• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Kal’Amanhar » Pościg!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Lipiec 2015, 21:44   

    Czas na odpisywanie macie do 10 lipca włącznie.


    Samael
    Samael skończył z lekkimi poparzonymi drugiego stopnia u trzech palców lewej ręki, a zastosowanie jednego z owoców zdecydowanie uśmierzyło ból w łapie Lodowatej. Cyrkowiec odczuwał słabszy ból niż powinien, dlatego też łatwo było mu o nieuwagę i zaniedbanie ran.
    Po składowisku owoców przyszedł czas zmierzyć się z... łąką. I szałasem na nim postawionym. Przed nim widniała tabliczka domowej roboty, przybita gwoździem do kija wbitego w ziemię o jakże dziwnej treści: Nie wychodzić.
    Jeśli Samael wejdzie do środka, zastanie pusty szałas. Ale jeśli wyjdzie do niego, spotka się z zagospodarowanym w tubylczy, dziki sposób wnętrzem: parę miękkich owoców w kształcie miniaturowych arbuzów o czerwonej skórze; brązowym futrem dużego zwierzęcia, będącego łożem i kilka strzał oraz kilkanaście naostrzonych grotów, przeznaczonych do ich produkcji. Przy owocach znajdzie także dwa fragmenty zapisanej w niezrozumiały sposób kartki, niepasujące do siebie.


    Svart
    Kopytny nie był zadowolony z obranej drogi - strumień nie płynął po miękkiej trawie, a drążył dno w skale, w piasku i nie raz, nie dwa, zataczał skomplikowane kształty. Koński upór pojawił się ze dwa razy, przy czym za drugim razem zmuszenie go do ruszenia sprawiło, że gałązka idealnie trąciła jeźdźca w głowę tak, że temu groził upadek.
    Czy spadłeś z byka?

    Dalej, bestie przyszło ci pod stromą górę zaganiać. Miała ona przekonanie o tym, że nie da rady tam wejść, choć woda pokazywała, że można. Zmuszona do ruchu, poczuła jak grawitacja ciągnie ją wraz z wodą w górę. Drażniące Equesa uczucie wydobywało się jękiem z pyska. Użycie parasolki sprzyjało w utrzymywaniu równowagi przez waszą dwójkę. Kopytny dostał przyśpieszenia wraz z wejściem na stromą pętle, czemu był zdecydowanie przeciwny, ale nie potrafił tego powstrzymać. Galopem wbiegł w tunel, nurkując kopytami w wodzie, która pozwoliła wytracić całą prędkość. Woda sunęła powoli, a Eques mógł wykazać się w umiejętnościach pływackich. Istniało tutaj źródło światła w postaci jasnych punkcików na tafli wody się unoszących. Svart miał nad głową troszkę miejsca, choć momentami nierówność sufitu dawała się we znaki. A raczej we włosy i w głowę.
    Parasolniku, jeśli uważnie się rozglądałeś, ujrzałeś gnijące ciało, siedzące przy ściance, od pasa ukazujące się ponad wodą. Denat posiadał na sobie słomiany płaszcz i łuk.


    Kejko
    Otwarcie drzwi sprawiło, że zostaliście wciągnięci do ich wnętrza, ciemnego i mokrego. Ostatnie, niepełne hausty powietrza musiały wam wystarczyć i w tym momencie mogłaś pożałować, że sierpówki nie zabrałaś ze sobą. A bo i bronił kto je zabierać?
    Pojawiłaś się całkiem zanurzona w wodzie, której bieg powolutku sunął w Twoją stronę, a wraz z nim, miałaś wrażenie, że płynie coś większego. I nic mylnego - po chwili dowiedziałaś się, że była to najpewniej Anastasia (ewentualnie jej uwięziona między skałami zalanego tunelu bestia - w przypadku, kiedy Strachokotka zdecydowała się zawrócić bądź pomagać bestii w odklinowaniu się).
    A Twojego Lazura w pobliżu nie było.
    [proszę cię o odpisanie po poście Anastasii]


    Anastasia
    Nie, nie z pyska Ceseta trucizna dobiegała.
    Zajęło ci trochę czasu nurkowanie i poszukiwanie właściwego tunelu. W tym czasie bestia tak jakby próbowała się wdrapywać po ścianie, lecz nie miała na celu nie tyle wyjście z wody, co sięgnięcie sufitu, bowiem wiedziała, że skoro wyczuwa tutaj woń swojej trucizny, a ostatnio używała jej przy krzewie, to tuż nad nią, niewysoko, musi być dostęp do powierzchni.
    A krzewu pragnęła, bowiem jego łodygi są przez nią bardzo lubiane. Nie dane było jednak walczyć jej z tym, bowiem Anastasia pragnęła zaciągnąć zwierzę w całkowicie zalany tunel.
    Ruszyli więc tam oboje, płynąc. I choć bestia ma trzy pyski, to za butle z tlenem robić nie mogą - są one tylko czaszkami.
    Tunel był ciasny, bestia z trudem się mieściła, aż w końcu zaklinowała się pomiędzy skałami. Płyniesz dalej? Zawracasz? Pomagasz? Porzucasz bestię?
    Cokolwiek zdecydujesz, wszystko ma szanse na powodzenie.
    Pytanie, czy w ogóle zauważyłaś, że z bestią jest źle?


    Eliot
    Zdecydowałeś się zepchnąć kamienie z gruzowiska do wyrwy, lecz to było nadal zbyt mało wypełnienia, aby móc sobie zapewnić przejście. Co więcej, ciężkie kamienie spadły na szkielety umarłych istot, co może w przyszłości mieć negatywny skutek.
    Na jednym z kamieni, będąc w połowie zwalania gruzowiska, spostrzegłeś wyryty tekst i jeśli go sobie przybliżyłeś, zdołałeś odczytać następujące słowa:
    "Biada temu, co z siły korzysta.
    Czasem kurek wystarczy odkręcić
    I wodą spod siebie dziurę zalać.


    Dee Dee
    Kamień, pchnięty, jedynie minimalnie zachwiał się niczym stół z nierównymi nogami. Nie nadaje się do przeturlania, ale można uczynić z nim coś innego. Kij baseballowy to nie jest dobre narzędzie, ale jego "starszy brat" powinien tu pomóc. A w okolicy mamy sporo drzew - niektóre to rosłe synonimy dębowej siły.
    _________________


    x x x x
    Samael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Lipiec 2015, 22:22   

    Trzy palce. To nie taki zły wynik! W końcu można to brać jako AŻ trzy palce, ale w tym wypadku lepiej brać jako TYLKO trzy i się cieszyć, że wyszło z znajdowaniem czegoś, co uśmierzy ból. Kłopot w tym, że przez to on też gorzej ten ból czuł i miał delikatny kłopot by ocenić jak idiotycznych ran się nabawił. Eh, coś czuł, że przez najbliższy czas czeka go dieta pozbawiona owoców. Zdecydowanie szykujmy się na warzywa, dużo warzyw...
    Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie będzie złym pomysłem to zabandażować.
    Jadąc na Lodowatej ostrożnie wyjął z apteczki ukrytej w plecaku średni bandaż i tak w miarę sprawnie, na tak zwaną "jodełkę" zabandażował te trzy palce. Oczywiście by się to trzymało w bandażu musiał też zawrzeć trochę dłoni, a by mieć niezbyt ograniczone ruchy to bandażował dość luźnie... Cóż. Coś za coś. Liczy się to, że później to wszystko ładnie zawiązał i się TRZYMAŁO. I było. I cholerne rany. I cholerne owoce. Owocom mówimy zdecydowane nie.

