To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukrowe Królestwo - Plac główny.

Kejko - 29 Sierpień 2013, 04:48

Irytacja to właśnie uczucie ogarniało Kejko kiedy błękit jej spojrzenia śledził poczynania białowłosej. Kotka sama nie wiedziała do końca, czym aż tak naraziła się jej ta pokręcona osóbka, że jej towarzystwo było w stanie tak na nią wpłynąć. Może to dlatego, że w sporej mierze obie dzieliły kocią naturę a jak to w wielu przypadka bywało między kocicami częściej jest znacznie bliżej do bójki niżeli do przyjaźni. Teraz jednak należało przerwać snucie tych wywodów, wszak to nie białowłosa stanowiła teraz potencjalnego przeciwnika a wszelkie żywe słodkie stworki włóczące się po Sali. Senna melodia niczym sieć miała za zadanie schwytać w swe nici jak najwięcej ofiar. Kiedy Kejko rozejrzała się po Sali wyglądało na to, że jej czar zadziała a przynajmniej na całkiem sporą część obecnych tu potworków. Przez to, że skupiona była na grze wiele szczegółów takich jak poruszający się stół, po prostu jej umknęło. W chwili kiedy przerwała grę i odłożyła swój instrument na miejsce jej wzrok powędrował ku Cieniowi. Dachowiec łatwo mógł zauważyć, że mimo koncertu jaki zafundował tu obecnym to Kruk nie tracił czujności. Niestety Kejko nie mogła powiedzieć tego o sobie, skoro nie udało jej się zauważyć chwilki kiedy to jeden z cukierniczych wyrobów postanowił bliżej poznać się z częścią ich grupy. Kotka była niezadowolona, w końcu i to stworzenie powinno teraz smacznie sobie spać albo chociaż wałczyć się niczym lunatyk po swym domostwie. Kotka odruchowo dobyła sztyletu jednak powstrzymała się z działaniem na, krótką chwilę chcąc sprawdzić czy jej pomoc w istocie okaże się w ogóle konieczną. Teraz pozostaje czekać na ruchy innych a szczególnie na Scruffie’go od którego zależało teraz powodzenie ich planu ucieczki.
Cariati - 17 Wrzesień 2013, 18:26

Jeżeli osoby z jej grupy pomyślały, iż tak szybko czarnowłosa rzekomo zaprzyjaźniła się z Lucky, to byli w błędzie. Nie miała o niej głębszego zdania, można było stwierdzić, iż była jej obojętna, choć fakt intrygowała ją, lecz zarazem irytowała, gdyż tak nagle pojawiła się w ich towarzystwie. Jednak na razie nie okazało się to ani problemem, ani ciężarem.
Po krótkiej chwili zorientowała się jak mocno działa umiejętność Kejko. Nie po samych obserwacjach, które biegle prowadziła, jednak po tym jak sama powoli zaczynała odczuwać senność. Gdy do jej uszu docierały nowe nuty kołysanki, sklepiając się w usypiającą melodię, powieki Cariati stawały się coraz to cięższe. Wtem pomyślała, że plan może nie wypalić. Bo jeśli kotka jakimś cudem zahipnotyzuje Scruffiego? Chciała już coś powiedzieć, lecz gdy zrobiła niewielki krok do przodu zakręciło jej się w głowie. Z łatwością odzyskała równowagę otwierając przy tym szeroko oczy, jakby właśnie została wyrwana z jakiegoś strasznego koszmaru. Właśnie wtedy spostrzegła za Karciarzem poruszający się stół, jednak nie zwróciła na niego większej uwagi, myśląc, że przez tą kołysankę zaczęła miewać niewielkie halucynacje. A może powinna się tym zainteresować? Teraz nie było to istotne, musiała głęboko się zastanowić czy na pewno plan ucieczki wypali, a zarazem starała się jakoś siebie rozbudzić. Ostatecznie ugryzła się tak mocno w wargę, iż poczuła delikatny smak krwi. Akurat ten ból był jej bardzo dobrze znany, gdyż było to jej nawykiem, gdy zbytnio się starała przy pracy. Poczochrała swoje czarne włosy i zasłoniwszy usta swoją drobną dłonią cichutko ziewnęła. Czerwone ślepia powoli traciły pole widzenia, sprawiając, że świat panienki stawał się niewyraźny. Była bardzo podatna na moc Kejko, tak bardzo, że już prawie przysnęła gdy nagle...
- Niech to szlag! - krzyknęła na tyle głośno, że cała grupa spokojnie mogła ją usłyszeć. Mocno ugryzła się w język. Fakt była przerażona, bo nagle została zaatakowana przez bułkę (w dodatku rozbudzono ją do wszystkich możliwości), ale dopiero teraz zaczęła się denerwować na te wszystkie cukrowe stwory. Automatycznie chwyciła swoje prawe ramię, jednak tym gestem pogorszyła tylko sytuację, dlatego że sprawiła sobie większy ból. W końcu zerknęła na obrażenie i zauważywszy, iż w ranie pozostało kilka drobnych kamyczków zaczęła je wyciągać. Czuła, że była teraz w centrum uwagi małej grupki. Spojrzała przed siebie i napotykając wzrok mężczyzny, który dotychczas się nie przedstawił, leciutko uniosła kąciku ust by dać znać, że jest okej. Gdy w miarę oczyściła ranę poruszyła kilka razy ręką, by określić w jakim stanie jest. Ucisk w ręce był bardziej dokuczliwy, niżeli naprawdę poważny. Szczypało ją oraz swędziało. W sumie może się przyzwyczaić.
Wróciła do swoich rozmyślań czy wszystko się uda, a czasu miała mało.

