• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Morze Łez » Plaża
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2011, 08:32   Plaża

      Nic specjalnego - zwykła plaża podobna do tych, jakie można spotkać w świecie ludzi, z tym jednak, iż nie nie zobaczysz tu walających się na każdym kroku papierosów, papierków i innych takich śmieci. Piasek jest jasny i przyjemny w dotyku. No, i po kąpieli tutaj nie trzeba zmywać z siebie czekolady.


    Arsene szedł... nie, to za mocne określenie. On się wlókł, a biorąc pod uwagę to, że Kraina Luster do najmniejszych nie należała, dojście nad Morze Łez zajęło mu trochę czasu. Lewą rękę miał przytkniętą do policzka znajdującego się również po lewej stronie twarzy. Spływała po nim niewielka smużka krwi. Po czym, pytacie? Hm, powiedzmy, że chłopak miał pecha. A właściwie szczęście w pechu, bo jeszcze niedawno zrobiono sobie z niego worek treningowy. Jego szczęście polegało na tym, że jedynie twarz miał uszkodzoną, i to jeszcze w doprawdy niewielkim stopniu. Co nie zmienia faktu, że rękaw bluzki miał pokryty gdzieniegdzie smugami i plamkami zeschniętej krwi, dobrze widocznymi na jasnym materiale. I, prawdę mówiąc, zbyt ładnie to na pewno nie wyglądało.
    Kiedy już dotarł na plażę, z impetem opadł na piasek. Po prostu - rozwalił się na nim jak na własnym łóżku i przymknął żółte oczęta, chcąc trochę odpocząć. Oddychał głęboko, oprócz tego praktycznie się nie ruszał. Zdecydowanie potrzebował samotności. Póki co, starał się nią nacieszyć, zanim wpadnie jakaś rozkrzyczana osóbka i ją zmąci... Cóż, nie ma to jak dostrzeganie pozytywnych stron sytuacji, nie? No, a on był w czymś takim mistrzem. Niby starał się wykrzesać z siebie nieco więcej optymizmu, ale w takim świecie po prostu nie da się powstrzymać płynących zewsząd ponurych spostrzeżeń.
    Tak, czy, tak, leżał i czekał. Na co? Zobaczymy.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2011, 19:06   

    Felicity wędrowała sobie z uśmiechem i masą energii przez Krainę Luster. To do prawdy ciekawe zajęcie, tak chodzić i obserwować. Nikt z jej "rodziny", której rodziną w ogóle nazywać nie powinna, nie znajdzie jej tutaj. Dodatkowo może poznać dzięki temu wiele nowych osób. Nie lubiła szarych człowieczków - byli oni zbyt nudni. Za to stworzenia z Krainy Luster różniły się trochę chociaż. Dlatego ona nie chciała robić im krzywdy zbytnio. Jedynie kiedy tamci chcieli zrobić coś ludziom ona nie mogła na to patrzeć i nie myślała nad tym czy lubi tamten naród czy nie. Cóż, chyba była zbytnią idealistką i zbyt chciała wszystkim pomagać.
    Wracając jednak do jej wyprawy... Eurydyka dotarła w końcu do Morza Łez. Jej czarne lakierkowate baletki stukające lekko o beton nagle przestały hałasować gdy stanęła już na piaszczystej plaży. Biała spódnica zaczęła falować delikatnie na wietrze. Trochę mocniej oplotła się swym czarnym płaszczykiem i poprawiła swą czerwoną chustkę w czarne wzorki. Rozejrzała się wkoło i w ostatniej chwili złapała kapelusz, który prawie jej odleciał. Nagle zauważyła w oddali czyjąś sylwetkę. Wystraszyła się lekko, może coś się stało tej osobie? Pobiegła do niej po drodze gubiąc swe baletki. Nie wracała po nie bo czyjeś życie ważniejsze! Jakże wielkie było jej zdziwienie gdy zauważyła, że owym "umierającym ktośkiem" jest jej sługa. Pochyliła się nad nim. Trochę go zasypała piaskiem gdy biegła chyba.
    - Arsene, wszystko w porządku?
    Spytała z troską w głosie, ale jednak spokojem dziwnym jak na osobę tak wystraszoną. Po chwili zauważyła krew na jego stroju, a po tym dodatkowo ranę na policzku.
    - Jejku. Co ci się stało? Boli cię? Kto ci to zrobił.
    Powoli przestawała być opanowana jak dotychczas. Zaczęła grzebać po torebce. W końcu wyciągnęła z niej plaster, butelkę wody i chusteczkę.
    - Daj, założę ci plaster.
    Uklękła na piachu, po czym usiadła na nogach i czekała aż chłopak osiądzie na przeciwko, aby ona mogła zająć się szramą.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2011, 19:31   

    Zaś dla chłopca "nienormalność" mieszkańców Krainy była czymś zwykłym, nie wymagającym większej uwagi. To właśnie ta pozorna normalność ludzkich istnień była dla niego niezwykła w swej prostocie, acz na pewno nie chciałby żyć codzienną rutyną tak, jak oni to czynili. Zdecydowanie wolał jakiś milion razy ciekawszy byt w tym wymiarze i jako-taki spokój, jeżeli idzie o wygląd. No, bo z tymi uszami i dyndającą kitką nie miałby życia, dajmy na to, w ludzkiej szkole. Koszmar jakiś. Nigdy nie mógł pojąć, dlaczego ludzie muszą być tacy nietolerancyjni. Czy to jakieś wielkie wyrzeczenie, zaakceptować odmienność? Czy komuś z tego powodu spadnie z głowy korona? Arsene uważał, że nie, ale weź tu próbuj wcisnąć całej ziemskiej populacji swoje idee, które w dodatku nie przynoszą zysku, będąc jedynie przedstawicielem jednej z ras zza drugiej strony lustra, która miała być przez ludzi w pierwotnym założeniu opanowana. Nawet bez próbowania idzie stwierdzić, że to niewykonalne.
    W tej chwili starał się nie myśleć o niczym. Były pewnie odpłyną do Krainy Snów, acz skutecznie powstrzymał go przed tym z wolna zbliżający się stukot czyichś bucików, a następnie cichutki szczęk piasku. Uchylił delikatnie lewą powiekę, ale światło słoneczne i tak było dosyć silne, by musiał je z powrotem zmrużyć. Zaraz jednak poczuł na twarzy drobniutkie ziarnka piasku i zarejestrował, ze ktoś się nad nim pochyla. Jako, że wciąż trzymał rękę przy twarzy, strzepnął je szybko i na powrót otworzył ślepka. Zdziwił się niemiłosiernie, gdy ujrzał nad sobą twarz panienki Eurydyki, której przecież służył już od jakiegoś czasu. Na jago policzki wstąpiły delikatne rumieńce, jak to zawsze, gdy się czymś krępował.
    - Tak, panienko, wszystko dobrze - powiedział, podnosząc się do siadu prostego, który za chwilę zmienił się w klęk, i przywołując na usta nieco zakłopotany, acz uroczy uśmiech.
    - Hm? - mruknął, słysząc następną salwę pytań.
    - Uderzyłem się - skłamał szybko, nie chcąc, by Eurydyka się o niego zbytnio martwiła. Następnie zakręcił łepetyną na znak, że rana (tfu, ranka, bo to było w końcu tylko zadrapanie) nie boli. Gdy zaś wyjęła z torebki rzeczy potrzebne do opatrzenia policzka, wolno opuścił dłoń, kładąc ją na kolanie. Zamrugał kilkakrotnie i zastrzygł uszami, strzepując z nich ziarnka piasku.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Kwiecień 2011, 15:59   

