Kejko - 24 Kwiecień 2013, 18:42 Chaos zapanował wszędzie wokół a powietrze zaczęło się wypełniać zapachem krwi… Lęk coraz bardziej i brutalniej zaczynał panoszyć się w umyśle kotki. Widzieć czyjąś śmierć to jedno , widzieć jak ktoś jest pożerany żywcem to już zupełnie co innego… Nadzieja na to iż całe to zamieszanie miało się okazać jedynie czyimś niesmacznym żartem prysła już zupełnie. Teraz jedynym co można było zrobić było przeciwstawienie się tej okrutnej rzeczywistości. Jednak nie było to wcale takie proste, wyrwać się z szoku kiedy cały czas miało się przed oczami widok pożeranych żywcem nieszczęśników. Błękitnooka przez chwilę była jakby nieobecna , kocie oczy były szeroko otwarte i wpatrzone w pełną brutalności scenę. Przeszły ją dreszcze… jednak z szoku wyrwało ją nagłe pociągnięcie za rękę. Kruk ciągnął ją za sobą , widocznie lepiej wychodziło mu w tym momencie zachowanie „zimnej krwi” . Wiedziała że nie może pozwolić sobie teraz na wpadanie w panikę , mimo strachu który czuła. Przyspieszyła nieco kroku i zaczęła czujnie obserwować to co działo się w ich najbliższym otoczeniu. W głowie zaczęła przeklinać swoją głupotę, to przez jej kaprys się tu znaleźli i gdyby z tej racji tylko jej groziło teraz niebezpieczeństwo to mogła by się z tym pogodzić. Ale jej ciekawość ściągnęła zagrożenie również na Kruka…, gdyby go posłuchała i już prędzej opuścili by to miejsce to zapewne ominęło by ich to całe piekło. Chyba to co mawiają o czarnych kotach jednak jest prawdą i rzeczywiście ściągają one nieszczęście…. Chciała przeprosić Cienia za to wszystko, jednak nie było teraz na to czasu, teraz trzeba było skupić się na wydostaniu stąd .
-Masz racje, jak najszybciej trzeba zmienić otoczenie… Jeśli to możliwe trzeba znaleźć jakieś miejsce do którego będzie im się ciężko dostać, lub takie w którym nie będzie się dało nas szybko znaleźć…
Kotka wolną ręką sięgnęła po jeden z swoich sztyletów , wolała mieć broń w pogotowiu, w końcu wszędzie wokół roiło się od stworów które zapewne z chęcią zanurzyły by w nich swe zębiska. Błękitnooka nie zamierzała dopuścić do tego by coś położyło łapska tym bardziej zaślinione zębiska na jej towarzyszu jak i niej samej.
-Co do melodii mam nadzieję że zadziała… jednak nawet jeśli to musi być ciszej , inaczej moja kołysanka nie dotrze do „słuchaczy”.
