Mari - 14 Październik 2017, 21:58 Mari jadła dość niechętnie, ale zjadła całą sałatkę. Nie chciała robić Danielowi przykrości tym, że nadal nie za bardzo chce jeść. Poza tym musiała zebrać siły by wrócić na ulicę. Wiedziała, że nie może zostać, wiedziała, że musi ich zostawić. Mimo iż im pomogła, jej obecność mogła m sprawić tylko więcej problemów. W szczególności, ze ta cholerna Istota nadal ją nawiedzała, że nie mogła pozbyć się tego pierścionka zaręczynowego. Dochodzenie zostało przerwane, bo wyglądało na to, że chłopak zabił dziewczynę po pijaku, po czym po prostu popełnił samobójstwo. Marionette wiedziała, że w końcu ktoś nakabluje, że widział ją tego wieczora. Czuła na sobie czyjś wzrok. Nie wiedziała jednak czy to ktoś z bandy tego kocura, który zlecił jej to zadanie, czy może ktoś kto nie powinien tego widzieć. A może to Mkhel? W końcu ten zachowywał się dziś strasznie dziwnie. Zupełnie jakby coś wiedział. Tym bardziej nie mogła tutaj zostać mimo iż bardzo chciała. W końcu mogła zobaczyć jak to jest żyć w domu, w którym ktoś o Ciebie dba, kto martwi się o Ciebie, wita miło i gdzie nie trzeba się martwić o to, czy ma się co do garnka włożyć, gdzie nie trzeba służyć i modlić się by nie zostać ukaranym za zwykłe, głupie kichnięcie.
Spojrzała na Przyjaciela, bo przecież nim został Daniel, gdy ten zadał jej pytania - nie wiem jeszcze - przyznała, choć nie do końca szczerze -trochę boję się wrócić do Akademii, w szczególności po tej całej akcji z Tigro i jego bratem- przyznała, opuszczając swoje białe uszy -choć bardzo bym chciała - dodała jeszcze. Zamyśliła się na moment - nie chcę być dla was ciężarem, ale wiem, ze nie znajdę sobie teraz domu - powiedziała po chwili nieśmiało - ale jeśli będę mogła zostać, to postaram się jakoś znaleźć sobie pracę i pomóc wam choć trochę. Spróbować odciążyć was jak najbardziej - posłała mu nieśmiały uśmiech. Wiedziała oczywiście co zrobi jednak nie chciała go martwić. Nie miała od wagi się pożegnać z nim. Tak bardzo nie chciała tego robić. Chciała tu zostać. Pomóc jakoś Kesslerom, ale nie mogła.
Gdy Daniel powoli kończył swoje jedzenie, miseczka Mari była już pusta. Siedziała i cierpliwe na niego czekała - czy zanim wrócimy do domu, moglibyśmy przejść się znów nad to jezioro? -zapytała po chwili. Chciała z nim jeszcze porozmawiać, ale nie mogła zrobić tego tutaj. Wolała to zrobić na osobności, gdzieś, gdzie nikt ich nie zobaczy i tym bardziej nie usłyszy. Chciała mu powiedzieć, ale nie wiedziała czy znajdzie w sobie na tyle odwagi by to zrobić. Ale jeśli nie...to chociaż spędzą te ostatnie chwile razem w miłej atmosferze.Kessler - 19 Luty 2018, 20:16 - Powinniśmy spotkać się nad jeziorem. Jeśli pozwolisz, będę musiał na chwilę cię opuścić, pójść w jedno miejsce w mieście. Więc jeśli ci nie przeszkadza, może spotkajmy się nad jeziorem za jakieś dwie godziny? Albo poczekasz przed bramą miasta wychodzącą w stronę jeziora. Przyniosę ci coś specjalnego. Nie pożałujesz czekania - powiedział do dziewczyny po głębokim zastanowieniu się. Miał pomysł na to, aby w ramach wielkiego podziękowania dać jej jakiś prezent; coś, co mogłoby w pełni wyrazić jego podziękowania i docenić jej wkład. Nie było sensu cały czas krążyć wokół tego, co miało miejsce, ale właśnie wypadałoby zacząć jakoś żyć na nowo. Dlatego prezent ostatecznie zakończyłby sprawę i mógłby jakoś ruszyć całą sprawę z miejsca, być pięknym symbolicznym zakończeniem starych wydarzeń. Zaplanował sobie to w ten sposób, że ile sił w nogach będzie próbował znaleźć coś dobrego na mieście, jakąś błyskotkę, figurkę, zegarek, czy inną wartą rzecz, a następnie wróci do przyjaciółki. Później najwyżej doda jeszcze coś ze swojej marionetkowej kolekcji, którą ukrywa w swoim warsztacie. Może będzie to jakaś mała lalka małej dziewczynki, a może mała marionetka. Miał dwie i sam nie wiedział do końca, na którą się zdecydować. Właściwie pracował nad czymś takim, ale jeszcze nie zdecydował się, czy będzie teraz odpowiedni moment na jej podarowanie. Przydałoby się jeszcze parę poprawek. Czy tak czy tak - na pewno pomyśli w drodze i coś z tego wyjdzie.
