• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Randka Sea x Aaron nr 2
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 12 Marzec 2017, 12:10   Randka Sea x Aaron nr 2

    Ostatnie tygodnie mej egzystencji śmiało mogę nazwać piekłem… bo jaka inna nazwa lepiej określi mękę umysłu, zagubionego w nieznanym… Uczucia, które ostatnio mną targały były po prostu nieznośne! Myśli miałam zatrute nim… czasem zdawało mi się, że również moje ciało cierpi z tej przyczyny. Wspomnienia i myśli odzywały się echem nie tylko w umyśle, ale i ciele, nagłe uderzenia gorąca, drżenie dłoni czy nierówny rytm serc, oraz kilka innych objawów. Na nic zdało się pojenie gorzkimi eliksirami, które zwykle bez problemu przepędzały większość mniej lub bardziej poważnych dolegliwości. Teraz nie pomagało niemal nic… Moje poddenerwowanie udzielało się przebywającym wokół mnie bestią, a na to pozwolić sobie przecież nie mogłam.
    Przyszedł czas by powiedzieć sobie dość i stanąć z prawdą twarzą w twarz. Chciałam w końcu rozwiać dręczące mnie wątpliwości, a żeby to zrobić, musiałam na początek zdobyć informacje. Niechętnie udałam się do Karczmy Lalek, w której echa wspomnień nadal były jeszcze zbyt świeże… Niestety tylko w tym miejscu mogłam spotkać czarnoskrzydłą trucicielkę, która sprzedała mi przeklęty specyfik… przyczynę całego zamieszania, cholerny eliksir miłości. Niestety nie udało mi się zastać kobiety od razu, to też moje wizyty w lokalu powtórzyły się kilkukrotnie. Przez ten czas zdarzyłam przygotować listę pytań, na które tylko czarnoskrzydła mogła mi odpowiedzieć. Jak długo działa eliksir? Czy działa on jedynie na osobę, której został podany? Jak bardzo może zaburzyć czyjeś uczucia…
    W końcu nastał wyczekiwany wieczór, ugaszenie mojej cierpliwości kosztowało mnie kilka złotych monet, zaś uzyskane odpowiedzi pociągnęły ze sobą kolejne wydatki. Uznałam, że w takiej chwili zwyczajnie muszę się napić… potrzebowałam tej odrobiny błogości, chciałam też sprawdzić, czy rzeczywiście jej moc była zasługą alkoholu, czy może chwilami w towarzystwie Zegarmistrza. A może to mógłby być ktokolwiek inny? Może wystarczy po prostu… Nie. Porzuciłam swój pomysł natychmiast, kiedy to odruchowo postałam mordercze spojrzenie brunetowi, który właśnie miał zamiar dosiąść się do mojego stolika. Co innego, a raczej kto inny zajmował teraz moje myśli. Według informacji od trucicielki eliksir nie miał prawa już działać, mimo iż drzemała w nim silna magia, to jej wpływ był ulotny. Co więcej, działanie obejmowało jedynie tego, kto spożywał substancję. Oznaczało to, iż zauroczenie, w którego sidła wpadłam, nie miało swego wyjaśnienia w magii… A co z Aaronem? Czy zapomniał już, o tym, co było, czy postanowił zamknąć ten rozdział i iść dalej? Czy może czuł się teraz podobnie jak i ja sama? Szpony niepewności wbijały się we mnie boleśnie… pozostawiając rany zbyt głębokie, aby ot, tak można było je zignorować.
    Tego wieczoru przekonałam się, że jednym z działań alkoholu jest napływanie do umysłu chorych pomysłów, takich jak złożenie wizyty Zegarmistrzowi… Pomysł, który powinien ulotnić się z głowy wraz z działaniem alkoholu, pozostał w niej na dobre, ponieważ zgubić go nie udało się nawet w sennej krainie. Nawet w snach postanowił mnie nękać… Wszystko to, co działo się, ostatnimi dniami podsycało we mnie mieszankę złości oraz zniecierpliwienia. W końcu stopień mojej irytacji osiągnął apogeum i stwierdziłam, że należy skończyć z tym wszystkim raz na dobre. Należało wyjaśnić, to co wyjaśnione być musiało, zmierzyć się z prawdą, od której tak desperacko staram się uciekać i co właśnie tak bardzo mnie drażni… własne tchórzostwo to coś, czego nie mogłam zdzierżyć, niezależnie od okoliczności. Ocknęłam się, gdy słońce było już w zenicie, po szybkim patrolu losu i wypełnieniu codziennych obowiązków, takich jak opieka nad rannymi bestiami wróciłam do pałacyku i na długi czas zaszyłam się w łazience. Długa kąpiel w aromatycznych kwiatowych olejkach pozwoliła mi się wyciszyć. Owinięta w kąpielowy ręcznik wróciłam do swojego pokoju, długi czas spędziłam przed toaletką, doprowadzając swoje włosy i delikatny makijaż do ładu. Zrzuciwszy z siebie ręcznik, powędrowałam do garderoby i kiedy miałam już sięgać po jedną ze swych standardowych kreacji, mój wzrok napotkał na czerwoną zwiewną sukienkę… kupioną kiedyś z czystego kaprysu. Ostatecznie energia bijąca od soczystej barwy materiału skusiła mnie… i to owa czerwona zwiewna suknia z głębokim wycięciem pleców otuliła moją drobną sylwetkę. Do tego rodzaju garderoby należało jeszcze dobrać kilka dodatków, mój wybór padł na złoto. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze, posyłając sobie samej rozbawione spojrzenie.
    -Zwariowałaś…
    Szaleństwo tego wieczoru miało dopiero się rozpocząć. Do zachodu słońca pozostały jakieś dwie a może trzy godziny, uznałam to za stosowny czas na złożenie wizyty czarnookiemu Zegarmistrzowi. Dzięki swojej mocy przywołałam do siebie jednego z rajskich ptaków, który to często odwiedzał miętowe jeziorko znajdujące się nieopodal miejsca mego zamieszkania. Pogładziwszy bestię po karku, sprawnie wsiadłam na jej grzbiet, jednocześnie zdradzając miejsce naszej podróży.
    -Leć do latarni morskiej nad Morzem Łez.
    Nie było protestów i już po chwili Rajski Ptak wzbił się w powietrze, gama pięknych wielobarwnych skrzydeł pobłyskiwała w promieniach słońca. Lot nie zajął wiele czasu, pogoda sprzyjała tego typu podróżą. Nie skupiałam się teraz na niczym innym jak tylko chłonięciu morskiej aury, wilgotna bryza muskała ciało, zaś odgłos fal rozbijających się o brzeg koił.
    Bestia nie zniżyła swego lotu ku ziemi, leciała wysoko nad szczytem latarni i to dopiero na samym jej sklepieniu w końcu postawiła swe łapy. Rajski Ptak nie czynił zbyt wiele hałasu, gdy już opuściłam jego grzbiet, ten ułożył się grzecznie na dachu z zamiarem zaczerpnięcia tu odrobiny odpoczynku. Mnie z kolei zaczął opuszczać już wcześniejszy spokój, od razu poczułam, jak przyspiesza rytm moich serc, zaś w gardle odzywa się nieprzyjemna suchość. Nie było jednak mowy o ucieczce, ta nie wchodziła w grę. Morski wiatr bawił się materiałem czerwonej sukni, wprawiał w ruch kosmyki włosów. Nie zastanawiając się dłużej, zeskoczyłam z dachu, lądując na kamiennej posadzce tarasu, otoczonego metalową barierką. Wiedziałam, że jeśli Zegarmistrz był obecny w swym azylu, to pojawi się tu prędzej czy później. W końcu światło latarni jeszcze nie rozbłysło.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 14 Marzec 2017, 20:42   

    Świat to tło, kiedy nad nami jawi się światło.

    Mimo upływu tak wielu lat, wciąż potrafił odkrywać siebie na nowo. Tutaj, gdzie kamienna wieża wznosiła blask podróżnym; tutaj, gdzie morze kończyło się skalistymi brzegami. Samotność zamieszkiwała w ścianach, a monotonia odbijała się echem od nich, zaś dialogi były rzadkością porównywalną do pojawiania się na horyzoncie jakiegokolwiek statku. Tutaj cisza przyjmowała odmienne znaczenie. Miarowy szum morza był ciszą. Kaskadą spadające wody były ciszą. Wiatr bijący o szyby był… mniejszą ciszą. Nie lubił, kiedy szyby w oknach drżały niczym wystraszone sługi.
    Lunatyk miał wiele czasu i dogodne ku temu warunki, by nad wieloma rzeczami rozmyślać i równie duże ich zbiory wydobywać z regałów pełnych książek. Niektórzy, w szczególności miejscowi, mówili że on tę latarnie chroni przed zawaleniem, lecz nie brali go za miłośnika dobrej lektury. I gdyby wytrzymałość tej budowli faktycznie nie mogła podołać sile potwornych sztormów, osoba Zegarmistrza musiałaby uchodzić za wpływającą na stabilność latarni; za osobę zamrażającą dla niej czas.
    Wspomniani osadnicy lubili morskie legendy i prawdopodobnie kreowali je w taki właśnie sposób – wyobrażając sobie, czym tajemnicza persona w tej wieży, wznoszącej się ponad klifami, zajmuje swój czas.
    Ci miejscowi to byli po prostu gospodarze pojedynczych domów, rozsianych na dużej przestrzeni po pobliskich klifach i lasach. Niektórzy z nich mieli nawet dobry kontakt z Zegarmistrzem.