Zacisnęła dłoń mocniej na rękojeści sztyletu i wróciła do rozglądania się za potencjalnym miejscem do którego mogli by się teraz udać.Anonymous - 29 Kwiecień 2013, 16:41 Scruffie wiedział, że palce w ponczu i tym podobne rzeczy, ty była tylko cisza przed burzą, która miała nastać niebawem. Dalej był zaniepokojony tymi cząstkami ludzkich ciał w jedzeniu, którym żywili się mieszkańcy Cukrowego Królestwa. Dlaczego nie został w świecie ludzi? Przecież on tam ma dom, nie wiadomo, może po prostu był ciekaw tego, jakie jeszcze tajemnice skrywa to dziwne królestwo? Wysoki z niego koleś, więc dostrzegał niemalże wszystko to co chciał, otaczały go w sumie same malutkie istoty. Miał chwilę czasu, więc sięgnął do kieszeni, wyciągnął pojemnik z tabaką, nasypując trochę na rękę, wciągnął do jednej dziurki, a potem do drugiej - swojego nosa. Wreszcie mógł normalnie oddychać, po jakimś czasie usłyszał krzyk jednego z gości. Wszyscy zaczęli panikować, Scruffie jednak musiał poczekać na rozwój sytuacji, bezpodstawna panika nie jest niczym dobrym, bo ktoś na przykład mógł sobie stroić jakieś żarty. Jednakże straż, która miała za zadanie pilnować całą imprezkę, przebijała swoimi cukrowymi włóczniami gości. Paradoksalnie, wyglądało to dość komicznie, bo przecież zabijali ich za pomocą słodyczy! Jednak, rozwinięcie sytuacji dopiero się zbliżało, król niedługo potem wygłosił przemówienie, w którym zawarł wszystko. Nie musiał się do tego mieszać, ale w gruncie rzeczy ominie go niezła jatka i szansa na wyeliminowanie paru typków. Priorytetem było zdobycie klucza, król miał go przy sobie, nie będzie to łatwe, dlatego dobrym wyjściem będzie oddalenie się od tego miejsca, tak też zrobił. Po cichutku, nikomu nie przeszkadzając oddalił się trochę, musiał odnaleźć większą grupkę ludzi, która będzie chciała się wydostać, a która również w jakiś sposób mu pomoże.42 - 29 Kwiecień 2013, 23:32 /Miewam opóźnienia ale wciąż podtrzymuję chęć brania udziału w zabawie./
Później, kiedy bitewny szał minął a krew na rękach i twarzy zdążyła wyschnąć nieznajomy o oczach upiora przypomniał sobie chwilę w której książę pozwolił sobie na impertynencję zignorowania jego supliki pozostawiając go cukrowym abominacjom na pożarcie.
Przypomniawszy sobie, z czystym sumieniem stwierdził, że zrobił wszystko by uniknąć skrajnie drastycznych i niedyskretnych rozwiązań.
Rozczarowanie szybko ustąpiło miejsca ekscytacji. Zdejmując chustę odsłonił twarz. Kończyste zęby błysnęły wyszczerzem niczym niezmąconej ekstazy. Podróżna sakwa, do niedawna trzymana w gotowości na powrót zniknęła pod płaszczem. Później będzie czas aby skorzystać z jej zawartości, w sposób o wiele bardziej przemyślany i satysfakcjonujący.
Mogli ich otruć albo zabić ciosem z ukrycia. Miast tego zgromadzili wszystkich w jednym miejscu i jawnie wyszli na spotkanie rojąc sobie, że to im przypadnie prawo do żeru. Bezimienny przybysz zastanowił się czy tylko jemu ta sytuacja wydaje się komiczna w swojej absurdalności.
Role wcale się nie odwróciły. Cukrowe monstra awansowały tylko z roli deseru na danie główne.
I pomyśleć, że nieznajomy nawet nie lubił słodyczy.
Nogi poniosły go same. Okrzyk radości który wyrwał mu się z gardła przybierał na sile z każdym jego skokiem. Porywając pustą misę z pobliskiego stołu ruszył w kierunku fontanny z winem by w jednym płynnym ruchu, nie przerywając biegu zmącić czerwoną taflę i chlusnąć jej zawartością prosto w wykrzywiony pysk najbliżej stojącego stwora. Nie dając mu czasu na reakcję natychmiast porzucił naczynie by z drapieżną zaciekłością i gorączką w oczach rzucić się na pokracznego bydlaka próbując sprowadzić go do parteru celnie wymierzonym kopnięciem. Służące im za kończyny wypustki wyrastające z przysadzistych korpusów raczej nie dodawały im mobilności ani nie pomagały w utrzymaniu równowagi.Anonymous - 1 Maj 2013, 15:09 Dziewczyna słysząc słowa monarchy wstała z swojego miejsca. Po chwili szybko wskoczyła na ciasny tłum ludzi stając na ich głowach i balansując ciałem, jakby serfowała na wodzie.
-W imieniu zebranych dziękuję za tak wyśmienita zabawę jaką nam przygotowałeś! Istotnie uwielbiam słodycze!
