• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Eventy
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 3 Sierpień 2012, 22:19   Podziemny pałac

    Dzisiejszy dzień niczym nie różnił się od wczorajszego. Ten sam płaszcz chmur przysłaniał niebo. Taka sama kropla od czasu do czasu uderzyła o dach jednego z budynków. Dokładnie ta sama kałuża wciąż czyhała na nieostrożną stopę. Jedyną różnicą była kartka w kalendarzu z wyższym, o jeden, numerem. Na co dzień urocze sceny, laleczka stojąca przy budce z lodami jako sprzedawca, marionetka bez głowy uciekająca w zabawie przed stwórcą, czy też wielobarwne tańce mieszkańców krainy luster, dziś wydać się mogły ponurą codziennością, bądź nawet przygnębiającym przedstawieniem. Dziś i wczoraj, kto wie czy również nie jutro.
    Mon spacerowała właśnie jedną z uliczek, bardzo blisko położonego za mostem starego miasta. Uliczka to bardzo dobre słowo. Pomiędzy ścianą, niegdyś błękitnej, a dziś ciemnoniebieskiej kamienicy, a pobliskim zakładem krawieckim, były zaledwie dwa metry odległości. Przy ścianie kamieniczki, w lekkim zagłębieniu, płynęła woda rozlewająca się na pobliskiej głównej uliczce, która prowadziła ze starego miasta do budynku akademii tańca. Za tobą była długa i kręta ścieżka, na której nie ma nikogo, poza makabrycznie wyglądającą kukłą-żebrakiem, śpiącą właśnie pod schodami prowadzącymi na piętro jednej z kamienic. Przed natomiast był jedynie wciąż ta sama ponura szarość i w tle jakieś kolorowe litery. Zapewne będące jakimś słowem, lecz widziałaś jedynie dwie pierwsze Z i J, kolejna były zasłonięte przez jakiś pojazd przypominający samochód z lat 30 ubiegłego wieku. Nic więcej jednak nie byłaś w stanie dostrzec.
    Lisanna czekałaś właśnie na zamówione lody w uroczej kawiarence "Zjedz mnie". Siedziałaś na jednym z wygodnych krzeseł udekorowanych czerwonymi poduszkami, przed stoliczkiem przykrytym białym obrusem ozdobionym ciastkami. Przy stoliku przed tobą, a przy wejściu, była dwójka ludzi. Ubrani dość zwyczajnie, jeden miał na sobie biały sweter oraz brązowe spodnie, drugi zaś był ubrany w czarny płaszcz, z którym zapewne miał okazję przeżyć jeden, czy dwa deszcze, na co wskazują wciąż mokre skrawki materiału. Przy ladzie stał jakiś kapelusznik, ubrany w szary garnitur i rozmawiał o czymś ze sprzedawcą, u którego chwilę wcześniej złożyłaś zamówienie na twoje ulubione lody. Za w półprzeźroczystą szybą było widać jakiś kształt, coś na rodzaj jakiejś budki, czy powozu. Dalej uliczna latarnia i jakieś budynki.
    Żadne z was nie wie o żadnym zamku, ani o przygodzie jaka was czeka. Na razie jesteście zwykłymi ludźmi, którzy mają okazję spacerować po mieście lalek. Niewiele też od was wymaga. Opis stroju, przy czym radzę pamiętać, że jest dość pochmurno i należałoby ubrać się nieco cieplej, przy czym w wypadku wierzchniego ubioru Lisanna zapewne nie ma go na sobie, ze względu na oczekiwanie na lody. Do tego koniecznie dodajcie aktualny stan postaci, zarówno ten fizyczny, jak i tym bardziej psychiczny. Można dodać jeszcze powód znalezienia się w tym miejscu. Jeszcze na koniec kilka uwag, jako, że po raz pierwszy jesteście na misji. Daje wam całkowicie wolną rękę, ale nie radziłbym wracać do żebraka, bo nic ciekawego tam się nie znajdzie, a może mi nieco utrudnić pracę fabularną. Wspomnę też, że Lisanna zapłaciła już za swoje lody. A, jeszcze jedno na misji można zginąć.

    _________________

    *****
    Mon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2012, 23:20   

    Dla dziewczyny sceneria może i nie była zbyt wyszukana, lecz raz na jakiś czas uznawała, że dobrze zwiedzać najróżniejsze zakątki świata, który miała przyjemność zwiedzać, lub zamieszkiwać. Pogoda też nie była zbyt specjalna, ale klimat ten był ulubionym Mon. Irytowało ją prażące światło słoneczne w każdy klimatycznie cieplejszy dzień, więc preferowała to co dzisiejszy dzionek jej zgotował. Od ostatnich wydarzeń jej napięcie jakoś opadło, znów stała się bezuczuciową kukłą, którą nikt, ani nic nie złamie. Ciągle jednak tkwiła w niej malutka iskra niepokoju, która zwiastowała nadejście czegoś strasznego, czegoś co może się źle dla niej skończyć.Tak... była rozbita swoją śmiercią, tą bezradnością, kiedy cień wtargnął do jej snu i bawił się z nią niczym oprawca z upragnioną ofiarą. Nie pamiętała też jego ostatnich słów, które miała przeczucie były najważniejszą rzeczą jaką chciał jej wtedy przekazać. Uznała jednak, że zapomni o tym i może z czasem przeszpera skrawki swej pamięci, kiedy najdzie ją ów chęć, lub nadejdzie kolejna konfrontacja, tym razem na jawie. Z poczuciem dystansu do swych uczuć, które tłukły się w niej niczym stado szarańczy w ciasnej klitce, postanowiła odprężyć się i w końcu pojechać w pewne miejsce. W czasie gdy się tu znalazła poczuła się z lekka wolna i nic co przyziemne nie zawracało jej myśli. Przegrały one z kaprysem zabawy. Stwierdzając, nawet wyglądała na rozluźnioną. Jej ruchy były płynne, nieco też mozolne. Widać było, że się nie śpieszyła. Przez większość czasu wysoko zadzierała swój nos by przyglądać się zachmurzonemu niebu, oraz poczuć te delikatne krople deszczu, które okalały jej cerę raz na kilka sekund. Czyżby cisza przed burzą, a może delikatna mżawka po tym zjawisku atmosferycznym? Moon nie była tego zbyt pewna. Gdy dojechała do tego miejsca, pogoda już taka się przedstawiała, a miejsce biło własnym rytmem, niczym zawzięty żołnierz, który ćwiczy niezależnie od czynników natury by stać się jeszcze lepszym, by osiągnąć jakiś cel. Dzień jak co dzień. Nie zwracając jednak na nic uwagi kroczyło wąską uliczką dziewczę, które nazbyt odróżniało się w tłumie, więc szybko postanowiło skręcić w dosyć odludny stan miasteczka. Sądząc po jej ubiorze, musiała być nietutejsza. Kiedy stawiała swe kroki cicho pobrzękiwały metalowe podbicia obcasów. Obuwie było czarne, średnio wysokie, okrywające całe stopy dziewczęcia. Jej szczupłe nogi wyróżniały się z daleka ciemną purpurą rajstop. Z przodu zakończona okolicą połowy uda falowała od wiatru spódnica, za co tył sięgał, aż do kostek. Całość była przylegająca do jej ciała, lecz przy każdym ruchu luźna i umożliwiająca swobodę. Tułów dziewczęcia okalała czarna marynarka długości poniżej pasa. Oczywiście rękawy miała podwinięte do swych łokci, gdyż zwisające powodowały u niej rozdrażnienie. Za rozpięciem guzików, kryła się już jedynie zwykła bawełniana koszulka z pokaźnym dekoltem, lecz to był średnio istotny szczegół, gdyż nie był widoczny gołym okiem. Jej prawy nadgarstek zdobił pęk bransoletek przeplatanych czernią i purpurą, a na szyi znajdował się delikatny łańcuszek z wisiorkiem o symbolu kociej łapki. Co jednak ją najbardziej odróżniało od większości istot? Różowe włosy, które delikatnie powiewały na wietrze, niczym hasające po łące małe dziewczynki. Jakby tego było mało, jej kapelusz nie znajdował się na głowie, lecz można go było przyuważyć w kurczowo zaciśniętej dłoni. Odczuwała też obecność jakieś istoty, lecz nic w tym momencie nie mogło wyrwać jej z nostalgii. Jeśli jednak by się to zdarzyło, byłaby gotowa srogo się zemścić. Nie wiedziała, że niszczącą jej samotność postacią jest ów żebrak, którego minęła dosłownie sekundy temu. Dopóki jej nie zaczepiał było dobrze, dobrze dla niego, gdyż ona od chęci mordu mogłaby się nie opanować. Po chwili jednak gdy szyja dziewczyny zaczęła dawać o sobie znać, ona z grymasem wypisanym na ustach spojrzała przed siebie. Jej oczom od razu rzucił się jakiś napis. Widziała jednak tylko dwie pierwsze litery, gdyż jakiś gruchot zasłaniała jej oczom pole manewru. Nie zaciekawiło jej to jednak, więc po chwili jej wzrok znów powędrował ku niebu wypatrując, czy oby pogoda nie ma kaprysu się zmienić. Po dwóch minutach wpatrywania się stwierdziła, że to zbyt szybko nie powinno mieć miejsca, więc mimowolnie się uśmiechnęła i okręciła się w miejscu jakby wyraźnie rozradowane dziecko. Fizycznie nie miała już żadnych zastrzeżeń do siebie, gdyż nie często się zdarzało by brakło jej siły, lub wstępowało w nią lenistwo. Oczywiście, każdemu może się to zdarzyć, ale jak już widać nie w tym miejscu i nie w tym czasie.
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Sierpień 2012, 18:27   