    Nie na co dzień zapalał światło, głównie przez nieobecności spowodowane licznymi podróżami. Zresztą, nikt nie powiedział, że latarnia ta ma obowiązek spełniać swoje zadanie! W dawnych czasach nie jeden latarnik czule opiekował się jej laterną, lecz teraz każdy żeglarz musiał brać pod uwagę, że nie będzie mu ona nawigować. Lunatyk starał się jednak być obecnym podczas silniejszych sztormów bądź też obłędnych mgieł.
    Po minionej nocy, gęste chmury z wygodą i bez skrupułów osiadały na lądzie i na morzu. Aaron zamierzał im przeszkodzić, ale pomimo magicznej specyfiki wydobywającego się z czuba latarni światła, nie było ono w stanie przebić się przez najbardziej ciężkie chmury. Lunatyk uznał jednak, że takie jeszcze nie osiadły i niekoniecznie muszą się w najbliższym czasie pojawić.
    Spokój morza sprawiał, że klify obnażyły swoje, wypolerowane od uderzeń fal, podstawy i chciał tę okazję wykorzystać w późniejszych godzinach do zejścia w liczne jaskinie, znajdujące się w okolicy. Bywał w nich nieraz i niejednokrotnie znajdował w ich wnętrzach rozmaite skarby, przysłane przez prądy morskie. Skarby tylko z nazwy, bo ich wartość z reguły była niewielka.

    Tego dnia posłał swoją służkę do miasta z listą zakupów. Potrzebował kilku elementów do wymiany w przestarzałym mechanizmie sterującym światłem. Nic specjalnego – standardowa konserwacja, którą przeprowadzał od czasu do czasu. Pod nieobecność Doll, przesiadywał w bibliotece i nie zauważył nawet kiedy dotąd kolorowy krajobraz, widoczny zza pobliskiej szyby, wypełnił się gęstym mlekiem. A miodem z kolei były mu kolejne kartki czytanego podręcznika, traktującego o wspomnianej machinerii – napisał go poprzedni latarnik, który musiał mieć wyjątkowo dużo czasu oraz uzdolnienia liryczne, bowiem nie omieszkał humorem oraz dokładnym i przystępnym wytłumaczeniem przelać treści pomiędzy te dwie, kilkudziesięcioletnie już, deski. Czytał tę księgę, gdyż musiał sobie przypomnieć pewne rzeczy, nim przystąpi do rozkręcania mechanizmu.
    Bez większego powodu, przeniósł wzrok na okno, nie dostrzegając zań zbyt wiele, czemu nie omieszkał odpowiedzieć zdziwieniem. Gęste mgły przybyły. Zerknąwszy na wskazówki zegarka, pojął jak długo przesiedział i przeleżał w fotelu. Odłożył lekturę, wstawił w czajniczku wodę i przeszedł się na samą górę, chcąc zapalić światło.
    Gdyby non stop pozwalał mu świecić, nie wyrobiłby z konserwacją mechanizmu i zażegnał dotychczasowy, a długoletni już, swój zwyczaj rzadkiego funkcjonowania latarni. Nie było w pobliżu wielkich portów, więc żegluga nie mogła wiele cierpieć z lenistwa Aarona, o ile w ogóle mogła skarżyć się na jakiekolwiek niedogodności. Gdyby nie Zegarmistrz, możliwe, że latarnia stałaby pusta po dziś dzień, a może nawet popadła w ruinę trudną do odnowienia. Może faktycznie Aaron na nią oddziałuje w tajemny, magiczny sposób?

    Miał szczęście, że nie spacerował w nocnym ubiorze, a zdobył się jeszcze porankiem na przywdzianie zwyczajnych, materiałowych spodni, koszulki i swetra. To były ciemnobrązowe nogawki o kroju zbliżonym do jeansów, szara koszulka i wypełniony kolorowymi acz stonowanymi wzorkami, puszysty sweter. Po drodze przywdział jeszcze na siebie ciężką, czarną kapotę, pozbawioną rękawów i wykonaną ze skóry. Nie chciał zmarznąć, dotychczas rozgrzany lekkością książki i ciepłem kumulowanym przez koc.
    Spoglądając na zewnątrz, zobaczył Piękność której zbyt długo już nie widział, którą powinien już dawno odwiedzić, która… nie, nie czas rozważać nad tym, czego nie zrobiłem. Nie ma sensu rozpamiętywać. Teraz jest teraz. Odruchowo przeczesał włosy, poprawił ubiór i próbował znaleźć stosowne słowa na powitanie.
    Przesunął drzwi okienne i wyszedł ku niej zza tej przeszklonej, okrągłej ściany, obiegającej to piętro.
    - Na wszystkie szczęścia tego świata, jakże miło mi ujrzeć Cię, Panno Seamair!
    W kilka prędkich kroków znalazł się przed nią, wyciągając ku niej dłoń. Olśniony bogactwem jej sukni, wstrzymywał się przez dłuższą chwilę od ucałowania wierzchu jej dłoni, jeśli tylko raczyła mu ją podać. Całkowicie zaskoczyła go tą niespodziewaną wizytą i nietrudno było to wyczytać z jego twarzy.
    Teraz – i przez najbliższy czas - nietrudno będzie czytać wszystko z jego twarzy. Jak z księgi, albo z dna jeziora, które wypełnione jest najczystszymi wodami jakie tylko kiedykolwiek istniały.
    - Proszę, Z-zapraszam – wskazał wolną dłonią za siebie. I mówiąc to, wcale nie poczynił najmniejszego kroku w tył – spojrzał na nią swoimi pełnymi niedowierzania oczami, a drobna, pojedyncza kropla aż spłynęła z jednej z powiek. Czerwień bogatej sukni tak bardzo podkreślała jej osobę, że nawet gdyby mgliste obłoki zasłaniały w jego otoczeniu wszystko i wszystkich, wciąż nie byłby wówczas tak uniesiony ich gęstością, jak sama obecność tej przecudnej kobiety to z nim właśnie poczyniła.
    Widok z tarasu wciąż pozostawał warty uwagi, zwłaszcza gdy spojrzało się na sam dół. Miało się wrażenie, że latarnia i otaczające ją w najbliższym jej obrębie skały zdają się osiadać na lekkiej, pierzastej chmurce.
    Zaprosił swoją ukochaną do wewnątrz, ale samemu nie potrafił wyjść poza przestrzeń, w której się znalazł.

    Brak granic jest wtedy, kiedy nawet w świetle nie widać nic poza nami.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 17 Marzec 2017, 01:15   

    Chłód… aż dziwne, że dopiero teraz zdałam sobie z niego sprawę, kiedy to pochłonięta byłam oczekiwaniem. Uniosłam przed siebie rękę, wystawiając ją na chłodną pieszczotę wiatru. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się, temu, jak po mojej skórze przebiega dreszcz. Impuls sprawiający, iż zwykle nieskazitelnie gładka powłoka mego ciała pokrywa się drobnymi deformacjami, które znikały równie szybko, co się pojawiły. Kreacja zdecydowanie nie pasowała do panujących warunków pogodowych, jednak znakomicie wpisywała się w kanon prywatnych planów i kaprysów, a takim w ostatecznym rozrachunku miałam zwyczaj się poddawać, ta chwila nie należała do wyjątków. Zbłąkany uśmiech znienacka zaczął tańczyć na moich wargach, ciało nieraz reagowało szybciej niż myśl… wyuczony odruch lub czysta spontaniczna reakcja. Zawsze jednak potrzebna jest iskra, impuls, jakiś bodziec… teraz stanowiło go echo kroków, które z każdą sekundą zyskiwało na wyrazistości.
    Nie odwróciłam się, przymknęłam powieki, pozwalając tym samym na lepsze wsłuchanie się w niosące się rytmiczne dźwięki. Szczupłe palce zacisnęły się na poręczy metalowej balustrady, skóra zbierała nagromadzoną na niej wilgoć… woda spływała pod zaostrzone paznokcie, kropelka za kropelką. Serca biły coraz szybciej, z uderzenia na uderzenie, kiedy On zbliżał się tutaj krok za krokiem. Wszystko ma swój rytm a ten, kto potrafi go dostrzec i wykorzystać, nigdy nie zbłądzi na parkiecie życia.
    Odwróciłam się, dopiero kiedy dobiegł mnie odgłos otwierających się drzwi. Trzy, dwa…jeden… nadszedł czas by stanąć z nim twarzą w twarz. Drapieżne spojrzenie posłane spod wachlarza czarnych rzęs kontrastowało ze słodkim uśmiechem. Zaskoczenie malowało się na jego obliczu, a każda miniona chwila niczym kolejne pociągniecie pędzla, sprawiające, że dzieło zyskuje na intensywności.
    Nie zastanawiałam się i z dziwną dla mnie samej naturalnością wysunęłam przed siebie dłoń, której oczekiwał Zegarmistrz. Delikatne muśnięcie warg o skórę… kolejny dreszcz, kolejny impuls.
    -I Ciebie również miło mi widzieć Aaronie. Ale czyżbyś od naszego ostatniego spotkania zwątpił w bystrość swego wzroku? Zerkasz na mnie, jakbyś nie był pewny czy to ja, czy może jakaś zjawa.
    Oznajmiłam, a mój uśmiech zyskał na figlarności. Nieznaczne nawiązanie do przygody, która zakończyła nasz pobyt w wesołym miasteczku, sama nie byłam w stanie wygnać z pamięci obrazu barwnych motylich skrzydeł. Ich posiadaczką była zbłąkana duszyczka, której nie mogłam pozbyć się jeszcze na długo po wizycie na nawiedzonym statku.
    Nie cofnęłam dłoni, na której złożył pocałunek, miast tego zacisnęłam palce na jego własnych, jednocześnie czyniąc dwa szybkie kroki, które niemal do zera zniszczyły dzielący nas dystans. Musiałam teraz zadrzeć głowę do góry, aby móc spojrzeć w oczy Zegarmistrza.
    -A może po prostu zjawiłam się nie w porę, hm? Ale liczę na to, że mogę skraść Ci odrobinę czasu.
    Specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowa swej wypowiedzi, śląc Aaronowi zadziorne spojrzenie. W końcu obiecał mi swój czas prawda? To nic, że był wówczas pod wpływem upojenia eliksirowego… kto by się tam wdawał w równie nieistotne szczegóły?
    Zaproszenie jednoznaczne z przyzwoleniem. Zwolniłam dłoń białowłosego spod dotyku swych palców. Skinąwszy głową na znak zgody, wyminęłam Pana tego dość nietypowego domu, aby wkroczyć w jego progi, skazić swą osobą Aaronowe królestwo. Co prawda mój pierwotny plan malował się nieco inaczej, jednak wycieczka mogła nieco odwlec się w czasie. W obecnej chwili kierowała mną ciekawość, chciałam poznać świat jego codzienności, miejsce, w którym niewątpliwe odcisnęło się piętno jego osoby. Czy uda mi się dostrzec to, co istotne? W końcu tendencja do zamykania wspomnień i sentymentów w rzeczach nieożywionych jest całkiem powszechna. Sama w końcu posiadam w swym pałacu rzeczy oraz drobiazgi, o których wyjątkowej wartości wiem jedynie ja sama. Poza tym do Aaronowej siedziby ciągnęło mnie jeszcze jedno, banalna potrzeba i chęć ogrzania się.
    Powstrzymałam się przed zbiegnięciem po stromych schodach prowadzących w nieznane, nie była to wszak na wpół strawiona przez czas i las twierdza lub jakaś zagubioną chatą, na które często napotykałam podczas swych bestialskich eskapad. Byłam wszak pod jego dachem, wiec cierpliwie zaczekałam, aż poprowadzi mnie tam, gdzie uzna to za stosowne.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 20 Marzec 2017, 22:45   

