To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Ostatni dom ulicy "nieznanego pisarza".

Mirana - 26 Styczeń 2017, 20:35

Ujęła swoje długie, porośnięte liśćmi gałązko-włosy, oplatając w nie dziurawą sakiewkę i zaplatając pomiędzy gałązkami, wyrastającymi jej z kości obojczykowych. To zapewniało przesyłce duże bezpieczeństwo. A Mirana była już nie tylko dzieciątkiem natury, ale i czymś więcej - Entianą - złączyła się bowiem w symbiozę wraz z jednym z drzew. Wybrała możliwie najmniejsze, aby zauważalnie nie przybrać na wadze. Dzięki temu, mogła wciąż dosiadać swojego Króliczastego i przebyć nawet nieprzyjazne jej naturze ukształtowania terenu. Musieli jedynie starać się o postoje przy zbiornikach wodnych, gdzie posilała się tą życiodajną cieczą. Oboje się posilali.
Wjechali do miasteczka.
Dzięki dokładnemu adresowi, nie miała problemów z odnalezieniem docelowego domu - wystarczyło tylko zapytać miejscowych o to, którędy powinna podążyć. Kamienna ścieżka dzieliła ją od drewnianych wrót domostwa. Samotny dom, na uboczu, wyglądający na opuszczony. Mogę spodziewać się wszystkiego, ale jej twarz rozjaśniało pozytywne nastawienie.
- Jak myślisz, zastaniemy go wewnątrz? - zapytała retorycznie swojego Przyjaciela, pukając do drzwi.
Wyglądała jak kobieta wrośnięta w chude drzewo - gałązki wyłaniały się tu i ówdzie z zielonkawej skóry, a liście zakrywały delikatne obszary jej ciała. Sakiewka częściowo była widoczna spod kurtyny włosów, padających na jej prawe ramię. Królicza bestia stała obok niej, gładzona jej prawą ręką.

Anastasia - 30 Styczeń 2017, 14:08

Chłopiec starał się jak najdokładniej opisać Miranie drogę do domu Marionetkarza, choć jak sam przyznał - nigdy tam nie był, a i wspomnianego mężczyzny nigdy na oczy nie widział. Ponoć miał już swoje lata, choć nie było tego po nim widać, jedynie spracowane dłonie wyglądały adekwatnie do przeżytych dekad.

Droga obyła się bez problemów, a dzięki sumiennie przeprowadzanemu wywiadowi, trafili pod właściwe drzwi jeszcze przed zachodem słońca.
- Proszę, proszę. - Ochrypły głos zaprosił ich do środka domu, a właściwie czegoś, co było połączeniem domu, sklepu oraz warsztatu, co Mirana mogła wywnioskować, jeśli zdecydowała się wejść.
W progu przywitały ją dwie niewielkie marionetki, w które nie została tchnięta ożywiająca cząstka. Ot, zwykłe kukiełki, jakich pełno było w tym sklepie. Gdzie się nie rozejrzeć, usadowione na półkach oraz wystawach, lalki. Każda z nich była inna, nie można się było doszukać dwóch jednakowych, choć tym, co je wszystkie łączyło były połyskujące oczy zdobione najrzadszymi kamieniami.
Nie można było jednak powiedzieć, że tych żywych Marionetek tu brakowało, oj nie! Na lewo od drzwi odbywało się urocze przedstawienie w niewielkim, jakby przekrojonym na pół domku, by każdy mógł swobodnie podejrzeć wystruganą rodzinę i ich codzienne życie. Idealni byli z nich aktorzy. Po samym sklepie biegało także kilka innych, większych, gotowych pomóc, doradzić oraz zabawić rozmową klienta.
Mniej więcej w centrum tylnej części zajmującego cały parter pomieszczenia, znajdowała się lada, a za nią sam Marionetkarz, co sugerowała strugana przez niego w międzyczasie kukiełka.
Obok lady były schody prowadzące do piwnicy oraz na piętro, lecz nimi Mirana póki co nie musiała się interesować.

