Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Po minach zebranych widziała że jej, cóż, głośne zachowanie, jakoś nie pasuje innym. Nawet jej brat wydawał się lekko poddenerwowany jej entuzjazmem. Ale cóż ona mogła poradzić? Jest osobą gwałtowną, która w radość wpada równie łatwo jak w złość.
Jej rozmyślania przerwał braciszek, który nagle z kieszeni wyciągnął Blaszkę Zmartwienia. Oczywiście, musiał się pochwalić wiedzą o tym magicznym przedmiocie. Ah, takie zboczenie zawodowe. Przecież ona też wiedziała co to. Jest w pewnym sensie jego odpowiednikiem... tylko w wrogiej organizacji. W pewnym sensie wykonywała taką samą robotę. Do tego wychowała się w krainie, wśród naukowców. Mogła czasami wiedzieć coś więcej.
Czasami. O krainie luster zazwyczaj wiedziała troszkę więcej. Ale nie chciała uświadamiać Moriego. Dla niej on był tym idealnym, starszym braciszkiem. Uwielbiała, gdy czasami na jego ustach pojawiał się uśmiech. Nikły, ale szczery.
Tak jak ten, którym ją obdarował po zawieszeniu połówki blaszki na szyi. Odwzajemniła uśmiech, choć w jej wykonaniu wyglądało to bardziej na uśmiechnięcie się bardziej po prostu, i mocno go przytuliła. Biedaczek, teraz będzie musiał znosić jej z skumulowaną tęsknotę w postaci mocnych przytuleń.
Wiedząc jednak, że Mori nie jest zwolennikiem okazywania jakichkolwiek uczuć, przestała go tulić, i w ciszy powróciła do wcześniejszej pozycji.
Nie patrz się na psa.
Nie patrz się mówię.
Po chwili Sonia zobaczyła kolejną dziwną rzecz- na tacach, przed oczami wszystkich lewitowały ciasteczka i kubek z kakao. Na nią, czyli osobę uwielbiającą słodycze, zadziałało to jak magnez. Szybko pochwyciła jedno z wypieków i zabrała się za jedzenie.
W tym samym czasie Mikołaj wyjaśniał cel wyprawy. Znaczy, Sonia wiedziała jaki jest cel, ale zawsze trzeba się przebić przez sprawy organizacyjne.
Troszkę zdziwiona była, gdy zobaczyła ,,Uśmiech sieroty'' czy ,,Marzenie''. Te przedmioty wydawały jej się trudne do zdobycia. Co nie zmienia jednak faktu, że to na nie się czaiła.
Po czym nastąpiła szybka kalkulacja. W parach, samotnie? Niby mówią że w parach, bo niebezpiecznie, i tak dalej, lecz z drugiej strony jak by to miało wyglądać? Mamy pięć osób. Dwie grupy po dwie i trzy osoby, czy trzy grupy po dwie, dwie i jedną? Do tego musieliby się wracać, i jedna drużyna musiałaby ruszyć dodatkowo, albo jedna zostać w drugiej turze.
Przez chwilę zaświtało jej, że mogłaby przecież iść sama. Poradziłaby sobie, w końcu nie może być gorsza od Moriego! Chciała być choć w podobnym stopniu tak dobra jak on, więc mogłaby się nareszcie wykazać! Ale... przecież jej nie puści. Kto by puścił samą czternastolatkę Bóg-wie-gdzie...?
Nagle z zamyślenia wyrwał ją czyiś głos. Do tego poczuła na sobie wzrok wielu osób. Delikatnie odwróciła główkę w stronę dochodzącego dźwięku. Mężczyzna, prawdopodobnie cień, tak na baśniopisarskie oko Sonii, wskazywał na nią i brata. Uznał, że lepiej ich nie rozdzielać. Słodko.
Do tego, cholercia, zajumali jej uśmiech sieroty. Zostaje jej więc marzenie. Bo kto inny się tym zajmie, jak nie dwójka Pisarzy Marzeń? No dobra, nie pełnej krwi, ale jednak?
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 14 Styczeń 2014, 22:00
O dziwo odwzajemnił uścisk, choć tylko tak delikatnie, nie za bardzo, a jednak. Często się zapominał, i nie pamiętał, jaka jego siostra jest inteligentna, więc nie dziwota, że strzelił jej krótki wykład o Blaszce.
Z kolei gdy kubek pojawił się przed jego nosem sięgnął po niego ostrożnie, ze sporą dawką nieufności, upił łyczek, po czym odsunął kubek. Za to pierniczka zignorował całkowicie, nie miał najmniejszej ochoty na jakie kolwiek słodycze.
Z zainteresowaniem wysłuchał też listy przedmiotów, którą należy zdobyć. Niektóre były bardziej realne od innych, jednak od razu domyślił się, że Sonia będzie chciała wybrać się po któryś z bardziej irracjonalnych przedmiotów. Ani przez chwilę nie pomyślał, że mógłby pójść sam, co to, to nie, jak już może, to siostry tak łatwo nie zostawi, szczególnie w tak trudnej wyprawie.
Rudą dziewczynę zignorował, jej gadka wydała się dla niego aż nadto oczywista, za to ten cały... hmmm.... cień, zapewne... wydał się mu wystarczająco irytujący, by go całkowicie i bezpowrotnie zignorować. Jego brzuch tak ładnie dałoby się rozkroić skalpelem... Ech, te marzenia.
Ale nie, żeby go nie słuchał. Dokładnie słyszał słowa, tylko postanowił na nie nie reagować. Nie było najmniejszego sensu. Uśmiech sieroty? Powodzenia, na pewno ci się uda pomyślał sarkastycznie, gdy tylko dotarło do niego, co ten cudak postanowił sobie wybrać. Więc Sonia będzie chciała wziąć marzenie... Fajnie, lokalizacja nieznana. Doprawdy bardzo fajnie.
Popatrzył na siostrę. Byli sobie na tyle bliscy, że powinni zrozumieć się bez słów. Prosto w oczy, takie jak jego, lustrzane odbicie. Chciał z nich wyczytać, czy faktycznie właśnie to będzie chciała zdobyć. A gdy już to odnalazł delikatnie pokiwał głową, jakby zgadzając się na to.
