Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wysłany: 4 Maj 2016, 12:18 Rezydencja na wrzosowiskach
Rezydencja o nazwie Ravenworld, mieści się na środku olbrzymiego wrzosowiska. Prowadzi do niej tylko jedna ścieżka. Należy pamiętać by pod żadnym pozorem z niej nie zbaczać. Rezydencja jest bogato zrobiona, zbudowana w stylu wiktoriańskim. Wygląda dosyć przyjaźnie. Chodź atmosfera wokół niej może przytłaczać z nieznanych powodów.
"Ja, cóż, niespokojny duch
Ze mną można pójść tylko na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko"
Panuje tu różna pogoda, jednak zdecydowanie odradza się odwiedzania rezydencji kiedy jest mgła. Złośliwe duszki i trawostwory mogą spłatać figle, a niewinny gość nigdy nie wrócić. Rezydencja z bliska wyglądała na bardzo zadbaną, część była zrobiona z czarnego marmuru, część z cegły. W jej wyglądzie dominowały dwie ceglane wieżę o oknach zabitych kratami, w ktorych wiecznie paliło się światło. Niedaleko od wejścia znajdował się stary, nagniły drewniany przekrzywiony znak. Dostrzec można było na nim zatarty nieco napis "Welcome to Funmoore Asylum". Rezydencja otoczonabyła ceglanym murem, wejście zawsze otwarte, choć czarną żelazną bramę można było zamknąć w razie czego. Wokół rezydencji panowała nienaturalna, rzadko przerywana cisza. Częstym elementem krajobrazu są przelatujące stada kruków.
Miejsca:
Na zewnątrz:
- Wrzosowiska
- Martwy ogród
- Altanka
W rezydencji :
- Hol
- Salon
- Pokoje służby
- Pokoje mieszkańców + gościnne
- Kuchnia
- Magazyn
- Tajna komnata tajemnic
- Ruiny znajdujące się pod rezydnencją
- "Funmoore Asylum" - Nikt nie zna prawdy, rezydnencja stoi tu od tysięcy lat. Istnieją jednak plotki, że początkowo w tym miejscu mieścił się zakład dla umysłowo chorych o nazwie "Funmoore Asylum". Działy się jednak w nim niestworzone rzeczy. Tortury i eksperymenty na pacjentach, próby krzyżowania potworów i zwykłych mieszkańców Krainy Luster. Ponoć ród Baskervillów spalił to miejsce wraz z jego mieszkańcami a na zgliszczach zbudował swoją rezydnencje. Według plotek po nocach usłyszeć można na wrzosowiskach i w rezydnencji ich przerażające wrzaski a także dostrzec wędrujące po nim żywe, zmutowane zwłoki pacjentów.
- Klekotacz - Dwu metrowa istota przypominająca pająka. Ma duże, owalne, włochate czarne cielsko, trzy pary pajęczych odnóż oraz parę dziwnych, szczypiec. Głowę posiada stożkową na samym środku cielska. 8 par oczu rozłożonych jest symetrycznie. Pośrodku łepetyny mieści się otwór gębowy. Z legend wynika, że pierwszymi klekotaczami stały się dzieci porwane przez Belatrix na czarno magiczne eksperymenty. Ponoć coś nie wyszło i wraz z nimi zamieniła się w klekotacza. Według opowiadań można je spotkać ciemną nocą na wrzosowiskach. Poznać można go z daleka po charakterystycznym klekotaniu. Żywi się jedynie sercami różnych istot.
- Pan Dag - Wyglądem przypominający niezwykle wysokiego mężczyzne, mającego twarz zakrytą fioletową maską, wiecznie ubranego w bordowy garnitur i kapelusz. Ponoć za życia nazywał się Thomas Baskerville, a za karygodne czyny został skazany na wieczne potępienie. Według plotek można spotkać go na wrzosowiskach w pochmurny lub zamglony dzień. O jego obecności można się zorientować po usłyszeniu charakterystycznego "Dagdagdagdag". Znany jest z tego, że wysysa wnętrzności istot przez otwór gębowy, lub kradnie twarze. Niektórzy w niego wierzą, inni uznają za stracha a jeszcze inni uważają go za zwykłą bajeczke. Jak jest naprawdę, nie wie nikt.
- Wrzosowisko - Istnieją plotki, że niewygodne dla nich istoty, Baskervillowie zapraszają na przyjęcie herbaciane odbywające się na wrzosowisku. Nikt jednak stamtąd nie wraca. Niestety nie istnieją więc i dowody na potwierdzenie tej legendy
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 5 Maj 2016, 11:42
Miała na sobie strój, który najłatwiej można by nazwać podróżnym. Składały się na niego buty z wyższą cholewką, spodnie, koszula, a na wierzch krótka pelerynka z kapturem - wszystko w buro - szarych kolorach. Oczywiście towarzyszył jej miecz, a oprócz niego miała ze sobą tylko manierkę z wodą i kilka mniejszych, lecz równie przydatnych rzeczy.
Już jakiś czas temu drzewa Malinowego Lasu przerzedziły się, a ścieżka poprowadziła Zoe na wrzosowisko. Wszystko dookoła wyglądało niezwykle spokojnie, chociaż można było w tym obrazie wyczuć też jakąś złowrogą nutę. Na razie postanowiła zupełnie się tym nie przejmować.
W tym miejscu słońce nie grzało już tak mocno jak na wcześniejszym etapie jej podróży, a podłużne i cienkie chmury hamowały nieco światła. Lunatyczka liczyła na to, że nie zwiastują one kolejnego opadu. Kilka chwil później, kiedy pierwsze kropelki osiadły na jej twarzy, próbowała je zignorować. Jednak nie była już w stanie udawać, kiedy kolejne mokre pacnięcia stały się coraz częstsze. Dziewczyna naciągnęła kaptur na głowę, a jej twarz wyrażała kompletne zrezygnowanie. Jakiego trzeba mieć pecha, żeby dwa razy jednego dnia natknąć się na deszcz? Właściwie, to chyba niezbyt dużego, biorąc pod uwagę zmienność pogody w Krainie Luster. Po raz kolejny nie były to zwyczajne opady, ale przynajmniej teraz krople miały płynną konsystencję. Zoe wyciągnęła dłoń, a na palcach osiadło nieco czerwonego soku. Przez chwilę wahała się, czy powinna zaryzykować i go spróbować. W końcu zlizała odrobinkę czegoś, co okazało się być deszczem o smaku malinowym. Dodatkowo, całkiem smacznym. Przynajmniej tyle. Nie zmieniało to jednak faktu, że deszcz wciąż był mokry i chociaż jedynie siąpiło, to zapewne dziewczyna zdąży nieco przemoknąć zanim dotrze do celu.
