• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Zniszczona fabryka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Mutou



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Styczeń 2011, 20:15   Zniszczona fabryka

    W tej części miasta znajduje się pełno różnorakich zniszczonych budowali opuszczonych i przeznaczonych do rozbiórki, więc nic dziwnego, że i w tym wszystkim znalazła się ów fabryka. Była to fabryka, w której produkowano farby, więc oczywiste jest, że znajduje się tu mnóstwo różnorakich chemikaliów oraz sztucznych jak i naturalnych barwników. Większość szyb jest powybijana, a po betonowym podłożu wciąż biegają szczury oraz myszy. Pełno jest tu różnych taśm jak i wielkich pustych, acz czasami z farbami. To miejsce wprost idealnie nadaje się dla przestępców oraz dla osób, które chcą tu kogoś zabić. Nikt tu nie bywa, więc fabryka przyprawia o dreszcze oraz wstręt no, chyba że ktoś lubi takie miejsca.
    Rockuro



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Styczeń 2011, 20:48   

    Poranek powoli się kończył i nadchodziło popołudnie. Żwirowa droga ponoć kończyła się kawałek za starą fabryką farby, jeśli Rocky dobrze pamiętał. Na sobie miał czerwony dres do biegania, przy pasie bidon z wodą. Tradycyjny poranny jogging Rockyego przerwało bolesne ukłucie w prawej stopie. Jednak był akurat koło budynku. Czyli kawałek dalej kończyła się droga. Pokuśtykał do drzwi, których nie było, i dostał się z łatwością do środka. Usiadł na zniszczonym taśmociągu i podniósł stopę. Mial dosyć głęboko wbitego dużego gwoździa. Przebił podeszwę i siedział w stopie. Bez chwili zastanowienia czy wahania wyrwał go i ściągnął but. Krwawiło i to całkiem nieźle. Wydobył z kieszeni bandaże przeznaczone bardziej na ręce, ale kryzysowa sytuacja tego wymagała. Zaczął bandażować stopę.
    Impressia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Marzec 2011, 17:47   

    Każdy inny normalny człowiek z pewnością myślałby, że Impressia miała na myśli jakiś przyjemny klub nocny, dyskotekę, kasyno albo bar go-go. Nic z tych rzeczy, ta dziewczyna-cień miała na tyle w sobie ekstrawagancji, odwagi oraz buty, że kroczyła śmiało w stronę opuszczonej fabryki na obrzeżach miasta. Owszem, mijali bary i knajpy pełne szumiącego towarzystwa w centrum, ale przy żadnym się nie raczyła zatrzymać, patrząc od czasu do czasu z apetytem na któregoś z klientów - nie, nie dlatego, że był przystojny, ale dlatego, że myślał chciwie. W końcu kompleksy miejskie i zabudowania przerzedzały się ustępując małomiasteczkowym budynkom, aż w końcu znaleźli się na peryferiach.
    Ich oczom ukazał się gmach wpędzony w ruinę jednak wzbudzający podziw ogromem. Impressia śmiało przeszła przez skrzypiącą furtkę na ogromny, zanieczyszczony odłamkami butelek plac, będący pierwotnie parkingiem dla pracowników.
    Zbliżyła się do starej fasady fabryki i usiadła na schodach pustych o tak późnej porze - nawet uwielbiający libacje gówniarze z łaski swojej poszli odsypiać do szkoły.
    - Witamy w królestwie nocnych zwierzątek - powiedziała a na dowód tego nad jej głową przeleciał samotny nietoperz znikając wewnątrz opuszczonej hali w zbitej szybce. - Prosimy się rozgościć.
    Terr



