Simon Quinn - 23 Listopad 2017, 00:13 Snajper miał o tyle łatwiej, że nie słyszał niczyich krzyków, więc nie rodziły się w jego sumieniu żadne dylematy moralne. Prosta decyzja - przeć przed siebie, konsekwentnie, dopóki jest to wykonalne i nie grozi zbyt otwarcie poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Simon uparcie podążał w głąb tunelu, w niemal zupełnej ciszy, zakłócanej jedynie poruszeniami kościanych, cierpiących na światłowstręt pająków.
Pojawienie się ptasich piór podniosło Simona nieco na duchu. Zaczynał się już, bądź co bądź, delikatnie dziwić - tunel zdawał się prowadzić setki metrów naprzód, nic sobie nie robiąc z pozornego braku jakiegokolwiek sensu w takim rozwiązaniu. Quinn ostrożnie uwolnił jedną z papużych sterówek z pajęczyny i przyjrzał się jej w zielonkawym świetle - porządny trop, ale o wiele za mało by pomyśleć o powrocie do baru. Mieląc w zębach przekleństwo, snajper podjął wędrówkę, chowając pióro do kieszeni płaszcza. Glowstick pomagał mu bardzo, ujawniając w ciemności kontury podejrzanych dziur w strukturze tunelu - można by odnieść wrażenie, że znalazł się we wnętrzu gomółki sera szwajcarskiego. Ostrożnie stawiając kroki, Simon posuwał się naprzód.Anonymous - 24 Listopad 2017, 02:19 Scarlet siedziała w pokoju przez chwilę nie wiedząc co dalej. Nagle w kącie pokoju dostrzegła coś, jakby niewielki błysk światła. Zbliżyła się do tajemniczego obiektu i postanowiła go zbadać. Okazał się on być monetą na łańcuszku. Moneta przedstawiała czaszkę i bliżej nieokreślone dla dziewczyny znaczki. Jakieś zawijasy symbolizujące może fale. Znalezisko nie przypadło jej do gustu jako biżuteria, jednak postanowiła schować je do kieszeni, jako dowód, że cokolwiek na misji zrobiła i ofiara Simona nie poszła na marne.
Już miała opuścić pokój, gdy usłyszała jakieś szmery dobiegające zza drzwi. “Cholera, ktoś tam jest” pomyślała nerwowo. Ponownie dobyła swój miecz wycofując się nieco na środek pokoju. Chciała być pewna, że będzie miała wystarczająco dużo przestrzeni wokół, gdyby doszło do walki. Najgorsze było, że najpewniej miała do czynienia z dwoma przeciwnikami. Może i była wyprawiona w boju, jednak o wiele bardziej była skuteczna w cichym wykańczaniu pojedynczych obiektów. W lewej ręce wylądowała miotła, w końcu mogła być bardzo skuteczną bronią, biorąc pod uwagę jej kwasowe właściwości. Co prawda nie potrafiła walczyć na dwie ręce, jednak miotła zda się pewnie na jedno uderzenie lub rzut.
Przyjęła bojową pozycję oczekując nieoczekiwanych gości.Vyron - 24 Listopad 2017, 18:52 Słysząc jak przedstawia się właściciel puchatego ogona wyglądającego bardziej na przyrodzenie osławionego Yeti niż klasyczny koci ogon, arystokrata ledwo powstrzymał parsknięcie. Nie mógł aż tak bezecnie wyśmiać swojego, było nie było, pomocnika. Lord? Dachowiec Lordem? Wolne żarty. Tytułowanie go „lordem” było dla Vyrona równie kuriozalne i paradne co nazywanie przypadkowego kloszarda czy menela Jaśnie Panem. Jaśnie Pan Kloszard. Car Śmietników i Wysypisk. Władca Skupu Metali i Wielki Książę Przydrożnych Chaszczy. Jakby tego było mało, ze słów „Mruczka” wynikało, że ma on na nazwisko Pan. Oczyma wyobraźni, nasz nieco uprzedzony do innych ras arystokrata, już widział „miot” Pana Puśka Łasidupki i Pani Puśki Łasidupkowej. Miał nadzieję, że pierwszemu samczykowi z miotu dadzą na imię Baron. Będzie mógł się wtedy dzieciak przedstawiać Lord Baron Pan, co będzie tyleż śmieszne co głupie.
Skończył snuć swoje rozważania nad imionami dla potomków Lorda Puśka Pana, nie wiedzieć czemu nazwanego przez niego „Łasidupką”, widząc jego nietypowe zachowanie.
- Spokojnie, nie płosz się Lordzie Puśku – pomyślał zdejmując z dłoni rękawiczki aby sprawdzić jedną rzecz nim wejdzie do pokoju
Spojrzał na swoje paznokcie, na których naklejone były małe kryształy barwy pośredniej między szmaragdem a oliwinem. Stwierdziwszy, że te znajdują się na palcach, ponownie złożył rękawiczki.- Chodźmy to sprawdzić. Zastanawiam się tylko, co za obmierzła istota chciałaby siedzieć razem z truchłem w jednym pokoju …
Wsunął rękę do woreczka z proszkiem i wziąwszy go trochę w dłoń, usypał z niego cienką linię tuż przy progu speluny. Na rękawicy zostało sporo drobinek, ale i one miały wkrótce zostać wykorzystane.