    Białowłosa dziewczyna siedziała sobie w bardzo uroczym lokalu, również z uroczym mianem "Zjedz mnie". Plusem było to, że nie był on przesadnie zatłoczony, w środku byli tylko dwoje zwykłych ludzi - przynajmniej na takich wyglądali i sprzedawca, a więc co za tym idzie, nie było żadnego większego hałasu, którego Lisanna tak nie lubiła. Jednak co skłoniło ją do przyjścia w takie miejsce i to w takiej pogodzie?
    Był to po prostu czysty przypadek, inaczej by tutaj wcale nie weszła. Dziewczyna ma skłonność pałętania się gdziekolwiek, gdzie jest to możliwe. Nikt chyba by jej nie zabronił takiej zwykłej czynności, jaką jest spacerowanie? Nie powstrzymała jej nawet pogoda, która nie była zbyt ciekawa, a utrzymywała się już tak od dłuższego czasu w tych rejonach. Całe niebo było przykryte szarym "puchem", ale Lisannie to nie przeszkadzało, jednak nie pogardziłaby słońcem, chociażby na te kilka minut. Powodem, dla którego akurat znalazła się w tej kawiarence było to, że podczas przechadzanie się po okolicy, ktoś przebiegł przez kałużę bardzo dużych rozmiarów, przy której miała okazję akurat stać. Na nic się nie zdał długi, bo aż do kolan, czarny płaszcz bez rękawów, z dwoma guzikami umiejscowionym pod brodą i obszernym kapturem, który przydaję się w razie niespodziewanej ulewy, ochraniając długie włosy Lisanny. Gdy go zakładała na głowę i chowała całą swoją sylwetkę pod całym okryciem, wyglądała jak typ spod ciemniej gwiazdy i, u niektórych może obudzić podejrzenia co do jej osoby. Nic jednak na to nie mogła poradzić - płaszcz był praktyczny i nie miała zamiaru go wyrzucać, czy zmieniać ubioru. Jednak wracając do reszty ubioru. Część jej czarnej sukni bez ramiączek, na której można doszukać się kwiecistych ornamentów we wszelakich wzorach oraz skórzane kozaki o tej samej barwie co reszta ubioru, długie nogi, były mokre przez przebiegającego mężczyznę. Jedyne co ocalało to górna część ubrania i opaska z dwiema różami na głowie. Lisanna po prostu nie okryła się płaszczem, bo nie widziała żadnej takiej potrzeby. Oczywiście czuła się zirytowana, bo wcześniej miała bardzo dobry humor, a pan, któremu się bardzo spieszyło zepsuł to w mgnieniu oka. Stało się to akurat przy tym lokalu i bez zastanowienia tam weszła, by wysuszyć się dostatecznie i wyruszyć w dalszą wędrówkę. Postanowiła zamówić lody truskawkowe na umilenie sobie czasu. Przy składaniu zamówienia odniosła wrażenie, że sprzedawca nie miał dziś dobrego humoru - robił wszystko mechanicznie, nie było czuć takiej radosnej nutki w głosie, a i jego mina nie pokazywała szerokiego uśmiechu. Nie musząc już nic robić, ominęła dwóch mężczyzn siedzących niedaleko wejścia, koło którego w sumie sama usiadła zdejmując płaszcz i przewieszając je na siedzeniu, które była bardzo wygodne. Lokal wyglądał na zadbany, więc nie musiała się niczym szczególnym martwić. Popatrzyła na swoją prawą rękę i nie widziała już nic przypominającego na siniaka. Nie odniosła żadnych szczególnych obrażeń, ale i tak obiecała sobie, że po tym co przeszła, będzie się trzymała z dala od Dyniowego Miasteczka. Miała też cichą nadzieję, że nigdy nie będzie miała okazji ponownego spotkania tego miejsca.
    W oczekiwaniu na zamówione lody, dziewczyna w przypływie nudy zaczęła miętolić krawędź obrusu i obserwować dwie kropelki wody na szybie, które jednocześnie zaczęły razem spływać w dół, po jej przezroczystej powierzchni. Zachowywała się w tym momencie jak dziecko, które podczas jazdy samochodem lub innym środkiem transportu robi tak samo, byleby zająć się czymś, nawet jeśli jest to zwykłe obserwowanie wody. Oderwała od nich wzrok, gdy do kawiarenki wszedł elegancki osobnik, który od razu skierował się do człowieka za ladą i zaczął żywo, a zarazem cicho o czymś z nim rozmawiać. Była ciekawa o czym tak dyskutują, jednak powstrzymała się od podsłuchiwania, miała też cichą nadzieję, że przez to realizacja zamówienia się nie opóźni.
      
