To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Plaża

Anonymous - 17 Maj 2011, 17:56

No, proszę. Więc on jak i ona był zaszokowany tym jak na siebie działali. Było to nadzwyczaj dziwne bacząc, że dopiero się obserwowali nic tak naprawdę nie wiedząc o sobie. Może coś podpowiadało im? Wszak Res jako kobieta posiadała ten niezmierny szósty zmysł, ale kiedy ona czuła się naparwdę kobietą? Dawno temu, choć i tak pewnie tego nie pamięta. Nieco jej kobiecą część obudził Faust po swoim pocałunku, ale teraz? Ponownie czuła się po prostu... sobą. Ani atrakcyjna, ani nie. Po prostu zwykła Res, która nikt się nie interesuje. Kiedy ona ostatnio choć do łóżka z kimś poszła? Albo inaczej, kto by chciał iść z nią? Ha! Dobre pytanie i na pewno odpowiedź jest jedna. Dawno temu. Po prostu, jednym zdaniem nasza Res nie czuła się piękna, ani kobieca, była Cieniem i tak siebie nazywała w myślach zapominając o uwodzeniu, o tym, że jako kobieta ma swoje chwyty niedozwolone w kierunku mężczyzn.
Ora sama też była zaciekawiona towarzyszem, ale że wolał najpierw atakować, gryźć, a potem się zaprzyjaźniać to tylko sama Res wiedziała, gdyż właśnie tak się poznały, a cóż.
Oczywiście, że wiele od naszej Czarnulki się nie dowie nasz chłopak, bo? Bo była taka i już. Uwielbiała się drażnić i wkurzać innych patrząc jak reagują, jak próbują wyciągnąć coś z niej możliwymi sposobami, ale jakoś nikt nie zrobił tego poprawnie, no może oprócz... No, nie ważne.
Gdy cień został zauważony Res stała się bardziej czujna. Stanęła w razie ataku w lekkim rozkroku przygotowując się na użyciu telekinezy. Jednak co? Chłopak wstał dosłownie leniwie przeciągając się, a kości jego...
- Jak staruch. - Aż Res się skrzywiła! Samej ją kości nagle zabolały, choć masaż... to by było coś!
Kiedy jednak zniknął jej nieznajomy z widoku uczyniła nieświadoma krok do tyłu, by? Poczuć zaraz jego ramiona za sobą. Szlag by to trafił moce innych! Sama miała tak do bani, że.. ush! Zmrużyła swoje brwi, gdyż o dziwo nie czuła jak na razie jeszcze zagrożenia. Jedynie mocny chwyt chłopaka w ramionach i swoim pasie. Sama nawet specjalnie z uśmieszkiem na twarzy przyległa do nieznajomego całym swoim ciałem, przez co mógł mężczyzna poczuć intensywniej jej zapach. Delikatny, jakby zapach świeżych brzoskwiń. Prawdopodobnie używała takiego szamponu do włosów, a może żel do ciała? A to już zagadka nie dla mnie.
- NIE! - Nie, to nie była odpowiedź dla chłopaka, ale w kierunku Ory, która stworzyła igły lodowe będące nad jej pyskiem. Bujała się lekko na boki zaniepokojona i warczała głośno. - Ora spokój! Leżeć do cholery! - Warknęła na nią stanowczym głosem. Wiedziała, że zwierzak chce jej pomóc, jednak było tak zdenerwowane, że jej lodowe igły bardziej pewnie by Res podziurawiły! - No, już.. Leżeć. - Dodała bardziej spokojnie i czule. Co mógł usłyszeć w tonie głosu nie tylko zwierzak, ale i chłopak za nią. Ora jednak nie posłuchała... igły lodowe wbiła w ziemię chodząc w tą i z powrotem, obserwując ich zła. - Denerwujesz mi zwierzaka. - Odparła Res buntowniczo w stronę chłopaka próbując poruszyć swoimi dłońmi. - Aż taki jesteś ciekawy mojego imienia? No, proszę, proszę. - Uśmiechnęła się kącikiem ust i oparła głowę o tors chłopaka, wszak był wyższy od niej. - Powiedzmy, że.. zrobimy konkurs. Jak zmusisz mnie do powiedzenia mojego imienia w ciągu pięciu minut zrobię ci masaż, jeśli nie zdołasz... stawiasz kolacje, hymm? - Spytała zerkając na swoją Naevę.
Nie czekając jednak na odpowiedź użyła telekinezy patrząc na ręce chłopaka i odepchnęła je od siebie, przy okazji nadeptując mu piętą na stopę. Zaraz odwróciła się i odskoczyła do tyłu. Oczywiście jeśli się jej to udało.

// Powiedzmy, że te pięć minut to pięć postów, ok? Liczyło by się od tego co teraz napiszesz jako jeden.