    Cóż... punkt myślenia zależy od punktu siedzenia. Czy też punkt patrzenia od siedzenia, czy też... Z resztą nie ważne, każdy wie o co chodzi... Ech te "ludowe przysłowia", często są takie, że można je łatwo pomylić, nieprawdaż...? Przydałoby się jednak nie rozpisywać na ten temat, bo jak autorka tego posta zacznie.... To szybko nie skończy. Brzmi dość logicznie, nieprawdaż? Ludzie mają czasem skłonność do rozpisywania się bez końca o czymś kompletnie nie związanym z tematem. Do czego jednak zmierzam? Otóż do dość logicznego stwierdzenia. Mieszkańców Krainy Luster fascynowali i interesowali ludzie, przez ich zwykłość, a Ludzie byli oczarowani i zaintrygowani Stworzeniami z drugiej strony lustra przez ich oryginalność. Jednak coś łączyło Eurydykę i Arsene'a. Mianowicie oboje nie lubili ludzkiej nietolerancji i monotonnego życia. Gdy Felicity była w Krainie czuła się zdecydowanie mniej skrępowana. Mogła tu być sobą, nikt jej do niczego nie zmuszał... i mogła prowadzić swoje obserwacje.
    Gdy zobaczyła jak oczęta chłopaka się otwierają momentalnie w nie zerknęła. Robiła tak zawsze. Po tym zerknęła na policzki, czasem Arsene się rumienił, a jej się to strasznie podobało i lubiła to obserwować. To właśnie wtedy zauważyła jego rankę i nawet zapomniała o tym, że zerkała na rumieńce.
    Jej strach znów zamienił się w opanowanie, gdy chłopak ułożył dłoń na swoim kolanie i chyba czekał na to aż go opatrzy. Coś jej nie pasowało z tym uderzeniem, ale nie komentowała. Rzekła tylko spokojnie:
    - Następnym razem uważaj na siebie bardziej, bo nie chcę cię widzieć całego poobijanego. To nie na moje nerwy, zrozumiano?
    Jej głos był niby oschły, ale w słowach kryła się jakaś nutka troski. Normalne jak dla niej. Mówiąc odkręciła butelkę z wodą i nalała jej odrobinę na chusteczkę. Zakręciła korek na nowo i rzuciła butelkę gdzieś na piasek. Lewą dłonią złapała go za podbródek, a w prawej trzymała chusteczkę, którą przecierała jego lewy policzek. W końcu przykleiła plaster do jego policzka. Wcześniej jej twarz nie wyrażała emocji, teraz uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała ciche: "Gotowe".
    Schowała rzeczy do torebki i rozsiadła się wygodniej. Spojrzała w stronę morza. Przez jakiś czas milczała po czym westchnęła i dodała teraz już z większym ciepłem:
    - Wystraszyłeś mnie trochę.
    Zachichotała pod nosem i pokiwała głową, jak osoba, której właśnie ulżyło. Dopiero teraz spostrzegła, że nie ma butów. No ładnie, musiałam je zgubić po drodze - pomyślała i podniosła się rozglądając się wkoło.- Gdzie one mogą być? Yare, yare... Baka.
    - Za chwilę wrócę.
    Słowa, które wypowiedziała były ledwo dosłyszalne. Zaczęła chodzić po plaży. Może w końcu je znajdzie. Wydawało jej się, że idzie w tą stronę, z której to przylazła. Gdzieś w oddali zauważyła coś czarnego i błyszczącego zarazem. To muszą być moje buciki. Skierowała się w tamtą stronę. Miała w zamiarze zabrać swą własność i wrócić do Arsene'a.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Kwiecień 2011, 17:13   

