Anonymous - 11 Październik 2014, 00:48 Powiedzmy.. że czasem się będę starała co by się biedak nie zmęczył od ciągłego gdybania.
To oczywiste, że jestem stu procentową kobietą i z pewnością zdarzą się jeszcze momenty kiedy będzie musiał troszkę się wysilić. Ale.. przyznam że będę próbowała unikać takich sytuacji ze względu na wygodę Arystokraty.
Już miałam się odezwać zadając kolejne pytanie, ale ubiegł mnie sam Arcyksiążę dotykając wargami mego bardzo wrażliwego uszka. Nie pohamowałam kolejnej dawki pomruku, która wydostała się z mojego gardła wręcz domagając się więcej pieszczot.
-Powróćmy raz jeszcze do tematu.. - Zaczęłam w trakcie pomrukiwań układać zdania.
-Niegrzecznych kotów Panicz bardzo nie lubi. A grzeczne , które lubią od czasu do czasu pobyć psotliwe dla zabawy? Bez wyrządzania krzywd? -
Źrenicami wpatrywałam się teraz w jego twarz. Spojrzenie moje nabrało blasku, a moja dłoń, która została objęta wzmocniła czule uścisk na dłoni mężczyzny.
Obejrzałam się dyskretnie czy czasem nie niesie ktoś naszego zamówienia i dostrzeże naszą nietypową `relację` ,a mało tego jeszcze rozniesie to wśród dworzan.
W zasadzie nie powinnam była się tym martwić. Znałam sposoby co by zapobiec niewygodnym sytuacjom. Zwłaszcza dla Rosarium.
-Będę się starać. -Oznajmiłam stając na palcach by móc musnąć ciepłymi, pełnymi wargami policzek rozmówcy. Odsunęłam się nieznacznie by móc mimo wszystko jeszcze przy dobrowolnym odsuwaniu się przejechać swym policzkiem wzdłuż kości policzkowej aż po żuchwę swego rozmówcy. Nie puszczałam z łagodnego uścisku także jego dłoni, która splotła się z moją. Jakoś raźniej.. i lepiej było mi czuć się wystarczająco blisko niego. Jego obecność w duży sposób na mnie wpływała. Mało kto nieświadomie potrafił mną manipulować. Oddziaływać na moją osobę jakoś mocniej.Tyk - 14 Październik 2014, 15:55 Zawsze wydawało mi się, że Wy robicie to w pełni świadomie i z radością spoglądacie na biednych mężczyzn, którzy zmuszeni są do zastanawiania się o co tak właściwie wam chodzi... Oczywiście! Może to być podejście zbyt skrajne i defetystyczne, lecz mimo wszystko byłoby skrajnie szowinistycznym stwierdzenie, że kobiety robią to zupełnie nieświadomie i stają się same ofiarami swej natury.
Pewien uroczy kotek był jednak na pewno ofiarą dwóch skrajnych pragnień, które są właściwe również wszystkim innym futerkowym domownikom, a także sporej ilości ludzi. Z jednej strony w końcu mamy pragnienia bycia blisko kogoś, spędzania czasu z kimś, kto doceni naszą wartość i urozmaici czas, a z drugiej pragnienie wolności i egoistyczne odrzucanie władzy.
Rosarium nie miał jednak zamiaru nikomu ułatwiać zabawy w kreowanie własnego światopoglądu, toteż gdy tylko usłyszał jej pytanie o grzeczne, choć psotne koty, od razu przyłożył palec do jej ust, opierając materiał rękawiczki na jej wargach.
Co nie znaczy, że jest zupełnym ignorantem i braku mu poczucia humoru - nawet jeśli jest - a jedynie, że tych kwestii teraz rozważać nie będą. Oczywiście, psoty o ile odpowiednio wyważone i przepełnione urokiem nigdy nie powinny być karane, a już na pewno nie w sposób płomienny, który Arcyksiążę tak uwielbia.
Po chwili jednak uśmiechnął się do kotka, który stał obok niego i dłońmi uniósł delikatnie jej twarz do góry, żeby czasem nie ośmielała się spuścić swojego wzroku.