    A później łąka. I tabliczka. Z odruchu przeczytał "nie wchodzić" i miał normalnie pominąć ten cały szałas... Ale coś go tchnęło i przeczytał jeszcze raz.
    "Nie WYchodzić"? Aha. Dobra. Spoko. To może po prostu nie wejdzie by nie musieć "nie wychodzić"? Bo wiecie, to brzmi trochę... Bardzo trochę... Bardzo odrobinę cholernie trochę... Jak pułapka. I to tak średnio dużego pokroju.
    No, to raz kozie śmierć, tak? Skoro nie umarł za pierwszym razem to może i przez całą resztę czasu się uda.
    Skierował Lodowatą właśnie w kierunku szałasu i wprowadził do środka. Ale nic nie było. Dobra. Czyli tak - tabliczka była na zewnątrz, więc raczej nie chodziło o to, by wejść i nie wyjść... No bo nic się nie stało.
    Więc wyszedł.
    A później zaczął kminić, jak "wyjść" do szałasu.
    Może wystarczy nastawienie? Ale na wszelki wypadek spróbował... wprowadzić Lodowatą tyłem.
    No i chyba się udało, bo pojawiły się różne rzeczy.
    Wciąż czuł, że to pułapka. Dlatego rozejrzał się, ostrożnie, popatrzył na rzeczy ale niczego nie dotykał. Prócz tych feralnych kartek. Przemknęło mu przez głowę, że tu może być coś ważnego napisane. Albo choć się to przyda. Albo cokolwiek. W każdym razie popatrzył z ukosa na owoce i zabrał tylko te karteluszki. Schował do kieszeni i śmiało wyszedł wraz z Lodowatą. Albo wszedł, zależy co mu pozwoliło uwolnić się z szałasu.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 7 Lipiec 2015, 19:15   

    Jako, że nie zauważyła skuteczności w poszukiwaniu wyjścia przez bestię, skorzystała ze swojego odnalezionego tunelu, gdzie woda miała swoje ujście. Już od początku nie podobał jej się fakt, że będzie musiała znów, po raz kolejny się zamoczyć. Całości jednak dopełnił z każdym centymetrem zwężający się tunel, gdzie nie było mowy, aby nie zauważyła utknięcia bestii, skoro nie dość, że ta do tej pory nie odstępowała jej na krok, to i sama Anastazja miała problemy z dalszą drogą będąc zdecydowanie wyższą niż Ceset. Dodatkowo, nawet płynąc, nie trudnym było zaobserwowanie, że coraz mniej miejsca się w tunelu robi. Ryzykowanie, że oboje tu utkną było zbyt wielkie, więc nie widziała innej opcji, jak tylko pomóc Schedelowi i wraz z nim zawrócić do jaskini. Powietrze także nie było nieskończone, drugi raz nie miała zamiaru umierać.
    Po chwili siłowania się i wypychania bestii, oboje mogli stosunkowo bezpiecznie znaleźć się w jaskini. Prychnięcie samo cisnęło się na usta, jednak skutecznie się powstrzymywała, by uniknąć zachłyśnięcia.
    - Po jaką cholerę w ogóle się w to zaangażowałam, nya? To JA mam kontrolować sytuację, nie jakieś wspaniałe siły wyższe. Ech. Gdyby nie ty, dawno bym zawróciła. – Otarła z twarzy spływające strumyki wody i poklepała zwierza po jednej z czaszek. Skoro jej trasa nie była zbyt mądrą, chciała dać też szansę tej, którą on badał.
    Tym razem dokładniej przyjrzała się sklepieniu, a i być może sam Ceset pomógł odnaleźć źródło przedostającego się powietrza z powierzchni. Kiedy udało jej się namierzyć jakąkolwiek szczelinę bez zawahania zabrała się za jej poszerzanie w pierwszej kolejności chcąc jakoś podważyć być może ruchome kamienie zabraną ze sobą parasolką. Jeśli coś ruszyło, grzebała nią dalej, ewentualnie używając swojego ogona lub w ostateczności ogonów do pomocy.
    _________________
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 8 Lipiec 2015, 01:57   

    Czego spodziewałam się otwierając tajemnicze drzwi? Nie wiedziałam, czego oczekiwać jednak szybko przekonałam się o tym, że ten wybór był dużym błędem z mojej strony… Nie przeszliśmy przez drzwi a raczej zostaliśmy porwani do ich wnętrza bez możliwości ucieczki a rzeczywistość, jaka spotkała nas po drugiej stronie zdecydowanie nie była kolorowa. Skąpani w mroku a co gorsza i w wodzie, którą zachłysnęłam się, kiedy chciałam odezwać się do Lazura, na którego grzbiecie siedziałam jeszcze sekundę temu, teraz nie czułam go przy sobie, przez co wpadłam w jeszcze większą panikę. Wstrzymałam oddech i zaczęłam spanikowana rozglądać się wokół siebie. Nawet mój bystry koci wzrok potrzebował chwili, aby przywyknąć do mroku, tym bardziej, iż znalazłam się w całkiem nieznanym sobie otoczeniu. Jedyne, czego teraz desperacko pragnęłam to wydostać się stąd i znaleźć Lazura. Po bokach otaczały mnie kamienne ściany za to przed sobą naglę zauważyłam czyjąś sylwetkę. Czyżby któryś z uczestników wyścigu? Inne wyjaśnienie chwilowo nie nasuwało mi się na myśl, mogłam tylko przez krótki moment obserwować jak kotowata panna mocuje się ze swoją bestią, która zdaje się utknęła w ciasnym przesmyku tunelu. Widziałam już lepiej, jednak to nie był czas na podziwianie czegokolwiek… musiałam się z stąd jak najszybciej wydostać, tym bardziej, że mój zapas powietrza był skąpy. Nie wiedziałam, w jaki sposób znalazła się tu ta dziewczyna, może i ona niepotrzebnie otworzyła jakieś podejrzane drzwi, wyglądało jednak na to, że lepiej niż ja odnajdywała się w tej sytuacji i wiedziała gdzie trzeba się kierować. Nie zastanawiając się dłużej popłynęłam w ślad za nią, na moje szczęście prąd nie był tu silny, więc nie miałam problemu z płynięciem przed siebie. Doprawdy… czy ta Kraina nie może już zaprzestać prób utopienia mnie? Albo chociaż nie stać jej na coś oryginalniejszego… Płynęłam tak szybko jak tylko mogłam kierując się ku górze, w końcu udało mi się wypłynąć na powierzchnię wody czemu towarzyszył donośny dźwięk łapczywie zaczerpniętej przeze mnie porcji powietrza. Zaczęłam kaszleć, aby pozbyć się wody, która nieporządnie dostała się do moich dróg oddechowych. Szybko przylgnęłam do jednej z wilgotnych kamiennych ścian, starając się złapać jakiś wystających skał. Byłam przestraszona, jednak starałam się myśleć logicznie, to też szybko zaczęłam rozglądać się za wyjściem, ignorując chwilowo swoje towarzystwo. Uszy pełne wody słabo odbierały dźwięki z otoczenia, oczy coraz bardziej oswajały się i przystosowywały do panującej ciemności zaś nos marszczył się mimowolnie niezadowolony z panujących tu zapachów. Spanikowałam jeszcze bardziej, kiedy ponownie przypomniałam sobie o braku swej bestii, nie widziałam by wypłynął gdzieś tu… nawet, jeśli zmienił rozmiar powinien być gdzieś blisko mnie.
    -Lazur! Gdzie jesteś!
    Krzyknęłam kasłając w między czasie, aby pozbyć się reszty wody. Nerwowo rozglądałam się na boki szukając swej zguby w końcu jednak mój wzrok zatrzymał się na kotowatej jak i jej z pozoru na wpół martwej bestii. Byłam teraz już pewna, że to jedna z uczestniczek wyścigu, widziałam ją podczas rozpoczęcia zawodów. Nie wiedziałam jak zareaguje, ja na razie ograniczyłam się do obserwacji.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Lipiec 2015, 17:41   