    A i owszem, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wystarczy zapytać o tę samą rzecz osobę, która wszystko ma, i kogoś, kto wszystko stracił. Tylko czy później zrodzi się w osobie pytającej żal, że różnice w majętności osób są tak dobrze widoczne, a i tak nikt nic w tym kierunku nie czyni – cóż, nie wiadomo. Natomiast wiem, że gdyby był to Arsene, zapewne natychmiast poczułby skrępowanie i chęć pomocy. To trzeba mu przyznać, należał do bardzo uczuciowych osób i nie mógł patrzeć, gdy komuś działa się jakaś krzywda. Tak samo, gdy szło o jakiś konflikt rasowy, na przykład wojnę między ludźmi a lustrzanymi istotami. Nie angażował się w to, bo wiedział, że gdyby musiał zabić, nie zrobiłby tego. Po prostu nie potrafił. Ni dziwne z takim charakterem, nie?
    Wracając jednak do sytuacji – twarz chłopca powoli odzyskiwała normalną, to jest porcelanowo bladą barwę. Jakieś coś uwarunkowane genetycznie. O ile dobrze pamięta, rodzice i siostra też coś takiego mieli… To się nazywa wpaść w odpowiednie towarzystwo. Prawda jest taka, że Ars czasem miał wrażenie, iż jego życiem kierują jakieś dziwaczne zbiegi okoliczności, siły wyższe lub nadprzyrodzone i cała reszta tego, czego się nie da racjonalnie wytłumaczyć. Pech. No, a jego skór naprawdę była jakaś dziwna. Nawet w lecie nie opalał się, co najwyżej czerwienił niczym dojrzały pomidor.
    Ale kiedy Eurydyka przybliżyła się i zaczęła opatrywać jego mikroskopijną wręcz ranę, jeśli brać pod uwagę inne przypadki na przestrzeni historii, znów poczuł uderzenie gorąca na twarzy i natychmiast uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Bo Arsik był bardzo przewrażliwiony na punkcie przestrzeni osobistej i uczuć, w związku z czym, kiedy ktoś go dotykał, miał ochotę gdzieś się ukryć. No, właściwie wiąże się to bezpośrednio z nieśmiałością i całą resztą. Po kim toto odziedziczył, niech pozostanie tajemnicą, amen. Zdradzę tylko, że zawsze zazdrościł siostrzyczce i rodzicom pewności siebie, toteż pewnie jakiś ciut dalszy krewny był za to odpowiedzialny... Gdyby tylko chłopak go dorwał, pewnie by mu wygarnął, jakie to męczące i jak komplikuje życie. A nie, nie zrobiłby tego, właśnie przez tę cechę, zresztą - ów ktoś pewnie doskonale by o tym wiedział, prawda? No, ale póki co chłopak musiał to przypłacać wieczna paranoją i wszystko-fobią. Chociaż nie, wszystkiego to on się nie bał. Słodyczy nie, maskotek nie, herbatki nie, panienki tylko w sytuacjach takich jak ta, choć można to bardziej zaliczyć do wstydu niżeli strachu... Tylko przed ciemnymi miejscami uciekał gdzie pieprz rośnie. I przed kanciapami. I przed krwią, brr. Nie znosił tego widoku.
    - Tak jest - odpowiedział, siląc się na w miarę poważny ton, ale jak zwykle mu nie wyszło tak, jakby on sam tego chciał. Za chwilę zmienił pozycję na siedzącą. Podciągnął kolana pod brodę i oparł ja na nich, wlepiając oczy w horyzont i, chcąc nie chcąc, także w lśniącą, błękitną taflę. Na następne słowa Eurydyki drgnął lekko.
    - Dziękuję. I przepraszam - oznajmił, delikatnie pochylając głowę, przez co kilka czarnych kosmyków zsunęło się na jego czoło i zaczęło natarczywie łaskotać. Szybkim ruchem zgarnął je za ucho, lecz pod wpływem wiatru znów powróciły na wcześniejsze miejsce. Nie miał siły się z nimi użerać, nawet, jeśli były to tylko włosy. Bardzo denerwujące włosy, swoja drogą.
    Kiedy panienka wstała, mimowolnie powiódł za nią wzrokiem. Następnie skinął tylko głową, po czym wrócił do swych pseudo-obserwacji. W końcu to ona jest tu panią, jak by nie patrzeć, a on znajduje się na drugim planie, i wszystko na ten temat.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Kwiecień 2011, 20:21   

    Arsene poczułby chęć pomocy gdyby ujrzał różnicę? Eurydyka prawdopodobnie też. Taki był z niej typ człowieka. Poświęcała się dla innych. Nawet potrafiła dla nich zrezygnować ze swych wartości. Tak samo było z MORIĄ, przecież nie dołączyła tam zupełnie z własnej woli. Jedyne co mogła zrobić to działać na dwa fronty. Nie to, ze zdradzała swą organizację! Po prostu gdy była taka potrzeba pomagała Zarządcy, ale gdy widziała krzywdę tych mieszkańców Krainy, którzy nie zrobili nic złego to zaczyna im pomagać. Próbowała to zmienić, ale nie potrafi. Czuła zbyt silną empatię. Czasem ciężko jest mieć nadprzyrodzone moce. Szczególnie wtedy, kiedy było się dzieckiem byłego Zarządcy. Teraz ludzie wymagają od niej wielu wyrzeczeń i tego, ze będzie jeszcze lepszym działaczem niż jej ojciec. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak ciężko jej było. Nikt nawet jej nie zapytał o to jak się z tym wszystkim czuje. Nikt jej nie rozumiał, przez co ona czuła się do prawdy okropnie. Lubiła uciekać przed tamtym światem. Kiedyś twierdziła, że nigdy nie będzie mieć sługi, bo to jak niewolnictwo, jednak tego też jej nakazano. Wtedy natrafił się Arsene, którego polubiła i teraz żyje sobie udając, że jest obojętna wobec niego... Chłopak może nazwać to po części szczęściem. W końcu to jakby taki immunitet. Nikt z MORII nie zrobi mu krzywdy dopóki on będzie dobry dla Eurydyki. Choć pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego kim ona na prawdę jest.
    Felicity w głębi serca cieszyła się, że Arsik jest inny od ludzi, z którymi spędza czas na co dzień. Lubiła go takiego nieśmiałego, uczuciowego, rumieniącego się. Miała dość tych wszystkich zuchwalców, pewnych siebie, który niby to jej się na drodze kłaniają(co ją i tak okropnie wkurza), ale pod nosem uśmiechają się cynicznie, bo nie mają za krzty ogłady. Może nadmierna nieśmiałość nie należy do rzeczy "fajnych", ale za to przesadna pewność siebie była czymś niezmiernie wkurzającym.
    Nawet nie odpowiedziała na to jego "dziękuję i przepraszam", bo była już wtedy lekko odłączona od świata. W końcu dotarła do swoich butów, po mozolnej podróży po piasku. Teraz ta droga wydawała się znacznie dłuższa niż wtedy kiedy biegła na pomoc nieznajomemu, którym okazał się Arsik. Prawdę mówiąc nie chciało się jej wracać, ale przecie obiecała. Powolnym krokiem wlokła się w stronę chłopaka. Nieśpiesznie, dając się ponieść masom powietrza, które wcale nie były tak silne, ale sprawiały, że dziewczyna chwiała się na boki. W końcu dotarła do chłopaka. Opadła leniwie na piasek tuż obok niego i jakby nigdy nic pogłaskała go delikatnie po głowie, lekko rozczochrawszy mu włosy.
    - Ach, jak ja lubię takie miejsca. A ty?
    Uśmiechnęła się delikatnie do swego towarzysza i zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła z niej paczkę herbatniczków. Wzięła jednego i ugryzła. Po chwili skierowała ciastka w stronę Arsene'a.
    - Chcesz?
    Spytała atakując go przy okazji pełną serią radosnych uśmieszków.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Kwiecień 2011, 08:35   

