To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Melina Gopnika

Gopnik - 26 Maj 2017, 21:38
Temat postu: Melina Gopnika
Położony na skraju Ulicy Cukierkowiej dom, który pokryty jest piernikiem, a dach ma z lukru. Jest do budynek piętrowy z dwuspadowym dachem, którego przednia i tylna ściana są niewiele dłuższe, niż ściany boczne. Wejście jest po prawej frontu, gdyż lewą zajmuje coś na kształt witryny sklepowej. Nad nią natomiast umiejscowiony jest mały balkonik.

We wnętrzu już nie jest tak słodko. Ściany wykonane są z drewnianej klepki, natomiast na podłogach jest linoleum. Jedynie łazienka, która znajduje się na piętrze, jest pokryta kafelkami. W prawie każdym pokoju jest jakieś okienko, a w niemal całym mieszkaniu panuje bałagan.

Na parterze, zresztą tak jak i w całym domu, nie ma zbyt wielu pomieszczeń. Tuż za wejściem jest mały ganek z szafką na buty przy drzwiach i wieszakami. Zaraz za nim, bez żadnych drzwi jest pomieszczenie ze schodami. Patrząc na lewo od wejścia jest przejście do rupieciarni, z której też można dostać się do dobudówki i dawnego sklepu. Idąc po schodach na górę znajdujemy kuchniojadalnię, obok schodów jest spora łazienka, a trochę bliżej właściwej jadalni sypialnia. Obok wyjścia z łazienki można otworzyć drabinkę, która prowadzi na poddasze, w którym jest awaryjna sypialka Gopnika i kolejna rupieciarnia.

Parter:
Ganek: o nim nie ma co się dużo rozpisywać. Dość spore pomieszczenie jak na jego przeznaczenie. Ma dużą szafkę na buty, sporo wieszaków i większą szafę na ubrania wierzchnie, które nie są akurat potrzebne. W szafkach znajdują się kurtki skórzane, a w szafce na buty dresy abidasa, buty z czubkami, a czasami skarpetki i flaszki wódki.

Pokój dzienny: Już dawno nie stanowi swego pierwotnego przeznaczenia. W założeniu miał pozwalać właścicielowi na odpoczynek w przerwie od pracy w sklepie. W praktyce jednak teraz jest to kolejna rupieciarnia, w której króluje bałagan, kurz, pajęczyny, walające się puste butelki i narzędzia. Na szczęście wśród tego bałaganu są wytarte ścieżki do dobudówki i przestrzeni sklepowej.

Dobudówka: w niej znajduje się magazyn. Nie jest to zbyt często odwiedzane miejsce przez Kapelusznika - o czym świadczy jego spadające nakrycie głowy. Właśnie tutaj Rusek ma swój kapeluszniczy warsztat. Niestety nie korzysta z niego zbyt często.

Sklep: kiedyś były tu sprzedawane wypieki, lecz teraz, odkąd Gopnik jest właścicielem, nie ma tu nic. Pozostały tylko lady, na których wystawiane były produkty. W przyszłości być może Michaił będzie tu sprzedawał własne wytwory.

Piętro:
Łazienka: Nawet tutaj jest strasznie brudno. Co prawda klozet, umywalka i mała wanna, które są wyposażeniem łazienki, są w miarę czyste, to jednak pajęczyn i kurzu jest tu sporo. Lutro jest umyte jedynie po środku, natomiast brzegi są nieprzejrzyste.

Sypialnia: Jedyne czyste miejsce w domu Kapelusznika, a można nawet rzec, że na swój sposób przytulne. Na ścianie z łazienką powieszony jest dywan, a drugi, bardzo podobny, leży na podłodze. Na małym łóżku leży zestaw pościeli z kory, który wiecznie jest niepościelony. Znajduje się tu też wyjście na balkonik. Pod łóżkiem prawdopodobnie leżą jakieś butelki. Naprzeciw łóżka, obok drzwi, jest kolejna szafka, z ubraniami.

Kuchniojadalnia:
W niej znajduje się niewiele rzeczy. Poza kurzem, jest stolik, dwa krzesła drewniane bez obić, Lustrzana wersja lodówki i kilka lad. Kapelusznik ponadto ma zawsze sporo przypraw w swoich szafkach i mało naczyń - tylko tyle, ile mu potrzeba, kompletne mininum. Za ladami jest prostokątne okno, które wpuszcza trochę światła.

