Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Na obrzeżach uroczego miasteczka znajduje się rezydencja Pana Carletki, póki co nieobecnego. Bez klucza wejść można co najwyżej do ogrodu !. W ogromnej posiadłości zamieszkuje Ren, Abdio, jako pupil Carlette, sama Carletka oraz druga służka Panicza Rena.
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 17 Wrzesień 2011, 21:16
Wszystko wokół jednoznacznie wskazywało, iż pogoda lada moment miała się popsuć i tym samym zniszczyć Mal’owy spacer po Krainie Luster, którą przemierzał bez żadnego określonego celu. Dzień był parny, zupełnie bezwietrzny. Jak gdyby wszystko wokoło zastygło w niemym bezruchu. Niebo powoli przykrywały kłębiące się, czarne chmury. Jako Marionetka, Mallorie mógł zbytnio nie odczuć pierwszego symptomu zbliżającej się upiornej ulewy, jednak mimo braku jednego oka, całkiem ślepy nie był, a zauważenie zmiany koloru nieba z delikatnego, jaśniutkiego błękitu na granat nie należało do zbyt trudnych zadań. Wyjaśnień mogło być kilka – może niezbyt przejmował się prawdopodobnym oberwaniem chmury i mimo wszystko postanowił opuścić swą kryjówkę i wędrować dalej, może faktycznie był zbyt zajęty rozmyślaniem o czym innym i nie zauważył pochmurnego nieba, albo też z zupełnie nieznanych nikomu przyczyn specjalnie przyszedł przyglądać się z bliska burzy, co w jego przypadku także było możliwe. Przeciętny obserwator mógłby stwierdzić, iż nasz Mal celowo zabrał ze sobą parasolkę, by uchronić się od wyżej wspomnianego zjawiska, a jednak nie. Ów parasol, obecnie przewieszony przez prawe ramię chłopca, był codziennym dodatkiem do jego strojów. Zapewne sam nie potrafiłby odpowiedzieć dlaczego właśnie jego tak sobie upodobał.
Mallorie zdawał się widzieć coś spektakularnego w wydeptanej, piaszczystej ścieżce prowadzącej przez wzgórze do Upiornego Miasteczka. Wciąż patrzył pod nogi, podskakiwał, wykonywał piruety, jak gdyby w dziwnym, nieznanym tańcu, a na dróżce pojawiały się punkciki, na których musiał idealnie stanąć. Cud, że na owej ścieżce był całkiem sam, gdyż przypadkowy przechodzień z pewnością nie byłby zachwycony, gdyby wykonujący przedziwne akrobacje chłopiec wpadł na niego, bo nie raczył spojrzeć przed siebie. Na ustach Mal’a widniał wesoły uśmiech, co pewien czas wydobywał się z nich także cichutki, radosny chichot. Chłopak prawą rękę trzymał uniesioną do góry, zgiętą w łokciu, by przypadkiem nie spadł z niej parasol. Zachowanie Mallorie’go wcale nie było czymś tak osobliwym, jak mogłoby się z początku wydawać. Wystarczy chociażby spojrzeć na małe dzieci, które również idąc chodnikiem mają doskonałą zabawę starając się nie wejść na żadną linię tudzież gdy udają, że podłoga jest rzeką lawy. Naszą małą Marionetkę od zawsze cechowały skłonności do zachowywania się niczym dziecko, w tym także czerpanie radości z równie trywialnych, cholernie błahych i można by rzec, głupich czynności. Zza górki oczom Mal’a powoli zaczynało ukazywać się Upiorne Miasteczko. Był tuż przed nim! Ale jeszcze inny, spory budynek malował się po jego prawej stronie. Wykonując niezwykle sprawny piruet, chłopak obrócił się w stronę tajemniczego domu. Nie spodziewał się zastać tutaj żadnych terenów zamieszkanych na stałe. Przy lunaparkach z reguły spotykało się tylko przyczepy, namioty i tym podobne, gdyż opiekujący się nimi ludzie przeważnie nie osiadali w jednym miejscu na zbyt długi czas. A może to nie osoba z Upiornego Miasteczka, a całkiem inna istotka wybudowała sobie dom w tej okolicy? Może nawet przed jego powstaniem? Barwne rozmyślania Mal’a nad mieszkańcami budowli przerwał głośny grzmot. Chłopak aż podskoczył, tym samym upuszczając parasolkę. Przez pierwsze kilka chwil był dość zdezorientowany. Uniósł głowę i spojrzał w niebo, a wtedy pierwsza kropla deszczu skapnęła wprost na jego policzek. Za nią następna i następna, aż na dobre się rozpadało. Mallorie czym prędzej schylił się po swoją zgubę i rozłożył ją, chcąc ochronić się przed atakującymi go, zimnymi kroplami deszczu. Niestety, z każdą chwilą bębniły w parasol coraz mocniej, a wtórowały im grzmoty i przeszywające niebo błyskawice. Mal nigdy nie bał się burzy, właściwie, nawet je lubił. Jednak oglądanie tego jakże pięknego zjawiska przez szybę okna, w ciepłym domku, z kubeczkiem gorącej czekolady w ręku to nie to samo, co sterczenie jak kołek w środku ulewy i to na dodatek w miejscu, gdzie najbliższą kryjówką był dom nieopodal. Burze bywają niebezpieczne – to wiedział nawet Mallorie. Przybierający na sile wiatr i deszcz okrutnie wyginały jego parasolkę. Chłopcu pozostało jedno wyjście – liczyć na łaskę ze strony mieszkańców willi, iż raczą dać mu chwilowe schronienie na czas ulewy. Z trudem stawiając kolejne kroki, doczłapał do pergoli. Nie miał zbyt wiele czasu na jej podziwianie, gdyż metalowa krata i rośliny nie dawały zbyt pewnego schronienia. Tak więc dalej brnął przed siebie, przechodząc przez cały ogród, aż w końcu dotarł do frontowego wejścia. Z całej siły zapukał w drzwi, choć przy obecnym przemoczeniu, wyziębieniu, a także ogólnym braku tężyzny fizycznej Mal’a, uderzenie nie było zbyt mocne. Parasolka z namalowaną parą oczu groźnie spoglądających na świat osłaniała teraz tył głowy chłopca, w który jak na złość, wiatr zawiewał większość deszczowych kropli, które uderzały go niczym małe, zimne igiełki.