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Marzec 2011, 20:47   

    -Ja ciemności? Proszę Cię, ciemność jest moim sprzymierzeńcem. -powiedziałem, gdy jeszcze byliśmy pod MORIą. Prawda, była w postaci Serpenta, ale w ludzkiej tez niemniej mi przeszkadzała.
    Nie wiedziałem, dokąd ciągnie mnie Impressia, ale po drodze mijaliśmy sporo miejsc. Głównie głośnych miejsc. W MORII większość czasu było przynajmniej cicho, a tu? Wszędzie jakieś hałasy, do tego te nieprzyjemne. Bo były takie przyjemne hałasy. nie słyszałem ich, ale wiedziałem, że istnieją.
    Po kilkunastu minutach doszliśmy do celu, a przynajmniej tak mi się zdawało. Budynek nie wyglądał zbyt zachęcająco, przynajmniej nie dla człowieka. Mi się nawet podobał. A właściwie mojej zwierzęcej części.
    -Nocnych zwierzątek? -spojrzałem na przelatującego nietoperza. -Coś dla mnie. -uśmiechnąłem się. Po części sam też byłem nocnym zwierzątkiem., aż korciło do przemiany i poszalenia, ale wolałem się powstrzymać, przynajmniej w towarzystwie Imp.
    Rockuro



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Marzec 2011, 19:29   

    Coś mocno łupnęło go w lewy policzek, po czym poturlało się z prawej strony od miejsca, w którym leżał. Płomykówka strąciła kamień z dachu, który w bolesny sposób dał o sobie znać.
    Rocky przetarł oczy i usiadł z trudem rozglądając się dookoła. Ciemno jak diabli, księżyc rzucał blady blask na stary zrujnowany budynek, w którym musiał zasnąć bandażując stopę. Pod wpływem światła naturalnego satelity Ziemi taśmociąg błyszczał piękną czernią, a kurz unosił się w powietrzu. Do domu kawał drogi, ale da radę. Rana już go nie bolała.
    Wstał i otrzepał się, w końcu był nieźle brudny. Dookoła nie było żywej duszy, ale słyszał w oddali przytłumione rozmowy. Wolał uważać, wiele słuchów chodziło w mieście o tym, że giną tutaj ludzie
    Odczepił od paska bidon i upił łyk wody. Co jak co, ale suszyło go. Poza tym nieźle zmarzł. Zrobił kilka podskoków i noga dała o sobie znać. No, to chyba powrót biegiem odpada.
    Wstał i wolnym krokiem podszedł do otworu, gdzie powinny znajdować się drzwi. Słysząc głosy - teraz znacznie bliżej - usiadł pod ścianą i postanowił przeczekac, aż obecni się oddalą.
    Impressia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Marzec 2011, 20:18   

    Kiwnęła głową na zgodę i spojrzała na chmury. Gdyby jeszcze zgasły te gwiazdy i księżyc? Było by wręcz idealnie. Orgia cieni, o tak. Cudownie.
    - No więc... Nie jesteś nikim z Świata Luster, hm? - zagadnęła, jakby ją to faktycznie nurtowało. W rzeczywistości pytała dla samego zabicia czasu - z doświadczenia wiedziała że ludzie, albo istoty interpersonalne nie lubiły ciszy. Odbierały ją za oznakę nudy i starały się eliminować. Błąd. Impressia miała milczenie za bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa.
    - Jeśli to Ci jakoś podpowie, jestem Cieniem. Tą czarną stroną mocy. W sumie, chyba nie musiałam tego mówić, widać z daleka i to w ciemności, a może raczej zwłaszcza w ciemności - wydedukowała na bieżąco.
    Gdzieś w pobliżu usłyszała jakiś szmer, jakby przelatującej sowy, która swoja niezdarnością strąciła coś z dachu, ale uznała to za tylko omamy. A nawet jeśli to co z tego? W tym miejscu rządziły zwierzęta i chuligani. A tak i jeszcze ciemność. - W każdym bądź razie, nie należę do słodkich istot. Chociaż czasem potrafię być bardziej przekonywująca niż kubek gorącej czekolady. - odparła nieco zuchwale.
    Terr