- Czas już ruszać, a więc chodźmy. - Po tych słowach ruszył wolnym krokiem nieco dalej, mijając korytarz i wchodząc po schodach wyżej. Tam właśnie po minięciu drzwi znaleźli się w przedziwnym pociągowym salonie. Arcyksiążę ruszył wolno w stronę kilku foteli i sof ustawionych w środku pomieszczenia, rozpinając jedną ręką guziki swojego płaszcza.Anonymous - 14 Październik 2014, 19:37 Nie zawsze.. nie było tak przynajmniej w moim przypadku. Bywała tylko jedna sytuacja, w której mówiłam, że czegoś nie chciałam, a tak naprawdę tego pragnęłam. Jeśli zaś chodzi o innego typu sprawy.. nie było takiej możliwości. Mówiłam od początku co mi odpowiada, czego chcę, a czego nie.
Co do ludzkich pragnień.. zwykle tak właśnie jest. Najpierw chcemy z kimś być, później jesteśmy z tym Kimś.. następnie chcemy smakować wolności co koliduje z naszym związkiem. Ale najpiękniejsze jest jedno. Czasem warto zrobić przerwę by się przekonać jak bardzo kochamy druga osobę, jak bardzo pragniemy by była przy nas najlepiej na okrągło. Smakujemy nie tylko wolności ale także spędzamy więcej czasu z samym sobą. Odpowiadamy sobie na każde pytanie, które nas dręczyło, uzmysławiamy sobie tak wiele.. Zdajemy sobie sprawę czego tak naprawdę chcemy, czego potrzebujemy do szczęścia.. dostrzegamy zło w samotności. Tak bardzo szybko krzywdzi i nie wystarcza. A miłość? Miłość wybacza i wraca.
Wracając.. pragnienie zarazem wolności i silnych uczuć, jest sprzeczne. Ale da się w końcu pokonać niedosyt. Zwykle trzeba ryzykować, ale to się opłaca..
bo albo wracamy do miłości którą już odnaleźliśmy.. albo dojrzewamy do tej prawdziwej, z która dopiero mamy się spotkać. Dora, koniec tego.. o ile ktoś to w ogóle zrozumiał.
Po chwili czując dłonie Arcyksięcia na swej buźce zdumiona już liczyłam na pocałunek w czółko, ale nie..
Odwrócił się po chwili , a ja podążyłam za nim. Pozostawił niedosyt nie odpowiadając na pytanie o grzecznych osobach, ale jednak z psotami bez krzywd. Niejako mnie to bolało, ale wiedziałam, że przy Rosarium muszę się do tego przyzwyczaić. Wiedziałam już, że zapomni i nigdy do tego tematu nie wróci. Jak większość Panów, ma tzw "wygodną pamięć". Cóż.. ja musiałam do tego przywyknąć.. najwyżej za jakiś czas będę to mocno negować. Ale nie teraz, nie w tej chwili.
Stanęłam w końcu przy sofie, pozwalając sobie na to by na niej ugościć swój krągły tyłek. Wzięłam głębszy wdech rozwierając wcześniej usta delikatnie.
W końcu powróciłam spojrzeniem do Arystokraty.
-Powiedz mi proszę..Co mnie czeka w Pałacu. Jakie masz zamiary i plany wobec nas , jako związku `pracodawca-pracownik`?-
Przechyliłam nieznacznie głowę na jedną ze stron. Wsunęłam lewą nogę na prawą jak przystało na damę i splotłam swe dłonie na kolanie. Nie odrywałam wzroku od swego rozmówcy.Tyk - 14 Październik 2014, 20:05 Czasem najgorsze co może być to kreowanie sobie idei, czy też oczekiwań, które nie przystają do rzeczywistości i których tak na prawdę nie potrzebujemy. Ilu ludzi odwiedzając Wenecję jest zawiedziona, że jest o zwykłe miasto i choć urokliwe, nie ma w nim wcale wyśnionej magii? Ilu nie zaznając upragnionej realizacji podczas jakiegoś przedsięwzięcia, rzuca je? Ile też kotów liczy na pocałowanie w czoło, gdy w żaden sposób nie jest to konieczne i choć spełnione wypełnione może być najróżniejszą mistyczną treścią, to o ile nie mamy do czynienia z osobą czytającą w myślach, to wszystko to było sprawą zwykłego przypadku, bądź wcześniejszych bojów. Jednak no cóż, jeden fakt tłumaczy wszystko to o czym tu piszę, choć niczego nie wyjaśnia pragnącym racjonalnej analizy. Chodzi mianowicie o płeć Vivienn, która tak szybko daje o sobie znać. - Wybaczcie, musiałem sobie pozwolić na ten żart, bo to już była wybitnie prowokacja!
