To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukrowe Królestwo - Plac główny.

42 - 16 Luty 2013, 02:33

- Suponuję, że to wy jesteście tutaj szambelanem.- Stwierdził nie zapytał podchodząc do wcześniej wypatrzonego dostojnika o bogatym odzieniu który wydawał polecenia orkiestrze i nerwowo poganiał krzątającą się między stołami służbę stale uzupełniającą półmiski z łakociami.

- Piękny przybytek, zaiste piękny. Swoim przepychem i niezwykłością przyćmiewa nawet nasze dawne miasta. - Zagaił uprzejmie nieznajomy splatając ręce za plecami i stając obok dworzanina odwracając się plecami do sceny z twarzą skierowaną ku barwnej panoramie całej zabawy mieniącej się tysiącem barw, skrzącej się od wszechobecnego cukru i słodkości.

- Chciałoby by się tu trochę dłużej rozerwać, pofolgować pragnieniom i wyhulać. Niestety dalsza zabawa w moim przypadku zupełnie nie wchodzi w grę. Otóż uważacie mościwy... Jestem tutaj w podobnych co i wy celach. W służbowych.

- Z głębokim westchnięciem zdecydował się przejść do sedna sprawy a błysku zawodu który przygasił na moment jego oczy pozazdrościłby mu niejeden aktor. Wraz jednak porzucił teatralną egzaltację przybierając poważny i oficjalny ton.

- Mam być posłem. Przybywam tu z misją dyplomatyczną reprezentując interesy mojego ludu. Chcę pokłonić się przed Jego Słodkością i przedstawić mu treść mojego poselstwa, którego szczegóły pozwolę sobie omówić z samym bezpośrednio zainteresowanym.

Przybysz w stroju pustynnego wędrowca skłonił się lekko przed rozmówcą unikając patrzenia mu w oczy.

- Byłbym tedy niezmiernie rad gdybyście byli na tyle uprzejmi poinformować o tym fakcie Przenajsłodszego oraz, jeżeli zajdzie taka potrzeba- kapitana straży. Sam potrzebuję wyłącznie zapowiedzi, bez obaw, nie posiadam mnogich a kłopotliwych w wymawianiu tytułów. - Zaśmiał się chcąc nieco rozładować oficjalną suplikę i uspokoić i tak już dostatecznie zafrasowanego szambelana.

- Wystarczy krótko. Moje miano to Sajf. Sajf z Cukrowej Pustyni. Reprezentant plemienia Szihab.

Anonymous - 16 Luty 2013, 11:25

Słysząc głos dachowca Lucky odwróciła głowę w jej stronę mierząc spokojnie wzrokiem. Nie zdawała się kimś wyjątkowym swoją postawą. Ot sprawiała wrażenie zwykłego, małego kociaka. Dziewczyna uśmiechnęła się jednak do niej delikatnie, przecież wypadało jej odpowiedzieć, skoro ta już zaczęła konwersację.
-Tak, na plakacie była mowa o balu więc stawałam się odpowiednio przygotować na tą okoliczność, może być panienka również pewna, że nie jesteśmy nawet podobnymi do siebie "kotkami".
Mówiła spokojnie, jednak w ostatnim wyrazie dało się usłyszeć delikatną kpinę. Oczy kotki pojaśniały i stały się bardziej dzikie, jak ślepia tygrysa szykującego się do skoku. Lucky spojrzała na tłum ludzi i zauważyła dobrą drogę ucieczki w okół sali. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i tajemniczo do nowo poznanych nieznajomych.
-Jeszcze raz wybacz mi moją niezdarność panie, a teraz pozwolicie, że was opuszczę.
Z tymi słowami skłoniła delikatnie głową i odsunęła się parę kroków do tyłu znikając powoli między tłumem wirujących ciał.
Dziewczynie powoli nudziło się to przyjęcie, zdawało się za zwykłe i za spokojne jak na jej gust. jednak podróżując tak z tłumem znalazła się w pobliżu fontanny na której siedział mężczyzna. Zabrała ze stołu dwie wolno stojące lampki z jaką nieznaną jej słodko pachnącą cieczą i podeszła do niego.
-Cóż to za rzadki widok znaleźć na tak słodkiej zabawie osobę bez towarzystwa.
Mówiąc podała mu kieliszek z trunkiem w wyciągniętej dłoni i uśmiechnęła się delikatnie, jaki i trochę tajemniczo.
-Czy mogę się przysiąść nieznajomy? Lepiej nie przebywać w samemu w tym sztucznie słodkim miejscu, ponieważ nie wiemy co kryje.
Stała dalej spokojnie mówiąc, zamierzała przy nim siąść dopiero kiedy jej na to pozwoli. W końcu niegrzeczne by było siadać, jeśli nie życzył by sobie jej towarzystwa prawda? Możliwe, że był samotnikiem, który nie przepada za towarzystwem nikogo. A przecież nie powinna się narzucać jak jakieś niewychowane dziecko.