Na całe szczęście, była już niedaleko kresu swojej podróży. Przyglądnęła się jeszcze raz niewielkiej mapce, którą znalazła wraz z wiadomością w swojej skrzynce na listy kilka dni temu. Wciąż nie była pewna powodu, dla którego zmierza do rezydencji Ravenworld. Ród Baskerville… Zoe nie wiedziała na ich temat wiele, na pewno nie więcej niż przeciętny lunatyk. Czego może od niej chcieć arystokracja? Z oszczędnego i eleganckiego liściku zrozumiała tyle, że ktoś chciałby złożyć jej ofertę nie do odrzucenia i że powinna się zjawić właśnie dzisiaj w rezydencji. Poszła bardziej z ciekawości niż czegokolwiek innego – nie chciała zresztą robić sobie wrogów wśród członków jednego z największych lustrzanych rodów. A przynajmniej dopóki nie będzie miała konkretnych ku temu powodów.
Szła ścieżką, jedyną w zasięgu wzroku, którą okalały gęste kępy wrzosów. W powietrzu unosił się delikatny zapach tych roślin. Sylwetka posiadłości majaczyła jej już od dłuższego czasu, ale teraz zaczęła nabierać wyraźniejszych detali. Półprzeźroczysta mgiełka podnosiła się z otaczających terenów, co poprawiało widoczność. Zoe nie mogła dostrzec w pobliżu żadnej żywej duszy, co było nieco dziwne biorąc pod uwagę całą służbę, która z pewnością zatrudniona była w domu Baskerville'ów. Być może była to wina dość wczesnej pory, a może to malinowy kapuśniaczek przepędził wszystkich.
Droga zaprowadziła ją wprost przed główne drzwi rezydencji. Przełknęła nerwowo ślinę. Nie bywała na salonach i wizja prywatnego spotkania z przedstawicielem upiornej arystokracji nieco ją przerażała. Wolała walczyć mieczem, a nie słowem, jednak wizja jakieś lukratywnej pracy była wystarczająco pociągająca. Zakołatała do drzwi, zastanawiając się czy przywita ją ktoś ze służby czy może nadawca liściku osobiście się tutaj pofatyguje.
Rezydencja z bliska wyglądała na bardzo zadbaną, część była zrobiona z czarnego marmuru, część z cegły. W jej wyglądzie dominowały dwie ceglane wieżę o oknach zabitych kratami, w ktorych wiecznie paliło się światło. Niedaleko od wejścia znajdował się stary, nagniły drewniany przekrzywiony znak. Dostrzec można było na nim zatarty nieco napis "Welcome to Funmoore Asylum". Mimo, że rezydencja powinna mieć dużo służby, którą zdecydowanie miała, Zoe długo nie dostrzegła żadnych oznak życia. Być może było to sprawka pogody, w końcu w czasie deszczu nie jest zbyt przyjemnie pracować. Jak się okazało jednak, sama na zewnątrz nie była. Dziewczyna mogła dostrzec, że tuż obok rezydencji, w ogrodzie złożonym z jedynie biały i bordowych roślin oraz cierni, pojawia się od czasu osobnik ubrany całkowicie na czarno, mający długie, sięgające ramion białe włosy. Kiedy Zoey zbliżyła się bliżej wejścia, mogła także dosłyszeć jego nucenie. Po krótkiej chwili weszła po kilku schodkach i znalazła się tuż przed cedrowymi drzwiami, będącymi wrotami do tego tajemniczego budynku. Po obu stronach drzwi, znajdowały się zapalone latarnie (mniejsze wersje latarni znajdujących się przy drogach i w parkach). Rozświetlały one wejście, zaciemnione teraz delikatnie przez pochmurne niebo. Do perfekcyjnej atmosfery grozy brakowało błyskawic. Z drugiej jednak strony ich brak i względny spokój potęgowały nastrój delikatnego niepokoju. Jedynym obecnie słyszalnym dźwiękiem był deszcz, ciche nucenie i krakanie przelatujących niedaleko rezdynencji kruków. Kołatka załomotała w drzwi, a odgłos rozniósł się delikatnym echem. Po krótkim momencie drzwi się otwarły. Pojawił się w nich podstrzarzały już, siwy, elegancko ubrany kamerdyner. Na oczach założone miał eleganckie okulary, a w dłoniach ubranych w białe rękawiczki trzymał złoty zegarek kieszonkowy na który spoglądał.
- W samą porę. Panienka Amnesia oczekuje na panią w salonie. - Wyciądnął spokojnie dłoń w kierunku Zoe, aby podała mu swoje nakrycie by mógł je powiesić. Następnie, kiedy to uczynił, powiedział.
- Proszę kierować się za mną. Panienka Amnesia nie lubi czekać. - I ruszył niespiesznym krokiem w kierunku salonu. Wnętrze budynku było w większości drewniane, z nielicznymi akcentami czarnego marmuru. Przestrzeń holu była obrzymia, pełna dekorujących ją posągów, rzeźb i obrazów. Największą jednak furorę musiał robić olbrzymi srebrny żyrandol o kształcie ostrokrzewu. Oraz olbrzymi witraż znajdujący się nad schodami znajdującymi się pośrodku. Przedstawiał on krwawego anioła na wrzosowisku. Towarzyszył mu czarny mastiff i kruk. Kamerdyner nie szedł po schodach tylko ruszył w lewo. Po krótkiej drodze za nim, gdyż zapewne Zoe zanim ruszyła, znalazła się przed salonem, do którego kamerdyner serdecznie otworzył jej drzwi. Salon skladał się z kilku kanap i foteli znajdujących się naokoło środka salonu w którym mieścił się stół, biblioteczek z książkami, kominka z którego wesoło trzaskał ogień oraz całkowicie przeszklonej ściany, przez którą widać było wrzosowiska. Salon był jasno oświetlony i zaranżowany w jasnych barwach. Był zdecydowanie najmniej mrocznym miejscem w rezydencji. Kiedy Zoe przeszła przez drzwi, dostrzec mogła dosyć młodziutką dziewczyne, w wieku 18/19 lat. Blada, białowłosa, ubrana w białą zwiewną sukienke siedziała przy kominku. Po chwili wstała i rozejrzała się w podekscytowaniu. Niemal niczym dziecko. Spojrzała w stronę Zoe swoimi radosnymi białymi, ciut zamglonymi oczami, i od razu do niej podbiegła.
- A więc ty jesteś Zoe? Miło Cie poznać. Ja jestem Elizabeth! - Powiedziała wesoło podając rękę swojemu gościowi.
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 7 Maj 2016, 14:22
Na szczęście drzwi nie otworzył jej żaden potwór czy duch, a wyglądający całkiem przyjaźnie, a przede wszystkim elegancko, starszy kamerdyner. Zoe z wdzięcznością skinęła głową i uśmiechnęła się lekko, gdy mężczyzna zabrał od niej poplamioną przez malinowy deszcz pelerynkę. Swoją drogą, zacieki wyglądały niezwykle podobnie do plam po krwi. Cóż, być może to cicho – niepokojąca atmosfera tego miejsca przyniosła dziewczynie akurat takie skojarzenie.
Panienka Amnesia. Lunatyczka zanotowała sobie w głowie to imię, które na razie nie mówiło jej zbyt w wiele. Ciekawa była, jak wysoko owa kobieta stoi w hierarchii rodu i jakie może mieć interesy do Białego Królika.
