To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Obrzeża Miasta - Zniszczona fabryka

Anonymous - 16 Lipiec 2012, 21:45

Tak, tak, bo to, co mówił Luis sensu nigdy nie miało, do tego już doszliśmy, a raczej sama Marionetka, bo on JESZCZE uważał ten pomysł za niezły. W sumie po przemyśleniu też mógł mu się podobać, ile razy się zdarza, gdy na gorąco wpada się na genialną myśl odmieniającą całe życie. No może nie całe, ale kontrakt z Marionetką wniósłby do jego egzystencji sporo, przełamał rutynę - miałby coś z tego, tak?
- Ma, nawet sporo. Wolą możesz kształtować swoje otoczenie, a jeśli nie, to po prostu je zmienić - westchnął nieco filozoficznie. Powtarzał się od pewnego czasu, ale chyba miał do czynienia z osobniczką, której nie przekonują słowa. W sumie to było do przewidzenia, w końcu prawie zmusił ją wcześniej do zaczęcia pogawędki.
- To zależy od ciebie, nie mam w zwyczaju wystawiać za drzwi tego, co pożyteczne - pochylił się lekko nad nią, by zerknąć jej w oczy. - No i co, że jestem podobny, ale nie jestem nim - wzruszył ramionami, ale zanotował sobie w pamięci, że jak trafi na swojego sobowtóra to ma go spytać o Maisie i w zależności od odpowiedzi zdefasonować buźkę lub tylko skląć i zwyzywać.
- I nie becz, dziwnie to wygląda - dodał jeszcze. W sumie... Maisie była naprawdę dobrze wykonana, skoro mogła wylewać z siebie takie fontanny łez. Jej twórca miał naprawdę talent. Dla porównania pierwsze dzieło małego Luiego z ledwością mówiło, dopiero gdy wykrył i naprawił wadę konstrukcyjną szczęki zaczęła się normalnie wypowiadać, ale płakać zaczęła dopiero po dwóch, trzech przeróbkach. Matko, był wtedy przeszczęśliwy, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.

Anonymous - 22 Sierpień 2012, 15:02

To nie było tak, że wszystko co mówił, było bez sensu. Po prostu Maisie uważała za bezsensowne wszystko, co ludzie mówili o niej pozytywnego. Tak już po prostu miała i tyle. Chociaż jakby ktoś bardzo się uparł, może można byłoby to w przyszłości zmienić. Kto wie...
- Po co, skoro i tak zostanie to zniszczone prez kogoś innego? Nikt nie bierze pod uwagę takich brzydkich przedmiotów.-Powiedziała z żaloem, jednocześnie wzruszając ramionami. Niby się do tego przyzwyczaiła, ale i tak ją to bolało. Ale z drugiej strony to chyba nie dziwne. Tak jak każde stworzenie potrzebowała towarzystwa, ciepła, docenienia. Jej strach był inną sprawą.
-Ale... Ja nie wiem, czy jestem pożyteczna...-Nigdy nie miała szansy się sprawdzić. W domu rodzinnym nie musiała nic robić. Albo musiała, tylko o tym nie wiedziała. Może dlatego ją wyrzucono? To było możliwe. Ale w taki razie to tylko potwierdzało jej teorię, że to tylko i wyłącznie jej wina.
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? Nie mam gwarancji.-Zarzucila mu, uciekając wzrokiem. Komuś takiemu jak ona można było wmówić wszystko. Dlatego nie mogła mu zaufać.
Kiwnęła głową i zaczęła się uspokajać. Otarła łzy i westchnęła. Deszcz, nie deszcz, i tak końcowo była mokra. Będzie trzeba się gdzieś wysuszyć...

