Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wysłany: 30 Październik 2011, 20:41 Niespodziewany koniec
Lubiła patrzeć wieczorami, gdy siedziała przy kominku na kolorowo ubraną choinkę, na którą narzucone były co rok niebieskie światełka rzucające na ściany ładną poświatę. Wszystko w domu pachniało lukrem, pierniczkami oraz zapachowymi świeczkami, których największą fanką była pani domu. Cały salon był przyozdobiony kolorowymi świecami osadzonych w różnokolorowych świecznikach i miseczkach. Wszystko to dawało złudzenie domu Świętego Mikołaja. Na ścianach powieszone rodzinne zdjęcia, cicho trzaskający ogień w kominku i przywieszona do żyrandola jemioła, pod którą uwielbiali stawać, niby przez przypadek, rodzice Brooklyn.
Stała w drzwiach opierając się plecami o drewnianą framugę w kolorze beżu przypatrując się temu wspaniałemu widokowi z zachwytem. Lubiła zimę i czekała na tę porę roku całe lato, gdy musiała prażyć się na słońcu ze szklanką ohydnej lemoniady, za którą nie przepadała. Mama kazała jej to pić, chociaż sama nie potrafiła wytłumaczyć z jakiego powodu wciskała jej to świństwo.
Zebrała swoje brązowe włosy na jedno ramię i odepchnęła się od framugi kierując swoje kroki w stronę okna, przy którym przystanęła wyglądając na dwór. Odsunęła na bok zapaloną świeczkę, która pachniała karmelem by przypadkiem nie podpalić sobie ubrań.
Był wieczór, za oknem na ziemię spadały mozolnie płatki tworząc w ten sposób kilkucentymetrową warstwę puchu. Najchętniej rzuciłaby się w jakąś zaspę, ale ostatnio skończyło się to nie najlepiej. Zapomniała się trochę i wpatrzona w niebo, mimo zimna, leżała tak na śniegu dobre kilka minut do póki nie przybiegła jej mama. Wygoniła ją do domu, po czym okrzyczała. Cóż, w sumie miała rację. Nie dość, że Brook przemokła to zachorowała. To jednak nie zepsuło jej miłości do zimy. Cały ten czas marzyła o tym by wybiec boso na dwór chcąc zdenerwować rodzicielkę.
W zamyśleniu jeździła palcem po szybie, która zaparowała przez ciepły oddech, tworząc w ten sposób różne kształty. Przebudziła się dopiero wtedy, gdy z góry dobiegł ją głos matki rozmawiającej z kimś przed telefon. Odruchowo naciągnęła rękaw sweterka na dłoń, po czym wytarła okno niszcząc wszystkie rysunki. Wolała nie narażać matki na jakiś atak, która dopiero co co myła wewnętrzną część okien.
Miała już odejść do kuchni zwabiona zapachem ciasteczek, ale jej uwagę przykuł jakiś ruchem za oknem. Wytężyła wzrok i ujrzała swoją siostrę idącą właśnie ścieżką w stronę drzwi. Brooklyn pomachała jej mając nadzieję, że ta ją zauważy. I tak się stało. Wysoka blondynka odmachała Brooklyn uśmiechając się promiennie.
- Annabelle wróciła! - Krzyknęła odwracając się i ruszając szybkim krokiem do drzwi by przywitać swoją siostrę, a zarazem najlepszą przyjaciółkę.
Wybiegła na przedpokój wymijając zgrabnie porozwalane buty. Przez myśl przemknęło jej, że mama się wkurzy, gdy zobaczy półbuty ojca zabłocone i oparte o jej skórzane kozaki. Nie przejęła się tym jednak zbytnio. Wyciągnęła przed siebie rękę chcąc otworzyć drzwi jako pierwsza, lecz wyprzedziła ją Ann, która właśnie leniwym ruchem otwierała je wyjmując przy tym drugą rękę klucze z zamka.
- Nareszcie! - Pisnęła Brook rzucając się na blondynkę. Ta objęła ją jednym ramieniem i przyciągnęła do siebie śmiejąc się radośnie. - Już myślałam, że nie przyjedziesz. - Szepnęła jej do ucha i stanęła na palcach by ucałować jej chłodny policzek. Jak zawsze pachniała kawą oraz pomarańczami.
- Dzwoniłam przecież, że dostaliśmy wolne na uczelni. - Odpowiedziała odpychając delikatnie od siebie siostrę by się rozebrać. - Idź do salonu, zaraz pogadamy. - Poradziła brązowowłosej, która stała nad nią chcąc ją jeszcze raz uściskać. Słysząc jednak te słowa w podskokach ruszyła zając ulubiony fotel przy kominku.
Tak, te święta będą najlepsze.
<center>***</center>
Dobrze było tak sobie posiedzieć z całą rodzinką przy kominku i z gorącym kakao, które tylko dodawało słodkości tej sytuacji. Napawała się każdą sekundą tej chwili przystawiając chłodne palce do rozgrzanego kubka. Uśmiechała się pod nosem zadowolona z dzisiejszego wieczoru. Mama siedziała na krześle obok niej, ojciec na stole przy którym jedli obiady, a Annabelle na dywanie opierając się plecami o jej fotel. Brooklyn wyciągnęła jedną rękę i zaczęła głaskać siostrę po głowie wpatrując się w sufit.
Ann opowiadała coś właśnie mamie i zaśmiała się głośno. Odpowiedział jej cichym chichotem ojciec pochylając się nieco do przodu.
Niczego już nie chciała, tak było pięknie. Nie chciała by się to kończyło.