Dziewczyna już miała ruszyć za lokajem, kiedy coś ją tknęło. Spojrzała na swoje buty, mokre i zabłocone. Przez moment biła się z myślami czy powinna iść dalej w nich, czy może stosowniejszym będzie je tu zostawić. W końcu uznała, że akurat w tej kwestii nie obchodzi jej aż tak opinia arystokratki, a nie miała zamiaru przysparzać służbie problemu zmywania jej śladów zastawionych przez pół rezydencji. Ściągnęła obuwie i na boso poczłapała za szambelanem.
Wnętrze rezydencji, dość ciemne i z licznymi dekoracjami, nieco ją przytłaczało. Przez całe życie przyzwyczajona do prostszych domostw, tutaj czuła się nieswojo. Odczuwała za to coraz większą ulgę z powodu bliskości swojego wiernego miecza i cieszyła się, że nikt nie oczekiwał od niej zdania go na wejściu.
Po drodze zawiesiła wzrok na witrażu, który przeszył ja dziwnym użyciem. Krwawy anioł wyglądał zapewne jeszcze upiorniej niż zazwyczaj z powodu czerwonych kropel spływających po szkle z drugiej strony. Mimo wszystko, podobał się jej. Był... osobliwy.
W końcu dotarli do celu. Zoe ponownie uśmiechnęła się z wdzięcznością do kamerdynera i pewnym krokiem weszła do pokoju. Pomieszczenie sprawiało zgoła inne, cieplejsze wrażenie, ale szczególną uwagę lunatyczki przykuła oczekująca ją dziewczyna. Nie spodziewała się ujrzeć kogoś o takiej aparycji. Szczerze powiedziawszy, panienka Amnesia wyglądała dla niej przede wszystkim jak niewinny aniołek. Zoe natychmiast upomniała się w myślach. Może upiorna arystokratka wyglądała trochę dziecinnie, ale z pewnością była kilka, a może nawet i kilkadziesiąt razy starsza od niej i nie wiadomo jak wiele okrucieństw popełniła przez ten czas. Zoe miała dość… wyrobioną opinię na temat przedstawicieli tej rasy, i myślała o nich jak o sadystach i szaleńcach. Nawet, jeśli nie miała z nimi wcześniej do czynienia.
Lunatyczka z niepewnym uśmiechem na ustach już chciała się przywitać, kiedy…
- A... Psik! - kichnęła siarczyście, na szczęście w porę zasłaniając usta dłonią. Brawo, Zoey! Piękny początek. - Ah! Przepraszam. - powiedziała z załzawionymi oczami. Cholera. Zabije mnie. Jestem pewna. To w końcu upiorna, z nimi nigdy nie wiadomo, w co ja się wpakowałam, wystarczy krzywo spojrzeć i obdzierają ze skóry, ratunku… Zaśmiała się nerwowo.
- Dzień dobry, Elizabeth! Wiesz, pogoda dzisiaj taka okropna… - Zmienić temat, zmienić temat!- Rozumiem, że to ty wysłałaś mi zaproszenie? – spytała, wciąż nienaturalnie się uśmiechając. Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że być może konwenanse wymagały, by zwracała się do arystokracji inaczej niż bezpośrednio po imieniu.
-Na zdrowie! - powiedziała radośnie Amnesia. Spoglądała ona uważnie na swojego gościa z dziecinną, niewinną ciekawością. Czyżby przybysz był delikatnie spięty? Takie przynajmniej odniosła wrażenie.
- Ja osobiście uwielbiam tego typu pogodę. Poza tym, mogło być gorzej prawda? Mogła przecież teraz panować mgła. A w takich okolicznościach droga tutaj mogłaby być ciut niebezpieczna. Tyle już w końcu biednych osób zaginęło na wzosowisku. - Odpowiedziała z delikatnym smutkiem w głosie. Po krótkiej chwili wskazała na kanapę.
- Może zechcesz usiąść? W końcu masz za sobą kawałek drogi. Proszę, rozgość się i czuj się jak u siebie w domu. - Uśmiech delikatnie rozjaśnił jej twarz a sama skierowała się na siedlisko znajdujące się naprzeciwko. Kroczyła powoli, delikatnie i z gracją, niczym nimfa lub rusałka. W międzyczasie Zoe mogła usłyszeć zatrzaśnięce się drzwi i cichy szmer z korytarza. Amnesia sprawiała jednak wrażenie jakby zupełnie się nic nie stało. Być może było to tutaj na porządku dziennym.
- Byłabym ci bardzo wdzięczna za używanie zwrotu panienka. Tak wypada - Rzuciła, niczym luźną uwagę. Zdawała się tym zbytnio nie przejmować. Kto wie jednak, co naprawdę na ten temat uwarzała. Szykowała się by coś jeszcze powiedzieć, jednak akurat w tym momencie wszedł sędziwy kamerdyner, wioząc przed sobą nie wielki wózek, na którym znajdował się czainik oraz filiżanki z jakiejś gustownej zastawy. Niespiesznym ruchem, położył czajnik na stolę a także obie filiżanki. Amnesi nalał odrobinę tajemniczego napoju, po czym spojrzał na Zoe z serdecznym i ciepłym uśmiechem.
- Czy Pani Zoe, również życzy sobie herbaty? Jest to Earl Grey, na bazie zielonej herbaty oraz jaśminu. Jeśli pani woli, mogę podać doskonałe wino, lub sok wiśniowy, z owoców wprost z tego lasu - Poczekał chwilę na odpowiedź, by potem niezwłocznie spędzić życzenie Zoe. Zaraz też potem wyszedł, nie przeszkadzając damą w rozmowie. Amnesia zaczęła pić powoli swoją herbatę, wyrażnie się nią rozkoszując. Zerkała od czasu do czasu przy tym na wrzosowiska. Na zewnątrz nadal padał deszcz, co widać było przez oszkloną ścianę. Jeśli Zoe zdecydowałaby się zerknąć przez nią, dostrzec mogłaby widzianego wcześniej białowłosego osobnika, który spacerował obecnie po wrzosowiskach.
- A zatem jak ci się podoba rezydencja Zoe? Proszę tylko, mów szczerze. Bardzo nie lubie fałszywych komplementów. - Przerwała tym pytaniem swoje milczenie Amnesia. Wydawało się jakby zupełnie nie zauważyła pytania odnośnie listu. Prawdopodobnie dlatego, że odpowiedź na nie, uznała za niepotrzebną. Założyła, że prawdopodobnie Zoe sama jest w stanie się domyślić. Arystokratka nie zdradziła też nadal powodu zaproszenia Białego Królika do rezydencji. Zapewne planowała dopiero później zagaić ten temat.
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 7 Maj 2016, 18:29
Zoe czuła się początkowo... nieswojo. Zachowanie Amnesii było tak przyjazne i radosne, iż dziewczyna nie była już pewna czy jest to tylko jej usposobienie, czy też może rodzaj jakiejś gry. Na razie jednak zdawało się, że arystokratka nie ma zamiaru zrobić krzywdy lunatyczce, a to liczyło się dla niej najbardziej. Powolutku stres zaczą ustępować ciekawości.