    Arsene w sumie cieszył się nawet, że został sługą Eurydyki. Przynajmniej miał jakiś dom, jeżeli można tak to określić i poczucie, ze przynajmniej jest potrzebny. W zamian zawsze mógł coś ugotować czy zrobić coś innego, co leży w kompetencjach sługi. A ten immunitet... Chłopak w ogóle nie zdawał sobie z niego sprawy. Nie wiedział, że jego pani należy do organizacji, która bądź co bądź niegdyś przestawiła mu życie do góry dnem. W sumie, dobrze, że o tym nie wiedział, bo to mogłoby mu znowu życie poprzestawiać. A tak, przynajmniej żył sobie szczęśliwie i spokojnie. I wszyscy zadowoleni, bo nie zamierzał nagle zmieniać swojego stosunku względem Eurydyki, toteż chyba był bezpieczny. Chyba. Dopóki jakimś cudem nie dokopie się do prawdy i nie postanowi zrobić czegoś głupiego. Z drugiej strony - on i głupie rzeczy? Paradoks jakiś. Wszystkie działania, które Ars podejmował, zawsze były starannie przemyślane - raz, drugi, trzeci, czwarty, z uwzględnieniem wszystkich "za" i "przeciw", zmianami niektórych aspektów i znów uwzględnieniem "za" i "przeciw". Po prostu rozkładał plany na czynniki pierwsze. Kolejny argument, że do bitwy, gdzie decyzje trzeba podejmować na gorąco, się nie nadaje. Jeszcze stanąłby sobie bezczelnie na środku pola walki i zaczął myśleć. Kulka w łeb murowana.
    Obrócił głowę tak, że teraz opierał się o kolana czołem, nie brodą, co tylko upodobniło go do osoby psychicznie załamanej. W rzeczywistości powoli się uspokajał, był tylko zmęczony i dlatego nie marzył o niczym, jak tylko o spokojnym śnie i odpoczynku. No, ale plaża najlepszym miejscem do spania nie była, tak więc, chcąc nie chcąc, musiał jakoś przemóc zmęczenie i pozostać u żywych. Kiedyś nadrobi. Kiedyś.
    Słysząc cichutki szczęk piasku podniósł głowę i przywrócił ją do poprzedniej pozycji. Nie będzie przecież rozmawiał z opuszczoną łepetyną. Wiedział, że to okropnie denerwujące, a wolał nie być obiektem, na którym wyładowuje się frustrację. Nawet, jeżeli Eurydyka była osobą z natury spokojną, wolał na wszelki wypadek nie ryzykować. Oto i wam jest Pan Zapobiegliwy. Ta-dam.
    Czując na głowie głaszczącą go dłoń panienki, mimowolnie uśmiechnął się i poruszył uszami. Miał w sobie w końcu coś-tam z kota, co sprawiało, że lubił przytulanki i kiedy się go głaskało. To był taki wyjątek od wcześniej wspomnianej reguły, który jednak, według znanego powiedzonka, tylko ją potwierdzał. Bo kto powiedział, że nawet tak jednolita osoba jak Arsene nie może mieć w sobie pewnych sprzeczności?
    Dzyń, dzyń dzyń, zadzwonił dzwoneczek dyndający na jasnoróżowej wstążce, zawiązanej na szyi chłopca, kiedy pokiwał delikatnie głową w odpowiedzi na pytanie Eurydyki. Tak, lubił patrzeć na morze i chyba nie było w tym nic dziwnego, jeśli spojrzeć na całokształt jego osoby.
    - Tak. Są takie piękne - odpowiedział, uśmiechając się nieco szerzej, co było w jego przypadku ciut... dziwne? Był zupełnie szczery, tak, jak zawsze. Prawą ręką gładził piasek, przesypując go między palcami.
    Kiedy Eurydyka wyciągnęła ku niemu paczkę z herbatnikami, strzelając uśmiechami niczym z karabinu, szczęśliwy wyraz jego twarzy (znowu) pozyskał nieco z zakłopotania. Wyciągnął jedno ciastko i zaczął je chrupać, ponownie kierując wzrok na błękitną powierzchnię morza.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Kwiecień 2011, 21:02   

    Gdyby tylko Eurydyka wiedziała, że Arsia cieszy to, że jest jej sługą... Na pewno bardzo by się ucieszyła. Byłaby szczęśliwa, że nie czuje się on jej niewolnikiem, tylko jest mu przy niej dobrze. Zawsze marzyła, żeby ta osoba, która zostanie kiedyś jej sługą po prostu była, spędzała z nią wspólnie czas, dobrze się bawiła... Najzwyczajniej w świecie dotrzymywała jej towarzystwa. Nie zależało jej na posiadaniu kogoś, kto będzie ją traktował jak jakąś księżniczkę. Szczerze mówiąc, miała w duchu nadzieję, że Dachowiec nie cierpi przez to, że po części należy do niej. Dlatego wolała nie mówić mu o tym, że jest zastępcą Zarządcy. Jeżeli jest choć mała nadzieja na to, że on ją lubi, to nie chce aby on ją zostawił samą, na pastwę losu... albo broń Boże, znienawidził! Wtedy to jej serduszko by pękło. Bo niby się nie przejmowała zazwyczaj tym, ze ktoś jej nie lubił ale gdy ona czuła sympatię do tej drugiej osoby... Już jedną straciła. Celine była dla niej bardzo ważna. Nie chciała aby kolejna bliska jej sercu osoba zniknęła z jej życia.
    Dźwięk dyndającego dzwoneczka był dość przyjemny, brzmiał tak zabawnie i było w nim coś pozytywnego. Nie wiedziała dlaczego tak uważa, po prostu radosne myśli przepłynęły przez jej umysł, a w serduszku zrobiło jej się tak ciepło... Może wspomnienia z dzieciństwa? A może po prostu lubi jak dzwoneczki wydobywają z siebie ten melodyjny dźwięk? Prawdopodobnie jedno i drugie. Możliwe nawet, ze znalazłby się i trzeci powód. Uhm.
    Nagle Arsik się odezwał komentując to co wcześniej powiedziała. No to wychodziłoby na to, że mają podobne zdanie. Wpatrywała się w morze wcinając ciasteczko.
    - Tak, piękne.
    Powiedziała z lekkim opóźnieniem i raczej do siebie niż do niego. Położyła opakowanie na torebce, którą ułożyła na piasku i odezwała się znowu do chłopaka.
    - Częstuj się nadal, bierz ile chcesz, mam jeszcze pełno takich ciastek w domu. Takich w Krainie nie ma.
    Wyszczerzyła do niego ząbki i położyła się jakby nigdy nic na piasku. Wpatrzyła się w niebo. Lubiła przyrodę. Wszystko tu było takie przyjemne. Nie przepadała zbytnio za zatłoczonymi miejscami, pełnymi budynków, dlatego ta odludniona plaża ją ucieszyła. Arsik jej nie przeszkadzał. Dobrze, że nie było tu nikogo więcej, bo jeszcze by uciekła. Chociaż nie... ona lubi być sama, ale też nie ma nic do towarzystwa, uhm.
    Dziewczyna podniosła się po jakimś czasie i podeszła do wody. Założyła butki i zaczęła się bawić. Podbiegała do fal i przed nimi uciekała. Przez chwilę chciała przestać myśleć, a gdy musiała się skupiać na tym, żeby się nie zamoczyć, nie miała czasu na inne głupoty.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Kwiecień 2011, 18:35   

