Kessler - 6 Marzec 2017, 19:00 Marionetkarz ujrzał jej zachowanie i spodziewał się, że gdy uderzy ciepłym, uczuciowym toporem bliskości, skorupa się rozłupie i będzie jak dawniej, albo przynajmniej dziewczyna otworzy się przed nim. Jednak to nie była bajka czy baśń, a rzeczywistość; i ktoś, kto tyle przeszedł w tak krótkim czasie raczej nie stał się smutny tylko na chwilę. Zmiany zaszły głębiej, było to w pełni zrozumiałe, że nie da się machnięciem różdżki zwrócić komuś poczucie humoru i radość dawnych dni. Ale nie było to jednak zrozumiałe dla tego 15-letniego idealisty. Zresztą nawet nie dane mu było zastanawiać się nad tym, co dokładniej musiała zrobić dla jego rodziny, wiedział też, że sam chyba nie podołałby w uczynieniu tego, co ona zrobiła bez przymuszenia.
Po tych krótkich rozmyślaniach cofnął ręce do siebie i chciał założyć je na plecy, ale uznał, że niezbyt dobrze tak wygląda, więc po prostu zawiesił je wzdłuż ciała. Spojrzał na dziewczynę i próbował ją wybadać i zbadać, co czuje, ale było to trudniejsze niż mu się wydawało. Nie przejrzał jej, jedynie widział jej marny stan i fakt, że źle się czuje. Cóż mógł zrobić? Zgodzić się jedynie, postępować w granicach, które mu wyznaczyła. Jeśli ma się zamiar otworzyć, to to zrobi sama, nie widział chyba sensu w siłowym zmuszaniu kogoś do tego, by wyszedł ze swojej skorupy. Byłoby to tylko szkodliwe dla niego samego; nie jest przecież dzieckiem, tylko dorosłą kobietą. I w związku z tym zamierzał ją szanować i postępować tak, jak chciała.
Przytaknął na jej słowa o tym, że nie doszła jeszcze w pełni do siebie. Wzruszył ramionami i próbował zrobić coś na kształt uśmiechu, ale średnio mu to wyszło, bo sam momentalnie posmutniał. Jak powrót napastnika z natarcia na pozycję głęboko defensywną. Toteż zgodził się tylko z jej słowami, a na sugestię o spacerze rozjaśnił się nieco.
- Okej, dlaczego nie... w sumie można.
Powiedział tylko krótko i cicho, sam przejął nastrój panujący w rozmowie, "dorównał" do rozmówcy.
Daniel w sumie nie myślał o tym, że Mari mogłaby chcieć uciec czy pójść. Spodziewał się raczej, że z czasem wydobrzeje i będzie dobrze. Przynajmniej chciał tak wierzyć. Poczuł w końcu, że ma kogoś, z kim może rozmawiać o czymś innym, niż tylko o tym, co takiego stało się w pracy, albo pokrótce co miało miejsce w mieście.
Postanowił zatem odwrócić się, wysilić się na uśmiech i stanąć w drzwiach.
- Noo, to ten. Jakbyś czegoś potrzebowała to będę tutaj. I trzymam cię za słowo jeśli chodzi o jutro!
Rozległo się pukanie do drzwi wejściowych do domu. A Marionetkarz przymykając drzwi do pokoju Mari czmychnął czym prędzej zobaczyć, kto puka. Słychać było otwierane drzwi, potem cisza. Kroki. Cisza. Potem radosną, pozytywną raczej rozmowę, brzmiącą tak, jakby mówiło dwóch dobrych znajomych.
Rozmawiali, rozmawiali, aż w końcu odbyło się krótkie pożegnanie, gość wyszedł i zamknięto za nim drzwi.
Daniel podbiegł do pokoju Mari, ale już nie otwierając drzwi, powiedział, stojąc przed nimi tak, by dziewczyna mogła to usłyszeć.
- Był u mnie Mikhel, powiedział, że chciałby jakoś wynagrodzić ci swoje chamskie zachowanie, ale jako, że jesteś dzisiaj w niezbyt dobrym nastroju, to zaproponowałem mu, że jutro się z nami przejdzie! Zgoodził się. I tak w sumie tylko przechodził. Teraz to na pewno nam nie uciekniesz, hihii! - powiedział głośno. Wyczuć było można już kipiącą radość.
I postronny obserwator zdziwić się mógł tylko, jak to możliwe, że 15latek potrafił w ciągu kilku minut przejść z radosnego do bycia całkowicie smutnym i wrócić stamtąd.Mari - 7 Marzec 2017, 09:39 Mari unikała wzroku Daniela. Bała się, że jak spojrzy mu w oczy to on wyczyta z jej własnych to co tak bardzo chciała ukryć. Chciała go przytulić, chciała żeby on ją przytulił. Potrzebowała tego jak chyba jeszcze nigdy. Jednak nie potrafiła. Nie chciała sobie dawać nadziei, że jeśli tu zostanie to będzie już zawsze dobrze. Nie chciała sobie tego wmawiać, bo bała się, że jeśli zostanie to znów stanie się coś niedobrego. Musiała stąd odejść, ale nie wiedziała jak. Nie mogła się zmusić, żeby odejść bez słowa. Chciała spędzić jeszcze te kilka ostatnich chwil w miłej atmosferze, ale wyglądało na to, że sama ją psuła swoim załamaniem. Nie mogła na to jednak nic poradzić. To co zrobiła za bardzo jej ciążyło na sercu. Bała się jednak przyznać do tego. Bała się, że Kesslerowie wyrzucą ją, albo co gorsza oddadzą ją w ręce władz. Z tego już by się nie wykaraskała. Kary za morderstwa były surowe, a Mari chciała jednak jeszcze trochę pożyć. Nawet jeśli odejście od Kesslerów spowoduje, że to życie nie będzie zbyt długie, nie chciała żeby ktoś płakał nad jej ciałem. Chciała odejść w ciszy, sama. Tak jak czuła się przez większość swojego życia. Tym bardziej po tym co zrobiła kilka dni temu, nie zasługiwała na nic innego.
Westchnęła smutno, gdy Daniel wyszedł z jej pokoju. Słyszała, że ktoś przyszedł, ale niezbyt była tym zainteresowana. Usiadła na łóżku i skuliła się w pozycji płodowej. Tak bardzo potrzebowała czyjejś bliskości, ale na nią nie zasługiwała, nie powie przecież, że chce żeby Marionetkarz ją przytulił. Z oczu zaczęły płynąć łzy. Serce ją bolało. Zrobiła coś czego nie można wybaczyć. Rozdzieliła dwie kochające się osoby. I to w najgorszy możliwy sposób, zabijając jedną z nich. Co prawda mężczyzna szybko dołączył do swojej kochanki, jednak to i tak było niewybaczalne. Przez działania Mari w ciągu ostatnich dni, życie straciły trzy osoby.
Zakryła się kołdrą, ale mimo to trzęsła się jakby było jej strasznie zimno.
W końcu gość wyszedł z domu, a kotka usłyszała głos Daniela zza drzwi -nie mam nic przeciwko - odpowiedziała matowym głosem. Nie chciała psuć Kesslerowi humoru. Siliła się na miły, wesoły ton, ale nie wychodziło jej to. Słysząc tekst o ucieczce, załkała cichutko. Przykro mi, ale to mnie nie powstrzyma przed opuszczeniem tego domu. Pomyślała smutno. Ucieknie, ale jutro w nocy. Po spacerze. Chce zaznać tych ostatnich miłych chwil w towarzystwie innych, zanim wróci na ulicę, tam gdzie jest jej miejsce.
Nim jednak Daniel oddalił się od drzwi, dodała jeszcze -nie czekajcie na mnie z kolacją, nie mam apetytu i chyba położę się wcześniej - ostatnio omijała sporo posiłków, a jak już jadła to małe porcje. Naprawdę nie miała apetytu. Nie chciało jej się jeść, ale wiedziała, że musi.
Po tych słowach, schowała się całkiem pod kołdrę i rozpłakała, nie zważając na to czy Kessler ją usłyszy czy też nie.Kessler - 7 Marzec 2017, 17:24 Przytaknął tylko jej słowom, cóż mógł więcej zrobić. Poczuł się trochę jak napastnik, który narusza prywatną strefę drugiej osoby. Wiedział, że bez jej chęci nic nie da rady zdziałać, a jego obecność tylko niepotrzebnie wszystko komplikowała.
Dlatego po przyjściu Mikhela już ponownie tych drzwi nie otwierał. Bo nie chciał zobaczyć... nie chciał, by ona zobaczyła. Uznał, że ten mur w kształcie drzwi będzie odpowiedni, by rozgraniczyć te dwa światy. Jeden - niewinności, radości i braku wiedzy oraz drugi - pełen cierpienia, smutku, wyrzeczeń i trudnych wyborów i ich konsekwencji.
Mikhel już wyszedł, a Daniel zamknął drzwi wyjściowe.