    O, popatrz Dee, kamień się ruszył. Czyli mimo wszystko masz trochę siły, nawet jeśli nie byłaś na siłce już miesiąc. Albo to kamień jest z styropianu.
    Macając swój kij baseballowy, oczywiście, wpadło jej do głowy by ułamać drzewko i pierdyknąć nim o kamień - nie pytajcie, dziwnymi i krętymi drogami chodzą myśli ludzkie, nie mówiąc o tych co należą do Dee.
    I to był świetny pomysł! Naprawdę świetny! Taki nie banalny, pomysłowy.
    Był tylko jeden przeszkadzający szczegół. Taki tyci tyci jeden szczególik.
    Jak ona, dziewczyna metr siedemdziesiąt z centymetrami, o żywej lub nie masie oscylującej koło osiemdziesięciu kilo, której, niestety, większość tej wagi to nie są mięśnie, ma podnieść, lepiej - ułamać silne, dorodne drzewo? Dąb, dalibóg?
    I opadło to dziewczę, zmęczone zbyt długim myśleniem na psopodobne zwierzę.
    - A ty? - zapytała, głaszcząc przechylając się troszkę by zobaczyć brzuch zwierzęcia, a co za tym idzie - sprawdzić jego płeć. Czyli to chłopiec.
    - No to co... Borut? - powiedziała po chwili zastanowienia. Imię pana lasu według mitologi słowiańskiej który pokazuje się pod postacią wilka to dobre imię dla nowego pupila. Tylko A w imieniu ,,Boruta'' jej nie pasowało, gdyż brzmiało trochę bardziej kobieco. Wahała się między Amon i Marchosiasem, ale Amon jej nie leżało a Marchosias... no zawołaj tak psa.
    - Trzeba nam coś wymyślić. Może dałbyś radę oprzeć się łapami i pchnąć trochę ten kamień. Albo drzewo złamać? Masz jakieś magiczne sztuczki w rękawie? - powiedziała z uśmiechem głaszcząc go i dając mu znowu trochę bekonu, tak na zachętę.
    A może by tak magicznie zwiększyć masę zwierzęcia i pchnąć coś? Hmm, panie ma(j)ster?
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 9 Lipiec 2015, 22:21   

    A dziura jak zapełnić się nie chciała, tak się nie zapełniała. Wcale go to nie zdziwiło, tak szczerze mówiąc. Dół rzeczywiście był głęboki. Szkielety wewnątrz mogą potwierdzić. Albo mogły, bo zdaje się, że troszkę im pomógł w przedwczesnym połamaniu i rozsypaniu się w pył. Hmm, przynajmniej spróbował coś zrobić.

    Ale przynajmniej jeden z kamieni był całkiem pomocny. Ten z wierszykiem. Co było zastanawiające, choć nie tak bardzo, jak o tym pomyślał. Czyżby organizatorka zadbało o to, żeby w razie zacięcia się przy jakiejś przeszkodzie zawodnik ostatecznie mógł się stąd jednak wydostać i brnąć dalej, toteż powsadzano gdzieniegdzie małe pomoce, dla takich kompletnie nieogarniętych króliczych jeźdźców jak on? To dobrze.

    Wierszyk mówił o sprawach oczywistych, co trochę no zasmuciło, ale tylko troszeczkę, głównie dlatego, że sam na to nie wpadł, ale co tam. I miał nadzieję, że odczytał go dobrze i nie zrobić teraz nic głupiego oraz że nikt nie obserwuje uczestników pościgu jakimś magicznym sposobem, bo dość się już skompromitował w tak krótkim czasie, wcześniej na statku przed załogom i Svartem. Tak, Svartem. Zapamiętał imię mężczyzny i miał nadzieję, że nie natkną się na siebie w czasie pościgu, bo tamten wyglądał jakby potrafił zabić w imię zwycięstwa w takich konkursach, co trochę Eliota stresowało ale też mu i odrobinkę imponowało. Za to chciałby się na niego natknąć po wyścigu. Ot, tak żeby sobie porozmawiać... ALE WRACAJĄC DO POŚCIGU!...
    Eliot patrzył na wierszyk i znów zmarniał. No dobrze, było coś o tej gąbczastej mokrej ziemi. Ale co za kurek? Jak zapełnić wyrwę wodą? Rośliny ma wyrywać? Hmm. W tej części główki kwiatków pokrywały całościowo ziemię, która była dziwacznie miękka i zachowywała się jak "komórka wodna", jak balon z wodą.
    No, coś zrobić musiał, bo będzie tu stał do końca. To zaczął je wyrywać, telekinetycznie łapiąc jak najbliżej gruntu, bo przecież z bestii zejść nie może, te najbliżej wyrwy, samemu z królisiem się cofając do tyłu, żeby w razie czego te chwytne łapki ich nie dosięgły ponownie. Płyń, wodo, płyń strumieniu! Zrób nam tu basen do przejścia na drugą stronę!
    Svart
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Lipiec 2015, 12:54   

    Niezadowolenie jego organicznego środka transportu dało się we znaki bardzo szybko i dosadnie. Zwierzęcy upór był jednak cechą wspólną partnerów. Bowiem, Svart wcale nie miał zamiaru ustąpić i popędził konia, ciągnąc za prowizoryczne wodze. Mężczyzna miał jednak nikłe doświadczenie ze zwierzętami pociągowymi, toteż nie spodziewał się po nim takiego temperamentu. Nie spodziewał się również gałęzi, która strąciła go na ziemię. Gdyby, chociaż to była ziemia… Spadł na twarde skały, obijając sobie parę kości. Na szczęście strumyk był płytki, więc Svart nawet nie zdążył zacząć panikować z powodu wody. Wstał, otrzepał się, zamachnął parasolem, by go osuszyć i westchnął ciężko.
    - Przysięgam. Przerobię cię na klej, ty gnido. – powiedział w stronę jednorożca, który machał ogonem na boki, zadowolony.
    Podszedł do zwierzęcia, brocząc po kolana w wodzie. Chwycił za lejce i znów wsiadł na grzbiet. Pogonił go do góry, choć jednorożec wydawał się mieć sceptyczne podejście, co to dalszej drogi.
    - Dalej, szkapo. – pociągnął znów za pasek.
    Tym razem Eques ruszył, jednak najpierw musiał jęknąć, aby Svart miał pewność jak bardzo niepodobna mu się cały ten pościg.
    - A myślisz, że mi się podoba ta przejażdżka? Szybciej by było, gdybym to ja niósł ciebie. – odparł do konia.
    Po krótkim zastanowieniu doszedł do wniosku, że to wcale nie był aż taki głupi pomysł. Ile może ważyć taka bestia? Pewnie coś koło tony. Mężczyzna na pewno byłby w stanie unieść taki ciężar. Nie zdążył zamienić myśli w czyn, gdyż Eques zerwał się do galopu. Svart musiał się mocno chwycić, by nie stracić równowagi. Zamarł z wrażenia widząc przed sobą kolejny zbiornik z wodą, a jeszcze bardziej strwożył go fakt, iż zwierzę wcale nie miało zamiaru hamować. Z całym swym impetem wpadło do wody, ochlapując niezadowolonego jeźdźca. Parasolnik miał pewność, że bestia robi mu na złość.
    - Wiem, Giselle. Ale ty też dobrze wiesz, że sam nie dałbym rady pokonać tego potoku. – zwrócił się posępnie do parasolki.
    Schylił się, żeby nie narobić sobie więcej szkód w postaci guzów i otarć. Sklepienie jaskini było bardzo nisko, więc przez chwilę musiał wręcz przytulić się do konia. W tym układzie, wszyscy byli nieukontentowani. Svart ściągnął brwi, gdyż doszedł go nieprzyjemny zapach. Z początku, obwiniał zwierzę i jego nieokrzesany organizm.
    - Ty mnie naprawdę nienawidzisz! – powiedział oburzony do kopytnego.
    Smród jednak nie znikał jak to się działo w przypadku niekontrolowanej wymiany wiatrów. To nie mógł być koń. Mężczyzna zaczął się rozglądać za źródłem odoru.
    - Zwracam honor. – mruknął go jednorożca, gdy zauważył gnijące ciało.
    Znów słoma. Z pewnością była to wskazówka, więc i tym razem postanowił zebrać fanty. Przyjrzał się jeszcze trupowi, zastanawiając się jaki to nieszczęsny los spotkał go w tych ciemnych zakamarkach. Nie tracąc więcej czasu, ruszył dalej.
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Lipiec 2015, 22:12   