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 4 Sierpień 2012, 19:32   

    Lisanna wciąż jeszcze siedziała w "Zjedz mnie", oczekując na swoje zamówienie. Ile minęło? Kilka sekund? Na to wskazywał zegar położony na ladzie, a swoim kształtem przypominający królika. Umysł podpowiadał jednak, że to cała wieczność oczekiwania, a krótka wymiana zdań pomiędzy kapelusznikiem i sprzedawcą była długą dyskusją. Nawet krople leniwie spływały po szybie. W tym czasie najciekawsze co się wydarzyło, to głośny brzdęk metalowej łyżki, która uderzyła chwilę wcześniej o podłogę. Sprawcą był siedzący bliżej Lisanny człowiek, który położył ją zbyt blisko krawędzi, a później przypadkowo szturchnął ją przedramieniem. Dźwięk, który rozszedł się głośno po całym, dość cichym pomieszczeniu, zwrócił uwagę człowieka w garniturze, który spojrzał w stronę stolika. Chwilę wcześniej, może dwie, czy trzy sekundy, sprzedawca kiwnąwszy głową poszedł do kuchni, czy innego pomieszczenia, do którego prowadziły drzwi umieszczone za ladą. Gdy wrócił niosąc jakiś czarny woreczek, to łyżka była już w połowie drogi powrotnej, wnoszona na stół przez dłoń mężczyzny. W tym samym czasie jego towarzysz, nie mając przed sobą swojego rozmówcy spojrzał na Lisanne i uśmiechnął się do niej. Jego twarz nie zmieniła swojego życzliwego wyrazu, lecz szybko została zasłonięta przez głowę innego człowieka, który właśnie odprowadził zgubę na jej miejsce, na obrusie. Tymczasem kapelusznik już był w połowie drogi. Schował do kieszeni marynarki woreczek, który dostał od sprzedawcy, a teraz widocznie zmierzał do wyjścia. Z dźwiękiem dzwonka drzwi zostały otwarte, a mężczyzna po prostu zniknął, choć jego niewyraźne odbicie wciąż mogło być obserwowane przez Lisanne. Po chwili też czarny kształt okazał się być jakimś pojazdem, bowiem poruszył się i zaczął jechać w stronę akademii tańca. Lodów wciąż nie było, a jedyna ciekawa sytuacja - Rozmowa kapelusznika ze sprzedawcą - została właśnie zakończona.
    Po chwili jednak, bardzo szybko, powietrze zostało rozdarte przez dźwięk wystrzału. Tylko jeden raz, jakby ktoś strzelił. Może wybuch? Może jedynie głośne uderzenie? Nie, to było zbyt blisko. Zresztą zagłuszył tak wyraźny stukot końskich kopyt, które wciąż brzmiały w "Zjedz mnie", lecz cichły już powoli. Co jednak znaczył ten, tak nie pasujący do ponurej monotonii dnia dźwięk? Może warto byłoby to sprawdzić?
    Mon dotarła w końcu na główną ulicę. Szeroka droga, po której nie dwa, lecz i cztery powozy mogłyby się spokojnie mijać, była niemal pusta. Liczne kałuże na nierówno położonym bruku i od czasu do czasu płynące przy chodnikach rzeczki. Na ulicy wiele było sklepów, zakładów, a nawet niedaleko można było dostrzec jakiś przytulny hotelik, oczywiście o odpowiednio wysokich cenach. Gdzieś w oddali po chodniku, na którym Mon się znajdowała, spacerowały dwie istoty, przy czym jedna miała głowę schowaną pod kapturem, a druga, jakby nie przejmując się możliwym deszczem spacerowała w samej tylko, nieco za dużej koszuli. Z drugiej strony już z daleka można było dostrzec, że jest to lalka. Nie wskazuje na to wcale dość niezręczny chód, raczej zupełny brak włosów i nosa. Ta dwójka była jednak bardzo daleko. Znacznie ciekawszy mógł być samochód stojący na przeciwko. Poza tym, że był on dość starym modelem, to zasługiwał na uwagę ze względu na konie, w które był zaprzężony. Tak, samochód ciągnięty przez konie, to raczej dziwny widok. Z oczywistych względów nie posiadał przedniej szyby. W oknie było widać jakąś palącą właśnie osobę.
    Nim jednak Mon zdążyła cokolwiek zrobić, to samochód ruszył powoli. Nim to się stało dało się jeszcze usłyszeć dźwięk dzwonka, jakby tym właśnie dali znać, ze za sekundę ruszą. Trwało to jednak więcej niż sekundę, bo aż ćwierć minuty. Dopiero teraz jednak zaczęło się robić dziwnie. Co prawda nietypowy powóz już odjeżdżał, lecz ktoś z niego strzelił w przechodzącego mężczyznę ubranego w długi do ziemi szary płaszcz. Słychać było strzał, lecz kto strzelał, tego Mon nie mogła dojrzeć. Mógł to być zarówno ktoś z samochodu, jak i z bocznej uliczki, a nawet ktoś w oknie, lecz na pewno był całkiem blisko. Mężczyzna początkowo pochylił się do przodu, jakby miał upaść, lecz w ostatniej chwili złapał się poręczy pobliskich schodów prowadzących do miejsca o jakże uroczej nazwie "Zjedz mnie". Tego samego, którego szyld był zasłonięty przez powóz.
    _________________

    *****
    Mon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Sierpień 2012, 20:40   

    Sielanka nie trwała zbyt długo. Kilka minut później dziewczę lekko zniechęcone trafiło znów na jedną z głównych ulic. Ten fakt jej nie pocieszał, gdyż jej oczom rzuciło się kilkoro przechodniów, ba gapiów. Nie było jednak tak źle, gdyż ta w porównaniu do poprzedniej była prawie, że pusta. Ci którzy się tam co jakiś czas z nią mijali, przyglądali jej się jakby była czymś co niosło zły omen, przepowiadało jakąś tragedię. Czyżby naprawdę w oczach innych była diabłem, jak ów swej ukochanej matki, która ją odepchnęła zaraz po narodzinach i nigdy nie dała wybaczenia, wręcz prosząc o unicestwienie jej, samego Boga? Przeklęta, przeklęta kroczyła jakąś dziwną ścieżką. Czym dalej zmierzała tym ta się powiększała. Bez jakiegokolwiek problemu mogłyby przemierzać nią dwa pojazdy, a nawet więcej. Bruk, który się tam jednak znajdował, nie był w najlepszym stanie. Co chwile jej stopy napotykały jakieś dziury, co powodowało zawsze pluśnięcie znajdujących się w nich kałuż. Nie przeszkadzało jej jednak to. Czuła, iż jej podeszwy dawno przepuściły wodę do jej stóp, lecz nie odczuwała tego zimna. Cieszyła się daną chwilą i była w stanie błogości. Było jej ciepło, czuła się lekka, na jej twarzy rysowało się mało widoczne zadowolenie. Nie przyglądała się nawet scenerii. Nie interesowały jej hoteliki, przecież nie planowała zostać tu dłużej niż dzień. Najróżniejsze sklepy też nie przykuwały jej wzroku, nie potrzebowała niczego co było w ich zaopatrzeniu. Szła prosto. Najbardziej interesowało ją niebo, które nie przepuszczało innych odcieni, niż ciemne chmury, które je okalały. W końcu jednak z lekkim zrezygnowaniem westchnęła. Z czasem zaczęło to być nudne. Ogarnęła wzrokiem okolicę, a jej oczom rzuciły się dwie osoby. Jedna była tak okryta, że Mon nie mogła dojrzeć jej twarzy, przez naciągnięty na głowę kaptur, druga zaś jakoby pokrzywdzona udekorowana została odzieniem, którym nawet żebracy pogardziliby w takiej temperaturze dnia, oczywiście jeśli mieli by coś innego. Dobre było chociaż to, że Mon mogła trochę wyczytać z jej wyglądu. Brak włosów i nosa wskazywał na to, że człowiekiem na pewno nie była. Plus nie odczuwanie klimatu i miejsce w jakim różowo włosa się znajdowała wskazywały, iż może to być zwyczajna marionetka. Czyżby więc druga osoba, była jej kontrahentem? Ciekawe, lecz oni powoli zaczynali znikać z jej pola widzenia, gdyż nie znajdowali się najbliżej. Dziewczyna było mocno zrezygnowana. Mozolnie obległa znów wzrokiem otoczenie i nie uszło jej zdziwieniu auto, które było ciągnione przez... konie? Naprawdę, zwykli ludzie by się chyba z tego uśmiali. Ekscentryczny pojazd. Nie odczuwała też w tym momencie niepokoju, który powinien nią wzdrygnąć. Ciekawość wprowadziła ją jak widać w stan braku skupienia na swym bezpieczeństwie. Nie spodziewała się, że właśnie w takim miejsc, podczas jej krótkiej wycieczki coś się zdarzy. Może naprawdę przynosiła pecha? Było słychać strzały. Była zbyt zdezorientowana by wiedzieć skąd pochodzą, była nieuważna. Potem przyuważyła ofiarę. Był nią mężczyzna, średnio się wyróżniający na pierwszy rzut oka z otoczenia. De Foresta niepewnie ruszyła w jego kierunku, a w głowie nadal miała huk wystrzału. Nie była pewna czy zaraz nie padnie drugi, który trafi prosto w nią. Była bardziej nastawiona na to, że sama zginie, niż ktoś na jej oczach, kim nawet się nie zainteresowała wcześniej. Cały czas zmierzając w kierunku rannego odpływała z emocji, które targały nią kilka sekund wcześniej. Szła jakby z zimno krwią, jakby zamierzała go dobić. Dobić go pod ,, Zjedz mnie''. Odczytała mimowolnie ten napis, średnio zawracając sobie nim głowę. Przed nią znajdywało się coś ciekawszego. Z daleka odczuwała ten zapach krwi, a jej usta wyszczerzały się w delikatny uśmiech. Tego jej brakowało. Nie zdała sobie nawet sprawy, że to ten szyld jakiś czas wcześniej przykuł jej uwagę, lecz widziała wtedy tylko dwie pierwsze litery jego nazwy.
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2012, 16:48   