Anonymous - 17 Maj 2011, 18:25

No i się porobiło... Właśnie był świadkiem, jak dziewczyna którą przed chwilą złapał próbowała uspokoić bestię starającą się go zabić. Dobra... To było nawet trochę dziwne, lecz nie do końca, zważając na pozycje w której znajdowała się nasza droga panienka.
Veis z ciekawością obserwował ruchy zwierzęcia. Mimo wszystko, wąż wciąż wyglądał na gotowego zaatakować. Ale cóż... Mimo iż wcześniej miał zamiar lekceważyć gada, teraz zauważył iż będzie to raczej niewykonalne. Bestia jakoś nie pałała do niego zaufaniem...
Pozwolił jej oprzeć się o siebie. Dziwiło go jej dziwnie spokojne nastawienie. No ale, ale... Przecież ona nie była kimś zwyczajnym. Miała przy sobie olbrzymiego węża, nie bała się rozmawiać z mordercą. Dodatkowo, tempo jego ruchu zdawało się nie robić na niej wrażenia. Zupełnie jakby mogła w prosty sposób znaleźć rozwiązanie w tej całej sytuacji... Ciekawiło go to wszystko. Cała ta sytuacja wydawała się być absurdalna, ale co tam... Spokojnie wysłuchał jej propozycji. Konkurs? A do tego jaka ciekawa stawka...
Jego uścisk zelżał, jeszcze nim dziewczyna użyła swojej mocy.
- Stoi. - oznajmił spokojnie, patrząc jak dziewczyna oddala się na - zapewne w jej mniemaniu - bezpieczny dystans.
- Ajajaj... Mam nadzieję iż nie dam się ponieść... - rzekł wesoło, po czym sięgnął do kieszeni na udzie, wyjmując z niej nóż do rzucania.
Wykonał zamach i posłał broń tuż koło katany. Następnie sięgnął za pas, oraz wyrzucił także Kyoketsu-shoge. Po prostu nie miał zamiaru krzywdzić dziewczyny, a tego typu narzędzia znacznie by mu to utrudniły. Raz się żyje, jak to mawiali... Panience używania broni nie zabraniał. Mało tego, uważał to za ciekawe (a nawet baardzo ciekawe) urozmaicenie, dzięki któremu mógłby wreszcie w spokoju się pobawić i wyszaleć prawie na całego..
Postąpił krok do przodu, tylko po to by znowu zniknąć i w ułamku sekundy znaleźć się przed dziewczyną, najlepiej jeszcze w chwili gdy ta odskakiwała i była w locie.
Zmarkowany, zatrzymany tuż przed twarzą dziewczyny cios pięścią, mający spowodować odchylenie się górnej części ciała w tył, a następnie szybki chwyt za prawą rękę, połączony z przejściem i dźwignią. Taki był jego cały plan, o ile oczywiście panience nie udało się obronić.
Chłopak wiedział, iż by ponownie manipulować cieniem musiał odczekać dość sporą chwilę i skoncentrować się. Nie mówił nic więc, czekając aż osiągnie potrzebny do tego poziom koncentracji.

[Czyli po prostu próba założenia dźwigni na prawe ramię]

Anonymous - 17 Maj 2011, 18:44

Nie próbowała go uspokoić, by zrobił mu krzywdę do licha, ale i o siebie się bała! Co jak co, ale miała Naevę dopiero od kilku dni więc nie znały się zbytnio, aż tak dobrze, dlatego Res po prostu uniosła głos, a zaraz sprawiła, że ton był milszy z tego i tylko wyłącznie tego powodu, że jeszcze nie wiedziała jak i na co zareaguje Naevę. Więc wszystko wyjaśnione... Może za kilka miesięcy, gdy będą razem trenować Cienista zaufa swojemu zwierzakowi na tyle, że kiedy będzie podobna sytuacja po prostu nie będzie na nią krzyczeć, a pozwoli działać.
I nie. Spokój Res nie był spowodowany tym, że miała zwierzaka przy sobie. Bardzo mylne. Nawet bez niego czuła się po prostu pewna siebie i to co nie jako potrafiła. Płakać przecież nie będzie, że ją złapał, w sumie... Sam by się przekonał, gdyby spotkał dziewczynę bez Naevy.
A jednak chłopak zgodził się na jej propozycję. Wspaniale. Miała nadzieję, że wygra wtedy wepcha w niego taką ilość jedzenia... Jeżeli tylko podda się jej iluzją i nakłonieniom. Kurcze! Przez myślenie o jedzeniu sama zaczęła znów być głodna, a jej psychika?... Dawno nie wkroczyła do czyjegoś snu.
- Ponieść? - Uniosła brew do góry widząc jak chłopak pozbywa się wszelakiej broni. Więc jednak był jakimś napaleńcem, który zabija od tak? Pięknie... Mogła pomyśleć nim rzuciła daną propozycję. - I nie ruszasz Naevy. - Zastrzegła i podeszła do swojego zwierzaka odsuwając go za futro dalej. - Siedzisz i się nie ruszasz. - Spojrzała w oczy zwierzakowi, który położył uszy po sobie, a zaraz prychnął. - Zostajesz. - Rozkazała mu Res.
Tak będzie nie jako sprawiedliwie, choć swojego sztyletu dziewczyna się nie pozbyła. Stanęła na swoim wcześniejszym miejscu.
Nim jednak zdołała się przygotować na atak musiała cofnąć głowę w tył i całe swoje ciało. Udało się jej uniknąć ciosu, ale zaraz poczuła chwyt na swojej dłoni. Niezły trening będzie miała teraz, a jak! Już podczas dźwigni, gdy się zginała zrobiła po raz ponownie to samo. Telekinezą odsunęła jego dłonie od swojego ciała i wzrok jeden na chłopaka... sparaliżowała go, całego. Nie mógł się ruszyć, ot co, a Res? Odsunęła się masując swoje ramię.
- Zero delikatności. Podoba mi się to. - Uśmiechnęła się bezczelnie.
Jeśli wyszło.