Noritoshi - 11 Listopad 2012, 20:10

a ja znów nie lubię kończyć, bo wtedy wychodzą mi zazwyczaj krótkie posty

- E tam, ohyda, przyzwyczajaj się, bo kiedyś znów tu przyjdziesz... A może i nie? Ech, tylko żyć i nie umierać w tej formie...
I znów zaczęła świrować na wieść o ziemi święconej. Już myślał, że mu zaraz wskoczy na plecy, czy tez na ręce nim jeszcze zdążył odejść, ale tylko jak mała dziewczynka pająków, panicznie się tego bała. On tez ma swoje leki - zamknijcie go w ciasnocie. Stawiam stówę, że dłużej jak 5 minut nie wytrzyma. Ale za to nie boi się latać. Czyż nie wspaniale negują siebie nawzajem? Och yeah!
- Nie nazywaj mnie kołkiem! - Oburzył się gdy kolejny raz tego użyła - Niech Panienka sobie zapamięta, żem jest Noritoshi.
Nie miał jej za złe, że jeszcze niedawno zaprzeczała istnieniu jego mózgu w kościstej skorupie jego głowy, ale to że będąc miłą zaczyna kołkować mu tu - to już go irytuje.

Noritoshi prędko pobiegł za dziewczyną, by potem iść już raczej normalnym tempem między łąkami, drzewami i rzekami, jakąś pochwyconą losowo ścieżką, oświetlaną blaskiem kryjącego się między chmurkami księżyca (a może to chmury tak drapieżnie chciały go zakryć, a on walczył o swoje?), aż w końcu dotarli do zabudowań miejskich, a konkretnie starej asfaltowej drogi, która wprowadziła ich wprost w opuszczone budynki.
- Cóż, to miejsce samo w sobie straszy, ale nie ma raczej tylu śmiałków, którzy by tu ochoczo przychodzili.
Obrócił się w jej stronę i spojrzał na jej ładny kontrast rudy i żółci, malujący się na jej twarzy w formie włosów i oczów.
- Szukamy tutaj żywej duszy bądź innych niespodzianek, czy idziemy dalej, na senne ulice miasta?

Anonymous - 11 Listopad 2012, 20:22

Trzeba nad tym popracować:3

Nie przesadzajmy, Ingrid nie boi się poświęconej ziemi. Po prostu kiedy utrzymuje z nią kontakt fizyczny czuje się raptem brudna, jakby ją oblepiono błotem. I niestety uczucie to nadal jej dokuczało jako że przez chwilę stała na niej. Znowu przez jej ciało przeszedł dreszcz na samą myśl o tym.
Klaustrofobia jest śmieszną chorobą w mniemaniu Ingrid. Dla niej to pestka, bo trudno jest ją uwięzić. Zaś lęk wysokości... o tym nikomu nie mówiła, bo i po co? Nie chce niszczyć swojego autorytetu. Strachy nie mogą się bać niczego, taka ich natura. Ba, muszą sami kreować takie sytuacje. Jednak gdyby Ingrid dowiedziała się, że Noritoshi ma klaustrofobię... od razu by to wykorzystała. I chamsko syciłaby się jego strachem i paniką. Dobrze dla niego, że o tym nie wiedziała.
Kiedy stanęła na asfalcie trochę się rozluźniła. Opuściła luźno ręce wzdłuż ciała i ruszyła u boku Stracha-pobratymcy. Wywróciła oczami na jego oburzenie.
- A skąd wrażenie, że jestem panienką...kołku? - zapytała i odwróciła się plecami do drogi przechodząc tuż przed niego. Szła teraz tyłem i miała dobry widok na swego towarzysza.
- Dla twojej wiadomości, umarłam w dniu swojego ślubu. Zemsta była przesłodka. - rozmarzyła się i uśmiechnęła do wspomnień. Kiedy omal się nie potknęła o własne nogi (udawała, że o kamień), odwróciła się z powrotem normalnie i rozejrzała wokół.
- Jestem bardzo głodna. - stwierdziła zbolałym tonem. - Idziemy dalej i szukamy żywej duszy. Człowieka. I nie ręczę wtedy za siebie, on zginie ze strachu. - syknęła przez zaciśnięte zęby i zaraz zaśmiała się ochryple. I spróbuj tu nadążyć za jej zmianami humoru.
Noritoshi miał łunę szczęścia. Mało kogo Ingrid traktowała jak równej sobie...