Jednak pewna myśl ciągle zaprzątała jego głowę nie dając mu spokoju.
- Tak w kwestii formalnej, powiedz Lordzie Puśku Panie, zdarza ci się czasem wylizywać ogon i jego szeroko rozumiane okolice? – zapytał w myślach i ruszył spokojnym, ostrożnym krokiem ku drzwiom pomieszczenia, z którego bił trupi smród.
Gdy był tuż koło nich, trochę proszku z rękawicy strzepnął w progu. Lepiej dmuchać na zimne.
W pokoju stała młoda dziewczyna. Dość ładna blondynka z białymi skrzydłami. Szkoda, że nie były to puchate anielskie skrzydełka, ale w końcu i albinotycznemu nietoperkowi wolno się zakochać i przekazać swoje geny, prawda? Dziewczyna wyglądałaby jeszcze milej i sympatyczniej, gdyby nie stała w pozycji bojowej z mieczem w jednym a miotła w drugim ręku. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
- Dzień dobry Szanowna Pani. Stolik dla dwóch osób proszę. – powiedział miłym, łagodnym i aksamitnym głosem wchodząc do środka i szybko omiatając wzrokiem pomieszczenie - O, widzę, że bar wraca do życia. Bardzo dobrze. Poprosimy zatem dwa kufelki piwa i śledzika z beczki. Takiego jak dawniej. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy w sprzątaniu? - na wszelki wypadek położył dłoń na pałaszu.
Stanął przy wejściu do dziwnego tunelu i delikatnym ruchem, tuż przy wejściu do wnętrza, strzepnął resztki kryształowego piasku z rękawicy.
Nie widział potrzeby by napadać dziewczynę, ale wolał być gotowy, gdyby Skrzydlatej Pannie coś odbiło.Czarnozęby - 24 Listopad 2017, 20:14
TEAM MORIA
Simon po bliższym przyjrzeniu się znalezionemu, kolorowemu przedmiotowi, mógł odkryć, że to nie jest sterówka, a zwykłe piórko pokrywowe, miało jednak dość spore rozmiary jak na zwykłą papugę. Podobnie jak odcisk papuziej stopy.
Gdy szedł dalej, pajęczyn ubywało, zrobiło się też cieplej. Pająków nie było już widać, ani nawet słychać. Musiał wejść naprawdę głęboko w tunel. Co dziwniejsze. Mogło mu się wydawać, ze wcale przez ten czas nie schodził w dół, a piął się pod górę. Gdyby upuścił cokolwiek, zobaczyłby, że stoczy się nie przed, a za niego. A raczej, poleci całkiem do góry. Włosy snajpera oraz wszelkie luźne elementy jego ubioru oraz broń, przewieszona przez ramię, zdawały się uciekać w górę. Ale czy na pewno tak było? Może to snajper nagle znalazł się na suficie tunelu i nawet tego nie zauważył? Szedł teraz pod górkę, a na końcu tunelu znajdowało się...światło? Czy to możliwe? Może lepiej wrócić się po towarzyszkę, a może lepiej zbadać teren?
TEAM SCR
Przytaknął głową i ruszył za towarzyszem do pokoju. Nie komentował tego, że Upiorny rozsypywał te kryształki, nie znał do końca jego mocy, ale ufał mu. Musiał, bo inaczej ta misja nie będzie zbyt udana, a przecież obu na tym zależało.
Słysząc jego pytanie zaśmiał się - ohohoho ... ja nie wiem czy chcę odpowiadać na to pytanie. Wstydzę się- powiedział znów zakrywając sobie usta maski. No nie będzie odpowiadał na coś takiego. Bez przesady no! To jego prywatne sprawy. Gdyby nie fakt iż słyszał sporo to swoim kompanie to by mu się czymś odgryzł, ale wolał nie ryzykować. On mógł go nawet ukatrupić za samo pyskowanie.
Przyglądał się uważnie dziewczynie. Oczy miał zmrużone, choć nie mógł tego wiedzieć. Zaczął oglądać wejście do tunelu. Zauważył pająki i skrzywił się, słysząc jakie dźwięki wydają. Otworzył szerzej oczy i postawił wysoko uszy, gdy usłyszał co Vyron mówi do kobiety - proszę, pana nie chcę przeszkadzać, ale to chyba nie jest pracownica tego miejsca - zauważył. Z tego co słyszał nikt nie chciał już prowadzić tego baru. Podobno tu straszyło i nikt nie chciał ryzykować, że nie będzie miał klienteli.
Wszystkie informacje przekazywał oczywiście w myślach.
Simon Quinn - 25 Listopad 2017, 17:13 Simon otarł czoło wierzchem dłoni, biorąc głębszy wdech. Pożegnanie z pająkami poprawiło mu nastrój - nic a nic nie tęsknił za stworkami, które mogły w każdej chwili rzucić się na niego i ogryźć go do białych kości, jak kraby.
Chwilowy przystanek pozwolił mu zastanowić się głębiej nad własnym położeniem i Quinn dostrzegł, że rzeczywiście działo się w tym temacie coś niezwykłego. Obejrzał się przez ramię, próbując przypomnieć sobie, kiedy tunel zaczął iść w górę zamiast konsekwentnie spadać, ale nie zdołał sobie tego uzasadnić.
