Anonymous - 29 Lipiec 2012, 13:39 Cholerna wiewiórka. Mogłam przez nią zginąć. I co teraz, zostawić ją, czy spróbować się jej pozbyć? Oba wyjścia były ryzykowne. W pierwszym nie wiem co zrobi, może popatrzy na mnie i gdzieś zniknie, ale tak naprawdę może zrobić cokolwiek. A jeśli ją zabiję... A co jak będzie szybsza? Wtedy na pewno mnie zdradzi. Postanowiłam dać jej spokój.
Usłyszałam głosy. Grupa poszukiwawcza była niedaleko. Zamarłam w bezruchu.
Cholerny ku***. Musiałeś być tak błyskotliwy? "Przeszukajmy drzewa." Długo będę musiała się z wami użerać? Jak na razie straciliście już kilkorga ludzi, a ja jestem tylko postrzelona. Naprawdę myślicie, że uda wam się mnie złapać i zaciągnąć do tego laboratorium z powrotem? Cóż... w sumie to dość prawdopodobne, jeśli nie będę uważać. Zwłaszcza, że podali mi to dziwne gówno. trzeba się stąd ewakuować i to szybko.
Otworzyłam szeroko oczy, gdy chmura stalowych kul minęła mnie dosłownie o centymetry. Spróbowałam teleportować się do domu. jeśli się udało, to po kłopocie, jeśli nie:
Cholera, namierzyli mnie! Zeskoczyłam z drzewa, amortyzując upadek wektorami, od razu jednak odbiłam się w stronę trójki ochroniarzy. W locie machnęłam wektorami z zamiarem zabicia dwóch z brzegów. Mieli raczej małe szanse, żeby zrobić unik, na wszelki wypadek jednak po pierwszym cięciu machnęłam dodatkowymi ramionami jeszcze raz. Potem chciałam staranować trzeciego i dobić go już na ziemi. Chwilę na nim siedziałam, przytrzymując ramiona wektorami, żeby nie mógł niczego wywinąć. Nie dałam mu jednak czasu na wezwanie pomocy, jego głowa szybko potoczyła się po trawie. Ponownie spróbowałam przenieść się do domu. jeśli się nie uda, zaczynam biec na wektorach, byle dalej od laboratorium. Po drodze rozglądam się za jakimikolwiek kryjówkami.Anonymous - 31 Lipiec 2012, 21:17 ]A właśnie, trochę dziwne, że owo gówno coś wadliwie działa, nie sądzisz? Już dawno powinno na ciebie wpłynąć, poprzez chociaż drobne, nawet nie drastyczne zmiany w organizmie. Ciut to podejrzane...
Kiedy podjęłaś pierwszą próbę teleportacji, nie wydarzyło się nic. Mogłaś się zdziwić, zwłaszcza, że w chwili użycia mocy poczułaś coś jakby blokadę, twardą ścianę. Może miało to związek z zastrzykiem? Cóż, niekoniecznie.
Jeden z tych, w których od razu wystrzeliły twoje wektory, padł martwy na miejscu, taplając się wesoło w kałuży krwi. Drugi, przerażony, próbował się bronić, a ponadto wystąpił przed truchło przyjaciela jako jakiś szalony ochroniarz. Najwyraźniej łudził się, iż można mu jeszcze pomóc. Wtedy to kolejna salwa wektorów przyprawiła go o utratę życia.
Trzeci MORIjczyk, ten błyskotliwy, zaklął siarczyście i zaczął wić się niczym piskorz pod twoim ciałem. W chwili pozbawienia mężczyzny łebka, tuż obok śmignął jakiś biały, pokrwawiony kształt, usłyszałaś pstryknięcie i głowa zajęła się ogniem.
- Znów się spotykamy - prychnęła albinoska, chowając zapalniczkę do kieszonki. W drugiej ręce dzierżyła jakiś dziwny pistolet i wymierzyła niemal w ciebie, o parę centymetrów od twego ramienia. Jednak była z MORII? Była jedną z tych złych?
- Tak sobie pomyślałam, że nie zdążyłaś mi podziękować za usunięcie paskudztwa tych ścierw - sprawa ze strzykawką wyjaśniona. Uśmiechnęła się zadziornie i wystrzeliła. Powietrze przeszyła fala błękitu.
- To fala uderzeniowa, eliminująca blokadę teleportacji na określonym obszarze - pole wokół MORII najpewniej było objęte ową blokadą albo pościg przytaszczył ze sobą jakieś ustrojstwo. - Bywaj, byleśmy się już nie spotkały, a przynajmniej w tym miejscu - pożegnała cię tymi słowami, i wtedy odezwała się twoja moc.
Przeniesienie do domu powiodło się, już nie musiałaś uciekać. Byłaś wreszcie wolna. Ucieczkę można uznać za sukces.