To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Lewitujące Osiedle - Bar ,,Lustrzane Odbicie''

Anonymous - 18 Lipiec 2017, 01:09

Wszędzie tylko tona kurzu, szkła i rdzy. Nic ciekawego. Jakim cudem mają znaleźć tu piratów? Przecież chyba nie pojawią się znikąd na miłą pogadankę przy kawie. Równie dobrze mogliby szukać na losowym śmietniku. Scarlet namierzyła obiekt, który niegdyś najpewniej służył za barek. Przeskoczyła nad nim i zaczęła go przeszukiwać.
- Wiesz co Simon, to z podwózką nawet mogłoby być wiarygodne - “gdyby samo w sobie nie było głupie.” - Ludziom i nie-ludziom wydaje się, że możemy latać do woli, ale tak nie jest. Latanie jest męczące, tak samo nie jesteśmy w stanie latać na jakieś długie dystanse. Wyobraź sobie, że spokojnie sobie lecisz, a tu bum, źle wykalkulowałeś, skrzydła wysiadają i lecisz na pysk.
To ze zwiedzaniem świata wydało się jej już lepszym pomysłem. W każdym razie najpewniej będzie improwizować. Przeczesywała kolejne półki, ale nie znajdowała nic prócz porozbijanych butelek, wszelakich szklanek i szklankopodobnych.
Opętana przeanalizowała słowa mężczyzny. Wszystko wskazywało na to, że był strzelcem, czy tam snajperem, właściwie nie robiło jej to wielkiej różnicy, póki odwalał swoją robotę właściwie.
- Ej, a duży jest rozprysk, jak komuś władujesz headshota? Mimo wszystko nie chciałabym znaleźć kawałków mózgu na mojej bluzce. Czy innego szajsu. Nie licząc krwi. Ta jak najbardziej jest okej. Znaczy się… Ujdzie w tłumie, łatwo wyprać, takie tam - wolała już nie drążyć tematu, co by przypadkiem jej chore zamiłowanie do krwi nie wyszło na jaw.
“Cokolwiek co kojarzy się z piratami… Zgłaszam brak słomianych kapeluszy i diabelskich owoców.”
W końcu trafiła na całą butelkę. Przybrudzoną z wieloma rysami, ale całą W dodatku prawdopodobnie nieotwieraną. Niestety nie mogła rozgryźć na jaki trunek trafiła, a nie była w stanie przeczytać etykiety, więc nawet sobie tym nie zawracała głowy. Jedyną opcją zostało po prostu otwarcie jej. Po odpieczętowaniu tajemniczej butelki Scarlet powąchała jej zawartość po czym stwierdziła, że trafiła na rum. Chociaż nadal pragnęła się napić, wolała jej nie ruszać, w końcu rum to piracka rzecz, a ten cenny materiał dowodowy dla MORII może jej ułatwić szybsze zakończenie misji.
- Siiimooon! - krzyknęła do niego, chociaż był niedaleko - Znalazłam rum, wystarczająco pirackie, co nie? To możemy już iść? - zapytała wynurzając się zza lady.

Simon Quinn - 18 Lipiec 2017, 18:11

- Jak by nie było, nie chcemy, żebyś naprawdę z nimi gdzieś płynęła - stwierdził Simon, przeszukując zakurzone półki i regały. Mnóstwo pustych i potłuczonych butelek, ale, co wydało mu się nieco dziwne, brakowało zestarzałego jedzenia, szynek czy worków z mąką. Znalazł też noże w różnych kształtach i rozmiarach, nieco już przeżarte rdzą. - Przynajmniej nie bardzo daleko. Nie mamy tutaj żadnych możliwości komunikacji na odległość, a jeśli znajdziesz się poza moim zasięgiem, będziesz zdana na siebie.
Na pewno niezręcznie byłoby zostać na brzegu, przyglądając się odpływającemu w kierunku zachodzącego słońca statkowi, nie mogąc zrobić wiele poza powrotem do domu. Z pewnością nie wyglądałoby to dobrze w raporcie.
Parsknął pod nosem, słysząc jej pytanie, i zastanowił się nad odpowiedzią.
- Kawałki mózgu na bluzce są, powiedziałbym, częścią ryzyka zawodowego - odparł. - Co drugi dzień się trafia, kiedy pracujesz dla MORII, czyż nie? W tym przypadku, to zależy od kalibru...
Ale nie będę strzelał, jeśli staniesz na tyle blisko, żeby rozprysk mógł ci zagrozić.