Duma [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Styczeń 2014, 11:32
Duma nigdy nie był zwolennikiem przesadnej kurtuazyjności, co zresztą udowodnił już Iskrze. Ale przebywanie tutaj... Nie czuł się tutaj jak na Biegunie Północnym - gdziekolwiek on by nie był, nigdy nie był dobry z geografii... Czuł się raczej tutaj raczej jak w równoległym świecie, w którym jedyne, co miało rację bytu, to uprzejmości przelewane z jednych ust - należących w zależności od tego, kto mówił, znaczy pani Mikołajowej czy Mikołaja - do ust następnych, które z kolei także raczyły na głos podzielić się kolejną wspaniałą informacją czy nowiną... pewnie dlatego tak usilnie starał się po prostu w ogóle nie odzywać, jakby w obawie, że i jego kopnie ten zaszczyt zarzuceniem jakimś pełnym pogody słowem - dlatego na pytanie Evy zmrużył jedynie oczy, tak, jakby poważnie zastanawiał się nad jakimś wystarczająco uszczypliwym komentarzem, by uderzyło to w jej istotę, po czym... wycofał się i nie powiedział nic. I dobrze, bo to pozwoliło obejrzeć mu przedstawienie, które zaserwował Dracy. Przedstawienie o wiele ciekawsze od wpatrywania się w roześmianych towarzyszów tej wyprawy. Ale bardzo krótkie i przerwane przez Mikołaja. Skrzywił się, po czym... odwrócił się z powrotem do kominka, podejmując ponowną próbę apatycznego wpatrywania się tępo w kominek...
Drgnął gwałtownie, na pewno zresztą szturchając przy tym odruchowo Evę, jakby to ją usiłując ochronić przed atakiem dzikich, lewitujących kubków. Kiedy zorientował się, że to był kolejny przemiły gest domowników, mruknął coś bardzo niepochlebnego na temat gorącej, gorącej czekolady wiszącej w powietrzu - chyba po prostu za dużo czasu spędził na ziemi, by móc zaakceptować taki stan rzeczy. I, oczywiście, zamiast upić łyka ciepłej cieczy, jedynie pojedynkował się na spojrzenie z kubkiem, patrząc na niego z bardzo, bardzo niewyraźną miną, która nie zdradzała przewagi żadnej z emocji. Przynajmniej kiedy Mikołaj znowu zaczął przemawiać, mógł odwrócić spojrzenie od czekolady, a tę możliwość wykorzystał z ochotą. Przebiegł spojrzeniem po liście, już bardziej udobruchany faktem, że dwie z tych rzeczy praktycznie są niemożliwe do zdobycia. Jak zdobyć łzy renifera? Skopać jednego? to chyba nieetyczne. Magia świąt i te sprawy...
Zachowując nieprzenikniony wyraz twarzy, po prostu skinął na zarządzenia Gabe'a i Iskry. Ta-dam. Nawet Duma zaaprobował, macie wolną rękę.
Do czasu.
// po czasie, ale... mam nadzieję, że nikt mnie nie zje >>
Melanie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 26 Styczeń 2014, 11:39
Mikołaj spoglądał na swoich wybrańców, zaciekawiony ich reakcją na przedmioty, które muszą znaleźć. Dla niego nie było problemem zdobyć łzy renifera, a nawet uśmiechu sieroty, jednakże dla nowicjuszy mogło to by nie lada wyzwanie. Święty był jednak pewien, że poradzą sobie z tym i nie będzie większych problemów. Miał jednak nadzieję, że zdążą to zrobić przed Wielkanocą... Uśmiechnął się do nich wszystkich łagodnie.
- No dobrze. Jeżeli macie już grupy, w których będziecie szukać składników, to chodźcie proszę za mną- powiedział Mikołaj.
Święty podniósł swoje cztery litery z fotela i ruszył w bliżej nieokreślonym kierunku, dając w ten sposób znak, że muszą iść za nim. Po chwili doszli do dużych drzwi, które były duże i wykonane z... piernika. Mikołaj uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie. Wrota otworzyły się, a oczom naszych bohaterów ukazała się... fabryka. Fabryka różnych słodkości i tym podobnych rzeczy. Po co tutaj przyszli?
- Okej, moje dzieci! Wszystko co jest w tym pomieszczeniu, jest do waszej dyspozycji. Musicie wziąć coś do jedzenia na drogę, prawda? Wybierzcie co chcecie. Jak nie będzie czegoś, to zawołajcie Finna, on wam pomoże!- powiedział Mikołaj.
Było tutaj wiele różnych rzeczy. Batony, ciastka, pierniki, lizaki, biszkopty, rogale z czekoladą, budyniem, pączki... ale oprócz tego można było znaleźć dość normalne rzeczy jak kanapki z szyną, sałatą (która miała wiele kolorów, nawiasem mówiąc. Na zielonej zaczynając, po róż, a na włoskim espresso kończąc). Do wyboru do koloru!
Godność: Eva M. Markovski Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie. Nie lubi: wina(y) Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy
~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu
~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu Broń: naładowany Walther P99 Moriego Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
Dołączył: 25 Lip 2012 Posty: 406
Wysłany: 26 Styczeń 2014, 16:28
Stricte nie spowodował, że podskoczyła, jednak fakt, że zignorował ją po raz kolejny wymazywał powoli wszelkie jaśniejsze momenty ich krótkiej, a dziwnej znajomości. Mało ją zaczynało obchodzić jak skomplikowaną lub pozującą nań osobą jest jasnowłosy mężczyzna. Swoją drogą, że szczerze nienawidziła lekceważenia swojej - bez względu jak nikłej w samoocenie - osoby, teraz jednak zapalnik powoli wyzwalał inszy czynnik: nie zamierzała być jedyną, która się stara, bez względu jak miałaby wyglądać ich dalsza znajomość. Ostatecznie, to on uciekł z jakichś nieznanych jej, dzikich powodów podczas ich pierwszego i ostatniego spotkania.
Dźgnięcie łokciem między żebra wywołało mimowolny syk zaskoczenia, jednak gdy zauważyła, że winowajcą był biedny, niczemu winny, lewitujący ceramiczny kubek, w oczach Iskierki zapaliły się przewrotne ogniki. Reakcja niecierpliwca spod drzwi wejściowych tylko ten stan podsyciła: nasza Evcia bowiem zaczynała się już nudzić zbyt spokojną atmosferą. Witaj, uroczy choleryku.
Nie miała pojęcia jaki efekt miały wywołać słowa czarnowłosego mężczyzny - ogólnie była pozytywnie zaskoczona wiekiem i Dumy, i G; jej zdaniem po mało bezpiecznej Krainie pałętało się zbyt wielu nastolatków - jednak fakt nieomówienia z nią kwestii potrzeby, lub braku potrzeby, księcia na białym koniu - przez żadnego z mężczyzn - jak i bierna zgoda Dumy wcześniej wspomnianą zawleczkę od iskierkowego bezpiecznika wyciągnęły. Witaj, niestabilności charakteru.