Marionetkarz stanął pod drzwiami Mari, podchodząc do nich bardzo cichutko, niesłyszalnie. Wykorzystał okazję i to, że w domu, w przeciwległym rogu rodzice Daniela pracowali nad czymś i wydawali pewne dźwięki, które mogły zagłuszyć kroki. Próbował wsłuchać się w głosy dobiegające z pokoju, w którym znajdowała się dziewczyna. I słyszał... płacz. Dotknął on go bardzo mocno i głęboko, wiedział, że to z ich powodu płacze, że musiała zapłacić cenę, z którą tylko ona może sobie poradzić. Stał tam tak... długo. Bardzo długo. Łapał każdy dźwięk tak, aby nic mu nie uciekło. Czuł, że chociaż bez jej świadomości... bez nawet swojej świadomości po prostu pobędzie obok. To nikomu nic nie da, ale po prostu nie potrafił od nich odejść. Tak jakby czekał, stał, opiekował się. Jak strażnik czy gwardzista. Ale tak się zupełnie nie czuł. Czuł, że ma dług do spłacenia. I chociaż może go spłacać staniem tutaj, pod tymi drzwiami. Drzwiami prowadzącymi do smutku, rozpaczy i bezsilności. Drzwiami dla Kesslera niedostępnymi, takimi, które automatycznie stawiają go w roli niewinnego bachora, niemającemu pojęcia o tym, jak okropne rzeczy muszą robić ludzie, by inni przetrwali.
Noc upłynęła bardzo powoli. Daniel zupełnie nie mógł zasnął, w domu było gorąco, kołdra przeszkadzała zamiast pomagać, wszystko swędziało. Sytuacja była beznadziejna i dłużyła się. Leżał i rozmyślał nad dniem, który już upłynął. Który spędził pod drzwiami do pokoju dziewczyny, gdzie słuchał jej smutku, płaczu.
Rodzice tylko spytali go o sytuację, a Marionetkarz próbował jakąś ją wyjaśnić, ale nie silił się na skomplikowane tłumaczenie. Depresja, za dużo się działo ostatnimi czasy, za wiele zmian, kłopoty. Wszystko po trochu, nic konkretnego.
Po nieprzespanej, długiej i niemiłej nocy młody obudził się i pierwsze co zrobił, to skoczył pod prysznic. Dał sobie i Mari czasu, nikogo nie popędzał, mieli jeszcze godzinkę czy dwie. Potem zwolnił łazienkę, ubrał się i podszedł do pokoju Mari, przy którym dużo czasu stał i zapukał kosteczkami. Czekał na odpowiedź, stwierdził, że wypada poinformować, że najlepiej, gdyby w ciągu kilkudziesięciu minut wyszli. Wiedział, że dziewczyny potrzebują przebywać w łazience trochę dłużej niż faceci, szczególnie w jego wieku. Rzekł niegłośno, lecz słyszalnie, że już czas, a następnie udał się do rodziców zjeść śniadanie.Mari - 9 Marzec 2017, 19:19 Mari nie spała prawie w ogóle. Gdy już udawało jej się zasnąć, budziła się po maksymalnie kilkunastu minutach. Męczyły ją koszmary. Siedziała więc w otwartym oknie i opierając się o framugę, spoglądała w dal. W ciemność. Bała się ucieczki, nie była jeszcze w formie by wracać na ulicę. Ale czy miała inny wybór? Nie...
Gdy usłyszała pierwsze oznaki życia w domu, nasłuchiwała, starając się dojść do tego, kto krąży po domu. Słysząc, że to Kesslerowa, wyszła niepewnie z pokoju czym zaskoczyła kobietę. Poprosiła ją czy mogłaby za chwilę pomóc jej zmienić bandaże opinające jej żebra oraz ten na nodze. Potrzebowała prysznica, a wiedziała, że nie poradzi sobie ze zmianą opatrunków. Matka Daniela przytaknęła jej z uśmiechem na co Mari też się delikatnie uśmiechnęła i zniknęła w łazience. Po kilkunastu minutach, przemknęła do pokoju, gdzie już czekała na nią gospodyni ze świeżymi bandażami i owinęła dziewczynę sprawnie. Mari podziękowała grzecznie i zaczęła się ubierać.
W międzyczasie usłyszała jak Daniel przechodzi do łazienki. Dziewczyna chciała założyć dłuższą koszulkę, by zakryć bandaże, jednak wiedziała, że dzień zapowiada się niezwykle ciepło. Założyła więc krótką koszulkę z krótkim rękawem, opadającą z jednego ramienia. Przez co było widać wyraźnie bandaż na jej ramieniu oraz na dolnych żebrach. Były też widoczne blizny na plecach. Była wdzięczna, że Kesslerowie nie pytali jej nigdy o ich pochodzenie. Jednak obawiała się trochę reakcji Mikhela. Ślady były mocno widoczne, i nie wyglądały za ładnie. Wrzuciła do kieszeni trochę monet. Chwilę wahała się czy brać sztylet, jednak nie miała ochoty go teraz oglądać, a tym bardziej nosić ze sobą. To miał być jej ostatni miły dzień. Możliwe, że nawet w całym jej życiu.
Westchnęła smutno i wyszła z pokoju nim Daniel opuścił łazienkę. Ruszyła do kuchni z niepewnym uśmiechem i przywitawszy się z gospodarzami przysiadła się do stołu. Gdy podali jej śniadanie podziękowała miło i zabrała się za jedzenie. Czekała na młodego Marionetkarza, oraz na och ostatni wspólny spacer.Kessler - 10 Marzec 2017, 21:18 Młody Kessler jak zwykle zaczynał dzień z wielkim uśmiechem na ustach. Jak zwykle, w sensie wtedy, kiedy nie grożono jego rodzinie śmiercią, kiedy nie torturowano mu ojca, kiedy nie zamordowano w szkole jakiejś uczennicy, ani wtedy, kiedy czekał go trudny dzień, zwykle kończący się utratą zdrowia lub pieniędzy. Tym razem jednak wszystko miało być lepsze. Ostatni zły dzień... minął. Ostatnia zła noc, ostatnie wydarzenia, ostatnie... wszystko co ostatnie minęło, teraz ma zacząć się lepszy okres, bardziej radosny i pełen przygód, tym razem pozytywnych. Są wolni, bezpieczni, radośni i w miarę zdrowi. Będą odkładać, a poza tym życie będzie przebiegać w sumie tak samo. Mają jeszcze Mari, co na pewno urozmaici im codzienne życie. I szczególnie Danielowi, który ciągle dojrzewa i w niektórych sytuacjach coraz trudniej odpędzić mu wzrok od pewnych powierzchni.
Gdy wszedł do kuchni, uśmiechnął się serdecznie do siedzącej przy stole rodziny i Mari przede wszystkim. Podszedł nawet do niej i lekko poklepał po miejscu, gdzie nie miała żadnych ran (żeby nie było, NIE CHODZIŁO o miejsce, gdzie kończy się na dole kręgosłup) - po wolnej od uszkodzeń części ramienia czy łopatki. Przynajmniej próbował. Miło, uroczo modulując głosem przywitał domowników i usiadł, by spożyć posiłek. Gdy już go podano, jadł jakby za wszystkie ostatnie miesiące. Trochę było to nietaktowne, chociaż podstawowe zasady kultury zostały zachowane.
- Wiesz, dziś idziemy na ten spacer i zabieram Mari ze sobą; i będzie Mikhel i w ogóle. Musimy tak częściej chodzić! Wyrwę się z tego domu, z kurzu pracowni, pospaceruję, trochę się rozruszam, przyda mi się, hehe! - roześmiał się i znowu miał poklepać Mari, ale cofnął rękę, by przypadkiem nie spowodować jej bólu. Gdy skończyli, Daniel zapowiedział, że jak wrócą ze spaceru, to sam osobiście pozmywa naczynia, aby ulżyć i matce i Mari. Gdy zjadł i podziękował, odsunął krzesło, wstał i powędrował po płaszcz. Zdał sobie w połowie jednak sprawę, że jest tak gorąco, że gdyby go z przyzwyczajenia założył, to chyba spaliłby się z powodu temperatury. Dobrze, że w ogóle myśli.
Poczekał zatem przy drzwiach, aż Mari zrobi to samo.
Gdyby już to zrobiła, postanowił pójść w stronę miasta.
W połowie drogi spotkaliby Mikhela, który przypatrzyłby czarującemu Dachowcowi. Może zbyt ciekawsko, ponieważ wnet wychwycił niezbyt dobry stan fizyczny dziewczyny. Zapewne zadałby już niedługo jakieś pytania. Dziewczyna w końcu, dzięki dobrej pogodzie mogłaby w końcu dobrze przyjrzeć się chłopakowi. Bez zgiełku, bez stresu, w normalnej, spokojnej sytuacji.
