Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wysłany: 30 Maj 2012, 19:18 Loft Andre (Apartamentowiec C 33 piętro)
Przedpokój - Zrobiony jest raczej w ciemniejszych barwach. Na podłodze położony jest czerwony puchaty dywan, jakaś komoda, na której leżą smycze, szelki i inne elementy Pedra'a, można tam też dostrzec jakieś niepotrzebne duperele, których raczej blondyn nie używa, ale są bo tak trzeba. Jak każdy przedpokój ozdobiony jest wieszakiem na wierzchnią cześć garderoby, jak i półka, na buty dla gości, chociaż i tak on oraz jego zespół raczej nie dbają o to by je tam kłaść podczas odwiedzin. Nad komodą znajduje się dosyć spore lustro, gdzie można się przejrzeć, też raczej mało istotny element, przynajmniej dla Andre. Wszystko zrobione w odcieniach beżu i bieli. No nie licząc dywanu.
Salono-kuchnia - Jest to salon połączony z kuchnią. Przestrzenny urządzony w kolorze czerwieni i bieli, licząc także elementy takie jak kuchenka, czy nawet mikrofala, głownie wszystko robione na zamówienie, więc nie ma nigdzie indziej takiego sprzętu. Kuchnię od salonu oddziela barek, którego podstawa zrobiona jest na wzór czerwonego ceglastego muru, nawet taką ma powierzchnię - chropowatą. Blat zaś zrobiony jest z czarnego marmuru, chyba jeden z niewielu elementów tutaj, w tym odcieniu. Nie licząc oczywiście wielkiej czarnej i skórzanej narożnej kanapy, na której jest dosyć sporo pluszaków, wyraz uznania fanów. Obok niej stoi szklany stolik, a na nim jakaś figurka, bodajże dumnie siedzącego wilka, czy coś w ten deseń, nigdy przesadnie o wystrój nie dbał. Znajduje się tu także wieża a z niej dosyć często leci muzyka, nawet bardzo, ale mniejsza z tym. Na przeciwległej ścianie wisi wielka plazma, oczywiście na tą uparli się kumple z zespołu, bo często lubią wpadać z wymówką, że na mecz, ale zazwyczaj robią maratony filmowe. Na podłodze pod nią sprzęty do grania, czasem jakiejś rozrywki trzeba sobie dostarczyć. Są też jakieś roślinki, a o te kompletnie nie dba, wynajął od tego kogoś kto zajmuje się nimi, jak i całą resztą domu. Niedaleko kanapy leży gigantyczne i bardzo miękkie legowisko Pedra.
Sypialnia - W niej króluje stalowoszary oraz niebieski. Wielki puchaty stalowy dywan, łóżko o szkielecie w tym samym kolorze lecz już pościel jest niebieska, także z elementem połysku na stalowy. Oczywiście także jest przestrzenna, a jak. Są jakieś obrazy, a dokładniej jeden, gigantyczny nad łóżkiem obrazujący psi zaprzęg z północy. Można by dochodzić, dlaczego akurat taki, ale widząc psa blondyna, wszystko staje się jasne. Tutaj jest szafka na ubrania, a raczej z boku drzwi do małej, skromnej (naprawdę) garderoby. Bowiem Miki nie jest fascynatem tysięcznej ilości ciuchów, jakoś to go nie kręci, ma kilka i w zupełności mu to wystarcza, wiadomo jest ich więcej jak u przeciętnego człowieka, ale mimo wszystko nie ma w ich ilości przesady. Na małej komodzie jest jego biżuteria i wszelkie dodatki, plus zdjęcie pięknej brunetki, z figlarnym uśmiechu, cóż ma chłopak sentyment, na tym zdjęciu również jest blondyn, lecz tylko w śladowych ilościach, wyglądało to jakby ją obejmował, czemu on, bo widać na obejmującej dłoni tatuaże, które ma Andre. Charakterystyczne w tym pomieszczeniu są także okna, które są od samej góry do dołu i całkowicie praktycznie zrobione ze szkła, acz maja oczywiście mocny szkielet, chociaż nierzucający się w oczy. Szkołą także zostało zrobione tak, by ktoś przez przypadek nie wyleciał, między innymi także i właściciel.
Uwagi !: Po całym lofcie walają się zawsze, ale to ZAWSZE zabawki Pedra, więc trzeba uważać, by się przez jakąś nie wywrócić.
/Reszta pomieszczeń zostanie opisana później./
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Maj 2012, 15:49
Tak się jakoś złożyło, że już na komisariacie widać było, iż z blondynem jest coś nie tak. Ci co go znali, widzieli, że jest bledszy i jakiś niemrawy. Tylko nikt się tym szczególnie nie przejmował, bo było to normalne wśród tylu ludzi, dla których cała ta historia z koncertem musiała być porządnym szokiem. Tym bardziej chyba dla niego samego, bo wyróżniało go spośród innych ofiar zgniłego księcia to, że starał się coś zdziałać, wraz z Louisem, który od tamtej pory jakoś szczególnie zainteresował się muzykiem. Dlatego to on po nagłym omdleniu chłopaka, postanowił się nim zająć... A może dlatego, bo w tamtej chwili był jedynym kto mógł by to zrobić? Nieważne, nieważne. W każdym razie, kiedy to się stało, zaoferował policji na komisariacie, iż zajmie się blondynem, gdyż jest jego przyjacielem. A ci zgodzili się, tak naprawdę nie zwracając szczególnej uwagi na zaistniałą sytuację. Było zbyt tłoczno, zbyt wielki chaos panował, aby przejmować się tak pojedynczymi przypadkami. Tak więc cieniowi udało się. Wyszedł z komisariatu i odszukał w kieszeni Andre portfel, gdzie znalazł jego adres zamieszkania.
Cień ułożył ostrożnie chłopaka na miękkiej, niebieskiej pościeli, po czym sam osunął się obok. Oparł się o bok łóżka i odetchnął. Cóż… jednak targanie 75-o kilogramowego człowieka, było męczące. Wprawdzie drogę z komisariatu do apartament owca przebył taksówką, jednak potem miał jeszcze kawałek do przebycia, aby wreszcie dojść pod odpowiednie drzwi z odpowiednim numerem. No i nie oszukujmy się, problemem było też to, jak cała sytuacja mogła wyglądać. Cień zabierając muzyka z zamiarem odwiezienia go do domu nie pomyślał, że przecież może mieszkać w wysokim apartamentowcu. Więc wzbudził zapewne podejrzane myśli wśród ludzi z tego oto miejsca, kiedy to będąc osobą nieznajomą, wkroczył do środka taszcząc ciało jednego z mieszkańców. Nie obyło się bez problemów, ale całe szczęście Louis potrafił być wygadany i przekonujący, tak więc w końcu udało mu się dotrzeć na miejsce. Poza tym miał też swoje inne zdolności, o których nie wszyscy wiedzieli.
Cień wplótł palce w swoje białe włosy, pochylając się do przodu. Przez cały ten czas musiał się ostro kontrolować, by nie złożyć niszczącego pocałunku na śnie blondyna. To był właśnie jeden z tych problemów, z którym musiał się uporać. Muzyk zbyt idealnie zdawał się odpowiadać ideałowi ofiary. Człowiek przede wszystkim o niezwykle interesującej osobowości, ale także niebywałej urodzie. Z pewnością istniało wiele fanek, nie tylko jego głosu, ale i wyglądu. Taki ktoś musiał mieć również i sny niezwykłe. Spojrzał na śpiącego Andre spode łba.
- O czym śnisz, kochany? – mruknął i zaśmiał się cicho do siebie. Wstał. Zdjął chłopakowi buty.
Nie… Przecież on to wszystko robił z dobrego serca. Oczywiście. Przecież każdy wie, że nawet on je posiada.