Wstała jak oparzona, na tyle szybko, by tylko nie rozlać napoju, a wcześniej zdążyła jeszcze syknąć do Dumy tak, by tylko on dosłyszał:
- Żadnej z tobą zabawy.
Czy chciała, by zabrzmiało to niemiło? Owszem. Bo bardzo szybko traciła ochotę na spędzenie reszty dnia...
Dnia? Miała nadzieję, że tylko dnia.. Bo kto nakarmi Meleficent?
...w towarzystwie osoby, która denerwowała ją swoimi niewspółmiernymi reakcjami jak nikt inny. Ochotę, która nadeszła wielka falą, gdy tylko zobaczyła go wśród śnieżnych pól.
Z kubkiem w ręku przespacerowała się za kanapę, w stronę ściany, równocześnie zwracając do kruczowłosego z krzywym, prowokującym uśmiechem:
- A nie pomyślałeś, że to ty możesz być dla mnie odpowiednim ochroniarzem?
Nie wdawała się wprawdzie w dyskusję czy potrzebuje obstawy czy nie, ale czyżby właśnie i tak swoim spektaklem bezpowrotnie zniszczyła świąteczną atmosferę? Kij z nią.
Nie baczyła nawet na to, że jej obecne zachowanie mogło się towarzyszom, no, może prócz Dumy, wydawać bezsensowne.
- Mam na imię Eva - powiedziała w przestrzeń, do ogółu, opierając się o ścianę. - Rozumiem, że co do rozporządzeń, milczenie oznacza zgodę? - zwróciła się do bliźniąt, które koniec końców nie odezwały się ani słowem. Być może powinna spróbować złagodzić szorstki ton, nie byli w zasadzie niczemu winni. Jednak i sama dziewczyna dopiero przyzwyczajała się, że irytacja ponownie stanie się jej nieodłączną towarzyszką - za dużo ostatnio się działo, by spokój ducha, który dotąd czuła pozostał niezachwiany.
Odczuć mógł to każdy, kto był dobrym obserwatorem - niby nic nie robiła, jednak w ruchach i gestach pojawiła się jakaś nerwowość, a ona wiedziała, że każde nieodpowiednie słowo może stać się przyczyną wybuchu i nic na to nie poradzi. Zbyt dawno temu był czas, gdy musiała udawać najprostsze reakcje.
Gdy Mikołaj podniósł swojej jestestwo, po prostu poszła za nim.
Jeśli żaden z panów nie zareagował bardziej konkretnie w sprawie podziału, podniosła lekko w trakcie marszu dłoń i poinformowała towarzystwo:
- Jeden renifer jest mój - tym samym oznajmiając, że zamierza szukać któregoś składnika sama. Decyzja spowoduje też inne implikacje: zmusi mężczyzn do podjęcia jakiejś decyzji, jeśli bowiem drugi renifer z pewnością dostanie się rodzeństwu, to pozostały będzie dla jednego z nich. Albo któryś wybierze się na nogach, albo dołączy do niej. ...No chyba, że zabiorą się we dwóch.
Nie jest dziewicą w opresji, czekającą na ocalenie.
Wchodząc do pomieszczenia, które zawierało wszelką żywność jakiej mogli tylko potrzebować, pogratulowała sobie w duchu, że dobrze założyła, iż o jedzenie w domu Mikołaja nie trzeba się martwić i nie tachała ze sobą kanapek. Trochę się skrzywiła na te "jego dzieci", jednak pamiętała jeszcze jak po dłuższej nieobecności tata witał się z nią ciepłym "Cześć, dziecko" i przyjęła, że Mikołaj chce ich po prostu traktować po ojcowsku.
Stając niedaleko za progiem, zaczęła kalkulować co się przyda.
_________________
Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
Na nosie okulary-nerdy od Furli.
Sonia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 1 Luty 2014, 10:05
Mimo, że znali się z bratem od niecałych dwóch lat i mimo wielu przeszkód, byli ze sobą bardziej zżyci niż niejedno rodzeństwo wychowane razem.
Uśmiechnęła się widząc, ze brat zgodził się na poszukiwania marzenia. Wierzyła, że dadzą sobie raty. Jak nie my, to kto?!- pomyślała, a w jej głowie brzmiało to jak entuzjastyczny okrzyk.
Zdawała sobie jednak sprawę, że będzie to trudne, albo niesamowicie łatwe. Miała pewne podejrzenia, dlatego musiała je rozwiać przy najbliższej okazji. Miejsce nieokreślone, więc albo nie wiadomo, gdzie, albo wszędzie. I właśnie to było dla niej ciekawe. Muszę się spytać- pomyślała.
Znów z zamyślenia wyrwał ją głos kobiety. Evy, o ile dobrze usłyszała.
- Miło mi poznać. Ja jestem Sonia- odpowiedziała kobiecie, coby być miłym. Słyszała, i widziała jak każdy jej ruch jest trochę...
Gwałtowny. Narwany? Zdenerwowany? Znerwicowany. Zirytowany. Nami?
To było bardzo możliwe. Sonia miała tendencję do denerwowania swoim zachowaniem. Jezuuu, przepraszam- jęknęła żałośnie w myślach, obwiniając się za zdenerwowanie kobiety, a jej głowa opadła trochę, tak jak to robią smutne dzieci.
Dopiero gdy mikołaj wstał, ona wstała. Tym razem nie będzie ciągnęła brata, dość już go naciągnęła, jeszcze by mu coś z nadgarstkiem zrobiła, czy coś. Wolała nie ryzykować.
Wstała więc i udała się za mikołajem. Miała dziwne wrażenie, że zaprowadzi ich do pokoju z ekwipunkiem. Z siatkami na świetliki, kroplami do oczu dla reniferów...
No, prowiant. Było blisko.
Dla Sonii, czyli jak przypomnę, żarłoka jakich mało, miejsce było rajem. Mogłaby tu przesiedzieć cały dzień, albo i więcej, sprawdzając własnym zmysłem smaku, jak co smakuje.
No i dlaczego sałata jest różowa.
Gie-e-mo- pomyślała, wyobrażając sobie facecików w fartuchach, którzy wstrzykują w sałatę jakieś różowe barwniki.
Nie, żeby Sonię to obchodziło. Chciała zobaczyć czy smak jest inny.
Jednak, zamiast rzucać się na szafki i pakować wszystko do plecaka jak leci (na co miała okropną ochotę) stanęła i rozglądnęła się spokojnie. Ona pewnie nabrałaby słodyczy, a Mori... no na pewno nie różową sałatę, ale coś zdrowszego. Chciała więc by Mori wybrał to co najpotrzebniejsze, a ona po prostu przebiegnie po resztkach i strąci wszystko z szafek do plecaka.
Teraz jednak miała okazję się zapytać.
