Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 1 Listopad 2016, 13:04 Spotkanie Mari i Kessaira nr 0
Kessair spał wygodnie w swoim łóżku w rodzinnym domu. Spał bardzo wygodnie i głęboko do momentu, gdy usłyszał bardzo głośne "Danioooo!" z korytarza, który to okrzyk miał go wybudzić, a przy okazji nieźle sfrustrować. Młody człowiek uważał się już za nie lada młodzieńca, niedaleko mu zostało do szesnastych urodzin -nie pamiętał prawie żadnej daty, poza tą, kiedy się urodził-, więc określanie go ciągle "Daniem" bulwersowało go solidnie. Cieszył się tylko, że nazywanie go tym zdrobniałym imieniem zamyka się w tym domu. Ah, przynajmniej na zewnątrz zawsze będzie tym dobrym Kesslerem. Trzeba wstawać, żeby ciągle nie słyszeć "Danio" z coraz to bardziej irytującym tonem...
Poranna toaleta, drobne ćwiczenia i zaraz trzeba iść do nauczyciela pod miastem. Otóż Daniel ćwiczył się w fechtunku i słuchaniu. Fechtunku - ponieważ ojciec jak i całe otoczenie uważało, że młody panicz powinien umiejętnie władać bronią białą, aby móc obronić siebie i swoją rodzinę; słuchaniu - ponieważ nauczyciel nie był wcale gorszy w używaniu wrednych, irytujących i frustrujących określeń na to, jak idzie młodemu człowiekowi nauka. A nie ma nic lepszego w świecie niż denerwowanie piętnastolatka, który wszystko traktuje poważnie i jeszcze ma czelność mieć jakieś ambicje. Dodając do tego wczorajsze pokłócenie się z bliskim kolegą i jego koleżanką... uh, dzień będzie wspaniały z tak wielkim ładunkiem nerwów i stresu na sam początek.
Spacer z domu do nauczyciela przebiegł spokojnie i trochę rozładował napięcie. Ale sam pobyt i lekcja na przywróciła nie-tak-stare niemiłe wspomnienia i nerwy i spowodowała, że Kessler walczył fatalnie tak, że nawet nauczyciel - dotychczas miły, tym razem nic nie mówił. Ale z jego twarzy dało się wyczytać dezaprobatę i zawiedzenie, czego piętnastolatek nienawidził. Skończyli nawet kilkadziesiąt minut wcześniej. Kess nie znał życia i denerwował się bez powodu albo zauważył, że cały dzień i jego świat mocno się na nim zawiódł - jaki punkt widzenia przyjmie czytelnik, to zależy już od jego obserwacji i doświadczeń.
Częściowo podłamany, częściowo zły odwiedził lokalny szynk i zauważył, że nie wziął dosyć monet na posiłek, który zwykł kupować. Dlatego musiał wybrać jakiś inny. Kolejny element planu, który nie wypalił. Plus nie będzie stać go na kupno części do marionetki. Uwielbiał po powrocie do domu zamykać się w czterech ścianach i konstruować swoje dzieło, ale notorycznie zapominał dokupić części, dlatego jego praca stała w miejscu z jego własnej winy.
Ostatecznie z zapakowanym w paczkę gorącym posiłkiem wyruszył z miasta. Postanowił przy okazji wstąpić do parku będącego nieopodal, obok którego tyle razy przechodził, ale który ignorował. Tym razem na skutek wszechogarniającej irytacji pomieszanej z podłamaniem nie miał ochoty wracać do domu, a raczej usiąść, wsłuchać się w szum wiatru i poobserwować kołyszące się leniwie i powoli drzewa. Poszukał jakiejś ławki, a było ich wiele ;usiadł na jednej z nich ; obok siebie położył torbę z ciepłym i pachnącym z daleka posiłkiem. Kessler oparł łokcie na kolanach, zgarbił się i rozejrzał. Nic, żadnego człowieka. Istota, którą mijał, zapewne była ostatniąi. Wszyscy zapewne w domach albo knajpach jedli obiad, albo może byli na jakimś święcie, o którym tradycyjnie piętnastoletni marionetkarz zapomniał.
- Ah, chrzanić już ludzi, spalić ich wszystkich! - powiedział gniewnie, ale po cichu, mimo że na tym obszarze nikogo nie było w zasięgu wzroku. Nadal garbiąc się, jak to on gdy był zły, zapatrzył się w jeden punkt przed sobą. Nie było to element wyjątkowy - miejsce, w którym graniczyły ze sobą dwie płyty chodnikowe. Jak wyglądał nasz zapatrzony i nieobecny w tym momencie Kessler?
Otóż pozycję już opisano - siedział zgarbiony. Był nawet wysoki jak na swój wiek. Twarz jego pogrążona w głębokiej zadumie. Charakterystyczne dla Daniela były krzaczaste brwi, brązowe oczy, nieobecny wzrok, grymas na twarzy, dziecięce jeszcze rysy oraz średniej długości brązowawe włosy. Nie był zbytnią chudziną, ale raczej był chudszy niż grubszy. Wyglądał jak przerośnięty trochę -jak na swój wiek- chłopak kontemplujący bezsensem życia, który zapomniał dawno odwiedzić fryzjera. Daniel miał na sobie czarne długie spodnie, bufiastą czarną koszulę i niewidoczną na tle ubrania kamizelę. Mógł zostać wzięty za młodziana pobierającego nauki, kim tak naprawdę był.
Był w naprawdę nieuważnym stanie, spoglądał w punkt i rozważając wydarzenia tego dnia tylko pogarszał sytuację, coraz bardziej się denerwując. Miał ochotę coś zniszczyć, coś uszkodzić, albo wypuścić solidną wiązankę krytykującą świat i ludzi go zamieszkujących. Gdyby tylko istniała możliwość przeteleportowania się wprost do swojego pokoju, w którym pracował nad swoim wspaniałym dziełem, które lepszym było towarzyszem niż otaczający świat, który tylko wymagał, wymagał i jeszcze raz wymagał. W uczuciach nie wyszło, w miłości nie wyjdzie, to może chociaż znajdzie zrozumienie i podziw jako wielki marionetkarz. Władca? Wówczas otoczenie mogłoby się od niego odczepić, a sam Kessler mógłby produkować swoją "armię" marionetek, o najróżniejszych charakterach i wyglądach. Co każdą noc, przed pójściem spać zapisywał na kartkach swoje pomysły na kolejne lalki, mimo że nie skończył nawet swojej pierwszej. Jednak skorzystał z domowego zasobu książek i naczytał się wiele o różnych zdobywcach, administratorach czy marionetkarzach i postanowił ich w jakiś sposób naśladować. Być najlepszym uczniem u nauczyciela, stworzyć najwspanialsze marionetki... Ale czy da się pracą, stanowiskiem i być-może-talentem zakryć niedoskonałości i porażki we wnętrzu człowieka, na polu uczuciowym? Gdyby Kessler jeszcze miał pracę, stanowisko, czy być-może-talent... a on jej nie miał, nie miał nic! Gdyby ktoś wszedł w umysł piętnastolatka, to miałby wiele materiału do śmiechu.
Nagle ocknął się z rozważań, ponieważ trochę go one znudziły, trochę zaczęły iść znowu w złym kierunku, a sam się już uspokoił. Zorientował się, że sporo czasu już minęło, odkąd tu przyszedł. I że prawdopodobnie nie jest tu już sam.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 1 Listopad 2016, 13:54
Marionette miała dość życia. Miała dość wszystkiego! Czegokolwiek się nie dotknęła, cokolwiek nie zrobiła, zawsze to się źle kończyło. Straciła też jedyną osobę, której zaufała. Jedyną, która nie patrzała na Marionette tak jakby była konkurencją lub największa kanalią jaka po tym świecie chodzi.
Kotka chciała się zabić. Przecież to takie proste. Wystarczy wziąć sztylet, który spoczywa przy jej pasku i przeciąć sobie żyły. I tak nikt by na nią nie spojrzał jak się wykrwawia, nikt by jej nie pomógł. Co najwyżej spojrzeli by na nią z niesmakiem lub pogardą.
Kotka chwyciła sztylet w prawą łapkę i leżąc na plecach na dachu spoglądała na niego. Wystarczyłoby tylko wykonać dwa głębokie cięcia wzdłuż ręki i wszystko by się skończyło Przechodziło jej raz po raz przez myśl. Sztylet był zawsze ostry. Dbała o to. W końcu nie licząc pazurów, była to jej jedyna linia obrony przez innymi ulicznikami oraz przez tymi, którym podpadła. A takich było wielu.
Była najlepsza w tym co robi. Była...to dobre słowo. Wszystko się zmieniło gdy Lily postanowiła okraść pewnego bogacza, który okazał się bardzo wprawiony w tym, by chronić się przed rabusiami. A wygłodniała kicia nie była dla niego żadnym zagrożeniem.
Tylko dwa cięcia i wszystko się skończy Marionette wspominała te wydarzenia. Odkąd straciła przyjaciółkę, zaczęła mieć większe problemy ze skupieniem się. Musiała się wziąć w garść, ale czy aby na pewno chciała?
Przyłożyła gładkie ostrze do swojego nadgarstka. Poruszyła delikatnie sztyletem, który pozostawił na jej ręce małą, krwawiącą rankę Nie wolno Ci tego robić! Zganiała się w myślach Obiecałaś!
Kotka westchnęła ciężko. Owszem....obiecałam Opuściła łapę ze sztyletem i znów spoglądała na lecące leniwie chmury. Obiecała Lily, że znajdzie dom, znajdzie rodzinę, uwolni się od tego nędznego życia na ulicy. Lily ja nie wiem czy sobie poradzę . Kotce chciało się płakać. Była głodna, obolała. Tego ranka pobiła się z jednym z okolicznych Dachowców przez co miała problem z lewą ręką (co równało się z tym, że nie mogła władać poprawnie bronią), a na skraju jej lewego oka widniało pionowe rozcięcie. Nie był to zbyt szczęśliwy dzień. Lewa ręka również była przyozdobiona świeżymi ranami po pazurach jej przeciwnika. Jakoś nie miała ochoty na to by leczyć te rany. Bo też po co?