Uśmiechnęła się szeroko a w jej oczach błyszczały ogniki szaleństwa. Była ciekawa co kryje się w środku tych istot. Może byli jak pinaty pełne słodyczy? A może posiadali jakąś wyjątkowo smaczną krew. Na samą myśl dziewczyna pragnęła zanurzyć w nich swoje kły. Urodziła się by zabijać i uważała to za świetną rozrywkę. Zastanawiało ją tylko, czy reszta gości będzie się równie dobrze bawić jak ona.
Po chwili złączyła nogi oparte na ludzkich głowach i wpadła między ludzi ginąć w tłumie, zamieniając swe palce w ostrza. Jedyne co dało się zobaczyć to odlatujące głowy mieszkańców słodkiej krainy. Dziewczyna zaczęła się śmiać i zaś wskoczyła na jakiś ludzi bu dostać się do młodego panicza. W końcu skoro był królem to powinien być najsłodszy w całym tym świecie a kotka kochała słodycze. Jednak długo nie utrzymała się na powierzchni tłumu, ponieważ ktoś pociągnął ją w dół za nogę. Delikwentowi odcięła rękę i rozdarła mu brzuch, po czym zlizała z ostrza słodką ciecz.
Z psychopatycznym śmiechem zaczęła taranować na swojej drodze ludzi ucinając im kończyny lub przeszywając ciała ostrzami. Wyglądała jakby właśnie zaczęła się znakomicie bawić mogąc wypruwać z nich flaki. Zresztą z punktu widzenia obserwatorów dało się powiedzieć, że tańczy obracając się i wykonując piękne, płynne ruchy zabijając przy tym wszystkich dookoła.
Była jak kostucha wykonująca dance macabre jako jedyne znane sobie na pamięć kroki. Stała się posłańcem śmierci, brudna od zabijania ofiar.
Nagle poczuła szarpnięcie do tyłu. Okazało się, że jakaś postać pociągnęła ją za suknie. Ucinając tren zdenerwowana doskoczyła do niego i zamieniając jedną dłoń w długie ostrze przebiła go na wylot.
-Przez ciebie zniszczyłam ulubioną sukienkę dupku!
Wściekła wrzasnęła na całe gardło, co przypominało ryk wielkiego kota. Wyciągnęła ostrze z ciała trupa i rzuciła go w tłum. Dopiero teraz zauważyła, że dotarła na sam parkiet. Kocim języczkiem spokojnie oblizała swoje ostrza, które były jej palcami.
-Och jakie pyszne. Powinnam chyba częściej tu zaglądać słodziaki moje. Może zatańczymy? Noc jeszcze młoda a parkiet jest mój.
Powoli razem ze słowami zmieniał się wyraz jej twarzy, z błogiego po ironiczny i żądny krwi.Cariati - 18 Maj 2013, 10:25 Siedziała jeszcze tak przez chwilę. Może szok, którego doznała był dla niej zbyt ciężki. Widok zjadanych osób przez słodycze. Faktycznie, było to dość paradoksalne, tak bardzo, że zachciało jej się śmiać. Dla Cariati widok persony zrobionej z gumy, która żuje ludzkie mięso był komiczny. Jednak nie wybuchnęła śmiechem, jak jakaś wariatka, tylko uśmiechnęła się pod nosem. Cóż innego miała zrobić, jak jej zdrowy rozsądek uciekł na jakiś moment z jej głowy i siedząc tak na krześle wyglądała niczym widz w kinie, a nie uczestnik masakry. Otrząsnęła się w momencie, gdy zjawił się przed nią jej partner, z którym tańczyła.