Co zaś się tyczy miłości, to choć na jej temat powstało wiele teorii, to mogę - nie związany przez potrzeby praktyki - traktować ją jako coś mistycznego i niedostrzegalnego inaczej jak tylko przez uczucie. Stąd też moje rozważania na temat pragnienia bliskości i stojącego w sprzeczności z nim pragnienia wolności odnosić należało nieco ogólniej, bez tak silnego kontekstu. Choć jak wiemy, jeśli właściwe jest to lżejszym uczuciom, to zapewne właściwe będzie także tym silniejszym.
Odpowiedź na pytanie o grzeczne osoby, które psocą wymagała głębszego zastanowienia się. W końcu jeśli psoty mieszczą się w pojęciu grzecznej osoby, to nie ma w nich nic złego, jeśli zaś je przekraczają, to nie możemy mówić o osobie grzeczniej. Z logicznego punktu widzenia zatem konstruowanie długiej nazwy złożonej "grzeczne osoby, które psocą" nie jest celowe. - Wybaczcie x2.
Arystokrata usiadł natomiast na fotelu, uprzednio odłożywszy płaszcz na inne jeszcze miejsce do siedzenia, a koło niego kładąc swój kapelusz. Dopiero wtedy usiadł i polecił służbie przyniesienie herbaty, a także instrumentów koniecznych, żeby można było spisać warunki współpracy. Takiego też dokładnie określenia użył Rosarium, po czym zwrócił się do kotki.
- Mam nadzieję, że salon przypadł Ci do gustu? - Zaczął nie od kwestii istotnych, lecz od tego co można było pominąć. Nie chciał jednak przesadnie formalizować tej rozmowy. - Jeśli jednak chodzi o salony i wszystko co z pomieszczeniami związane, to w Różanym Pałacu czeka Cię oczywiście twój pokój.
Na razie też przerwał, dając jej odpowiedzieć i dopiero po tym dodał jeszcze jedno zdanie jako komentarz dalszej części jej wypowiedzi.
- Moje plany są dość szerokie, jednak o nich mówić będziemy za chwilę, chyba że jest coś, czego byś mi odmówiła?Anonymous - 14 Październik 2014, 20:59 Ilu ludzi jest zawiedzionych Wenecją, że wcale nie ma magii? -
Nie ma dla tych.. którzy nie potrafią cieszyć się z życia, ani żadnej barwnej chwili..
Nie można zamykać się prze wyobraźnią. A ten kto to robi.. zamyka sobie drogę do szczęścia.
W takim razie.. ja należę do osób raz grzecznych, a raz bardzo psotliwych. W zależności od mojego humoru i relacją z drugą osobą. Mniejsza..
Przyglądałam się Rosarium i jego relacji z `poddanymi`. Przegryzłam jakoś policzek od środka i odchyliłam na chwilę głowę do tyłu by móc się przyjrzeć sufitowi, tak. Dokładnie tak, górnej ścianie, że tak to ujmę. Nie była wcale taka zwyczajna jak w zwykłych domach. Miała różne wzory, jakby rzeźbiarskie szlaki. Nie wypadało jednak się odcinać od tego co się działo tu i teraz.
Zatem powróciłam zielonymi oczami na Arcyksięcia.
-Tak.. przypadł , ale nie przypadło mi do gustu Twoje odkładanie tematu.-
Westchnęłam zrezygnowana. I tak nie musiałam go uświadamiać, że zostawił we mnie niedosyt, bo z pewnością doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Na dzień dzisiejszy chyba nie ma rzeczy, której bym Ci odmówiła. No dobrze.. może jakiegoś bezpodstawnego zabójstwa. -
Dodałam zwilżając wargi językiem. Zwykle starałam się nie zabijać, to była ostateczność, naprawdę. Chwytałam się wszystkiego by czasem tylko kogoś nie pozbawiać cennego życia. Ale jak nie było wyjścia to trzeba było. Tylko czy robiłam to swoimi rękoma? A no.. tajemnica.
