• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Koszmary Senne
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 16:38   Dom Jekyllów

    Ktoś mądry kiedyś powiedział ze w wypadku wojny, dom państwa Jekyll mógłby służyć jako schron i jeszcze obdarować najbliższe otoczenie bronią. Ot, magia ojca myśliwego. Nikt jednak skrycie nie marzył by okazja do tego nastąpiła.
    W tym trudnym apokaliptycznym okresie dom ten zmienił się w miejsce spotkań Ruchu Oporu ale tez stał się najbliższym schronem dla ludności miasteczka. A miał ku temu predyspozycje.
    Ogromny dom otoczony marmurowym murem o wysokości metr pięćdziesiąt posiadał wszystko co mogłoby się przydać. Przestrzeń, zapasy, broń, amunicje i idealny punkt widokowy w postaci balkonu i poddaszy.
    Zazwyczaj pełniący funkcje tylko domowa teraz dawał schronienie osobom które przeżyły. Mężczyźni walczyli z nieumarłymi, kobiety i dzieci pomagały przy opatrunkach i posiłkach.
    Nie zabrakło tez miejsca dla magicznych, którzy opowiedzieli się za stroną ludzką. W końcu teraz każdy o sobie już wiedział i nikt nie ukrywał się z magicznymi zdolnościami.
    Każda para rąk i bijące serce może pomóc.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 16:53   

    Została sama. Nawet nie zauważyła kiedy. Ile to wszystko trwało? Nie dłużej niż kilka tygodni. W ciągu tych kilku tygodni zmieniło się wszystko.
    Ale teraz nie ma sensu się nad tym rozwodzić. To, że jej psychika totalnie siadła to też pikuś. Ale jednak miała wrażenie, że w takim wypadku zniknęłaby większa część jej skrupułów, a mimo wszystko jakoś tego nie czuła. Wciąż miała pewne dziwne, niewytłumaczalne, cholerne opory przed rzeczami, które by jej mogły pomóc.
    No nic, ważne, że w końcu jej telefon złapał trochę zasięgu i udało jej się skontaktować z Dee Dee. Dzięki temu ogarnęła, że może wyjść z swojej „bezpiecznej” kryjówki i udać się do takiej prawdziwie bezpiecznej.
    Dlatego teraz stała przed domem państwa Jekyll zawzięcie waląc pięścią w drzwi. Plus był taki, że udało jej się przyjść tutaj i nic jej nie zjadło. Minus był taki, że musiała przyjść tutaj uważając, by nic jej nie zjadło.
    Koło jej nogi stał niespokojny Memento, z którego ogona zaczynała już schodzić farba i było widać, że to nie jest wcale przerośnięty pies. Ale to nic, kto by się tym teraz przejmował… Ubrana była w dość obcisłą, ciemną bluzkę z długim rękawem i dżinsy zaciśnięte mocno paskiem, bo jakimś cudem w ostatnie tygodnie nadrobiła miesiące powtarzania sobie, że pora przejść na dietę. Już nie musiała przechodzić na dietę. Ale pasek nie był tylko po to – przypięła do niego kołczan pełen strzał, tak, że ich lotki wystawały z prawej strony. By nie latał w dziwnych kierunkach i dziwnymi sposobami przypięła go w dwóch miejscach, co go dość dobrze ustabilizowało dzięki czemu była z siebie dumna. Prowizorka zawsze dobra. Drugą prowizorką były przymocowane do ud noże. Cóż, nie miała zbyt wiele pasków, na szczęście w pewnym momencie udało jej się pokonać oporu i zajumała z jaki sklepu dwa porządne noże myśliwskie w futerałach, a z kolejnego magiczną taśmę izolacyjną i przykleiła je sobie do spodni. Po raz kolejny niech żyje prowizorka.
    Za to w lewej ręce ściskała łuk jak najmniej prowizoryczny. Zrobiony przez jej tatę. Cóż, choć tyle się ostatecznie przydało. Całkiem porządny, całkiem sprawny, ogółem dobry.
    Do tego jeszcze plecak z najprzydatniejszymi rzeczami, czyli kilka ciuchów, notes i długopis, koc, trochę konserw które jej zostały (paskudne ohydztwa…), trochę mydła i laptop. Po co jej ten laptop? Z poczucia, że kiedyś światu może się jeszcze udać odbudować i do cholery zostanie tą pieprzoną pisarką. Bo zostanie, a światu się uda. I niech się wali każdy, kto twierdzi inaczej.
    Zamorduje skurwysyna, który do tego co się dzieje doprowadził.
    Ale niech najpierw otworzą jej te piekielne drzwi.
    Rozejrzała się niespokojnie. Nie, raczej zombiaki tutaj nie przyjdą. Pomimo całej swej tępoty powinny wiedzieć, że nie powinny tu przychodzić. Ten cały bastion był nie do zdarcia. Oby.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 17:05   

