• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 17 Listopad 2017, 18:21   To na pewno nie Mary Poppins  

    Kiedy dziecko przy porodzie nie drze mordy wniebogłosy to wiadomo, że coś jest nie tak. Jednak ku uldze rodziców dziewczynki ta podejrzana cisza była jedyną nieprawidłowością jaką w stanie była zaobserwować akuszerka.
    Dziecko szybko się rozwijało choć zawsze było drobniejsze niż rówieśnicy. Zawsze jednak pozostawała ta przeraźliwa cisza. Płacz czy śmiech, spokój czy poirytowanie. Wszystko przeżywała w ciszy.
    Rodzice pogodzili się z tym, że nigdy nie usłyszą głosu swojego dziecka. Poza tym jednak nie mieli powodów do narzekań - była energiczna, dobrego zdrowia, bystra i urocza.
    Z powodów czysto praktycznych bardzo szybko nauczyła się czytać i pisać. Prosty język migowy umożliwiał jej porozumiewanie się z rodziną i częścią znajomych, ale większość go nie znała. W efekcie tego już jako pięciolatka chodziła wszędzie z notesem i jak coś chciała zakomunikować to jeszcze dość niewprawnym pismem dawała to innym do zrozumienia.

    I tak by pewnie było zawsze gdyby to nie była magiczna kraina. Jednak była i dała jej iście kreskówkową moc - gdyby mieszkańcy Krainy Luster je znali byłoby to pewnie dla nich dość zabawne.
    Odkrycie jej było o tyle użyteczne co przyziemne. Pewnego pochmurnego dnia chciała nagadać pewnemu chłopakowi. Sprawił przykrość jej najstarszej przyjaciółce. Nawet nie dlatego, że był dla niej niemiły, ale tępy jak babcina łyżka. Przynajmniej w kwestii, o którą się rozchodziło, bo nie znała go na tyle by móc stwierdzić, że w innych jest tak samo; była osobą, która nie lubi wyciągać pochopnych wniosków.
    Niestety zgubiła ołówek. Próbowała do niego migać bez większego skutku - w sumie się tego spodziewała się tego, ale zawsze było warto spróbować - w końcu dość poirytowana niemożliwością przekazania swoich myśli zorientowała się, że trzyma w ręku tabliczkę z napisem: "Ty durniu! Nie widzisz, że ona cię lubi?!". Zaskoczona tym faktem niemniej niż adresat tej wiadomości pewnie by oniemiała gdyby nie była już niema. Nie wiedząc co z tym fantem zrobić palnęła go nią lekko w ciemię, puściła ją i poszła do domu. To było całkowicie niespodziewane, a ona nie lubiła niespodziewanych rzeczy.
    Uznała, słusznie zresztą, że jeśli nauczy się to sensownie kontrolować to znacznie jej to ułatwi kontakty z innymi. Okazało się to dość proste. Wystarczyło, że skupiła się wystarczająco na tym co chciała przekazać by mogła wyciągnąć z powietrza prostą tabliczkę z rączką. Równie szybko i prosto mogła ją zniknąć. Były one materialne, ale niezbyt mocne, a pozostawione same sobie gdzieś znikały i tak.


    Alissa była energiczna i gdzieś tę energię musiała spożytkować. No to dostała lekcje tańcu. Pochodziła z zamożnej rodziny to mogli sobie na coś takiego pozwolić. Coś w tym było, ale jednak nie do końca jej odpowiadało. W końcu odnalazła swoje powołanie jakim była akrobatyka dzięki wędrownej bandzie sztukmistrzów. Rodzina zdecydowanie wolała taniec, ale przesadnie nie oponowała.
    Z drugiej strony był wuj. Może jeszcze nie czarna owca, ale na pewno nie najbardziej poważana osoba w rodzinie. Jego, energia siostrzenicy bawiła, a ciągoty do akrobatyki uważał za praktyczniejsze od tańca. Ostatecznie miał opinię awanturnika i narwańca, ale to jak potrafił opowiadać...
    Zafascynował młodą dziewczynę szermierką. Żartował z niej, że coś takiego niezbyt przystoi damie. Robił to jednak raczej z poczucia obowiązku niż realnego przekonania. Gdyby ją jeszcze zachęcał to by mu siostra łeb urwała.