    Czas na odpisywanie macie do 17 lipca włącznie.



    Dee Dee
    Spoglądałaś wokoło w poszukiwaniu drzewa, które wilczur mógłby powalić. Wpadła wam jednak w oczy sporej grubości gałąź, leżąca w trawie, która odratowała namierzone drzewo od utracenia żywotu i powinna się nadać do zastosowania jako dźwignia.

    Po odsunięciu głazu, wyfrunie spod niego malutki, niezrozumiale zapisany skrawek karteczki, a to, czy będziesz w stanie go pochwycić na pojawiającym się znikąd podmuchu wiatru, zależy głównie od tego, jak bardzo Twoją uwagę skupi fakt odkrycia okrągłego kamienia i jak bardzo dręczyć cię będzie obawa przed spadnięciem z bestii. Ale kamień ten nie jest zwyczajnym – idealnie równo wyszlifowanym, błyszczącym na złoto, z wygrawerowaną obwódką i zaznaczonymi kilkoma promieniami. Zegar słoneczny, pomyślałaś. Ale brakowało mu podstawowej rzeczy - gnomonu. Jeśli zastosujesz prowizoryczną wskazówkę, obecnie będzie wskazywana godzina jedenasta, a przedłużenie padającego cienia wskaże to drzewo, do którego ostatnio się udałaś. Z kolei kierunek przeciwny to ten, z którego tu, jak sądzisz, przybyłaś.
    Przypadek? Nie sądzę.
    I zaraz naraz w tym momencie, czarodziejska babcia zjawiła się obok Ciebie, a mówiła tak, jakby pouczała niesłonej wnuczce:
    - Jest godzina wcześniej! Przestaw zegar, zanim będzie jedenasta, a będziesz mogła uratować przyjaciół.
    Problem w tym, że jakbyś się nie starała, nie drgnie tarcza zegara ani o milimetr. Dlaczego? Po prostu jest ona częścią wielkiej skały, która wokoło, poza tym miejscem, zasypana jest ziemią i porośnięta trawą.
    Dajcie mi punkt podparcia a poruszę ziemię, prawda?
    Być może to, co sugerowała babcia, należy uczynić z innego miejsca, a może po prostu… coś zrobić ze słońcem?
    No i oczywiście ta starsza Pani znikła tak prędko, jak się pojawiła. Tym razem jednak miałaś wrażenie, że była najzwyklejszym duchem.


    Samael
    Oczywiście, kwestia nastawienia wobec wykonywanych czynności była tutaj kluczowa. Z szałasu dało się zarówno wejść jak i wyjść. Po wyjściu pojawiał się następujący krajobraz:
    dostrzec można było samotne pustkowie z nielicznymi spalonymi drzewami go porastającymi oraz z żółtymi kępami trawy.
    A powrót do szałasu i zmiana sposobu opuszczenia go była ciągle możliwą. W przypadku wyjścia z szałasu, dalsza podróż przez okoliczne lasy spotka cię z lokacją, gdzie aktualnie przebywa Eliot (o ile odpiszesz przed nią).
    Ale nie tak prędko – Lodowata nie jest chętna do dalszej podróży, zdaje się być zwyczajnie przemęczona i senna, a za każdym razem gdy ma okazję, dokładnie cię obwąchuję. Jak gdyby nadal sprawdzała, czy żyjesz.
    A może po prostu czuje w Tobie coś niepokojącego?


    Kejko & Anastasia
    Lazur pojawił się nieopodal Kejko w mniejszej wersji, jaszczurkowatej, liżąc ją po twarzy, ucieszony z odnalezienia.
    Wyszukiwanie po omacku przez Strachokotkę słabszego punktu w skałach tworzących sklepienie tej komory zakończyło się sukcesem. Ruszenie kilku luźniejszych, spękanych skał uwolniło promienie światła. W podobnym czasie poziom wody zaczął też stopniowo zanikać, aż w końcu lita skała z nielicznymi kałużami wody stała się waszą podłogą. Zwalenie części stropu (pozostała jego znacząca większość solidnie się trzymała) sprawiło, że wpadły do środka, wraz ze świeżym powietrzem, masy ziemi. Po wydostaniu się na powierzchnie ujrzeliście ponownie tę ścieżkę, którą Anastasia zmierzała do groty. Teren ten, depresyjny, był zalany do jeszcze niedawna wodą - widać to było gołym okiem.
    Dwie ścieżki zatem są – ciasny tunel, z którym trójgłowa istota miała problem oraz ścieżka prowadząca ponad grotą, ku górze.
    Byliście we dwie ze swoimi bestiami. I dokąd pójdziecie, co zamierzacie?
    Kolejność waszych odpisów jest dla mnie dowolna.