Poddasze:
Sypialnia awaryjna: Już nie tak czysta, jak codzienna. Właściwie jest to jedno z najbrudniejszych miejsc w tym mieszkaniu. Znajduje się tu mała skrzynia na ubrania wzięte z prawdziwej sypialni, materac dmuchany i, a jakże by inaczej, butelki. Na szczycie dachu znajduje się okrągłe okienko

Rupieciarnia na poddaszu: W niej, o dziwo nie ma butelek. Nie można tego powiedzieć o bałaganie. W całym pomieszczeniu są porozrzucane rzeczy, które straciły już użyteczność, ale szkoda było je wyrzucać. Znajdą się tutaj skrzynki, narzędzia, przeróżne skrawki materiałów, stare ubrania i tym podobnie. Na szczycie znajduje się takie samo okienko, jak w pomiesczeniu obok.

Gopnik - 21 Lipiec 2017, 17:53

Po załatwieniu formalności związanych z przejściem z jednej strony Lustra na drugi, ruszył przed siebie. Chciał pospacerować, uspokoić myśli, jednak najpierw musiał się przedrzeć przez milion wysepek. Jako, że nie miał ochoty płacić, po prostu teleportował się do swojego domu. Tam rozpakował swoje nowe rzeczy z kapelusza, przygotował sobie 20-30 półlitrówek wody, z czego pierwsze cztery przemienił w czysty spiryt. Postawił swoje towary w magazynie, po czym poszedł do swojej sypialni, odsapnąć trochę. Co to było za szalone spotkanie. Co za melanż. Na bank zostanie w jego głowie na długo. Tylko ta rana... Cóż, będzie musiał tak, czy siak wpaść do Kliniki, to pewnie tam go naprawią.
Rzucił swoje zmęczone podróżą ciało na łóżko i lenił się tak chwilę. Lucek i Gawain razem, teraz się z tego trochę śmiał w duchu, chociaż, gdy ich zobaczył, był w niezłym szoku. No, ale niech sobie tam robią, co chcą. Teraz przynajmniej mają pełen luz.
Leżenie mu nie sprzyjało, do jego kapeluciej głowy zaczęło dochodzić coraz więcej myśli. Postanowił więc, że wyjdzie na spacer, może nawet ruszy do Kliniki z pierwszą partią spirytu. Jak pomyślał, tak zrobił. Ruszył znów do magazynu, wziął butelki ze spirytusem, rozcieńczając jedną butelkę jednak mniej więcej pół na pół z wodą. Razem więc posiadał 5 butelek, z czego dwie z spirytusową wódką, a trzy z 95 procentowym roztworem etanolu.
Wyszedł na zewnątrz, zapominając nawet o zamknięciu drzwi na klucz. Słońce chyliło się ku zachodowi, a pogoda, jak to w Krainie Luster, była mocno kapryśna. Teraz jednak niebo dawało mu to, co uwielbiał najbardziej. Z maleńkiej, brązowej chmurki, w zasadzie tylko nad domem jego oraz sąsiadów, padały na ziemię batony czekoladowe. Złapał jednego w locie, po czym ruszył przed siebie, zadowolony zagryzając smakołyk, a jaki był cel, nie wiedział na dobrą sprawę nawet on sam.
Z.T