    Z chęcią wsłuchałby się w rytm jej serc, zwłaszcza gdyby wraz z melodią wielkich uczuć pulsowałyby jako jedna całość. Wiele dobrego sobie życzył, optymistycznych scenariuszy się spodziewał. Choć wielokrotnie z parkietu życia mógł spaść, wciąż na nim pozostawał.
    Zegarmistrz odebrał drapieżność oczu jako wyzwanie, choć można by stwierdzić, że jednak im uległ; od pierwszego spojrzenia uległ. Jej głos wyzwolił w nim jeszcze większe pragnienie. Jakkolwiek potrafił w przeszłości być egoistyczny, tak teraz skłonny był oddać więcej niż sobie przez całe życie zdołał posiąść. Jeśli siłą miłości jest ofiara, Aaron zdawał się być wspaniałym posłańcem do jej serca.
    Ale nic nie trwa wiecznie, wszystko ociera się o swój kres. Dziś melodia mgieł może wzruszać, jutro zaś nie wyróżniać się poza zwyczajne, pochmurne szarości. Całe jednak szczęście, że Lunatyk zmienia swoją istotę w znacznie wolniejszym tempie.
    Nie, nie, to nie zjawa, lecz także się mu zjawia jakby z niebios.
    - Skądże, skądże; przeciwnie! Jesteś najprawdziwsza jak to tylko jest możliwe. Pięknie się prezentujesz, - ujął ją w komplementy.
    On też pamiętał i zauważył tę aluzję. Przygody na statku odłożył w specjalny regał swojej pamięci, a duch, który przybył za nim do latarni, nie zasłużył na takie uhonorowanie. Mimo to, jeszcze pamiętał w jakie to psotne kłopoty go wpędzał.
    Jej zapewne chłodniejsza dłoń wciąż spoczywała na jego, a wzrokiem nadal otaczał jej osobę... I nagle odległość zmalała! Aaron poczuł, jakby wcale nie stał na kamiennej posadzce tarasu, a w obłokach. Ze wspomnień przywołał ich pierwszy taniec. Uśmiech wyklarował mu się w pełniejszy, znacznie weselszy, a drugą dłonią objął ją na wysokości ramion. Teraz spoglądał na całą jej twarz, a wszystko dla niego działo się jakby w zwolnionym tempie, Nie, o jakiejkolwiek próbie zatrzymywania czasu nie było tutaj mowy.
    Pozwolił jej udać się do środka. Zawarł za sobą drzwi i wiatr już dłużej nie wypełniał powietrza swoim brzmieniem. Było tu znacznie ciszej i cieplej. Przy oknach znajdowały się dwa małe stoliczki z krzesłami, a na jednym z nich znajdował się stos książek (sądząc po ich okładkach i grzbietach: były fabularne i pochodziły z ludzkiego świata). W oczy rzucały się półokrągłe regały, zapełnione kolejnymi książkami i otaczające lewitujące schodki - część z nich prowadziła na górę, a część na dół. Centralnie między schodami znajdował się okrągły, pionowy właz, na którego dnie widać było tylko ciemność. Dla bezpieczeństwa, nim w pełni nie zeszło bądź nie weszło na sąsiednie piętra, można było asekurować się regałami.
    - Zapewniam cię, Droga Seamir, czas zastałaś bardzo dobry i kraść go możesz do woli - odparł z większą pewnością siebie niż dotychczas się wypowiadał. - Zapraszam w moje skromne progi.
    Chwycił jej rękę i pierwszy schodził po krętych stopniach.
    - Tutaj jak i na powyższe, najwyższe piętro jeszcze zajrzymy, ale najpierw coś cieplejszego... - wypowiedział to tak, jakby czekała ją miła niespodzianka. Może nawet nie jedna. I faktycznie, jest przy czym czas mile trwonić.
    Przy schodzeniu piętro niżej, ceglasta ściana zaczęła pojawiać się po obu stronach, a źródło światła stanowiło wiele punktowych, kolorowych świecidełek, ulokowanych w fugach między cegłami. Zastanawiał się, gdzie Seamir zaprowadzić, lecz uznał, że nie ma sensu schodzić dalej aż do salonu - zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami zaledwie jedno piętro poniżej tak zwanej Gwiazdernii, na której złożyła mu tę niespodziewaną wizytę. Niestety, te drzwi nie były zaczarowane tak, aby otwierać się na żądanie. Otworzył je w standardowy sposób, a na pierwszym planie ukazał się kominek, gdzie w wolnym rytmie tańcowały płomienie, oddzielone grubą szybą od wnętrza pomieszczenia. Ciepło biło zza tej przezroczystej faktury, zachęcając do pozbycia się wierzchniego odzienia. Pomieszczenie było spore - zajmowało wszak całe to piętro. Na lewo od kominka znajdował się mały regał, a na prawo - barek. Puszysty dywan rozpościerał się przed kominkiem. Dopiero po wejściu, można było dojrzeć po prawej stronie stolik z fotelami. Po drugiej stronie tego pomieszczenia znajdowało się jeszcze łózko oraz szafy, stąd jednak niewidoczne. Oto sypialnia w kształcie pierścienia. Wszystko było zadbane i trudno było o znalezienie zalegającego gdziekolwiek kurzu, a podłoga wręcz lśniła. Kilka okien dostarczało odpowiedniej ilości światła.
    - Czuj się jak u siebie, rozgość. I powiedź mi, czego sobie życzysz - herbaty, kawy, może ziołowego naparu, albo czegoś jeszcze innego? - zapytał z troską, samemu pozbywając się w międzyczasie kapoty i zawieszając ją na wieszaku znajdującym się obok drzwi. Wewnętrzna ściana była wymalowana abstrakcyjnymi, kolorowymi kształtami, w których można było doszukać się schematów i proporcji. Ich ciemne tło przywodziło na myśl kosmos. Kontrastem zaś była alabastrowa farba na zewnętrznej ścianie, udekorowanej w kilka obrazów przedstawiających malownicze pejzaże, typowe dla Krainy Luster.
    Zamierzał na moment ją opuścić, aby przynieść ciepłe napoje. O ile takiego sobie zażyczyła. Akuratnie wstawił wodę dla ich dwójki, jakby podświadomie spodziewał się gościa.
    - Śmiało, możesz usiąść także i przy kominku. Dywan jest bardzo przyjemny. A ja za chwilę wrócę...
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 28 Marzec 2017, 22:36   