Nie mógł tak naprawdę tego zagwarantować, ale czemu Scarlet miałaby się martwić na zapas? Jedyne, co musi wiedzieć, to że on nie postrzeli jej.
Opuścił zaplecze, by przyjrzeć się odnalezionemu rumowi. Nie było to wiele, no ale w końcu zawsze coś. Pochylił się, by przyjrzeć się butelce. Pełna, otwarta dopiero przez Scarlet, etykietka niemożliwa do odcyfrowania. Ostrożnie zanurzył palec w płynie i dotknął owego palca końcem języka, następnie wypluł to, co zostało mu w ustach. Dla bezpieczeństwa.
- To rum - przyznał. - Ale rum raczej nie jest aż tak niespotykaną rzeczą w barze, żeby wystarczyć za poszlakę. Z drugiej strony, to jedyna pełna butelka, jaką tu widziałem. Niewykluczone,
że ktoś przyniósł ją już po... -
tu wskazał szerokim gestem zrujnowane wnętrze - tym. Gdybyśmy tylko wiedzieli dokąd iść... Pogrzebmy tu jeszcze chwilę, potem możemy rozejrzeć się po okolicy.

Anonymous - 18 Lipiec 2017, 22:52

Zrezygnowana Scarlet westchnęła tylko. A mogliby już stąd pójść. Przecież ta butelka stanowiła ważny dowód, bo jak zauważył sam Simon, była w o wiele lepszym stanie nie reszta wnętrza. Niestety było to niewystarczające. Cóż pozostawało szukać im dalej.
Wiedząc, że alkohol nie stanowi jakiegoś ważnego materiału dowodowego Opętana postanowiła się poczęstować. Zwinęła butelkę i zaszyła się w jakimś ciemnym kąciku, niby to prowadząc dalsze przeczesywanie terenu. Dla pewności odwróciła się tyłem do mężczyzny, mając nadzieję, że ten nie zauważy. Odkręciła butelkę i jeszcze raz powąchała zawartość. W końcu są po drugiej stronie lustra, nigdy nie wiadomo czy nie była to jakaś zaklęta flaszka zmieniająca alkohole. Na jej szczęście rum pozostał rumem. Może nie przepadała za nim jakoś szczególnie, ale mały łyczek na rozluźnienie jej nie zaszkodzi. Nie wypadało jej pić z gwinta, jednak nie miała teraz lepszego wyboru. Pociągnęła potężny łyk, jednak zrobiła to tak nieudolnie, że się zachłysnęła. Niemal wszystko wypluła czy wykrztusiła brudząc sobie przy okazji dekolt bluzki. Przez chwilę kaszlała tak mocno, że musiała oprzeć się o ścianę.
Gdy już jej organizm zaprzestał reakcji obronnych wyprostowała się i starła z twarzy pozostałe kropelki rumu. “I tak nie lubiłam tej bluzki” próbowała okłamać samą siebie. Odwróciła się do Simona. Częściowo ubrudzona, z załzawionymi oczami i butelką w ręku musiała wyglądać jak gimnazjalistka, która chcąc rozpocząć swoją przygodę z alkoholem okradła barek rodziców. Uśmiechnęła się niewinnie do mężczyzny, jakby to on był jej ojcem, który właśnie nakrył ją na piciu. Odłożyła butelkę zachowując się, jakby nic przed chwilą nie zaszło.
- Tylko sprawdzałam czy to aby na pewno rum - pogrążyła się jeszcze bardziej.
Quinn był drugim członkiem MORII, którego Scar poznała niedawno i już stworzyła sobie świetny wizerunek. Podobnie było z Frankiem, który spotkanie z dziewczyną niemal przypłacił życiem. W końcu ktoś na górze zorientuje się jakim człowiekiem (a właściwie opętańcem) jest tak naprawdę. Chociaż mogą równie dobrze wykorzystać ją jako mięso armatnie czy coś podobnego. W organizacji znalazła się przypadkowo, więc ani nie znała swoich współpracowników ani wewnętrznego jej działania.
Pobieżnie ogarniała otoczeniem wzrokiem. Nic nowego. Zero. Sam syf.
- Czemu akurat tutaj musimy szukać piratów? A nie w miejscu, gdzie piraci lubią występować, jak na przykład przystani czy coś - szerzyła pretensje sfrustrowana tym miejscem. - Komuś mózg odjęło jak przygotowywał dla nas tą misję?
Zdenerwowana znalazła sobie jakiś stołek w stanie na tyle dobrym, by nie załamał się jak nim usiądzie. Skrzyżowała ręce i wyglądała na obrażoną na cały świat.