    Tam gdzie Lisanna aktualnie siedziała, dało się usłyszeć rytmiczne, ciche pukanie palców o stół. Tak, ciche, jednak odgłos dało się słyszeć nawet z najdalszych zakątków pomieszczenia. Była to kwestia przyzwyczajenia dziewczyny, tak jak miętolenie krawędzi swoich sukienek czy też włosów. Robiła tak, ponieważ chciała zająć czymś swoje ręce - po prostu żeby mieć jakieś proste zajęcie, niż gapienie się w ściany. Zamiast tego wolała obserwować spływającą wodę po powierzchni szyby. Przy tej jakże wciągającej czynności, obserwowała też jednocześnie sprzedawcę i mężczyznę w garniturze, który wyglądał strasznie tajemniczo, może trochę nawet wydał jej się podejrzany. Zapisywała w swojej głowie jego każdy ruch ręki, całą jego posturę. W naturze Lisanny leży nie ufać obcym, jednak on przyciągał ją jak magnes. Chciała nawet już wstać, spytać się o jakąś błahą sprawę, jak na przykład godzinę, ale wyszłaby na idiotkę oraz wydałoby się, że chciała rozpocząć rozmowę, a mogła spokojnie spojrzeć na zegarek powieszony w widocznym miejscu. No i przerwałaby krótką wymianę zdań między nim a sprzedawcą - takie zachowanie nie wchodziło w grę. Musiała zadowolić się obserwowaniem jego najmniejszych ruchów. Zauważyła, że sprzedawca wychodzi do jakiegoś pomieszczenia. Ciekawe po co? Z własnej ciekawości zaprzestała stukać palcami w stół i chciała już się trochę wychylić, by zobaczyć co jest w pomieszczeniu, do którego się udał.
    Z tych rozmyślań jakby tu podejść kapelusznika i o tym, w jaki celu człowiek za ladą powędrował do innego pomieszczenia, przerwał jej dźwięk wydany przez uderzenie metalu o podłogę. Źródło hałasu powstało koło jej stolika. Myślała już, że to ona była winowajczynią odgłosu, dzięki któremu kapelusznik obrócił się na krótką chwilę w tą stronę. Gdy chciała spojrzeć co upadło i to podnieść - miała już nawet wyciągniętą rękę - została szturchnięta przez ramię mężczyzny numer jeden, siedzącego koło niej ze swoim towarzyszem (niech będzie numerem dwa) . Zdążyła zauważyć, że jest to łyżka, a więc to nie jest jej wina, bo nie posiadała takowej, tylko jego. Mruknęła tylko niezrozumiałe słowo pod nosem i gdy podniosła twarz skierowaną ku przodzie ujrzała, że kolega winowajcy lekkiego zamieszania... patrzy się na nią, ba, obdarzał ją szerokim uśmiechem, którego nie rozumiała. Czy obserwował ją ten cały czas? Miała nadzieję, że nie, nawet jeśli, to by poczuła jego wzrok na sobie. Utkwiła swój wzrok w jego oczach doszukując się powodu dlaczego ma banana na twarzy - czy rozśmieszyła go ta cała sytuacja, czy może coś innego. Kątem oka zauważyła, że sprzedawca wraca do kolesia w garniturze, niosąc coś czarnego. Z powrotem chciała skupić wzrok na chłopaka numer dwa, ale po chwili została zasłonięta przez towarzysza numer jeden. Przez ten cały czas była lekko pochylona z wyciągniętą ręką, więc się wyprostowała. Usłyszała kolejny dźwięk - tym razem dzwonka i wychodzącego rozmówcę ze sklepu. Więc obiekt jej, którym się zainteresowała sobie poszedł. Wlepiła wzrok w szybę i dopiero teraz zauważyła, że przed kawiarenką są konie przyczepione do... samochodu? Czy dobrze widzi? Nie zdążyła się przyjrzeć, bo dziwaczny pojazd szybko odjechał.
    Dało się słyszeć stukot końskich kopyt, które po chwili zagłuszył głośny huk. Było to tak niespodziewane, że Lisanna lekko podskoczyła na swoim siedzeniu. Czy ktoś coś zrzucił z wyższych pięter? Było to zdecydowanie za głośne, niż na przykład spadająca doniczka. Bez zastanowienia wstała ubierając swój płaszcz i skierowała się do wyjścia. Otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się... zgarbiony człowiek trzymający się poręczy. Bez zastanowienia złapała go pod ramię i położyła; jej oczom ukazała się rozszerzająca czerwona plama i poczuła zapach krwi. Wiedziała już, że głośny huk, był dźwiękiem wystrzału, a on był jego ofiarą.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 5 Sierpień 2012, 17:18   

    Lisanna od razu postanowiła wstać ze swojego miejsca, a raczej z ziemi, gdyż huk wystrzału spowodował iż dziewczyna wylądowała na ziemi, razem z krzesłem, na którym kilka chwil wcześniej siedziała. Wywołało to ogólne poruszenie w "Zjedz mnie", można nawet powiedzieć, że dwójka mężczyzn spojrzała się w tamtą stronę, lecz ich reakcją był jedynie szyderczy uśmiech na twarzy. Lisanna bez chwili wahania postanowiła wstać z miejsca i wziąć płaszcz, czas jednak mijał, a podniesienie krzesła i ubranie się zajęło długie i jakże cenne sekundy. To właśnie za ich sprawą, gdy już miała wyjść z kawiarni, to drzwi otworzyły się, a za nimi stał wysoki mężczyzna, ubrany w czarny płaszcz, sięgający aż do ziemi. Zostawiał za sobą krwawą ścieżkę. Twarz jednak miał dość pogodną. Wielki uśmiech wymalowany na niej był jednak sztuczny, tak jak ona sama. Właściwie nie był to jego twarz, lecz maska. Maska z dwiema dziurkami na oczy, w których widać było brązowe tęczówki. Zamiast ust był jednak tylko wielki uśmiech, odrobinę niepokojący. Na głowie miał kaptur, który szczelnie zasłaniał jego włosy. Płaszcz zapięty był na guziki stylizowane na róże, a po prawej stronie można było zauważyć poszarpany materiał i krew, zapewne właśnie z tej rany krople, które zostawiały za nim ślad.
    -Niech się pani tak nie śpieszy. Pomożesz mi.
    Pierwsze słowo wypowiedział zwyczajnie, tak jakby był jedynym z wielu przechodniów spacerujących ulicami miasta. Tylko trochę ochrypły głos, lecz jakże wielu poczciwych staruszków ma taki sam. Dopiero przy drugim wydał jej wyraźne polecenie. Było to zdanie, które strach nie wykonać, chociaż nie ma za nimi żadnej groźby. Z drugiej strony ten człowiek był ranny i można było pomyśleć, że właśnie w tym potrzebuje pomocy, a zajmowane wysokie stanowisko sprawiło, że potrafi rozkazywać, lecz nie prosić. Skąd jednak wiadomo, że jest wysoko postawiony? Nie wiadomo, lecz doskonały materiał, z którego wykonano jego płaszcz sam podsuwa pewne domysły.
    Mon zmarnowała kilka cennych sekund na szukanie źródła wystrzału. Gdy spojrzała w stronę postrzelonego ten zdążył już upaść, a nawet zaczął się podnosić. Przez chwilę nawet wydawało się, że spojrzał w twoim kierunku. Uśmiechnął się? Może to tylko złudzenie. Kolejna lalka? Jego twarz była całkowicie biała. Nie miałaś jednak okazji się przyjrzeć. Spojrzał jedynie w stronę pędzącego już w oddali samochodu, a później, ułożywszy dłoń na miejscu gdzie wyszła kula (Dlaczego ona przebiła go na wylot?), ruszył w stronę najbliższych drzwi. Znów ten dzwonek, teraz Mon mogła być pewna, że był on w drzwiach do zjedz mnie. Jednak tam wszedł również nasz postrzelony. Zatrzymał się jednak tuż po tym jak przekroczył chwiejnym krokiem schody. Zatrzymał się, bo z kimś rozmawiał? Tak, była tam jakaś druga postać, lecz dziewczyna nie mogła stąd dostrzec kim była. Zresztą wspomniany mężczyzna był bardzo wysoki, zasłonił swoim ciałem niemal całego rozmówcę, poza jedną z rąk. Mon naprawdę niewiele zostało do przejścia. Zaledwie trzy metry i już postawiłaby nogę na stopniach "Zjedz mnie". Nikt też już nie strzelał, nie było drugiego strzału. Były tylko ślady na ziemi prowadzące od miejsca, w którym mężczyzna został trafiony, aż do drzwi. Krwi jednak nie było aż tak dużo. Za mało jak na strzał, który przebiłby człowieka na wylot i to w takim miejscu.
    _________________