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 18 Wrzesień 2011, 11:23
Carletka, kompletnie nie świadoma pogody panującej na dworze, wirowała wdzięcznie po salonie, zamiatając miotełką to ten, to znów tamten mebelek, pieszcząc drewniane i szklane powierzchnie opierzoną miotełką. Nuciła przy tym wesołą pioseneczkę, stukając delikatnie obcasami bucików o posadzkę. Lubiła nazywać wszystko w zdrobnieniu, bowiem sztywniacki zwrot "książka" brzmiał o wiele ładniej jako "książeczka". Innymi słowy dziewczyna miała swoje indywidualne priorytety, rzeczy, które były dla niej ważne, lub jej się podobały, nie koniecznie musiały podobać się innym. Złożyła motyle skrzydła i wróciła do nucenia przerwanej przed chwilą, zupełnie przypadkiem, melodii, gdy do jej wrażliwego narządu słuchu dobiegł dźwięk pioruna przecinającego poszarzałe niebo. Odsłoniła na moment purpurową zasłonę, spoglądając na świat za oknem. Upiorne Miasteczko zdawało się być bardziej mroczne niż zazwyczaj. Poprawiając przykrótką sukienkę charakterystyczną dla zawodu pokojówki, następnie doprowadzając do ładu długie, błękitne włosy spięte w dwa kucyki, poszła zamknąć na zamek drzwi, gdyż te otwierały się czasem kompletnie niespodziewanie pod wpływem silniejszych podmuchów wiatru. Lekkie odbijanie się obcasów od posadzki oznaczało wdzięczne kroki dziewczyny, wręcz zeskakującej ze schodka na schodek. Podeszła do drzwi i już wsunęła klucz w dziurkę, by go przekręcić, gdy usłyszała stukanie do drzwi. Czyżby miała gościa? A może to jej pan, Ren, wrócił wreszcie z tych swoich 'zadań służbowych'? Chociaż nie... Minęło zbyt mało czasu, by to był jej pan. Otworzyła drzwi, lustrując uważnym wzrokiem chłopca, który mimo wszystko nie wyglądał na wiele starszego od niej. Uśmiechnęła się ciepło, siłą woli sprawiając, by skrzydła ukryły się w jej ciele, nim ten zdążył je dostrzec.
- Dzień dobry. Zimno ci? Wejdź proszę - może był gościem jej pana? W takim wypadku kultura i obowiązki nakazywały jej wpuścić go do środka. Usunęła się wgłąb rezydencji, otwierając szerzej drzwi i zapraszając Mal'a ruchem dłoni. Pomyślała przez moment, że Ren powinien mieć lokaja od otwierania drzwi, bo to wychodzi poza zakres obowiązków pokojówki, ale koniec końców stwierdziła, że zajmie się gościem należycie pod nieobecność gospodarza. Patrzyła teraz na niego z rosnącym zaciekawieniem, zupełnie tak, jakby już wiedziała, że chce go poznać.
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 19 Wrzesień 2011, 12:42
Deszcz wciąż bez litości bębnił w parasolkę chłopca. Na nieszczęście, nie była ona wystarczająco duża, by osłonić go całego, toteż Mal’owy płaszcz był przemoczony do suchej nitki. Ze środka domu dało się słyszeć czyjeś kroki. Emocje narastały z każdą chwilą gdy tak stał, wyczekując momentu, w którym wejście się otworzy. Kolejne chwile mogły zaważyć na tym, czy będzie musiał brnąć przez deszcz w poszukiwaniu innej kryjówki, czy też tajemniczy mieszkańcy domu ugoszczą go u siebie na czas burzy. Chłopca ciekawiło również kto może tutaj zamieszkiwać. W ogóle nie spodziewał się jakiegokolwiek budynku mieszkalnego w okolicy Upiornego Miasteczka, a co dopiero takiej willi. Ostatecznie, ten świat, z którego pochodził zamieszkiwało tyle wyjątkowych istot! Mógł się spodziewać absolutnie wszystkiego. Wyobraźcie sobie ileż to motylków nagle zawitało do brzucha Mal’a, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie, a drzwi nareszcie się otworzyły. Jednakże panienka, która ukazała się wewnątrz ani troszkę nie przypominała groteskowych wyobrażeń istot, które podsuwały się chłopcu na myśl, gdy próbował wyobrazić sobie potencjalnych mieszkańców tego domu. Wlepił w nią spojrzenie swojego błękitnego ślepia. Mogło wyglądać to nieco przerażająco – jedno wielkie oko o bardzo jasnej barwie barwie, wręcz przypominające kawałek półprzezroczystego szkła, zaś drugie zaszyte. Na bielutkiej skórze Mal’a wyraźnie odznaczały się ciemne szwy w miejscu, gdzie przewlekana była nić. Woda spływała cienkimi strumyczkami z jego czarnych włosów. Niesforne kosmyki przylepiały się do twarzy chłopca. Wspiął się nieco na palce, by móc choć mniej więcej spojrzeć dziewczynie w oczy. Obcasy jego butów były jednak zbyt małe, nie dodawały mu wielu centymetrów, a dziewczyna zdawała się być sporo wyższa. Uwagę Mallorie’go od razu przykuły jej niebieskie włosy, starannie uczesane w kucyki. Ich kolor od razu skojarzył mu się z barwą morza, którą jednak do tej pory miał okazję oglądać tylko na zdjęciach i obrazkach w książkach. Uśmiechnął się delikatnie.