    Słodki uśmiech w geście podzięki za komplement, tego właśnie doczekał się Zegarmistrz. Wspomnienie potoku jakże urokliwych słów, które wylewał z siebie, będąc pod wpływem miłosnego eliksiru, sprawiło, iż owy uśmiech poszerzył się przez chwilę.
    Zamykające się drzwi przyniosły nagłą ciszę, która z początku aż przytłaczała. Melodia morskich fal i szelest wiatru ucichły zgodnie w tym samym czasie. Widać kamienny mur stanowił dobrą barierę, czynił azyl, w którym można było odciąć się od zewnętrznego świata. Mur… dla jednych azylem i schronieniem dla innych więzieniem… Pomyślałam, gdy w moich myślach zamigotało wspomnienie wysokich kamiennych ścian zamku, w którym przyszło mi spędzić dzieciństwo… Gorzki smak samotności serwowany niemal każdego dnia… nie mógł odbić się bez echa w mojej osobie. Początki były trudne, hodowanie, choć krzty zaufanie dla istot, które napotykałam na swojej drodze, tylko ja jedna wiem ile, wysiłku kosztowało mnie, aby na nowo móc czerpać z życia. Przecież nie jest tak, że stworzenie, które całe swe życie spędziło w klatce, po uwolnieniu od razu dozna radości, o nie… pierwszy jest strach…
    Szkarłat mego spojrzenia czujnie badał wnętrze latarni, z ciekawością badał najdrobniejsze elementy mijanych pomieszczeń. Książki i… jeszcze więcej książek no proszę, mamy tu miłośnika literatury. Część okładek pochodziła z ludzkiego świata, byłam tego pewna. Całkiem cenna informacja, będę wiedziała, do kogo się zwrócić, gdy będę potrzebowała nieco wiedzy pochodzącej z tamtej strony. Przydałoby mi się na przykład parę ksiąg dotyczących flory i fauny ich świata. Zawsze będzie to jakiś temat do zagajenia rozmowy, gdyby atmosfera stała się cóż…
    Lewitujące schodki napawały pewną dozą nieufności… i taki też był pierwszy postawiony na nich krok. Dotyk Zegarmistrza i nasze złączone dłonie stanowiły jednak wystarczającą asekurację, jak i zachętę do dalszej wycieczki. Co jakiś czas zerkałam na ten z pozoru przecież zupełnie zwyczajny gest, dwie złączone dłonie… a przecież kryło się za tym coś więcej niż tylko sama fizyczność dotyku. Ta nikła, niemal nieistniejąca przestrzeń pomiędzy złączonymi kończynami, skrywała to, co niewypowiedziane. Zaufanie.
    A zatem i w Twojej głowie zdarzyło już zrodzić się kilka planów na to spotkanie, a może tkwiły w niej już od dawna i tylko czekały na odpowiednią sposobność? Przekonajmy się, to Twój czas błękitno krwisty. ”
    -Coś cieplejszego brzmi kusząco.
    Oznajmiłam, nadal podążając za Aaronem i wpatrując się w jego plecy, kosmyki białych włosów poruszających się rytmicznie w takt kroków. Gdzie mnie zabierasz? To pytanie cisnęło mi się na usta, pozostawiłam je jednak niewypowiedzianym, w końcu odpowiedź sama zbliżała się z każdym krokiem. Podobała mi się jego sylwetka, fakt, że muszę zadzierać głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy… Już ostatnio dopadały mnie podobne spostrzeżenia, które jednak niechętnie jeszcze przyjmowałam do swej świadomości. Może dlatego, że jednocześnie był tak podobny, do której osoby nienawidziłam, a którą kiedyś byłam zauroczona? Cóż…
    Zatrzymuje się przed nieznanym, co też kryje się za drzwiami? Już tylko chwila, moment, sekunda i… Drzwi otworzyły się, ukazując jakże przytulne wnętrze. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, na widok kominka, w którym żywo jarzyły się płomienie. Z chęcią i za przyzwoleniem gospodarza przekroczyłam próg, starając się ogarnąć wzrokiem całość pomieszczenia, chcąc też rozszyfrować jego charakter. Przytulnie, ciepło, czysto i klimatycznie, wnętrze, które dosłownie zaprasza w swe progi. Aaron wspominał coś o posiadaniu służki, można było się domyślić, że czystość panująca w lokum musiała być jej zasługą.
    -Twoje skromne progi, wcale nie są takie skromne. A Twoja służka jak widać, sumiennie podchodzi do swoich obowiązków. Też powinnam się rozejrzeć za kimś równie sumiennym, kto zadbałby i o moje skromne „gniazdko”. Moi podopieczni czasem lubią nadużywać gościnności, za to nie są skorzy do sprzątania.
    Opowiedziałam, wstępując coraz głębiej w jedną z komnat Zegarmistrzowego świata, zatrzymałam się jednak napięcie i odwróciłam twarzą do białowłosego. Przez chwilę postukałam palcem wskazującym o dolną wargę, nadając w ten sposób swemu zamyśleniu nieco teatralności.
    -Hmm… mam ochotę na… Poproszę o herbatę, zwykła mnie nie zawodzić w kwestii odpędzania chłodu z ciała.
    Zaczekałam, aż lunatyk się oddali, wówczas postanowiłam uszanować pracę służki i nie przysparzać jej dodatkowych obowiązków. Zsunęłam z stóp sandałki na dość wysokiej szpilce i pozostawiłam je pod ścianą. Bose stopy skierowały swe kroki wprost ku miękkiemu dywanowi, postanowiłam skorzystać z sugestii gospodarza oraz ciepła bijącego od kominka. Ułożyłam się wygodnie, tak by moje ciało mogło skraść, jak najwięcej ciepła, które oddawały płomienie. Przez chwilę przeczesałam palcami puchaty dywan.
    -Faktycznie przyjemny.
    Powiedziałam do siebie pod nosem. Rozglądałam się po pomieszczeniu, skacząc wzrokiem po poszczególnych elementach wystroju. Wiele współgrających ze sobą kontrastów, które zapewne ucieszyłyby wzrok każdego estety. W ostateczności jednak tym, co skradło uwagę szkarłatnego spojrzenia, był taniec płomieni, uwięzionych za barierą ciemnej szyby. Ogień miał w sobie coś hipnotycznego...fascynował.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 29 Marzec 2017, 23:50   

    Skromność nie jest odpowiednim sojusznikiem dla Zegarmistrza. Owszem, nie ma wielkiego pałacu i nie najmował całego plemienia służących, ale też i nie posiadał na tyle funduszy, by na tak wysokich obrotach móc się utrzymać. Ceni sobie też poczucie bycia samowystarczalnym. Nie szedł nigdy w ilość, a oczekiwał jakości. Bardzo dobrej jakości. Mógłby zrobić tutaj przepych, nagromadzić luksusowych artefaktów, ale na co mu to? Do grobu nie zabierze, ran mu to nie zaleczy, a przyszłość od tego nie zapełni się dobrem.
    - Wiesz, to tylko latarnia, a nie jedna z kilku wież jakiegoś, na przykład, zamku. Choć natura bardzo ładne klify tu wyrzeźbiła... lecz teraz pod mgłą są skryte.
    Przytaknął, słysząc o herbacie. Pozwolił sobie nie dopytywać o rodzaj traw, a samemu spróbować dobrać odpowiednie, zdając się na swoje Zegarmistrzowskie intuicje.
    Zszedł kilka pięter niżej, zastając gotującą się wodę w czajniczku. Nic się nie pali i nic się nie wygotowało. Przygotował napar w czajniczku i dwie filiżanki. Musiał się trochę naszukać tacy - samemu nie używał ich, a tutaj, w kuchennych rewolucjach, to Doll miała swoje zwyczaje i władzę. Wybrał mieszankę zielonej herbaty i bliżej nieznanych mu skórek paru owoców cytrusowych - gatunków tego świata. Służka taką kupuje, a jemu smakuje i więcej wiedzieć nie potrzebował.
    Brak mu kelnerskiego talentu, ale pozwolił sobie na małą improwizację. Może powinien pobrać jakieś lekcje od Revi w tym zakresie? W międzyczasie poszedł jeszcze do łazienki by upewnić się, że wygląda należycie. Postanowił zamienić sweter na ciemną koszulę. Lżejsza i bardziej elegancka, znajdująca się akurat pod ręką. Włosy zaś ułożył trochę inaczej. Nie było go dość czasu, by niepewny tej wizyty gość zdołał się rozmyślić - a dokładniej, to około dziesięciu minut. Liczył jednak, że zdołała się czymś zając pod jego nieobecność.
    Drzwi uchyliły się powoli. Na dłoni trzymał tacę z herbacianym zestawem, co nie było łatwym zadaniem i na zamknięcie drzwi już się nie odważył - pomógł sobie druga dłonią, by donieść całość na pobliski stoliczek.
    - Herbata Zegarmistrzowska dla Ognistej Damy!
    Czerwień sukienki i wciąż tańcujące płomienie nawzajem się dopełniały i musiał o tym wspomnieć. Sięgnął do barku po butelkę ziołowej nalewki, po naparstku nalewając jej do obu filiżanek. Miły smakowy dodatek, a przy okazji dodatkowy czynnik ogrzewający... Nie złożyła specjalnych wytycznych, czyli ma wolną rękę, prawda?
    Przeniósł tacę na dywan, jeśli nadal tam pozostała i przy okazji zawarł drzwi. Do ciepła kominkowego nie było mu śpieszno, więc przysiadł za nią i zabrał się za rozlanie herbaty do obu filiżanek.
    - Czy jakiemuś konkretnemu powodowi zawdzięczam tę wizytę? - zapytał, może trochę zbyt oficjalnie. Chciał wiedzieć, czy to tylko zwyczajne spotkanie i może pozwolić sobie na dowolne jego ułożenie; czy może przybyła tylko coś mu zawiadomić i długo gościć nie planuje.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 30 Marzec 2017, 01:35   

    Czekanie… nie lubiłam czekać, cierpliwość nie leżała w mojej naturze… chyba że chodziło o walkę, wtedy wyczekiwanie momentu na atak było czymś naturalnym. Tak jak i w polowaniu, zastawianiu sideł na przeciwnika… to były sytuacje, w których pośpiech zwykle stawał się marnym doradcą. A co było z obecną sytuacją? Czy moim celem było zastawić pułapkę na Zegrmistrza? A może tylko sprawdzić, czy „ofiara” nadal w niej tkwi? Tylko czy wolno myśleć mi w ten sposób, skoro w rzeczywistości nie planowałam żadnego polowania czy zastawiania wnyków… Przecież to, co się stało było dziełem niefortunnych zbiegów okoliczności, z których zrodził się chaos. Zaś z tego całego bałaganu wyłoniło się uczucie… Uczucie, którego dalej tak naprawdę jeszcze do końca nie rozumiałam, ale… chciałam poznać i wiedziałam, że nie kieruje mną zwykła ciekawość. Ta myśl sprawiła, że poczułam na policzkach rumieńce… nie wiedziałam, czemu ten mętlik w mojej głowie wywoływał we mnie takie zakłopotanie… czy może raczej zawstydzenie?
    Oderwawszy spojrzenie od płomieni, powróciłam do zwiedzania pomieszczenia, choć w wycieczkę udał się jedynie mój wzrok. Nie miałam najmniejszej chęci ruszyć się sprzed ciepłego kominka i miękkiego dywanu. Pejzaże z tego świata, zamknięte w drewnianych ramach. Miłe dla oka, ale czy wybór właśnie takich scenerii był przypadkowy? Miał zapewniać spójną kompozycję, a może płótna zdobiły miejsca szczególnie ważne dla Lunatyka? Przyglądałam im się jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, czy rozpoznaje któryś z krajobrazów, jednak ich lokacja pozostała zagadką, wiec może nawet nie istniały, a stanowiły jedynie upust wyobraźni swych autorów? Wiele podobnych pytań mogłam sobie zadawać i być może na tym upłynąłby mi czas, gdyby nie fakt, że kątem oka dostrzegłam łóżko.
    -A, więc to Twoja sypialnia… no proszę.
    Nie wiem, czy to widok łóżka, czy może błogość, jaką dawało ciepło kominka, sprawiało, że nagle miałam ochotę się położyć. Niemyśląca wiele odgarnęłam włosy z ramion, po czym rozłożyłam się na puszystym dywanie. Przymknęłam, powieli i korzystałam z miłej chwili, brodząc palcami w materiale, na którym pozostał ślad moich palców. Miałam się przecież rozgościć, prawda? Powiedziałam do siebie w duchu, uśmiechając się błogo. Jednak nie chciałam, by Zegarmistrz zastał mnie w takiej pozie, to też w skupieniu nasłuchiwałam dźwięku męskich kroków, na razie jednak docierał do mnie jedynie trzask ginącego w żarze drewna.
    Wracał. Nie było mowy o pomyłce, nawet jeśli mury były grube, a drzwi zamknięte to moje wyczulone zmysły nie zostały uśpione. Momentalnie powróciłam do poprzedniej pozycji z tą jednak różnicą, że zwróciłam się twarzą w kierunku drzwi. Nie została przeoczona zmiana w garderobie, jak i uczesaniu, czego efekt powitałam zadowolonym uśmiechem. Ognistej Damy? Kątem oka zerknęłam jeszcze na płomienie tlące się za moimi plecami. Ponownie uśmiech rozciągnął się na ustach. Spodobało mi się to określenie.
    -Ognistej damy, mam nadzieję, że nie obawiasz się… sparzyć.
    Białe zęby błysnęły w zadziornym uśmiechu, podczas gdy spojrzenie z nieskrywaną ciekawością przyglądało się zawartości karafki, która właśnie znalazła się w dłoniach Aarona. Mam nadzieję, że jednak porzuciłeś pomysł „zemsty” i nie będzie to kolejna dawka znanej już nam trucizny… Pomyślałam, jednak myśl ta bardziej mnie rozbawiła, niż zaniepokoiła. Strach stał się odległy i sama dziwiłam się wręcz absurdalnemu poczuciu bezpieczeństwa, jakie mnie ogarniało.
    Na pytanie Aarona odpowiedziałam po chwili, jakbym w myślach układała jakaś zawiłą odpowiedź jednak jedynym, co usłyszał białowłosy, było pojedyncze słowo, wypowiedziane jednak ze sporą dawką pewności siebie.
    -Kaprys.
    Oznajmiłam, posyłając Zegarmistrzowi przeciągły uśmiech. Właściwie mogłam dodać jeszcze, że właśnie poddaje go pewnemu badaniu, siebie z resztą też, lecz zdradzając ową informację, wynik mógłby stracić na wiarygodności. Inną nazbyt jeszcze nieśmiałą myślą było, że słowo kaprys można by zamienić na „tęsknota".
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 7 Kwiecień 2017, 11:50   