    *****
    Mon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2012, 14:25   

    Przez krótki ułamek czasu dziewczyna nadal rozglądała się za źródłem strzału, jednak kierując się w stronę ofiary. Przez kilka sekund jednak nie patrzyła gdzie szła, prawie przewróciła się też przez zwiewającą stamtąd osobę, która potrąciła ją w napadzie paniki. Cicho pod nosem przeklęła istotę w myślach po czym skupiła się na swoim miejscu docelowym, zapominając na tą chwilę o dziwnym samochodzie, własnych rozmyślaniach i swojej przygodzie w krainie snów. Gdy skupiła swą uwagę na poszkodowanemu czuła jakby zderzenie z jego wzrokiem. Wydawało jej się nawet, iż się uśmiechnął w jej kierunku. Czyżby był masochistą, a ten postrzał go nawet ucieszył? Niemożliwe. Monique musiała mieć jakieś przywidzenia. Przecież chyba nie chciał jej w ten sposób zachęcić by podeszła, nie? Cały entuzjazm w tym momencie z niej wyparował. Miała nadzieję, że będzie mogła go dobić z zimną krwią, a człowieczek sobie po prostu wstał chwilę po tym jak upadł. Zniechęcona dziewczyna zwolniła kroku, lecz nadal zbliżała się do ,,Zjedz mnie'', obserwując danego osobnika. W sposobnej odległości znajdywali się zaciekawieni, acz przerażeni mieszkańcy, lub zwykli pracownicy przynależących do miejsca wypadku sklepów. Dziewczyna rozpychała ich rękoma. Nie była obyta w grzecznym zachowaniu, a już na pewno nie imało się ono jej, kiedy inni stali jak strusie torując jej drogę. Kogoś nawet wywróciła, dosyć mocno też jakieś dziecko potrąciła. Nie zwróciła na to uwagi. Nawet na wiązankę przekleństw, którą dało się słyszeć za jej plecami. Skupiona jednak była na jednym punkcie. Wydawało się jakby kula przebiła go na wylot? Dlaczego on więc nadal stał?! Nie był człowiekiem to było jasne. Jakiego też człowieka spotkałoby się w tym miejscu? Mały procent, naprawdę. Zaciekawiona przyśpieszyła znów, kiedy ten ruszył po schodach i dotarł pod drzwi kawiarenki, której napis znów rzucił jej się w oczy. Czemu właśnie taki? Wszedł tam, cholera. Całe towarzystwa zaczęło się powoli oddalać, jakby sytuacja przestała już być dla nich ciekawa. Może tak jak Mon czekali, aż mężczyzna wykorkuje, albo będzie błagał o skrócenie cierpień. Gdy dziewczyna była coraz bliżej, zdała sobie sprawę, że ten nie wszedł, lecz stanął w przejściu jakby z kimś rozmawiał. Przed nim stała jakaś osóbka, lecz Mon miała przeczucie, że to kobieta. Przecież mężczyzna swoją posturą okrył ją zupełnie, a jej polu widzenia rzuciła się tylko szczupła ręka. Była upewniona już w swym przekonaniu, że to przedstawicielka płci pięknej. Dopiero co postrzelony i próbuje zainteresować sobą jakąś kobietę wzbudzając litość? Nie, to już by było komiczne, jednak przez chwilę przebiegło przez głowę kapelusznicy powodując na jej twarzy lekki uśmieszek. Po krótkiej chwili znalazła się już na schodach, stojąc za plecami osobliwości swej obserwacji. Jeśli teraz by się na nią przewrócił, to chyba by ją zgniótł, gdyż przy nim była kompletną kruszyną. W tej chwili w myślach to przeklinała wyobrażając sobie tą sytuację. Przesunęła się, więc delikatnie by nie być na drodze jego upadku i próbowała usłyszeć jakiś rąbek ich rozmowy. Niestety jednak na daremno. Na pierwszy rzut nic nie dochodziło do jej uszu, a może wiedząc, że ona stoi tak blisko, rozmowa się urwała? W tym momencie jednak zobaczyła większy kawałek jego rozmówczyni. Nie zdziwiła się, to była kobieta.
    -Geeezz- mruknęła pod nosem jakoby niezadowolona kotka, po czym czekała na rozwój wydarzeń. Nie miała żadnych obaw, choć tak naprawdę to z takiej bliskości była zagrożona. Średnio jednak ją to obchodziło. Czekała na małą frajdę, zabawę lub ciekawe zajęcie czasu na wycieczce. O ucieczce nawet nie było mowy. Była tylko jedna rzecz, która zawróciła jej myśli. Czy schowała w swym kapeluszu sztylet, który prawie zawsze nosiła przy sobie? Czy miała to ostrze, by w razie czego się obronić? Zdjęła kapelusz z głowy, oparła o barierkę schodów i jedna z jej dłoni powędrowała do nakrycia głowy by to sprawdzić. Miała tam wiele rzeczy, ale czy jej ukochana broń też tam była?
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2012, 16:54   