Powoli podszedł do gigantycznego okna i wyjrzał na zewnątrz. Piętrzące się wysoko bloki, gdzieś w oddali wieżowce z szyldami rozjaśniającymi kolorowymi lampkami ciemną, piękną noc… i światła pędzących we wszystkich kierunkach samochodów. Mimo tak wczesnej pory, jaką była trzecia nad ranem, były istoty, które nawet teraz żyły jak w dzień. Zabawy, interesy, zwykłe spacery. Nikogo to nie dziwiło, tak samo jak nie dziwił już widok rogatej dziewczynki, skrzydlatego chłopca i siłujących się par za pomocą ogni wystrzeliwanych z ich własnych palców. Wszystko z czasem stawało się normalne. Dlaczego więc nadal zaskakiwały go poszczególne istoty? Czemu nadal tak pragnął je poznawać? Dlaczego tak wielu wydawało się tak atrakcyjnymi, mimo jakieś powtarzalności? Czyżby potrafił dojrzeć te drobne szczegóły rozróżniające każdego od innych?
Ach, senna matko…
//Jeśli Andre się nie budzi, Louis idzie obejrzeć lofta, po czym siada na kanapie w salonie, zagłębiając się w pierwszą, lepszą złapaną książkę//
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Maj 2012, 17:15
Zmęczenie Andre było oczywiste, zważywszy jaki tryb życia prowadzi. Blondyn ma niewiele chwil na wytchnienie, niewiele tez sypia. Dosyć często są próby, z własnej woli zapuszcza się do krainy luster chociaż powinien sobie darować. W dodatku te dilerskie sprawki jego i Steve'a, to było wręcz oczywiste iż ciało muzyka powoli odmawiało posłuszeństwa. Na komisariacie dopiero jednak poczuł ogrom zmęczenia, no i policjanci byli na szczęście wyrozumiali. Po za tym widać było, że dziś nic konstruktywnego się nie dowiedzą. Skołowany umysł blondyna już niewiele łapał, nie kojarzył niektórych faktów, obraz przed oczami zamazywał. Został więc szybko puszczony, z resztą harmider jaki panował na komisariacie, był wręcz szokujący, rzadko kiedy mieli na nim tyle do roboty.
Chłopak więc wstał i wolnym krokiem ruszył ku wyjściu, wszystko działo się tak szybko, że gdyby nie sam fakt, że przez przypadek spotkał Mag i basistę zespołu, oraz całą resztę, powiedział iż idzie do domu, a oni mają dziewczynę odwieźć do domu, a potem mu nie przeszkadzać. No właśnie, wszystko by tak było gdyby nie to, że ledwie po wyjściu zemdlał. Potem zobaczył, jak ziemia się zbliżą niebezpiecznie a potem, ciemność. Zemdlało mu się, ciało nie wytrzymało, widocznie3 co do swych sił się przeliczył. Przyuważył to jednak Louis, który zabawił się w dobrego samarytanina i się nim zaopiekował. Tego już niestety muzyk nie wiedział, bo niby skąd, skoro był nieprzytomny?
Nie obyło się to wszystko jednak bez snu.. W którym po raz kolejny stał na ulicy, niczym rażony prądem. Zmroziło go gdy widział jak strzelają do jego Mishy, najgorsze w tym było, że po obu stronach było kilka osób. wyglądało to jak porachunek, wojna gangów, w istocie nią była. Znów chwytały go silne ręce Steve'a i odciągały do tyłu. Po raz kolejny czuł rozdzierający ból serca a kierowca ruszył z piskiem opon. Wtedy nagle blondyn otworzył oczy i aż usiadł krzycząc.
- Misha!
Wtedy nagle ze zdziwieniem stwierdził, że jest w łóżku, fakt w tych samych ciuchach co wcześniej, ale w swoim łóżku. Pokręcił z zamyśleniem głową zastanawiając jak to możliwe, że tyle mu umknęło. Jak mógł zapomnieć drogę z komisariatu do domu? Zamrugał oczami i dopiero wtedy rozejrzał po pokoju, dostrzegając Louisa zdziwił się. W oczach o kolorze miodu kłębiło się zdziwienie i zarazem zaciekawieni. Nie miał zielonego pojęcia co on tutaj robi, lecz czy to miało znaczenie? To chyba dobrze, że ktoś się nim zajął. Dedukując więc w mózgu pod tą blond czupryną mruknął. Głupio mu było, że prawie obca osoba musiała się nim opiekować, a raczej iż chciała to zrobić. Nie podejrzewał by ktokolwiek go do tego zmuszał.
- Ymm dzięki i zarazem przepraszam za kłopot..
Mruknął i lekko zażenowany opadł z powrotem na łóżko, wierzcie lub nie, ale naprawdę głupio mu się zrobiło. Mruknął coś pod nosem w stylu "Znów zemdlałem". Wiedział, że trzeba zaraz wstać, a sugerując się kolorem nieba musiał być już ranek, tak gdzieś koło czwartej nad ranem czy trzeciej. Westchnął po czym wyplątał się wstając. Wiedząc, że ma gościa nie można spać, po za tym wygląda jak menel, trzeba się doprowadzić do porządku. chociaż pytanie, czy będzie miał na tyle siły. Nie można powiedzieć, by ten krótki okres snu przywrócił mu siły, zapewne Louis też powinien być zmęczony, nawet jeśli nie był. Taka jednak była dedukcja Andre, który nie miał pojęcia o takich istotach jak cienie, ani tym bardziej ich fizjologi.
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Maj 2012, 18:50
Stojąc tam, przed oknem i spoglądając na zewnątrz czuł, jak powoli sam zaczyna odpływać. Znalazł sobie jako punkt do obserwacji drzewo. Drzewo, które wydawało się tak malutkie z tej wysokości. Jakoś zawsze fascynowało go to, iż niektórzy są zdolni do mieszkania na takich wysokościach. Tutaj wszystko wydawało się być inne, niż tam na dole. Powietrze było chłodniejsze, ale za to nie przesycone tą mieszaniną zapachów i dźwięków. Te ostatnie ginęły gdzieś, docierając na górę w postaci szumu. Przez to wydawało się cieniowi, że słyszy milczący żywot chmur, znajdujących się tak blisko. Było to jakieś odizolowane miejsce od reszty, choć w praktyce, już kilka metrów pod tobą, żyli ci sami ludzie, których obecności czasem nie znosisz na dole. Czy wręcz przeciwnie... W każdym razie, dla Louisa mieszkanie w takim miejscu wydawało się niemal nierealne, przez co tak pociągające. Pomyślał sobie, że może sam kiedyś rozejrzy się za jakimś mieszkaniem kilkaset metrów ponad ziemią. To by dopiero było coś! Tajemniczy gość mieszkający w mega wysokim i mega bogatym apartamentowcu - odludek, choć miły, a w nocy udający się wśród żyjące tłumy, by tam je uwodzić, poznawać, wykorzystywać.
Powoli, powoli, zapatrzony w ten jeden zielony punkt pod nim, jego oczy stawały sie coraz cięższe i można by rzec, że sam odchodził w krainę snów, których tak naprawdę nie miał. Po prostu wpadł w jakiś trans, zmęczony po niedawnej akcji. Może bardziej psychicznie, niż fizycznie, ale jednak. Z otępienia wyrwał go krzyk. Odwrócił się gwałtownie i spojrzał w stronę łóżka. To Andre się obudził. No tak, jakby nie mógł w bardziej delikatny sposób to obwieścić. Ale, ale… Wydawało się, że wykrzyknął jakieś imię… Misha. Jakiejś dziewczyny. Ciekawe… Ciekawe co też ominęło cienia.
Andre najwidoczniej nie rozumiał za bardzo całej sytuacji, jednak, o nic nie spytał, toteż Louis nie uznał za potrzebę uświadamiania go. Na jego słowa uniósł jedynie kącik ust do góry i machnął ręką. Zdziwiła go właściwie trochę reakcja muzyka. Jego słowa przeczyły bowiem emocjom, które się w nim widziało. Mówił tak, jakby nic go właściwie nie zaskoczyło. A w stosunku do gościa zdawał się zachowywać zupełnie normalnie, jak naprawie nieznajomą istotę, która po prostu znalazła się wraz z nim w jego mieszkaniu.
