• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Czerwiec 2012, 00:09   Polowanie na Yurei (Jeanelle)

    Dzień się skończył a po nim jak zwykle nastąpiła piękna i spokojna noc, owiana mgiełką tajemnicy i lekkiego przerażenia wszystkich tych co boją się ciemności. Z drugiej strony można zastanawiać się czy to nie jest słuszne. Czy te zabobony o Babajadze kryjącej się pod łóżkiem nie są ani trochę prawdziwe. Może to i słuszne jest bać się ciemności a przynajmniej tej niezmierzonej kryjącej w sobie coś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć, a to sprawia, że się boimy, tak jak kota przebiegającego czarną drogę co niby przynosi pecha. Każdy zabobon jednak kryje w sobie ziarenko prawdy, ziarenko, które kiełkuje w nas i rosie nie dając spokoju. Ciemności nie warto ignorować, lecz należy sobie oswoić i nie bać się jej bo w istocie nie jest taka upiorna jak się wydaje, a może jest? Sami oceńcie, a przynajmniej Jeanelle ma takie zadanie.
    Nad wieżą zegarową wysoko wisiał już jasny księżyc, mrugając zalotnie do wszelkich stworzeń co wiodą nocny tryb życia. Stworzeń, które są piękne a jednocześnie przerażają nas swoją niedostępnością. Wszędzie wokół panowała cisza, a miejsce wyglądało jak z jakiegoś horroru, wydarte i wklejone do istniejącego świata, tylko dla kaprysu stwórcy, czy jak go tam nazwać można, bowiem wiele istot ma inne określenie tej persony. Drzwi wiodące na górę, ku tarczy zegara i jednocześnie mechanizmowi, który tam jest umieszczony. Właściwie to jaką mamy godzinę? Zdaje się chyba, że północ? Tak, to właśnie obwieścił zegar donośnym gongiem, jakby coś walnęło w jego środku i zamilkł jak na zawołanie. Znów zapadła wszędobylska cisza, raz na jakiś czas przerywana szumem nielicznych groteskowo powyginanych drzew, a takie przynajmniej sprawiały wrażenie w nocy. Nagle dało się posłyszeć skrzypienie, które jakby z szybkością światła obiegło cały plac. Ten zaś kompletnie pusty, wcale jakoś specjalnie tego nie zauważył. Wysunął się łebek, o dziwo przypominający koci. Jedno z uszu poruszyło się niespokojnie, a nos zaczął węszyć. Po chwili zaś wyłoniła się cała sylwetka zwierzęcia, czarnego, lecz o niebieskawym połysku. Niby tułów koci, lecz nieco zdeformowany i jakby zmodyfikowany na własną modłę. Ładne, kształtne łapki, lecz po bliższych oględzinach widać, że jedna z nich jest jakaś felerna a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Najciekawsze jednak było to, że owa część ciała stworzonka powyginała się jeszcze bardziej i jakby świadomie, celowo. Zielone ślepia spojrzały na nią jakby kontemplując czy się nada czy jeszcze pomachlować bardziej. Przez moment nawet "kot" pokuśtykał udając, że kuleje, a gdy poszło idealnie usiadł na zadzie i jakby uśmiechnął oglądając mrok z sobą, w istocie spojrzał tylko na coś, co miało być ogonem, lecz robionym na szybko i był nie taki jak trzeba. Ten za moment wydłużył się i rozdwoił, co zostało przyjęte z aprobatą i zamachaniem nim na próbę. Padające promienie księżyca zaś oświetliły grzbiet, który zaczął mienić się odcieniami zieleni i szkarłatu, po bliższym przyjrzeniu można spostrzec, że są to kryształy, piękne z resztą.
    Stworzonko po chwili poruszyło uszkami i niby to z kocią gracją, na jaką pozwalała "zdeformowana" łapka pokuśtykało na środek, gdzie usiadło i zaczęło ją lizać, po chwili też dało się usłyszeć coś na rodzaj smętnego miauczenia.
    Jeanelle
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Czerwiec 2012, 11:36   

    Stąpała ostrożnie i cicho, choć przy ciut głośnym akompaniamencie grzechoczącego łańcuszka zegarka. Targała go zawsze ze sobą jedynie z sentymentu. Trochę przeszkadzało jej to brzęczenie, zakłócające ciszę idealnie dopasowaną do uśpionego, mrocznego otoczenia... Jej oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności, ale nadal świat obrazował się dla Kapeluszniczki jako przeróżne odcienie czerni. Nie da się zaprzeczyć, że uwielbiała noc, no ale jakaś bestia z przystosowanymi do niej ślepiami miała niepomierną przewagę.
    Nie zamierzała dać się dziś pożreć. W innym dniu może miałaby na to ochotę, ale dzisiejszego wytyczyła sobie pewien cel. Właśnie tego celu poszukiwały pośród mroku błyszczące oczy. Na razie bezowocnie, no cóż.