Simon Quinn - 19 Lipiec 2017, 17:12

Simon zdążył akurat odwrócić się i zwrócić swoją uwagę na obraz nad pustym kominkiem, coś przypominającego "Ostatnią drogę Temeraire'a", z tym że morze było zielono-brązowe, parowiec artysta zastąpił czymś pomiędzy lokomotywą a stonogą, a zamiast majestatycznego żaglowca pierwszy plan zajmował wielki, oddany w każdym szczególe rożek lodowy. Quinn, człowiek na sztukę wrażliwy, przyglądał się tym bohomazom dłuższą chwilę, zafascynowany; z zamyślenia wyrwały go dopiero odgłosy duszenia się za jego plecami. Odwrócił się na pięcie, sięgając po ukrytego pod płaszczem Contendera, po czym opuścił rękę, na poły rozbawiony, na poły zirytowany.
- To rozwiązuje kwestię poplamionej bluzki - zauważył. - Dużo już nie pogorszę, nawet dodając fragmenty mózgu.
Westchnął, decydując się na odpuszczenie dyskusji na temat profesjonalizmu, pominął też sprawę, że Scarlet nie wyglądała na osiemnaście lat. Nie był w końcu jej ojcem ani prawnym opiekunem. Niech pije, na co ma ochotę, dopóki zachowa zdolność utrzymania się w pionie.
- Teraz przynajmniej jesteśmy pewni, że to rum - zgodził się. - Nie może być co do tego żadnych wątpliwości. Słysząc jej narzekania, dodał niechętnie: - Podobno w okolicy pojawia się wieczorami duch jakiegoś pirata. Więcej, pirata który nie ma głowy. Prawdopodobnie dlatego kazali nam zacząć tutaj, ale jakoś nie widzę śladów ektoplazmy na podłodze...
Być może to jego oczy przyzwyczaiły się do półmroku, być może wcześniej nie patrzył w tę stronę, ale w tym momencie dopiero dostrzegł kawałek jakiejś brudnej tkaniny, przybitej nożem do ściany w ciemnym kącie. Simon podszedł tam i przyjrzał się z bliska. Nóż jak nóż, zwyczajny kozik, pozbawiony znaków szczególnych, ale tkanina była bardziej wymowna.
- Płótno żaglowe - orzekł, ostrożnie wyciągając nóż ze ściany i przyglądając się uwolnionemu skrawkowi materiału. Był pociemniały i poplamiony, ale ewidentnie ktoś coś na nim bazgrał. Pismo czy rysunki? Simon skierował się ku wyjściu, by lepiej obejrzeć znalezisko w czerwonawym świetle dziennym.