    Jeśli idzie o charakter, chłopiec był tak normalny, że aż ponadprzeciętnie specyficzny. Absolutnie nikogo, nikogo nie potrafił skrzywdzić, zranić, czy uczynić czegoś w tym guście. Dla osób, które go lubiły pewnie była to cecha pozytywna, ale na dłuższą metę, niezbyt ułatwiała codzienne życie w świecie takim, jakim na prawdę był. Może miało się to zmienić za kilka lat, kiedy Arsene byłby już praktycznie bardziej obyty ze światem i jego realiami - no, ale nie dowiemy się, jeśli nie będziemy przy nim i nie poobserwujemy jego zachowań, nie? W każdym razie, nawet gdyby coś takiego się stało, dla bliskich mu osób (przykładowo, Eurydyki), nawet mimo upływu czasu, zapewne pozostałby tym samym, uroczym, czarnowłosym tchórzem, który bardziej nadaje się na przytulankę i kucharza, niżeli jakąkolwiek inną posadę. Taki, o, typowy sługa, któremu wręcz całe te prace domowe odpowiadają i odczytuje je jako swoje życiowe "powołanie"... Nie, to jednak ciut zbyt mocne słowo. Może "hobby" będzie odpowiednie? Tak, to dobrze określa uczucie, które przepełniało Arsene'a podczas wykonywania domowych prac. Zadowolenie, poczucie, że coś jednak mimo wszystko umie. A każdy, kto umie niewiele (czytaj - on), powinien dobrze wiedzieć, jakie ono jest miłe, zwłaszcza, że ma się komu ukazać swoje możliwości.
    Kiedy panienka mówiła o ciasteczkach, mimowolnie przypominał sobie, iż w jego kieszeni spoczywa kilka cukierków o smaku jabłek. Zakodował sobie w łebku, żeby kiedy skończą się ciastka, wyjąć je i poczęstować Eurydykę. Na razie jakoś nie czuł takiej potrzeby. Ale za to w późniejszym czasie - jak najbardziej.
    On sam miał jakieś takie... obawy, jeśli idzie o wodę. Po prostu - nie przepadał, ale jeśli musiał, to nie było problemu. Nie było to jednak spowodowane żadnym traumatycznym przeżyciem, a zwyczajnie uwarunkowane genetycznie z powodu jego kociej połowy. No, taka stosunkowo łagodna kara od losu za posiadanie ogona, drugiej pary uszu i zdolności z tym związanych. Widać sprawiedliwość jednak nie istnieje, ale Ars ciągle ślepo w nią wierzył, mhm.
    Mechanicznie zamiatał ogonem po piasku, tworząc coś w rodzaju krzywego półkola. Przy okazji czarne futerko, którym owa "zmiotka" była obleczona, oblepiło się drobniutkimi ziarenkami. No, ale to było takie nic, że nie zwrócił na ów fakt uwagi. Teraz jego umysł zajmowało jedynie uczucie błogiego odprężenia - czy dla kota może być coś lepszego, niżeli wygrzewanie się na słońcu, cisza i towarzystwo upodobanej sobie osoby, nawet, jeżeli byłą ona jego panią, i to jeszcze wszystko razem? Chłopak uważał, że nie mógłby mieć lepszego życia. No, przynajmniej w tej chwili, bo nie wiadomo, co los szykuje nam na jutro, czyż nie?
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Kwiecień 2011, 16:46   

    Dziewczyna, prawdę mówiąc, lubiła Arsika za to, że po prostu jest. Charakter niby był ważny i bardzo jego sposób bycia lubiła, ale chyba to co najbardziej ją przyciągało do niego to brak zbędnych pytań o to co robi, czym się zajmuje... Dodatkowo nie dyskryminował jej ani przez rasę, ani przez płeć, czy też wiek, a wiele ludzi to robiło, w szczególności w Świecie Ludzi. I nie przekreślił jej od razu, a niektórzy tak robią. Ona nie lubiła czuć się samotnie, mimo tego, że była samotniczką, dlatego cieszyła się, że ma chociaż tego tulaśnego Dachowca. Często myślała nad tym kiedy spędzała z nim czas, a nawet wtedy, kiedy nie było go obok. Teraz również rozmyślała nad tym. Dodatkowo w jej głowie błądziły myśli o MORII i właśnie tych myśli chciała się pozbyć, bo raczej tych o Arsiku nie.
    Co do wody, również miała co do niej drobne obawy, ale były one niczym w porównaniu z jej strachem przed psami, który był tak wielki, że... ohohoho. Lubiła się kąpać, jednak pływać za nic. Bo w końcu może się utopić tak pływając kraulem przez morze. Dlatego jakby ktoś jej zaproponował naukę pływania to by podziękowała nawet jeśli ktoś by ją namawiał i zapewniał, że nic jej się nie stanie przez kilka godzin. Tak samo jest jak ktoś jej przez pół godziny tłumaczy, ze przecież "ten śliczny piesek nic ci nie zrobi". Oj nie nie, ona w życiu nie da sobie wmówić, że te bestie są słodziutkie i kochane. Owszem, niektóre wyglądają słodko, ale jedynie z daleka. Dobrze się na nie patrzy, ale jak już ma stanąć obok jakiegoś... nie ma mowy! Co innego kotki, one są takie milusie i łaszą się tak uroczo, uhm. Rasa Arsika była jego kolejnym dużym plusem.
    Biegała tak jeszcze przez jakiś czas, po czym lekko zdyszana wróciła do chłopaka. Jednak bez przesady, wcale nie była aż tak zmęczona. Po prostu oddychała trochę szybciej. Usiadła sobie obok Dachowca, teraz mogła się spokojnie odprężyć. Sięgnęła po jeszcze jedno ciasteczko i je ugryzła, pożuła sobie troszkę w ciszy, po czym przełknęła herbatnika i przyjrzała się swemu towarzyszowi. Na jej twarzy po raz kolejny wystąpił miły uśmiech. Coś często się to dziś zdarzało. Westchnęła cicho.
    - Ech, ech. Plaża jest wspaniałym miejscem, piasek w tym miejscu jest taki wyjątkowy... Jednak chodzenie po nim jest męczące.
    Znowu padła na piasek, jednak teraz nie zamierzała się podnosić tak szybko jak zeszłym razem. Wpatrywała się w niebo, po czym skierowała swój wzrok na profil Arsene'a. Zaczęła się zastanawiać dlaczego po części się czasem wycofuje z jakiegoś lepszego poznania go. Może się bała? Z resztą... ona sama już nie wiedziała o co jej chodzi z tym jej zachowaniem. Co jakiś czas się przed innymi otwierała, po chwili była zamknięta, później pobawiła się w oszusta... I nigdy nie było wiadomo kiedy powinno się ją brać na poważnie. Możliwe, ze jej życie trochę spaczyło jej psychikę i dlatego nosiła tyle masek, ale nie rozgadujmy się na ten temat. Powróćmy do tego co się działo. Nagle dziewczyna poczuła się delikatnie przygnębiona, brakowało jej czegoś, choć sama nie była do końca pewna czego. Nie odrywała wzroku od twarzy jej towarzysza nawet na kilka sekund.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Kwiecień 2011, 19:08   

