To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Zamek

Anonymous - 31 Styczeń 2012, 22:57

- Brzmi ładnie... Jednakże, czy moglibyśmy omówić szczegóły... w innym miejscu? - z uporem wpatrywał się w kobietę, po której wyraźnie było widać, że i ona go zauważyła. Musiał jak najszybciej zniknąć jej znów z pola widzenia, nim ruszy w jego stronę. Gdyby nie całe to zlecenie, które zostało mu zaproponowane, już by go nie było. Miał wiec nadzieje, że nieznajomy nie będzie robił z tym kłopotu. W końcu to tylko zmiana miejsca, prawda? Czy miejsce ma dla niego jakieś znaczenie?
Oczekując odpowiedzi, przesunął się trochę w bok, tak by postać stojącego przed nim mężczyzny, zasłoniła jego niewielką osóbkę.
Nagle w jego głowie pojawiła się pewna... dość błaha myśl. A mianowicie to, jak cały bal widziałby ptak, lecący na tyle nisko, by widzieć dokładnie każdą istotę z osobna. Czy on, stojący pośród wykwintnie odzianych par, bawiących się przy akompaniamencie muzyków, wyróżniał się na tyle, by zatrzymać na nim wzrok? Jeśli tak, to czy od razu od niego przeskakuje się na kobietę, którą okradł?
Niedobrze, niedobrze....

Anonymous - 3 Luty 2012, 13:41

A niech to...
Miyuko ostatni raz spojrzała na złodziejaszka myśląc o swojej sakiewce. Może jej zawartość była mu o wiele bardziej potrzebna, niż jej. A może był to jakiś znak, ze w końcu powinna zaprzestać tej całej gry z ojcem. Zmarszczyła brwi widząc, jak chłopak stara się zejść jej z pola widzenia. Niech będzie. Nie mogła zmarnować całego dnia na ściganie tej istoty. Miała jeszcze kilka spraw do załatwienia, a czas nieubłaganie pędził. W Krainie ludzi słońce zapewne chyliło się już ku zachodowi. Musiała więc wracać, nim kompletnie zapadnie ciemność.
Obróciła się na piecie w stronę mostu, westchnęła cicho i pewnym krokiem ruszyła w drogę powrotną. Mijała bawiące się istoty, strażników... i każdego innego nie poświęcając im już ani chwili uwagi. Puściła też w niepamięć niedawne przybycie gospodarza, które wcześniej tak ją zajęło. Po prostu odeszła, równie szybko jak się pojawiła, nie pozostawiając po sobie nic, co ktoś mógłby zapamiętać. Zapewne nawet ci, którzy choć przez chwile zwrócili uwagę na tą wyróżniająca się dość kobietę, opuszczając bal i tak nie będą już o niej pamiętać. Nie musiała się wiec niczym martwić.
[z/t]

Cariati - 5 Luty 2012, 15:35

Nie powiedziałabym tego. Może bardzo się różnili, ale Savannah miała na swój sposób bardzo dziwny charakter. Na każdą okazję była kim innym, czasami była niemiła, arogancka, a czasami przyjacielska i hojna. Choć naprawdę cechuje ją cynizm, ale ukrywa tą złą stronę. Gdyby mogła chciałaby zamienić się z kimś duszami. Nie lubi siebie, głównie dlatego że ciągle kogoś okłamuje, a robi to świadomie. Raczej trudno się w tym połapać. Bliski kontakt z Arsene też peszył Marie, nie była do tego przyczajona. Rzadko kiedy z kimś m.in tańczyła, a dopiero rzadko kiedy z kimś rozmawiała. Co prawda nie należała do osób aspołecznych, po prostu nie miała okazji. Była pozytywnie nastawiona na przyjazne relacje, ale uwarzono ją za małą rozpuszczoną dziewczynkę.
Gdy Latarnik się uśmiechnął poczuła jak jej serce jeszcze mocniej bije. Ucieszyła się widząc że chłopczyk nie robi sobie nic z jej błędu, była wręcz oczarowana.
- Przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziała miłym głosem. Zrobiła kilka kroków i przestała patrzeć pod nogi. Niepewnie popatrzyła na partnera, jakby chciała ujrzeć jego duszę. Wpatrywała się w jego oczy, czując że nabiera rumieńców, przestała. Miała niemalże czerwone policzki, takie zabawy nie były dla niej.

Tyk - 7 Luty 2012, 20:40

Ze względu na zbyt długi czas trwania balu postanowiłem go zakończyć. Ma z tym związek również nieco prywatnych spraw. Może nawet przeważają te drugie. Mam nadzieję, że nikt nie będzie zasmucony, że kończę prawie u początku bo te kilka miesięcy, które minęło jest czasem zbyt długim. Oczywiście nikogo tutaj nie oskarżam, samemu zdarzyło mi się nie mieć czasu. Bal nie jest anulowany, a jedynie zakończony bez rozegrania jego głównej części. Możecie sami wymyślić co później się działo. Możecie uznać, że po tańcu tak się wszyscy upili, że nikt nie pamiętał co się stało. Wszystko jednak się wydarzyło, a jak ktoś chce nawet może sobie zostać w temacie. Inni nie muszą już jednak pisać z/t bo też jak to robić gdy połowa ich przeżyć zostanie opuszczona? Każdy kto nie ma zamiaru dłużej tu przebywać jest automatycznie odtematowany. Ot co.
Anastasia - 7 Marzec 2016, 15:00