- Elizabeth. - rzekła z naciskiem, ale przyjaźnie. Postanowiła zignorować uwagę tamtej, w naturze mając niechęć do sztucznych uprzejmości budujących niepotrzebne jej zdaniem bariery. - Dziękuję za zaproszenie, ale... - chciała odnieść się do przyczyny swojej obecności w Ravenworld, lecz przerwało jej pojawienie się kamerdynera. Zastanowiła się chwilę nad wyborem napoju.
- Dla mnie... Proszę wino. Słodkie, jeśli łaska. - zdecydowała w końcu. Uznała, że ten trunek pozwoli skutecznie ukoić jej zdenerwowanie. Faktycznie, ciepło które rozlało się po jej wnętrzu po pierwszym łyku pozwoliło jej nieco się uspokoić. Jak można się było tego spodziewać, trunek był wyśmienity. Zapatrzyła się na wrzosowisko za oknem, które w czasie deszczu nabrało jeszcze więcej niepokojącego uroku. Zapomniała zupełnie o tym, że zamierzała zadać pytanie, a z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos Amnesii.
- Rezydencja? Jest upiorna! - odpowiedziała. Chociaż zabrzmiało to pewnie dziwacznie, Zoe traktowała to jako komplement. Oczy iskrzyły jej się na myśl o budynku, który, nawet jeśli momentami przytłaczający, przede wszystkim sprawiał wrażenie owianego tajemnicą i pełnego nieopowiedzianych historii. Lunatyczka uwielbiała takie miejsca i wcale nie miałaby nic przeciwko dogłębnemu zwiedzeniu domostwa. - Mogę o coś spytać? Ten witraż z aniołem. Jest z nim związana jakaś historia? - zdawało się, że zaczęły zbaczać z głównego tematu spotkania, czyli dlaczego Zoe się tu znalazła (a właściwie jeszcze go poruszyły), ale dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed zaspokojeniem swojej ciekawości.
Amnesia spojrzała na Zoe przekrzywiając delikatnie głowę, jednak nic nie powiedziała. Przyglądała się tak jedynie. Ciężko było stwierdzić jakie to myśli kołatały się jej po głowie. Nie wyglądała zdecydowanie na złą. Nie zaszczyciła mimo tego lunatyczkę kolejnym uśmiechem. Przyglądała się dziewczynie jakby była interesującym obiektem badawczym. Po dłuższej chwili przeniosła wzrok na wrzosowiska. Wpatrywała się przez moment na to co porabia jej ogrodnik. Do jej uszu dotarła oczywiście odpowiedź Zoe. Amnesia zerknęła na nią i wybuchnęła dźwięcznym śmiechem, a na jej twarzyczce pojawił się znów ten śliczny delikatny uśmiech. Śmiała się tak przez krótką chwilę, po czym rzekła.
- Właśnie tak! Jest strasznie upiorna nieprawdaż? Kocham takie osoby! Ah, wyśmienicie! Już Cię uwielbiam. Dobrze, że cię odszukałam Zoe. Ktoś taki jak ty jest mi potrzebny. - Pokiwała głową. Słysząc następne pytanie jej uśmiech się rozszerzył.
- Tutaj większość rzeczy ma swoją własną historię. Co prawda witraż wygląda naprawdę intrygująco, jednak legenda związana z nim, nie jest taka fascynująca.Otóż moja pra pra babka Elizabeth miała wizję. Na początku dostrzegła w niej morze ognia. Z ognia tego wyskoczył biały kot. Podjął on wędrówke po krainie. Wkrótce spotkał on kruka i psa. Zwierzęta walczyły ze sobą. Pies bowiem ukradł krukowi oczy, a kruk psu język. Kot zaoferował, że pomże im w rozejmie. I rzeczywiście tak zrobił. Dzięki swojej leczniczej magii przywrócił ich części ciała na swojej miejsca. W zamian za to, pokłócone zwierzęta obiecały na zawsze towarzyszyć kotu. Kiedy trójka zwierząt weszła na moczary znajdujące się w Lesie Zapomnianych, usłyszała smutny płacz dziewczynki. Natychmiast tam ruszyli i odnaleźli biedną dziewczynkę, która była uwięziona w Trupim Bajorku, zapadła się do połowy do wody. Kot obiecał dziewczynkę ratunek w zamian za jeden warunek. Uratowane życie miała przeznaczyć na oczyszczenie świata ze zła i otworzenie wrót raju, już na tej przeklętej ziemi. Dziewczynka się zgodziła a ich sylwetki zaginęły we mgle. Niedługi czas później w pobliskiej rezydencji narodziła się dziewczynka. Była cała biała. Skóra, włosy, nawet oczy. Ponadto miała coś jeszcze. Były to białe anielskie skrzydła. Jej przeznaczeniem było oczyścić świat z cierpienia, zbierając je na swoje barki. W misji pomóc mieli jej kruk i pies. - Amnesia uśmiechnęła się szerzej i dodała - Większość członków rodu Baskervillów uznała to za zwykły sen. Uwczesna głowa rodu kazała jednak zrobić ten witraż. Działo się to setki lat przed moimi urodzinami. Co prawda pasuje sama dosyć do opisu, niestety jednak skrzydeł nie mam, a aniołem zdecydowanie nie jestem. Straszliwy demon ze mnie. Powinnaś uważać.
Wstała z swojego siedziska i zaklaskała. Zrobiła wdzięczny piruet po czym przeniosła swoją filiżanke na zostawiony przez kamerdynera wózek. Zaczęła nalewać herbatę z czajnika do naczynia.
- Powiedz mi jeszcze co wiesz o moim rodzie oraz co o mnie sądzisz. A wtedy opowiem ci o powodzie twojego zaproszenia.- Uśmiechnęła się i wróciła na swoje miejsce.
Prisma [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 9 Maj 2016, 19:25
Dziewczynka właśnie skończyła czwarty naszyjnik. Spojrzała na swoje dzieła i postanowiła, że powinna się nimi pochwalić Amnesi. Odeszła od biurka i podążała w stronę drzwi, co nie było najłatwiejszym zadaniem, bowiem cała podłoga pływała w kolorowych szkiełkach. Przynajmniej w ten sposób Prisma nie musiała tworzyć nowych na potrzeby jej prac. Gdy już udało jej się wyjść z pokoju, zaczęła podążać w stronę salonu. Pewnie by tam pobiegła, gdyby ciężka suknia nie krępowała jej ruchów. Nie lubiła opuszczać swego gniazdka, ponieważ wiedziała, że po każdym przejściu przez korytarze tylko przysparzała służbie roboty. Na szczęście starała się trochę za sobą sprzątać. Jakby nie patrzeć, służba dopiero by miała problemy, gdyby małej Prismie do głowy wpadło “pokolorować” jakąś część rezydencji. W pustych korytarzach rozbrzmiewał delikatny dźwięk przypominający dzwonki, choć było to tylko uderzanie kryształków na sukience o szklane nogi dziewczyny i pojedyncze kawałki spadające na ziemię. Stanęła w końcu przed drzwiami salonu. Już miała wchodzić, gdy usłyszała głos Amenesi. “Czyżby panienka Amnesia nie była sama?” pomyślała zaskoczona. Arystokratka zaczęła opowieść o witrażu, czego zaciekawiona Prisma postanowiła wysłuchać. Po skończonej historii postanowiła wejść.