Anonymous - 17 Maj 2011, 19:04

Gdy jego dłoń zacisnęła się na ramieniu dziewczyny, poczuł krótki dreszczyk triumfu. Nic bardziej mylnego. Poczuł, jak jego palce, wbrew jego własnej woli, rozluźniają uścisk. Nie podobało mu się to. Już miał znów wniknąć do cienia, gdy spojrzał jej w oczy.
Ból. Nie fizyczny, lecz duchowy. Czuł, jakby jednocześnie był w cieniu i jednocześnie w formie fizycznej. Jego skóra zrobiła się jeszcze bledsza niż wcześniej. Zamknął oczy. Jak miał się skoncentrować? Czuł, jakby dokładnie każdy centymetr jego umysłu był przypalany przez coś bardzo, baaaardzo gorącego.
W jednej, krótkiej chwili, Cień strasznie zmarniał. Gdyby nie paraliż, najpewniej zacząłby się trząść. Jego mięśnie były napięte do granic możliwości. Nie był w stanie się skoncentrować. "Muszę ją rozproszyć" - wmawiał sobie. Mimo to, w żaden sposób nie potrafił tego dokonać. Przez krótkie sekundy, wydające się być dla niego wiecznością... Cierpiał. Cierpiał okropne katusze, zawieszony między cieniem, a światem głębiej fizycznym. Miał ochotę krzyczeć. Wrzeszczeć wręcz. Mimo to, zacisnął zęby. Nie miał zamiaru wydać choć najmniejszego pisku, czy słowa skargi. Znów zamknął oczy, gdy nagle...
Ból nie ustąpił. Zaczął odczuwać za to również coś innego, co mu towarzyszyło. Rozkosz. Czystą, duchową rozkosz, która przyćmiła całe to cierpienie. Była to bardzo dziwna forma masochizmu, jednak zaczął pragnąć by ów ból nie ustawał... Mimo tego, wiedział, iż może stać się coś jeszcze, jeśli będzie tak stał, zawieszony między dwoma światami.
W całej tej euforii, znalazł punkt oparcia. Otworzył oczy. Cień zaczął wspinać się po nogach dziewczyny, ściskając je, uniemożliwiając im ucieczkę. Jako iż cień nie był rzeczą cielesną, telekineza nie mogła nic z nim zrobić. Oddziaływał mimo wszystko, czysto fizycznie. Zaczął się wspinać coraz wyżej, byle opleść ręce i przycisnąć je do klatki piersiowej. Tak, by dziewczyna nie była zdolna do obrony. Veisowi chodziło tylko o zaburzenie koncentracji dziewczyny i spętanie jej.
Nagle, cień w którym znajdowała się cała trójka, włącznie z bestią - zniknął. W przeciwieństwie do tego, wiążącego panienkę. Mimo tego wszystkiego, było wyraźnie widoczne iż był po prostu wydłużeniem naturalnego cienia najbliższego falochronu.

[Oczywiście, możesz w jakiś sposób uniknąć cienia, choć nie wiem jak to zrobisz. Miłego główkowania :).]

