Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 22 Grudzień 2016, 12:54
Shen niezbyt produktywnie wykorzystał czas który Mari potrzebowała na wymycie się. Jego głównym zajęciem było siedzenie i rozmyślanie. By odgrodzić umysł od świata zewnętrznego, choćby w pewnym tylko stopniu, przymknął oczy. Oczywiście było to jeno złudzenie, sztuczka która oszukiwała jego świadomość. Nie było zresztą ważne czym tak faktycznie ten czyn był. Działał i to się w tej chwili liczyło. Pozwoliło mu to wyobrazić sobie ciemną noc, nieliczne świecące gwiazdy i oczywiście strażnika nocnego nieba – księżyc. Gdy w wolnych chwilach przesiadywał czy to w mieście, czy to w swoim domu, to zawsze wybierał późne pory na rozmyślanie. W dzień zbyt dużo się działo. Teraz nocy nie było, był za to pewien rodzaj spokoju. Nie znał Mari zbyt dobrze, nie wiedział jaka może być naprawdę. Może go zdradzi. A może wręcz przeciwnie, uratuje mu życie. Nim się obejrzał woda zaczęła wrzeć. Otworzył oczy i wstał. Szybko zalał herbatę, wsłuchując się w odgłosy pluskania dobiegające z łazienki Mari. Uśmiechnął się smutno; tak pewnie wygląda codzienne życie z kimś u boku. Nie tak jak to opisują w wierszach czy powieściach, ale właśnie tak; na prozaicznych czynnościach które sprawiają że jesteśmy szczęśliwi. Zdążył jeszcze rozejrzeć się dookoła; mieszkanko było całkiem przestronne i schludnie ułożone, czegoś w nim jednak brakowało. Może śladu kogoś kto by tu mieszkał? Takiej jakby duszy. Mimo to był pewien że Mari bardzo szybko wypełni tą pustą przestrzeń swoją obecnością. I futerkiem. Apropos futerka. Niedługo po tym jak zaparzył herbatę futrzanka wybyła z łazienki. Od razu widać było różnicę; jej ogonki i uszka zmieniły kolor na biel i srebro. Cholera, pewnie teraz są puszyste ponad wszelką miarę. Myśl o czymś innym. Na przykład o wnętrznościach, takich krwistych, rozchlastanych i puszyst... Na szczęście jego wewnętrzną wojnę przerwały przeprosiny od obiektu westchnień nienormalnej części Gosha. Pokręciła ona głową, na współ z całą resztą jego osobowości, mówiąc przy tym
-Nic się nie stało. Serio.- dodając jeszcze -Jak nie przestaniesz się tak zamartwiać to sobie pójdę. Uszy do góry, tym bardziej że są teraz czyste.- po czym uśmiechnął się do niej. Doprawdy nie powinna tak przejmować się drobiazgami. Jako nowy gospodarz tego lokum musi być pewna swoich poczynań. No ale to przyjdzie z wiekiem, a przynajmniej taką nadzieję żywił Goshe. Z wielką chęcią przystał na propozycję czegoś do zjedzenia, albowiem samymi nadziejami wyżywić dorosłego Szklanego Człowieka się nie da; skinął więc na jej słowa głową, mówiąc „Prowadź zatem”. Znaleźli się wtem w kuchni, on zaś spoczął na krześle. Na pytanie czy nie ma na coś ochoty mało co nie odgryzł sobie języka, i to nie z powodu głodu, tylko z powodu słów które chciał wypowiedzieć, a które w ostatniej chwili powstrzymał. „Na Twoje puszyste uszy albo ogonki” raczej nie było odpowiedzią której Mari się spodziewała. Goshe nie wiedział kto pierwszy dostałby zawału serca, on czy ona. Opanowawszy swą żądzę puszystości, odpowiedział
-Cokolwiek zrobione przez Ciebie zapewne smakować będzie wyśmienicie. By jednak ułatwić Ci wybór pozwól że będzie to jajecznica.-
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 22 Grudzień 2016, 23:20
Wyszła z łazienki w o wiele lepszym humorze. Czuła się zrelaksowana i w końcu czysta. O jak jej tego bardzo brakowało. Tej możliwości oblania się gorącą wodą i wyszorowania dokładnie. Pachniała brzoskwiniowym płynem. Poruszała leniwie ogonkami, a uszy miała wesoło postawione.
Słysząc lekką naganę, na temat jej ciągłego przepraszania, uśmiechnęła się niepewnie. Taka już była i nie mogła tego od tak zmienić. Ale uznała, że chociaż spróbuje.
Słysząc propozycję Shena, zaśmiała się i uśmiechnęła do niego - już się bałam, że wymyślisz sobie coś bardziej wymagającego, ale skoro gość sobie życzy jajecznicę to ją też dostanie - zaczęła krzątać się po kuchni, w poszukiwaniu odpowiednich składników oraz naczyń. Rozgrzała tłuszcz na patelni i przygotowała bekon, który pokroiła w cieniutkie paseczki. Wrzuciła mięsko na patelnię i w miedzy czasie pokroiła żółty ser na plasterki, a te w kosteczkę. Gdy bekon był już zarumieniony ładnie, wbiła na patelnię kilka jajek i wymieszała wszystko dokładnie. Po krótkim czasie posoliła to i dodała ser. Zdjęła wtedy też patelnię z ognia i pozwoliła by serek się ładnie roztopił.