– Mogę? – zawołał z typowym, dziecięcym entuzjazmem, a uśmieszek na jego ustach stał się bardziej promienny.
Mal’owi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Złożył parasol, po czym z najszczerszą ochotą wszedł do środka. Ucieszył go fakt, że nawet nie musiał tłumaczyć swojej paskudnej sytuacji, by otrzymać zaproszenie. Jak widać, natrafił na osóbkę tak dobrą i miłą, że sama domyśliła się, iż szuka schronienia przed burzą. Cóż za niebywałe szczęście!
Stał tuż przy wejściu, obok dziewczyny. Mimo, iż przepych panujący w willi, aż się prosił, by Mal zaczął biegać od sali, do sali i oglądać te wszystkie piękne zdobienia i meble, wciąż cały ociekał wodą. A jakąż to wielką nieuprzejmością z jego strony byłoby zachlapanie gospodarzowi całego domostwa. Nie było chyba takiej części ciała chłopca, która ostała się zupełnie sucha. Jego pluszowy ogon nasiąknął wodą i stał się ciężki, przez co nici, którymi wszyto go w skórę chłopca zaczynały nieco mu dokuczać. Nie było to jednak bolesne, co najwyżej nieprzyjemne uczucie. Jedno pluszowe, kocie ucho uchowało się pod cylindrem i nie przemokło całkowicie, zaś drugie lekko oklapło pod ciężarem wody. Na posadzce wokół niego zaczęła się tworzyć niewielka kałuża. Na dodatek kilka podłych, mokrych kosmyków przykleiło mu się do ust, przez co gdy chciał odezwać się do dziewczyny, omal nie weszły mu do buzi. Miast jak normalny człowiek, użyć rąk do odgarnięcia ich, machnął kilka razy głową. Co prawda pasemka odkleiły się, jednak woda z jego włosów tylko powiększyła kałużę.
// Wybacz, że jakiś takiś kiepski ten post, ale Króliś się rozchorował i ciężko mu napisać coś z sensem. :c
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 24 Wrzesień 2011, 09:39
Nie było jej zaledwie chwilkę. Skierowała swe kroki do łazienki, skąd powróciła z suchym ręcznikiem, podając go chłopcu.
- Masz ochotę na herbatę? Ciasto? - spytała mimochodem, biorąc do rąk drugi ręcznik i pocierając nim delikatnie jego głowę. W ten sposób zbierała wilgoć z jego włosów, uśmiechając się przy tym delikatnie. Od dawna była w rezydencji sama. Jej panicz nie wracał, i nie wracał, a dni dłużyły się niemożliwie. Dziewczyna nie mogła określić swej radości, jaka wynikała z przybycia chłopca. Chociaż kilka godzin w towarzystwie było dokładnie tym, czego Carletka potrzebowała, by wciąż mieć w sobie ludzkie odruchy.
// Wybacz, że tak krótko, mam totalnie mało czasu D:
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 1 Październik 2011, 14:48
Chłopiec nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Jednakowoż grzecznie czekał na jej powrót, ani myśląc o zrobieniu choćby jednego kroku i tym samy naniesienia wody w głąb domu. Gdy wróciła i to z ręcznikiem w dłoni, Mal posłał jej lekki uśmiech. Zaraz wziął od niej miękki kawałek materiału i zaczął się nim wycierać. Na początek twarz, a potem ręcznikiem owinął swój pluszowy, koci ogonek. Zawinął go mocno tak, by materiał zebrał choć większość wody z jego ogona. Mimo, iż chłopiec jeszcze chwileczkę temu dokładnie wytarł swoją buzię, z włosów zdążyły już ściec kolejne strużki wody i tym samym jego twarzyczka po raz drugi nadawała się do porządnego przetarcia ręcznikiem. I tutaj z pomocą przyszła mu dziewczyna, która pomogła mu osuszyć włosy. Gdy wycierała je ręcznikiem, Mal delikatnie się uśmiechnął. Chłopak nie był pewien, czy wycieranie innych części ciała przyniesie zamierzony efekt, gdyż wciąż miał na sobie kompletnie przemoczone ubranie. Sięgnął do broszki, którą miał przypiętą pod szyją i zaczął szukać tuż pod nią zapięcia od płaszcza. Był on długi, wykonany z grubego materiału, toteż wchłonął sporo wody. Reszta jego ubrań nie była aż tak mokra, toteż mógł zaryzykować wejście w nich w głąb mieszkania. Płaszcz położył na i tak mokrej podłodze, tuż obok swojego parasola. Nagłe pytanie dziewczyny jak gdyby go obudziło.
– A masz watę cukrową? – spytał po chwili zastanowienia, a w jego oku zatliły się iskierki nadziei. – Jeśli nie, to nic nie szkodzi. Ciasto czy cokolwiek innego też będzie pyszne! Nie będę wybrzydzać. – dodał, uśmiechając się uroczo.