    Tak, za psami to on także nie przepadał, co również było uwarunkowane rasowo. Podobno chodzi o indywidualne podeście i niby niektóre koty żyją w zgodzie z tymi szczekającymi czworonogami, ale Arsene... no cóż, z powodu swojego charakteru nigdy, przenigdy nie próbował nie nie będzie próbować zaznajomić się z absolutnie żadnym psem. Jak widać Eurydykę i Arsia łączy odrobinkę więcej, niżeli relacje pod tytułem pan-sługa. Nie, żeby od razu ich do siebie dopasowywać, broń panie boże, aczkolwiek te drobne cechy sprawiały, iż cała ta ich "współpraca" była nieco bardziej przyjemna i bezkonfliktowa. Bo gdyby na przykład panienka lubiła psy (tak czysto teoretycznie zakładając) i sprowadziłaby sobie jakiegoś, to ogólnie rzecz biorąc, Dachowiec nie miałby zbyt łatwego życia. Pół dnia siedziałby w szafie, a drugie pół włóczył po Krainie Luster. Niezbyt przyjemne, nieprawdaż? Niesamowite, jak taka pozornie drobna rzecz może skomplikować życie.
    Chłopak po prostu patrzył na biegającą Eurydykę, uśmiechając się delikatnie. Cieszył się, że było tak spokojnie, że panienka była szczęśliwa, że wszystko płynęło normalnym rytmem. Starał się nie myśleć o tym, co będzie jutro, a po prostu skupić się na tym, co było teraz. No, ale w jego przypadku zbyt proste to nie było. Dobrze znał ulotność chwili i to, jak łatwo jest wszystko zniszczyć. Może nie w tej chwili, nie teraz, ale jutro, za kilka dni, za rok czy dwa - możliwe, że wszystko będzie inaczej. Tak, piękne miejsca zazwyczaj sprawiały, że w Arsie budziła się arcy pesymistyczna dusza. Te splądrowane z drugiej strony zresztą też, dlatego z doświadczenia wolał przebywać w przeciętnych miejscach. A może on już po prostu był pesymistą martwiącym się na wyrost? Hm, to zdecydowanie najbardziej prawdopodobne. Co gorsza, on sam nawet lubił takie przemyślenia. Ratowała go od popadnięcia w depresję tylko obecność szczególnie lubianych osób (no domyślcie się, kogo). On jest tak cudownie przewidywalny w swej nieprzewidywalności, że można długo spekulować, czy w danej chwili odpowie, ucieknie, czy zrobi cokolwiek, co odbiega od norm jego charakteru. Strach się bać po prostu. Nie no, przesadzam. Ars wcale nie był straszny, może jedynie strasznie wkurzający swoją nieśmiałością i niepewnością. Bywa.
    - Racja. To, jak się usuwa spod nóg jest trochę denerwujące - w pewnych chwilach można było odnieść wrażenie, że Arsene po prostu odpowiada na stwierdzenia Eurydyki jak maszyna. No, niestety, chłopak niezbyt często miał pomysły, jak prowadzić konwersację. Z jego twarzy nadal nie schodził uśmiech (co zaczynało już być odrobinkę dziwne w jego przypadku). Wyciągnął ręce przed siebie i rozprostował je, gdyż trochę już mu zdrętwiały od trzymania ich w jedynym i tym samym miejscu, w dodatku nie luźno, gdyż obejmował nimi podciągnięte pod brodę nogi. Hm, tak to już bywa z ludźmi i nie-ludźmi, że nie są doskonali, a akurat fakt, że mięśnie nie zamierzają pokornie znosić braku ruchu, nie był specjalnie pocieszający. No, ale nie miał jak tego zmienić, więc pozostawało jedynie przyjąć ów fakt do wiadomości i po prostu cieszyć się życiem, póki jeszcze jest w miarę spokojnie, cicho i panuje miła atmosfera.
    W końcu (o matko, kiedy on się zamyśli, to można by było mu głowę ukraść i by nie zauważył) poczuł na sobie odrobinkę przygnębione spojrzenie panienki. Zwrócił na nią swoje żółte tęczówki i intensywnie zamrugał powiekami.
    - Coś się stało? - zapytał ostrożnie, przekrzywiając głowę lekko na bok. końcówka jego ogona uniosła się nieznacznie i zaczęła śmiesznie kiwać na boki. Chłopiec przez cały czas wpatrywał się w dwukolorowe oczęta Eurydyki. Lubił ten widok, mimo, że niektórzy uważali kolor tęczówek panienki za dziwny i niepokojący. Prawda, było w nich coś... intrygującego, acz sam Arsene praktycznie nie zwracał uwagi na dotyczące tego niezbyt pochlebne opinie osób trzecich.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Kwiecień 2011, 19:42   