    Do uszu Ymel doszły dwa strzały, donośne, oraz przerażający krzyk. Gdy odwróciła się, z tyłu kilka metrów za nią, a konkretne za murkiem, powoli ku ziemi dążyła niemartwa głowa. To ona była celem snajpera znajdującego się na poddaszu.
    Iza mogła się przestraszyć, wzdrygnąć, czy cokolwiek, ale nie miała na to za dużo czasu. Niemal w ułamku sekundy drzwi się otworzyły się i ktoś za rękę wciągnął ją do środka.
    Od razu obiegł ją hałas. Ale taki nie aż chaotyczny. W środku było pełno ludzi. W osobnym pokoju płakały kobiety z niemowlakami. W salonie głównie leżeli ranni na stołach i podłodze, między nimi siedzieli mężczyźni z karabinami. Między nimi trafiły się też i uzbrojone kobiety, choć one, zazwyczaj z apteczkami, latały między nimi i opatrywały im rany. Część tej płci robiła też bigos w kuchni.
    A kto wciągnął Ymel do domu. Nie, nie Dominica. Jej mama.
    - Dzięki Bogu, Iza, nigdy nie cieszyłam się tak ze spotkania cię. Dominica strasznie się o ciebie martwiła...
    Martwiła. Ale dlaczego jej tu nie ma? Czemu nie opatruje innych lub lata z kapustą?
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 17:17   

    Ah, tak, trup ścieli się gęsto. A później wstaje i lezie dalej. Wzdrygnęła się na myśl, że w sumie to nie za bardzo ma co na to poradzić, bo łuk i strzały służyły jej tylko do ewentualnego opóźniania wroga. Musiała próbować polegać na sile własnych mięśni, szczególnie tych w głowie, bo to one zmuszały wszystko inne do poruszania się. Przyśpieszony kurs szybkiego biegania z dostawą na miejsce raz.
    Głowa to pikuś, bardziej przeraziła ją ilość ludzi w środku. To nie będzie łatwe. Tylu ich, o bogowie, będzie musiała być przydatna. To może jednak wróci do życia na własną rękę...?
    - Też miło - mruknęła starając się nie skrzywić. Wszystko nie tak, wszystko nie tak... - Ale gdzie Dee Dee? - spytała, gdy dotarło do niej, że powinna gdzieś tu być. Albo gdzieś w okolicy. Albo... Gwad, chyba jej nie posłali gdzieś w okolicę z bronią w ręce? To by do niej pasowało. To by było całkiem jej na rękę. Bałaby się jak cholera. Ale czułaby się najlepiej właśnie walcząc. Nie dla niej robota w kuchni czy opatrywanie rannych.
    Poruszyła się nerwowo widząc kilka przeszywających ją spojrzeń. Dziewczyna. Z łukiem. I nożami. Jakaż ona słodziutka. Widzicie tą uroczą buźkę? Ma na nosie okulary! I jest tak uroczo ubrudzona. I ma włosy związane w luźnego warkocza. Jakby się urwała z obozu LARPowego!
    Swoją drogą ciekawe kiedy te włosy tak urosły... Ale lepiej, że może je związać niż gdyby były takie, że nie da się ich ani związać ani nic, bo mają beznadziejną długość...
    Ścisnęła mocniej łuk i wykonała nim ruch, jakby chciała nim zakręcić w palcach, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała i tylko złapała go tak, by był pionowo, przyciśnięty do przedramienia, a nie poziomo i przeszkadzająco.
     



    Biały Królik

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka
    Godność: Zinoviya Avdeyev
    Wiek: 36 lat
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg
    Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka
    Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele
    Zawód: posłaniec?
    Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach
    Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż
    Bestia: Conspectum
    Dołączyła: 29 Lip 2014
    Posty: 17
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 17:39   