Chłopak był o jakieś kilka centymetrów niższy od Daniela, miał krótkie czarne włosy, które jednak nie były, jak Kesslera, proste, tylko ułożone, cięższe, bardziej zmieszane. Miał niebieskie oczy, chociaż jego białka były o dziwo trochę ciemniejsze niż, załóżmy Daniela, co niezbyt dobrze mogło oddać niebieskość jego oczu. Tak jakby były zmęczone pomimo bycia oczami młodego człowieka. Miał jakieś elementy zarostu po bokach, co sprawiało wrażenie, że za kilka lat, gdy w pełni dorośnie, mógłby pozwolić sobie na bokobrody. Twarz miał pewną siebie, ale zarazem miłą i uprzejmą. Coś ciągle chodziło mu po głowie, ale nigdy o tym nie mówił. Był zdecydowanie szczuplejszy od Kesslera, nie był jednak całkowitym chudasem, miał umięśnione (oczywiście jak na nastolatka przystało) nogi, co mogło dać znać, że sporo biegał i być może lubił to. Albo wiele uciekał, goniony przez ludzi zirytowanych jego zachowaniem - interpretacja dowolna. Teoretycznie był maści takiej jak Kessler, ale sprawiał wrażenie dużo bardziej opalonego. Całym swoim zachowaniem i posturą wydawał się jak uśpiony lew, który patrzy tylko przed siebie, ale w razie gdyby miał coś powiedzieć, czas nagle kilkukrotnie przyspiesza i próbuje wyrzucić z siebie słowa tak niewyraźnie, że trzeba się dobrze wsłuchać. Jego pozorne uśpienie i nie zwracanie uwagi niszczeje, kiedy coś się dzieje, albo się do niego mówi. Błyskawicznie rusza całym ciałem i odpowiada szybko, zaraz po słowach rozmówcy.
Dosyć charakterystyki drugorzędnej postaci, która wraz z końcem retro prawdopodobnie zakończy swoje istnienie.
Mikhel życzliwie przywitał się, chociaż trudno było zrozumieć, jakim słowem to zrobił. Zapatrzył się swoimi oczami, które w tej chwili wydawały się żywe i radosne, w dziewczynę, tak jakby pomijając Daniela, który tylko spojrzał na niego posępnie.
- No to co, idziemy? - zapytał oboje, a gdyby się zgodzili, no to cóż - czas zacząć spacer!
Mari oczywiście mogła popytać panów o wiele rzeczy, przeszłość, czy przyszłość. Bo w następnej wypowiedzi sami będą mieli ich od groma. Niech więc dziewczyna lepiej wykona uderzenie wyprzedzające.
Daniel szedł trochę zgarbiony (chociaż zwykle tak miał), a ręce włożone miał do kieszeni, Mikhel zaś nie chował ich, tylko machał, nadając swoim krokom niezwykłą harmonię.Mari - 14 Marzec 2017, 10:39 Mari jadła powoli i nie za dużo. Ale nie unikała jedzenia. Skoro była już zmuszona wyjść potrzebowała energii. Musiała więc zjeść więcej niż do tej pory, żeby nie paść chłopakom po drodze. Nie chciała dokładać dodatkowych zmartwień. Już i tak wystarczyło, że wygląda jak siedem nieszczęść.
Jadła więcej niż do tej pory, choć nadal nie było tego wiele. Musiała się też przygotować do tego, że w nocy opuści ten dom. Musiała więc jakoś uzupełnić te braki, których nabawiła się w ciągu ostatnich kilku dni. Widząc, że kotka zajada bardziej normalnie niż do tej pory, Kesslerowie uśmiechnęli się z ulgą. Oznaczało to bowiem, że dziewczyna wraca do siebie. Że jest z nią już lepiej.
Gdy Daniel wszedł do kuchni, uśmiechnęła się nieznacznie. Nie skrzywiła się gdy klepnął ją w ramię. Nie było z nią aż tak źle. Rany już prawie całkiem zniknęły, siniaki tak samo. Zostało ich tylko kilka i nie bolały. Bolała ją tylko łapa oraz żebra. Spoglądała na Daniela gdy ten pochłaniał swoje śniadanie. Ona się nie spieszyła, nie czuła takiej potrzeby.
Potwierdziła kiwnięciem głowy, że wybiera się z nimi na spacer.
Gdy skończyła jeść, chciała umyć naczynia tak jak robiła to zawsze gdy towarzyszyła rodzince przy posiłku. Jednak słowa Daniela powstrzymały ją od tego. Ruszyła więc w stronę wyjścia i razem z młodym Marionetkarzem opuściła swój azyl.
Szła cicho, opuszczonymi uszami i wiszącymi nieruchomo ogonami. Jeszcze lekko kulała, ale nie krzywiła się ani nie narzekała na to. Po prostu dreptała delikatnie za Danielem.
Widząc w oddali Mikhela, wyprostowała się niepewnie, lekko krzywiąc z powodu żeber. Uśmiechnęła się delikatnie na powitanie, jednak jej oczy nadal były bez życia. Nie chciała po prostu im sprawiać więcej przykrości czy dodawać zmartwień. Są młodzi, nie powinni sobie zaprzątać głów sprawami, które dręczyły kotkę.
Na pytanie Kesslera przytaknęła głowa i ruszyła za nim. Trzymała się lekko z tyłu i na uboczu, szła dość niepewnie. Uszy lekko postawiła, by mieć większe pole do analizowania otoczenia. Chociaż, czy to aż takie ważne?
Szła cicho, jednak po chwili zdecydowała się odezwać - co ciekawego dzieje się teraz w Akademii? - zapytała dość cicho. Ale widać było, że ją to interesuje. Była tam co prawda jeden dzień, ale spodobało jej się. Bolało ją trochę to, że już tam nie wróci. Wiedziała, że Daniel chodził na zajęcia, mówił jej to za każdym razem gdy wychodził, by informować kotkę, że zostaje teraz sama. No nie do końca sama. Gdy Daniel musiał iść do szkoły, ktoś z jego rodziców zostawał, na wypadek jakby Mari gorzej się poczuła. Mówiła im, że nie jest to konieczne, ale nie chcieli jej słuchać. To nawet pokrzepiało kotkę, że jednak ktoś się o nią martwi i troszczy. Mimo tego, że stała się taka niedostępna i nie okazywała im wdzięczności.Kessler - 15 Marzec 2017, 23:11 Gdy ostatnio Kessler spoglądał na Mari, jak szybciuchno przemykała z łazienki lub kuchni do pokoju, dziwiło go to, jak blada się zrobiła. Jak osłabiona. Pomimo zabandażowanych ran brakowało tam czegoś więcej... to pewnie przez mało jedzenia i osłabionego ducha. Miał nadzieję, że odpoczynek jak i spacer jej pomogą.
Dlatego właśnie to wszystko zorganizował.
Pogoda sprzyjała, było dosyć ciepło a lekki wiatr orzeźwiał spacerujących. Nie ubrali się zbyt ciepło, dlatego też wszystkim było w sam raz, tak jak powinno być - ani się nie zgrzali, ani nie czuli, że jest im zimno. Mogli więc skupić się na sobie i otoczeniu, nie potrzebowali rozmawiać o tym wszystkim.
- No to co sądzisz o naszej nowej przyjaciółce, hmm? - rzucił Daniel, próbując nakłonić Mikhela do zwierzeń na temat dziewczyny. W sumie odpowiedział jej to, co zwykle się odpowiadało w takich sytuacjach, poza tym, że dodał trochę pikanterii. Pochwalił Mari, wyraził radość, że mógł ją poznać i mimo że wstępnie źle ją ocenił, to w sumie teraz żałuje tej oceny i myśli o niej w samych superlatywach.
To samo pytanie Kessler zadał Mari - tym razem na temat Mikhela.
W międzyczasie rozmawiali o sytuacji w Akademii, gdy usłyszeli pytanie od dziewczyny. Z tego, co usłyszała, można było zrozumieć, że sytuacja po morderstwie ucichła, podobno kogoś znaleźli i kogoś skazali - jakiegoś typka, który podobno był w niej zakochany, ale był spoza Akademii, tylko wykorzystał informacje które zasłyszał przez znajomych (co z nieco większa wiedzą Mari mogło wydawać się przerażające i wręcz równoznaczne horrorowi). Zajęcia wróciły, nauczyciel, który trenował Mari bardzo posmucił się, ponieważ jego uczeń, Tigro, nie pojawiał się od momentu, gdy dziewczyna skopała mu tyłek, a ona sama też się nie zjawiała - w związku z czym nie miał kogo ćwiczyć (miał oczywiście, chodziło bardziej o to, że nie miał kogoś na poziomie i tęsknił za Mari). Wszystko rozeszło się po kościach, a atmosfera była znacznie lepsza zarówno w domach uczniów, jak i Akademii. Było też coś słychać o tym, że zaszedł na Uczelnię pewien bogaty biznesmen, jakiś pan James, który zaproponował bycie inwestorem zacnego przybytku. Oczywiście Daniel nie dawał znać, że coś wiedział o tym kolesiu. Po prostu tylko grzecznie przytakiwał Mikhelowi, któremu zdarzyło się rozgadać. Było coś jeszcze o tym, że zachowane w tajemnicy ukradzione mienie Akademii zostało odnalezione w torbach samobójczej pary, która zabiła się, a o której śmierci było całkiem głośno w lokalnych gazetach. Ot, same pozytywy ostatnio. Wydawało się, że wszystko może iść ku lepszemu.