Rosemary - 5 Październik 2017, 18:29

Minęło około tygodnia od dnia w którym sprawiła Pijo. Od tamtego czasu niestety żyła w celibacie, co działało na nią gorzej niż abstynencja na alkoholika. Naprawdę. A dlaczego tak skończyła? Nie chciało jej się ruszać z laboratorium. Ciągle tam siedziała i oglądała probki, robiła testy. Koniec końców się wkurwila. Pijo niczym się nie różnił od zwykłego ludzkiego obiektu. Jedyne co dostrzegła że miał powiększony płat czołowy. Mogło to być efektem a raczej może przyczyną lub źródłem pochodzenia mocy lustrzaka? Nie była w stanie stwierdzić, nie z takim sprzętem. W dodatku potrzebuje więcej obiektów. O wiele więcej.
Gdy dziś wyszła z laboratorium dostala wręcz światłowstrętu. Wykapala się, ubrała, wzięła broń i wyszła. A dokąd? Jedyną osobą która przychodziła jej na myśl, jest Gopnik. Bo czemu nie. Z nim nie musi bawić się w podchody, a jak nie będzie chciał to go zmusi i tyle. Nie miała dziś chęci na gierki wstępne. Naprawdę, ale to naprawdę zaraz oszaleje.
Jak się jednak okazało Gopnika nie było w domu. Stała jak ten słup w jego salonie, czując jak krew szybciej przepływa jej żyłami.
- To ja się tu specjalnie fatyguje do tej zafajdanej, lukrowej ulicy a Ciebie nawet kurwa nie ma? - mówiła do siebie, a jakże by inaczej. Odchyliła głowę do tylu i wzięła głęboki wdech. Chwyciła swoje obie maczety i zaczęła napierdalać we wszystko co popadnie.
Wiadomo. Gopnik nic tak naprawdę nie zrobił. Ot, był potrzebny a był gdzie indziej. Nie jego wina nie? Ale Rosemary była w takim stanie że nic ją to nie interesowało. Kopala, tlukla, cieła, łamała i czyniła inne akty wandalizmu. Gdy skończyła dom Gopnika wyglądał jak melina jakichs naprawdę syfiastych meneli. Odgarnela włosy z lekko mokrego czoła. Wyciągnęła sakiewke z monetami i przybila ją sztyletem do sciany. Obok zostawila odcisk swoich ust, pomalowanych krwisto czerwona szminka. Więcej raczej mu nie trzeba. I tak go zapewne jeszcze najdzie, nie raz nie dwa. Póki się jej nie znudzi. Wyszła nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami paru przypadkowych obiektów które słyszały hałas jaki narobiła. Udała się w stronę najbliższego klubu, gdzie miała zamiar sobie ulżyć.


Z. T

Gopnik - 16 Październik 2017, 21:55

Podróż była spokojna, ale zarazem straszliwie nudna. Michaił trochę sobie porozmyślał po drodze o swojej zdobyczy, o tej niemal orgii z Banem... Szkoda, że najprawdopodobniej Doktorek rani Julię, ale cóż - na to Gopnik wpływu mieć nie może. To, co powinien zrobić, już wykonał - otrząsnął lekarzem, wygarnął mu i polecił kolejne kroki. Musi wystarczyć.
Z drugiej strony ciekawiło Ruska, jak Anglik poradził sobie z dostarczeniem przesyłki. Wszakże Bane to alkoholik, co by nie mówić. Dodatkowo był pod wpływem czegoś jeszcze. Jego życie, jego wybór, ale ten spirytus był dla Gopnika sprawą honorową! Wszakże Dyrektor van Vyvern potrzebował surowca, a Kapelusznik zobowiązał się go dostarczyć!
Zagłębiony w myślach, szedł raźnym krokiem, może nieco chwiejnym, w kierunku domu. Uliczki były puste, a na niebie świecił jasno księżyc, czasami tylko zasłaniany zielonymi chmurami. Norma w Krainie Luster.
Z każdą chwilą do nozdrzy pijaka docierało coraz więcej słodkości, co wywoływało u niego uczucie euforii. Gopnik kochał nie tylko wódkę, zabawy i dziewczynki! Uwielbiał też słodycze. A, jako, że aromaty nastroiły jego apetyt - podniósł z ziemi jakiś duży kamień i od razu zamienił go w dużą, słodziutką, kremową babeczkę z polewą czekoladową, którą, mimo bardzo dużych rozmiarów, wepchnął w siebie tylko na trzy razy. Przez pałaszowanie smakołyku nie zauważył nawet, że minął swój dom, przez co musiał się cofnąć.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Nie zapalał żadnego oświetlenia - i tak nie było sensu, zresztą już prawie dniało. Sam też wytrzeźwiał. Przeszedł do swojej sypialni, starając nie potknąć się o leżące przedmioty, co jednak mu nie do końca wychodziło. Blyat, myślałem, że jest tu trochę mniejszy bałagan - pomyślał, przechodząc przez parter. Nie wiedział jednak, że to nie tylko sprawa bałaganu. Ułożył się w swoim łóżku i poszedł spać.