    Wojna. Ona nie może takiej okazji sobie odpuścić. Dzień bez bitwy to dzień stracony, a rok pełen pokoju zdaje się być wiecznością. Siedzenie w Róży przez te wszystkie lata było uciążliwe, a teraz w końcu mogła chwycić za broń jak należy i przygwoździć stosem kul armię cholernych, magicznych, umarłych wybryków. Dość tych herbatek pitych z filiżanek przynoszonych przez służbę Jej Wysokość Dark, dość sprowadzania kolejnych istotek w szeregi rosnącej armii z jednej strony, a ubywającej z drugiej. Czas przestać być nudnym pośrednikiem w interesach, czas zaprzestać skrytej walki - rozwalić kilka głów, zrobić desant, odpalić rakietę - to ją teraz rajcuje!
    Uzbrojona po zęby lepiej niż niejeden żołnierz z filmowego hitu, pędząca na motorze przez zaszłe ruiną miasto. Ludzi mało na ulicach, zombie czają się za każdym rogiem. Czy jest coś, o czym zapomniałem?
    TAG, oczywiście. Dumnie powiewająca rosyjska flaga na tyle pojazdu i dumnie brzmiący z głośnika telefonu hymn związku radzieckiego, fałszowany przez śpiew Zinoviyi podpitej piersiówką rosyjskiej wódki z niedalekiego sklepiku i zagłuszanego rykiem motoru. Butelki już dawno się pozbyła.
    Z piskiem zatrzymała się przed frontowymi drzwiami domu państwa Jekyllów. Już od dawna wiedziała, że tutejszy Gospodarz coś po cichu czyni, a od paru dni miała tego pewność.
    Zapukała, choć raczej było to zbędne po hałasie jaki spowodowała przybyciem i hymnie wciąż grającym, lecz już znacznie ciszej. Gdy tylko drzwi otworzyły się, tudzież została zapytana bez tego przyjacielskiego gestu, odparła z pełną pewnością:
    - Ahoj powstańcy Stalina i inni, którzy żyjecie!
    Szalona. Psychiczna. Na jej wojskowym, zielonkawym hełmie, namalowana była flaga jej rodzimego Mocarstwa, a obok znak Czarnej Róży. Mundur miała dostosowany rozmiarowo, pochlapany krwią i nieco już przyniszczony. Ciążyły na niej dwa kałasznikowy na ramionach i zapas amunicji na przynajmniej godzinę ciągłej obrony w okopie. Buty były pełne krwi i śmierdziały trupem zabitych stworzeń. Gdy tylko pozwolono jej wejść, wprowadziła motor do środka. Kto wie, czy jakiś zombie nie planuje nauczyć się na nim jeździć, zirytowany jego rykiem.
    - Są tu jacyś zdolni do walki? Dwie przecznice stąd znajduje się podziemny bunkier MORII. Powinien mieć spore zapasy amunicji, a na pewno być dobrym schronem na czarną godzinę. Idzie ktoś ze mną, czy poczekacie aż Pani kurier wam sama żelastwa dostarczy? Żeby nie było, dam sobie radę sama, co to dla mnie!
    Nie, zdecydowanie nie było widać, że jest pijana. Bo nie była - miała tylko bardziej kolorowe myślenie. Hymn brzmiał sobie dalej w najlepsze, znacznie ciszej od jej słów, które były zbyt głośne by choćby dobrze śpiącego po niedzielnym obiedzie obudzić.
    - I macie trochę leków. - Rzuciła na ziemie plecak pełen różnych substancji, znalezionych w jednym z dostawczych aut, mających docelowo dotrzeć do szpitala, ale bitwa tego nie umożliwiła.
    _________________


    x x
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 17:54   

    - Pojechała z przydzielonymi zbierać żywych i na zwiady. Z ojcem uznała że im nas tu więcej tym lepiej. Po tym jak dostała cynk od Przywódczyni że to dobry pomysł. - kobieta zaczesała swoje krótkie, czarne włosy. Cała sytuacja niszczyła tę charakterną kobietę.
    - Iźaaa! - dobieg krzyk z salonu a w jej kierunku zaczęła biec kulka, trochę upćkana krwią, znana szerzej jako Czacza. Przytuliła ją z łezkami w oczach.
    - Iźa bojem siem! Iźa, oni jedzą ludzi jak tytany z Szingeki no kjodżin!
    Widok Czaczy, czyli tej małej, grubej dziewczynki, zazwyczaj ciskającej jakimiś dziwnymi, chamskimi tekstami w takiej sytuacji graniczy z cudem. Ale czy ktoś w tej sytuacji nie zostałby zniszczony choć troszkę?
    - W każdym razie, przydasz się. Jeszcze nie wiem gdzie, ale się przydasz - stwierdziła Renata, oglądając Izę - jesteś ranna?
    W tle grał hymn związku ra... co? Skąd tu hymn związku radzieckiego? Kobieta odwróciła się w stronę drzwi i doskoczyła do nich, patrząc przez judasza kogo tam niesie. Widząc żywią kobietę otworzyła drzwi i ją też wciągnęła. Już chciała coś mówić ale sama zaczęła mówić.
    Jej, jako osobie pochodzenia niemieckiego, zwrot ten pewnie by się nie spodobał. Dee pewnie czymś my rzuciła, coś na podobiznę pogardliwego prychnięcia. Ale ona nie zrobiła nic.
    - Zdolnych do walki mamy, yhym, Kobieto. - powiedziała z typowym dla siebie, poważnym wyrazem twarzy - Broń mają nam w przeciągu kilku godzin dostarczyć z zapasami. Jest jednak jedno ale - zaczęła ciszej - jest tu dużo rannych którzy na pewno nie dadzą rady. Musiałaby pani plan działania omówić z Sebastianem.
    Następnie kobieta odpięła Walkie-Talkie i powiedziała coś do niego.
    Słychać było kilka strzałów, a po schodach zrzedł postawny mężczyzna w okularach, bojówkach, glanach i kamizelce podobnej do tych antyterrorystów, gdzie w każdą kieszeń umieszczone były naboje lub naładowane magazynki. Iza znała go - w końcu to ojciec Dee.
    - Kim pani jest? - zaczął jak zwykle szorstko, po czym spojrzał na Izę, skinął jej głową i znów na Zinę.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 18:16   