Obserwował uważnie ruchy blondyna, kiedy to wstał z łóżka i chyba zamierzał się doprowadzić do porządku.
- Daj spokój, leż. Mogę się zająć czym trzeba, tylko powiedz czego potrzebujesz. – powiedział. Nie wydaje mi się, żebyś dostatecznie wypoczął. – mruknął pod koniec patrząc tymi swoimi przymrużonymi oczami gdzieś w dół. Zerknął na Andre.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 1 Czerwiec 2012, 11:26
Fakt, do Andre niewiele docierało, zatem i nie rozumiał, albo jeszcze nie doszło do niego to co się dzieje. Powinien od razu pytać, co ten tutaj robi, jak się dostał do jego mieszkania i tak dalej. To jednak nie świadczyło by o nim dobrze, prawda? To nie tak, że Andre jest jakoś specjalnie miły, bo zwykle kawał chama z niego. Lecz to co ostatnio się działo chyba zbyt mocno na niego wpłynęło i chyba trochę zmiękł, tak z pewnością.. Co nie oznacza, że ten stan rzeczy nie powróci, gdy ten się całkiem przebudzi, bo chwilowo, ma jeszcze zaciemniony umysł i wbrew pozorom jest śpiący. Chwilowo o nic nie pytał, chociaż chciał. Miał świadomość tego, że najzwyczajniej w świecie nie przyswoi sobie odpowiedzi cienia. Swoją droga może i zachowanie Andre było normalne, ale chyba Louis nie chciałby aby blondyn nagle zaczął wrzeszczeć, gryźć a potem wywali go za drzwi? Chyba nie tędy droga, co nie?
Oczywiście, że chciał doprowadzić się do porządku. Czuł się jak jakiś menel z ulicy, cały upaćkany, przepocony, i Bóg wie co jeszcze. Zamiast jednak pójść do łazienki czy coś, powędrował ku oknu w pobliże cienia. Kładąc jedną z dłoni na szybie zerknął na widok rozpościerający za oknem i uśmiechnął. Zawsze lubił mieszkać na wysokości. Czuł się tutaj jak w innym wymiarze, był z dala od tego całego smrodu znajdującego się na dole.
-Muszę się doprowadzić do porządku, cuchnę, jestem brudny i źle się z tym czuje..
Mruknął i także zerknął na Louisa. Już zdążył się zorientować, że zapewne jego gość nie należy do rasy ludzkiej. Był jednak zbyt zmęczony by pytać o szczegóły, ale chyba nie na tyle by czegokolwiek się nie dowiedzieć, prawda? Potarł w zamyśleniu czoło i postanowił zapytać chociaż o imię, taki wstęp, do znajomości, powiedzmy, bo początki znajomości były wtedy gdy, mieli do czynienia z burzunem. Utkwił w cieniu swoje miodowe oczy i spytał.
- Jak Ci na imię, bo nie wiem jak się zwracać..
To było trochę śmieszne. Nie znał nawet jego imienia, w ogóle praktycznie się nie znali, a ten od tak mu pomaga? Tutaj mógłby się zastanawiać czy nie chodzi o coś ponad to. Po co jednak z góry ma zakładać, że ten może coś od niego chcieć? To chore, jak cała ta sytuacja. Ta zaś wcale do najprzyjemniejszych dla Sebastiana nie należy.
Drzwi od sypialni się uchyliło i do środka wbiło czarno-białe psisko, pieszczotliwie przez blondyna nazywane "futrem". Merdając ogonem psiak podbiegł do pana i stanął na dwóch łapach domagając pieszczoty, dając tym samym wyraz tego, jak cieszy się z jego powrotu. Chwile potem zwierz zastrzygł uszami zerkając w stronę cienia, przechylił głowę przypatrując oczkami barwy bursztynu. Pedro umiejscowił swój zad na podłodze.
- Ah to Pedro, mój pupilek.
Uśmiechnął się raczej niemrawo i kucając przytulił policzek do pyska psa, mrucząc coś pod nosem, a palce wplótł w jego ciepłe futerko.
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Czerwiec 2012, 15:35
Oczywiście, że nie chciał, by Andre zmieniał swój stosunek do niego. O nie, nie. To jak wszystko aktualnie wyglądało jak najbardziej mu odpowiadało. Andre był miły, to i on mógł. Żadnych kłopotów nie było. Ot, prosta sprawa. Mogli sobie spokojnie być obok siebie bez wrogich spojrzeń, krzyków, syków... Przynajmniej póki co. Cieniowi wcale się nie kwapiło, by aktualnie jakiekolwiek sprawy załatwiać, w sposób dla niektórych nieprzyjemny. Czuł się dobrze, nic ani nikt mu nie zaszkodził, a na głód nie narzekał... Pomijając już swe własne łakomstwo, pragnienia. Ale, przecież póki co się kontrolował.
A jaki sens miało pomaganie Andre? Słuszne pytanie i słuszne spekulacje. Bo jaki nieznajomy robił by coś takiego nie oczekując zapłaty? Pewnie krył się tu jakiś podstęp. W końcu nie było chyba możliwe, by w tak krótkim czasie cień zdążył tak bardzo poznać i polubić muzyka... Nie zrobiła by tego normalna osoba? Ale w sumie, czemu nie? Niektórzy nie czekają a idą za impulsem. Choć, kto kiedykolwiek powiedział, że jest normalny? Ostatnią możliwością był przypadek. Prosty, prawdopodobny. To, jak powód Louisa odbierze blondyn zależało już tylko i wyłącznie od niego. Bo cień, jak już było wspomniane, nie zamierzał nic mówić, skoro rozmówca nie pokazywał tego wyraźnie.
Cóż... Racja, Andre nie wyglądał zbyt dobrze, choć był jakby mniej blady. Co nie oznacza, że nie przydałaby mu się porządna kąpiel i zmiana ciuchów. O tak... Może jeszcze jakiś posiłek? W końcu ludziom jest bardzo potrzebny. Jedzenie nie tylko sprawia przyjemność, ale jest niezbędne do życia. Aby regenerować siły musieli jeść. To cień wiedział. Wiadomo, że nie z doświadczenia, ale wiedział. Potrafił nawet upichcić jakieś skromne danie. Zastanowił się, czy możę by tego nie zrobić, jeśli właściciel lofta nie wygoni go za drzwi.
- Cóż... Z tego co mi się wydaje, ja nie wyglądam lepiej.- powiedział uśmiechając się ironicznie.W końcu i on uczestniczył w tej chorej zabawie szaleńca. Białą bluzkę miał poplamioną w większości czarnymi plamami - pamiątki po Burzunie i chaosie wśród tłumu - ale znalazły się też czerwone, krwiste otarcia. Żabot był jakiś mniej biały. Jedynym czystym odzieniem, jakie miał była czarna kamizelka, którą nałożył po wszystkim.
- Możesz mi mówić Louis. - dodał zaraz puszczając blondynowi oczko. - A Ty powiesz mi jak mam do Ciebie? Przyznaję, że przyszedłem na Twój koncert zupełnie zielony. Z ciekawości.
Chwilę jeszcze na niego patrzył kompletując tą ludzką, męską urodę. Zbyt bardzo kochał to co piękne. Znowu dało się słyszeć cichy śmiech, po czym cień odszedł od okna. W tymże też momencie, do pokoju wpadł jakiś zwierz. Wielki, z gęstym czarno-białym futrem. Drapieżnik! Louis zatrzymał się gwałtownie, obawiając się, że zaraz zostanie powalony na ziemię i jeszcze może pogryziony. Ale nie... Ten wielki zwierz był psem. Psem Andre. Podbiegł do właściciela i skoczył na niego przednimi łapami. Cień znowu miał ochotę roześmiać się z siebie samego. Ale sapnął jedynie patrząc na zwierza, do którego muzyk się przytulił i począł pieścić. No tak, idiota. Przecież już wcześniej zauważył masę różnorodnych akcesoriów, zabawek walających się po całym domu. Nie powinna więc go zaskoczyć ta sytuacja. Wyobraził sobie blondyna prowadzającego ''pupilka'' na smyczy. Urocze.