Anonymous - 24 Lipiec 2017, 00:18

Zaciekawiły ją słowa Simona. Poza tym skąd on tyle wiedział? Może faktycznie Scarlet mogła bardziej zagłębić się w opis misji. Chociaż najbardziej irytował ją fakt, że wcześniej nie słyszała o tym miejscu, chociaż raptem mieszkała kilkanaście minut lotu stąd.
- Może to dullahan, a nie duch. Chociaż nie, dullahanowie to jeźdźcy konni, a nie piraci. Poza tym to Kraina Luster, jestem w stanie uwierzyć, że coś bezgłowego bezczelnie sobie żyje, a duchem wcale nie jest. Najbardziej przywodzi mi na myśl te całe… Senne mary? Czy jak im tam było - dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć właściwej nazwy rasy, nie spotkała zbyt wielu jej przedstawicieli by zawracać sobie głowę nazewnictwem.
Gdy tylko spostrzegła, że jej partner faktycznie coś robi - i to ze skutkiem - zerwała się ze stołka przewracając go i podfrunęła do Simona. Zaglądając mu przez ramię zaczęła analizować kawałek materiału. Dla niej nie było na nim nic ciekawego. Za to mężczyzna najwyraźniej coś dostrzegł na tym zabrudzonym kawałku materiału i powędrował w stronę wyjścia. Dziewczyna poszła jego śladem.
Odcień otaczającego ich szkarłatu świadczył, że powoli zbliża się południe. Nie sądziła, że tyle czasu spędzą w środku szukając jakichkolwiek śladów. Teraz zauważyła, że na płótnie jest coś na kształt rysunków czy liter. Niestety nie była w stanie ich odczytać, do czego niechętnie się przyznała.
- W rozszyfrowywaniu tego niestety ci nie pomogę. Nie jestem w stanie czytać bez okularów… - wymamrotała, jednak na tyle wyraźnie aby Simon zrozumiał co ma do przekazania.
Ewidentnie wstydziła się swojej wady, jak i tego, że zostawiła okulary po drodze w domu. I to w dodatku specjalnie. Często tak robiła, ponieważ uważała, że wygląda w okularach niesamowicie głupio, przez co niemal zawsze cierpiała tego konsekwencje, tak jak teraz.
Chcą się wreszcie na coś przydać pomacała materiał i stwierdziła.
- Bawełna… Możemy być niemal pewni, że to nie podpucha, a przynajmniej nie dzieło rąk ludzkich… To znaczy ludzi z naszego świata - właściwie Scarlet nie miała zbytniego prawa określania swej przynależności do Świata Ludzi, jednak czuła do niego jakieś przywiązanie, w końcu spędziła tam ponad połowę życia. - Bawełna już dawno wyszła z użycia jeśli chodzi o żagle, prędzej używany jest poliester. Nie wiem na ile to przydatna informacja, ale zawsze coś, nie uważasz? - wzruszyła ramionami.
Chcąc przydać się jeszcze mocniej (co było niepodobne do Scar, jednak po wpadce z rumem chciała jakoś naprawić swój wizerunek) postanowiła odwiedzić nieosiągalną dla Simona część budynku - dach. Jednak opętana wolała obserwować go z góry biorąc pod uwagę wątpliwy stan budowli i wysokie prawdopodobieństwo, że jeśli postanowiłaby na nim stanąć, zawaliłby się.
- Jeśli odkryjesz coś ciekawego daj mi znać! - krzyknęła w kierunku mężczyzny - jak sama coś znajdę przylecę natychmiast!

Czarnozęby - 31 Lipiec 2017, 09:12


Z pewnej odległości obserwowało ich pewne stworzenie. Z daleka mogło przypominać jakiegoś zwykłego ptaka. W końcu nawet w Szkarłatnej Otchłani jest ich pełno. Ptaszysko siedziało wyprostowane, przyglądając się przybyszom ze szczytu jednego z dachów. Widać było, że ewidentnie czegoś szukają. Do tego ta broń. Czyżby przybysze ze Świata Ludzi? A może nawet MORIA? Ale jakoś mało to pierzastego przybysza interesowało. Miał odwiedzić to miejsce i taki miał zamiar, ale nikt nie zabroni mu pooglądać co nowo przybyli robią w tym rozwalonym barze.
Weszli, coś tam oglądali. Byli tam dość długo. Już ptaszor myślał, że nie wyjdą, gdy nagle wyszli z kawałkiem płótna. O czyli szukamy piratów tak? Przeszło mu przez myśl. Był ciekawy czy znajdą coś więcej.
Tuż przed tym, gdy kobieta wzbiła się w powietrze, ptak zrobił to samo. Rozprostował swoje skrzydła i zeskoczył z dachu. Dopiero teraz można było odkryć, że nie jest to normalny ptak, a jakaś zmutowana papuga. Miała bowiem cztery skrzydła i każde w innym kolorze - turkusowy, żółty, biały i różowy. Pióra na ogonie również miały te kolory, ale wyglądało to tak jakby ktoś po prostu postanowił pobrudzić białą papugę kilkoma kolorami farby.
Ptak przeleciał bezszelestnie nad poszukiwaczami i wylądował na dach. Nie rozglądał się zbytnio czy go nie widzą, bo nie zależało mu na tym. Wcisnął się w małą szczelinę, która prowadziła na strych. Niestety prowadzi do niego ukryte przejście. Szczelina jest zbyt mała by ktoś poza ptaszorem się tam przecisnął, a dodatkowo jest tam tak ciemno, że nawet z latarką (gdyby takowe w ogóle tu działały) nic by się nie zobaczyło. Zupełnie jakby coś pożerało światło, które dostaje się na ten dziwny strych.