- Orzesz w mordę. - Powiedziała zdezorientowana. Dosłownie kilka minut wcześniej wydawał jej się być bardzo słodki, uroczy i nawet przystojny. Maski mieszkańców Cukrowego Królestwa zostały ściągnięte, więc teraz dla czarnowłosej mężczyzna wyglądał niczym najgorszy oblech świata. Do tego nawrócił do niej zapach zgnilizny, przez co znowu miała odruchy wymiotne, które za wszelką cenę starała się powstrzymać. Widząc, jak obywatel tego szalonego królestwa się do niej uśmiecha momentalnie wstała z krzesła, chwyciła je i z całej siły rzuciła w kierunku mężczyzny. Nie była pewna czy jakkolwiek go zraniła, jednak uzyskała szansę do ucieczki. Pobiegła w stronę kolumn, iż spostrzegła już wcześniej, że nie ma tam dużo ludzi, jak i tych dziwnych stworów. Mogła tam spokojnie na chwilę odsapnąć oraz pozbierać myśli, brzydko mówiąc w kupę.
Po pierwsze chciała wiedzieć co się stało z wyjściem. Troszkę wychyliła głowę zza swojego tymczasowego schronienia, po czym wzrokiem odszukała główną bramę. Zauważywszy, że jest zamknięta szybko się zorientowała kto może mieć klucz - sam książę. Jednak tego wariata nie mogła dostrzec swoimi oczami, musiał się gdzieś schować, za czymś, lub za kimś. Żeby się wydostać musiałaby zdobyć klucz, żeby zdobyć klucz musiałaby.. i tak właśnie nawiązuje się to do drugiego problemu. Cariati nie jest silną dziewczynką, więc walka w pojedynkę byłaby bezsensowna i równałaby się z natychmiastową śmiercią, zaś użycie super-szybkości by dotrzeć do księcia byłoby zbyt ryzykowne. Dlatego też musiałaby znaleźć grupkę osób, może nawet jedną, która by jakoś jej pomogła, a przy okazji ona sama im. Aczkolwiek bała się to zrobić - z reguły nieprzyjazny charakter mógłby wszystko zepsuć. Ale jakby znalazła to swoje ultimatum, które zazwyczaj ukazuje na Ziemi? Może by coś z tego wyszło. Lepsze to niż śmierć, przez pożarcie. Powtórnie wychyliła swoją główkę. Próbowała się uważnie rozejrzeć, by dostrzec byle kogo do kogo mogłaby się dołączyć, aby pomóc, lub po prostu wydostać się z tej rzeźni. W końcu dostrzegła chłopaka, który tak samo jak ona jakoby się oddalił od tej małej bitwy. Cichutko do niego podbiegła i spytała.
- Też szukasz pomocy? - Wygląd chłopaka ciut ją zaintrygował. Zwłaszcza czerwone włosy, poniekąd przypominał jej punka, członków subkultury, których nie raz spotykała w świecie ludzi. Popatrzyła się jeszcze chwilę na niego pytająco , po czym obejrzała się za siebie, by sprawdzić czy jakaś kreatura się do nich nie kierowała.Anonymous - 30 Maj 2013, 15:07 Głodne zemsty słodycze były wszędzie. Gdzie by się nie spojrzało obraz był ten sam- łakocie pożerające ludzi i stworzenia zza drugiej strony lustra. Scena jakby wyciągnięta z tandetnego horroru. Bez paniki także się nie odbyło- niektórzy już stracili rozum, krzycząc na całe gardło, że wszyscy tu umrą, że zostaną przekąską dla Księcia i jego poddanych. Byli i tacy, którzy łudzili się, że jednak jest jakaś droga ucieczki, wszystko jednak było zabarykadowane, nie było szans na wydostanie się.
W głowach naszych bohaterów zaczęła się rodzić myśl, w jaki sposób można stąd uciec i co najważniejsze- gdzie jest klucz do wolności? Wydawać się mogło to rzeczą banalną- wystarczy tylko znaleźć komnatę władcy, pokonać go i się stąd wydostać. Lecz w tym miejscu pojawia się pewna przeszkoda- wszędzie było pełno strażników, którzy nie przepuszczą nikogo, a ich miny mówiły same za siebie. Również byli głodni, jednakże na rozkaz stali na baczność i pilnowali, by przypadkiem ktoś się nie wydostał.