Anonymous - 29 Wrzesień 2013, 11:50

Wszystko zależało od niego? Nie lubił takich sytuacji, zawsze wszystko mógł wtedy spieprzyć, dlatego działał pod wielkim wpływem presji. Jeszcze do tego dwóm kotkom zbierało się na konflikt, tego brakowało. Analizując sytuację, Kruk miał pomóc gdy tylko nadarzy się okazja, czekał na ruch Kejko, która miała uśpić swoją mocą cukrowe stworki, potem przyszedł czas na Scruffiego. Kołysanka Kejko działała również na niego, nie był przecież odporny na takie hipnotyczne moce, więc odczuwał wielką senność, prawie zapomniał o tym, że dalsza część planu zależy tylko od niego, ocknął się i obiema rękami zaczął formować z otaczającego go metalu otwór, gdzie spokojnie mógł zmieścić cukrowego stwora, gdyby udało mu się to zrobić, wytwór metalowy razem ze stworem przesunąłby w kierunku ściany, którą mieli opluć kwasem, by się stąd wydostać, po tym zacząłby kurczyć metalową powłokę, aby kwas "wydostał" się ze stwora, otwierając im drogę ucieczki z tej lokacji.
Anonymous - 1 Październik 2013, 18:59

Kotka jej chyba nie lubiła i co z tego. Lucky się tym nie przejmowała, nie obchodziła jej taka mała płotka, jaką była dziewczyna. Szybko zatkała uszy by jakoś zminimalizować działanie kołysanki. Spojrzała na dziewczynę stojącą obok niej i na rany na jej ramieniu spowodowane przez starą bułeczkę. Ręce nie pomagały jej kocim uszom, czuła się znużona i senna. Chciała się położyć i zasnąć...
Powietrze zaczęło dziwnie wibrować, co się dzieje? Ktoś śpiewa, co się dzieje? Czemu mam miękkie nogi? Doktorze co się dzieje? To znowu te leki? Czemu, przecież nie jesteśmy groźni. Chcę mi się spać, położę się dobrze?
Kotka delikatnie się zachwiała i po chwili zrobiła parę kroków w bok. Na chwilę stała prosto i w końcu z zamkniętymi oczami spadała w dół jak w zwolnionym tempie. Jednak nie było słychać huku ani uderzenia o podłogę. Tak jakby zniknęła jednak kto się tym przejmował? Nie było jej i tyle. Spadła przy poruszającym się stole. Jedyną rzeczą jaką można było zauważyć to obrus, pod którym się coś schowało. Może cynamonowa bułeczka, a może jednak było to przywidzenie ze znużenia. Nie wiadomo, może kotka była tylko cukierkową iluzjom albo stworem z karmelu, który roztrzaskał się gdzieś na podłodze? Nie wiadomo...

[z/t]