- Mh.. Ach tak. Piękny... Wielki. - mruknął przekręcając głowę i przez chwilę oboje z Pedro patrzyli sobie w oczy. Nie trwało to jednak długo, nie chciał się narażać.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Czerwiec 2012, 23:28
Oj, gdyby Louis zapragnął załatwiać sprawy w brutalny sposób trochę by się przeliczył. Andresiek, nie jest osóbką, która tak potulnie by się poddawała jego woli. Syków, krzyków i drapań było by bez liku, nawet za dużo niż by trzeba było patrząc na charakterek blondyna. Sam jednak obecnie nie miał ochoty na takie załatwianie spraw. Jest zbyt zmęczony, zbyt brudny i otumaniony tym co ostatnio się zdarzyło by myśleć o czymś takim jak dopiekanie czy sięganie się do rękoczynów. Druga też sprawa, że Sebastian nie czuje się jakoś specjalnie zagrożony obecnością cienia, nawet jeśli nie wiem kim on tak naprawdę jest. Swoją drogą trzeba przyznać, że oni oboje o sobie nic nie wiedzą, i dla obu sytuacja może być zasadniczo nieprzyjemna.
Zastanawiał się o co może chodzić z tym, że Louis mu pomógł, chwilowo jednak nie na to czas był i nie miejsce chyba. Z resztą to jak odebrałby Andre też jest mało istotne. Na ten moment ważne jest by wszystko poukładać w głowie i się odświeżyć, to przede wszystkim, a innymi rzeczami można się zajmować potem. Na razie teoretycznie blondyn o nic nie pytał, to jednak tylko chwilowo, jeszcze się rozkręci, a wtedy cieniowi może być niezręcznie od natłoku zadawanych pytań, choć nie można powiedzieć by miodowooki miał zamiar przekroczyć pewne granice, odnośnie pytań rzecz jasna. Z drugiej strony też pyta prosto z mostu i pytania, które dla niego są odpowiednie innym mogą się nie podobać i wydawać niegrzecznymi, wręcz chamskimi. Jak już zostało wspomniane, niektórzy idą za impulsem i Andre właśnie taki jest. Z resztą czy życie wedle grafika może być przyjemne? W końcu prędzej czy później się nam znudzi i zaczniemy szukać wrażeń na własną rękę i znajdziemy zbyt wielkie i niebezpieczne jak powinniśmy, unikając tych wcześniejszych, mniejszych co utrzymało by równowagę w życiu.
Nikt nie zaprzeczy temu, że w tej chwili blondyn wygląda jak kupka nieszczęścia,że musi się pozbierać. Prawdą jest też, że cień nie prezentował się lepiej chociaż w jego wypadku nie widać było zmęczenia na ciele, jak w przypadku muzyka. Skutkiem tego była bladość i lekkie sińce pod oczami, oraz otępienie umysłowe, potocznie zwane ciemnotą chwilową ( XD). Tak więc chwilowe priorytety Sebastiana to umycie się i przebranie, tak, zdecydowanie. potem jak już zostało zauważone wypadałoby coś zjeść i wypić. Słysząc słowa Louisa a potem dostrzegając jego uśmiech.
- Ah na pewno lepiej jak ja, nie wyglądasz na aż tak wykończonego, choć fakt, ubrudzony trochę jesteś..
Zachichotał, ot tak sobie, bez wyraźnego powodu. Oczko cienia nie zostało niezauważone na co muzyk zrobił lekko zdziwiona i zdezorientowaną minę, cóż widocznie ów osobnik ma całkiem intrygujące podejście do innych. Nie zareagował na to jakoś specjalnie prócz posłania uśmiechu, a potem odpowiedzi na pytanie,
-Andre bądź Sebastian, ale możesz też mówić Miki, czy Wolf, jak wolisz mi to bez różnicy.
Potem na scenę wkroczył Pedro, który najwyraźniej mocno się stęsknił za swoim panem, który bóg wie gdzie łaził i co robił, bo trzeba zaznaczyć, że Coleman długo już w domu swoim nie był, właściwie to od tygodnia, albo i dłużej? Tak czy inaczej nie ważne, miał pies co chciał bowiem blondyn zadbał o jego opiekę jak i o zadbanie o wikt dla niego. Z resztą o chatę też ktoś musiał dbać, czyż nie? Chwilę więc popieści swojego pupila a potem uniósł i zerknął na gościa mówiąc.
- w istocie piękny, ale z wielkością bym się zastanowił, bywają większe
Zachichotał pod nosem, po czym kręcąc głową z rozbawieniem powędrował do garderoby. Gdzie zapalił światło i zaczął się rozglądać za jakimś przebraniem, tak przy okazji nieobecności pana pies postanowił skorzystać z dobrodziejstw sypialni i wskoczył na łóżko, gdzie zwinął się w kłębek z oczy nie spuszczając z cienia, więc co i rusza łypał na niego bursztynowymi ślepiami. Po chwili jednak burza blond włosów wyjrzała znów do pokoju i skierowała wzrok na Louisa pytając.
- Może też chcesz się odświeżyć ? Znajdę jakieś ciuchy, może coś dla Ciebie odpowiedniego się znajdzie, jeśli chcesz oczywiście..
Przyglądając się nowemu znajomemu od góry do dołu czekał co ten mu odpowie, zaś Pedro dalej leżał sobie spokojnie na wyrku, niczym kompletnie nie przejmując, bo i czym ?
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 4 Czerwiec 2012, 15:33
Zapewne Louis mógłby się przeliczyć, jednak jakoś nie specjalnie przejmował się wynikiem owych nieprzyjemnych sposobów. Owszem, przyjmował do wiadomości, iż z jakiegoś starcia, które by wynikło, mógłby wyjść nie bez szwanku. W końcu nie był specjalnie zaprawiony w boju. Jego jedyną specjalizacją były własne moce i nożyk, którym to robił rożne, dziwne rzeczy. Ale to mogło nie wystarczyć. Andre, należący niegdyś do gangu na pewno o wiele bardziej znał się na takich rzeczach, jak zaszkodzenie i unieszkodliwienie, jak nie pozbycie się napastnika. I choć Louis o tym nie wiedział, to nigdy nie eliminował takiej możliwości. Mimo to, był zbyt dumny i pewny siebie, a w jego sposobie życia przeważało zbyt wiele egoizmu i nonszalancji, by przejmować się, że mógłby być zagrożony.
Słysząc odpowiedź na temat zwracania się do muzyka, uśmiechnął się lekko.
- Och, cudownie. To dość niezręczne wybierać spośród tylu... imion, ksywek, czy co tam jeszcze. - mruknął mrużąc oczy, choć zdawać by się mogło, iż że nie jest możliwe, że prędzej musiałby zamknąć oczy, niż jeszcze bardziej zwęzić tą szparkę pomiędzy powiekami. - Ale Miki mi się podoba.
Tak, cóż... Miał niemały kłopot z wyborem sposobu zwracania się do blondyna. Czasem naprawdę czuł się zakłopotany w takich sytuacjach. Niektórzy podawali jeszcze całe dziesiątki swych tytułów i wtedy dopiero zaczynał się problem. Cień jednak decydował, że będzie wybierał to co mu najszybciej wpadnie w ucho, co najbardziej się spodoba w pierwszej chwili.