- Panienko Amnesio, proszę spojrzeć co Prisma… - urwała.
Z zaciekawieniem spojrzała na gościa. Zbliżyła się do nieznajomej i zaczęła ją lustrować wzrokiem. Coraz bardziej zbliżała się do niej, aż w końcu ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Wielkie, fioletowe i z pozoru chłodne oczy Prismy wpatrywały się w dziewczynę. Po chwili odsunęła się od niej, lecz nadal nie spuszczała wzroku. “Psuje estetykę Prismy” pomyślała i zaczęła przebierać w naszyjnikach. Wybrała naszyjnik z żółtą gwiazdą, którą otaczały na przemian średnie pomarańczowe kuleczki i małe w kolorze gwiazdy. Bez słowa założyła go nieznajomej na szyję, po czym wróciła do pierwotnej pozycji.
- Gdzie się podziały maniery Prismy? - zapytała sama siebie - imię Prisma - powiedziała kłaniając się lekko - a jak nazywa się nieznajoma panienka?
Usłyszawszy odpowiedź, Szklana Dziewczyna zwróciła się do swojej opiekunki i pokazała resztę naszyjników. Miały one taki sam schemat: na środku znajdował się główny element przedstawiający jakiś kształt, a po bokach zdobiły go na przemian małe i średnie kuleczki. Pierwszy składał się z czerwonego serca, różowych i czerwonych kuleczek, drugi przedstawiał kroplę otoczoną niebieskimi i błękitnymi koralikami, ostatni zaś zdobił liść, a wokół niego lśniły jasnozielone i butelkowe koraliki. Mimo, że Prisma przebywała w salonie zaledwie kilka minut, podłoga już miejscami lśniła na tęczowo. Dziewczynka postanowiła usiąść i przysłuchiwać się dalszej rozmowie.
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 9 Maj 2016, 23:48
Amnesia była zadowolona, a przynajmniej taka wydawała się dla Zoe. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Może naprawdę nie jest taka zła! W końcu nie sprawiała wrażenia obrażonej przez lekką nieuprzejmość lunatyczki, więc być może istniała nawet nadzieja na głeboko przyjazne relacje między nimi.
Oczy Zoe rosły z każdym słowem panienki Baskerville. Dziewczyna uwielbiała różnorakie legendy i opowieści, a tą o witrażu zapewne wcieli do swojej myślowej kolekcji ulubionych historii. Oczywistym było, że oprócz słuchania wywodu Amnesii Biały Królik zapamiętał każde słowo jej monologu. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy taka wiedza może się przydać, nawet jeśli wizja została ostatecznie uznana za zwykły, nic nieznaczący sen. Zoe postanowiła puścić mimo uszu końcowe ostrzeżenie upiornej, choć zasiało ono w niej jakieś ziarenko niepokoju. Na razie jednak rozluźniła się nieco, częściowo przez wino, a częściowo przez rytmiczny i przyjemny dla ucha stukot deszczu, który wciąż nie ustępował.
- Cudowna historia! Musisz mi kiedyś opowiedzieć jeszcze inne legendy Baskerville’ów. – powiedziała z uśmiechem. Być może zachowywała się zbyt spoufale, ale coś w usposobieniu Elizabeth sprawiało, że Zoe nie przejmowała się zbytnio różniącymi ich stanem czy wiekiem. Kolejne pytanie arystokratki odrobinę ją zaskoczyło.
- Twój ród? Hmm… - zadumała się na krótką chwilę. – Wiem, że sporo zajmujecie się handlem. Zaraz, co to było…? Ah tak, stocznia! – przerwała na chwilkę, ponownie zbierając myśli. – Pamiętam jeszcze jak ktoś wspominał o fabrykach… Ale nie jestem pewna jakich. Ani gdzie. Co do dziejów rodu… Słyszało się to i owo, owszem. – wzruszyła lekko ramionami. - Ale nie wiem ile z tego plotek a ile faktycznej historii. – Co jeszcze? Nie przychodziło jej dużo do głowy. Akurat temat arystokracji Krainy Luster nigdy nie wydawał jej się pasjonujący i nie zgromadziła na ten temat zbyt wielu informacji. Zastanowiła się czemu tak właściwie Amnesia ją o to zapytała i czy zaważy to na przebiegu dalszego spotkania.
- Co zaś tyczy się ciebie, Elizabeth Amnesio, głowo rodu Baskerville, to… Chyba zaczynam cię naprawdę lubić! – zaśmiała się, o ton głośniej niż wypadało. Jedną z rzeczy, które można było z pewnością powiedzieć o Zoe, było to, że alkohol szybko uderzał jej do głowy i otwierał na innych ludzi bardziej niż zwykle by zamierzała. Ale w tym momencie naprawdę nie czuła żadnych oporów przed swoim gospodarzem, ba – czuła się jakby znały się od wieków. Zwłaszcza, że na stoliku stał już jej zupełnie pusty kieliszek.
- Wydajesz się być całkiem inna niż reszta upiornych! Wiesz, ja na ten przykład… - już chciała zacząć swój wywód na mniej lub bardziej konkretny temat, kiedy coś jej przerwało. Delikatny dźwięk, coś jakby ciche i spokojne tłucznie szkła, dochodził zza drzwi, które właśnie się otworzyły. Stała w nich dziewczyna, na oko nastoletnia, ale bardziej od jej wyglądu uwagę lunatyczki przykuła sukienka, a w szczególności dół odzienia. Skrzył się on różnobarwnie, a dopiero po chwili Zoe zrozumiała, że są to drobne szkiełka. Ale skąd ten dźwięk? Kiedy tylko nowa osóbka ruszyła się z miejsca, dziewczyna zauważyła, że kryształki znaczą jej szlak. Co to jest…? Na razie jednak nie zdążyła się zastanowić, ponieważ dziwna panienka skupiła właśnie swoją uwagę na Białym Króliku i podarowała jej… naszyjnik. Początkowo Zoe chciała gwałtownie zaprotestować, lecz uspokoiła się kiedy zrozumiała, że tamta wcale nie chce zrobić jej krzywdy.
- Oh, jest taki śliczny! Dziękuję… Prism, tak? Sama go zrobiłaś? – uśmiechnęła się ciepło. – Ja jestem Zoe, miło mi bardzo.
Rumieniec, który wykwitł na jej twarzy za sprawą wina zdążył już zblednąć, ale lunatyczka i tak na razie zapomniała o tym, że chciała w końcu zapytać Amnesię o powód swojej wizyty. Na razie wlepiła wzrok w tęczową ścieżkę zostawioną przez Prism, której migotanie działało wręcz hipnotyzująco. Ah, jakie to śliczne…
Amnesia zerknęła na wchodzącą do pomieszczenia Prisme a uśmiech na jej twarzy od razu się poszerzył. Nie minęła jednak krótka chwila a całkowicie zniknął. Upiorna westchnęła ciężko wpatrując się na dekorującą kolorowymi kryształami adoptowaną córeczkę.