Noritoshi - 11 Listopad 2012, 21:32

/wybacz jakość, pisane z fona, bo mi kompa zajęli xd

No chyba rzeczywiście lepiej nie mówić że się ma klaustrofobię i nie zapraszać Ingrid w obce wąskie lokum, a jak już, to na salony, najlepiej takie, które piętrzą się ponad wszystko inne.
- Bo wyglądasz na dość młodą. W dniu ślubu? Dlaczego? Pan Młody miał zazdrosną kochankę?
Znał przykład na to pod fikcyjną osobą Czarnej Mamby, ale nie słyszał o takich przypadkach w żadnych gazetach.
Zamarł na moment, gdy widział jak zaraz być może jak długa się wyłoży, ale nie, stała jeszcze na nogach.
- Zaczekaj. Nie zabijesz mi nikogo, jasne? Strasz, ale nie na śmierć.
Zaiste przepiękny przejaw uczuciowości do ludzi. Tak, co swoje to szanuje i nie pozwoli nikomu zabić.
Po jakimś czasie ruszył dalej, mijając opuszczone budynki.

Anonymous - 11 Listopad 2012, 21:43

/ z tel wychodzą brzydkie posty ;c

Gdyby wiedziała... gdyby poznała ten lęk, a ku temu tak niewiele potrzeba, z pewnością by to wykorzystała. Bezlitośnie. Póki co skręciła w opuszczoną fabrykę, aby ją zwiedzić. Może znajdzie tu ślady czyjegoś bólu bądź strachu?
- A czemu nie na śmierć, kołku? - zapytała nie odwracając się do niego. - Jednorazowy przypadek byłby bardzo smaczny. Nie bez powodu ludzie nazywali mnie Acobadorą. - przechodząc przez hol spojrzała na Noritoshi. Nie skomentowała jego pytania na temat "kochanki". W tamtych czasach nie patrzono na miłość, tylko na posag, ot co. Pustka w jej sercu nasilała się coraz bardziej. Musiała się czymś zająć inaczej rozerwie na strzępy kogokolwiek, kto się nawinie jej pod rękę, czyli w tym przypadku Nori.
- Wiesz jak cudownie smakuje czyjaś śmierć? Uczta, niebiańska uczta, kołku, więc nie narzekaj i nie zostawaj w tyle. Może ktoś się tu zgubi. Znalezione, nie kradzione. - stanęła przy rozbitym oknie i patrzyła na wschodzące słońce. Oślepiało ją, więc mrużyła oczy.
- Zawsze jest jakaś nadzieja. - mruknęła do siebie i wskoczyła na taśmę. Ruszyła dalej, ciekawa co tutaj produkowano. Oby tylko Strach się nie zgubił po drodze, bo nie uśmiechało się jej szukanie go. Zresztą polowanie wspólne było niezwykle kuszące. Niestety, póki co to Noritoshi był głównym celem. Jak się dowiedzieć czego on się boi? Nie zapyta wprost, bo się domyśli. Myślała intensywnie jak poznać jego lęk. Wtedy nasyci się na zapas dopóki nie znajdzie stałego żywiciela.

Noritoshi - 11 Listopad 2012, 23:26

/Nie zawsze, ale w przeważającej większości tak
Nori, Noriego, Noriemu; Noritoshi, Noritoshiego, Noritoshiemu - przywykłem do takiej odmiany.