Odetchnął cicho, widząc, iż Pedro nie wyczuwa w nim zagrożenia, czy raczej - nie zamierza nic z tym robić. Mimo wszystko jak dla Louisa był duży i nie zamierzał zrezygnować ze zdania, iż może wiązać się z tym jakieś większe niebezpieczeństwo, aniżeli mogłoby mu grozić ze strony Andre. Mrucząc więc coś cicho pod nosem, na temat wielkości pupilka muzyka, powoli skierował się w stronę wyjścia z sypialni. Sam do końca nie wiedział po co tam idzie. Może po prostu miał dość stania w miejscu. W każdym razie, kiedy tylko znalazł się tuż przed drzwiami, skręcił nagle i skierował się w stronę garderoby, skąd wyglądała głowa blondyna. Stanął tuż przed nim i zajrzał do środka pomieszczenia, niemal ocierając się o chłopaka. Tak, cóż... Trzeba było się przyzwyczajać do specyficznego podejścia do innych Louisa. Dla niektórych mogło być krepujące. W każdym razie, kiedy zajrzał do garderoby Mikiego, stwierdził jedynie, że wielu ciuchów tam nie miał. To znaczy spodziewał się zobaczyć więcej, u kogoś takiego jak on. Ale cóż... Mu to się tam spodobało. Sam też miał parę konkretnych ubrań, które lubił, więc nie szalał z kreacjami.
- Nie, nie. Ja nie potrzebuję niczego, jedynie prysznicem bym nie pogardził. Koszulę mogę zdjąć, mam jeszcze kamizelkę. - odpowiedział. - Nie przejmuj się mną. Zajmij się sobą, niczego nie nabroję. - tu znowu uniósł kącik ust do góry. - Zresztą i tak pewnie powinienem niedługo iść.
Powrócił do poprzedniego stanu i odchylił głowę do tyłu rozciągając kark. Nie, nie ma tak dobrze. Mimo wszystko czuł się zmęczony. Wiedział, że w końcu zacznie mu to ciążyć.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Czerwiec 2012, 19:41
Fakt, może to i niezręczne wybierać spośród tylu imion czy ksywek, ale co miał na to poradzić, już przywykł, że ludzie różnie na niego mówi, a imiona ma dwa, to nic złego przecież, przynajmniej w jego odczuciu, z resztą nie miał zamiaru jakoś specjalnie się nad tym głowić. Cóż, no i wybór go nie zdziwił, często tę ksywę wybierano, sam nie potrafił stwierdzić czemu, generalnie większość ludzi jednak zwracała się po imieniu.
- Niech zatem będzie Miki/..
Wzruszył ramionami, generalnie uwagi nie przykładał do tego, kto jak się do niego zwraca, o ile nie było to obraźliwe, wtedy sytuacja ulegała diametralnej zmianie, a tak pozostawiał dowolność, wszak nawet jego własne imię nie kojarzyło mu się przyjemnie, nadano je w sierocińcu, więc po co ma u diabła się do niego przywiązywać? Zwłaszcza skoro nie jest ono owocem miłości matki czy ojca? Nawet woli ksywki, te przynajmniej nadały mu osoby bliskie, a nie Ci co uciekli z pokulonym ogonem nie biorąc na siebie odpowiedzialności za jego życie, za własne dziecko, dlatego ich nie chce, nie ma zamiaru ich mieć, tak jest przynajmniej na chwilę obecną.
Pedro po chwili zainteresował się jakąś leżącą na ziemi zabawką więc zeskoczył z wyrka i ją chwycił w zęby wracając na wcześniejsze miejsce zaczął miętosić. Gdy ta wylądowała na miękkiej kołdrze spojrzał na nią niemal z nabożną czcią i wgryzł swe ostre wilcze zęby zajadle szarpiąc, oraz pomrukując z aprobatą dla jej wytrzymałości. Z lekka przygniótł łapką a ów przedmiot wydał z siebie coś na rodzaj tłumionego pisku, co spotkało się z czujnym wzrokiem psa oraz trąceniem nosem z zaintrygowaniem.
Wędrówka cienia, nawet psa nie interesowała toteż mógł czuć się tymczasowo swobodnie i bezkarnie, z reszta Pedro nigdy nikomu krzywdy nie zrobił, więc czemu teraz miałoby być inaczej? Mimo wszystko jednak obserwował go czujny wzrok muzyka, który zastanawiał się w jakim celu Louis ku niemu wędruje, nawet jedna z brwi uniosła się do góry w wyrazie konsternacji. Gdy ten stanął przed nim nie czuł jakoś specjalnie dyskomfortu, nawet jeśli ten prawie się o niego otarł, przecież nie raz nie dwa zdarzyło mu się być w podobnej sytuacji. Dosyć często naruszano jego przestrzeń osobistą, więc można powiedzieć, że stało się to dla niego normalne. Na jego odpowiedź wzruszył ramionami i powiedział.
- Skoro tak twierdzisz. Niech tak będzie, pójdę się ogarnąć a potem łazienka twoja.
Wszedł głębiej by chwycić jakiś podkoszulek i jakieś bokserki, no bynajmniej nie slipki, w których najprzyjemniej to się nie czuł jakoś, woli bokserki, ot cała filozofia. Chwilę też zabałamucił zastanawiając czy coś jeszcze wziąć, ale stwierdził, że to wystarczy, w końcu chyba jego gość sam jest facetem i jakoś specjalnie opatulać w łaszki się nie musi prawda?
Po czym by wyjść z garderoby musiał przecisnąć się obok cienia co też sprawiło, że się bokiem ciała o niego otarł, nie przejął tym jednak wychodząc i zerkając na łóżko gdzie leżał Pedro na chwilę zamarł unosząc obie brwi w zdziwieniu i to nie małym by chwili wydać z siebie dosyć mocny śmiech, niezmącony zmęczeniem, smutkiem i innymi negatywnymi uczuciami, po prostu czyste rozbawienie zachowaniem psa. Który leżał na łóżku wygięty praktycznie w literę S na karku, w pysku trzymał zabawkę i ściskał ją co chwila wydawała więc nieprzyjemny dźwięk, lecz sama sytuacja była zabawna, bo kto widział tak cudującego psa, normalnie jak dziecko.
- Jak pięciolatek normalnie, Pedro zadziwiasz mnie..
Tak więc Sebastian w dobrym humorze powędrował ku drzwiom łazienki i znikł za nimi oddając tak cudownemu odświeżeniu w ciepłej wannie wody, choć w tym wypadku postawił na prysznic by nie przedłużać.
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Czerwiec 2012, 20:11
Cień odsunął się od ściany, którą jeszcze niedawno podpierał. Westchnął cicho odprowadzając muzyka wzrokiem. Z jego twarzy spełzł uśmiech, ruchy stały się szybsze i pewniejsze. Mimo narastającego wciąż zmęczenia, starał się zachować trzeźwość umysłu i pełnię sił. Zmuszał się cucąc do poruszania bez ociągania, kontrolowania pragnienia i ciągłego myślenia, planowania, rozważania. A problemów było wiele.
Spojrzał w stronę Pedra, beztrosko bawiącego się jedną z zabawek. Prezentował jednocześnie swą siłę drapieżnika i zwierzęcy urok. Widząc to zdziwienie, co jakiś czas pojawiające się w oczach psiska, w końcu i on nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zrobił to cicho, kręcąc głową. Andre miał rację – jak dziecko. Doprawdy, zaskakujące potrafiły być te stworzenia.
Wyszedł z sypialni i skierował w stronę kuchni. Co on właściwie robił? Jaki był konkretny cel tego całego teatrzyku? Nie był jednym z tych zdesperowanych samotników, rozpaczliwie poszukujących towarzystwa. Natknął się już na wiele takich, ale sam się do nich nie zaliczał. Od czasu zaginięcia jego młodego przyjaciela, ograniczył swój „krąg” towarzyszy rozmów, a czasem podróży, do Alvaro. Ale on to było coś zupełnie innego. Dla Louisa był niemal jak brat i jedynym kontaktem z innym światem niż jego – skupiające się na poszukiwaniach odpowiedzi i własnych przyjemności. Po co więc wdawał się w znajomość z blondynem? Alvaro mu wystarczał, nie potrzebował nowych przyjaciół. Czy więc Andre miał być kolejną ofiarą, kolejną zabawka na chwilę? Bardziej prawdopodobne było to drugie, skoro tak wszystko przeciągał… Ale, ale… Właściwie po co miałby to robić? Chyba już wcześniej powinien był wiedzieć co nim kieruje! Ach, kochani, kochani… Naprawdę nie trzeba szukać wokół zagadek do rozwiązywania, kiedy ma się siebie.