Nakroiła kilka kromek pachnącego chleba i postawiła go na stoliku przed Shenem. Rozdzieliła jajecznicę na dwa talerze, dając gościowi większa porcję. Wiedziała, że nie da rady za wiele zjeść, gdyż dawno nie jadła nic bardziej sycącego niż suchy chleb czy owoce, wolała więc nie zapychać się na siłę.
Postawiła talerz przed Shenem i uśmiechnęła się do niego - smacznego - sama zabrała się za jedzenie, machając przy tym ogonami i popijając to ciepłą herbatką - mmm pyszna - pochwaliła swojego gościa, kontrolując czy je i czy mu smakuje. Bała się o to zapytać. Dawno nie gotowała, nawet tak prostej potrawy i nie wiedziała czy nie przesadziła np. z solą. Czekała więc niecierpliwie, czy Shen wyrazi jakąś opinie czy też nie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 25 Grudzień 2016, 13:34
Miło było widzieć szczęśliwą Mari. Zabawne ile dla kobiety może znaczyć jedna mała kąpiel. No ale z drugiej strony w końcu miała w domu gościa. Któż nie chciałby wyglądać jak cywilizowana istota przed znajomym którego dopiero co się poznało? Zresztą, kto jak kto, ale on nie miał zbytnio prawa wypowiadać się o kontaktach z innymi istotami. Jako chronicznie aspołeczny facet jego słowa brzmiały raczej mało przekonująco. Cóż. Jemu do szczęścia wystarczą uszy..
-Pewnie mógłbym wymyślić, ale z uwagi na to głód poprzestanę na czymś prostym. Inaczej mógłbym zjeść Ciebie- powiedział żartobliwie. Spacer po Siedzibie Stowarzyszenia trochę go zmęczył, a to w połączeniu z poprzednimi zajęciami skutkowało powstaniem pustki w jego żołądku. Krótko mówiąc, był głodny.
Obserwował sprawne ruchy Mari za sterami kuchni. Dało się zauważyć pewność i lekkość w tym co robiła; coś czego on przez prawie pół życia nie potrafił osiągnąć. Wprawdzie nauczył się gotować, i to nawet sporo różnych potraw, to jednak zabierało mu to znacznie więcej czasu i wysiłku. Zazwyczaj wystarczało, jako że mieszkał sam a gości przyjmował raz na dekadę.
-Masz dużą wprawę w gotowaniu.- rzucił Shen, jakby na głos potwierdzając to wszystko co w głowie myślał. Chwilę później Mari skończyła przyrządzać jajecznicę, która to trafiła na talerz razem z kromkami pachnącego pieczywa. Zauważył że dziewczyna nałożyła sobie mniejszą porcję co wywołało u niego uśmiech. Ach te kobiety. Talerz z gorącą jajecznicą i pieczywem trafił na stół, obok herbaty zrobionej wcześniej przez Shena. Uśmiechnął się. -Dziękuję bardzo za posiłek Mari- i skinął głową w podziękowaniu. Nie czekając dłużej zabrał się za jedzenie, a pierwsze kilka kęsów go nie zawiodło; potrawa była wyjątkowo dobra i idealnie przyprawiona.
-Mhhm przepyszne.- powiedział. Zawsze miło gdy gość pochwali jakiś aspekt gospodarza, teraz jednak Shen nie przesadzał. Dobrze było zjeść coś przygotowanego przez kogoś innego, i to jeszcze tak dobrego.
-Szczęśliwa z nowego domu?- zapytał między jednym gryzem a drugim. Choć w sumie to nie musiał pytać. Wystarczyło spojrzeć na merdające wesoło ogonki Mari.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 25 Grudzień 2016, 17:00
Zerknęła na niego rozbawiona - to ja nie wiem czy chcę mieć domek, skoro Ty masz gdzie mieszkać, a jesteś bardziej głodny niż ja - zaśmiała się.
- To była jedyna rzecz, którą mogłam robić i sprawiała mi przyjemność jak mieszkałam jeszcze u swojego właściciela - powiedziała - lubiłam jeszcze grać i rysować ale nie mogłam tego robić pod jego nieobecność. - spokojnie zajmowała się gotowaniem. Danie było łatwe i szybkie więc nie zajęło dużo czasu jak ciepłe jedzenie znalazło się na stole.
- Nie masz za co dziękować, lubię gotować dla innych - uśmiechnęła się do niego i zajęła pałaszowaniem swojej porcji. Poruszała lekko swoimi ogonami, czując jak jej brzuszek się wypełnia. Zapijała to ciepłą herbatą. Słysząc pochwałę Szklanego, uśmiechnęła się - dziękuję - jadła powoli. Nie było pośpiechu. Nie musiała walczyć o posiłek. Co prawda zerkała co chwila na swojego gościa, jednak był to raczej nawyk, którego się oduczy z czasem. Nie pilnowała jednak swojego jedzenia. Wiedziała, że mężczyzna nie będzie jej przeszkadzał.