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Marzec 2011, 20:27   

    -Nie, nie jestem. Znaczy się, nie do końca. Urodziłem się tutaj, ale mam coś wspólnego z Krainą Luster. -mianowicie osoba, z której się urodziłem. Była on a jedną z istot z tejże krainy.
    -Cieniem? No to tak samo jak moja... 'matka'. -właśnie to miałem wspólnego z tym drugim światem, jeśli chodzi o ścisłość. Będę musiał kiedyś go odwiedzić, poza świadomością, że istnieje, to nic o nim nie wiem. No, prawie.
    Nie wiedziałem, czym się różni Impressia nocą od Impressii w dzień, ale nie widziałem jej w promieniach słońca, więc to chyba zrozumiałe.
    Słuchałem, co dziewczyna do mnie mówi, ale moją uwagę zdecydowanie najbardziej pochłaniało noce niebo. Gwiazdy i księżyc były piękne.
    -Zorientowałem się. Raczej trudno, żeby Cień był słodki... -zastanawiałem się, co takiego przekonywującego może być w kubku gorącej czekolady. -To by chyba nawet było wbrew logice, co nie? -spojrzałem na niż, ale zaraz znów podniosłem głowę.
    Impressia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Marzec 2011, 20:37   

    Impressia w dzień? Poza tym, że błyska na każdego swoimi oczami lśniącymi jak rubiny, to chyba niczym więcej... Co więcej dodać? Rzadko wychodziła na słońce. Jak to mówiła: "im bliżej światło tym krótszy cień", tak więc o tej porze była najsłabsza. Nie czuła się pewnie, kiedy każdy mógł na nią swobodnie patrzeć. Lubiła element zaskoczenia, tajemnicy, eteryczności... impresji. W jednej chwili tutaj, w drugiej o wiele dalej, w trzeciej - nie ma jej wcale. Poza tym, w dzień nie mogła się najeść. Mało kto ucinał drzemkę w południe, więc nie miała na kim posiłkować.
    - Mama cień? Gdyby usłyszał to ktoś z zewnątrz, to pomyślałby, że Twoj ojciec był fetyszystą. - odparła, wkładając włosy za ucho. Dla niej jednak ten związek był zupełnie nie do zrozumienia. Nocna mara miałaby pokładać się z śmiertelnikiem? Niby jak? Taki Morfeusz kradnący dobre sny jako żona to nie jest dobra inwestycja. Tak samo Koszmar. Ale kto powiedział, że Terr został poczęty w naturalny sposób?
    - Jesteś zapewne kimś z gatunku cyrkowców. - wywnioskowała.
    Cienie nie są słodkie? W dzisiejszych czasach dla Japonek kawaii jest nawet słodki, różowy stryczek <co prawda ten co widziałam był koreański>. Kubek czekolady zachęca swoim zapachem! Syci, nęci... Mało kto może się oprzeć.
    - Czy ja wiem? Kobieta zmienną jest, tym bardziej nieforemny cień.
    Terr



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Marzec 2011, 20:46   

    -Fetyszystą? A gdyby sam też był cieniem? -zrobiłem pytająco-podchwytliwą minę. Było tez wiele innych opcji,a le wolałem sobie darować ich wymienianie. Zwłaszcza, że nie do końca wiedziałem co to jest to całe in-vitro...
    -Cyrkowców? Jeśli chodzi Ci o to, że urodziłem się w cyrku, to niestety się mylisz. -cyrk - kolejna rzecz, którą chciałbym zobaczyć. Ale w tych czasach to już chyba rzadki widok, prawda? Sporo się muszę nauczyć...
    -No... nie będę argumentował, o obydwu na pewno wiesz więcej. -tak, kobieta zmienną jest. To akurat było mi znane.
    -,,Pff." -usłyszałem. Rozejrzałem się, ale nikogo nie ujrzałem. Impressia na pewno tego nie powiedziała, miała inny głos. Może mi się przesłyszało?

    Zacząłem czuć zmęczenie. Ciekawe to było, jako Serpent nigdy nie byłem wyczerpany. No tak, ale nie zamieniałem się w człowieka, jako zwierz prawdopodobnie potrafiłem wytrzymać bez snu.
    -Wiem, ze nie wypada, ale niestety powinienem już się zbierać. Do zobaczenia, Impressio. -pożegnałem się i odkuśtykałem. Noga jednak porządnie bolała, aż dziw, że w ogóle mogłem chodzić.