Gdyby tylko banda, z którą kiedyś kradła ją widziała...pewnie by ją rzucili na pożarcie zdziczałym psom. Ech... Co się z nią stało? Po śmierci Lily załamała się. Uciekła z miasta, przeniosła się do innego. Zaczynała swoje uliczne życie od nowa. Zmieniła nawet uczesanie, z którego była znana. Zawsze nosiła, długie po pas włosy, zaplecione w ciasny warkocz. Teraz sięgały one tylko do jej ramion i zawsze były związane w ciasny kucyk. Było tu mniej bogaczy czy osób, które można by okraść ale z drugiej strony była też mniejsza konkurencja.
Jej rozważania przerwało głośne burczenie w brzuchu. No tak... od wczoraj nic nie jadła. Trzeba w końcu się ruszyć i zdobyć coś do jedzenia. W tym momencie jak na zawołanie poczuła cudowny zapach. Zapach ciepłego jedzenia. Szybko zerwała się na nogi i spojrzała na ulicę. Zobaczyła młodego mężczyznę, który właśnie wychodził z szynku. W ręce niósł torbę z ciepłym jedzeniem. Kotka ruszyła za nim, przeskakując z dachu na dach i skradając się za nim. Jej kocie łapy tylko jej w tym pomagały.
Widząc, że nieznajomy wchodzi do parku, kotka szybko schowała się za krzakami i w ukryciu podążała za swoim celem. Nie spuszczając go ani na moment z oka. Kierował nią głód. Nie była zbyt uważna. Owszem szła bezszelestnie, rozglądała się czy ktoś nie nadchodzi. Jednak zrobiła coś, przez co jej polowanie może zakończyć się fiaskiem. Nie przeanalizowała osoby, którą miała zamiar okraść. A to jednak z pierwszych zasad ulicznictwa. Jednak nie miało to teraz znaczenia. Marionette musiała zjeść. Nie mogła opuścić takiej okazji.
Widząc, że mężczyzna siedzi zamyślony, zaczęła się skradać w jego stronę, pełznąc na czterech łapach w jego stronę. Ubrana w brązowe, potargane spodnie trzy czwarte oraz czarną, dziurawą i naciągniętą koszulkę zbliżała się powoli w stronę torby z jedzeniem. Spoglądając co jakiś czas czy ktoś nie nadchodzi. Dzień był słoneczny, więc kotka cieszyła się, że jej futerko nie jest takie białe jakie powinno, dzięki temu nie rzucała się tak w oczy. Ogony związała szarą wstążką, którą udało jej się ukraść zanim uciekła z miasta.
Gdy zbliżyła się do ławki od strony pleców mężczyzny, powoli wyciągnęła łapę w kierunku paczki i jeśli tylko nikt nie zareagował, porwała ją, uciekając znów w stronę krzaków.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 1 Listopad 2016, 17:03
Nie było łatwo się skupić, gdy dzień zupełnie nie sprzyjał. Nie było łatwo się skupić, gdy frustracja w człowieku narastała do tego stopnia, że aby ją ugasić, to trzeba przenieść umysł gdzieś dalej. Odejść umysłem z tego świata i pogrążyć się w głębokiej zadumie, popatrzeć na płyty chodnikowe, na drzewa, na pusty park, gdzie każdy jest zajęty pałaszowaniem swojego obiadu. Szczególnie, że poza śniadaniem Kess nic nie jadł... 15 lat to idealna pora na dominację wyobraźni i przenoszenie jej do rzeczywistości. Tak można pomyśleć o gwiazdach - tych bliższych i dalszych, widocznych i mniej widocznych, o marionetce, która czekała, aby tylko ją ukończyć, która mogłaby służyć swemu twórcy, a być może nawet się z nim zaprzyjaźnić... o ciepłym jedzeniu, które można by powoli spałaszować, gdy cała jama ustna jest pełna śliny, gdy zjada się kęs po kęsie, aby ostatecznie poczuć przyjemne napełnienie się żołądka...
- Chwileczkę... - Kess nagle poczuł jakiś inny zapach. Miał tę właściwość, że gdy dawno czegoś nie jadł, to co prawda czuł każdy najsłabszy zapach jedzenia z bardzo dużą intensywnością, to dodatkowo wyczuwał, gdy ów zapach mieszał się z innym. Szczególnie z takim, który niezbyt miło się wdycha w nozdrza. Dlatego gdy zorientował się co jest nie tak i spojrzał na prawo od siebie, zobaczył dziewczynę która właśnie kładzie ręce na jego paczce z jedzeniem! I to tak, ot, bezczelnie! Jak tak można! Kess obruszył się, ale jako dotychczasowy wyciszony stan nie pozwolił mu zareagować z należytą biegłością. Szybko przesunął się i schylił w stronę dziewczyny i próbował złapać ją za jedną z rąk, ale niestety zareagował zbyt późno i dziewczynie udało się zabrać paczkę z pachnącym jedzeniem. Daniel z tego powodu nagle wstał, krew zaczęła płynąć szybciej w jego żyłach, a cała złość, której z tak wielką pieczołowitością próbował się pozbyć, wróciła z całą swą mocą.
- Cały dzień jest spieprzony, jeszcze będzie mnie okradać! - rzucił nieskładnie, jakby do siebie.
Przeskoczył ławkę i próbował ją chwycić za jakąkolwiek koniczynę albo część ciała, ogon, cokolwiek. Miał nadzieję, że nie okaże się zwinniejsza od niego. Zresztą gonitwa piętnastolatka za zwinną kocicą mogłaby wyglądać zabawnie, chociaż w sumie... nikt nie ma okazji tego ujrzeć, gdyż wszyscy pochowali się po domach lub barach! Nie, gonitwa nie wchodzi w grę, ona zna te miasto lepiej ode mnie - myśl szybko przeleciała mu przez głowę. Nie ma zamiaru jeszcze bardziej spierdzielić sobie tego dnia. Wróci do domu i co? Okaże się nieprzytomnym półgłówkiem, którego można okraść w środku dnia w parku. I co wtedy? Znowu jego rodziciele uznają go za niesamodzielnego kochaniutkiego synka, którym trzeba się opiekować jeszcze bardziej. Może wynajmą mi ochronę, każą wracać wcześniej do domu? O nie, na to nie wolno się zgodzić. Odzyskanie tej paczki urosło do rangi obrony swojej samodzielności i dojrzałości.
Dziwny był to tok myślenia w głowie Kessa, ale przyznać należy, że wzmocnił jego zajadłość w kwestii odzyskania jedzenia. Biegiem... nie tędy droga, trzeba skupić się na tym jednym ruchu! Ramiona miał długie, więc szansa na złapanie kota była jednak dosyć spora. Gdyby udał mu się ten rzut na Marionnete czy próba chwycenia jej, wówczas próbowałby złapać ją drugą ręką, mocno, aby mu nie uciekła i starałby przysunąć ją do siebie, ale jednak niezbyt blisko. Przeto Kessler nie był zbyt nawykły do zżywania się z osobami z całkowitych nizin społecznych, dodatkowo ten kot nie był stworzeniem do końca pachnącym, toteż złapanie jej w ramiona odpadało. Daniel wolał zostać przy potężnym chwyceniu jej za ramiona, tak mocnym, że mogła poczuć poczuć realny ból. Marionetkarz trochę nie kontrolował swoich ruchów - wszystko działo się pod wpływem agresji, nie wiedział do końca nawet z kim ma do czynienia.
- Oddaj! Oddaj to! - powiedział, naciskając jeszcze mocniej. Ocknął się i zdał sobie sprawę, jak kruchą istotę złapał w swe dłonie. Rany, niechlujny wygląd, kobieta, Dachowiec? Dziwna forma, bestia, ale jakby nie. I bardzo drobna. Musiał zadawać jej ból, ale nie czuł tego przez swoją agresję i gniew.
- Kim ty w ogóle jesteś i co ty sobie wyobrażasz? - chciał jeszcze dorzucić jakieś obraźliwe określenie czy wyzwisko. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie lubił kotopodobnych. Czy wzbudzały w nim niechęć, odrzucenie, czy wolał najzwyczajniej psy... Ale nie zamierzał pozwolić, aby dręczenie kota sprawiało mu przyjemność. Nawet, jeśli działał w gniewie, to nie lubił czynić szkody drugiemu. Dlatego leciutko poluzował uścisk, aby złodziejka nie czuła takiego bólu. Co po tym wszystkim i tej obserwacji zrobił, to głęboko spojrzał w oczy Mari, jakby próbował swoim wzrokiem ją prześwidrować - a przynajmniej tak wyobrażał sobie to Kess. Z powodu wieku i nieobecnego wzroku Marionetkarza z zewnątrz wyglądało to raczej jak zapatrzenie się w jakiś obrazek. Uspokoił oddech i czekał na wyjaśnienia ze strony złodzieja... nie! Czekał, aż odda mu jego jedzenie. Wtedy nie miał najmniejszej ochoty interesować się żywotem drugiej osoby. Po prostu chciał napełnić brzuch. Gdyby pomyślał o tej sytuacji następnego dnia, albo wieczorem, być może zastanawiałby się, dlaczego ta osoba chce go okraść; że robi to z biedy czy głodu. Ale teraz działał pod wpływem gniewu i emocji, więc takie myśli nawet nie przyszły mu do głowy.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 1 Listopad 2016, 17:39
Kotka już czuła smak wygranej. Mężczyzna nie zdążył zareagować na zabranie przez nią pakunku. Niestety, udało mu się ją złapać chwilę później i odwrócić w swoją stronę. Marionette zaczęła się mocno wyrywać, starając się jakoś jednak umknąć. Jednak gdy Kess zacisnął mocniej ręce nie wytrzymała. Jej twarz wykrzywił grymas bólu, a z jej ust wyrwało się żałosne miauknięcie, spowodowane głównie naciskiem na rany na lewym ramieniu. Przez siłę chwytu Marionetkarza, rany ponownie się otworzyły. Wypuściła torbę z jedzeniem z łapy.