Naturalnie, chłopak w pierwszej kolejności spytał o swój przysmak. Nie zwykł zbyt często pożywiać się czymś innym niż właśnie wata cukrowa. Była to przekąską i słodka, i lekka, czyli wprost idealna dla istotki, która tak naprawdę nie potrzebuje jedzenia by przeżyć. Nie pamiętał nawet kiedy miał w ustach coś innego. Może ciasto okaże się miłą odmianą? W końcu niezależnie od koloru, wata cukrowa zawsze smakuje niemal identycznie. To właśnie z jej powodu tak często wędrował w okolice Upiornego Miasteczka. Któż by pogardził watą cukrową wprost z napędzanej niewiadomego pochodzenia magią maszyny i to całkiem za darmo! Każdy rozsądny człowiek? No, cóż. Widać Mallorie do takich nie należał.
– Mieszkasz tutaj sama? – zapytał nagle, przechylając przy tym głowę na prawą stronę.
Można powiedzieć, że zaciekawiło to Mal’a. Willa przecież była przeogromna, a on do tej pory spotkał jedynie dziewczynę i nic nie wskazywało na to, by przebywało tu dużo więcej osób. Jak chociażby to, że w domostwie panowała martwa cisza, przerywana jedynie odgłosem bębnienia kropli deszczu o szyby okien i dźwiękiem grzmotu od czasu do czasu.
Zapewne gdyby Mal wiedział, że jego obecność sprawia taką radość dziewczynie, byłby wręcz wniebowzięty. Przeważnie jego towarzystwo nie było zbyt cenione, a wręcz przeciwnie, nie przepadano za nim. Toteż każdy, choćby i najbardziej błahy przejaw ciepłych uczuć wobec niego był dla Mallorie’go bardzo ważny.
// Tym razem ja przepraszam, że musiałaś tak dłuuugo czekać. >:
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Październik 2011, 12:07
- Uh... Niestety, mój pan nie jada waty cukrowej. Za to mogę upiec ci ciasto jakiegokolwiek koloru, o dowolnym smaku i wyglądzie. Potrafię upiec dosłownie wszystko - podniosła płacz chłopca z ziemi i powiesiła go na wystającym ze ściany gwoździu. Pozwoliła sobie delikatnie ująć rękę chłopca i zaprowadziła go do bogato zdobionego salonu. Ruchem dłoni usadowiła go na miękkiej, obitej atłasem, zielonej kanapie i uśmiechnęła się lekko.
- Przyniosę paniczowi ubranie na zmianę. Może panicz w tym czasie zastanowić się, na jakie ciasto ma ochotę - po tych słowach wyszła, zamykając drzwi bezszelestnie. Gdyby Mal przysłuchał się uważniej, mógłby usłyszeć, jak obcasy jej butów stukają o posadzkę na korytarzu. Dziewczyna skierowała swe kroki do sypialni swego pana. Nie zastanawiała się oczywiście nad tym, czy jej pan będzie potem na nią zły. Miała tu przecież nie wchodzić. Otworzyła szafę, do której zawsze chowała jego świeżo uprane ubrania (prała je nawet pod jego nieobecność, tak, by zawsze pachniały świeżo) zaraz po tym, jak wyprasowała je i dokładnie złożyła. Zabrała z szafy fioletowy płaszcz, białą koszulę, czarne spodenki i podkolanówki, do tego zieloną kamizelkę i ozdobną, czarną kokardę. Zgarniając ciuchy zamknęła drzwi, przekręcając złoty kluczyk w zamku i chowając go do kieszeni. Z ubraniami w ręku weszła z powrotem do salonu.
- Mam paniczowi pomóc? - spytała, siadając przed chłopcem na ziemi.
- Mój pan zawsze nalegał, by pomagać mu z ubraniem - kończąc wypowiedz położyła ubranie obok i odpięła pierwszy guzik koszuli chłopca. Spokojnie, nie jest pedofilem.
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 2 Październik 2011, 15:32
Aha! Czyli jednak nie mieszka w tym domu sama, tylko z jakimś panem. A skoro wyraziła się o nim „mój pan” to oznacza, iż jest tutaj służącą. Mallorie’go zaczęło nachodzić coraz więcej wątpliwości. Przecież może mieć przez niego problemy! A już na pewno dodatkową pracę, gdyż zdążył zachlapać jej sporą część przedpokoju. Gdy dziewczyna ujęła jego rękę, natychmiast przeniósł na nią swoje spojrzenie. Grzecznie poszedł za nią, a przy okazji zaczął rozglądać się wokoło. Wnętrze willi było przepiękne! Mal nigdy wcześniej nie miał okazji oglądać na własne oczy takiego przepychu. Poczuł w sercu lekkie ukłucie zazdrości. Przecież on nigdy nie będzie mieszkał w tak pięknym domu. On nawet by tu nie pasował.
Posłusznie usiadł w miejscu, które ruchem ręki wskazała mu dziewczyna. Obok Mal’a, z kanapy bezwładnie zwisał jego pluszowy ogon.
– A-ale...! – spróbował zawołać za dziewczyną, jednak ona zdążyła już zniknąć za drzwiami. – Ale ja naprawdę nie potrzebuję innego ubrania. – dokończył cichutko pod nosem.