Słysząc jego pytanie, spojrzała na niego i przerwała na chwilę - nadal nie mogę uwierzyć, że mam własny domek i mam gdzie wrócić, gdzie wypocząć - poruszyła uszkami - Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że mogę tu zamieszkać - opuściła wzrok - może w końcu poczuję się gdzieś jak w domu... - dodała jeszcze.
Skończyła swoją porcję i jeśli Shen skończył swoją, zapytała - nadal chcesz mnie zjeść czy to Ci wystarczy?
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 7 Styczeń 2017, 14:11
-Niestety domek to nie wszystko. Cóż po nim, skoro stoi pusty?- zapytał, nie kierując pytania do nikogo konkretnego. Ot zawisło sobie ono w powietrzu, dotrzymując im towarzystwa. Nawet ktoś taki jak on potrzebował czasem towarzystwa. Mimo że w życiu by się do tego otwarcie nie przyznał. Drugi problem że mało kto byłby wstanie wytrzymać na dłuższą metę z takim aspołecznym typem jak Shen. No cóż. Bywa.
Właściciel? Goshe mimowolnie zmarszczył brwi. To określenie nie przypadło mu do gustu, i dopiero po chwili zrozumiał dlaczego. Znał takiego jednego, dawno temu, który również kazał tytułować się właścicielem. To był paskudny typ; traktował inne Istoty jak zwykłe przedmioty i niczym się nie przejmował. Oczywiście do czasu. Było to jedno z nielicznych zleceń z których Goshe czerpał satysfakcję – i nie chodzi tu o widok krwi. A ta notabene była w wydaniu tej konkretnej ofiary wyjątkowo nieciekawa.
Na wzmiankę o muzyce myśli Shena skupiły się na złotej harmonijce cicho spoczywającej w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. Lubił muzykę, choć los poskąpił mu możliwości nauki jej tworzenia. Wyjątkiem była właśnie owa harmonijka którą zdobył wiele wiele lat temu. Przypuszczał że mogła mieć więcej lat niż jego towarzyszka. Skrywając uśmiech i nie wspominając jeszcze o własnych umiejętnościach, Szklany z ciekawością zapytał -O, umiesz grać? Z wielką chęcią bym posłuchał.- kończąc posiłek. Dobrze było od czasu do czasu zjeść coś ciepłego, tym bardziej zrobionego przez kogoś innego.
Słuchał odpowiedzi Mari i przypominał sobie własne początki. Gdy był zdany tylko na siebie, bez pomocy i bez nadziei na lepsze życie. Gdy każdy kolejny dzień był walką o przetrwanie, a każda napotkana osoba potencjalnym wrogiem. Dopiero wiele lat później dotarło do niego czym jest dom. Czym może tak naprawdę być. I że nie można go tak po prostu dostać, tylko że sami go sobie tworzymy. Oczywiście Mari jeszcze tego nie wie. Ale od czegoś musi zacząć. W końcu będzie szczęśliwa, Goshe był tego pewien. -Znajdziesz, zobaczysz.- powiedział tylko. Tuż po tym zauważył że w czasie gdy słuchał Mari, jego posiłek zdążył już zniknąć.
-Pycha, ale nie zjem już ani okruszka więcej.- stwierdził odsuwając pusty talerz. Podziękował za posiłek i skinął głową w wyrazie szacunku, który wypadało okazać każdemu kto oferuje darmowe żarełko. Słysząc ostatnią uwagę roześmiał się. -Chwilowo jesteś bezpieczna- uspokoił ją, dopijając herbatę, i dodając w myślach ale Twoje uszy nie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 10 Styczeń 2017, 14:56
- Jestem Nocnym Muzykantem, jak mogłabym nie umieć na czymś grać? - zaśmiała się lekko. Widząc, że jej gość skończył posiłek, szybko umyła naczynia. - Miałam dość długą przerwę w graniu, więc nie wiem co z tego wyjdzie ale jeśli chcesz to mogę spróbować coś zagrać - powiedziała jakby z lekką melancholią w głosie.
Zaprosiła go do salonu. W końcu w salonie jest przyjemniej niż w kuchni. Stała chwilę niepewnie po czym wróciła się do łazienki, gdzie wcześniej zostawiła wszystkie swoje rzeczy i odpięła od paska skórzany futeralik. Wyjęła z niego drewniany flet, z wygrawerowanym na nim dziwnym symbolem i usiadła na jednym z foteli.
Zaśmiała się jeszcze słysząc, że jej gość jej nie zje po czym chwyciła instrument w łapki. Kilka razy poruszyła palcami jakby chcąc sobie coś przypomnieć, po czym wzięła głęboko wdech i zaczęła grać.
Melodia była spokojna, melancholijna, może trochę smutna. Nie pochodziła jednak od żadnego z kompozytorów. Lily ją wymyśliła, specjalnie dla Mari i nauczyła ją jak tę melodie zagrać. Kotka zamknęła oczy i melodie zaczęły przechodzić płynnie w inne. Co jakiś czas słychać było co innego, jednak melancholijny charakter nadal pozostawał.