    Nie krzyczał głównie dlatego, że był zbyt skupiony na tym, żeby przebierać swoimi długimi nogami najszybciej jak się da, a z drugiej strony, na tyle z rozmysłem, żeby zaraz nie stracić tchu w płucach. Nawet papierosa wypluł już ulicę wcześniej.
    Na horyzoncie już majaczył cel jego maratonu. Przeskoczył jeden płotek, potem kolejny przebiegł przez trawnik sąsiadów i potrącając przez przypadek Zine łokciem wsunął się do domu.
    Odchrząknął i poprawił poluzowany krawat. Przetarł spocone od wysiłku czoło.
    - Pani Jekyll - przywitał się. - Panie Jekyll - kiwnął do uzbrojonego i w pełni przygotowanego do obecnej sytuacji mężczyzny na schodach.
    Śpieszyło mu się tu, bo generalnie nie miał ze sobą żadnej broni, a apokalipsa wzięła go raczej z zaskoczenia.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 18:24   

    Czyli jednak. Tak, to do niej pasowało. Zwiady, ratowanie ludzi, zdobywanie zaopatrzenia. Tu potrzeba współpracy, odwagi i stałości ducha.
    Iza pokiwała głową na słowa matki Dee Dee czując jak w gardle staje jej gula i uniemożliwia mówienie. Patrzyli na nią, szczerzyli się lub pogardzali, albo w ogóle nie wiadomo co myśleli. Nie nadawała się tu.
    Przybiegnięcie Czaczy jej w tym wcale nie pomogło. Głupia, gruba spasiona baryłka przypomniała jej o bracie.
    Uniosła ręce i wciągnęła brzuch, gdy przytuliło ją to stworzenie. Zupełnie jakby ją to brzydziło, wywoływało wstręt. Ale jej nie odepchnęła. Nie miała serca? To nie to. Raczej... Ughr, po prostu wolała nie.
    A wiecie, że zawsze chciała zostać królową zombie? Może jednak teraz spokojnie uda, że jej tutaj nie było i wróci do życia na własną rękę...?
    Memento zawarczał na kogoś, kto wyciągnął w jego kierunku dłoń, a gdy osobnik nie przestał chapsnął powietrze tuż koło jego dłoni. Poleciało kilka epitetów i coś o pilnowaniu swoich zwierząt i to wtedy Ymel zrozumiała, że mimo wszystko jest silna.
    Przekształć swoją słabość w siłę a staniesz się niezwyciężony.
    - Żyję - powiedziała hardo, kładąc dłoń na głowie psa. Ale nie patrzyła na kobietę tylko na tego cholernego faceta. Wzrokiem czystego psychopaty. Wygięła usta w akcie pogardy i dodała paradoksalnie słodkim głosem: - Cała i zdrowa, zdolna przekonwertować się na inną broń w tej chwili.
    Odsunęła od siebie delikatnie tego cholernego młokosa i poczuła mentalny ból uszu. Hymn ZSRRu. No chyba kogoś...
    - Pieprzyć Stalina - rzuciła po polsku tuż po słowach kobiety nie za bardzo myśląc co robi. Ostatecznie i tak pewnie oberwie się najmocniej jej, ale to nic. Czuł, jak powoli opuszczają ją emocje. Nie uczucia, tylko właśnie emocje, a przede wszystkim skrupuły. Jeśli ktoś postanowi ją zlinczować to po prostu mu przywali. Twarz, brzuch, nerki? Do wyboru do koloru! Ciekawe jak smakuje krew naszych wrogów...
    Khehehehe...
    Poczuła mdłości, gdy przypomniały jej się niedawne sceny. Ughr. Na szczęście nie porzygała się tylko to przełknęła i czekała na rozwój sytuacji. Skinęła na przywitanie panu Sebastianowi z odmętów głowy wyławiając skąd zna tą twarz. Chyba powinna gdzieś położyć swoje rzeczy czy cokolwiek, ale...
    Wtedy poczuła wibrowanie telefonu. Szybko wyłowiła go z kieszeni i ze zdumieniem przeczytała wiadomość.
    - Moja siostra żyje - powiedziała na głos zdumiona faktem, że tak łatwo jej przyszło nazwanie Evy siostrą. - Jest kilka ulic stąd. Czy można kogoś po nią wysłać? - spytała korzystając z sytuacji, że ma przed sobą prawdopodobnie ludzi odpowiedzialnych za to co tu się dzieje.
    Szczegół, że parę ulic oznacza parę na prawdę długich ulic... No dobra, nie parę. Dużo dalej. Skłamała. Ale siostra to rzecz ważniejsza, niż odbicie czegoś, co może nie istnieć.
     