Simon Quinn - 2 Sierpień 2017, 21:09

- Jeśli mam być szczery, różnica między dullahanem a duchem nie jest dla mnie do końca oczywista - przyznał Simon. - Widma, które w naszym świecie nie powinny mieć racji bytu. Ale za ten świat nie odpowiadam, tu bezgłowy pirat wydaje się zupełnie na miejscu.
W przedpołudniowym, szkarłatnym świetle hieroglify na płótnie żaglowym nie stały się ani trochę bardziej czytelne. Simonowi przyszedł na myśl "Hobbit" i runy księżycowe, które dało się odczytać jedynie we właściwym świetle miesiąca, przez krótki okres czasu w roku. Może to było coś w tym guście?
- Masz wadę wzroku? - zdziwił się dość impertynencko. Dla niego, z jego sokolim okiem, krótko- czy też dalekowzroczność wydawała się nie mniej abstrakcyjnym pojęciem niż duch pirata, no ale co on tam mógł wiedzieć. - Szkoda - dodał, chowając płótno do kieszeni płaszcza, jednej z tych niezapełnionych wszelkimi potrzebnymi drobiazgami. - Z pewnością nie jest to wydarte z naszej, ludzkiej żaglówki. Coś tak staromodnego pasuje zdecydowanie bardziej do tego świata - zgodził się.
Jego towarzyszka wzbiła się w powietrze z zamiarem sprawdzenia dachu, a on niespiesznie wyjął z kieszeni papierosa, zastanawiając się nad dalszymi działaniami. Zanim jednak zdążył go zapalić, w polu widzenia pojawiła się monstrualna, zmutowana, pastelowa papuga z czterema skrzydłami. Simon odrzucił szluga i sięgnął po karabin, przyłożył broń do ramienia, ale nim zdecydował, czy należy do maszkary strzelać, toto wylądowało na dachu zrujnowanego baru i zniknęło. Zdezorientowany Simon zwrócił się do Scarlet.
- Gdzie to się podziało? Tam jest jakaś droga do środka?

Anonymous - 4 Sierpień 2017, 15:40

Dach nie wyróżniał się jakoś szczególnie, był po prostu miejscowo zniszczony. Zawiedziona brakiem wskazówek już miała wracać do Simona, gdy nagle kątem oka przyuważyła ruch. Ni stąd ni zowąd pojawiła się papuga i przeleciała niedaleko opętanej. Ta nieco przestraszyła się ptaszyska, więc jej reakcja była opóźniona. Ledwie zdążyła dobyć miecza, a papuga już zniknęła w jednej ze szczelin dachu.
Schowała broń i zajrzała w szczelinę. Jednak nie dostrzegła nic prócz ciemności. ”Dziwne” pomyślała i delikatnie opadła na ziemię obok Simona.
- Zniknęła w jakiejś szparze - odpowiedziała na pytanie mężczyzny - jednak nic przez nią nie widać, jednak idąc na logikę wleciała na strych czy coś - wzruszyła ramionami. - Oczywiście żadne z nas nie da rady się tamtędy przedostać, chociaż trzeba przyznać, że ta papuga jakoś mała nie była, a dała radę się przecisnąć.
Być może to ptaszysko wiedziało coś o piratach, w końcu papuga była nieodłącznym elementem kapitana pirackiej załogi. Dodatkowo jej wygląd wskazujący na to, że raczej nie przyleciała sobie przypadkiem ze Świata Ludzi jeszcze bardziej skłaniał Scarlet do myślenia, że ta papuga ma na pewno jakiś związek z celem ich misji. Pewnie też była w stanie rozmawiać, w końcu nawet zwykłe papugi potrafią naśladować ludzi.
- Musimy się tam jakoś dostać - stwierdziła najbardziej oczywistą oczywistość, jednak nie mogła sobie przypomnieć, żeby w barze widziała jakieś schody czy chociażby drabinę prowadzącą na wyższą kondygnację budynku. - Więc chyba wracamy do środka? Poza tym udało ci się rozgryźć ten żagiel czy coś? - zapytała, chociaż przypuszczała jakie odpowiedzi otrzyma.
Wróciła więc do wnętrza w celu znalezienia jakiegokolwiek sposobu na dostanie się na górę. Jej wcześniejsze stwierdzenie, że żadne z nich nie ma szans przedostać się przez szparę, było nieco przekłamane, ponieważ mogła spróbować przedrzeć się tamtędy jako mgła, jednakże wolała nie ujawniać swojej karty atutowej zbyt wcześnie, bo wolała się nie rozdzielać od swojego partnera, a w końcu zawsze lepiej mieć uzbrojonego po zęby faceta przy sobie niż być zdanym samym na siebie. Poza tym nie mogła mieć pewności czy przypadkiem wszelakie możliwe wejścia nie są obstawione i rzekomi piraci tylko czekają, aż ktoś tam wejdzie a następnie ubić intruza.