- Co, do... - mruknął, zauważając nagle że zawieszony na pasie karabin ciąży mu tak, jak gdyby on, Simon, został nagle podwieszony za stopy u sufitu. Wrażenie było bardziej dziwne niż niepokojące, i zafascynowany Quinn poświęcił chwilę na obserwację osobliwego zjawiska; nie miał dość miejsca, by podskoczyć, ale wyjął z kieszeni paczkę papierosów, wybrałł jedną z fajek i upuścił ją przed sobą, żeby się przekonać, co też grawitacja z nią uczyni.
Budującym spostrzeżeniem okazało się światło, połyskujące nieco z przodu, na - być może - upragnionym końcu tunelu. Simon westchnął głęboko, po raz kolejny rozważając opcje. Wariant "naprzód" przeważył - wciąż niezadowalającym wynikiem byłby powrót do partnerki z wiadomością, że tam dalej coś się świeci. Quinn ruszył raźno przed siebie, nadal uważając na wszelkie nierówności terenu i możliwe niebezpieczeństwa. Fakt, że telefony i krótkofalówki były w Szkarłatnej Otchłani nie bardziej użyteczne w zakresie komunikacji niż gomółki sera, nie pierwszy raz dawał się we znaki, ale Simon nie dawał się zniechęcić niedogodnościom.Anonymous - 26 Listopad 2017, 02:14 Do pomieszczenia wkroczyło dwóch mężczyzn, co Scarlet oceniła po ich posturze, bowiem oni sami nosili maski. Chociaż co do kota z różowymi loczkami nie była pewna. Co prawda budowę miał męską, ale diabły wiedzą czym tak właściwie jest. Wyglądali dość podejrzanie, czyżby również ruszyli na poszukiwanie piratów?
Wysłuchała grzecznie mężczyzny w złotej masce. Zastanawiała się czy z niej kpi czy może ma tak skrzywione poczucie humoru. Normalnie za coś takiego już by rzuciła się do gardła, jednak nie mogła lekceważyć ich przewagi. Aktualnie chciała wyjść stąd jak najszybciej i bezkonfliktowo.
- Musiał mnie Pan z kimś pomylić - odparła utrzymując grzecznościowy ton - niestety nie prowadzę tego przybytku, a również jestem klientką. Cóż mogę rzec, z pewnością nie polecam tego miejsca na randkę w ciemno, mój partner niezbyt dobrze skończył - wzruszyła ramionami.
Spojrzała szybko na gnijącego trupa, który znajdował się obok niej.
- Oczywiście nie mówię o tym jegomościu - spojrzała wymownie na truchło - gustuję… W świeższych okazach.
Jeszcze jej brakowało, żeby nieznajomi wzięli ją za nekrofilkę. Miała swoje skrzywienia, jednak trupy były dla niej całkowicie nudne, a właściwie każda jej “zabawa” kończyła się wraz ze śmiercią niedoszłego partnera.
Widząc, że na razie obcy nie mają zamiaru atakować, odłożyła miotłę i opuściła broń, jednak nie schowała jej. Chciała w ten sposób okazać, że nie posiada wrogich intencji.
- Niestety chyba przyjdzie Państwu obsłużyć się samodzielnie. A teraz Panowie - powiedziała nieco niepewnie spoglądając na Puśka - pozwólcie, że opuszczę to miejsce, jakoś odechciało mi się tu przebywać.
Nie ruszyła się ona jeszcze, ponieważ czekała na jakieś przyzwolenie ze strony nieznajomych, nie chciała ryzykować, że nagle zmienią zdanie i dźgną ją w plecy lub co gorsza ujawnią swoje prawdziwe plany co do niej. W ostateczności była gotowa stoczyć krwawą batalię, byleby się stąd wydostać, jednak wolała na razie nie podejmować pochopnych kroków.Vyron - 26 Listopad 2017, 09:28 Słysząc w głowie myślowy przekaz Pedalskiego Padyszacha Śmietników, Arystokrata aż zgrzytnął zębami. Miał wrażenie, że najgłupszy z jego koni, bije Puśka intelektem na głowę. Geniusz, cholera jasna, prawdziwy tuz intelektu. Co ty nie powiesz? Jak się domyśliłeś? – posłał odpowiedź w myślach.
Jakim debilem trzeba być, by nie pojąć prostego manewru będącego odwróceniem uwagi i próba wyrównania szans? Sytuacja, którą zastali była przecież jasna. Na środku pokoju stała panna, która w jednej ręce trzymała obnażoną broń a w drugiej miotłę. Broń w jej dłoni była zbyt dobrze utrzymana by uznać, że dziewczyna traktuje ją jako rożen na zające czy drób. Niebrzydka dziewoja była zatem gotowa do walki. Oni wchodzili do pokoju. Byli w przejściu, zatem ich możliwość manewru była ograniczona przez ościeżnicę i drzwi. By dobyć broni sprawnym ruchem każdy szermierz musi mieć odrobinę więcej miejsca. Trzeba było zatem zdobyć to miejsce, nie narażając się od razu na sztych w pierś.
Zagryzł zęby w niemej złości. Czemu to właśnie On musi pracować z debilem?