Cariati - 16 Luty 2013, 22:03

Nie spodobało jej się miejsce, przy którym sama zasiadła. Było jej niewygodnie. Z jakiegoś powodu miała odczucie, że te krzesła zostały źle wykonane. Przede wszystkim dla niej materiał, który wydawał się jej być skórą, był naprawdę nieprzyjemny w dotyku, oraz nieustanne skrzypienie mebla, przy najmniejszym ruchy czarnowłosej mogło doprowadzić ją do szaleństwa. Fakt, faktem na placu panował huk i wszędzie rozbrzmiewała muzyka, jednak Cariati wyraźnie słyszała zgrzytanie siedzenia. Zdenerwowana głośno prychnęła, jednak nikt jej nie usłyszał. Rozejrzała się po terenie. Tu i ówdzie dostrzegała osoby podobne do niej – same, bez towarzystwa, czekające aż rozrywka się zacznie, jednak zdecydowanie więcej napotykała swoim wzrokiem osoby, które bawiły się w towarzystwie. Tańczyli, rozmawiali i się śmiali, po prostu dobrze się bawili. Po chwili przyglądania się tym słodkim postacią jak i rzeczom niemalże zrobiło jej się niedobrze. Z jakiegoś powodu wszelka słodycz na przyjęciu zaczęła się nie podobać czarnowłosej. Zdziwiła się gdy do tego doszła, bo chcąc nie chcąc była fanką uroczych rzeczy. Jednak tutaj, przynajmniej dla niej, po jakimś czasie zaczęło się to robić mdłe, lub w skrajnych przypadkach ohydne. Jej głowa automatycznie odwróciła się w kierunku sceny, gdy jakimś cudem usłyszała krzyk jednej z cukrowych panien. Był on niemalże głuchy, jednak Cariati wyraźnie usłyszała dwa słowa, akurat takie, by domyślić się o co chodzi. Naprawdę była zdumiona, że ktoś pokroju księcia robi takie imprezy, a nie bale co było dla niej nadzwyczajnie nienormalne. Przyzwyczaiła się do faktu, iż osoby z wyższej półki wolą bardziej wytworne przyjęcia. Tak samo było z nią, rzadko można było ja spotkać na takich przyjęciach. Wstała niepewnie z siedzenia widząc ubogi kordon. Podeszła do jakiejś kolumny z dobrym widokiem na scenę, by się o nią oprzeć. Pomimo kilku strażników, którzy otaczali księcia Ophelia nie mogła go dostrzec. Dopiero stanąwszy na palcach mogła dostrzec końcówkę korony, jak i jego różowej czupryny. Widząc jak, że wchodzi na podest, gdzie mogła zobaczyć go w całym ukazaniu, wyglądał niczym nastolatek. Oczywiście prychnęła na sam widok jego postury, ponieważ jak dla niej był to zwykły dzieciak, zapominając o fakcie, że pomimo dwudziestu paru lat nada wyglądała niczym uczennica gimnazjum. Nie zorientowała się, iż usłyszała to jedna z cukrowych panien, która posłała czarnowłosej groźne spojrzenie. Dziewczynka spuściła wzrok. Starała się uważnie słuchać każdego słowa, który młody władca wypowiedział. Po niezbyt krótkiej przemowie księcia, Cariati spostrzegła jak ludzie szybko dopierają się w grupki. Poniekąd samotność troszkę jej doskwierała, ale gdy tylko zobaczyła kieliszki wina ułożone na stole ruszyła w ich kierunku. Przemykała pomiędzy tańczącymi bardzo zgrabnie, wyglądało to tak jakby sama ze sobą tańczyła. Po kilku obrotach i szybkich krokach dotarła do celu. Po chwili w jej ręce znalazł się piękny, kryształowy kieliszek z winem. Pierwszy łyk alkoholu był dla niej niezwykle dobry, tak samo jak następne, jednak pijąc drugi kieliszek niesamowicie szybko zbrzydł jej ten smak, przez co nie dopiła go do końca, inaczej bez zastanowienia mogłaby wypluć ten napój. Powód był prosty, pod pokrywą słodkości wszystkich wiśni poczuła pewien gorzki smak. Dziewczynka po prostu nie była fanką wytrawnych win, o ile ono takie było. Wtem poczuła, że ktoś chwycił ją za rękę. Oszołomiona zorientowała się, iż już wiruje pomiędzy innymi z jakimś młodzieńcem. Miała ochotę wyrwać mu swoją rękę, jednak lepsze były tańce z jakimś cukrowym chłopakiem, niżeli siedzenie i czekanie na koniec imprezy.
Anonymous - 25 Luty 2013, 15:28

Nie lubił tkwić w jednym miejscu. Wywoływało to w nim uczucie bezczynności i bezsilności. Co w tym momencie robił? Wizualizował sobie w głowie wymyśloną przez siebie potyczkę, analizował możliwe zachowania, drogi i wybierał te najlepsze. Dlaczego jeszcze nie opuścił tego miejsca? Prawdę mówiąc miał nadzieję na jakiś niespodziewany obrót spraw, a bardzo chciał zobaczyć coś zabawnego dla odmiany, przynajmniej z jego perspektywy. Z jego „umysłowego pojedynku” wytrąciła go kotka, która bezpośrednio się do niego zwróciła. Obrzucił ją spojrzeniem, ale zabrał z jej dłoni lampkę z bliżej niezidentyfikowaną substancją i skinął nieznacznie głową, że zgadza się, by przysiadła się. Raczej było wątpliwym, by jedzenie i picie przygotowane dla gości mogłoby być w jakiś sposób zatrute… a cóż, Slath lubił słodycze. Zupełnie kontrastowało to z jego sposobem obycia się i wyglądem zewnętrznym. Z charakterem właściwie też.

- Trafiłem tutaj przypadkiem, a podróżuję sam – odrzekł krótko. Najwyraźniej stwierdził, że taką odpowiedź za wystarczającą. Prawdą było, że był raczej typem samotnika, choć tak naprawdę nie z wyboru. Jego styl życia raczej wykluczał podróżowanie z kimkolwiek, gdyż sam należał raczej do niebezpiecznych typów, który przed niczym cofnąć się nie mógł. Dodatkowo fascynacja walką i odwaga (którą niektórzy mogliby odczytać jako głupotę) skutecznie odstraszała od niego potencjalnych towarzyszy. Tygrysica podzieliła jednak pewne przypuszczenia Cienia, polegające na tym, że nie on jeden dostrzegł, że to miejsce jest zbyt słodkie żeby było prawdziwe.

- Mam mieszane uczucia, co do tego miejsca. Dlaczego mieliby tak bezpodstawnie zajmować się przybyszami, serwować im smakołyki i usługiwać im? Nigdy wcześniej o tym miejscu nie słyszałem, a tutaj nagle aż zbyt wielka gościnność towarzyszy mieszkańcom. I prawdę mówiąc początkowo wziąłem ciebie za tutejszą. Z tego, co mówisz wnioskuję jednak, że sama tutaj przypadkowo trafiłaś… mylę się? – zapytał przekrzywiając głowę. Być może właśnie stanął przed nim ktoś, kto przynajmniej rozmową dostarczy mu nieco rozrywki.