Na jego twarzyczce zagościła smutna mina. Była ona wynikiem wyrzutów sumienia, iż dziewczyna robi sobie dla niego tyle trudu. Oczywiście, cieszył go fakt, iż ktoś tak serdecznie i uprzejmie go powitał, jednak aż tyle uwagi nie było mu potrzebne. W zupełności wystarczyłby mu suchy kąt, w którym mógłby przeczekać burzę. Mógłby nawet zostać w przedpokoju albo gdziekolwiek indziej, gdzie nie będzie przeszkadzał miłej nieznajomej. Chłopak zwyczajnie nie przywykł do zbyt dobrego traktowania, toteż jego wymagania były naprawdę niewielkie. W sytuacji takiej jak ta czuł się okropnie zakłopotany. Z jednej strony chciał odmówić, a z drugiej zastanawiał się, czy odmowa nie będzie przypadkiem szczytem nieuprzejmości. Odruchowo przejechał ręką po włosach. Nie trudno było się domyślić, jak teraz wyglądały. Po wytarciu ich w ręcznik, mokre kosmyki pozlepiały się ze sobą i sterczały każdy w inną stronę. Zapewne musiało to wyglądać dość zabawnie. Mal zaraz zaczął je przygładzać, by choć odrobinkę lepiej prezentować się przed tą miłą dziewczyną. Gdy wróciła do salonu, chłopiec właśnie usiłował umieścić na właściwym miejscu ostatni kosmyk.
W to, że Carlette nie jest żadnym pedofilem Mal absolutnie nie wątpił. Mimo to, siedział jak na szpilkach wlepiając w dziewczynę nieco zlęknione spojrzenie błękitnego oka. Zdecydowanie wolałby przebrać się sam. Naturalnie, sam nie potrafiłby ubrać się tak pięknie, jak z pomocą kobiety, jednak chłopiec nie przepadał za obecnym wyglądem swojego ciała. Te wszystkie blizny i szwy... Teraz nie mógł już nic poradzić, nie zwykł też szczególnie się na nie uskarżać, jednak peszyło go, gdy ktoś mógł je wszystkie zobaczyć. Zwłaszcza taka piękna dziewczyna. A nuż ją zgorszy wygląd Mal’a w pełnej krasie? Ostatecznie, zobaczyć mogła tylko zaszytą powiekę, którą i tak wciąż chłopiec starał się schować pod przydługą, kruczoczarną grzywką. Szwy przechodzące przez jego lewe udo i tuż pod kolanem nie zdążyły za bardzo rzucić się w oczy. A teraz doszłaby do tego paskudna blizna na klatce piersiowej.
– Nie trzeba. – odpowiedział przyciszonym głosikiem. Na moment uniósł dłoń, jak gdyby chciał złapać za rękę Carlette i nie pozwolić jej odpiąć więcej guzików, jednak zaraz ją opuścił. – Naprawdę nie potrzeba mi innego ubrania. To jest dobre, zaraz wyschnie. – spróbował jeszcze raz zaprotestować.
Zapewne, gdyby w jego ciele płynęła prawdziwa krew, oblałby się rumieńcem. Mimo wszystko, nie odskoczył jak oparzony, ani też nie zdawał się oburzony faktem, że ktoś chce mu pomóc przy przebraniu się. Być może miała na to wpływ natura zabawki. Bo cóż innego robią, jak tylko pozwalają swoim właścicielom na ich przebieranki i upiększania? Mal nawet nie potrafił powiedzieć, kiedy ostatnio zmieniał ubranie. Jako Marionetka praktycznie nie musiał tego robić dopóki nie będzie ono na tyle zniszczone, iż samo zacznie się na nim rozpadać. Nic więc dziwnego, że tak przywykł do tego stroju.
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Listopad 2011, 16:38
- Spokojnie, poczekamy tylko, aż to wyschnie. Potem będziesz mógł się przebrać - obiecała mu, jednocześnie posyłając pełne smutku, proszące spojrzenie. Zastanawiała się, jakim cudem ma jeszcze w sobie te wszystkie ludzkie odruchy, skoro tak wiele lat spędziła tu w samotności. Gdyby nie fakt, że jej pan również był w stanie przeżyć ich o wiele więcej niż przeciętny śmiertelnik, byłaby dawno pomyślała, że ten ją porzucił. Tymczasem wciąż miała nadzieję, że jej losy jeszcze się odmienią. Pogładziła nieco machinalnie klatkę piersiową chłopca, zastanawiając się nad jego odmiennością od ludzi.
- Powiedz, czy jak dotykam twojego ciała, czujesz ciepło mojej dłoni? - spytała ot tak, z czystej ciekawości, chodź userce z kilometra pachniało to jakimś hentaiem. Ale spokojnie, Carletka nie wykorzystuje przecież chłopców. Poprawiła chłopcu grzywkę, wyciskając wodę z wypchanego uszka, które w jednym miejscu się rozpruło.
- Jakbym ci to zaszyła zwykłą igłą i nitką, to by cię bolało? - interesowało ją to, nawet bardzo. Nie zawsze spotykała ludzi, tym bardziej nie-ludzi, czy też istoty choć trochę do ludzi podobne. W zasadzie towarzyszyła jej tylko Chocola, będąca od dłuższego czasu jej jedynym przyjacielem. Nic więc dziwnego, że z czasem z twarzy Carletki zniknęły delikatne rysy. Teraz jej twarz przypominała mordkę wyłysiałego kota a źrenice wydawały się być pionowe. Tylko czekać, aż jej uszy pokryją się futrem i zmieni się w totalne dziwadło. Wtedy z rezydencji zrobiłaby Dom Strachów, ot, co.