    Strach to rzec szalenie pasjonująca. Póki nie nauczy się dziecka, czego ma się bać, będzie się parać jedynie ciekawością. W główki niezliczonych pokoleń wpychano te wszelkie zabobony na ich szkodę. Ktoś kiedyś musiał zapoczątkować ów przerażenie płynące z widoku czarnych kotów na ten przykład, nie? Personalnie Jeanelle nie wierzyła w głupawe przesądy, była jednak świadoma obecności zagrożeń.
    Gdy wyrosła przed nią Wieża, uniosła nieznacznie kąciki ust. Znała to miejsce. Uch, w sumie to nie na tyle, aby bezbłędnie poruszać się po ciemku, uświadomiła sobie po chwili z cichym westchnieniem w myślach.
    Ta horrorowa sceneria jakoś jej nie przestraszała. Było nawet ładnie, zwłaszcza z jaśniejącym w górze księżycem, który choć troszeczkę oświetlał ten fragment świata. Nerwy chyba miała dosyć napięte, bo kiedy rozbrzmiał gong zegara wzdrygnęła się cokolwiek spłoszona. Wytężyła słuch, uspokajając swe serduszko, jakie to momentalnie doznało palpitacji. Może i plac nie zauważył, ale dziewczę owszem. Wychwycenie skrzypienia nie przedstawiało sobą trudności. Na nie znów drgnęła, a głowa skierowała się w kierunku skąd domniemanie doszedł odgłos. Jean uznała to ostatecznie za niepotrzebne, skoro był on raczej z nieokreślonego źródła, co udało jej się dostrzec.
    Uniosła brwi, spostrzegłszy jakiś ruch. Sama zastygła, zresztą właśnie nawet mały gest potrafił zdradzić pozycję.
    - Kotek? - wyszeptała z niejakim zdziwieniem. Szybko się zreflektowała, przecież koty to stworzenia nocne. Ale na jego miejscu wybrałaby miejsce bardziej obfitujące w myszy. Nie mówiąc o obecności hałaśliwej Kapeluszniczki - mogła przestraszyć pożywienie.
    Jednakże taki zwyczajny kiciuś to to nie był. Jego postać zdawała się falować, jakby się zniekształcała... Zamrugała. Może ta pokusa radosnego pofrunięcia do zwierzątka mąciła jej w głowie zanadto, pomyślała przekrzywiając swój łebek.
    Wyglądało na to, że był ranny. Coś mu się chyba stało w którąś z kończyn. Nie da się jednak zwieść na to wzbudzanie litości. Obecna forma kota pozostawiała wiele do życzenia. Mógłby się bardziej wystarać, a nie klecić coś równie niestarannie i najpewniej naprędce. Gdyby był jej cieniem, byłby doprowadzony do perfekcji.
    Przed oczami Zoe zamigotały refleksy. Czyżby to jakieś klejnoty? Przypominały jej barwione odłamki szkła, jakimi naszpikowała wnętrze ronda kapelusza.
    Śliczny grzbiet. Bardzo, bardzo śliczny.
    Zwyczajne koty nie miewają takich grzbietów.
    Z pewnymi obawami, mimo wszystko podeszła bliżej. Splotła dłonie przed sobą, trochę niepewnie. Drgające uszka wzbudzały jęk zachwytu.
    A smętne miauczenie rozdarło jej serce.
    - Ty jesteś tym, którego szukam? - zapytała, powstrzymując się przed dopadnięciem do stworzenia. Ledwo. Zawdzięczała to, oczywiście, wrodzonej nieufności, która po paru chwilkach przeradzała się w dziecięcą naiwność, lecz jeszcze te chwilki nie nadeszły.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Czerwiec 2012, 00:04   

    Księżyc cały czas wisiał wysoko i uśmiechał się do każdego kto na niego spojrzał, obdarzając przy okazji swym przepięknym blaskiem. Pomimo ciemności jaka panowała, Jeanelle jakoś większych trudności nie miała, zważywszy, że mamy pełnię i jest stosunkowo jasno, a jak przyzwyczaiła oczy, to nawet i kształty mogła widzieć. Lecz na pewno Yurei w tym wypadku ma przewagę nad kapeluszniczką i to sporą, w nocy czuje się jak ryba w wodzie i jest ona z nim powiązana jak nic innego na tym padole, zwłaszcza wspomniana ciemność. W pewnym momencie tęczowowłosa mogła poczuć na karku coś chłodnego, jakby miało ją chwycić za szyję, a potem unieść w górę, dosyć ciekawe doznanie. Równie szybko jak się pojawiło to znikło, pozostawiając po sobie tylko uczucie chłodu w miejscu, które musnęło. Z pewnością dziewczę mogło nawet zadrżeć, bowiem ów chłód do normalnych nie należał.