Mirana - 8 Luty 2017, 21:27

Usłyszawszy pozwolenie, niepewnie otworzyła drzwi i weszła do środka, gestem dłoni nakazując Króliczemu pozostać na zewnątrz. Rozejrzała się za gospodarzem, prędko odnajdując go na dalszym planie. Przestronne pomieszczenie, pełne przeróżnych przedmiotów i... mieszkańców. Wielu, różnorodnie ubranych, a każdy z pięknymi oczu. Bez wątpienia trafiła pod właściwy adres. Zamknęła za sobą drzwi i skierowała się powolnym krokiem w stronę domniemanego Marionetkarza, z troską rozglądając się po wszystkim wokoło. Przyglądała się żywym marionetkom, zatrzymując wzrok na każdej z nich. Interesowała się, ciekawość przysłoniła cel w jakim tu przybyła. Nie było to może zbyt grzeczne, ale z pewnością typowe dla Strażniczki Gaju. W międzyczasie przeczesała swoje włosy i wyplotła z gałązek przesyłkę.
Nawet jeśli Marionetkarz był cierpliwy, dłużej niż kilku minut nie spędziła na obserwacjach - w końcu się odezwała:
- Bądź błogosławiony, Marionetkarzu. - Z gracją ukłoniła się. - Jestem Mirana, Strażniczka Gaju. Przybywam z kopalni ulokowanej w Malinowym Lesie, której zarządca polecił mi dostarczyć kamienie znajdujące się w tej oto sakiewce.
Sięgnęła po wspomniany przedmiot i położyła powoli na ladzie, na znalezionym skrawku wolnego miejsca.
- Proszę - odparła, cofając się o krok od blatu.
Oczekiwała odpowiedzi bądź ewentualnych pytań. Nie stresowała się - czuła, że wszystko jest ułożone i idzie w dobrym kierunku.

Anastasia - 2 Marzec 2017, 20:41

Marionetkarz czekał spokojnie tyle, ile należało. Nie miał zamiaru nikogo poganiać, czy też ganić za oglądanie tej swoistej wystawy - wszakże był to sklep, po to chyba się do niego przychodziło, a sam mężczyzna nie mógł mieć pojęcia, z jaką sprawą Mirana do niego przybywa.
Powitał ją skinieniem głowy oraz szerszym otworzeniem oczu, które niemalże szczelnie zakrywane były przez gęste, siwe brwi, a po usłyszeniu całej jej wypowiedzi, w pierwszej kolejności wysypał na blat stołu zawartość sakiewki, następnie szczerze się roześmiał. Pięć czarnych, połyskujących w świetle kamyków - oto, co dostarczyła Mirana.
- Naprawdę wysłali panią taki szmat drogi z tymi drobiazgami? Proszę mi wybaczyć, widocznie mają za dużo wolnego czasu, aby wymyślać takie głupstwa. - Marionetkarz wstał z miejsca i obszedł stół tak, że teraz znajdował się po tej samej stronie co Mirana. - Dziękuję bardzo za fatygę i jeszcze raz przepraszam. Może w ramach zadośćuczynienia... - Rozejrzał się po swoim sklepie, myśląc nad możliwościami rekompensaty. Czy ta a la driada potrzebowała Marionetki? A może... - Ładny ten woreczek, może chciałaby pani, aby go naprawić? - Wskazał na dziurawą sakiewkę, w której Mirana przyniosła kamienie z kopalni. - Proszę, zejdź tymi schodami w dół, moje krawcowe się tobą zaopiekują. - Mówiąc to wskazał jej jedyne w pomieszczeniu schody, po czym z powrotem zajął swoje miejsce za ladą strugając głowę nowej Marionetki.