    Sparzyć? Chciał zaprzeczyć, ale nie lubił takich obietnic, które łatwo niechcący złamać. Niewiele trzeba by drobny konflikt wywołać, a takie rzeczy lubią kiedy stawia się im zakazy.
    - Nie, nie, bez obaw... - zawtórował jej i skupił na tym, by za mocno karafki nie przechylić.
    ...
    - Kaprys.. - powtórzył za nią, próbując wyczytać z tego słowa coś jeszcze, lecz nic pewnego nie odnalazł. - Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zatrzymam cię na dłużej niż jedną czy dwie filiżanki herbaty.
    Ujął swoje naczynie i skosztował napoju, uprzednio chuchając po jego powierzchni. Gorące. Cytrusy, zioła oraz procenty budowały ten bukiet smakowy, który Zegarmistrzowi odpowiadał. Spróbował jeszcze naparstek i odłożył swoją filiżankę.
    - Miałaś już okazję być w tych stronach? Klify są bardzo malownicze w słoneczne dni, a tereny do zamieszkałych nie należą. Natura i jej bogactwo. Później może wyjdziemy na zewnątrz i pokażę ci parę miejsc. - westchnął, samemu się trochę gubiąc w tym, jaka forma spędzenia czasu byłaby lepsza. Prędko urwał jednak te rozważania, stwierdzając, że nie ważna jest sceneria, a sama obecność.
    Ogień miarowo skwierczał za szybą kominka, zastępując stukot wskazówek zegara. Odważniej spojrzał na jej twarz, podobnie jak miało to miejsce na tarasie. Jemu także doskwierał pewien kaprys - miał nieodpartą chęć przez dłuższy czas sprzed kominka się nie wychylać, ale wspominając sobie dynamikę poprzedniego spotkania... Nie, tutaj zdecydowanie za mało się dzieje, tutaj można się tylko na chwilę zatrzymać.
    - Jak się czujesz po podróży? Ogrzana? - zapytał z troską, przy okazji pozwalając sobie samemu na sprawdzenie tego poprzez przyłożenie zewnętrznej strony palców swojej dalszej ręki do jej ramienia, policzka oraz dłoni. Tutaj zatrzymał się na dłużej, przeplatając ich dłonie ze sobą.
    Korzystając z okazji, przybliżył się do niej i objął drugim ramieniem. Chciał sprawdzić, czy nadal jest w niej chęć do przebywania w takiej bliskości. Każdy swój ruch szanował, ażeby zbyt gwałtownie się nie poruszyć, a wszystkiemu nadać właściwą lekkość, która łagodziłaby ciepłotę dobiegającą z kominka. Przeniósł dłoń wyżej, wtopił między włosy i ponownie starał się wyczuć z jakim spotka się to odbiorem. Jeśli był pozytywny, nachylił się ku jej twarzy, przymknął powieki i poszukał pocałunku. Pierwszego od dawna, ale tylko (i aż) kolejnego, licząc je wszystkie. Niewiele ich było, a każdy kolejny dobrze zapamiętał. Niewiele jednak znaczy taka pamięć wobec dziania się tego samego na jawie - tu i teraz, w tym właśnie momencie. Uczucia, emocje.
    I w tej przyjemnej chwili mogło się stać wiele. Pamiętając o tym, że niedawno obejmował ją ramieniem, mógł zachęcić ją do rozluźnienia się i zostawienia części swojego ciężaru na nim. I kiedy poszukiwał pocałunku, a dłoń wplatał w jej włosy, jego możliwości bycia podporą były na wyczerpaniu. A ten finał, rozgrywający się między ustami, jest siłą trudną do uniesienia - siłą skierowaną zwykle w dół, ku podłodze. W efekcie spodziewał się, że Seamir opadnie na miękki dywan, bądź... zamieni się rolą i to Zegarmistrzowi dane będzie zapoznać się z puchem. A jedno było pewne - Lunatyk nie zamierzał dłużej siedzieć.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 18 Kwiecień 2017, 03:29   

    Uśmiechnęłam się na słowa Zegarmistrza i po zaledwie krótkiej pauzie udzieliłam na nie odpowiedzi, mimo iż nie stanowiły one pytania.
    -To już leży w Twojej mocy… mój Drogi.
    W czerwonych źrenicach zatańczyły psotne iskierki, choć mogło się wydawać, że to jedynie odbijające się w nich światło płomieni. Udała mi się mała gra słowna, choć na myśli nie miałam wcale możliwości manipulowania czasem, którą Aaron w końcu dysponował. O fakcie, jak wiele czasu spędzę w towarzystwie Lunatyka, decydowało jego zachowanie i podtrzymywanie mojego zainteresowania, bo jeśli czasu sprawa się tyczyła, to tego wieczora o dziwo miałam go pod dostatkiem.
    -Przelotnie, owszem. I przyznam, cieszysz się stąd całkiem ładnym widoczkiem. Brak natrętnego sąsiedztwa to też niewątpliwa zaleta, również cenię tego rodzaju komfort. Dla Ciebie ukojeniem szum fal, dla mnie zaś szelest wiatru w gałęziach drzew. Niewielu jest w stanie dostrzec całą tę moc i magię, skrytą w korze drzew, kroplach rosy… ryku bestii.
    Zdradziłam nieco odnośnie do własnych upodobań. W moich myślach pojawiły się wspomnienia, porannych spacerów w towarzystwie najróżniejszych bestii. Poranki owiane mgłą i ustępującym chłodem nocy, który gasł w promieniach słońca odbijającego się w tysiącach drobnych kropel rosy. Zaczęłam się zastanawiać czy w tym obrazku znajdzie się miejsce dla postaci Zegarmistrza… Odpowiedź przyszła szybko, w umyśle zamigotała wizja wspólnego poranku, spędzonego na wierzbowej polanie, uwielbiałam obserwować wschód słońca właśnie z tego miejsca… być może teraz mogłabym podzielić się tym pięknym widokiem. Wypędzić samotność z miejsc, w których ta zwykła mnie ogarniać… szczególnie boleśnie.
    Z rozmyślań wyrwało mnie kolejne pytanie, nie odpowiedziałam na nie jednak. Miast tego uważniej przyjrzałam się ciemnym oczom Zegarmistrza. Troska… było to uczucie niemal mi obce, wiedziałam jedynie, że latami karmiono mnie jej ułudą. Czy ta była prawdziwa? Nie umiałam tego ocenić, lecz… chciałam w nią wierzyć.
    Drgnęłam, kiedy ciepłe palce dotknęły mojego policzka, by zaraz musnąć ramię i zatrzymać się na dłoni. Moje spojrzenie odprowadziło dłoń Aarona i przez chwilę skupiło się, na splecionych palcach. Chciałam przerwać ciszę, która przez chwilę zagościła między nami, lecz głos nagle uwiązł mi w gardle. Dłoń Zegarmistrza, która bez pośpiechu, delikatnie przyciągała ku właścicielowi… W tym dotyku kryło się coś jeszcze… a była to niepewność. Gdy w swym mniemaniu, udało mi się rozszyfrować intencje Lunatyka, uśmiechnęłam się do siebie niemal triumfalnie. Sprawdzasz, czy już udało Ci się, mnie oswoić? Czy ulegam? Rozszyfrowując zamiary Lunatyka, miałam, w palnie, przez chwilę potrzymać go w niepewności, a może to sobie samej dać czas do namysłu?
    Lecz gdy długie smukłe palce wsunęły się w moje włosy, na moment przymknęłam powieki, w pełni skupiając się na przyjemnym dotyku. Kiedy szkarłat mego spojrzenia wyjrzał spod gęstego wachlarzu czarnych rzęs, twarz Aarona znalazła się już nadspodziewanie blisko mojej własnej. Przez ułamek sekundy przyglądałam się wąskim rozchylonym wargom, czując jak po moich własnych, zaczyna rozchodzić się przyjemne mrowienie… Moje ciało, najwyraźniej dobrze pamiętało nasze poprzednie spotkanie, oraz towarzyszące mu emocje… Mogłam sobie zaprzeczyć, zignorować to, co we mnie wołało, albo po prostu wmówić sobie, że coś mi się wydaje… mogłam obrać każdą z tych ścieżek. Prawda była jednak taka, że zwyczajnie nie chciałam. Uległam chęci ponownego poczucia smaku jego ust, miękkości warg… odnalezienia się w pocałunku.
    Nie poznawałam siebie, ale czy miałam prawo poznawać? Przecież to wszystko było dla mnie nowe, nieodkryte… zarówno świat uczuć, ale również dotyku, pocałunków, obcego oddechu rozbijającego się o własną skórę.
    Moja wolna dłoń wylądowała na klatce piersiowej białowłosego. Palce niemal czuły pulsowanie serca, przebijające się przez skórę okrytą materiałem koszuli.
    Moja czujność uleciała gdzieś na moment, w którym zatraciłam się w pocałunku. Nie spostrzegłam, że Lunatyk z każdą chwilą był coraz bliżej mnie. Ja natomiast w okamgnieniu uległam nie tylko jego zmianie postawy, ale również grawitacji, przez którą nie wiadomo, kiedy poczułam, jak pod moimi plecami rozciąga się miękki dywan.
    Minęła dobra chwila, nim zdałam sobie sprawę ze swego położenia. Wpatrzyłam się w twarz Aarona, która przez moment zastygła nad moją własną. Była to chwila, aby powiedzieć „nie”, „wystarczy”, „nie chcę”. Moment, w którym dłonie mogły odepchnąć od siebie obce ciało… Był to czas na protest, lecz sprzeciwu zabrakło…było tylko spojrzenie zagubione w przyjemności oraz niepewność tego, czy własne postępowanie można teraz uznać za właściwe... Czułam się rozdarta, nie wiedziałam, czego powinnam oczekiwać ani nawet czego chcieć. W walce znacznie łatwiej byłoby przewidzieć dalsze posunięcia przeciwnika, zaś na arenie uczuć? Pozostawała niepewność, ale i chęć jej zaspokojenia.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 21 Kwiecień 2017, 22:27   