Simon Quinn - 5 Sierpień 2017, 14:44

Być może "góra" rzeczywiście dobrze wybrała miejsce na rozpoczęcie misji dotyczącej piratów; papuga, zwłaszcza tak absurdalna, nie od razu skojarzyła się Simonowi z piratami, ale po chwili przyszło mu do głowy, że to rzeczywiście może mieć związek.
Porównał w głowie rozpiętość skrzydeł ptaszydła i swojej zaprzyjaźnionej pani Opętaniec - miał w końcu świetne oko do miar - rzeczywiście, jeśli otwór był mały, nie było sensu próbować przez niego przełazić, to tylko niepotrzebne ryzyko.
- Nic mi ten żagiel nie mówi - westchnął, pieczołowicie upychając enigmatyczny zwitek w kieszeni płaszcza. - Ale zachowam go, może to na przykład bilet na okaziciela, albo list żelazny. Trzeba wrócić do środka, musi być w końcu jakieś wejście na strych.
Szparkim krokiem ruszył z powrotem do wnętrza baru, mając już ustalony kierunek dalszych poszukiwań. Wcześniej automatycznie uznał, że skoro nie ma schodów ani drabiny, to i strychu nie ma, a biorąc pod uwagę brak okien wyższych niż te parterowe, obecności piętra w ogóle nie brał pod uwagę. Teraz musiał dopuścić możliwość, że może rzeczywiście jakaś mała klitka tam jest, zamaskowana. Gdy znalazł się na powrót wewnątrz, szybko wyjął zapalniczkę, z której wcześniej i tak miał zamiar skorzystać w celu zapalenia papierosa, i oświetlił nią otoczenie, unosząc dłoń i przyglądając się sufitowi. W nikłym blasku płomienia kurz i brud utrudniał nieco obserwację, ale rzeczywiście coś na suficie było - klapa, dość duża dla szczupłego człowieka, w jednym z rogów pomieszczenia. Nie tracąc czasu, Simon schował zapalniczkę i wziął się do przesuwania stołu.
- Będzie potrzebne jeszcze krzesło - stwierdził, z wysiłkiem przemieszczając ciężki mebel.
- Wejdę pierwszy i sprawdzę, co tam jest, a jeśli stwierdzę, że jest bezpiecznie, pójdziesz za mną. Jeśli zmieścisz się z tymi skrzydłami - dodał powątpiewająco.