Póki Mikołaj jeszcze był, trochę niepewnie pociągnęła go za rękaw jego świątecznego sweterka i zapytała. Kto pyta nie błądzi bowiem, a miała dziwne wrażenie, że nie jest jedyną, która nie do końca wie, jak pozdobywać potrzebne rzeczy. Może inni wtedy się przełamią?
- Mikołaju, mam małe pytanko- zaczęła nieśmiało i cichutko- Jak mamy zdobyć te przedmioty? Na przykład Marzenie? Skoro lokalizacja jest nieznana, to czy nie mogę po prostu zmaterializować marzenia któregoś z obecnych? Czy trzeba je jakoś inaczej...?
Cóż, wolała zapytać, by nie nawalić. Gdyby wzięła uśmiech sieroty też by się zapytała, bo przecież nie zdarła by skóry z twarzy dziecka, by potem pokazać mikołajowi, że dziecko na prawdę się uśmiechnęło.
- Nie mógłbyś nam udzielić jakiś małych wskazówek?
Przypominam, kto pyta nie błądzi.
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Luty 2014, 21:41
Jakoś niezbyt go obchodziło, co się działo w pomieszczeniu. Słuchał zaledwie jednym uchem, zastanawiając się, jak u diabła niby mają zdobyć marzenie. No bo jak można je zdobyć? Jest to rzecz niematerialna, o ile w ogóle marzenie można nazwać rzeczą. A może wystarczyłoby proste użycie mocy? Albo choć skonstruowanie... nie, skonstruowanie odpada, nie miał tu potrzebnych przyrządów, a do powrotu do świata ludzi niezbyt mu się śpieszyło. Szczególnie, gdy już mógł zobaczyć się z siostrą. Oczywiste było, że w takim wypadku musiałby ją zabrać ze sobą, a w organizacji nikt nie wie, że ma siostrę... bliźniaczkę... pisarkę marzeń...
Nawet nie zauważył, kiedy Mikołaj wstał. Dopiero gdy poczuł, że nie ma koło niego siostry, która przed dosłownie sekundą jeszcze tam była sam się podniósł i powędrował za nią. Niedawno ochrzczony Brutus poderwał się jednak wcześniej i w tej chwili bardzo radośnie (przytłaczająco radośnie i jakimś cudem nawet radośniej od Soni) wędrował za Mikołajem, przed Mikołajem i koło Mikołaja, czasami wyglądało to, jakby robił te czynności na raz.
I wtedy weszli do pomieszczenia. Mori mógłby się spodziewać wszystkiego. Ale różowa sałata? Dobrze, że w pobliżu nie zauważył równie różowego ogórka, czy fioletowej marchewki. Punkt dla genderystek... znaczy nie, nie punkt. Punkt by był gdyby takowe przedmioty tam się znalazły.
...i po co on o tym w ogóle myślał? Czyli jednak genderystyki vs. święty Mikołaj jeden zero i nikt pewnie tego nie zauważył.
Mniejsza, to nie jest ważne. By zająć myśli czymś sensownym zaczął planować, co zabrać, co się przyda i co będzie najlepszym rozwiązaniem. Kilka kanapek, batoniki energetyczne by były dobre. Wiadomo, Sonia będzie chciała zabrać same słodycze, więc będzie musiał jej wcisnąć na siłę trochę kanapek. Albo dodać do słodyczy batoników energetycznych, dla niej na jedno wyjdzie.
Jednakże jego mała siostrzyczka okazała się być postacią niezwykle odważną. Gdy zaczęła pytać się Mikołaja, jak mają zdobyć owe przedmioty Mori przysunął się troszkę bliżej jej, by przypadkiem żadne słowo mu nie umknęło. Ach, czyli myślała tak jak on. Ale czemu się dziwić? Magia bliźniąt. Był bardzo ciekawy odpowiedzi świętego, jednak zachował kamienną twarz. Ale to też nie nowość, więc zaczekajmy, by dowiedzieć się, czy reakcja na słowa starszego pana będzie nowością. Pewnie nie, ale nadzieje zawsze można mieć.
Maggie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 25 Kwiecień 2014, 14:12
Mikołaj patrzył na grupkę młodych ludzi, którzy zapragnęli mu pomóc. Bardzo się cieszył z takiego obrotu spraw. Bóle w plecach sprawiały, że nie był w stanie pójść po te wszystkie składniki, biedaczek. Jednakże miał swoich wiernych pomocników. Staruszek już miał zamiar się odezwać, kiedy nagle wbiegł jakiś... skrzat? Miał na sobie zielony kubraczek i wyglądał stricte jak z bajek dla dzieci. Miał miedziane włosy. Skrzacik wymachiwał swoimi małymi rączkami, mówiąc:
- Mikołaju, ważna sprawa! Pan G. i pan Duma są szukani przez jakiegoś mężczyznę. Mówi, że to bardzo pilne i nie może czekać. I że koniecznie musi ich ze sobą zabrać!- skrzeczał skrzat na cały głos.
- Florianie, uspokój się- upomniał go Mikołaj.- Ja panów na siłę zmuszać nie będę. Jeżeli to pilne, to proszę iść. Poradzą sobie jakoś w trójkę, prawda?- Uśmiechnął się mężczyzna.
Duma wraz z Pan Dracym zostali odprowadzeni do drzwi, a tam zabrani przez tajemniczego mężczyznę, woo~. Ciekawe kim był? Cóż, teraz to ważne nie było. Zostały trzy osoby, akurat tyle, ile mógł dać im reniferów.
Mikołaj spojrzał na Sonie. Zadała bardzo dobre pytanie. Hym... jak zdobyć marzenie? Za każdym razem inaczej to szło, dlatego też sam nie wiedział, jak to powinna zrobić. Ale oczywiście nie powie jej tego. Nie chciał, by ta się zawiodła na nim czy coś...
- Widzisz, Soniu, każda osoba musi znaleźć swój sposób. Może to być rozmowa z daną osobą, która się zwierzy wam, a może coś innego. Jak spotkasz osobę, o którą ci chodzi, będziesz wiedziała co zrobić. Gwarantuje ci to- powiedział Mikołaj i uśmiechnął się.
Kiedy wszyscy już zaopatrzyli się w to, co chcieli poszli dalej, a mianowicie do stajni, gdzie stały już przyszykowane im renifery. Były naprawdę ładne, urocze i w ogóle... tylko ich "obsługa" wcale do łatwych nie należała, dlatego też Mikołaj odchrząknął i powiedział:
- Okej. Od razu mówię, to nie są zwykłe renifery. Potrafią latać. I zazwyczaj tak nimi się poruszam, ale jak się boicie, to możecie chodzić. W sumie obsługa jak z końmi, wio, prr i te sprawy. Jak chcecie, by poleciał, to musicie zajodłować, hehe, żartowałem. Po prostu powiedźcie, że chcecie lecieć. Sterowania się nauczycie w trakcie. Tak więc... POWODZENIA! - Uśmiechnął się Mikołaj.