A to podła dziewucha, tak żerować na nim by chciała! A przecież jedna glina ich zlepiła.
- Temu, że nie jestem kołek! - Nie zacznie jej przecież się wyżalać jacy to są dobrzy, bo z góry zakłada, że to na nic.
On się nie zgubi, oj nie - dzięki ruchom powietrza wie, którędy poszła nawet jak tego nie widział - "czuje" jak cząstki powietrza rozchodzą się w przestrzeni, poddając się poruszającym się ciałom. O ile oczywiście nie oddali się na zbyt daleko, by powietrze zdążyło już równomiernie się rozłożyć, bądź jakiś przeciąg nie zaburzy jego układu.
I pomyśleć, że bez problemowo mogłaby się tu pojawić na przykład Lucky, czy też Iskra, na których zechciałaby (nim jeszcze by się o tym dowiedziała, że własnie zechciała to uczynić) na nieżywego przesycić strachem i bólem.
"Nie!"
Prawie wpadł w panikę, prawie, bo coś mu mówiło "Weź się w garść! Nie może odkryć twych lęków!"
- Umiem się odnaleźć w terenie. I przyjmij do wiadomości, że tak po prostu nie zabijesz nikogo w mojej obecności.
Poszedł za nią, po taśmie produkcyjnej w obawie, czy czasem się pod nim nie zawali. Skrzypiący zardzewiały napęd zdawał się wydobywać ostrzegawczym jękiem, że się właśnie rozpada, to też nieco przyśpieszył kroku.
- Słyszałem o różnych istotach z Lusterka. Jesteś pewna, że żadne z nich nie smakuje tak wybornie jak człowiek? Ż a d n e ?
W pewnym momencie prowadnice się ugięły, a potem pękły, pozbawiając stabilności Noritoshiego. Zaczął spadać w dół, a zerwana taśma chciała pociągnąć ze sobą również i Ingrid. A że taśma prowadziła coraz wyżej, na piętro, to w obawie przed bolesnym upadkiem w moment wyrosły mu skrzydła, a swym potężnym ramieniem, o dużym zasięgu, chwycił Ingrid za ramię i zarzucił po skosie, prosto na pozbawiony barierki podest, na którym chwile potem z gracją wylądował. Gdyby nie dobra nośność skrzydeł, zapewne poszedłby na beton razem z nią, a potem wyprawiła mu kazanie po tytułem "Co robisz! Nie masz mózgu! Idiota!" i inne takie.
Po udanej akcji ratunkowej ponownie ukrył swe skrzydła, by mu nie zawadzały. No chyba, że ta zacznie się o nie dopytywać jak na jej ciekawość przystało..

Anonymous - 12 Listopad 2012, 10:39

/nauczę się w trakcie:) I btw. jak można spadać do góry? Wybacz, nie mogłam się powstrzymać :p

Od kiedy to ta sama rasa zakazuje żerowania na sobie nawzajem? Jest jakiś kodeks z tym tytułem? Może tradycja, o której Ingrid nie ma zielonego pojęcia? Otóż ten Strach nie cierpiał ograniczeń, zakazów i zmuszania jej do czegoś. Dlatego nie warto było się wysilać i jej tego narzucać. Nie miałoby to pozytywnych skutków.
Odwróciła się gwałtownie ku Noritoshiemu, kiedy stwierdził, aby się nie ośmielała zabijać w jego obecności. Zaśmiała się z drwiną.
- Tak? A co? Sumienie nie da ci spać? Od snu to ja jestem. Czyżby było w tobie tak wiele z tych durnych ludzi? - kpiła sobie z niego i z jego "poglądów". Dlaczego nie zabijać? Marne zło, zło, które nie nadaje się do rzeczy pożytecznych należy unicestwiać. Czyli ludzi. Boleśnie się na nich sparzyła, dlatego nie ma na nich litości.
- Tak dla twojej wiadomości kołku. Jednorazowe przypadki się zabija. Zaś żywicieli hoduje. Toż to jasne jak słońce. - powiedziała tonem bardziej doświadczonej przez życie. Wzruszyła ramionami na jego pytanie. Na samą myśl o mieszkańcach Lusterka zadrżała z obrzydzenia. Mają zbyt niewyraźne uczucia. Ingrid otworzyła już usta, aby powiedzieć mu co na ten temat myśli, kiedy wpakował ich w kłopoty.
- Durn... - krzyknęła, ale nie dokończyła, bo dosyć szybko spadała. Nie zdążyła się zdematerializować i uratować swój własny tyłek (jakoś o Noritoshim nie pomyślała), kiedy ten zrobił coś strasznego. Strasznego dla Ingrid. Nawet szok na widok jego motylich, dziewczęcych skrzydeł nie zniwelował wrzasku gniewu kobiety. Latać. Latanie jest złe. Bardzo złe. Odruchowo, chociaż starała się tego nie czynić, spojrzała w dół i automatycznie wbiła paznokcie w ramię Noritoshiego. Kiedy mieli już stały grunt pod nogami, rozpętało się piekło, delikatnie mówiąc. Blada jak ściana Ingrid odwróciła się do delikwenta, a jej żółte oczy na prawdę nie wróżyły nic dobrego. Serce biło jej szaleńczo.
- Ty durniu! Kołku, *cenzura*, *cenzura* i *cenzura*!! - krzyczała i nie mogąc się oprzeć, uderzyła go otwartą dłonią w policzek. Przeszła po bardziej stabilnej taśmie i wrzeszczała na niego.
- Jak śmiałeś...! Gdzie ty masz mózg?! - szła w jego kierunku chcąc go zmusić, aby się cofnął. Takiego gniewu nie doświadczał nikt od wielu, wielu lat.
- ... żałosny... ostatni *cenzura*... - krzyczała trochę niewyraźnie, a kiedy prawie na niego wpadła, po prostu go popchnęła do tyłu. Do innego pomieszczenia, gdzie będzie mogła się soczyście zemścić. Jako iż był Strachem, z pewnością odczuwał jej wrogość i zło w najczystszej postaci. Odkrył jej lęk. Słono za to zapłaci.