Mirana - 13 Marzec 2017, 11:20

Chciała zachować powagę, lecz nie potrafiła. Pierwsze dźwięki wydobyła z siebie na wspomnieniu o drobiazgach, zaś kiedy całą sprawę nazwał głupstwem, wyzwoliła wstrzymywany dotąd śmiech, pozwalając emocjom ponieść się. I nawet przyłożona do ust dłoń niczemu nie była w stanie zapobiec.
- Doprawdy, trudno nie podzielić mi Pańskiej opinii!
Jej tonacja głosu wciąż skąpana była w ciepłych mgiełkach humoru. Wróciła do oazy spokoju dopiero wtedy, gdy na poważnie wzięła jego słowa o zadośćuczynieniu, a zrobiła to po powtórnym przerobieniu ich treści.
- Em, nie wiem, całkiem dobrze się nosi...
Nosi było wielowymiarowym słowem. Odwoływało się do wygody niesienia woreczka, do całościowego wyglądu, który w swojej dokładności wykonania sakiewka niosła; ale także i do samego noszenia przez Miranę czegoś. Nieść. Krawcowe. Nieść na sobie.
Myśli zapędziły się w rozmaite struktury.
Niegdyś słyszała o pewnych kapotach, zwanych bolerkami kiedy ich przepiękny fason wywoływał błysk we wpatrzonych na nie oczach. Po zapięciu na guziki sprawiały, że skrywająca się pod nimi osoba znikała z oczu wszelkich napotykanych na drodze towarzyszy, jakby była co najwyżej powiewem wszechobecnego wiatru.
W koszmarze, który już dobry kawałek czasu temu się jej objawił, zmagała się z ucieczką. Uciekała przed ogniem, przed nieznanym, a nawet i przed samą sobą. W tej obłąkanej scenerii, której szczegóły wytracały się z jej zasobów pamięci (lecz nadal zbyt wolno, by na ich wspomnienie nie poczuć strachu), wszystko zdawało się wiązać z gonitwą. Tam nikt się nie skradał, nikt nie próbował być szpiegiem - każda istota pojawiała się tylko po to, by cały ten piekielny pociąg mógł pędzić dalej. A Mirana, skazana na niemoc, wpadała w ten cug.
I gdyby taką narzutę posiadała, byłaby w stanie uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji w starciu z silniejszymi od siebie. Mogłaby odejść w kąt, albo niezauważoną zajrzeć przez okienko.
Czy te krawcowe mogłyby mi powiedzieć, które ich koleżanki byłyby zdolne coś takiego dla mnie uszyć? A może i one same...
Nie, Mirano, to nieprawe wzbudzać sobie tak wielkie nadzieje wobec nieznanych osób. Ale napomknąć chyba możesz...

I krążąc jeszcze tak myślami nad swoimi gałązkami, tknęła obłoczku rozważającego o tym, że może sam Marionetkarz sugerował jej nie tyle naprawę sakiewki, co przywdzianie ubioru? Ubioru uszytego na miarę? A wspomniawszy sobie sukieneczki napotkanych na początku marionetek, uznała, że te krawcowe niejeden wzór obmyślić musiały. Może sądził, kiedy tak z uwagą się im przyglądałam, że spragniona jestem takiej tkaniny, którą mogłabym założyć na siebie? No jasne! "Zaopiekować - TOBĄ"!
- Oczywiście, zapytam. - Po chwili milczenia, odparła tak z dobrocią i ukłoniła się mężczyźnie, by następnie zabrać pusta sakiewkę i zejść po wskazanych jej schodach.
Jeśli strop był niski, przyszło jej solidnie się pochylić, zważywszy na gałązki narastające z jej ramion. Na dole zaś pozostało jej odszukać wspomniane krawcowe. Jeśli z pochodni pochodziło światło, omijała je możliwie najbardziej, uważając by z drugiej flanki w ogień kolejnej nie wpaść. Bała się ognia, nawet kiedy mówiono, że to tylko sztuczne fajerwerki albo zimne ognie.