Anonymous - 17 Maj 2011, 19:25

Błękit ponownie skrzyżował się w swoim spojrzeniu z zielenią. Res uwielbiała przejmować kontrolę, a tym bardziej w walce. Sądził, że ją zaskoczy? Nic mylnego. W czasie walki starała się myśleć non stop - nie to, że w ogóle nie myśli - jednak jak każdy chciała po prostu wygrać! Nie móc się najeść za darmo, to by była porażka na całej linii, do tego miałaby masować chłopaka? Nie ma mowy, o!
Widziała już od kiedy odsunęła się do nieznajomego, że coś mu zaczyna być. Bardziej go zraniła niż sparaliżowała? Nie miała pojęcia, że teraz był zawieszony między światami, że doprowadziła go do pasjonującego bólu, który mu się podobał. Pewnie teraz Res popukałaby się po czole i odeszła, wszak z wariatami nie powinno się zadawać! Ale... czy ona sama była normalna? Nie. Do tego chłopak strasznie ją do siebie przyciągał, a on do niej? Wszak dla byle czego nie chciałby tak bardzo dobyć jej imienia, huh.
Res była tak wpatrzona w chłopaka, iż dopiero gdy otworzył oczy patrząc na nią - tu ponownie ich wzrok się skrzyżował - poczuła coś na nogach.
- No, rzesz! - Warknęła głośno starając się unieść nogę, poruszyć mięśniami, ale dupa. Została uwięziona! Dłonie już miała mocno przyciśnięte do swojego ciała, a Res? Prychnęła dosłownie jak robił to jej zwierzak, w sumie widać, że Naeva nauczyła się tego od swojej pani.
Sama Ora ponownie chodziła w tą i z powrotem po piasku. Kładła uszy po sobie, to zaraz stawiała je do góry. Jej jasne i miękkie futro było obsypane złotym piachem, a zwierze wyraźnie było zdenerwowane, jednak posłusznie nie zbliżało się.
A Cienista? Jak tu teraz się poruszyć? Spróbowała się zrelaksować, zacisnąć mięśnie nic. Telekineza? Nie była tu nic warta. Zerknęła na miejsce, z którego cień pochodził, po czym spojrzała ponownie na chłopaka.
- Sprytne. - Uniosła kącik ust do góry. - Ale tym chcesz mnie zmusić do powiedzenia mojego imienia? - Zakpiła. Owszem. Minuty płynęły (zostały 3 posty), a do tego przeciwnik został sparaliżowany na pewien czas (na 3 posty, w tym zostają 2).
Postanowiła co? Użyć iluzji. Może to się jej uda. Skoncentrowała się skupiając na otoczeniu. Sprawiła, jedynie, że nie było niczego na plaży. Drzew, falochronów, belek.. niczego co dawało cień. Byle tylko chłopak w to uwierzył. Zaprzestanie się koncentrować i cień pewnie zniknie z jej ciała.

Anonymous - 17 Maj 2011, 19:54

[Sorry za stratę czasu, do kolacji zagonili w środku pisania. Post również na szybko =.=]
Chłopak cały czas wpatrywał się w dziewczynę, niezdolny zwrócić głowy w inną stronę. W jego spojrzeniu, a również na jego twarzy malowało się cierpienie zmieszane z euforią. Widząc iż dopiął swego, czyli oplótł panienkę cieniem, zerwał kontrolę i oddał się owej dziwacznej rozkoszy. Już nawet nie musiał się koncentrować nad trzymaniem jej. Cień który stworzył, a nad którym wyzbył się kontroli, musiał sam zniknąć. By go usunąć, musiał znowu objąć nad nim władzę, a do tego potrzebna była koncentracja. Nie stać go było na nią w tym momencie.
Gdy iluzja została uaktywniona, źrenice Cienia niezauważalnie się rozszerzyły. Lekko mówiąc - nie wiedział co jest grane. Mimo wszystko, więzy trzymające dziewczynę w szachu wciąż trwały.
Nie wiedząc o co chodzi, chłopak po prostu znów zamknął oczy, oddając się owemu masochistycznemu bólowi.
Był wolny od wszelkich trosk. Od głupoty ludzkiej, z której zawsze się wyśmiewał. Od wojen, będących skutkiem owej głupoty. Czuł się wolny również od świata fizycznego. To było piękne uczucie. "Czy tak się właśnie śni własnym snem?" - spytał sam siebie. Nie wiedział. Mimo iż chyba miał możliwość zaśnięcia, to nigdy tego nie robił. No bo niby po co? Nie potrzebował snu, potrzebował tylko tych, co śpią. Zamiast śnić więc, włamywał się do cudzych snów. Kradł je i bezcześcił. Ludzie byli dla niego tylko jednym - ofiarami.

Anonymous - 17 Maj 2011, 20:01

// Rozumiem ^^, masz jeszcze dwa posty na działanie ;p

Widziała teraz dosadnie co się z nim działo, z jego wnętrzem? Nie była zdolna od tak o rozszyfrować co tak naprawdę chodzi chłopakowi po głowie. Cierpi, ale się cieszy? Naprawdę dziwna, ale i przerażająca na swój sposób mina.
Zaklęła i to głośno, gdyż nie dość, że mimo iluzji cień nadal otulał jej ciało, to jeszcze chłopak zamknął oczy zrywając z nią kontakt wzrokowy, a rzec tu trzeba, że nie jako spodobał się jej jego kolor, ale nadal nie wiedziała, czy jest Cieniem jak ona.
Biedny, czy też nie sądził chyba nadal, że ma do czynienie z człowiekiem? Oby nie, przecież Res pięknie pokazywała, że posiada moce, a ludzie raczej byli bezbronni.
Gdy iluzja nie dawała żadnego efektu, po prostu westchnęła. Może gdy wypuści chłopaka, da radę jakoś się pozbyć cholerstwo z siebie? Spojrzała na cień, gdyż iluzja zniknęła, a zaraz i chłopak mógł poczuć, że może się ruszać. Res zwolniła go ze swoich mocy warcząc coś pod nosem, bo teraz ona nie mogła się poruszyć!
Czas jednak płynął i Res wiedziała, a raczej czuła się na tyle pewna, że na pewno wygra, ot co. Bo co teraz on zrobi? Spróbowała poruszyć się ponownie, licho... Acz kiedyś cień musi zniknąć.