    Strach to uczucie, które nas obezwładnia, ale też pcha do rzeczy niemożliwych, taki kiedy w innym wypadu na pewno nie miały by miejsca. W takich chwilach buzująca adrenalina w żyłach może zdziałać cuda, a strach ukierunkowany bywa jeszcze groźniejszy. Zabobony mimo wszystko przysparzają więcej złego jak dobrego, bo potęgowanie strachu w innych bywa bardzo zgubne i szalenie nieodpowiedzialne. Bo czym innym jest potęgowanie strachu a czym innym uczenie grożących niebezpieczeństw, i mówię tutaj o tych realnych a nie wyssanych palcach.
    Północ zowie się godziną duchów, może z tego przesądu jest też trochę prawdy, bo "kotek" na pewno nie jest zwyczajnym dachowcem, co łapie myszki w polu czy po domostwach baraszkując po strychach. Ciemność jednak większość poczynań stworzona zakryła przed oczami Zoe, która spostrzegła ruch, tak zapewne nie dałby się tak łatwo wkopać i dać jej zobaczyć to jak się zmienia. Z resztą nikt nie powiedział, że ma to być kot w stu procentach, prawda?
    Możliwe, że bestyjka mogła się bardziej postarać, lecz czy wtedy by zaintrygowała. Ciekawi zawsze to co inne a nie pospolite jak kiciuś przemykający przez plac, przecież w tym nic dziwnego nie było. Swoją drogą mimo wszystko nawet gdyby jego wygląd był idealnym odwzorowaniem kota, to i tak normalny by ie był z racji klejnotów umieszczonych na grzbiecie, które mieniły się odcieniami czerwieni i zieleni tak pięknie jak na to pozwalało światło księżyca. W tym wypadku wyśmienici9e się sprawdzało.
    Może i forma zwierzęcia dokładna nie jest to z pewnością wie jak zmącić w główce potencjalnej ofiary swojej kolejnej nieco chorej zabawy. Tym razem jednak zwierz trafił w czuły punkt, i bardzo dobrze, o to chodziło.
    Zielone ślepia niby kota wlepiły się w jej i jakby z premedytacją i chcąc coś "powiedzieć" po raz kolejny zamiauczał żałośnie jakby też z dozą smutku i pośpieszył lizać łapkę. Na zadane pytanie przekrzywił łebek i zamachał nim jakby w zastanowieniu, Jeanelle jednak odpowiedzi się nie doczekała natomiast zwierz szybko się podniósł i zaczął kuśtykać ku drzwiom, po czym nagle przyspieszył dopadając drzwi i ginąc w mroku otworu. Kapeluszniczka mogła tylko zobaczyć jak rozdwojony ogon znika jej z pola widzenia a blask kryształów na grzbiecie zanikł.
    Ni stąd ni zowąd zerwał się mocny wiatr, który na oścież otworzył drzwi, niemal wyrywając z zawiasów, czego jednak uniknęły. Zajęczały tylko w jęku protestu gdy wiatr nimi ruszał niczym flagą na maszcie. Zoe mogła zobaczyć schody prowadzące na górę, które zbyt przyjaźnie nie wyglądały, bowiem wyzierały z nich dziury tu i ówdzie, co groziło zapewne nieprzyjemnymi konsekwencjami gdyby zapragnęły się zawalić, ale chyba takie słabe nie są i zawsze można spróbować czyż nie?
    Jeanelle
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Czerwiec 2012, 22:16   

    Ciekawe, czy gdyby księżyc nie pozostawał tylko bezstronnym obserwatorem na tle nocy, sprzyjałby jej w niezachwianym postanowieniu złapania bestyjki, a raczej w samym polowaniu... Miło byłoby wiedzieć, iż ktoś życzy ci powodzenia, prawda? Nawet jeśli musisz go zbyć przesądnym, a czasami nieco opryskliwym "życzenie powodzenia przynosi nieszczęście" i odprawić, by przypadkiem nie przeszkadzał. Prawdę mówiąc, trochę zaczynała Kapeluszniczce doskwierać samotność. Temu właśnie czuła wdzięczność względem kota, bo raczył się zjawić.
    Niestety, przewaga Yurei była niezaprzeczalna. Ale jeśli zmieni się otoczenie, może ona zostać zniwelowana przynajmniej częściowo. Teraz wystarczy tylko na to liczyć.
    Przebiegł ją dreszcz, gdy coś dotknęło karku. Prędzej spodziewała się, że tajemniczy stwór przebije ją od tyłu na wylot jakimś orężem czy zakleszczy w zębiskach wątławe ciałko, aniżeli muśnie w delikatnym uścisku łapska pragnącego wydrzeć z niej dech. Nie lubiła gdy coś, lub ktoś, a zwłaszcza takie podejrzane coś o północy przy pełni księżyca na opustoszałym placu, ją chlastało. Zbadała palcami ostrożnie miejsce, z którego prawdopodobnie dobywał się chłód. Raczej nic nie czuła. Ale od razu zaczęło jej być nadto nieswojo. Coś czaiło się w mroku. Coś potulnego?