Podróż do kolejnego miejsca zajęła jej więcej czasu niż początkowo przypuszczała. Nie użyła w tym celu Bursztynowego kompasu, trasę przeszła w większości sama, a wszystko dlatego, iż nauczona niedawno odbytą przygodą w Muszlowym zamku, była uprzedzona przed odwiedzinami kolejnego w stanie pozostawiającym wiele do życzenia. Zbaczała z drogi, gdy uznawała, że jakieś miejsce nada się idealnie do jej kuracji lub tym bardziej, jeśli wcześniej słyszała o możliwości zdobycia leczniczych ziółek czy innych pierdół, które mogła wykorzystać, aby sobie pomóc. Nie prosiła się już obcych, skoro mogła stać na własnych nogach, da sobie świetnie radę sama, prawda?
Żadna z metod jednak nie pozwalała na przywrócenie brakującej kości w ręce, przez co Anastasia powoli traciła wiarę w odzyskanie nad nią pełnej władzy. Ale sposób istnieć musiał. Prędzej, czy później go znajdzie, a jeśli jedynym wyjściem będzie odnalezienie tego cholerstwa, które ją ukradło – zrobi to.
Lecz jaki był powód wizyty w zamku? Bo przecież nie kolejna walka ze ślimakiem. Zmierzała do niego pokierowana pewnymi źródłami, które mówiły, iż znajdzie tu księgę szerzej przedstawiającą interesujące ją informacje o pewnej z ras Krainy Luster. Tak, oczywiście, mogła popytać… Ale kto by jej odpowiedział, gdyby nawet odrobinę się nie wysilała na bycie miłą? Ten sposób wydawał się być najrozsądniejszym, a jednocześnie ograniczającym kontakty z ludźmi do minimum. Poza tym szybciej uwierzy wiedzy przekazywanej pisemnie, niż plotkom zasłyszanym przez wścibską babę. Jak się okazywało, nie tylko wcześniej spotkany Simon czegoś tu szukał.
Okolica zamku bardzo jej przypadła do gustu. Stał raczej na uboczu, w części miasta, gdzie mało osób już uczęszczało, a przynajmniej tak jej się zdawało patrząc po pustych ulicach. I co najważniejsze – nie był otoczony morzem.
I tutaj pod okryciem niewidzialności, tak na wszelki wypadek, weszła ostrożnie do zamku starając się przy tym uczynić jak najmniej hałasu. Czy ktoś tu przebywał, mieszkał, zalęgł się? Dość już wyświadczania przysług, pora zabrać, co należy i nieco porozrabiać. Jak sądziła, Noritoshi list od niej otrzymał, przeczytał i był nieziemsko ucieszony! Tak częściowo prezentowała się relacja chowańca, resztę kotka dopowiedziała sobie sama, uznając, że za nią jednak tęsknić się powinno! Bo ona tęskniła do swojego szaleństwa.
Szybko przeszukiwała kolejne korytarze, komnaty, zwiedziła częściowo lochy, niechętnie tam pozostając przez wzgląd na dopadający do nosa odór i grzęznące w nieznanych jej brejach, buty. Udała się na najwyższe piętro po drodze oczyszczając przejście z setek zalegających tam pajęczyn, a także kurzu zalegającego na kolejnych drzwiach. Czuła, jak zaczynają piec ją od tego oczy, w gardle ślina coraz trudniej przepływa, a kaszel lada moment nie da jej spokoju. Potrzebowała świeżego powietrza, czemu ta przeklęta książka nie chce się dać odnaleźć?
- Nyah. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? – Mruknęła sama do siebie, a kroki przyspieszyły w poszukiwaniu pomieszczenia zagospodarowanego na bibliotekę. Wszak pod latarnią najciemniej.
Gdy już je odnalazła, okazało się, że trafienie tej właściwej nie będzie takie proste, bo i zbiór prezentował się dość pokaźnie. Oczy nie wiedziały na czym się skupić, książki dwoiły się i troiły, rosły w górę piętrami i w głąb pokoju niekończącymi się szeregami.
Podeszła do biurka na środku, przetarła palcami powierzchnię jego blatu, przeszukała drobne karteczki w nieładzie rozrzucone. Nic interesującego, nic, co by ułatwiało zadanie. Dopóki… Dopóki nie otworzyła dolnej szuflady. Ktoś jednak był na tyle mądrym, by zbiory posegregować, ułożyć alfabetycznie, a całość umieścić w spisie z oznaczeniem miejsc położenia.
Przejechała wzrokiem za tym jednym jedynym tytułem, jak zwykle natrafiając nań dopiero pod koniec listy. Ale to nie było już istotne, bo książka rzeczywiście grzecznie czekała na nią w regale. Lekko wysunięta, otarta ze śladów kurzu. Dlaczego? Czyżby to miało być wstępem do nowej, ciągnącej się za nią hmm przygody?
To była kolejna mało ważna rzecz. Upchnęła lekturę do Bezdennej sakwy i tym razem, szybko trafiając do wyjścia, ruszyła prosto do upragnionego celu. Straszku… Nyahahahaha!

zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group