    Życie było piękne. Do czasu. Do czasu kiedy pewnego pięknego, ciepłego i słonecznego popołudnia wróciła do domu i zastała rodziców zamordowanych. Pogoda nie miała za grosz wyczucia dramatyzmu - gdzie deszcz i gromy oraz zawodzenie wiatru?
    Nie było podbiegania i sprawdzania - nikt z takimi obrażeniami nie miał prawa żyć.
    Nie było krzyków ani zawodzenia.
    Nie było wołania o pomoc.
    Były tylko ciche łzy. Łzy i szok.
    Fakt, że nikt nie wiedział kto był odpowiedzialny nie powstrzymał spekulacji i plotek. Jeśli coś to je podsycił. Rodzina nie chciała przygarnąć sieroty. Nawet nie dlatego, że nie mogli sobie na to pozwolić finansowo czy też mieli jakiś uraz do dziewczyny. Powód był o wiele pierwotniejszy i istotniejszy. Strach. Strach, że ich też coś takiego spotka. Ostatecznie w plotkach przewijały się wpływowe organizacje; nikt rozsądny nie chciał takim wchodzić w drogę. Nawet pośrednio.
    Jednak nie cała rodzina się od niej odwróciła. Jak można się domyślić pozostał wuj awanturnik. Nie bał się śmierci. Nie szukał jej, ale jej się nie bał. Po drugie zabili mu ukochaną siostrę, lubianego szwagra i osierocili nie mniej ukochaną siostrzenicę. Gdyby miał większą tendencję do dramatyzmu pewnie by powiedział coś równie idiotycznego jak: „Ta zniewaga krwi wymaga!”. Jednak nie był i potraktował to po prostu osobiście.
    Nie miał dzieci. Zawsze był tym fajnym wujkiem i nie wiedział specjalnie jak wychowywać dziecko. Tym bardziej niewątpliwie straumatyzowane dziecko. Jednak się starał. Co wcale nie było łatwe. Początkowo Alissa zachowywała się jak automat. Niby w miarę normalnie funkcjonowała, ale była całkowicie nieobecna. To nie był przyjemny widok. Piękna jak obrazek młoda dziewczyna przewijająca się w domu. Blada jak płótno i zupełnie cicha. Materialny duch przypominający o lepszych czasach i stracie.
    Wuj Quentin usilnie próbował ją wyciągnąć z tego marazmu na różne sposoby. Zaczął od zwykłego mówienia. Bez efektów. Raz ją nawet zupełnie niepedagogicznie upił. Także nic nie dało.
    Coś w dziewczynie drgnęło dopiero jak usłyszała wuja mamroczącego do siebie nad kieliszkiem, choć dokładniejszym określeniem by było kielichem, koniaku: „Nie wiem jak. Nie wiem kiedy, ale zabiję drani, którzy do tego doprowadzili”.
    Dwa dni później siostrzenica podeszła do niego. Zdarzało się to już więc specjalnie nie zareagował. Nie zareagował do momentu aż zauważył, że coś się w niej zmieniło. Nic drastycznego jak kompletna zmiana zachowania i ubioru. Coś bardzo subtelnego. Coś tak ulotnego jak drobna iskra życia w oczach, które były ostatnimi czasy zupełnie nieobecne i niemal martwe. Dla kogoś kto znał jak wiecznie błyszczące i pełne życia był to widok krajający serce. W ułamek sekundy skupił całą uwagę na Alissie. Bał się choćby odezwać by nie spłoszyć tego skrawka dawnej dziewczyny. Ta spokojnie przy nim usiadła i wyciągnęła notes. Nie widział by go używała od dawna. Nie musiała przecież, ale jednak zdecydowała się na niego. Powolnymi i pewnymi ruchami zaczęła pisać. Quentin wodził wzrokiem za każdym jej ruchem ręki. Nie trwało to długo. Napisała raptem kilka zdań dała mu kartkę i poszła do sypialni. Nauczysz mnie walczyć. Na poważnie. Nie mam zamiaru dramatycznie umierać, ale się zemszczę. Jedną z niewielu rzeczy, które mi pozostały to właśnie czas.