Ból był na tyle mocny, że jeśli tylko mężczyzna jej na to pozwolił, kotka osunęła się na kolana. W jej oczach pojawiły się łzy.
Jak w ogóle mogło do tego dojść? Wcześniej była jednym z najlepszych złodziei w mieście. Przez ostatnie dwa lata nie została ani razu złapana. A teraz? Czy była aż tak nieuważna? Czy raczej trafiła na godnego przeciwnika? I co teraz z nią będzie? Wyda ją władzom? Ukarze ją sam? Tego kotka nie wiedziała.
- Ni...nikim panie - odpowiedziała na pytanie spuszczając pokornie głowę - prze...przepraszam, jestem po prostu głodna i chciałam zdobyć coś do jedzenia - przyznała cicho. Jakby na potwierdzenie jej słów, z jej żołądka dobiegło głośne burczenie.
Nie wiedziała co ma zrobić. Nigdy nie była w takiej sytuacji, a gdy robiło się niebezpiecznie to zawsze był ktoś z bandy w pobliżu by wyratować z opresji. Teraz była całkiem sama. Nie miała szans na ucieczkę. Ręce miała unieruchomione, nie miała na tyle sił aby zaatakować pazurami w nogach. Stała/klęczała więc tak czekając na swój wyrok.
Spojrzała zaskoczona mocno na mężczyznę, gdy ten poluzował uścisk. Sapnęła wtedy z wyraźną ulgą - proszę mnie puścić - Marionette co z Tobą?! Od kiedy błagasz o litośc zamiast walczyć? Naprawdę nie wiedziała co się z nią dzieje. - Obiecuję, że już nigdy nie pokażę, że panu na oczy - nie kłamała. Umiała dotrzymać słowa.
Patrzała mężczyźnie w oczy, a w jej dwukolorowych tęczówkach można było wyczytać smutek i ... strach. Bała się. Bała się kary. Obiecała...obiecała Lily, że nie zginie na ulicy. I chciała dotrzymać tego słowa. Jednak jeśli mężczyzna jej nie puści to na pewno jej się to nie uda. - Proszę - powtórzyła jeszcze raz cichutko....
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 1 Listopad 2016, 18:24
- Ty... - rzucić miał mięsem ale się powstrzymał, gdy ujrzał, jakie były następstwa jego reakcji. Ujrzał kątem oka jak dziewczyna puszcza paczkę z jedzeniem na ziemię, zobaczył, że jest ranna na jednej z rąk, a jego działanie pogorszyło sprawę. Zadał jej ból... nie przypominał sobie, aby komuś to zrobił. W sekundę gniew i złość z niego uleciała. Ujrzał ją taką, jaka być może była, zmienił sposób patrzenia. Przestała być wrogiem, tym złym kotem, tą przebrzydłą złodziejką, tym ogólnym kimś, teraz raczej stała się istotą z krwi i kości, zindywidualizowaną jednostką, która płakała, wyła z bólu, która cierpiała. Była teraz taka delikatna, taka niewinna, taka smutna i taka zarazem zdesperowana. Była głodna, chciała okraść dla jedzenia, chciała przeżyć! Ot, te właśnie powody ulatują tym, którzy karzą przestępców. Bo co ma zrobić, gdy jedyny sposób na zjedzenie to okradnięcie kogoś, podczas gdy za kradzież grozi śmierć albo utrata koniczyny? Śmierć z głodu albo śmierć z rąk "władzy"? Zawiedli i jeszcze chcą sprzątać po sobie dowody swej nieudolności? Fatalny krąg wydarzeń i przykładem tegoż fatalnego koła jest oto ta dziewczyna. Albo przynajmniej sprawia wrażenie, że jest ofiarą tego wszystkiego. "Systemu" - jak powiedzieliby anarchiści. Ale do rzeczy!
Rzadko bywał w sytuacji, gdy dominował nad drugą osobą i od jego decyzji zależy przyszłość drugiej istoty. A właśnie do takiej sytuacji doszło. Sami w parku, ona - niezła dziewczyna i słaba, która nie stawi oporu, on - gniewny, nikogo tu nie ma, ma ją w swoich rękach, może decydować o wszystkim. Dziwna myśl przeszła młodzieńcowi przez głowę, myśl która nie powinna była się narodzić. Poczuł narastającą ekscytację, dodatkowo gdy poczuł delikatną skórę dziewczyny. Ale szybko się opamiętał i nie miał zamiaru iść tą drogą. Nie jest zdesperowanym zboczeńcem - dewiantem.
- Nie, nigdzie nie idziesz. - całkowicie poluzował uścisk i ze znacznie większą czułością i delikatnością trzymał niedawnego wroga, jakby ciesząc się delikatnością powierzchni Dachowca. Po chwili jednak puścił ją w ogóle i chciał schować ręce do kieszeni spodni, gdy zauważył, że dziewczyna straciła zupełnie siłę i miała osunąć się na nogi. W tym momencie doskoczył do niej raz jeszcze, ale tym razem, aby ją przytrzymać. Spora zmiana sytuacji, trzeba przyznać.
- Zjemy to razem. Spora dawka miłości, którą uzyskał w dzieciństwie, jak i ciągłe nauki o byciu grzecznym wobec otoczenia i życiu z ludźmi w zgodzie znalazła ujście w tej właśnie decyzji. Widywał setki sytuacji, w której ktoś, kto został okradziony, a kto przewidział ruchy złodzieja i złapał go, nie kłopotał się z poczuciem wstydu czy uczuciami osoby kradnącej. Po prostu nie był wcale gorszy od takiego przestępcy. Wiedział, że niektórzy w nieudanej kradzieży widzą usprawiedliwienie dla wyrażenia własnego poczucia niesprawiedliwości, bólu i chęci dominacji. I to zwykle kończyło się dla złodzieja źle. Albo byli publicznie karani, albo okrutnie zajmowali się nimi okradani. Raz nawet słyszał, jak wygłodniały brat z siostrą w wieku nastoletnim próbowali okraść pewnego człowieka, który okazał się niedawno wypuszczonym na wolność więźniem. Straszne i lepiej nie mówić, co było gorsze : sytuacja rodzeństwa, fakt, że trafili na więźnia, okrutna zemsta tego zwyrola, czy to, że okolica przyzwoliła na prywatną zemstę i spełnienie się tego przestępcy.
- Siadaj obok, starczy dla nas - rzucił. Miał wielką nadzieję, że Marionette okaże się osobą godną zaufania. Chociaż tylko najwięksi naiwniacy, nieznający życia pozwoliliby sobie na taką dozę zaufania. Tacy naiwniacy, jakim właśnie był Kessler. Czy gest Marionetkarza brał się z przemyśleń na temat przeszłości i niefunkcjonalności prawa panującego w miastach, czy z gniewu, który przeformował się w podekscytowanie, a które zintensyfikowało się, gdy poczuł gładką skórę dziewczyny, dominację względem niej i sformułowania takie jak "proszę" i "panie" - to już zostawia się czytelnikowi do ocenienia. Zaproponował, aby usiedli i zjedli. Nie spuszczał Dachowca z oka, bo dlaczego z głodu nie miałaby odmówić, rzucić się na niego z pazurami i zębami i spróbować wywalczyć jedzenie siłą? Po co dzielić się jedzeniem, skoro może wszystko być dla jednego? Nie myślał o tym jednak i miał szczerą nadzieję, że istota, która właśnie prawie osunęła się na kolana jest przestępcą z przymusu, a nie z wyboru. Dlatego chciał pomóc jej usiąść na ławce. Dostrzegał też kątem oka jej rany, ale nie znał się zupełnie na medycynie, więc jedyne, w czym mógł jej pomóc, to pomóc jej siąść. Potem wrócił się, schylił do torby z jedzeniem, wziął ją w lewą rękę i chciał położyć obok Dachowca.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 1 Listopad 2016, 20:36
Marionette wystraszyła się, gdy chłopak (bo teraz dopiero zorientowała się, że najpewniej nie jest od niej w ogóle starszy) powiedział, że nie pozwala jej odejść. Położyła niepewnie uszy. Była gotowa jakoś zareagować na ewentualny atak. Ten jednak nie nastąpił. Kess puścił kotkę. Ale...dlaczego? Patrzała na niego nie rozumiejąc. W końcu...przed chwilą chciała go okraść, a on poluzowuje uścisk, dzięki czemu łatwo może się wyrwać? Zaskoczyło ją też to, że chłopak nie pozwolił jej osunąć się na kolana. Wręcz przeciwnie. Złapał ją i pomógł wyprostować.
Dachówka szybko się jednak od niego odsunęła. Nie ufała mu ani trochę. Jego zachowanie było dla niej podejrzane, bo przecież czemu ktoś miałby być dla niej miłym? W szczególności po tym co chciała przed chwilą zrobić?
Spojrzała z żalem na jedzenie i już miała uciec gdy nieznajomy powiedział, że podzieli się z nią posiłkiem. Odsunęła się od niego jeszcze. Utrzymywała bezpieczną odległość. Chciała sięgnąć po sztylet by poczuć się pewniej, jednak gdy tylko poruszyła ręką, przeszył ją znów ból. Trzeba będzie się tym zająć...ale nie teraz. Teraz była zbyt zajęta tym, co się działo w tym parku. Ktoś kto miał się stać ofiarą jej złodziejskiej natury, zaproponował, że się z nią podzieli. Była zbyt głodna aby odpuścić tak łatwy posiłek. Jednak...co jeśli to była pułapka?
Rozważała wszystkie za i przeciw. Obserwowała uważnie jak Marionetkarz podnosi jedzenie z trawnika i stawia go na ławce. Podeszła do ławki ostrożnie, omijając szerokim łukiem nieznajomego. Nie spuszczała z niego oka. Usiadła na skraju ławki i sięgnęła po paczkę. Wyjęła z niej kawałek mięsa, a resztę odsunęła w stronę Kessa.
Spoglądała na niego uważnie i jeśli nie zauważyła nic co by świadczyło o tym, że młodzian chce jej jakoś zagrozić. W razie czego była gotowa odskoczyć.