    W "Zjedz Mnie" można było usłyszeć nie tylko bardzo głośny huk wydobywający się z zewnątrz, ale i też spadające krzesło razem z ciałem białowłosej. Nie wiedziała dokładnie jak coś takiego mogło ją wystraszyć. No bo kto mógł wylądować twardo na ziemi razem z siedzeniem od zwykłego huku? Tylko ona jest tak nieziemsko uzdolniona. Po chwili kolory na jej twarzy zmieniły się w lekką czerwień ukazując tym samym, że Lisanna jest zażenowana tym co zrobiła w lokalu. Zauważyła, że dwójka mężczyzn siedzących obok niej, uzyskali istną komedię w roli głównej z nią, można to było zaobserwować jakie uśmiechy wystąpiły na ich twarzach. Zgromiła ich swoim zabójczym spojrzeniem, a przy podnoszeniu siebie i krzesła mruknęła niezrozumiale słowo - prawdopodobnie bardzo niemiłe, które kobiecie nie wypada mówić. Szybko ubrała swój płaszcz zapinając go w biegu, zapominając w jednej chwili o zamówionych lodach. Nie interesowały ją już jej, a pieniądze? Cóż, nie była to ogromna fortuna. Po tych wszystkich wydarzeniach zastanawiała się jakim cudem mogła zrobić coś tak głupiego. Była już przy wyjściu, miała nawet wyciągniętą rękę by dosięgnąć klamki i zwiać z tego miejsca. Niestety ktoś ją ubiegł z zewnątrz, a gdy już miała możliwość zobaczyć kto chciał zaszczycił swoją obecnością lokal "Zjedz mnie". Dziewczyna poczuła się zdezorientowała i odruchowo cofnęła się o jeden krok, dlaczego? Może dlatego, że przed jej oczami stanął pan, który przewyższał ją diametralnie, zasłaniając swoim cielskiem niemal całe wejście jak i dopływ światła. Cień rzucony przez niego ogarnął całą jej sylwetkę, jednak to nie zwróciło szczególnej uwagi dziewczyny - punkt zainteresowania zdobył on za pomocą swojej twarzy, a raczej maski, która ją zasłaniała niemal całą. Wielka wymalowana linia obrazująca uśmiech szczerzyła się do niej pogodnie, a i oczy rozmówcy, które dało się zobaczyć przez zrobione otwory, śmiały się razem z tym narysowanym uśmieszkiem. Szybko zilustrowała jego całą sylwetkę... płaszcz wyglądał na bardzo drogi, na pewno jest uszyty z lepszego materiału niż jej własny. Jednak bardzo szybko zorientowała się, że ów człowiek jest ranny, zauważyła to bowiem po poszarpanym i czerwonym materiale przy jego prawym boku. Potem zmusiła się do wygięcia swojej szyi i zaobserwowała czerwoną ścieżkę idącą za tym panem. Czyżby huk, który powalił ją z krzesła był dźwiękiem wystrzału z broni palnej? I jakim cudem on jeszcze może chodzić? Kimś zwykłym on na pewno być nie mógł, pozostały jej tylko domysły kim on tak naprawdę jest. Jednak z tych rozmyślań wyrwał ją lekko ochrypły głos pochodzący spod maski. Jego ton jasno wskazywał, ze nie da jej spokoju. Nie leżało w jej zwyczaju usługiwaniu komukolwiek, ale ten człowiek był ranny więc mogła zrobić dla niego wyjątek. Miała nadzieję, że mając na myśli "pomoc" ogranicza się do zajęcia się jego raną, jeżeli będzie chciał od niej wymusić coś większego, będzie miała zamiar się targować.
    - Nigdzie mi się nie spieszy. Pomogę w kwestii pańskiej rany. I co się stało?
    Specjalnie dodała nacisk na słowo "w kwestii" i "rany", żeby sobie nie pomyślał, że może nią kierować jak laleczką. Jeżeli zdolny jest do ruszania się, to chyba dobry znak, że nie padnie jej tu nagle trupem.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 6 Sierpień 2012, 20:09   

    Lisanna stała tuż przed ogromnym nieznajomym. Ten jednak nie miał zamiaru dać ci tej odległości, którą stworzyłaś cofając się do tyłu. Od razu zrobił krok za tobą, tym samym zamykając też drzwi. Znów ten dźwięk dzwonka, lecz teraz dziewczyna nie zwróciła na niego nawet uwagi. Cały świat zasłonił jej teraz mężczyzna w płaszczu, z maską na twarzy, który swoją ogromną, ciężką ręką złapał ramię Lisanny. Spojrzał tylko na pozostałą dwójkę. Na krótko. Ta maska przeszkadzała. Nie dało się z niej wyczytać uczuć, ani nawet tego w jakim stanie jest ten człowiek. Wciąż jednak chodzi, lecz krople krwi wciąż uderzały o podłogę lokalu, teraz wymieszaną już z kałużą krwi. Przez chwilę trwał w tej ciszy, nic nie mówiąc, chociaż do jego uszu dotarła odpowiedź dziewczyny. Kiwnął nawet głową.
    -Usiądźmy tam, wszystko Ci wyjaśnię.
    Nie mówił jak ktoś umierający. Jego głos był pewny, władczy, a do tego równy. Gdy szedł nawet nie kulał. Zresztą Lisanna najlepiej mogła się przekonać, że jego siły wcale nie są tak nikłe, jak być powinny. Miała przy tym dużo szczęścia, bo zapewne nie byłaby zdolna do utrzymania mężczyzny, gdyby ten zechciał się na niej wesprzeć. Jego dłoń na ciele dziewczyny była raczej niczym nić, po której prowadzi ją do celu. Nieznajomy nawet przez krótką chwilę nie stracił czujności na tyle, by móc od niego uciec. Oczywiście można spróbować go zabić, bądź powalić, lecz może warto wysłuchać? Kierował się w stronę stolika, od którego Lisanna przed chwilą wstała. Było jasne, że chce, aby dziewczyna usiadła. Co jednak mogło wydawać się jej dziwne. Rozmowa dwójki nieznajomych nagle zamarła. Sprzedawca również stał z dłońmi opartymi o ladę, wciąż wpatrzony w drzwi. Czyżby oni się nie ruszali?
    Dla Mon strzał i widok upadającej osoby musiał być dużym szokiem. Na tyle dużym, że wywołał u niej halucynacje. Niegroźną, imitującą tłum, którego tak naprawdę nie było. Ulice były puste, lecz dziewczyna widziała tam całkiem sporą gromadkę ludzi. Co nie znaczy, że nikt nie spojrzał co się dzieje. W kilku oknach okolicznych kamienic pokazały się twarze, lecz szybko zniknęły, jakby nie dojrzawszy sensacji, której pragnęły. Później jednak tłum przestał być istotny. Na uwagę zasługiwał człowiek, który powinien leżeć na ziemi, a on wszedł do środka. Wszedł, zamykając drzwi i uniemożliwiając obserwację, lecz zostawiając za sobą ślady krwi. Mogłaś ujrzeć, że jego ręka została oparta na dziewczynie, z którą rozmawiał. Szybko jednak straciłaś zupełną możliwość szczegółowej obserwacji. Widziałaś niewyraźne kształty, przez szkło, z którego wykonano drzwi. Wejść do środka? To chyba jedyny sposób by zdobyć pewność. W końcu z zewnątrz jedyne co możesz dojrzeć to cienie, a ściany budynku doskonale tłumiły ewentualne dźwięki rozmowy.
    _________________

    *****
    Mon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Sierpień 2012, 16:36   

    Monique zdezorientowana całą sytuacją zastanawiała się co się zaraz stanie. Przecież nie mogła zostać całkowicie zignorowana prawda? W tym czasie ranny mężczyzna specjalnie zamknął drzwi jakoby był świadomy jej ciekawości. Nie rozumiała tego. Nienawidziła też być ignorowana, a najbardziej kiedy cokolwiek zaczynało ją interesować. To nie było częste zjawisko. Czyżby na celu miał kobietę, którą podprowadził do stolika w pomieszczeniu przed kapelusznicą? Intrygowało ją to. Tamta posłusznie poszła z nim, choć może chciał ją zabić. Z Monique najpewniej by taka sytuacja nie zaszła, gdyż pomoc rannemu nie była jej lubionym zajęciem. Oczywiście prędzej by go dobiła, ale jak widać nie zapowiadało se na to. Rozejrzała się wokoło. Wszyscy ludzie, których widziała znikli. Nikogo nie było w pobliżu, jedynie za oknami czasami widoczny był kontur jakieś osoby. Co się z nią działo? Czyżby miała halucynacje? Nagły szok? Nigdy w życiu coś takiego jej się nie zdarzyło. Te miejsce było dziwne, dziwnie też na nią wpływało. Różne przywidzenia nią targały, mózg płatał figle. Czyżby po ostatnim przeciążeniu coś jednak było nie tak z tą dziewczyną? Wydawało jej się, że była w psychiatryku, potem, że był to sen., a jeśli nie? Jeśli to nie był sen, a Azazel jej jednak coś zrobił? Nie... niemożliwe. Dziewczyna otrząsnęła się teatralnie po czym złapała za klamkę ,, Zjedz mnie''. Nic nie widziała przez drzwi, więc postanowiła wejść i zorientować się o co chodzi w mniej gustowny sposób. Po dosyć krótkiej chwili zawahania, panna de Foresta wkroczyła do środka, jednak nie zaszczyciła interesującą ją parę nawet spojrzeniem. Pierwsze co podeszła do sprzedawcy, gdyż chciała zamówić lody dla ochłody. Lokal nie był zbyt chłodny tak jak było na zewnątrz, więc to była najlepsza opcja dla dziewczyny. Chciała zwrócić uwagę sprzedawcy, lecz on jakby jej nie zauważał. Po chwili lekko zirytowana zaczęła mu machać dłonią przed twarzą. Może w ten sposób zwróci jego uwagę? Nie wiedziała dlaczego środkiem zainteresowania i zawahania był ów zamaskowany człowiek. Tutaj przecież nie powinno to być nic dziwnego.
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2012, 12:14   