Cyrille - 6 Październik 2013, 14:49

Prawdą było, w istocie, iż bohaterowie naszych zapierających dech w piersiach zmagań mogli odczuć rozlewające się po ich członkach znużenie, będące rzecz jasna efektem ubocznym zastosowania przez goszczącego tu kotołaka hipnotyzującej kołysanki. Jej efekt, celowy lub też nie, wydawał się teraz marną pociechą wobec samobójczych i wyzbytych z racjonalizmu poczynań nie mniej niebezpiecznych łakoci, które swoimi mimowolnymi atakami mogły bez trudu stanowić zagrożenie dla naszych bohaterów. Należało zatem pozostać czujnym i nie dać się zbytnio ponieść szalejącym zapewne emocjom. Warto też pamiętać o pozostałych smakołykach, które nie uległy czarowi melodyjki i w przeciwieństwie do swoich pobratymców nie zamierzały ułatwić naszym kochanym uczestnikom dania drapaka. Atmosfera poczęła gęstnieć w momencie, w którym kilka anormalnie rozrośniętych babeczek, nadymających dumnie swe pucołowate policzki wypełnione mieszanką czekolady i kwasu wraz z gangiem metrowych landrynek radośnie szczerzących swe ostre jak igiełki zęby poczęły sprytnie okrążać naszą niezbyt entuzjastyczną grupkę. Perspektywy nie były obiecujące, zawartość otworów gębowych tłustych babek i piekielnie ostre kły już wkrótce staną się dla was bardziej niż odczuwalne. No, chyba że zanim pozwolicie wydarzeniom toczyć się własnym rytmem, sami zadecydujecie o swoim losie i przystąpicie do działania? Wizja starcia wydawała się bliższa z każdą sekundą, a najwyraźniej nienasycone żądzą mordu cukierki powoli zaciskały swój krąg, uniemożliwiający wam ucieczkę. Które z was wyjdzie z opresji, a które stanie się karmą dla słodkich potworków? O tym przekonamy się już bardzo niedługo.
W momencie, w którym zapewne mierzyliście się wzrokiem z bandą łakoci mających na was wyraźną chrapkę, jedno z was dzięki swojemu politycznie mówiąc - skromnemu wzrostowi mógł dostrzec coś, co dla pozostałych pozostawało niedostrzegalne. Cariati, która teraz zapewne walczyła z obolałym ramieniem mogła dostrzec oddaloną od nich o jakieś kilkanaście metrów rozbitą w drobny mak, tudzież czekoladowy śluz, babeczkę. Tą samą, która ulegając kołysance w desperackim akcie postanowiła rozbić swój łeb o karmelizowaną posadzkę i tym samym dać wam niepowtarzalną okazję na ucieczkę z uczty, na której mieliście służyć za dania główne. Wyciekająca z niej gęsta maź zaczęła wgryzać się w utwardzone podłoże, przegryzając się przez warstwę wierzchnią i żrąc kolejne jej poziomy, ujawniając finalnie niedużą, wypełnioną mrokiem jamę. Otwór był niewielki i przecisnąć się przez niego mogły jedynie te osoby, które nie grzeszyły dorosłą posturą. Powiększenie wyrwy również nie było zadaniem prostym, a posadzka, choć powstała z łakoci mogła poszczycić się imponującą wręcz twardością. Pozostał wam zatem dość wyraźny wybór. Albo szykujecie się na batalię, z której prawdopodobnie nie wszyscy wyjdziecie żywy i cali, albo korzystacie z okazji, która może się już nie powtórzyć. Ryzyko jest nie małe, bo nawet jeżeli uda wam się przedrzeć przez wrogo nastawione słodycze i dostać do przysłowiowej "króliczej nory", to nie wiecie co zastaniecie w jej wnętrzu. A co z pozostałymi? Tymi, którzy nie będą w stanie przecisnąć się przez otwór? Plac wypełniony jest krwiożerczymi łakociami, jednak możecie wykorzystać element zaskoczenia i wówczas się z nimi zmierzyć lub poszukać innej drogi ucieczki. Decyzja należy do was, ale pamiętajcie że czasu jest coraz mniej. Słodycze już was okrążyły i wyraźnie szykowały się do ataku. Jaki będzie wasz ruch?

    ○ Informacje poboczne: Gracze wstrzymują się od pisania do czasu, kiedy drugi MG nie umieści w temacie swojego posta.

Noritoshi - 6 Październik 2013, 23:46

//Trochę późna pora i mogłem coś namieszać, wiec PW jakby co poproszę.

Uwagi:
- Dla zachowania porządku, jedną lokację podzielę na dwa odrębne tematy: Plac Główny i Zacisze Międzyskalne.
- Podróżowanie między nimi jest dozwolone i może się dokonać w jednej turze (tzn. wówczas wystarczy napisać w temacie A post z z/t i w tej samej turze można napisać już post w temacie B. Jeden z postów może być bardzo zwięzłej treści.).
- Międzyskale oddziela od placu głównego kilkunastometrowa ścieżka.
- Gracze mają obowiązek brać pod uwagę akcje dziejące się w obu tematach.


Kruk nie odczuwał senności i miał dość dobre samopoczucie, w przeciwieństwie do reszty zgromadzonych w jego pobliżu. Kejko zakończyła swój koncert i wszystkim skończył się senny przerywnik. Ciasteczka na stołach zaczęły ponownie tańczyć stonowany i obmyślany walczyk w rytmie walki. Przesuwający się stół nieco skręcił w jedną ze stron po czym się zatrzymał. Za sprawą kołysanki zdołali zdemaskować Lucky – stała się ona iluzja uciekającą pod stoły i przy tym się coraz bardziej stająca się półprzezroczystą, aż w końcu zniknęła… Była podstawionym stworkiem, była wtyczką dla obserwacji zachowania zgromadzonych tu postaci. Teraz jednak już nie istniała.
Cariati oberwała niemiło. Przebudziła się, dała też impuls innym by się ocknąć swym krzykiem. Wszyscy mogli obserwować jak Scruffie radzi sobie z kontrolą metalu w miarę dobrze. Wytworzył z niego coś w stylu pierścienia czy też obręczy. Miał w co wcisnąć cukrowego potworka… Chwycił z uciekającego stołu jedną z bułek która powoli się budziła. Wcisnął ją w pierścień i przesunął swój cały plan w kierunku ściany pobliskiego budynku. Zapewne zamku. Metal przesuwał się i przesuwał, przy tym trzymając solidnie słodkość, ale cukrowe stworki miały zamiar się nim zająć – dwa nadziewane rogale chciały skoczyć i uratować swoją siostrę. Inne także były agresywne - skoki na głowę, uderzenia w nogi, spętanie rączek - dwie bułki rzuciły się na Kejko z trzymaną między sobą wstęgą, ściągniętą z dekoracji bukietu róż znajdującego się na stole. Chcieli jej obwiązać nią oczy. Oczywiście wszyscy pierw byli otaczani, potem atakowani. Mili trochę czasu na przemyślenie akcji.