Kejko szukała jakiegoś bezpiecznego miejsca, jak na razie szło jej to niezbyt dobrze. Wszędzie były słodycze, które tylko czyhały, by ktoś się napatoczył. Gdy w dziewczynie zaczęła umierać nadzieja, że jest tu gdzieś w miarę bezpieczne miejsce, zauważyła nagle stół, na samym końcu placu, gdzie nie było żadnych ciastek. Czy ruszy w tamtym kierunku zależy tylko i wyłącznie od niej.
Słodyczy przybywało z każdą chwilą, zaczęły się czepiać nóg i czego się dało- te jednak były niegroźne, wystarczyło kopnąć i już było po sprawie. Niektóre jednak sprawiały większe problemy- tak jak wielka czekoladowa babeczka z wisienką na szczycie, która pluła czekoladą w stronę 42. Czekolada, która upadała na podłogę powoli zaczynała wyżerać posadzkę... jakby spotkała się ze skórą to byłoby o wiele gorzej.
Kruk musiał się uporać z kilkoma niewinnymi ciasteczkami, które starały się wbić mu w nogę plastikowe sztućce. Nie były one groźne- jedynie co to może trochę wkurzające i działające na nerwy, ale całkowicie nie zagrażające cieniowi.
Za to Lucky miała szansę się pobawić, ponieważ otoczyła ją zgraja pączków rozmiarów nieco większych od odpowiedników, które można kupić w sklepie. Rzucały w nią... lukrem. Jednemu udało trafić się w nogę, ale... nic się nie stało, był to zwyczajny w świecie lukier. Scruffie za to się po prostu nudził- z niewiadomych powodów ciastka spoglądały na niego z obrzydzeniem, ale nie miały zamiaru podchodzić... ciekawe dlaczego?
Cariati zaczęła mieć dziwne poczucie, że coś się zbliża... co, nie wiedziała, ale jak na razie mogło to wzbudzić w niej zaniepokojenie.
Informacje poboczne:
Czas na odpis: 4.06.2013 godzina 23:00.
Obowiązuje kolejka.
Stan postaci: wszyscy są zdrowi i cali, nie ma rannych.
Anonymous - 30 Maj 2013, 22:16 (Jak ja nie lubię gdy ktoś podejmuje za mnie decyzje co zrobi moja postać... U MG czasami wchodzi taki brzydki nawyk prowadzenia za nich postaci. Kruk olewa towarzyszkę[Skąd pomysł, że jego reakcja to podjęcie zniszczenia zagrożenia a potem myślenia? Skąd pomysł co co dla niego najważniejsze jako pierwsze?], Kejko zachowuje się jak głupia spanikowana dziewczynka(Pytanie, czy to właśnie taki typ postaci? Może prędzej by ją to poirytowało?)... I to ma zachęcić pomimo zastoju w fabule? Ciężko.
Kruk i chęć zemsty? Skąd pomysł ze on w ogóle odczuwa taki popęd? Myślałem, że to ja kreuje postać... Czyżbym się pomylił? Te wprowadzenie spowodowało, że tak naprawdę nie wiem co mam odpisać, bo moja postać zachowała się wbrew temu jak go obrałem. Wydaje się to... Smutne.)
[P.S: Wbrew wszystkiemu, moimi chęciami nie było nikogo obrazić, za takie odebranie z góry przepraszam. Zwracam przede wszystkim uwagę na pewne nieprzyjemności które wynikły z postu powyżej, a z chęcią w normalnym przypadku chciałbym kontynuować owy event i być w miarę aktywny.]42 - 30 Maj 2013, 23:10 To odpis przeznaczony tylko dla Kruka i Kejko? Bo ja i inni dostaliśmy wyłącznie to:
Melanie napisał/a:
Reszta przez ten cały czas była napastowana przez niegroźne słodycze, które nie wyrządzały im większej krzywdy.
Nijak się to ma do naszych wcześniejszych deklaracji, chyba, że wkrótce ma pojawić się tutaj jakieś rozwinięcie lub sprostowanie, dajmy na to ze strony drugiego prowadzącego.