    Eliot
    Im bliżej muru, tym roślin było mniej, czego chyba nigdzie nie zaznaczyłem, a co nie jest jakoś szczególnie ważne. No może tyle, że dzięki temu trudniejszą przeprawę przez obszar, gdzie roślina bliżej niż przy roślinie rosła, mieliście za sobą.
    Wyrwanie roślinek powodowało, że ziemia faktycznie uwalniała skrywaną pod sobą wodę, tryskającą teraz niczym z fontanny. Kolejne wyrwane roślinki przyśpieszyły ten proces i choć nie wszystka ciecz trafiała idealnie w wyrwę, ta dość szybko zapełniała się wodą.
    I teoretycznie, skoro coś skądś wypływa, to w innym miejscu powinno tego zacząć brakować, prawda? Dlatego też poziom wody w tunelach pobliskich Anastasii i Kejko zaczął opadać, aż pozostały tam tylko kałuże.
    Wody uwolniło się na tyle, że dziura została zalana niemal do pełna i przepłynięcie przez nią pozwoli albo wyjść na spotkanie z Samaelem, albo też nadal pozostawi cię samotnego – w zależności od dokonanego przez niego wyboru (z jedną małą uwagą: nie spotka się Eliot z Samaelem, jeśli odpiszesz przed nią). A z tego miejsca, jeśli chciałbyś trzymać się kierunku środka wyspy, skierujesz się prosto w bambusowy las, przez który prowadzić cię będzie jedna ścieżka. (link) Z tym lasem jest o tyle niebezpiecznie że… szaleją w nim mocne podmuchy wiatru, wyginające drzewa w zdawałoby się, najbardziej graniczące z ich wytrzymałością kształty, tym samym niespodziewanie blokującymi ci chwilowo dalszą drogę. Właściwie to ma się wrażenie, że ścieżka choć jest jedna, dynamicznie zmienia swoje położenie - w jednym miejscu rośliny blokujące w poprzek dalszą podróż, a w pobliskim odsłaniające węższe przejście, które lada chwila może się zamknąć.
    A wszystkiemu sprzyja mgła, która powinna się rozwiać, a jednak ciągle gnieździ się w tym miejscu, której obłokami także targa wiatr, utrudniając widoczność na większą odległość.
    Nie musiałeś jednak udawać się w ten bambusowy las, a na przykład ruszyć w lewą stronę, ku szałasowi Samaela, bądź w prawą stronę, gdzie pagórkowaty teren porastało wiele dużych, ciekawych drzew (link). Albo, w ostateczności, mogłeś znaleźć sobie jeszcze inna drogę.

    Svart
    Nie żaden kapelusz, tylko płaszcz. I łuk.
    Podczas zbliżania się do rozkładających się szczątek, przyjrzałeś się także świecącym punkcikom na tafli wody i zrozumiałeś, że jest to forma żyjąca – fluorescencyjny plankton o srebrzysto-niebieskim świetle (link). Było go coraz więcej wraz z postępem płynięcia w dal korytarzu - coraz więcej i więcej i jeszcze więcej – spore ilości. Rozglądałeś się wokoło i spostrzegłeś pewien mechanizm na ścianie, a dokładniej kamienną dźwignie zdatną do przesunięcia w dół. Metr dalej, w ścianach, znajdują się otwory i najpewniej jedno z drugim ma coś wspólnego.

    Płynęliście dalej? Jeśli tak, twój jednorożec miał przed sobą jeszcze kilkanaście metrów drogi. Z czasem coraz więcej światła docierało do Was z drugiego końca tego tunelu. Ilość planktonu zmalała niemal do zera i wypłynęliście w jezioro znajdujące się sporo poniżej poziomu gruntu go wokoło otaczającego. (link) Oczywiście, jezioro to było pozbawione elementów działalności człowieka, a skały w paru miejscach wyglądały zachęcająco w kontekście próby wspinania się po nich. Widoczne na ilustracji drzewo wyglądało bardzo solidnie, wychylając się nad wodę kilka dobrych metrów powyżej jej poziomu. I jak zawsze w takich miejscach, to, czego dokładnie nie widać, może skrywać tajemnice – tak na przykład jest z dnem tego zbiornika, głębokim od około czterech, do niespełna ośmiu metrów.
    _________________


    x x x x
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 13 Lipiec 2015, 23:41   

    Królik przepłynął na drugą stronę i wytrzepał się mocno, niemal strącając z siebie Eliota.
    - Hola, Króliczasty, ostrożnie - mruknął uspokajając królika. Jedna reguła w całym pościgu - nie schodzić z bestii na której jedziesz, a lada chwila by przez przypadek sam się wyeliminował z gry.

    Po przejściu wreszcie miał wybór kierunku, nie to co jedna droga i to na dodatek z dziurą w ziemi.
    Nie powiedziałby, że mu się to podobało szczególnie, te nowe ścieżki. Z tego miejsca widział przed sobą chybocące się bambusy. Nawet stąd czuł podmuchy wiatru które nimi szarpią, a jednak trwająca tam mgła za nic nie chciała się rozwiać.
    Alternatywa to pagórkowaty, nierówny teren z fikuśnymi drzewami. Za ekstrawagancką florę już podziękujemy. Były jeszcze inne ścieżki, którymi pewnie by się przedarł, ale bambusy jak na razie wygrywały. Zdawało mu się, że idą dalej dokładnie w środek wyspy, a taki był ich cel. Nie chciał zbaczać z kursu bo bał się, że zbłądzi. Łopatologicznie parł przed siebie, bez finezji i wymyślnych planów. Przeszkoda w formie bambusowego lasu z niespodziankami przynajmniej była jasna - co najwyżej zgubi się w mgle, porwie go wiatr, który wraz z bambusem chyba robił z tego terenu coś na kształt ruchomego labiryntu. Jedna droga się otwiera, aby ukazać na krótką chwilę inną. Nie na darmo miał królika i miał nadzieję, że w krótkim odcinku czasu w konkretnych susłach dostaną się do tylko chwilowo trwających przejść. Brzmiało koszmarnie, ale na prawdę nie chciał nadkładać drogi. Zanim jednak pogonił swoją bestyjkę w bambusy wyciągnął z torby dwie rzeczy. Najpierw gęste mazidło na rany dla swojego kicającego kompana. Woda z wyrwy przemyła niewielkie zadrapania od roślin, więc wychylając się najdalej jak mógł rozpaćkał maź na skórze i ranach Królika. Tłuste ręce wytarł najpierw o jego futerko, a potem dodatkowo o spodnie.
    Drugą rzeczą był kompas, który teoretycznie powinien go skierować na środek wyspy, jeśli teraz dobrze ustali kierunek.
    Tak więc zerkając od czasu do czasu na swój mały przyrząd wszedł w bambusowy las. Lubił bambusy. Miał nadzieję, że po tej przygodnie nie przejdzie mu.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 14 Lipiec 2015, 11:05   

    Pojawienie się na jej drodze drugiej kotki nie wywołało większego poruszenia. Przede wszystkim nie miała ochoty się nią zajmować, będąc do granic możliwości poirytowaną skapującą z nią litrami wodą. Zdecydowanie było jej za dużo i dlatego głównie skupiała się na tym, by zając myśli czymś zupełnie innym – wyjściem na suchy ląd. Obrzuciła ją dość niechętnym spojrzeniem, nie zagadując i przewracając oczami, kiedy nawoływała niejakiego Lazura. Jej bestia? Hmm? Prawdopodobnie. A to znaczyło tylko to, że również była tutejszą uczestniczką, nie jakąś przeszkodą do pokonania. Zaraz… Czy jedno wykluczało drugie? Nie, jednak Dachowce znała już dość dobrze, a przynajmniej tę rasę, nie poszczególnych osobników, w każdym razie nie spodziewała się po tej pannie zbyt wiele, przekonana, że sama się szybciej z nią rozprawi.
    No, ale. Przecież nie gościem miała zawracać sobie głowę. Odgarnęła klejącą się do czoła grzywkę i drążyła przejście w skale dalej. Kiedy już udało się poruszyć kamieniami, które zaczęły spadać wraz z ziemią z powierzchni, zwinnie odskoczyła w tył, by nie zostać przysypaną czy też zbytnio zabrudzoną, a w razie czego osłoniła się (lub także Ceseta) jeszcze Umbraculum.
    Odetchnęła z ulgą widząc jak światło świata przedziera się przez powstałą dziurę. Drugi raz tego samego błędu nie popełni. Chyba. Taką miała szczerzą nadzieję, a znając jej okrutny, kierujący całym życiem los, skąpie się jeszcze nie raz. Uroczo, nyahaha.
    W pierwszej kolejności starała się przerzucić na górę Schedela, o ile sam nie był do końca w stanie, później ruszyła sama wdrapując się po wystających skałkach, ostatecznie lądując na ścieżce, którą na początku tu przyszła. Naprawdę?
    Nie mogła się poddawać, straciła sporo czasu, ale mimo wszystko szansę miała, musiała w to wierzyć. Popatrzyła w dziennym świetle na kocią pannę. Tak, na pewno była uczestniczką, przecież widziała ją podczas przemowy. Nie był to czas na żadne czułości, przywitania, czy cokolwiek innego. Były przeciwniczkami i nie miała zamiaru traktować ją z taryfą ulgową. Może nawet przeszkodzić? Czemu nie!
    Zerwała kilka z roślinek, na których tak bardzo zależało jej bestii, że znów zaczęła w nich węszyć. Doskonale to rozumiała. Sama chętnie zrobiłaby chwilę postoju wyczuwając panującą wśród innych istot zazdrość. Mniam.
    - Chodźmy, nya, dostaniesz je po drodze. Teraz musimy biec dalej, mój wspaniały stworze. – To zdecydowanie powinno zachęcić Schedela do ruszenia swoich czterech… łap w dalszą drogę.
    Tym razem nie wracała do jaskini. Powinna? Coś by się w niej zmieniło? Mały dylemat zagościł w jej głowie, jednak dostając nauczkę, po której jeszcze nie do końca wyschła, ruszyła w górę, inną niż poprzednio drogą. Bez słowa pożegnania, bez zwracania większej uwagi na Kejko. Ha, niech się cieszy, że chociaż wyjście jej z jaskini załatwiła.
    Ach, no właśnie. Istniało duże prawdopodobieństwo, że z zarośli wyłoniły się trzy kocie zombie z zamiarem lekkiego przeszkodzenia Kejko w starcie zaraz za Anastazją. Być może nawet im się to udało, hmmm?
    _________________
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 14 Lipiec 2015, 18:58   