Noritoshi - 12 Listopad 2012, 17:22

Polemikę na temat "poglądów" wobec zabijania podarował sobie na rzecz pojawienia się, swoją droga w sam raz, niebezpieczeństwa. No i ratuje jej tyłek, a tamu z pyskiem. No jak takiej nietenteges?! W pierwszej chwili pomyślał, że powodem jest jego wielgachny ciężar, którym zniszczył jej drogę. Potem przyszła chwila na myśl "A mogłem Cię nie łapać". Dopiero gdy dostał w pysk, można powiedzieć, że "otrzeźwiał".
- Uspokój się do cholery! - Próbował ją przekrzyczeć, ale z racji natężenia w wulgaryzmy jej powtarzających się po raz kolejnych (i znudzonych już słówek o roli kołka i mózgu w osobie Noriego), raczej się to nie powiodło. Wycofał się na bezpieczny dystans, nie chcąc znów od niej oberwać.
- Ciesz się, że żyjesz... - Wymamrotał, zaciskając pięści i patrząc na nią z dozą nienawiści w oczach. - Co, nie lubisz latać???
Mimo prób przekrzyczenia jej i niepoddania się jej gniewu, uległ w postaci cofnięcia się do wąskiego pomieszczenia. Oprócz zmniejszającej się ilości światła, drugim czynnikiem, który mu o tym powiedział, były ruchy powietrza, które nie miało dokąd uciec pod naporem jego postury. I wtedy też dotarło do niego, co się dzieje.
Zatrzymał się, po czym wbiegł prosto na nią, chcąc położyć ją na glebę, bo miał dość jej pyskatej jadaczki. Najwyżej wbiegnie jak mucha w dym z ogniska.. Po cichu liczył, że mu się z drogi usunie, bo nie chciał jej zbyt bardzo poturbować.

Anonymous - 12 Listopad 2012, 17:56

Nie przejęła się jego krzykiem, bo nie zamierzała się uspokoić. Straciła na chwilę kontrolę nad sytuacją, dlatego teraz jej serce siedziało wręcz w gardle. Nie odsunęła się mu z drogi i również nie pozwoliła wydostać. Co, nagle odechciało mu się jej towarzystwa? Ingrid się jeszcze nie zemściła, więc nie zamierzała mu ułatwiać wyjścia z pomieszczenia, do którego go zagnała. Oparła rękę o framugę drzwi i zamilkła na chwilę. Jej wyostrzona intuicja i zmysł węchu powiedziały jej coś ciekawego. Zdradzały lęk Noritoshiego.
- Zadajmy pytanie czego ty się boisz, kołku. - powiedziała rozdrażniona i zamknęła na chwilę oczy. Zmysł węchu i intuicja wraz z jej darem materializacji lęku połączyły się i zaczęły współpracować. Wyglądało to tak, jak odtwarzanie wspomnienia.
Udało się to znakomicie, gdyż pomieszczenie stało się więzieniem. Co prawda były tu rozbite okna, połowa wyważonych drzwi, zaś iluzja autorstwa Ingrid zmieniły to w metalowe, dźwiękoszczelne ściany.
- Zostaniesz tutaj. - stwierdziła i popchnęła go, zaś sama usunęła się w kąt, w cień. Nadal nie potrafiła uspokoić swojego serca, jednak teraz biło ono również z podniecenia.
Oko za oko, ząb za ząb. Radość już wpełzła w jej ciało i powoli się rozlewała z każdą nutką strachu odczuwaną przez swego towarzysza. Wkopał się, ma teraz za swoje.