    Nie widział w sobie żadnej niemocy w zatrzymaniu jej, nawet bez brania pod uwagę swojej... mocy. Wysoko cenił swoje umiejętności, a jeszcze więcej wiary pokładał w uczuciach, które w swoim sercu gościł. I nawet psotne iskierki jej spojrzenia nie rzucały Zegarmistrzowi zbyt długiego cienia wątpliwości, choć z pewnością zasiały ziarno niepewności, które może zakiełkować w przyszłości.
    Słuchał z uwagą jej dalszych słów, a na wspomnienie o ryku bestii nie bardzo wiedział, co sobie wyobrazić. Zdał sobie sprawę, że wciąż za mało o niej wie, a chwilę potem uznał, że wystarczająco dużo, by nie musieć teraz o to pytać.
    Dostrzegał w swoim życiu wiele wolnej przestrzeni, niewykorzystanego miejsca, które potrzebowały przede wszystkim bogatszego kolorytu. Potrzebował zamknąć samotność w szkatułce, a otworzyć drzwi w czyimś życiu, otwierać codziennie, każdego dnia wraz z nastaniem poranku.
    Na swoje pytanie odpowiedź otrzymał dopiero z czasem i w innej formie niż się spodziewał. Okazała się nie być jednoznaczną. Poczyniona przezeń interpretacja skłaniała się ku posiadaniu przez dziewczynę względnie dobrego samopoczucia. I o ile częste i gęste były dotychczas myśli Lunatyka, i próbował każde swoje słowo dwa razy przemyśleć, tak od chwili pocałunku przestał już cokolwiek planować - zadziałały zmysły. Pełnia zmysłów - cały ich bogaty bukiet, jakim był (jeszcze) obdarzony.
    Dawno nie miał okazji odczuwać takich przyjemności, lecz dzięki temu, że długi czas samemu i zupełnie dobrowolnie, unikał tych przygód, teraz nie odczuwał nadmiernego niezaspokojenia, którego nie sposób byłoby mu poskromić. Nie naciskał ani nie wymuszał - pozwalał w spokoju oddać się lekkiemu uniesieniu.
    Leżał tuż przy niej, wspierając się przedramieniem o dywan, a dłonią drugiej ręki starał się o wyszukiwanie najmilszej sposobności w utrzymywaniu ciągłej bliskości. I tak oto podróż tych pięciu palców, poprzednio prowadząca przez lico, ramię i jej dłoń, teraz miała swoją kontynuację po drugim, dalszym ramieniu jego ukochanej, a stamtąd odważnie zmierzały na odsłoniętą szyję, przedzierając się po drodze przez luźne strumienie różowych włosów. Miał wielką chęć na szczelniejsze objęcie Seamair całym swoim ciałem i trwanie w nadmiernej gamie dotyku, lecz zapewne chęć utrzymania przyzwoitości nie pozwalała mu na tak odważne splatanie się z jej ciałem. Pozostawał więc zawieszony przy jej boku, szukając coraz więcej miłosnej istoty w przeciągającym się pocałunku i odczuwając narastające problemy z dalszym utrzymywaniem równowagi. Uczucia winne były temu, że napięte mięśnie ręki traciły swoje siły. Zakończył zatem, przydługie zresztą, spotkanie ich ust, kierując swoje dalsze pocałunki na jej policzek, na szyję i na pobliskie mu ramię, na którym ułożył swoją twarz. Mógł teraz odciążyć całą swoją kończynę i ułożyć ponad ich głowami tak, aby pogładzić rozsypane na dywanie jej różowe włosy oraz krynicę z której gęsto wyrastały. Z kolei drugą ręką obejmował ją w talii. I szepnął do ucha, uprzednio drocząc się z małżowiną poprzez chwycenie jej między wargi:
    - Mrr, moja ukochana, jesteś smaczniejsza z każdym pocałunkiem...
    I jakby na potwierdzenie swojej teorii, odczekawszy krótką chwilę, ponownie nachylił się ku niej i z rozkoszą złączył się z jej ustami - lecz na krótko - zaraz bowiem odchylił się, by móc w końcu spotkać z jej spojrzeniem, patrząc tak na nią po skosie. Patrząc tak, że jakkolwiek by się chciało, nie mógł skojarzyć się z myśliwym, a co najwyżej z samcem bratniego gatunku. Jego czarne tęczówki wpatrywały się w szkarłat jej oczu, być może wyczekując jakiejś odpowiedzi. I z lekko rozwartymi ustami patrzył w poszukiwaniu czegokolwiek, gładząc ją obiema dłońmi - jedną po głowie, drugą w talii. Tą drugą wykonywał coraz delikatniejsze ruchy. Łase na dotyk opuszki jego palców, chcące wywołać skromne, acz rozbawiające łaskotki. Bo śmiechu dawno, o ile w ogóle, w jej wykonaniu nie słyszał.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 3 Maj 2017, 15:02   