Anai [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Listopad 2011, 16:54
Anai chodziła bez celu po krainie luster. Nadal miała na sobie balową sukienkę a na szyi wstążkę z dzwoneczkiem. Tylko buty gdzieś zgubiła po drodze. Nad ranem zaczął padać deszcz, jednak nie przeszkadzało to Anai. Wszystkie swoje ubrania miała schowane w wielkim plecaku, który nosiła prawie cały czas przy sobie. Wyglądała jak mały smutny kotek, którego trzeba przytulić i ususzyć. Od roku dziewczyna nocowała gdzie tylko mogła i zaczynało jej trochę brakować ciepłego łóżka albo gorącego jedzenia na kolację. Jednak duma nie pozwalała jej wrócić do domu wujostwa. Nie miała zamiaru znowu być na łasce i humorach ojca, a najbardziej nie zniosła by widoku idealnych kuzynów.
Wędrując doszła do upiornego miasteczka, dużo o nim słyszała i kiedy była mała niania zabierała ją tu parę razy, żeby Anai mogła poznać całą krainę luster. Widywała też z daleka Rezydencję Ren'a. Praktycznie nic nie wiedziała o właścicielu ani o mieszkańcach domu jednak zawsze chciała zobaczyć ogród Ren`a. Niania Anai opowiadała, że jest najpiękniejszy w całej krainie luster. Dziewczyna nie mając innego ciekawszego zajęcia postanowiła to sprawdzić. Weszła na tereny rezydencji starając się nie robić hałasu. Przecież chciała tylko zaspokoić ciekawość a potem pójdzie swoją drogą nikomu nie przeszkadzając.
Pogrążona we własnych myślach Anai nie zauważyła, że na terenie rezydencji ktoś przebywał.
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 6 Listopad 2011, 00:37
Westchnął tylko, widząc proszące spojrzenie Carlette. Już wiedział, że przegrał. Przecież nie mógł sprawić zawodu komuś, kto okazał mu tak wielką gościnność. Jeżeli odzianie Mallorie’go w inne ubranie w jakikolwiek sposób sprawi dziewczynie przyjemność, będzie musiał dzielnie to znieść. Zacisnął drżącą dłoń i odwrócił nieco głowę, przenosząc wzrok na ścianę. Na co dzień Mal nie zwykł narzekać na swoje ciało. Przyzwyczaił się do niego. Jednak w chwilach takich ja ta, powracało nieprzyjemne uczucie, że jednak jego wygląd nie jest taki, jak być powinien. Przecież jest trochę oszpecony. Oczywiście, nie na tyle, by musieć chować się w ciemnych zaułkach czy żyć w kanałach jak szczur, ale szwy malujące się na jego jasnej skórze wyglądały dość upiornie. No, i był przecież jednooką Marionetką. Widząc kogoś urodziwego, jak Carlette, wracało okrutne przekonanie, że on już nigdy nie odzyska swojego dawnego wyglądu. Już zawsze będzie sponiewieraną, pozszywaną laleczką.
Na kolejne słowa dziewczyny, Mal znów odwrócił wzrok w jej stronę. Uśmiechnął się, choć wzrok miał dość smutny.
– Czuję. – odparł. – Ale bardzo słabe. – dodał po chwili.
Kotek Mallorie według pierwotnego projektu miał być pluszową zabawką, a nie chłopcem. Nie został stworzony z myślą o egzystowaniu w ludzkiej formie, zatem jego ciało nie miało w pełni wykształconych niektórych typowo ludzkich cech, jak chociażby właśnie czucie. Odczuwanie dotyku, ciepła, zimna i bólu było u Mal’a bardzo ograniczone, szczególnie to ostatnie. Być może stworzycielka Marionetki z czasem dopracowałaby jego zmysł dotyku, jednak kiedy został oddany jako prezent urodzinowy dla małej dziewczynki, nie było takiej potrzeby. Nikt nie przewidział, że kiedyś Mallorie będzie musiał poruszać się po świecie w ludzkim ciele.
Cieszmy się zatem, że Mal nie jest dziewczynką i nie zostanie przez Carlette „wykorzystany”. Choć mówienie o płci w jego przypadku było dość umowne, przecież był tylko zabawką. Określenie go chłopcem wiązało się wyłącznie z jego aparycją, bliższą chłopięcej niżeli dziewczęcej. Jednak kto wie co by było, gdyby przedłużyć Mallorie’mu włosy...
Przez moment zastanawiał się o zszyciu czego mówi dziewczyna. Ściśnięcia pluszowego uszka praktycznie nie poczuł, gdyż w wypchanych elementach ciała tym bardziej zanikało czucie. Było ograniczone do minimum, choć może to i lepiej, bo je dość często musiał cerować i przynajmniej zbytnio nie bolało. Jednak na myśl o igłach nieco się wzdrygnął. Nie lubił ich. Wydawały mu się takim diabelskim narzędziem do okaleczania i maltretowania pluszowych kotków. A co gorsza, sam musiał się tym dziełem Szatana posługiwać i to dość często, kiedy przyszło do zaszywania zranionej skóry, nie przystosowanej do normalnego gojenia się, czy też materiału tworzącego kocie uszy i ogon.
– Nie bardzo. – odpowiedział, znów unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
Cóż, bycie zszytym przez kogoś innego może okazać się miłą odmianą. A na pewno milszą niż niezdarne próby zacerowania ucha przed lustrem. Mal miał pewną słabość do dziewczęcego dotyku. Już jako zabawka najbardziej lubił być przytulany czy głaskany właśnie przez młode dziewczynki. Wydawały mu się takie śliczne i delikatne. Nawet pomimo faktu, że jego najboleśniejsze wspomnienia były związane właśnie z nimi.