Ponadto śmiem twierdzić, że zarzuty Kruka mają solidne podstawy, jestem gotowy zrozumieć i (jakże wielkodusznie!) wybaczyć zwłokę w odpisach ale nie to, że tworzone są w sposób umiarkowanie przemyślany i na ostatnią chwilę, a takie wrażenie nieodmiennie sprawiają.Kejko - 31 Maj 2013, 22:44 Popieram zdanie Kruka co do ostatniego postu MG. To nie tak , że chce robić specjalnie problemy… jednak nie chciała bym zostawić tej kwestii bez komentarza. Nie bardzo jestem zadowolona z uczynienia z mojego Dachowca tchórzliwej myszki , co to się pod stołem chowa i o towarzyszu zapomina .Podjęta decyzja postępowanie nie bardzo po prostu mym zdaniem pasuje do wizerunku jaki staram się stwarzać dla mojej postaci. Oczywiście co do faktu iż zostałam „uprowadzona” nie mam zastrzeżeń , bo w końcu na tym zabawa polega by się działo. Nie zamierzam się temu przeciwstawiać , jednak była bym wdzięczna gdyby istniała możliwość wprowadzenia zmiany w ostatnim poście MG, tak by zaistniała sytuacja wyglądała bardziej.. hm realnie?Anonymous - 2 Czerwiec 2013, 21:54 Post poprawiony. W razie jakby były jakieś problemy następnym razem proszę pisać na PW bądź GG, a nie spamować w temacie.Anonymous - 3 Czerwiec 2013, 12:51 To nie spam w temacie, bo wypowiedzi są jak najbardziej tematyczne. A dlaczego tutaj? Choćby dlatego, że nie tylko ja się wypowiedziałem. Przeczytanie odbioru innego a potem wskazanie swojego jest najbardziej dogodną opcją. PW byłoby wtedy, gdyby dotyczyło to tylko jednej osoby. Ale cóż pozostawmy już te nieprzyjemności i dokonajmy powrotu do fabuły eventu. ; )
(PS: W razie czego wypisz kolejkę przy następnym poście MG, by każdy wiedział kiedy ma swoje miejsce bez zastanowień)
No dobra, widziałem osoby które choć były postury ludzkiej, miały pewne elementy ciała które wydawały się zrobione z słodkiego materiału. Większość części całego królestwa były wykonane już z pewnością z przeróżnych słodkości... Lecz, biegający pączek? Strzelające babeczki? Zaczęło się tu już robić zbyt dziwacznie i nie było mi to wcale do śmiechu. Widząc, że niektórych zaatakowali strasznego kalibru przeciwnicy, na nich muszę skupić główną uwagę. Nie wiem kiedy nagle wrząca czekolada nie tryśnie za ściany prosto w okolice mojej twarzy. Ale teraz inne mam zmartwienia... Co to za małe nieistotne badziewia? Zdążyłem na tyle sprecyzować ich siłę, by bez przejmowania się kopać bez nawet większego przyglądania się w okolice swoich nóg. Wszak drażniły mnie więc musiałem chodziaż na oślep kopać by trzymały ode mnie dystans. Zawsze to może być dywersja na jakiegoś bardziej nieprzyjemnego przeciwnika, a takiego nie chciałbym przeoczyć.