- Najpierw... - odezwał się Mikhel - mmm... - próbował zacząć, ale niezbyt mu wychodziło. Tak jakby chciał poruszyć ważny temat, który jednak trudno przychodzi i nie da się tego wypowiedzieć ot tak. Gdy mocował się z samym sobą, Daniel postanowił go trochę pociągnąć za język i w końcu wspólnie doszli do tego, co chciał powiedzieć. Wyprostował się, zdenerwowana twarz Mikhela rozjaśniała w końcu, jakby próbował przygotować się do rzucenia czegoś, co leżało mu na sercu.
- No więc... to ty... to znaczy to wy... pozbyliście się tego drania... no wiecie. Ten w parku, wtedy. Widziałem was. Co zrobiliście. Wiecie, że skurczybyk terroryzował wiele osób? Żądał od nich wiele. Krzywdził. Jesteście dla mnie bohaterami. I mnie zaczepiał i gnoił. Ale wara powtarzać, bo się wyprę i znienawidzę! - rzucił Mikhel, a następnie głośno dwa razy jeszcze wydmuchał powietrze, tak jakby poczuł ciężar spadający mu z serca.
Daniel w tym czasie spojrzał to na kotkę, to na swoje ręce, jakby próbując przypomnieć sobie, co się stało. Co wtedy zrobił. Jak wiele to od niego wymagało. Coś zimnego przejechało mu po kręgosłupie, wolał szybko wyprzeć to, co przytoczył Mikhel. Kessler bał się jeszcze, co na to Mari... obawiał się, że może zareagować źle, pomimo że w sumie byli w oczach kolegi zbawcami.
W międzyczasie w trakcie spaceru i rozmowy padały różne pytania.
- Jak się czujesz? - O czym myślałaś przez ostatni czas? - Wiesz, że wyglądasz seksownie z tymi ranami? - Może powinniśmy coś zjeść? - Gdzie nauczyłaś się tak walczyć?- Jak ci się chodzi w nowych ubraniach?- Co sądzisz o Kapelusznikach?- Słyszałaś o dziwaku z Herbacianych Łąk? Mari - 20 Marzec 2017, 13:04 Marionette słuchała odpowiedzi Mikhela na swój temat. Westchnęła tylko smutno słysząc same superlatywy - wcale nie jestem taka idealna, więc proszę nie przesadzaj - spojrzała na niego kątem oka -jestem zwykłym Dachowcem nic we mnie niezwykłego- wzruszyła ramionami i kuśtykała dalej przed siebie. Starała się nie pokazywać, że łapa ją dalej boli. Choć nie bolała już tak bardzo. Kuśtykanie było raczej spowodowane tym, że łapa nie do końca się jeszcze zagoiła. Ale już nie było to takie tragiczne, w razie konieczności Mari była na tyle sprawna, że mogła spokojnie uciec.
Słysząc, ze podobne pytanie Daniel skierował do niej, zamyśliła się na chwile -muszę przyznać, że również źle Cię oceniłam, nie jesteś takim bucem za jakiego miałam Cię na początku- spojrzała na niego. Chciała jakoś pokazać, że nie jest źle, lekko się uśmiechnęła - Radziłabym Ci jednak tak szybko nie oceniać innych tylko po wyglądzie czy zachowaniu, gdyż pozory mogą mylić choć nie zawsze- zakończyła swoją odpowiedź. Nie miała za wiele do powiedzenia. Bo co miała powiedzieć? Na mój temat, tez się mylisz gdyż tak naprawdę nie zasługuję nawet na to by żyć pod mostem? Powinnam gnić w więzieniu albo najlepiej zniknąć z tego świata? Nie...tego nie mogła powiedzieć. Nie teraz, nie w takich okolicznościach. Nie chciała psuć tego momentu. Mimo iż nie czuła się zbyt komfortowo i starała się to ukrywać, to nie chciała żeby chłopcy też czuli się nieswojo.
Słuchała uważnie ich opowieści na temat co działo się w akademii. Przełknęła cicho ślinę, słysząc, że dopadli sprawcę i lekko położyła uszy gdy Mikhel powiedział, że James przejął pieczę nad szkołą. On naprawdę chce mieć Kesslerów na oku i pilnować, żeby mu tym razem nie zwiali. Mari z trudem powstrzymała się przed warknięciem. Opowieść o tym, że Pequ zabił ktoś kto się w niej zakochał była mocno naciągana. Ktoś taki nie myśli logicznie i nie sprawia, że nie zostaje po nim nawet ślad, który mógłby na niego naprowadzić. Nie podkradł by się tak, że nikt by go nie zobaczył. Kotka widziała wielu takich kochasiów na ulicach i nie wyglądali na takich, którzy doprowadziliby do takiego morderstwa.
Słysząc o swoim nauczycielu, podrapała się po karku -chyba będę go musiała odwiedzić, żeby tak nie marudził, ale raczej aż tak szybko nie wrócę do treningów, jak rany nie są jakieś straszne to wolałabym nie mieć źle zrośniętych żeber, przez to, że za szybko zaczęłam walczyć - zaśmiała się niepewnie. Słysząc, że Tigro również nie wrócił na zajęcia lekko się zaniepokoiła. Nie żeby było jej szkoda tego napaleńca, jednak jego brat nie był normalny. Pobił Mari akurat wtedy, gdy nie miała sił by walczyć, ani psychicznych ani fizycznych. Bo jak tu walczyć kiedy właśnie się kogoś zabiło? I to nie tak jak w przypadku Salema, który chciał zrobić Mari krzywdę. Tigro był idiotą, który wystartował do niewłaściwej kotki, ale trudno. Jego brat zareagował o wiele zbyt agresywnie na to, że jego brat był nieuważny w trakcie treningu i został pokonany przez dziewczynę.
Spojrzała na Mikhela, gdy ten próbował coś z siebie wykrztusić. Przyglądała się jak Daniel próbuje go namówić, żeby w końcu wziął i się wysłowił jak człowiek. Słysząc jego słowa, Mari stanęła. Cała się najeżyła i położyła płasko uszy. Popchnęła nagle Mikhela na najbliższe drzewo i przygniotła go łapą - nigdy...ale to przenigdy nie dziękuj nikomu za to, że odebrał komuś życie- wysyczała i spojrzała chłopakowi w oczy - może i Salem zaczepiał wiele osób, ale powinien być schwytany i poddany karze, a odebranie mu życia nie było nią. Może ktoś kto całe życie siedzi sobie w domku wśród kochającej rodziny nie potrafi tego zrozumieć, ale ktoś kto walczy o życie każdego dnia, dobrze wie jakie ono jest cenne i nie powinno się go odbierać ot tak - odsunęła się od chłopaka. Opuściła głowę i zacisnęła łapy w pięści. W końcu jednak się uspokoiła.
- Przepraszam Cię Mikhel, ale ostatnio stało się tyle niedobrych rzeczy, że takie teksty nie powinny padać z ust innych, w szczególności tak młodych osób jak wy...- westchnęła i podniosła głowę, uśmiechnęła się delikatnie i podrapała po głowie - poniosło mnie, przepraszam.
Ruszyła dalej za chłopakami, mając nadzieję, ze Mikhel się na nią nie obrazi za to co powiedziała i zrobiła. Jednak to, że przez nią straciły życie trzy osoby, nie mogła puścić takich słów mimo uszu.
Słysząc następny natłok pytań, speszyła się trochę. Nie spodziewała się aż takiej lawiny słów ze strony młodzieńców, starała się jednak na nie jakoś odpowiadać.
-Czuję się dobrze - rozmyślałam nad tym co robić dalej i starałam się dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach ... - nie odpowiadała za wiele, jakoś nie miała na to ochoty ale starała się tego nie pokazywać.
Słysząc pytanie Mikhela ponownie przystanęła i wpatrzyła się w niego osłupiała -teraz to żeś palnął - poruszyła zaskoczona ogonami - jak sama skóra i kości może być seksowna? - zaśmiała się - jesteś dziwny- pokręciła głową i ruszyła dalej.
Przyznała, że chętnie by coś zjadła. Najchętniej coś słodkiego bo tego jej ostatnimi czasy najbardziej brakowało.
- Znajomi mnie nauczyli, żebym mogła przetrwać w tym dziwnym świecie - powiedziała ogólnikowo, nie chciało jej się opowiadać o tym, że mieszkała na ulicy.
- Dobrze...dziękuję. Muszę podziękować Twoim rodzicom, ale nie musieliście mi kupować żadnych ubrań i tak cały czas siedzę w domu więc nie było takiej potrzeby - uśmiechnęła się miło.