    Z tym się wręcz trzeba zgodzić: strach to potęga, zdolna wzbudzać we wszelkich ludzkich bądź nie do końca istotach najgłębiej skrywane insynkty. To perfidna rzecz, popychająca do szaleństwa, rodząca desperację, przymuszająca do mordów pod wpływem impulsu. Nikt przeważnie nie przepadał za strachem, często on go upokarzał, ale istnieją również osoby, które nie lubią się bać przez to, iż wiedzą, że może to doprowadzić do utraty kontroli. Oczywiście, można wskazać niepodważalnego winowajcę w razie potrzeby, lecz nie czyni to człowieka mniej odpowiedzialnym za swoje czyny. Siejący strach byli niespełna umysłu, czasami nawet nieświadomie - bajeczki z morałem, zapamiętane z rodzicielskiego dzieciństwa, ażeby było pociechy czym karmić, czymś, co może i mija się z prawdą, ale mimo wszystko poucza.
    Jeanelle się nie bała. Jeszcze nie.
    Godzina duchów, a owszem, ale to wcale nie świadczy o tym, że kotek jest duchem. Zdawał się wręcz jak najbardziej materialny, a chyba nie wszystkie duszki posiadają tę cechę.
    Och, to nie musi być tak, iż ciekawi tylko to, co nadzwyczajne. Pospolite egzemplarze, a już zwłaszcza kotów, kryły w sobie tyle tajemnic i niesamowicie nęciły mimo tej swojej "normalności". Choćby w światach, gdzie kot jest stworzeniem nieznanym - fascynował, cóż z tego, że dla tych, co go świetnie znają był jedynie szarym, wąsatym zwierzęciem. To może nieprzekonujący dostatecznie argument, ale generalnie nic zwykłego nie musi być nużące i nieciekwe.
    Faktycznie, klejnoty ustrajające grzbiet istotki miały dużą zasługę w tym, iż Zoe skupiła na niej uwagę, lecz to głównie przez ich barwy. Migocząca czerwień i zieleń odcinały się wyraźnie na tle czerni nocy. Wyglądałyby piękniej w zupełnym mroku i przy skąpym świetle księżyca, no ale pełnia nie odejmowała im uroku, tak czy siak.
    I, co jest jedną z ważniejszych kwestii, jakby niby kot zdawał się bardziej sprecyzowany kształtem, wzbudzałby większe zaufanie. Obecnie jego doza była dość znikoma.
    Wpatrywała się jak zaczarowana w kocie ślepia, oczekując jednak na jakąś inną reakcję. Czyżby się pomyliła? To niewykluczone, ale te kryształy...
    Chciała już zatrzymać stworzenie, wyrwać się ku niemu, z obawy, że jej ucieknie, ale szybko tego zaniechała. Przy takich podejrzanych istotkach ponoć przydawała się ostrożność.
    Tak, miło, kot ją pozostawił na pastwę losu i schronił się za drzwiami, machnąwszy ostatni raz rozdwojonym ogonem. Jedyne sensowne wyjście, jakie pozostało Jeanelle to udać się za nim. Jak na potwierdzenie owych słów zerwał się silny wiatr i skuliła się nieco przed tym nagłym napływem chłodu. Złapała za cylinder, żeby przypadkiem go nie stracić. Za nic nie mogła go stracić. Mogła się z kapeluszem szybko pożegnać z racji, że zdolności powiewu pozwalały na bezproblemowe oraz brutalne rozwarcie drzwi Wieży. Jęczenie poświadczyło o owej brutalności.
    Zajrzała ciekawsko do wnętrza, gdzie ukazały jej się podniszczone schody. Wędrówka na górę możliwa tylko przez taką niezbyt bezpieczną drogę.
    Nie zwiedzała nigdy Wieży i nie mogła mieć pojęcia, co też ją czekało ponad zegar i mechanizmy. Ewentualny Yurei nadal posiadał przewagę.
    Postawiła ostrożnie stopę na pierwszym stopniu i nastąpiła na kolejny. Oby się tylko nic nie zawaliło... Czy to nie ekscytujące? Zmierza wprost do paszczy lwa, bo to najpewniej była pułapka bądź do niej wstęp.
    Przełknęła ślinę. Kot czy nie kot, ważył niewiele, jego ciężar schody mogły wytrzymać. A co się tyczyło wychudłej przedstawicielki rasy pseudo-człowieczej, już nie koniecznie. Osunięcie się w przepaść poprzez dokończenie żywota schodków nie obrazowało się śmiercią interesującą.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Czerwiec 2012, 22:01   

    Jednak nasza kapeluszniczka, póki co nie bała się. Co do jednego jednak miała rację, godzina duchów nie oznaczała, że dane stworzenie do nich należy, lecz jak wiadomo o tej porze dzieją się różne bardzo ciekawe rzeczy, tak ciekawe, że sam Doktor Jekyll i Mister Hyde to dwa baranki, które po prostu nie umieją się ze sobą porozumieć i znaleźć kompromisu. Z resztą czasem ciężko go znaleźć, mając dwie strony osobowości, tak od siebie odmienne.