Anonymous - 6 Sierpień 2017, 02:30

Jak wcześniej Simon od razu wziął się do działania. I (znowu) odwalił całą robotę. Scarlet przyszło tylko patrzeć i przynajmniej nie zawadzać. Właściwie nie dziwiło jej, że wcześniej nie dostrzegli wejścia na górę, było ono usytuowane w rogu pomieszczenia, a dodatkowo kurz i brud, które się tu uzbierały nie pomagały odróżnić klapy od reszty sklepienia. Gdy tylko dostrzegła, że mężczyzna przesuwa stół, podeszła do niego i pomogła przemieścić mebel. Po ustawieniu stołu w odpowiednim miejscu, opętana przyniosła krzesło, na którym wcześniej siedziała, wiedząc, że raczej nie powinno się połamać pod ciężarem jej partnera. Nawet zamierzała mu to krzesło potrzymać, co by się przypadkiem nie przewróciło, podczas gdy on będzie obaczał górę, w końcu trzeba zachować resztki profesjonalizmu, a sam Simon był jej aktualnie przydatny. Poza tym doceniała jego dżentelmeńskie poświęcenie, ciężko teraz o mężczyznę, który zaryzykuje kulkę w głowę czy kosę w żebra dla praktycznie nieznajomej mu kobiety.
Słowa Simona uraziły nieco Scar, poczuła się jakby właśnie w nie bezpośredni sposób stwierdził, że jest gruba, chociaż do takiego stanu rzeczy było jej daleko. Chociaż faktycznie, rozpiętość jej skrzydeł wynosiła około dwóch metrów, a w dodatku, nie mogła oczekiwać zrozumienia w kwestii ich działania ze strony zwykłego człowieka. W odpowiedzi uniosła ręce i opatuliła szczelnie skrzydłami swój tors. Pozycja ta nie należała do najwygodniejszych, ani nie była zbyt stabilna, biorąc pod uwagę, że gdy tylko zmęczyły jej się skrzydła, wracały one do swej pierwotnej pozycji. Dlatego też, wybierając się do Świata Ludzi dodatkowo obwiązywała się jakimś pasmem materiału czy po prostu bandażem, co by przypadkiem jej skrzydła nie zaskoczyły. Po krótkiej prezentacji swych możliwości zwróciła się do mężczyzny.
- Wspominałeś coś może o moich skrzydła i mieszczeniu się? - zapytała kpiąco. - Poza tym nie mam żadnych obiekcji do twego planu - dodała już normalnym tonem.
Złapała mocno nogi krzesła żeby nadać mu stabilności, jak i była gotowa wejść na górę za Simonen, gdyby teren okazał się czysty. Na jego ewentualny upadek była mniej przygotowana, w końcu sądząc po jego posturze mogła co najwyżej posłużyć mu za marny amortyzator i przy okazji sama przy tym lepiej ucierpieć.

Simon Quinn - 7 Sierpień 2017, 14:47

Uniósł dłonie, przyznając się do błędu.
- Skoro tak, to wchodzę. - Wyjął z kieszeni pojemnik z zielonym światłem chemicznym i zgiął go w pół, następnie rozprostował. Szklany pojemniczek wewnątrz plastikowego pękł, roztwory wymieszały się, i pomieszczenie rozświetlił jasnozielony blask. Ten patyczek powinien świecić, w razie konieczności, przynajmniej godzinę.
Simon wspiął się ostrożnie na krzesło i popchnął klapę do góry. Zawiasy zaskrzypiały i wejście otworzyło się, a Quinn złapał za krawędź sufitu i podciągnął się do góry, przyświecając sobie lightsickiem.

Czarnozęby - 8 Sierpień 2017, 23:48


Znalezienie klapy oraz użycie glowsticków było sprytne, jednak piraci, którzy okupowali tę budowlę byli sprytniejsi. Uwielbiali chować swoje skarby i nie tylko je. Ich placówki pełne były skrytek i ukrytych przejść. Jednak nie były one aż tak widoczne jak ukryta w kącie klapa. Prowadziła ona co prawda na strych, ale nie było to miejsce, którego szukali Agenci MORII.
Gdy snajper wszedł na górę i się rozejrzał, zobaczył tylko jakieś stare pudła, szmaty, butelki. Zwykły składzik, do którego wrzucano rzeczy, które raczej w najbliższym czasie nie będą potrzebne, albo przestały być potrzebne jednak właściciel knajpy nie miał serca lub odwagi ich wyrzucać, bo kto wie co takiego można bu tam znaleźć, gdyby dobrze poszperać?
W innej części baru, coś się jednak zmieniło. Przez ruch skrzydeł papugi, zostało wprawione w ruch powietrze, wywołując mały wiatr. Ten za to poruszył kurz, który zalegał wszędzie, dając poszukiwaczom przygód widoczną wskazówkę pod postacią czystego skrawka podłogi niedaleko jednego z mebli znajdujących się w prywatnym pomieszczeniu byłego właściciela baru, który swoją drogą nadal przesiaduje w swoim wygodnym fotelu. Ale już raczej nie odpowie na pytania dwójki przybyszów.