Pociągnąłem Kejko u wcześniej chwytając ją za nadgarstek, przebywanie w ogóle w tym samym miejscu co wszelakie dziwaczne kreatury, nic nie zdziała. Nie ma sensu uciekać w kąty tam gdzie ich najmniej. Dlatego priorytetem jest znaleźć miejsce gdzie przebije się przez jakieś inne pomieszczenie, sale lub coś podobnego. Ale w końcu mam przy sobie błękitnooką, może jej wzrok przechwyci coś interesującego? Mogę tylko też liczyć, że jakaś część tutaj przebywających osób wpadnie na podobny pomysł, nie ma sensu się tutaj bić, trzeba znaleźć odpowiednie miejsce do zaplanowania dywersji. A gdyby wybiło się kilka takich grup jak my które przetrwają i będą panoszyć się w zamku? Sprowadziłoby to dla nich odpowiedni zamęt.Kejko - 3 Czerwiec 2013, 16:53 Sytuacja nie wyglądała dobrze. Błękitne kocie ślepia dalej nie były w stanie dostrzec drogi ucieczki , a co najwyżej chwilową kryjówkę. W trakcie rozglądania się po ogromnej Sali , kotka zwróciła uwagę na kolejne pokraczne cukrowe stwory, których przybywało z każdą chwilą. Mimo iż część nie wyglądała na specjalnie groźne to inne mogły sprawić spory kłopot… . Choćby babeczka plująca dziwną czekoladą , która to w zetknięciu się z podłogą zaczęła ją wypalać. Swoją drogą czy dało by się to jakoś wykorzystać ? Może gdyby tak zwabić to czekoladowe monstrum w okolice drzwi…. mając nadzieje , że chcąc trafić ofiarę splunie na drzwi. Może tak jak i podłoga poddały by się one niszczycielskiemu działaniu owej żrącej czekolady , przez co mogły by stać się łatwiejsze do sforsowania… ? Dachowiec został wyrwany z snucia swych planów, kiedy to poczuł nagłe szarpnięcie za nadgarstek. Kejko zdążyła się teraz przyjrzeć stworkom , które to pałętały się pod nogami Kruka. Jeśli i jej zaczną wchodzić w drogę to zostaną zdeptane bądź odepchnięte.
-Nie jest dobrze… z tego co widzę to wszystkie drzwi zostały zabezpieczone…, na dodatek coraz więcej tu tych stworów.
Kotka ponownie zaczęła rozglądać się po Sali. Jeśli nie drzwi to może okna , albo chociaż jakieś wolne przejście prowadzące do innych komnat ? Coś przecież musiało być , prawda… ? Szukanie czegokolwiek w tym chaosie było trudne, jednak trzeba było próbować. Jednocześnie trzeba też było zachować czujność, w końcu nie wiadomo czy jakieś bardziej dokuczliwe monstrum nie postanowi wejść im w paradę. Kotka cały czas trzymała się blisko swego towarzysza, a jej dłoń zaciskała się na sztylecie , który w razie potrzeby miał zetknąć się z dokuczliwą przeszkodą.
-Jeśli nie uda się stąd wydostać… to może powinniśmy „przejąć” jakąś część Sali z której najłatwiej będzie odpierać ewentualne ataki. Może reszta „gości” również podchwyci tą idee . Jeśli połączy się siły to na pewno szybciej wybrniemy z tego bagna….
Być może inni dostrzegli coś co umknęło im a może okazać się przydatną informacją. Może zaczęli już rozmyślenia nad jakąś taktyką. Gorzej jednak jeśli pozostali będą przeciwni podjęciu ewentualnej współpracy, w końcu nie wiadomo kim i jacy tak naprawdę byli. Jedynym co teraz łączyło tu zgromadzonych był pech iż w ogóle się tu znaleźli jak i to że byli zmuszeni walczyć teraz by nie podzielić losu tych , których części można było dostrzec miedzy łakociami , lub w paszczach cukrowych potworków.Anonymous - 4 Czerwiec 2013, 15:22 Wiele myśli chodziło mu po głowie, mógł po prostu nie wtrącać się w to, co się tu dzieje. Mógł bronić tylko własną głowę przed tym, żeby nic mu się nie stało. Ale musiała pojawić sie druga osoba, która jeszcze wyglądała jak dziecko, więc było jeszcze gorzej. Ale dobra, co to dla niego, wyciągnął opakowanie ze snusami ze swojej kieszeni, zabrał jednego i wsadził go sobie pod wargę, może wreszcie się odstresuje. Oczywiście Cariati mogła wszystko zauważyć, jeśli tylko przyglądała mu się uważnie.