    Nagle poczułam na policzku coś lepkiego i miękkiego, kiedy przechyliłam głowę w bok zauważyłam na swoim ramieniu Lazura tyle, że w zminiaturyzowanej wersji. Przybliżyłam do niego policzek, przez co poczułam na nim szpiczaste końce rogów swojej bestii.
    -Jak dobrze, że tu jesteś, bałam się o Ciebie…
    Zwróciłam się do mojego smkowatego a teraz raczej jaszczurczego towarzysza, ten jednak parsknął tylko i obruszył się jak gdybym właśnie powiedziała coś zupełnie niedorzecznego. Lazur był wyjątkowo dumny i trzeba było uważać żeby tej dumy nie urazić. Już chciałam się odezwać do dziewczyny jednak ta nie wyglądała na skorą do rozmów to też porzuciłam ten pomysł. Wyglądało jednak na to, iż bardzo spieszno było jej aby się stąd wydostać, nie miałam zamiaru jej w tym przeszkadzać tym bardziej że sama miałam podobne plany. Odsunęłam się nieco do tyłu, aby nie oberwać jednym z spadających odłamków skał. Nie spieszno mi było zostawać w tym mokrym korytarzu… wilgoć, zdecydowanie za nią nie przepadałam. Co więcej atmosfera zdecydowanie nie była tutaj miła. Nie spieszyłam się szczególnie, poczekałam aż dziewczyna jak i jej bestia, która zdaje się zaczynała już podgniwać… opuściły jaskinię wtedy i ja miałam taki zamiar.
    -Możesz stąd wylecieć i ….
    Nawet nie skończyłam skończyć zdania, kiedy Lazur zerwał się z mojego ramienia i zaczął lecieć w stronę wyrwy w ‘suficie’. Już w trakcie lotu bestia zaczęła ponownie zwiększać swoje rozmiary. Podeszłam bliżej otworu w sklepieniu wypatrując Lazura, po rozmiarze skrzydeł wywnioskowałam że wrócił już do swych znacznie większych rozmiarów, sądząc po szumie wiatru ciągle pozostawał w powietrzu. Nagle w swym niewielkim oknie na świat dostrzegłam coś, czego zdecydowanie bym nie chciała… łeb na wpół wyliniałego i przegniłego kota. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały koci nieboszczyk nasączał na mnie i miał zamiar zeskoczyć w dół, jednak w tym samym momencie zetknął się z ogonem smokowatego. Usłyszałam groźny warkot, wiedziałam, że źródłem dźwięku był Lazur podobnie jak i salwy ognia, której fragment mogłam dostrzec.
    -Lazur, co Ty wyprawiasz?!
    Jakby w odpowiedzi do wnętrza jaskini wpadło zwęglone kocie ciało… przysłoniłam się nos ręką, ponieważ był bardzo wrażliwy i nie chciałam go katować tego typu odorami. Zaraz po tym przez szczelinę do środka wślizgnął się koniec ogona Aureume, chwyciłam za pokrywające go złote nici, po czym zostałam wyciągnięta na powierzchnię. Lazur odleciał kawałek a ja z powrotem stanęłam na ziemi, zauważyłam jeszcze dwa zwęglone ciała, zmarszczyłam nos i wdrapałam się na grzbiet bestii.
    -Dziękuję, dziwne, że pojawiły się dopiero, kiedy tamci z stąd odeszli nie sądzisz.
    Nabrałam podejrzeń i chęci na małe wyrównanie rachunków, specyficzny i zdecydowanie nieprzyjemny zapach rozkładającej się bestii był łatwy do wytropienia, dlatego też miałam zamiar podążać śladem tamtej kotki. Rozpięłam kurtkę, po czym kilkoma zgrabnymi cięciami pazurów przeistoczyłam swoją bluzkę w top, z pasków materiału zrobiłam opaskę, którą umieściłam na miejscach, w którym znajdowały się uszy Lazura, swoją drogą sporo się ich naszukałam pod tą stertą złotej grzywy. Kiedy już złotooka kotka znalazła się w zasięgu naszego wzroku podkradliśmy się nieco bliżej, jednak wolałam, aby mimo wszystko dzielił nas spory dystans. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym za pasa wyciągnęłam swój flet a już chwilę później po okolicy zaczęła się roznosić słodka melodia mej kołysanki. Kiedy grałam magiczny kryształ zajaśniał delikatnym światłem, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Miałam zamiar zafundować mojej „koleżance” i jej pupilowi trochę słodkich snów, po czym ja i Lazur mieliśmy dalej ruszyć przed siebie.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Lipiec 2015, 02:29   