Dopiero po dłuższym czasie jakby zaczęła lekko przyspieszać, a melodie stały się trochę bardziej żywe i wesołe. Może nawet mógł kilka z nich rozpoznać, w końcu Mari nie uczyła się grać na ulicy, a na dworze pewnego Lunatyka, znała więc wiele pieśni i melodii z różnych stron Krainy, a nawet ze Świata Ludzi.
Po jakimś czasie odłożyła w końcu instrument i uśmiechnęła się nieśmiało do Szklanego - i jak się podobało? - zapytała, kładąc instrument na swoje kolana.
Sama nie do końca była zadowolona. Jednak przerwa dała jej się we znaki, jednak nie dała po sobie tego poznać. W końcu nie zdradza się widowni, że coś poszło nie tak, bo to psuje opinie na temat występu.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 20 Styczeń 2017, 01:37
Shen lubił muzykę. Może dlatego że zawsze w jakimś stopniu mu towarzyszyła. Pamiętał pierwsze dni które spędził u pana T. W przerwach pomiędzy obrywaniem w skórę a nauką czegoś co akurat w tamtym momencie T uważał za ważne Goshe siedział w korytarzu i słuchał gry kapelusznika. Wiele lat później miał okazję nauki samodzielnej gry. Efekty były... fatalne. Delikatne rzecz biorąc. Jedynym kompatybilnym instrumentem była harmonijka. No cóż, świat zdecydowanie nie był sprawiedliwy. Niektórzy nie mieli umiejętności mimo ich najszczerszych chęci.
-Po prostu zagraj.- powiedział, słysząc jej wahanie. Nie minęła chwila, a z wyciągniętego przez Mari fletu popłynęły pierwsze dźwięki. Melodia była delikatna i spokojna, Shen powiedziałby że nawet i smutna. Może gdyby zagrała to w inny sposób to wynik byłby weselszy? Kto wie.
Nim się obejrzał, Shen siedział zatopiony w przyjemnej rzeczywistości wykreowanej za pomocą zwykłego instrumentu. Choć nieco smutna, w końcu zaczęła zmieniać nastrój. Część z nich znał, często bowiem bywał w różnego rodzaju karczmach czy barach w których nietrudno było o minstrela. I choć może Mari brakowało tej wprawy i pewności siebie, które to cechowały innych artystów, to przyjemnie było to słuchać.
Gdy melodia w pewnym momencie przestała docierać do jego uszu, Shen uzmysłowił sobie że siedział tak już dłuższą chwilę.
-Grasz bardzo ładnie. Masz talent, jak na Nocnego Muzykanta przystało.- skłonił delikatne głowę, zwracając się do niej przyjaznym tonem. Tuż po tym westchnął i dodał - Ja niestety nie potrafię grać na niczym co dorównywałoby czemuś takiemu.- uśmiechnął się ponuro. W rękach trzymał złotą harmonijkę; wyglądała jak zabytek sprzed kilkudziesięciu lat. -Jedyne czego mogę używać to to.- powiedział, wzruszając ramionami. Dawno nie grał dla nikogo żywego. Choć nie zawsze tak było. To już jednak historia. A dla niektórych wręcz prehistoria. Lepiej żeby jak najmniej osób o tym wiedziało.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 20 Styczeń 2017, 12:48
Kotka uśmiechnęła się z wdzięcznością, słysząc pochwałę - dawno nie grałam dla kogoś tak po prostu, jak już to było to takie granie na ulicy, żeby zarobić trochę grosza, jednak wtedy trzeba było tez uważać, czy ktoś na Cienie akurat nie poluje - powiedziała, drapiąc się po głowie zakłopotana - ale cieszę się, że Ci się podobało, szczerze zapomniałam już jakie to przyjemne uczycie tak sobie pograć dla relaksu.
Postawiła wysoko uszy i przekręciła głowę, słysząc westchnienie, a następnie smutne słowa Szklanego. Uśmiechnęła się do niego miło i poruszyła swoimi puchatymi uszkami - każdy ma talent do czegoś innego. Jedni, grają, inni rysują, a jeszcze inni opiekują się kwiatkami - falowała delikatnie swoimi ogonami - inni wolą bardziej brutalne zajęcia, jak zabijanie, czy znęcanie się nad słabszymi - nieświadomie przejechała łapą po swoich plecach - ale nie ma kogoś kto byłby dobry we wszystkim, więc nie ma co się smucić, że nie umie się wykonać danej czynności - chciała go jakoś pocieszyć.
Słysząc następne jego słowa przyjrzała się dokładnie złotemu instrumentowi -mogę zobaczyć? - zapytała wyciągając w jego kierunku puchatą łapkę. Nie miała okazji się nauczyć grać na tym instrumencie, w sumie nie miała z nim styczności. Wychowywała się u bogatego Lunatyka, a on nie uznawał tak prostych instrumentów. To i tak cud, że pozwalał jej czasem grać na prostym flecie, a nie tak jak on wolał, na srebrnym, poprzecznym. Sama wolała piękny, srebrny instrument, jednak prosty był o wiele łatwiejszy do przechowania. Może skoro teraz ma domek to się zaopatrzy w jakiś i przypomni sobie jak brzmi?