Anonymous - 26 Luty 2013, 10:17

Trzeba przyznać, że Dachowce reagują dosyć ciekawie, przynajmniej stawiam że to zwykle w miarę ich wspólna cecha. Może powinienem tak częściej robić? Skoro jej w końcu z tym wygodnie, to cóż miałbym się niepotrzebnie z tym powstrzymywać? Cóż, ważne że przede wszystkim ona jest uśmiechnięta, niech nadrabia najlepiej za nas dwóch, bo co do tego miejsca, nie mam zamiaru ani trochę się szczerzyć.
- Zły humor? Nie, raczej nie ta tendencja może mnie napaść w tym miejscu. Może zniechęcenie? Może znużenie? Nie wiem, ale cóż jestem rad panienko, że mnie zapewniasz swoją pomocą.
A teraz mogłem podziwiać jak sobie radośnie kołyszę ogonem. Cóż, w sumie to właśnie miałem okazje zostać obiektem przypadku, na którego wpadnięto. Skoro wygląda jak Dachowiec, to w sumie mogę też sprecyzować jak to wygląda u niej i uznać cechy wspólne? Nie, jednak nie bardzo. Panna albo nie było zainteresowana naszym towarzystwem, może nawet nużyło, albo może uznawała że nie bardzo lepiej ufać takim jak my? Albo gdzieś się śpieszyła i reszta opcji może wszelki szlag trafić. Na jej słowa pożegnania i tematyki niezdarności, nic nie orzekłem. Skoro tak szybko zniknęła, mogłem co najwyżej na pożegnanie odprowadzić ją wzrokiem jak i skinąć, by nie miała obaw że w ogóle mam w planach się tym przejmować. A wracając do moich jak i spojrzeń Kejko które swoje mówiły o tematyce nabijania się, położyłem tylko pod koniec tego wszystkiego, na powrót rękę na jej głowie. Obandażowane palce nieco wsunęły się w jej włosy i pogładziły ją po niej.
- Drażliwy i zabawny robi się z Ciebie kotek.
Po krótkim skomentowaniu pozostało już tylko rozejrzeć się za jakimś spokojnym miejsce, tu było dla mnie stanowczo zbyt ruchliwie. Jeszcze znowu ktoś na mnie wpadnie, ktoś zahaczy, cóż po prostu gdzieś gdzie zabawa jest znacząco mniejsza. Ale w tym czasie nie mogę nudzić mojej towarzyszki.
- Była bardziej przygotowana na te okoliczności? Nie bardzo rozumiem co miałaś na myśli mówiąc coś takiego. Jej odpowiedź do Ciebie również nie tak wiele mi tego sugerowała. Będę miał możliwość jak zwykle usłyszeć od Ciebie jaśniejszych wyjaśnień, Panienko?
Cóż, w końcu nieznane mi są takie zabawy, bądź jak się do nich trzeba przygotowywać. Bo czy w końcu wygląda by tak było, widząc jakiegoś Cienia jak ja w czarnym mało eleganckim ubraniu i gdzie w niektórych miejscach jest oblepiony bandażami? Przynajmniej wydaje mi się, że mam mało taktu w tym kierunku, jeśli mogę tak to określić.
- Znowu zostaliśmy sami, jesteś tutaj zainteresowana jakąś formą rozrywki, czy może lepiej udać się na bok? Niepotrzebnie stoimy w miejscu, gdzie rozkręca się prawdziwa zabawa. A my w końcu z niej nie korzystamy, no chyba że będziesz chciała to zmienić, ale mnie wtedy nie mieszaj w to. Kręcenie ciałem to stanowczo nie to, co chciałbym robić.

Kejko - 27 Luty 2013, 05:55

Przysłuchiwała się spokojnie wypowiedzi dziewczyny i w żaden widoczny sposób nie zdradziła w tej chwili swych prawdziwych odczuć wobec owej osóbki. Mimo iż doskonale zdawała sobie sprawę z tego co towarzyszyło słowu „kotkami”… . Na dodatek jeszcze ta nagła zmiana w jej spojrzeniu ,które niespodziewanie nabrało dzikości. Co dziewczyna chciała tym osiągnąć ? Wystraszyć ją, a może szukała okazji do zaczepki ? Cóż w ostateczności biała panienka wycofała się jednak i dopiero w momencie kiedy to zwróciła się do nich plecami, z twarzy Kejko zniknęła uśmiechnięta maska ,którą to przywdziała od chwili kiedy zaczęły rozmowę. Kocie uszy odchyliły się nagle do tyłu, a dziewczyna mogła przez chwilę poczuć wbijające się w nią niczym nóż, spojrzenie błękitnookiej. Kejko poczuła się w pewien sposób zlekceważona przez nią, jednak nie zdradziła się z tym przed nią i nie zamierzała tego czynić. Jeśli tamta chciała sądzić iż jest z niej po prostu uroczy ‘niewinny’ kotek, niech tak będzie , trwanie w właśnie takim przekonaniu niejednego już nieźle zabolało kiedy to ten niewinny kotek nagle okazał swe pazurki. Jednak po tej krótkiej wymianie zdań wiedziała jedno, tamta zdecydowanie nie była dachowcem. Z zastanowienia wyrwał ją dotyk jak i głos jej towarzysza. Kiedy ten ponownie pogłaskał jej po głowie, reakcja na to nie różniła się bardzo on poprzedniej może jedynie tym iż kotka na chwilę zupełnie zamknęła swe błękitne ślepka. Miły dotyk sprawiał jej przyjemność i nawet pomimo tego iż nie trwał on długo to Kejko musiała się teraz mocno skupić by nie stracić kontroli nad jakże kocią reakcją ,którą było mruczenie. W kociej formie pozwalała sobie na tą formę okazywania zadowolenia , jednak w obecnej postaci zawsze się przed tym usilnie wzbraniała. Sama do końca nie wiedziała dlaczego, jednak zawsze wprawiało ją to wtedy w lekkie zakłopotanie…. . Kiedy dłoń mężczyzny przerwała swą czynność , czarnowłosa ponownie obdarzyła Kruka swym spojrzeniem jak i zupełnie szczerym życzliwym uśmiechem., który też był jedynym rodzajem komentarzu na jego słowa. Kiedy Cień poinformował ją o swych wątpliwościach, kotka od razu przeszła do wyjaśnienia owego incydentu.
-Przez ‘przygotowanie się’ miałam na myśli jej wizerunek a zwłaszcza ubiór… W końcu jest to jakiś rodzaj uroczystości, balu to też jak widać niemal wszyscy jego uczestnicy występują w dość ‘wytwornych’ a niekiedy i zdecydowanie przesadzonych kreacjach. Podczas takich uroczystych wydarzeń, jak widać odpowiedni strój jest czymś wskazanym, jednak nasza wizyta tu jest raczej dość przypadkowa to też nie ma co zawracać sobie tym głowy.
Wytłumaczyła mu spokojnie, bawiąc się w tej chwili własnym ogonem, którego końcówką bujała to na lewo to na prawo. Jego kolejna wypowiedź jak i fakt ,że dostrzegła jak cień rozgląda się uważnie po pomieszczeniu sprawiło , że i ona oddała się przez chwilę tej czynności . Kocie ślepia dość szybko mimo panującego tu zgiełku odnalazły miejsce do którego mogli by ‘uciec’ . Znajdowało się ono w rogu Sali, za rzędem kolumn pod ścianą mieściło się paręnaście wolnych stolików . Jako iż większość pochłonięta była żywą zabawą to tylko od czasu do czasu ktoś siadał tam na chwilę tylko po to by złapać oddech i zaraz wrócić do wesołych harców.
-Masz racje , stanie tutaj jest niewygodne zarówno dla nas jak i dla bawiącego się tu towarzystwa. Hmmm co powiesz na tamto miejsce ? Czy może sam ostrzegłeś jakieś bardziej odpowiednie ?
Mówiąc wskazała na miejsce w rogu Sali, wydawało się dość spokojne. Było też na tyle oddalone od stanowiska orkiestry iż powinno to dawać możliwość do udanej konwersacji. Uśmiechnęła się do cienia z wyraźnym rozbawieniem jak i zaciekawieniem które to powstały na skutek , wypowiedzianej przez niego ostatniej kwestii.
-Więc może zdradzisz czym ciekawym chciałbyś się zająć ?
Kocie uszy wyprostowały się, by móc lepiej wsłuchać się w odpowiedź szkarłatnookiego . W sumie nie dziwiła się mu wcale iż nie ciągnie go do tańca, jej samej też w tym kierunku nic nie przyciągało. Mimo chęci nie udało jej się tu dostrzec rozrywki którą mogła by uznać za wystarczająco ‘godziwą’ . Atmosfera tutaj z każdą chwilą robiła się zbyt energiczna… Kotka miała wrażenie że gości ciągle przybywa, a nie przepadała za takim tłokiem… jedynym co jeszcze ją tu trzymało była ciekawość , wszak była to całkiem nowa i nieznana jej kraina.