Nie opuściła miecza ani miotły. Cały czas jest gotowa do walki. Ciężko zorientować się, na której nodze opiera większość ciężaru ciała. Nadgarstek prosty. Umie używać broni. Ręka z mieczem jest dominująca. Dziewczyna jest praworęczna. Skrzydła podobne do nietoperzowych wskazują na Opętańca. Prawdopodobnie Nocna Mgła, ale pewności nie ma. – myślami przekazywał swoje obserwacje Puśkowi ciekawe czy, ten również coś wyczytał z postawy dziewczyny?
Uśmiechnął się pod maską. Lubił takie słowne, kurtuazyjne przepychanki.
- Niezbyt dobrze skończył powiada Pani? A cóż się z nim stało? Gdzież on jest? – zapytał odsuwając się nieco od ciemnego korytarza i dziewczyny zatem droga do tunelu wydaje się być wolna - Pani wybaczy, ale niestety nie możemy tego uczynić. To paskudna speluna, a i okolica pełna jest równie paskudnych osobników. Zapewniam, że nie chcemy zrobić Pani krzywdy. Aby rozwiać obawy nadmienię, że choć jest Pani piękna, nie zwykłem dobierać się do dam przemocą, a mój towarzysz … cóż, on chyba woli innego rodzaju rozrywki. Proszę opuścić i schować broń. – jego ton wskazywał na to, że faktycznie nie ma zamiaru jaj krzywdzić. Nie dobył nawet broni.
- Proszę powiedzieć, co sprowadza tak piękną młodą Damę do takiej speluny, gdzie za odświeżacz powietrza służy nieboszczyk?
Jeśli dziewczyna przekroczy próg pokoju lub wejdzie do tunelu, Viridian użyje mocy i zamieni wysypany wcześniej kryształowy proszek w sterczące z ziemi igły, które przebiją dziewczynę na wylot, tak by jej nie zabić, ale zadać jak największy ból. Gdyby przebita dziewczyna chciała zamienić się w mgłę, kryształy otoczą ją zamykając się w koło i tworząc „pojemnik”.
Jeśli dziewczyna będzie chciała wyprowadzić atak, Viridian będzie się starał zablokować go odbiciem w chwili dobywania swojej broni. Uderzenie skierowane będzie w część głowni, gdzie moc łączy się ze sztychem w ten sposób, by skierować podrzut broni na godzinę 11:00. Uwaga na nadgarstek.
Jeśli dziewczyna rzuci miotłą Viridian będzie się starał uchylić, ale do chwili aż dziewczyna nie zaatakuje mieczem lub inna bronią białą nie dobędzie swojej broni.Czarnozęby - 4 Grudzień 2017, 17:23
Gdy Snajper upuścił fajkę, ta poleciała w górę i wylądowała na suficie. Czyli faktycznie był do góry nogami. Ale nie odczuwał żadnych zawrotów głowy, które były by wywołane zbyt wielkim napływem krwi do mózgu. Gdy szedł to też nic nie ciągnęło go w "górę". Poza tym, że jego sprzęt i włosy poddawały się grawitacji, to mógł zupełnie normalnie iść.
Im bliżej był owego światełka na końcu tunelu, tym pojawiało się znów więcej pajęczyn. Pokrywały ściany, ale nie torowały drogi. Więc o ile nie będzie się ocierał o ściany, nie powinien mieć problemu z przejściem. Te pajęczyny jednak nie łapały światła tak jak te wcześniejsze, a pająki były czarne, z krwisto czerwonymi ślepiami. Te nie wyglądały już tak uroczo i niegroźnie jak te poprzednie. Może lepiej na nie uważać? Nie uciekały też przed światłem. Tylko przystawały, badając swoją okolicę swoimi kościanymi odnóżami. Jakby szukały kto zakłóca im ich spokój. Przez te paskudy, tunel zrobił się ciaśniejszy, a może wystarczy je olać i iść prosto? A może lepiej unikać ich odnóży?
Mógł też zobaczyć już co znajdowało się na końcu tunelu. Czy to była...biblioteka?
Kotuś wywrócił oczami. Serio musiał pracować z takim bufonem? Jak on nie lubił Arystokracji. Kij z tym, że dla jednego pracował, nie oznaczało to jednak, że musi ich lubić. Miał swoje powody no i dostawał za to kasę. Nic więcej nie było mu potrzeba.
Wysłuchał uważnie obserwacji swojego towarzysza na temat kobiety. Przytaknął mu w myślach - do tego ma zranione palce w lewej dłoni - dodał jeszcze. To była przydatna obserwacja -do tego unosi się tu dość niebezpieczny toksyczny zapach. Jest delikatny i przysłonięty zapachem rozkładu, jednak zdecydowanie trzeba uważać na to co tu się dotyka - powiedział jeszcze, poruszając swoim puchatym ogonem.
Zaczął przechadzać się po pokoju, oglądając wszystko. Nie schował swojej broni, ale wyglądało na to, że używał jej zamiast kija, do tykania wszystkiego co się napatoczy. Podszedł nawet do trupa i zaczął go oglądać, odciągając ostrzem jego ubrania. Nie wyglądał jednak jakby szukał czegoś konkretnego. Zajrzał też do tunelu, przyglądał się pająkom i pajęczynom, po czym wrócił do oględzin pokoju. Cały czas jednak czujnie przyglądał się pozostałej dwójce, ale nie blokował żadnej drogi ucieczki. Po prostu sobie spacerował jakby nigdy nic. Jego zapach rozprzestrzeniał się po pomieszczeniu, zakrywając smród zwłok, przez co o wiele przyjemniej się tam stało. Ale czy coś robił czy nie, to już była inna sprawa -więcej dziwnego zapachu pochodzi z tego tunelu, do tego kobieta przed chwilą tam była, razem z kimś, ale nie wiem gdzie ten ktoś się podział - przekazał towarzyszowi. Nie zareagował na wcześniejszą zaczepkę z jego strony. I też przez cały czas się nie odzywał. Czyżby nie umiał normalnie mówić?