- Co do mojego pokoju, jest usytuowany w pobliżu Twojego? -
Zgarnęłam starannie palcami kosmyk włosów zaraz oplatając go wokół jednego z chudych palców.Tyk - 15 Październik 2014, 18:10 Ważne jest nie tyle jakim się jest i jak wiele się wie, ale jakie ma się chęci, by zmienić aktualny stan na właściwy, czy też lepszy. W końcu brak woli zmian nie pozwala na poprawę, a to z kolei łatwo prowadzi do trwania w błędzie i tym samym zasługuje na najsurowszą, krytyczną ocenę.
Podobnie też jak zbytni pośpiech, który mógł sprawić, że przeoczymy coś niezwykle ważnego i tym samym pozbawimy się szansy na odkrycie wspaniałych tajemnic, do których istoty należy ukrycie się tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa. Na przykład teraz, czy Vivienn powinna upominać Rosarium, że ten nie udzielił odpowiedzi na jakiejś jej pytanie, czy też zarzucać mu unikanie tematu?
- Koteczku to przykre, że oskarżasz mnie o coś takiego. - Powiedział, gdy usłyszał jej słowa o unikaniu tematu, dłonią wskazał na niewielki stolik niedaleko nich, na chwilę przerywając rozpoczęty temat i polecając jej poczęstowanie się ciastkami, które leżały na wspomnianym stoliku niedaleko bukietu róż.
- Wracając jednak do tematu, chyba nie brakuje nam czasu i możemy pozwolić sobie, by go zmarnować. Szczególnie teraz, gdy jeszcze nic nas nie próbuje odciągnąć od poświęcania kolejnych chwil. - Po tych słowach oparł się wygodnie na swoim fotelu, spoglądając w stronę tarasu. Pociąg, jak się można było spodziewać, w końcu ruszył z peronu. Gdzie jechali? Trudno jednoznacznie to stwierdzić, ważne, że podróż się już rozpoczęła.
- Cieszę się, że mogę na Ciebie liczyć kotku. - Po tych słowach uśmiechnął się i wyciągnął swoją dłoń w stronę Vivienn, tak że jeśliby ta zbliżyła się nieco, to byłby w stanie ją pogłaskać po włosach, które jak już wiemy wyśmienicie pachną.
Leniwa służba natomiast wciąż jeszcze nie zjawiła się ze złożonym przez Arcyksięcia zamówieniem, ale za to kotka zadała jeszcze jedno pytanie. Z początku zdziwiło ono Rosarium, gdyż ten nie wiedząc przecież, czy ona będzie miała zamiar przenieść się do pałacu i dla niego pracować, nie przygotował jej konkretnego pokoju, a jedynie przekaże jej jeden z wolnych, a tych w pałacu jest całkiem sporo. Postanowił jednak, ze nie ma sensu jej o wszystkich szczegółach informować i powiedział tylko:
- Kwestia pokoju zostanie rozwiązana już na miejscu, ale jak sądzę konieczność wymaga, żeby twój pokój nie był przesadnie oddalony od mojego.Anonymous - 15 Październik 2014, 18:28 Pośpiech.. a niecierpliwość to trochę dwie różne rzeczy.. Fakt, mają wiele ze sobą wspólnego.. ale nie wszystko. Zatem.. nie spieszyło mi się, a tylko należałam do osób niecierpliwych. I może nie tylko, a aż? Cóż, taka byłam.
Ale.. powróćmy do tego co dzieje się teraz.
Słuchałam uważnie Arcyksięcia wodząc za nim wzrokiem co się poruszył.
-Oskarżam? Zwracam uwagę.. poza tym, jakoś nie ukrywam. Powątpiewałam w to byś wrócił do tego tematu. Może być dla Ciebie niewygodny. Stąd moja niecierpliwość. - Oznajmiłam posyłając Rosarium swój niewinny uśmiech.
Jeśli chodzi o ciastka.. delikatnie podziękowałam skinięciem głowydodając półszeptem , prawie nieme
-Podziękuję, może później, albo innym razem. W końcu jeszcze będę miała okazję kosztować Twojej kuchni, w Pałacu. Czyż nie? -
Ponownie obdarowałam Arystokratę uśmiechem, ale tym razem był nieco zadziorny.
On wbił swe plecy w fotel, a ja nie przestawałam wręcz przeszywać go wzrokiem.