Oleander - 9 Marzec 2013, 16:12

Najmocniej przepraszam wszystkich za opóźnienia.

Zabawa trwała w najlepsze. Coraz więcej gości przyłączało się do zabawy i dawało się skusić cukrowym łakociom oraz słodkim tańcom. Mieszkańcy Cukrowego Królestwa rzeczywiście stawali się wręcz nachalni, a ich uprzejmość zdawała się być przesadna. Dokładali wszelkich starań, by absolutnie każdy uczestnik przyjęcia dobrze się bawił. Jak gdyby tutaj bezczynne stanie pod ścianą było najcięższą możliwą zbrodnią. Jedynie niektórym bajkowe szczęście i gościnność tego miejsca mogły wydawać się podejrzane. Niemniej, mało kto się tym zamartwiał. Któż chciałby myśleć o tak nieprzyjemnych rzeczach, gdy można się bawić?
Tymczasem kapitan straży zakończył rozmowę z Księciem. Skłonił się przed swoim władcą, po czym zszedł ze sceny i pomimo osobliwej zbroi o przedziwnych gabarytach, udało mu się zniknąć gdzieś w zebranym na przyjęciu tłumie. Książę z uśmiechem obserwował zabawę.
Jeden z dworzan Księcia, zaczepiony przez jednego z gości, w dodatku nieco przerażającego, wysłuchał go z uwagą oraz trwogą wymalowaną na z deka pobladłym, waniliowym licu. W odpowiedzi jedynie skinął głową na znak, że przekaże swemu panu, któż taki do niego przybył, po czym prędko czmychnął w tłum. Rzeczywiście, już po chwili znalazł się na scenie, klęcząc przed obliczem Księcia. Władca niepokojąco zmarszczył brwi. Po chwili machnął jednak ręką, każąc dworzaninowi wracać do pracy i twierdząc, że zajmie się tym później, zaś sam kontynuował przyglądanie się tańcującym gościom z nieco perfidnym uśmieszkiem na lukrecjowych ustach.
Wnet wesołą zabawę przerwał przeciągły, kobiecy krzyk. Orkiestra jednak nie umilkła. Tłum zaś przestał tańcować, a w powietrzu zawisły pytania o to, co się stało. Wszyscy najpierw podchodzili do miejsca, w którym słyszeli wrzask, po czym gwałtownie się cofali. W centrum zamieszania stała młoda dziewczyna, jedna z przybyłych gości. Krzyczała i płakała przerażona, cała się trzęsła. Na ziemi, tuż koło jej stóp leżał przewrócona taca z łakociami, spod których wyłaniała się ludzka ręka. Odcięta ludzka ręka.
Co za niesmaczny żart! – warknął któryś z gości, podchodząc do przerażonej dziewczyny i kucając przy wywróconej tacy.
Po chwili zawtórowali mu następni. Kolejne wydarzenia zaczęły jednak przekonywać zwolenników teorii, iż odcięta ludzka ręka była jedynie rekwizytem, w jak ogromnym są błędzie. Jeżeli kończyna była sztuczna, to zdecydowanie zasługiwała na miano arcydzieła pod względem realizmu. Gdzieś w tłumie krzyknął ktoś jeszcze, potem następny. Dopiero teraz przez słodki zapach wszystkich przygotowanych przysmaków zaczął przebijać się odór zgnilizny. Ktoś znalazł odcięty ludzki palec na swoim talerzu, inna osoba wypatrzyła oko pływające w fontannie z lemoniadą, a jeszcze inna, ludzką głowę oblaną karmelem, ułożoną na spodzie piramidy karmelizowanych jabłek. Z każdą minutą natężenie krzyków rosło. Oczom przerażonych gości ukazywało się coraz więcej makabrycznych znalezisk ukrytych wśród gór słodyczy. Podobno ktoś zobaczył, jak jedna z mieszkanek Cukrowego Królestwa wyłowiła i zjadła oko dryfujące w fontannie. Coraz mniej osób łudziło się, jakby całe to przedstawienie było jedynie owocem niekonwencjonalnego poczucia humoru młodego Księcia.