Anastasia - 31 Marzec 2017, 14:53

Miranie nic nie przeszkodziło w swobodnym poruszaniu się schodami. Może i Marionetkarz nie należał do najwyższych osób, jednakże nie miał również powodów posiadać dom przystosowany dla niziołków. Owszem, takich zatrudniał, ale w kopalni, nie tutaj.
I kiedy kobieta już niemalże opuściła ostatni stopień, usłyszała najpierw donośne tupanie po kolejnych schodach, a później skrzekliwy głos za nią wołający gdzieś z wyższego piętra.
- Panienko! Panienko, zaczekaj! – Głos należał do kobiety, która z całą pewnością swoje lata na karku miała.
Bez względu na to, co postanowiła uczynić Strażniczka, po kilku, dłużących się przez tempo starszej pani chwilach, udało jej się dobiec do piwnicy. Nie kontynuowała rozmowy, bo wyraźnie zasapana potrzebowała złapać oddech. Do czego ta dzisiejsza młodzież zmuszała schorowane babunie?
- Donna, miałaś wypocząć. – Zaraz dołączyła do nich młodsza kobieta trzymająca szklankę wody, którą podała tej zdyszanej. Ubrana była w kolorowy, kwiecisty fartuch, we włosy wplecione miała liczne ołówki, a przez szyję przerzucone centymetry krawieckie oraz kawałek zielonego materiału. - Mamy gościa? – Teraz spojrzała na Miranę, bo ta chyba również tu jeszcze była…
- Mmmm mm mmmm! – Staruszka coś wymruczała podczas nieustannego pochłaniania wody. - Ach, dziękuję. – Oddała pustą szklankę. - Więc, Skarbie, nie słuchaj tego młokosa. Mój syn może i potrafi strugać te swoje laleczki, ale na kobietach, a tym bardziej prezentach ani trochę się nie zna! – Choć sam Marionetkarz wydawał się być osobą – nazwijmy to – w dojrzałym wieku, tak po bliższym przyjrzeniu się Donnie, można było dostrzec jeszcze głębsze zmarszczki i widocznie odciśnięte piętno czasu. Rzeczywiście mogła być jego matką. - Wyobraź sobie – Tu już zwróciła się do koleżanki. - Że on zaproponował jej naprawę zwykłego woreczka! Kpina, po prostu kpina. A ze swoich krasnoludków się śmiał. Wszyscy są siebie warci.
- Jejku, jejku. Takie dobre ma krawcowe, w ogóle ich nie docenia. Chodź, Kochana, my się tobą zajmiemy. Jakieś szczególne życzenia? Chyba trochę ci chłodno w tych… Listkach.
Obie kobiety zaprosiły gestem dłoni Miranę w głąb piwnicy, gdzie coraz donośniej dochodziły odgłosy przeróżnych maszyn krawieckich, cięcia nożyc, podśpiewywanie innych szwaczek, a czasem nawet drobne przekleństwo, kiedy któraś z nich ukuła się igłą. Praca tu wrzała, na wieszakach i manekinach znaleźć można było różnego rodzaju stroje; od małych po duże, od wzorzystych po jednolite, od strojnych sukni balowych po proste ubrania „na podwórko”. Jednym słowem – wszystko. Kilka Marionetek mierzyło swoje ubrania z różnymi minami na swoich buźkach. Nie zabrakło również małego harmideru w postaci walających się ścinków czy pogniecionych kartek z projektami. Ale nie wszystkie projekty tak kończyły. Bo była tutaj również tablica, na której znajdowało się kilka przypiętych kartek, między innymi ze strojami dla iście baśniowych postaci – Śpiącej Królewny, Śnieżki, Czerwonego Kapturka, a nawet Kota w Butach!
Już teraz, Mirana mogła się utwierdzić w przekonaniu, że zszycie byle woreczka, to zdecydowanie obraza dla tych pań.