    Nawet jeśli Jeanelle zapragnęłaby od razu kotka chwycić w dłonie i przytulić do swojego serducha, to zapewne spotkałaby ją bardzo niemiła niespodzianka. Chociażby w postaci jakiejś krzywdy, bądź jak w tym przypadku po prostu by uciekło podsycając jej ciekawość. Bo zapewne Ci co odważniejsi podążyli by za zwierzątkiem, chcąc sprawdzić co to za jedne, chyba iż łowca owej bestyjki okazałby się nieporadny i strachliwy, no. Z resztą w takiej scenerii nawet najodważniejszego mógł zdjąć strach i spotkać lekkie palpitacje serca. Zaś utrata kontroli nad ciałem czy umysłem była zła, a gdy traciło się nad dwoma to można powiedzieć, że jest bardzo źle.
    Zapewne gdyby Yurei chciał zrobiłby dokładniejszą kocią kopię z siebie nie o to jednak w tym wszystkim chodziło. Ten osobnik chce się bawić, wzbudzać i podsycać ciekawość, jest po prostu spragniony wrażeń jak małe dziecko. Dla którego zabawkami są ludzie a raczej istotny człekokształtne, nie tylko z resztą, nie jakieś plastikowe lalki, resoraki czy pluszowe misie.. Ah, druga sprawa, że może ten egzemplarz jest jeszcze stosunkowo hmm, młody? Jedno jednak było pewne, kot znikł za drzwiami pozostawiając kapeluszniczkę, która zapewne, jak się domyślał dołączy do niego, zawsze tak było, w dodatku wiatr mu jakże zacnie pomógł. Jeanelle tego już nie widziała, ale koci pyszczek uśmiechnął się i wcale on nie był z tych przyjemnych.Schody ciężar zwierza jednak bez problemu wytrzymały, i chwilę potem już nie było widać, zaś długowłosa chyba coś się ociągała. W tym czasie Yurei zdążył zmienić swoją formę , przyjmując pozornie ludzki kształt. Więc chwilę potem zamiast kotka stał lekko zniekształcony chłopiec, w mroku jednak nie można było go odróżnić od ludzkiego dziecka. Niezbyt wysoki, lekko wychudły o ciemniejszych i dłuższych poskręcanych włoskach. Zdawało się jakby był włóczęgą, porzuconym przez rodziców. Chłopię wcisnęło się gdzieś w kąt czekając na przybycie nowej ofiary, o dziwo skrzętnie zakryło kryształki na kręgosłupie, dobrze o nich ten osobnik wiedział. Na ciemniejszą, niemal czarną skórę nic poradzić nie mógł, jasne barwy gryzły się z jego możliwościami.
    Schody o dziwo utrzymały ciężar Zoe i po niedługiej wędrówce znalazła się na szczycie schodów, gdzie gdyby nie znikome światło księżyca przezierające przez podziurawiony dach mogłaby powiedzieć - "Ciemność, widzę ciemność." Co zaś mogła zobaczyć? No na pewno dużo kurzu, jakieś zębatki i mechanizmy, oraz liczne dziury w podłodze, o tak tych mogła naliczyć krocie. U samej góry coś niespokojnie łypnęło na kapeluszniczkę swymi srebrnymi oczyskami, co to było? Może jakaś inna bestia, a może tylko przewidzenie? Na pewno jednak nie miała zamiaru się wspinać w celu sprawdzenia, jej kotek miał zielone piękne oczka, nie srebrne, prawie białe. Gdzie więc zwierzak niepokorny się podział? Cóż, może gdyby w tym momencie zwróciła większą uwagę na to co dzieje się pod mechanizmami w rogu na prawo dostrzegła by ich znikome światełko, przebijające się przez wiele warstw mroku, kto wie, jednak w tym wypadku oczka były nieco większe, więc mogła uznać, że nie należą do kociego przedstawiciela.
    Jeanelle
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Czerwiec 2012, 14:47   

    Póki co to zasadnicza różnica między na pewno. Ale do strachliwych osóbek Zoe nie należała.
    Nie dowiemy się, jeśliby się tego nie sprawdziło w praktyce, a propos kota. Równie dobrze mógłby być miłym, grzecznym osobnikiem, a nie od razu rzucać się na niewinne dziewczę z pazurami i solidnie przeorać, ażeby przestrzec przed takimi próbami okazania miłości. Nie podlega jednak dyskusji to, iż bez względu na traktowanie, pośpieszyłaby z ciekawością za zwierzęciem. Byleby się nie wydawała żadną kocią fanatyczką, szanowała koty, i jak ostrzeżono by ją po raz drugi, z czystej niechęci, nie przykładowo dla podsycenia zainteresowania, zapewne zostawiłaby wąsatego w spokoju.
    Nie dramatyzujmy tak z tą scenerią. Ot, ciemno, nie ma na przykład żadnego cmentarza czy kościstych trupich łap zaciskających się wokół kostek, ponadto Kapeluszniczce zdarzały się nocne eskapady z o wiele bardziej zatrważającym otoczeniem. Było obecnie nader znośnie, o.