- Pomocy... żaden z tych słodkich stworków nie chce się do mnie zbliżyć, więc pomoc jak na razie nie jest mi potrzebna. - tak właśnie było, odstraszał ich tym wizerunkiem ze świata Ludzi, tu wszystko musiało być takie milusie, no niestety u niego wszystko było odwrotnie. Chyba sam musiał się pofatygować i zaatakować pierwszy.
- Dobra, możemy trzymać się razem, nie do końca takie było moje założenie od początku balu, ale postanowiłem zmienić zdanie. - rzucił w stronę Cariati, uśmiechając się i przyzywając po dwie karty do swoich obu rąk. Przyjął inną postawę, kierując swój wzrok na wszystkie strony, gdy zauważył jakąś kreaturę, po prostu walił w nią kartą tak, aby już nie sprawiała większych problemów.
- Masz jakiś pomysł co możemy zrobić, żeby się stąd wydostać? - popatrzył pytająco na dziewczynę.42 - 6 Czerwiec 2013, 00:02 Podnosząc się znad obalonego uprzednio ciastkowego wynaturzenia, splunął na ziemię słodkawą breją z resztkami oka, wygryzioną przed chwilą z jej nieforemnego głowokorpusu. Widząc jak landrynkowe płytki pod jego stopami roztapiają się zalewane przez czekoladową breję, odskoczył do tyłu unosząc głowę w kierunku miotającego ją źródła.
-Trafiłamisięznadzieniem.- Mruknął ukontentowany po czym nie dając spaczonemu wypiekowi czasu na wymierzenie kolejnego plunięcia ruszył biegiem w kierunku najbliższej cukrowej kolumny. Jeszcze w trakcie biegu otworzył na wewnętrznej stronie swojego przegubu ranę a wypływająca z niej czarna krew spływała w dół jego dłoni pomimo pędu powietrza, zastygając w formie jednosiecznego topora o krótkim stylisku. Zaciskając dłoń na rękojeści w momencie gdy jego skóra zrosła się ponownie, w krótkich wymachach torował sobie drogę pośród oszalałej ciżby. Nurkując i kryjąc się za plecami innych uczestników kontynuował bieg ku filarowi z równą konsekwencją rozdeptując po drodze mniejsze wypieki jak i wyciągnięte w niemej prośbie o pomoc ręce tych, którzy mieli mniej szczęścia i zostali oblezieni przez te pierwsze.Anonymous - 6 Czerwiec 2013, 15:37 Dziewczyna otoczona przez pączki zaczęła się śmiać perliście i o mało się nie wywaliła do tyłu spadając na jednego z nich. Jednak od razu wbiła w niego swoją dłoń rozcinając go na pół. Uśmiechnięta zebrała trochę lukru z nogi i oblizała go ze smakiem.
-Mmm...jakie dobre! Królu chwała ci za tak pyszne przyjęcie! Hahahaha.
Jej słodki a jednocześnie przerażający głos rozszedł się po sali. Z śmiechem godnym psychopaty rzuciła się na pączki zabijając a raczej dzieląc je po kolei na porcję. To cztery kawałki, to zaś dwa, to czasem nie udało się równo i wyszło pięć.
Kręciła się i skakała na te dziwne istoty w euforii jak dziecko, które znalazło najlepszą na świecie zabawę. Była szczerze szczęśliwa, że znalazła się w tym miejscu i musiała przyznać, że właśnie na taką zabawę liczyła. Może powoli jednak zaczynało jej się nudzić tańczenie solo. Próbowała wyszukać w tłumie jakiegoś silnego przeciwnika z którym mogła by sobie potańczyć.
-E tam same słodziaki.
Powiedziała do siebie wbijając ostrze w ostatniego pończusia. Ze śmiechem dalej bawiąc się zaczęła tańczyć nucąc sobie pod nosem. Trzeba było też dodać, że kiedy ktoś próbował ją zaatakować w rytm muzyki wbijała w niego jedno z dwóch ostrzy swych rąk.