Noritoshi - 12 Listopad 2012, 19:14

Więzienie... Ma szczęście, że ta nie wie o tym szczególnym, szklanym. Ale i takie zwykłe i solidne miłe nie jest - w takowym też spędził kawałek czasu i wcale mu to nie pomogło w wyleczeniu się z fobii - wręcz przeciwnie, wtedy owa zaczęła solidnie dojrzewać.
- A niech cię... - Wkurzony, a jednak bezradny - został wepchnięty w ciasne pomieszczenie, w którym jego malownicze, tęczowe skrzydła czuły się jakby wpadły w sidła.
- Nie zostanę, bo mi tu nie wygodnie! - Ustawał przy swoim, a każde drobne poruszenie się kolidowało z sześcianem w jakim się znalazł.
Teraz dopiero do niego dotarło, że jest tu jakoś tak ciemno i bez wyjścia...
- Ej, to nie jest śmieszne!
Może myśleć co chce, wiedzieć co wie najlepiej, ale pewnych odruchów nie pokona - ciemność plus nikła swoboda dają wspomnienia o koszmarach z dzieciństwa. I choć po raz kolejny kładąc się do łóżka, a potem budząc się, wie, że to jest sen i czuje się dobrze, to jednak teraz tego uczucia nie ma - jest zbyt świadomy tego, że do niedawna był z nią w dość dużej przestrzeni wewnątrz budowli, by wiedzieć, że nie śni... A teraz.. zamknęła go! Tylko jak! Czary mary?
A to wredna istotka!
- No cholera, nie wygodnie mi tu!! - Coraz bardziej manifestował swoją niechęć do tego pomieszczenia i miewał większe chęci uczynić jej cokolwiek, byleby złośliwego, a co jednocześnie sprawi mu ulgę.
Zaczął nerwowo walić w ścianę, a potem zebrał całe powietrze jakie się tu znalazło i uderzył w nim w tę stronę, z której tu przyszedł. Zwykła blacha powinna się ładnie poddać naporowi tej siły, ale nie solidniejsze cegły. No chyba że, jak to zazwyczaj bywa, murarz popił i sprzedał cement, a lepił "piaskiem z wodą"...
- Tu j e s t wyjście i rozwalę je. - Powiedział z pełnym przekonaniem, ale w głębi duszy tej pewności już nie miał. Łatwo jest powiedzieć coś, trudniej już zrealizować.
Nie przyszło mu też na myśl, że to iluzja - zbyt małą miał styczność z istotami magicznymi, by poznać się na ich mocach.

Anonymous - 12 Listopad 2012, 19:32

Ingrid niezwykle dokładnie materializowała lęki. Skupiała się na każdym detalu, aby w stu procentach oddać wiarygodność strachu. Dlatego iluzja objęła każdy centymetr pomieszczenia, w wyniku czego nawet wschodzące słońce nie wcisnęło samotnych promyków przez liczne szczeliny w fabryce.
Słysząc panikę w jego głosie, uśmiech rozjaśnił jej twarz. Uśmiech zadowolenia. Oparła się o pobliski filar i przymknęła oczy. Nie zamierzała mu tego ułatwiać. Udawała, że jej tu nie ma. Aby był pewien, iż został pozbawiony jakiejkolwiek pomocy i utknął w tym pudle na zawsze. Nikt go nie znajdzie, nikt nie wie gdzie on jest...
Uśmiech nie schodził z jej twarzy. W "pudle" zapanowały egipskie ciemności i nic nie imało się temu. Oj tak, to są czary w czystej postaci. Ingrid czuła niewypowiedzianie niebiański smak paniki. Nie mogła się doczekać strachu. Cóż mogła poradzić na fakt, iż to Noritoshi się nawinął pod nos? Gdyby nie odkrył jej własnego lęku w chwili obecnej nie wykorzystywałaby teraz jego emocji. Okej, mimo wszystko przy byle okazji by się rzuciła na jego lęki.
Westchnęła czując ciepło rozlewające się wokół serca. Podniecenie wzrastało. Zaraz będzie strach, czuła go już w powietrzu. Bardzo się cieszyła.