    Zazwyczaj to te pozornie drobne rzeczy najbardziej wszystko komplikują. Bo na przykład zaśpisz pięć minut, niby nie wiele, ale nie zdążysz na autobus, a następny masz dopiero za pół godziny, nie zdążysz do roboty i następnego dnia nie musisz już wstawać tak wcześnie, bo jesteś bezrobotny. A to było przecież tylko pięć minut. Albo przejdziesz sobie na czerwonym świetle... nikogo przecież nie ma na ulicy, ale nagle jakiś idiota wyjedzie zza rogu i bam, już po tobie, a przecież to było tylko przejście na czerwonym świetle w opustoszałym miejscu... Wiele jest takich sytuacji. Tak samo drobne problemiki zbierają się do kupy i nagle człowiek uświadamia sobie, że wszystko wygląda inaczej, jest mu okropnie ciężko... a drobnymi problemami się przecież nie zajmował, bo to takie nic nie znaczące szczegóły. Dlatego właśnie człowiek najlepiej odnajduje się w ekstremalnie skrajnych sytuacjach. Kiedy ma się jeden wielki problem to się próbuje jakoś z nim walczyć i nie czuje się aż tak źle... Uwierzcie, wiem co mówię. Chociaż duży problem w towarzystwie małych można nazwać prywatnym końcem świata. Jednak nie znaczy to, że od razu trzeba się poddawać i kończyć walczyć o swe szczęście. Bo przecież gdy dowiesz się, ze jesteś chory to idziesz do lekarza i próbujesz się wyleczyć, a nie kładziesz się, bierzesz kwiatki w ręce i czekasz aż przyjazna, koścista pani po ciebie przylezie, by zabrać cię na drugą stronę... Przynajmniej nie robi się tak, gdy się jest w pełni zdrowym na umyśle. Z resztą... o czym ja tu nawijam? Jakieś filozoficzne myśli się po głowie pałętają.
    Dziewczyna wciąż leżała niby to się uśmiechając, niby to będąc smutną... Sama widocznie nie wiedziała jak się czuje i przez to sprawiała, że inni też nie mogli określić jej samopoczucia na podstawie obserwacji... ani nawet rozmowy. Chyba, że ją dobrze znali, wtedy to już inna bajka. Zamyśliła się. Wyrwały ją z tego słowa Arsika. Pewnie gdyby nie to, ze i tak na niego patrzyła, to teraz zwróciłaby na niego wzrok. Jednak zamiast tego uniosła jedną brew i powiedziała z lekkim zakłopotaniem i zamyśleniem za razem:
    - Nie, nie, nic się nie stało.
    Jej głos zabrzmiał jakby ktoś ją zapytał o coś w czasie wykonywania ważnego zadania. Mówiła powoli i dobitnie, jakby nie chciała stracić ostatniej swej myśli. Przy okazji wpatrywała się w tęczówki Dachowca. Jak mu można było, to jej też, no nie. Teraz jednak się podniosła, bo czuła się dość dziwnie z tym, że on siedzi, a ona leży, gdy tak on na nią patrzył. Siedziała na równi z nim i teraz się delikatnie uśmiechnęła.
    - Chyba jestem zmęczona, bo głupotki mi po głowie krążą.
    Musiała zabrzmieć bardzo sympatycznie, ponieważ była trochę rozbawiona swoimi własnymi słowami. Ech, ta dziewczyna chyba nigdy się nie zmieni. Zawsze wszystko w jej głowie krążyło wkoło niej... Chociaż nie, tak dosłownie wszystko to nie, bo przecież pomagała innym, nie?
    Poczuła, że jej głowa jest taka ciężka, powieki również. Coś sprawiało, że coraz częściej głowa opadała w dół. W końcu nie mogła już tak siedzieć i oparła czoło o ramię Arsika. Wymamrotała pod nosem ciche "Gomene." Nie wiedziała, czy usłyszy, jednak nie była pewna czy chciała, by trafiło to do jego uszu.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Kwiecień 2011, 17:37   

    Jeśli idzie o teorię, że im trudniejsze zadanie, tym większe prawdopodobieństwo, by zostało dobrze wykonane - jestem pewna, iż większość ludzi by ją potwierdziło, w tym ja również. Kiedy musimy się nad czymś zastanowić, przemyśleć, rozważyć, dopracowujemy wszystko i szanse, że coś zrobimy źle, są zerowe. Ale gdy uważamy coś za łatwe i niewymagające szczególnej uwagi, tym łatwiej popełnić błąd. Nie ma to jak ludzkie ocenianie rzeczy po pozorach, nieprawdaż? Ach, ale przestańmy już odbiegać od obecnej sytuacji na plaży. Przynajmniej, póki co, w końcu jeśli chodzi o ten temat, wszystko już zostało powiedziane... Chyba.
    Arsene ułożył ogon po swojej prawej stronie i kątem oka spojrzał ku horyzontowi. Trochę martwił się o samopoczucie panienki, ale skoro ona sama stwierdziła, że wszystko jest w porządku, to raczej nie powinien drążyć tematu, nie? W sumie, mógłby, ale byłoby to w stosunku do Eurydyki ciut niegrzeczne, a przynajmniej on sam tak to odbierał. Odetchnął trochę głębiej i ponownie spojrzał ku wodzie, pochylając się do przodu. Przymknął oczy, opierając prawą rękę na piasku i powoli przesypując go pomiędzy palcami. Czasami, kiedy był czymś zdenerwowany lub rozleniwiony, nie mógł znaleźć swoim rękom zajęcia. To miętosił rękawy, to rąbek pelerynki był namiętnie skręcany w rurkę, czy też celowo rozwiązywał i zawiązywał sznurówki swoich trampek. Nie uważał tego za coś dziwnego, w końcu większość ludzi pewnie tak ma, prawda? Nieraz widział dziewczęta machinalnie bawiące się włosami lub kogoś, kto nerwowo kręcił młynka palcami, załamywał dłonie lub, kolokwialnie mówiąc, strzelał stawami (notabene denerwując otoczenie, acz sam czarnowłosy starał się na takie zachowanie nie zwracać zupełnie żadnej uwagi... no, z marnym skutkiem). Taka sobie niegroźna epidemia nadpobudliwości rąk. W teorii niegroźna, bo jak kogoś coś takiego niemiłosiernie irytuje, to może i z tego powodu wylądować w psychiatryku... No, ale to już były bardzo nieprawdopodobny scenariusz, zwłaszcza, jeżeli mówimy o naszym Latarniku.
    Uśmiechnął się delikatnie, słysząc słowa panienki. Czy był to wymuszony uśmiech, to już nieco inna sprawa. Przywołał go bowiem na twarz jakby z lekkim ociąganiem, wahaniem można rzec, acz było to spowodowane jedynie tym, że nadal nie przestał rozmyślać nad stanem emocjonalnym Eurydyki. Uspokoił się jednak i postanowił na powrót odprężyć. Pod tym względem czasami można byłoby go uznać za kogoś, kto ma naprawdę mocną nerwicę natręctw. Wszystko musiał dokładnie wiedzieć, acz na pewno nie miał bzika na punkcie nowinek ze świata. Chodziło mu tylko o jego najbliższe otoczenie, czytaj panienka, panienka, panienka... no.
    Kiedy zaś Eurydyka oparła głowę o jego ramię, momentalnie poczuł ciepło na twarzy. Starał się rozluźnić i przestać zachowywać się tak, jakby dziewczyna była tykającą bombą zegarową. W sumie mu się to udało, acz do perfekcyjnego spokoju było mu jeszcze daleko, oj, daleko. Trzeba tez dodać, że gdyby miał pod ręką jakiś koc, zapewne, okryłby nim panienkę, tak na wszelki wypadek. Ale, w związku z tym, że nie miał, a i dzień był w sumie ciepły, nie zrobił tego. No, i nie chciał wyjść (znowu) na przewrażliwionego i nadopiekuńczego sługę.
    Eurydyka
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2011, 16:22   