- No i co ja na starość dostaje za swoją dobroć, ehh. Tyle razy ci mówiłam już, że za przywitanie w stylu "Witaj najukochańsza i najcudowniejsza mamusio na świecie" wcale się nie pogniewam - Mruknęła spoglądając na konwersacje Prismy z Zoe. Wysłuchała też spokojnie co Zoe miała do powiedzenia. Nijak tego nie skomentowała zostawiając swoje przemyślenia dla siebie. Zamyśliła się przez krótki moment. Z zamyślenia wyrwała ją dopiero jej ukochana córeczka. Amnesii przyjżała się dokładnie naszyjnikom, Od razu jej się spodobały. Spojrzała na Prisme z uśmiechem i dumą.
- Śliczne są! Sama robiłaś? Jak myślisz, pasuje mi któryś? - Wpatrywała się nadal w rękodzieło z uśmiechem. Po chwili oiwiedziała jeszcze do tego. - Chodź usiądź tu przy mnie. Niech się nacieszę twoją obecnością. Chcesz może soku lub herbatki do wypicia?
Dopiero później zwróciła uwagę z powrotem na lunatyczkę.
- Przyszła pora abym wyjawniła cel twojego zaproszenia. Widzisz, mam lekki problem z pamięcią. Nie pamiętam troszkę naprawdę ważnych wydarzeń z swojego życia. Byłabym wdzięczna jakbyś pomogła mi zebrać moje wspomnienia do kupy. Nie martw się, mogę ci za to wystarczająco zapłacić - Powiedziała spokojnie po czym dodała. - Pamiętaj, że to będzie sekret, który powinnaś zabrać ze sobą do grobu. Bo inaczej może stać się jakieś niefortunne wydarzenie - Uśmiechnęła się, jednak tym razem w jej uśmiechu dostrzec można było okrucieństwo. Nie była to groźba, jednak widać było, że arystokratka nie zamierzała pozwolić aby ktoś wygadał jej sekrety. Pomachała ręką wracając do swojego uroczego usposobienia.
- Nie bierz tego do siebie, po prostu muszę dbać by pewna osoba pozostała w tym swiecie nieznana.
Prisma [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Maj 2016, 20:55
Prisma uświadomiła sobie jaką gafę popełniła. Nie powinna się była zwracać do Amnesi panienko, lecz mamo, w końcu Szklana Dziewczyna była jej podopieczną. Mimo spędzonego czasu tutaj nie mogła się przyzwyczaić do takiej formy, szczególnie, że jak jeszcze mieszkała z prawdziwą rodziną, mogła zwrócić się co najwyżej “matko”. Postanowiła stosować się do tego, choć znając życie kiedyś zdarzy jej się zapomnieć. Po raz pierwszy cieszyła się, że nie potrafi wyrazić żadnych emocji, przynajmniej nikt nie widział jej zawstydzenia. Z myśli wyrwało ją pytanie Arystokratki.
- Prisma myśli, że najbardziej pasowałby mamie ten.. czerwony - tu chwilę się zastanowiła - bo mama ma wielkie serce, jak na naszyjniku.
Siedząc obok swej przybranej mamy przysłuchiwała się rozmowie. Wiedziała, że jej opiekunka ma braki w pamięci, jednak jak bardzo musiała być zdesperowana, żeby prosić obcego o tak ważną rzecz? Dziewczynka wymachiwała nogami jeszcze bardziej rozpryskując kryształki po podłodze. Niewinne groźby skierowane do Zoe nie robiły na niej wrażenia, wręcz uważała za niezbędne nieco postraszyć dziewczynę, w końcu miała dzierżyć sekret jej rodziny. Jej rodziny - te słowa sprawiły, że Szklana Dziewczynka poczuła ciepło w sercu, odkąd tu jest stanowią rodzinę. Prawdziwą rodzinę. Tylko brakowało jej czegoś, brakowało jej brata. Poczuwając się jako pełnoprawny członek rodu w końcu zdecydowała się zapytać.
- Czy Prisma jakoś może pomóc w odzyskaniu pamięci mamy? - zastanawiała się przez chwilę, czy nie zapytać o wieści od brata, jednak powstrzymała się.
Oczekując odpowiedzi wlepiała swoje fioletowe ślepka raz to w Amnesię raz to w Zoe.
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 12 Maj 2016, 22:42
Z zamyślenia nad kolorowymi szkiełkami wyrwał ją głos Amnesii. "Mamusiu"? Zoe zlustrowała obie postacie uważnie, lecz jak na jej gust nie wyglądały one na krewniaczki, a na pewno nie na tak bliskie. Wzięła Prismę pod swoją opiekę? Ciekawe. Elizabeth, mimo swoich chęci do stwarzania pozorów drzemiącego w niej zła i upiorności, w oczach lunatyczki stawała się jak na razie coraz przyjaźniejsza i łagodna. Co do Prismy, to najwyraźniej zamierzała z nimi zostać, a skoro arystokratce to nie przeszkadzało, Zoe uznała że mogą przy niej swobodnie kontynuować rozmowę.
Kiedy tylko Amnesia zdecydowała się na wyjawienie powodu wizyty Białego Królika, dziewczyna zamieniła się w słuch. Jak na razie nie otrzymała zbyt wiele konkretnych informacji, jednak decyzję w sprawie oferty podjęła niemal natychmiast, nie zwracając nawet większej uwagi na lekką groźbę upiornej. W końcu praca wiązała się z podróżami, zdobywaniem informacji i jeszcze otrzyma za to wynagrodzenie! Czego więcej od życia może chcieć lunatyczka? Zoe na dłuższą chwilę zapatrzyła się w swoje paznokcie pomalowane na głęboki fiolet, chcąc sprawić wrażenie zajętej rozważaniem propozycji. Niech sobie nie myśli że aż tak chętnie będę się uganiać za jej przeszłością, hmpf! - Cóż, pomyślmy... Rozumiem, że te poszukiwania wiązałyby się z moimi częstymi wizytami w Ravenworld, prawda? Musiałybyśmy sporo sobie porozmawiać żebym mogła dowiedzieć się dokładnie czego i gdzie szukać. Hmm... - zastanowiła się nad kwestią pieniędzy. Choć złote monety było kuszące, to na myśl przyszedł jej inny rodzaj wynagrodzenia. - Co do zapłaty... Złotem nie gardzę, to prawda, ale w tym wypadku wydaje się, że masz do zaoferowania coś cenniejszego, szczególnie dla mnie. Gdybyśmy się mogły umówić tak... W rezydencji z pewnością znajduje się biblioteka, a w niej książki i dokumenty, prawda? I nie są one udostępniane byle przypadkowej osobie, kto wie co można by tam wyczytać. – wyszczerzyła ząbki. - Powiedzmy, że kiedy zdobędziesz do mnie już więcej zaufania, nie oczekuję przecież dostępu do zbiorów zanim zacznę poszukiwania… - zrobiła pauzę i uśmiechnęła się słodko, patrząc ciągle wprost w zamglone oczy Elizabeth. - …wtedy chciałabym móc swobodnie i bez ograniczeń gościć w twojej bibliotece. Oczekuję też oczywiście pomocy i protekcji rodu Baskerville, w końcu nie wiadomo gdzie będę musiała się wybrać na poszukiwania. Jeśli jednak zgodzisz się na te warunki, dołożę wszelkich starań żebyś poskładała calutką swoją przeszłość w jedną całość, z pełną dyskrecją z mojej strony. - skończyła z pewnością i powagą.