    zt
    Rockuro



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Marzec 2011, 21:51   

    Noc zapadła już w najlepsze i nawet zwierzęta gdzieś poznikały. A on ciągle miał spory kawał do domu, wolał się jednak nie wychylać. Był odważny, ale nie głupi. Siedząc spokojnie pod ścianą usłyszał, że jedna osoba się oddala. Miał nadzieję, że podobnie stanie się i z drugą. Głos - milczącej teraz osoby - prawdopodobnie mógł należeć do kobiety. Przylgnął mocniej do ściany, chcąc przyjrzeć się obecnym z ukrycia i ewentualnie podsłuchać o czym rozmawiają. Jednak przecenił możliwości ściany o którą był oparty. Po chwili stracił oparcie w plecach, a stara ściana runęła z ogromnym hałasem na ziemię, na nią Rocky, a na niego jeszcze trochę gruzu. Niefart. Chłopak z kiepską skutecznością próbował wydostać się spod kamiennej pułapki zwłaszcza, że jakiś cięższy kawał leżał mu na chorej stopie.

    W końcu się wygrzebał i pokuśtykał do domu.

    [z/t, dzięki Impressio xd]
    Leonard
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Czerwiec 2011, 20:12   

    Kiedy tylko Leonard wyszedł z "apartamentu" swojej pani skierował się na obrzeża. Nigdy nie lubił dużego zgiełku. Wychował się w małej miejscowości, jego szkoła była odgrodzona murem od zewnętrznego świata. Miasta wydawały mu się głośne, brudne i chaotyczne.
    Jego nogi dostawały dodatkowy doping, poganiane były nieznośnymi myślami o towarzyszu jego Pani. W głębi duszy był zazdrosny, jednak bombardował się myślami. Wyciągnął dzieżką artylerie "nie masz racji", czołgi "jesteś tylko sługą" oraz piechotę morską "nie powinno cię to obchodzić" z dywizjonu "powinieneś się cieszyć, że w ogóle cię chciała". Nie, żeby poprawiało mu to nastrój, ale z wyjątkiem chwili związanych z Lady Resiną mało co było w jego życiu wesołe czy sympatyczne.
    Uciekał przed samym sobą. Najpierw robił to z pomocą ciężkiej prac przy sprzątaniu jej lokalu, ale kiedy skończył i nie więcej zrobić tego dnia, złe myśli były zbyt blisko. Biegł więc dopóki nie złapał ostrej kolki przed siebie, w kierunku obrzeży. Tak właśnie znalazł się tutaj.
    Kiedy stanął na starej, zapyziałej ulicy wybrał fabrykę. Jego pierwszym wyborem było wejść do niej przez okno, ale nie udało mu się to - było zbyt wysokie. Nie chciał wybijać kolejnych okien, tym razem tych nisko. Po chwili namysłu poprawił okulary i wyjął z kieszeni kamyk.
    Był on pomarańczowo - żółty. Wyglądał nieco jak latający spodek, tylko bardzo mały - średnicy trzech, czterech centymetrów. Na środku widać było ciemnopomarańczowe małe kółko, a od niego aż do brzegów żółto - pomarańczowy zygzak, zrobiony tak, że pomarańczowe trójkąty dotykały ciemniejszego koła czubkami. Wrzucił jeden przez okno tak, by wylądowało nieco pod nim i złapał w dłoń drugi, identyczny.
    Po chwili skupienia teleportował się do rzuconego kamienia i włożył go do kieszeni. Przy sobie miał ich pięć - sam był dla siebie szóstym, Przypomniało mu się jeszcze aby podarować jeden Resinie, aby mógł się do niej teleportować w razie potrzeby.
    Nadąsany usiadł na starej taśmie produkcyjnej, teraz już nieruchomej. Nie było co robić. Potrząsnął głową i wsparł czoło na dłoniach. Walka z samym sobą była coraz trudniejsza. W sumie to nie wiedział teraz już nawet, co czuje. Przed jego oczami piętrzyły się trudności, a przecież właśnie odnalazł panią! Wszystko powinno iśc jak po maśle. Tylko on stale widział problemy.
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Czerwiec 2011, 20:51   

