Archiwum X - Dom Nirana
Anonymous - 6 Sierpień 2012, 08:33
Och, tak, walka była jedną z tych umiejętności, które udało jej się wykształcić jeszcze przebywając w snach. W porównaniu z bestiami tworzonymi przez ludzki umysł Niran wydawał się być tylko potulnym jagniątkiem. Szczerze wątpiła, aby Lunatyk kiedykolwiek zrozumiał, przez co musiała wtedy przejść. Zresztą nawet nie oczekiwała, że kiedykolwiek ją zrozumie. Że ich wzajemne nastawienie do siebie ulegnie jakiejkolwiek zmianie. To było zwyczajnie... nierealne. I choć jakąś cząstką siebie chciała, aby tak było, to wiedziała, ze to w zasadzie niemożliwe. Chyba, że jakimś cudem wydarzy się coś, czo pozwoli im zrozumieć się nawzajem i jakby... nieco przybliży. Ale w takim wypadku, co by to miało być? Nie potrafiła tego określić. Czasami nawet zastanawiała się, jak Bibliotekarz zareagowałby na fakt, że zniknęła, odeszła w siną dal, męczyć inne istotki, umarła - w każdym razie nie ma jej. Że znowu ma spokój i nie musi się z nią użerać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Miała wtedy duże pole do popisu i dużo powodów do śmiechu, może trochę ukrywanego, aby sam zainteresowany jej nie słyszał. Ale w gruncie rzeczy, zawsze jej rozmyślania sprowadzały się do jednego - Niran po prostu by się ucieszył i nawet nie zwrócił uwagi na jej nieobecność. Ot, po prostu żyłby dalej. I to trochę ją przygnębiało, bo czuła się niepotrzebna, niechciana. Czuła, że nikomu na niej nie zależy i w sumie jej egzystencja jest bezwartościowa. Bo czyż już w Krainie Snów nie była przyczyną mąk i udręk mężczyzny, z którego znów nie zrodziła? Czyż nie była uosobieniem jego najgorszych lęków w tamtym czasie? Czyż nie śnił o niej tylko, gdy był w stanie zagrożenia? Była po prostu zbędna. Nikt by się nią nie przejął. Na co dzień jednak się nad tym nie zastanawiała. Nie wytrzymałaby ciągłego użalania się nad sobą. Myślała o tym raz na jakiś czas, bo mimo wszystko, to było silniejsze od niej i trudno jej się było powstrzymać, nawet wiedząc, w jaki sposób działa to na jej samopoczucie i ogólny światopogląd.
- Nie umiem. - odparła krótko, delikatnie wzruszając ramionami i spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. Jakoś nie podejrzewała, aby zamierzał nauczyć ją tego w praktyce... Choć oczywiście zawsze mogła się mylić. Nigdy nie mogła się domyślić, co Niranowi chodzi po głowie. Był nieprzewidywalny, tak jak ona. Albo inaczej - jego intencje wobec niej pozostawały nieodgadnione i to wprawiało ją w niejakie zakłopotanie, może nawet niepokój.
Popatrzyła beznamiętnie na płyn w kieliszku, lekko kołysząc naczynie. Nie lubiła być od niego zależna, zwłaszcza, że traktował ją jak niesforne dziecko. Wymagała szacunku. A jej wcale nie chodziło o ciągłą opiekę, tylko o należytą uwagę. I pomoc w zrozumieniu świata. Ale Niran najwidoczniej był nieco zbyt ograniczony, aby to pojąć. Pod wpływem całego tego natłoku myśli zmarkotniała. Miała nadzieję, że chłopak zwali to wszystko na karb tego, że nie umie tańczyć, a chce umieć. Bo prawda była taka, że bardzo chciała. Umiała śpiewać, ale tańczyć za grosz.
Hm... Przebicie Lacie mieczem nie tylko zaplamiłoby cały dom, ale także go trochę... zniszczyło. Bo po zranieniu Lacie jej krew stawała się żrącą substancją, która jej krzywdy nie robiła, ale otoczeniu już jak najbardziej. Poza tym, doszczętnie by ją do siebie zraził, bo kto wie, czy nie wróciłaby jako Strach? Miejmy wobec tego choćby nikłą nadzieję, że Lunatyk nie zdecyduje się na "unieszkodliwienie" Zjawy.
I co, myślał, że się z tym pogodzi? Hmpf. W tej chwili nie była na żadnym przyjęciu, więc żadne zasady jej nie obowiązywały.
- Nie jest złe. - lekko wywróciła oczami. W jej kieliszku nadal znajdowała się znaczna część nalanego jej wina. Upiła kolejny niewielki łyk. Ubytek płynu w naczyniu wydawał się niemal niezauważalny.
W którymś momencie machinalnie spojrzała przez okno i jej oczkom ukazał się fakt wprost nadzwyczajny. Przestało padać! Stwierdziła, że na dziś ma dość Nirana. Podniosła się, podreptała do przedpokoju, ubrała płaszcz i buty.
- Wychodzę! - zawołała w sumie nawet pogodnie, znikając za drzwiami.
|
|
|