Zamyśliła się na chwilę słysząc pytanie o Kapeluszników - dość dziwna rasa, ale w sumie w oczach innych każda rasa jest dziwna- wzruszyła ramionami -są dość nieobecni, zawsze błądzą myślami gdzieś w swoim świecie, przez co często padają ofiarami rabusiów - zaśmiała się - moja przyjaciółka kiedyś zwinęła jednemu kapelusz, po to, żeby zobaczyć co tam trzyma i wpadła do niego, chyba z godzinę próbowaliśmy ją znaleźć w tym kapelucie i co śmieszne sam właściciel nakrycia głowy nam pomógł uznając, że to wystarczająca kara za zwinięcie mu jego najcenniejszej rzeczy- uśmiechnęła się smutno na samo wspomnienie tego wydarzenia. Cóż, nawet z życia na ulicy można wynieść jakieś śmieszne historie, które wcale się tragicznie nie skończyły.
Na ostatnie pytanie pokręciła tylko głową i spojrzała na Daniela z zainteresowaniem, zastanawiając się o jakim dziwaku chłopak mówi.
Cały czas dawała im się prowadzić w nieznane. Nawet za bardzo nie nasłuchiwała ani nie uważała na to co się dzieje naokoło. Jedyne co by wskazywało na to, że nie wychowywała się wcale w normalnym domu, a przywykła raczej to życia na ulicy to jej cichy chód, który w ogóle nie wydawał żadnych dźwięków. Ale może to tylko wynik tego, że ma kocie łapki?Kessler - 21 Marzec 2017, 23:27 Daniel głośno zarechotał gdy dowiedział się, że początkowo był uznany za buca. Dobre sobie. W sumie już zupełnie nie pamiętał początku tej znajomości, a nawet jak coś sobie przypominał, to natychmiastowo wolał porzucić te myśli. W sumie tak to było. Wszystko zaczęło się tą nieudaną kradzieżą. Zadumany chłopak patrzący przed siebie, zdenerwowany życiem i wygłodzona złodziejka. Tak, tak to się właśnie miało. Jak on się wtedy bał. Ona walczyła o życie, on w sumie tylko wymyślał sposób ukarania przestępcy. I chyba wybrał właściwy, prawda?
Pozory, taak. W sumie to nie warto oceniać, ale zwykle, więc zdarza się, że ocena jest właściwa. Ale nie zawsze. Też o tym myślał. Przy czym wolał pozostać na swoim starym stanowisku i nadal oceniać ludzi według swojego widzimisię. Bardzo arbitralna decyzja, bardzo niesprawiedliwa, ale tak już wybrał. Uśmiechnął się tylko do Kotki, gdy to mówiła, aby pokazać, że bierze sobie jej rady do serca. Przynajmniej tak pokazywał.
Panowie w sumie spoglądali na Mari, to na siebie, patrząc, jak zareaguje na wiadomości akademickie. W sumie była tak jakby jej członkiem, chociaż na chwilę. Daniel odwrócił po pewnym czasie głowę i patrzył w dal, a Mikhel pod nogi.
Przytaknęli, gdy Mari opowiadała o powrocie do nauczyciela i jego ponownych odwiedzinach. Daniel się ucieszył, bo sugerowałoby to, że dziewczyna po paru dniach zamknięcia powróci na łono Szkoły, że znowu będą razem do niej chodzić i dzielić się przeżyciami. Mikhel zaś podrapał się po nosie, tak jakby nauczyciel ten w ogóle go nie obchodził.
O Tigro za wiele nie słyszeli i go niezbyt znali, poza tym, że był aroganckim, przerośniętym fizycznie romantykiem. Ich drogi za wiele razy się nie skrzyżowały, toteż ograniczyli się tylko do wspomnienia go.
Gdy doszło do Salema i reakcji Mari, Daniel nerwowo i gwałtownie spojrzał na to, co dziewczyna wyczynia i być może nawet chciał rzucić się, by rozdzielić ją i Mikhela, ale zdecydował, że to tylko pogorszyłoby sprawę. Ograniczył się tylko do wypowiedzenia jej imienia i najwyżej próby wyciągnięcia do niej ręki. Przestał jednak mówić i kontynuować działanie, gdy zaczęła mówić. Wielce zaimponowała mu ta reakcja. To przyciśnięcie Mikhela do drzewa. I jej słowa. Wiele mu dały do myślenia. Nie współczuł chłopakowi.
A Mikhelowi oczy zrobiły się wielkie i zdziwione. Najpierw odruchowo chciał się wyrwać, wymachać rękami i się wybronić, ale zdał sobie sprawę, że dziewczyna nie chce go skrzywdzić, tylko coś mu wytłumaczyć. Gdy mówiła, patrzył na nią tylko, a jego twarz nie wyrażała nic. Nie wydawał się przerażony, zdziwiony, ani wzruszony jej słowami. Po prostu patrzył. Jeśli by kątem oka spojrzała na dół, zobaczyłaby, że ma zaciśnięte pięści.
Po puszczeniu go i przeprosinach, tylko poruszał ustami, skrzywił je i brzydko się uśmiechnął. Nic nie powiedział, tylko złapał się za miejsce, które mu naciskała, trochę się tam pomasował. Gdy już szli dalej, widocznie Mikhel próbował trzymać się od dziewczyny jak najdalej. Nie wiadomo, czy czuł żal, strach, czy wolał nie powtarzać bliskiego kontaktu. Szedł odsunięty od Mari. Tak na wszelki wypadek.
Pan M uśmiechnął się tylko złośliwie słysząc odpowiedź dziewczyny. Wzruszył ramionami i szedł dalej, milczący. Daniela zaś to niesłychanie rozbawiło.
Wiedzieli, że część odpowiedzi będzie rzucona na odpal. Ot szczególnie na takie pytania, na które nie ma odpowiedzi, albo na które tak najzwyczajniej się odpowiada. Bardzo mechanicznie.
Znowu chwycili jej myśl i słowa o tym, że "znajomi ją nauczyli". W sumie nie mówiło im to za bardzo, a stwierdzili wspólnie, lecz bezgłośnie, że nie ma sensu kontynuować pytania o to, kim byli ci zacni znajomi, dzięki którym tak świetnie walczy. I tak by pewnie nie odpowiedziała. To była jej tajemnica. Okrutna tajemnica.
- Kapelusznicy. Dziwaki trochę, zamyśleni tacy. Wielu daje się łatwo zmanipulować. Eh, artyści, nic nie wnoszą, poza tym, że tylko oni rozumieją co takiego stworzyli. - wypowiedział swoje zdanie Mikhel na temat czapkowych. Nie sprawiał wrażenia, jakby mówił o tym totalnie i serio poważnie, raczej dzielił się swoimi spostrzeżeniami na ich temat. Tak jakby był świadkiem jakichś zdarzeń.
- W sumie dawno żadnego nie widziałem. Nie mam z nimi zbyt wielkiego doświadczenia, huh... - odezwał się Kessler. Nie miał za dużo do powiedzenia na ich temat, ale gdy rozpoczyna się dyskusja, to wolał nie milczeć. Chciał dołożyć cegiełkę, ale szczerze powiedziawszy wiedział o nich tyle, co ludzie wygadywali, czy co ciekawsze przypadki z lokalnej gazety.
Panów rozbawiła historia z kapeluszem. Zdali sobie sprawę, że nie myśleli o ich atrybucie w taki sposób. Był jedną z wielu rzeczy, która nie zgadzała się z pewnym surowym spojrzeniem na rzeczywistość. A jednak istniała i była w rękach tych dziwaków!
Daniel szczególnie cieszył się z tego względu, że dziewczyna znowu zaczęła sprawiać wrażenie, że istotnie czuje się dobrze i się raduje. Przez ostatni czas w ogóle tego od niej nie zaznał. A dzisiaj... tak. Spacer zdecydowanie się udaje i dzieje się właśnie to, co sobie Marionetkarz zamierzył.
Spojrzał na nią, kiedy ona spojrzała na niego.
- No, ten, chodzi mi o tego. Jak oni go tam nazywają. Szarle... Char... nie pamiętam. Jakieś takie dziwne, jakby zagraniczne imię. Ot dziwny Kapelusznik! - powiedział, drapiąc się po brodzie i próbując nieudolnie sobie przypomnieć imię i ewentualne nazwisko tej dziwnej persony zajmującej teraz jego uwagę.
Panowie nie wsłuchiwali się w odgłos kroków, tak jakby w ogóle było to poza zasięgiem ich myśli. Dlatego nawet nie zauważyli, że to brzmiało tak, jakby szli tylko we dwóch, a nie we troje.
Mikhel wydął dolną wargę na zewnątrz, tak jakby nie mając co ze sobą zrobić.
- Wiesz, w sumie wyszło na to, po tej całej akcji, że zostałem zastępcą twojego kochasia. - mruknął do dziewczyny i dalej kontynuował - I wiesz, nie jest super, nie jest też dobry. Daleko mu jeszcze do tragicznego.
- Hoho, bardzo śmieszne, panie Mikhel. Jak na zastępce jesteś bardzo pomocny. Tak samo w Akademii. Narzekasz, intrygujesz, a wcale nie pomagasz. - spojrzał na niego posępiały.