Nagle nasza trójka miała na sobie swoje rzeczy, byli gotowi do drogi. Pięknie! Teraz cóż... każdy niech idzie szukać składników.
INFO DODATKOWE:
Duma i Pan Dracy wypadają. Tempo przyśpieszone x 2, żeby się wyrobić do przyszłych świąt.
Godność: Eva M. Markovski Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie. Nie lubi: wina(y) Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy
~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu
~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu Broń: naładowany Walther P99 Moriego Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
Dołączył: 25 Lip 2012 Posty: 406
Wysłany: 2 Maj 2014, 14:47
- Hej - zwróciła na siebie uwagę bliźniąt - skoro oni - była wstrząśnięta jak łatwo nazwała ich tak bezosobowo oraz jak prosto potrafiła wyrzucić Dumę z serca - odpadli, to jak się dzielimy pozostałymi "składnikami"? Jedno dla mnie i jedno dla waszej dwójki?
Podeszła do półek i zaczęła metodycznie gromadzić warzywa, których później użyła do zrobienia góry kanapek. Poszło jej sprawnie i z pewnością zgodnie z zaleceniami żywieniowymi któregokolwiek dietetyka - z powodu takiego a nie innego trybu życia głównie kanapki jadła przez ostatnie dwa lata.
- Powiedz mi swoje imię - zwróciła się w trakcie bezpośrednio do chłopca, gdyż dwie poprzednie, subtelne próby zawiodły - żebym nie wołała za tobą "ejty" i zróbmy podział, a potem pójdziesz w swoją stronę i już ci nie będę zawracać głowy - rzuciła z drwiną dźwięcząca w każdej zgłosce. Gdyby miała się przejmować nastoletnią burzą hormonalną, nie wytrzymałaby dnia w towarzystwie Joanne, o miłym koleżeństwie studenckim, rodem z gimnazjum, nie wspominając.
- Dla was Marzenie, tak? Więc ja wezmę Świetliki i Łzy Renifera, OK? - Wybór został podyktowany logiką, co zaraz wyłuszczyła, choć bardziej w stronę Sonii, niż jej nachmurzonego bliźniaka: - Jestem tylko Człowiekiem, więc nie będę miała większej możliwości bronić się na przykład w towarzystwie niedźwiedzi. - Gdy dziewczynka wspomniała o materializacji zadania, Marzenia, Evie przyszło na myśl, że prawdopodobnie jest Bajkopisarką. Że chłopiec Człowiekiem już nie jest, było pewne patrząc na jego skrzydła. Zabawki zwisające na nierównych sznureczkach wyglądały co najmniej… smutno. Podobny los w zasadzie groził i Iskrze, więc bardzo chętnie wypytałaby o szczegóły - jak dotąd lepiej poznała tylko jednego Opętańca, a jego wspomnienia za dobre nie były - no, ale do chłopaczyny to pewnie bez kija nie podchodź.
Zupełnie ignorowała fakt, że wcześniejszą odzywką na pewno już zupełnie sobie u niego nagrabiła.
- Dobrze? Nie będzie z tym podziałem problemu?
Niech żyje zmienność charakteru choleryka.
Nagle uświadomiła sobie jeszcze jedną, naprawdę istotną rzecz:
- Mikołaju, jakaś mapa? Czy może renifery będą znały drogę do miejsc gdzie musimy dotrzeć?
Idąc później do stajni zastanawiała się czy faktycznie będą wiedzieć czego szukać lub co robić, gdy już to poszukiwane odnajdą… Prócz prowiantu wzięła wprawdzie większy wek na Świetliki i korkowaną buteleczkę na Łzy, jednak kto jej poświadczy, że to czego się spodziewają jest naprawdę tym co znajdą, a jeszcze bardziej - tym czego potrzebują?
Kurna, no zupełnie jak z tą głupią miłością, stwierdziła gdzieś głęboko, głęboko w myślach, usiłując wyrzucić z nich jednego dupka, co pojedynkował się na spojrzenia z kubkiem czekolady.
Całe szczęście, że renifery zupełnie ją zauroczyły, przeganiając wszelkie mary. Jeździła swojego czasu konno, jednak coś jej złośliwie podpowiadało, że to i tak za bardzo nie pomoże..
Podeszła do jednego, tego z brzegu, i na próbę, usiłując nie pokazywać lekkiej obawy, wyciągnęła ku niemu dłoń. Każde zwierzę ma lepszy zmysł węchu niż człowiek i każdemu trzeba dać się poznać, nie tylko psu.
Psu! Właśnie, co chłopak zrobi ze swoją bestią?
Jeśli coś z tymi skrzydłami jest inaczej niż myślałam, napisałam, daj znać i poprawię (:
_________________
Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
Na nosie okulary-nerdy od Furli.
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 19 Maj 2014, 14:55
Hmm... Czyli z planu, który jednocześnie zrodził się w głowach bliźniaków zdecydowanie nici, a szkoda, bo od razu mogłoby im pójść szybciej. Nie, żeby miał coś przeciwko wyprawie, a już na pewno nie przeciwko wyprawie, na której może zebrać tyle ciekawych i przydatnych informacji, ale po prostu ciekawość i nadzieja zdążyły wykiełkować w jego głowie. Cóż, często bywa, że nadzieje szybko się rozwiewają, nic strasznego.
Odnośnie ubytku tej dwójki... Więcej do badania, hura. Znaczy ponure hura, bo Mori zdecydowanie nie wydałby takiego okrzyku. Sonia może, ale nie Mori. Jednak fakt, że będzie miał więcej do sprawdzenia, i zdobędzie większą wiedzę o Krainie Luster... Och, mód dla jego umysłu, informacje które zawsze są przydatne, szczególnie w jego branży, to coś wspaniałego. Szkoda tylko, że nie został wcześniej poinformowany o fakcie takiej wyprawy bo lepiej by się do niej przygotował.
A później odezwała się ta ruda... Irytująca istota, na szczęście nie bardziej niż większość innych. Jednak niestety w tym wypadku istotna i potrzebna żywa. Ale miło by było ją pokroić i sprawdzić jakiej jest rasy, w końcu to jego praca, a jeszcze sprawia mu przyjemność... Może jest lunatyczką? Bo raczej nie szklanym człowiekiem, i kapelusznikiem też nie, bo ci się nie rozstają ze swoimi kapeluszami. Tak, lunatyczka jest zdecydowanie najbardziej prawdopodobna.