Nic nie robił jednak bez rozkazu. To Vyron tu rządzi i nie ulegało to żadnej dyskusji.
Simon Quinn - 7 Grudzień 2017, 22:58 Nie marnując więcej czasu na zachwycanie się grawitacyjną osobliwością, Simon posuwał się do przodu, aż do miejsca z którego mógł dojrzeć pomieszczenie na końcu tunelu. Sokoli wzrok pozwalał mu dostrzec coś na kształt biblioteki, regały, książki... Niewątpliwie interesujące, nawet jeśli nie budzące skojarzeń z piratami. Jakby na to nie patrzeć, kościane pająki też nieszczególnie się kojarzyły z korsarzami.
Simon obrzucił czarne pajęczaki niechętnym spojrzeniem. Wydawały się znacznie mniej strachliwe od swoich jaśniejszych kumpli, co nie było snajperowi na rękę. Po minucie zastanowienia schował pistolet do kabury - nadal nie w smak mu było zdradzać swoją obecność hukiem wystrzału - i wyjął nóż. Nie był to jakiś tam zwyczajny nóż, ale sowiecki model NRS-2, z którego rękojeści można było oddać pojedynczy strzał. Quinn jednak, konsekwentnie unikający strzelania, a i niezbyt zachęcony perspektywą przedzierania się przez stadko pająków, postanowił wypróbować coś jeszcze - wyjął kolejnego papierosa z paczki i tym razem odpalił go przy pomocy zapalniczki, odłożywszy glowstick na ziemię, podłoże, sufit, czy jaka cholera. Zaciągnął się niespiesznie i pozwolił dymowi popłynąć naprzód, w stronę pajęczaków. Dystans między człowiekiem a czarnymi przytulaskami był wystarczająco duży, by on zdążył rzucić się do tyłu, w razie gdyby pająki pod wpływem nikotyny wpadły w nagły szał - taką przynajmniej miał nadzieję. Najbardziej jednak liczył na to, że tytoń je otępi, jeśli nawet nie zmusi do ucieczki.
- No dalej, wy małe, czarne paskudy - mruknął Simon, wydmuchując kolejną chmurę dymu; koniec papierosa jarzył się w półmroku tunelu. - Już mi stąd. Sio.Anonymous - 31 Grudzień 2017, 17:53 Jednak nie wywinie się tak łatwo. Właściwie na co ona w ogóle liczyła. Wiadomym było, że przybyli nie mają wobec Scarlet zbyt przyjaznych zamiarów.
Nie miała szans na ucieczkę, biorąc pod uwagę pozycje jej potencjalnych przeciwników, więc postanowiła ciągnąć z nimi bezsensowny dialog.
- Poszedł pozwiedzać i jeszcze nie wrócił - wzruszyła ramionami - i chyba już nie wróci- dodała o wiele chłodniejszym tonem.
Chociaż miotły już dawno się pozbyła, nie miała najmniejszego zamiaru chować miecza.
- Cóż, być może, jednak jakże naiwna bym była, gdybym uwierzyła panu na słowo. Po prostu musi pan założyć, że póki ma broń nie jest wymierzona w pańską twarz, nie mam złych zamiarów - nie liczyła na to, że Vyron jej zaufa, skoro sama mu nie ufała.
Przypomniała sobie o czymś istotnym. Miała ze sobą krzyż zwiadowczy. Dzięki niemu mogła uciec gdyby sytuacja stała się nie za ciekawa. Co prawda chciała się posunąć do tego w ostateczności, biorąc pod uwagę, że ostatnio używała sporo jego mocy, a jej organizm niezbyt dobrze znosił teleportacje. Powolnym ruchem sięgnęła lewą ręką do kieszeni jej jeansów i wyjęła z niej krzyż, jednak w taki sposób, aby nieznajomi nie dostrzegli co trzyma, po czym owinęła sznureczek, na którym wisiał, nieco poniżej nadgarstka, żeby jej rękaw doszczętnie go zasłaniał. W odpowiedzi na następne pytanie postanowiła wykorzystać swój wygląd gimnazjalistki.
- Żadna ze mnie dama czy pani. A co mnie tu sprowadziło? Zwykła szczenięca ciekawość. A opuszczone i zakazane miejsca szczególnie przyciągają. Więc co pan na to, że ja udam, że mnie tu nie było i sobie spokojnie pójdę, a pan nie nakabluje na mnie rodzicom - kłamała jak z nut.
Na koniec uśmiechnęła się uroczo, chociaż jak to w jej przypadku zwykle bywało, każdy jej uśmiech niósł ze sobą coś niepokojącego.