    Biały Królik

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka
    Godność: Zinoviya Avdeyev
    Wiek: 36 lat
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg
    Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka
    Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele
    Zawód: posłaniec?
    Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach
    Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż
    Bestia: Conspectum
    Dołączyła: 29 Lip 2014
    Posty: 17
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 18:57   

    Ranni, ranni, ranni... Apokalipsa trwa w najlepsze i jeszcze cudowniejsze, a oni sobie rany oglądają jak jacyś tatuażyści albo inni z fetyszem na skórne nierówności, zabarwienia i inne nowinki techniczne.
    - Obawiam się, że leki muszą im póki co wystarczyć. W tych czasach ciężko o lekarza, a co dopiero szpitalne warunki lecznice. Może uda się jakiegoś nieświrniętego doktorka jeszcze tutaj przyprowadzić, ale prędzej liczyłabym na kolejnego chorego...
    Po schodach zszedł w końcu jakiś facet. Uznała, że to rzeczony Sebastian. Coś nie bardzo było po nim widać trudy wojny, nie to co Zino i jej zniszczona od odłamków metalowych cera. Usłyszała w czyichś słowach (chyba?) nieco niemiecki akcent i postanowiła hymnowi uciąć rozrywkę.
    - Różana Strażniczka, Lunatyczka, Biały Królik i wykonawczyni rozkazów Czarnej Róży...- I tutaj po rosyjsku wymieniła jeszcze kilka stopni zajmowanych w tamtejszych służbach, a było to już lata temu - Mniejsza o tytuły. Mówicie mi Zino. Albo Wino. Od czterdziestych lat śpię w huku granatów i niejedną wojnę przeżyłam. Dajcie mi wroga, to bez broni się z nim rozliczę, taka ze mnie suka.
    I wszedł wtenczas ktoś do środka. Poczuła odór fajek i stwierdziła, że też powinna sobie zapalić, nakarmić raka.
    - Pan wygląda - zwróciła się ponownie do Pana Jekyll - na dowodzącego tutaj. Jakieś plany akcji zbrojnej macie? - pytała Sebastiana, chętna do przyłączenia się do jakiegoś oddziału.
    W międzyczasie jakaś dziewczyna mówiła coś o siostrze, która jest nieopodal.
    - Gdzie ta wasza siostra dokładniej? Mogę tam się zjawić w moment, ale kto musiałby nas z powrotem eskortować, bo tylko samą siebie potrafię magicznie teleportować... - Cóż, w tych czasach zdradzanie swoich tajemnic niczym nie groziło. Nawet mnie nie bawiło jak jeszcze przed apokalipsą miało to miejsce.
    _________________


    x x
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 19:16   

    Mała dziewczynka westchnęła z ulgą widząc Eliota.
    - Wujku! Jag doprze że jesteś! - po czym na niego przeniosła swoje ręce w geście tulenia. Cieszyła się, jak każdy, że coraz więcej osób żyje.
    - Hej Eliot, cieszę się że jesteś. Coś ci jest, jesteś ranny? Głodny? - zapytał Sebastian widząc przyjaciela, dziwiąc się jednak że zwraca się do nich per Pan.
    Renata natomiast spojrzała na Izę ze zdziwieniem.
    - Nie wiedziałam że masz siostrę. - powiedziała, ale szybko wyciągnęła telefon i wybrała numer.
    - Dominica? Słuchaj, mam cynk od Izy że na ... na jakiej ulicy? - zapytała Izy, zakrywając telefon, a gdy Iza podała jej nazwę ulicy, podała ją Dominice- musisz kogoś tam odebrać i tu przywieść. Macie jeszcze miejsce? Co... pojebało cię. To się przywiąż chociaż czy coś! - westchnęła i złapała się za głowę - dobra, ufam ci. Pamiętaj że jesteś nam potrzebna. No. Pa.
    Kobieta rozłączyła się i schowała zdenerwowana telefon do kieszeni. Objęła Izę ramieniem i poprowadziła w stronę kuchni.
    - Spokojnie kochanie. Najpierw coś zjedz i zregeneruj siły. Na razie nie ma nagłej potrzeby, bo zwiad by nas zaobserwował. A pojedyncze wybryki są eliminowane przez snajperów na poddaszu.
    Sebastian natomiast spojrzał na Zino.
    - Akurat pani tytuły obchodzą mnie najmniej. Z tego co wyłapałem jest pani magiczna. Nie wiem ile mamy tu magicznych, nie wnikam.
    Zszedł ze schodów i stanął koło niej, podając jej dłoń.
    - Sebastian Jekyll. Witam panią w moim domu. - chciał tym dać coś do zrozumienia. To jego dom, a on nie jest żadnym oficerem wojskowym.
    - Jesteśmy Ruchem Oporu podległym Anarchs. Nie jesteśmy zawodowcami. To zwykli cywile, tylko niektórzy mają więcej odwagi i trochę umiejętności. Musi mieć pani to pod uwagę.
    Plan? Serio, plan?
    - Pani Zino, na razie w okolicy nie ma aż takich tłumów. Skupiamy się na zbieraniu żywych i przewożeniu ich w bezpieczniejsze miejsca, w których jest zmarłych jeszcze mniej. Ci co tu są wychodzą w pole, zbierając co się da i informując Przywódczynię o tym co się dzieje. Ewentualne rozkazy też dostajemy od niej. Dostajemy też zaopatrzenie z walczącej na większą skalę armii z okolicy. Wygląda pani na doświadczoną w takich sytuacjach kobietę. Jeśli chce pani nam pomóc ręką lub radą, będziemy wdzięczni. Za leki też jesteśmy.
    Na ostanie słowa Zino Renata wtrąciła.
    - Dominica była niedaleko więc ją zgarnie, bo wracają już. Niemniej jednak dziękujemy. Chyba że Iza ma jeszcze kogoś, kogo trzeba przetransportować?
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 19:55   