    Ach, spragniony wrażeń niczym małe dziecko, czyż to nie wymarzony towarzysz dla Jeanelle? Mieli całkiem pokrewne charaktery, wyjąwszy, rzecz jasna, ten fragment o zabawkach w postaci człekokształtnych, dla niej natomiast takowymi zabawkami były skarby, nagromadzone od długiego, długiego czasu, jak choćby kieszonkowy zegarek.
    Dobrze się domyślała nasza bestyjka, całkowicie świadoma niebezpieczeństwa tęczowowłosa ruszyła tuż za nią, w razie widzialności kociego uśmiechu gotowa odpowiedzieć podobnym bez ani krztyny sztuczności.
    Odetchnęła z ulgą, gdy schody się nie zawaliły. Może nie były tak stare i słabe, na jakie wyglądały. Udobruchana tym faktem, nie zatraciła jednak ostrożności przy dalszej wędrówce. Uchm, po kiego Yurei tam polazł? Żeby rzucić się na nią znienacka i pożreć? Chyba dobrze wiedział, po co tu przyszła, bądź się domyślał. Czemu więc spotkanie odwlekać? Nie warto, w końcu i tak dojdzie do jakiegoś punktu kulminacyjnego.
    Z owymi refleksjami, wreszcie znalazła się na samym szczycie. Musiało tu być wysoko, co? Zacisnęła powieki, gdy jedno z oczu tknął promień światła. Przynajmniej nie ma tu niepodzielnej władzy mroku.
    Pierwsze wrażenie doprowadzało do wniosku, iż panuje tu nieporządek. Rozejrzała się niespokojnie, kiedy zauważyła, iż była bliska wlezienia w dziurę. Było tu ich stanowczo za dużo. Takiemu kotu to łatwo, z gracją przelawiruje po najpewniejszych fragmentach podłogi, między szczelinami, no i już.
    Zadarła głowę do góry, natrafiając na spojrzenie czyichś srebrnych ślepi. Kolejna bestia? Chyba nie starczy jej siły na dwa potwory, zwłaszcza, jeśli ten białooki jest silny... Na wszelki wypadek zsunęła ostrożnie cylinder i pozornie jedynie przytuliła go do piersi, "dla otuchy", aby równie niegwałtownymi ruchami wygrzebać zeń orężyk. Nie chciała niepotrzebnie niepokoić tych świetlistych oczu. Założyła kapelusz, niemal nie odrywając się od wejrzenia tego czegoś u góry.
    Przez chwilę wahała się, czy nie zbadać tożsamości właściciela opalizujących narządów wzroku, jednak kot mógłby się poczuć odtrącony, prawda? Zawsze może ją jeszcze napuścić na drugiego stwora, gdyby naszedł go taki kaprys. Na razie, skoro białooki żywiej nie reagował, trzeba z tego korzystać. Inaczej by ją zatrzymał.
    Obracając nerwowo szpikulec w dłoniach, raczyła się dokładną obserwacją. Gdzieś w końcu jej cel skrywać się musi, należy się tylko zorientować, gdzie.
    Błysk zieleni? Może to tylko... Skupiła się na tej części pomieszczenia, chcąc przeszyć wzrokiem mechanizmy. Co tam wielkość, Yurei mogły sobie zmieniać kształt do woli. Gorzej, jeśli kot wślizgnął się w inne miejsce, a Zoe miała nieopodal siebie żądną krwi paskudę z przypadkowo zielonymi tęczówkami.
    - Skończymy już tę zabawę? - spytała uprzejmie. - Nie mam nic przeciwko zabawom, więc jak chcesz, możemy zacząć inną, ale najpierw odpowiedz mi na moje pytanie. - Wyrzekła, a przy warunku w jej głosie zadźwięczały słodkie stalowe nutki. Chciała mieć pewność. Co komu po ułamku. W razie pomyłki jej wyprawa może pójść na marne. Bibelot u kostki zabrzęczał, kiedy postąpiła krok w kierunku znikomego światełka.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Czerwiec 2012, 14:54   

    Widocznie i Yurei i Jeanelle będą do siebie pasować, to jednak póki co trzeba sprawdzić czyż nie? Wszak los różnie może zdecydować a jak wiadomo, na niego nie ma rady, jak coś umyśli tak się stanie i nic z tym nie zrobimy. W takiej sytuacji jedynie będzie trzeba się pogodzić z tym co nam serwuje, nic ponad, to chyba iż chce się po raz kolejny dostać obuchem w łeb. To jak najbardziej można przeciwstawiać, walczyć z nim jak Done Kichote z wiatrakami, wynik i tak będzie taki sam, lub nawet pogorszymy sytuacje. Białe oczyska łypnęły na nią w mroku przez chwilę a potem jakby przeniosły tam gdzie był wizerunek Yuroi, na szczęście zrobił to w innym czasie jak Jeanelle. Toteż kapeluszniczka nie mogła dostrzec gdzie bestyjka na górze się patrzyła.