Anonymous - 11 Marzec 2013, 14:18

Widząc jej jak zwykle kocią reakcje, miałem ochotę uśmiechnąć się, jak zadowolone dziecko które sprawiło zabawką komuś radość. Ale nie, nie zrobiłem tego jak i bandaży nie odsunąłem co by taki wyraz twarzy ukazał. Jeszcze będzie możliwość poznania tego co w niej kocie, tego jestem pewny, najwyżej będzie czekać mnie sromotna porażka. Mogłem przez cały czas śledzić reakcje mojej towarzyszki, to też nie ominęło mnie jak bardzo niechętnie, zwróciła na dziwną białowłosą panienkę swój wzrok, bądź inne emocje w wyrazie twarzy. Dlatego jestem jak najbardziej rad mojego pomysłu, co do uprzyjemnienia jej chwili tak mało znaczącym dotykiem, gestem. Za każdym razem jest to dla mnie fascynujące, no ale nie czas na takie rozmyślanie, a z pewnością nie w takim miejscu, w którym mnie już od wszystkie potrafi mdlić. Dachowiec był mi rad więcej, tłumacząc całą tą sprawę z kreacjami. Przechyliłem nieco głowę na bok, a szkarłat oczu wykazał pytający gest, a może to jednak był niepewny? To już zostawiam jej domysłowi.
- Mam wrażenie, że to dosyć takie na siłę, wymuszone i jakby sztywne… Choć sądząc po ich szaleństwach, to ostatnie raczej powinienem pominąć. Choć niby prawda, że każde miejsce do odpowiedniego momentu, posiada swoje zasady. Ale dobrze, że jednak wraz ze mną do tych zasad, nie chcesz się przykładać.
Gdy przyłączyła się do owocnego poszukiwania zaciszu, poczułem pewną w rodzaju ulgę. Jeśli miałem jakieś wątpliwości, to jeszcze jej dodatkowe słowa rozwiały je na wietrze. Jakie wątpliwości? Co do tego, że też ma ochotę uciec od tego chaosu, by zaznać po chwili jakiegoś zacisza i co najwyżej wszystko oglądać z odpowiedniego miejsca. Nie zadawałem więcej pytań, złapałem ją za zgięcie łokcia swoim własnym, by po chwili zaprowadzić w wybrane przez nią miejsce. Jeśli oczywiście doznałbym sprzeciwu, puściłbym i przyjrzałbym się dlaczego zrezygnowała, ale w innym wypadku będę próbował przeminąć przez wszystkich, by tam się dostać wraz z moją towarzyszką. Chyba nie chce bym wykorzystał większy zachęcający argument do ucieczki?
- Zaufam w twój gust, panienko. Nie ma co się dłużej zastanawiać w tamtym miejscu, najwyżej zaraz zmienimy na jeszcze lepszy dogodny obszar.
Wypowiedziane słowo „obszar” miało dosyć ciekawe wyrażenie wypowiedziane przeze mnie. Jakąś te słowo mi się nadsunęło w trakcie rozmyślania nad tym miejscem. Jak to? Pomyślałem jakby środek tego chaosu był na coś przeznaczony, ale machnąłem głową na boki, wszak to koty są ciekawskie i podejrzliwe, więc może jej zostawię tą kwestie?
- Zająć?
Choć me usta zakrywały bandaże, z pewnością można ujrzeć coś w rodzaju zawadiackiego uśmieszku.
- Może w jakiś sposób samą Kejko? Hmmm?.
Jakkolwiek by nie brzmiała ta propozycja, wszelkie myśli zostały oderwane z powodu nadchodzących wydarzeń.

Wrzaski, części ciała które w każdym miejscu zaczęły być zauważalne, wszelkie podejrzenia i rozmyślenia w jakiej to koncepcji. To było niepokojące, wręcz drażniło to mą osobę, a raczej przede wszystkim moje podejrzenia co do humoru mieszkańców. To niby miało być zabawne, czy zwiastun czegoś niedobrego? A może jakaś osoba trzecia która zechciała dodać trochę więcej emocji do tych pełnych, kolorowych, aż mdlących zabaw? Złapałem ramię mojej towarzyszki, mając nadzieje że w żaden sposób mi nagle nie ucieknie. Nie moja sprawa co tu się dokonuje i co zamierzają z tym zrobić. Sprawa z kolei jest inna, czy oby z pewnością nie będzie to też nas dotyczyło? Z tego względu moje skupienie pozostaje przy Kejko, wszak nie wybaczyłbym gdyby coś się jej stało. Dlatego pomimo mojego rozglądania się za nadchodzącymi wydarzeniami, ciągle wracałem spojrzeniem na błękitne ślepka.
- Nie podoba mi się, w dodatku nie mam ochoty wtrącać się w tą sprawę przy tak dużym chaosie. Może poszukamy jakiegoś miejsca które stanowczo byłoby puste? Może coś znajdziemy, a może po prostu da się nad tym wszystkim pomyśleć?
Miałem nadzieje, że w jakiś sposób ta propozycja zachęci ją by opuścić wszelkie tłumy. Jak tylko zaproponuje udanie się z dala, nie zamierzając ją puszczać, z chęcią udam się w kierunku, gdzie oddali się od tego wszystkiego. Gorzej, jeśli coś znajdziemy przypadkowo gorszego, ale takie ryzyka zawsze są wpisane.

42 - 11 Marzec 2013, 15:46

- Głupi gówniarz. Nieużyteczny smarkacz.

Stwierdził cicho nieznajomy przedstawiający się jako Sajf a w jego głosie znać było więcej politowania niźli gniewu. Mrużąc swoje płonące upiornym blaskiem oczy przyglądał się księciu taksując przy tym jego obstawę.

- Nescis, mi fili, diem neque horam.

Obcy dokładnie zapamiętał sobie grymas wykrzywiający usta młodego władcy i lekceważący gest dłonią jaki mu towarzyszył. Przez chwilę zapragnął zmiażdżyć mu wypomadowane wargi jednym celnym uderzeniem pięści wkładając w cios całą swoją pogardę dla zmanierowanego szczeniaka. Chciał widzieć jak jego połamane palce- te same którymi miał czelność zbyć pośrednika jego poselstwa czepiają się czubków jego poznaczonych krwawym błotem butów w niemym błaganiu o litość.
Miast tego uśmiechnął się lekko skinąwszy głową. Nastanie i twój czas, paniczyku. A wnioskując z nagłego zniknięcia kapitana nastanie on rychlej niżbyś sobie tego życzył i się spodziewał.

- Nadszedł wielki dzień Jego gniewu, któż zdoła się ostać? Królowie i możni świata padną podle gór i skał wołając by te zakryły ich przed obliczem Zasiadającego na Tronie. Mene, mene, tekel, upharsin. Zginą wasze królestwa a wy wraz z nimi.

Wtem krzyk w tłumie. Cóż to? Czyżby zastawione uprzednio sidła pochwyciły zwierzynę? Nie, to co innego. Makabryczny i niewyszukany żarcik będący preludium do właściwej symfonii która miała się wkrótce rozpocząć. Nieznajomy pokręcił głową z westchnieniem. Wychodziło na to, że jego początkowa wizja która nawiedziła go w chwili przybycia do tego miejsca była prostacko dosłowna w interpretacji.

Udając poruszenie wyciągnął szyję pozornie obserwując miejsce z którego dobiegł krzyk i doszło do pierwszego incydentu. W rzeczywistości spoglądał poza tłumem, przeczesując wzrokiem ciżbę i wyłuskując z niej pojedyncze wyróżniającego się osoby. Jego spojrzenie błądziło teraz szczególnie w poszukiwaniu kapitana straży i problemów jakie mógł przywieść tutaj ze sobą.

Tajemniczy przybysz wstrzymywał się z podjęciem decyzji do ostatniej chwili chcąc wyczuć moment w którym tężejąca atmosfera znajdzie swoje ujście w zbiorowej panice lub gdy miałaby opaść. Jego urękawiczona dłoń powoli popełzła w kierunku ukrytej pod płaszczem podróżnej sakwy.