Zerknął na siostrę, by sprawdzić, czy coś powie, na temat propozycji dziewczyny, ale był pewien, że się zgodzi, dlatego zdążył pokiwać głową, zanim jeszcze Sonia się odezwała. Taki podział mu odpowiadał.
A później rzucił tej całej Evie spojrzenie pod tytułem "nie bądź taka pewna siebie, skarbie" którym pewnie mógłby przepalić niczym kwasem, kilka milimetrów, lub nawet centymetrów najlepszej stali.
- Mori - odparł tylko, zdecydowanie naciskając na litery, których w języku angielskim tak bardzo mu brakowało. Brakowało mu też rozkładanego podręcznego stołu do przeprowadzania sekcji zwłok, oraz możliwości przekształcenia jej w obiekt badań bez konsekwencji ze strony Mikołaja, który na pewno by się pogniewał, że "niechcący" uśmiercił osobę, która była skora mu pomóc.
Swoją drogą - ciekawe jakiej rasy jest Mikołaj, no nie?
...że ona jest niby tylko człowiekiem? Śmiech na sali, proszę państwa. Jakoś nie chciało się Moriemu wierzyć, że na taką misję został sprowadzony "tylko człowiek". A to skutkowało wnioskiem, że na pewno nie jest kimś aż tak zwyczajnym. Trzeba by to jakoś wybadać, tylko jak? Raczej wątpliwe, by mógł ją wypytać, przecież to nierealne... Bardziej prawdopodobne, że jego siostra szybko wyciągnęłaby z niej informacje, jednak prawdopodobnie nie będzie do tego okazji z przyczyn wiadomych. Szkoda. Ale coś się wykombinuje, nie ma najmniejszego kłopotu.
Znów posłał dziewczynie krzywe spojrzenie, tym razem bardziej krytyczne, niż wcześniej, jednak też pokiwał głową. Niech jej tam będzie, on nie ma żadnych przeciwwskazań, by dobyć ten przedmiot więcej. Z resztą na pewno na współ z Sonią sobie poradzą.
Hmmm... Dziewczyna jednak popisała się inteligencją i przewidywalnością. Mapy na pewno im się przydadzą, ale zapewne Mikołaj powie coś w stylu, że na pewno im się uda od tak, bo przecież jemu też... Zupełne jak z tym marzeniem. Może być kłopot, ale miejmy nadzieję, że renifery okażą się trochę bardziej ogarnięte, niż pan w kalesonach...
Jednak co on zrobi z świeżo nazwanym Brutusem? Przecież chyba nie wsadzi go na renifery, które ponoć umieją latać... Uh, będzie ciężko, ale istnieje nadzieja, że po zmaterializowaniu jakiegoś przedmiotu, który można by rozciągnąć pomiędzy dwoma reniferami uda im się go przewieźć... Hmmm.... Coś się wymyśli.
Sonia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Maj 2014, 17:12
// Długość waszych postów i brak weny mnie dobiły, ale teraz powracam w blasku swej (złej) chwały! //
Cóż- pomyślała, zawiedziona lekko odpowiedzią Mikołaja. Będę musiała sobie poradzić sama. I podeszła bliżej brata i Evy. Jakoś nie przejęła się tym, że tamci zostali zabrani. Wiedziała, że sobie poradzą.
Spojrzała to na brata, to na dziewczynę. Potem znów na brata i na dziewczynę. Cóż, chyba nie przepadają za sobą.
Osobiście nie rozumiała, dlaczego wszyscy byli oschli dla jej wspaniałego braciszka. Przecież był, może lekko ponurym, ale inteligentnym młodzieńcem, z którym, jeśli by ktoś postarał się, mógłby prowadzić naprawdę ciekawe rozmowy.
Dziewczę nienawidziło oceniania po pozorach. Weźmy pod lupę naszą trójkę.
Mori Axelsson. W języku słowackim ,,Morza'', w albańskim ,,Gospodarz'', co w sumie nie byłoby takim złym znaczeniem, ale o wiele bardziej pasuje pochodzenie z języka hiszpańskiego ,,Umarłem''. W niektórych językach nawet dosadniej- śmierć. Cóż, ,,Śmierć Syn Axela'' może nie brzmi tak dobrze, ale na pewno pasuje. Bo Mori jest na pewno martwy uczuciowo. No i sumiennie, tego nie można mu zaprzeczyć. Jednak Sonia wie, że Mori ma też tą przyjemną stronę, którą pokazuje tylko wybranym. Czyli jak na razie tylko jej zapewne.
Druga osoba, niejaka Eva. Eva... - zastanowiła się dziewczyna, wertując w głowie wszystkie języki jakie zna, by odnaleźć jego znaczenie. Niby po hiszpańsku oznacza ,,Wigilię'' ale jest z nim związana długa historia od Adama i Ewy. Wtedy imię pochodzi z języka hebrajskiego. Co znaczyło- Sonia nie jest aż takim bossem, nie wie wszystkiego.
Dziewczę wydaje się... cóż, jest ruda, my wiemy co się z rudymi kojarzy. I w stosunku do brata Sonia ma podobne wrażenie. Jest to dziewczę. . . wahające się. Raz jest taka, raz taka. Jak Mori jest statyczny, tak dziewczyna wydaje się być raz chamską, raz milutką, raz chętnie niosącą pomoc, raz tak złą, że bez kija nie podchodź.
Ile w tym racji? Sonia nie wiedziała. Sama przecież nienawidziła oceny po pozorach.
A co z Sonią? Co z tą ,,wiecznie uśmiechniętą, trochę przygłupią, młodszą siostrzyczką?''
Nawet ona nie wiedziała. Mało kto wiedział. Wydawała się uroczą, małą dziewczynką, niewinną i słodką.
Zacznijmy od imienia. Sonia to ,,zdałniona wersja Sofii'' jak to o swoim imieniu mówiła, i miała rację. To zła wersja zapisu ,,Sofii'' , a imię to oznacza ,,Mądrość''. Co Moriemu chyba nie wystarcza. Jej, a raczej ich rodowe nazwisko natomiast brzmi ,,Donner de l espoir''. Czyste, francuskie nazwisko znaczące ,,Niosąca nadzieję''. Mądrość Niosąca Nadzieję naprawdę ładnie brzmi. Ale jakby przyjąć że Mori przyzna się do pochodzenia, wtedy to znaczy ,,Śmierć Niosąca Nadzieję'' Jest moc- pomyślała, gdy powtórzyła już całe miano kilka razy w myślach.