Mając nadzieję, że Vyron i jego towarzysz łykną jej kłamstewko, czekała wciąż nie zmieniając pozycji.Vyron - 11 Styczeń 2018, 02:13 Kiedy żyje się pięćset lat, można zaobserwować lub nauczyć się wielu ciekawych rzeczy. Jedną z nich, dla przykładu, jest to, że istoty, które nie są naprawdę silne ani naprawdę słabe, naprawdę sprytne ani naprawdę głupie umierają jako pierwsze. Cóż, ta zakrawająca na truizm obserwacja, w rzeczy samej truizmem nie była, albowiem można było ją dwojako tłumaczyć. Możliwe, że działo się tak z powodu, że tchórze i głupcy zazwyczaj nie wyściubiali nosa poza znane sobie tereny a siłacze i geniusze otaczali się gromadą zapatrzonych w nich istot, które można było użyć jako mięso armatnie lub dla odwrócenia uwagi. Cóż, w końcu jak to mawiano w Świecie Ludzi „i Herakles dupa kiedy ludzi kupa”. Jednak było coś jeszcze, coś co wynikało z samej natury i praw przyrody. Po prostu, średniaków rodziło się zawsze najwięcej, dlatego odsetek ich śmiertelności był tak wysoki.
Dziewczyna była właśnie takim średniakiem. Mogła dobrze robić mieczem i być prawdziwym rębajłą, ale jej intelekt, sposób rozumowania i metodyka działania w oczach Arystokraty pozostawiały sporo do życzenia. Viridian uśmiechnął się pod maską
- Ach, powiadasz Panienko, że poszedł pozwiedzać? – powiedział z bardzo delikatną nutą sztucznego rozbawienia w głosie - A cóż konkretnie chciał TU znaleźć? Magazyn rumu? Skarb kapitana Kidd’a? – zaakcentował słowo „tu” i wykonał krótki ruch dłonią na wysokości piersi jakby prezentował pomieszczenie i tunel - To doprawdy, niezwykle interesujące miejsce.
Nieco nudziła i męczyła go rozmowa z Dziewczyną. Najchętniej przyłożył by jej w twarz tak by straciła przytomność albo, zważywszy na skrzydła, przyszpilił niczym motyla lub chrząszcza do jakiejś ściany czy podłogi, ale na tej pustyni intelektualnej każda odmiana cieszy, nawet jeśli prowadzi się dysputę z kimś intelektualnie upośledzonym.
Viridian odnotował ruch, który dziewczyna zrobiła w chwili gdy sięgała do kieszeni.
Ogłusz ją. Teraz. – pomyślał patrząc zza maski dłoń dziewczyny, która wykonywała jakieś delikatne ruchy a następnie na Dachowca.
Niby mógłby ją teraz przebić kryształami albo kazać wyjąć rękę z kieszeni, ale nie chciał jaj płoszyć.
Dziewczyna opuściła broń, Pusiek stał w dogodnej pozycji do zadania ciosu, był relatywnie szybki i sprawny, skoro uczestniczył w całej akcji, to zapewne nie był pierwszym lepszym przybłędą ze śmietnika, a to czyniło z niego, w danej chwili dobre i użyteczne narzędzie.
Postanowił pociągnąć rozmowę jeszcze przez chwilę. Miał nadzieję, że Pusiek wykona polecenie szybko i sprawnie.
- Rozumiem, że żadna z ciebie dama ani pani, ale wybitnie niegrzecznym byłoby zwracać się do młodej dziewczyny zwrotem „babo”, „dziewczyno”, „dziewko” albo „dziewucho”. Można niby zwracać się w formie „Ty”, ale na tę aktualnie nie chcę przechodzić. Zostańmy zatem chwilowo przy Panience, bo na wdowę nie wyglądasz, Młoda Damo. – powiedział swoim miłym głosem - Wdzięczny ci jestem niezmiernie, że nie mierzysz mi mieczem w twarz Panienko. Co do tego, że spokojnie sobie pójdziesz, to przystałbym na tę prośbę, ale w danym momencie nie mogę. Muszę bowiem wiedzieć, gdzie jest Twój towarzysz. Proponuję zatem układ, poczekasz z nami Panienko jeszcze przez jakiś czas, mam nadzieję niezbyt długi czas, a ja nawet słowa nie pisnę twoim rodzicom.
Nie dodał „Kimkolwiek oni są i gdziekolwiek żyją”, bo to chyba było oczywiste.Czarnozęby - 11 Styczeń 2018, 14:50
Snajper chyba zapomniał, że grawitacja działa tutaj trochę inaczej i to co dla niego było podłogą, mogło być da kogoś innego sufitem. Broń w kaburze była bezpieczna, w końcu nie była tam luzem. Nie można jednak tego samego powiedzieć o glowsticku, który raczej nie chciał współpracować i oda razu, gdy został wypuszczony z ręki, pofrunął w górę...a może w dół? No zależy za co uznajemy to do czego aktualne były przyczepione stopy Simona. Jaskinia jednak nie była jakaś specjalnie wielka, więc może jak odpowiednio wyciągnie rękę to sięgnie do swojego źródła światła? Ale czy było mu jeszcze potrzebne? Przecież jeszcze tylko kilka kroków i będzie w dobrze oświetlonym pomieszczeniu.