- Dajcie mi tylko okazję.

Kejko - 12 Marzec 2013, 17:36

Kotka poczuła niespodziewane szarpnięcie ,które zmusiło ją do zmiany miejsca. Jej wzrok przez chwilę spoczął na ręce, która to ujęła jej własną lecz zaraz po tym szybko powędrował w stronę szkarłatnych tęczówek. Nie wzbraniała się w żaden sposób przed tym iż była teraz prowadzone, szybko dorównała kroku swemu towarzyszowi i podobnie jak on skupiła się na omijaniu przeszkód w postaci bawiących się mieszkańców tej krainy. Kiedy już dotarli do swego celu błękitnooka uśmiechała się zadowolona z faktu iż znaleźli się w miarę dogodnym do rozmowy miejscu, z którego jednocześnie będzie można prowadzić dalszą obserwację. Kątem oka zerknęła tylko na puste krzesła jednak jej wzrok ponownie zatrzymał się na Kruku kiedy to ten postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. Sam uśmiech ,którego zarys można było dostrzec pod warstwą bandaży sprawił że w dziewczynę ogarnęły przeczucia iż należy się mieć na baczności.. Zaś słowa, które wypowiedział tylko ją w tym przekonaniu utwierdziły. Cień najwyraźniej lubił się droczyć… Mimo iż przez chwilę wpędził ją tymi słowami w lekkie zakłopotanie ,które można było łatwo odczytać choćby z jej spojrzenia, to po krótkiej chwili błękitne ślepia stawiły czoła tym szkarłatnym ,w towarzystwie zadziornego uśmieszku. Dachowiec już otwierał usta by wypowiedzieć kontrę na słowa Cienia jednak w tym samym momencie po Sali rozniósł się krzyk..

Pojedynczy okrzyk ,który niczym lawina pociągnął za sobą serię kolejnych… Zdecydowanie nie wróżyło to nic dobrego. Panika i chaos wkroczyły na salę niczym para mistrzowskich tancerzy, roztaczając wokół swój upiorny czar. Gdzie by nie odwrócić wzroku tam pośród morza słodyczy wkradały się elementy zgnilizny… Odcięte palce, wydłubane oczy i wiele innych fragmentów ciał spaczonych dotykiem śmierci, wzbudzały zniesmaczenie jak i narastający niepokój w umyśle Dachowca. Kocie uszy momentalnie opadły nisko co było oznaką niepokoju, który ją teraz dopadł. Być może to wszystko było jedynie bardzo kiepskim dowcipem jakiegoś nieudolnego ‘błazna’… Jednak jeśli nie? Jeśli to wszystko było jak najbardziej prawdziwe ? Kim byli Ci, których części walały się teraz po stołach w towarzystwie cukrowych specjałów ? Dlaczego spotkał ich taki los i co najważniejsze czy w tej chwili nie groził im podobny…. Z natłoku myśli wyrwał ją dotyk jak i głos towarzysza, zerknęła na rękę która wylądowała na jej ramieniu, zdecydowanie nie miała zamiaru jej strącać. Kotka zaczęła uważnie rozglądać się wokół starając się przy tym nie przegapić niczego ‘istotnego’ co w jakiś sposób mogło by rozwiać te wszystkie wątpliwości..
-Mi też się to zdecydowanie nie podoba… Może to tylko czyjś chory żart ale jeśli nie… jeśli nie to w takiej chwili chciała bym usłyszeć że to tylko zły sen..
Przez chwilę jej spojrzenie ponownie wylądowało na towarzyszu w nadziei iż ten oznajmi jej że to tylko sen… jednak przeczucie podpowiadało jej iż nie ma co liczyć na taką odpowiedź.. to też jej wzrok powrócił do obserwacji. Co by się nie działo należało zachować ‘zimną krew’ .
-Jak dla mnie możemy nawet od razu ruszyć do wyjścia… Zdecydowanie przestało mi się tu podobać. Nawet jeśli to tylko żary to zdecydowanie niesmaczny…
Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć… czy rzeczywiście pod słodkim lukrowym płaszczykiem od początku czyhało tu na nich niebezpieczeństwo ?

Anonymous - 17 Marzec 2013, 13:00

Kotka uważnie przyglądała się jak bierze z jej słoni lampkę słodkiego płynu po czym z gracją przysiadła się uważniej słuchając go. Cóż zdecydowanie jego obawy były słuszne. Wątpliwe było by w końcu aby takie wielkie królestwo się ukryło, a nawet jeśli to samo przyjęcie nie mogło być powodem ujawnienia się go. Kotka podejrzewała jakąś większą aferę.
-Jesteś czujny to dobrze, w takim miejscu nikt z nas nie może być pewny co go spotka. Przyznam się, że również dzielę twoje obawy, to miejsce faktycznie jest za bardzo sztuczne. Jednak może dzięki temu może okazać się wyjątkowo ciekawe. W porównaniu do ciebie, ja jednak dokładnie wiedziałam, gdzie się udaję.
Ledwo skończyła mówić a w okół zapanował chaos związany z owym niesmacznym "żartem". Lucky uśmiechnęła się szeroko ukazując kiełki, a jej oczy zaczęły błyszczeć. Wyglądała, jakby w jej złotych tęczówkach zamieszkały małe chochliki. Spojrzała najpierw w panikujący tłum a potem zaś na swojego nowego towarzysza.
-Uroczystość się dopiero rozpoczyna. Czy zechciał byś mi towarzyszyć w przyjęciu, czy jednak chcesz się Wycofać do cienia jako zanudzony obserwator?
Zapytała spokojnie, jednak sama czuła, że ten drobny incydent jest dopiero początkiem jakże ciekawego wydarzenia. Możliwe w końcu było, że zobaczą prawdziwy wygląd tej dziwnej i sztucznej krainy. Na samą myśl o takiej możliwości poczuła przyjemny dreszczyk podniecenia przebiegający po jej kręgosłupie. Wolała jakoś przyśpieszyć ten rozwój wydarzeń. Rzucić się w tłum tych zaaferowanych osób i dotrzeć do króla tej chorej gry. Ciekawiło ją co jeszcze planuje za atrakcje dla swych gości z innej krainy.
Zapach zgnilizny i zachowanie ludzi coraz bardziej umacniało ją w przekonaniu, że to wszystko co otaczało ich do tej pory, ta cała słodycz i radość. Cała ta kraina była tylko przykrywką. Może nawet się okazać, że to oni mieli stać się głównym daniem na tym przyjęciu.
-Mam nadzieję, że masz przy sobie broń, bo może ci się przydać.
Mówiąc to kiwnęła głową w stronę kobiety, która niedaleko nich właśnie ze smakiem jadła z talerza coś przypominające kształtem ludzkie, drobne palce. Możliwe, że należały one nawet do jednego z gości, którzy przybyli przed nimi.