    Drobna osóbka szła wolnym, jak na siebie, krokiem, patrząc uważnie pod stopy. Mrok szczelnie otulał wąskie zaułki swym brokatowym, onyksowym płaszczem, nie pozwalając, by drobina słonecznego światło przedostała się do tych miejsc. Wiele lamp ulicznych błyskało niepewnie, jakby wahały się, czy dawać bezpieczne światło, czy też może mogą zrobić psikus przechodzącym, naiwnym ludziom? Gdzieś na przepełnionym kontenerze na śmieci błysnęły ostro kocie oczyska, a jednak stworzenie nie uciekło przed zbliżającą się z wolna dziewczyną. Miast groźnego pomruku, kocisko wydało mrukliwy dźwięk, który odbił się echem od nagich ścian zdezelowanych budynków.
    Dziewczę uśmiechało się szeroko, szczęśliwe w ten dziecięcy sposób. Wiele ludzi dziwiło się tej dziewczynie, chociaż większość po krótkim czasie akceptowało ją taką, jaką była. Powinna spoważnieć, stać się młodą panną, a jednak nie wyzbyła się tej dziecięcej wrażliwości, patrzenia na świat przez pryzmat różowych szkiełek. Światy i istoty nie bywały złe, były po prostu odmienne, nic w tym dziwnego. Weźmy na przykład taką Loullie. Niby człowiek z krwi i kości, a przypominała leśną nimfę: zwiewna, drobna, pstrokata, z fiołkowo różowymi włoskami, które, obecnie sprytnie spięte, przypominały krótką czuprynę, z dużymi oczyma dziecka błyskającymi szlachetną barwą ametystu zakrapianą złotem i szkarłatem, spozierające na świat z radosną prostotą, a jednak kryjące w sobie zmyślnie zakamuflowaną, dojrzewającą kobiecość. Była kimś niesamowitym, a jednak zwyczajnym. Pomimo złych zdarzeń, które zostały zepchnięte przez świadomość w głąb jaźni, nie mogła zatracić naturalnego piękna, którym każdy w czasie narodzin był obdarowany. Nie chciała tego zagubić, kochała siebie, świat i istoty w nim zamieszkujące bezwarunkowo, takimi jakimi byli w istocie, a nie postrzeganymi przed dojrzałość wymuszoną przez prawa dorosłych.
    Liluś ciągle była pod wpływem czaru, który rzucił na nią Malinowy Las. Przed jej oczyma błyskały żywe barwy tamtego miejsca, aromaty wodziły za nos, a dźwięki pieściły uszy. Mimo to ciągle miała świadomość, gdzie się znajduje. I chociaż zatopiona we wspomnieniach, czujnie obserwowała ciemne uliczki. Po jakimś czasie miarowego chodu, skręciła raźnie w prawą stronę, gdzie znajdował się opuszczony gmach fabryki.
    Stanęła przed budynkiem, przyglądając mu się z radosną uwagą. Niespodziewanie zakręciła się dookoła własnej osi, a zielona, plisowana spódniczka zatańczyła wraz z nią. Niby nie pasowała do tego, rzekomo, mrocznego miejsca. Ubrana w jasną, fiołkową bluzeczkę z białym kołnierzem stójką, zieloną, limonkową spódniczkę, fioletowe podkolanówki i pstrokate fiołkowo - zielone trampki. Reszty dopełniała mała szmaragdowa torebeczka przewieszona przez ramię, mająca oddawać kształt serca, podobna spineczka we włosach, zegarek kieszonkowy umyślnie dopięty do kieszonki bluzki. Istna Leśna Istotka.
    Gdzieś rozbrzmiał rozkoszny trel ptaszka, chociaż przeciętnemu człowiekowi przypominałby on jazgot nienastrojonych skrzypiec. Klasnęła w dłonie i rozejrzała się dookoła.
    -Kolorek, gdzieś ty się podział? - syknęła w przestrzeń, chociaż na jej licu nie miało prawo odmalować się wzburzenie.
    Ptaszek sfrunęło nagle na jej ramię, ćwiergoląc donośnie. Ptaszek był wielkości wróbelka w ich świecie i posturą doń podobny. Jednak wyjątek swój zaskakujący również był! Zwierzątko miało barwne piórka, zielone, żółte i niebieskie przy złotych ślepkach.
    Liluś pogłaskała palcem wskazującym kształtny łepek.
    -Psotnik z ciebie, mój przyjacielu - zauważyła, chichocząc przy tym cichutko.
    Kolorek przekręcił główkę, mierząc ją barwnym oczkiem. Wydał przy tym serię krótkich dźwięków.
    -Sama nie jestem pewna. Pamiętam, że coś tu zostawiłam, ale nie wiem dokładnie co... Ach, to roztrzepanie - odparła.
    Obeszła budynek, szukając dobrze ukrytego przejścia. Pod jej nogami przebiegł ogromny szczur. Oczy dziewczęcia rozszerzyły się z zaskoczenie, a dłoń powędrowała do usteczek. Och, już zapomniała, jak strasznie mogło tutaj być.
    Znalazła wyłom w ścianie i prześliznęła się przez niego. Kolorek sfrunął z jej ramienia, lądując na jednej z taśm produkcyjnych. W powietrzu unosił się zapach kurzu, chemikaliów i barwników. Zmarszczyła drobny nosek.
    Nie zauważyła postaci chłopca, tak więc szła przed siebie. Dookoła panowały egipskie ciemności, przez co poruszanie się w opuszczonej sali produkcyjnej przysparzało jej wiele trudu. Nagle potknęła się o coś i nieświadomie wylądowała niemal pd stopami drugiej osoby. Krzyknęła cicho, czując ból w prawej kostce.
    -Ojej... - mruknęła, masując obolałe miejsce. -Boli, oj, boli, boli...
    W oczach Lilusi jednak nie pojawiły się łzy. Nadal leciutko się uśmiechała.
    -Niezdara ze mnie, wielka niezdara... - szepnęła.
    Leonard
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Czerwiec 2011, 13:06   