    Pozwolił objąć się małej i poczochrał jej włosy. Rozglądnął się dookoła po domu, po którym kręcili się różni ludzie. Jedni przenosili zapasy, inni przygotowywali się najlepiej jak mogą, próbując ukrywać drżenie rąk. Wiedział, że w głębi, w innych pokojach leżą ranni, bardziej lub mniej przerażeni, zastanawiając się jak to w ogóle się stało. Dlaczego tak się stało.
    - W porządku, dzięki - odpowiedział krótko, choć wcale nie było w porządku. Kończyły mu się papierosy, dziś znów musiał patrzeć jak zombie gryzły jego znajomych, dużo nieszczęścia dookoła. I tak, był ranny. Kiedy ludzie zdobywali rany, blizny i krwawili w obronie swoich rodzin i przyjaciół, on musiał potknąć się podczas ucieczki. Jeśli kiedyś biegliście bardzo bardzo bardzo szybko w trosce o swoje życie i nagle potknęliście się, to powinniście wiedzieć, że z takim impetem można zrobić sobie poważną krzywdę. Ale będąc zbyt zażenowanym nic o tym nie wspomniał, bo byli tu dużo bardziej potrzebujący niż on.
    Odkleił rączki Czaczy od siebie i wszedł w głąb domu. Prędko przemył powierzchowną ranę na całej długości ramienia, szybko i boleśnie wyciągając z niego małe kamyki i żwir. Chlasnął wodą utlenioną, założył gazę i sprawnie zawinął bandażem. Wrócił do towarzystwa akuratnie aby usłyszeć, że za niedługo zjawi się tu Dominicka z...
    - To ty masz siostrę? - zdziwił się, ale było to raczej retoryczne pytanie. - Jaki jest plan na chwilę obecną?
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 20:08   

    Zignorowała jak na ten moment kobietę. Zignorowała, bo czuła, że ma ochotę ją zamordować. Ruskie odznaczenia… Pewnie jeszcze z komunistycznymi poglądami, hmm? Wszystko wszystkim, Ymel jest tolerancyjna, ale nie na ZSRR, paranoicyzm Stalina i próby tworzenia na świecie Utopii – wszystko czego ucieleśnieniem był Stalin. To wręcz jak uczulenie.
    Z tym, że tą radziecką suką można coś osiągnąć. Była gotowa do akcji, miała możliwości, miała magię… Można, oh, jak wiele można! Ah, jaka szkoda, że Iza to całkowite przeciwieństwo zdolności przywódczych. Anarchistka pełną gębą – nienawidzi mieć kogoś zarówno pod sobą, nad sobą a nawet koło siebie ciężko ludzi znosi. Ale Zino nie była człowiekiem… Cholera, to zbyt skomplikowane jak na umysł od tak dawna pozbawiony herbaty.
    - To skomplikowane – mruknęła w odpowiedzi na zdziwione spojrzenie. – Jest pod hotelem „Świecący Neon” – dodała gdy tego trzeba było.
    Później szybko napisała siostrze sms’a, że po nią niedługo przyjedzie przyjaciółka i niech się szykuje, bo to może być specyficzne. Czując, że zostawia ją w dobrych rękach część napięcia jakby z niej odpłynęła. Bo w sumie… Co się będzie. Co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie, teraz jestem tu, uuu, uuu, uuu…
    Pozwoliła się zaprowadzić do kuchni po czym ze zdumieniem stwierdziła, że jej się mózg wyłączył. To poniekąd normalne, no ale.
    - A macie jeszcze herbatę? – spytała nie myśląc o innych. A innych było tu dużo. Jak w ulu prawie. Czyli przechodzimy płynnie w stan całkowitego egoizmu. Nice.
    Chwyciła Memento za skórę na karku i odciągnęła od jakiegoś rannego. Psisko bardzo wyraźnie szykowało się do zlizania krwi z okolic jego rany, a tego nie chcemy. Widać, że to stworzenie magiczne, więc jeszcze by pomyśleli, że wampiryczne, czy coś. A w sumie nawet ona nie była pewna, czym on jest, więc nie miała by go jak bronić.
    Oto pierwszy punkt, w którym Zino może się przydać. Albo ktokolwiek. Tu musi być ktoś jeszcze magiczny.
    - Nie – odparła na kolejne pytanie. – Nikogo już nie ma.
    Miała nadzieję, że jej ton powie wyraźnie, że nie życzy sobie wyrazów współczucia. Niech tylko spróbują, a kogoś zamorduje. Na przykład tamtą jęczącą babę. Upierdliwe jęki… Jakby była najważniejsza na świecie. Czyżby złamała paznokietek? Oh, to smutne.
    Przysiadła gdzieś przy ścianie, wcześniej zdejmując cięciwę z łuku. Ułożyła go sobie na kolanach, a Memento ułożył się obok niej. Zapatrzyła się w podłogę z niesamowitym skupieniem badając jakąś plamę.
     