- Ooy, to jak nie dajesz rady, to zawsze się możesz zrzec. To ty jesteś gospodarzem, nie ja!
- Wiesz, że mi nie dadzą. Rok temu tacy jak ty... Ej, właśnie. Znam cię trochę, ale w sumie... jakiej ty rasy jesteś?
Mikhel uśmiechnął się pod nosem i już wyciągnął rękę do przodu, by niejako pomóc sobie w wypowiedzi, gdy nagle zatrzymał się i zastanowił się głęboko. Spojrzał w prawo, zaczął wypatrywać. Nasłuchiwał.
Pozostałą dwójkę mogło zdziwić to nagłe zachowanie. To było dziwne przerwanie wypowiedzi.
- Szłaś tędy parę-paręnaście dni temu, prawda? Z ranami. - Mikhel odwoływał się oczywiście do dnia, kiedy Mari, wracając do Kesslerów, została między innymi pobita przez brata Tigro.
Daniel widocznie się zdziwił, podszedł do Mikhela i spojrzał na niego. I wielce zdziwił go jego widok.
Sprawiał wrażenie, jakby był co najmniej nieobecny. Jakby coś wyczuwał. Jakby widział coś, czego oni nie widzieli. Jakby sobie przypominał sytuacje sprzed wielu dni, tygodni. Tak jakby oglądał zajawki pewnej sceny.
- Możee lepiej pójdźmy daleeeej...? - rzucił Daniel, aby zmienić dziwny temat. Nie chciał wracać do tego wszystkiego.
Mikhel mógł albo pójść dalej, doprowadzając do kontynuacji spaceru, albo ze względu na zastałe okoliczności nadal stać i patrzeć.Mari - 16 Maj 2017, 09:56 Trochę ją zirytował ten brak reakcji na jej słowa. Zupełnie jakby tak o rzucił tekst o zabijaniu a potem i tak było mu wszystko jedno. Nie zauważyła jego pięści.
Dalej szła wyciszona, jakby znów przygaszona. Tylko w trakcie rozmowy o Kapelusznikach, lekko się ożywiła. Spojrzała drapieżnie na Mikhela, gdy ten wypowiedział się na temat artystów - mam nadzieję, że mówisz o Kapelusznikach, a nie wszystkich artystach?- powiedziała dziwnym głosem, a na jej ustach pojawił się dziwny uśmiech - bo jak o wszystkich to chyba bardzo nie lubisz swojego życia - może i nie lubiła zabijać, ale coraz bardziej ją ten chłopak irytował. Kopał dołki pod samym sobą aż miło. Niby taki władczy, a tak naprawdę był tylko słabym ogniwem. Ktoś kto tak chętnie rzuca takimi tekstami nie może być zbyt przydatny. No chyba że jako ktoś do odwracania uwagi przeciwnika.
Mari nie uważała się za jakąś wielką artystkę, jednak była Nocnym Muzykantem, a Ci znani są z niezwykłego talentu muzycznego. Więc w sumie zaliczała się do artystów.
Rozbawiła ją wymiana zdań chłopaków. Nie komentowała jej jednak, tak samo jak tego, że Kess jest jej kochasiem. Mikhel za mało wiedział, a za dużo kłapał japą. Rzucał komentarzami na lewo i prawo. Nie nadawał się na przywódce. Przywódca powinien umieć ocenic sytuację w jakiej się znajduje i dostosować się do niej lub dostosować ją do siebie, a nie robić co mu się żywnie podoba. No chyba, że chce nim być bardzo krótko.
Gdy chłopak zaczął się dziwnie zachowywać, Mari od razu zaczęła się mu uważniej przyglądać. Coś jej nie pasowało. Na jego słowa cała zesztywniała. Szybko stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy. Stała w bojowej postawie, gotowa by chłopaka w każdej chwili zatrzymać -Owszem przechodziłam tędy, po tym jak zaatakował mnie brat Tigro- powiedziała mrocznym, ale spokojnym głosem. Widząc jednak jego nieobecny głos, chwyciła go za ramiona, tak, ze chłopak mógł poczuć jej pazury, jak przebijają się przez materiał jego koszuli - skąd to niby wiesz i co jeszcze o mnie wiesz? - wręcz wywarczała mu w twarz. Nie mogła uwierzyć, że ktoś ją obserwował. A co jeśli on wie? Co jeśli ją widział tego dnia? Mari poczuła nieprzyjemne dreszcze na plecach. Cała była najeżona. Uszy jednak stały wysoko, nasłuchując każdego dźwięku. Tak bardzo żałowała, że nie wzięła ze sobą sztyletu. Ale może to i lepiej? Miała już na sumieniu dwie osoby zabite własnoręcznie, oraz jedną, która zaraz po tym popełniła samobójstwo. Nie chciała nikogo więcej krzywdzić, jednak nie byłą teraz sobą. Musiała jak najszybciej się oddalić od tego miejsca, nie chciała całkowicie zwariować. Jednak obiecała Danielowi spacer i ten też powinien się odbyć do końca.
Słysząc słowa Kesslera początkowo nie zareagowała na nie. W końcu jednak się odsunęła od Mikhela - chodźmy może coś zjeść - powiedziała jednak nie odrywała wzroku od niższego chłopaka. Miała zamiar go cały czas obserwować. Czuła się w jego obecności jak w niebezpieczeństwie. Na pewno go nie polubiła i nigdy nie polubi, nawet jakby miała zamieszkać na stałe u Kesslerów. Mikhel nie był groźny czy niebezpieczny sam w sobie. Czuła, że w walce z nim miałaby spore szanse na wygraną, jednak jakoś nie wierzyła w to, żeby przebywanie w jego pobliżu było dobrym pomysłem. Musiała go mieć na oku, zeby nagle się nie okazało, że postanowi ją wkopać w jakimś publicznym miejscu, przez co nie będzie mogła wrócić już do Krainy Luster, a nie wiadomo czy w Szkarłatnej by jej zapewnili bezpieczeństwo przed władzami.Kessler - 17 Maj 2017, 21:29 - Mikhel, głupi klocu - skomentował pod nosem Kessler. Miał za złe koledze, że przez jego złośliwe teksty i głupie klepanie japą doprowadził do tego, że uspokojona Mari wcale znowu stała się zła. Dni kuracji i znowu dojdzie do tego, że posmutnieje i będą jej wracało poczucie winy; przecież nie powinna się czuć winna. Uratowała trzy osoby. Trzy osoby. To więcej niż jakakolwiek zbrodnia, tak myślał właśnie Marionetkarz. Trzech niewinnych. Daniel był za to cholernie wdzięczy dziewczynie i związał się z nią emocjonalnie. Nie zamierzał w żaden sposób pozwolić, by się denerwowała czy była obrażana. Jeszcze sobie pogadamy łajnożerco... - powiedział pod nosem i postanowił iść dalej, przejąć inicjatywę, by nie pozwolić Mikhelowi za dużo gadać.
Ów łajnożerca za wiele się nie odzywał, schował ręce w kieszenie i jakby przycisnął głowę do ramion.
Daniel zaś postanowił zmienić taktykę, uśmiechnął się, podszedł do Mari, ale nie odważył się jej dotykać.
- Jedzenie! Dobryy pomysł! - powiedział, klepiąc się po spodniach. Postanowił wyjść przed szereg i zmierzał prędkim krokiem w stronę jakiejś restauracji, czy miejsca, gdzie można by zjeść. Przechodził właśnie gdzieś obok i zwrócił uwagę na jakąś niepozornie wyglądającą knajpkę, która sprawiała wrażenie przyjemnego miejsca do spędzenia trochę czasu. Uważał to za całkiem miły wybór, klienterii było całkiem całkiem, a ceny, które biły z okien do przechodzących obok wydawały się rozsądne. Rozejrzał się po towarzyszach, czy nie mają nic przeciwko, mrugnął do Kota; Mikhel tylko wzruszył ramionami, nie odpowiedział. Kot, jak miał nadzieję Daniel, nie będzie miała nic przeciwko temu. Weszli do środka, rozejrzeli się po pomieszczeniu. I tam, w rogu po drugiej stronie, czekało na nich czteroosobowe miejsce, tak jakby przeznaczone specjalnie dla nich. Tuż za nimi słyszał, jak wchodzi inna spora grupka, dlatego dał znak swoim towarzyszom, by się pospieszyli i zajęli miejsce. Gdy udało im się to zrobić, a z pewnością udało, bo grupa za nimi zagadała się i wyszła po tym, jak ujrzeli, że jedyne wolne miejsce zostało zajęte.
W środku było ciepło, pachniało dobrym jadłem. Poza tym knajpa była zadbana, nie można było narzekać na jakieś niedogodności. Mikhel przeprosił i poszedł do łazienki, Daniel również przeprosił i postanowił iść tuż za nim. Gdy Mari została sama, kelnerka podała jej menu z uprzejmym uśmiechem, a potem poszła do innego stolika.