W końcu nastał moment, który odwrócił moją uwagę od Arcyksięcia. Słysząc i czując jak ruszamy odwróciłam swoją twarz w kierunku okna. Obserwowałam to co działo się na zewnątrz. Po dłuższej chwili skierowałam ponownie swe spojrzenie na mężczyznę.
- Mam nadzieję , że Ty jako mój pracodawca, a raczej Pan.. również mnie nie rozczarujesz. -
Oświadczyłam unosząc lewy kącik warg. On wysunął dłoń ku mnie, a ja.. korzystając z tego, że nikogo nie było póki co pobliżu postanowiłam na jego dyskretne zawołanie przysunąć się. Choć długo się wahałam..
W końcu byłam na drugim końcu sofy, tuż przy jego fotelu. Ale.. wcale nie przysunęłam się wystarczająco blisko.
-Czy to konieczność? Można tak powiedzieć. Zależało by mi na tym. -
Chyba nie do końca wiedziałam co mówię, ale.. może to i lepiej? Przynajmniej obecnie. Nie znałam przecież tego co wydarzy się później, prawda? Czas wszystko pokaże..kiedy zechce.Tyk - 17 Październik 2014, 14:00 Cierpliwość jest jednak bardzo ważna, szczególnie kiedy mamy do czynienia z przeciwnikiem. W innych wypadkach można pozwolić sobie na nieco trywialniejsze podejście do kwestii oczekiwania. Nie o tym jednak będzie ten post, chyba że chcecie.
Tak samo jak Rosarium nie miał zamiaru podejmować tematu porzuconych tematów, gdyż nie było w tym nic, co byłoby warte powiedzenia. Nie możemy przecież zaprzeczyć, ze ktoś tak uparty jak Arcyksiąże, gdy nie chce o czymś rozmawiać, to nawet urok kotów, czy krok z nożem anarchisty go do tego nie zmusi. To jakby próbować przekonać drzewo, żeby zaczęło rosnąć w innym miejscu.
- Ciastek, róż i tajemnic w moim pałacu nie brakuje. Toteż zamiast przejmować się utraconą szansą, raczej powinniśmy skupić się na tej krótkiej chwili, co tak bardzo nie chce być złapana. - Uczyniwszy takie małe nawiązanie do jednej z greckich filozofii czasów, w których ani Ateny, ani Sparta się już nie liczyły niechcący właśnie porzucił stoicyzm, który bardziej jest właściwy dla monarchów. Z drugiej jednak strony, można mu to wybaczyć.
Gdy Vivienn zbliżyła się do jego ręki, a palce Arcyksięcia dotknęły jej włosów, to najpierw skierował swoją dłoń na jej ucho, delikatnie drapiąc po jego powierzchni, po czym jednak przesunął ręką po jej włosach, a następnie plecach, głaszcząc kota. Oczywiście wymagało to oderwania pleców od fotela, lecz było to raczej niewielkie utrudnienie.
- Trzeba nam jeszcze dokonać pewnych formalności, zajmiemy się nimi zaraz po herbacie. - Powiedział w stronę kota, po czym drugą dłonią dotknął jej szyi, tuż nad obrożą. Swoje oczy skierował na twarz Vivienn, i odpowiedział na kolejne z wypowiedzianych przez nią zdań, nie prostując jednak, że mówiąc o konieczności miał na myśli sprawność działania.
- Jak sądzę mam chyba nawet odpowiedni pokój, ale to jak dotrzemy na miejsce. Masz jakieś specjalne życzenia co do twojego kącika w pałacu?
-Anonymous - 19 Październik 2014, 11:26 -W takim razie będę miała dużo czasu by wszystkiego posmakować. -
Oświadczyłam zgarniając kosmyk włosów za ucho.
Wtem poczułam palce Arcyksięcia na własnych włosach, nie protestowałam. Lubiłam kiedy skupiano swoją uwagę na mojej osobie. Szczególnie jeśli ktoś rozpieszczał mnie dotykiem, a dla mnie każda jego dawka była moim uwielbieniem. Po dłuższej chwili nawet moje plecy posmakowały delikatności, którą obdarowywał mnie Arystokrata.
Z moich warg wyrwały się co najmniej ze dwa, ciche mruknięcia.