    Leonard siedział tak, w ciemności nie wiedząc, co ze sobą zrobić, gdy usłyszał dziewczęcy głos, a także świergot ptaszka. Najpierw cichy, potem coraz głośniejszy aż w końcu ptak przyfrunął przez okno. Lokaj był obecnie w niezbyt dobrym nastroju, toteż na jego widok skrzywił się, zastanawiając, co ptak taki może robić w starej, opuszczonej i zapyziałej fabryce. Odetchnął głęboko zapachem chemikaliów, wszechobecny w tej ruinie i akurat zauważył podchodzącą dziewczynę, która weszła widocznie w ślad za ptakiem. Miała barwne włosy, niezbyt typowe dla gatunku ludzkiego. Podchodziłą coraz bliżej, widocznie nie widząc Leo.
    Ten zrobił to, co zwykle robił w sytuacjach zagrożenia – zaczął kalkulować i planować. Szybko, ale też bezszelestnie wskoczył na czarną taśmę na której siedział. Przykucnął i jedną dłonią poprawił swoje wielkie okulary, a drugą poszukał czegoś, czym można by walczyć. Trafił na metalowy, lekko zardzewiały pręt. Szybko chwycił go jak kij baseball'owy i zamarł, z napiętymi mięśniami. Był gotowy do ciosu, do zamachu gdyby tylko przybyszka okazała się niebezpieczna. Trwał tak, aż ta zbliżyła się prawie że pod jego stopy. Wtedy zamachnął się, jednak nie tak mocno aby rozbić czaszkę. Dokładnie sekundę przedtem dziewczyna upadła i uniknęła ciosu metalowym prętem. Leonard szybko wstrzymał falę ciosu, aby się nie wywrócić. Spojrzał na leżącą – krótka chwila analizy wystarczyła, aby stwierdzić, że to człowiek, istota ludzka, śmiertelna.
    Wyjął jeden kamień i wyłożył go na taśmę, a obok odstawił kij. Podpierając się ręką skoczył nad dziewczyną i wylądował za jej plecami zanim ta wstała. Zrobił wszystko cicho, nie wydając ani jednego dźwięku. Jedynie przy lądowaniu można było uśyszeć ciche sapnięcie, nie głośniejsze niż westchnienie kota.
    Wyprostował się dumnie, ta małą częścią mózgu nie zajętą analizą sytuacji zadowolony z biegu wydarzeń. Nie musiał myśleć o tym, co jeszcze niedawno zajmowało jego mózg. Ale i ta część została szybko uciszona, aby nie przypomniała reszcie o tym, o czy miała zapomnieć. Wyrównał poły marynarki i zbliżył się do dziewczyny, wchodząc w pole światła. Ukazał się w całej swojej wysokości, biały i szklisty z włosami tylko czarnymi i kontrastującymi. Różnił się od dziewczyny, w całości monochromatyczny podczas gdy ona oszałamiała kolorami.
    Poprawił pingle i schylił się nad dziewczyną. Szybko przeanalizował sytuację – wywróciła się o walające się po podłodze kable. Zraniła sobie kostkę – najwyraźniej prawą. Nie miał przy sobie bandaży i niewiele mógł zrobić. Powoli wychodził z trybu walki, bo towarzyszka była na oko nastoletnia, a i to młodsza raczej niż starsza.
    - Kim jesteś i co tu robisz? – zapytał. Głos miał śmiały i pewny siebie, ale nie agresywny. Motywowała go raczej niepewność ale brzmiał, jakby miał pełne prawo tu być, a dziewczynka – niekoniecznie. Nachylił się i spojrzał przez okulary. Roztargnionym ruchem poprawił białe rękawiczki, teraz już nieco ubrudzone na wypukłościach dłoni. Były także ozdobione rdzawą linią przez środek dłoni, spowodowaną trzymaniem pręta.
    Loullie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Czerwiec 2011, 18:38   