Pochłonęła kawałek mięsa i spojrzała smutno na paczkę. Jednak nie sięgnęła po więcej. Nie wiedziała ile tam dokładnie tego jest, a nie chciała brać więcej niż jej dano. Może i była złodziejem ale miała swój honor.
- Dziękuję - powiedziała gdy już pochłonęła mięsko - dlaczego zdecydowałeś się ze mną podzielić? W końcu chciałam panicza okraść...powinien mnie panicz wydać władzom... - zapytała niepewnie. Bardzo ją to nurtowało. A co miała do stracenia? Chyba nic...ale kto wie....
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 1 Listopad 2016, 21:26
Pierwsze, co rzuciło się w oczy Kessowi, to głęboka nieufność, jaką niedoszły złodziej darzył swoją niedoszłą ofiarę. Jak widział nie była zbyt przekonana do dobrych intencji Marionetkarza. Ten jednak nie kłopotał się tym, i usiadł na jednym brzegu ławki i położył prawą nogę na lewą, przytrzymując jedną ręką tę nogę. Czy stwierdził, że po takiej reakcji wszystko było w porządku? Nadal byli głodni i nadal funkcjonowali zestawieniu złodziej-ofiara. Ale jakby zupełnie nie sprawiał wrażenia, że sytuacja sprzed dwóch minut w ogóle zaszła. Zupełna ignorancja, czy celowy zabieg? Dał możliwość wykonania ruchu przez kobietę, być może zbyt ufnie podszedł do sprawy. Ale cóż ma do stracenia? Ten dzień nie może okazać się już gorszy.
No bo cóż to za zachowanie ze strony Daniela. Ono nawet logicznie nie ma sensu. Od kiedy ludzie proponują posiłki istotom, które kilka sekund wcześniej próbują je okraść? Z zewnętrznej perspektywy to co najmniej nienormalne, nielogiczne i niezrozumiałe. Ale widocznie Kessler lubił takie zachowanie pokazywać. Albo jak podano wcześniej - prowadził grę. Oparł się zatem spokojnie na ławce i poczekał, aż dziewczyna zje swoją część. Gdy zobaczył, że skończyła i ujrzał smutek w jej oczach potarł wolną ręką brodę.
- Weź kolejny kawałek. - powiedział jakby zupełnie nie był sobą, tj. nie był to ton, jakim charakteryzują się słowa młodego człowieka. Czekał cierpliwie na swoją kolej i nie zamierzał przerywać dziewczynie posiłku.
Zwrócił też uwagę, że tak jak wcześniej nazywano go "panem", tak teraz forma zmieniła się na "panicza". Gdy usłyszał po raz pierwszy tę zmianę tylko lekko się uśmiechnął, pokazując ze swojej strony aprobatę tej modyfikacji. Kess teraz był zupełnie kim innym, niż był przed chwilą. Ani nawet tym zamyślonym. Teraz sprawiał wrażenie, jakby wszystko było mu zupełnie obojętne. Zdjął nogę i znowu oparł się ramionami na kolanach. Zastanowił się tylko, ile może być osób takich jak ona w tym godnym pożałowania mieście.
- Widzisz. Nie wiem jak do ciebie się zwracać, ale powiem ci tylko, że ten dzień nie może być już gorszy niż był do tej pory. Od samego początku do samego końca. A władze to władze, mają gdzieś takie kradzieże. To nie władza, tylko organizatorzy balów i publicznych egzekucji dla gawiedzi - wyraził pokrótce swoje poglądy i powody, którymi się kierował. - I ktoś powinien się za to wziąć i to zmienić, a nie siedzieć z założonymi rękami. Jak ten dupek Rosarium - rzucił dalej, uprzednio rozglądając się dookoła, czy aby nikogo nie ma w pobliżu i czy aby ktoś tego nie słyszy. Młody Kessler był zaprawdę wrażliwym dzieckiem, a ta wrażliwość uzewnętrzniała się w tym, że gdy napotykał jakiś problem dotyczący określonej grupy ludzi, to pragnął nawet sam wziąć sprawy w swoje ręce i tę sytuację zmienić. Brał jedną osobę za przykład grupy, której w ogóle nie leży na sercu dobro poddanych i biedniejszych i wobec niej kierował swą nienawiść. Tu akurat trafiło na słynnego arystokratę. Często niestety nie zauważał, że takie postępowanie jest bardzo naiwne, bowiem życie nie jest takie proste, jakim się wydaje. I z pewnością jego pogląd i wiara w to, że Marionette została zmuszona do kradzieży przez głód, mógłby wydawać się również zbyt naiwny. Ale tego nie odkryje, dopóki nie dowie się od niej więcej. Póki co pozostaje przy zawierzeniu jej słowom.
- Słyszałem o dachowcach rabusiach, ale nie słyszałem, żeby były zupełnie wygłodniałe, tak jak ty. - rzucił w jej stronę. W sumie nie słyszał tego, tylko po prostu rzucił ni stąd ni zowąd, aby trochę pognębić swoją rozmówczynię, która nie pałała do niego zaufaniem. Przynajmniej Marionetkarz wyciągnie z całej sytuacji trochę zabawy na przyszłość.
Czego nie wiedział, to to, jak skończy się cała sytuacja. No bo w sumie przecież ona jest mu winna zadośćuczynić za próbę kradzieży. I zamierzał poruszyć tę kwestię. Może nawet nie tyle chciał zemsty, czy sprawiedliwości za ostateczne już zepsucie sobie dnia, co odnalazł możliwość poprawienia go sobie poprzez pomoc temu niedoszłemu złodziejowi. Oczywiście jeśli był nim z przymusu. Ale zanim to zrobił - a w razie gdyby kobieta wzięła kolejny kawałek mięsa, to poczekał, aż będzie mogła się oddalić od pakunku z jedzeniem po wzięciu kawałka- sięgnął po dwa zapiekane ziemniaki, które zjadł ze smakiem.
- No i jeszcze pozostaje nam to, jak rozwiążemy ten przykry incydent. Na pewno nie dam ci ot tak odejść - zapewnił ją. To, co dla Kessa mogło być zapewnieniem, że na pewno nic się jej nie stanie, że nie zostawi tak tej sprawy, dla Mari mogło brzmieć jak widmo jakiejś kary czy zapewnienie, że coś się jej stanie za próbę kradzieży. Ale Marionetkarz o tym początkowo nie myślał, gdyż jego młoda natura nie pozwoliła mu na tak dalekie myślenie w tej kwestii. Dlaczego chciał jej pomóc? Czy to na pewno tylko chęć poprawienia sobie humoru przez pomoc innym? A może jednak wcześniejsze myśli zasiały ziarno czegoś znacznie bardziej gorszego?
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 1 Listopad 2016, 22:21
Kotka cały czas spoglądała na chłopaka. Mimo nieufności sięgnęła po kolejny kawałek. Zjadła go już jednak spokojniej. Słysząc stwierdzenie, że Kess nie wie jak ma się do niej zwracać, kotka zamyśliła się. Powinna mu się przedstawić? Uznała, że zaryzykuje - Mam na imię Marionette - powiedziała spoglądając na kawałek mięska, który trzymała w swoich łapkach. Nienawidziła tego imienia ale co miała z tym zrobić? Nic. Przecież go od tak nie zmieni. - Mogę zapytać jak panicz ma na imię? - nie było to ważne. Zapytała z grzeczności. Skoro już zdradziła mu swoje imię to on też mógłby, prawda?
Przyglądała mu się uważnie, słuchając jego zdania na temat władz. Sama wolała się jednak nie wypowiadać na takie tematy. O władzach się tylko nasłuchała, nie spotkała nikogo, ani nie widziała na oczy. A każdy miał inne zdanie na ten temat. Nie lubiła polityki. Może dlatego, że nasłuchała się o niej służąc swojemu panu albo jego gościom? A może po prostu nie do końca ogarniała wszystko. W sumie....mało ważne. Nie lubiła polityki i koniec. Nie drążyła więc tego tematu, bo też nie czuła takiej potrzeby.
Słysząc komentarz na temat Dachowców, spojrzała na swoje łapki - Dachowce są idealnie dostosowani do tego aby być rabusiami, nie oznacza to jednak, że zawsze im się udaje - powiedziała spokojnie - niedawno z mojego życia zniknęła bardzo ważna mi osoba...moja przyjaciółka i ... potem nie mogłam się jakoś ogarnąć...nie potrafię się skupić na tym co powinnam zrobić - mówiła troszkę nieskładnie, miała jednak nadzieję, że chłopak nie będzie ciągnąć tematu. Nie miała nastroju aby o tym rozmawiać - powiem paniczowi, że panicz jest pierwszym, któremu udało się mnie złapać - uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Zrobiła to tylko po to aby się uspokoić. To co powiedziała idealnie odzwierciedlało jak z nią jest źle. Nikt przez ostatnie dwa lata jej nie złapał. Nawet na początku jej "kariery". A teraz?
Skończyła mięsko akurat w momencie, w którym Kess wrócił do tematu z początku ich spotkania - jestem tego świadoma i poniosę konsekwencję - powiedziała tylko. Nie patrzała już na niego. Spoglądała na chodnik pod nogami. Było jej w sumie już wszystko jedno co z nią zrobić. Jej należała się kara, jemu można powiedzieć, że nagroda za złapanie jej. Czekała więc tylko na to co nieuniknione. Na karę. Wnioskując po rozmowie, Marionette domyślała się, że nie odda jej władzom. Mogła się jednak mylić...prawda?
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 2 Listopad 2016, 00:19
Uważnie czekał na pierwsze słowa, które wypowie kobieta, gdyż zwykle po pierwszych słowach można poznać człowieka i jego aktualny humor i samopoczucie. Na szczęście mimo sytuacji potrafiła złożyć wyraźne zdanie i je wypowiedzieć na tyle, aby było słyszalne. To dobrze.