Stanął przy zlewie i odkręcił kurek z zimna wodą. Po chwili poleciała grubym strumieniem, rozpryskując się o dno zlewu. Przez jakiś czas patrzył na wodny strumień zmieniający swój kształt przy spadaniu w dół i rozpryskujący się o dno. A może jednak chciał mieć jeszcze kogoś, prócz Alvaro? Kogoś innego niż on? Zakręcił kran. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrokiem na zawalonej pluszakami kanapie. Zdjął białą koszulę i rzucił na pobliskie krzesło. Dopiero teraz, z powrotem odkręcił wodę, zanurzył dłonie w zimnym strumieniu i ochlapał twarz. Trzymając jeszcze dłonie na policzkach otworzył oczy. Zapiekły, kiedy dostała się do nich woda. Może zrobiły trochę czerwone. Zamrugał. Trzeba wszystko jasno wyjaśnić. Zakończyć ta senną tułaczkę, na chwilę skupić się na sytuacji obecnej. Znowu chlusnął wodą w twarz, otarł nią kark. Wyszorował dłonie, po czym zakręcił kran. Chwycił jakąś ścierkę i przetarł nią twarz i ręce. Wyszedł na korytarz, gdzie wcześniej zostawił swoją czarną kamizelkę. Teraz nałożył ją na wilgotne, nagie ciało. Stanął i wsłuchał się w odgłos spuszczanej wody w łazience. Jedynie ten mówił mu, iż blondyn faktycznie znajduje się w lofcie. Zerknął w stronę sypialni na psa i mrugnął do niego unosząc głowę.
- To co? Nabroimy trochę w życiu Twojego pana?– szepnął. – Nie obrazisz się, co?
Zaśmiał się cicho. Bo w sumie czemu nie wykorzystać całego faktu poznania kogoś tak interesującego jak Andre? Wszedł z powrotem do kuchni i skierował się w stronę części salonu. Stanął przy jednym z okien, tak jak inne wyglądające na maestro poniżej. Rozciągało się niemożliwie daleko.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 8 Czerwiec 2012, 23:15
W muzyku, nie ma co szukać nawet krzty chęci do snucia domysłów na temat Louis'a. Jego gość mógł być kim chciał i to akurat Sebastiana najmniej obchodziło. Cień, Zjawa, Cyrkowiec czy też zwykły ludź ( choć na tego ewidentnie nie wyglądał), póki nie czepiał się go osobiście i nie robił przytyków, wszystko jest okey, wszak trzeba wiedzieć, że horyzonty tolerancji u Andre są duże, to jednak mają koniec. Z resztą jak u każdego, nie ma osoby w stu procentach tolerancyjnej i przymrużającej oko na wszystko - dosłownie wszystko. Trzeba by wtedy było ów osobistość wpisać do księgi rekordów Ginesa, czy jak się tam ja nazywa, to akurat nieistotne, wiadomo bowiem o co chodzi. Z resztą już chyba wspominałam, że blondyn nie czuje się zagrożony obecnością jasnowłosego.Po przejściu przez drzwi zobaczył swój ukochany azyl, miejsce gdzie nikt nigdy mu nie przeszkadzał, a przede wszystkim mógł robić tutaj co tylko żywnie mu się podobało i nikomu nic do tego, nawet jeśli by to były rzeczy perwersyjne i jakże obrzydliwe, jak to się mawia, wolność Tomu w swoim domku, a zwłaszcza w łazience ( tę ostatnią część zawsze sobie dopowiada). Swoje kroki skierował ku jednej z szafek gdzie wyjął ręcznik, oraz szlafrok by powiesić owe rzeczy na wieszaku, chyba metalowym, z resztą nie sprawdzał z jakiego tworzywa wykonany, ważne iż funkcjonalny. Następnie powoli i metodycznie zaczął zdejmować z siebie ciuchy, które od razu lądowały w koszu na brudy, zrobionym z bordowej wikliny, niewielkich rozmiarów, bowiem chłopak nie często miał okazje przebierać się w domu, zawsze robili to styliści, a ta, która dbała o psa od razu zanosiła jego ciuchy do pralni, gdzieś na dole, niby niedaleko. Może to zabrzmieć w tym momencie idiotycznie, lecz młody Coleman nawet nie szukał tego przybytku.
W końcu, będąc w stroju Adama wszedł do kabiny gdzie oczywiście nacisnął odpowiednie miejsca by zaczęła lecieć woda, z przezorności na początku malutkim strumieniem, co by się nie poparzyć, gdy jej temperatura była odpowiednia puścił wartkim strumieniem by chwilę potem wejść pod niego. Poczuł się znacznie lepiej gdy woda zaczęła go obmywać, dając jako tako poczucie oczyszczenia, z brudu z jakim miał styczność, a trzeba przyznać, że trochę jej na nim wylądowało, więcej niż zazwyczaj nawet w porachunkach gangu, ale już mniejsza o to, nie trzeba się tak przecież rozdrabniać. Trochę głupio mu było zostawiać gościa samego, ale jakie miał wyjście, odświeżenie się to podstawa przecież. Na szczęście reszta czynności jakie musiał wykonać skutecznie zajęła jego głowę.
Po wyjściu z kabiny cały się wytarł i narzuciwszy na siebie szlafrok podszedł do szafki z lusterkiem, gdzie trzymał leki jak i inne potrzebne rzeczy czy kosmetyki, trzeba chociaż trochę ich mieć, prawda? chwycił szczoteczkę i pastę, przyszedł czas na mycie zębów, bez tego ani rusz, nawet zbytnio nie przejął się tym iż razem z pastą wypluwa krew, zawsze tak było, więc przywykł do tego, nie każdy ma mocne dziąsła, ot. Przez chwilę też zmęczonym wzrokiem spoglądał w lusterko a w swoich miodowych oczach widział zmęczenie i chyba cień smutku, który niejako też stał się częścią jego wizerunku, wtedy tylko gdy był z kimś zaufanym bądź sam, reszta świata nie miała pojęcia jaki jest naprawdę i patrzyli głownie przez pryzmat tego jak zachowuje się na scenie, i tego wyuczonego uśmieszku. Taki zawsze serwował dziennikarzom, fanom czy innym osobom, które tak naprawdę, znaczyli dla niego mniej niż przysłowiowe zero. Szczotka po wypłukaniu wylądowała wraz z pastą z powrotem na swoim miejscu, a chłopak opłukał zlew, choć pozory czystości zachować trzeba.
Ubrał to co przygotował sobie wcześniej i szybko, mniejszym ręcznikiem przetarł blond czuprynę, która teraz wyglądała jakby strzelił w nią piorun i poczynił znaczne szkody we fryzurze. Taki Andre jest, nigdy o nic przesadnie nie dba, jedynym wyjątkiem jest chyba Pedro, o tego dba, choć nie zawsze osobiście, lecz pies ma wszystko co najlepsze, nawet on sam zwykle nie jada takich rarytasów jego zwierzę. W takim też oto wyczołgał się z łazienki. W sypialni tylko ujrzał psa, który w dalszym ciągu maltretował zabawkę i zaśmiał po raz wtóry cicho pod nosem kierując do salonu, gdzie zapewne czekał na niego cień, no i się nie pomylił, Louis stał przy jednym z okien, które wyjątkowo chyba polubił i fakt, że są tak wysoko nad ziemią. Przerwał też zatem jego kontemplację dotyczącą tego co za nimi, kierując jego uwagę na swoją osobę.