Nie spuszczając wzroku z arystokratki czekała na jej werdykt, bezwiednie bawiąc się naszyjnikiem podarowanym jej przez Prismę.
Uśmiechnięła się delikatnie do Prismy i wzięła ten czerwony naszyjnik, zakładając, że może to zrobić. Spojrzała przez chwile na przybraną córeczkę, po czym wróciła wzrokiem do lunatyczki. Roześmiała się cicho.
- To jest zabawne w sumie. Kiedyś bardzo starałam się wszystkim wmówić, że mimo wszystko jestem dobrą osobą. Nikt mi jednak nie wierzył, a mieli do tego solidne powodu. Byłam vardzo okrutna, wręcz przerażająca. Teraz jednak, kiedy pogodziłam się, że naprawdę demon ze mnie a nie człowiek, okazuje się, że nikt już tak nie uważa. Dowiaduje się, że mam naprawdę wielkie serce i jestem bardzo miłą istotą. Taka ironia losu. W sumie zastanawia mnie to. Może macierzyństwo i starość mnie zmieniło? Napewno nie zaprzecze, że jestem bardziej dojżała, ale.. na czym polega ta zmiana? - Przez chwile trwała w zamyśleniu, po czym rzekła do Zoe.
- Zakładam Zoe, że też uważasz mnie za miłą i delikatną osobę. Po części masz w sumie rację. Ostrzegam cię jednak, możesz trafić w mojej historii na bardzo mroczne fragmenty. Z tego co kojarzę, mogłam uchodzić za idealny przykład stereotypowej upiornej arystokratki. Mam nadzieje jednak, że nie wystraszysz się zbytnio. Jak widać, nie jestem już aż tak przerażająca. No, przynajmniej tobie nic nie grozi. Co do twoich warunków.. zgadzam się, są jak najbardziej w porządku. Obawiam się jednak, że muszę cię ostrzec jako, że będziesz częściej tu do nas wpadać. Jest kilka zasad, które musisz przestrzegać. Po pierwsze, nigdy nie zbaczaj z drogi na wrzosowisku. Po drugie, unikaj podróży w nocy, lub kiedy panuje mgła. Po trzecie, nie rozmawiaj z nikim z służby poza kamerdynerem Albertem. Po czwarte, zamknięte pokojo są zamknięte nie bez powodu. Po piąte, nigdy nie idź za niepokojącymi dźwiękami tylko w przeciwną stronę. Po szóste, nie zadawaj pytań w stylu "Dlaczego?". Są napewno jakieś powody istnienia takich zasad, proszę uszanuj je. - Powiedziała z pełną powagą spoglądając na wrzosowisko. Powoli zapadał zmrok. Amnesia uśmiechnięła się niewinnie.
- Aby cie przekonać dlaczego przestrzeganie tych zasad jest konieczne, tej nocy wrócisz do domu tak jak zwykle. Zanim jednak to zrobisz opowiem ci pewną legende. - Uśmiechnęła się ciut niepokojąco po czym przytuliła Prisme od tak.
- Wiele setek lat wcześniej, głową mego rodu był Thomass Baskerville. Niezwykle okrutny człowiek, prawdziwy potwór. Dokonał się tak ochydnych zbrodni, że został przeklęty. Wiecznie ubrany w garnitur i cylinder wędruje nocą po wrzosowisku. Jego cechą charakterystyczną jest to, że nie posiada własnej twarzy. Założoną ma fioletową maske z wyrytym uśmiechem. Nie potrafi mówić. Jedyny odgłos jaki z siebie wydaje to "Dagdagdagdag". Słowo dag stało się jego nazwą. Ochrzściliśmy go jako pan Dag. Z legend wynika, że ten miły jegomość może wyrządzać dwa rodzaje przerażających rzeczy. Albo zjada twoje wnętrzności wciągając je przez twój otwór gębowy znany jako usta, albo zwyczajnie kradnie twoją twarz. Bez możliwości zwrotu. W razie jego spotkania zalecam ucieczkę. - uśmiechnęła się ciepło, a akurat w tym momencie można było dosłyszeć przerażający wrzask dochoący zapewne z wrzosowiska. Amnesia poklepała delikatnie Prisme po głowie i powiedziała.
- Tym się nie przejmuj skarbie, nie ma co zabierać Zoe pracy. A tak w ogóle mam niejasne wrażenie, że nutruje cię jakaś sprawa. Chcesz może o coś zapytać?
Prisma [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 15 Maj 2016, 19:00
Prisma zdziwiła się, że jej przybrana mama, tak łatwo ją przejrzała. Nie było słychać ani zwątpienia w jej głosie, a mimika pozostawała niezmienna. Jednak jak temat został już poruszony, nie miała wyjścia, jak powiedzieć co jej w duszy grało.
- Prisma chciała zapytać o braciszka… Obiecał, że przyjdzie po niej, a minęło już tyle czasu, a go nadal nie ma - tu teatralnie spróbowała okazać swój smutek spuszczając oczy w dół, układając brwi w odpowiedni kształt i zmieniając ton, choć w ostateczności wszyło to bardzo komicznie - nawet nie dawał znaków życia, prawda? Mamusia go zna, więc wie, że tak by nie postąpił, w końcu mieli z Prismą uciec razem z okropnego domu - od jakiegoś czasu dziewczyna określała miejsce swego pochodzenia “okropnym domem” - a co jeśli Feliks zabłądził? Prisma uczyła się o Szkarłatnej Bramie i wie, że ona prowadzi do Świata Nudnych Istot - nie trzeba było się zbyt długo zastanawiać, by dojść do wniosku, że owe przeinaczenie wynika z restrykcyjnej nauki jaką niegdyś otrzymała - i mu się tam stała krzywda? Nudne Istoty nie lubią takich jak my, prawda? Prisma ma tylko nadzieję, że to nie wrzosowisko pochłonęło braciszka, ale o czym Prisma mówi… Braciszek jest tak dzielny i silny, że pokonałby wszystkie potwory spotkane na drodze, a pan Dag na sam jego widok by uciekł! Więc Prisma nie rozumie, dlaczego go jeszcze tu nie ma!
Po całym wywodzie wstała, przytupnęła nóżką, spróbowała przybrać grymas niezadowolenia na twarzy i skrzyżowała ramiona. W ten sposób wyraziła swą złość. Wpadła na pewien pomysł.
- Jeśli mamusia cię wynajęła to i Prisma może - zwróciła się do Lunatyczki - jeśli mój braciszek nie znajdzie się w najbliższym miesiącu, znajdziesz go? Co prawda Prisma nie ma pieniędzy ani książek, jednak może panience Zoe zrobić ze szkiełek cokolwiek sobie wymarzy.
Spojrzała na dziewczynę i spróbowała przyjąć błagalne spojrzenie jak u szczeniaczka czy kociątka.
