ale... o czym właściwie? Czym były te krótkofalówki? Przyglądał się kobiecie z zaciekawieniem, co chwilę mrugając na znak, że nie bardzo rozumie. Starała się wyjaśnić co i jak działa ale... chyba nie wzięła pod uwagę tego, że Upiorni Arystokraci nigdy nie mieli do czynienia ze sprzętem ze Świata Ludzi. A przynajmniej Aeron nie miał, a sądząc po minie Vyrona... Tak, Lord Laraziron też nie wiedział o czym ona mówi.
    Thorn naprawdę starał się nadążyć. Starał się zapamiętać te wszystkie dane. Wyobrażał sobie działanie ustrojstwa o którym opowiadała. Dużo dało zestawienie krótkofalówek z telepatią, dzięki temu mężczyzna potrafił przynajmniej w jakimś małym stopniu wyobrazić sobie o co chodzi.
    Nie skomentował pomysłu Rosie, mimo iż pochwalał, że wyszła z inicjatywą. Chciała pomóc, ale że akurat trafiła na towarzystwo które nie wie czym jest ów sprzęt... Ira nazwała je jeszcze inaczej. Łoki...toki?
    Rogaty nagle pochylił głowę i dotknął palcami prawej dłoni skroni. Męcząca rozmowa stawała się dodatkowo trudna... Pomasował chwilę głowę, po czym podniósł spojrzenie na pozostałych. Był zmęczony, poirytowany swoją niewiedzą i chciał już zacząć działać. Nie myślał o tym kogo dostanie do pary, było mu to obojętne.
    - Proponuję, byś teraz podzieliła nas, droga Ede. Po tym udamy się do swoich kwater by się przygotować, nie ma co tracić czasu. - powiedział szczerze.
    Dyskusja dobiegała końca, każdy miał już dosyć. Arystokraci nie mieli pojęcia o czym była mowa w ciągu ostatnich minut, mimo że Rosie bardzo starała się przybliżyć działanie tego, czym dysponowała. Ira była znudzona, Szprotka... Cóż, Syrenka wydawała się być nieco wystraszona. Bardzo chciała się przydać.
    Aeron odczekał aż zostanie mu ktoś przydzielony, po czym (niezależnie kogo dostał do pary) wstał, pożegnał towarzystwo i wyszedł. Skierował się do swojego pokoju, miejsca gdzie mógł zastanowić się co dalej. Jeśli ktoś chciał z nim porozmawiać, był gotów go podjąć. Mimo, iż był znużony i jedynym o czym w tej chwili marzył, był odpoczynek.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 10