W łazience Mikhel wszedł do kolejnego zamkniętego pomieszczenia i zrobił, co miał zrobić, a gdy wyszedł napotkał Daniela.
W wielkim skrócie ten drugi miał wiele do powiedzenia temu pierwszemu i mocno zasugerował mu, aby, gdy wróci z łazienki, nie usiądzie już przy stoliku. Tylko sobie pójdzie.
Marionetkarz chciał upomnieć go, ogarnąć, ale gdy - jeszcze zanim wszedł do łazienki - spojrzał na Mari, zrobił się ponownie wkurzony i tym razem nie postanowił pozostać przy daniu drugiej szansy.
Odbyło się bez kontaktu fizycznego. Po prostu do stolika, przy którym siedziała Mari, dosiadł się tylko Kessler. Uśmiechnął się i nachylił, aby rzucić okiem do jednego, jedynego menu, które miała ze sobą dziewczyna. To, że zbliżył się do niej zbyt blisko, dużo bliżej, niż powinien, w ogóle mu nie przeszkadzało. Chciał po prostu pozbyć się szybko bariery, którą być może otoczyła się dziewczyna po tekstach Mikhela. Czy robił to dobrze, niedługo dane mu będzie się przekonać.
- Naprawdę przepraszam za tego dupka. Niby się śmieje, ale gęba mu się nie zamyka, obraża wszystkich dookoła. Nie wiem co ci ludzie w nim widzą. - powiedział i miał dokończyć, że może /ci ludzie/ to niedorozwinięte ameby, które tracą nad sobą panowanie w każdej prawie chwili, ale wolał nie dokańczać. Spojrzał raz jeszcze w menu a potem na nią.
- To co sobie zamawiamy? - wyrzekł powoli, dostojnie, a gdy skończył, to puścił do niej oczko.Mari - 21 Maj 2017, 16:20 Mari dała się spokojnie poprowadzić do knajpki. Nawet nie zwracała zbytniej uwagi na to gdzie dokładnie się znajduje, czy jak wygląda. Trzymała się za chłopakami, w szczególności za Mikhelem. Wolała go mieć na oku, w szczególności, ze nie odpowiedział na jej pytania. Był dla niej zagrożeniem. Nie czuła się przy nim ani trochę komfortowo. Nie mówiła jednak nic, żeby nie zrobić przykrości Danielowi. W końcu to najprawdopodobniej ich ostatni spacer wspólny. A potem najpewniej się już nie spotkają. Miała zamiar wybrać się do Szkarłatnej Otchłani, a tam jak wiadomo jest o wiele bardziej niebezpiecznie niż w Krainie Luster. Najpewniej tam nie przeżyje, ale wolała umrzeć starając się coś zrobić, niż żyć zastraszana przez władze czy jakiś bogatych gości, którzy uważają, że wszystko im wolno.
Usiadła przy stoli i przytaknęła, że poczeka na chłopaków. Nie spieszyła się nigdzie. Może nawet lepiej, że została sama, jednak to, że była otoczona innymi klientami, nie poprawiało jej humoru. Mimo to, grzecznie podziękowała za kartę i zajrzała do niej. W sumie to nie miała apetytu, więc czekała na Daniela z wyborem, jednak nie chciała sprawiać wrażenia, że przyszła tu tylko po to, żeby sobie posiedzieć.
Gdy Daniel wrócił, uśmiechnęła się do niego miło, po czym rozejrzała po knajpie -a gdzie się podział Mikhel?- zapytała w sumie tylko z grzeczności. Nie interesowało ją to i wyraźnie się rozluźniła nie widząc w pobliżu chłopaka.
Nie wiedziała czemu, ale nie przeszkadzała jej taka bliskość Marionetkarza. Może dlatego, że już się do siebie zbliżyli. Słysząc jego przeprosiny, pokręciła głową - ja też przepraszam za moje zachowanie, ale ostatnie wydarzenia dość mocno się na mnie odcisnęły...wybacz - opuściła nisko uszy i skuliła się w sobie - ale cieszę się, że to Ciebie wybrali bo on nie nadaje się ani trochę na przywódce. Za dużo miele ozorem - zaśmiała się niepewnie, nie wiedząc an ile może sobie pozwolić na wyrażenie opinii na temat chłopaka - może tak do niego lgną, bo wiedzą, że może im zdradzić jakieś ciekawe informacje nawet jeśli robi to niezbyt świadomie?- zagadnęła.
Zajrzała do karty, dopiero wtedy gdy Daniel zapytał co zamawiają. Przysunęła się trochę bliżej, tak żeby i on mógł mieć wgląd do menu - ja szczerze mówiąc nie jestem zbyt głodna- przyznała cicho -nie mam apetytu, więc wezmę po prostu jakąś sałatkę, ale Ty się mną nie przejmuj i bierz to na co masz ochotę- uśmiechnęła się chyba pierwszy raz szczerze, odkąd weszli do tej knajpy. Zarumieniła się też leciutko, widząc jak puszcza do niej oczko.
Do sałatki zamówiła też szklankę wody. Wiedziała, że musi coś jeść, ale naprawdę nie miała na to najmniejszej ochoty. Robiło jej się niedobrze na samą myśl o tym co zrobiła. Gdy już złożyli zamówienia, spojrzała chłopakowi w oczy.
- To może teraz opowiesz mi co się działo jak mnie .... nie było? - zapytała spokojnie. Kessler mógł to odczytać dwojako Dziewczyna mogła pytać zarówno o czas, gdy poszła wykupić jego rodzinę z łap bogatego Dachowca, albo o czas kiedy starała się dojść do siebie. Gdy siedziała zamknięta w pokoju, zastanawiając się jaki sens ma jej istnienie na tym świecie.Kessler - 22 Maj 2017, 21:33 Rozległ się przy stole, wyglądał na dużo bardziej rozluźnionego, niż jeszcze parę minut temu, gdy planował zemstę na złośliwego kolegę z Akademii. Bez niego spotkanie z dziewczyną znacznie zmieniło swój charakter; Daniel mógł tylko dodać, że zmieniło się na lepsze. Gdy wracał z łazienki zdarzyło mu się myśleć, jak starać się mówić, czy zachowywać wobec dziewczyny. Zdał sobie jednak sprawę, że gdyby zachowywał się zupełnie sztucznie, od razu zostałoby to zauważone. Dodatkowo chciał normalnie z drugą osobą spędzić ten dzień z dala od domu, w mieście. Szczególnie, że dziewczyna bardzo długo siedziała w domu, zamieniając z domownikami niewiele słów. Marionetkarz chciałby, aby to ponowne otwarcie się na świat przebiegło w spokojnej atmosferze, a kto wie, może nawet w miłej atmosferze. W związku z tym postanowił pójść normalnie, na luzie. Mari nie była dla niego przecież zupełnie obcą osobą, wręcz przeciwnie, zapoznali się dosyć blisko, jak na ich wiek. A teraz był głodny i chciał po prostu coś zjeść. Zachować się normalnie, jak inni ludzie.
- Musiał szybko wrócić do domu. - powiedział stanowczo, gdy padło pytanie. Wiedział dobrze, że zarówno ona, jak i on sam nie mieli ochoty gadać o tym kretynie, że w sumie dobrze, że sobie poszedł. Może trochę zbyt stanowczo odpowiedział, ale miał nadzieję, że zostanie to zrozumiane jako jednoznaczne odcięcie się od tematu.
Gdy usiedli zaczęli rozmawiać na różne tematy, Daniel wysłuchał jej tłumaczenia z nieskrywanym wzruszeniem, podejrzewał, co siedziało w środku dziewczyny, wiedział, jak bardzo cierpiała ze względu na poświęcenie, które musiała ponieść, aby uratować jego rodzinę. Ale dziś to nie miało znaczenia.
Muzyka grała, a atmosfera w knajpie, między ludźmi, była coraz bardziej zażyła.
Mieli jeść i bawić się dobrze.
- Nie masz ochoty, trudno, ale jakbyś nabrała, to mów śmiało! - powiedział, słysząc, że sama nie jest zbyt głodna. Wybrał sobie jakieś pierwsze mięsne danie z brzega i domówił również szklankę wody. Jakieś innowacje, które łączyły w sobie bardzo przyjemny smak i dziwną metodę gazowania, nie odnajdywały u Kesslera uwagi. Po prostu wolał zwykłą wodę. Po innych takich płynach tylko bardziej chciało się pić, a w piciu chodzi o to, aby zaspokoić pragnienie.
Mówił o niezobowiązujących rzeczach, komentując trochę pogodę i to, że w stosunku do tego, co było kiedyś, teraz znacznie się rozpogodziło.
Gdy był tak blisko przy dziewczynie, kiedy puścił jej oko, kiedy sama widocznie się rozluźniła i trochę zarumieniła, a jeszcze teraz!... gdy spojrzała mu w oczy, po tak długim czasie, kiedy jej nie widział, w Daniela coś... wstąpiło. Trochę innego, niż zwykle.