    W końcu udało się jej zlokalizować istotkę, którą poszukiwała, nawet jeśli jej czy były większe jak kota nie było możliwości pomyłki, te oczy mówiły wszystko, a raczej kolor, to na pewno był kot, którego szukała. No właśnie,m problem tylko w tym jak tam dojść, nie wpadając w żadną dziurę, ha. Tutaj już trzeba się postarać i to całkiem mocno. Choć istotka na górze, wbrew wyobrażeniom Zoe i tak miała zamiar przeszkodzić dziewczynie w dorwaniu Yurei, może to jakiś ich spisek? Dwie bestyjki skumały si8ę ze sobą i robią jaja z innych? Wszystko możliwe, zaręczam wszystko, a najgorsze jednak było przed dziewczyną, oj tak.
    Chwile po zobaczeniu zielonych ślepi a w momencie wypowiadania słów otoczenie nagle się zmieniło. Zamiast starej wierzy zegarowej miała przed oczami zadbaną podłogę, ładnie naoliwione mechanizmy, wszystko jak z bajki, gdzieś w koncie siedział człowieczek. Niezbyt to stary, ani nawet nie dorosły, na oko można mu dać z osiemnastkę. Siedział skryty pod mechanizmami, z włosami splątanymi w kucyk, które opadały na ramiona, pochłonięty był lekturą. Była to wieże, ta sama do której weszła, lecz jakby z przeszłości. Cóż to się stało? Cofnięcie w czasie? Cóż gdyby wiedziała, że to sprawa Cauchmare, który wytworzył iluzję zapewne spojrzała by inaczej, całkiem inaczej. Tymczasem jednak chłopie odwróciło twarz i uniósł ją z nad książki spoglądając na dziewczynę fiołkowymi oczami, które zdawały się świecić niezdrowym blaskiem, a gdy otworzył usta zobaczyła jak wysuwa się z nich siny rozdwojony język, dosyć upiorne, tylko ten jeden element zburzył piękny wizerunek wytworzonej wizji. Nieznajomy ubrany w białą bluzkę z żabotem czarną kamizelkę i tego samego spodnie oraz buty wygląda bardzo elegancko. Spod pejsów włosów można dostrzec białą wstążkę.
    Teraz zasadnicze pytanie.. Jaka wizja tego miejsca była ta prawdziwa, czy tamta, czy wręcz przeciwnie, ta jest tą realną. Niezły orzech do zgryzienia, a to już był problem Zoe, czy go rozwiąże zobaczymy. Ciemnowłosy przechylił głowę uśmiechając się dosyć upiornie i w tym momencie zegar po raz kolejny dał znać, że wybiła dwunasta, jednak tym razem w dzień? Zatem gdy dziewczyna postąpiła krok w kierunku jegomościa ten głośno zatrzasnął książkę przyglądając jej w skupieniu. Brew w wyrazie konsternacji zmarszczyła się, jakby nie mógł nic powiedzieć, choć wyraźnie chciał.
    Jeanelle
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Czerwiec 2012, 11:17   

    No tak, niestety, sprawdzić w praktyce, jakby nie można tego było załatwić w jakiś inny sposób, na ten przykład papierkowy. Wtedy oba stworzenia, zarówno istotę ludzką jak i bestię zdegradowałoby się do roli towaru, powiązanego, wszystko odbyłoby się drogą dyplomatyczną, a nie wzajemnym siekaniem się - jedno ząbkami, a drugie wszystkim, co wpadnie w ręce i nie uszkodzi zanadto obiektu zainteresowania. Yurei chyba nie miewał takich skrupułów, zwłaszcza że toczy się bój o jego wolność. Kto by mu się dziwił...
    Opuściło ją to osobliwe wrażenie, że coś wbija w nią badawczy wzrok, najwyraźniej na moment białooki darował sobie obserwację. Nie zamierzała się upewniać, miała wrażenie, iż jeśli tylko znów zetknie się z tymi srebrzystymi ślepiami, zmiennokształtne zwierzątko pójdzie w niepamięć, a sama Zoe przez tę nadmierną uwagę zapłaci postradaniem życia.
    Skoncentrowała się na obficie podziurawionej podłodze. Jeśli tylko będzie uważnie stawiać stopy, nie spadnie. Gorzej, jak szczeliny zmieniają swe położenie... Nie da się ukryć, że konstruktorzy mogli wpaść na coś takiego jak mechanicznie przesuwające się wyrwy w podłożu. Tym tłumaczyłby sobie racjonalista nagłą metamorfozę w całym wnętrzu Wieży. Gdyby posiadała pojęcie o zamiarach białookiego potwora, a tym bardziej jego tożsamości, najpewniej wysnułaby wniosek, że to iluzja stworzona przez nic innego jak Cauchemere zasadzającego się na ofiarę. Ale, w zakresie jej możliwości plasowało się jedynie określenie zmiany wyglądu otoczenia jako miraż.