Anonymous - 17 Maj 2011, 20:17

[Czy fragment "zwolniła go ze swoich mocy" odnosi się do końca paraliżu?]
Życie... Czym ono tak właściwie było? Ludzie, starali się za wszelką cenę przetrwać i przeżyć je jak najlepiej. Tylko po co? Czyż nie było prawdą, iż jedynie sami sobie szkodzili? Czy nie było prawdą, iż jedna osoba mogła zabić i tysiąc innych, by tylko poczuć się lepiej? "Jestem durnym hipokrytą" - przeszło przez myśl Cienia. Nie wiedział, co o tych wszystkich ludziach myśleć. Byli zbyt zmienni, by mógł chociaż spróbować ich rozszyfrować. Gdy część robiła wszystko, nawet poświęcała samych siebie, by ich rodzina i dzieci przetrwała, to druga część robiła zupełnie odwrotnie - poświęcała rodzinę by sama na tym zyskać. Tego typu myślenie wzbudzało wstręt Veisa. Chciało mu się wymiotować na samo wspomnienie słowa "człowieczeństwo". Jakim cudem oni mogli uważać się za lepszych od zwierząt? Tego również nie wiedział. Nazywali innych bestiami, sami nimi będąc. Patrzyli na większych zbrodniarzy od siebie, tylko po to by się dowartościować i powiedzieć sobie iż są "dobrymi ludźmi". Dobrzy, to mogli być co najwyżej w smaku. Jeśli chodzi o całą resztę - Cień najchętniej wybiłby ich wszystkich, co do nogi.
Nagle poczuł, iż euforia znika. Ból się przez chwilę straszliwie nasilił, tak bardzo, iż chciał krzyczeć. Spod jego zaciśniętych zębów wydobył się syk.
Głuche uderzenie ciała o piasek. Prawie stracił przytomność. Lecz prawie, robiło wielką różnicę.
Jego mięśnie zdrętwiały, od tego ciągłego napięcią. Rozluźnił je więc i spróbował wstać. Cała euforia zniknęła, pozostawiając po sobie tylko ból. Na szczęście i owo cierpienie wyjątkowo szybko łagodniało.
Wyprostował się i postąpił krok do przodu. Prawie od razu się zatoczył i o mało nie upadł.
Otworzył wreszcie oczy. Wiedział, iż dziewczyna jest wciąż związana. Mimo to, oczy Cienia wydawały się być wypalone. W takich chwilach zazwyczaj tracił nad sobą panowanie i odstresowywał się, zabijając pierwszą osobę która stoi najbliżej. Tak się składało, iż akurat na tej pozycji znajdowała się panienka.
Postąpił jeszcze krok w jej kierunku, starając się nie stracić równowagi. Był dziwnie obolały.
Co dziwne, nie miał ochoty zabijać dziewczyny. Mimo to, jego udręczona twarz nie zdradzała tego. Wręcz przeciwnie. Wydawał się być gotowy do ataku.
- Wygrałem. - oznajmił cicho, niemalże szeptem. - Zdradzisz mi więc swoje imię?

Anonymous - 17 Maj 2011, 20:29

// Tak.

Obserwowała go ciągle. Res była niemalże tak samo jak Ora zaszokowana co dzieje się z chłopakiem. Przecież Cienista jedynie sprawiła, że... nie mógł się poruszać i to nim tak wstrząsnęło? Miała więc na niego haka.. i jeszcze trochę mocy, by w razie czego użyć paraliż, ale na bardzo krótką i to dosłownie chwilę.
Ora zastrzygła uszami, gdy mężczyzna padł na piach powoli do niego podchodząc, ale gdy się uniósł od razy wycofała się do tyłu warcząc. Nie, nie chciała mu pomóc, a raczej dobić, o!
- Może podać wody? - Zakpiła Res nadal stojąc jak stała. Patrzyła na chłopaka unosząc swoją brew do góry. Wyglądał tak jakby stoczył sam walkę z sobą, a nie z nią lekkie ukazywanie swojej siły. Dziwny facet, ale jak interesujący za razem.
Kiedy otworzył oczy doskonale w nich wyczytała jedno. Chęć zabicia? Coś było w nich niepokojącego, jakiś blask... i dopiero teraz doszło do Cienistej, że chyba owy błękit nie jest naturalny. No, patrzcie jak późno na to wpadła... o wiele więcej jej zajęło to czasu niż chłopakowi. Uchyliła lekko swoje usta, a czarne włosy ocierały się o jej policzki. Mocniej starała się szarpnąć, ale i tak się nic nie działo. Była zaklinowana. Ile mu starczy sił na trzymanie ją cieniem?! Szlag, by to.
- Proszę? - Spytała zaszokowana, kiedy ruszył w jej stronę i to dosłownie jak pijak. - Wygrałeś? Bez żartów. Mówiłam, że masz mnie zmusić w pięć minut, bym wyjawiła swoje imię, a ty jedynie mnie trzymasz. - Uśmiechnęła się wrednie i widać było po jej minie, że czuje się już wygrana w tym starciu. Została chłopakowi dosłownie minuta na wymyślenie coś, by przekonać, a może i zmusić naszą, drogą Res do wyjawienia imienia.
Włosy co jakiś czas zasłaniały jej twarz, jednak doskonale widziała kątem oka zakradającą się Orę.
- Siad Ora! - Warknęła na nią, a zwierze od razy zawarczało złe i nieco upokorzone przez Cienistą i cofnęło się. Chciało pomóc! Bronić! I dostawało po łbie za to!
Dziewczyna spojrzała już nie tak spokojnie na chłopaka. Jego wzrok nadal coś słał ze sobą, chciał ją przestraszyć? Lekko się mu to udawało, ale nie pokazywała tego po sobie, choć jej oczy... mimo, że za soczewkami można było gram uczuć jej odczytać.