Kolejka:
Kruk, Kejko, Cariati, Scruffie
Czas na odpis każdego z graczy to 48h po ostatnim poście. Jeśli ktoś nie odpisze na czas, odpisuje kolejna osoba w kolejce.

Anonymous - 8 Październik 2013, 20:34

Myślałem że nic więcej mówić nie będę musiał, wszystko będzie się dziać a oni szybko podejmą odpowiednie kroki. Niestety, nic nie miało iść łatwo, tak jakby nie starczało towarzystwo białej kotki, iście zagrażającej istnieniu naszej grupie. Jednak jakie by moje przeczucia byłyby trafne, owa istotka oddala się snu i... Rozbiła? Miałem wrażenie, że wcześniej napinała mięśnie, krwawiła i wiele wiele więcej, a tu nagle jest kupką niczego konkretnego na co miałbym zwracać uwagę. Co to za umiejętność i jak mam to rozumieć? Nie wiem i chyba nie mam co o to pytać moich towarzyszy broni. Choć jakąś dziwne te słowo do tego klimatu. Dobrze, że pomimo Kejkowej mocy usypiania, drużyna bez problemowo się otrząsnęła.
Nie mogłem niestety robić za spokojnego obserwatora, a bardzo chciałem. Nawet w takich chwilach można przecież znaleźć moment spokoju i nie przejmować się za wiele, ale zbyt takie podejście zagrażało innym.
- Kejko, padnij.
Łańcuchy bez problemowo skupiły się na mojej prawej dłoni gdzie dokonam solidny zamach nad opadającą kotką. Zamach ten oczywiście ma znieść oponentów jak najdalej, liczyłem że za to Cariati zajmie się zagrożeniem Scruffiego. A w razie czego, jak tylko to minie, Kejko odrazu też wesprze bo ja... Będę chciał z powrotem wszystko obserwować, ale najpewniej znowu coś wyskoczy, jeśli w ogóle to co wykonuje powiedzie się. Nie chce też by kotowata dostała w twarz, jeśli w jakiś sposób nie będzie mogła dokonać mojego prostego polecenia. Wtedy będę musiał własnoręcznie sięgnąć do tych bestyjek, choć może sama ona by sobie poradziła, ale nie będę w to wierzył.
Czy tylko my jesteśmy tutaj w stanie dokonywać działań, które pozwolą wydostać się?

Kejko - 11 Październik 2013, 18:19

Przepraszam za to opóźnienie.. miałam wczoraj urwanie głowy :/

Kotka nie była zadowolona z efektów swych działań. Czar kołysanki, co prawda zadziałał jednak nie wszystkie z słodkich upiorków były na niego podatne. Błękitnooka zauważyła też, iż większość jej towarzyszy coraz bardziej popadać w senność. Muzyka umilkła i przez chwilę wydarzyło się tak wiele, że nie sposób było skupić się na wszystkim. Tym, co przykuło uwagę dachowca a właściwie tą, która ją przyciągnęła była Cariati i to, co ją spotkało. Dziewczyna została zaatakowana i na dodatek wyglądało jeszcze na to, iż odniosła jakieś obrażenia. Kotka pomyślała, iż to może być jej winą… może nie zdążyła na czas uniknąć ataku przez to, iż jej zmysły były ospałe przez słodką melodię.
-Jesteś cała ?
Zwróciła się z pytaniem po tym jak czarnowłosa wydała z siebie żywy okrzyk. Dachowiec się rozproszył i gdyby nie sygnał od Kruka, zapewne i sama Kejko stała by się kolejną poszkodowaną. Jednak w chwili, kiedy Kotka usłyszała swe imię oraz proste polecenie, wykonała je automatycznie. Błękitnooka przyklęknęła przed oczami mignęła jej tylko kolorowa wstęga a uszy zarejestrowały charakterystyczny brzdęk metalu. Wykorzystując moment Kotka szybko schowała flet a jego miejsce zastąpił sztylet, który teraz będzie raczej przydatniejszy. Dachowiec nie podnosił się jeszcze jednak obserwował i nasłuchiwał, czekając na moment, w którym z powrotem będzie mógł przenieść się do wyprostowanej pozycji. Kiedy już nastąpił wyczekiwany moment, kocica szybko powróciła do pionu a jej spojrzenie przeniosło się na Cienia. Dobrze że można było liczyć na czujność szkarłatnookiego, Dachowiec skinął głową co miało być gestem podzięki.Coś jeszcze w obecnej chwili przyciągnęło błękit kocich ślepi a była to biała kotka.. a raczej jej brak. Przed chwilą przecież kołysała się jeszcze, podlegając sennej melodyjce a teraz niczym zjawa rozpłynęła się w przestrzeni. Czy była to może jedna z mocy białowłosej? Uciekła? Nie teraz nie czas się nad tym głowić… szczególnie biorąc pod uwagę to, że słodkie potwory coraz bardziej łakną ich towarzystwa.