- Łazienka wolna, możesz się niej rozgościć i brać co chcesz..
Jak prezentował się Sebastian? Ano chyba zwyczajnie jak na osobę po kąpieli. Na siebie włożył czarne bokserki oraz fioletową podkoszulkę, na której widniało logo jakiejś kapeli, eh takich bluzek na pęczki dostawał i czasem szczerze mówiąc, oddawał za darmo, na co mu tyle tego. No i na pewno muzyk pachniał o wiele lepiej jak wczęśniej, chyba, że Louisowi podoba się zapach potu i krwi, to wtedy zmienia postać rzeczy.
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Czerwiec 2012, 18:44
Cień nie odwrócił się, nie drgnął nawet, a jedynie patrzył na coś za oknem. Przynajmniej tak to wyglądało. Wsłuchał się w ciche stąpanie, które usłyszał po wyjściu Andre z łazienki. Miał dobry słuch. Lata spędzone na obcowaniu z muzyką wyrobiły mu nie tylko słuch muzyczny. Był wyczulony na wszelkie, nawet nieistotne odgłosy z otoczenia. Zadarł głowę do góry i przymknął oczy uśmiechając się. Wyglądało to zupełnie tak, jakby rozkoszował się wiatrem owiewającym jego twarz, jak to czasami niektórzy robią. Chociaż tego tak naprawdę nie było. Pomyślał sobie wtedy jedynie, że w sumie to dobrze być tak nienormalnym jak on. Znowu miał ochotę parsknąć śmiechem. A niech to, no bo czemu ludzie, nieludzie.. ktokolwiek miałby rezygnować z przyjemności w życiu? Przecież to jedyna rzecz jaka... no właśnie, jaka sprawia przyjemność w życiu. Zaznawanie wszelkiego rodzaju rozkoszy, uszczęśliwianie się. Czy nie po to się żyje? A różne rzeczy uszczęśliwiają różne istoty. Och, oczywiście istniało jeszcze coś takiego jak wrażliwość dla innych. Mówią, że nie powinno się innych ranić, dążąc do szukania własnych przyjemności. Oczywiście, oczywiście. Przecież Louis bardzo dobrze wiedział o tym. Więc nie ranił nikogo tak bezpośrednio, prawda? Większość nawet nie orientowała się, iż coś im zrobił. Poza tym cień zazwyczaj - czytaj, gdy miał dobry humor - nie robił niczego wbrew swojej ofierze. Dziwne, prawda? Jednak dzięki temu, można było powiedzieć, iż w pewnym sensie nie był takim egoistą, za jakiego można było go wziąć! Gdyż, można by uznać, że w tym jego szlachetnym zachowaniu jest wrażliwość!
W końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Ach, jak cudownie być tak nadzwyczajnym jak on. Kiedy się odwrócił, jego radosny wybuch akurat się kończył i można było zobaczyć jedynie wielce uradowaną twarz, z ustami, których kącik uniesiony był ku górze.
- Wybacz moje zachowanie, miły. - powiedział zaraz i skłonił się lekko w stronę Andre. - Właściwie to zastanawiałem się nad tym, czy nie będzie dane nam się ponownie spotkać w milszych okolicznościach, niż poprzednie. - powoli podszedł do adresata słów, stając jednak jakiś metr przed. - Wydaje mi się, że jedno nas łączy... To umiłowanie muzyki... - dotknął palcem podbródka, w zamyślonym geście, po czym nie zniżając głowy popatrzył w te miodowe oczy. - Czy nie uważasz, że muzyka łączy się z dobrą zabawą?
Zignorował słowa muzyka, dotyczące łazienki i pozwolenia na swobodne udanie się do niej. To nie było takie ważne. Właściwie to po obmyciu twarzy, rąk i karku zimną wodą czuł się dostatecznie orzeźwiony, a sprawy higieny mogły poczekać. Przecież i tak nie pozostanie tu zbyt długo. Miał nadzieję, że właścicielowi lofta nie przeszkadza, niewyszorowany, po specyficznej imprezie, gość. Przecież grzecznie zdjął buciki i nawet nie miał na sobie już brudnej koszuli. Poza tym, chyba, nie śmierdziało od niego na tyle wstrętnie, by czuć było na większą odległość. W każdym razie, cień nie miał zamiaru zwracać sobie głowy sprawami higieny, przestało go to interesować na ten moment. Za to blondyn był już czyściutki, pachnący i w ogóle. Więc co tam, on też nie musiał się już martwić o te sprawy.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Czerwiec 2012, 21:48
Przyjemności? Nimi głownie muzyk się kieruje,. Robi co chce,m kiedy chce i jak chce. Nie odmawia sobie niczego i nie zawraca głowy tym co może go spotkać, ani9 trochę. Wiadomo nigdy nie da po sobie poznać, nawet jak będzie się bać, bo akurat to z siebie wytrzebił, tak czy inaczej zawsze robi to co lubi a jak tego nie lubi i nie widzi powodu w robieniu to za Chiny się go tego nie zmusi, to taki typ osoby. W porównaniu jednak do Louisa on nie patrzył czy swoim zachowaniem rani innych, z natury jest egoistą, nie liczą się dla niego inni tylko własny tyłek,o. Wszak czemu ma się przejmować ludźmi, skoro oni nim nigdy nie przejmowali, no są rzecz jasna wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę.
Dziwne zachowanie cienia zaskoczyło Andre, do tego stopnia, że stanął jak wryty i przerwał swą wędrówkę, którą miał w zamiarze, nawet zrobił dwa kroki. Nie miał pojęcia jak to zinterpretować i jakimi kategoriami o tym myśleć, więc jedna z jego brwi powędrowała do góry nadając jego twarzy wyraz lekkiego zmieszania i zaciekawienia jednocześnie. Nieco niepewnym wzrokiem śledził jego ruchy, którym niemożna było odmówić gracji. Gdy ten stanął i zaczął mówić te dziwne słowa, których Sebastian nie bardzo umiał pojąć, właściwie nie wiedział co o nim sądzić, co o tym wszystkim sądzić, no na boga tyle ostatnio się wydarzyło, a ten jeszcze dowala. Zaczął sądzić, że chyba na łeb sprowadził sobie psychopatę, albo on sam się wprosił, tak czy owak, to nie ważne, cóż takie rzeczy też po ludziach chodzą.
- Muzyka to najważniejsza dla mnie rzecz w życiu. Dzięki niej nie zleciałem na kompletne dno, a było bardzo blisko..
W tym momencie zachichotał z deka nerwowo, bo czuł się z lekka niekomfortowo. w końcu stał w bokserkach i tylko podkoszulce przed drugim facetem, który w dodatku zachowuje się tak dziwacznie, nawet jak na standardy Andre. Chyba zaczął się trochę obawiać o swoje cztery litery. - Muzyka zawsze łączy się z dobrą zabawą jeśli jest dobrze zagrana, same jej tworzenie przynosi wiele radości.
Mruknął w odpowiedzi, nie wiedząc co ze sobą zrobić, czuł się lekko nieswojo, co nieczęsto mu się zdarza. Zgiął więc dłonie w łokciach i splótł ze sobą na brzuchy podpierając jakby w geście obronnym, cóż to chyba normalne. Potem zaś zagryzł dolną wargę i jakoś nie bardzo miał się jak ruszyć, spojrzenie Louisa skutecznie przyszpiliło go do miejsca gdzie stał, na szczęście nie umożliwiało jakiegokolwiek ruchu, wtedy to byłaby kompletna katastrofa. W pewnym momencie przeszły go ciary, tak iż zadrżał i to widocznie. To było naprawdę dziwne, nie zamierzał jednak się wgłębiać. W końcu nie wytrzymał i musiał coś zrobić, przerwał więc spojrzenie i rozplątał dłonie by palcem wskazującym jednej z nich położyć na klatce Louisa i wymusić to aby pozwolił mu przejść, może to z lekka niemiłe, ale Sebastian czuł się osaczony. Gdy ten pozwala mu to szybko kieruje się na kanapę gdzie siada podkulając kolana i kładąc na nich podbródek a wzrokiem szuka pilotów, które jak zwykle się zawieruszyły, taki ich uroki, prawda?