    Liliś faktycznie nie widziała chłopca siedzącego na taśmie. Dla niej było tutaj za ciemno. Gdy odwiedziła to miejsce ostatnim razem, było jasno, południe, przez co miała lepsze pole widzenia. Jednak w obecnej sytuacji jej możliwości zostały znacznie ograniczone. Była tylko człowiekiem, nie miała nadludzkiego wzroku, który umożliwiłby jej widzenie w ciemnościach, nie potrafiła również wyczulić jakoś szczególnie swego słuchu. Tak więc nie dziwota, iż o mały włos nie została pozbawiona głowy metalowym prętem. No pięknie, tak na wstępie witać gościa?
    Dziewczynka dopiero po krótkim czasie zdała sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwo przed chwilą była narażona. Serduszko nastolatki biło gwałtownie nasycone napędzającą je adrenaliną. Z szeroko rozwartymi ślepkami rozejrzała się dookoła. W tym samym czasie ktoś wylądował za jej pleckami.
    "Och nie, czyżbym dała się tak okropnie zaskoczyć?" Zastanowiła się, zakrywając usteczka drobną dłonią. Barwny ptaszek zaćwierkał raz jeszcze, a echo tego dźwięku rozeszło się przez salę produkcyjną, odbijając się od nagich ścian. Czuła pod pupą i lewą dłonią zwoje kabli. W sumie, zastanawiające, wcześniej ich tutaj nie widziała. Ale to może dlatego, iż ostatnim razem nie bardzo się rozglądała, zbyt zajęta ukryciem pewnej rzeczy.
    Odwróciła lekko głowę w bok, napotykając przed nosem ciemniejszą sylwetkę, górującą tuż nad nią. Wzrok z wolna przyzwyczajał się do panującego w opuszczonej fabryce mroku, przez co, coraz dokładniej mogła określić poszczególne przedmioty i maszyny znajdujące się dookoła.
    Napastnik odezwał się pewnym, nieco ponaglającym tonem. Lilusi zajęło trochę czasu zrozumienie sensu jego słów. Ciągle była w delikatnym szoku. Zmarszczyła łagodnie brwi, zadzierając kolorową główkę, by móc objąć spojrzeniem całokształt jego osoby. Tak, już wiedziała, że miała do czynienia z chłopcem. Niestety, było za ciemno, by mogła zauważyć jego szklistą cerę, bladość - jednym słowem: niezwykłość.
    Tak więc sądziła, iż rozmawia ze zwykłym, ludzkim chłopcem. Chociaż, gdyby miała pewność, kim tak na prawdę jest nieznajomy, bardzo by się ucieszyła, dlatego, iż nigdy nie miała sposobności porozmawiać ze Szklanym Człowiekiem. Ci ludzie ciągle jawili jej się jako coś niesamowitego i nieuchwytnego z racji tego, że ciągle pozostawali w ukryciu, stroniąc od towarzystwa obcych.
    Odchrząknęła cicho, wracając do rozmasowywania obolałej nieco kostki. Kolorek postanowił przenieść się ze swego miejsca, zwabiony zaciekawieniem i ponownie obrał za swój postój ramię dziwnej dziewczynki. Spojrzał bystrymi oczkami na chłopca. Miał o wiele lepszy wzrok od ludzkiej dziewczyny. Ćwierknął cicho, w ślad za swą przyjaciółką.
    -J-jestem Loullie Margaritta Sabiene Maderdin de Broix, ale przyjaciele mówią mi Lou, lub jak wolisz, Liluś - odezwałą się pięknym, dźwięcznym głosem, który koił swym ciepłem, ale również dozą niepewności, gdy tak patrzyła na niego, nieco skulona na ziemi.
    -W sumie jeszcze nie wiem, po co przyszłam, cś tu zostawiłam, ale nie pamiętam co... - dodała po krótkiej chwili, drapiąc się w czubek głowy. Zaśmiała się cichutko, zakłopotana, unosząc jaskrawe ślepka na chłopca.
    -A kim ty jesteś? - zagadnęła, zapominając już, iż ten chłopiec dopiero co starał się pozbawić ją głowy. Liluś nie była pamiętliwą osóbką. Była zdania, iż na pewno miał jakiś powód dla swego postępowania. Może się przestraszył? Pewnie ona sama najadłaby się strachu, gdyby tak nagle ktoś pojawił się w tym miejscu, a ona byłaby tu sama, w ciemnościach, tak niebezpiecznym miejscu.
    Yaradan Kurejas
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Lipiec 2011, 19:58   