Cariati - 13 Październik 2013, 02:01

Kiedy hipnoza kotki zaczęła stopniowo znikać, potraktowała Lucky jako halucynację. Przecież ona również znikła tak jak moc Dachowca. Nie przejmowała się tym długo - jeden problem z głowy mniej.
Sytuacja, w której się znajdowała bynajmniej nie przypadła do gustu czarnowłosej. Wszystko szło dosłownie źle, nie po jej osobistej myśli. Nie dość, iż Kołysanka panny Kejko nie była zbytnio skuteczna to plan, który Cariati dość szybko wymyśliła okazał się bezużyteczny. Szczerze nie spodziewała się, że mógłby zabrać im tyle czasu, a przecież powinna rozpatrzeć każdą możliwość! Czyżby pod presją działa jak nie zazwyczaj? Cóż, czasu nie cofnie i musi jakoś działać, bo inaczej stanie się świetną przekąską dla pączków, babeczek czy eklerek. Niepewnie rozejrzała się po placu. Poczuła przytłaczający niepokój widząc rozbudzone kreatury i te, które powoli odzyskiwały przytomność. Przecież lada moment mogły się na nich rzucić, a niemniej słodkie potwory miały o wiele większą przewagę. Spojrzała na Scruffiego próbującego kontynuować plan ucieczki, który w oczach Cariati zdobył miano beznadziejnego. Nie wierzyła, że wypali, nawet jeśli to ona była pomysłodawcą.
Im bardziej łakocie pokazywały swoją chęć na zjedzenie ich skromnej grupki, tym bardziej dziewczynka zaczęła się denerwować. Było to logiczne, że długo nie wytrzyma i lada moment zacznie się wydzierać, głośno wyrażać swoją opinię oraz możliwe będzie samolubne działanie. Jednak czy w takiej sytuacji byłoby to bezpieczne? Nawet jeśli z wielkim trudem starała się opanować swój trudny charakter, to jakoś jej się udało, lecz nie wszystko trwa wiecznie. W dodatku pytanie Kejko nieco ją rozczuliło. Pokiwała głową potakująco, by dać znać, że jest dobrze. Rana w końcu nie była okropna, a do szczypania stopniowo się przyzwyczajała. Rozglądając się za ewentualną bronią, bo w jednej sekundzie mogło dojść do walki, coś znaczącego przykuło jej uwagę - babeczka, która nieprzyjemnie zakończyła swój żywot na słodkiej posadzce tworząc przy tym dziurę. Z tej odległości nie była w stanie dostrzec jakiej wielkości jest dół, jednak była pewna, że pomieści drobną osobę. Nie miała dużo czasu do zastanawiania się, ale musiała przynajmniej jakoś przeanalizować fakty. Wtem zauważyła dwa rogale, które bynajmniej chciały rzucić się na Karciarza. Bez namysłu za pomocą telekinezy uniosła pobliskie krzesło i z całej siły wycelowała w jednego z napastników, po czym szybko krzyknęła do chłopaka.
- Scruffie uważaj! Jest jeszcze jeden! - Popatrzyła na Kruka, który skutecznie ostrzegł kotkę. W myślach przeklinała samą siebie, za to, że wybrała się na tą przeklętą zabawę. Miała jeszcze ukrytą nadzieję, że Scruffie będzie w stanie zrobić dziurę w budynku. Co jakiś czas rozglądała się na różne strony by sprawdzić jak daleko jest od krwiożerczych słodkości. Jeżeli chłopak nie zdąży zrobić wystarczającej szczeliny to bez zastanowienia rzuci się w kierunku "króliczej dziury".
Czuła, że niedługo nie będzie potrafiła się opanować, iż krótkim czasie pokaże swojej drużynie jaka potrafi być, a to niekoniecznie wyjdzie jej na dobre.
Szczerze zazdrościła swojej pluszowej kotce, iż została w przytulnym domu.