Anonymous - 2 Październik 2017, 11:57

Na górze nie było na szczęście przeciwników. Ani właściwie niczego. Kolejny ślepy zaułek. Scarlet stwierdziła, że nie będzie się pchać na górę, więc zostawiła Simona samego sobie na stryszku i sama zaczęła szukać dalej.
Jej uwagę przyciągnął pokój, do którego nie wiedzieć czemu wcześniej nie zajrzeli. Otworzyła drzwi, jednak zaraz się cofnęła. Zdegustowana zasłoniła ręką usta i nos. W pokoju leżał trup, w dość zaawansowanym stanie rozkładu. Chociaż opętana była przyzwyczajona do tych nieprzyjemnych zapachów, ten okazał się być silniejszy niż przypuszczała. Na jej szczęście nie zwymiotowała czując ten odór. Już miała się wycofać, jednak zauważyła coś niepasującego do reszty. Był to skrawek podłogi, który w przeciwieństwie do otoczenia był nadwyraz czysty. Podeszła do niego wciąż trzymając dłoń przy twarzy i poczęła go oglądać. Nawet spróbowała nacisnąć nieszczęsny kawałek podłogi mając nadzieję, że uruchomi on jakieś tajne przejście czy coś w tym guście.
- Simon chyba coś znalazłam! - krzyknęła do partnera - Jednak uważaj, bo nieźle tu wali i jak jesteś wrażliwy to też uważaj, leży tu truchło w nie najlepszym stanie - ostrzegła mężczyznę.

Simon Quinn - 2 Październik 2017, 22:18

Simon przeszedł się dookoła strychu, trzymając światło chemiczne w górze, mając zamiar się upewnić, że pierwsze, rozczarowujące wrażenie było właściwe. Niestety, nie odkrył niczego wartego uwagi, nawet po zajrzenia do paru pudel. Ani śladu dziwnej papugi, ani innych okazów miejscowego ptactwa.
Snajper zeskoczyl z powrotem na parter i obejrzał się w stronę, z której dobiegł głos Scarlet. Podłoga skrzypiała pod jego butami gdy przemierzył pokój, by dołączyć do partnerki. Widok lekko nieświeżego trupa w fotelu skwitował lekkim grymasem.
- Spokojnie, nie porzygam się. Nie takie rzeczy się widywało...
W zielonym świetle mniej zabrudzone fragment podłogi był łatwy do odróżnienia od reszty. Simon pochylił się lekko, przyglądając się bliżej.
- Jak gdyby coś tu długo stało, szafka albo coś innego. Podsumował krótko. - Może na przykład ten mebel. Ktoś mógł, dajmy na to, przesunąć go, by coś zasłonić. Quinn obszedł fotel zmarłego właściciela, uważając, by nie zakłócić spokoju nieboszczyka,i przyjrzał się wspomnianemu meblowi, by po chwili złapać go za krawędzie i spróbować przesunąć na bok.

Czarnozęby - 9 Październik 2017, 21:17


W gabinecie właściciela klubu owszem śmierdziało niemiłosiernie, śmiercią oraz rozkładającym się ciałem. Poza tym jednak nic nie rzucało się w oczy, no może poza tym dziwny, czystym od prochu fragmentem podłogi. Agenci MORII mogli wyczuć w pobliżu tajemniczego mebla dziwny zefirek, który wydobywał się spod regału. Ale może to była tylko ich wyobraźnia? W końcu mogli marzyć o tym, żeby jak najszybciej opuścić to miejsce i te rozpadające się zwłoki. Gdy oglądali gabinet, mogli usłyszeć dziwne mlaskanie i nagle na podłogę odpadł...kawałek policzka, siedzącego jegomościa, a w dziurze, która w ten sposób powstała mogli zauważyć wiele larw much, które w najlepsze zajadały się padliną. Mniam!
Simon musiał się bardzo wysilić, gdy próbował odsunąć mebel, ponieważ ten nie chciał się ruszyć nawet na milimetr. Coś jednak nagle zaskoczyło i po kilku ciężkich krokach, ich oczom ukazał się...tunel. Taki wydrążony w litej skale. Coś jednak się nie zgadzało. Prowadził on bowiem w dół i zakręcał mocno pod budynek. A czy papuga czasem nie wylądowała na dachu?
Jeśli zdecydowali się wejść mogli zauważyć, że tunel wyglądał na nieużywany od dawna, a przynajmniej na niesprzątany. Wszędzie wisiały pajęczyny, a po nich wędrowały kościane pająki z oczami na odwłokach. Były one jednak dość małe, bo tylko wielkości dłoni Scarlet. Ot takie przytulanki.
W tunelu było cholernie ciemno, jednak jeśli nasi intruzi byli dość uważni, mogli znaleźć coś bardzo ciekawego. Szukajcie więc, a może dojdziecie do celu?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group