    Zrobiła krok w tył, a on w przód. Chciała tym ruchem sprawić sobie chociaż jakąś swobodę, a on tą swobodę naruszył razem z jej prywatnością. Przeklęła go w swoich myślach za to, że za dużo sobie pozwala. Na dodatek swoją maską przyciągał jej wzrok, niczym magnes przeciwny biegun. Nie zauważyła nawet kiedy drzwi za nim się zamknęły - była nadal wpatrzona w zasłoniętą twarz. Tak naprawdę po co skrywał swoje oblicze? Czyżby było oszpecone i wstydził się je pokazać, czy może po prostu lubił zachować tajemniczość wokół swojej osoby? Z tych wszystkich rozmyślań wyrwała ją dłoń, która owinęła się wokół jej ramienia. Automatycznie chciała się wyrwać, uwolnić się od niego, zganiła też samą siebie za tę chwilę nieuwagi. Wydawało jej się, że on tak naprawdę wszystkiego nie bierze na poważnie, nawet kałuży krwi, która powoli docierała do jej butów, nawet jeszcze nie suchych jak i reszta ubioru. Obserwowała go dalej ze swoją kamienną twarzą nie wyrażającej żadnych emocji. Widziała jak jego głowa obróciła się w stronę dwóch mężczyzn, którzy mieli niezły ubaw, gdy ona upadła na podłogę. Sama nie miała szczególnej odwagi by spojrzeć w tym kierunku, spodziewała się, że nadal się śmieją. Usłyszała jego odpowiedź i została zmuszona by spojrzeć w stronę tamtej dwójki. Cała sytuacja wydawała jej się dziwna, nawet zbyt komiczna. Facet, który prawdopodobnie został zastrzelony, chodzi, mówił jakby był pełni sił, a teraz prowadzi ją do stolika, przy którym prawdopodobnie sobie usiądą, a krew, która sączy się z jego rany to drobny szczegół, który można pominąć, prawda? Stanęli przy stoliku, przy którym Lisanna niedawno siedziała. Ciekawe dlaczego wybrał ten, a nie inny stolik. Przystanęła na myśli, że to zwykły zbieg okoliczności, że każe jej odpocząć na tym samym miejscu. Przynajmniej myślała, że tak chciał, bo przez tą głupią maskaradę nie mogła odgadnąć przynajmniej z wyrazu twarzy o co mu chodzi.
    - Jeżeli chce pan porozmawiać, to niech pan najpierw puści moje ramię. Wydaję mi się też, że w tym momencie to pan powinien usiąść, nie ja.
    Wiedząc, że najpewniej będzie na nią naciskał, wyrwała mu się i usiadła na innym krześle przy tym samym stoliku, chcąc żeby on sam usiadł na przeciwko niej. Złożyła ręce na krzyż i dopiero teraz do niej doszło, że w lokalu zapadła kompletna cisza. Chciała spojrzeć na sprzedawcę i na tamtą dwójkę, jednak nie wiedziała do końca czy chce na nich spojrzeć. W końcu odważyła się obrócić głowę i odniosła wrażenie, że patrzy na posągi, nie na żywe istoty. Jej twarz teraz przybrała poważny wyraz i spojrzała na zamaskowanego.
    - Kim jesteś?
    Usłyszała dzwonek, sygnalizujący, że ktoś wszedł. Nie zwróciła na to specjalnej uwagi, była skupiona na twarzy, a raczej na masce. Kątem oka jednak zauważyła ruch różowych włosów, bardziej podchodzących pod czerwień. W innej sytuacji obejrzałaby się w tamtą stronę, teraz akurat takiej nie było.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 9 Sierpień 2012, 14:56   

    Lisanna usiadła na jednym z krzeseł wskazanym przez nieznajomego, lecz raczej nie robiło mu żadnej różnicy, gdzie siedzi dziewczyna. Nie zwrócił nawet uwagi, gdy ta wyrwała się spod jego ręki. Nic jednak dziwnego, że wybrał właśnie ten stolik, gdyż był on najbliższym drzwi, który spełniał pewną specyficzną cechę, mianowicie był wolny.
    Trudno jednak zaprzeczyć, że w całym "Zjedz Mnie" zapadła cisza, w której dźwięk dzwonka związanego z otwarciem drzwi był słyszalny niczym dźwięk tłuczonego szkła, gdy w środku nocy próbuje się w największej ciszy wziąć z kuchni leżące tam ciastka, lecz przypadkiem powoduje się upadek stojącej nieopodal szklanej solniczki, rozsypując przy tym biały piasek po całej kuchni i robiąc dźwięk tak głośny, że w całym domu trudno byłoby go nie dosłyszeć. W powietrzu dało się słyszeć nawet delikatny powiew wywołany otwarciem drzwi, a już przede wszystkim kroki zmierzające do lady, ku sprzedawcy, który teraz przez cały czas przyglądał się Mon, gdyż to właśnie ona wpadła do "Zjedz mnie".
    Nieznajomy nie miał jednak zamiaru odpowiadać na tak błahe pytania jak "Kim jesteś", "Co ci się stało" i inne bzdury, o czym jasno dał do zrozumienia tuż po tym jak jego wielkie ciało spoczęło na jednym z krzeseł naprzeciwko Lisanny. Ignorując zupełnie obecność Mon.
    -Nie ma na to czasu. - Spojrzał na krew, która teraz kroplami spływała po nogach krzesła. Nie przejmował się raczej zabrudzeniem tego miejsca, ani też raną, przy czym to drugie wydać się mogło wybitnie dziwne.
    -Jestem tutaj nie bez powodu. Mam zdobyć k.... pewną rzecz. Zrobisz to za mnie. - W tym miejscu dało się słyszeć szelest palców po płaszczu, a przy spojrzeniu na ciało nieznajomego można było dostrzec, że położył dłoń na ranie. Druga część zdania została wypowiedziana znacznie ciszej niż reszta. Nieznajomy jednak kontynuował.
    -Oczywiście mój pracodawca hojnie cię wynagrodzi za poniesiony trud.
    Z drugiej strony czy postrzał nie może być oznaką niebezpieczeństwa, z którym może się wiązać zadanie? Ze względu na jakość materiałów można wnioskować, że nagroda nie jest jedynie bajką dla małych dzieci, lecz czy jest warta ryzyka? Ktoś w oddali machał dłonią przed oczami sprzedawcy, więc mogłaś się utwierdzić w przekonaniu, że trójka ludzi jest jakoś unieruchomiona.
    Mon postanowiła wejść do "Zjedz mnie", choćby dla możliwości dobicia nieznajomego. Gdy jednak tam wkroczyła nie skierowała się ku stolikowi, gdzie siedziała już jakaś dziewczyna i gdzie po dwóch krokach Mon, zajął miejsce ten sam człowiek, który został uprzednio postrzelony na ulicy, lecz ku ladzie, jakby chcąc coś zamówić. Mon mogła przysłuchiwać się rozmowie, gdyż ranny nie zwrócił na nią uwagi, choć jego krew znalazła się na butach dziewczyny, która przeszła od drzwi aż do lady. Po usłyszeniu pytania kim nieznajomy jest, do uszu zamawiającej dotarł tylko taki dźwięk:
    -Nie ma na to czasu.
    Mniej więcej właśnie w tym czasie kapelusznik mógł zrozumieć, że sprzedawca się nie rusza i wymachiwanie dłonią przed jego nosem wcale nie pomoże. Natomiast z dalszej rozmowy dało się wyczytać tylko tyle:
    -Jestem tutaj nie bez powodu. Mam zdobyć k... - Przy czym tutaj były jeszcze jakieś słowa, lecz ledwie szept, którego nie dało się poskładać w zdania. Później przyszły pojedyncze słowa. " pracodawca, hojnie, wynagrodzi, trud"
    _________________