Anonymous - 14 Październik 2013, 14:00

Oznaki senności już ustawały, nie mógł się do tego przyzwyczaić, gdy wszystko wokół niego się zmieniło, wrócił do rzeczywistości, chociaż próbował nie zasnąć. Musiał rozprawić się z kolejnymi przeciwnikami, którzy byli na jego drodze. Zauważył, że jedna z kotek po prostu zniknęła, mogłaby w sumie jakoś pomóc, ale teraz musiał zająć się inną sprawą, więc mało się tym w ogóle przejął. Cariati oberwała, tym już bardziej się przejął, bo to ją poznał na samym początku balu i to z nią na początku stawił czoła przeciwnikom.
- Szlag, nic Ci nie jest? - rzucił w jej stronę, chociaż widział, że rana nie była wielka, to i tak musiał się zapytać, choćby z troski o nią. Ale teraz od niego zależało, czy wszyscy się stąd wydostaną, został jeszcze jeden rogalik, który chciał pomóc schwytanej zdobyczy, musiał się nim zająć. Miał jeszcze jedną wolną rękę. Chwycił za pistolet ze swojej prawej kabury, po czym wycelował w kreaturę, oddał dwa strzały, które powinny być celne, po czym próbował ścisnąć obręcz, którą owinął przeciwnika, teraz tylko czekał aż ona wypluje kwas na ścianę, żeby wszyscy mogli się stąd wydostać. Kątem oka zbadał całą sytuację w obrębie grupy i zauważył dziurę w podłodze, jeśli nie wyjdzie, pewnie będzie musiał się tam przedostać, tylko jak to zrobić, pewnie się tam nie zmieści, a jeśli wszyscy go tu zostawią? Coraz więcej myśli kłębiło się w jego głowie, ale pozbierał się po chwili, musiał się postarać najlepiej jak umiał, żeby wszystkich uratować.

Noritoshi - 21 Październik 2013, 23:11

Kruk zlikwidował kilka stworków zagrażających życiu Kejko. Te słodycze, póki co, padają dość szybko, po jednym konkretniejszym uderzeniu.
Cariati skutecznie trafiła krzesłem w nadlatującego rogala. Drewniane siedlisko, ozdobione białymi płachtami z haftami i kwiatami wylądowało gdzieś dalej i zniszczyło dekorację na stole, a przy tym wywróciło półmisek landrynek i przezroczyste szkliwo z cukierkami. Kawałki szkła nieprzyjemnym dźwiękiem wypełniły przestrzeń, zabijając trochę landrynek i zgniatając te drugie z wymienionych słodkości.
Strzały były celne, jednakże... Jak się robi jedno to jedno, wiec decydując się na defensywę zaniedbał ofensywę - pączek w obręczy - ów poluzował się, lecz prędko Scruffie zdołał sytuacje opanować. Drugi z rogali padł na ziemie, przedziurawiony na wylot. Pociski z pistoletu jak jakiś celownik wyznaczyły na ścianie, zanurzając się w jej murach, pączkowi, w którym miejscu ma się rozbić i strawić mur. I tak się stało, jednakże nie przeżarł tego, ot tak, prędko. Trochę to zajmowało, a mur zdawał się być zbyt gruby, aby ulec kwasowi pieczywa. Póki co przynajmniej. Ważne jednak to, że znaczący kawał cegieł został roztopiony. Może wystarczy teraz tylko porządnie przyłożyć ścianie, a owa otworzy im drogę do wewnątrz?...


Kolejka: Post drugiego MG.

Cyrille - 4 Listopad 2013, 11:26

Senność tak jak i goszcząca tu niedawno i widoczna w ruchach naszej wesołej gromadki apatia powoli zaczynały odchodzić w niepamięć, ustępując miejsca będącemu powiewem świeżości i obietnicą nadziei - działaniu. Brawo, wyrwaliście się ze szponów zdezorientowania i chaosu i w końcu zaczęliście działać w grupie. Zapewne dotarło do was, że tylko wspólnie dacie radę wydostać się z tego piekielnego miejsca, a więc współpraca, na nią warto postawić w tym niebezpiecznym czasie. Jednak czy wszyscy nasi bohaterowie są świadomi wagi kooperacji? O tym już wkrótce przekonamy się my wszyscy. A wracając do obecnej sytuacji i postępów, które poczynili goście groteskowej biesiady, należałoby nieco podsumować ich poczynania.
Krukowi rzeczywiście udało się okiełznać dwie szalone babeczki, usiłujące rzucić się w żarłocznym szale na Kejko. Jego łańcuchy odrzuciły je w tył, a ich korpusy w momencie zderzenia z litym podłożem nieuchronnie eksplodowały, rykoszetami żrących i piekących fragmentów cielska celując w naszych bohaterów. Szanse na uniknięcie wszystkich z tych osobliwych komet są znikome, jednak nie zaszkodzi spróbować i nieco się poruszać. Pytanie tylko czy obojętne na własne rany i otaczające bohaterów łakocie na to pozwolą. Kejko w takt komendy Kruka uchyliła się przed ciosem i tym samym stała się podatniejszym celem dla lecących pocisków, jednak i coś zyskała z obecnej niskiej pozycji. Podobnie jak i uprzednio Cariati, widziała już doskonale odległą dziurę w podłożu, wyraźną pozostałość po żrących trzewiach jednej z babek. Mogła także zauważyć skromną wielkość wyrwy, jednak czy coś z nowo nabytą wiedzą zdecyduje uczynić? Perspektywa wyrwania się z tego miejsca jest co najmniej kusząca, a czas na obmyślanie planu ucieczki właśnie się skończył. Pora działać. Natomiast do celowności Cariati nikt nie mógł się przyczepić. Strzał w rogala był bezbłędny i jak się okazało, dość dotkliwy dla obranego celu bo pogruchotany rogal najwyraźniej nie zamierzał się podnieść z parteru przez najbliższe stulecie. Scruffie wprawdzie strzelił kilka razy w bliźniaka rozjuszonego rogalika, ale w efekcie mógł się on poszczycić paroma dorodnymi śladami po kulach. Upadł i zaraz stanął na swych pokracznych kończynach. Nie zabiło go to, a jedynie rozwścieczyło. Podobnie jak i resztę łakoci, które widząc nieudolne próby zabójstwa ich braci, wyszczerzyły swoje kły i pokazały dotkliwie ostre pazury, ruszając pędem na grupę. A co się tyczy próby powiększenia wyrwy w ścianie, to jak się okazało nie była wcale tak udana. Ściana była imponująco nieuległa przed próbami podoju swych adoratorów, jednak czy aby na długo? Co prawda można było najeżdżać ją w dalszym ciągu, jednakże to wiązało się z przeznaczeniem na to sporej ilości czasu i to czasu, którego niestety w obecnej sytuacji nie mieli wiele, o ile wcale.
Łakocie ruszyły jakby na sygnał, wprost na naszych bohaterów. Były już tuż tuż, zaledwie kilka metrów od nich, szykując swoje kły i pazury na spotkanie z nimi. Co zrobi nasza gromadka? Z każdej, nawet najpotworniejszej sytuacji zawsze znajdzie się wyjście. Oni swoje mieli na wyciągnięcie ręki, jednak czy odważą się po nie sięgnąć?