Pomysł z papierosem był całkiem dobry. Pająki, gdy tylko dym papierosowy do nich dotarł, od razy wszystkie...posnęły. Wydały z siebie dziwny dźwięk, zwinęły w kulki i pospadały. Teraz nad głową Simona piętrzyły się czarne ciałka dziwacznych pajęczaków. Niezbyt przyjemny widok, ale przynajmniej droga do dziwnej biblioteki stanęła otworem, wystarczyło tylko usunąć dziwne pajęczyny, jednak nie było ich jakoś specjalnie wiele.
Jeśli zdecydował się wejść do pomieszczenia, nagle cała grawitacja miała znów sens. Broń nie zwisała dziwnie do góry, a opadła luźno na jego plecy, włosy nie stały mu dęba. Gdyby upuścił jakiś przedmiot, przekonałby się, że wylądowałby pod jego nogami. Wszystko wróciło do normy, choć świat nie wykonał żadnego dziwnego obrotu.
Przed jego oczami ukazała się sporych rozmiarów biblioteka, coś jak...wielki labirynt stworzony z regałów na książki. Nie było widać drugiej ściany. Książki były chyba we wszystkich możliwych językach, na wszystkie możliwe tematy, a może i nie? Pewnie znalazło by się coś czego tutaj nie ma. Simon mógł jednak zobaczyć tu też tomiszcza ze Świata Ludzi, na temat technologii czy komputerów. Widać mieli taką wiedzę, ale czy ją rozumieli to inna historia.
Czy Snajper podejmie się samodzielnemu przeszukaniu pomieszczenia? A może wróci się po swoją towarzyszkę? Która opcja będzie teraz najlepsza?
Pusiek przechadzał się po pokoju jakby nigdy nic. Przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Obserwował zza maski skrzydlatą, jednak nie mogła tego zauważyć. Poruszał delikatnie swoim puchatym ogonem. Gdy już zwiedził chyba całe pomieszczenie, nawet złapał jakąś interesującą, niebieską jaszczurkę, starał się być cały czas za kobietą, jednak starał się to robić tak, by nie czuła się zagrożona. Ot sobie spacerował.
Zacisnął mocniej palce na jednym ze sztyletów, gdy usłyszał polecenie. Poczekał jednak jeszcze moment, gdy Upiorny ją zagada. Zbliżył się do niej nieznacznie, tak, że jego kocie łapy nie wydały nawet najmniejszego szmeru i nagle sprawnie wykonał ruch i celując rękojeścią jej głowy, by ją ogłuszyć. O ile oczywiście nie wykonała żadnego uniku. Pusiek może i był w dogodnej pozycji, jednak nie znał do końca jej umiejętności bojowych, nie mógł jej ignorować, dlatego też sięgnął jednocześnie po drugi nóż, którym w razie czego będzie mógł się bronić.
Simon Quinn - 16 Styczeń 2018, 11:24 Simon pozwolił sobie na lekki uśmiech triumfu, w równym stopniu zaskoczony co zadowolony z efektu. Kiedy wszystko zawodzi, jest jeszcze nikotyna. Nie chcąc marnować czasu - nie mógł mieć pewności ile potrwa drzemka pająków - spróbował sięgnąć po upuszczony glowstick, sięgając do miejsca gdzie dotknął skały. Światło nie było mu już potrzebne, ale wolał nie pozostawiać za sobą zbyt wyraźnych śladów.
W następnej chwili trochę złamał to postanowienie, bo, prześliznąwszy się pod stertą pająków, zgasł papierosa o skalną ścianę. Palenie w bibliotece musiało być czymś niestosownym niezależnie od świata, poza tym stanowiło kolejną, nazbyt wyraźną wskazówkę co do położenia zwiadowcy. Quinn ostrożnie usunął dzielące go od pomieszczenia pajęczyny i przelazł przez otwór, by znaleźć się w pokaźnych rozmiarów bibliotece.
Grawitacja wreszcie wróciła do normy, co Simon powitał z ulgą. Otarł czoło wierzchem dłoni i rozejrzał się, prześlizgując się wzrokiem po wypchanych książkami regałach. Regały zdawały się tworzyć prawdziwy labirynt, a trudno było się spodziewać wskazujących drogę do wyjścia strzałek na podłodze. Rozważywszy swoje opcje, Quinn zdecydował jednak, że stanowczo nie ma ochoty na przedzieranie się z powrotem przez tunel, pająki czy nie. Pozostało mu przyjrzeć się zawartości biblioteki.
W swoim czasie Simon spędził wiele dni na pochłanianiu tuzinów i tuzinów książek, jakie udostępnił mu jego ówczesny opiekun, mimo tego taka ilość woluminów była przytłaczająca nawet dla niego. Rozpoznawał pojedyncze tytuły, chociaż większość pozostawała dla niego zupełną zagadką, zwłaszcza, że reprezentowały najprzeróżniejsze języki i alfabety. Dostrzegł coś, co wyglądało na manuskrypt Beowulfa, wydanie Mistrza i Małgorzaty z trójkątami zamiast litery "a", jakiś podręcznik do programowania i wiele innych. Kręcąc głową z niedowierzaniem, Simon zagłębił się pomiędzy regały, ale nie bez środków ostrożności. Może i nie miał przy sobie nici Ariadny, ale miał przecież niezawodne papierosy. Co kilkanaście kroków zostawiał jeden za sobą, na podłodze, nie na środku przejścia, gdzie ktoś mógłby go łatwo zauważyć lub przypadkiem kopnąć, ale przy krawędziach regałów. Uważnie przyglądając się otoczeniu, powoli, ostrożnie, Quinn posuwał się w głąb biblioteki. Korzystając ze swojego zawodowego doświadczenia, uważał na ewentualne potykacze, przed każdym zakrętem sprawdzał też ostrożnie co się za nim kryje, zanim podjął wędrówkę.Anonymous - 3 Luty 2018, 00:49 Wkopała się w dość żałosną sytuację. A jej głupie kłamstwa wcale nie pomogły. Być może nawet pogorszyły sprawę. Mogła uciekać póki miała jeszcze okazję, a nie teraz użerać się z tym gościem.