O ile w oczach Moriego widać co chwilkę rządzę krwi (dziewczynka była w stanie określić po spojrzeniu, kiedy brat ma dzikie fantazje ze skalpelem i rozmówcą w roli głównej), tak dziewczę jest pewne, że u niej nigdy nie widać, kiedy jest poważna. A tym bardziej kiedy smutna czy, Mon Dieu, zła.
Ciekawe jakby zareagował brat, gdyby widział mnie przy robocie- pomyślała dziewczyna, nie mając wcale na myśli zbierania roślinek.
- Dla was Marzenie, tak? Więc ja wezmę Świetliki i Łzy Renifera, OK? - Jestem tylko Człowiekiem, więc nie będę miała większej możliwości bronić się na przykład w towarzystwie niedźwiedzi.- obiło się w końcu o jej uszy. No tak, zupełnie się zapomniała. Pewnie musiała wyglądać komicznie, stojąc z taką nieogarniętą miną na środku pomieszczenia. Szybko odgoniła od siebie wewnętrzny monolog, by przetrawić informacje.
Dziewczę chciało Świetliki i Łzy. Jednocześnie zdradzając informację, jakiej jest rasy. Sonia zbadała ją wtedy czujnym wzrokiem. Nie wyglądała, rzeczywiście, jakby była z którejś z magicznych ras.
- Cóż, skoro jesteś TYLKO człowiekiem, może pójdziemy razem? Wtedy nie zginiesz. - powiedziała słodko i radośnie, typowo dla siebie, mocno akcentując ,,Tylko''.
No proszę, trudno jest wymagać od dziewczyny która została wychowana w nienawiści do ludzi. I mimo poznania i szczerego kochania swojego brata (który wcale całkowicie człowiekiem nie był) i mimo bycia naprawdę tolerancyjną, to nadal uważała rasę ludzką za trochę... trochę bardziej niż trochę słabszą.
Ale czy Eva rozpozna ten drobny rasizm po akcencie?
Spojrzała na brata, chcąc wybadać czy też się z nią zgadza. Z jednej strony chyba się nie trawili. Ale z drugiej to jedna z nich, chyba?
Pomyśl- więcej rzeczy do badania- pomyślała, mając nadzieję że brat pomyśli o tym.
W końcu ruszyli do stajni. No wyglądało i pachniało jak stajnia, tu trzeba się było zgodzić. Ale i tak jedyne co ją zainteresowało to te wspaniałe reniferki.
Nie czekając na nic- czy na pozwolenie brata czy na Mikołaja, po prostu jakby nigdy nic podeszła i uwiesiła się szyi jednego z nich. Tak, jakby jej się należało. I tak tuliła sobie, co chwilę rzucając do zwierzaka coś w stylu ,,Umiesz mówić?'' ,,Jak się nazywasz?'', ,,Jesteś taki puszysty!''
I pewnie tuliłaby dalej, zapewne, gdyby nie Brutus. Ten bowiem czuł się mocno ignorowany i postanowił połasić się trochę do Sonii, by i on dostał trochę pieszczot. Oczywiście od razu rozpoznając intencje pieseła, chwyciła go mocno i zaczęła tulić, głaskać i wszystko, co zrobi się z psami, gdy się z nimi bawi.
Co z misją? Mikołajem? Brat się tym zajmie. W końcu jest mądrzejszy.
Maggie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 27 Czerwiec 2014, 21:06
Wszyscy byli gotowi do drogi... i dobrze, bo ile można ciągnąć świąteczny event, gdy za oknem świeci słońce i trzeba wyciągnąć strój kąpielowy, a nie strój Mikołaja. Tyle dobrze, że w Krainie Luster z pogodą bywa różnie.
- Renifery znają drogę... spokojnie, wszystko przemyślane. Żadna mapa nie jest wam potrzebna! - powiedział Mikołaj, szeroko się uśmiechając. - Ja tymczasem muszę znikać... za niedługo przychodzi Babajaga, żeby mi zrobić masaż... cholerne korzonki. No to do zobaczenia!
Mikołaj nagle... zniknął. Dosłownie rozmył się w powietrzu, jakby był tylko iluzją albo bańką mydlaną. Tyle tandetnej magii w jednym miejscu jeszcze chyba nikt nie widział.
Renifery powoli robiły się niespokojne, co można było łatwo zauważyć. Kopały w ziemię, wierciły się jakby miały owsiki... chyba chciały już wyruszać, ale nasi bohaterowie najwyżej nadal nie potrafili się podzielić. Ten, do którego podeszła Iskra się trochę uspokoił, gdy dała się powąchać. Zwierzę uczyniło to i wydało z siebie dźwięk aprobaty. Chyba ją polubił. Mimo tego wypadałoby jak najszybciej podjąć decyzję, o tym co będzie dalej.
Godność: Eva M. Markovski Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie. Nie lubi: wina(y) Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy
~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu
~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu Broń: naładowany Walther P99 Moriego Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
Dołączył: 25 Lip 2012 Posty: 406
Wysłany: 28 Czerwiec 2014, 12:49
Gdy zwierzę nie zareagowało gwałtownie, Eva odważyła się podejść bliżej, przesunąć dłoń sprzed chrapów renifera na jego pokryte miękkim futrem czoło, zabawne uszy, grzbiet. Tęskniła za zwierzętami, które zostawiła w domu. W sadybie, we Francji. Posiadłość nadal była jej domem rodzinnym, mimo że wszystko co ją tam trzymało to tata, z którym nie rozmawiała od poprzednich urodzin. Spojrzała w niebo, myśląc, że bardziej jest potrzebna tutaj, w Anglii.
- Nie zamierzam zginąć - odparła pogodnie, odwracając głowę ku Sonii, z ręką nadal w futrze renifera. - Dlatego poprosiłam o łatwiejsze zadania. - Żartobliwe mrugnięcie.
Dla osoby, która żyje, bo potrafiła utkać świat wokół siebie z pozorów, wychwycenie mniej lub bardziej udolnej aluzji jest chlebem powszednim. Ale to nie oznacza, że muszą wiedzieć, że wie, iż coś jest nie tak. - Jeśli się nie rozdzielimy, zadania będą wykonywane dwa razy wolniej. No i chyba niekoniecznie dogadujemy się, ja i twój brat - powiedziała przepraszająco. - Pójdzie nam szybciej i sprawniej przy takim podziale jaki jest. - Zerknięcie w kierunku chłopaka. Opętaniec. Na oko młodszy nawet od Joanne. Tak samo jego siostra. Siostra bliźniaczka. Z informacji dostarczonych jej na samym początku, jeszcze przed wejściem do Krainy Luster, wynikało, iż ryzyko Anielskiej Klątwy ciąży jedynie na Ludziach. Podjęła to ryzyko. Ale to również oznaczało, że dzieci mają jakieś "ludzkie" powiązania rodzinne. W głosie dziewczynki powinna dźwięczeć ironia, nie kpina. - Jeśli wy dacie radę, to ja na pewno też - uśmiechnęła się, a potem włożyła nogę w strzemię i już dosiadała renifera. No przecież Mikołaj nie kazałby im jeździć na oklep, prawda? Prawda?