    Informacje poboczne:
    Kolejka: Kejko, Kruk, Cariati, Scruffie.
    Obrażenia:
    > Cariati - rana po ataku bułki wygląda już lepiej, jednak w dalszym ciągu potwornie swędzi i piecze.
    > Reszta graczy nie ma obrażeń.

Kejko - 6 Listopad 2013, 10:33

Natura słodkich potworków była nieprzewidywalna, przez co stawały się one jeszcze groźniejsze. Pojedyncze stworki miały swoje specyficzne właściwości, które ujawniały się często w najmniej odpowiednim momencie. Przykładem tego były choćby babeczki, które poległy po interwencji Kruka, niestety konsekwencją ich zniszczenia było uwolnienie się niebezpiecznych odłamków. Kotka w miarę możliwości starała się unikać zmierzających w jej stronę fragmentów babeczek, jednak ich ilość była całkiem okazała to też nie było to proste zadanie. Jeśli kocia zwinność zawiodła to Dachowiec zasłonił sobie ręką twarz, by ochronić ją przed ewentualnymi urazami, broniąc w ten sposób ślepia, od których sprawności wiele teraz zależało, w końcu nagła ślepota w środku walki to marny scenariusz. Kiedy już odłamki przestały stanowić zagrożenie, Kejko mogła ponownie skupić się na obserwacji. Błękitne ślepia wypatrując zagrożeń natknęły się niespodziewanie na wyrwę w podłodze, nieopodal można było zauważyć szczątki babeczki i resztki żrącej czekolady, która właśnie musiała się przyczynić do powstania dziury. W pierwszej chwili kotkę ogarnęła radość, w końcu mieli gotowe przejście, drogę ucieczki, niestety owa radość szybko odeszła w zapomnienie. Dlaczego? Ponieważ po dokładniejszym przyjrzeniu się wyrwie Dachowiec bez trudu mógł stwierdzić, że przejście przez nią będzie niemożliwe dla męskiej części ich grupy. Cariati nie powinna mieć za to z tym problemu, a sam błękitnooka, jeśli nie w tej formie to w kociej prześlizgnięcie się nie stanowiłoby problemu. Jednak wiązały się z tym problemy a mianowicie: w kociej postaci będzie można szybko uciec jednak straci przez to możliwość ataku czy obrony ( nie licząc oczywiście ewentualnego użycia kłów czy pazurów), przez zmniejszenie rozmiaru może zostać uznana za atrakcyjniejszy materiał na ofiarę oraz najważniejszy problem… nie było opcji by miała zostawić Kruka. Porzucenie towarzysza na polu walki nie wchodziło w grę, to było pewne. Ale może jeszcze nie wszystko stracone? W końcu skoro ta dziura powstała to może da się ją poszerzyć a wtedy wszyscy będę mieli szanse na wydostanie się stąd. Pytanie czy Scruffie byłby w stanie pochwycić jeszcze którąś z babeczek i powtórzyć swój niedawny manewr, jeśli nie to może uda się je po prostu sprowokować do ataku, tak, aby zechciały splunąć swą żrącą zawartością w pobliżu wyrwy. To jednak będzie wymagało przynęty, na którą w razie potrzeby Kejko zamierzała się zgłosić, w końcu jej dotychczasowe działania dały marne efekty, ale też była zwinna a to właśnie zwinność i szybkość będą przydatne w takim zadaniu. Dachowiec przy snuciu swych planów przypomniał sobie o podjętych już przez nich krokach ucieczki, przecież może niepotrzebnie się głowi, może w ścianie już dawno widniała wyżarta dziura dość obszerna by wszyscy mogli się ewakuować? Kotka z nadzieją zerknęła w stronę Scruffie’go a następnie ściany, która jak się niestety okazało dzielnie stawiała opór żrącej substancji. Jak mają teraz postąpić? Skupić się na tym, co już jest czy dalej trwać przy pierwotnym planie? Jako przynęta, ktoka równie dobrze mogła też nakierować ataki na ścianę… wszystko zależy od tego, jaką decyzję podejmą pozostali. Najpierw jednak należało podzielić się w końcu odkryciem i przemyśleniami z resztą ekipy.
-Mamy przejście niespodziankę, jedna z tych czekoladowych kreatur musiała tam paść i powstała ta wyrwa.
Kotka przerwała na chwilę by wskazać pozostałym miejsce, w którym powstało wcześniej wspomniane przejście.
-Tyle, że… wygląda na dość wąskie i bez poszerzenia go raczej nie będzie zbyt przydatne. Cariati ty raczej nie powinnaś mieć problemu z prześlizgnięciem się, nie wiadomo jednak gdzie prowadzi to przejście, ale może z tamtą uda się zdziałać coś więcej. Pytanie czy dalej skupiamy się na szturmowaniu ściany czy może na próbie poszerzenia tamtej dziury. Scruffie, czy jesteś w stanie powtórzyć raz jeszcze swój ostatni manewr? Jeśli nie to mogłabym wypróbować sprowokować, któregoś z tych plujących stworów do ataku na siebie, może za którymś razem trafi w odpowiednie miejsce….
Wizja oberwania żrącą czekoladą zdecydowanie nie należała do przyjemnych i wywoływała u Kejko obawy, którym nie pozwoliła jednak ukazać się w swej postawie. Kotka starała się zachować zimną krew, danie się zjeść panice było by teraz dobrą drogą by dać się zjeść i mieszkańcom Cukrowego Królestwa.