Jeśli tylko Shen zgodziła się na to by obejrzała instrument, zaczęła się mu uważnie przyglądać z każdej strony. Uważała jednak, żeby go nie upuścić. W końcu jednak oddała go właścicielowi - to może teraz Ty się pochwalisz tym co umiesz? - zapytała zerkając znacząco na harmonijkę, dając mu znać, że też chce usłyszeć jak on gra - i nie wstydź się i tak nie ma tu nikogo poza nami. - uśmiechnęła się do niego zachęcająco i usiadła wygodnie, czekając na jego wystąpienie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 7 Luty 2017, 15:44
-Powinnaś więcej grać dla innych. Szczególnie teraz gdy odzyskałaś spokój.- powiedział Shen. Czasem lepiej nie myśleć zbyt dużo o przeszłości. Co było to było.. i nic tego nie zmieni, nie ważne jak mocno by ktoś próbował.
Gdy usłyszał jak Mari mówi o talentach, na jego twarzy pojawił się ponury uśmiech. Jedyną rzeczą w której faktycznie był dobry było zabijanie. Czy może raczej eliminowanie. A może sprzątanie? Nie ma chyba miłej nazwy określającej to czym się zajmował. Po prostu usuwał z tego świata tych którzy na to zasługiwali. Był jak Anioł służący Śmierci. Plamił sobie ręce by inni mogli uniknąć tego bezlitosnego czasem losu. Bezwiednie podniósł rękę w poszukiwaniu rękojeści rapiera, zapominając że zostawił broń razem z płaszczem. Oczywiście nie znalazł jej tam, toteż po prostu złożył dłonie, sprawnie markując owy gest. -Niestety nie każdy talent jest równy.-powiedział. Cóż, życie nie jest sprawiedliwe.
Skinął głową na znak zgody w odpowiedzi na pytanie Mari, pozwalając jej wziąć instrument. Była to zwykła harmonijka, nieco już wiekowa choć wciąż brzmiąca bez zarzutu. Mogła nawet mieć więcej lat niż siedząca obok towarzyszka Gosha. Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Wolał o tym nie wspominać, bo istniała szansa że Mari weźmie to do siebie.
Po chwili dopiero doszło do niego to co zrobił. Pokazał Mari harmonijkę, jeden z przedmiotów które towarzyszą mu już dość długi czas na tym świecie. Problem w tym, że jako mocno aspołeczny osobnik Goshe zdecydowanie unikał jakiegokolwiek publicznego ukazywania swojej nie-umiejętności grania, Muzyka była dla niego pewnego rodzaju odskocznią, przestrzenią do której udawał się mając dość rzeczywistego świata. Mało kto lubi gdy ktoś obcy przegląda prywatne rzeczy i podobnie było w przypadku Gosha. Jakże płonne były jego nadzieje, bowiem napatrzywszy się na instrument Mari oddała mu go, jednocześnie pytając o grę. Goshe westchnął, zastanawiając się nad uprzejmą acz stanowczą odmową. Z jednej strony nie bardzo miał ochotę grać, z drugiej jednak niezbyt uprzejmie by to wyglądało, tym bardziej że Mari zagrała dla niego. Bił się z tymi myślami przez krótki moment. W końcu sięgnął po instrument i bez słowa zaczął grać. Nie znał zbyt wielu wesołych piosenek, głównie dlatego że do niego nie pasowały. Melodia która popłynęła z harmonijki była spokojna, ale nie smutna; nostalgiczna, przypominająca coś dawno utraconego. Muzyka wypełniła pokój, zalewając ich niczym spokojne fale wieczornego morza. Goshe, zbyt skupiony na grze nie widział reakcji Mari; ciężko mu było zatem powiedzieć czy jego gra przypadła jej do gustu czy raczej nie. Trwało to kilka dobrych minut, po czym delikatnie ustąpiła miejsca ciszy. Szklany odchrząknął, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. -Szału nie ma.- stwierdził w końcu.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 12 Luty 2017, 17:05
- Jak tylko będę miała okazję, to na pewno będę grywać publicznie, albo przynajmniej dla znajomych - uśmiechnęła się szeroko.
Widziała jak Szklany się waha, czy zagrać czy nie. Wyglądał jakby bardzo tego nie chciał. Już Kotka miała mu powiedzieć, że nie musi grać jeśli nie chce, gdy z instrumentu popłynęły pierwsze dźwięki melodii. Usiadła po turecku i podpadła się przed sobą łapami. Słuchała uważnie, nie przerywając ani nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
W końcu jednak ostrożnie wzięła w łapki swój instrument i zaczęła grać razem z Shenem. Tworząc drugi głos do melodii które grał. Dołączyła się do niego nagle, ale jednak płynnie, jakby tak właśnie napisał kompozytor. Spoglądała na niego, a jej oczy się uśmiechały. Była lekko zarumieniona. Jeśli chciał przestać grać, przez to, że kotka do niego dołączyła, pokazała mu głową, żeby kontynuował.
Gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki, Mari siedziała wpatrzona w Shena, lekko zarumieniona. - bardzo ładnie grasz, nie rozumiem czemu się tak przed tym wzbraniałeś wcześniej - oczywiście, ze to zauważyła, życie na ulicy nauczyło ją spostrzegawczości. Siedziała chwilę milcząc, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. W końcu spojrzała na niego nieśmiało - Shen? - zaczęła cicho - nauczyłbyś mnie grać na harmonijce? Nigdy nie miałam styczności z tym instrumentem, gdyż mój właściciel uważał to za coś co używa tylko plebs i tak było cudem, że pozwalał mi brać w łapki prosty flet, a nie złoty, który on sobie upatrzył - poruszyła lekko ogonkami i niepewnie zbliżyła się do Szklanego, po czym połasiła się lekko głową o jego ramię - bardzo bym Cię prosiła, uwielbiał poznawać nowe instrumenty i uczyć się na nich grać - przyznała z uśmiechem, wpatrując się w oczy swojego gościa.
Zachowywała się trochę jak mały kociak. Może z zewnątrz mogło to wyglądać jak mały flirt czy zauroczenie Shenem, jednak kotka nie myślała teraz o takich rzeczach i nie próbowała flirtować. Po prostu chciała nauczyć się czegoś nowego. Skoro zaczyna nowe życie to czemu by nie nauczyć się czegoś nowego?
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 25 Luty 2017, 13:25
Szklany nie uważał się za jakiegoś mistrza gry na harmonijce. Grywał tylko dla własnej przyjemności i to mu w zupełności wystarczało. Te kilka chwil które poświęcał muzyce pozwalały mu porzucić czujną postawę której trzymał się na co dzień. Mało kto miał wtedy okazję go zobaczyć. Jakoś tak natura poskąpiła mu umiejętności występowania przed innymi, a w szczególności przed jakąś większą ilością. Pewnie dlatego tak odpowiadało mu życie wyrzutka.
W pewnym momencie jego gry jego uszu dobiegł dźwięk fletu Mari. Nie przerywając gry, spojrzał na posiadaczkę futrzanych uszu. Skinęła mu głową, co odebrał jako zachętę do kontynuacji. Nie żeby miał zamiar przerywać, po prostu jakoś tak mało co udawało mu się tego dnia przewidzieć. Starzeje się, pomyślał. Gdyby nie harmonijka, to słowom tym towarzyszyłoby głębokie westchnięcie. Przez kolejne chwile dźwięki ich instrumentów przeplatały się i łączyły w zachwycającym tańcu melodii, tworząc całkiem nowy utwór. Shen skupił się na nim, póki nie wypłynęły ostatnie dźwięki, a pokój nie zatonął w delikatnej ciszy. Jego umysł przez jeszcze krótką chwilę wypełniony był ich twórczością, nim i ona znikła w bezkresnej pustce. Spojrzał na Mari, której głos dobiegał jakby z drugiego końca świata.
-Niestety, ale gdy rozdawali pewność siebie, ja stałem w kolejce po ból i rozpacz. Lepiej żeby ktoś ładniejszy występował, na przykład Ty.- odpowiedział jej z półuśmiechem.
-Słucham?- zapytał, słysząc swoje imię. -Grać?- upewnił się, bardziej z zaskoczenia aniżeli faktycznej potrzeby. -Wiesz, mogę nauczyć Cię walczyć albo...- zaczął, lecz nie dane mu było skończyć, albowiem to, co stało się potem, śmiało mogło startować w konkursie na najstraszniejsze i najbardziej drastyczne tortury roku. Zobaczył zbliżającą się Mari, zobaczył jej falujące ogonki, zobaczył wreszcie jej puszyste uszka które DOTKNĘŁY jego ramienia, delikatnie ocierając się o jego szklaną skórę. W tym samym momencie poczuł dreszcz przebiegający przez całą długość jego kręgosłupa. O nienienienie. Starał się opanować żądze miziania, przychodziło mu to jednak z niewyobrażalnym trudem. Czy Mari była świadoma katorgi którą Shen przeżywał przez jej uszy czy nie, tego nie był pewien. Nie sądził jednak że kiedykolwiek jego słabość do puszystych rzeczy okaże się faktycznym zagrożeniem życia. Chyba wolałby już walczyć z jakimś potworem.
-Nie jestem pewien czy byłbym najlepszym nauczycielem.- powiedział, siląc się na opanowany ton. W końcu wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał Mari po uszach mówiąc -Zobaczymy. Mógłbym prosić o szklankę wody? Strasznie mi zaschło w ustach- oczywiście, wcale nie od grania... ale to zatrzymał dla siebie.
Do zanotowania w pamiętniku. Trzymać się z dala od wszelkiej puchatości. Grozi śmiercią lub trwałym kalectwem.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 5 Marzec 2017, 19:34
Ucieszyła się, że Shen nie przestał grać gdy się do niego dołączyła. Nie pamiętała nawet kiedy ostatni raz z kimś grał. Chyba zanim umarła jej przyjaciółka, bo potem już nie zaufała nikomu...no prócz Kesslerów ale z nimi nie miała jak pograć. Poza tym większość czasu, który tam spędziła, przeleciał jej na przemykaniu z pokoju do łazienki i z powrotem, bo była w takim dołku, że nie chciała nawet nikogo widzieć.