- Po herbacie? W porządku.. -
Westchnęłam cicho jakby zawiedziona. Wpatrywałam się w podłogę swymi zielonym oczami. Niedługo później podniosłam wzrok mierząc Tyka od stóp w górę.
-Hm.. Przyznam, że wciąż się zastanawiam czy oby na pewno zależy mi aby mój pokój był blisko Twojego. Najpierw obejrzę też pozostałe. Kto wie.. może sam znajdziesz dla mnie odpowiedni "kącik". -
Wypowiedziawszy to zerknęłam kątem oka na Rosarium. Rzeczywiście się wahałam co do miejsca pokoju. Rozważałam wszelkie możliwe opcje.. i niektóre powody, które miałyby mi ułatwić decyzję.
Niby to banał.. ale jednak dość istotny.
-Może zaraz wpadnę na konkretne wymagania. -
Uśmiechnęłam się odwracając buźką w stronę swego rozmówcy. W zasadzie.. liczyłam , że zaraz przyniosą nam "zamówienie". Chciałabym już przejrzeć umowę, zapoznać się z nią.Tyk - 21 Październik 2014, 16:43 Czas uwielbia, gdy się go ignoruje i tym różni się na przykład od wykładowców. Im mniej się na niego zważa, tym mniej go brakuje, jeśli natomiast ktoś wyznacza sobie ściśle wytyczony czas to mija zbyt szybko, bądź zbyt wolno, sprawia problemy.
Problemy mogło też sprawić zbytnie zastanawianie się nad faktami, na których istnienie nie miało się wpływu. Tak więc nie było potrzeby by kotka rozważała, który pokój dostanie, gdyż bliskość jest tu podyktowana względami utylitarnymi i możliwością łatwiej komunikacji, a nie osobistymi zachciankami Arcyksięcia bądź dachowca.
Po chwili jednak mogła spotkać się z problemem znacznie większej wagi, bowiem dłoń Rosarium, która dotąd przyjemnie głaskała kocie plecy, teraz została oderwana i wróciła na podłokietnik, a to w związku z herbatą, która została postawiona na pobliskim stoliku, koło ciastek, tuż obok niezapisanej kartki i pióra. Na razie jednak spojrzenie arystokraty zatrzymało się raczej na białej filiżance zdobionej czerwonymi kwiatami, niż na przyszłym dokumencie. Zresztą i zapach herbaty był mu teraz bardziej w głowie, niż obligacje.
- Kotku, polecałbym Ci nad wszelkimi aspektami się zastanowić, aby nie zmarnować swojej szansy na żądania. - Powiedział, po czym dłonią podrapał Vivienn pod podbródkiem, jak to można czasem kotom uczynić, a jak to niekiedy się im również podoba. Szybko jednak jego palce przesunęły się na filiżankę, którą szybkim ruchem podniósł, tak że mógł poczuć wspaniały zapach herbaty. Nim jednak się napił, spojrzał jeszcze na krótką chwilę na dachowca.
- W końcu mamy całą podróż na negocjacje. - Tym samym zakreślił w pewien sposób pewne granice do ich formalnych interesów, których przekroczenie wiązać się może... no właśnie tego nie powiedział, ale możliwe, że nie będzie żadnych negatywnych konsekwencji zwłoki.Anonymous - 21 Październik 2014, 20:27 To prawda..ostatnio nawet userka się przekonała jak bardzo wykładowcy nie lubią być ignorowani. Jej znajomy ze znajomą ucinali równą pogawędkę.. na co wykładowczyni dość mocno zareagowała. Cóż.. w końcu jeśli nam się coś nie podoba.. lepiej wyjść:>.
Pani głównej bohaterki była zaś zainteresowana owym wykładem i czas minął jej wystarczająco szybko.
Wracając do `naszej rzeczywistości`..
Jak zawsze moje źrenice nie uciekały od rozmówcy. Przeszywały go niczym rentgen. Właściwie to gdzieś w podświadomości wiedziałam, że wybór pokoju dla mnie wcale nie będzie zależał ode mnie. Ale najwidoczniej nie chciałam tego jeszcze do siebie dopuszczać.
Zwilżyłam wargi językiem, a gdy Rosarium postanowił musnąć mój podbródek ja się odsunęłam. Nie dlatego, że mi to nie odpowiadało, wręcz przeciwnie. Tylko właśnie tu i teraz wszedł kamerdyner(?) z naszym zamówieniem.