    Czego szukam? Bo przecież szuka się zawsze, nie zawsze jednak w porę zdajemy sobie sprawę z celu owych poszukiwań. Zatem co można znaleźć na skraju morza, w jednej z komnat morskiej latarni, gdzieś pomiędzy mieszającymi się oddechami dwojga istnień…
    Nie wiem, czego szukam i czy w ogóle powinnam… Obawiam się nazywania tego, jednym z słów, o których mawia się, że niesie z sobą potęgę… Nie znam i nie rozumiem, tego, co w tej chwili wydaje mi się oczywistym, lecz nienazwanym, bezimiennym… ale to nic, wystarczy, że trwa… i chcę by trwało nadal.
    Coś się zmieniło, jak gdyby zetknięcie się ze sobą warg, przełamało wszystko to, co pozostało niedopowiedziane. Umysł porzucił gonitwę myśli, oraz poszukiwania odpowiedzi na dręczące go zagadki. Nagle znów liczyło się tu i teraz. Smak jego ust, zachłannie przywierających do moich własnych. Ciepło dłoni, które wyzbyły się wcześniejszej ostrożności, teraz powoli sunęły po mym ciele. Kontrast między temperaturą ciał, tylko potęgował siłę zmysłów. Każde muśnięcie palców Zegarmistrza budziło delikatną falę dreszczy, które skutecznie przyćmiewały zdolność trzeźwego myślenia. Umysł skąpany w doznaniu przyjemności, nie spieszył się do porzucania owego stanu.
    Chłód, który towarzyszył mi do niedawna, odszedł w nie pamięć i to nie za sprawą herbaty, no może jedynie jej delikatnego posmaku, wyczuwalnego podczas pocałunku. Ożywały we mnie wspomnienia chwil spędzonych na pokładzie statku, jak i w karczmie. Jak przedziwne zrządzenia losu przyciągnęły nas do siebie. I jak długo jeszcze przy sobie utrzyma? Jakiś czas temu starałam się wmówić sobie, że spoiwem tej znajomości jest złożona przez Zegarmistrza obietnica. Pomoc zaoferowana w przelaniu błękitnej krwi, cel, na którym tak bardzo mi zależy, zemsta na dawnym oprawcy. Ale… to nie było tak, teraz nie myślałam o Dorinie, a jedynie o tym, co stanie się za chwilę.
    Zakończenie pocałunku niosło za sobą lekki niedosyt, jak i pewnego rodzaju ulgę, ponieważ miałam wrażenie, że za moment może zabraknąć mi tchu. Ciało z ochotą przyjęło większą dawkę tlenu, wlewającą się przez gardło, jednak Lunatyk nie poprzestawał w dostarczaniu nowych bodźców, które wymagały dalszej analizy. Przymknęłam powieki i starałam się stłumić cichy pomruk zadowolenia, który wydobywał się właśnie z mojego gardła, mimo to uśmiech rozciągnięty na wargach i tak dawał znak mego aktualnego nastroju.
    Komplement wypowiedziany szeptem już miał doczekać się odpowiedzi, jednak usta na nowo znalazły zajęcie znacznie atrakcyjniejsze niż rozmowa.
    -Mogę zapewnić Cię o tym samym.
    Dodałam po chwili, zerkając w głębię Zegarmistrzowego spojrzenia, widząc w czarnych źrenicach odbicie własnej osoby. Drobne czarne lustra, potrafiące uwięzić w pamięci każdy napotkany obraz… zdolność równie przydatna, jak i niebezpieczna, w końcu nie o wszystkim, co się widziało, chce się później pamiętać. Mój wzrok powędrował nieco niżej, zatrzymując się na rozchylonych ustach. Uniosłam przed siebie wolną dłoń, która delikatnie spoczęła na twarzy białowłosego, cztery palce pozostały nieruchome, jedynie kciuk z wolna zaczął przesuwać się po ciepłych miękkich wargach. Przez chwilę zaabsorbowana tym zajęciem, nie dostrzegłam niecnych zamiarów Lunatyka. Niecnych, acz daremnych, po chwili rozszyfrowałam, do czego to zapewne doprowadzić miał coraz to intensywniejszy ruch palców. Wymownie zerknęłam na dłoń wodzącą po mojej talii, po czym posłałam Aaronowi zadziorny, a zarazem triumfalny uśmieszek.
    -Nic z tego mój drogi. Nie mam łaskotek. Ale skoro już poczyniłeś tę obserwację, sprawdźmy, jak jest…z Tobą.
    Zabawę, potraktowałam niczym wyzwanie, a do takowych zawsze podchodziłam z dużym zapałem. Ostre kiełki zdążyły błysnąć w białym drapieżnym uśmiechu, kiedy to Zegarmistrz miał przekonać się, z jaką szybkością i zwinnością ruchów przyjdzie mu się mierzyć. Momentalnie zmieniłam swoją pozycję, zapierając dłoń w miękkim dywanie, szybko wybiłam się do pozycji pół leżącej, jednocześnie dłoń do niedawna drażniąca się z ustali białowłosego teraz spłynęła na jego ramię. Zaciśnięte na ramieniu palce oraz przeniesienie ciężaru ciała właśnie na ową rękę, miały zmusić Lunatyka do całkowitego opadnięcia na plecy i przyciśnięcia go do podłogi. Zdając sobie jednak sprawę z braku możliwości, uruchomienia rąk mężczyzny, musiałam skupić się na szybkim i skutecznym przeprowadzeniu ataku. Wolna dłoń nie zważając na ewentualne protesty, szybko zsunęła się po klatce piersiowej i torsie czarnookiego, tylko po to, by bez skrępowania zanurzyć się pod materiał grafitowej koszuli. Atak na niczym nieosłoniętą skórę powinien być znacznie bardziej dotkliwy w skutkach. Nim jednak dłoń dotarła do celu swej wyprawy, czyli na wysokość żeber mężczyzny, ten mógł zaznajomić się z ostrością paznokci, ją pokrywających. W końcu palce przepuściły szturm, zaś reszta mego ciała napięła się niczym struna, skupiając się na unieruchomieniu Lunatyka. Pełne żywiołu, szkarłatne spojrzenie bacznie obserwowało błękitno krwistego, którego oblicze więziła teraz kurtyna stworzona z pasm różowych włosów.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 7 Maj 2017, 21:08   

    Lunatyk, słysząc jej słowa o tym, że nic z tego nie będzie, był pewien końca tych zabaw i spodziewał się powrotu do grzecznego picia herbatki. I masz ci los! Seamair zupełnie zaskoczyła go tą całkowitą zamianą ról. Nie żeby miał coś przeciwko temu - wręcz przeciwnie, choć fakt, że to ona posiada ostrzejsze zęby trochę go smucił. Oczywiście, nie brał na poważnie możliwości, jakoby miał się niebawem o tym samemu przekonać!
    - Nie masz? - zawtórował jej z niemal teatralnym zdziwieniem - Oj nie, nie przekonuje mnie to! - I jakkolwiek nie chciałby stawiać słowa przeciw jej słowu, w tej sytuacji nie potrafił postąpić inaczej - zamierzał wykazać jak bardzo się myli.
    I podczas wypowiadania tych słów, Seamair już swoje wyzwanie czyniła. Zegarmistrz stawiał jej niewielki opór, chcąc się trochę podroczyć, ale pozostało mu ze skromnym uśmiechem spoglądać jak zostaje bardzo szybko zdominowany jej kaprysem. Miała prawo sądzić, że poszło jej zadziwiająco łatwo, zaś Aaron już zapragnął zabrać jej tę przyjemność poczuwania się w roli zwyciężczyni i powrócić na swoją utraconą pozycję. Liczył na w miarę spokojną zabawę, lecz prędko jego wyobrażenia stały się nietrafione - bo oto Rogata Panienka się nie bawi w mizerne ataki, a wykorzystuje swoją szybkość i zwinność. Myślał nad tym, aby zapleść ich nogi, by kolejno z użyciem rotacyjnej siły powtórnie sprowadzić ją na ten miękki dywan, którego obecnie sam był gościem. Obawiał się tylko o to, że filiżanki herbaty mogą tego nie przeżyć... ale pal licho! Bo oto się tylko raz dobrała do jego nagiej skóry i to wystarczyło, by poczuł się totalnie rozbrojony. Zaatakowała go w czuły punkt! Nie chciał wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, a jednocześnie chciał to przerwać... no i potrzebował dać upust emocjom, które wymagały od niego chichrania się i rzucania jak poparzony.
    - AaaAA! - takie coś, albo coś podobnego, naprędce wyartykułowała jego krtań. - Pz-zestaaań!.. - syknął mało zrozumiale spomiędzy zaciśniętych zębów, nie chcąc dawać jej nadmiernej satysfakcji z gilgotania, a otuchy dodawało mu powiedzenie, że co się odwlecze... to nie uciecze! Ależ był pewien tego, że kiedy tylko się powtórnie do niej dobierze, znajdzie u niej łaskotki! I ta myśl była chyba jedynym, co kibicowało jego mocno nadszarpanej wytrwałości.
    Miał już dość i postanowił ją przyblokować, jednocześnie przytrzymując swoim ciałem. Nie było to jednak proste, bo różnica we wzroście była na jej korzyść. Błyskawicznie przeplatał ich dolne kończyny, chcąc pozbawić ją możliwości wydostania się, zaś rękami próbował objąć ją na wysokości łopatek i przywrzeć do swojego ciała, w ten sposób pozbawiając swobody w dalszym działaniu... no, prawie. Żebra pozostałyby odsłonięte i walka o ten strategiczny punkt wciąż miałaby prawo się rozwijać w najlepsze, a Lunatyk wcale nie zamierzałby jej szybko kończyć! Co prawda, przywierał ramionami wzdłuż ciała i próbował łapać jej dłonie, ale mógł postarać się bardziej. Jako że to ona posiada drobniejsze dłonie, łatwo było mu dalsze łaskotki przerwać... Ale na jak długo? Zdawał sobie sprawę, że oprócz ostrzejszych zębów, ma także dłuższe pazurki. A fakt, że jego stłumione okrzyki mające zwiastować klęskę ucichły, zapewne tylko dolewał oliwy do ognia (bo jakże niby pokonywana ofiara może sobie nagle stawiać opór?! Pfy, niewybaczalne!).
    A właśnie, ogień. Ten w kominku trochę przygasł, na całe szczęście, bo czynników zwiększających temperaturę ciał nie brakowało. Te kilka łyków herbaty, te procenty w niej zawarte oraz bliskość paleniska... No i emocjonująca walka w parterze.
    Ach, coraz bardziej wyobrażał siebie jako baśniowego bohatera napadniętego przez jakąś strzygę bądź wampirzycę! (A wyobraźnia narratora wzięła sobie właśnie na cel wiedźmińskie opowiadanie pt. "Wiedźmin"). Aaron już nic a nic nie wątpił, że w Seamair kryje się zwierze, którego oswojenie jest tak możliwe, co i wymagające. I chyba też wymagane. Lunatyk nie zdziwiłby się, gdyby w niedługim czasie miała mu pokazać jeszcze więcej ze swojej drapieżnej natury. Nawet ta głupia myśl o ostrzejszych zębach nie wydawała mu się tak odległa do sprawdzenia się w praktyce.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 7 Czerwiec 2017, 02:07   