Zaśmiała się cichutko słysząc jego komentarz -wiem, że nie każdy jest stworzony do występów publicznych - powiedziała -znam na przykład kilku Dachowców, którzy słysząc słowo występ, nawet przed jedną osobą, robią pod siebie- zaśmiała się już odważniej.
Słysząc jego dalsze słowa lekko się zarumieniła -ja tam wcale do ładnych nie należę- podrapała się po karku - wychudzona, naznaczona bliznami przez czas no nic tylko dobić - zaśmiała się wesoło. Miała dystans do siebie. Nauczyła się nie przejmować tym jak ją odbierają inni. Dzięki temu nie załamała się całkiem, mieszkając na ulicy. W końcu do złodziejaszków i włóczęgów często były kierowane takie komentarze.
Początkowo nie zwróciła uwagi na to jak Szklany urwał nagle wypowiadane zdanie. Zorientowała się po chwili, czując jaki jest spięty. Zamruczała jednak cichutko, gdy pogłaskał ją po uszach. Dawno nikt jej tak nie głaskał i ... spodobało jej się, mimo iż była to tylko krótka chwila.
Słysząc jednak jego prośbę, odsunęła się od razu -jasne, już przyniosę - powiedziała i ruszyła do kuchni. Po chwili wróciła i podała mężczyźnie szklankę wody, po czym usiadła na kanapie, nie za blisko jego. Siedziała przez chwilę milcząc po czym w końcu odezwała się niepewnie - przepraszam, za to śmiałe zachowanie sprzed chwili - powiedziała cicho - chyba jestem tak zafascynowana tą nową sytuacją, że zapomniałam, że nie każdy lubi znajdować się blisko innych - opuściła wzrok przepraszająco -ale nie chciałam Cię uradzić, po prostu poczułam się zbyt pewnie, przepraszam najmocniej- zakończyła smutno, nie mając odwagi spojrzeć Szklanemu w oczy.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 14 Marzec 2017, 21:51
Miło było zagrać, to fakt. Sam Shen zresztą często to robił, ale jednak zawsze sam. Nie bardzo miał ochotę ukazywać innym istotom prywatne części jego jestestwa. Najsilniej trzymał się tego postanowienia gdy był jeszcze młody, a życie, takie prawdziwe, było dla niego czymś nowym. To coś nowego kopało go po tyłku prawie na każdym kroku, aż wreszcie zamknął się w sobie. Było łatwiej, wygodniej, mniej boleśnie. Do czasu. Nikt nie może żyć wiecznie sam, i nawet takiego aspołecznego gbura jak Gosha w końcu dopadło coś, co na przynajmniej chwilę łudziło go nadzieją. Niestety jak szybko się pojawiło, tak szybko zniknęło. Życie przypomniało mu o swojej najgorszej i najbrutalniejszej formie.
-Chyba najgorsza rzecz to niemożność robienia czegoś co się kocha.- stwierdził w odpowiedzi na słowa Mari Shen. On na swoje szczęście robił to co lubił. Choć lubienie czegoś takiego mogło wydawać się nieco dziwne. Ale nikt przecież nie mówił że jest on całkiem normalny, prawda? Żył sobie swoim życiem, odbijając się od jednego śmiertelnego zagrożenia do drugiego. Ale to co stało się dzisiaj przeszło całe jego pojęcie. Patrzył się na (uszy) Mari, choć ta raczej nie zdawała sobie sprawy z jego słabości. Ech, trzeba było zostać przy aspołecznych zachowaniach. A tak to jego serce mało nie wyskakiwało z piersi gdy dotykał miękkich części ciała dziewczyny.
Gdy poszła do kuchni po szklankę wody, Shen spróbował uspokoić tętniącą w żyłach krew. To uczucie przypominało jakiś rodzaj narkotyku. Problem w tym, że im więcej i głębiej się w to zanurzał, tym bardziej go to pochłaniało. Cóż, z pewnością na głaskaniu by się nie skończyło.