Anonymous - 10 Listopad 2013, 18:48

Przynajmniej ten ruch został wykonany jak najbardziej poprawnie, a przynajmniej zagrożenie które mogłoby powodować utraty czegoś u Kejko, chwilowo minęło. Niestety, w tej sytuacji wszystko prawie może być nic więcej, jak tylko chwilowe. Na co więc w ogóle powinienem liczyć? Oczekuje przede wszystkim, że reszta grupy w interesujący sposób wykaże się swoimi działaniami na wszelkie sposoby. Powinienem się w jakiś sposób wykazać? Nie. Stanowczo nie jest to tutaj potrzebne, nastawie się na własne przetrwanie i byłbym zbyt nie oglądającym się za siebie. Źle by się odbiło to na kotce, której z niewiadomego powodu czuje konieczność wspierania w jej działaniach, przynajmniej do póki nie zmienię zainteresowania.
Wracając jednak do całej gromadki do której zechciała dołączyć, wszyscy sobie radzą i nikt raczej nie oczekuje ode mnie działań. Starają się po prostu radzić w swoim zakresie z wystarczającą wolą przetrwania, choć co innego można było rzec o biało-sierszczej kotce, jeśli oczywiście była tą istotą za jaką się podawała. Mają znowu kolejne plany, cały czas dotyczące niczego innego, jak ucieczki z tego całego chaosu i głupoty. Bo mogę jakąś inaczej nazwać ten cały precedens? Ten który zorganizował chciał chyba zabawy, a nie efektu, wtedy podszedłby kompletnie inaczej. W skrócie, może też być kompletnym idiotą w tej kwestii.

Spostrzeżenia, spostrzeżeniami. Ale interesujące w tym wszystkim będzie chyba tylko to, jakie wykonam działania, prawda? Bo nie mam kompletnie zdania o to, jak zechcą zaradzić całej tej problematyce. Zostaje mi tylko dopilnować, by kotka tego wszystkiego przetrwała i mogła działać w swoim zakresie, z swoimi towarzyszami. Oplotłem łańcuchami swoje dłonie, na tyle ile ich miałem, na tyle ile szczelnie się dało. Dobrze zakryty płaszczem stanąłem za nią by odparować dobrze oplecionymi kończynami, wszelkie odłamki i w razie czego powtórzyć wywalenia łańcuchu do przodu, byle tylko odepchnąć eksplodujące nieprzyjemną gorącą czekoladą, potwory. Będę po prostu osłaniał, to póki co jedyne na ile mogę zrobić. Czyżbym był niewiele pomocnym osobnikiem tej drużyny? Dokładnie tak zapewne jest.

Anonymous - 11 Listopad 2013, 21:08

Gdzieś z prawej strony (o ile dobrze się orientuję) grupy, na końcu ścieżki pojawiła się Auri. Zaskoczył ją ogrom przedmiotów w tej części. Utrzymała jednak pion. Tak jak zawsze gdy przytłacza ją ilość rzeczy, cofnęła się do swojego umysłu i powoli poszerzała 'pole widzenia'. Na pewno stąd pochodziły strzały, pytanie kto je oddał. U osób, a może i rzeczy, poruszający się w centrum nie wyczuła broni, nawet białej. Szukała dalej próbując ogarnąć to zamieszanie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group