    To były najwspanialsze i najstraszliwsze słowa jakie w życiu przeczytał. Najwspanialsze, bo ruszyła z miejsca. Najstraszniejsze, bo mu się nie podobała wizja Alissy ganiającej za tym kto był za to odpowiedzialny. Fakt, że widział, że jego siostrze jeszcze mniej by się to podobało też mu się nie podobał. Jednak nie można mieć wszystkiego, a to była pierwsza rzecz jaka przywróciła ją do żywych. Byle ją jak najszybciej i najmocniej z tego wyciągnąć, a potem może jeszcze zmieni zdanie. Była za bystra by ruszyć nieprzygotowana – o to mógł się nie martwić.
    Dopiero następnego poranka zorientował się czemu użyła notatnika i kartki. Ona nadal leżał przy łóżku. To nie był sen. Od kiedy ją coś ruszyło z miejsca musiała zobaczyć, że to dla niego też nie było łatwe. A ona przez dość długi czas wcale w tej kwestii nie pomagała. Drobiazg. Drobiazg, który miał mu pomóc. Dowód na to, że to się wydarzyło naprawdę. Dla niego zaś dodatkowo dowód na to, że wróciła jego siostrzenica. Nie zupełnie inna osoba, ale ona. Na pewno zmieniona, on był niby dorosły a uderzyło go to jak kafar więc ją musiało jeszcze mocniej, ale wciąż ona.
    Kiedy wszedł do kuchni oniemiał. Jako, że ona była niemową to też się nie odezwała. Słychać było tylko ciche skwierczenie tłuszczu. Kiedy go zobaczyła lekko drgnęły jej kąciki ust. Chyba próbowała się uśmiechnąć do niego. Zupełnie jej to nie wyszło, ale to było nieistotne. Ledwo powróciła i już próbowała jakoś pomóc wujowi. Ostatecznie to był jej ulubiony, ukochany wujek jak i osoba, która się nią opiekowała kiedy…
    Kiedy stało się to co się stało.
    Lekko chropawym głosem zaczął:
    - Cześć kochana. Widzę, że wczoraj mi się nie przyśniło.
    Lekko skinęła głową.
    - Wiesz o co się prosisz? To wcale nie będzie lekkie, łatwe i przyjemne jeśli chcesz to robić na poważnie.
    Kolejne kiwnięcie głową.
    - A nie możesz porządnie odpowiedzieć?
    Wzruszyła ramionami i zrobiła okrężny ruch nad patelnią i blatem.
    - Że co? Że niby masz ręce zajęte?
    Kolejny cień uśmiechu. Trochę wyraźniejszy niż ostatnia próba.
    Rozmowa z niemową potrafi być naprawdę irytująca przemknęło przez myśl Quentinowi.
    - A więc to tak? – powiedział podchodząc bliżej – do pokazywania to ręce wolne, a odpowiedzieć nie łaska? A co powiesz na coś takiego? – po czym zamknął ją od tyłu w niedźwiedzim uścisku. Miał przewagę wzrostu, masy i zaskoczenia. Dopiero po dobrej chwili udało się jej wyswobodzić jedną rękę i pomachać nią w stronę patelni. Nie puszczając jej chwycił patelnię i ściągnął ją z ognia – Racja, szkoda by się przypaliło. – po czym poprawił uścisk i tak stał. Alissa znowu zaczęła się wyswabadzać dopiero jak poczuła, że moknie jej głowa. Jak w końcu jej się to udało to zobaczyła, że jej wujowi ciurkiem lecą łzy z oczu. Zamigała do niego: „Dlaczego płaczesz?”. Na co on ją tylko znowu przygarnął i wyszeptał:
    - Boże. Jak ja za tobą tęskniłem. – Alissa odwzajemniła uścisk. Nie mówiła nic o tym, że przecież tu była, bo wiedziała o co chodzi. Zresztą w pewnym stopniu to rozumiała. On musiał patrzeć na to co się z nią dzieje kiedy ona tkwiła w bezpiecznym i spokojnym otępieniu.

    Jakieś półtora roku po rozpoczęciu swego treningu pojechała z wujem na „zajęcia terenowe”. Miała głównie nauczyć się obserwacji, miały jej również pokazać jak może wyglądać spora część jej życia jeśli nie zmieni zdania.