    Jestestwo Anzelma stało się faktem w opuszczonej fabryce. Szczerze powiedziawszy miał w tym wszystkim swoje powody. Wszędzie bowiem można odnaleźć Dewiantów Rzeczywistości, na których tak uparcie polował. Ruchy szalonego doktorka były zwinne, dzikie - skutek tych kilku lat spędzonych w wojsku. Rozejrzał się, bez skanera chodził po omacku. Nie wiedział kto jest kim, chyba, że dana jednostka zaprezentowała jemu jakąś nadzwyczajną moc, których się już zdążył nieco naoglądać, tudzież odczuć na sobie. Gwiazda Zaranna, który był jego nie istniejącym rzeczywiście, a jednak istniejącym w jego głowie, drogowskazem ścieżki życiowej, doradcą i najbardziej zaufanym przyjacielem, wybulgotał coś w jego głowie, kilka niezrozumiałych parafraz. Był zły i żądny krwi. Jednak Anzelm był spokojniejszy dzisiaj, choc to mogło się zmienić w każdej chwili, jego zachowanie to byłą istna teoria chaosu, mogło się wydarzyć niemal wszystko. Od ściągnięcia gaci i biegania z widocznym wiecie-czym po okolicy, poprzez maniakalne strzelanie do cieni, a kończąc na cichym spoglądaniu w jeden punkt na ścianie. Teraz jednak spokojnie przechodził przez gruzy.
    - Proroku, ileż będziesz jeszcze polował? Skaza istot spoza tego świata się rozchodzi, a my nie złapaliśmy zbyt wiele od ostatniego czasu. -Rzekł niecierpliwie Gwiazda Zaranna w głowie Anzelma, który milczał. Zatrzymał się i siegnął do kieszeni. Wyjął zapalniczkę i paczkę papierosów. Wyjął jednego i włożył filtrem do ust. Odpalił. Wkrótce po okolicy rozniósł się charakterystyczny zapach palonego tytoniu.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,53 sekundy. Zapytań do SQL: 9