Noritoshi - 12 Listopad 2012, 22:26

Usiadł pod padołem nieprzyjaznej mu ściany i zamknął oczy, które i tak były mu tu zbędne, ale przynajmniej nie miał świadomości, że patrzy w niekończącą się czerń jak mile morskiej żeglugi po obwodzie świata. Po dłuższym braku odpowiedzi od Ingrid zaprzestał tych krzyków i próbował wypełnić rejestr pod tytułem "Zbadanie zjawisk dookólnych", ale uparcie tkwiła w nim wartość zero, pomimo kilkukrotnego wykonywania algorytmu na ich określenie..
Miał się już poddać i popaść w stan przed depresyjny, ale coś mu się w tym mózgu narodziło. Po omacku sięgnął dłonią w kierunku ściany, tak przynajmniej zamierzał. Po co? Ano chciał dokładnie poznać ich strukturę, wyczuć najdrobniejsze w nich szczeliny. Trzeba też zauważyć, że dłuższe pozostawanie w egipskich ciemnościach pobudza wyobraźnie, przez co można sobie ubzdurać różne dziwne rzeczy na temat pomieszczenia. Począwszy od litej, żelbetonowej faktury, przez konsystencje galarety, pokrytej kolcami, na nieskończonej głębi przestrzeni skończywszy.
Z racji iż nie widział czym dokładnie jest to pomieszczenie (bo całkowita ciemność tego zdradzić nie mogła), to, iż jest na wzór izolatki odczytał z bodźców nadawanych przez jego ciało a także dzięki długoletniemu strachowi. Wzorkiem tego nie odkrył - uświadomił sobie to dopiero teraz. Do tego uparcie tkwił w przekonaniu, że ot tak nie mogło się to zdarzyć, no ale... niby dlaczego jednak się zdarzyło? Jednak, bo tak nakazywał mu przeklęty lęk przed utrata swobody. Niech to diabli!
Gwałtownie się podniósł i po omacku zaczął nachalnie obmacywać wszystko znajdujące się dookoła. Wedle iluzji powinien odnaleźć tylko szczelne ściany i tak też się działo. Nawet gdy był święcie przekonany, ze dłoń podążyła dość daleko od jego początkowego położenia i weszła w przynajmniej jakąś wnękę, to kilka następnych centymetrów jej przesunięcia udowodniło, ze jednak nie.
Panika znów zasiała w nim żniwo. Upadł tyłkiem na chłodną podłogę, całkowicie bezradny. Tkwi tu jak w szkłach piach. Nie jest dobrze, oj nie.
- Dobra, koniec tego, chodź tutaj jak Cię grzecznie i mile proszę... - Starał się nie popaść w melancholijne, płaczliwe brzmienie tych słów, ale w pełni mu się nie udało, to też wymówił je jak na senność, niechęć i zmęczenie przystało. Nie myślał o użyciu mocy wyczuwania aury, by sprawdzić gdzie dokładnie się znajduje. Nie był w stanie myśleć tka wysoce racjonalnie.