- Marionette! - pochwalił głośno. - cóż za wspaniałe imię! Twoi opiekunowie mieli gust! Prawie jak... - Chciał tu podać słowo, które może się kojarzyć z jej imieniem, mianowicie - marionetka. Ale uznał, że w tej sytuacji raczej lepiej przemilczeć sprawę i zatrzymać się na pochwaleniu imienia, które naprawdę mu się spodobało. Gdy Kessler powiedział w myślach "marionetka", od razu przypomniał sobie, że jak tylko wróci do domu, to ukończy ostatecznie swoje dzieło; ale przecież nie chodzi teraz o to, by odlatywać, ale żeby brać udział w rozmowie, szczególnie, że Marionetkarzowi udała się sztuka zachęcenia dziewczyny do wypowiedzenia paru słów o sobie. Nagle trafiło do niego pytanie o jego własne imię, co może nieco go zdziwiło. Gdyby wyobrazić sobie, że niedoszły złodziej pięć minut później pyta swoją ofiarę o imię... przezabawne! Poprawiło to od razu Kessowi humor, który przestał być już zupełnie obojętny. Postawił nogi na ziemi i lekko obrócił się w kierunku Marionette, ukazując swoje zainteresowanie oraz wolę prowadzenia dalszej konwersacji.
- Nazywam się Daniel Kessler - rzucił i uśmiechnął się, czując, że może rozmówczyni zainteresowała się jego postacią. Biedny nie wiedział, że rzuciła to z grzeczności. Poza ambicją i wrażliwością młodziana cechowała też duma.
Następnie wysłuchał dłuższą wypowiedź Marionette na temat naturalnych cech Dachowców. Nie powiem, aby Kessler się z tym nie zgadzał, wręcz przeciwnie - rozumiał ich naturalne zdolności do bycia rabusiami, może nasłuchał się o tym od ludzi zbyt aktywnie działających przeciwko tej rasie i ot co mamy - nieufność i niechęć do Dachowców. No ale gdy widzi się konkretną jednostkę, to ta niechęć ustępuje na rzecz raczej zainteresowania drugą postacią i jej historią. Gdy słuchał ciągle określenia typu "paniczu", to chciał przerwać kobiecie i powiedzieć, aby mówiła mu po imieniu, ale zdecydował jednak tak szybko nie skracać dystansu między nimi. Zbyt krótko chyba się znali, aby mogła zwracać się do niego imieniem.
- Dlaczego kradniesz? Nie masz lepszego zawodu, którym mogłabyś się zająć? Masz talent do skradania się i okradania ludzi, nie lepiej robić to w imię czegoś większego, dla dobra wspólnego albo grupy, z którą czujesz się związana? - wypowiedział to wielkie słowa, które można by skierować do każdej osoby, której nie wyszło, albo która byłaby gorzej potraktowana przez życie. Właśnie, całe życie. A biedny Kessler nie był jego zbyt wielkim znawcą. Jego jedyny kontakt z rzeczywistością zaczynał się po wyjściu z domu i kończył po wejściu do budynku, w którym pobierał lekcje. Cały czas wolny pracował w domu nad swoim dziełem, a pieniądze przecież zawsze jakoś się znajdą. Do pewnego momentu. Jego krótkowzroczność może porażała, ale czegoż oczekiwać od 15 latka, od którego wymaga się, aby się po prostu uczył i poświęcił swoim zainteresowaniom? Niektórzy powiedzą, że to bardzo łatwe życie. Inni, że czas jeszcze nie nadszedł. Ale Daniel zaczął czuć powoli, że powinien zająć się czymś praktycznym. I pomyślał, że może by spróbować.
- Nie wiem, czy do końca powinienem ci zaufać, ale masz jakieś inne talenta poza okradaniem innych? Wiesz może co nieco o gwiazdach? Albo o sprzątaniu? Albo o marionetkach? - rzucił trochę jak pracodawca, który wypytuje kandydata o jego umiejętności. W międzyczasie postanowił zjeść kolejną porcję ziemniaków połączoną z kawałkiem mięsa. Już nawet przestał zwracać uwagę na to, ile Mari zjadła, czy też czy jest głodna czy nie. Po prostu gestem ręki pokazał, aby się częstowała.
Gdy rozmówczyni rzuciła kwestię na temat tego, że jest świadoma i jest gotowa ponieść konsekwencje, to Kessowi po kręgosłupie przebiegł bardzo niemiły dreszcz. Miał wrażenie, jakby tę formułę wbijano mu do głowy wiele, wiele razy. Dlatego z punktu widzenia Marionette mógł trochę stracić kontakt z rzeczywistością, przestać jeść i spojrzeć gdzieś w dal, tak jakby próbował przypomnieć sobie jakąś sytuację z przeszłości. Kara, konsekwencje... magiczne słowa. Postanowił jednak nie odwołać się do ostatnich słów, stawiając nacisk na wcześniejsze pytania o talenty i jej umiejętności.
- Bardzo mi przykro z powodu bliskiej ci osoby. Masz kogoś poza nią? - odwołał się jeszcze do informacji o utracie kogoś bliskiego. Ten ból, kojarzył go, zdawał sobie sprawę z jego istnienia. Można powiedzieć, że jego też w pewnym sensie dotykał. Ale nie był on na tyle mocny, aby zaprzątać sobie nim głowę. Jeszcze jedna wada młodego Daniela - wrażliwość na osoby samotne. Jeżeli ktoś obok niego był samotny, Kessler pierwszy rzucał się, aby być jego najbliższym przyjacielem i spowiednikiem. I zwykle takie relacje niestety trwały bardzo krótko. Może zbytni fanatyzm w pragnieniu szerzenia dobra i uśmiechu?
W międzyczasie próbował lekko przysunąć się w stronę kobiety. Po obserwacji zauważył, że wcale nie tak źle, jeśli chodzi o rabusia. Poza ranami, które zwróciły uwagę Daniela, ale o które wolał jeszcze nie pytać, ponieważ spodziewał się wymijającej wypowiedzi.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 2 Listopad 2016, 09:46
- Marionetka - dokończyła za Daniela - to właśnie oznacza moje imię - położyła płasko uszy wyraźnie zdenerwowana, a jej związane ogony zafalowały z irytacją - mój właściciel nazwał mnie tak, żebym pamiętała, że jestem jego własnością, przedmiotem, który ma się słuchać i ładnie wyglądać! - warknęła groźnie - nie miałam prawa nawet powiedzieć, że jestem zmęczona, chora czy obolała. Nie miałam żadnych praw... - zakończyła po czym zerknęła na rozmówcę i zreflektowała się, a słysząc, że sam się przedstawia wstała szybko i skłoniła się przed nim - bardzo mi miło, paniczu Kessler - powiedziała po czym szybko dodała nie prostując się - bardzo przepraszam za moje uniesienie się. Panicz zapewne jest Marionetkarzem, skoro spodobało mu się moje imię? - zapytała niepewnie po czym spojrzała na niego pytająco i jeśli pozwolił jej znów usiąść zajęła znów swoje miejsce. Może i była bezdomnym kotem i rabusiem, ale jednocześnie większość swojego życia spędziła na nauce dobrego wychowania. Takich rzeczy się nie zapomina.
Słysząc kolejne jego pytania westchnęła - Jak powiedziałam przed chwilą, miałam właściciela, który nie traktował mnie zbyt dobrze. Uciekłam od niego jakieś dwa lata temu - zamilkła na chwilę - szukałam pracy jednak sam mi powiedz...dałbyś pracę kotu, który na plecach ma ślady biczowania? - odwróciła się i podniosła lekko koszulkę pokazując liczne blizny, które zdobiły jej plecy - mój właściciel potrafił mnie karać za to, że kichnęłam bez pozwolenia, przez co duża ilość ludzi uważała, że jestem nieposłusznym kotem i nie warto mi dawać pracy bo tylko coś popsuję lub ukradnę.
Zaśmiała się lekko słysząc komentarz na temat używania swoich umiejętności do pomocy komuś innemu - zanim zginęła moja przyjaciółka, żyłyśmy razem w grupie z kilkoma jeszcze osobami. Była tam zasada, że każdy dba o każdego, dzięki czemu nie było walki o jedzenie. Opuściłam jednak to miasto ze względu na bolesne wspomnienia i przeniosłam się tutaj. - uśmiechnęła się prawie niezauważalnie na te wspomnienia.
Siedziała chwilę z milczeniu nawet gdy Daniel zadał jej kolejne pytania czemu on jest taki ciekawski mojego życia skoro przed chwilą chciałam go okraść nie dawało jej to spokoju.
- Myślę, że zaufanie jakim mnie do tej pory obdarzyłeś już jest zbyt wielkie...w końcu chciałam panicza okraść - powiedziała spokojnie - mimo wszystko jestem za nie bardzo wdzięczna.
Zamyśliła się zanim odpowiedziała na dalsze pytania - umiem sprzątać, rysować, śpiewać i grać na instrumentach - powiedziała w końcu - i tym też się zajmowałam przez te dwa lata. Znalezienie pracy było trudne ale nie niemożliwe. Czasem znajdował się ktoś kto pozwolił mi pomóc sobie w czymś za jakąś marną kolację czy kilka monet.
Więcej jednak nie chciała mówić. I tak powiedziała o wiele za dużo. Na pytanie o bliskich potrząsnęła tylko przecząco głową. Nie spoglądała nawet na młodego panicza. Siedziała wpatrzona w chodnik i falowała smutno związanymi ogonami. W sumie...powiedziała to wszystko tylko dlatego, że miała dziwne przeczucie, że on chce jej trochę pomóc. Miała tylko nadzieję, że chłopak nie uzna tego wszystkiego za jeden wielki blef aby go zrobić w konia. Chociaż...nawet jeśli to najwyżej przeniesie się znów do innego miasta...kto wie...może nawet do innej krainy?