Godność: Zoe Liari Wiek: 20 lat Rasa: Lunatyczka Lubi: przygody, pojedynki, słodkości Nie lubi: deszczu Wzrost / waga: 170cm/60kg Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka Zawód: poszukiwaczka przygód Pod ręką: Irys, słodkie bułki Broń: miecz - Irys Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2) Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 142
Wysłany: 16 Maj 2016, 16:58
Słowa Amnesii, a konkretnie te o macierzyństwie i starości zaskoczyły odrobinę Zoe. Spodziewała się tego, że głowa rodu nie będzie nastolatką, ale skoro w krainie długowiecznych czy wręcz nieśmiertelnych istot ktoś uważa się za starca, to rzuca nieco perspektywy na jego wiek. Ach, chyba powinnam była jednak być bardziej uprzejma… Lunatyczka zastanowiła się też, czy aby na pewno podjęła właściwą decyzję. W końcu nikt nie wyjawił jej ile zaginionych wspomnień zobligowała się odszukać, a bardziej spodziewała się ze będzie to kilka, może kilkanaście lat - nie kilkaset. A, za późno już, Zoey! Zresztą wcale nie żałowała - na myśl o bibliotece i wszystkich informacjach w niej zawartych nie mogła się doczekać kolejnej wizyty w rezydencji.
Słuchając Amnesii, przytakiwała tylko głową i lekko się uśmiechała. Drzwi których nie można otwierać. Brzmi jak wyzwanie, co, Zoey? Może jeszcze nie dziś, ale kiedyś, przy innej okazji... Właściwie czemu by nie? Odpłynęła na chwilę myślami zastanawiając się nad rodzajem zamków użytych w rezydencji, czy były one chronione dodatkowo magią i ile z nich dałaby radę otworzyć. Z krainy wytrychów i mechanizmów wyrwało ją słowo ,,legenda'’. Ponownie skupiła całą swoją uwagę na arystokratce, notując w pamięci każde słowo. Zoe nie była pewna czy Elizabeth opowiada jej historię o panu Dag tylko po to, by napędzić jej stracha czy może faktycznie martwi się o powrót dziewczyny do domu. Tu jednak lunatyczka zamierzała wyciągnąć swój as z rękawa. Uśmiechnęła się szeroko.
- Ha! Ciekawa historia, to przyznam, ale wydaje mi się że akurat dzisiaj nie będę musiała się obawiać spotkania z żadnym potworem czy podobnym lichem. Na szczęście dane mi było odkryć w sobie moc teleportacji więc na koniec naszego spotkania zamierzam przenieść się do wprost do swojego mieszkania. - mówiła spokojnie, by nie dać po sobie poznać dwóch rzeczy. Po pierwsze, strachu przed teleportacją, której nie opanowała jeszcze do perfekcji i która nie była jej ulubionym środkiem transportu. Po drugie, gęsiej skórki która pokryła jej ręce kiedy tylko usłyszała niepokojący krzyk dochodzący z wrzosowiska. W głowie zaczęły formować jej się obrazy wysysania wnętrzności przez usta ofiary. Uch…
Zoe na chwilę zapomniała o strasznej opowieści, kiedy przemówiła Prisma. Z jednej strony czuła się nieswojo i obco słuchając rozmowy na temat prywatnych spraw Baskerville’ów, ale z drugiej - była ciekawa. Poza tym, im więcej informacji o Amnesii i jej otoczeniu będzie posiadać, tym łatwiej będzie jej odnaleźć zaginione wspomnienia. Zoe żal było szklanej panienki, która najwyraźniej nie znała losów swojego brata i teraz martwiła się o niego. Mało jednak brakowało, a parsknęłaby śmiechem na widok przesadzonej mimiki dziewczyny oraz określenia ,,Świat Nudnych Istot".
Prośba Prismy, a szczególnie jej słodka minka jeszcze bardziej rozczuliły lunatyczkę. Jak mogłaby teraz odmówić? Pochyliła się nieco do przodu, by znaleźć się bliżej tamtej.
- Może zrobimy tak: kiedy odwiedzę was następnym razem opowiesz mi więcej o swoim bracie, a ja postaram się dowiedzieć czy ktoś o nim nie słyszał. Twoje szkiełka są zbyt śliczne, żebym mogła się nie zgodzić. - uśmiechnęła się pogodnie, mając nadzieję że doda to Prismie nieco otuchy. - Zgoda? I już, dwie obietnice jednego dnia. Zoe nie lubiła zobowiązań, ale akurat w tym wypadku nie mogła się oprzeć. Może to przez wino. Ale cóż tam, popytać w kilku miejscach nie powinno być zbyt dużym obciążeniem.
Westchnęła cicho. To był męczący dzień. Z jakiegoś powodu rozmowy i siedzenie w miejscu było dla niej bardziej nużące niż podróżowanie, choćby cały dzień. Powoli robiła się już senna, kiedy w ogóle minęło tyle czasu? A może to jednak przez to wino...Ukradkiem ziewnęła. Potem odchrząknęła.
- Hmm... Rozumiem, że nasze spotkanie powoli dobiega końca? Następne z pewnością będzie dłuższe i owocniejsze, ale myślę że skoro na razie ustaliłyśmy najważniejsze kwestie to... Będę się zbierać. - nie była pewna, czy może ot tak skończyć spotkanie bez wyraźnego pozwolenia upiornej. Nie widziała jednak powodu dla którego miałaby przedłużać swój pobyt. - Zanim ucieknę... Mam kilka sugestii przed kolejnym spotkaniem. - zwróciła się do Amnesii. - Prowadziłaś kiedyś jakiś pamiętnik lub coś podobnego? Masz może album z fotografiami? Albo pudełko w którym chowałaś różne pamiątki? Wszystko to może mi się przydać w szukaniu wspomnień. - podrapała się po bliźnie w zamyśleniu. - To chyba tyle. Resztę mi opowiesz. - wstała z siedzenia. - W takim razie... Dziękuję za zaproszenie. Do zobaczenia! – uśmiechnęła się, kolejny raz tego dnia. Była jednak szczerze wdzięczna – swoją drogą, skąd arystokratka dowiedziała się o Zoe? Będzie musiała się o to spytać, ale już nie dzisiaj, teraz marzyła jej się tylko długa kąpiel i ciepła herbata.
Skinęła jeszcze głową na pożegnanie i wyszła za drzwi. Czekał tam na nią kamerdyner, który odprowadził dziewczynę pod samo wyjście z rezydencji. Pewnie pilnuje, żebym „przypadkiem” nie zabłądziła, pfy. Po odebraniu swoich rzeczy i wymianie ostatnich uprzejmości opuściła budynek i przystanęła na progu. Odetchnęła głęboko rześkim powietrzem, w którym dało się czuć woń malin. Co do samego deszczu to skończył padać niedawno, a czerwone krople wciąż znaczyły główki wrzosów. Jak krew. Wzdrygnęła się. Czas wracać do domu. Przymknęła powieki i skupiła się mocno na miejscu, w którym zamierzała wylądować. Dla postronnego widza jej postać zaczęła jakby migotać, a po kolejnym mrugnięciu zniknęła całkiem.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!