Louis [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Czerwiec 2012, 21:07
To nie tak, że Louis przejmował się tym, czy szukając, dążąc do własnych celów, rani innych. Nie, nie... To nie była do końca prawda. Nie "do końca", bo interesowali go ci, co byli blisko jego sercu. Ale bez przesady. Zresztą ile osób takich było? W tej chwili chyba jedynie jego przyjaciel, i jeszcze ten kociak, po którym słuch zaginął. Jednak, praktycznie mógł sobie pozwalać na co chce. Nawet Alvaro rzadko widywał, więc nie był przytłoczony rozmyślaniem na jego temat. Zresztą nigdy nie był typem osoby nadgorliwej i nadopiekuńczej. Mimo to, bardzo często rozpatrywał możliwości myśli, które się mogły pojawić u drugiej osoby. Lubił też porównywać się do całej reszty, szarej masy, która tak bardzo się zlewa zachowaniem i ustala normy oraz zasady postępowania. Bawienie się w idealnego, w ich mniemaniu, było naprawdę ciekawą zabawą, w którą cień aż nazbyt często grał. Lubił to. Nie miał tak dramatycznych powodów, przez które był taki, a nie inny, jak jego rozmówca.
Widząc zaskoczenie, które wymalowało się na twarzy muzyka, uśmiechnął się tylko. Nie krył zadowolenia, które go z każdą chwilą coraz bardziej ogarniało. Wszystko wydawało się iść po jego myśli. Andre był przewidywalny. I choć z jednej strony był z tego powodu zadowolony, to z drugiej miał nadzieje, że nie będzie tak cały czas. Nie chciał, by ten go zawiódł. Liczył, że jeszcze pokaże jakim to intrygującym człowiekiem potrafi być. W końcu takiego go uwielbiał, prawda? Idealny. Czyli piękny i interesujący. Nie mógł więc być cały czas przewidywalny. To byłoby nudne.
- Ach, cudownie! - powiedział donośnym głosem, tak jak nauczyciel, mógł pochwalić swojego uczniaka, który właśnie odegrał sztukę. - Doskonale! Muzyka zawsze łączy się z dobrą zabawą! - powtórzył.
Jego zachowanie wyraźnie się zmieniło, od czasu, kiedy blondyn otworzył swoje oczy już we własnym pokoju. Wtedy cień zachowywał się jeszcze dość normalnie jak na siebie, teraz za to jego słowa gwałtownie zmieniły wyraz. Stał się aktorem z uwielbieniem recytującym swoje role. Zdawać by się mogło, że zaraz zacznie je wyśpiewywać. Każde słowo! Swoja drogą, nie było by to dziwne, ze strony kogoś takiego jak on.
- Wiesz, z jednej strony żałuję, że tak to wszystko się potoczyło. Nie miałem czasu, by przysłuchać się Twojemu śpiewowi. - te słowa wymruczał cicho, spoglądając gdzieś w bok, zaraz jednak znowu się uniósł. Wtedy zobaczył jak dreszcze przechodzą Andre i wyraźnie się tym zaciekawił. Czyżby aż takie wrażenia wywoływał? Przekręcił głowę na bok przyglądając się uważnie temu stojącemu naprzeciw człowiekowi. W momencie, gdy poczuł na swojej klatce piersiowej jego palec, przez chwilę stał milcząc ze zmrużonymi oczyma. Zastanawiał się, co miodowooki chce zrobić. Jednak, kiedy ujrzał, iż chce go wyminąć i udać się w stronę kanapy, chwycił go za nadgarstek zatrzymując.
- Bo... Bo widzisz, ja pomyślałem sobie, że może moglibyśmy spędzić czas na innym rodzaju koncercie.
Potem już puścił jego nadgarstek, pozwalając odejść.
Andre [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Czerwiec 2012, 00:28
Można powiedzieć, że Andre jest przewidywalny, z resztą co w tym złego, nawet jeśli? Powiem jednak, że zwykle tak nie było, na jego obecne reakcje mogło składać się wiele czynników, nie rozdrabniajmy się jednak. Przewidywalność częsta jednak u niego nie jest, to człowiek wulkan, jest istotą, której na dłuższą metę zachowania nie da się przewidzieć. Jest mu z tym dobrze, bowiem uznaje, że ograniczanie się do stereotypowych zachowań jest po prostu nudne. Nigdy też nie miał kogoś kto nauczył by go odpowiedniego ograniczania zachowań i przede wszystkim wytyczania stosownych granic, do których można się posunąć i jest to w zgodzie z moralnością i etyką.
Muzyka niepokoiło jednak zachowanie cienia, które z chwili na chwilę robiło się coraz dziwniejsze i coraz bardziej zastanawiające. Nie chodzi o to, że jakoś przesadnie się bał czy coś. Fakt, trochę go chwytał niepokój może nawet delikatny strach, ale nic więcej, bo on po prostu nie umie się bać, ale tak na poważnie, nie został jednak przecież całkiem wytrzebiony z przeczuć. W chwili obecnej podpowiadały mu, że musi uważać, że stanie się coś, czego może żałować, jednak starał się to bagatelizować, to nic i tak by zapewne nie zmieniło bo blondyn nie czuł jakiekolwiek potrzeby zmiany czy też martwienia na zapas. Co ma być to będzie, po prostu.
- Mistrz stwierdzania rzeczy oczywistych..
Sebastian mruknął dosyć teatralnie stojąc z uniesioną brwią. To akurat zachowanie Lusia mu się nie spodobało, było nazbyt, żałosne jakby to ująć, jeśli myślał, że tak wygląda dobra gra to chyba się mylił, z resztą pozostawmy to, skupmy zaś na czymś innym. Brakło jeszcze tylko tego by cień mu tutaj zaczął jakieś pieśni chwalebne wyśpiewywać czy coś w tym guście.
- Jeszcze niejeden koncert będzie, więc zapraszam, mogę nawet zagwarantować darmową wejściówkę..
Mruknął, ale jakoś nie był przekonany do tego, że miałby się zgłosić na kolejnym koncercie, acz przeczucie może go mylić. Cóż trudno się dziwić, że Colemana przeszły ciarki widząc takie zachowanie, które jest raczej niecodzienne i w dodatku tak dziwaczne, nigdy z nikim takim się nie spotkał dlatego też Louis mógł bezkarnie sobie siedzieć w jego domu, wiele osób już dano wylądowało by za progiem i podziwiały drzwi jego mieszkania od drugiej strony. Wtedy też ten postanowił naruszyć sferę cielesną muzyka, co raczej zbytnio go nie zniesmaczyło czy coś, jakoś nie miał manii na tym punkcie, jednak sprawiło, że trochę się zdziwił, ponieważ słowa jakie wypowiedział chwile potem nowy znajomy zakrawały o takie, które wywoływały potok dziwnych myśli w głowie gangstera. Szybko wyparował mu z głowy poprzedni plan, i już nie miał ochoty ruszyć do kanapy, słowa cienia skutecznie przyszpiliły go do miejsca gdzie stał. Przez chwilę jak "ciołek" wpatrywał się w niego z uniesioną brwią, jakby rozkminiał co ten ma na myśli mówiąc o innym rodzaju koncertu.
- Jaki koncert masz na myśli? Generalnie to otwarty na propozycje jestem..
Oczyska Sebastiana zmrużyły się, ale dalej obserwował gościa z uwagą i jakby lekką iskrą zaciekawienia w oczach, a nóż widelec, będzie to ciekawsze od gapienia się bez celu w telewizor?
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!