Anonymous - 8 Kwiecień 2013, 18:39

Zabawa dość szybko się rozkręcała, wszyscy krzątali się by zabrać słodkości wszelkiej maści, Scruffiego jakoś do tego nie ciągło, chociaż bardzo lubił słodycze. To chyba nie był dla niego dobry, dzień, a zapowiadał się na jeszcze gorszy. Wszyscy już znaleźli sobie partnera do pogawędek, Scruffie nadal był sam, jednak w niczym mu to nie przeszkadzało. Pierwsze spotkanie z tą krainą było zupełnie inne, zachwycał się nią cały czas, teraz po prostu miał jej dość, przez to, że obdarzyła go Anielską Klątwą. To przyjęcie miało na celu "zaprzyjaźnić" go jakoś z tą krainą, jak na razie bezskutecznie. Wiedział, że tu nie może być tak pięknie, jak jest tylko wizualnie. Nagle usłyszał krzyk, zrywając się ze swojego miejsca siedzącego, patrząc po wszystkich stronach i doszukując się źródła tego dźwięku, prawie jak każdy, ale nie chciał zgrywać kolesia, któremu na niczym nie zależy bo przecież taki nie był. Może to przyjęcie było tylko przykrywką, a oni są głównymi gośćmi jakiegoś psychopaty, który wymyślił sobie kolejną nędzną grę? Usiadł spokojnie na swoim miejscu, czuł zapach zgnilizny, popatrzył na prawy bok, zauważając istotę wpieprzającą ludzkie oko, skrzywił się nieco i oddalił, za wszelka cenę musiał sprawdzić o co tu biega. Może ktoś jeszcze zdoła mu pomóc?
Cariati - 20 Kwiecień 2013, 19:32

Uśmiechy, którymi była obdarowywana przez jej partnera, były równie słodkie co ich właściciel. Oczywiście, starała się jakoś odwzajemnić przyjazne nastawienie cukrowego mieszkańca, a czyżby niczym innym, jak nie uśmiechami? Aczkolwiek, nie były one naturalne, wręcz można by powiedzieć, że sztuczne, ba! A jakie miałyby być? Choć czarnowłosa nie powiedziałaby, że mieszkaniec Cukrowego Królestwa zauważył tą całą fałszywość. Było jej to na rękę, najwidoczniej ludzie z tego państwa byli za słodcy, by zobaczyć prawdziwe natury innych.
Cariati przez cały taniec była wpatrzona w lukrowe włosy chłopca. Rozmyślała nad tym, czy kiedykolwiek ich spróbował, bo w końcu były jadalne, nieprawdaż? Albo czy odgryzł sobie kiedyś swój cukrowy palec. Nietypowe rozmyślenia zakończyły się wraz z podwójnym piruetem dziewczyny, który zdecydowanie zapewnił jej niewielki mętlik w główce. Goście wirowali, a partner wyglądał ohydnie, gdy jego twarz rozmazywała się i mieszała z tymi lukrowymi włosami, ale nie przerywała tańca. Mogłaby stwierdzić, że nawet dobrze się bawiła. Obrzydzenie wszechobecną słodkością, którego się w chwilę nabawiła. magicznie rozpłynęło się w powietrzu wraz z delikatną wonią landrynek. Choć na szczęście Opheli - odraza wróciła. Damski krzyk sprawił, iż dziewczyna momentalnie się zatrzymała i odwróciła głowę w kierunku źródła dźwięku. Nadal trzymając chłopczynę, próbowała coś dostrzec za głów tłumu. A to stawała na palcach, a to dwa razy podskoczyła. Ostatecznie coś tam zobaczyła, jednak niewiele. Tak jak większość gości, Cariati chciała choć trochę zbliżyć się do ów kobiety. Jej ciekawość była duża. Już miała się oddalić od swojego partnera, lecz poczuła jak mężczyzna dość mocno ją trzyma. Zmarszczyła brwi, popatrzyła na mieszkańca królestwa, po czym używając całej swojej siły wyrwała się z jego objęć. Rzuciła mu gniewne spojrzenie i weszła w tłum. Dzięki swojemu niskiemu wzrostowi oraz drobnej posturze z łatwością przeciskała się przez ludzi. Gdy dotarła na miejsce bez dwóch zdań zgodziła się w myślach z komentarzem jakiegoś gościa, nawet lekko kiwnęła potakująco głową, oczywiście nie kontrolując tego. Ręka ludzka wygląda realistycznie, choć czarnowłosa była przekonana, że jest to wyrób jakiegoś cukiernika. Jednak im bardziej się jej przyglądała, tym coraz bardziej przypuszczała, że mogła być prawdziwa. Słodka woń, która podobała się dziewczynie za szybko odeszła, wręcz w jednym momencie. Jak tylko poczuła zgniliznę, zrobiło jej się niedobrze. Myślała, że zwróci wszystko co tego dnia zjadła, nawet wino, które wypiła na tej zabawie. Objęła swój brzuch i szybko poszukała oczami jakiegoś krzesła. Pierwsze lepsze, byle żeby usiąść. W końcu znalazła jedno miejsce. Usiadła i spojrzała przed siebie - chaos rozpętywał się przed jej oczyma.