Anonymous - 17 Maj 2011, 20:47

Nie wiedział, ile jeszcze zdoła utrzymać się na nogach, nim będzie musiał usiąść. Wszystko go bolało, choć dość szybko wracał do siebie. Następny krok, był już pewniejszy od poprzedniego. Wyciągnął dłoń w kierunku twarzy dziewczyny. Co dziwne, jego palce były proste. Jeden z jego starych znajomych, którego nie był w stanie zabić, najpewniej mimo wszystko uznałby iż Cień chce po prostu wydłubać panience oczy... Nic bardziej mylnego.
Spokojnie dotknął jej twarzy, oraz pogładził ją po policzku. Cały czas patrzył jej w oczy, stojąc w wystarczającej odległości by dziewczyna nie musiała podnosić głowy, by ów kontakt utrzymać.
Cały czas czuł, jak życie wraca do jego kończyn, niczym ambrozja ożywiając jego mięśnie. To było przyjemne uczucie. Ból już prawie ustąpił. Zniknął również z twarzy Veisa. Teraz wydawał się być tylko zwykłym, niegroźnym człowieczkiem. Mimo to... Panienka wciąż mogła odnieść wrażenie, iż patrzył na nią z góry. Jego drapieżne oczy sprawiały, iż mogła czuć się zagrożona. Jego wygląd działał tak na praktycznie wszystkie istoty jakie kiedykolwiek spotkał. Z drobnymi wyjątkami. Jeden z tych wyjątków, właśnie stał przed nim.
- Czyli mimo wszystko przegrałem. - rzekł spokojnie. W jego głosie można było wyczuć akceptacje. Co dziwne - gdy skończył wypowiadać to zdanie, cień oplatający dziewczynę zaczął powoli się cofać. Najpierw wyzwolił jej ręce. Chwilę później nogi.
- A więc? Pięć minut właśnie minęło... - powiedział do niej z delikatnym uśmiechem.

Anonymous - 17 Maj 2011, 21:05

Niech go. Podchodził do niej co raz pewniej, a już mała, acz jednak nadzieja rosła w dziewczynie, że nagle po prostu padnie twarzą w piasek, cień ją puści, a ona spokojnie będzie mogła odejść. O niczym teraz praktycznie tak intensywnie nie myślała, wtedy to byłby wielki triumf! A znając dziewczynę pewnie i by mu napisała coś na twarzy, ale nie... nie miała nic przy sobie do pisania pech.
Kiedy był wystarczająco blisko niej milczała wpatrując się prosto i intensywnie w oczy nieznajomego. Skoro każdy omijał jego wzrok ciągle, to teraz będzie miał nadwyżkę tego na kilka lat! Res ani się śniło spuszczać oczy, tym bardziej uciekać nimi na bok. Patrzyła dumnie, chowając swoje delikatne obawy. Przecież nie pokaże, że wzrok mężczyzny nie jako ją przytłaczał. Gdyby walczyli na pewno przez jego moce by przegrała. Jeden jego ruch, a zmiażdży jej teraz kręgosłup. Sądziła, że to zrobi... Uderzy ją, cokolwiek zmuszając do wyjawienia imienia, przecież był mężczyzną, a męskie ego, duma... Widząc dłoń sunącą w swoją stronę nawet na nią nie spojrzała zaciskając usta, w sumie dostrzec było można jak jej mięśnie na twarzy się spinają gotowe na ból, który nie nastąpił. Pogłaskał ją... Teraz Cień nie tylko szok mógł dojrzeć w oczach dziewczyny, ale i rumieniec?! O rzesz! Tak było. Uwielbiała to i cholernik jednym gestem teraz wiedział co. Głaskanie po policzku było zawsze dla Cienistej czymś najmilszym, najdelikatniejszym... coś co sprawiało jej nie małą przyjemność, a tu obcy mężczyzna, zamiast wydusić z niej imię, on ją... Zaraz jednak wiedząc i czując co się z nią dzieje skontrolowała swoje emocje, a rumieniec powoli zanikał, choć nadal zielone oczy bez problemu wpatrywały się w błękitne.
Nawet nie zauważyła, że cień znikł z jej ciała! Chłopak po prostu sprawił, że stała wbita w ziemię. Na domiar złego jej włosy uniosły się bardziej do góry i po przez kierunek wiatru otarły się o tors chłopaka, ale i musnęły końcówkami jego twarzy, zaraz powracając na ramiona Res, gdy zefir zaprzestał swoich amorów. A dziewczyna? Przekrzywiła lekko swoją głowę w bok ocierając policzkiem bardziej o rękę nieznajomego. Kiedy ktoś tak po prostu ją dotknął? Kurna! Cofnęła się zaraz jak oparzona i klęła na siebie jak wariatka w myślach. Było widać po jej twarzy, że jest zła, wściekła na siebie.
-Tak przegrałeś. - Spojrzała na niego z pod czarnej grzywki. - Więc stawiasz kolację. I obyś miał dużo pieniędzy przy sobie. To chucherko przed tobą potrafi zjeść nie mało. - Pokazała na siebie palcem, o! - Do twarzy ci z tym uśmieszkiem. - Dodała niby chcąc go urazić, ale było widać iskierki w jej oczach. Ponownie się droczyła.
Naevę za to pojawiła się zaraz przy nogach swojej Pani i otarła o nią sycząc na chłopaka.