Zauważając jednak lekki ruch w jej stronę, przesunęła się bardziej na skraj ławki. Może i powiedziała mu o sobie, jednak nie ufała mu zbytnio nadal. Wolała powiedzieć gdyż uważała, że jeśli będzie się dalej mocno opierać lub zrobi coś przeciwko temu co on chce, może to tylko pogorszyć jej sytuację. W końcu nadal nie wiedziała w jaki sposób Marionetkarz chce ją ukarać.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 2 Listopad 2016, 15:24
To, co właśnie usłyszał, wstrząsnęło nim dogłębnie. Chciał pochwalić imię i wprowadzić trochę pozytywu do rozmowy i relacji, ale trafił jak kulą w płot. Jego chęć trafiła niestety na bardzo niemiłą przeszłość kobiety, co zdecydowanie nie sprzyjało atmosferze. Zdecydował się chyba pójść w inny temat i tego już nie tykać.
"Własność, przedmiot?!" - pomyślał; jak można w ogóle tak traktować inne istoty żywe? Toż to niewolnictwo w czystej postaci, przedmiotowe traktowanie, podłe, żadnych praw, jak bezrozumna maszyna, jak mechanizm, który ma służyć wykonywaniu rozkazów! Jak tak można! Przecież tak nie wolno! A może dowiem się, kim był ten jegomość i zrobię mu krzywdę? Czy ta dziewczyna szuka zemsty? Nie omieszkam zapytać. Z pewnością! Na twarzy Kesslera pojawił się grymas, bowiem jej historia i czyny jej pana obrzydziły go dogłębnie. Gdy zauważył, że stanęła przed nim i ukłoniła się, to wyraźnie poczuł niesmak. Nie przywykł, aby ktoś oddawał mu w taki sposób cześć, preferował raczej relacje bez nadmiernej i rozbudowanej etykietki. Ale nie chciał teraz tego wypominać, gdyż zaraz po wcześniejszych słowach mogłoby to zostać uznane za naprawdę niemiłe.
- Jestem Marionetkarzem, i owszem. Ale fatalny ze mnie Marionetkarz, pupa, a nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą i złożył samokrytykę. Gdy pomyślał o jej gestykulacji, manierach i umiejętnym formułowaniu słów, Kesslerowi przyszło do głowy, że nie może to być normalny złodziej. Musiała mieć jakąś przeszłość, mieszkała w domu, uzyskała edukację, mogło tak być, naprawdę. Nie był to przeciętny rzezimieszek z ulicy, który od narodzin aż do śmierci spędzał czas tylko i wyłącznie na okradaniu innych. Dał jej oczywiście usiąść, nie miał powodu, by jej tego zabraniać. Przesunął się znowu lekko w jej kierunku.
Oczekiwał na dalsze odpowiedzi na jego pytania. Okej, były może trochę natarczywe, poruszające zbyt wrażliwe tematy, ale skoro już są w takim miejscu, to dlaczego nie? Najwyżej się zezłości. I tak w sumie wychodzi na jego. Póki co to ona jest winna, a on poszkodowany i mimo że nie lubił takiego podziału w tej relacji, to w razie czego mógłby się tym zasłonić. Ale to tylko jest ale. Póki co idzie im dobrze.
Gdy słuchał dalej, bardzo ucieszył się, że udało się jej uciec. Mimo krótkiej relacji kibicował jej w pójściu w dobrą stronę.
- To bardzo niesprawiedliwe, że postawiono cię w takiej sytuacji. Zmuszono cię. To okrutne. Co za skur... to zrobił - nie mógł uwierzyć, gdy słuchał dalszej części historii. Bicie, biczowanie, bezpodstawne karanie za drobne przewinienia, za niebycie maszyną, niebycie marionetką. To dopiero wzbudziło gniew i nienawiść w duszy Kesslera. To, co Mari mówiła z neutralnością, a być może już z cichą radością, że to już dawno minęło, w duszy piętnastolatka obudziło płomień i chęć działania. Nie wiadomo, czy było to pożądane, czy było już po wszystkim i sprawa się przedawniła. Ale historia tej kobiety naprawdę przełamała pewien punkt widzenia, którym dotychczas kierował się młody Daniel. Jego własne problemy były tym, co go przerastało. A teraz, kiedy usłyszał o przygodach kobiety, dawne problemy stały się niczym. Młodzieniec znalazł nowy cel - pomóc tej kobiecie i uczynić zemstę na tych, którzy doprowadzili do jej stanu.
- Kto ci to zrobił? Czy możemy go znaleźć i ukarać za jego zbrodnie? - rzucił rozgrzany, samemu nie wiedział, czy powinien zadać takie pytanie. Może Dachowiec pragnął już o tym zapomnieć? Ale spytać warto! Słuchał dalej na temat grupy i nieżyjącej przyjaciółki. Ale chyba nie wypadało ciągnąć tematu, szczególnie że Marionette wydaje się naprawdę smutna i przygnębiona tym faktem. Przy innej okazji na pewno popyta ją o tę grupę, o tę dziewczynę, którą utraciła. Ale nie dziś. Gdy wypowiedziała kwestię na temat zaufania... w sumie sam nie wiedział, dlaczego tak uczynił. Czy to przez dotyk, czy przez wyjątkową sytuację, czy - jak zauważył - fatalny dzień obojga istot, czy młody wiek i chęć wygadania się obu stron. Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak. Po prostu niektóre rzeczy trudno wyjaśnić czy poprzeć argumentami. Tak jak niekiedy odmawia się : bo nie, tak teraz czyni się pewne rzeczy : bo tak. Dlatego nie komentował tych słów, zbył je milczeniem, uśmiechając się serdecznie.
Zauważył jej cofający się odruch w stronę skraju ławki, co trochę go speszyło. Ale jak było powiedziane - nadal próbował zbliżyć się do niej, chociaż troszkę. Usłyszał po chwili o jej zdolnościach. Zastanowił się głęboko, potarł się ręką po brodzie. Jego twarz wyrażała teraz tysiące emocji i myśli. Stukał drugą dłonią po kolanie. Nagle podniósł rękę do góry, jakby zwycięsko.
- Mam! Za karę zostaniesz moją pokojówką na jakiś czas! O ile oczywiście nie znikniesz następnego dnia, pozostawiając pusty dom - powiedział głośno młody idealista. Czy pomysł był skrajnie dobry, czy skrajnie głupi i straszny, to już pozostawia się Mari do ocenienia.
Dzięki wielu pytaniom, jakie tutaj padły, mógł zauważyć jej reakcje na daną kwestię i wiedział już mniej więcej, w jakie tematy może wchodzić, a w jakie nie powinien. Nawet nie tyle, co nie powinien, co po prostu w odpowiedzi otrzyma milczenie. To w końcu była istota żywa, teraz czuje się winna i jest na jego łasce, ale następnego dnia, gdy prześpi się z tym wszystkim... może będzie chciała się zemścić, ponieważ poczuje się skrępowana?
- Ale nie jako pokojówka - niewolnica, ale jako normalny pracownik. Potrafisz gotować, więc coś mi upichcisz, umiesz sprzątać, więc posprzątasz dom. Potrafisz śpiewać, więc dziś wieczorem zaśpiewasz mi jakąś pieśń, którą doskonale znasz, bo taka musi istnieć! - wykrzyknął radośnie, jakby przytaczał historię z jakiejś książki dla dzieci. Ale najgorsze dla Marionette nie było to, że nie była to książka dla dzieci, że to była rzeczywistość. Najgorsze było to, że młody Kessler był szczerze przekonany do swojego pomysłu; widać było w jego oczach chęć jego zrealizowania.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 2 Listopad 2016, 16:52
Kotka zaśmiała się cichutko, słysząc jego samokrytykę. Jednak nie znała go, więc uznała, że nie będzie się wypowiadać na temat umiejętności. Po jego zachowaniu wnioskowała, że jest jeszcze młody, niedoświadczony, więc bardzo możliwe, że po prostu jeszcze nie ma wystarczających umiejętności, aby wykonać jakieś dzieło. Uśmiechnęła się do niego jednak miło.
Była mu wdzięczna, ze chłopak pozwolił jej ponownie usiąść. Nie do końca wiedziała jak ma go traktować. Miała dziwne wrażenie, że jest od niej młodszy, nie umiała też określić czy pochodzi z jakiejś zamożnej rodziny czy też nie. Wolała jednak przesadzić z grzecznością niż na za wiele sobie pozwalać. W końcu jej sytuacja nie pozwalała na zbytnią swobodę.
Sięgnęła niepewnie do paczuszki z jedzeniem i wyciągnęła z niej trzy ziemniaczki, które powolutku zaczęła sobie pałaszować. Zerkając jednak czy młody panicz nie ma nic przeciwko temu.
Nie zareagowała na komentarz dotyczący jej właściciela, jednak gdy Kess zapytał czy nie szuka zemsty potrząsnęła tylko głową - to już przeszłość - powiedziała spokojnie - on był zbyt wpływowym człowiekiem aby takie coś nie uszło mu na sucho, więc nie szukam zemsty. Póki nikt mi nie każe do niego wracać, póty staram się o nim nie myśleć. - mówiła spokojnym i lekko zasmuconym głosem. Widać było, że naprawdę nie ma ochoty rozmawiać już na temat tego mężczyzny. Była to przeszłość, o której chciała zapomnieć. Blizny na jej plecach i ramionach były wystarczającą pamiątką po tym okresie życia. Jedyne co zawdzięczała temu mężczyźnie było to, że ją wyedukował. Chciał mieć posłuszną, niemyślącą samodzielnie zabawkę, jednak co mu po zabawce, która była głupia i niewykształcona? W szczególności, że facet był Lunatykiem i cenił sobie wiedzę przede wszystkim. Nie mógł spędzać czasu z kimś kto nawet nie umie przeliterować swojego imienia.
Nie miała już gdzie uciec. Siedział na samym skraju ławki musiała więc jakoś przełknąć to, że Marionetkarz się do niej lekko zbliża.
Gdy młodzieniec w końcu wpadł na to jak kotkę ukarać, ta o mało co nie zakrztusiła się pieczonym ziemniaczkiem -słu...słucham? - powiedziała nie dowierzając. - chce...chce mi panicz powiedzieć, że da mi pracę? - w jej oczach po raz pierwszy pojawiła się szczera radość. Patrzała na niego z mieszanką szczęścia, nie dowierzania i obawy. W końcu mógł to być podstęp - nigdy nie okradłabym kogoś kto dał by mi pracę! Nigdy! - powiedziała szczerze. Miała swój honor i przeciwko niemu było okradanie pracodawców.