Oleander - 21 Kwiecień 2013, 16:09

Chaos narastał z każdą sekundą. Teraz cały plac, miast tanecznej muzyki, przepełniały pełne przerażenia krzyki. Niektórzy goście zaczęli biec w stronę wyjścia. Inni stali w bezruchu, nie mogąc uwierzyć swoim oczom. Tajemnica skrywana przez Cukrowe Królestwo zdawała się być zbyt mroczna. Wtem dało się słyszeć głośny huk i jeszcze głośniejsze wrzaski dochodzące z okolic wejścia do jaskini. Ktoś z gości krzyknął:
Zamknęli wyjście! Uwięzili nas tu!
Dowódca królewskiej straży wraz z kilkoma wojownikami, uzbrojonymi w cukrowe włócznie uruchomili mechanizm odcinający jedyną drogę ucieczki. Wejście zostało zamknięte grubą, kamienną ścianą. Dowódca trzymał w ręce spory klucz, który włożony do zamka w ścianie powodował uruchomienie pułapki. Bezlitośni strażnicy zdążyli przebić swymi włóczniami kilkoro gości, którzy próbowali zbiec. Jeden z nich przybliżył do siebie ofiarę nabitą na broń, zdjął przyłbicę, po czym zatopił kły w ciele człowieka, jak gdyby trzymał w rękach monstrualnych rozmiarów szaszłyk. Wtem Książę powstał ze swego tronu i zwrócił się do zebranych.
Od lat... Od lat nasza rasa była mordowana i ograbiana, żebyście mogli przerabiać nas na słodycze! Musieliśmy schronić się w podziemiach, w miejscu, do którego nawet nie dociera słońce. Przed wami! Ale dziś to wy będzie kolacją, a my będziemy ucztować! Moi najdrożsi poddani, podano do stołu! – krzyknął, wykrzywiając usta w złowieszczym uśmiechu, po czym roześmiał się głośno.
Słowa małego władcy zadziałały na mieszkańców Królestwa niczym tajemnicze, mroczne zaklęcie. W oka mgnieniu wesołe uśmiechu ustąpiły miejsca złowieszczym grymasom. Drzwi wszystkich cukrowych domostw w zasięgu wzroku zaczęły się otwierać. Ze wszystkich stron nadchodziły wygłodniałe cukierkowe potwory, wypełniając wszystkie ulice i otaczając swe żywe przekąski.
Najedzcie się do syta! – rzucił Książę do swych poddanych, schodząc ze sceny.
Strażnicy otoczyli Księcia, tworząc zwarty krąg. Tak, by nikt w napadzie agresji nie był w stanie dosięgnąć małego władcy. Po chwili dołączył do nich także kapitan straży, przekazujący klucz do bram następcy cukierkowego tronu. Książę przelotnie wskazał na gościa, który jednemu z jego służących podawał się za dyplomatę. Mruknął jedynie do swych wojowników, by może zostawić go przy życiu, w razie, gdyby młodego władcę naszła ochota na rozmowę. Cukrowy orszak ruszył w stronę królewskiego zamku, ulokowanego w centrum miasta. Goście nie mieli jednak czasu, by od razu udać się w pościg za Księciem. Zewsząd otaczały ich oblizujące się ze smakiem cukrowe monstra. Wielkie, potworne ciastka dzierżące w rękopodobnych wypustkach noże i widelce oraz ci wyglądający bardziej ludzko, ukazujący w straszliwych uśmiechach rzędy ostrych zębów, gotowi zatopić je w ciałach przybyszów. Rozgorzała potworna panika. Krzyki przeplatały się z odgłosami walk, przepychanek, przewracanych stołów i tłuczonych naczyń. Cukrowa mieszkanka, jeszcze do niedawna trzymana w ramionach przez jednego z przybyłych, teraz zatapiała zęby w jego gardle. Po chwili, widząc smakowity kąsek, dołączyły do niej inne cukrowe monstra. Uwięzionym podróżnikom pozostało jedynie uciekać przed wygłodniałym tłumem i dostać się do siedziby Księcia, by odebrać mu klucz, będący przepustką do wolności.


Informacje poboczne:
  • Nie można już dołączać do eventu! Od teraz będzie obowiązywać kolejka. Kolejność będzie zależeć od tego, w jakim porządku odpiszecie w tej turze. Od teraz rozgrywkę będą prowadzić także inni MG.
  • Przypominam, że od następnej tury obowiązywać będzie zasada 48 godzin. Tyle czasu (od postu poprzednika) będziecie mieć na odpisanie. Jeżeli dana osoba będzie odpisywała dłużej niż 48 godzin, gracz będący następny w kolejne może ją pominąć i dodać swój post. W przypadku wystąpienia okoliczności uniemożliwiających napisanie posta w przeciągu dwóch dni, prosimy poinformować któregoś z prowadzących event (Oleander, Noritoshi Ishiya, Melanie, Illustre).
  • W miarę rozwoju eventu, dodawane będą tematy z kolejnymi miejscami, miedzy którymi postaci będą mogły swobodnie się poruszać.

Anonymous - 24 Kwiecień 2013, 07:50

(Nie wiedziałem kto chce odpisywać pierwszy, na początku ustaliłem że 42 bo najwięcej było kierowane do niego. Ale niech będzie, że jednak ja zacznę by zacząć jakąś kolejkę.)

Już wcześniej proponowałem mojej towarzyszce by wybrać się znacznie dalej, już wcześniej za nim do tego wszystkiego doszło. Miałem też nadzieje, że jak tylko odejdziemy od tego całego miejsca, będę w stanie ją pocieszyć i podtrzymać na duchu z tego całego wydarzenia. W końcu doskonale się bawiła w tym miejscu a też zapewne będzie się czuć winna, bo to niby ona mnie tutaj zaprowadziła. No ale weźmy pod uwagę, skąd miała coś takiego wiedzieć? Każdy gość wydaje się zaskoczony i nikt nie mógł na to konkretniej wpłynąć. Moja moc jest zbyt słaba by móc pomóc innym w ucieczce, ale jeśli gdzieś się ukryje i będę pomagał pojedynczym uciekinierom? Mam wrażenie, że wiele istot ma w sobie coś więcej niż tyle co na pierwszy rzut oka było widoczne. Z pewnością nie można pozostać w tym miejscu a oddzielić się od całego tego chaosu, to był priorytet całego tego wydarzenia. Mam nadzieje, że Kejko nie będzie na mnie zła że tak ją zachęcam do ulotnienia się.

Gdy już ciągnąłem ją za rękę i byliśmy w trakcie odchodzenia, wtedy było można usłyszeć słowa księcia. Spowodowało to, że tylko pociągnąłem mocniej moją towarzyszkę by zwiać w głąb królestwa. Jeśli ktoś za nami ruszy, najpewniej najpierw będzie musiał złapać dwójkę bardzo sprawnych fizycznie osób, a w drugim przypadku, przebić się przez ciemności jakimi mogę go przywitać dla ogłupienia w pościgu.
- To będzie najlepsze rozwiązanie, tam wszystkich otoczą i zrobią to, co owy szpetny książę miał na myśli. W zamkniętych pomieszczeniach znacznie lepiej przygotujemy się do tego, co tutaj nieuniknione. Wszak lepiej mieć pojedyncze towarzystwo, niż być nim otoczonym. Będzie trzeba też z czasem się przekonać, czy twoje usypiane melodie działają na takie istoty.
Pomyślałem, że jeśli coś się jej stanie, nie będę w stanie sobie wybaczyć. Nie pamiętam by była jakaś inna pomocna mi istota, chyba że w każdej chwili pozory mogą ukazać że jest inaczej. Ale doskonale wykrywam intencje i mam wrażenie, że z wszystkim kotka jest szczera. Więc cóż, zabawa w przetrwanie jak z jakiegoś sennego koszmaru? Brzmi ciekawie, ale będzie równie nieprzyjemnie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group