Anonymous - 17 Maj 2011, 21:28

Ledwo powstrzymał się przed runięciem na piasek. Mimo to, nogi nie odmówiły mu posłuszeństwa. Był zmęczony. Baardzo zmęczony, ściślej rzecz biorąc. Miał ochotę odpocząć. W dowolny sposób. Mimo zmęczenia, starał się nie zamknąć oczu. "I pomyśleć że nigdy wcześniej nie przegrałem" - przeszło mu przez myśl. Jakby na to nie spojrzeć, to była to nawet bardzo zabawna perspektywa.
- Czyli siłą rzeczy, nie poznam twojego imienia? - spytał spokojnie. Jedna myśl nie dawała mu spokoju.
- Tylko jak mam cię teraz nazywać... - zaczął temat, lecz nie dane mu było skończyć, gdyż dziewczyna odskoczyła jak oparzona. Co on był? Pod napięciem, czy jak? Przecież nie gryzł... No, z wyjątkiem tego jednego razu, gdy za pomocą zębów wyrwał SSmanowi tętnicę szyjną... Ale to był tylko jeden raz! Do tego bardzo dawno temu. Nie liczyło się... Dodatkowo, ów Niemiec nie był zbyt smaczny...
Gdy dziewczyna po raz kolejny napomknęła o jego przegranej, prawie się tym nie przejął. Trochę zaniepokoiły go słowa o "ilości pieniędzy", lecz coś jeszcze tam powinien mieć... Niektórzy ludzie mieli dziwny zwyczaj dawania mu ich. Zazwyczaj gdy to robili krzyczeli coś w stylu "tylko proszę nie zabijaj". Było to zabawne, więc ich pieniążki chował na pamiątkę... Nigdy nie sądził iż do czegoś będą mogły mu się przydać. Chociaż... Jak to mawiał pewien mądry i uparty człowiek którego kiedyś zabił za wykład na temat szkodliwości przemocy... Kurde, jak on to tam mawiał? Tylu ludzi zabił... Ich słowa zaczynały mu się powoli mieszać. Problem polegał na tym, iż to był naprawdę fajny cytat... No ale cóż, mówi się trudno, kocha się dalej...
- Gdzie dokładniej chciałabyś iść? - spytał ją spokojnie, wciąż z tym samym uśmiechem na ustach, po czym spojrzał na "wielkiego, futerkowego węża". Wiedział już od początku, iż raczej nie będzie pałać do stwora miłością... Choć w sumie - co tam... Wszystko co miało kły, pazury i było groźne, zazwyczaj było zabawne. Może więc i ów wąż będzie potrafił poprawić mu humor, chociażby owym wyniosłym spojrzeniem?
- Od razu ostrzegam - nie znam tego świata, ani tym bardziej miasta. - przestrzegł dziewczynę. Nienawidził decydować o takich rzeczach jak wybór knajpy, skarpetek, czy też ekwipunku. W tych sprawach wolał się dostosować do innych.