Zerwała się na nogi słysząc co miałaby robić - z wielką chęcią z paniczem pójdę - ukłoniła się mu znowu. Jednak po krótkiej chwili jej uszy znów oklapły - ale...co powiedzą panicza rodzice na to, że przyprowadził ze sobą bezdomnego kota? I to takiego, który wygląda jak ja? W szczególności jak się dowiedzą jak się z paniczem poznałam? - mówiąc to cofnęła się trochę i pogładziła łapą zadrapanie na ramieniu. To jeszcze mogła ukryć pod ubraniem (o ile jakieś by zdobyła czy dostała) albo jak tylko wypocznie wyleczyć ranę, ale jak zakryć ranę na skraju jej oka? Na pewno rzucało się w oczy. Pół biedy, że nie uszkodziło kotce samego oka.
Stała tak niepewnie, przestępując z nogi na nogę. Jednak jeśli tylko Daniel zarządził by, że idą do niego do domu, poszłaby za nim posłusznie. Nie miała zamiaru nie skorzystać z takiej okazji, która może się już nigdy nie powtórzyć. Nie wiedziała też czy na pewno pozwolą jej zostać. Uznała jednak, że warto zaryzykować i ruszyć za paniczem.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 2 Listopad 2016, 17:52
Usłyszał śmiech u rozmówczyni i pomyślał, czy aby nie powiedział czegoś niestosownego, czy zabawnego. W sumie jego sposób wysławiania się, pasujący do rozpieszczonego dzieciaka próbującego być poważnym, mógł zdawać się śmieszny dla starszych i bardziej doświadczonych osób. Po chwili na jej ustach zagościł uśmiech, co Marionetkarz potraktował jako aprobatę jego słów i zachowania, pokazanie, że idzie to raczej w dobrym kierunku, aniżeli gorszym. To radowało zarazem Kessowe serduszko. Gdy ona spojrzała na niego, aby wziąć kolejny kawałek ziemniaków, on nawet nie próbował wyrażać aprobaty, traktując naturalnie to, że chce zjeść trochę więcej. Po prostu potraktował to jako oczywistość.
To, co powiedziała później jednak ponownie wpędziło Kessa w smutny i poważny nastrój. Tak ten świat jest zbudowany, że potężni i możni mogą grać sobie słabszymi jak marionetkami, używać ich do swoich celów, torturować, bić i poniżać, masakrować i molestować, a nic im za to się nie stanie. Nikt ich nie ukarze, nikt nie zrobi im wyrzutu, nikt w końcu też się nie zemści. Tak to wygląda, silni i możni rządzą tym światem, depcząc prawa słabszych i samych słabszych. Czy wrażliwy piętnastolatek zgodziłby się z taką rzeczywistością? Nigdy. I naprawdę już w nim bulgotało, gdy Mari wypowiadała kolejne słowa na ten temat, ale jednak tym razem przezwyciężył ochotę mielenia ozorem i rzucił głośno wulgaryzm, jako coś, co pozwalało przynajmniej wyrazić sprzeciw wobec takiego porządku świata.
- Kiedyś dobiorę się do dupsk tym wszystkim możnym i oh-ah pięknym. Zapłacą za swoje winy, a ich rodziny poznają, co to znaczy ciężko pracować! - zadeklarował. W sumie dzięki wypowiedzianym słowom mógł już w pewnym kształcie przedstawić swoje poglądy na rzeczywistość. Były dosyć rewolucyjne, antysystemowe, nie zgadzał się z dominacją i samowolką potężnych. Przyrzekł sobie, że kiedyś dowie się i znajdzie osobnika odpowiedzialnego za stan Marionette i ukaże go z całą mocą. Miał już nawet pomysły jak mógłby się odegrać za cierpienia spowodowane tej kobiecie. I na wielu innych. Głupstwem byłoby sądzić, że była jedyna. Takich przypadków mogły być tysiące. A gdzie jest sprawiedliwość?
Następnie po okresie smutku znowu powróciła radość. Ta zabawa w naprzemienny ton smutny i poważny, a później radosny chyba Kessowi się spodobała; pomyślał, że chyba na przyszłość częściej powinien tak się zachowywać. Taka jego prywatna zabawa - gra.
Z wyraźnym zachwytem i radością obserwował zachowanie Mari, jej emocje wymalowane na twarzy, próbę dojścia do głosu, jąkanie się, niewiedzę, jak odpowiedzieć. Poczuł się dobrze; przeto ktoś dzięki niemu bardzo się uszczęśliwił. No same plusy z tego powodu! Jeszcze mógłby zdobyć dla rodziny lojalnego współpracownika, który zajmowałby się podstawowymi rzeczami w domu, a przy okazji byłby lojalny i miły dla oka. Doskonale!
- Zatem chodź za mną, chyba, że masz jeszcze coś do zrobienia... - powiedział i miał szczerą nadzieję, że jednak nic do zrobienia nie miała. Trochę się zagadali, a powinien być już niedługo w domu, aby nie martwić rodziców.
Myśl, jak zareagują, dopiero teraz dotarł do myśli piętnastolatka. W sumiee... zazwyczaj są mili wobec obcych, mimo pozornej niechęci. Może przedstawię ją jako swoją koleżankę z szermierki, albo... nie no, to głupie. Trudno cokolwiek wymyślić. Improwizacja? Dlaczego nie! Ucieszą się, że będą mieli pomoc domową. Tak, to doskonały pomysł, dlaczego nie spróbować? Kessler był tak zaaferowany rozmyślaniem, co to będzie, a czego nie będzie, co powie rodzicom, że nawet nie zauważył cech szczególnych Mari, jak jej podwójny ogon; nawet nie spytał o rany na ręce.
Dwójka młodych ludzi ruszyła zatem do Kessowego domu.
W trakcie podróży na szczęście nic wielkiego się nie wydarzyło. Ludzie albo powrócili do swoich domów, kupcy raczej woleli zostać w mieście, droga wydawała się spokojna. Trakt ten należał raczej do bezpiecznych, więc szansa na napad była bardzo niewielka.
Dotarli w końcu do budynku niedaleko miasta, który przypominał średniej wielkości wiktoriański dworek. Przywitało ich światło odbijające się z okien, których to nie było może tak wiele jak w wielkim dworze, ale ich liczba na pewno wskazywała na co najmniej kilka pokoi. Nie była to zatem rodzina całkiem biedna, ale na pewno nie stała na poziomie arystokracji. Raczej coś w rodzaju mieszczaństwa, które miało szczęście znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Stanęli razem przed zielonymi większymi drzwiami tegoż domostwa. Zanim jeszcze weszli do środka, to Kessler stanął i rozejrzał się dookoła. Niedaleko było parę drzew, piaskownica, w której niegdyś się bawił; swoją drogą niekiedy nawet jeszcze praktykował tę aktywność w tajemnicy.
Wyrwał się z zadumy i spojrzał na Marionette.
- Dobra, to jesteśmy. Spokojnie stój cicho, ja się zajmę formalnościami i swoimi rodzicami, o ile są w domu, w co niestety wątpię. Gdy wejdziemy pokażę ci dom i pokoje. Tak pokrótce, żebyś wiedziała, gdzie można wejść, a gdzie nie wypada. No i całą resztę! I nie przejmuj się. Może znajdę też jakieś bandaże na te rany, no i coś od odkażenia od lokalnego medyka. - opowiedział. Chyba rzadko miewał gości, albo sam poczuł stres w związku z tym, jak Dachowiec zostanie w domu przyjęty i jak zareaguje, gdy po raz pierwszy do niego wejdzie. Ten minidworek był dla niego całym światem, miejscem niesamowicie bezpiecznym. Taką twierdzą, ostatnim bastionem przed niebezpieczeństwem i złem. I nawet jeśli rodzice marudzili na jego zachowania i zamykanie się w czterech ścianach, mieli żal, że prawie z nimi nie siedzi i nie rozmawia, to i tak uważał to za swego rodzaju inny świat w stosunku do tego, co było na zewnątrz. Swoją drogą, od kiedy ojciec Kesslera stracił pracę i musiał zatrudnić się w znacznie gorszej branży, gdzie pracował znacznie więcej za znacznie mniej, a matka, aby nie została wyrzucona, musiała siedzieć niekiedy do późnych wieczorów, to dom zwykle był pusty, gdy Kessler do niego wracał. Dlatego miał przygotowany przy sobie klucz, w razie gdyby musiał go użyć.
- Nie jest to może najbogatszy, najpiękniejszy z domów, jaki przyszło ci widzieć, ale na pewno lepszy od ciasnych kamienic w samym mieście; no i jest tu maksymalnie bezpiecznie. - rzucił jeszcze, aby zapewnić Marionette, że na pewno nic się jej tu złego nie stanie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 2 Listopad 2016, 18:51
Mari tylko pokręciła lekko noskiem na słowa młodzieńca. Wiedziała, że nie jest to takie proste jak się mu wydawało. Jednak nie powiedziała ani słowa na ten temat. W końcu każdy ma jakieś marzenia, które raczej na pewno się nie spełnią prawda? Jak np. to by Mari kiedyś poczuła jak to jest latać. Choć może kiedyś? Kto to wie.
Słysząc polecenie, a jednocześnie pytanie, spojrzała niepewnie w stronę miasta. - nie... nie mam już nic do załatwienia - powiedziała i ruszyła grzecznie za Marionetkarzem, zastanawiając się czy aby na pewno nie śni na jawie. Nie mogła uwierzyć, że nieudany rabunek skończył się tym, że będzie miała gdzie pracować. Przynajmniej miała taką nadzieję.
W trakcie drogi milczała. Szła posłusznie za Danielem z lekko pochyloną głową. Była zamyślona. Gdy młodzieniec się zatrzymał, spojrzała zaciekawiona na budynek. Przyglądała się mu z szeroko otwartymi oczami. Może i sama wychowywała się we wspanialszym domu, jednak była to już przeszłość, a żyła teraźniejszością. To się teraz liczyło.