Rano wstał nie pamiętając żadnego snu. Smacznego, drogie Cienie, ha ha. - zaśmiał się w duchu. Wziął szybką kąpiel, założył koszulkę sportową, swoje spodnie i marynarkę, po czym zszedł na dół.
- O suka blyat! Serio myślałem, że mam tu czyściej... - zakrzyknął do siebie, widząc bałagan. Gdy wszedł jednak dalej, przechodząc do salonu, wszystko stało się jasne. To nie był tylko syf, który Gopnik zostawił po pijaku. Ktoś się włamał.
Michaił po kolei zbadał rozmiary zniszczeń. Na szczęście oprócz potłuczonych butelek, zniszczonych starych mebli i porozrzucanych gratów, nic nie zginęło. Ruszył więc do ganku - a tam szok. Do ściany obok drzwi była przytwierdzona sakiewka z dość sporą ilością monet. Sporą, jak dla Kapeluta pokroju Ruska. Obok - czerwona szminka. Cofnął się o krok, potykając się o leżącą skrzynkę. Na szczęście złapał się szafki, niechcący jednak potrącając pustą, lecz całą butelkę, nawet tego nie zauważając. Ta powoli zaczęła staczać się z mebla. Michaił zdążył odetchnąć, stanąć na nogi i się otrzepać, gdy naczynie rozbiło się z łoskotem o ziemię. Kapelusznik zadziałał instynktownie - nie myśląc nawet, kompletnie podświadomie użył teleportacji... Niestety, nie pomyślał nawet o celu podróży.
Z/T

Gopnik - 5 Kwiecień 2018, 22:22

Michaił, na szczęście, teleportował się do swojego domu. Wylądował nawet w sypialni, tyle że na podłodze obok łóżka. Przeniesienie się w przestrzeni widocznie go trochę zmogło, bo gdy wstał, zachwiał się ciężko i opadł na łóżko, choć wcześniej czuł się nienasycony i zawiedziony szybkim końcem imprezy. Zresztą wino to nie picie, wódka to życie. No, ale kompanów zmogło, głowy słabe, to co im będzie zaprzątał łby jeszcze swoim noclegiem. Tak, czy siak, teraz była pora na sen. Ściągnął więc łachy, rzucając je w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżał po teleportacji, i poszedł spać. Zasnął jak aniołek. Upity aniołek

Rano obudził go gwar dzieciaków. Uroki Cukierkowej Ulicy - kiedyś był takim berbeciem. Wziął szybką kąpiel, założył czystą bieliznę, koszulę, nie zapinając ostatnich trzech guzików pod szyją, kurtkę Ramonezkę i dresik Adidasa oraz buty lakierki. Potem zabrał się za przygotowywanie spirytusu. Lekka suchość w gardle nie pomagała, więc wypił kieliszek z pierwszej partii towaru jako lekarstwo.
Praca była żmudna i długotrwała. Korzystał ze wszelkich mocy i umiejętności, jakie posiadał. Robił bimber z wina owocowego na przemian z przygotowywaniem bardziej technicznego spirytu z czystego cukru przetwarzanego z posprzątanych szkieł, na aparaturze dobrej jakości, którą wygrzebał gdzieś w magazynie. Zamieniał także wodę w czysty spiryt za pomocą swoich mocy. Ten pierwszy rodzaj alkoholu miał być na inne okazje, może poczęstuje Bane'a, albo Ciernia porządnym, własnoręcznie upędzonym bimberkiem. Alkohol z cukru natomiast miał być awaryjny, gdyby Gopnik nie miał nawet czasu zrobić czegoś na szybko za pomocą mocy, a potrzebna by była błyskawiczna dostawa do Kliniki. Ostatnia partia, tworzona za pomocą mocy to był najczystszy spirytus, jaki potrafił zrobić. Tutaj jednak pomagała mu magia, stąd tak wyśmienita jakość.
Spędził większość dnia na przemian przygotowując zaciery i inne składniki do destylacji, zalewając butelki wodą oraz używając mocy. Zrobił sobie tylko przerwę na obiad - schabowy z kaszą. Bardzo późnym popołudniem wybrał się na krótką drzemkę nawet się nie rozbierając. Ta zadziałała na niego zbawiennie, wstał jak nowo narodzony a potem popakował 10 butelek półlitrowych czystego spirytu, awaryjne 5 butelek wody i jakieś kubki blaszane "jakby co" i użył teleportacji, by dostać się do Kliniki. Jego celem była recepcja.
[z/t]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group