Poza tym zastanawiał się też wiele razy w te samotne wieczory, które spędzał w swoim pokoju, co dokładnie czuje do dziewczyny. Jego ciało zachowywało się dziwnie, niekiedy nawet bardzo dziwnie, nie mówiąc o umyśle. Czy była to zwykła przyjaźń, których wielu był świadkiem, czy może coś więcej? Na pewno był to pewien magnes, przyciąganie, tylko sam nadal nie wiedział, w którą stronę. Niekiedy z trudem powstrzymywał skłonności. Co najmniej kilka razy musiał rozchodzić co najmniej nieprzyzwoite myśli.
Więc, gdy już oboje skończyli jeść swoje posiłki i Kotka wpatrywała się w niego i oczekiwała na jego ruch, ten odsunął krzesło, wstał, rzucił coś pod nosem, że pójdzie zapłacić. Po chwili wrócił i był właściwie gotowy, tak jak jego przyjaciółka. Gdy wychodzili z przybytku jeszcze raz wspomniał, żeby czekała na niego albo nad jeziorem, albo przy wyjściu na bramę. I tak będzie musiał się do niej wrócić, bowiem to od niej biegła najkrótsza droga w stronę czy to domu, czy jeziora właśnie. Wiedząc, że w niedługim czasie się jeszcze zobaczą, złapał ją tylko za rękę i ścisnął mocno, co zresztą dodało mu też na pewien czas wigoru i zachęciło do dalszego ściskania, ale wiedział, że to nie jest do końca dobre do tego miejsce. Nad jeziorem będą mieli chwilę dla siebie. I z pewnością z nich skorzysta. Trzymanie w sobie wielu rzeczy jest niezbyt zdrowe. I pewno zbyt stresujące. Spojrzał jeszcze na nią, uśmiechnął się, puścił oczko, puścił rękę, a następnie ruszył w swoją stronę, w miejsca, które sobie zaplanował. Odwiedził kilka sklepów i nic go w pełni nie satysfakcjonowało. Jedno było zbyt odważne, inne niezbyt wyszukane, kolejne zaś nadto typowe i powszechne.
Z niezbyt zadowoloną miną postanowił wrócić się do bramy i iść nią do jeziora. Będzie musiał jakoś wytłumaczyć, że prezent materialny da jej jednak w ciągu kilku dni, bo będzie to prezent specjalny. Dokończy marionetkę w swoim warsztacie, na co będzie potrzebował maksymalnie tygodnia. Aby to zrobić, dokupił jeszcze w sklepie potrzebne rzeczy, jak chociażby świeże farby lepszej jakości. Nie wróci chociaż z pustymi rękami. Ale cały prezent miał być tajemnicą. Jedyne, co miało być o nim wiadome, to to, że miał być wręczony. Więc nie zaprzątając sobie głowy tym, że aktualnie prezentu nie miał, uśmiechnął się i przyspieszył kroku w stronę wspomnianych miejsc (brama, jezioro). Wiedział, że czeka na niego. Nawet wiedział, że ma mu coś ważnego do powiedzenia. Zastanawiał się dokładnie, co. To jedno z tych odczuć, które trudno wykazać, z których łatwo się wymówić i zakryć się czymś innym. Ale Kessler wiedział, że coś wisi w powietrzu. Że mają sobie wiele do powiedzenia. I chyba nie tylko.
Dlatego jeszcze bardziej przyspieszył kroku. Niekoniecznie świadomie. Ale to, co na niego czekało, jakoś powodowało szybsze bicie serca.
Zostawiając za sobą tłoczne miasto pełne trosk i niepokojów, miał nadzieję, że już niedługo zobaczy dziewczynę.