- No, skarbie, w górę? - mruknęła pytająco do renifera.
Czasem zastanawiało ją, czy fakt, ze zwierzęta ją lubią to taki powód do radości. Znaczy, pewnie, gdy wyniosły kocur tylko tobie z całej rodziny wskakuje na kolana czujesz się naprawdę wyjątkowa, jednak fakt, że włóczyły się za nią bezpańskie psy, a sama przesiadywała z ogrodnikiem w krzakach, obserwując wykluwające się ptaki doprowadzał jej matkę do białej gorączki. Nie była w domu od trzech lat. Maman chyba powinna być zadowolona, nie?
Meritum sprawy było jednak takie, że renifer słysząc miękki głos Evy wystrzelił natychmiast bez ostrzeżenia do przodu, a potem - na litość! - w górę. Niemal nie zdążyła chwycić lejców czy poprawić spoczywającego na ramionach plecaka, a dodatkowo prawie wybiła sobie oko o poroże. Dobrze, że okrycia odzyskali przed wejściem do stajni.
A potem już tylko szybowali.
Nigdy by się do tego nie przyznała, ale gdy gdzieś trafiała/dostawała tragikomiczne pytanie: gdybyś mogła, jaką magiczną moc byś wybrała? w myślach romantycznie odpowiadała, że latanie.
Na pewno nie były to własne skrzydła, jednak fakt, że przebywała w powietrzu, przebywała i czuła we włosach pęd powietrza, łzy zbierające się w kącikach oczu z powodu mroźnych uderzeń wiatru, zimno każdego wdechu, zapierające dech w piersiach... było zdarzeniem absolutnie cudownym. W zasadzie nie miałaby nic przeciwko własnemu latającemu reniferowi.
Pociągnęła za lejce i obniżyła lot, tak, by nawiązać kontakt wzrokowy z bliźniętami.
- Trochę ściągają na lewo - ostrzegła z szerokim uśmiechem. - Powodzenia i do zobaczenia! - krzyknęła, a jej oddech na powietrzu niemal zmieniał się w sople lodu.
I już się oddalała, już była jedynie zmniejszającym się punktem na niebie.
_________________
Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
Na nosie okulary-nerdy od Furli.
Sonia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 1 Lipiec 2014, 20:57
Na słowa Iskry odpowiedziała dość prosto i chyba może nawet oschle, w końcu to do Sonii nie podobne. A to co zrobiła to wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Pani strata.
Oczywiście, przecież to nie byłaby Sonia, gdyby nie uśmiechnęła się przy tym uroczo. Co dziwne, nie był to uśmiech wymuszony, ale o dziwo szczery i niewinny, choć chyba nie powinno chyba, mając na uwadze to co powiedziała wcześniej.
Ale kto ją tam wie, nie była człowiekiem, nie była nawet normalna.
- Niech jednak pani uważa. To nie jest pański świat. Tutaj nawet najmniej niebezpieczne zadanie może zabić, jeśli nie jest się... odpowiednio przygotowanym.
Chyba chciała powiedzieć coś innego. Chyba. Ale ostatecznie wyszło jak wszyło, i nawet sens ten sam. Odwróciła się więc i spojrzała na brata
- Gotowy? - uśmiechnęła się i spostrzegła, że jej rękawiczki i czapka zdążyły ,,wyparować'' - Mori! Ile razy mówiłam ci, że powinieneś się lepiej ubierać?! Przeziębisz się! Będziesz miał katar i gorączkę! I co wtedy! No? Usiedzisz tydzień lub dwa pod kołdrą? Chyba nie- aż się zapowietrzyła dziewczynka. Bratem przejmowała się chyba bardziej niż sobą. Ale on był człowiekiem, nie do końca, ale był, a ona wyznaczyła sobie cel, że będzie się nim opiekować, ale tak by to on czuł się tym ważnym, tym mądrym, tym lepszym i starszym. Choć to ostatnie nie było potwierdzone.
Następnie spojrzała na pieska. No tak, Brutus. I co z tobą, psino? Przyklękła przy tej skaczącej kulce kolorów, pogłaskała go i powiedziała
- A ciebie to ja wezmę na kolana!
I uradowana podeszła do swojego renifera. Skinęła jeszcze iskrze głową, krzycząc za nią
- Powodzenia~!
i spojrzała wyczekująco na Moriego. Chyba pasowałoby się już zbierać.
Mori [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 1 Lipiec 2014, 23:08
Odmówiła. Jak dobrze. Nie będzie musiał się użerać z jakąś idiotką, skłonną dołączyć do osób, które widziała pierwszy raz w życiu. Same plusy dzisiaj. Poza faktem, że owo dziś jest jednym wielkim minusem. A Mikołaj jest dziwny i właściwie to z jakiego powodu Mori zdecydował się wyjść z domu? Już nie pamięta.
Wypowiedź skierowaną do kobiety podkreślił mocnym spojrzeniem, a tyradę siostry przetrwał niewzruszenie. W końcu mogło go spotkać coś znacznie gorszego, niż troska.
- Poradzę sobie, nie przejmuj się tak - odparł, po czym, by siostra się nie czepiała sprawił sobie takie same rękawiczki i czapkę, jakie miał jeszcze przed chwilą, cóż, choć na chwilę to powinno zadziałać. Niewygodne i upierdliwe, ale mniej, niż narzekania zamartwiającej się siostry.
A później... Taa, jego siostra jest bardzo, bardzo bezpośrednią istotą. Na kolana? Nowo nazwanego Brutusa, wielkiego pseudopsa? No spoko, czemu nie. Mori znacząco wzruszył ramionami, stwierdzając, że skoro chce to może.
Pomógł wejść siostrze na renifera, tak z zasady, a później pomógł jej wsadzić na niego Brutusa. Psiak był ciekawski, ale gdy już znalazł się na górze wydawał się być też troszkę nerwowy. Jednak sama obecność Soni działała na niego uspokajająco, a dodatkowe dwa, czy trzy miźnięcia od Moriego zadziałały cuda. Ba, to wyglądało tak, jakby chłopak zaczynał lubić to stworzenie. Dziwy nad dziwami.
Później sam wsiadł na renifera, dał znak siostrze i ruszyli w kierunku, który określiły renifery.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!