Anonymous - 12 Listopad 2012, 22:40

Strachy mogą być nazywane narkomanami. Muszą co jakiś czas wdychać odpowiednią ilość działki, aby potem móc poprawnie funkcjonować. Ingrid widziała i iluzję i świat prawdziwy. Mogło wydawać się to dziwne, jednak Noritoshi siedział bardzo blisko kobiety, tylko nie był tego świadomy. Dzieliła ich ściana rozwalona na 3/4 długości. Nie mógł też i wyczuć nawet jej oddechu czy zapachu ciała. Żadnego drgnięcia. Faktycznie, gdyby skupił się na aurach, byłby bardzo zaskoczony jak blisko siebie siedzą. Ingrid bezlitośnie zbierała swoje żniwo. Pod skórą krew pulsowała, bulgotała i syczała dostając swoją solidną dawkę "witamin".
Strach wypełniał ją aż po koniuszki palców. Strach Noritoshiego, który nawet nie zapytał o jej imię! Był zaiste żałosny i po prostu głupi, w mniemaniu Ingrid. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy odczuła zrezygnowanie, pustkę i bezradność. Szczęście wypełniło ją po brzegi. Ostatnio czuła się tak wiele miesięcy temu, kiedy to spędzała ostatnią noc ze swoim żywicielem. O wschodzie słońca popełnił samobójstwo. Dlatego nietrudno jest się jej dziwić w jakim uniesieniu się znajdowała. Usiadła pod ścianą, oparła wygodnie głowę o filar i uśmiechała się rozmarzona.
Otworzyła oczy i popatrzyła na bezradnego mężczyznę. Był teraz pod jej władzą. Iluzja utrzymywała się (chociaż gdzieniegdzie miała małe "spięcia", jako iż Ingrid była w trakcie zaspokajania pragnień), wysysała z niego lęk i radowała się z tego, niestety skromnego, acz sytego posiłku.
Ingrid straciła prawie kontakt z rzeczywistością. Była w pół śnie. Nadal pozostała świadoma, iż właśnie znęca się nad ofiarą, jednak zapomniała gdzie jest i dlaczego tutaj jest. Była dosłownie w siódmym niebie. W pięknych wspomnieniach, kiedy to miała okazję nasycić się za dziesięć osób. Ludzie są tak bardzo podatni na jej wpływy...

Noritoshi - 12 Listopad 2012, 23:14

Siedział "bezradny jak pociągi, żenujący jak dwa na szynach". Był pewien, że jest nieopodal, choć nie miał na to odpowiedniego dowodu. Pewny i tyle, ale to za mało by być w stanie wysiedzieć w spokoju.
Nie zacznie okaleczać siebie, ani też całkowicie nie odda się strachu. Nie popełni samobójstwa, oj nie. Wie, że jego życie nie jest teraz zagrożone, wie to dobrze, ale mimo to dyskomfort pozostaje. Ingrid mogłaby ładnie się zaskoczyć jak to bardzo długo jest w stanie tak wytrwać, problem tylko w tym, że zaraz po zaczerpnięciu wolności będzie ją chłonął garściami, nie zważając na nic innego, byleby tylko pozbyć się tej dłużącej się chwili, a wtedy głupstwa pojawią się same, niekontrolowanie i niekontrolowane.
I nagle do jego oczu, przez zamknięte powieki, dopłynęły lekkie strugi światła. Taki był efekt tracenia się mocy iluzji. Niechętnie zerknął ponownie na świat go otaczający i wtedy też kątem oka spostrzegł jak dziewczyna siedzi bardzo blisko niego, tuż za ścianą, a on znajduje się w zwyczajnej, oszklonej wnęce. Obrócił się w jej stronę i dostrzegł, że nie ma kontaktu ze światem, a delektuje się emocjami, które powoli zmieniają swa naturę z dramatycznej na złowieszczą...
W moment wstał i przemieścił się tak, by kucnąć przed nią.
- To nie było miłe... Niech Cie!
Siedział teraz przed nią, wpatrzony gniewnym wzrokiem w jej twarz, by po chwili uśmiechnąć się.
- Jeden do jednego - Barwa głosu przeszła błyskawicznie w neutralną z nutką pozytywizmu.
...ze złowieszczej na pogodną.
- Ładna iluzja... jak ty cała. Jak masz na imię? - Zachciało mu się dostrzegać w niej piękno. Trudno by nie, bo choć ładnie go wystraszyła, to teraz czuł się poniekąd dość mile, bo nic mu się wielkiego nie stało. Czuł jak powietrze porusza się dość swobodnie, kołysane niewielkim wiaterkiem. Ach, wolność, przestrzeń...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group