Gdy zaczął mówić o domu spojrzała na niego - rodzice panicza są często poza domem? - zapytała zaciekawiona. Mogło to brzmieć trochę jak pytanie złodzieja, aby dowiedzieć się kiedy dom jest pusty, jednak nawet jej przez myśl to nie przeszło. Nie miała zamiaru okradać młodzieńca. Widziała, że się zmartwił jej historią, a słysząc o bandażach uśmiechnęła się miło - to bardzo miło z Twojej strony, jednak nie chciałabym sprawiać paniczowi kłopotów...jeśli tylko panicza rodzice nie wyrażą na mnie zgody, od razu odejdę i nie pokażę się już w tej okolicy.... - sama nie wiedziała po co to powiedziała, ale taka była prawda. Naprawdę nie chciała się narzucać komukolwiek. A tym bardziej ludziom, którzy mogli nie przepadać za włóczęgami i ulicznymi Dachowcami...
Ale co miała zrobić? Czekała cierpliwie na to czy będzie mogła tu zostać czy jednak powinna się oddalić. Stała kawałek za paniczem. Nie chciała aby poczuł jakąś presję czy uznał, że jest zagrożony z jej strony.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Daniel Kessler Wiek: wizualnie około 30 lat Rasa: Marionetkarz Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców Wzrost / waga: 196 Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty.
Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim.
Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne! Znaki szczególne: Krzaczaste brwi Zawód: Astrolog Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka Broń: Pałasz i sztylecik Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
Dołączył: 29 Lip 2016 Posty: 171
Wysłany: 2 Listopad 2016, 20:07
Stał tak przed drzwiami i słuchał, co takiego mówiła do niego Marionette. Pociągnął nosem, ponieważ chyba zaczął się u niego katar, co z pewnością nie zadowoliło Kesslera. Gdy Dachowiec skończył, nie odwracając się do niej przytaknął, przyjmując do wiadomości, że usłyszał, co do niego mówiła. Stał tak cicho, zwrócony do drzwi, trzymał prawą rękę na wielkiej klamce. Czas jakby się zatrzymał, a on ciągle wpatrywał się przed siebie, jakby coś wspominał, czy przypominał sobie. Widział przed sobą jakby fikcyjne miejsce, ten sam dom, ale w innych, bardziej jasnych barwach. Widział otwarte drzwi i czekających w wejściu rodziców, którzy czekają, aż przyjdzie, wypytają dokładnie o to, jak było i potowarzyszą młodemu w nauce. A teraz? Teraz drzwi są zamknięte, wszystko było jakieś takie bardziej ponure, samotne. Niby nie to Kessowi nie przeszkadzało, ale czasami w trakcie samotnych wieczorów po prostu robiło się przykro. Nadszedł czas większej samodzielności, większych zmian. Niby istoty żyły na tyle długo, że mogłyby cieszyć się rodzinnym życiem, ale nadeszły takie, a nie inne czasy, w trakcie których trzeba było coś też dać od siebie. W tej materii Kessler zazdrościł istotom wiecznym, które mogły przez naprawdę długi czas żyć niczym dzieci. Nie wszystkich jednakże dotyczyła ta zasada. Dlatego w miejsce niezaspokojonych uczuć weszły ambicje i chęć zrobienia marionetki-towarzysza idealnego i dobrowolny wybór pójścia tą drogą. Mniejsza.
Daniel nagle wybudził się z tego stanu, wrócił do rzeczywistości i lekko skręcił głową w lewo, aby odpowiedzieć Marionette. Nie traktował jej zupełnie jak osobę, która chciała go okraść. Może na skutek braku zbyt wielkiej ilości znajomych po prostu się do niej tak nagle przywiązał?
- Wracają bardzo późno. Niestety. - rzekł cicho, prawie szeptem, ale słyszalnym. Wziął klucz do ręki, włożył w dziurkę i przekręcił parę razy. Robił to powoli, dosyć teatralnie, chciał nacieszyć się tą chwilą, jak gdyby może okazało się, że za drzwiami jednak będą czekali rodziciele, którzy z radosnymi twarzami wyciągają ku niemu ręce. Kiedy mechanizm zaczął stawiać opór, Kessler pozbył sie złudzeń. Wyjął klucz, nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. Skrzypiały trochę, ale dzięki temu sprawiało to wrażenie, jakby istoty wkraczały do tajemniczego, zamkniętego dla innych świata. I w pewnym sensie Mari mogła poczuć się wyjątkowa, ponieważ gdyby przypatrzyła się zachowaniu i gestykulacji Marionetkarza, ujrzałaby, że bardzo poważnie traktuje sprawę wprowadzenia jej do swojego domu, bezpiecznego miasta; miejsca wolnego od stresu i kłopotów. To nie były zwykłe odwiedziny, a raczej powrót do czegoś starego. Do starych nawyków i bezpiecznego miejsca dla Kessa, a dla Mari... cóż, jak sądzę, to też w pewnym sensie coś mogło oznaczać. Nie wprowadzał jej przeto do środka surowy pracodawca, czy okrutny pan, ale raczej młodszy kolega, który jakby zaprosił koleżankę po szkole, aby przyszła go odwiedzić. Tak też Kessler postanowił, że zacznie ją traktować. I chyba powinien zwrócić uwagę, aby na przyszłość nie mówiła do niego per "paniczu". Ale to jeszcze może poczekać.
- Chodźmy. - znowu wydał rozkaz, który tak często wcześniej powtarzał. Gdy weszli do środka, trafili do małego pomieszczenia, w którym znajdowała się szafa na kurtki i miejsce do położenia butów. Rozebrawszy się zachęcił Marionette, żeby weszła głębiej do środka. Byli już na holu, od którego prowadziły korytarze do poszczególnych partii domu i określonych pokoi. Dom w środku wydawał się troszkę mniejszy niż na zewnątrz, toteż nie było wrażenia istnienia wielkiej przestrzeni. Ale na szczęście też nie było poczucia małości tego miejsca, osoby z klaustrofobią na pewno nie ucierpiałyby po wejściu do tego miejsca. Kessler rozejrzał się. Co robił tu rano, gdy wychodził? Ah tak, żegnał się ze swoją kochaną matką i ojcem. Trochę się też pokłócił. Pamięta, że myślał, co będzie robił, gdy wróci - znowu pójdzie do swej marionetki, by ją skończyć? A może pójdzie czytać? Albo poćwiczy fizycznie dla lepszego efektu na kolejną lekcję szermierki? Cholera wie, musiał być nieźle zaspany, bowiem nie pamiętał poranka zupełnie - poza kłótnią z rodzicami oczywiście. Znowu powrócił myślami od rzeczywistości, odkręcił się w stronę Dachowca i w sumie doszedł do wniosku, że są tutaj zupełnie sami, ale też że nie wie do końca, co mógłby zaproponować gościowi. Ostatni rówieśnicy, z jakimi miał przyjemność spędzać czas i których często niegdyś zapraszał, już dawno się stąd powyprowadzali. Tak więc trudno było Danielowi wrócić do starych nawyków.
- Jesteś może jeszcze głodna? Potrzebujesz czegoś? - zapytał na początku. W sumie nie wiedział jak do tego wszystkiego podejść, dlatego wybrał bezpieczną opcję zapytania o wszystko po trochu. Może jest głodna, to poda jej coś do najedzenia się. Może chce się umyć, to zaproponuje jej kąpiel i poda ręcznik. Może chce spać i jest zmęczona - użyczy jej swojego łóżka, aby mogła się zdrzemnąć. A może chciałaby napić się czegoś ciepłego - herbaty załóżmy - albo ubrać się? Tylko czy będzie miał coś dla niej? To się zobaczy później. Póki co wskazał jej ręką, aby usiadła na kanapie znajdującej się na tym korytarzu i aby usiadła.
Zwykle w tym momencie powinien usiąść na kanapie, pogapić się w obraz wiszący na ścianie na przeciwko, przedstawiający dwie istoty, jedna po lewo, druga po prawo. Istota po prawo przypominała taką normalną, żywą, a zarazem brodatą. Był ubrany tylko w białą luźną narzutę. Sprawiał wrażenie potężnego, być może przedstawiało to twórcę czegoś, albo potężnego kreatora. Kierował swoją rękę w stronę drugiej postaci. Druga postać, będąca po lewej stronie przypominała marionetkę. Widać to było po miejscach, w których widoczne powinny być ścięgna, skóra, czy przejścia między częściami koniczyn. Ta postać wyciągała rękę do istoty z prawej strony tak, że jakby obie istoty stykały się palcami u rąk. Całość przedstawiała jakby sytuację stworzenia marionetki przez Marionetkarza. Miał wrażenie, że ludzie kiedyś namalowali podobną kopię, ale w inny sposób. No nic.
Po obejrzeniu obrazu zapewne zamknąłby się w swoim pokoju czy w warsztacie, który tylko on sam używał. Ze swojego planu wykonał tylko ten manewr, który polegał na położeniu swego tyłka na kanapie. W międzyczasie oczekując na reakcję Dachowca pokazał palcem na wcześniej opisywany obraz.
- Spójrz na to dzieło. Co o nim sądzisz? Z góry mówię, że nie ja je stworzyłem - powiedział, uśmiechając się gorąco. Widocznie obraz miał dla niego wielką wartość, był czymś w rodzaju ciągłego przypomnienia. Miał walory motywujące, szczególnie dla Marionetkarzy. Przypominał, że to oni są twórcami, swego rodzaju ludzkimi bogami. No i odkąd pamiętał, ten obraz tu wisiał. Zawsze. Czy byli rodzice, czy nie, czy przyszli wredni goście, czy było zupełnie pusto, zawsze można było usiąść na kanapie, wyłączyć się na trochę i pokontemplować wiszący tutaj obraz.
Kess wzruszył ramionami i spojrzał na kobietę, czekając na jej odruchy, aby mógł wyczytać jej emocje, wzbudzić w niej zaufanie, czy też pokazać jej, że uważnie ją słucha i czeka na jej opinię, którą z góry uważał za ważną i interesującą. Taki wyraz twarzy przyjął.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!