    Wuj pozostawił ją „samą”. Miała całkowitą swobodę podejmowania decyzji i nie mogła zapytać o radę. Wiedział jednak, że mimo intensywnego treningu brakuje jej doświadczenia, a jej gabaryty zawsze stawiają ją na mniej korzystnej pozycji. Stał się niewidocznym stróżem na czas tej wyprawy. Ona sama też do walki się nie rwała, bo na poważnie zajmowała się tym zbyt krótko, a by mieć realne szanse musiała być dobra, bardzo dobra. Była może niedoświadczona, ale nie głupia. W kwestii zasięgu bił ją każdy, w kwestii siły zdecydowana większość.
    Na swoje szczęście nie musiała się tym martwić o ile nie skrewi sprawy.
    Na początku szło jak z płatka. Facet, którego miała obserwować był głośny i zupełnie niepodejrzliwy. Z tego co wiedziała był lokalnym wymuszaczem. Nie był jakiś niesamowicie groźny, ale najgroźniejszy w okolicy – a to wystarczało.
    Problemy zaczęły się kiedy opuścił ruchliwszą część mieściny. Nie dość, że było mniej osób pośród, których mogła zniknąć drobna dziewczyna z rapierem to na dodatek sukinsyn stał się o wiele bardziej ostrożny.
    Udał się do opuszczonej posiadłości, która w czasach swej świetności musiała być wspaniała. Stała opuszczona, bo podobno w niej straszyło. Kilka razy paru chojraków się tam udało. Część z nich zniknęła bez śladu. Od tego czasu nikt rozsądny się tam nie pchał. On jednak bez wątpienia zmierzał właśnie tam. Nie wahała się długo nad tym czy wejść za nim. Gdyby coś tu było naprawdę to by raczej tak pewnie tu nie zmierzał. To znaczy mogło tu coś być, ale o wiele bardziej przyziemnego jak ktoś nie przejmujący się ofiarami chcący zachować coś w tajemnicy. Zaczęło się robić interesująco. Oraz ryzykownie.
    Na korzyść Alissy pracował fakt, że budynek był duży i dość mocno zaniedbany, miejscami wręcz zrujnowany; dziury w ścianach i stropach, drzwi tak wypaczone, że już nie można było ich otworzyć etc. Na niekorzyść zaś, że go nie znała oraz to było w nim zaskakująco dużo miejsc gdzie przy odrobinie nieuwagi narobić strasznego hałasu.
    Weszła trochę za mężczyzną i zdążyła zobaczyć jak zamyka za sobą drzwi na piętrze, zapewne zrobił to z przyzwyczajenia niż poczucia realnej potrzeby. Możliwie cicho podeszła do nich i próbowała podsłuchać. Były to jednak solidne dębowe drzwi i słyszała jedynie niemożliwe do rozszyfrowania szmery. Widząc stan budynku uznała, że równie dobrze może spróbować podsłuchać z pokoju obok lub wyżej. Pokój z prawej miał drzwi, których nie dało się cicho otworzyć. Ten po lewej dla odmiany nie miał drzwi w ogóle, ale był w dość dobrym stanie, a ściana do interesującego ją pomieszczenia wyglądała cało i solidnie. Poszła więc w górę. Tu miała więcej szczęścia. Z drzwi nad interesującym ją pomieszczeniem zostały na zawiasach smętne resztki, a w podłodze widniała niemal półtorametrowa dziura. To poddasze musiało służyć jako jakiś magazynek, bo znajdowały się w nim w różnym stanie: meble, dywany, kapelusze, laski, ubrania, obrazy i inne przedmioty, które zawsze jakoś wraz z latami pojawiają się w budynku. Podkradła się do dziury w podłodze. Przyczaiła się przy krawędzi skąd słyszała większość co mówili na dole dwaj mężczyźni. Jednym z nich był jej cel, nie widziała go, ale słyszała. Drugim jakiś mężczyzna, którego czubek głowy widziała nie wychylając się zbytnio. Miał na twarzy maskę, bo widziała jakiś fragment chyba ceramiki z przodu jego głowy i rogi – choć nie potrafiła powiedzieć czy rogi były jego własne, czy też były elementem maski. Usłyszała kilka niewiele mówiących jej nazwisk i pseudonimów oraz bajońskie sumy pieniędzy. Było wiele o bezpieczeństwie i tajemnicy. W sumie niewiele dało się z tego zrozumieć nie wiedząc o co chodzi. Nawet będąc samemu uważali.