    Triumfalny uśmiech rozciągnął się na moich wargach i poszerzał w miarę coraz głośniejszego śmiechu wydostającego się z gardła Lunatka. Wyglądało na to, że szczęście jak zwykle mi sprzyjało, a miejsce, po którym dziko krążyły moje palce, było strzałem w dziesiątkę. Cenna informacja automatycznie została zapisana w pamięci, bo kto wie, kiedy powrót do owej wiedzy stanie się przydatnym. Nie zauważyłam nawet, że sama również zaczęłam się śmiać, a śmiech ten był również odpowiedzią na protesty Aarona. Błękitno krwisty sprawiał wrażenie pojętnego, to też powinien pogodzić się z faktem, że z mojej strony nie mógł liczyć na litość. No, no sprawdźmy na ile Cię stać, jak długo wytrzymasz tę torturę… Chcąc zaspokoić swoją ciekawość, włożyłam jeszcze więcej zaangażowania w swoje dotychczasowe zajęcie. Nazbyt dałam się pochłonąć radości z pewnej w mym mniemaniu Wiktorii, zbyt późno rozszyfrowałam zamiar białowłosego. Do odwrócenia wzroku zachęcił mnie dźwięk porcelany uderzającej o drewnianą podłogę. No i po herbacie… Tylko tyle zdarzyłam pomyśleć, zanim spadł na mnie znacznie poważniejszy problem. Każdy ruch Aarona stawał się zwiastunem nieuchronnie zbliżającej się zemsty, zasłużonego zadość uczynienia, którego celem było zdementowanie kłamstwa, jakim się posłużyłam. Poczułam, jak nogi Aarona oplatają się wokół moich własnych, nie było już szansy na ucieczkę… Mimo wszystko próbowałam zsunąć się z lunatyka, lecz i ten zamiar został udaremniony. Odpuściłam atak łaskotek na rzecz ucieczki, niestety daremnej… za to znalazłam się niebezpiecznie blisko czarnookiego. Moje nogi były zablokowane, podobnie jak i ręce, o te jednak starałam się jeszcze walczyć, aby wyrwać je z uchwytu Aarona. Nie miałam wątpliwości co do tego, które z nas posiada więcej siły fizycznej, mimo to przez dłuższą chwilę wierciłam się, skupiona wyłącznie na tym, aby wyzwolić swoje dłonie. Za zaciśniętych zębów wydawałam z siebie pomruki niezadowolenia, niczym rozzłoszczona kotka, którą ktoś próbował zmusić do kąpieli. Ponowny atak na słabe punkty mógłby dać szanse na odzyskanie straconej pozycji, niestety nie tak łatwo było się wywinąć. Znaczy… byłoby łatwo, gdyby tylko można było użyć odpowiednich środków, nie chciałam jednak zrobić krzywdy Aaronowi. Eh miłość… czy jakkolwiek to zwą, takie problematyczne… Straciłam nieco energii na bezowocną szarpaninę, co skłoniło mnie do zmiany strategii. Odetchnęłam głośno, po czym bez krępacji pozwoliłam ciału opaść na tors Lunatyka. Zadarłam podbródek do góry, opierając go na wysokości mostka mężczyzny, spod opadających na oczy różowych pasemek włosów, posłałam Zegarmistrzowi słodkie spojrzenie.
    -To, co może ogłosimy remis? By zminimalizować ofiary… zdaje się, że z życiem uszła już jedna z filiżanek. Możemy też tak poleżeć, zobaczymy jak, sprawdzasz się w roli materaca.
    Mój uśmiech momentalnie stał się bardziej zadziorny, zaś na potwierdzenie swych słów, ponownie zawierciłam się na torsie mężczyzny, szukając dla siebie jak najwygodniejszej pozycji. Cała gra, miała stanowić nic innego jak zmyłkę, w rzeczywistości pilnie oczekiwałam momentu rozluźnienia… niczym pająk czekający aż ćma dotknie nici pajęczyny. Tyle że moje zadanie było trudniejsze, nie mogłam się ukryć, musiałam robić słodką minę do złej gry.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 10 Czerwiec 2017, 02:31   

    Lunatykowi przeszła myśl, że i tak dostaje atrakcyjną taryfę ulgową, zaś w zwyczajnym standardzie musiałby liczyć się z intensywniejszą torturą. I raczej wolał aby to było prawdą - świadczyłoby to o tym, że stara się i tak już być dla niego delikatna, a zarazem stać ją na dużo więcej. Niedługo potem doszły jego uszu pomruki niezadowolenia i był już niemal pewny, że taryfa ulgowa, o ile w ogóle była, przestała obowiązywać - walczyła, chciała więcej. Nawet podobał mu się ten stan rzeczy, więc kiedy Seamair próbowała raz kolejny się wyzwolić, Aaron śmielej opętywał ją swoimi kończynami. Oczywiście, nie na tyle mocno by zadać jej krzywdę. I uzyskał zamierzony efekt - poddała się i opadła nań bezwładnie. Ale czy to był remis? W opinii Zegarmistrza nie, ponieważ jej łaskotek jeszcze nie odnalazł!
    - Mówisz? Ach, co się odwlecze, to nie uciecze! - przytaknął jej słowom. I zupełnie nie przejął się losem jednej z herbat, choć wolał aby to jego napój został stracony. Co zaś się tyczy materaca, to do pewnego czasu będzie mu miło, ale w dłuższej perspektywie preferowałby dla siebie większą swobodę. - I nie mówię tego tyko w kontekście straconej filiżanki - dopowiedział po chwili, wypominając tym samym nieodkryte łaskotki.
    Uwolnił jej ręce, zaś nogi pozostawił splątane, choć uścisk był już dużo mniejszy. Spodziewał się ataku z zaskoczenia, ale nie całkowitej ucieczki. Pogładził ją po włosach, układając za uszy te kosmyki, które przysłaniały jej twarz.
    - Myślę, że materac definitywnie przegrywa z powodu braku wielu funkcji, jak na przykład tej, o - wyszeptał, wciąż gładząc ją po głowie.
    Odetchnął głęboko i lekko przymknął oczy. Druga z jego dłoni powędrowała wzdłuż jej kręgów, obierając sobie co jakiś czas losowo jeden z odcinków i gładząc kłykciem wskazującego palca w górę i w dół. Szyjny, piersiowy, lędźwiowy... i znów szyjny i zaraz potem lędźwiowy. Wydawać się mogło, że zechce zejść niżej, lecz po raz trzeci sięgnął jej szyi, tym razem obiema dłońmi, a delikatnym dotykiem poszukiwał łaskotek... o ile uprzednio nie postanowiła mu uciec. Chciał ją wziąć z zaskoczenia, ot co.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 10 Czerwiec 2017, 21:31   

    Czując, jak uścisk Aarona przybiera na sile, przypomniała mi się drobna sprzeczka z pewnym Forêts’em… było wtedy równie „przytulnie”. Z tą różnicą, że teraz siła uścisku była dawkowana ostrożnie, zaś sama bliskość… sprawiała przyjemność. Nadal jeszcze trudno było mi uwierzyć, że pozwalam komuś zbliżyć się do siebie w ten sposób. Ja sprzed zaledwie paru lat, pozwoliłabym Zegarmistrzowi bliżej zapoznać się jedynie z ostrzem rapiera. W mojej pamięci dalej żyło wspomnienie nieufności wobec otaczających mnie osób, był przecież okres, w którym zrozumienia szukałam jedynie u bestii i sobie podobnych odmieńcach. Jednak rzeka czasu wciąż płynie, przynosząc z sobą nurt zmian, ten, kto nie nauczy się z nim płynąć, szybko skarze się na utonięcie. Czas… swoją drogą powinnam się cieszyć, że Zegarmistrz nie posunął się jeszcze do użycia, znanych mi już sztuczek, lecz kto wie, może nadal trzyma jakieś w zanadrzu? Choćby tą, że budził teraz we mnie sprzeczne pragnienia, z jednej strony chciałam się mu wyrwać, z drugiej jednak… podobało mi się, gdy oplatał mnie coraz silniejszym uściskiem, sprawiającym, że przywieraliśmy do siebie coraz silniej.
    Nie mniej jednak tak szczelna bliskość, stawiała mnie na straconej pozycji w kwestii naszego małego pojedynku. Nadal czujnie wyczekiwałam chwili rozluźnienia, momentu, w którym Lunatyk połknie przynętę. I rzeczywiście nie trwało wcale długo, aż owy moment przyszedł! Atak – szybki, nagły i pewny. Takie działanie właśnie powinnam teraz przeprowadzić, ponownie uderzyć w czułe punkty i dręczyć błękitnokrwistego do czasu aż ten zechce błagać o litość… Może nawet musiałby jakoś wykupić swoją wolność? Czemu nie? Knucie planu oraz jego konsekwencji sprawiło, że straciłam cenne sekundy, złoty moment na uderzenie… Gdy już miałam zamiar nadrobić swój błąd, nagle poczułam opuszki palców delikatnie gładzące moje włosy.
    Śmiało spoglądałam w niezwykle ciemne oczu, do czasu aż nie skryły się pod powiekami. Wyczułam jego rozluźnienie oraz kolejny moment stosowny do przeprowadzenia ataku. Niestety również ta szansa została utracona, winowajcą był dotyk… delikatny i przyjemniejszy niż przypuszczałam.
    Mimowolnie popadłam w rozluźnienie i na moment przymknęłam powieki. Na moje usta wypłynął błogi uśmieszek, a z mojego gardła wydobył się niski pomruk.
    -Mmmm, masz rację. Nie doceniłam Cię... Może nawet przebudzisz we mnie litościwy nastrój…
    Ostatnią cześć wypowiedzi dodałam znacznie ściszonym tonem. Każdy ruch długich smukłych i przyjemnie ciepłych palców przesuwających się po moich nagich plecach przybliżał mnie do zmiany zdania, usypiał wolę walki…
    Korzystając ze swobody rąk i wiedziona czystym kaprysem, chęcią… wsparłam się na dłoniach i nachyliłam do przodu, nisko… aż moje wargi przywarły do szyi Aarona. Krótki pocałunek, na końcu, którego lunatyk mógł poczuć, jak ostre zęby z wyczuciem przesuwają się po skórze. Szybko oderwałam się od szyi, przechodząc wyżej i szukając przyjemności w ponownym zetknięciu się warg, wymianie oddechu… Ciepło bijące od kominka niosło inny, ale równie miły rodzaj ukojenia. Gonitwa płomieni wprawiała w ruch cienie, które naprzemiennie skracały się i wydłużały, w walce ze światłem. Nie wiem, co na mnie wpłynęło, może zwyczajnie nastrój chwili… bliskość? Nagle nabrałam dziwnej pewności albo, chociaż chęci… wiary… że to, co czuję, jest prawdziwe, właściwie nazwane. Jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że wszystko to jest zbyt nagłe… ale czy to nie było dla mnie właśnie naturalnym? Tu i teraz…
    Poczułam jak na moich policzkach, kwitną rumieńce, sama zaś już miałam otworzyć usta i powiedzieć coś ważnego… jednak owładnęło mną zawstydzenie. Dopiero za drugą podejściem, zdobyłam się na spojrzenie w oczy Lunatyka i powiedzenie…
    -Kocham Cię, wiesz…
    Chciałam chyba dodać coś jeszcze… albo i nie? Czułam się dziwnie zawstydzona, tym co właśnie powiedziałam.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 9