    Dee nie koniecznie bala sie ze spadnie ze zwierzecia. Swego czasu jezdzila konno, a styl western jest gwaltowniejszy niz klasyczny - obroty i wariacie ktore musiala wykonywac byly zaczerpniete z historii Quaterow, koni na ktrych jezdzia - gdy to musialy sluzyc pasterzom do zaganiania bydla. Wielokrotnie wiec spadala ze zwierzecia zanim opanowala technike nie spadania z niego.
    Zlapala wiec karteczke - ale coz z niej za pozytek, gdy nie zrozumiala zupelnie nic z tresci na niej uwiecznionej?
    Schowala ja do koieczeni, by mozliwie posluzyla jej w pozniejszym czasie i poprawila sie na psowatym Borucie. Teraz docenila wygode jazdy w siodle. Co smieszniejsze, wielokrotnie juz jezdzila konno na oklep - w miej lub bardziej radykalnych momentach, zaczynajac od zwyklej nauki na skreconej nodze podczas przechadzki z koniem po lesie konczac.
    I za kazdym razem dochodzila do tego samego wniosku - siodlo to jednak wspanialy wynalazek.
    Spojrzala na dziwny kamien. Zegar? Na ciul, za przeproszeniem, w takim lesie zegar?
    Co, praszki chca wiedziec kiedy ciwerkac? Zdawalo jej sie ze takie ,,zegary'' to one maja wbudowane.
    Bez pardonu wbia w zegar patyk w pionie, by robil za pseudowskazowke. Ulozenie cienia, rzeczywiscie, przywodzilo jej na mysl znany jej mem, ale co tam. To jest najmniej dziwne.
    O, hej babciu.
    Spojrzala na nia, na zegar, na drzewo, na zegar, na bab...zaraz, gdzie ona do cholery znikla?
    I jacy kurcze przyjaciele? Nikt tu z nia nie przyszedl!
    No nie?
    Przeczylila glowe i podrapala sie za uchem, a potem podrapala tez Boruta. Moze on tez sie zastanawia, a nie ma jak podrapac sie za uchem?
    To smutne, nie moc sie tak podrapac, choc cie swedzi.
    Zegar wskazuje zla godzine. Poruszyc kamien... po cholere?
    Dziewcze strzelilo przyslowiowego facepalma i najzwyczajniej w swiecie zmienilo kat nachylenia patyka, ktory, przypomijmy, dzialal jako wskazowka.
    - Heeej, magiczna baaaabciu, nastawilam! Szto teraz? - krzyknela. Na pewno bylo ja slychac.

    (Poniewaz pisze z pozyczonego lapka ktory nie ma polskich znakow, bardzo prosze by ktos (Ymel lub jakis mod) poprawili brak pl znakow lub ew. literowki. Dzieki xD)
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 22 Lipiec 2015, 20:24   



    Ogłoszenia:
    • Czas na odpisywanie macie do 27 lipca włącznie.
    • Następnie zarządzam przerwę w trwaniu eventu do dnia 4 sierpnia włącznie. Jeśli ktoś ma ochotę, może (po odpisaniu tutaj) zacząć robić jakieś polowanie/misję. Warunek jest taki, by tę nową sesję zakończyć zanim kolejny post w tym evencie się napisze.
    • Samael - za brak odpisu, tracisz jedną turę, w związku z czym obecnie jesteś na ostatnim miejscu w wyścigu.
    • Svart - za brak odpisu, tracisz jedną turę, w związku z czym obecnie jesteś na przedostatnim miejscu w wyścigu. Zgłaszałaś mi nieobecność od 20 lipca na około 2 tygodnie, zatem kolejne utracone tury (nie licząc tej) nadrobisz po powrocie.


    Aktualnie zajmowane miejsca w wyścigu:
    Anastasia
    Kejko
    Eliot
    Dee Dee
    ----
    Svart
    Samael



    Eliot

    Ruchomy labirynt to dobre określenie, choć brzmi zbyt mało groźnie w porównaniu do tego, jak sytuacja się przedstawiała. Od razu musiałeś króliczego towarzysza poganiać, co było ponad jego możliwościami. Niedawno nabyte rany, choć już zabezpieczone, odzywały się bólem z każdym gwałtowniejszym kicnięciem, które wymuszane było przez nagły zryw wiatru i zwalenie się przed nim bambusów. Gdyby nie mgła, spostrzegłbyś, że wiatr jak gdyby celowo wieje tam, gdzie zamierzasz królika prowadzić.
    Być może tylko dlatego, że w labiryncie nie powinno się za wszelką cenę iść wedle jednego kierunku?
    Ups, ślepy zaułek, a za moment przeistoczy się on w ślepy punkcik, ratuj się kto może!
    I jakby przygód było miało, wiatr zaczął się zachowywać tak, jakby był materialnym - okrążał cię, próbował skrępować! Twoje zwierze też, ale w mniejszym stopniu, gdyż To Ty, Eliocie, byłeś wyżej - bardziej mu pod ręką. A przysłuchując się uważniej dźwiękom zrozumiałeś, że spodziewanie się drapieżników to dobry prognostyk na całkiem realne zagrożenie.


    Anastasia

    Schedel, dorwawszy się do łodygi rośliny zerwanej przez Straszkę, zeżarł je jednym ruchem żuchwy z donośnym mlaśnięciem. Udało ci się jedynie jakieś trzydzieści procent zerwanych okazów przed jego skąpym apetytem zachować. O skutkach tak nagłego posiłku dowiedziałaś się.. teraz! Bestia dostała mocarnego przyśpieszenia, trzęsło jak na szalonej bryczce, a migający ci przed oczyma krajobraz zmieniał się niczym w kalejdoskopie.
    Bestia, głównie dlatego, że skonsumowane rośliny przestały działać, zatrzymała się tuż przed wąską ścieżką, od niedawna kamienną i przechodzącą tuż przed wami w strome schody, prowadzące w dół, poza przyniszczone mury, które po obu stronach się ukazywały. Na myśl przywodziły ci ruiny antycznego świata ludzkiego, a ich budulcem był piaskowiec. Z kolei roślinność wokoło była na tyle wysoka, gęsta i, względem Ciebie, nisko rosnąca, że dosłownie czułaś się jak w koronach drzew, jak w sercu dżungli. Obejrzałaś się za siebie i spostrzegłaś kręte zawijasy, wznoszące się od kilkunastu do nawet niemal trzydziestu metrów ponad równinno-pagurkowate tereny wokoło. Był to wąski grzbiet ziemi, szeroki na nieco ponad metr i jego właśnie przemierzyliście. Bestia była zmęczona, a wszystko wskazywało na to, że wejdziesz do budowli, którą wypełniać mogą (a nawet będą) ciasne korytarze. Nie sposób jednak dostrzec jej sklepienia, bo taka gęstwina gałęzi wokoło się kłębi. Rośliny są WSZĘDZIE.
    A, oczywiście zawsze możesz stoczyć się na dół i tam poszukać innej drogi.

    Poglądowe obrazki:
    Strome schodki (powiedzmy, że są: od tego jasnego punktu w dół, obchodzące z lewej strony tę dziurę) - widok od środka.
    Jeśli ten most się z 5 metrów obniży i podmieni na usypany grzbiet ziemi, to wyjdzie nam ścieżka, którą Anastasia na bestii dość prędko przebiegła

    Kejko

    Nie było moim celowym zamierzeniem utrudnić ci pościg za Anastasią, gdyż dopiero po napisaniu powyższego, Twój post przeczytałem. Także, dogonienie czarnowłosej nie stało się możliwym, jeszcze nie teraz, lecz trop masz dobry. Goniąc za zapachem uciekinierki, droga coraz wyżej się wznosiła, a roślinności wokoło przybywało. Gdyby nie ten grzbiet, najpewniej zgubiłabyś drogę. Tylko że ten miejscami uciekał na boki, a trop nie był najlepszej klasy nicią Ariadny.
    W tej turze nadal nie napotkasz Anastasii - chyba, że ta by wróciłaby w Twoim kierunku, ale zakładam, że skoro chciała ci uciec, nie zawróci, a pójdzie dalej tudzież w którąś ze stron.
    Tropiąc czarnowłosą poczułaś, że ziemia się zatrzęsła - nieznacznie, ale wyczuwalnie.


    Dee Dee

    O ile raz patyk mógł się nawet wbić pionowo - powiedzmy, że był na tyle wyważony, aby przy braku wiatru należycie się zachować - o tyle jednak ustawienie go pod kątem było niemożliwym. Bo trzymając go, zaśmiecałaś swoim cieniem tarczę, a puszczony, opadał swobodnie. Poza tym, to była tylko nieudolna pseudo-wskazówka, bo patyk był tylko patykiem a nie, na przykład, prostym patykiem.