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Listopad 2011, 08:41
Treść dla Mal'cia <3 : Oczywiście nie wyczuła, że ktoś siedzi w ogrodzie jej pana. W przypływie matczynej miłości, gdy już ubrała Malcia, objęła go delikatnie swymi wychudzonymi rączynami i przytuliła do swej piersi, bacząc, by nie odczytano źle jej gestu. Pogładziła jego śliczne włoski.
- Jak już je zacerujemy to będą wyglądały jak nowe - obiecała mu, uśmiechając się przy tym ciepło. Zmrużyła oczka i pomyślała sobie, że Mal musi być naprawdę po wielu przejściach. Zrobiło jej się go strasznie żal. A jednocześnie w głowie roiło jej się od pytań. Czy lalki jedzą? Czy marionetki mają potrzebę robienia rzeczy przyziemnych, ludzkich? Sama odniosła wrażenie, że Malcio jedyne, co czuje, to pustka. Głębokie uczucie, że nie posiada się niczego, ani nikogo, bo i ani jedno, ani drugie nie jest ci potrzebne. Uśmiech zastąpiła dość żałosna imitacja smutku. W gruncie rzeczy to go podziwiała. Umiał sobie poradzić z samotnością. Ba, samotność zdawała się być mu obojętna. Ona sama przeżywała rozstanie ze swym panem, siedziała tu i czekała na niego, zamiast wyjść do ludzi, poznać kogoś, znaleźć jakichś przyjaciół. Pokręciła głową, w zasadzie odpowiadając sama sobie. Przecież nie mogła. Musiała pozostać wierna swojemu panu. Obiecała. Tylko on miał się dla niej liczyć. Dlaczego więc, gdy tylko Malliore stanął w drzwiach, wszystko inne przestało ją obchodzić? Może i nie potrzebował uwagi ze strony ludzi i nie chciał ich przychylności, ale mimo wszystko Carlette czuła, że fakt, iż chłopiec pojawił się właśnie dziś i właśnie tu, wcale nie był przypadkiem. A przecież nigdy nie wierzyła w przeznaczenie...
Treść dla Anai: Tuż koło ucha dziewczyny rozległ się dźwięk charakterystyczny dla ptasich, opierzonych skrzydeł, dużo jednak intensywniejszy. Wkrótce na lewej nodze odczuć mogła muśnięcie niewiarygodnie miękkiego futra, a dosłownie ułamek sekundy później, siedziała przed nią Chocola, Rajski Ptak, przekrzywiając głowę i wpatrując się w nią ciekawsko czarnymi ślepkami.
Kim jesteś? zdawała się pytać, choć logicznym przecież było, że bestia nie umiała mówić. Jej ślepia były za to głębokie i mądre, tak, że zdawały się przemawiać do dziewczyny. Chocola zamachała dziarsko ogonem, stawiając na sztorc najpierw jedno, potem drugie ucho i falując nimi delikatnie, co musiało wyglądać dość śmiesznie, ale dla samicy było normalnym, rutynowym zachowaniem. Strzyżenie uszami można było u niej określić jako tik nerwowy, robiła to bowiem nagminnie, jakby się bała, że bez ruchu uszy jej po prostu odpadną, albo ogon, którego końcówką kręciła teraz młynki, przyrośnie jej do ziemi i rozsypie się w drobny mak. W rzeczywistości oczywiście obie te rzeczy byłyby niemożliwe.
Anai [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Listopad 2011, 16:08
Anai skradała się cicho obserwując otaczający ją ogród. Chciałaby spędzić tu noc ale wiedziała, że nie może. Mogłaby zostać złapana przez właściciela i ukarana. Nie była pewna jaka mogła by być to kara ale nie chciała się tego dowiadywać.
Nagle dziewczyna usłyszała coś co wydawało się być dźwiękiem charakterystycznym dla ptasich piór. Rozejrzała się ale nikogo nie zauważyła, poczuła jednak delikatne muśnięcie miękkiego futra. Anai wystraszyła się i o mało nie upadła gdy zobaczyła spawce. Dziwne stworzenie, o którym dziewczyna tylko słyszała plotki patrzyło na nią jednak nic nie mówiło. Dziewczyna nie była pewna z kim ma do czynienia ale domyślała się, że może to być któryś z domowników. Stworzenie dziwnie się poruszało i Anai nie rozumiała czy ją zaatakuje czy jest tylko zdenerwowane nieproszonym gościem. Wystraszona ukłoniła się głęboko i powiedziała:
- Przepraszam bardzo. Ja chciałam tylko zobaczyć ogród. - spuściła głowę, skuliła swoje kocie uszy i błagającym tonem dodała - Proszę mnie nie karać.
Godność: Kotek Mallorie. Wiek: Sześć lat, zaś wizualnie około dwunastu. Rasa: Marionetka, a raczej Pluszak. Lubi: Watę cukrową! Nie lubi: Igieł. Wzrost / waga: 149 cm (jako maskotka – 35 cm). / Niecałe 15 kg w ludzkiej formie. Aktualny ubiór: Biała koszula wykończona koronką, czarne krótkie spodenki, czarne botki na lekkim obcasie, na prawej nodze podkolanówka we fioletowe paski, czarny płaszcz do ziemi pod szyją zapięty sporą broszką. Na głowie mały cylinder z fioletową wstążką i zatkniętym za nią błękitnym piórem. Znaki szczególne: Między innymi – pluszowe kocie uszy i ogon, zaszyte prawe oko, szwy na lewej nodze oraz klatce piersiowej. Pod ręką: Czarna parasolka z namalowaną parą groźnie patrzących oczu, kluczyk, nożyczki.