Po dłuższej chwili kiedy herbata była już podana wzięłam swoją filiżankę drobnymi palcami wcześniej chwyciwszy za jej uszko.
Wyłapawszy słowa Arcyksięcia podniosłam wzrok znad herbaty na niego.
-Paniczu.. żądania? Ja nie zamierzam niczego od Ciebie żądać. Co najwyżej będę starała się dogadać, porozumieć.. ale wątpię by to kolidowało z Twoimi poglądami , a także zamiarami. -
Oznajmiając to podniosłam filiżaneczkę i puściwszy perskie oko Tykowi upiłam ostrożnie pierwszy łyk. Mm..herbata była wyjątkowa! Nic dziwnego, że Arystokrata tak bardzo lubił częstować nią innych. Poniekąd dzięki niej zdobywał ich sympatię :>.
-Całą drogę? - Podchwyciłam zaczynając ..
-Najlepiej jakby Arcyksiąże powoli zaczął zdradzać mi owe "sekrety" naszej umowy. Jestem bardzo ciekawa. -
Posłałam mu serdeczny uśmiech jedną z dłoni wygodnie układając na własnym kolanku.Tyk - 21 Październik 2014, 20:55 Co do wykładów, pozwolę sobie luźno rzucić, że jutro mam wykład, na którym trudno nie spać. Oczywiście nie chodzi tu o fakt, że czas upływa na nim wolno. Upływ czasu to coś, na co nie zwraca się uwagi. Powód jest banalny, głos prowadzącego, który choćby mówił o rzeczach ciekawych brzmi monotonnie, nie zmienia się przez cały wykład i wszystko jest tak statyczne, że oczy same się zamykają. Za to po tym czasie mamy niezwykle ciekawy wykład ze świetnym wykładowcom. O tym jednak już raczej dość, gdyż spoglądanie na zegarek mogłoby zostać usunięte z wykładów w prosty sposób, a nie mogąc mierzyć czasu możemy skupić się wyłącznie na samej treści, a jeśli ten jest nudny, to lepiej na niego nie przychodzić.
Herbata natomiast rzeczywiście jest wyśmienita, w końcu mieszkanie na herbacianych łąkach daje ogromne możliwości, a te rosnące niejako dziko są o wiele lepsze niż herbata ze świata ludzi, która często jest tworem sztucznym, nie pasującym do miejsca, w którym rośnie. Oczywiście istnieje pogląd, który głosi, że Rosarium częstuje gości tak pyszną herbatą by ich zmanipulować i zyskać ich poparcie dla swojej sprawy, lecz Ci którzy tak twierdzą zasługują tylko na stos.
- To dobrze, choć nie ukrywam, że kilka próśb nie byłoby dla nas żadną szkodą, a zapewniło Ci przywileje i wynagrodziło rezygnację z wolności. - Po tych słowach zaśmiał się i upił łyk tej wyśmienitej herbaty, zamykając przy tym oczy, po czym dodał. - Tylko czy to cokolwiek dziś znaczy?
Trzeba w końcu pamiętać, że jeśli plany Rosarium się udają, to wszyscy utracą cząstkę wolności na jego rzecz. Nie mówiąc o tym, że samowolne budowanie kolei już godzi w całkowitą swobodę panującą kiedyś w Krainie.
- Owszem. Nie wiem czy spostrzegłaś, ale w przeciwieństwie do pierwszego razu, gdy spotkaliśmy się w tym pociągu, teraz zmierzamy do konkretnego celu. Wszystko ostatnio zmierza do jakiegoś celu. - Dodał tuż przed tym jak kolejny łyk herbaty zniknął pomiędzy jego ustami, po czym odłożył prawie pełną filiżankę i oparł się o fotel.
- Słyszałaś może koteczku jaki jest mój cel? W końcu on determinuje w znacznym stopniu sekrety naszego układu.Anonymous - 21 Październik 2014, 21:38 Święta prawda ! Wiele zależy od głosu. Przy niektórych się nie da czasem powstrzymać i naprawdę można przysnąć.. na dobre. Aż ktoś Cię budzi i jedną z nóg uderzasz w krzesło przed sobą ..
Mniejsza..