    Pewnie dowiedziałaby się jeszcze trochę, ale nie wzięła jednej rzeczy pod uwagę – było tu mnóstwo kurzu i pyłu, a ona leżała. Nie powstrzymała kichnięcia i coś jeszcze przy okazji trąciła, co trąciło inne coś i trąciło jeszcze coś robiąc niesamowity raban.
    Oczywiście się zorientowali. Mężczyzna w masce ryknął nie szczędząc inwektyw na drugiego by złapał podsłuchiwacza – czyli nią – póki jest na piętrze, na które prowadzą tylko jedne schody. Wiedziała, że nie ma szans go wyminąć, a zwyciężyć nie miała większych szans. Nie był on może mistrzem, ale miał doświadczenie i inne atuty jak zasięg rąk czy siła. No i zawsze pozostawał drugi facet. Szybko podbiegła do okna by zobaczyć czy nie ma tam jakiegoś gzymsu, drzewa, czegokolwiek co by jej mogło pomóc. Słyszała już niedaleko ciężkie kroki więc chwyciła się framugi i mocno wychyliła. Tyle, że framuga okna była spróchniała i dziewczyna runęła do przodu. Gdyby mogła to by pewnie krzyknęła próbując się czegoś desperacko chwycić. Coś jej wpadło w rękę, niewiele myśląc chwyciła to najmocniej jak mogła, ale i tak wyleciała przez okno w kierunku rwącej i kamienistej rzeczki, która wydrążyła sobie nawet mały wąwóz. Już chciała się pożegnać z życiem gdy szarpnęło ją do góry. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to co ma w ręce – parasol, bardzo ładny swoją drogą, który właśnie wciągał ją szybko w górę i po chwili posadził na dachu. Jej cel o wiele ostrożniej wychylił się przez okno i wyjrzał. Ona tego nie widziała siedząc na szczycie dachu, ale domyślała się, że coś takiego by zrobił każdy widząc osobę wylatującą przez okno.
    Po chwili usłyszała podniesione głosy i jakiś stłumiony trzask. Nie ważyła się nawet poruszyć. Siedziała tak tam dobre dwie godziny nim zdecydowała się ruszyć.
    Gdy w końcu spotkała się z lekko zaniepokojonym wujem i lekko roztrzęsiona wytłumaczyła mu co się stało dowiedziała się, że widział on jak śledzony przez nią wcześniej mężczyzna wybiega z budynku i pędzi w dół nurtu rzeczki. Pewnie chciał odnaleźć ją lub jej ciało. Nie widział zaś drugiego mężczyzny opuszczającego budynek. Co już samo w sobie było ciekawe, bo go w nim nie było jak potem razem sprawdzili. W pokoju, w którym przebywali nie znaleźli żadnych śladów. Jak to sprawdzili chciał zobaczyć parasol, który uratował życie jego siostrzenicy, ale kiedy go chwycił boleśnie się ukłuł – mimo, że kiedy później dokładnie obejrzał go w jej rękach nie mógł zobaczyć o co. Stwierdził po tym, że jest na pewno magiczny i najwidoczniej ma własną wolę, i wybrał ją na właściciela – choć z jego perspektywy mogła być wspólnikiem lub opiekunem.
    Kiedy wrócili już do miasteczka by coś zjeść zażądał dokładniejszej relacji z tego co usłyszała. Migowy znało niewielu, a i tak siedzieli w zacisznej alkowie więc praktycznie nie dało się ich podsłuchać. W miarę słuchania rewelacji siostrzenicy Quentin wyraźnie spoważniał. Nie przerywał jej, ale kiedy skończyła podsumowała to krótko, ale treściwie. „To większa sprawa niż sądziłem. Ty na pewno nie jesteś jeszcze na coś takiego gotowa, a ja Cię nie zostawię samej. Nie teraz. Będzie trzeba skorzystać z przysługi, ale jeden czy dwóch przyjaciół jest mi jeszcze coś winnych. I może, ale podkreślam może to nas naprowadzić na osobnika odpowiedzialnego za śmierć Twoich rodziców. Może.”