    Biały Królik

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka
    Godność: Zinoviya Avdeyev
    Wiek: 36 lat
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg
    Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka
    Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele
    Zawód: posłaniec?
    Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach
    Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż
    Bestia: Conspectum
    Dołączyła: 29 Lip 2014
    Posty: 17
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 20:32   

    Dziwnie tu się czuła. Oczekiwała, że taki pancerny dom będzie miał oddział ludzi gotowy do walki, od zaraz, od klaśnięcia dłońmi. A to był tylko pancernik szpitalny. Łoruskiśsyberczykpospolitychłodempizdżacy, chyba pomyliłam adres, o.
    - E, aha? - Parsknęła na przedstawienie się ich jako Ruch Oporu. Czego? Przeciwrannego? Bo raczej nie defensywnego w znaczeniu wojennym... - A wiadomo coś o innych zbiorowiskach w okolicy, podobnego do waszego? - Wypytywała ze słabnącą nadzieją. Już druga godzina minęła odkąd zombiaka żadnego nie zabiła - ma prawo czuć się zdeprymowana. Tak, bo brak walecznych dusz w pobliżu sprawiał, że i jej się trochę odechciało.
    Przyglądała się, słuchała i nie bardzo wiedziała, co tu się dzieje...
    - Wracają we dwie? To może po nie wyjdę? Bo to chyba zbyt mały oddział na takie rzeczy, co się w mieście dzieją. - I chęci w niej były na powrót, ale tylko takie sobie. Patrzyła na faceta który był określany mianem wujka. spodobał jej się, wydawał jej się w jakiś sposób bliski. Ale na walecznego nie wyglądał - prędzej na przynętkę na zombiaczki.
    _________________


    x x
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 21:00   

    Czacza pociągnęła wujka za rękaw.
    - Mamy bigoosik, fujku, zjedź coś! Musis coś sjesc bo bedznies smencony!
    Sebastan natomiast spojrzał na Zino chłodno. Jej postawa powoli działała mu na nerwy.
    - Przykro mi że nie spełniamy pani wymogów. Przykro mi że jesteśmy Tylko zlepkiem miejskich słoików które próbuje robić cokolwiek. Z tego co wiem za drugim końcem miasta też coś jest. Próbowaliśmy nawiązać kontakt, ale na razie bez skutku.
    Zaczął oddychać ciężej nie na jego serce cały ten chaos. A do tego ta kobieta...
    - Jeśli chce się pani wyładować to mam dla pani chwilowo pracę. Jak u pani z umiejętnościami snajperskimi? - zapytał.
    W tym samym czasie Mama Dee w kuchni stawiała wodę na herbatę.
    - Mamy. Czarną i miętową, bo Dominica oczywiście ćpie ją nałogowo. Którą ci zrobić? - zapytała z krzepiącym uśmiechem. Może nie znała jej dobrze, ale Dominica opowiadała jej wystarczająco, by wiedzieć jak przy niej postępować. Choć troszkę.
    Zanim Zino zaproponowała wyjście, ktoś z głębi salonu krzyknął.
    - Jadą!
    Co ciekawscy mogli zauważyć pędzące w stronę domu wojskowe auto ( http://mashintop.ru/userf...new_concept.jpg ) na którego dachu siedziało czerwonowłose dziewczę z karabinem. Ktoś z salonu podbiegł i włączył automatyczną bramę, przez co wjechali na plac z piskiem opon.
    Dee zeskoczyła z auta i otworzyła drzwi, z którego wyszło dwóch rannych angielskich żołnierzy, jedna ranna kobieta w ciąży, dwójka bliźniaków dwujajowych, przerażonych i lekko pokiereszowanych, jeden uzbrojony mężczyzna i ruda dziewczyna.
    Dominica szybkim krokiem ruszyła w stronę domu i nawet nie musiała walić pięścią w drzwi, bo ktoś już je otworzył. Najpierw wpuściła innych, zabezpieczając tyły, a dopiero weszła ona.
    yła ubrana specyficznie - jej niedługie znow włosy były związane w kucyk, na uszach miała słuchawki w których dumnie leciał Oomph- Labyrinth. Na sobie miała bluzę, a na to kamizelka kuloodporna, z multum kieszeni, w których trzymała naboje i magazynki. Do jednej była przypięta mikrofalówka. Przy pasie miała nerkę z lekami i bandażami, na ręce samej mając bandaż, do tego bojówki w moro, o dziwo wygodne, wiązane kozaki, skórzane rękawiczki karabin w ręce.
    - Dobra, przywiozłam ich, i ją co chcieliście. W najbliższym terenie nie widziałam żadnych innych żywych. Najwięcej zombie jest w lesie, koło bramy, ale kręciła się dość duża chmara koło szpitala.
    Rozglądnęła się po pokoju, rejestrując nowe twarze. Jedne znajome, które wywołały uśmiech na jej twarzy, a inne nie.
    - Widzę że sami też do nas przyszli.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 21:36   