Mirana - 8 Kwiecień 2017, 01:30

Zadziwiło ją to nagłe poruszenie i nie bardzo wiedziała, gdzie się podziać. Ze dwa razy próbowała się odezwać, ale skończyło się tylko na bezdźwięcznym poruszeniu ustami. Przystanęła zaraz za ostatnim stopniem schodów i przysłuchiwała się temu wszystkiemu, czekając aż sytuacja w pełni się jej wyklaruje. Wydawało się Miranie, że nastąpiło między nimi - matką i synem - jakieś porozumienie i to ocenianie jest zbyt pochopne.
- Drogie Panie, nie chcę Wam sprawiać kłopotów... - odparła i właściwie z automatu mogła się ugryźć w język, bo przecież szansa na to, że zawtórują jej skromnością była bliska zeru.
Spojrzała na swój wspomniany przed momentem woreczek. Że nie wyglądał za specjalnie, to fakt, ale Strażniczce Gaju wydawało się, że wart jest naprawy i może jeszcze z niego być dobry użytek. Zapytana o specjalne życzenia, popatrzyła na nie rozbieganym wzrokiem, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Wychlapała jednak tylko:
- Em, czasem tak po plecach chłodny wiatr mi wieje i są takie pelerynki czy też bolerka, co przysłaniają trochę... - opowiedziała o swoich małych niedogodnościach, zastanawiając się po co jej właściwie jakikolwiek element ubioru. Ale z drugiej strony, czemu by nie? Zawsze wyglądałaby trochę lepiej, a nie raz już słyszała głosy, że brak jej przyzwoitości.
- Ale nie chciałabym za wiele od Was wymagać, a zupełnie się na tym nie znam. - I kolejny raz przyjmowała te obronną pozycję, lecz teraz tak już bardzo cicho, niemal dla samej siebie te słowa wymawiała. Gdyby miała pod ręką drzwi - jakieś ewakuacyjne wyjście - nie skorzystałaby z nich. Wystarczył też jeden stanowczy gest, a darowałaby sobie dalsze kwestie o podobnym charakterze i znaczeniu.
I posłusznie udała się za kobietami wgłąb piwnicy, gdzie przyglądała się pracy maszyn i ilości znajdujących się tutaj krawcowych. Mijała manekiny i wobec niektórych miała nieodpartą chęć dotknięcia między palce faktury materiału. Kilka razy to poczyniła.
- Ile tu tego wszystkiego jest, zadziwiające! To miłe z Waszej strony, że chcecie mi taki prezent podarować.
I wiele więcej mówić nie chciała, może to z obawy by nie przeszkadzać pracującym, a może i dlatego, że na więcej nie potrafiła się już wysilić? Taka manufaktura w niepozornej piwniczce. Podziemny świat czasem zaskakiwał...
A kysz! Bo oto właśnie mignęło jej przed oczami kilka kadrów z niedawnego snu. Pokręciła przecząco głową i skupiła się na pierwszej lepszej rzeczy. O, czerwony kapturek widniał na tablicy! Kaptury to też ciekawe elementy ubioru, pomyślała, wpatrując siew niego dłużej i dłużej. A kaptur ma trochę wspólnego z ukrywaniem się, oj ma...

Anastasia - 10 Kwiecień 2017, 23:21

- SZZZZZZA! – Wyraźnie zaniepokoiła się matka Marionetkarza, a kilka równocześnie zaciekawionych, ale i ganiących spojrzeń kobiet siedzących w najbliższym otoczeniu padło na Miranę, gdy ośmieliła się wspomnieć o pelerynce.
Zaraz, jeśli Strażniczka na to zezwoliła, zagłębiły się jeszcze bardziej we wnętrze piwnicy, gdzie na spokojnie mogły dokończyć podjętą rozmowę.
- Oj przez pelerynkę było tu ładne piekło, nie miej im za złe tych spojrzeń.
- Tak, tak. Mój syn nie był zadowolony, kiedy teatr postanowił zrezygnować z jego usług podczas wystawiania tej głośnej, baśniowej sztuki. Marionetki spalił, stroje w większości też, ale... – Tu zniżyła głos i rozejrzała się, czy aby na pewno nikt ich nie podsłucha. I zyskawszy tę pewność, zasłoniła materiałową kotarę izolując ich trójkę od reszty szwaczek. - My przecież swój rozum mamy, nie pozwolimy ot tak niszczyć naszej pracy. – Skierowała się do wnękowej szafy, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak zwykły malunek na ścianie, nie zdradzała się ze swoją prawdziwą funkcją.
Oczom Mirany ukazał się kolejny zbiór ładnie uszytych ubrań, ale nic, co tak naprawdę mogło przykuć jej uwagę – szczególnie teraz, kiedy upatrzyła sobie swój cel. Jednakże na tym niespodzianki się nie kończyły. Kilka sprawnych ruchów, które rozgarnęły wytworne sukieneczki na boki, a za nimi… Baśniowe stroje ze szkiców, chwilę wcześniej przez Panią Gaju podziwianych.
- To bolerko... – Wyciągnęła wspomnianą część ubioru.
- Nie mogłyśmy go wyrzucić, jest jednym z cenniejszych przedmiotów. Widzisz, nie codziennie trafia nam się magiczna nić, która pozwoli stworzyć tak wyjątkowy przedmiot – możesz wierzyć lub nie.
- Mój syn zaczął coś podejrzewać, jeśli zostawimy je tutaj, za kilka dni może zostać zniszczone. Dlatego… W twoich rękach, dziecino, będzie bezpieczniejsze. – Staruszka złożyła czerwone bolerko w kostkę, owinęła lnianą tkaniną i przewiązała sznurkiem. Pakunek podała Miranie. - Nie otwieraj, póki nie oddalisz się na wystarczającą odległość, a później...
- Później możesz pod nim zaniknąć.