    To był koniec tej konkretnej wyprawy.


    Lata pracy wzmocniły jej ciało i ducha. Jedną z pierwszych rzeczy jakie się nauczyła to to, że będzie musiała być wielokrotnie lepsza i silniejsza od przeciwników. Nie miała szans wygrać siłowo. Kondycja, kunszt i zręczność. Na tym mogła polegać, ale nie na sile lub zasięgu. Nie była słaba, ale cudów nie ma. Przy jej wzroście i sylwetce osiągalna siła była ograniczona. Uniki i zbicia. Żadnych bloków i unikanie walki kontaktowej jak ognia o „parterze” nie wspominając. Była też mistrzynią ripost, zupełnie jakby działała tu jakaś magia.
    Jej wuj miał pod tym względem o wiele lepiej. Nie był jakimś olbrzymem, ale i tak wyraźnie nad nią górował i był solidnie zbudowany w odróżnieniu od jej smukłej, niemal filigranowej sylwetki. Nie był jednak w żadnym wypadku ociężały czy powolny, a zręcznością ustępował jej w niewielkim stopniu. Przy czym był doskonałym minimalistą. Podczas walki niemal stał w miejscu i bezruchu. Ona, ona zaś się w zasadzie nigdy nie zatrzymywała. Poruszała się też możliwie nieprzewidywalnie. Quentin powiedział jej, że może kiedyś też będzie mogła sobie pozwolić na taką oszczędność ruchów bez straty na skuteczności, jednak przy większej niż zazwyczaj różnicy gabarytów w jej wypadku mogłoby to być problematyczne.
    Ta osobliwa parka co przedstawiała się jako Vulpes i Erminea (nazywana także Piękną i Bestią – choć nie z powodu aparycji Quentina) próbowała odkryć tajemnicę sprzed lat.
    Tak jak z różnymi zakapiorami po drodze radzili sobie bez problemów to z samym śledztwem tak dobrze nie było. Stało wiecznie w miejscu, a kiedy ruszało do przodu to zawsze prędzej czy później trafiało na jakiś ślepy zaułek. Czas i profesjonalizm. Ciężko wygrać z taką kombinacją. Nawet nie przebierając w metodach. Śledzenie, podsłuchiwanie, szantaż, groźby, przekupstwo, tortury. Wszystko co mogło okazać się skuteczne. Przy czym tych ostatnich unikali z oczywistych względów.

    W ciągu lat zrobili swego rodzaju siatkę informacyjną, która ich powiadamiała o różnych tropach. W miarę upływu czasu coraz rzadszych. Sami też nadal próbowali, ale nie można być wiecznie w drodze kiedy jej nawet nie widać.
    Nie ma co marnować życia na nieosiągalny cel. Nie zrezygnowali, ale pogodzili się, że może nigdy się nie dowiedzą kto i dlaczego to zrobił. Ostatecznie w ciągu ostatnich dwóch lat tylko raz mieli obiecujący trop.
    Śmierć bliskich i lata wspólnego życia ze wspólnym celem zbliżyły ich do siebie. Byli dla siebie nawzajem najważniejszymi osobami na świecie. Mieszkali razem. Nie cały czas, bo raz na jakiś czas jedno lub drugie gdzieś się wybierało. Czasem wybierali się gdzieś razem.
    Jednak starali się po prostu żyć i możliwie z tego życia korzystać. Zamykając swoje demony za drzwiami. Drzwiami, do których kluczy się nie pozbyli, tak na wszelki wypadek, ale jednak zamkniętymi. Zamkniętymi by ich nie pochłonęły. Demony mogą dać siłę i determinację, ale zawsze zażądają zapłaty.

    Alissa niedawno wyruszyła na swą kolejną wędrówkę, a wuj został w domu, bo na jego ostatnim wypadzie postrzelili go – strzelec był kiepski i nie trafił w nerki gdzie celował – w zadek. Nic groźnego, ale irytujące.
    Ostatecznie można korzystać z życia i pieniędzy. To, że może pojawić się łut szczęścia i dowie się czegoś nowego było mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 10