Anonymous - 17 Maj 2011, 21:38

Oby po drodze nie padł jej nigdzie na ziemię, bo pewnie wtedy Res wzięłaby sobie portfel i po prostu poszła! Nic tak bardzo ją nie cieszyło jak wygrana i jedzenie, o! Skoro chłopak po raz pierwszy przegrał i to po przez Res, powinien ją zapamiętać i to bardzo mocno.
- Poznasz w swoim czasie. - Dodała układając dłonie na swoich biodrach. Pewnie, że będzie się ciągle szczyciła tym! - Byle nie jakoś słodko. - Skrzywiła się na samą myśl. Jednak patrząc na chłopaka wątpiła, by jakieś słowo typu: cukierek, żabka, czy słoneczko przeszło mu przez usta w jej stronę, blech!
Dlaczego tak nagle odskoczyła było wiadome tylko i wyłącznie dziewczynie. Sama widziała, że w ogóle nie zareagował na to, że przesunęła policzkiem o jego rękę i dobrze. Nie trzeba komentować tak głupiego zachowania.
Dziwne też było patrzenie się na mężczyznę, gdy się uśmiechał Jego wzrok mówił jedno, ciało drugie, a uśmiech jeszcze coś innego. Trudno było go rozszyfrować.
- Już ja wiem gdzie chce zjeść. - Uśmiechnęła się łobuzersko i podeszła do ekwipunku chłopaka, który wcześniej odrzucił. Jeszcze idąc po niego i pochylając się padnie na twarz i co będzie.. Res sama będzie musiała się napychać, o! Rzuciła chłopakowi jego żelastwo i ruszyła pierwsza prowadząc. - Ruszaj ten zadek. - Patrzcie jeszcze mu rozkazywała!
Naevę obróciła się mając nadzieję, że chłopak za nimi nie pójdzie, jednak się przeliczyła, bo jej Pani czekała na chłopaka, a gdy ten ruszył się zaprowadziła go do miasta.

[zt x2]

Tu będzie post.

Anonymous - 19 Maj 2011, 11:28

Rose przyszła tu, ponieważ przyprowadziły ją tu nogi, na szczęście jej własne. Popatrzyła parę chwil na ładniutki piasek i fale Morza Łez, po czym siadła bezceremonialnie na piachu. Po chwili jednak zwaliła się na plecy i zaczęła turlać po piasku w tę i wewte, a uśmiech wsunął sie na jej twarz spychając z niej wyraz zamyślenia. Była ładna, słoneczna pogoda, więc dziewczyna przysunęła się bliżej morza i zdjęła buty, które rzuciła gdzieś na bok. Stopy, jak i końcówki włosów zamoczyły jej się wraz z nadchodzącą falą. Było świetnie, do szczęścia brakowało jej tylko ciasteczek.
Anonymous - 19 Maj 2011, 13:07

Kilka podwójnych salt, przewrotów oraz klasycznych flip-flopów wykonanych przez Harley mogłyby być ciekawym widowiskiem, gdyby nie to, że zwykle na koniec swoich popisów akrobatycznych zawsze stara się upewnić, czy przypadkiem ktoś nie zwraca na nią uwagi. Teraz również.
Jej miękkie, wręcz kocie kroki oraz odbicia skutecznie zagłuszał piasek. Gdyby tylko ubrała coś mniej rzucającego się w oczy od obcisłego, elastycznego kostiumu w czarno-czerwonym kolorze. Do tego jeszcze ta niespotykana czapka arlekina i biały kołnierzyk. Z jej wyglądu z pewnością nie można było wywnioskować, do jakiej rasy należy, gdyż nie posiadała prawie żadnej cechy typwej dla Cieni. Jedyne, co mogło coś zasugerować o jej randze to cztery znaki Karo wyhaftowane na piersi Harley.
Kiedy dziewczyna skończyła już swój popis, delikatnie odbiła się od piasku, po czym wylądowała idealnie na leżącej, czerwonowłosej dziewczynie. Oczywiście, jej skok był idealnie wyważony, tak, że nie dotykała kapelusznika nawet centymetrem swojego ciała, za to niewiele brakowało, by do tego doszło.
Śnieżnobiała twarz Harley z wyczernionymi, pełnymi ustami znajdowała się idealnie naprzeciwko twarzy Rose. Quinzel przechyliła głowę, wwiercając się wzrokiem w dziewczynę. Rose mogła zauważyć nietypowe, cyjanowe oczęta, które dla jej gatunku były wręcz niespotykane.
H. uśmiechnęła się, po czym teatralnym gestem odgarnęła jeden z rogów jej czapki, zakończony dzwoneczkiem, za plecy. Przejechała smukłą dłonią w białej rękawiczce po twarzy nożycorękiej, wybierając drogę osi symetrii.
- Witaj. Co robisz? - Spytała swoim nietypowym, dziecięcym głosem. Jej oddech, jak i całe jej ciało pachniało tuberozą. Większość osób nie miała aż tak wrażliwego powonienia, by wyczuć owy zapach, więc pytania, co jest źródłem owego kwiatowego zapachu otrzymywała jedynie okazjonalnie.
Przysunęła się nieco do Rose, dotykając klatką piersiową i jednym udem tych samych części ciała u Kalepusznika, po czym wyprężyła kręgosłup i odskoczyła.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group