Nagle dało się słyszeć pukanie do drzwi. Brook pokręciła tylko głową przerywając swoje rozmyślania i spojrzała wyczekująco na matkę, która zeskoczyła właśnie z krzesła.
- Ciekawe kto to... - Mruknęła blondynka siedząca na podłodze. Wstała, po czym usiadła na podłokietniku fotela. Skrzyżowała ręce na biuście patrząc w stronę drzwi prowadzących na przedpokój.
- Tak... Aham... Okej. Nie ma problemu. - Dało się słyszeć słowa matki. Zaraz po tym odgłos zamykanych drzwi i przekręcany klucz w zamku. - Brooklyn. Będziesz musiała jutro rano zanieść to babci. - Zawołała matka wchodząc do salonu. W objęciach trzymała siatkę wypełnioną czymś brzęczącym. - Pani Tribble przyniosła słoiki, które pożyczyła ostatnio od babci. Zaniesiesz jej, prawda? - Upewniła się ustawiając na stole obok męża ciężką reklamówkę. Zerknęła pytająco na córkę kładąc dłoń na kolanie pana domu.
- Jasne. Chętnie ją odwiedzę. - Przytaknęła ochoczo dając kuksańca w bok swojej siostrze. - Pójdziesz ze mną, co nie? Babcia mówiła, że masz przyjść. - Wyszczerzyła się zadowolona, że będzie mogła spędzić z Ann więcej czasu.
- Jasne. - Odpowiedziała wzruszając ramionami.
<center>***</center>
- Tata mówił, że może kupi psa. - Oznajmiła siostrze łapiąc ją pod rękę. - Wiesz, jak chcesz to mogę trochę ponieść tą siatkę. - Zaproponowała patrząc na Ann z dołu. Nie chciała by blondynka poczuła się wykorzystywana, czy coś. W końcu dopiero co wróciła do domu odpocząć nieco od dużego miasta, wolałaby ta nie poczuła się wykorzystywana.
- Serio, Brook. To dla mnie pestka. Nie zapominaj, że studiuję AWF. - Wyszczerzyła się podnosząc nieco reklamówkę chwaląc się przy tym swoją siłę. - Ale wiesz... Mam coś dla ciebie. - Oznajmiła zatrzymując się. Postawiła na stojącej obok ławce siatkę i odwróciła się na pięcie do siostry. - Musisz zamknąć oczy. - Ponagliła brązowowłosą. Ta posłuchała się jej i przymknęła niebieskie ślepia, chociaż ciekawość namawiała ją do podejrzenia. Włożyła zmarznięte dłoni do kieszeni i czekała. Trwało to chyba kilka minut, ale czekała co raz bardziej zniecierpliwiona.
Zaczęła już nawet tupać nogą ze zdenerwowania. Odetchnęła głęboko i otworzyła oczy mówiąc:
- Co ci jest? Sarny cię zja... - Nie dokończyła, ponieważ w policzek uderzyło ją coś zimnego. Odruchowo pochyliła się do przodu przystawiając dłonie do twarzy. Nabrała łapczywie powietrza całkowicie zbita z tropu. Strzepnęła śnieg z policzka i ust rozglądając się na boki.
Za drzewem stała jej siostra chichocząc pod nosem. Obok niej leżała kubka kulek śnieżnych, które pewnie ulepiła właśnie w pośpiechu. Taka duża, a bawić jej się zachciało.
- Ty... Chcesz wojny? - Brooklyn schyliła się szybko po odrobinę śniegu i uformowała z niego kulkę, którą rzuciła zaraz w stronę Annabell. Ta śmiejąc się jeszcze w ogóle się nie spodziewała ataku. Dostała w brzuch. Spojrzała na siostrę dzikim wzrokiem.
I tak zaczęła się bitwa na śnieżki.
Dziewczyny śmiały się głośno chowając się za drzewami. Całkowicie zapomniały o siatce, którą miały zanieść babci. Przemieszczały się z jednego końca parku, na drugi walcząc o swoją dumę.
- Koniec! - Zawołała brązowowłosa podnosząc ręce w obronnym geście. Strzepnęła trochę śniegu z kolorowej czapki i spojrzała wesoło na siostrę. - Nie przypuszczałbym, że tak stara kobieta mogłaby się tak ruszać. - Zachichotała pochylając się i opierając łokcie na kolanach. Przetarła dłonią oczy. Dopiero teraz zauważyła, że stoi na obsypanej śniegiem drodze. Przejechała butem po asfalcie jeszcze bardziej go odkrywając.
- Nie wiedziała, że jest tu droga. - Mruknęła w zamyśleniu. Coś jednak ją wybudziło. Usłyszała pisk i krzyk siostry. Odwróciła się machinalnie na pięcie. Coś błysnęło jej przed oczami.
Po chwili leżała gdzieś na poboczu z twarzą schowaną we włosach. Coś bolało ją niemiłosiernie, ale do końca nie wiedziała co. Kątem oka zauważyła coś czerwonego obok. Czerwony śnieg?
Po chwili nastała ciemność.
<center>***</center>
Obudziła się w innym miejscu. Wszystko było takie kolorowe i wesołe. Inaczej wyglądała, wszystko było inne. Okazało się, że odrodziła się jako Strach. Na początku była z tego faktu zadowolona, lecz po czasie, gdy wszyscy zaczęli ją wyzywać... Nie było tak kolorowo. Zamieszkała w lesie w starej kamieniczce, którą znalazła i odremontowała na tyle ile mogła.
Życie w Krainie Luster nie było łatwe. Ptaszki śpiewały, ale na każdym kroku czekały na nią co raz nowsze niespodzianki, które utwierdzały ją w prawdziwości jej tezy - tylko najgorsi tu trafiali.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!