Gdy Mari wróciła, z wdzięcznością przyjął oferowane picie. Nie kłamał że zaschło mu w gardle. Przynajmniej tyle. Zaskoczyła go jednak reakcja dziewczyny. -Nic się nie stało- powiedział, słuchając dalszych jej słów. Nikt nie może być zbyt długo sam. Shen się zamyślił. Wyobrażał sobie jej przeszłość, a jego umysł kreował obrazy na podstawie strzępek informacji które zebrał podczas rozmów. Szczęście że nie zwariowała. Że nie stała się jedną z tych których nic nie obchodziło, które za coś wartościowego potrafiły zaszlachtować drugą istotę. Jak raz się zacznie, to ciężko przestać. Gdy usłyszał kolejne z kolei przeprosiny, sceny zniknęły, a on na powrót znalazł się w pokoju. Mari siedziała ze wzrokiem skierowanym w bok. Gosh po krótkim namyśle postanowił to wykorzystać. Zmoczył resztką wody prawą rękę, by następnie pstryknąć palcami tak, że kropelki wody poleciały w jej stronę. -Przeproś jeszcze raz, a obleje Cię całą.- stwierdził z udawanym gniewem, po czym podszedł i pogłaskał jej uszy, tym razem nieco dłużej. Oczywiście zrobił to tą samą ręką, co zaś skutkowało mokrym i nastroszonym futrem.-Więcej wiary w siebie. Jak dla mnie jesteś ładna.- palnął na koniec, zupełnie do niego niepodobnie.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 15 Marzec 2017, 13:32
Siedziała skruszona, bojąc się, że przesadziła ze swoją śmiałością. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się delikatnie ale nadal wzrok miała spuszczony. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. W końcu dopiero co się poznali, ona była z ulicy i dopiero co ją z niej wzięli. Mógł nie chcieć kogoś tak brudnego obok siebie. W końcu mógł jej pomóc tylko z grzeczności i dotrzymać towarzystwa, albo sprawdzić gdzie mieszka. Na przyszłość, żeby wiedzieć gdzie ją znaleźć lub zaprowadzić. A ona nie chciała sprawiać problemów. Po prostu bardzo się ucieszyła, że znalazła miejsce gdzie może zostać i nie siedzi nikomu na głowie. Miejsce, które może nazwać swoim domem.
Podskoczyła zaskoczona, gdy ją opryskał wodą. Spojrzała na niego nie do końca wiedząc co się stało. Gdy do niej podszedł, opuściła mocniej uszka. Przytaknęła, że nie będzie już przepraszać, gdy zagroził jej, że następnym razem obleje ją całą. Trochę ją to rozbawiło, w szczególności, że powiedział to poważnym, obrażonym tonem. Uśmiechnęła się delikatnie.
Czując jego rękę na swoich uszach, spojrzała na niego zaskoczona mocno. Siedziała tak chwilę zszokowana. Po chwili jednak opuściła głowę, a po jej policzkach spłynęły łzy. Zamknęła oczy i załkała cichutko. Nie chciała pokazywać słabości, nie chciała pokazać, że nie jest taka silna na jakąś się kreuje. Ale ten gest był taki miły...
Powstrzymywała płacz, jednak nie do końca jej się to udawało. Łzy płynęły po policzkach, a ona łkała cichutko.
Gdy w końcu się uspokoiła, spojrzała na Shena niepewnie -przepraszam, po prostu...nie pamiętam kiedy ostatnio był ktoś dla mnie taki miły, chyba tylko dwie osoby w moim życiu zdecydowały się kiedykolwiek mnie pogłaskać lub przytulić - przyznała smutno.
Dopiero po chwili zorientowała się, że znów przeprosiła. Spojrzała na Szklanego niepewnie i skuliła się delikatnie jakby oczekiwała nagany, albo kary.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 19 Marzec 2017, 21:34
Czemu Shen to zrobił? Nie miał pojęcia; nie znałby odpowiedzi nawet gdyby ktoś go o to zapytał. Może w jakiś sposób rozumiał Mari. Życie na ulicy będąc zdanym tylko na siebie, gdy zaufanie to coś kompletnie obcego a każdy dzień to walka o przetrwanie jest przeraźliwie trudne. Nie liczy się wtedy nic innego aniżeli własne ja. Wszystkie te rzeczy wykrzywiają jestestwo, naginają do granic normalności, często je przekraczają. Ktoś ukształtowany w ten sposób, szczególnie od małego nigdy już nie będzie tą samą osobą co kiedyś. Te blizny, choć niewidoczne, o wiele bardziej, mocniej i boleśniej oddziałują na codzienność. Shen przez to przeszedł. Mimo to zaskoczyła go nagła reakcja Mari. Zawsze dziwnie się czuł widząc jak kobieta płacze; tym bardziej przez niego. Tym razem jednak to uczucie było nieco bardziej intensywne. Szklany nie bardzo wiedział co zrobić. Czy zaprzestać miziania, czy może kontynuować mimo spadających łez dziewczyny. Po krótkiej chwili wahania postanowił nie zabierać ręki. I nie było to powodowane pobudkami samolubnymi; po prostu czuł że tak powinno właśnie być. Mijały minuty, a Shen cierpliwie czekał aż Mari wyrzuci z siebie wszystko to co tłumione pozostawało w środku. Czasem dobrze było pozbyć się niepotrzebnych emocji. Ich nadmiar potrafił być bardzo przygnębiający, a już szczególnie dla kogoś kto wiele przeszedł. W międzyczasie usiadł na oparciu fotela; odkładając szklankę z wodą na bok. Bardziej niż jemu przyda się ona teraz Mari; w końcu pozbyła się całkiem sporej ilości wody płacząc.
W końcu skończyła, a Shen delikatnie odsunął się. Spokojnie wysłuchał słów dziewczyny, uśmiechając się upiornie gdy usłyszał kolejne przeprosiny. Nie skomentował ich jednak, a zamiast tego powiedział
-To bardzo przykre, zważywszy na to jak puszyste masz uszy.- stwierdził, a następnie dodał -Wydmuchaj nos i głowa do góry. Nie martw się tym co było. Teraz będzie już tylko lepiej. To chyba ja jestem trzeci, co?- zapytał na koniec.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!