-Dziś? Teraz...? Póki co ciekawość moja wierci mi dziurę w brzuchu bo się już nie może doczekać warunków umowy. -
Odwzajemniłam uśmiech Rosarium znów pozwalając sobie na drobny łyk. Tym razem i ja przymknęłam oczy czując jak podniebienie odgaduje jej smak..
Po dłuższej chwili westchnęłam oczarowana jej aromatem.
-Paniczu.. Zdradź mi swoje plany, swój cel , w którego stronę tak brniesz. -
Odstawiłam ostrożnie filiżankę na spodeczek. Przegryzłam delikatnie dolną wargę, a pełnymi iskier oczami wodziłam po twarzy Rosarium. No niech powie.. bo wybuchnę..
Rzuciłam swemu rozmówcy dość podejrzane spojrzenie, może nawet nieświadomie. ` Moja mała tajemniczość`.Tyk - 21 Październik 2014, 21:51 Mężczyzna wrócił do picia herbaty po zadaniu jej ostatniego pytania. Widząc jak bardzo chce uzyskać odpowiedzi, zobaczyć swoimi małymi, kocimi oczkami, rzeczywistość chciał chwilę zaczekać, by nie zrozumiała jego słów w sposób niewłaściwy. Dlatego pozwolił sobie na znacznie większy łyk, zamykając oczy i upijając niema połowę filiżanki, której przyjemne ciepło było znakomitym wynagrodzeniem za nieprzyjemny chłód i ponurość upiornego miasteczka.
Dopiero po chwili jego oczy znów się otworzył, a filiżanka została odłożona na wcześniejsze miejsce. Raz jeszcze oparł się plecami o fotel i skierował spojrzenie w stronę Vivienn. Gdy upewnił się, że jej oczy są skierowane w jego stronę i słucha go z całą uwagą powiedział:
- W końcu postanowiłem ogłosić się protektorem Krainy Luster, a to wymaga przekonania, czy też zmuszenia pewnych osób do uznania mojej pozycji.
Tutaj przerwał i uśmiechnął się do Vivienn raz jeszcze, jakby bagatelizując całą sprawę. Pociąg opuścił już teren dworca i unosił się w powietrzu. Rosarium nie miał jednak zamiaru pozwolić jej na odpowiadanie już teraz, bardzo szybko kontynuował:
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko takiemu postanowieniu i wesprzesz mnie w tej sprawie wszystkimi swoimi umiejętnościami. - Powiedział do niej, niejako przemycając już przy rozmowie pierwszy element umowy, którą przecież mieli zawrzeć.Anonymous - 22 Październik 2014, 09:41 Widać było , że Rosarium niemalże zakochany był w `swojej` herbacie. Nic dziwnego, smakowała wyśmienicie. Najprawdziwsza herbata.. jaką do tej pory piłam. Niestety wszędzie wyczuję chemię, ludzie mają najgorszą. Zwłaszcza tą z torebek..
Na szczęście w Krainie Luster uległo to zmianie i herbata jest o niebo lepsza. Naturalna , bez zbędnych polepszaczy.
Dotarły do mnie słowa Arystokraty. Zrozumiałam co dokładniej chodzi mu po głowie.
-Ah. Paniczu..mogłabym wręcz rzec, że poniekąd przynależysz do dachowców. Twój spryt, niebanalne podejście są tak wysokie, że aż godne pochwały. Wiem doskonale zatem jakie są Twoje plany i wiedz także, że zamierzam Ci w tym pomóc.-
Oznajmiwszy to posłałam mu swój urokliwy uśmiech z nutą tajemniczości. Zresztą dlaczego miałabym go w tym nie wspierać , nie pomagać? Mnie do władzy nie było po drodze. Ani trochę. Nie chciałabym mieć pod sobą aż tylu podwładnych. Wystarczy mi ta ilość.. którą posiadać będę mieszkając u Arcyksięcia. Niewiele było mi potrzebne do szczęścia. W tej chwili najważniejsze było dla mnie to by nie zawodzić swego `pana` chociażby z czystej, mocnej sympatii.
Nie lubiłam rozczarowywać wystarczająco bliskich mi osób. Nie musiał się mnie obawiać, byłam jak najbardziej po jego stronie. Będę nawet najlepszym jego sprzymierzeńcem.. tylko niech nie zapomina także o dopieszczaniu kotka, aby się nie rozleniwił..