I jej pytanie. Co było, gdy jej nie było. Dziewczyna być może myślała o dwóch różnych rzeczach, gdy zadawała to pytanie, ale Daniel odnalazł trzecią opcję. Po tym pytaniu jakby posmutniał, trochę przygasł, ale tylko pozornie. Przysunął się bliżej Mari jedną rękę położył na jej ręce i cały czerwony zbliżył się do niej, chcąc jej coś powiedzieć, czy nawet pocałować w policzek, dając do zrozumienia, że bez niej było po prostu... zimno i samotnie. Beznadziejnie. Nie tak, jak kiedyś.
Muzyka grała, a atmosfera w knajpie, między ludźmi, była coraz bardziej zażyła.
Kiedy jednak miało już dojść do czegoś więcej, a chłopak miał odważyć się dać bliskiej mu osobie buziaka, do pary przybyła kelnerka, która przyniosła dania. Zaiste szybko musiała się z tym wyrobić, albo
Daniel musiał po prostu zwlekać ze zbliżeniem. Chłopak się wycofał i gdy kelnerka odeszła, Marionetkarz nie znalazł w sobie odwagi, by po wyłożeniu wszystkich kart wrócić znowu do układu, gdzie już zmierzał swoją twarzą ku jej twarzy. Rękę nadal trzymał na jej ręce. Spojrzał na jedzenie i sam nie wiedział, czy jeść, czy... co robić. Postanowił więc taktycznie się troszkę odsunąć i spróbować odpowiedzieć na wcześniej zadane mu pytanie, tym razem głosem.
- No, słabo było... bez ciebie. Wszystko jakoś zaczęło rozchodzić się po kościach, wiesz... przestali zwracać uwagę na cokolwiek w Akademiku, niby do dziś komentują, ale już cisza, spokój. Lepiej się zachowują, ostatnio się przestraszyli więc już nie są tacy... zupełnie dzicy. - próbował mówić, ale zupełnie mu to nie wychodziło. Całkowicie rozpadł się jakoś po zastanej sytuacji, a sam w sobie nie znalazł odwagi, by wrócić do starego stanu. Bardzo się też bał reakcji dziewczyny. W sumie pierwszy raz poczuł prawdziwą chęć... sam nie wiedział czego.
Zaczął więc skubać widelcem przyniesione mu przez kelnerkę danie.Mari - 25 Maj 2017, 18:10 Mari tylko przytaknęła głową. Nie miała zamiaru wypytywać o powody, dla których Mikhel sobie poszedł. Westchnęła tylko z ulgą i lekko się rozluźniła wiedząc, ze nie ma go w pobliżu. Denerwował ją od samego początku, a zgodziła się na spacer z nim tylko dlatego, że miała wrażenie, że Danielowi na tym zależy, a nie chciała mu robić przykrości tuż przed tym jak zniknie z jego życia. Bo przecież kto chciałby mieszkać pod jednym dachem z mordercą?
Uśmiechnęła się do młodego Marionetkarza, gdy ten nie naciskał, że dziewczyna ma coś jeść. W końcu nie jadła za dużo w ciągu ostatnich dni, tylko tyle ile potrzebowała, a nie było tego za wiele. Te dwa lata, które spędziła na ulicy przed spotkaniem Kesslera, nauczyły ją jak przetrwać na małej ilości jedzenia, a że praktycznie nie ruszała się z pokoju, nie marnowała energii na ruch, więc potrzebowała jeszcze mniej niż normalnie.
Rozmawiała z nim normalnie, nie sprawiając problemów, że coś jest nie tak, że coś planuje. Chciała, żeby zapamiętał dobrze ten dzień. Sama go chciała tak zapamiętać bo nie miała pojęcia czy kiedykolwiek uda jej się spędzić z kimś tak miło czas. Nie znała terenów na które się wybierała, ale z tego co słyszała jest tam niebezpiecznie, więc bardzo prawdopodobne będzie to, że nigdy stamtąd nie wróci, że nie pożyje tam zbyt długo ale nie chciała martwić chłopaka swoimi problemami.
Spojrzała na niego lekko zaskoczona, gdy Daniel zbliżył się do niej i chwycił jej puchatą dłoń. Widziała jak zbliżał się do niej coraz bardziej, przez co jeszcze bardziej się zarumieniła. Zauważyła oczywiście, że trochę popsuł mu się humor po tym jak zadała pytanie, ale nic nie mówiła, czekała na jego odpowiedź, chociaż już jej się domyśliła.
Wszystko popsuła kelnerka, która przyniosła im jedzenie. Podziękowała grzecznie po czym znów spojrzała na swojego towarzysza. Widziała jak ten się zmieszał, więc posłała mu miły uśmiech. Sama nie wiedziała czy zabrać się za jedzenie czy nie. Zupełnie nie miała na to ochoty, ale gdy Daniel się od niej odsunął uznała, że spróbuje coś przełknąć. Dzióbała swoją sałatkę, gdy blondyn w końcu postanowił odpowiedzieć. Spojrzała na niego przepraszająco.
- Wybacz, że tak...zniknęłam, ale naprawdę miałam sporo do przemyślenia, a dodatkowo nie czułam się najlepiej po tym co zrobił brat Tigro - przyznała smutnym głosem. Pogładziła go jednak łapą po policzku i posłała delikatny uśmiech.
-Jedz bo Ci ostygnie i nie będzie już takie dobre - zaśmiała się krótko i niezbyt chętnie zabrała się za swoją sałatkę. Jednak już podczas jedzenia nie odzywała się zbytnio. Wyglądała za to na dość zamyśloną.Kessler - 4 Czerwiec 2017, 20:45 Wszystko, co miało miejsce, wzbudziło w nim mieszankę wstydu, zażenowania i pewnego zamknięcia w sobie. Miał wrażenie, że nie potrafił zdzierżyć tego, co w nim siedzi. Pierwszy raz czuł tego rodzaju uczucie, emocje. Ich natężenie nie było nigdy tak wielkie. Czuł się jak rekrut na nowym polu walki, które to niezbyt rozumiał i ogarniał. Nie ma co - sam nie wiedział, czy się tego bardziej boi, czy bardziej chce się temu poddać. Nie miał na ten temat żadnego zdania. I przez chwilę nieuwagi coś go ruszyło, coś w nim pękło i chciało po prostu ślepo pójść w stronę kontaktu. Zostało to jednak brutalnie przerwane, a wraz z przerwaniem powrócił do zmysłów, zdał sobie sprawę, gdzie jest i co chciał zrobić. Dlatego doszedł do siebie i zawstydził się jeszcze bardziej. Dosyć powiedzieć, że zrobił się czerwony. Przynajmniej przez pierwsze parę sekund. Na szczęście poczucie wstydu i nietaktu minęło dosyć szybko zaraz po tym, gdy dziewczyna posłała mu uśmiech. Po nim szybko wyprostował się i powrócił do tego, co robili - do rozmowy o przeszłości i przyszłości.
Kiedy Mari zaczęła jeść, postanowił zrobić to samo. Jadł, ale nie zwracał na nie uwagi. Skupił się na dziewczynie i na tym, co mówi.
Mówiła o swoim zniknięciu, o bracie Tigro. O bandzie, która już dawno powinna skończyć w głębokich rynsztokach, zaraz pod miastem. Chciał bronić dziewczyny, ale nie było go w odpowiednim miejscu i czasie. I był zbyt słaby. Musi doskonalić swoje umiejętności, zacząć lepiej walczyć... Ta myśl siedziała w głowie Kesslera. Wybudziło go dopiero to, co zrobiła dziewczyna. Poczuł miłe coś w dotyku i zorientował się, że to była jej łapa. Uśmiech odwzajemnił uśmiechem. Czasami naturalnie przychodzi taka odpowiedź. Widzi się kogoś z daleka i po prostu posyła mu się radosny uśmiech. I dostaje się podobny w odpowiedzi. Nie da się przed tym obronić, trudno to ukryć. To takie naturalne i pocieszające.
- Oczywiście, jem, jem! - powiedział i skupił się jednak na jedzeniu. Wystarczyło mu rozmyślań, teraz po prostu nie chce myśleć. Chce jeść i rozmawiać. I tyle. - Co planujesz w przyszłości? Jak już wydobrzejesz? Powrócisz do Akademii? - zapytał zaczepnie. W sumie wolał wszystko poza milczeniem. Wystarczająco go już było.
Mówiąc to kończył już jedzenie. Zdając sobie z tego sprawę jedną ręką pomacał się po kieszeni, próbując ocenić elegancko, ile ma pieniędzy. Wypadałoby, aby postawił ten posiłek, chociażby pokazując, że stara się odpłacić Mari za to, co zrobiła. Przynajmniej zaczynając od tego.
Gdy zostało mu niewiele, spojrzał na dziewczynę i zaczął na nią patrzeć, wyszukując jakichś znaków szczególnych, zatrzymując się dłużej na oczach i bliznach. Tak jakby próbował ją zapamiętać. Tę sytuację, jej wygląd, zapach, zachowanie się, ton głosu. Mógł wyglądać tak, jakby podziwiał jakąś rzeźbę.