Dołączył: 28 Cze 2011 Posty: 182
Wysłany: 26 Listopad 2011, 18:29
Mal nigdy by nie przypuszczał, że Carlette zechce go przytulić. Już prędzej spodziewał się, że odsunie się od niego z obrzydzeniem widząc skórę poprzecinaną ciemnymi pręgami nici. A jednak. Dziewczyna pomogła mu zmienić ubranie bez okazywania niechęci po zobaczeniu „niedoskonałości” ciała chłopca. Ba, nawet po tym wszystkim nie miała żadnych oporów, by go objąć! Mallorie wtulił się w Carlette. Teraz intensywniej odczuwał emanujące od niej ciepło. Mimo, iż prawie jej nie znał, było mu przy niej naprawdę dobrze. By przypomnieć sobie ostatni raz, kiedy ktokolwiek zechciał go objąć, Mal musiałby sięgnąć pamięcią naprawdę bardzo daleko. A przecież nigdy nie był niedotykalską osobą, wręcz przeciwnie. Chłopiec naprawdę lubił być blisko kogoś, kto również przepadał za jego towarzystwem. Niestety, takich ludzi nie poznał zbyt wielu. Nie mógł przecież ofiarować nic poza swoją przyjaźnią i oddaniem, a na co komu taka bezużyteczna Marionetka, która nie posiada żadnego specjalnego talentu? Ale Carlette to wcale nie przeszkadzało. Ledwo co zdążyła poznać chłopca, a już okazała mu tyle uczucia.
Na słowa dziewczyny odpowiedział serdecznym uśmiechem.
– Naprawdę nie musisz sobie mną zawracać głowy. Mogę zacerować je sam. Ale... – przerwał na moment, spuścił głowę, po czym znów uniósł wzrok na dziewczynę i wlepił w nią spojrzenie rozradowanego, błękitnego oka. – Jeśli chcesz, to będzie mi miło. – dodał, ponownie uśmiechając się niczym małe dziecko.
W świecie po drugiej stronie lustra żyło wiele istot dużo bardziej oszpeconych niżeli nasz Mallorie, jednak jak każda zabawka, wiązał obawy z tym, że nie wygląda już tak perfekcyjnie, jak na początku swojego istnienia. Wychodził z założenia, że ludzie wolą nową maskotkę, niż taką zniszczoną, jak on. Uprzedmiotawianie chłopca nigdy mu nie przeszkadzało. Chociażby dlatego, że właśnie za to się uważał – za zabawkę. Stwierdzenie, że chłopiec potrafi sobie poradzić z samotnością, było naprawdę dalekie od prawdy. Mal wręcz rozpaczliwie chciał mieć kogoś, komu byłby choć trochę potrzebny. Gdyby tak mógł przydać się do czegoś jakiejś osobie, byłby najszczęśliwszą Marionetką na świecie. Wtedy jego wygląd czy jakiekolwiek złe wspomnienia nie miałyby znaczenia, bo znalazłby się ktoś, kto go polubił właśnie za to, jaki jest. Zapewne podobnie wyglądałoby marzenie każdej porzuconej zabawki, bo czegóż więcej mogłaby pragnąć? Z tego powodu Mallorie nie zwykł na długo zostawać w jednym miejscu, tylko ruszał przed siebie, by odnaleźć taką osobę. Postanowił, że nie ważne ile jeszcze będzie musiał wycierpieć, postara się być silny właśnie dla tego nie poznanego dotąd przyjaciela.
_________________
Zabaweczka, laleczka, milutkie, pluszowe,
póty cieszy wyglądem, gdy jest nowe.
Lecz gdy czas swym palcem dotknie jej oblicza
bierzesz nową maskotkę co wzrok Twój zachwyca.
Carlette [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 17 Grudzień 2011, 13:42
Bezceremonialnie usadziła go na swoich kolanach, nawlekając spory kawałek nitki na igłę. Zawiązała pętelkę na końcu, i wciąż tuląc go do siebie, zaczęła majstrować coś przy sprutym uszku.
- A może uszyłabym ci nowe, co? Te będą się przecierać i prawdopodobnie niedługo znowu się sprują - musnęła dłonią jego policzek, przestając cerować uszy. Chciałaby mu jeszcze jakoś pomóc, ale nie wiedziała za bardzo, czego jeszcze mogłaby potrzebować lalka. Przymknęła jedynie oczka, pozwalając mu cieszyć się swoim dotykiem. Ale tak w zasadzie to bardziej ona cieszyła się z jego obecności. Powoli zaczynała sobie uświadamiać, że Ren już nie wróci. Nigdy nie wróci. Schowała twarz w ubraniu chłopca, czując łzy, które wypływały jej spod powiek. Zbyt długo je tłumiła, więc tym razem nie umiała już ich zatrzymać. Spływały wolno, zgarniając ze sobą tusz do rzęs. Czarne krople zostawiały smugi na jej twarzy i znikały w ubraniach chłopca. Bez sensu. Dała mu nowe ubranie, żeby sama je zmoczyć?
Anai:
Chocola uniosła pysk, odzywając się z dziwacznym echem w głowie dziewczyny. Póki nie czynisz nikomu krzywdy, możesz tu pozostać. Obowiązkiem moim jednak jest cię pilnować, zastrzegła bestia, coby dziewczę nie zdziwiło się faktem, że będzie ją śledzić. Rozłożyła skrzydła, ponieważ nieco jej zdrętwiały i wprawiła ogon w ruch. Uszy postawiła na sztorc, przypatrując się osobnikowi uważnie. Nigdy nie widziała osoby z prawdziwymi kocimi uszami. Czym ona była? Trąciła ją delikatnie nosem, chcąc jakoś okazać swą ciekawość.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!