    Jeśli Arsene chciałby zapytać o coś Eurydykę, to by mógł to zrobić. To raczej normalne. W końcu dziewczyna nie należała do takich, co to by zaraz się wkurzyli, czy też obrazili na chłopaka. Była na prawdę sympatyczną osobą dla ważnych dla siebie osób, choć nie zawsze była w pełni przed nimi otworzona, więc możliwe jest to, że by po prostu nie odpowiedziała na jego pytanie. Może zbyłaby go milczeniem, może zmieniła temat, skłamała, czy też... ach, za dużo możliwości i ciężko w ostateczności wymienić wszystkie, bo trwałoby to latami. Zmieńmy więc w końcu ten zbyt rozległy temat i zatrzymajmy się na chwilę przy jednocześnie zupełnie innym i bardzo podobnym.
    Choć Eurydyka wyglądała na zbyt zamyśloną i zakłopotaną czymś, żeby móc usłyszeć to co mówi i ujrzeć to co robi Arsiki, to było zupełnie inaczej. Słyszała i widziała wszystko, jak nigdy wcześniej. Niby była w swoim świecie, ale w tym światku zastanawiała się nad paroma rzeczami, o czym już wcześniej wspominałam. Dlatego bez problemu usłyszała to, że chłopak wzdycha. Wyglądał jakby coś go martwiło... Może to jej wina? Może ona zrobiła, bądź powiedziała coś złego, co sprawiło, że mu jest przykro? W dodatku ten dziwny uśmiech, taki powolny i jednocześnie jakby nieprawdziwy... I to jako reakcja na jej słowa. Aż jej się głupio zrobiło przez to, że on się zachowywał jakby był zmartwiony o nią.
    Mimo wszystko to nie powstrzymało jej przed oparciem głowy o jego ramię, bo czemu miałoby coś zmienić? Teraz tylko bardziej myślała nad tym dlaczego czasem traktuje go jakby jej w ogóle na nim nie zależało, a czasem jakby zależało zbyt mocno. Może ona ma jakieś dwie jaźnie i sobie nie zdaje z tego sprawy? Chociaż nie, jakby miała dwie jaźnie to by się to odbijało na wszystkim w jej życiu, a nie tylko na relacjach z Arsiem. Cóż, lepiej będzie chyba jak po prostu przestanie o tym myśleć i się poprawi, tak, żeby go nie kłopotać swoimi wahaniami i niepewnością co do tego jak powinna go traktować.
    Postanowiła jakoś skomentować swoje zachowanie, żeby nie zastanawiał się nad takimi głupotami jak to czy z nią wszystko w porządku.
    - Tak, na prawdę jestem zmęczona. Znasz jakiś dobry sposób na rozbudzenie się?
    Nadal miała czoło ułożone na jego ramieniu, więc trochę ciężej ją było słychać niż zazwyczaj, ale chyba powinno to trafić do uszu chłopaka, ne? Przecież mówiła na prawdę wyraźnie. Zamknęła oczęta, choć nie zamierzała spać. Chyba za długo chodziła po Krainie... W dodatku nie odpoczywała już długi czas, a jadła tylko herbatniki. Niezbyt dobry tryb życia jak na 14-latkę. Ale kogo to obchodzi? Na pewno nie ludzi z MORII, traktują ją jak każdego innego członka. A może nawet wymagają od niej jeszcze więcej przez jej dar do jasnowidzenia.
    Arsene
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2011, 17:39   

    Cóż, chłopiec miał już tak jakoś wpisany w podświadomość fakt, iż martwi się o bliskich swemu sercu i całemu jestestwu. Nigdy nie próbował i nie myślał o tym, by ów fakt zmienić, czy po prostu pozbyć się tego wiecznie dręczącego uczucia, czy ze wszystkimi wszystko w porządku. Po czternastu latach życia zdążył już to uznać za najzupełniej normalne, acz wiedział, że czasami ciut utrudniało to życie - jak zresztą większość wymienionych tu cech, które na siebie przyjął. Co dziwne, nie skarżył się, że jest trudno, że każdego dnia coś może zostać zmienione na gorsze. Wprost przeciwnie, starał się przeżyć każdy dzień jak najlepiej, z jak największym optymizmem. Możliwe, że przez to sam siebie oszukiwał, ale jakimś cudem zawsze odganiał od siebie owo przeczucie w myśl wspomnianej przed chwilą zasady. To się chyba nazywa wierność samemu sobie, prawda? W każdym razie, była to kolejna z jego cech. Miał swoje zasady, których nigdy nie mógł złamać. Tak, tak, nawet ktoś jego pokroju może być zawzięty w dążeniu do ściśle ustalonych przed laty celów. A tak się składa, że te wpojone zostały mu już we wczesnych latach życia i zapuściły w jego umyśle korzenie tak, że nie sposób było je wyplenić. Czyżby był po prostu laleczką, zamkniętą w swoim kuriozalnym, wyidealizowanym świecie? To już zależy od punktu widzenia obserwatora. Jedni zobaczą go właśnie w taki sposób, reszta jeszcze inaczej. Co zrobić, kiedy poszczególne egzystencje nieprzerwanie negują obraz rzeczywistości do własnych potrzeb? Absolutnie nic. Ich oczy, ich sprawa. On nie musiał sobie tym zawracać głowy. Miał na niej wiele innych spraw, na przykład... obecną sytuację. Właśnie, przydałoby się wrócić już do naszej dwójki, prawda?
    Słysząc pytanie Eurydyki (notabene bardzo wyraźnie, w końcu dwie pary uszu, dodatkowo jedna "pochodząca" od wspaniałego łowcy, jakim był kot, to nie byle co), lekko przekręcił głowę i skierował na nią swoje oczęta. W związku z tym, że nadal opierała się o jego ramię, nie mógł spojrzeć jej w oczy, acz obecny stan rzeczy mu wystarczał. Ważne, że był przy niej. Widok jej oczy nie był istotny, w końcu człowiek nie składa się tylko z samych tęczówek, nie? Tak, czy owak, kiedy zdecydował się przemówić, na jego policzkach nadal widniały plamy delikatnej czerwieni, acz głos podbarwiony był spokojną radością.
    - Mnie osobiście pomaga herbata, acz skoro nie ma tu potrzebnych rzeczy, to... nie, nie znam - uśmiechnął się nieśmiało. Mogło się wydawać, że zgrywa głupca, acz po prostu powiedział szczerą prawdę. Bo chyba nie wypadałoby mu spryskać panienki zimną wodą, prawda? Mimo, że niektórym coś takiego pomagało, Arsene nigdy by się na taki czyn nie odważył.
    Kogo obchodzi tryb życia panienki? No, jego chociażby. W tej chwili jednak nie miał zielonego pojęcia, jak to z ową kwestią ostatnio bywa. Ach, nie ma to, jak błoga nieświadomość.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 10