    Ktoś tu był. Na pewno Jeanelle nie chciała, aby szwendał się tutaj ktoś podczas jej polowania. Albo i impertynencko interweniował. Zatrzymała wzrok po dłuższym błądzeniu pośród pomieszczenia na mężczyźnie. Długawe włosy, wyposażony w książkę, najpewniej wciągającą... Kiedy uniósł ku niej głowę i zetknęła się z owym oszałamiającym fioletem, przez chwilę zapatrzyła się za bardzo. Dopiero później zreflektowała się i zapragnęła cofnąć. To nie była zieleń. To nie był.. Ojej, a jeśli jednak? W końcu co tam zmiana koloru, może Yurei czy cokolwiek to było zabawiał się barwami do woli.
    Jęzor wyglądał dosyć szkaradnie, ale niemniej siny odcień pasował do tęczówek. Ubiór raczej elegancki, a więc Kapeluszniczka miała do czynienia z kimś imitującym człowieka zadbanego. W zasadzie tamten kot... Czy rozdwojony ogon ma wiele wspólnego z rozdwojonym ozorem? Coś tak obrzydzającego po istocie piękna - kocie, zachodziło chyba na niedorzeczne, lecz... Nie należy wykluczać takiej ewentualności. Akurat tę preferowała wykluczyć. Ale skupmy się na ważniejszej rzeczy: halucynacji.
    Teraz naprędka dedukcja na podstawie szczątkowych informacji? No dobrze. Wieża jest uczęszczana, nikt nie zabrania z niej korzystać, więc nie może stwarzać ogromnego zagrożenia życia. Chociaż, w Krainie bywają sobie tu i tam szaleńcy i mogą radośnie skakać po obramowaniach dziur, czytaj fragmentów stosownej podłogi, i kpić z niebezpieczeństwa...
    Wytrącona z równowagi nagłym biciem zegara, zwróciła spojrzenie na ciemnowłosego. Zaczerpnęła tchu, by następnie zwrócić się do eteru, gdyż nie sądziła, że człek o rozdwojonym języku jest jej prawowitym rozmówcą:
    - Nieładnie jest ignorować innych, zwłaszcza równie ostentacyjnie - wymruczała łagodnie, chcąc upewnić Yurei o dobroci swego serduszka. Chyba ujawniała też trochę jego zdradliwości, bo dość nieudolnie maskowała leciutką pretensję. Nie miała wątpliwości, co było powodem napięcia nerw, a raczej kto. Najwyraźniej się zanadto nie wykurowały po ostatnich scysjach. Zakołysała się na piętach. Nie, nie tak...
    Nie potrafiła myśleć racjonalnie. To było takie suche, ogołocone z wyobraźni. Jak będzie chybotać się na takich szczebelkach to nie dojdzie do szczytu, powinna deliberować na odpowiednim gruncie.
    Iluzja. Yurei nie były obdarzone tą mocą, zdarzały się natomiast inne żyjątka... Paskudy się zmówiły przeciw niej? Cóż za okrucieństwo. Nawet jeśli jeden z obrazów był fałszywy, mogła kierować się swoją pamięcią. Nie pielęgnowała jej i sporo rzeczy z niej wypleniała, jednakże zapamiętanie sekwencji dziur nie przysparzało kłopotów, no i wpatrywała się w nie nader pilnie. Rozdwojony Język, tak obmianowała chłopię, nie należał do prawdziwości. Był wytworem umysłu, nie mamiła się, że jej własnego; jakiś złośliwiec wetknął jej ten uroczy obrazek, ażeby przetrąciła sobie kark. Wiedziała jedno. Jedno sobie bynajmniej wmawiała. Zielone oczy były prawdziwe. Jak wielu ludzi popełniało błędzy, uznając, iż doskonałość nie może być fałszem, ale w tym wypadku Zoe wpijała się w to przekonanie mocno pazurzyskami. Paznokciami, znaczy się. Czy samymi subtelnymi palcami.
    Istniał jeden sposób na sprawdzenie jej teorii. No, może kilka. Kilka o wiele sensowniejszych, które cechowałyby osoby obdarzone należytym rozsądkiem i dbałością o własne życie.
    Zawsze może liczyć na nieoczekiwanego wybawcę, usłużnego Yurei, który choćby zahaczy zębiskami o ramię i powstrzyma ją od upadku z wysokości, są też szanse na amortyzację, na przykład podniszczone belki, na które można się nadziać, łańcuchy czy liny, o które się coś zaczepi, coś stoczy się razem z nią, albo noga może wleźć między trybiki, i choć mogłoby się to zakończyć jej zmiażdżeniem... Myślmy pozytywnie. Co jej nie zabije to ją wzmocni, trzeba wierzyć mocno w to niezabicie.
    Posunęła obutą stópkę do przodu. To tutaj. Albo natrafi na podłoże, co podważy jej teorię, albo też na nicość, co jak najbardziej ją usatysfakcjonuje.
    Przesączona optymistycznymi rozważaniami, skoczyła w domniemaną dziurę przed sobą.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 10