    Powstrzymała się przed nagłą ochotą stwierdzenia „obie” resztkami siły woli. Herbata, herbata, herbata, herbata… W końcu. Jakaś resztka normy jak się okazuje istnieje. Niewielkie to pocieszenie.
    Szczególnie, gdy ktoś przeżywa bardzo nagłą ochotę napicia się czegoś mocno mocniejszego. Ktoś, kto nigdy nie pije, bo nie czuje potrzeby. Znaczy od paru miesięcy ją coraz bardziej ciągnęło, ale te całe opory… A teraz zniknęły. Więc by się napiła. Ale wiedziała, że wódka i tym podobne ma silne właściwości odkażające. Gdyby ją znalazła raczej zostawiłaby ją na później niż spróbowała się od razu uchlać. Oto co się dzieje w umyśle osoby zbyt logicznej.
    - Czarną – powiedziała.
    Jak zwykle miała ochotę wtrącić się w rozmowę, ale jednak tego nie zrobiła. Nigdy nie umiała. Gdy próbowała okazywało się, że jej nikt nie słucha, lub – och kochana pamięci – dostawała reprymendę za dopowiadanie. To takie kochane. To chyba dlatego nabawiła się nawyku siedzenia cicho. Zbyt cicho. I nie dzielenia się swoimi myślami, chyba że podczas pisania. Lub jeśli była z kimś sam na sam. Ale nawet w takich wypadkach bardziej słuchała, niż mówiła.
    Skoro ja sobie poradziłam z dojściem tutaj przez prawie dwie dzielnice i nic mnie nie zjadło, to Dominica poradzi sobie z łatwością i jej bronią…
    Wpatrywanie się w podłogę przerwało pojawienie się ludzi. Szybko, stwierdziła w duchu. Nie pobiegła z pierwszą salwą, ale podniosła się powoli i zanim ci wszyscy ludzie się ogarnęli i weszli i w ogóle lekko się porządziła i prócz herbaty dla siebie zrobiła też cztery inne. Akuratnie tyle wody wystarczyło, a żyła w przekonaniu, że herbata jest dobra na wszystko. Szczególnie na uspokojenie i rozgrzanie. Tego na pewno potrzebują osoby, które przybyły.
    Ej, a gdzie twój egoizm?
    A zdaje się, że okupuje ubikację.
    A, spoko. Powiedź, gdy znowu wróci.
    Spoko.
    Oparła łuk o ścianę, popatrzyła na Memento i powiedziała wyraźnie:
    - Pilnuj – na co pies zareagował mądrym spojrzeniem.
    Zdjęła wstążkę z warkocza, przeczesała włosy dłonią i znów zaczęła zaplatanie warkocza idąc w kierunku nowo przybyłych.
    Właściwie nie była pewna co zrobić, jak zareagować więc tylko wydukała:
    - Cześć… – stojąc gdzieś pod ścianą i patrząc na Dominikę.
    W porę się zorientowała, że ta pewnie będzie chciała ją przytulić więc wyciągnęła dłoń, by to powstrzymać. Gest wyraźnie mówił „stój”, a po chwili włosy Ymel znów były dobrze związane i już nie mogły jej przeszkadzać.
    Uśmiechnęła się marnie i powiodła spojrzeniem po grupie szukając kogoś podobnego. Znalazła. Rudą. Podobieństwo niewielkie, wręcz nijakie, niedostrzegalne… Chyba, że ktoś szukał. Patrzyła na nią na tyle intensywnie, że być może ta by mogła poczuć… Ale za bardzo nie wiedziała co z tym fantem zrobić. Siostra. Cóż za dziwne uczucie i dziwne okoliczności…
    I nikogo więcej…
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 10