- Nie kurwa, poszedł szukać One Piece - odparła sarkastycznie, nawet nie licząc, że Vyron zrozumie do czego nawiązuje, już nie siląc się na miły ton.
Na jej nieszczęście, przestała zwracać uwagę na towarzysza Arystokraty, który teraz swobodnie przemieszczał się po całym pokoju. Nawet nie zauważyła, kiedy ten znalazł się tuż za nią.
- Dobra, miło się gawędziło, jednak jakoś nie mam ochoty na tracenie czasu na tą jakże żałosną konwersację z tobą.
Mówiąc to, ścisnęła mocniej krzyż, chcąc się teleportować, jednak nie było dane jej tego dokonać. W ostatnim momencie zauważyła ruch Puśka, jednak było za późno by go uniknąć. Poczuła silny ból, a następnie wylądowała na podłodze. Uderzenie było na tyle silne i celne, że dziewczyna straciła przytomność.
Przez swoją nierozwagę była skazana na łaskę nieznajomych.Vyron - 11 Luty 2018, 21:41 - Dobra robota. Dziękuję. – powiedział Viridian do Puśka widząc jak dziewczyna pada na ziemię nieprzytomna.
Ta bezczelna dziewka, ta smarkata siusiara, ten parszywy pomiot parchatej ladacznicy i zaszczanego marynarza, śmiał zwrócić się do niego per „ty” i wytknąć że konwersacja jest żałosna?
Ty pierdolona ściero – pomyślał Viridian i zacisnął zęby ze złości.
Nagle narosła w nim chęć by podejść do leżącej, nieprzytomnej dziewczyny i obcasem swoich kurdybanowych butów wybić, a raczej wykopać, jej wszystkie zęby.
Powstrzymał się jednak. Katowanie nieprzytomnego było poniżej jego poziomu.
Podszedł do dziewczyny i obszukał ją dokładnie.
Skonfiskował broń, pomniejsze przedmioty i krzyż zwiadowcy, któremu przez chwilę się przyglądał.
- A to mała, zdradziecka świnka. – powiedział bardziej do siebie niż do Puśka - Zgaduję, że nie masz przy sobie kajdan ani wozu z koniem?
Humor nieco mu się poprawił. Miał już pewien plan.
Podszedł do gnijącego trupa i wyjętym z buta nożem odciął pas tkaniny, którą złożywszy na pół by nie prześwitywała, mocno przewiązał dziewczynie oczy. Tak na wszelki wypadek.
Wziął w palce nieco proszku i posypał nim leżącą pannicę, co do której miał żal, za to że tak chamsko się do niego odezwała. Cóż, na torturach wyjaśni dokładnie, czym jest ten „One Piece” czy jak tam się to zwało. Kto wie, może zorganizuje się po niego osobną wyprawę?
Wstał i skierował dłoń w stronę dziewczyny. Jej ciało zaczęło pokrywać się kryształem aby w końcu zostać w nim zatopione.
- Jej towarzysza wytropimy później. Jeśli to Nocna mgła, to nie chcę ryzykować tego że się ulotni przez przesłuchaniem.
Krzyżyk, na wszelki wypadek, zamknął także w kryształowej bańce, którą umieścił w wewnętrznej kieszeni.
- Weź proszę jej broń. – powiedział Puśkowi
Ten puchaty jegomość był całkiem użyteczny.
Powstrzymał tę mała jędzę przed planowaną ucieczką. Viridian postanowił wspomnieć Puśka i jego zasługi w stosownym raporcie. Kto wie, może dostanie jakiś bonus?
Odszedł na środek pomieszczenia i przez chwilę wpatrywał się w wyjście z groty.
- Nie podoba mi się to wyjście z jaskini. Poza tym, skoro jej towarzysz zniknął i już nie wróci, to niech spoczywa w pokoju. – powiedział dość jadowicie po czym skierował dłoń również na nie.
Stał tak przez chwilę, aż wejście zasłoniła gruba, szmaragdowo zielona ściana. Grube kryształowe kolce wbiły się najpierw w sklepienia a następnie rozrosły warstwowo tworząc swojego rodzaju barierę segmentową o różnej krystalizacji. Zapory nie dało się zatem tak po prostu wypchnąć ani rozbić młotem. Taką przynajmniej miał nadzieję.
- Bierzmy się zatem za nią.
Powiedziawszy to westchnął głęboko.
Z jego ciała zaczęły wychodzić kopie.
Jedna. Druga. Trzecia.
Trzech identycznie ubranych Vyronów podeszło do kryształowej trumny i uniosło ją z ziemi.
Wszyscy skierowali się do wyjścia.