    _________________


    x x x x
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 22 Lipiec 2015, 22:14   

    Mimo iż podążanie za czarnowłosą kotką było moim początkowym zamiarem to jednak chęć dokonania małej zemsty stopniowo wygasała. Zaczęłam zastanawiać się jak potoczyłby się dalszy obrót sprawy gdyby doszło między nami do bardziej zaciekłej konfrontacji? Po szybkim bilansie zysków i strat uznałam, że nie warto dać ponosić się emocjom. Mimo wszystko kurs obrany przez moją konkurentkę uznałam za właściwy, gdyż ta zdecydowanie podczas tego całego zamieszania nie wyglądała na tak zdezorientowaną, co ja sama. Właśnie, dlatego i ja obrałam taki kierunek z tą różnicą, iż nie podążałam już bezpośrednio za tropem kotki. Prawdę mówiąc dopiero teraz zdałam sobie sprawę z dziwnego szumu w swoich uszach, dźwięki wokół zdawały mi się przytłumione…, kiedy w końcu wpadłam na to cóż mogło być przyczyną tego stanu rzeczy, skupiłam się na dość energicznym potrząsaniu głową, aby pozbyć się wody z uszu. Brrr…, co prawda lubiłam kąpiele, ale zdecydowanie nie przepadałam za tymi z zaskoczenia. Uznałam jednak, że to ciekawe zrządzenia losu skoro ostatnim czasem podobna nieprzyjemność spotkała mnie właśnie w wiosce Lazurów i to dzięki tamtym wydarzeniom mogłam teraz przemierzać wyspę na grzbiecie Aurame. Ponownie pogłaskałam Lazura po jego złotej puszystej grzywie, musiałam przyznać, że dzięki niej podróż była znacznie przyjemniejsza, gdyż tak długie siedzenie na twardej łusce byłoby mało komfortowe. Ciekawe jak w tych warunkach sprawowałby się Neo? Byłam tylko pewna, że i on nie byłby zadowolony z przygodą w wodzie. Przeczesałam mokre włosy dłońmi, po czym przybliżyłam jeden z ich kosmyków pod sam nos, który zmarszczyłam nieznacznie czując słony zapach.
    -Ty pewnie też nie przepadasz za słoną wodą… Kiedy to wszystko się skończy zafundujemy sobie dzień pełnego słodkiego lenistwa.
    Im dłużej szliśmy przed siebie tym gęstsza stawała się tutejsza roślinność. Z czasem postanowiłam nieco zmienić nasz kurs odbijając nieznacznie na zachód. Chciałam w ten sposób zmieniwszy szanse na podobne spotkanie z tamtym dachowcem i jej podpsutą bestią. Coraz bujniejsza roślinność zmuszała do wykonywania nieznacznych uników w końcu nie miałam ochoty na bliższe spotkania z jakaś solidniejszą gałęzią. Przynajmniej z ziemią było w porządku, znaczy.. była widoczna a nie to co ta którą napotkaliśmy na początku naszej wędrówki. Dosłownie parę sekund później ziemia pod nami zatrząsał się, a to raczej nie wróżyło nic dobrego…
    -Też to poczułeś prawda… bądź ostrożny.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 22 Lipiec 2015, 22:23   

    Pozornie szczęśliwa, że udało jej uciec przed niechcianą towarzyszką, nawet nie spostrzegła się, kiedy Schedel pochłoną znaczną część z zerwanych specjalnie dla niego roślin. Cóż, niewiele kotkę to zdziwiło, gdyż już wcześniej wykazywał nimi szczególne zainteresowanie, a i w tym celu przecież je wzięła. Nie mogła jednak w żaden sposób przewidzieć skutków tego posiłku. Ha! Gdybu tylko o tym wiedziała, na pewno poświęciłaby chwilę więcej na ich zbieranie. Może po drodze spotka coś równie smacznego dla jej bestii.
    I kiedy Ceset wyrwał gwałtownie do przodu, Hebi natychmiast chwyciła się go mocniej, dodatkowo trzymając się jeszcze ogonem, by zachować równowagę i nie sprawiać bestii dodatkowego utrudnienia. W końcu nie o to jej chodziło, bo przeszkadzać to mogła swojemu przeciwnikowi, więc na pewno nie będzie podkładać nogi sojusznikowi. Przymknęła na chwilę oczy, nie mogąc już znieść tak nagłych zmian krajobrazu, który przelatywał w zdecydowanie zbyt szybkim tempie, a kiedy ponownie je otworzyła czując, że Schedel spowalnia kroku, znajdowali się przed schodami. Szybko też schowała do plecaka resztę roślin, jakie zostały w jej dłoniach, nuż jeszcze się przydadzą. Chociaż... Widok tak zmęczonego chowańca nawet ją potrafił złamać. Naprawdę. Bo wobec bestii żyjących w tych wszystkich trzech światach zachowania miała inne.
    - Wystarczy, nie przemęczaj się za nadto, nya, a ja postaram ci się ulżyć w najbliższej wędrówce. Bo chyba i tak innego wyjścia nie będziemy mieli. - Strome schody nie wróżyły niczego dobrego dla zwierzaka z pasażerem, toteż postanowiła, że bezpieczniej będzie, jeśli zejdą osobno, każde czując się przy tym znacznie pewniej.
    Rozprostowała kości stając na ziemi i jeszcze na moment rzuciła okiem za siebie. Ładna odległość. Byle tylko teraz nie stracić zbędnie czasu, nya. Ruszyła ostrożnie w dół, niekiedy zmuszona się podeprzeć, choć większość drogi, jak na kotkę przystało, szła naprawdę zgrabnie.
    Otoczenie, póki co opustoszałe, przyprawiało Topielicę o lekkie dreszcze. Gdzie tylko nie spojrzeć, tam kolejna roślina, rosły w każdym miejscu, nawet nieba przez nie dostrzec nie dała rady. I choć do ludzi czy innych stworzeń było im daleko, to w tym świecie mogła obstawiać najgorsze. Nie lubimy ataków z zaskoczenia!
    Droga zaprowadziła ich do jakiegoś budynku, budowli, jak zwał tak zwał. Ważnym było, że znów, jak na złość, postanowił on pomęczyć ją wąskimi korytarzami. Kolejna jaskinia? Ich miała dość, jednak ta nie wyglądała na taką, co by za chwilę miała zostać zalana, a i tutejsze otoczenie było inne. Tym razem nie będzie na siłę kombinować, bo i sam Schedel może nie dać rady sprostać idiotycznym pomysłom.
    - Pójdę pierwsza, jednak nie będę się od ciebie oddalać. Gdyby coś się działo, od razu zareaguję. Nya. - Dodatkowo, jeśli bestia była z takich... przyziemnych, napioła ją wodą, którą przecież w plecaku posiadała, jeśli nie, być może udało bądź też uda jej się znaleźć inne rozwiazanie, pozwalające mu szybciej wrócić do formy.
    Później ruszyli. Blisko siebie na tyle, że Anastazja mogła wyczuć pupila końcem ogona. Nawet jeśli go to irytowało, nie chciała się pod żadnym pozorem rozdzielać lub zostawić go, gdyby utracił siły.
    Ach. Jeśli tunele miały jakieś rozgałęzienia, skręcała w ten lewy korytarz, z uwielbienia do tej strony, o ile żaden inny nie wskazywał niczego szczególnego.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 9