Mirana - 13 Kwiecień 2017, 20:07

Przeszła jej myśl, że może wymaga zbyt wiele, że jedna pelerynka to znacznie więcej niż to, czego oczekiwały. Ale kiedy tak ponownie jej tylko słodziły i słodziły, a ona nie miała pomysłu co im odpowiedzieć, uznała (po raz wtóry) że absolutnie nie powinna się przejmować i szukać powodów dla ich niby-niezadowolenia. Uśmiechnęła się pogodnie i kiwnęła porozumiewawczo. Co dopiero teraz stwierdziła, dała się sparaliżować słowom o spaleniu. Panicznie boi się ognia, a tutaj ktoś palił...marionetki! Ten, który jest na górze i ma ich chyba z tuzin! Nie dawała tego po sobie poznać, ale chciałaby stąd już wyjść. Przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach jej nie służy.
Zaprowadzona przed szafę, zobaczyła stroje podobne tym widzianym wcześniej na rysunkach. Zastanawiało ją to wszystko coraz bardziej. Dużo miała pytań, ale Mirana niekoniecznie chciała wszystko wiedzieć - ciekawość prawie nigdy nie popychała ją w bezmyślność i kłopoty. Ma to oczywiście swoje wady, ale... nie o tym teraz - bolerko!
- Co za wspaniały zbieg zdarzeń, że wezmę coś wyjątkowego, co spisane jest na straty... - choć słowa tak się zapowiadały, nie dała ujścia radości na swojej twarzy. - Martwi mnie jednak to, co między słowami rozumiem, ale nie chcę się Wam naprzykrzać... Pozostaje mi życzyć Wam wszystkiego dobrego i mieć nadzieję, że ponowne spotkanie z Wami, Drogie krawcowe, będzie w zauważalnie lepszych okolicznościach!
Zmierzyła bolerko wzrokiem i uznała, że dla jej całkiem humanoidalnej postaci może być wręcz suknią typu prześcieradło, ale do tej obecnej - posiadającej się z dodatkowych gałązek - jest w sam raz.
- Dziękuję Wam, nie zapomnę tego. - ukłoniła się im serdecznie, jak to miała w zwyczaju.
Pakunek umieściła między nadmiarowymi gałązkami, aby wizualnie nie rzucał się w oczy. Udała się schodami na górę, gdzie pozostało pożegnać się z Marionetkarzem i przeprosić za tak długą wizytę. A potem mogła odejść, ze wspomnieniem o tych rozgadanych krawcowych, szyjących bardzo kolorowe ubranka.
Rozmyślała o tym, że może pod tym ubraniem zniknąć i kiedy oddaliła się od zabudowań i przywdziała ubranko, zaobserwowała pełną dosłowność tego słowa.

Anastasia - 31 Maj 2017, 12:45

Kiedy Mirana przyjęła od krawcowych bolerko, na ich twarzach zagościł wyraźny wyraz ulgi, chętnie nawet rzuciły krytycznym okiem na schowanie pakunku, a gdy uznały, że jest on prawie niedostrzegalny, z czystym sumieniem wypuściły Miranę zza kotary życząc jej miłej podróży.
Kiedy Strażniczka mijała pozostałe, pracujące krawcowe, te już zdawały się mieć nieco bardziej sroie miny - ale któż wiedział, jakie układy tu panowały? Na pewno Miranie nie było w tym momencie nic do tego.
Gdy zbliżyła się do Marionetkarza w celu pożegnania, ten pochłonięty był pracą nad dopieszczaniem szczegółów na drewnianej dłoni i głębsze pożegnania nie były mu teraz w głowie. Och, w ogóle cała ta sytuacja z dostarczaniem kamieni była dla niego tak zbędna, że zaklął cicho pod nosem w rozproszeniu psując wymyślny wzór jednego z wystruganych pierścieni.
Mirany nic więcej tu nie trzymało, mogła już w spokoju oddalić się we własnym kierunku; zniknąć podczerwonym materiałem bolerka, mając u swojego boku kicającego towarzysza.
Oby Marionetkarz nigdy się nie dowiedział o zajściu w piwnicy...


MISJA ZAKOŃCZONA POWODZENIEM. MIRANA ZDOBYWA BOLERKO-NIEWIDKO.

zt Mirana i MG



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group