    *****
    Mon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2012, 16:48   

    Dziewczyna wkroczyła do ,, Zjedz mnie'' z nieznanym nikomu zamiarem. Czyżby naprawdę chciała zjeść lody? Może jednak podsłuchać rozmowy dwójki nieznajomych jej osób? Powód mógł być oczywiście jeszcze inny. Dziewczyna przecież poszukiwała sensacji, przyciągał ją sznur ciągnącej się krwi za mężczyzną w dziwacznej masce. Sama zastanawiała się nad tym co robi, lecz nie zaniechała swych czynności. Całe pomieszczenie jakoś nie wyróżniało się zbytnio od innych podobie kawiarenek. Zawiodło ją to z lekka, lecz czego mogła się spodziewać po takim miejscu w jakim się znajdywała? Nic ciekawego. Nawet coś co zwróciło odrobinę jej uwagę, zaraz zaczęło ją nudzić. Zdawało się, że zbyt długo tu nie zabawi chyba, że zdarzy się coś co tchnie ją do jakiegoś innego czynu, niż bezsensowne siedzenie czekając na lody.
    Czym bardziej zagłębiała się w lokal tym bardziej czuła się w nim jak intruz. Jej wejście ogłosił dzwonek, przerywając napiętą ciszę wśród przebywających. Jej kroki też dawały wiele do życzenia. Delikatnie stukanie obcasów też rozchodziło się po pomieszczeniu, aż do czasu gdy stanęła przed sprzedawcą. Przyglądał się jej, ale nie omieszkała się sprawdzić czy zwraca na nią uwagę, gdyż wydawał jej się z lekka nieobecny.
    -Czy mogłabym coś zamówić? - uśmiechnęła się i skinęła do niego głową. Miała nadzieję, że nie będzie musiała długo czekać. Z lekkim zrezygnowaniem zgarnęła wilgotną grzywkę z czoła zaczesując ją palcami w tył głowy, po czym lekko obróciła twarz ku siedzącej nieopodal parce. Próbowała się skupić na tym czy rozmawiali, ale dużo nie usłyszała. Przeklinała to w myślach, ale to przecież nie jej sprawa. Nadal jednak miała nadzieję, że on padnie i będzie mogła go dobić, niż ktoś by zdążył zareagować. Smucił ją jednak fakt, że na to się nie zapowiadała. Chciała by jej dłonie znów skropiła czyjaś krew, a jego stan burzył jej nadzieję na tą sytuację. Jej oczy zaświeciły się gdy usłyszała ważny w miarę skrawek rozmowy. Zdobycie czegoś? Pracodawca hojnie wynagrodzi? Szykowało się jakieś niebezpieczeństwo i jeszcze mogło się coś za to otrzymać. Monique zastanawiając się nad tym zwilżyła swe wargi językiem. Jeśli jednak tamta dziewczyna odmówiła mu, czyżby kapelusznica nie mogła zaproponować swojej pomocy? I tak groziła jej śmierć, więc czy coś jej się stanie szybciej czy późnej to nie ma znaczenia. Nawet nie byłoby jej żal. Jej życie nie było zbyt cenne, jednak je lubiła. Lubiła je, gdyż wtedy mogła pozbawić innych istot życia i mieć poczucie satysfakcji. Krew, cierpienie, zgroza... to takie urocze słowa. Ciekawiło ją jak to się dalej potoczy. Czy ta dwójka zignoruje jej istnieje i zniknie z oczu dziewczęcia, a ona sama wróci do domu, zamiast trochę się zabawić? Ah niezbyt ciekawa perspektywa. Nie zadowalało jej takie myślenie, poczuła od niego nawet lekkie znużenie. Cała euforia jej minęła jak ręką odjął. Naprawdę była taka zobojętniała na wszystko? Znów zwróciła swój wzrok na sprzedawcę. Miała nadzieję, że on jej w końcu odpowie i przerwie się ta cisza zwracająca uwagę na dwóch spiskowców.
    Lisek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Sierpień 2012, 14:18   

    Trudno temu człowiekowi byłoby zaufać. Wyskakuje przed nią zamaskowany, na dodatek ranny, który nie wygląda na kogoś, komu widmo śmierci wisi nad głową. Logiczne jest to, że Lisanna nie ufała mu w zupełności, więc siadając na jednym z krzeseł bacznie go obserwowała, raz po raz zerkając tam gdzie powinny znajdować oczy, licząc na to, że w końcu coś z nich wyczyta. Nie zdjęła też płaszcza - miała go ciągle na sobie, więc po jakimś czasie, zrobiło jej się ciepło, pomimo wilgotnego ubrania. Mimo wszystko kazał jej usiąść blisko wyjścia, o co mu w duchu bardzo podziękowała. W sytuacji awaryjnej mogłaby stąd zwiać - jednak chyba nie będzie takiej potrzeby, bo wątpliwe jest, by ranny mężczyzna dogonił zdrową kobietę.
    Siedząc tyłem do wejścia, usłyszała za sobą dźwięk dzwonka i poczuła towarzyszący mu wiatr, który spowodował, że kilka jej kosmyków włosów poruszyło się, jednak nieznacznie, żeby zwróciła na to specjalnie uwagę. Powstrzymała się przed zobaczeniem kto taki wszedł do "Zjedz Mnie". W całym lokalu dało się jednak słyszeć odgłos butów uderzających o podłogę. Kątem okiem zauważyła, że skierowała się do kontuaru. Mimowolnie obróciła głowę w tamtą stronę - na kilka krótki sekund, by od razu skupić się na rannym, który powiedział, że nie ma czasu. Długie, różowe włosy, kobieca sylwetka - tylko to zdążyła zaobserwować.
    Gdy on spojrzał w dół, to ona podążyła za jego wzrokiem. Było to trudne, jednak domyśliła się, że chodzi o jego ranę i krew, która teraz zaczynała gromadzić się pod jego krzesłem... Tak, jeśli o to chodzi, to czasu dużo nie ma, jeśli nie postanowi coś z tym zrobić. Powróciła do obserwowania maski po jego następnych słowach. Tu już nadszedł moment zwątpienia.
    - Dlaczego myślisz, że się zgodzę? Jeśli już, to chcę wiedzieć co mam zdobyć.
    Teraz ciągle obserwowała jego zamaskowaną twarz, utkwiła wzrok w miejscu, gdzie powinny znajdować się oczy. Chciała się w końcu dowiedzieć co on za nią kryje. Czy był kimś naprawdę groźnym, że musi ukrywać przed nią swoją tożsamość? Nie zwróciła nawet uwagi na ruch ręki, którą położył w miejscu wycieku krwi. Posłuchała to co miał jej jeszcze do powiedzenia i ręką oparła swoją głowę nad stołem, a drugą położyła na jego brzegu.
    - Niby dlaczego mam Ci zaufać? Skoro rezygnujesz z nagrody, to zadanie, które zostało Ci zlecone musiało Cię znacznie przewyższyć, więc co oczekujesz po mojej osobie? I skąd mam wiedzieć, czy nie uciekniesz z wynagrodzeniem gdy wykonam zlecenie?
    Jeśli chciał ją koniecznie przekonać to musi odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Inaczej wcale się nie zgodzi. Powoli przerażała ją błoga cisza, która zapadła w pomieszczeniu. Kolejny powód, który mówi jej, żeby mu nie ufać. Gdy go tu jeszcze nie było, wszystko wydawało się w porządku, oprócz mężczyzny w garniturze. Ciekawiło ją czy ma on coś wspólnego z całym tym wydarzeniem.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 10